• Nie Znaleziono Wyników

Dzwonek, 17 grudnia 1926

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Dzwonek, 17 grudnia 1926"

Copied!
8
0
0

Pełen tekst

(1)

17-go grudnia 1926.

ZWONEK

Gazetka dla dzieci

Bezpłatny dodatek tygodniowy.

Nasze rzeki.

Z Karpat do Bałtyku płynie Wisła, płynie, Największa to rzeka w tej naszej krainie!

Spływają też po niej i drzewo i zboże, Rozwożą je ludzie het, het, aż za morze.

Wisła różne rzeki przyjmuje w swym biegu,

San, Wieprz i Bug z Narwią ma z prawego brzegu.

Z lewego zabiera Pilicę i Bzurę I inne dopływy dość duże niektóre.

Jest też u nas Warta, rzeka to nielada, Płynie i do Odry razem z Prosną wpada.

H. B,

Dzieciątko nadchodzi!

O czem pomyślicie, dzieci kochane, gdy te słowa w na­

główku przeczytacie? Niejedno z was pomyśli sobie zaraz o widocznych darach Dzieciątka o złoconych orzechach, o świe­

cącej choince i czerwonych jabłuszkach, wiszących na niej i o wszystkich tych pięknych przedmiotach, które pod nią leżą, a nie pamiątają wcale o samem Dzieciątku.

Inne znów dzieci pragną, aby Dzieciątko samo do nich przyszło. Ale jakże ma Ono przyjść do was?

Jako maleńka dziecina w postaci ludzkiej, tak 'ak do Bet- lejemti, nie przyjdzie już do was, lecz pragnie przyjść do serca

(2)

waszego w postaci duchowej, niewidzialnej. Wszakże Dzie­

ciątko jest Synem Bożym i Bóg może zajść, gdziekolwiek zechce.

Pragnie Ono w wieczór wigilijny wejść do serca waszego i tam

• zamieszkać i przyniesie wam dary niebiańskie jako to: radość z modlitwy, radość z posłuszeństwa, z pracy i prawdziwą miłość ku Ojcu w niebiesiech i rodzicom na ziemi. Czyż nie są to wspaniałe dary! A same, dzieci, nie pragniecie, aby Dzieciątko do was zaszło z takiemi darami niebieskiemi? Jeśli tego pragnie­

cie, mówcie: „Kochane Dzieciątko Jezu, pragnę, abyJ przyszło do.mnie!“

Nic wystarczy jednak tylko same pragnienie. Trzeba przy­

gotować wnętrze waszego serca, aby chętnie do was zawitało i zamieszkało w niem na stałe. Trzeba koniecznie usunąć to, roby Mu się nie spodobało. Już wy same dzieci, najlepiej wie­

cie, co Mu się nie podoba! Wszystko to:, co ze złej'woli przy­

chodzi, nie może Mu być*milem, złe uczynki, kłamstwo, nieposłu szeństwo, złe zachowywanie się w kościele*- a zwłaszcza brak wstydliwości. To wszystko należy wyrzucić! Precz z tem Wszystkiem! Postanówcie sobie, już nie kłamać aż do Bożego Narodzenia, nie być nieposłusznemu, nie czynić nic bezwstydne­

go, a zachowywać się z uszanowaniem w kościele. Pomyślcie o tem codziennie z rana podczas mszy świętej lub przy wieczor­

nym pacierzu. Odmawiajcie też codziennie dwa razy modlitew- kę: „Dzieciątko Jezu, przyjdź do mnie!“.

Jeśli wam ciąży grzech jaki ciężki na sumieniu, wyspo­

wiadajcie się jeszcze przed świętami, bo inaczej nie możecie się .cieszyć na ^święta Bożego Narodzenia, a powinniście się na nie cieszyć, gdyż wtedy samo przyjdzie jako Syn Boży ze swymi darami niebiańskiemu

<txa«^^e6>.xłi5fl55>5x®@xa®i«e 2 ®x»s^«n<b3^e*»6xas«86

Dobra Barbara.

W niskim domku przy oknie na poddaszu siedzi sobie stara

‘Barbara, spogląda na zaśnieżone dachy i uśmiecha się tajem­

niczo. Gwiazdka przed drzwiami, a ten czas Barbara bardzo lubi.

Ma ona lat 70, ale ludzie mówią, że chyba jest starszą, gdyż taką ma twarz pomarszczoną; przytem Barbara jest gar­

bata i kulawą a śmiało można powiedzieć, bardzo brzydką. Po-

(3)

6Xe>SXa6XS@XB6X96Xa<5Xa^TS O w a#*»

mimo tęgo każde dziecko w domie, i z całej ulicy nie pozwoliłoby na to, aby źle mówiono o staruszce. Biedne dzieci zwłaszcza za starą Barbarą poszłyby w ogień. Gdy przechodzi oparta na kiju ulicami po zakupna niewielkie, których potrzeba jej do skromnego życia, natenczas wciąż musi kiwać głową i kłaniać się dzieciom na ich pozdrowienia, gdyż przybiegają do niej ochotnie, pytając ją ze śmiechem i radością: „Barbarko, czyż zrobicie mi laleczkę?“

A ona z rozjaśnioną twarzą odpowiada im: „Zrobię wam dzieci, zrobię, oj, będzie to znów wesoło!“

Wesołą być! Tak to lubi Barbara! Uboga, lecz czyściu- teńka izdebka też jest wesołą! Połatane czyściutkie firanki kre- tonowe wiszą przy wąskich szklących się szybach, kilka doni­

czek z kwitnącemi kwiatami stoją na oknie, żóiciutki kanarek śpiewa w klatce drucianej, którą jej kiedyś podarował chłop­

czyk jakiś. Komodę, woskiem wypolerowaną,' zdobią koloro­

we figurki porcelanowe, łóżko nakryte połataną, ale czystą koł­

drą, przy pie- u brzeg mosiężny aż lśni się z połysku, wszystko to niezmiern e wesołe.

A cóż dopiero mówić o ścianach! Tapety w same róże, czerwone, zielone i niebieskie, aż się śmieją z barwności. Kolo­

rowe, wesołe obrazki wiszą na ścianach, również kalendarz ścienny, który dostała od supca w sklepie na Nowy Rok, a dalej dwa wielkie obrazy, odziedziczone po zmarłym księdzu pro­

boszczu. Na jednym z nich jest żłóbek, a i tam Dzieciątko Jezus mile się uśmiecha, MatkaBoża i św. Józef radośnie spoglądają, na swą Dziecinę. A po nad nim wisi drugi obraz z napisem: .

„Pozwólcie dzieciom przyjść do Mnie! I tam dzieci patrzą radośnie na Boskiego Przyjaciela swego, gdyż i On do nich się uśmiecha. Obydwa te śliczne obrazy całkiem dobrane są do ogólnej wesołości tej izdebki.

A pod piecem stoi wielki kosz, w nim to już szczyt we­

sołości! Kolorowe łatki, barwne resztki, mnóstwo kolorowej wełny, a wśród nich lalek bez liku!

Barbara wróciwszy do domu zasiadła nad koszem, szep­

cąc do siebie: „Tak, tak, zbliża się Gwiazdka, czas pomyśleć, o lalkach, szybko trzeba zwijać ręce, Barbarko, "nie wiadomo, jak długo Pan Bóg ci jeszcze pozwoli pracować! Kulawa Hanu­

sia pragnie dostać lalkę w poduszcze, Ęlżunia lalkę tancerkę, a Janka wczoraj mi przyniosła potłuczoną swą lalkę z prośbą:

(4)

sx&gy^tt6x&6x&töx&Gy%i6xs> 4 GTKSSsresflresxesxsCTrssxsexs

„Barbarko, wszak mi ją znów naprawicie? Przestała płakać, gdy jej przyrzekłam, że ją naprawię!“

Już na samą myśl o tej wielkiej robocie nad lalkami uśmiech rozjaśnił starą twarz Barbary, nawet głosem drżącym zanuciła sobie piosenkę. Wtem ktoś do drzwi zapukał, a staruszka są­

dząc, że to znów jakieś dziecko po lalkę lub z zepsutą lalką stuka, szybko podeszła do drzwi, by je otworzyć. Tymczasem '.lie było to żadne z dzieci, lecz pani Tańska, z Towarzystwa Dobroczynności. Spoglądała życzliwie na Barbarę i rzekła wchodząc:

„Jakże wam się powodzi? Polecono mi zajrzeć do was, Barbarko, czy nie macie biedy i czyście należycie użyli pieniędzy, które wam nasze Towarzystwo przesłało?“

Barbara się jakoś zafrasowała, i obtarłszy fartuchem czy­

stym kr zeszło czyste, poprosiła, by pani Tańska zajęła miejsce.

Pani oglądając się po izdebce zapytała poważnie: „Czy tam na piecu gotuje się kapusta z okrasą, którą wam wczoraj przy­

słałam? Pozwólcie mi zajrzeć do garneczka?“

Ale pani Tańska nie doszła ani do pieca, bo przypadkiem spojrzała na okno, za którym na desce stała malutka choinka.

Dostała ją Barbara od ogrodnika i na niej zawiesiła na wełnia­

nych sznureczkach pokrajaną na kawałki okrasę i chleb.

„Barbarko“, rzekła gniewnie pani, „nie zmienicie wy się już do śmierci. Kto to słyszał, aby przy waszej biedzie dawać okrasa posłuży zziębniętym ptaszkom. Zresztą, proszę pani, ptaki!“

„Proszę pani“, odparła Barbara skruszona, „żal mi było biednych sikorek; przyleciały na okno, spoglądały tak żałośnie do izdebki, więc pomyślałam, że są głodne i marzną, a tłusta

ok?v • posłuży zziębniętym ptaszkom. Zresztą, proszą pani, skóra z okrasy gotuje się w kapuście, więc wszyscy coś mamy, ptaszki i ja.“

„i :a nic wszelkie gadanie, Barbaro, wam trudno pomóc.

— 1 tu widzę znów mnóstwo łatek do robienia lalek. Na to też znów wydaliście niepotrzebnie kilkanaście groszy. Wstydźcie się Barbaro! Lepiej było zakupić wełny i robić pończochy lub spódniczki dla dzieci, a nie tracić czasu-przy waszej biedzie na takie bzdurstwa. Marnujecie cały Boży dzień na takie fata- łaszkil“

Na te słowa staruszka garbata i kulawa wyprostowała si§

(5)

6X86Xe>GX3<aX3GX3GX3(SX3GXc> 5 <5*86X3 G*36XB6X®<»X36X5>65K9

0 ile mogła, ostro spoglądając w twarz pani Tańskiej i rzekła poważnie:

„Proszę pani, to nie jest marnowanie dnia, jeżeli biednym dzieciom mogę sprawić radość i uciechę. Chyba to nie jest grzechem! Przypominam sobie własną moją młodość smutną!

A jednak nie była ona smutną, gdy razu pewnego podarowano mi lalkę. Oboje rodzice moi wcześnie umarli, a ja za lichą opłatą dostałam się na wychowanie do ludzi twardych, bez serca. Nie mieli oni dla sieroty ani dobrego słowa, ani trochę miłości! Ser.

ce moje dziecięce, marzło strasznie z braku miłości! Gwiazdka nadeszła, a ja miałam i próżne serce i próżne ręce. Wtedy ,a zjawiła się dobra kobieta — cześć jej pamięci — i podarowały mi lalkę. Dziś sobie przypominam, że była to brzydka lalka ubożuchna, ale wówczas zdawało mi się, że jest najpiękniejsza na całym świecie. Taka byłam szczęśliwa, gdy wieczorem brałam lalkę do łóżka, przytulałam ją do siebie, bo zdawało mi' się, że i ona musi mnie kochać. Od tego czasu stałam ‘się znów wesołem dzieckiem! Złożyłam swe rączki i z głębi nabożnego serca dziecięcego modliłam się: „Miłe Dzieciątko Jezu, dzięki Ci, że nie ominęłoś mnie rozdawając podarunki. Wiem teraz Jezusinku, że o mnie nie zapomniałeś, ja też nigdy o Tobie nie zapomnę.“ Proszę pani, nie zapomniałam też nigdy o Nim Przy kupnie łatek i resztek, lub gdy sobie uproszę jakie gaN ganki, wtedy zawsze pomyślę o.tern, że to lub owo dziecko, które obdaruję lalką, też tyle odczuje radości, jak ja wówczas i też Panu Bogu podziękuje temi samemi słowami!“

„Dobrze już, dobrze“, odrzekła pani Tańska, „ale . . t«

Jakoś więcej nie odpowiedziała, tylko podała ręk, Barbarze' i wyszła.

--- Staruszka pozostała w domu i długo, długo roz.

myślała o dawnych czasach. Radość znów wstąpiła do serca 1 coraz szybciej pracowała, tak, że niejedna śliczna laleczka wyszła z pod jej rąk, i w wieczór wigilijny rozradowała niejedne dziecko!

A Barbara w Wigilją samą co zrobił? Wysiedziany fotel przysunęła blisko pieca i otwartemi oczami śniła o swej mło.

dości i wsłuchiwała się wesołem sercem w dawne dzieje.

Cichutko spadały na dworze płatki śniegu i coraz bar.

dziej otulały ziemię, z wieży kościelnej dochodził dźwięk dzwo- nów. a z kościoła rozlegała sie oieśń: .Wśród nocne! ciszy!“

(6)

■J'v ~ - t :>

; .. i-'- ör:

i-r-v -iTIQ f ,"e': —...

....-... " "" ■ ■ ' t! . • :: .. ■ v . %

V-.-V- 0 y-.-- ; . ... - - ■ ...

6 b (53f*c) «fiMo

^ Lecz cóż to? :— Z nieba, z chmur śnieżnych, zstępuje ritugi 0ęhód> dziwny bardzo, coraz bliżej i bliżej. Na widok jego ßarbara głośno się roześmiała. Wszakże,- to były wszystkie ja]jęj, któremi w minionych latach obdarzyła biedne dzieci. Były ' 0 lalki — niemowlęta, pajace, wieśniaczki i tancerki. Jakie t0 było zabawne! Wszystkie trzymały się za rączki, tańczyły

^ kółko, a do środka wzięły starą Barbarę, podniosły są, za­

niosły wysoko; wysoko, aż pod samą bramę niebieską. Przy piej stało Dzieciątko, które się śmiało i kiwając paluszkiem za­

bolało:

^obiłaś! Nie zapomniałem o tobie, chodź tu i wnijdź do mego przybytku wiecznej radości!!“

. " Tak ślicznie zasnęła na wieki w sąmą Wigilją dobra Bar­

barka, która tyle lalek rozdarowała między ubogie dzieci!

Chodź tu, chodź, moja dobra Barbarko, która tyle lalek

Pierwsza boleść wielka Jadzi.

Złociste słońce świeciło w piękny dzień jesienny do mie-

$7,kania, w którem przy oknie siedziała młoda, blada kobieta, zajęta szyciem. Naprawiała podarte pończoszki dziecięce. U jej

•i‘óg bawiła się mała Jadzia sweini laleczkami, a miała ich kilka.

Nie były one też wszystkie ładne i całe, jednej brakowało rączki, druga wyrwaną miała nóżkę, innej wydłubano oczko; pomimo tvcb braków Jadzia wszystkie swe lalki kochała, a najbardziej tę w poduszce. Nie.krzyczała ona, jak inne maleństwa, tylko cichutko leżała, dlatego tę laleczkę Jadzia też najwięcej przy­

tkała do serca. W tern dziecko spojrzało na swą mateczkę, która właśnie składała ukończoną robotę. Ale cóż to? Matusia tiś jeszcze bladszą była niż zwykle i tak jak.oś smutno spoglą­

da na swą Jadzię. Dziecko spostrzegłszy to, szybko powstało i pobiegło do mateczki, mówiąc z przerażeniem:

„Matusiu, czyś chora?“

„Nie dziecinko, tylko jestem zmęczoną, tak bardzo zmę- ..-"ii

- - - »• - -... •• •- ...

:

(7)

' ' .... - '- ".. . ...

•• -v. • - ---- jjNf "j 4»-at[-7

: V':.'-

f \

cx®S7rs5x*>®x^5xe5Xe!e^.-e()XB 7 g^g.T.eg^gsgagxagsragff»^

„Matusiu, a jak to jest, gdy się jest zmęczonym?“

„Wtedy to, Jadziu, wtedy--- -“ Ostry kaszel przesz!-0' dzii matce w mówieniu — fala krwi polata się z ust — i i dziecko krzyknęły przeraźliwie.. Stara Maryjka, służąca, W.

ra w kuchni była zajęta, przybiegła na ten krzyk, a potem i ciec, który obok miał swą pracownię.

Mateczka szepnęła:

„Taka jestem zmęczona!“,

Włożono ją do łóżka, wkrótce też przybył lekarz do ch°' rej. Lubił on Jadzię, a gdy wychodził od mateczki, dziecko pr#' tuliło się do niego wystraszone i zasmucone i zapytało:

„Czy mateczka bardzo jest zmęczoną?“'

i „Tak, dziecinko, trzeba być bardzo posłuszną, aby wyzdrowiała matusia.“

Powinna być grzeczną, zatem nie wolno też płakać, serduszko puka, jak gdyby pęknąć.miało. A dlaczego tak puka' Bo matusia taka była zmęczona.

Noc nadeszła. Maryjka zapłakana wieczorny posiłek &

wała Jadzi i położyła ją do snu. Zazwyczaj opowiadała PrZ- tern bajeczki, tego wieczora jednakże nic nie mówiła i taka bó(

spokojna. Nawet" paciorek swój Jadzia sama odmówić musiały a w końcu tylko" Maryjka kazała jej odmówić modlitewk<?

zdrowie dla matusi ...

„Prawda, Maryjka, to na to, aby już nie była tak zmęcz0, ną i więcej razy krew się nie pokazywała z ust?“

„Tak, dziecino!“

Potem główkę Jadzia ukryła w poduszkę i Maryjka ^ gasiła światło. Ciemno było w pokoju, ale Jadzia usnąć 11 mogła, jeszcze czekała na ojca, aby ją pocałował na dobrany Dlaczego dziś nie przychodził? Mateczka była bardzo zm?c' ną, tak doktór jej powiedział i grzeczna powinna być, aby 111 tusia wyzdrowiała. Dziecko cichutko leżało w łóżeczku. -

Nagle dziwny lęk ogarnął małą. Wyszła z łóżeczka , szybko gołemi nóżkami pobiegła pod drzwi chorej matecz Nasłuchiwała chwilkę, a gdy prócz lekkiego kaszlu matec- _ cicho tam było, Jadzia nie mogła odejść, lecz głóśnym płacz*- wybuchnąwszy, otworzyła drzwi i pobiegła do łóżka chór.

Matusia pogłaskała główkę płaczącej dzieciny, przytuliła M ‘ siebie i pocałowała w czółko.

„Czy jeszcze jesteś zmęczoną?“ zapytała mateczkę- .

(8)

®5ł:®6xassssxs6xa(5xasxB6xa 8 sxssxsexaGxssTraGxsGxssxe Ta pogłaskała malutką córeczkę i szepnęła cichutko:

, „Dobra noc, Jadziu! Jutro już nie będę zmęczoną!“ Po-

^ jeszcze krzyżyk zrobiła na czole, ustach i piersiach Jadzi,

^órą ojczulek zaniósł do łóżeczka, gdzie Jadzia wkrótce na a°brze zasnęła.

„Czy jeszcze jesteś zmęczoną“, zapytało się dziecko.

Ale matusia nie odpowiadała.

„Kto przyniósł te kwiaty?“ zapytała, a znowu nie było Odpowiedzi. Zimno przeszło po ciele małej. Czy i matusia tak

^arzła? Jadzia uchwyciła złożone ręce matki. Takie były z,rt1ne! — W tej chwili wszedł ojciec.

„Jadziu!“ zawołał. *

„Ojczusiu, czy matusia jeszcze jest zmęczona?“

„Nie, teraz już nie!“

i maleńka klasnęła w rączki i* radośnie zawołała:

„Już nie jest zmęczoną, jak to dobrze!“

, . Po kilku godzinach ubrano małą w czarną sukienkę i pan d°któr wziął ją na kolana. Prosiła ona go, aby obudził jej ma-

;eczkę, gdyż już tak długo spała. Gdy nagle czterech czarno 11 branych mężczyzn weszło i wynieśli mateczkę z domu: Na ten w’dok Jadzia zaczęła okropnie krzyczeć:

_ „Nie bierzcie mi mojej matusi! Śpi tylko, bo taka była Uczoną!“

Na co kapłan przystąpił do Jadzi, otarł jej łezki i pocie- Xal słowami:

. „Matusia twoja już nie jest zmęczona, bo ją Bozia zabrał 0 licznego nieba!“

Jest anioł, co, gdy spocznę, mnie Cudnemi snami pieści,

A jeśli we śnie bólem drgnęc Budzi mnie ze snu boleści!

A wraz ze snem ten Anioł Stróż Ach znika już, ach już,

Zęstawia tylko łzy.

O matko, o matko, to ty, Coś tak wcześnie zmarła mi!

Od pierwszych dni życia uczyłam się od ciebie Modlić się zawsze do Boga na niebie.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Załącznik nr 2 – schemat dla nauczyciela – Czym bracia Lwie Serce zasłużyli sobie na miano człowieka. walczą o

Nikt nie może dwom panom służyć, gdyż albo jednego nienawidzić będzie, a drugiego miłować, albo jednego trzymać się będzie, a drugim pogardzi. Nie możecie Bogu służyć

Dotyczy ona bowiem tego, jak na Kaszubach obchodzi się lany poniedziałek czyli Śmigus- Dyngus oraz Święta Bożego

Siekamy drobno natkę pietruszki i przekładamy do głębokiej miski, do której dodajemy jajka i wodę, całość miksujemy blenderem, a następnie dodajemy mąkę i dokładnie

W odświętnie ubranej sali zebrali się uczniowie klas 0-III z wychowawcami oraz rodzice naszych pierwszoklasistów.. Zofię Zenke najmłodszych kolegów powitali,

Konsekwencje upadków postrzegane poprzez pryzmat (i) wyłącznie symptomów: złama- nia bioder, bliższego końca kości udowej oraz inne złamania i urazy; (ii) symptomów i interakcji

Do ogólnopolskiej inicjatywy „Niepodległa do Hymnu!”, w którą włączyła się Gmina Czyżew, dołączyły przedszkolaki ze Szkoły Podstawowej w Rosochatem Kościelnem

Nadchodzą Święta Bożego Narodzenia , które kojarzą nam się z tradycyjnymi obchodami, poczytajcie i