• Nie Znaleziono Wyników

"Kazimierz Brodziński", Alina Witkowska, Warszawa 1968, Państwowy Instytut Wydawniczy, «Ludzie Żywi», 14, ss. 362, 2 nlb. + 16 wklejek ilustr. + errata na wklejce; "Antoni Malczewski", Maria Dernałowicz, indeks zestawił Lech Sokół, Warszawa 1967, Państwow

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share ""Kazimierz Brodziński", Alina Witkowska, Warszawa 1968, Państwowy Instytut Wydawniczy, «Ludzie Żywi», 14, ss. 362, 2 nlb. + 16 wklejek ilustr. + errata na wklejce; "Antoni Malczewski", Maria Dernałowicz, indeks zestawił Lech Sokół, Warszawa 1967, Państwow"

Copied!
10
0
0

Pełen tekst

(1)

Rościsław Skręt

"Kazimierz Brodziński", Alina

Witkowska, Warszawa 1968,

Państwowy Instytut Wydawniczy,

«Ludzie Żywi», 14, ss. 362, 2 nlb. + 16

wklejek ilustr. + errata na wklejce;

"Antoni Malczewski", Maria

Dernałowicz... : [recenzja]

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce

literatury polskiej 60/4, 326-334

(2)

w ojow i nauki, a nie stanow ić tylko form alne „odfajkow anie” tem atów . N ie zam ie­ rzałam natom iast deprecjonować pracy autorki bibliografii „Pam iętnika W arszaw­ skiego”, na pew no niem ałej, szkoda tylko, że nie w pełni efektyw n ej.

Elżbieta Aleksan drow ska

A l i n a W i t k o w s k a , KAZIMIERZ BRODZIŃSKI. (Warszawa 1968). P ań­ stw ow y Instytut W ydawniczy, ss. 362, 2nlb. + 16 w klejek ilustr. + errata na wklejce. „Ludzie Ż yw i” 14.

M a r i a D e r n a ł o w i c z , ANTONI MALCZEWSKI. (Warszawa 1967). Pań­ stw ow y Instytut W ydawniczy, ss. 226, 2 nlb. +

8

w klejek ilustr. (Indeks zestawił L e c h S o k ó ł ) . „Ludzie Ż yw i” 13.

M a r i a n S t ę p i e ń , NARCYZA ŻMICHOWSKA. (Warszawa 1968). Państw ow y Instytut W ydawniczy, ss. 520 + 16 w klejek ilustr. (Redagowała i indeks zestawiła H a l i n a S o ł d a c z u k ) . „Ludzie Ż yw i” 16.

Zapoczątkowana przed niew ielu laty (1961) przez Państw ow y Instytut W ydaw ­ niczy seria „Ludzie Ż yw i” okazała się przedsięw zięciem nader udanym, i to pod w ielom a względam i. Szybko bowiem osiągnęła swój zasadniczy cel zdobywając popularność u czytelników , a świadczą o tym rychłe w znow ienia kilku jej tomów. Dokonała ponadto czegoś więcej: otóż w stosunkowo krótkim czasie uległa zasad­ niczej przem ianie, gdyż niektóre jej pozycje w sposób oczyw isty przekroczyły gra­ nice w ym ogów staw ianych pracom popularnonaukowym i nie rezygnując z przy- stępności stały się pierwszym i naukowym i biografiam i czołow ych pisarzy polskich (np. Sienkiew icza, Orzeszkowej, K onopnickiej). K ontynuują tę tendencję także trzy niżej om ówione książki.

W iększość czytelników i kolekcjonerów tej serii przyjęła zapew ne z dużym zdziw ieniem , czy może nawet rozczarowaniem, wybór bohatera w książce Aliny W itkow skiej. W ydaje się, że w świadom ości przeciętnego polskiego inteligenta (a zapew ne i w ielu polonistów) jest to pisarz typowo szkolny, a w ięc raczej m artw y i nieciekaw y, zwłaszcza że już za życia przytłoczony przez w ybitnie u ta­ lentow anych następców na literackiej scenie. Gdy zaś lektura jego w ierszy jest raczej w ynikiem obowiązku niż spodziewanej przyjemności, to cóż dopiero m ówić 0 zainteresow aniu dla życia poety! Zresztą jeden z najlepszych i najbardziej dziś czytelnych utw orów Brodzińskiego, autobiograficzne W spom nienia m o je j młodości, jest niełatw o dostępny w przedwojennym (1928) wydaniu.

Z tego w szystkiego zdawała sobie spraw ę autorka, gdy w yjaśniając w po- słow iu m otyw y wyboru tego w łaśnie bohatera użyła słów „prowokacja” i „zdrowa przekora” (s. 341). Jej książka jest kolejnym etapem sw ojego rodzaju odkrywania Brodzińskiego: przed trzema laty (1966) ogłosiła ona w „Bibliotece N arodow ej” w ybór pism autora O klasyczności i romantyczności poprzedzony obszernym m o­ nograficznym w stępem , będącym próbą nowej interpretacji spuścizny poety 1 krytyka.

Aby ukazać Brodzińskiego „żywym ”, trzeba było przełam ać silną barierę tradycyjnej opinii o pisarzu, opinii nieciekaw ej i mogącej oddziałać na czytelnika odstraszająco. W takiej sytuacji uciekać się zw yk ło do podstaw owej pomocy, którą stanow i korespondencja oraz inne m ateriały autobiograficzne. W przypadku Bro­ dzińskiego ta pomoc została znacznie ograniczona: jego listy dochowały się w ilości

(3)

n iew ielkiej, a w zm iankow ane w yżej Wspomnienia m o je j młodości pisane b yły u schyłku życia i w yraźnie a św iadom ie stylizowane.

Ten niedostatek bezpośrednich św iadectw o życiu poety m usiała autorka zastępow ać hipotezam i i przypuszczeniam i, łącząc w nich ostrożność z intuicją i p om ysłow ością oraz im ponującą erudycją. W ielokrotnie posługiw ała się pam iętni­ karskim i relacjam i ludzi w spółczesnych Brodzińskiem u, aby poprzez analogię do­ trzeć do jego prawdopodobnych przeżyć czy postaw. Jak się zdaje, szczególnie dawał się jej w e znaki brak dokum entów, które by pozw oliły ukazać Brodzińskiego w życiu codziennym , do tego bowiem przykładała — jak najsłuszniej — duże znaczenie, podając np. jego w arszaw skie adresy (s. 114, 116), w ysokość honorariów (s. 159) czy uposażenia (s. 199), a naw et w ygląd togi profesorskiej (s. 201).

Nie dało się jednakże uzyskać w iększej ilości tych powszednich, a w pracach tego typu niezw yk le cennych drobiazgów. Toteż autorka starała się uplastycznić sw ego bohatera poprzez przedstaw ienie go na bardzo szeroko nakreślonym tle epoki. Dotyczy to zw łaszcza okresu 1815— 1830. W itkowską zafascynow ał ten — jak pisze — „jeden z najciekaw szych epizodów historii” (s.

100

), polityczne i um ysłow e dzieje K rólestw a K ongresowego, a przede w szystkim ówczesna Warszawa. Cały — bynajm niej nie najkrótszy — rozdział książki (pt. „Com me un bijou”) to obraz rozwoju stolicy „państwa doskonałego” i jej nastrojów politycznych, obraz nakreś­ lony żyw o i su gestyw nie w oparciu o źródła, z niebanalnie przedstaw ionym i sylw etk am i w ładców: Aleksandra, M ikołaja i Konstantego.

Inny znów rozdział (W republice uczonych) zawarł charakterystykę i ocenę działalności T ow arzystw a Przyjaciół Nauk; dostojność tej instytucji nie pow strzy­ m ała autorki od przytoczenia celnych i zabawnych anegdot. W arszawa pojawia się raz po raz także w licznych a obszernych dygresjach, opisuje np. W itkowska w ygląd teatru w arszaw skiego (s. 159—161), rozwodzi się o „W iejskiej K aw ie” (s. 256—258) i Czerniakowie (s. 258—259). Pozostając z należnym uznaniem dla tych interesujących i na podstaw ie rzetelnych studiów budowanych obrazów epoki, m ożna by jednakże żyw ić pew ne w ątpliw ości, czy nie zostały one nazbyt usam odzielnione, a przez to — czy nie przysłoniły sam ego bohatera książki. Do roku 1815 skupia on na sobie całe zainteresow anie autorki, później zaczyna je dzielić z epoką.

Biografia poety to przede w szystkim dzieje rozwoju jego psychiki i um ysło- w ości, badaczka świadomie i jak najsłuszniej stara się ukazać głów nie „procesy zachodzące w św iadom ości Brodzińskiego” (s. 81). W spólnego znam ienia dla po­ szczególnych okresów życia autora O klasyczności i romantyczn ości upatruje W it­ kowska w stałej obecności p ierw iastków sentym entalnych i idyllicznych, charakte­ rystycznych zarazem dla poetyckich jak i teoretycznoliterackich pom ysłów pisarza. Stwierdza, że idyllizm był dlań zarazem filozofią życia, „mądrą zgodą na życie” (s. 222). Idyllizm ten ulega zresztą pesym istycznym m odyfikacjom po r. 1831, gdy poeta „Chęć powrotu do naturalnych źródeł bytu człow ieka — na w ieś, na rolę, m otyw uje w sposób historiozoficzny, w ykładając swego rodzaju narodową filozofię przetrw ania” (s. 312), a przy tym widząc i ujem ne strony życia w iejskiego. Co w ięcej, z tym idyllizm em ściśle się wiązało, a nawet zeń w ypływ ało, organiczni- kow skie stanow isko Brodzińskiego, który bliską sercu w ieś „rad by [...] wyposażyć w zdobycze cyw ilizacji, a m ieszkańców w cnoty gospodarskie, w pracowitość, w roztropność nie przyćm ioną przez wódkę i ciem notę” (s. 313). A le — jak trafnie zauw ażyła autorka — Brodziński nie był idyllikiem za każdą cenę: „nigdy nie potrafił się zdobyć na rozumny egoizm idylli. Zabrnąwszy w »strefy u lew y i grzm o­ tu« w ielkiej historii nie um iał się już ocalić w skrom nych ścianach dom owej

(4)

izdebki” (s. 340). I to w łaśnie wtedy, po r. 1831, idyllik stał się postacią tragiczną poniósłszy podwójną klęskę: nie spełniły się bowiem nadzieje, które w iązał z po­ w staniem , a w w yniku przegranej przestało istnieć K rólestw o K ongresow e, którego atmosfery kulturalnej był przecież współtwórcą.

Biografia w ew nętrzna Brodzińskiego znalazła w W itkowskiej subtelną, bystrą i odkrywczą interpretatorkę. Dużo w ysiłku w łożyła badaczka w ukazanie jego indywidualności, w ustalenie cech odrębnych, własnych, niekiedy w paradoksalny sposób sobie przeciwstaw nych (np. „Brodziński jest organicznikiem i m esjanistą w jednej osobie” (s. 321)). W ysiłek ten sow icie się opłacił: w tym na pozór niezbyt ciekawym życiu uwidoczniły się spięcia i konflikty, spod w arstw y legendy w yj­ rzała złożona psychika i autentyczny dramat człow ieka żyw ego. Okazało się, że w iele wydarzeń z życia Brodzińskiego może stanow ić św ietn y tem at do b eletry­ stycznego opracowania, tem at o szerokich perspektywach i m ożliwościach. P ierw ­ szym z brzegu przykładem m óże być chociażby załam anie się ideałów poety po r. 1831 i konieczność przejścia do całkow icie odm iennych w arunków życia i dzia­ łania (s. 318 n.).

„Pragnęłam, aby w tej książce w ystąpił Brodziński — postać historyczna, człowiek, który nie był w yłącznie poetą” (s. 342) — tak sform ułow ała autorka koncepcję biografii. B rodziński-tw órca został w ięc celow o usunięty na plan dalszy, ale jednak jest on żyw o obecny, choć nie w sposób pełny. W yraźnie pobieżnie została potraktowana twórczość prozaiczna pisarza, tak przecież w ielostronna i ob­ fita. A szkoda: szersze uw zględnienie np. pism estetycznych, historycznoliterackich, gram atycznych chyba by się przyczyniło do pogłębienia w yrazistości portretu. Po­ dobnie z w ykładów uniw ersyteckich autora O klasyczności i rom an ty czn ości dałoby się wydobyć niejeden ciekaw y szczegół do charakterystyki nie tylk o profesora, ale i człowieka. Oto kilka przykładów. Brodziński m iał wyraźną słabość do popisywania się pozorną nierzadko erudycją, chętnie przem ilczał swoich informatorów, zwłaszcza tych, z których pożyczki były trudniejsze do w ykrycia, zacierał rozmiary zapoży­ czeń, często natom iast sugerował w iedzę o dziełach, które z całą pewnością znał tylko z drugiej ręki, a nawet — to już w yjątkow o — w ręcz się posuw ał do m isty­ fikacji wobec słuchaczy, m ówiąc, że cytuje Orzechowskiego ze starych, rzadkich w ydań, podczas gdy korzystał z przytoczeń pom ieszczonych w świeżo (1822) w y ­ danym dziele Józefa M aksymiliana Ossolińskiego o autorze Quincunxa. Z w ykładów da się odczytać, że nie był — bo zresztą i być nie m ógł przy ogrom ie pracy — pedantem , że w iele utw orów z literatury staropolskiej znał pobieżnie, nawet bardzo pobieżnie, na co wskazują charakterystyczne pomyłki.

Innego podobnie ciekawego m ateriału mógł dostarczyć stosunek Brodzińskiego do tekstów poetów staropolskich. Otóż tak w w ykładach jak w pism ach krytycz­ nych starał się je spopularyzować poprzez cytaty równie obszerne jak... nieauten­ tyczne, m ilczkiem , a nierzadko w cale gruntownie przerabiane, naginane do norm estetycznych profesora, a ponadto konsekw entnie „uobyczajniane” ad usum m ło­ dych słuchaczy (usuwał np. nie tylko zgoła zresztą niew inne „drażliwości” doty­ czące życia erotycznego, ale także szczegóły m ówiące o — pijaństw ie). Niektóre zm iany były dowodem dużej ostrożności politycznej Brodzińskiego, posuwał się on nawet do tego, że słow a Sam uela Twardowskiego: Moskwa, m oskiew ski, M oskwi- cin, zastępował przez ogólne: Północ, północny, Północnik, jakby obawiając się niepożądanego odzewu u słuchaczy. Z pism prozaicznych w reszcie dałoby się w y ­ dobyć pewną ilość dygresyjnie wyrażonych poglądów Brodzińskiego dotyczących ówczesnych obyczajów, np. zaskakująco na swój czas śm iałe potępienie pojedynków. W ydaje się, że są to szczegóły dla wizerunku żyw ego człow ieka nieobojętne.

(5)

Portret Brodzińskiego-profesora zyskałby też chyba, gdyby autorka wspom niała 0 jego am bicjach odkrywcy zapom nianych pisarzy staropolskich, docierającego do unikatów , rękopisów.

Zbyt m ało powiedziano o intelektualnym rozwoju Brodzińskiego po r. 1815, a był to przecież także okres w ytężonej lektury i ciągłego dokształcania się, lektury nie tylko pani de Staël czy Villem aina, ale również obu Schleglów , Sismondiego, Hugo

1

i całego szeregu ówczesnych estetyków .

I m oże szersze uw zględnienie tych spraw powstrzym ałoby W itkowską od zam knięcia książki niezbyt trafnym i jednostronnym zestawieniem autora O kla-

syczności i romantyczności z „Chrystusikiem boleściw ym z w ioskowej kapliczki

pochylonym pod niew ym iernym cierpieniem swojego narodu” (s. 340).

W ydaje się również, iż schyłek życia Brodzińskiego zyskałby na dram atycz- ności, gdyby W itkowska posłużyła się także — oprócz wspom nień Odyńca — opartą na m ateriałach z w arszaw skiego archiwum policyjnego rozprawką Aleksandra Kraushara pt. Z prze d - i pozgonnych chwil K azim ie rza B ro d ziń s k ieg o 2. Jest to relacja o kontroli policji rosyjskiej roztaczanej nad Brodzińskim w czasie jego pobytu w Dreźnie, autor przytacza denuncjację agentów oraz protokół rew izji przeprowadzonej w tydżień po śm ierci pisarza, zaw ierający m. in. w ykaz książek pozostałych po zm arłym (były one prawdopodobnie ostatnią lekturą poety). Jest to w ięc pierwszorzędny m ateriał do odtworzenia atm osfery czasu, a nieobojętny 1 dla losów twórczości Brodzińskiego, gdy się pam ięta, że np. przygotowany do druku rękopis kursu historii literatury polskiej, jednej z najw ybitniejszych prac w arszaw skiego profesora, przepadł w łaśnie w w yniku policyjnej rewizji.

Szkoda również, że autorka pom inęła m ilczeniem starania Brodzińskiego o uzyskanie doktoratu na U niw ersytecie Jagiellońskim . Sprawa ta, w ydobyta z m ateriałów archiwalnych przez Adama B a r a 3, m ogłaby stanow ić ciekawy przy­ czynek do poznania stosunków panujących w ówczesnym polskim św iecie na­ ukow ym 4.

Wyżej w ym ienione zastrzeżenia i postulaty nie mogą jednak przesłonić zna­ czenia, jakie posiada książka A liny W itkowskiej. Stanowi ona dużej miary osiągnięcie, i to w podwójnym sensie. Ta ambitna również od strony pisarskiej biografia jest bow iem cennym i trw ałym w kładem do naukowej literatury o Bro-. dzińskim, a równocześnie dowiedzeniem dzisiejszem u czytelnikowi, że autor W ie ­

sław a był postacią interesującą i pod niejednym w zględem mu bliską.

W p rzeciw ieństw ie do W itkowskiej, która zajęła się osobistością uznawaną zgodnie za bardzo zasłużoną i czcigodną, ale zarazem mało ciekawą i bezbarwną,

1

Nie w iem , czy autorka postąpiła słusznie pom ijając bardzo ciekawą, choć w chronologii bałam utną relację L. W a s i u t y ń s k i e g o o spotkaniu Brodziń­ skiego z V. Hugo (Spotkanie. „Pielgrzym ” 1842, t. 2). Osoba autora tej relacji — w ielbiciela i ucznia w arszaw skiego profesora, planującego nadto sporządzenie poprawnego w ydania dzieł sw ego m istrza — w yklucza m ożliwość m istyfikacji i każe w ierzyć jego zapewnieniu, że sw oje opowiadanie napisał w oparciu o w łasne w spom nienie Brodzińskiego.

2

W: Echa przeszłości. Warszawa 1917.

3

A. B a r , Starania Brodzińskiego o dokto rat filozofii. „Tydzień K ulturalny”,

dod. do „Głosu Narodu”, 1937, nr 52.

4

I wreszcie drobiazg: nie wiadomo dlaczego austriacki poeta Heinrich Joseph von Collin (1771—1811) otrzymał w indeksie imiona w brzmieniu francuskim.

(6)

bohater książki Marii Dernałow icz zawsze uchodził za postać intrygującą i ta ­ jemniczą. Otaczała go atmosfera podwójnej niezw ykłości: rom antyczne i sensacyjne b yły koleje jego życia, a nadto sensacji — i to jednej z najgłośniejszych w X V III- wiecznej Polsce — zawdzięczało powstanie jego arcydzieło. W ykorzystując te oba względy, autorka postąpiła bardzo szczęśliw ie i pom ysłowo, m ianow icie książkę sw oją zaczęła relacją o historycznej postaci Gertrudy K om orow skiej, do losów bowiem nieszczęśliw ej żony Szczęsnego Potockiego trzeba było nieraz jeszcze p o­ wracać w opow ieści o życiu poety.

Celowo użyto tutaj określenia opowieść, ponieważ D ernałow icz nawiązała do najlepszych tradycji naszego historycznego gaw ędziarstw a i napisała sw ą książkę językiem potocznym, żywym , barwnym, nie stroniąc od dosadnych, czasem wręcz bezcerem onialnych, ale przy tym trafnych określeń i sądów.

Napisanie biografii M alczew skiego było zadaniem w yjątkow o trudnym. Listów poety zachowało się zaledw ie kilka, on zaś sam był postacią za m ało w ybitną i w pływ ow ą, aby w iadom ości o nim przechowała w znaczniejszym stopniu kores­ pondencja jego współczesnych czy dokumenty urzędowe. Jako twórca począł być znany i ceniony dopiero po śmierci. P isane w ów czas w spom nienia o nim, także zresztą nieliczne, mają wartość dość względną, ponieważ pow staw ały często w opar­ ciu o relacje z drugiej ręki lub b yły uzupełniane wyobraźnią autorów. Tę w ięc lekko i potoczyście napisaną książkę poprzedziła żm udna i drobiazgowa praca badaczki, która raz po raz m usiała sprawdzać wiarygodność źródeł, szukać prawdy wśród sprzecznych wiadom ości. Siady tych w ysiłk ów nader rzadko, jedynie w w y ­ padkach absolutnie koniecznych, przedostaw ały się na karty biografii, pod tym w zględem autorka bardzo dbała o czytelność sw ojego dzieła. Szczególną jej zasługą jest (dokonane już w Posłowiu) uzasadnienie wiarygodności Zdarzenia praw dziw e go, zbeletryzowanego utworu o M alczewskim pióra Michała M odzelewskiego 5.

W stosunku do dotychczasowych biografów poety zachow uje autorka dużą niezależność i krytycyzm . Na w iele w ydarzeń z życia twórcy Marii m a w łasne, odmienne poglądy i uzasadnia je w sposób przekonyw ający w oparciu o dosko­ nałą w iedzę o epoce połączoną z trzeźwym , rozsądnym spojrzeniem na ludzkie sprawy. Życiorys poety poprzedziła ponadto obszerną gawędą o n iezw ykłych losach jego „nieudanej rodziny”, gawęda ta stanow i niejako pendant do rów nie burzliw ych k olei życia M alczewskiego, a poza tym jest dobrą ilustracją do dziejów obyczaju w X V III-w iecznej Polsce.

W bardzo licznych wypadkach D ernałowicz była zmuszona w ypełniać luki lub nadmierną lakoniczność źródeł w łasnym i dom ysłam i i przypuszczeniam i. S ta ­ rała się w ów czas zachować daleko posunięte ostrożność i umiar. N ierzadko do­ chodziło do aktów kapitulacji wobec białych plam na m apie życia poety, aktów dowodzących przecież czytelnikow i rzetelności biografa. Cały np. okres w łoskich podróży M alczew skiego m usiała skw itow ać — bardzo zresztą pom ysłow o — serią m igaw ek, których podstawą b yły potwierdzone przez źródła wydarzenia.

Również dzieciństw o i wczesną m łodość poety m ogła autorka przedstaw ić tylko pośrednio, opisując środowiska, w których się obracał i które go przypusz­ czalnie ukształtow ały, oraz szkicując w izerunki bliskich mu osób. To szeroko zakreślone tło jest szczególnie w yraziste i barw ne dzięki obszernemu i trafnem u wykorzystaniu dużej ilości pam iętników i dokumentów.

Takie postępow anie nie dawało jednakże autorce pełnej satysfakcji. W całej książce w yczuw a się pragnienie w yjścia poza dom ysły, oparcia się na autentycznych

(7)

św iadectw ach. Z jaką ulgą w ita D ernalowicz każde niepodejrzane źródło, które pozw ala stanąć na pew nym gruncie faktów! Najchętniej ustępuje wówczas w cień, posługując się w ym ow ą dokumentów, zwłaszcza gdy są to przejm ujące w swojej rzeczow ości urzędowa relacja o zgonie i spis pozostałego po poecie dobytku.

Bardziej szczegółow e przedstaw ienie rozwoju osobowości M alczewskiego jest wobec ubóstwa źródeł zadaniem niew ykonalnym . Autorka starała się natomiast nakreślić w głów nych przynajm niej zarysach proces kształtowania się poety i zro­ biła to z dużą intuicją i subtelnością. Do jej w yw odów m ożna by jeszcze dorzucić jeden, ale dość istotny, szczegół. M ianowicie tak widoczne w Marii poddanie się M alczew skiego urokowi pisarzy staropolskich dałoby się chyba w yw ieść z okresu jego* nauki w Liceum Krzem ienieckim , a ściślej — z oddziaływania Euzebiusza Słow ackiego i A lojzego Osińskiego, których nazw iska autorka tylk o wspom niała (s. 46). W ydaje się, że byłoby rzeczą pożyteczną w yjść poza tę lakoniczność i sze­ rzej powiadom ić czytelnika o przedm iocie ich w ykładów i zajęć, o ich poglądach estetycznych itd. I m oże warto było podobnie postąpić z pozostałym i w ybitn iej­ szym i nauczycielam i tej szkoły?

Inne drobne pretensje: pam ięć zaw iodła badaczkę przy informacji, że Kazimierz Brodziński był „towarzyszem broni” M alczewskiego „w oblężonym M odlinie” (s. 176), w rzeczyw istości przyszły autor W iesława dzielił w ówczas losy armii księcia Józefa P oniatow skiego. W brew stw ierdzeniu wyrażonem u na tejże stronicy Brodziński h ył w W arszawie już od początku stycznia 1825, tak że M alczewski zdążyłby jeszcze dać mu do przeczytania rękopis Marii (wyszła w lecie 1825). W reszcie głosy w spółczesnych pisarzy o Marii i jej autorze można by uzupełnić wierszem Dominika M agnuszewskiego Mis trz (tu m. in. w spom nienie pogrzebu Malczewskiego).

Biograf N arcyzy Żm ichowskiej, Marian Stępień, dysponował nieczęsto spoty­ kanym m ateriałem źródłowym: zarówno pod w zględem rozm iarów jak i ciężaru gatunkowego. M owa tu przede w szystkim o korespondencji pisarki. Dochowała się olbrzymia ilość listów autorki Białej róży, i to kierowanych do w ielu adresatów. Listy te zaczęto ogłaszać drukiem rychło po śm ierci Żm ichowskiej, ostatnio udo­ stępnia je M ieczysław a Romankówna w pełnej, wzorowej edycji, opatrzonej ob­ szernym kom entarzem , słow nikiem biograficznym itp

. 6

Mają one wprost w yjątkową w artość dla poznania rozwoju osobowości autorki Poganki, n iew iele jest wśród nich zdaw kow o-obojętnych pism, są to przede w szystkim nie krępowane żadnymi w zględam i cenzuralnym i, a w ięc swobodne i szczere, a przy tym obszerne wyznania, o bardzo rozległej problem atyce. To w szystko sprawia, że nie dotyczą one w yłącz­ nie osobistych doznań i przem yśleń Żm ichowskiej, ale stanow ią równocześnie w iarygodny i przez w ybitną um ysłowość przedstawiony obraz epoki.

Jednakże ten ogrom i w aga źródeł m ogły nastręczać sporo kłopotów, dotyczą­ cych głów nie doboru m ateriału i układu książki. Stępień chciał przekazać czytelni­ kow i jak najw ięcej w iadom ości o Żm ichowskiej, zapewne dlatego odszedł od zasad przestrzeganych na ogół w serii „Ludzie Ż yw i” i w ybrał dla swojej pracy kształt bardziej pojem ny, zbliżony do tradycyjnej m onografii historycznoliterackiej przez połączenie relacji biograficznej z przeglądem twórczości pisarza.

Życie autorki Książki p am iątek ujął Stępień przede w szystkim od strony roz­ woju intelektualnego i ideowego, wyczerpująco om ówił jej poglądy w kwestiach

6

N. Ż m i c h o w s ka, Listy. Pod redakcją S. P i g o n i a . Do druku przy­ gotowała i kom entarzem opatrzyła M. R o m a n k ó w n a . W yszły dotąd: t. 1 (Wrocław 1957), 2 (1960), 3 (1967).

(8)

politycznych, społecznych i literackich. Dużo m iejsca p ośw ięcił na scharakteryzo­ w anie jej w ybitniejszych utworów, interesując się głów nie ich problem atyką i ideo­ logią, ale także genezą i recepcją, natom iast znacznie m niej — w artością arty­ styczną.

W cale już bogatą w iedzę o p isarstw ie-Ż m ichow skiej (zajmowano się nią żywo i w latach ostatnich) książka Stępnia poszerza i pogłębia w stopniu bardzo po­ ważnym . Pom ieścił tutaj autor w yniki sw oich dawniejszych b a d a ń

7

i dodał w iele nowych, często pierwszorzędnej wagi spostrzeżeń i stwierdzeń. D otyczy to zwłaszcza poglądów estetycznych Żm ichowskiej po r. 1863 i jej ostatnich utw orów z repre­ zentacyjnym Czy to powieść? na czele. Cały rozdział pośw ięcony tem uż utw orowi przynosi szczególnie dużo nowego, stw ierdza w ięc np. zależności p ow ieści od Dar­ wina, Taine’a i Buckle’a i ustala jej pozycję w ówczesnej literaturze polskiej, a nawet europejskiej.

Stępień zajął się również bardzo ciekaw ym zagadnieniem , a m ianow icie sto­ sunkiem Żm ichowskiej do literatury angielskiej i am erykańskiej, szkoda tylko, iż m im o że zdawał sobie dobrze sprawę z w agi tego problemu, przedstaw ił go dosyć pobieżnie, ograniczając się do kilku najw ybitniejszych nazwisk. (Nb. przytoczony obok Dickensa i Thackeraya na s. 454 John H alifax jest tytułem głośnej wówczas p ow ieści pióra zupełnie skądinąd m iernej pisarki Dinah Craik, znanej polskiem u czytelnikow i drugiej połow y w. X IX z kilku tłum aczeń w ydaw anych w łaśn ie pod pseudonim em „autorki Johna Halifax” 8.) W ydaje się, że nie zapuszczając się nawet w badania porównaw cze warto było np. podkreślić stosunek Żm ichowskiej do tak klasycznej pozycji jak Chata umja Tom a czy niezm iernie w owym czasie popu­ larnej Mary Elisabeth Braddon. Warto zaś było chociażby dlatego, że lata po r. 1863 stanow iły — jak wiadomo — okres intensyw nego zainteresow ania w Polsce pow ieścią anglosaską, m im o że nie zawsze jej szczytow ym i osiągnięciam i. Już przy kartkowaniu korespondencji Żm ichowskiej nasuwa się podejrzenie, że pisarka m iała sw oją, w cale chyba niepoślednią rolę w rozbudzaniu tego zainteresow ania, przy­ najm niej jako inspiratorka przekładów.

Natom iast nazbyt szeroko — zdaniem recenzenta — potraktow ał Stępień bardzo skądinąd ciekawą sprawę w ydania dzieł H offm anowej, za dużo tu m ateriału egzem - plifikacyjnego, w ystarczyłyby ostateczne w nioski bez analitycznej dokumentacji, którą autor już zresztą przeprowadził w e wspom nianej wyżej rozprawie.

Jak w yglądała jednakże Żm ichowska „na co dzień”, w łaśn ie jako żywa? Na to pytanie książka S tępnia nie daje wystarczającej odpowiedzi. Pow odem tego jest — jak się zdaje — przyjęta przezeń koncepcja pracy. A le nie tylko: zarzucając Boyow i, że „poszukując m ałości, niekiedy tryw ialności w sw oich rew izjonistycznych szkicach, łudził się, że na tej drodze ukaże »ludzi żyw ych«” (s. 14), sam wpadł w drugą ostateczność, m odelując postać pisarki nazbyt posągowo i w yraźnie nie doceniając szczegółów obyczajowych i anegdoty. (Czyż nie w arta była przyto­ czenia np. równie niedorzeczna jak charakterystyczna plotka o romansie Ż m ichow ­ skiej z... Balzakiem , rozpowszechniana w środowisku arystokratycznym ?9)

Idzie tu zresztą o sprawy poważniejsze. Oto parę przykładów: za pobytu 7 M. S t ę p i e ń , Ze stu diów nad Narcyzą Zmichowską. (I. M ię dzy „P ie lg r z y ­

m e m ” a „Przeglądem N a u k o w y m ”; II. Narcyza Ż m ichow ska jako e d y torka „Dziel” K l e m e n t y n y z Tańskich Hoffmanowej). „Zeszyty N aukow e U J” t. 59. „Prace H isto­

rycznoliterackie” z. 5 (1963).

8

Zob. K. E s t r e i c h e r , Bibliografia polska. Wyd. 2. T. 3. K raków 1962, s. 287—288.

(9)

w M ężeninie nurtowała przyszłą pisarkę, a w ówczas kilkunastoletnią dziewczynę, m yśl o sam obójstw ie, bliska nawet urzeczyw istnienia. W iemy o tym z jej pam ięt­ nika, w którym utrw aliła w strząsające w sw ej szczerości i braku patosu rozw a­ żania 10. W ydaje się, że szczegół ten powinien się znaleźć w życiorysie autorki

Poganki, i to w szerszym ośw ietleniu.

Jeszcze w yraźniej widać uproszczenie w relacji Stępnia o pobycie Żm ichowskiej w w ięzieniu (1849—1852). Zachow ały się dwa obszerne pisem ne zeznania oskarżonej sporządzone na żądanie kom isji śledczej w latach 1849 i 1851. Oba stanow ią n ie­ zm iernie cenny m ateriał do poznania charakteru pisarki, ale szczególnej wartości nabierają zw łaszcza w zestaw ieniu ze sobą. Pierw sze bowiem było jeszcze w yrazem określonej taktyki wobec komisji, drugie, złożone wówczas, gdy Żmichowska uznała, że nie ma już nic do stracenia, stanow iło niebyw ale ostre i zupełnie otwarte oskar­ żenie stosunków panujących w K rólestw ie Polskim za rządów Paskiew icza. Otóż w ydaje mi się, że nie tylko to drugie warte było w yczerpującego om ówienia, jakie otrzym ało w książce Stępnia. Pierw sze ma bardziej jeszcze dramatyczną w ym ow ę w łaśnie w sw oich akcentach pozornej lojalności, do których zmuszał nie oportu­ nizm, ale twarda konspiracyjna konieczność. A tak chyba przecież w yglądała ówczesna codzienność.

Poza tym przydałoby się w ięcej realiów życia w ięziennego, których mogła dostarczyć w sporej ilości rozprawa historyczki Organizacji sp iskow ej 1848 roku

w K r ó lestw ie Polskim , A. M inkowskiej (podaje ona np. drobny, ale bardzo p la­

styczny szczegół: Żm ichowska porozum iew ała się w w ięzieniu ze Zbyszewską „za pomocą głośnych śpiew ów po francusku” n ). Dość niejasno i mało prawdopodobnie przedstaw ił Stępień powody uw olnienia pisarki, wspom niana wyżej historyczka szukała ich bardziej przekonyw ająco w specyficznych m otyw ach i m etodzie po­ stępowania Paskiew icza w obec społeczeństw a polskiego. N ieuw zględnienie tych m om entów powoduje zdziwienie czytelnika, że autorka niezw ykle ostrych oskarżeń w obec rządu zdołała się tak gładko — jak na ow e czasy — w ydostać na wolność.

Na m arginesie tej sprawy należałoby może dodać do tego, co powiedziano na s. 242 o niegodnym zachowaniu się uwięzionej Zbyszewskiej, że m im o w szystko nie zdradziła ona sw ego udziału w spisku ani też nikogo nie w y d a ła 12.

W reszcie warto było chyba przytoczyć obszerniej (choć z pom inięciem w iado­ m ości o om ówionych już na innym m iejscu książki pracach pisarki) list Ignacego B aran ow sk iego

13

relacjonujący ostatnie chw ile Żm ichowskiej. Dokument ten nie świadczy m oże o pełnej konsekw encji światopoglądowej umierającej autorki P o ­

ganki, ale za to przedstaw ia ją — w ludzkich wym iarach.

W swoich listach zawarła Żm ichowska oprócz spraw poważnych także sporo w yznań czysto prywatnych, kobiecych, w rodzaju np. „lubię ładne w stążki, prze­ padam za koronkami, a m eble piękne, lustra i kryształy rozmarzają m nie w szyst­ kim i balzakow skim i marzeniami [...]” 14. Otóż w ydaje się, że opłaciłoby się uw ydatnić

10

N. Ż m i c h o w s k a , J. B a r a n o w s k a , Ścieżki przez życie. Wspomnienia. Opracowała M. R o m a n k ó w n a . Wstęp napisała Z. Kossak. W rocław 1961, s. 51—56.

11

A. M i n k o w s k a , Organizacja spis kowa 1848 roku w K r ó lestw ie Polskim. „Rozprawy H istoryczne Tow arzystw a Naukow ego W arszawskiego” t. 3 (1923—1925), z. 1, s. 73.

12

Zob. ibidem , s. 74.

13

Ogłoszony przez R o m a n k ó w n ę w: Ż m i c h o w s k a , B a r a n o w s k a ,

op. cit., s. 278—279.

(10)

tego rodzaju drobiazgi, gdyż — 'poza ożywieniem toku opowiadania — pozw oliłyby na bardziej plastyczne i pełne przedstawienie tej niezw ykłej osobowości.

Brak anegdotycznych szczegółów i zbyt szczupłe w ykorzystanie w spółczesnych pam iętników spowodow ały pew ną suchość w opisie tła historycznego i kultural­ nego. Za przykład m oże posłużyć ułożony alfabetycznie katalog nazw isk „entuzja­ stek ” (s. 128); zam iast takiego spisu czytelnik w olałby przecież otrzym ać krótkie bodaj charakterystyki tych postaci.

W szystkie trzy om ówione tutaj książki uzyskały bardzo staranną i atrakcyjną szatę w ydawniczą, co jest zresztą regułą w tej serii. O bfite i w niebanalny sposób dobrane ilustracje doskonale wprowadzają czytelnika w klim at epoki, a orientację ułatw iają indeksy osób i w ykazy literatury przedmiotu. Portret reprodukowany na obwolucie książki o Żm ichowskiej nie jest wizerunkiem pisarki, om yłkę tę sprosto­ wało w ydaw nictw o w prasie literackiej (np. „Życie Literackie” 1969, nr 15).

Rościsław S kręt

J a n J ó z e f L i p s k i , TWÓRCZOŚĆ JANA KASPROWICZA W LATACH 1878—1891. (Warszawa 1967). Państw ow y Instytut W ydawniczy, ss. 360, 4 nlb. „Historia i Teoria L iteratury”. Studia. Kom itet Redakcyjny: J u l i a n K r z y ż a ­ n o w s k i , K a z i m i e r z W y k a , S t e f a n Ż ó ł k i e w s k i . Sekretarz Kom itetu Redakcyjnego: A n i e l a P i o r u n o w a , [Seria:] „Historia Literatury”, 22. R e­ dakcja serii: M a r i a J a n i o n , J a n K o t t , Z o f i a S z m y d t o w a . Instytut Badań Literackich Polskiej Akadem ii Nauk.

W stępną refleksję, jaką budzi książka będąca „początkiem zaplanowanej na trzy tom y m onografii o twórczości Jana Kasprowicza” (s. 5), sform ułować można jako pytanie o typ pracy i jej założenia m etodologiczne. Twórczość Jana K a s p r o ­

wicza w latach 1878—1891 rozpoczyna trzecią z kolei — po książkach Zygm unta

W asilew skiego i Stefana K ołaczkow skiego

1

— próbę m onograficznego ujęcia do­ robku autora H ym nów , pierwszą zaś powojenną (nie licząc opracowań podręczni­ kowych i popularnonaukowych). Od poprzednich dzieli ją lat przeszło czterdzieści, okres zasadniczych zm ian zarówno w m etodach historii literatury, jak i w ocenie twórczości Kasprowicza. Książka Lipskiego jest św iadectw em tych przeobrażeń w obu zakresach. Jest też zjaw iskiem w yjątkow ym na tle ubogiej w m onografie powojennej nauki o literaturze: mamy oto do czynienia z przedsięw zięciem n ie- błahym , pierwszą częścią dzieła kilkutom owego, jakiego doczekało się niew ielu polskich pisarzy. W szystko to kieruje uwagę na stosunek om awianej m onografii do tradycji tego historycznoliterackiego gatunku. W yczerpująca analiza tego zagad­ nienia m ogłaby w ypełnić odrębne studium; tu przyjdzie zasygnalizow ać tylko spraw y najistotniejsze.

Wobec skromnych na gruncie polskim doświadczeń współczesnych w dziedzinie m onografii pisarza, wobec przeważających w dzisiejszej nauce o literaturze te n ­ dencji elim inow ania biografii z zakresu refleksji historycznoliterackiej (wt przeci­

w ień stw ie do licznych prac dawniejszych, zwłaszcza m onograficznych) — zasta­

1

Z. W a s i l e w s k i , Jan Kasprowicz. Zarys wizerunku. Warszawa 1923. — S. K o ł a c z k o w s k i , Twórczość Jana Kasprowicza. Kraków 1924. — Pom ijam prace w cześniejsze, które ze względu na czas powstania objąć m ogły tylko część dorobku poety, oraz opracowania o charakterze popularnym.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Realizacji tego postulatu, jak zresztą wszystkich innych postulatów odnoszących się do poprawy jakości prawa (a zwłaszcza do wy­ eliminowania groźnego także dla

Do przebiegu zgromadzenia wyborczego stosuje się odpowiednio przepisy regula­ minu w sprawie zasad zwoływania, organizacji i przebiegu obrad zgromadzeń okrę­ gowych

Omawiając problematykę metodyk: pracy adwokata można oczywiście usystema­ tyzować przedmiot rozważań w różny sposób. Niniejsze uwagi nie zmierzają do

To ostatnie rozstrzygnięcie może mieć miejsce wtedy, gdy zebrane przez prze­ wodniczącego kolegium pierwszej instancji dowody będą niepełne i nie będą dawać

Sytuacja jest zła i stale się pogarsza. System dopłat do emerytur jest nie­ właściwie przemyślany, dodatki 500-złotowe nikogo nie urządzają, a łącznie

Kazimierz Buchała wysunął projekt, aby ad­ wokatura polska wzorem adwokatu­ ry austriackiej i zachodnioniemiec- kiej podjęła się organizacji, np.. co 2 lata, sesji

Jan Szopa, I sekretarz POp przy Okręgowej Radzie Adwokac­ kiej, przedstawił szerzej osiągnięcia Rady, podkreślił też wielką dojrza­ łość polityczną i

dimensions). Emphasis here is on the possibilities to address the challenges highlighted in step 3; special emphasis goes to how design principles, control