Czesław Bartnik
Chrystianizacja oboczności pracy
Collectanea Theologica 52/3, 5-15A
R
T
Y
K
U
Ł
Y
C o lle c ta n e a T h e o lo g ic a 52(1982) fa s c . I I I
k s. C Z E S Ł A W B A R T N IK , L U B L IN
CHRYSTIANIZACJA OBOCZNOŚCI PRACY
Współczesna teologia pracy ludzkiej szuka swego dopełnienia w chrześcijańskiej wizji obszarów życia ludzkiego nie wchodzą cych bezpośrednio w obszar pracy, lecz pozostających „obok” niej, w najbliższym jej sąsiedztwie, oczywiście, w najbliższej relacji do pracownika. Teologia takiej „oboczności” pracy i zarazem chry stianizacja jest ripostą, konsekw encją teologii pracy i chrystiani zacji pracy. Pracę rozumiemy tu szeroko jako całokształt działań ludzkich, fizycznych i całoosobowych, indyw idualnych i zbioro wych, zm ierzających świadomie, a także i nieświadomie do re a lizacji b y tu ludzkiego, podtrzym ania go, pozytywnego przekształ cania i twórczego rozwijania. W ujęciu teologicznym dochodzi tu jeszcze aspekt jednostkowej i społecznej relacji do transcendencji, do świata wiecznego, do Boga. Na obszarach zaś m niej lub więcej stycznych ze światem pracy spotykam y przede wszystkim: odpo czynek, czas wolny, zabawę i świętowanie. Chcemy więc zająć się teologicznymi aspektam i tych czterech dziedzin, szukając owej „chrześcijańskiej wizji spraw na świecie” (KDK 43), podstawo wych reguł wartościowania oraz sposobów w pływ ania na ich rze czywiste kształty. Nie będą to jednak rozważania socjologiczne ani moralno-społeczne, lecz przede w szystkim „dogm atyczne” .
I. Odpoczynek
Zjawiskiem najbliższym pracy w znaczeniu gospodarczym i zawodowym jest odpoczynek.. Zjawisko to jednak trudno jest określić jasno. Przede wszystkim mamy wiele nazw nieostrych: wypoczynek, w ytchnienie, ochłoda, pauza, przerw a w pracy, faj- rant, laba, relaks, ferie, wakacje, urlop, rekreacja, wczasy, wy wczasy, pokrzepienie, letniskow anie, wolne od pracy, próżnowa nie, bezczynność, dolce far niente itp. Dla uproszczenia będziemy się posługiwali term inem odpoczynek. Mamy przy tym na myśli zarówno zwykłe przerw anie pracy, jak i zorganizowany zespół czynności lub zachowań dla odzyskania sił, regeneracji zdol ności działaniowej podmiotu, uzyskania lepszej sprawności w da nej dziedzinie. Odpoczynek zmierza do usunięcia lub zmniejszenia zmęczenia, na sposób prew encyjny, towarzyszący lub też następu
jący po w ysiłku pracy, a więc w ysiłek ludzkiej sam orealizacji ochrania, zabezpiecza, podtrzym uje oraz potęguje.
D okładniejsza analiza odkryw a co najm niej cztery główne po kłady czy w arstw y zmęczenia: zmęczenie fizyczno-biologiczne, do tyczące głównie organizmu, zmęczenie umysłowe, obejm ujące szczególnie mózg i system nerw owy, zmęczenie psychiczne, doty czące wszelkich „ap a ratu r” psyche pracującego, oraz, wreszcie, zmęczenie socjalne, obejm ujące zarówno życie jednostki na jej styku ze zbiorowością, jak i całej zbiorowości, która męczy się dogłębnie przede w szystkim w adliwym i niem oralnym funkcjono w aniem życia społecznego. Odpowiednio do dziedzin zmęczenia m am y też cztery w arstw y odpoczynku. P rzy ty m te rodzaje od poczynku często przeplatają się wzajemnie. Razem dotyczą cało ści człowieka pracującego, tworzącego, doznającego, a podlegające go zmęczeniom.
Mimo zwalczania lenistw a i grecko-rzymskiego ideału „próż now ania” (schole otium) chrześcijaństw o dostrzegało zawsze re ligijną, a także doczesną wagę odpoczynku. Już w S tarym Te stam encie zasadę odpoczynku ujmowano teologicznie n a bazie stworzenia. Mówiono po prostu, że Bóg stw orzył dzień dla pracy, a noc dla odpoczynku (Ps 104,22—23; Job 7,4; 24,4—12). W praw dzie czasokresy pracy i odpoczynku mogą być trochę przesuwane, lecz w gruncie rzeczy stanow ią nierozerw alną diadę życia ludzkie go. Idea ta w ystąpiła naw et w odniesieniu do Boga jako p racują cego i stwórcy: „A gdy Bóg ukończył w dniu szóstym swe dzieło, nad którym pracował, odpoczął dnia siódmego po całym swym trudzie, jaki podjął” (Rdz 2,2).
Kościół katolicki widzi odpoczynek jako korelat faktu, że czło w iek jest stw orzeniem , czyli że nie jest bogiem, nie jest wszech mocnym i nie jest niezależnym. Człowiek jako podmiot działań jest zależny od praw rzeczywistości, zanurzony w świat przyrody i poddany wszelkim wymogom „pokory” w sensie nabierania sił i pokrzepiania się. Życie w obrębie tego św iata kierow ane jest ja kim ś dziwnym praw em pow tarzania się, gdzie wszystko w raca do początku i trzeba zaczynać od nowa. Toteż C yprian Norwid zau ważał, że dla chrześcijanina odpocząć, „to znaczy począć na nowo”. A zatem odpoczynek wiąże się z podstawowym obowiązkiem ochrony zdrowia i życia, a przede w szystkim ochroną integralno ści całej osoby ludzkiej, zwłaszcza jej transcendencji. W transcen dencji wobec pracy tkw i podstawowa godność osoby. Dlatego to i Bóg „odpoczął po całej swej pracy dnia siódmego, którą wyko nał stw arzając” (Rdz 2,3). Bóg nie potrzebował odpoczynku, ale dał wzór transcendow ania w szystkich spraw i prac tego świata. Toteż odpoczynek jest objęty w ym iarem godności ludzkiej oraz przykazaniem „nie zabijaj”. Jest więc nakazany podobnie jak p ra ca i razem z pracą. P raca i odpoczynek są — według Biblii —■
niejako w prowadzeniem do wyższego rzędu rzeczywistości zba wienia.
Kościół nie form ułuje szczegółowych i konkretnych norm od poczynku, ani ty m bardziej nie organizuje jego form , bo to nie jest jego domena. Ale ma prawo do swojej, ogólnej w izji tych spraw oraz do podejmowania stosownych działań, które w pozy tyw ny sposób przygotow ują rozwój człowieka i strzegą najw yż szego dobra, jakim jest osoba ludzka. Dlatego też Kościół został wyposażony w olbrzym i potencjał, intelektualny i praktyczny, k tó ry jest w ykorzystyw any dla pełniejszego zrozum ienia sposobu by cia człowieka w konkretnym świecie. Dzisiaj uwidacznia się to najbardziej na płaszczyźnie w kładu Kościoła w pomoc zdobywa nia przez człowieka odpoczynku, zwłaszcza psychicznego i socjal nego. Chrześcijaństwo jaw i się jako w ielki rezerw uar sił psychi cznego i socjalnego pokrzepienia, jakkolw iek konkretne kształty i norm y odpoczynku musi określać społeczność świecka, państwo. Przede wszystkim w iara, przenikająca całą osobę i Kościół, niesie pokój w ew nętrzny i zew nętrzny, spokój sum ienia, ufność życiową i losową, poszerzenie wolności w ew nętrznej i zew nętrznej, ład mo ralny konieczny dla prawidłowego rozwoju i inne „dary” (Por. Mk 6,31; 26,45; Łk 11,24; 1 Tes 4,11; 2 Tes 3,12; Ap 14,13).
Podobnie dla odpoczynku socjalnego w ielkie znaczenie m ają wszystkie społeczne w ym iary w iary, nadziei, miłości, ascezy, po staw y wyrzeczeń i ofiary, grup nieform alnych, wspólnoty m iędzy ludzkiej, atm osfery prawości, słuszności i moralności itp. Mają również znaczenie doczesne wszystkie religijne w artości chrześci jańskie: wolności, diakonii, sprawiedliwości, w spółpracy ze Stw ór cą, znoszenia przeciwności losu, odpowiedzialności za ostateczny bilans prac i działań.
W ogóle niem al wszystkie treści chrześcijaństw a dają się, w m niejszym lub większym stopniu, „przełożyć” na spokój, wytchnienie, harm onię ładu życiowego, oddech nadziei twórczej. Oddaje to dobrze logion, nad k tó ry m często przechodzimy do po rządku dziennego: „Przyjdźcie do mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a ja was pokrzepię. Weźcie swoje jarzmo na siebie i uczcie się ode mnie, że jestem cichy i pokorny sercem, a znajdziecie ukojenie dla dusz waszych” (Mt 11,28—29; por. 1 Kor 16,18). Jezus C hrystus jest najgłębszym źródłem psychiczne go i społecznego odpoczynku.
II. Czasoprzestrzeń wolna
Istnienie ludzkie, a także działanie wiąże się z czasem i prze strzenią. Już w w. XIX zw racano uwagę, że czas okazuje się n aj wyższą w artością doczesną, także ekonomiczną. Dzisiaj dodaje się nadto, że do najwyższych w artości doczesnych należy także prze
strzeń, miejsce. W X IX w. mówiono o „czasie w olnym ”, a miano wicie wolnym od obowiązku ciężkiej pracy. Ale chodzi tu o coś więcej. Czas w olny to nie tylko uwolniony od ciężaru pracy, zwłaszcza gospodarczej i koniecznej dla uzyskania środków do ży cia, ale także czas „w olny” dla różnych dóbr ludzkich, nie osią galnych przez pracę, czy naw et w jakim ś sensie uniemożliwionych przez pracę.
W św ietle najnowszych badań należy mówić nie tylko o czasie wolnym, ale o całej „czasoprzestrzeni w olnej” : wolnej „od” —■ od wszelkich czynników negatyw nych dla człowieka, i wolnej „dla” — dla możliwości prawdziwego rozwoju człowieka. W każdym razie czas musi być dopełniony przez miejsce, przestrzeń. Czas nigdy nie będzie zresztą wolny, będzie zwykłą fikcją, jeśli nie będzie zara zem przestrzeni wolnej, a więc własnego ciała w wolności, w ła snego mieszkania, domu, miejsca życia, środka lokomocji, słowem: swojego świata. Przy tym trzeba pamiętać, że specyficzną bazą dla czasoprzestrzeni ludzkiego życia jest także społeczność: rodzi na, zbiorowość życiowa, naród. Społeczność ta może nam w jakim ś sensie użyczać czasoprzestrzeni wolnej, np. w ychowując nas, ale może nam też całą naszą czasoprzestrzeń zabierać, co się dzieje w społeczeństwie źle funkcjonującym . Trzeba więc rozwijać świa domą i celową ekonomikę czasu i przestrzeni, będącą podstawo w ym działem ekonomii w ogóle.
W dążeniu do uzyskania czasoprzestrzeni wolnej „od” i „dla” padają najczęściej ciągle jeszcze rozwiązania skrajne i przeciw staw ne. Jedni staw iają w całości na czasoprzestrzeń wolną od p ra cy, widząc ideał życia ludzkiego, jego praw dziw y rozwój w wol ności bez pracy, w dowolności zajęć, w wyłącznym poświęcaniu się zajęciom rzekomo wyższym. Do dziś nie jest to bynajm niej sta nowisko rzadkie, także wśród chrześcijan. Drudzy natom iast w i dzą pracę jako jedyny i najwyższy czynnik określający życie ludzkie, w tym także rozwój człowieka, łącznie z rozwojem du chowym, dlatego nierzadko całe życie ludzkie podporządkowują dyscyplinie i logice *pracy.
Kościół szuka odpowiedzi w ypośrodkowanej w tym sensie, że czasoprzestrzeń wolna od pracy oraz czasoprzestrzeń pracownicza w inny być odpowiednio zharmonizowane, przy czym jedna nie jest podporządkowana drugiej bezpośrednio, lecz jedna i druga służy osobie ludzkiej, dobru tej osoby. Osoba ludzka bowiem jest tra n scendentna w stosunku do swych działań i doznań. W tÿ m też znaczeniu czasoprzestrzeń nie jest wolna w sensie absolutnym, albo wręcz „dowolna”, lecz jest poddana praw om dobra ludzkiego i sama podlega ciągłemu procesowi odkupienia (Ef 5,16), czyli wy zwalania bezpłodności, pustki przem ijania oraz nonsensu życia. Musi być ona zwrócona ku rodzeniu dobra, przynoszeniu najlep szych owoców życia, ku zbieraniu wiecznych plonów. Przy czym
jednak teologia kładzie większy nacisk na pracę, uw ażając, że człowiek ma zbytnią skłonność dyspensowania się od trudów i wy siłków pracy oraz przerzucania jej ciężarów na inne osoby. Ko ściół jest tu realistyczny, nie uważa człowieka za anioła.
Jak w ykorzystyw ać czasoprzestrzeń wolną?
a) Chrześcijaństwo wychodzi z podkreślania w prost nieskoń czonej w artości czasu i przestrzeni, ich niepowtarzalności oraz niezastępowalności (por. 1 K or 7,29; Ap 22,10). Dlatego nawołuje- do tw orzenia rozum nej ekonomii czasoprzestrzeni. Przede wszyst kim trzeba unikać m arnotraw ienia czasoprzestrzeni, gospodarki jednostronnej, a zwłaszcza rabunkow ej.
b) „M etry kubiczne” czasoprzestrzeni pozapracowniczej, wol nej małej (każdego dnia po pracy zawodowej), wolnej średniej (weekendy) oraz wolnej dużej (urlopy, wczasy) należy obrócić w sposób szczególny na spełnianie obowiązków rodzinnych, społe cznych, kulturow ych i w ogóle na budow anie lepszego życia zbio rowego. Kościół popiera ten kierunek szczególnie, stając się sam przez to czynnikiem socjalizacyjnym i cywilizacyjnym.
c) W działaniu na korzyść zbiorowości nie należy przekre ślać w artości czasoprzestrzeni wolnej dla poszczególnych jedno stek. Jej więc część należy poświęcić dla rozwoju indyw idualnych zdolności, zaniedbanych talentów i darów n atury, uzupełnianie wy kształcenia ogólnego, doszkalania zawodowego, zaspokajania oso bistych pasji poznawczych, kontem placji świata, usuwania w ypa czeń, którym i obciążają niektóre rodzaje prac, zwłaszcza wąskospe- cjalistycznych.
d) Współczesne duszpasterstw o stara się również przychodzić z pomocą ludziom przechodzącym nagle od pracy zawodowej do stanu niepracy, a więc ludziom tracącym pracę, strajkującym oraz przechodzącym w stan spoczynku. We w szystkich tych przypad kach bywa pożądana pomoc duchowa, zwłaszcza świadczona bez interesownie, w imię miłości chrześcijańskiej, pochodząca od stro ny trzeciej. Kościół może tu pomoc wiązać wielkie zasoby energii w tych ludziach z najwyższym i i idealnym i zadaniami społecz nymi.
Praktycznie spraw y są bardzo złożone. Przede wszystkim pa radoksalnie m aleje ilość czasoprzestrzeni pozostającej człowieko wi do wolnej dyspozycji. P rzy tym kiedyś było dużo wolnego czasu dla arystokracji, a brakowało go dla pracowników klas niż szych i pracowników fizycznych. Dzisiaj sytuacja się w pewnym, sensie odwraca: czasu wolnego brakuje przede w szystkim dzisiej szej „arystokracji”, która cierpi na „nadciśnienie zajęciowe” : biz nesmeni, dyrektorzy, politycy, menedżerzy, wyżsi duchowni, praw dziwi uczeni, wielcy twórcy, doskonali rzemieślnicy, m ajętniejsi rolnicy, w ogóle zresztą ludzie m ający ambicję dokonania w ży ciu czegoś większego. Cała zresztą cywilizacja okazuje się bardzo
czasochłonna, a przy tym oddala się niejako od czasu „n atu ral nego”, by bazować na czasie „technicznym ”, k tóry często zakłóca n atu raln y ry tm życia ludzkiego.
Na Kościół spada jakaś część odpowiedzialności za „hum aniza cję” czasoprzestrzeni i za jej spraw iedliw y rozdział. Musi on też chronić tych najbardziej zajętych przed dehum anizacją całkowi tego zatopienia się w zajęciach oraz specyficznej im m ergencji w cywilizację. Trzeba w spierać społeczność we właściwym gospo darzeniu czasem i przestrzenią. Kościół chciałby tchnąć w społe czność właściwą hierarchię zajęć, zasadność działań, więcej związ ku z przyrodą, pomoc w zakresie zw alniania tem pa życia, pewną racjonalność wysiłku, wyzwolenie się z zaborczości współczesnej cywilizacji. W ychowuje on także w szacunku dla czasu i prze strzeni, zwłaszcza pozostających w cudzej własności oraz społe cznych. Praktycznie wszakże są to problem y tym trudniejsze, że ekonomia doczesnej czasoprzestrzeni podlega Kościołowi jedynie pośrednio — przez wzgląd na religijne dobro osoby ludzkiej oraz społeczności osób.
III. G ra -— zabawa
W częściowej relacji do obszaru pracy pozostaje także zabawa. Jest ona uświadomionym lub nieuśw iadom ionym zespołem doznań i działań, indyw idualnych i zbiorowych, których m otorem wew nętrznym jest smak do życia, stanowiący rodzaj popędu ewolu- cyjnego, o charakterze wyzw alającym z ciężaru aktualnego stanu rzeczywistości i dzięki specyficznej konstrukcji reguł zm ierzający ku tw orzeniu jakiegoś św iata „ponadrealnego”. Cały człowiek jest
homo ludens, we wszystkich okresach życia, choć istnieją niezli
czone rodzaje zabaw oraz zm ieniają się ich formy. Pogłębione ro zumienie zabawy odkryw a jej wielkie znaczenie dla życia i roz woju człowieka, zwłaszcza na płaszczyźnie psychologicznej, spo łecznej i duchowej. Jest to nie' tylko gra ruchowa, fizyczna, um y słowa i psychologiczna, ale także poiesis (w starogreckim znacze niu), przetw arzająca życie i świat w jakąś najwyższą sztukę, wy zw alająca spod bezdusznej konieczności praw tego życia, bezpłod nej anonimowości i monotonii rzeczy wiecznie się powtarzających. Jest w niej coś z pędu życiowej ew olucji człowieka, rozwoju, w y zwalania, przetw arzania św iata oraz hum anizacji rzeczywistości. Człowiek, także pracujący, posiada jakieś „ ry ty ” zabawy, odgry wa jakąś „rolę” w świecie, tw orzy najwyższy obrzęd życia i usta wia siebie w jakim ś theatrum m undi.
Chrześcijaństwo jest religią pełną powagi, godności, zmysłu realizm u, odczucia d ram atu życia. Jednakże — a może właśnie dlatego — nie odrzuca ono gry-zabaw y, która jest sposobem ja kiegoś wyższego osadzenia się człowieka w rzeczywistości. Na n a j
wyższym poziomie posiada w sobie coś z ry tu religijnego. Jest ona nieodzowna dla każdego bieżącego życia, byle nie naruszała norm m oralnych i hierarchii celów. Zabawa stanow i ważne rem edium na wiele patologii współczesnego św iata-m iasta, owej kosmopolis. Dlatego, o ile tylko jest godziwa m oralnie, w inna być wszech stronnie rozw ijana. Niekiedy w ydaje się w prost konieczna dla zdro wia psycho-socjalnego.
Zabawa właściwie pojm owana nie stoi bynajm niej w sprzecz ności w stosunku do św iata pracy. P raca i zabawa są również sprzężone wzajemnie, uzupełniają się, w spierają się wzajemnie i razem służą dobru osoby ludzkiej. Wprawdzie praca posiada p ry m at i jej obowiązkowi musi być podporządkowana zabawa, to jed nak zabawa musi jej towarzyszyć, musi pojawiać się w życiu w od powiednich proporcjach. Niekiedy zresztą staje się koniecznym współelem entem twórczości wyższego rzędu.
Związek chrześcijaństw a ze św iatem zabaw y-gry zdaje się rów nie głęboki. W istocie bowiem posiada ona w sobie coś z chrze ścijańskiego dążenia do świata ponadrealnego, coś z tchnienia Bo skiej miłości i wolności Ducha oraz coś z radości dzieci Bożych, igrających pod okiem Ojca Wszechrzeczy. W rozum ieniu chrze ścijańskim ma rys pneumatologiczny. Jest tchnieniem Ducha Bo żego i ducha ludzkiego, znakiem Bożej adopcji człowieka i całego świata. Przede w szystkim zbawienie chrześcijańskie w spiera owe próby w yrw ania się człowieka z determ inizm ów życia, konieczno ści, przymusów, beznadziejnych działań. W iara chrześcijańska w spiera szczególnie ludzkie dążenia do pełnej wolności, możności tworzenia, szans konstruow ania innego świata, w łaśnie w „tym ” świecie i poprzez „ten ” świat.
W aspekcie transcendow ania obecnego kształtu życia zabawa spotyka się szczególnie z ry tem religijnym . Przede wszystkim trzeba pamiętać, że konkretne i historyczne życie Jezusa C hry stusa, wraz z jego w ydarzeniam i paschalnym i, było jednym wiel kim „rytem ” — głównie ry tem życia, a w tórnie ry tem liturgicz nym. Podobnie w jakim ś sensie Jezus C hrystus „przewodzi nam ” w grze naszego życia i przekładaniu tej gry na ry ty zbawcze (Hbr 12,2; por. H br 4, 1 nn.; 5, 1 nn.; 7, 1 nn.). C hrystus bowiem przekłada całą swoją rzeczywistość na jakiś ry t ogólnoludzki, re ligijny, naddoczesny. W rezultacie tw orzy on, także z naszego ży cia, dram at krzyża i zm artw ychw stania. W ślad za nim i Kościół przyobleka się cały w ryt, symbol, obrządek, grę-zabawę bytu.
IV. Świętowanie
Na najwyższym etapie zabaw a-gra i cała oboczność pracy przeobraża się w zjawisko przeżyw ania sacrum, czyli świętowanie. W dzisiejszym świecie pracy zapomina się niekiedy o doniosłości
zjawiska święta. Święto często też rozumie się płytko jako zwykły czas odpoczynku, zabawy, uroczystości lub szykownych i parad nych celebr. Tymczasem święto jest czymś bardzo głębokim. I gdyby zabrało mu się ch arak ter m isteryjny, to przestałoby być świętem i stałoby się jeszcze jedną przyczyną znużenia życiem.
Przede w szystkim w świecie człowiek odnajduje bardzo szczególny związek z Bogiem jako Bytem Osobowym, posiadają cym nieskończoną godność, wielkość, doskonałość. Jest to nie ty l ko wartość sakralna, ale także osoba sakralna. Sakralność zaś przeniesiona na życie ludzkie musi mieć realny związek z czasem i przestrzenią. Toteż w swym gospodarzeniu czasoprzestrzenią człowiek chce przeznaczyć jakąś jej cząstkę dla rozwinięcia n aj bardziej twórczego dialogu osobowego z Bogiem, a w konsekw en cji nadać wyższy sens czasoprzestrzeni doczesnej i uświęcić ją. Świętowanie więc ma dopełnić to, czego nie dostaje najwyższym naw et wysiłkom pracy ludzkiej oraz najw yższym wartościom n a turalnym . Jest ono drogą do najpełniejszego wyzwolenia człowie ka, do otw arcia bytu ludzkiego na nieskończoność, do osiągania wartości transcendentnych. Świętowanie zdaje się być najwyższym zw ornikiem dążeń do spełnienia się człowieczeństwa.
Do niedawna świętowanie wiązano przede wszystkim z cza sem. Oznaczało to jakieś wydzielenie czasu stworzonego na ,,czas św ięty”. Obecnie docenia się wartość sakralną także przestrzeni, a raczej : czasoprzestrzeni. Świętowanie zatem to wiązanie życia ludzkiego również z jakąś szczególną przestrzenią sakralną: ze świątynią, z odmiennym „św iatem ”, z „ziemią obiecaną”, z obsza rem doskonalszego. W tym też przestrzenią sakralną jest społecz ność eklezjalna, w której „mieści się” życie wierzącego. W rezul tacie, czas i przestrzeń nie mogą być rozdzielone. Muszą się skła dać na jedną całość. A to zakłada swoistą „równoczesność”, tzn. dzień święty nie może być oderw any od przestrzeni świętej, czyli od św iątyni oraz tożsamości aktu społeczności. Gdyby osobno był czas odpoczynku, a osobno miejsce odpoczynku, to nie byłoby żadnego odpoczynku. Podobnie jest ze świętam i o charakterze re ligijny111 i społecznym. Nie będzie święta w ogóle, jeśliby ono m ia ło być osobno dla każdego członka rodziny, osobno dla każdej grupy społecznej. Święto spełnia swoje zadanie tylko wtedy, gdy realizuje się prawdziwie społecznie. Życie religijne i społeczne otrzym uje w tedy nowe wym iary.
Według pojęć ściśle teologicznych tw órcą święta jest Bóg. Dla chrześcijaństw a święto jest tworzone w Jezusie Chrystusie. On jest czasem św iętym i miejscem św iętym w najwłaściw szym znaczeniu. Czasoprzestrzeń Jezusa Chrystusa rzu tu je na całość czasu i przestrzeni świata, dając im możność jakiegoś „zakrzy wienia się” w kierunku nieskończoności, w kierunku zbawienia, królestw a niebieskiego. Zbawienie dokonuje się na bazie egzysten
cji ludzkiej, ale egzystencja ta nie istnieje bez konkretnego za korzenienia w czasoprzestrzeni. Stąd i czasoprzestrzeń posiada swo ją konieczną relację do sacrum, do Boga, do Chrystusa.
Święto zatem w rozum ieniu chrześcijańskim oznacza szczegól ne wiązanie się Jezusa C hrystusa z określoną cząstką czasoprze strzeni, jakąś szczególną obecność jego Osoby w czasoprzestrzeni ludzkiej, zarówno indyw idualnej, jak i zwłaszcza społecznej. Stąd też święto jest niejako sakram entem dla doczesnej czasoprzestrze ni. Również m usi się. rytm icznie pow tarzać, żeby osiągnąć pożąda ną obecność w każdej czasoprzestrzeni, czyli pewnego rodzaju „wszechobecność”.
Podstaw owym św iętem dla nas jest wywodząca się z szabatu niedziela jako „Dzień P ański” (Ap 1,10; Actus Petri 29). Przy tym szabat służył raczej ekonomii stworzenia, niedziela zaś należy do ekonomii zbawienia. Oczywiście, niedziela oznacza nie tylko czas, ale także i miejsce: świątynię, ołtarz ofiarny, Eucharystię, zgro madzenie liturgiczne, Kościół. Istnieje cała teologia niedzieli. Oto jej podstawowe aspekty:
a) Dzień Pański został ustanow iony w Jezusie Chrystusie, P anu Szabatu (Mt 12,8), P anu czasu i przestrzeni; Chrystus „jest” w nim na sposób Boga „Jahw e” (Wj 3,14), zarówno na sposób stwórczy, jak i zbawczy (1 K or 16,2; Dz 20,7; J 7,23; Łk 4,16).
b) Jest to Dzień Kościoła, gromadzenia się w Kościół, w spo łeczność wyższego rzędu (Kpł 23,3.29; Wj 31, 14 n.).
c) Jest to znak Nowej Epoki, Ery Eschatologicznej, Zm ar tw ychw stania świata, P aruzji C hrystusa, Początek Bożego odpo czynku (Mk 16,2; Mt 28,1; Dz 7,49; H br 3,11.18; 4,9—10).
d) Jest to szczególny Dzień Łaski, a więc Darów Bożych (Łk 23,56), wielkich dzieł i czynów dobra (Mk 1,21; 3,4; 6,2— 6; Mt 12,12; J 5,17), budzenia w iary i jej rozwoju (J 7, 14), obfitego udzielania się Boga przez miłość (J 13,1) i pełnego udzielania się C hrystusa ludowi przez miłość (J 7, 37—38), słowem: chrześcijań stwo realizuje się najbardziej w niedzielę, w święto.
C harakter samego święta określa jego ryty. Chrześcijaństwo wyróżnia trzy podstawowe obrzędy święta, dwa wzięte ze Starego Testam entu, jeden bardziej oryginalny.
a) Święto otrzym uje swój w yraz w rycie liturgicznym , w skła daniu ofiar i w całym kulcie (Kpł 25,4; Wj 20,10—11; Dz 20,7).
b) Święto w yraża się w „w yzwoleniu” z wszechobecnych za jęć, działań i trudów (Wj 20,8—11; 23,12; Kpł 23,3; P w t 5, 14— 15), co w chrześcijaństw ie oznacza również w strzym anie się od prac służebnych (gospodarczych, produkcyjnych i usługowych), urzędo- w o-publicznych oraz pospolitych.
c) Ponadto chrześcijaństwo widzi tu jeszcze trzeci w yraz, n aj bardziej istotny, a mianowicie relację całej czasoprzestrzeni do zbawienia, do. Jezusa C hrystusa jako Zbawcy, przez co święto sta*
14 Ks. CZESŁAW BARTNIK
je się koniecznym „obrzędem bytow ania ludzkiego na ziemi”. K ult i w strzym anie się od prac to jedynie zew nętrzne w yrazy tego istotnego „skupienia się” rzeczywistości na sobie samej, jakby autokontem placji bytu, stw orzenia Bożego, „w nętrza” ludzkości.
W rezultacie czasoprzestrzeń pracownicza, zwłaszcza w zakre sie produkcyjnym i zawodowym, nie może urzeczywistnić sama w szystkich w arunków pełnego rozwoju człowieczeństwa. Dla zba w ienia całego świata (J 3,16—-17) nieodzowna jest chrystianizacja wszelkich form działań, zachowań i doznań ludzkich. Dlatego chrześcijaństwo chce rozciągnąć swoją świadomość i praktykę na całość ludzkiej egzystencji, ażeby jej służyć w tym , co najw a żniejsze: w osiąganiu prawdziwego sensu działań ludzkich. Nie jest to ani im perializm duchowy, ani jakaś chęć jakiegoś pasoży tow ania na cudzej pracy, co dostrzegał w życiu społeczeństw już S tary Testam ent (np. Mdr 5,1). Chrześcijaństwo śpieszy z pomocą, żeby cały świat ludzki: pracę, odpoczynek, czas wolny, zabawę, święto i wszystko — odnieść do najwyższej wartości, jaką jest do skonałość i świętość człowieka. Nie jest to więc nic innego, jak przekładanie daru Jezusa Chrystusa na d ar człowieczeństwa: „Chrystus Jezus stał się uświęceniem ” (1 K or 1,30). C hrystianiza cja pracy i jej oboczności jest konsekw encją dynamicznego u ję cia dzisiejszej teologii.
W ybór b ib lio g ra fii
A u b e r t J . M., P o u r u n e th é o lo g ie d e l’â g e in d u s tr ie l, P a r i s 1971. B e d n o r z H . bp, N ie d z ie la w o ln a od p r a c y , G o ść N ie d z ie ln y 57(2811 1980) n r 39 s. 4— 5. B l ü c h e r V.,, F r e iz e it in d e r in d u s tr ia lis ie r te n G e s e lls c h a ft, S tu t tg a r t 1956. B o f f C., T e o lo g ia y p ra tic a , P e tr o p o lis 1978.
B r o c k m ö l l e r K ., C y w iliz a c ja p r z e m y s ło w a г re lig ia , P a r i s 1974. B u s c h M . C h., L a S o c io lo g ie d e te m p s lib re , P a r i s 1975. C za s w o ln y , Ż y c ie i M y śl 24(1974) n r 8. Ć w i a k o w s k i M., P r o b le m y s p o łe c zn e c z a s u w o ln e g o , W a rs z a w a 1976 D a n e c k i J., J e d n o ś ć p o d zie lo n e g o c za su , W a rs z a w a 1970. D u m a z e d i e r J., S o c io lo g ie e m p ir iq u e d u lo isir, P a r i s 1974. F r i e d m a n n G., P ra ca w o k r u c h a c h , tł . z f r a n c ., W a rs z a w a 1967. G r u s z y n B., C za s w o ln y , W a rs z a w a 1970. G u z z e t t d G ., C h ie sa e d e c o n o m ia , T o rin o 1973. H u i z i n g a J., H o m o lu d e n s . Z a b a w a ja k o źr ó d ło k u lt u r y , tł. z h o le n d ., W a rs z a w a 1967. K a p l a n N ., L e is u r e . T h e o r y a n d P o lic y , N a w Y o rk 1975. K l a t t F., D ie sc h ö p fe r is c h e P a u se, W ie n 1952. K o p r o w s k i A ., C za s w o ln y ja k o a s p e k t ja k o ś c i ży c ia , W a rs z a w a 1977 (m ps). K r u c i n a J ., J a k o ś ć ż y c ia — C z ło w ie k w o b e c c y w iliz a c ji te c h n ic z n e j, W ro c ła w 1977. L a n i a n t M . F., L e s th é o r ie s d u lo isir, P a r i s 1972. Ł a p i ń s k a Κ ., W ieś u p r z e m y s ło w io n a a p r o b le m c za s u w o ln e g o , W ro cław 1972. M a j k a J., E ty k a ż y c ia g o sp o d a rczeg o , W a rs z a w a 1980.
CHRYSTIANIZACJA OBOCZNOŚCI PRACY 15 M o n d i n В., T e o lo g ia d e lla p ra s si, B re s c ia 1973. Р е п с J ., G o s p o d a ro w a n ie c z a s e m p r a c y , W a rs z a w a 1980. P i e p e r J ., M u s se u n d K u lt , M ü n c h e n 1955. R a h n e r H ., D e r s p ie le n d e M e n s c h , E in s ie d e ln 1952. R a h n e r K ., T h e o lo g is c h e B e m e r k u n g e n z u m P r o b le m d e r F r e iz e it, w: S c h r ift e n z u r T h e o lo g ie , it. IV , E in s ie d e ln 1960, s. 455— 483. R o l l e t J ., S p o łe c z n e tło te o lo g ii w s p ó łc z e s n e j, t l . z fr a n c ., W a rs z a w a 1981.
R o u s s e l o t J ., L ’A lle r g ie a u tr a v a il, P a r i s 1974.
S a 1 i j J., T e o lo g ic z n y s e n s o d p o c z y n k u n ie d z ie ln e g o , C o lle c ta n e a T h e o lo g ic a 39(1969) z. 3 s. 15—*18. S i e g J., P ra ca i c za s w o ln y a r o z w ó j c z ło w ie k a , A te n e u m K a p ła ń s k ie 75(1970)361— 377. S к ó r z у ń s к i Z., C za s w o ln y , E n c y k lo p e d ia K a to lic k a , t . II I , L u b lin 1979, 777— 780. S p o łe c z e ń s tw o i p r z e s tr z e ń . W o ln y c za s w w i e l k i m m ie ś c ie , W a rs z a w a 1979. S t r z e m i ń s k a H ., C zas w o ln y i je g o s k r a c a n ie , W a rs z a w a 1976. S z a n i a w s k i I., W y z n a c z n ik i h u m a n iz a c ji p r a c y w ep o ce r e w o lu c ji n a u k o w o - te c h n ic z n e j, W a rs z a w a 1981. T e d e s c h i N ., V e rso u n a n u o v a o r g a n iz z a z io n e d e l la v o ro , R o m a 1978. T o t i G., C za s w o ln y , tł. z w ł., W a rs z a w a 1963. V e b l e n T h . B., T e o r ia k la s y p r ó ż n ia c z e j, tł. z a n g ., W a rs z a w a 1971. W n u k - L i p i ń s k i R ., C za s w o ln y . W s p ó łc ze s n o ść i p e r s p e k ty w y , W a r s z a w a 1975. W y s z y ń s k i S., k a rd ., U ś w ię c e n ie p r a c y z a w o d o w e j, P ariis 1963. Z y . g u l s k i Κ ., Ś w ię to i k u ltu r a , W a rs z a w a 1981. L A C H R IS T IA N IS A T IO N D E S A L E N T O U R S D U T R A V A IL L a th é o lo g ie d u t r a v a i l h u m a in d e v r a it ê tr e c o m p lé té e p a r la th é o lo g ie d u re p o s , d u lo is ir, d u d iv e r tis s e m e n t e t d e la fê te . L e re p o s e m b r a s s e a u s s i a u jo u r d ’h u i la s p h è r e p s y c h iq u e e t la s p h è r e so c ia le d e la v ie . Le te m p s lib r e d e v r a i t ê tr e c o n ç u e n m ê m e te m p s q u e l’e s p a c e lib r e d a n s u n in té g r a l te m p s - e s p a c e lib re . L e d iv e r tis s e m e n t r e jo in t le r i t e d r a m a ti q u e de la v ie. L a fê te e s t u n e c o n d itio n n é c e s s a ire d ’u n e s o c ia lis a tio n v é r ita b le . E n so m m e, il f a u t s a is ir les v r a ie s p r o p o r tio n s e n tr e le te m p s -e s p a c e o ccu p é p a r le t r a v a i l e t c e lu i e n d e h o rs d u t r a v a il. A u s e r v ic e d e la p e rs o n n e h u m a in e , q u i r e s te q u e lq u e c h o se de t r a n s c e n d a n t p a r r a p p o r t à to u te s ses a c tiv ité s e t se s é ta ts . C e p e n d a n t, il n ’y a a u c u n d o u te q u e la p r i m a u t é d o it r e s te r a u tr a v a il .