Z ŻYCIA NAUKOWEGO KRONIKA
VI ZJAZD POLSKIEGO TOWARZYSTWA PARAZYTOLOGICZNEGO W LUBLINIE (19-22.X. 1958)
Rok 1958
zamknął10-letni okres
działalnościTowar-zystwa. Mimo to postanowiono skromnie
zo.rganizowaćostatni, Zjazd,
nadającmu raczej charakter krajowy i
odkładając większe uroczystościjubileuszowe na
jedną
z dalszych ro,cznic.
Złożyło sięna to kilka przyczyn.
Może najważniejsze
były duże trudnościfinansowe nie
pozwrulającena pokrycie kosz- tów uczestnikom krajowym i, zapriosz,enie Hczniejszych
gościzagranicz- nych. Obawiano
się też, żewarunki, jakie
.istniejąw Lublinie, nie
będąodpowiednim
tłemdla szerszego ve;prez, entacyjnego zjazdu. Ponadto w r. 1958
odbywało się ażkilka zjazdów o
międzynaTo<l.owymcharakterze z mniejszym lu'b
większym udziałemparazytologów (Kongres Zoologiczny w Lo1ndynie, Kon1 gres Medycyny Troptkalnej i Mafarii w Lizbonie, Zjazd Parazytologów
Węgierski-ehw Buda 1 p,eszcie). W takiej sytuacji
;pojawiły sięnawet
głosyza
odwołainiemnaszego Zjazdu.
Zwyciężyłajednak w
łonie
ZaTZądu Głównegoo.pinia
podtrzymująca uchwałęWalnego Zgroma- dzenia z r. 1956 i zadokumentowail1Jia 10-leda
choćbyw skromnej po- ste . ci.
Przesuniętotylko nii eco ipi, erwo,tny termin nas2;ego Zjazdu, miano- wicie na
drugą połowę października, odsuwającgo w ten spos-ób o 3 ty- godnie od Zjazdu
Budapesztańskiego.Na koszt PAN zaproszono
członkówhonorowych Towcl!rzystwa,
wysyłającdo, innych parazytologów zawiado- mienia o
Zjeździez
możliwością wzięci-aw nim
udziałuna
właJS11ykoszt.
Możemy stwierdzić, ż,e
mimo
trudności,zainteresowainie ostatnim Zjaz- dem za
granicą było dlość duże.Wprawdzie wielu parazytologów, utrzymu-
jących
z
Polską bliższek01I1tiak.ty,
wyrnziłoszczery
żalz
niemożnościprzy- bycia do Lublina,
ponieważuczestniczyli
jużw tym roku w innych zjaz- dach, tym niemniej
właśniena ootatnim
Zjeździe uzyskaliśmy najwyższąjak
dotąd(31)
liczbę gościzagran.Lcznych. Jest to chyba wymownym do- wodem stale
wzrastającegoziaiinteresowainLa
1paT1azytołogią polską.Prócz
gości
znanych nam
jużz
ubiegłychzjazdów,
przybyłotym raz1em wielu nowych, którzy po raz pierwszy
zetknęli się bliżejz
naszą nauką.Zjazd
zaszczyciło
3 honorowych
członkówPolsltitego Towarzystwa: akad . . O. J i ro v e c, alkad. E. N. P a
wło ws k i i akaid. K. I. S k :r j ab i n (z
małżonką).Tylko akad. A. Kot 1 a n ni,e
mógłz
ważnych;przyczyn
przyjechać.
Niestety, alkad. S k r j a b i n z powodu choroiby nie
mógłczynnie
uczestniczyćw
Zjeździe,podczas gdy we wszystkich naszych do- tychczaisowych zjazdach,
począws:zyod r. 1950,
brał żywy udział.Znany jest powszechnie jego serdecZ!Ily stoounek do parazytologów polskich, szczególnie naszych
młodychkadr, co,
wyraził równieżostaJtnio w swym
liście
odczytanym podczas baink.ietu.
30
ZBIGNIEW, KOZARPrócz wymileni!onych
gościliśmyw Lublinie: z
BułgariidT N. Os z a- n o
wąz Inst. Zo, ohigieny w Sofo; z
Czechosłowacjipro.f. J. Ho v
orkę,kier. prac helmintol.
SłowackiejAkad. Nauk w KoiSzycach, jego
współpracowników dra S. Go ut h a i
inż.L. De di n a, dra G. C a ta r a z
Zakł.Biologii Lek. w
Bratysławie,dra H. S ,cha n ze la, dra V. Ge is se 1 a i dra J. V ej tek a z Brna, dra Sim u n ck a z Wydz. Wet. w Pradze, dr V. S chu ho v
ąz Inst. Higi,eny w Pradze i
inż.A. K or t 1 y z Akad.
Nauk Ro1n. w Pradze; z Niiemiecikiej Repu
1bli!ki Demolkratycznej prof.
W. Ei c h 1 er a, kier.
Za!kładuPaJrazytol-Ogi.Ji Wet1 erynaryjnej w Kleinma- chnow
kołoBerlina i dra A. Si n nec ker a z Instytutu Profilaktyki Cho- rób
Zalkaźnychw Berlinie; z Niemi€,ckiej Republ:iki Federalnej prof.
F. Sc hm i d t - H o ens do r fa kier.
ZakładuParazytol. Wydz. Wet.
w Berlinie (Dahlem) i asystenta
teg,o·ż Zakładudra B. H 6 r n i n g a oxaz dra H. Zimmerman n a z Inst.
Węte:r.w Greifswald; z Francji prof.
R. P. Do 11 fus a, dyrektiora Muzeum Zoologicznego w
Paryżu;z Jugo-
sławii
prof. M. Mi 1 o w a n o w i c z a (z
małżonką)kier.
Zakł.Pmraz. Lek.
w Belgradzie, dra D. P o p o w i c z a z Inst. Higieny w Belgradzie, doc.
T. A n g e 1 o v ski ego z Inst. Weteryn. w Skoiplje i dra B. Kr s n ja-
v ce go z Inst. Higieny w Zagrzebiu; z Norwegii dra R. V i ka z Muzeum Zo, ologi,cznego w Oslo; ze
ZwiązkuRadzieclti, ego .prof. I. E. P a
wło w-
sk
ą- B y cho ws k
ąz Lerningradu, dr N. A. I z j u m o w
ąz Biolo, gicz- nego Inst. Gospodarki Wodnej, dra M. Bab ens kas a (z
małżonką)kier.
Pracowni Parazytol. Litewskiej A,. N. w Wi!lnie i dra S. Bi z i u 1 a w i- ,c z iu s a , kier.
działulekarskiego
tejżepracowni.
Z !krajowych ucz,estników
,brałow
Zj,eździe udział około200 o,sób.
W
większościbyli to
czł-o,nkowieTo,wa!l'zystwa,
,częściowoi i:rmi zainte-
re .sowa!Thi
problematyką ;pairazytologkzną. Wśródostatnich
możnapodkre-
ślić
,czynny
udziałw
całym Zjeźd.z.i-eprof. T. J a c ze ws k i ego, dyrek- tora Inst. Zoologicznego PAN. Na otwarde Zja:2du przybyli
równieżwi- ceminister Zdrowia dr B. Ko
żus z n i k i dyrektor
ZarząduSan. Epi- demioJogiczn, eg, o dr H. Wiór o, w a. Ni-estety _ , nie wszyscy polscy para- zytolodzy
znaleźli sięw Lublinie. Wydaje
się, żenasze Zjazdy
posiadająz, byt
dużeznacz
1enie w TO• zwoju naszej nooki i organirzacji, a
1by
można było u~prawiedliwićbrak niektórych czyiliilych parazytologów. Mimo
że głównaproiblematyka Zjazdu nie dotyczy cz.asem
bezpośrednichosobi- stych
zad.interesowań, są, to jednak zjazdy o ogólnym chara,kterze, poru-
szające
wszy
1stkie opracowywane w Polsc
1e zagadnienia i zapoznanie
sięz nimi przynl()si
niewątpliwą koirzyść każdemuparazytologowi.
Otwairda VI Zjazdu
dokollllał prz;ev.'l()dliliczącyTowarzystwa prof.
E. Gr ab da.
Podkreślającjubileuszowy charakter,
stwierdził, żeTowa- rzystwo,
wypełniłow
ciągu10 lat swoje zadanie. W
zaikończeniu!Prze-
wodnkzący odczytał
nazwiska,
zmarłychw oistatm.i:m dwulecilll
członkówTowa, rzystwa, których
pamięćuczcili z;e;brani przez powstanie i
ciszę.Nastąpiły
dalej przemówienia powita,1.ne prof. W. Stef a
ński ego w imieniu Polskiej Akademii Nauk, ,T. M. Rekto, ra WSR [Prof. B. Do~
b r z a
ń sk i e go w imieniu
wyższychuczelni lubelskkh i naukowego
ośrodka 1
1,ubelskiego oriaz
crołowyc'hdelegatów zagranicznych w
porządkualfabetycznym krajów. Niemal wszyscy
,podkreślali stały ip,ostęppMazy- tofo, gii ,p,01 ls'kiej, który
śledząz
dużymzalinteTesowaniem. Sekretarz Za-
rządu
Lek. Z. P a
włowski,
od,czytałliczne
wyjątkiz listów i depesz
...
,·,
VI ZJAZD P. T. P. 31
powitalny-eh
nadesłanych Ilia ręceKomitetu Organizacyjnego z kraju i za- grani-cy.
Otwarcie Zjaizidu i jego pierwsze 2 posiedzenia plenal"Ile
odbyły sięw
dużejsaH K. W. PZPR, a
poisiedze,ni:ąsekcyjne w 2 oibok
leżącychsa- lach
wykładowychWydz. Weterynarii.
Poprzedni V Zjazd w Warszawie (1956)
poświęconopa:ra:zytolo,gii le- karskiej, woibec tego postanowiono na VI
Zjeździe wysunąćra-czej proble-
matykę weteryna;ryjną. Pokrywało się
to
równieżze
specyfikąorganizu-
jącego ośrodka lubelsko~1PułaW1Skiego. Wśród
dwu naczelnych pro1blemów Zjazdu
znalazły sięantropozo01I1ozy, w których
miały łączyć sięzaitI1te- resowania rparazytolo,gów weterynaryjnych i leka,rskich. Drugi
zaś.prob- lem - inwazyjnych chorób pastwiskowych
zwierzątdomowych - inte-
resował,
iprócz weterynarii,
równ~eż; parnzytologów o,gólnych. Z
myślą otych podstawowych prOiblemach oiprncowano
strukturę -o:rganizacyjnąZjazdu,
uwzględniając jednocześniewszelkie i1nne zagadnienia. paTa,zyto- logiczne,
choćbyz uwagi na ogólny charakter Zjazdu.
Podobnie jak na poprzednich zjazdach pie1·wsze plen,arne posiedzenie
zostało po5więcone przeglądowi
do, robku parazytologii ,polskiej za ostat- nie 2-:-lecie w 3 podstawowych jej kierunka,ch: lelkars'kim (Z. P a w
ło w- s k i), weterynairyj.nym (E. Z a r n o w s k i) i ogólnym (E. G r a b d a).
Warto
zazna,czyć, żejest to nasza oryginalna forma organiza-cji zjazdów,
:kt-órą wprowadziliśmy
j,eszcz,e w Pulawa,ch w r. 1950. Podsumowanie do- roibku przez prelegentów daje
pełnyi realny , oibraz
całokształtunauki,
!który zadera
się poważniew wypadku . referowania licznych tematów
bezpośrednio
przez autorów. Jest to korzystne nie tylko <lila zaintereso- wainy,ch
częściowo parazytofo.gią,lecz:
równieżdla samych parazyta.lo- gów, !którzy
dowiadują się tą drogąo rozwoju innych kierun!ków nie
związanych
z ich
bezpośrednią pracą.Krytyczne
ujęciereferatów jest
jedno-cześnie zaipoczątkowainiem
dyskusji,
wytknięciembrak6w i
błędów,których powinno
sięw
przyszło.ści unikać.Jest to p,on.adto
dużą oszczędnością
czasu i
formąbardzo
ożywiającąZja~d. Zdarza
siębowiem na in- nych zjaz,dach,
żebardzo specjalistycZl!le tematy
i.ntel'esują ,bezpośredniotylko nieliczne je,dno1stki, a , czasem nawet nikogo poz.a samym autorem.
Przyjpomnę, że
nasza 1Próba
przełamaliliaogólnej tradycji zjazdów spot-
kała się początkowo
z
dość dużą krytykąw pewnych
kołachnaukowych.
Była
ona jednak
słuszną,skoro
utrzymała siędo
dziśi znajduje coraz licz- niejszych
naśladowcówzarówno w kraj u, jak i za
granicą.Powa-żną reikomp,ensatą
dla autorów prac jest .puiblikowanile
doniesieńw spe-cjalnych zeszytach przedzjazdowych. Ostatnio obszerne str,esz-czenia przyjmowano do 1.VI. 1958 r., a
więcjeszcze na 4½ mi, es. iprzed Zjaz- dem.
ZaZlllaczę, żew przypadku wielu zjazdów
międzynarodowychi.istnie- je
o.bowiązekznacznie
wcześniejszeg0i nadsyłania streszczeń. Jużw po-
czątkach września,
a
więcnai
miesiącprzed Zjazdem, wszyscy ucz, est- nicy Zj,a,zdu t inni zaintere:Sowaini otrzymali wydrukowane
materiały.Było więc dość
czaisu na
dokładnekh przestudiowanie.,
przemyślenie.i przygotowanie
siędo dyskusji, w której
wystąpićmogli zarówno wszy- scy auto,rzy, jak i inni. Na ostatnim
Zjeździepewne wybrane prace lub grupy ;prac umieszczono ponadto w prograimie dla lllieco doddadniejszego ich om.ówielilia ipod.czas obrad.
Byłoto
więc częściowym na/Wiązaniemdo
"
' '
32
ZBIGNIEW KOZARdawniejszych form organizacyjnych. W wybo,rze tematów i autorów kie- rowano
sięnaturalnie
wytkniętą problematykąZjzadu. Na
ZjeździeLu- belskim chyba nikt nie
mógł się USikarżaćna
niemożnośćza,brania
głosuw dysku5ji na dowoJny temat parazytofogiczny, skoro na wszystki,ch po- siedzeniach wyczerpano
pełną listę zgłoszeń.Problem antropozoonoz
pasożytniczych absoiflbował uwagę większości
uczestników w drugim i trzecim dniu Zjazdu.
Zostałon najpierw ogólnie omówiony na posied:ren.iu plenarnym (Z. Ko z a r).
Okazało siębowiem,
żezagadnienie to
może zainteresowaćn:ie tylko parazytologów lekarskich i weterynaryjnych, lecz
równieżi ogólnych. Posiada bowiem szeroki aspekt o,gólnoibiofogi,czny i
uwzględniam. in. zagadnienia ewo- lucj onizmu. Wprawdzie
poję,cieaintropo1zo,onoz jes,t nowe w parazytologii, jednak wydaj,e
sięcelowe i
słusznejego
użycie.Na drugim posiedz, ein.iu plenarnym akad. E. N. Pa
włowski wy-
głosił
obszerny referat o
ogniskO'Wośc:inaturalnej i rozwoju tych
iba,dańw krajach wschodniej Euro,py.
Omawiając działalnośćniemal wszyst- ki,ch
sąsi,ednichz
Polsiką państw pominąłprawie
zupełni'ep,o,lskie bada- ni.a. Jest w tym
częściowoi nasza wina. Mimo zainteresowainia tym
ważnym : problemem od ki1ku lat, mimo
ogłoszenia,szeregu
a,rty'kułówogól- nych (P a r n a s, L a c h m a j er i inni) i wyk, onania nawet
dośćlicznych
badań
w
różnych części:ad1kraju, nikt
dotądnie pokusH
sięo podsumo- wanie (POlsik:ich wyników.
Równieżpodczas dyskusji ni!kt z
bezipośrednio pracującychnad tym zagadni1eni,em nie
zrubrałg1osu. Problem ognisko-
wości
naturalnej musimy w Polsce nieco leiPiej
rozwinąć,do czego przy- czyni
s:i.ęz-aip,ewne utworzona niedawno ikomhsja
międzynarodowa.Dwa wspólne posiedzenia pa,razytolo,gów lekarski-eh i weteryna1ryj- nych
zostały poświęcone najpoważni,ejszymw naszym kraju antropozoo- nozom - toksoplazmozie i
włośnicy.Pierwsze
było,jeszcze jednym do- wodem
dość dużegodorobku naszych
ośrodkównau!ko:wych i koni1eczno-
ści
zaililt• eresowainia problemem toksoipla:zmo:zy polskich
władznarukowych i administracyjnych. Dotychczasowe prace iprowadwne
byłyraczej z in- dywidua!lnej inicjatywy pewnych osób i, przyznajmy, nie
byłyzbyt
;po-pierane, a niekiedy poddawano nawet krytyce ich
celowość.W
ciągu8 lat
z.gromadziliśmy dostateczną ilośćdowodów,
żetoksoplazmoza od- grywa w naszych klinikach
możenie
mniejszą rolę niżniektóre zwal- czane przez
Państwochoroby
zaikaźne.Niestety, nie
możemyjeszcze mó-
wić
o kOIIlkretnym zwakzam.iu i zapoibie,ganiu toksoiplazmorz:i.e,
gdyżzbyt
słaibo poznaliśmy epidemiologię
choroiby.
Należy więc poipiieraći
rozwijaćtego rndzaju badania, a w pewnych konkretnych przyipadka,ch
możemy jużnawet
przyjśćze
skuteczną pomocą terapeutyczną.Inna jest sytuacja w dziedzinie
włośnicy.Wprawdzie i tu konieczne
są
dalsze badania naukowe,
zdołaliśmyjednalk
jużna tyle
po:zm.aćeipide-
miologię
cho,ro:by,
że mogliśmy wystąpićz konkretnym, nawet
dośćszcze-
gółowym,
plainem zwrulczania.
Nieyokojącejest jednak,
żeplain opraco- wany ramowo jeszcze przed 3 laty, wi
1elokrotnie dyS1kutowany i, po1Pie- rany, :nie
wszedł dotądw
życi,e.Dyskusja na
Zjeździe toczyła sięraczej
wokół 21aga,dnień
naukowych. Referowano cenne
spostrzeżeniakliniczne i labmatoryjne, lecz nie wypowi, adano
sięna tema, ty praktyczne i brak
było głosów
przedstawi• deli admimistracji
państwo,wej,od której oczeku-
jemy w tej dzi:edziniie
właściwie najwięcej.VI ZJAZD P. T. P. 33
W
międzyczasiesekcja
parazytołogiiogólnej
obradowałanad· zagad- nieniem ewolucji (W. Mi c h a j
ło w), bardzo aktualnym
cho.ćtbyz uwagi na obchodzony
właśnierok darwinowski, oraz nad zagadnieniem para- zytologii rybackiej (J. i E. Gr ab dowie), które,
przyznaćmusimy, by-
ły
na potprzednich zjazdi).ch
możez:byt
pobieżniepotraktowane. Do
ożywienia dTugiego pro;blemu
przyczyniły się głosy gościzagranic. znych (J. E. Pa
włowska - Bychowska, N. A. I z j umowa), wybitny<:h
specjalistów w tej dziedzinie. ·
W czwartym i, ostatnim dniu Zjazdu parazytolodzy weterynaryjni
łącznie
z ogólnymi omawiali drugi podstawowy pro:blem niiektórych cho- rób inwa,zyjnych
zwierzątdomowych.
Wysunęły siętu na
czoło:choJI'oba moty,lkza i robaczyce
płucne.Referat prof. W. St ef a
ńs k i ego zobra-
zował
kilkuletni dorobek na temat
występowaniai rozmieszczeni1a
żywideli
pośredniehmotyli, cy. Parazytolo,dzy wetery,naryjni
znajdują sięw nieco korzystniejszej sytuacji
niżlekarze:
Mogąnawet
dość dokładnie obliczyćstraty, jakie ponosi gospodarka krajowa z powodu inwazji paso-
żytnkzych,
a wysokie cyfry
są jużwymownym argumentem dla miaro- dajnych czynników. Prócz wspomnianych, omawiano tu irnne problemy weterynaryjne, jak
telazjozę,choroby
zwierzątfuterkowych, zwalczanie
pasożytów zewnętrznych
itd.
Uwaiga parazytologów lekarslkich
ko~centrowała silęnatomiast na pa-
sożyta.eh
przewodu pokarmowego i
rzęsistkach.Pierwszy pmblem znamy doborze z po:przednich Zjazdów. Jeszcze we
Wrocławiuw r. 1952 rzucono
hasło
akcji „P" i
przyjętoje z wielkim entuzjazmem. Dostrzegamy wpraw- dzie
duży postęp,chyba jednak z1byt powolny. Brnk nam w tej chwili aktualnych planów i akcja rozwija
się zależnieod lokalnych wairunków.
Problem trychomonadozy
propagowaliśmyw r.
ubiegłym IJla łamachnas?..ego o:ngam.u.
Spoidzi,ewaliśmy się, że,na
Zjeździedojdzie do szerszej dyskusji i
sformułowainiakonikretnych postulatów.
Mi,ałnam w tym do- pomóc dr C h ap p a z, jeden z
największychw tej dziedzinie specjali- stów na
świeciei organizator
międzynarodoweg,osympozjum w Reims (Wiad. Paraz., 4, 2, 1957). Niestety, z powodu nieprzewidzianych trudno-
ści
nie
dojechałdo Lublilna. Mimo kilku
głosóww dyskusji zjazdowej niie
wysuniętojeszcze ogólnych tez oirganizacyjnych. Odczuwa
siętu na- dal brak planu
działania.'
Mimo pewnych braków
:nale·ży stwierdzić, żeZjazd Lubelski
spełniłswoje zad.anie.
Stał sięon dalszym eta.pem na drodze naszego rozwoju i
wytknąłkierunki na
.przyszłość.Uchwalone rezolucje cechuje tym ra- zem
ostrożnośći
powściągliwość. Pamiętamybowiem
uchwałyz poprzed- nich Zjazdów, które w wielu punkta-ch nie
doczekały sięrealizacji. Na- . szym
oboiwiązikiemjest rozwijainie
badańnaukowych. Sygnalizujemy jed-
t1JOcześni1e
p,rOlblemy
ważnedla kraju, tak dla zdTow.ia
mieszkańców,jak i gospodarki
państwowej.Wskazujemy nawet
śmdkiza>radcze, konkretne drogi
zmierzającedo po,prawy. Nie mamy jednak
możliwo.ściwcielania tych planów w
życiei nie
możemyz tego powodu
ponoo::ćo , dipowiedz.ial-
ności. Pełne materiały
VI Zjazdu (referaty, dyskusje)
będąpub-likowane w
naJStęprnychzeszytach naszego [Pisma.
Pragniemy
,podnieśćprzy okazji jeszcze jed,en
szczegół.Ostatni Zjazd
.nosił
ra,czej charakter naukowy. Zbyt
mało byłona n:m praktyków, przed-
stawicieli
służbyzdrowia i weterynarii. Odczuto
sięxbyt slwbe
powią-34 WITOLD STEFAŃSKI
zani~ nais:zej nauki z terenem, na co z;wrócimy
większą uwagęw
następnym okresie.
Mówiąc
o
Zjeździen'i-e:siposób
pomi.nąć poważnych trudności,na jakie natrafili organizatorzy. Tym hardziej widoczny
jestolbrzymi
wysiłekKomitetu Organizacyj n ego, któremu
przewodziłd,oc. dr E.
Ża r n o w-·
s
k i. kh pTaca,
kt,órąnie zawsze
siędos.tatecznie rozumie i o,c:en:ia, spot-
kała się