• Nie Znaleziono Wyników

Krytyka tekstu, teoria zbiorów i diasystem

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Krytyka tekstu, teoria zbiorów i diasystem"

Copied!
15
0
0

Pełen tekst

(1)

Cesare Segre

Krytyka tekstu, teoria zbiorów i

diasystem

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 85/3, 191-204

1994

(2)

CESARE SEG RE

K R Y T Y K A T E K S T U , T E O R IA Z B IO R Ó W I D IA S Y S T E M * P o grom ach, jak ie p adały n a krytykę tekstu, n astępuje teraz okres w zględnego spokoju. S pokoju, k tó ry w pew nych k rajach p rz y p o m in a raczej m artw otę, zw ażywszy stan, w jak im p o rz u co n a została tam ta dziedzina. Lecz gdzie indziej dośw iadczenia są k o nty nuo w ane, stosuje się coraz bardziej w yszukane m etodologie, a w prow adzanie k o m p u teró w zachęca d o p o szu k iw a­

nia now ych rozw iązań.

W niniejszym rozdziale nacisk zostanie po łożony przede w szystkim na problem y teoretyczne. Z a p u n k t wyjścia posłuży nam sto su n k o w o nied aw n a propozycja D o m a F ro g era d o ty cząca zasto sow ania w krytyce tek stu teorii zbiorów i teorii grafów, o p u b lik o w an a w La Critique des textes et son autom atisation (P aris 1968) i rozw inięta następnie przez A v alleg o 1.

W grę w chodzą tu zasadniczo następ ujące czynniki: 1) rękopisy, 2) w arianty, 3) błędy. K ró tk ie om ów ienie pokaże, ja k ą rolę elem enty te odg ry w ają w procesie recenzow ania i re k o n stru o w an ia tekstu.

R ę k o p i s y . Jest oczywiste, że rękopisy zaw ierające d an y u tw ó r stan o w ią pew ien zbiór: pok ry w a on się z wynikiem p r o c e s u r e c e n z o w a n i a [ recen- s/о]. N a tu ra ln ie dalej m ożna by w yznaczać p o d zbiory typu geograficznego (na podstaw ie po ch o d zen ia m anuskryptów ), kodeksow ego (biorąc p o d uw agę np.

ich rozm iary, m iniatury) itp. Ale kiedy D om F ro g er m ówi o po d zb io rach , przyjm uje on, że recensio ju ż n astąp iła — dlatego też p o d zb io ram i są dla niego grupy i rodziny, do k tó ry ch zalicza się rękopisy w ram ach ustalo neg o d r z e w a g e n e a l o g i c z n e g o [ stemma codicum]. M o żn a by więc uznać w yznaczenie p od zbiorów za cel klasyfikacji:

klasyfikacja = w yznaczenie podzbiorów .

W a r i a n t y . W o brębie transkrypcji d anego utw o ru — mniej lub bardziej jednolitej — w arian ty pojaw iają się ja k o różnice lekcji, w ystępujące pom iędzy różnym i rękopisam i i obejm ujące mniej lub bardziej obszerne ich fragm enty.

[Cesare S e g r e — notkę o nim zob. w: „Pam iętnik Literacki” 1987, z. 1, s. 255.

Przekład według: C. S e g r e , Critica testuale, teoria degli insiemi e diasistema. W: Semiotica filologica. Testo e modelli cułturali. Torino, G iulio Einaudi Editore, 1979, ss. 53 — 70.]

* Tekst ten został wcześniej opublikow any w wersji francuskiej w „Académie R oyale de Belgique. Bulletin de la Classe des Lettres et des Sciences M orales et Politiques” (LXII < 1 9 7 6 » .

1 [ D ’Arco Silvio A v a l le — zob. nota biograficzna w: „Pamiętnik Literacki” 1987, z. 1, s. 305.

Przypis tłum.]

(3)

T akże w arian ty m ożna uznać za zbiory. Jakie p o d zbiory d ało b y się w ów czas wyznaczyć? P o w tarz ając schem atycznie czynności filologa m ożem y w y o d rę b ­ nić następujące etapy:

a) K iedy pew ne lekcje uw ażane są bez w ątpienia za błędne, nie sy tu u ją się one n eutraln ie obo k lekcji alternatyw nych, lecz stoją d o nich w opozycji zgodnie z form ułą:

błąd vs lekcja praw idłow a.

W ystępow anie tych sam ych błędów w dw u ręk op isach lub w większej ich liczbie um ożliw ia ustalenie ich filiacji [stemma codicum]. P o słu g u jąc się językiem teorii zbiorów m ożem y powiedzieć, że błędy łączą się w „k olekcje”

(części zb io ru złożonego z części danego zbioru): n iek tó re z nich w yznaczają większe grupy tekstów , inne — grupy mniejsze, w k oń cu pojedyncze rękopisy.

T akże grupy m an u sk ry p tó w stanow ią „kolekcje” ;

b) S ko ro ju ż wyznaczy się genealogie, m ożn a w pew nych g ranicach ustalić przy pom ocy logiki lekcje oryginalne, także wów czas gdy stoją one w opozycji nie do rzeczywistych błędów , lecz do lekcji pozo rnie rów norzędnych. W y k o rzy ­ stujem y w ten sposó b opozycje:

lekcja zach o w an a vs lekcja zm odyfikow ana.

c) Jeśli teraz, idąc za propozycjam i D o m a F ro g era, uznam y w szystkie lekcje za référentiel, to k ateg o ria ta obejm ow ać będzie zbiory lekcji zm od yfik o­

w anych; w obrębie zaś tych zbiorów mieścić się b ędą węższe zbiory błędów (rozróżnienie m iędzy błędam i a lekcjam i zm odyfikow anym i nie jest przez D o m a F ro g era w yraźnie zaznaczone).

B ł ę d y . T erm iny „w arian t” i „b łąd ” pojaw iają się w dw u o d ręb n y ch fazach badań. W a rian t zostaje w yodrębnio ny na podstaw ie p o ró w n a n ia zaw arto ści rękopisów i nie im plikuje żadnego sądu w artościującego. N a to m ia st pojęcie błędu przenosi nas do fazy, w k tórej następ uje p orów naw czy o sąd k o n ­ kurujących ze so bą lekcji. W kolejnej fazie, następującej po ustalen iu d rzew a genealogicznego, m ożem y pod jąć p ró b ę w y odrębnienia większych zb io ró w lekcji zm odyfikow anych: stosując reguły L ac h m an n a lub znane k ry teria, ja k np. lectio difficilior, usus scribendi. Z tym że do tak ich par, ja k „b łąd vs lekcja p raw id ło w a” czy „lekcja zach o w an a vs lekcja zm od yfik ow an a” m usim y teraz d o d ać i takie p ary lekcji, do których nie daje się w ykorzystać ani sita analizy logicznej, ani językow o-stylistycznej: są to p ary lekcji o bo jętne lub ró w n o w aż­

ne, a w ydaw ca tekstów d o k o n u je w śród nich w yboru sto sując k ry teria konw encjonalne, najczęściej im plikujące w większym sto p n iu ocenę całego d o k u m en tu niż pojedynczego w ariantu.

W tej krótkiej prezentacji zagadnień um yślnie zachow ałem właściwe następstw o czynności badaw czych filologa: po to właśnie, by ja s n a stała się różnica m iędzy sytuacją, ja k a poprzez szereg kolejnych, lecz częściowych w yjaśnień o dsłan ia się oczom filologa, a sytuacją rzeczywistą.

G dyby rzeczywiście istniały n iepodw ażalne k ry teria um ożliw iające przesie­

wanie w ariantów , wszystkie lekcje dałyby się zaklasyfikow ać do dw u wielkich, ko m plem entarn ych zbiorów : lekcji zachow anych i lekcji zm odyfikow anych.

W prow adzan ie rozró żnienia na błędy i lekcje zm odyfikow ane nie byłoby użyteczne, a kateg o ria lekcji rów now ażnych zostałab y w yelim inow ana.

C zw arty rozdział książki D o m a F rog era, zaty tu ło w an y L a théorie des ensembles et la critique textuelle, um ieszczony jest po trzech rozdziałach,

1 9 2 C E S A R E S E G R E

(4)

w któ ry ch m etod y krytyki tek stu p rzedstaw ione zostały w sposób tradycyjny;

za nim z kolei znajduje się rozdział L ’autom atisation dans la critique des textes, gdzie teorię zbiorów w ykorzystuje się tylko w granicach w yznaczanych przez zastosow anie k o m p u tera. M a się, k ró tk o m ów iąc, wrażenie, że heurystyczna w artość zastosow ania teorii zo stała niedoceniona, a w każdym razie o g ran iczo ­ na. W rażenie to p o tw ierdzają ostatnie stronice rozdziału Les modèles dans la critique des textes, gdzie w ym ienia się i om aw ia „le modèle du cours d ’eau [m odel przepływ u w o d y ]”, J e modèle judiciaire [m odel sądow niczy]”, „le modèle médical [m odel m edyczny]”, J e modèle généalogique [m odel genealo ­ g iczny]” ; ale kiedy sam em u trzeb a za p ro p o n o w ać now y m odel, nie jest to ju ż m odel o p arty n a teorii zbiorów , lecz J e modèle génétique [m odel genetyczny]”.

W Principi di critica testuale (P ad o v a 1972) Avalle po jął wagę „p rzetra n s­

f e r o w a n i a bieżącej term inologii na bardziej sform alizow any system zn a k ó w ” (s. VIII). A je d n a k on także uznaje, że:

zastosow anie tych pojęć (zapożyczonych z teorii funkcji — zbiorów , grafów itp. — i ogólnie z matematyki — teoria prawdopodobieństw a, rachunek kom binatoryczny) nie przyczynia się z pewnością w większym stopniu do zm odyfikow ania logicznych podstaw i tradycyjnych m etod naszej nauki.

Jakie są więc korzyści płynące z tych teoretycznych innow acji? Z daniem Avallego, polegałyby one przede wszystkim n a tym, iż byłoby m ożna:

[przezwyciężyć] przeszkody, które term inologia w zasadzie antropomorficzna, jaką jest term inologia tradycyjna, stwarza faktycznie na drodze do wyjaśnienia pewnych problemów, które pozostają do dziś bez rozwiązania (lub prawie), jak np. kwestia „kontaminacji”.

T ak ja k w p rz y p ad k u książki D o m a F rogera, m a się tu w rażenie, że zastosow anie teorii funkcji nie pom ag a w znaczący sposób w zrozum ieniu m echanizm u przekazu tekstów , lecz jedynie w ich przedstaw ieniu i uschem aty- zow aniu.

T o lingw istyka, m oim zdaniem , m oże p o d su n ąć nam term inologię rz u cają­

cą św iatło m.in. na m etodologię krytyki tekstu. M am tu n a myśli takie term iny, ja k „ stru k tu ra ”, „system ”, „diasystem ”.

Bezcelowe w ydaje się przy po m inan ie i po dkreślanie faktu, że każdy tekst literacki stanow i stru k tu rę. S tru k tu ra ta k a jest realizacją system u językow ego i stylistycznego. R elacja m iędzy stru k tu rą a system em jest w istocie ta k a sam a ja k ta, k tó ra zachodzi m iędzy parole a langue. K ażdy, k to analizuje tekst literacki, odw ołuje się zawsze, explicite lub implicite, do pojęcia stru k tu ry : żadnego w yrazu lub zd an ia nie d a się praw idłow o zin terp reto w ać bez pow iązania go ze wszystkim i pozostałym i elem entam i stru k tu ry , tzn. z w y raza­

mi lub zdaniam i o znaczeniu identycznym , zbliżonym , przeciw staw nym itp., lub w skazującym i n a fazy wcześniejsze bądź późniejsze, przyczyny, skutki itd.

Z realizow any system ujm ow any jest w perspektyw ie synchronicznej. Ale możliwe jest także ujęcie diachroniczne, jeśli analizuje się dw a dzieła tego sam ego a u to ra lub — jeszcze lepiej — dwie kolejne wersje tego sam ego utw oru.

W tym w ypadku m ożem y stw ierdzić stałość elem entu treściow ego i zm ienność elem entów form alnych.

K ryty ka tekstu pełnić m oże jedynie funkcję p ro p ed eu ty czn ą w sto su n k u do b ad a ń w arian tó w au to rsk ich , szczególnie w tych przy p ad k ach , gdy zachow ały

13 — Pamiętnik Literacki, 1994, z. 3

(5)

194

CESARE SEGRE

się teksty autograficzne. Przeciw nie, b ad a n ia w arian tó w au to rsk ich m ogą rzucić św iatło n a m etodologię krytyki tekstu. Jak po raz pierw szy w ykazał C o n tin i, zbiór po p raw ek w prow adzonych przez a u to ra d o w łasnego tek stu po w iązany jest w sposób o rg a n ic zn y 2. N ie m a sensu poszukiw anie przyczyn zm iany przez po rów nyw anie dw óch odpo w iadających sobie w arian tó w , jeśli nie bierze się rów nocześnie pod uw agę całości tekstu, odległych zw iązków pom iędzy fragm entam i w jak iś sposób połączonym i, ja k rów nież innych ew entu aln ych p opraw ek w prow adzo ny ch do tych fragm entów .

P rzytoczę tu b ard zo p rosty przykład, zaczerpnięty z w iersza p o cho dzącego ze zb io ru Soledades M ach ad o :

(I) Fue una clara tarde, triste y sonolienta tarde de verano <Del lento verano) < 1 —2 ) (II) Fue una tarde lenta del lento verano < 15)

Fue esta misma lenta tarde de verano <26>

(III) ... en la tarde de verano vieja <32) (IV) Fue una clara tarde del lento verano < 3 9 ) 3

W naw iasie kątow ym w w. 2 cytuję lekcję oryginalną, zm ien io ną później przez M achado . P o ró w n u jąc wyłącznie te dwie kolejno p rzyjm ow ane lekcje, m o żn a by pom yśleć, że celem p opraw k i było w yelim inow anie quasi-rym u w ew nętrznego „sonolienta” : „lento” oraz w prow adzenie p o w tó rzen ia „tarde”, k tó re tw orzy p o n a d to przerzutnię z wersem 1. Są to w yjaśnienia jedynie częściowe. M oim zdaniem , ważniejsze jest tu przejście od schem atu p o ­ w racającego:

clara tarde ... del lento verano tarde lenta del lento verano lenta tarde de verano tarde de verano vieja clara tarde del lento verano

— d o schem atu rozw ijającego się: użycie przym iotnikó w p o cz ątk o w o sk up ia się w o kół „tarde'\ następnie w pro w adzony zostaje atry b u t „lento” (sugerujący trw anie psychologiczne): „lento” p ołączone zostaje najpierw z „verano”, później z „tarde”; do „tarde”, ale po przeskoczeniu „iverano”, przypisany zostaje jeszcze przy m iotn ik „vieja”, k tó ry zawsze w poezji M ach ad o odnosi się do przeżytej przeszłości; na koniec — i jest to praw ie olśnienie — po d k reślo n y zostaje k o n tra s t m iędzy stw arzającym i w rażenie pogodnej atm osfery po zo ram i a sm u t­

n ą w istocie rzeczyw istością, m iędzy „clara tarde” a „lento verano”. I to właśnie zm ian a w p ro w ad zo n a do w. 2 nadaje wersowi 39 tę w artość olśnienia, k tó ra w pierwszej redakcji była „sp a lo n a” ju ż od sam ego początku.

A co się dzieje, jeśli p o praw k i językow e i stylistyczne nie są w prow ad zane przez sam ego a u to ra , ale przez kopistów , w ydaw ców itp.? Z p u n k tu w idzenia teoretycznego następuje tu interferencja m iędzy d w o m a system am i: system em a u to ra i system em kopisty, wydaw cy itd. K o p ista utrzym uje przew ażnie w olbrzym im stopniu system a u to ra , ale rów nież sam ingeruje realizując częściow o pew ien w łasny system.

2 Podstaw ow e studia na ten temat zostały zebrane w tom ie Varianti e altra linguistica. Torino 1970. [G ianfranco C o n t i n i (1912 — 1990) — wybitny filolog, krytyk i romanista. Przypis tłum.]

3 Przykład jest zaczerpnięty ze szkicu Le varianti di Soledades VI, zam ieszczonego w mej książce I segni e la critica (Torino, Einaudi, 1969).

(6)

Z astan ó w m y się teraz przez chwilę n ad n a tu rą w arian tu. K iedy k ola- cjonujem y wszystkie rękopisy zaw ierające d an y tekst, p ok on ujem y mniej lub bardziej obszerne fragm enty tekstu nie n ap o ty k ają c żadnych odchyleń. W e w szystkich tych fragm entach system zrealizow any w stru k tu rze tekstu został wiernie zachow any. D o p iero tam , gdzie pojaw ia się w ariant, pow inn o nasu n ąć się nam przypuszczenie, że przy przejściu od jednego rękopisu do drugiego s tru k tu ra tek stu została zm odyfikow ana realizując odm ienny system. K o n se­

kw encją tego jest fakt, że m iędzy wszystkim i fragm entam i zachow anym i jedn om y ślnie utrzy m u ją się relacje w ew nętrzne właściwe stru k tu rze tek stu ; n ato m iast relacje te zo stają zakłó cone lub zm odyfikow ane przez w arian ty w prow adzon e przez kopistów .

Z jaw isko to jest pow szechnie znane, gdy idzie o językow y k o lo ry t tekstów . W pracy średniow iecznych k opistów dostrzec m o żna zazwyczaj dw a przeciw ­ staw ne kierunki działania: wysiłek w celu w iernego odtw o rzen ia egzem plarza, k tó ry kopiują, i tendencję do zachow ania w łasnych naw yków językow ych.

R ezultatem jest językow y kom pro m is, a filolog z wysiłkiem m usi u stalać — np.

n a podstaw ie rym ów — o ryginalną form ę tekstu. Efekt tej „Sprachmischung”

m ożna by określić, m oim zdaniem , ja k o diasystem . W dialektologii term in

„diasystem ”, stw orzony przez W einreicha, oznacza albo supersystem , do któ reg o m ogą odw oływ ać się dw a zbliżone systemy, albo system k o m ­ prom isow y pom iędzy dw om a system am i pozostającym i w styczności4. W ydaje mi się, że językow y m elanż, ja k i p rezentują średniow ieczne transkrypcje, stanow i szczególnie dobrze rozw inięty i interesujący typ diasystem u p o jm o w a­

nego w drugim z w ym ienionych tu znaczeń.

Ale kw estia, n ad k tó rą chciałbym się teraz zatrzym ać, to diasystem stylistyczny. T rzeba zrozum ieć, że postaw a kopisty nie jest nigdy bierna.K iedy n a p o ty k a on w kopiow anym egzem plarzu błąd lub lekcję dla siebie nie­

zrozum iałą, jest przekon any, że trzeba je popraw ić, tzn. uczynić tekst lepszym.

B ardzo często zaś ingeruje on także i tam , gdzie tekst nie przestał być zrozum iały. Św iadom y, iż poprzedzili go inni kopiści, rów nie sw obodni ja k on w d o k o n y w an iu zm ian, być m oże sądzi naw et, że jego ingerencje g w a ran tu ją p o w ró t do bardziej upraw nionej lekcji. T rzeba przede wszystkim powiedzieć, że każdy ko p ista czuje się reprezentantem pew nego gustu — gustu, k tó ry m ógł był ulec przem iano m i dlatego jest teraz bardziej „ a k tu a ln y ” w p o ró w n a n iu z czasam i, kiedy p ow stał utw ór. W sytuacji gdy nie u znaw an o p raw au to rsk ich , gdy było dopuszczalne, a naw et godne pochw ały w ykorzystyw anie cudzych p rac literackich w ram ach ideologii głoszonej przez auctoritas, gdy siła w italn a dzieła przejaw iała się w jego kolejnych, ciągle odśw ieżanych prezentacjach, m o żn a zrozum ieć pow ody, dla k tó ry ch trad y cja p rzekazu tekstów niełaciń- skich jest tak pełna niespodzianek [ aw enturosa].

Jeśli to praw d a, że — ja k sugerow ałem wcześniej — pojęcia w arian tu, błędu, lekcji rów now ażnej w chodzą do dw óch zbiorów k om p lem en tarn y ch : lekcji zachow anych i lekcji zm odyfikow anych, to w yodrębnienie system u stylistycznego, właściw ego każdem u kopiście, daje filologowi do ręki now e

4 U. W e in r e ic h , Languages in Contact. N ew York 1953; wyd. 2: The Hague 1963.

W tłum aczeniu włoskim (Torino 1974) dodano szkice V. F r a n c e s c a t a, L. H e i l m a n n a i C. G r a s s i e g o, pośw ięcone problem atyce diasystem ów.

(7)

narzędzie analizy. N a uchw ycenie p okrew ieństw a genetycznego dw óch lub więcej rękopisów pozw olą bow iem nie tylko błędy, ale także p rzy należno ść m anu sk ry p tó w do tego sam ego system u stylistycznego, odm ien neg o od sy­

stem u zrealizow anego w utw orze. K ażdy w a rian t właściwy dla tego system u m oże być uzn any za zm odyfikow any, naw et gdy sam w sobie jest o n całkow icie do przyjęcia. K ry teriu m to daje szczególnie d o b re wyniki, jeśli stosuje się je d o tekstów , w k tó ry ch stykam y się nie tyle z błędam i, co z praw dziw ym i p rzeróbkam i, ja k np. w p rz y p ad k u chansons de geste.

W najpro stszym p rz y p ad k u diasystem będzie rezu ltatem k o m p ro m isu m iędzy system em tek stu (S 1) a system em kopisty (S 2): D = S ^ S 2. Ale ta pierw sza k o p ia zostanie z kolei p rzepisana przez innego kopistę, m ającego w łasny system (S 3), skąd o trzym am y D = (S 1-f S 2) + S 3 itd. U stalenie filiacji będzie po kryw ało się wów czas z przeprow adzeniem stratygrafii różnych diasystem ów w spółw ystępujących w tekście. A poniew aż d y ch o to m ia stan ow i statystyczną większość w śród m ożliw ości pojaw iających się w drzew ie g en e a­

logicznym , m ożem y stw ierdzić, że filolog najczęściej m a do czynienia z d w o m a diasystem am i: diasystem am i subarchety pów , k tó ry ch p o ró w n an ie m oże stać się p u n k tem wyjścia do p ró b rekon stru k cji o b ra zu arch ety p u (lub oryginału).

Te właśnie d ziałania zilustruję tu p a ro m a przyk ład am i, o pierając się n a dośw iadczeniach zdobyty ch w trak cie pracy n ad trad y cją p rzekazu Pieśni o R o la n d zie5. P rzyp om n ę tylko n a wstępie, że teksty Pieśni o Rolandzie dzielą się n a dwie rodziny: a, rep rezen to w an ą przez m a n u sk ry p t oksfordzki (O), i ß, reprezen to w an ą przez pozostałe rękopisy francuskie o raz przez wersje śred- n io-w ysoko-staroniem iecką, staro n o rw esk ą, w alijską i n iderlan dzk ą. O b a te archetypy zostały zrek o n stru o w an e ju ż w m ym w ydaniu z 1971 rok u.

System y a i β realizują się czasam i w w a rian tach praw ie rów norzędnych.

N p.:

E dist al rei < 0 496, 6 7 6 ) Bel sire roi <ß>

A près iço i est Neimes venud < 0 230, 7 7 4 ) Davanti Çarlo <le roi δ > è H dux N aym es venu <tekst V4>

C zęsto je d n a k m ikrosystem opozycji α /β m oże być oceniony w ram ach m akrosystem u. P o ró w n ajm y np.:

porz d ’Espaigne < 0 870, 1103) porz d ’A spre <β>

Przeciw ko O przem aw ia to, że „Espaigne” w w. 870 jest pow tórzeniem

„Espaigne” z poprzedniego wersu, a w w. 1103 stanow i pogw ałcenie ason an su.

Ale decydujący jest fakt, że w w. 824 i 1152 zaró w n o O, ja k i β m ają „porz d ’Espaigne”. A zatem istniał oryginalny system z opozycją „porz d ’A spre”

/ „porz d ’Espaigne” : zachow ał się on w β, podczas gdy w O zo stał zred u k o w an y do takiego system u, gdzie w ystępuje jedynie „porz d ’Espaigne”.

W sum ie m ożn a powiedzieć, że β w ykazuje tendencję d o u o g ó ln ian ia niektórych rozw iązań, do n ad a w an ia system atycznego c h a ra k te ru p o w tó rz e­

niom , d o ak cen to w an ia podobieństw . O to p arę przy kład ów w ykazujących, że jest to jego właśnie inicjatyw a.

196 C E S A R E S E G R E

5 Przykłady zostały zaczerpnięte z mego wydania krytycznego (M ilano —N ap oli 1971);

w aparacie krytycznym tego wydania znajduje się też wyczerpująca analiza wszystkich zacytow a­

nych przykładów.

(8)

Po w ersach 180 i 244 ß do d aje jeden wers, zaw ierający p rośbę o radę, k tó ra implicite była ju ż wcześniej za w arta w tekście. M o żna łatw o zauw ażyć, że w system ie Pieśni o Rolandzie p ro śby o rad ę nie p op rzedzają prezentacji problem ów , ale pojaw iają się później (w. 15 — 21, 740 — 742).

Czy to po przedstaw ieniu B lankan dryn a, czy to po prezentacji N aim a, ß d odaje te wersy:

Blança oit la barbe et lo vis cler < 24bls> (tek st V 4>

Blança oit la barba, et li cevo tut çanù <230bls> <ibidem)

Jest to wers zaw ierający form ułę typow ą dla system u Pieśni o Rolandzie, ale w jej tekście przypisyw any jedynie K aro low i (w. 117, 3503) i B aligantow i (w. 3173), tzn. dw u przeciw staw ionym sobie w ładcom .

U jednolicenie bardziej system atyczne i bardziej o p łak an e w sk u tk ach zostało d o k o n a n e tam , gdzie m ow a jest o w a ru n k ach po ko ju , p ro p o n o w a n y ch przez K a ro la W ielkiego M arsylow i. Ja k pam iętam y, M arsyl za p ro p o n o w ał m.in., że się naw róci i że przyjm ie H iszpanię ja k o n ad an ie od K a ro la („Chrestïens ert, de mei tendrai ses m arches”, 190); K a ro l przyjm uje propozycję i w tym d u ch u jeszcze przedstaw i spraw ę G a n elo n po pow rocie z w ypraw y poselskiej („De vos tendrai Espaigne le regnét”, 697). W iad o m o też, że G an elo n, by obudzić gniew M arsyla, przedstaw ia te w arunki niewiernie i w brutalniejszej formie, d o rzu cając do nich u p o k arzające groźby i p ro p o n u ją c M arsylow i jedynie połow ę H iszpanii („Demi Espaigne vos voelt en fiu duner”, 432), za drugim razem d od ając, że p o zo stała p ołow a p rzy pad nie R olandow i („L’altre m eitét avrat R ollant sis niés”, 473). O czyw isty jest zam ysł w zbudzenia nienaw i­

ści do R olanda. Tym czasem ß u p o d a b n ia te dwie ostatn ie strofy [fr. laisses'], elim inując progresję (już w pierwszej z nich m ówi się: „ L ’altra mità a Rollant, ses n e f \ 4 3 2 bis). Jednocześnie zaś, w sposób niew ybaczalny, w kłada on w u sta sam ego K aro la, we fragm encie będącym am plifikacją strofy XXV, n iep raw ­ d o p o d o b n e w arunki w ym yślone przez G a n elo n a o raz groźby. M an ia u jed ­ nolicania analogicznych miejsc o d b iera znaczenie kluczow em u epizodow i.

Jak więc tu taj widać, ß nie pojm uje w artości crescenda. O to inny przyk ład :

Respunt li reis < 0 2 4 8 ) Li enperer feram ent li respon, Poi li à dit <ß>

Respunt li reis < 0 2 5 9 ) L i enperer si inclina son çef, Après li dist <ß>

Li empereres respunt par maltalant ( O 271, różniące się między sobą lekcje w ß>

N ie będę tu prezentow ał przykładów n a w ystępującą w ß tendencję do generalizow ania p od o b ień stw a początkow ych i końcow ych fragm entów strof:

w ystarczy zajrzeć do a p a ra tu w ydania krytycznego. Z atrzy m am się n ato m iast przez chwilę n a pew nym p rzypadk u, gdzie „m eto d a” sto so w an a w ß w ydaje się bardziej św iadom a. Strofy XIX i LX są p o d o b n e n a p o czątku :

Li ąuens Rollant, quant il s ’oït juger <751) Quant ot Rollant qu’il ert en rereguarde < 761)

W ß zo stała tym czasem w yelim inow ana stro fa LX. D a ła się je d n a k odczuć konieczność o d zyskania tego pod o b ień stw a i n a p o cz ątk u strofy LXI d o d a n o wers:

Li cont Rollant el n ’appella Carlon <765b,s>

(9)

198

C E S A R E S E G R E

Z drugiej strony — ß nie w ydaje się cenić po w tórzeń w yrazów z z a k o ń ­ czenia jednej strofy w początk ow ych w ersach następnej. S pośród tych dw óch wersów :

A tant as vos Guenes e Blanchandrins <413) Blancandrins vint devant <M arsiliun> <414)

— z których pierw szy pochodzi z zakończen ia strofy XXXI, drugi zaś z p o cz ątk u strofy XXX II, ß od rzu ca w. 413. N ajb ardziej oczywisty przypadek stan o w ią strofy XI —XII:

Desuz un pin en est li reis alez,

Ses baruns mandet pur sun cunseill finer <165 — 166>

Li empereurs s ’en vait desuz un pin;

Ses baruns mandet pur sun cunseill fenir <168 — 169)

ß elim inuje w. 165, czyniąc całe to p ow tórzen ie słabszym ; przed w. 168 d o d aje n ato m iast w. 167bls :

Beaus fu li jors, li soul est esclariz <tekst C 200>

— k tó ry w p ro w adza p o dob ieństw o p oczątkow ego fragm entu [strofy X II] do strofy XI:

Bels fu t li vespres e li soleilz fu t cler <157)

G d y d o d an e fragm enty nie og ran iczają się do pojedynczych wersów, lecz o bejm ują całe strofy, analiza system u stylistycznego po zw ala n a sc h a ra k ­ teryzow anie ß z du żą d ok ładnością. N atu raln ie, wszelkie spostrzeżenia m uszą zostać potw ierdzone przez d o k ła d n ą i k o m p eten tn ą analizę, w ykluczającą z p u n k tu w idzenia językow ego oryginalny c h a ra k te r tych miejsc, tzn. ich pocho dzenie od archetypu.

T ak więc, pow iem k ró tk o , że ß k o ch a akcenty płaczliw e: znajdziem y je od w. 36 4 bls poczynając („Por la moie arme misses canter fe r e z ”), a n a strofie C X Ibls3 kończąc („L ’un plura l’altro per molt çent am istee: / Per carité se sont entrabasee”), gdzie m.in. obserw ujem y, ja k F ran k o w ie w ielokrotnie p o p a d a ją w rozpacz, później zaś d ają się podnieść na du chu i zelektryzow ać T urpinow i.

Inny m i razy n ap o ty k am y akcenty m rożące krew w żyłach: F ran k o w ie g alo pu ją zanu rzeni w krwi w rogów (< C X IIb) bls), szereg zabitych S aracenów sięga aż do k ró la M arsyla (ibidem), w trakcie jednej z potyczek b ro ń krzesze iskry i płom ienie, rozpryskując w okół krew i m ózgi (C X X V bls2). Isto tn e różnice m o żn a dostrzec naw et w technice narracji: p o d am ja k o przykład strofy C X Ib,s2 — 3 i C X I I I bls2_3, gdzie uw aga kiero w an a jest n a przem ian na obóz chrześcijan i n a o b óz S aracenów , ja k to nie dzieje się nigdy w strofach autentycznych.

W ychodząc od rozróżn ien ia dw u system ów stylistycznych, a i ß, m ożna p row adzić rozw ażania p o d o b n e ja k w p rz y p ad k u kry terium lectio difficilior.

N a tu raln ie, spostrzeżenia takie m uszą być tra k to w a n e jedynie ja k o ogólne w skazów ki i p otrzebne będą dow ody o ch arak terze tekstow ym .

Ja k stwierdziliśm y, ß przejaw ia tendencję d o system atyzow ania p o d o ­ bieństw . K iedy więc p o do bieństw o w ystępujące w O, w ątpliw e ju ż z innych względów, nie m a od po w ied n ik a w ß, m ożna podejrzew ać, że to w ß zachow ała się p raw idło w a lekcja. T ak dzieje się w strofach C X II — C X III: d ru g a z nich,

(10)

zdaniem wielu edytorów , m iałaby zostać um ieszczona w sąsiedztw ie pierwszej właśnie przez rękopis O. Istotn ie, m ożn a zauw ażyć, że przeniesienie to daje szczególne p o d o b ień stw o :

M arsilie vient par mi une valee <1449, C X II) M arsiles veit de sa gent le m artirie <1467, C X III)

β, w k tó ry m b ra k jest ow ego podobieństw a, przez to właśnie zasługuje, by być b ra n y m p o d uwagę.

Stw ierdziliśm y niew ielką w rażliw ość β n a progresję. Ale spójrzm y teraz n a taki p rzypadek. W strofie LXVI opisuje się sm utek i tęsk no tę po w racających do F ran c ji rycerzy n a myśl o bliskich i o k ra ju : „Cel rien i ad ki de pitét ne plurt” (822). N a to m ia st K a ro l myśli z bólem o R olandzie:

A s porz d ’Espaigne ad lessét sun nevoid.

P itét l’en prent, ne poet muer n’en plurt <824 — 8 2 5 )

N a ty c h m ia st daje się zauw ażyć n iepotrzebn e p od ob ieństw o w. 822 i w. 825.

A tym czasem w β w. 825 nie m a. Przejdźm y je d n a k do kolejnej strofy. M am y tu w. 8 2 9 - 8 3 0 :

Li emperere se n repair et en France Suz sun mantel en fa it la cuntenance,

— do k tó ry ch β d odaje:

Plore des oil, tire sa barbe blançe.

W ers 825 ręko pisu O i wers d o d an y przez β są w tym sam ym sto p n iu w iarygodne (por. w. 773 i odpo w iedn io w. 2943, 3712, 4001). Lecz w pozycji w.

825 O jest ja k a ś red u n d an cja, podczas gdy wers z β w p ro w adza crescendo. O to , na potw ierdzenie tego, odpow iedź, jakiej K a ro l udziela N aim ow i w tejże strofie LXVII:

Si grant doel ai, ne puis miier ne 1 pleigne <834)

N a stę p stw o wersów w β jest więc najbardziej zadow alające.

N a koniec zauw ażyliśm y, że w strofach do d an y ch w β daje się stw ierdzić gust b ard zo odm ienny od tego, ja k i dostrzegam y w strofach oryginalnych;

i uprzedzam , że najczęściej β w prow adza całe serie stro f dogłębnie p rzekształ­

cających narrację. D lateg o tak b ezn am iętn a strofa ja k L X IIIbls jest w stanie p rzek o n ać nas o swej oryginalności. Tym bardziej gdy zauw ażym y, że jest o n a sym etryczna (z pew nego dystansu) ze strofą X X V II: w jednej m am y opis ry n sztu n k u G a n elo n a, w yjeżdżającego z poselstw em ; w drugiej opis ry n sz tu n ­ ku R o landa, w yjeżdżającego, by objąć tylną straż. P o d o b ień stw a m iędzy tym i dw iem a strofam i są su btelne i w yw ażone: nie m a tu nic z n atręctw a β w p o d k re śla n iu paralelizm ów . M .in. dzięki tym spostrzeżeniom m ożem y uznać, iż to w łaśnie w a lub w O w yelim inow ano au ten ty czn ą strofę L X IIIbls.

Spostrzeżenia, k tó re przedstaw iłem , jeśli się tylko nie łudzę, w noszą kilka now ych elem entów do nie wygasłej jeszcze polem iki m iędzy zw olennikam i L ac h m an n a a zw olennikam i Bédiera. Z w olennikom Bédiera, b roniącym w a rto ­ ści pojedynczego ręko pisu ja k o k o n k retn eg o d o k u m en tu , m o żna bow iem w ykazać, że ta „k o n k retn o ść” ukryw a w spółistnienie i często an tag on izm dw óch lub więcej system ów , zaciem niających stru k tu ra ln e relacje w tekście.

P oza tym pojęcie diasystem u każe uznać za nieco prym ityw ny p o stu lat mniej

(11)

200 C E S A R E S E G R E

lub bardziej m echanicznej rek onstrukcji tekstu. Lepiej jest zastąpić j ą in te r­

pretacją system ów i diasystem ów : rek o n stru k cja d o k o n y w a n a jed yn ie tam , gdzie w nioski są niepodw ażalne, jest ćwiczeniem cząstkow ym i ek sp e ry m en tal­

nym. To, co uw ażam za najbardziej pożyteczną n au k ę p łyn ącą z tych spostrzeżeń, to stw ierdzenie, że w dialektyce system ów p o zo stający ch w stycz­

ności odzw ierciedlają się procesy znane z historii instytucji literackich, w o b ­ rębie której jedynie h isto ria przekazu tekstów m a swoje m iejsce i swój sens.

Dodatek 6

T e k s t j a k o t r a n s k r y p c j a

Przepisyw anie tekstu jest procesem o wiele bardziej złożonym , niż w yd aw a­

łoby się n a pierw szy rzu t oka. Z p o zo ru chodzi o to, by po w tó rzy ć sekwencję graficznych signifiants — czasam i przy użyciu tego sam ego system u graficz­

nego, czasam i przy po m ocy system u odm iennego. W rzeczyw istości zam ysł polega chy ba n a tym , aby odtw orzyć pew ien o b ra z tekstu, tzn. jego d o k ład n e znaczenie, w taki sposób, by pozo stało o n o niezm ienione. Jeśli sp róbujem y przedstaw ić procesy, k tó re w zw iązku z tym są uru ch am ian e, zauw ażym y, że naw et przy m aksym alnym uproszczeniu op eracja ta o kazuje się niezw ykle ryzykow na, przede wszystkim ze względu n a udział czynności um ysłow ych.

C ała p ro c ed u ra przed staw ia się mniej więcej tak:

obraz tekstu 1 -*■ kształt materialny -+ postrzeganie znaczeń częściow ych (poszczególnych wyrazów) i globalnych (syntagmy) -> zrozum ienie -» wyrażenie tych sam ych znaczeń -»

transkrypcja za pom ocą signifiants graficznych -> kopia -»· postrzeganie itd. -* zro­

zumienie -» obraz tekstu 2.

Instynk to w nie jesteśm y skłonni wierzyć w to, iż o b ra z tek stu 1 i ob raz tekstu 2 p ok ryw ają się ze sobą, tak ja k b y różnica polegała w yłącznie na odm ienności signifiants graficznych lub, co najwyżej, n a jak im ś m echanicznym błędzie. W istocie, następ uje tu wiele przejść od sfery m aterialn ej d o um ysłowej i to właśnie w sferze um ysłowej zachodzi postrzeganie, kolejne etap y syntetycz­

nego rozum ienia, ew entualne dalsze tłum aczenia n a signifiants graficzne.

O b ra z tekstu to stru k tu ra język ow a realizująca pew ien system . K ażdy k o p ista m a z kolei w łasny system językow y, k tó ry w chodzi w styczność z tekstem w trakcie przepisyw ania. Jeśli k o p ista należy do bardziej sk ru p u la t­

nych, będzie się starał, by system tekstu p o zo stał n ienaru szo n y ; ale jest niem ożliwe, by system k op isty p o d jak im ś względem nie przew ażył. P o z o ­ stające w k o n kurencji system y są bow iem form am i uczestnictw a w historii:

zagłuszenie w łasnego system u jest rów nie niem ożliw e ja k przekreślenie własnej historyczności. C o najwyżej, respekt dla tekstów o dużym prestiżu n atu ry religijnej, praw nej, literackiej zwiększy stopień sk ru p u latn o ści; podczas gdy z drugiej stro n y istnieją też tak ie teksty, k tó re w ydają się zachęcać do odśw ieżenia im krwi przez system y ak tu aln ie obow iązujące.

6 Tekst przedstawiony w wersji francuskiej na paryskim kongresie pośw ięconym zastosow a­

niom kom puterów w krytyce tekstu: La Pratique des ordinateurs dans la critique des textes (29 — 31 marca 1978); nie publikowany.

(12)

Jeśli teraz język lub d ialekt kopisty jest różny od języ k a używ anego w tekście, zjaw isko to przybiera rozm iary m akro sk o p o w e: k o p ista nie m a bow iem „kom petencji” w języku, ja k i m im o to przepisuje; nie dysponuje on w arian tem tego sam ego system u, lecz system em odm iennym , k tó ry stale go przyzyw a, sp ro w ad za n a inne tory, trzy m a p od sw oim wpływem.

K a żd a tran sk ry p cja stanow i zatem rodzaj „kreolizacji” tekstu. Jest to zjaw isko d obrze zn an e w odniesieniu d o aspek tów językow ych. Indeksy form językow ych, tow arzyszące zwykle w ydaniom krytycznym , co raz dokładniej ilu stru ją to m ieszanie się wyjściowych języków lub dialektów z w łasnościam i językow ym i charaktery stycznym i d la kopisty lub kolejnych kopistów . Często, w bardziej w yszukanych analizach, udaje się uchwycić zjaw iska interferencji, tzn. rozw iązania będące ko m prom isem m iędzy w chodzącym i w grę językam i.

Poniew aż, ja k pisze Vogt,

każde w zbogacenie lub zubożenie systemu pow oduje z konieczności reorganizację wszystkich jego poprzednich opozycji dystynktywnych. Przyjęcie, że dany element m oże zostać po prostu dodany d o systemu bez żadnych konsekwencji dla tego ostatniego, oznaczałoby zniszczenie sam ego pojęcia systemu.

T o, co chcę tutaj podkreślić, to właśnie konieczność tra k to w a n ia w szyst­

kich w arian tó w tekstu — nie tylko językow ych — ja k o podlegających takim sam ym interferencjom (które będ ą interferencjam i nie tylko system ów języ k o ­ wych, ale także system ów sem iotycznych). Oczywiście istnieją przyp adk i qui pro quo spow odow ane złym odczytaniem lub złym napisaniem — tym i je d n a k pow inien zainteresow ać się psycholog. N ajczęściej zm iany lekcji są oznakam i św iadczącym i o n ied o k ład n y m pok ry w an iu się dw óch stających naprzeciw siebie system ów : system u tek stu i system u kopisty. K o p ista p o d d an y jest naciskow i w łasnego system u; w słabszych p u n k tach , tzn. tam , gdzie jego rozum ienie jest w jak iś sposób ograniczone lub gdzie jego oczekiw ania od biegają od zap ro p o n o w an y c h realizacji, tam przew aża now y system — jego własny. Z m iany stru k tu ry , k tó re w ten sposób pow stają, od b ijają się na pozostałej części tekstu, tw o rząc konieczność ciągłych ko m prom isów (inter­

ferencji).

T aki sposób w idzenia spraw staw ia w innym świetle m an usk rypty , k tó re w ykorzystujem y do rek on stru k cji tekstu. F ilolo gia trad y cy jn a trak tu je różne transkrypcje, zachow ane w rękopisach, ja k o wynik ru ch u o dśrodkow ego w sto su n k u d o pew nego p u n k tu centralneg o — oryginału. B ezustannie m iałaby działać tu entro p ia. P rzy pom ocy pojęcia diasystem u o dk ry w a się n ato m iast nie mniej w idoczne działanie sił d ośro dk ow ych: tych, n a k tó ry ch o pierają się diasystem y realizow ane w każdym z rękopisów . O środ kiem tego napięcia nie jest ju ż oryginał, ale zawsze — i zawsze now y — tekst, będący wynikiem

k o m p ro m iu m iędzy system am i.

C hciałoby się w ykrzyknąć za Bédierem :

Ach, te warianty naszych dawnych tekstów ! Biedne dziwolągi, zdeform owane, bezkształt­

ne, gdy patrzy się na nie, jak na podobieństw o larw kłębią się gdzieś na dnie aparatu krytycznego, ale które jakże często nabierają znaczenia i wdzięku w chwili, gdy ponow nie umieści się je w ich właściwym kontekście, w mom encie, gdy z wariantów stają się ponow nie lekcjami.

Bez w ątpienia Bédier lepiej niż ktokolw iek inny nauczał o indyw idualności poszczególnych m anu sk ry p tó w , o niebezpieczeństw ach gw ałtow nych i nie

(13)

zaw sze uspraw iedliw ionych ingerencji wydawców. Jed n ak pojęcie diasystem u, jeśli naw et p o dsuw a pew ne tem aty do refleksji lach m an n o w co m i n eolachm an - now com , z pew nością nie jest ponow nym lansow aniem bédierow skiego scep­

tycyzm u. Pow iększa ono co p ra w d a listę tru d n o ści ed ytorskich, ale w zbogaca przy tym także naszą wiedzę.

Pozytyw istyczne rozw iązanie Bćdiera, z u p o d o b an iem k o n cen tru jąc się na obiektyw nym ch a rak terze rękopisu uznanego za p odstaw ę, przesłania nieu n ik ­ n io n ą p roblem ow ość tekstu, k tó ry — przekazyw any przez szereg kolejnych tran sk ry p cji-in terp retacji — następn ie jest jeszcze um ysłow o o d tw arzan y i in terp re to w an y przez czytelnika: rów nież my sam i, b io rąc w posiad anie jak iś tekst, nieśw iadom ie ustan aw iam y now y diasystem .

R ów nie m istyfikujące jest je d n a k złudzenie, zaw o alo w an e naukow ością czynności badaw czych, iż m ożna „zrek o n stru o w ać” o ryginał lub archetyp.

C ałk o w ita re k o n stru k cja byłaby m ożliw a jedynie wówczas, gdyby m odyfikacje d o k o n y w a n e przez k opistów stanow iły zjaw iska odizolow ane, nie po siadające ani relacji w ew nętrznych, ani zw iązków z osobo w ością kopisty. Byłaby m ożliw a, gdyby daw ało się m echanicznie oddzielić, idąc za tokiem tekstow ego dyskursu, te strefy, gdzie n astąp iła k o n tam in acja, i te, w k tó ry ch w yrządziły szkody błędy i roztargnienie. D ych otom ię ta k ą o b ala pojęcie diasystem u, w iążąc błędy i d ro b n e odchylenia, w arian ty form y i treści, itd.

T o je d n a k nie w szystko. D iasystem pow staje w sam ym to k u transkrypcji.

S k ru p u ły i sw o boda zn ajd u ją wówczas rów now agę, p rzek łam an ia lek tu ry i błędy stw arzają okazję do najbardziej subtelnych kom binacji. A im spójniej­

szy diasystem , tym bardziej niepew ny w ynik p ró b , by go zdem askow ać.

D iasystem pow staje, k ró tk o m ów iąc, pod wpływem im pulsu działającego w pew nym ograniczonym odcinku czasu.

A co robić z w a rian tam i stylu? K ry te ria oceny w tak ich p rzy p ad k ach zaw sze u znaw ane były za niezw ykle dyskusyjne. W jakiej m ierze w oryginalnej lekcji przew ażyło pragnienie zm iany w sto su n k u do jak ieg oś n atrętn eg o paralelizm u lub p o d o b ień stw a? I ja k osądzić, czy w danym m iejscu przew ażyło pragnien ie odejścia od rutyny (lectio difficilior), czy glo b aln a spójność tekstu (usus scribendi)? K ażdy, k to zastan aw iał się dłużej n ad tran sk ry p cjam i d aw ­ nym i lub now ożytnym i, zna dobrze to dośw iadczenie biegunow ości. N ieu n ik ­ n io n e w ydaje się przy tym niebezpieczeństw o, że o cena w ypływ ająca z naszych u p o d o b a ń , choćby p o d p a rta perspektyw ą historyczną, m oże stać się m iarą system u sem iotycznego, now ego diasystem u, k tó ry zm uszeni jesteśm y u sta n o ­ wić.

S postrzeżenia te nie p o dw ażają racji m etodologii lachm annow skiej ; za­

chęcają raczej do tego, by polepszyć jej op ty kę i w zbogacić re p ertu ar zalecanych przez nią czynności badaw czych.

C zynności te m ogą zostać w zbogacone n a dw a sposoby. P rzede w szystkim przez odnoszenie poszczególnych w arian tó w do bardziej złożonych system ów ; w a rian ty sam e w sobie o b ojętne w ykażą często p rzynależność do pew nego system u i d ad z ą się n a tej p odstaw ie sklasyfikow ać. P o drugie, zastosow anie k ry teriu m lectio difficilior będzie m ogło zostać rozszerzone n a te miejsca, gdzie elem ent d anego system u um ieszczony jest w yjątkow o, w p rz y p ad k u jednej tylko lekcji, o b o k rep rezen tan tó w innego system u.

C o się tyczy optyki, p ro p o n u ję zastanow ić się n a d rozróżnieniem między

202 C E S A R E S E G R E

(14)

o brazem realnym a obrazem w irtualnym . Jeśli a u to g ra f daje nam realny o b ra z tekstu, to kop ie — gdy b ra k oryginału — d ają nam jego o b ra z w irtualny.

W takim razie d ziałania e d y to ra m uszą rów nież podzielić się n a sferę realn ą i sferę w irtualną. Sfera re aln a to ta, gdzie m ożna działać sp oko jn ie na podstaw ie błędów łączących [errori congiuntivi] i błędów dzielących [errori separativi], k tó ry ch praw ie nigdy nie brak. T u m eto do lo gia L ac h m an n a znajduje swe p raw o m ocne zastosow anie i daje d o b re wyniki, poniew aż sfera, której d o ty czą owe w arianty, to tylko dosłow ność tekstu, bez reperkusji diasystem ow ych.

Ale za k ażdy m razem , gdy w grę w chodzi system, za każdym razem , gdy nie m ożna odw ołać się do opozycji „błąd /lekcja p raw id łow a”, rów nież czynności edytorskie m u szą być prow ad zo n e w sferze w irtualnej. C hodzi o p ro p o n o w a n ie popraw ek, ale bez d o k o n y w a n ia ich, o szkicow anie rozw iązań, ale p o z o ­ staw ianie ich w sferze hipotetycznej, o sygnalizow anie zw iązków m iędzy w ariantam i, ale bez w yciągania daleko idących w niosków . Syntetycznie zjaw i­

ska te m o żn a przedstaw ić za pom o cą wielkiego tró jk ąta. W dolny ch jego k ątac h m ożem y um ieścić dwie k o n k u ru jąc e ze sobą rodziny a i ß. U szczytu tró jk ą ta zn a jd u ją się lekcje będące w a i ß właściwie rów now ażne lub takie, co d o k tó ry ch m ożem y udow odnić, że je d n a z redakcji — gorsza — za stąp iła drugą, bardziej praw idłow ą: w takich p rz y p ad k ach jesteśm y up ow ażnieni do po p raw ien ia tek stu podstaw ow ego, po w ykazaniu istnienia i genezy błędu.

M iędzy dolnym i k ątam i a szczytem tró jk ą ta m am y cały szereg m ożliwości.

N p.: lekcja p o jaw iająca się w jednej rodzinie rękopisów jest atrakcyjniejsza i bardziej p rz ek o n u jąca od lekcji z nią k onkuru jącej, której je d n a k nie m ożna — ściśle b iorąc — określić ja k o błędu. A lbo: lekcja w ystępująca w rodzinie podstaw ow ej jest niew ątpliw ie błędna, a lekcja rodziny a ltern aty w ­ nej jest w swej istocie p rzekonująca, lecz m a o n a cechy stylistyczne c h a ra k ­ terystyczne d la tej rodziny i nie m oże zostać w ykorzystana. Albo jeszcze: lekcja po jaw iająca się w rodzinie podstaw ow ej, a, jest błędna, ale lekcja w ystępująca w ß nie p o m ag a nam w d o k o n a n iu popraw ki.

M ożem y tra k to w a ć tekst krytyczny ja k o dom enę realności, a a p a ra t ja k o dom enę w irtualności. W olno nam będzie wówczas ingerow ać w tekst tylko w tych rzadkich, niew ątpliw ych p rzypadkach, na jak ie zw róciłem uw agę; we w szystkich pozostałych n ato m iast a p a ra t obejm ow ać będzie — p o za varia lectio, tzn. isto tny m i elem entam i konku ru jący ch ze so bą diasystem ów — wszy­

stkie spostrzeżenia, jak ie m ogą ułatw ić przesianie owych elem entów , w skazać ew entualną gradację p raw d o p o d o b ień stw a p o m o cn ą w ich w yborze, sug ero ­ w ać m ożliw e rozw iązania zarów no w planie treści [signifié'], ja k i w planie w yrażania [ signifiants].

N ależy więc w yelim inow ać dw a rodzaje dw utorow ości: d w u to ro w o ść

„lekcja p raw idło w a/lekcja zniekształcona” i dw u to ro w o ść „definityw ny tekst k ry ty c z n y /a p a ra t lekcji od rzu co n y ch ”. T rzeba, k ró tk o m ów iąc, zdać sobie spraw ę, że pew ność działań filologicznych to tylko k ra ń co w a pozycja w całej gam ie m ożliw ości dow odzenia; przede w szystkim zaś trzeb a u trzym ać łączność m iędzy tekstem i ap a ratem , a czynności badaw cze — k tó re tylko z rz ad k a k o n k re ty z u ją się w form ie po p raw ek tekstow ych we właściwym znaczeniu tego term in u — przedstaw ić tak, by były one w idoczne w swej delikatnej ró w n o ­ wadze. W ten sposób filologowie m ogą unik n ąć dw u przeciw staw nych sobie

(15)

rodzajów fetyszyzm u: fetyszyzm u w ydania krytycznego, trak to w a n eg o ja k o cel abso lutny , ja k o a k t w iary; i fetyszyzm u pojęcia „codex optim us”, będącego pozytyw istyczną odp ow iedzią n a kryzys owej wiary.

J a k ą rolę m ogą spełnić w tej perspektyw ie k o m p u tery ? N a pierw szy rzut o k a m o żna by sądzić, że pojęcie diasystem u, naw iązujące d o złożonej sytuacji kulturow ej i im plikujące czynny udział k o pistów — praw dziw ych tw órców diasystem ów — o d d a la nas od sfery opozycji bin arn ych, od m ożliw ości dok ład n eg o w yod ręb n ian ia i num erycznego u jm ow ania danych. Z pew nością też m usim y zgodzić się z faktem , że jeśli indukcyjne w nioski o ch arak terze tekstow ym m ają być w yprow adzane w tak i sposób, ja k i p ró bo w ałem tu naszkicow ać, to tru d n o jest te operacje zau tom atyzo w ać. Z drugiej stron y jest oczywiste, że ze w zględu n a globalny c h a ra k te r diasystem u n iepodw ażalne w ydają się korzyści płynące z m ożliw ości p rzep ro w adzen ia całościow ego i błyskaw icznego p rzeglądu w szystkich w chodzących w grę elem entów . O g ra n i­

czyłbym się zatem tylko do stw ierdzenia, że diasystem precyzyjniej określa sfery, w k tó ry ch m o g ą działać b ad acz i k o m p u ter — a w yraźny p o dział z a d ań zawsze jest potrzebny.

Przełożył P iotr Salwa

204 C E S A R E S E G R E

Cytaty

Powiązane dokumenty

W toku debat ujaw niły się także znaczące różnice w postrzeganiu i rozum ieniu pewnych ujęć, definicji czy procesów, a także konstruktyw ne rozw iązania

Na użytek rozwijających się wspólnot, które coraz bardziej wiąza- ły się ze sobą stając się Kościołem, napisano Ewangelie, które wszak- że nie zawierają nic pewnego na

Niekoniecznie jednak zakłada, iż rów nocześnie należy mu się kara fizyczna.. N iew ątpliw ą karę chłopiec poniósł przecież ju ż w tych momentach, gdy ukradziono mu

przynosi rozstrzygnięcie tych wątpliwości, siaka rając opowiedzieć się, jako jedynie słusznym, za tym rozwiązaniem, (które dla przedawnienia roszczeń

Do niedawna w kręgu kultury europejskiej zachowania homoseksualne uchodziły jako „sprzeczne z naturą” (s. Sommera to co jest „naturalne” albo „przeciwko naturze”

Należy także zwrócić uwagę, iż globalizację w zakresie produkcji oraz konsumpcji żywności dotyka w coraz większym stopniu zjawisko fałszowania, a także braku

Nagrody będą przyznawane corocznie w dwóch kategoriach: za pracę m agisterską oraz z pracę doktorską, pośw ięcone historii spo­ łecznej i gospodarczej

Acties die uit dergelijke gesprekken kunnen voortko- men zijn bijvoorbeeld: ' de huismeeste'r g~at het schoonmaakbedrijf controleren naar aanleiding van