M
3. Warszawa, d. 19 Stycznia 1890 r. T o m IX .PRENUMERATA „WSZECHŚWIATA."
W Warszawie: ro c zn ie rs. 8 k w a rta ln ie „ 2 Z przesyłką pocztową: ro c z n ie „ 10 p ó łro c z n ie „ 6
P re n u m e ro w a ć m o żn a w K e d a k c y i W sz e c h św ia ta i w e w s z y s tk ic h k s ię g a rn ia c h w k r a ju i z a g ra n ic ą .
Komitet Redakcyjny W szechświata stanowią panowie:
A leksandrow icz J , Bujw id O , D eike K., D ickstein S., F la u m M., Jurk iew icz K., K w ietniew ski W ł., K ram -
sztyk S., N atanson J ., Praus3 St. i Ś lósarski A .
„ W s z e c h ś w ia t" p rz y jm u je o g ło szen ia, k tó r y c h tre ś ć m a ja k ik o lw ie k z w ią z e k z n a u k ą , n a n a s tę p u ją c y c h w a ru n k a c h : Z a 1 w ie rsz z w y k łeg o d r u k u w szpalcie a lb o j ego m iej sce p o b ie ra się za p ierw szy r a z k o p . 7 '/a
za sześć n a s tę p n y c h ra z y kop. 6, za d alsze kop. 5.
-A.d.r©s IRed-alscyi: ISIralso-wslsie-Frzed.m.Ieście, ISTr GG.
TYGODNIK POPULARNY, POŚWIĘCONY NAUKOM PRZYRODNICZYM.
WILK WORKOWATY
T H Y L A C I N U S C Y N O C E P H A L U S .
według E. Oustaleta ').
A u stra lija, ziem ia Y a n D ićm ena, czyli T asm anija, a naw et i Nowa Gw inea posia
dają faunę zw ierząt ssących tak w yraźnie sam odzielną, że m ożna tw ierdzić napewno, że w szystkie te ziemie tw o rzy ły niegdyś ob
szerny ląd, k tó ry zdaw ien daw na był od
dzielony od innych lądów k u li ziem skićj.
Z w ierzęta ssące lądów australijskich należą do innój zupełnie kategoryi, aniżeli zw ie
rzęta ssące E u ro p ie właściwe; należą one do rzędu, albo raczój do podgrom ady jed n o - otw orow ych (M onotrem ata), k tórą składają kolczatki i dziobaki, a pokrew nych im form napróżno szukano w in n y ch okolicach, albo też do rz ęd u w orkow atych (M arsupialia), które m ają w praw dzie niektórych przedsta-
' ) L a N a tu r ę , N r 863, 1889 r.
wicieli w A m eryce, ale które od końca epo
ki trzeciorzędow ćj stały się całkiem obce dla naszych k rajów (europejskich). M nićj dziwaczne od jednootw orow ych, które w swojój budow ie i sposobie rozw oju zatrzy m ały pew ne cechy gadów i ptaków , zw ie
rz ę ta w orkow ate p rzedstaw iają cechy od
mienne zupełnie, k tó re n ad ają ich orgarii- zacyi niezaprzeczone piętno niższości. M ło
de ich rodzą się tak słabe, że niechybnie m usiałyby ginąć, gdyby n a tu ra sama nie rostoczyła nad niemi opieki, dając im w pier
wszych chw ilach niem ow lęctw a doskonałe schronienie w torbie, albo też pod fałdam i skóry,położonem i na brzusznćj pow ierzchni m atki, w sąsiedztw ie najbliższem nóg ty l
nych. T a torb a, czyli m arsupium , którój zw ierzęta w orkow ate zaw dzięczają swoję nazwę, je st podtrzym yw ana przez dwie ko
stki mnićj lub więcój rozw inięte, które, we
d łu g niektórych autorów , pochodzą z p rze
obrażenia w kostne części ścięgien mięśni (brzusznych) w ielkich skośnych, przycze
piających się do m iednicy. P rzez cały czas k arm ienia w orek ten u trzy m u je m ałe w bes- pośrednim stosunku z m atką, a późniój słu ży im za schronienie w każdem niebespie- czeństwie, ja k ie ira grozi.
34 W SZECH ŚW IAT. Nr 3.
N ie je s t to je d y n a osobliw ość organizacyi, jaką, posiadają zw ierzęta w orkow ate, znale
źlibyśm y jeszcze w iele szczegółów w budo
wie nóg, w ro z w o ju obojczyka i w u rz ąd ze
niu dolnój szczęki. N adto mózg, uzębienie i p rz y rz ą d y traw ienia, w cale nie są z b u d o w ane p odług jednostajnego planu. P rz e d staw iają one u w orkow atych zm iany podo
bne do tych, ja k ie spotykam y u zw ierząt ssących wyższych, a k tóre to zm iany są w zw iązku ze stopniem inteligiencyi i z oby
czajam i.
I tak , gdy u k a n g u ra olbrzym iego p ó łk u le m ózgowe są o bszerne i silnie pofałdow a
ne, u S arcophilus u rsin u s, k tó ry należy do tego samego rzędu, m ózgow ie je s t m ałe, a mózg p ra w ie g ła d k i; ten sam k a n g u r p o dobny je s t do tap iró w k ształtem swoich zę
bów trzonow ych, a w om bat, Phascolom ys, przy pom ina zupełnie zw ie rzę ta gryzące, czyli szczurow ate szczękam i, pozbaw ionem i kłów , ale uzbrojonem i w silne zęby p rzodo
we. N iem niój w ielkie zachodzą różnice w form ach zew n ętrzn y ch i w stosunku do siebie różnych części ciała, trzeba bardzo zb lisk a p rz y p a try w a ć się tym szczegółom, by w ynaleść w ęzły pow inow actw a, łączące m ałe lo to p ałan k i (P e ta u ris ta ) i polatuchę w orkow atą (B e lid e u s ), m ające puszysty ogon w iew iórki i fa łd y skóry, łączące p rz e dnie k ończyny z tylnem i, j a k u p olatu chy w łaściw ój, z w ielkiem i k an g u ram i, któ
rych ciało p iram id aln e spoczyw a na ro d z aju trój noga, utw orzonego z silnego ogona i nóg tylnych, dw a, lu b trz y razy dłuższych od nóg przed n ich .
T a k w ielką je s t rozm aitość pom iędzy zw ierzętam i w orkow atem i, że bierze p o k u sa u stanow ić dla nich system podobnćj kla- syfikacyi, ja k dla zw ierząt ssących wyż
szych. W przedsięw zięciu tem je d n a k w strzy
m alibyśm y się w krótce, n ap o ty k ają c w ielkie lu k i, bo np. pom iędzy praw dziw em i w o rk o w atem i niem a wcale typów podobnych do n ied o p erzy , do fok, do słoniów , koni i t. p.
Tym czasem pew ną je s t rzeczą, że k an g u ry ta k pospolite w ogrodach zoologicznych m ają obyczaje naszych traw ożerny ch, a P h a scolom ys w om bat, o którym p rzed chw ilą by ła w zm ianka, m oże być p o ró w n a n y z na- szemi św istak am i i bobakam i, posiada bo
wiem ciężkie k ształty , głow ę silną, obycza
je kopiące, gdy tym czasem D asyurus S a r
cophilus i T hylacinus, które w Tasm anii za
stęp u ją nasze m ięsożerne, zdają się zapoży
czać postaw y, a naw et b arw y pokrycia u niek tó ry ch z tych zw ierząt. D asyurusy np. m ają postać, pyszczek w ydłużony i fu
tro k ropk ow an e gien etty i żyw ią się tak, ja k i ona, m ałem i ssącemi, p tak am i i ow a
dam i, na k tó re p olują po zachodzie słońca.
T o samo podobieństw o zachodzi w zew nę
trzn y c h form ach i sposobie życia pom iędzy w ilkam i naszych k rajó w , a tylacinusam i T asm anii, na któ reto zw ierzęta chcemy zw rócić szczególną uw agę naszych czy tel
ników.
T e tylacinusy, których ty lko je d e n g atu nek je s t znany pod nazw ą T hylacinus cyno- cephalus, H a rris, w obecnój epoce p rz y puszczalnie zam ieszkują tylko ziem ię Y an D iem ena, gdzie praw dopodobnie w ynisz
czone zostaną w dalszym , lu b bliższym cza
sie, ta k ja k w ilki w A nglii. Z razu rospo- w szechnione po całym k ra ju , zw olna były odsunięte w głąb jego przez kolonistów , k tó ry m dziesiątkow ały stada, wreszcie m u
siały szukać schronienia n a górach m ają
cych 1000 do 1500 m etrów wysokości, w strefach , gdzie śniegi p ad a ją przez zn a
czną część ro k u . T am to trzeb a było szu
kać tylacinusów , k tó re były sprow adzone do L o n d y n u około ro k u 1850. O d lat trzech zw ierzęta te żyją w ogrodzie botanicznym w P a ry ż u i w ed ług okazów żywych z me- n ażeryi ogrodu botan. zrobione zostały ry sunki, k tó re podajem y w '/ 17 wielk. n atu r.
J a k w idzim y z załączonych rysunków , ty lacinusy m ają zupełny w ygląd w ilka, z gło
wą ostrokończastą, uszami stojącem i, p y skiem w ydłużonym , posiadają one także groźne uzębienie, zęby przodow e, k ły silne i ostre, a trzonow e z w yraźnym zębem m ię
sożernym i trącem i; te ostatnie zęby nie m ają jedn ako w y ch rozm iarów . Ciało jest bardziój niż u w ilka w ydłużone, na niższych nogach, ogon bardziój w ydłużony i na k o ń cu zeszczuplony, a szerść k ró tk a i m iękka.
B arw a tylacinusa je s t szaro-brunatna z od
cieniem żółtym , spód ciała znacznie ja śn ie j
szy, n a grzbiecie zaś są przecięte 14-ma po- przecznem i pręgam i, k tóre ry su ją się b a r
dzo w yraźnie i przypom inają ichneum onów.
P rę g i te p rzedłużają się n a b io dra, gdzie
Nr 3. W SZECHŚW IAT.
się rozw idlają, a następnie trzy , lub cztery pręgi podobne, lecz znacznie krótsze, prze
chodzą na ogon, k tó ry je st pok ry ty szerścią rudą, na w ierzchu je d n a k ciem no-brunatny, od spodu nieco jaśniejszy, na samym zaś końcu czarny. G ło
wę m ają płow ą z cie
mną pręgą, idącą po o- budw u stronach przez oko, w kącie którego znajduje się p l a m a płowa; p j s k je s t k o loru ciemnego z odcie
niem białym na b rz e gu w argi górnój. W a r ga ta je s t ozdobiona długiem i wąsami, k tó rych pojedyńcze wło
sy znajd u ją się na p o liczkach. Oczy posia
dają w ielkie, p o d łu ż
nie w ykrojone, o ź re nicy ciem no - bruna- tnój.
D la u zupełnienia opisu dodam y jeszcze, że u tylacinusów ch a
ra k te r w orkow aty je s t zaledwie zaznaczony, kości (to re b n e ), m a
jące p odtrzym yw ać worek, są w stanie za
czątkowym. N ic p rz e
to dziwnego, że p ier- w-si koloniści b ra li te zw ierzęta za p ra w d zi
we wilki, tem bardzićj, że jeżeli k sz ta łty są różne, to wielkość je st p r a w i e t a s a m a u 0 b u d w u gatunków . To nam tłum aczy n a zwy daw ane zw ykle T hylacinus cynoce- phalus: w i l k z e b r a (Zebra-w olf), a obok
tego nazyw ano go tygrysem , hyjeną (Opos- sum zebra i O possum o psiój głowie) i t. p.
T ylacinusy ścigają k an g u ry i peram elesy, nap ad ają ró w n ież na kolczatki, k tó re duszą 1 usiłują zjeść pom imo ostrych kolców, k tó re stanow ią dla tych zw ierząt ssących je d y
ną broń odporną w razie niebespieczeństwa.
U trz y m u ją naw et, że daw niój, gdy jeszcze tylacinusy błąd ziły n a wybrzeżach m orza, żyw iły się chciw ie trupam i fok, ry b i mię
czaków, w yrzucanych przez fale. Z akłada-
W ilk w o rk o w aty , T h y la c in u s c y n o ce p h alu s, w ed łu g okazów ż y ją c y c h w o g ro d z ie b o ta n ic z n y m w P a ry ż u , */n w ie lk . n a tu r .
nie w Tasm anii kolonij europejskich d o starczyło tym zw ierzętom o wiele smaczniej
szego pożyw ienia. Koloniści wprow adzili na wyspę zw ierzęta domowe i oddali się h o dow li drobiu i bydła na wielką skalę, co pozwoliło tylacinusom zaspakajać swoje
3 6 W SZECH ŚW IAT. Nr 3.
krw iożercze ap e ty ty tem snadniój, że po
niew aż należą, do zw ierząt żerujących w no- j cy, w ciem nościach łatw o im było dusić | b a ra n y i k u ry . D la obrony przeciw tak groźnem u n ieprzy jacielow i, koloniści m u
sieli rozw inąć całą baczność i uw agę. Z t r u dem u d ało im s ię odepchnąć je w góry.
T ępiono je głów nie zapomocą sideł, bo cho
ciaż tylacinusy nie m ają odw agi spotykać się z człow iekiem , psom zato dzielnie do trzy m u ją placu i zw ykle psy z w alki z n ie mi w ychodzą pokaleczone.
A ż dotąd ty lacin u sy nie rozm nażały się w niewoli ani we F ra n c y i, ani w A nglii;
te, k tó re są w ogrodzie botanicznym w P a ryżu, zd aje się, że p rz y w y k ły ju ż do swojój niew oli i nie o k az u ją się bardziój dzikiem i, aniżeli inne m ięsożerne, ale podobnie ja k w ojczyźnie i tu taj chętnie przebyw ają w u k ry ciu w iększą część dnia.
Jeszcze słów ko na zakończenie tój notat- 1 ki. P ow iedzieliśm y, że T hylacinus cyno- cephalus p raw do podobnie zo stał ograniczo
ny w yłącznie do T asm anii. N ie tw ierd z i
my tego stanow czo, albow iem przyp om ina
my sobie, że tow arzystw o zoologiczne w L o n dynie, d w u k ro tn ie w spom inało o istnieniu w A u stra lii zw ierzęcia w orkow atego mniój więcój podobnego, lu b identycznego z ty- lacinusem . W liście, pisanym do p an a Scla- tera, pan E rin sley G. S h erid an z C adw ell w Q ueenslandzie opow iada, że syn jego, trzy n a sto le tn i chłopiec, przy w y k ły do bie
gania po lasach, ja k o m iody m yśliw y, p rze
chadzał się ra z w tow arzystw ie m ałego pie
ska jam n ik a. N a raz pies rz u c ił się gw ałto- wnie na ślad, za k tó ry m biegł zawzięcie.
C iekaw y, z ja k ą zw ierzyną ma m ieć do czy
nienia chłopak pob ieg ł za psem i znalazł i p rzed sobą zw ierzę postaci psa D ingo, z głow ą o k rą g łą j a k u kota, z ogonem wy- , dłużonym i ciałem prążkow anem smugami czarnem i i żółtem i. P ie s i zw ierzę rzucili się na siebie, a m łody S heridan, chcąc p rz y jść w pom oc swem u przyjacielow i, strz e lił z p isto le tu , ale tylko z ra n ił n ie
przy ja ciela, k tó ry s ta ł się zawziętszym i zm usił m yśliw ego do ncieczki.
Tego sam ego ro d z aju zw ierzę widzianem było jeszcze p rzez oficera policyjnego tój samój okolicy, a ślady jeg o spostrzegano niejednok rotn ie. W r. 1872 p. H u ll, powo
łany w interesach służby n a inspekcyją brzegów rzeki M u rra y i M ackay, na północ od C adw ell, odpoczywał w nam iocie, gdy wśród ciszy nocnój usłyszał szczekanie n ie
znajom ego sobie zw ierzęcia. W yszedł n a tychm iast z nam iotu wraz ze swymi to w a rzyszam i, uzbrojonym i w fuzyje, ale nie m ógł dojrzeć zw ierzęcia. Z auw ażył tylko na ziem i ślady jego kroków , które odcisnął w iernie i p rzesłał do A n glii n a ręce pana M. Scotta. T a podobizna śladów zdaje się należeć do zw ierzęcia m ięsożernego w ie l
kości tylacinusa.
J . St
(C iąg dalszy).
P rzed staw iw szy na czem polega teo ry ja F alb a, przechodzim y teraz do k w estyi głó*
wnój, o ile ona spraw dza się w rzeczy sa
mój, o ile ona je s t zgodną z faktam i.
Z astan aw iając się nad n a tu rą tego d z ia łania przyciągającego, k tó re ma stanowić o zm ianach atm osfery, przychodzim y do w niosku, że działanie to m usi polegać na odciąganiu atm osfery od pow ierzchni ziemi, a zatem musi ono albo spo wodowywać, albo przynajm niój w zm acniać ru c h y w stępujące p ow ietrza do góry, czyli ru c h y , k tó re moż- naby nazwać cyklonalnem i ’). S ku tek więc takiego działania, objaw iający się szczegól- niój w dn i k ry ty czn e rzędu pierw szego, po
winien występować przez wzmocnienie tych w szystkich zjaw isk, które są cechą c y k lo nów, a przeto: pow iększone zachm urzenie nieba, spadek barom etru, dążność do pow staw ania w ichrów , w reszcie znaczniejsze opady atm osferyczne. M niój więcój toż sa
mo zn ajd u jem y wyrażone wyżój i przez F alb a. O czyw iście działanie to musi się m odyfikować tym stanem pow ietrza, ja k i ju ż się u tw o rzy ł, lu b tw orzy się w danem
') P ra g n ą c y c h z a z n a jo m ić sig b liżej z te o r y ją c y k lo n ó w o d sy ła m y d o d z ie ła M o h n a „ Z a sa d y me- te o ro lo g ii“ , tłu m . St. K ra m sz ty k a .
WSZECHŚW IAT. 37 miejscu w skutek działania wpływ ów ziem
skich. Jeżeli w pewnój miejscowości już była dążność do zm iany pogody, z powodu tw orzenia się, lub przechodzenia cyklonu, wtedy w pływ d n ia krytycznego powinien to tw orzenie się cyklonu przyśpieszyć i cały proces wzmocnić. Jeż eli zaś w pewnćj miejscowości znajdow ało się wysokie i j e dnostajnie rozłożone ciśnienie atm osferyczne, a tym sposobem pogoda w niój dążyła do ustalenia się, wtedy „czynniki przy p ły w u ” muszą naprzó d zniszczyć tę antycyklonow ą dążność i dopiero późniój objaw ić swoje działanie.
J a k pręd ko m ianowicie to działanie dnia krytycznego wystąpi? Tego oczywiście obli
czyć, ani też dom yślić się niemożna. F alb przyjm uje dw a dni przed dniem k ry ty cz
nym, lub trz y dni po dniu krytycznym . Dlaczego taka, a nie inna liczba dni? —na to odpowiedzi niem a, ja k zresztą na każde przypuszczenie zupełnie dowolne.
C h arak tery sty czn y je s t zapraw dę sposób, w ja k i się F a lb o tój kw estyi wyraża: „Co się tyczy czasu, w którym zaczyna się obja
wiać ta wysoka fala p rzy p ły w u atm osfery- | cznego, to pokazało się w krótce, jak o n ie mal stałe praw idło, że działanie jój w ystę
puje na dw a dni wcześniój przed obliczo
nym dniem k rytycznym . Często to p rz y śpieszone przesilenie przebiega bardzo szyb
ko; tym sposobem może się przytrafić, że sam dzień k ry ty cz n y je s t ju ż pogodny i spo
kojny. To, co pow iedziano, odnosi się prze- dew szystkiem do teoretycznie n ajsiln ie j
szych fal; słabsze w ykazują opóźnienie dw a, lub trzy d n i”.
„Rozumie się samo przez się, że wzięte tu pod uw agę działania sił przypływ u na
leży uważać wogóle tylko ja k o drugorzędne współ w pływ y (sekundare Miteinflilsse), któ re przy słabych w artościach przypływ u m o
gą być zam askow ane p rzez czynniki pogo
dy, pochodzące z d ziałania ciepła słonecz nego. T ym sposobem je s t większe p ra w d o podobieństwo, że one m ogą w ystąpić w ich najsilniejszych, aniżeli w ich najsłabszych fazach” .
„Na tę okoliczność, w ypływ ającą z samój n atu ry rzeczy, należy zwrócić uw agę,—
w przeciw nym bowiem razie, praw o samo przez się jasne może być łatw o zaplątane
i zaciem nione przez ociężałą m echanikę my
ślenia i nielogiczny sposób b ad an ia” (durch eine trage M echanik desD cnkens und durch unlogische U ntersuchungsm ethoden).
Pom im o takiego ogrodzenia się ze wszy
stkich stron przeciw ko stosow aniu zwy
kłych sposobów spraw dzan ia obserw acyją przepow iedni, staw ianych na zasadzie pew- nój teoryi, nie możemy je d n a k inaczój, ja k stosowaniem tych zw ykłych sposobów ba
dania, chociażby one były „nielogicznem i”
dojść do w yrobienia sobie opinii o rzeczy- wistem znaczeniu prognoz F alba.
Z w racam y więc naprzód uw agę na to, że te pięć dni uw zględnienia, połączone z dzia
łaniem miejscowych wpływów, niszczą całą w artość p rak tyczną przepow iedni. G dy bo
wiem przepow iadam y, że w pewien ozna
czony dzień ma się stać „coś”, ale gdy z a ra zem dodajem y, że, czy to „coś” wystąpi sła bo czy silnie, czy się przy trafi w sam dzień przepow iadany, czy też n a dwa dni wcze
śniój, lub trzy dni późniój, to ju ż zależy od m iejscowych w arunków m eteorologicznych w danój chw ili, wtedy niezm iernie osłabia
my znaczenie przepow iedni, jeżeli j ą w ogó
le w takich okolicznościach możemy uw a
żać za przepow iednię. Może się naw et przytrafić, że stan m eteorologiczny m iej
scowy nie pozw oli wcale „czynnikom p rz y p ły w u ” na rozw inięcie swojego działania, ja k to zresztą innem i słow am i zaznacza i F alb , a w tedy przepow iednia poprostu bę
dzie taką: w praw dzie pow inienby przytrafić się pew ien fakt w takim mniój więcój czasie;
ale dopiero w arun ki m eteorologiczne m iej
scowe zdecydują, czy fakt ten w samój rz e czy się zdarzy, czy nie. P rzepow iednia w ten sposób zrobiona nie m a w łaściw ie zna
czenia. Jeżeli m eteorolog „cechow y” s ta wia przepow iednię n a pew ien dzień, a fak t przepow iadany nie przyp adn ie na ten sam dzień, lecz wcześniój, lu b późniój, wtedy uw aża on przepow iednię poprostu za nieu daną: dla niego przepow iednia pow inna się tak spraw dzić, ja k przepow iednie, oparte na i-achunkach astronom icznych.
M ożnaby jeszcze tu dodać, że jakkolw iek w pew nem oznaczonem miejscu wpływ dnia krytycznego może się stać niew yraźnym z pow odów miejscowych, to wszakże tak a kosm iczna przyczyna pow inna n a ogół p o
38 w s z e c h ś w i a t . Nr 3.
w ierzchni ziem i ostatecznie objaw ić swoje działanie przez szczególne nagrom adzenie trzęsień ziem i, b u rz , w ichrów , ulew i t. p.
w dni kryty czn e. Z tem w szystkiem sta
ty sty k a takich w y d arzeń wcale tego nie p o kazuje. C odzień je s t trzęsienie ziemi w ja - kiem ś m iejscu, codzień p rzy trafiają się grzm o ty w różnych p u n k tach ziem i i burze 1‘ozw ijają sw oje niszczące działanie. G dy u nas je st spokojnie, w tedy na oceanie A tlan ty ck im może szaleć b u rz a i odw ro
tnie. Jeżeli przez dłuższy przeciąg czasu zestaw iać będziem y podobne w ydarzenia, w tedy pi-zychodzimy do przekonania, że one są rozłożone zupełnie jed n o stajn ie na w szy
stkie dni ro k u k ry ty cz n e i n iekrytyczne.
N akoniec jeszcze je d n a uw aga: ja k ik o l
w iek stan pogody w ypadłby n a dzień k r y tyczny w skutek d ziałan ia „ciepła słoneczne
go ”, ja k ie k o lw ie k b y ło b y opóźnienie, lub przyśpieszenie działan ia „czynników p rzy p ły w u ”, to n ig d y i nigdzie nie pow inno się przytrafić, aby w łaśnie na dzień kry ty czn y p rz y p ad ła dążność do uspokojenia się r u chów p o w ietrz a i do u stalan ia pięknój po
gody. U w aga F a lb a , że w łaśn ie n ajsiln ie j
sze działanie d n ia kryty czn eg o , o bjaw ia się przez przyśpieszenie całego procesu na dwa dni, tak, że sam dzień k ry ty cz n y ju ż je st zw ykłym , podaje w m ocną w ątpliw ość zna
czenie tegoż dnia.
(dok. nast.).
W. K.
0 STOSUNKACH EKONOMICZNYCH
W O R G A N I Z M I E LUDZKIM.
O d czy t, w y g ło sz o n y w K ra k o w ie w d n iu 22 L i
s to p a d a 1889 roku.
(Ciąg dalszy).
Z astan a w iając się n ad sp raw ą traw ienia i p rz y sw ajan ia pokarm ów , spostrzegam y now ą zasad ę ekonom iczną: nie znajdujem y tu ceł och ro n n y ch , lecz n ato m iast widzimy, że w szystko o rg an izm sp ro w ad za w stanie surow ym , t. j., że k aż d ą cząstkę m ateryi
pożyw nój, k tó ra wchodzi do ustroju, p rz e rab ia sam; nie używa żadnego p ro d u k tu go
towego, lecz wszystko w łasnego w yrobu.
T ę zasadę ta k daleko posuwa, że jeżelibyś- my w p ro st do k rw i w prow adzili te same istoty, k tó re w niój się znajdu ją, ja k np.
białka, to żadna kom órka naszego u stro ju z nich nie skorzysta i istoty te zostaną za
raz n az ew n ątrz wydalone.
P ró cz tego ogólnego rz u tu oka na stosun
ki ekonom iczne u stro ju możemy zajrzeć nieco głębiój i zbadać, ja k i je s t podział po
m iędzy rozm aitem i grup am i tego p rzy ch o du, tego zapasu siły w postaci przyj ętój m ateryi. T u spotykam y także w stosun
kach praw idłow ych now ą zasadę, którćj ustrój ściśle przestrzega, zasadę rossądnój ekonomii, a m ianow icie spotykam y zupełną równość i spraw iedliw ość w podziale pod tym w zględem , że u strój zapomocą całego szeregu u rządzeń regulacyjnych, czuw a nad tem, ażeby każdy n arząd otrzym yw ał tyle, ile potrzeba dla najkorzystniejszego speł
nienia jeg o obow iązków względem ustroju.
P ra w ie na każdym narząd zie praw o to m ożemy stw ierdzić. D opóki gruczoł, m ię
sień, lu b u k ład nerw ow y nie p racuje, ilość krw i, k tó ra przez te n arząd y p rzepływ a, je s t zw ykle stosunkow o bardzo nieznaczna.
Lecz ja k tylko k tó ry k o lw iek z tych n a rz ą dów musi być czynnym , zaraz ilość krw i przepływ ającej w zrasta i może być 2 —'3 razy większą, niż w stanie spoczynku. O czy
wiście, że w ten sposób u łatw ia się n a rz ą dom możność zaop atryw an ia swoich p o trzeb, gdyż wszystkie m atery ja ły po trzebne dla życia tkan ek zaw arte są we k rw i i z dru- gićj stro n y robi się oszczędność w tym ma- tery jale, jeżeli n arząd y nie p racu ją. N adto w pew nych w arunkach, jeżeli n arząd przez dłuższy czas zostaje czynnym , a czynność nie w yczerpuje go, to nietylko , że w szyst
kie p o trzeb y jeg o są zaopatrzone, ale n a
rząd te n ro zw ija się i w zrasta, ja k to np.
widzim y p rzy um iarkow anój p ra cy mięśni;
na tem polega też i w pływ gim nastyki na rozwój mięśni. P raw o to m a rów nież za
stosow anie pod w zględem w szystkich in nych tk an ek . T ak , je s t rzeczą pow szechnie znaną, że m ózg w szystkich w ielkich ludzi więcój waży, niż mózg zw ykłych śm ierteln i
ków , że mięśnie u lu d zi pracujących fizycz-
Nr 3. W SZECHŚW IAT. 39 nie s% bardziój w ykształcone, aniżeli u lu
dzi zajętych p racą um ysłow ą, a naw et, że przew ód pokarm ow y, ja k w ykazały pom ia
ry anatom ii, je s t większy u tych, którzy spożywają pokarm y mniój pożywne.
O g raniczając się naw et do tych uw ag tylko, k tóre podaliśm y wyżój, łatw o może
my sobie przedstaw ić, ja k dużo może być powodów, k tó re te stosunki w organizm ie mogą zaburzyć. P o m ijając ju ż sprawy czy
sto w ew nętrzne: dziedziczność, czynność owych urząd zeń regulacyjnych, ja k w pływ nerw ów na czynność serca, ruch naczyń, oddychanie i t. p. i zatrzym ując się wyłącz
nie tylko na ciałach, które do organizm u wchodzą, na owych surow ych m ateryjałach, które organizm przerab ia, spotkam y także mnóstwo w arunków , k tó re praw idłow ość stosunków ekonom icznych u stro ju mogą za
burzyć.
U strój p rz y ję te pokarm y p rzerab ia, lecz nie może zm ienić w artości tych pokarm ów . Oczywiście więc, że p ro d u k ty , otrzym ane z tój przeróbki, będą zależały od jakości m ateryjałów suimwych. Człowiekowi p o trzeba 120 g białka. B iałko zaw iera się w rozm aitych produktach, których ja k o p o karm u używ am y. W ięc możemy je o trzy mać, jed zą c mięso, którego ono stanow i n a j
ważniejszą składow ą część i w tym celu w y
starczy p rz y ją ć np. 600 g mięsa; możemy je otrzym ać z ja j i w tym celu będziemy m u
sieli p rzy jąć przeszło 700 g ja j, możemy także tę ilość otrzym ać, spożyw ając tylko chleb, lecz w takim razie potrzebow ali
byśmy zjeść 1200 g chleba, nareszcie mo
glibyśm y j e otrzym ać, jed ząc tylko k a r to fle, ale żeby te 120 g białka w prow adzić do u stro ju , potrzebow alibyśm y spożyć 20 kg ziemniaków.
S tąd w idzim y, ja k w ielka różnica musi być w p ra cy przew odu pokarm ow ego przy spożyw aniu rozm aitych pokarm ów , p rzy tak wielkiój różnicy w ilościach, k tóre są niezbędne: widzimy, że może nastąpić nie- tylko w yczerpanie sił tych narządów , ale zarazem p rzeład ow anie przew odu p o k ar
mowego innem i niepotrzebnem i, lub potrze- bnemi, ale nie w takiój ilości, produktam i;
spożyw ając bow iem chleb, lub ziem niaki w yłącznie w ilości takiój, k tó rab y odpo
w iadała potrzebom u stro ju pod względem
| istot białkowych, wprow adzilibyśmy w ilo
ści zbytecznój mąozkę, t. j. w ilości takiój, którój ustrój nie p otrzebuje i nie zużyje.
T a nad m iern a obecność mączki niespożytój, jak o istoty, łatw o ulegającój rozm aitym przem ianom , np. kiśnieniu, nietylko ilością sw oją obciąży nasz przew ód pokarm ow y, ale zarazem uniem ożliw i jeg o praw idłow ą czynność w sk utek d ziałania pow stałych ga
zów, kwasów i innych produktów szkodli
wych. J a k o p ro d u k t, któ rym chętnie ży
wią się niższe u stroje, np. bak tery je, ułatw i ich rozwój w przew odzie pokarm ow ym , w skutek czego pow staną całe m ilijard y ty ch niższych roślinnych ustrojów , które z kolei będą spożyw ały i inne dla nas po
trzebne p ro d u k ty , a naw et istoty białkow e.
W praw dzie, ziem niaków w ilości przy- toczonój n ik t nie będzie w stanie spożyć, ale w każdym razie z tego przypuszczenia widzimy, ja k łatw o mogą być zaburzone praw idłow e stosunki, je śli skład pokarm ów nie jest, lub nie może być odpowiednim . W naszych codziennych pokarm ach drogą { instyn ktu, a poczęści dośw iadczenia docho- i dzim y do tego, że stosunek jest zawsze p ra wie ten sam, zachodzą tylko m ałe w ahania, j Lecz inaczój byw a tam , gdzie stosunki ma-
j tery ja ln e człow ieka nie pozw alają stosować się do w skazówek instyn ktu . Oczywiście w tym razie musi powstać b ra k pod tym, lu b owym w zględem , a poniew aż zastęp
stwa, przynajm niój m iędzy istotam i białko- wemi i innem i pożywnem i być nie może, więc brak ich musi oddziaływ ać szkodliw ie n a stosunki w ew nętrzne u stro ju , k tó ry nie- mogąc się utrzym ać w rów now adze w skutek chronicznego głodu, powoli musi ulegać ch a r
łactw u; widzimy to powszechnie na naszym ludzie w G alicyi, k tó ry wogóle zam ało spo
żywa isto t białkow ych, a szczególnie mało białka zwiei^zęcego.
N ietylko niedostateczna ilość pokarm ów , lecz i stan ich, t. j . jak o ść może szkodliwie oddziaływ ać n a ustró j. W szystkim wiado
mo, że wogóle pokarm y, a szczególnie ciała białkow e ulegają łatw o zepsuciu. Oczywi
ście, że jeżeli takie zepsute, ju ż w części rozłożone po karm y w prow adzam y do u stro ju , to czynność przew odu pokarm ow ego nie potrafi ich zamienić na dobre, tem bardziój, że w nich mogą być zaw arte ciała tru jące,
W SZECH ŚW IAT. Nr 3.
pow stałe w skutek ro sk ład u , k tó re nie zm ie
n ia ją się pod w pływ em soków przew odu pokarm ow ego, lecz w prost, ja k o takie, p rze
chodzą do k rw i. K tóż nie słyszał o z a tru ciu kiełbasam i, rybą i t. d.
O czyw iście, że chcąc, aby w u stro ju n a
szym p anow ały stosunki praw idłow e, m usi
my baczną zw racać uw agę, ażeby pokarm y, k tó re są źródłem w szystkich sił naszego u stro ju , b y ły w prow adzane i w odpow ie
dnim stosunku i w odpow iedniój jakości.
Zresztą są to ju ż rzeczy pow szechnie zn a
ne. B adania naukow e w yśw ietliły tylko przyczyny, dlaczego n ieodpow iedni stosu
nek, lu b nieodpow iednia jak o ść w yw ierają szkodliw y w pływ na u stró j.
D aleko m nićj są znane szkodliw e w pły
w y złego pow ietrza. P ow iedzieliśm y wy- żój, że n a dobę w prow adzam y przez oddy
chanie przeszło 750 g czystego tlenu. Ilość to je s t ogrom na, jeżeli zw ażym y n a lekkość tego gazu, w ynosi ona przeszło V2 m etra sześciennego (0,581). P o d o b n ie j a k zepsute pokarm y i zepsute p ow ietrze także ru jn u je p raw id łow e stosunki w u stro ju . T len p o w ietrza bowiem je s t niezbędnym nietylko do w y w iązania siły w u stro ju , lecz je s t k o niecznym czynnikiem w ro zw o ju w szyst
kich tk an ek naszego ciała, szczególnie k rw i, m ianow icie tego jó j sk ład n ik a, k tó ry za
w iera się w nićj w najw iększćj ilości i słu ży do roznoszenia tlenu z płuc do w szyst
kich tkanek, t. j. b arw n ik a krw i.
J a k ie znaczenie ma do b re, czyste pow ie
trze , m ożem y łatw o w idzieć, porów nyw ając w jed n o stajn y ch mnićj więcćj w arunkach zostające dzieci w iejskie z m iejskiem i. P o d czas, gdy pierw sze zachw ycają nas sw oją ru m ia n ą tw arzyczką, blade i w yciągnięte tw arze naszych m iejskich dzieci w yw ołują ty lk o w spółczucie.
Lecz w pływ ten pow ietrza o dbija się niety lk o na dzieciach — w praw dzie na n ich przew ażnie — i n a ludziach w wie
k u d o jrza ły m spostrzedz go bardzo łatw o możem y. D ość przypom nieć tw arze osób, zm uszonych w a ru n k am i życia, spędzać d łu gie godziny dnia w ciasnych, zam kniętych, ciem nych i pozbaw ionych świeżego p o w ie
trz a przestrzen iach , któż tak ich tw arzy nie zna? zresztą pow szechnie dają się słyszeć
narzekania, szczególnie w m iastach, n a n ie
dokrw istość, błędnicę i t. p. cierpienia. P r a wie bespośrednią przyczyną we w szystkich tych przypadkach je s t oddychanie zepsu- tem m iejskiem pow ietrzem .
J a k ie ż czynniki psują pow ietrze?
C zynników takich je s t bardzo dużo. P rz e de w szystkiem psujem y je sami. W d y c h a ją c bowiem powdetrze do płuc i pochłania
ją c z niego tlen, oddajem y w zam ian te prod uk ty, które w skutek życia, wsku
tek spraw chemicznych, istniejących w u s tro ju , pow stają. N ajw ażniejszym , bo w najw iększćj ilości — do 900 g —je s t d w u tlenek węgla, k tó ry oddajem y z pow ietrzem w ydychanem i w sk utek tego pow ietrze w y
dychane je s t kw aśne i do oddychania z u pełnie niep rzy d atn e. O bok tego d w u tlen ku węgla w ydycham y także in n e ciała w praw dzie w bardzo m ałćj ilości, ale nie
skończenie więcćj tru jąc e, niż dw utlenek węgla. D latego, oddychając w przestrzeni szczelnie zam kniętćj, a nieznacznćj, cho- ciażbyśm y m ieli naw et dostateczną ilość tlenu, m ożemy za tru ć w łasnem i produktam i w ym iany cały swój ustrój i spowodować śm ierć. D o tego zanieczyszczonego pow ie
trz a pow oli się w praw dzie przyzw yczajam y, lecz w każdym razie oddziaływ a ono bardzo szkodliw ie na stosunki ekonom iczne nasze
go u stro ju . T ak ie zanieczyszczone pow ie
trze szczególnie silnie w pływ a n a u stro je , k tó re przedtem oddychały pow ietrzem świeżem.
Jeżeli pod kloszem szczelnie zam kniętym um ieścim y ptaka, przypuśćm y w róbla, to powoli psując z każdem odetchnięciem za m knięte p ow ietrze i zm niejszając w niem ilość tlenu, p ta k pocznie okazyw ać objaw y zatrucia; widzim y, ja k się zm ienia oddycha
nie, ja k ono staje się coraz bardzićj utru- dnionem ; w idzim y, ja k go opuszczają siły, powoli traci w ładzę w nóżkach, zam yka po
wieki i leżąc na boku ciężko oddycha. J e żeli w tym sam ym czasie um ieścim y pod tym samym kloszem , niew puszczając św ie
żego pow ietrza, drugiego p tak a, to ten d ru gi p raw ie w jed n ćj chw ili um iera, podczas, g d y pierw szy jeszcze przez dłuższy czas walczy ze śm iercią, a n aw et po zdjęciu klosza może wrócić do stan u p ra w id ło wego.
Nr 3. W SZECHŚW IAT. 41 Oczywiście więc, że pierw szy powoli się
przyzw yczaił, oswoił z odm iennem i w a ru n kami, w jak ich pozostaw ał, podczas gdy drugi przy nagłćj zm ianie zupełnie nie był w stanie się przystosow ać.
P oniew aż d w utlenek węgla, a w części i inne szkodliw e dla ustroju gazy w yw iązu
ją się p rzy każdem spaleniu węgla, lub in nych produktów , zaw ierających węgiel, któ- remi opalam y nasze piece, ośw ietlam y m ie
szkanie, ulice i t. p., przy każdem gniciu rozm aitych resztek zw ierzęcych, lub roślin
nych, więc oczywiście, że w arunków do za
nieczyszczenia p ow ietrza posiadam y bardzo dużo, a szczególnie, jeżeli m ieszkańcy, nie- zdając sobie sp raw y, ja k ą szkodę sobie i in nym w yrządzają, pozostaw iają kupy g n iją cych śm ieci, resztek zw ierzęcych, lub r o ślinnych w dziedzińcach, k o ry tarzac h , lub w bram ach, j a k to ma miejsce w naszych domach krakow skich z m ałem i w yjątkam i.
Zanieczyszczone pow stającem i tu gazami:
dw utlenkiem w ęgla, am onijakiem , lub sia r
kowodorem pow ietrze, wciska się przez szpary do naszych m ieszkań i w praw dzie nie zatru w a nas, ja k p tak a pod kloszem, lecz niew ątp liw ie osłabia nasze ustroje, za
kłóca praw idłow ość rozm aitych czynności i zm niejsza naszę żyw otność i odporność na inne szkodliw e w pływ y, na które się co chw ila narażam y.
Rów nież szkodliw ie w pływ ają nieodpo
wiednio u rządzo ne lokale publiczne, ja k szkoły, teatry , a naw et sale balowe. Szcze
gólną je d n a k baczność naszę pow inny z w ra cać szkoły. T u bowiem spędza znaczną część dnia młode, podrastające pokole
nie, dla którego, ja k widzieliśmy, bardzićj niż dla ludzi dojrzałych, niezbędnem je st świeże, dobre pow ietrze. D latego też p o zw alam sobie uczynić m ałą w zmiankę o n a szych szkołach krakow skich, niełatw o b o wiem na kuli ziem skićj, a z pewnością n i
gdzie w E u ro p ie nie znajdziem y bardzićj nieodpow iednich lokalów , ja k nasze k r a kow skie, szczególnie d la szkół średnich.
W e w szystkich tych szkołach bez w yjątku ro zm iary sal nie odpow iadają ilości zam k n ięty ch w nich dzieci, oświetlenie także niezawsze dostateczne, a przytem prócz bra k u sal rekreacyjnych, w których ucznio
wie pow inni spędzać przerw y między go
dzinam i w ykładów w zimie, prócz brak u obszernych, jasn y ch i ogrzewanych koryta- rzów, które pow inny służyć ja k o rezerw oa- ry pow ietrza dla sal, nie spotykam y n a wet nigdzie w ieszadeł na odzienie poza sa
lami.
Px-zeciwnie to urządzenie mieści się w sa
lach i uczniow ie w deszcz, słotę i zamieć z wilgotnem odzieniem p ak u ją się do sal, w prow adzając w ten sposób nowy szk o d li
wy czynnik, niepom ierną wilgotność p o w ietrza. Ju ż pom ijam tu sposoby ogrze
w ania sal. J a k a przy tem może być zd ro wotność naszćj uczącćj się młodzieży, p rz e widzieć nietrudno; na szczęście nie posia
dam y statystyki dla b ra k u lekarzy szkol
nych (!), gdyż ten sm utny obraz, ja k ib y sta
ty sty k a niew ątpliw ie podała, m ógłby do rospaczy doprow adzić rodziców, a n iejedne
go pow strzym ać od posyłania dzieci do szkół średnich.
(dok. nast.).
P rof. N . Cybulski.
POMIARY KRAJOW E
I MAPY SZTABÓW G1ENERALNYCH.
(C ią g d alszy ).
II.
Pomiary sztabu gieneralnego w Niemczech.
W E uropie w roku 1884 było 3640 miejsc astronom icznie oznaczonych, znaczna część tych pozycyj odnosiła się do obserw atory- jó w astronom icznych, liczba ich bowiem wynosiła w roku 1888 — 130. Bliżćj nas le
żące obserw atoryja zn a jd u ją się w K ra k o wie, W arszaw ie, W ilnie, K ijow ie, Płońsku, G dańsku, K rólew cu i W rocław iu. Już z pierw szćj części wiadom o, że pom iary krajow e op ierają się o te miejsca wyzna
czone astronom icznie, a w ja k i sposób one rzecz prow adzą dalćj, pokaże nam szczegó
łowe przedstaw ienie przebiegu pom iarów sztabowych w Niemczech.
4 2 W SZECH ŚW IAT. N r 3 N a każcie milę k w a d rato w ą przypada
w Niem czech 10 m iejsc ściśle oznaczonych sposobem try jan g u lac y jn y m i to w czterech p rzestan kach. P rz y pierwszój try jan g u la- cyi, k tó ra daje podstaw ę w szelkim dalszym pracom m ierniczym , są czynni najlepiój w y
ćw iczeni oficerow ie sztabow i, posługujący się najdoskonalszem i przyrządam i. O zn a
czają oni w yniosłe m iejsca, zew sząd wido
czne, k tórych połączenia tw o rzą tró jk ą ty 0 bokach 5 do 10 mil długich. J a k wiado
mo, potrzebnem je st tylko zm ierzenie j e dnego boku zapomocą łańcucha i tu wybie
ra się ta k i bok, k tó ry leży na płaszczyźnie 1 je st, o ile m ożna, ze w szystkich n a jk ró t
szy. Ł ańcu ch m ierniczy je s t sporządzony z p laty n y z przym ięszką 1 1 % ity d y ju m , bo ta m ięszanina n ajw ięk szy staw ia opór d z ia łaniom te m p e ra tu ry . O d roku 1798 zmie
rzono w E u ro p ie w prost łańcuchem m ierni
czym około 80 podstaw , k tó ry ch długość leżała pom iędzy 1,6 i 21,7 km , inne boki tró jk ątó w try ja n g u la c y jn y c h były znacznie dłuższe, a najdłuższym z nich by ł praw dopo
dobnie bok pom iędzy w ybrzeżem hiszpań- sk ie m i B alearam i,bo w ynosił 240 km . P rac e pierw szój, k ard y n aln ó j try ja n g u ła c y i tr w a ją 2—3 lat.
D ru g a sery ja pom iarów ro sk ła d a w ym ie
rzone ju ż w ielkie tró jk ą ty na m niejsze, k tó rych boki są d łu g ie od 10 do 20 km , zabiera ona ro k trzeci i czw arty. D w ie następne seryje, tak zw ane try ja n g u la c y je szczegóło
w e p osługują się tró jk ą ta m i o bokach od 3 do 10, lub mniój niż 3 k m d łu g ich , a zada
nie ich j e s t w tedy skończone, skoro n a każ- dój m ili kw adratow ój położenie 10 miejsc je s t ściśle oznaczone.
N a m iejscach w ym ierzonych zapuszcza się na m e tr w ziem ię p ły ta kam ienna ozna
czona krzyżykiem , a na niój ustaw ia słup kam ienny czw orograniasty, w ystający nieco z ziemi. K rz y ż y k zn ajd u jący się na pow ierz
ch n i słu p a leży p rostopadle n ad krzyży
kiem zakopanój płyty. P aństw o nabyw a n a w łasność d w a m etry kw adratow e po
w ierzch n i d o k o ła słu p k a tryg onom etry cz
nego i zabespiecza go tem p rzed usunięciem, lub naruszeniem .
P o ukończeniu w ym iarów poziom ych na
stępują w ym iary n iw elacyjne, któ ry ch lini- je trzy m ają się zw y k le szos. M iejsca zni
w elow ane są oznaczone w odległościach dw ukilom etrow ych podobnym słupkiem k a m iennym , ja k p u n k ty try jan g u lacy jn e, z tą ty lk o różnicą, że ostatnie nie m ają krzy ży ków na pow ierzchni, lecz żelazne piony z liczbą. T akie same piony żelazne w bija
ją się w fundam enty kościołów, szkół, dw or
ców, poczt i innych budynków m urow a
nych, a nad niem i umieszcza się żelazna ta bliczka w skazująca ile m etrów miejsce pion
kiem żelaznym oznaczone wznosi się nad zerem norm alnem (ueber N. N., t. j. N orm al- N u llp u n k t piszą w Niemczech). Zero n o r
m alne jestto wyniesienie pow ierzchni ocea
nu podczas ciszy, ale poniew aż niew szystkie państw a p rzyty k ają do oceanów, a m orza śródziem ne, chociaż są połączone z oceanem w ykazują inn e w yniesienie pow ierzchni, każde p rz eto państw o u stanaw ia dla sie
bie w łasną wysokość norm alną. T ak np.
w Niem czech um ieszczono w obserw atory- ju m berlińskiem zn ak w wysokości 37 m nad zerem wodoskazu w A m sterdam ie, od tego zn ak u rospoczyna się niw elacyja całe
go obszaru niem ieckiego, ale podane liczby zawsze odnoszą się do zera w odoskazu am sterdam skiego.
L in ije zniw elow ane wzdłuż szos służą za podstaw ę, z którćj niw elują się głów ne m iejsca najbliższego otoczenia, a zwłaszcza te, k tó ry ch poziome oddalenia zm ierzone zostały p om iaram i tryjangulacyjnem i.
P o m ia ry try jan g u lacy jn e i niw elacyjne w ykonyw a ta k zw any trygonom etryczny oddział sztabu niem ieckiego, po nim rospo
czyna właściw e odrysow anie k ra ju oddział topograficzny, k tó ry rocznie zdejm uje 200 mil kw adratow ych. G łów nym przy rząd em I topografa je s t stolik, którego urządzen ia opisywać nie będę. Na stoliku znajdu je się rospięty arkusz p a p ie ru z siatk ą stopni gieograficznych w edług skali 1 : 25000, na którym poprzednio um ieszczono i oznaczo
no w szystkie m iejsca, w ym ierzone przez oddział trygonom etryczny. Pionow e u k ształ
tow anie terenu p rzedstaw ia się n a rysie sto
likowym równow ysokiem i, t. j. linijam i, łą- czącemi p u n k ty leżące w tój samój wysoko
ści nad zerem norm alnem . N a niem ieckich ry sach stolikow ych leżą płaszczyzny rów no- w ysokich zw y kle pięć m etrów jed n a n ad
| drug ą, przy strom ych bokach g ór są one
W SZECHŚW IAT.
umieszczone w większem od siebie o d d ale
niu. Nie podam więcćj szczegółów niwelacyi zapomocą stolika, chyba to jedno tylko d o łą
czę, że po lasach i zaroślach, gdzie tyczek niw elacyjnych rosstaw iać niemożna, m ierzy się wysokość i zagłębienia pow ierzchni ba
rom etrem , rów now ysokie poprow adzone na podstawie tych pom iarów , nie są ta k pew ne ja k poprzednie. O prócz rów now ysokich, które, poraź pierw szy użyte przez inżynie
ra gienew skiego du C arla, dają n ajd o k ła
dniejszy ry su n e k wyniosłości teren u , ozna
czają się n a rysach stolikow ych osobnemi znakam i lasy, zarośla, pola upraw ne, łąki i jak n ajk o m p letn iejsza siatka hydrograficz
na i kom un ik acyjn a. Jed n e m słowem, rysy te dają w ierny i szczegółowy obraz p o w ierzchni ziemi. K ażdy z nich obejm uje obszar 2 ‘/ 4 m ili kw adratow ćj i je st 4 3 '/2 m m szeroki, a 44 m m wysoki.
P rze d sta w iłe m przebieg pom iarów k ra jo wych w Niem czech, w innych krajach eu
ropejskich odbyw ają się pom iary w ten sam mnićj więcćj sposób, różnice zachodzą tylko w w iększćj, lub mniejszćj skali rysów sto li
kowych.
R ysy stolikow e zostają w oficynie sztabu gieneralnego w iernie z oryginału odbite i oddane handlow i księgarskiem u, a jak o takie stanow ią najpew niejszą podstaw ę do badań gieograficznych, niem ówiąc ju ż o ty lu celach prakty cznych , którym służyć m o gą; są one zarazem pierw otnem źródłem tak zw anych m ap sztab u gieneralnego, a n astę
pnie w szystkich innych p rac kartograficz
nych. L ecz na tem m iejscu nie będę się nad tem dłużćj rozw odził, bo w ostatnićj części niniejszćj rosp raw y dam pogląd na ukończone d otąd m apy sztabów gieneral- nych w E uropie, tu zw rócę tylko uw agę na innego ro d z aju przedstaw ienia pow ierzchni ziem skićj, na m apy płaskorzeźbione, k tó re n ajłatw ićj sporządzić, posługując się rysam i stolikow em u
W tym celu n aklejam y część rysu z oko
licą, k tó rą chcem y p rzed staw ić w p łask o
rzeźbie n a cienką deszczułkę i p ro w a d zi
my laubzegą po linijach rów now ysokich, a w ycięte k a w a łk i um ieszczam y je d e n nad drugim , odpow iednio do wysokości, ja k ą przedstaw iają. A by płaskorzeźba pow ie
rzchni dobrze się uw yd atn iała, trzeb a wy
sokość pionow ą terenu zwiększyć w sto
sunku do rościągłości poziom ćj. Stosu
nek zw iększenia łatw o w yrachow ać, jeżeli się uw zględni, j a k wysoko leżą płaszczy
zny rów now ysokich na p lan ie stolikow ym i ja k ą grubość m ają w ycięte krążki.
M apy płaskorzeźbione można także foto
grafow ać i to z profilu, d ają one bardzo w yraźny obraz okolicy, k tó ry pozw ala od- razu objąć okiem uk ształtow an ie terenu, a m apy z rów now ysokiem i tćj zalety nie m ają. Takie m apy fotolitografow ane znaj
du ją się oddaw na w h an d lu księgarskim . (c. d. nast.).
D r N adm orski.
Wiadomości bibliograficzne.
— sd. Bulletin international de 1’Academie des Scien
ces de Cracovie. C om ptes K e n d u s d e S e an ces de 1’A n n e e, 1S89. Z e s z y t p a ź d z ie rn ik o w y z a w ie ra m ię d z y in n e m i stre sz cz en ie p o fran c u sk u p ra c y p. Sie
m ira d z k ie g o : ,,M ięczak i gło w o n o g ie b ru n a tn e g o j u r a w P o p ie la n a c h “ , p o n ie m ie c k u tr e ś ć d w u ros- p ra w prof. P aw ło w sk ieg o „O d z ia ła n iu k w a su chlo- ro su lfo n o w eg o n a o leje k fe n ilo g o rc z y c z n y " , oraz s tre s z c z e n ie p o fra n c u s k u p r a c y p. K. M iczyńskie- g o „O z m a rz a n iu tk a n e k g r u s z y “.
Z eszy t lis to p a d o w y teg o ż w y d a w n ic tw a z a w ie ra p o fra n c u sk u s tre s z c z e n ie p r a c y p. G osiew skiego:
, , 0 c iś n ie n iu k in e ty c z n e m w p ły n ie n ie ś c iśliw y m i je d n o r o d n y m " , p. S ie m ira d z k ie g o : „O fa u n ie b r u n a tn e g o j u r a w P o p ie la n a c łi" , o ra z stre sz cz en ie po
n ie m ie c k u p ra c y p . J . O leskow a: „O te o re ty c z n y c h p o d sta w a ch u sz la c h e tn ie n ia d rz e w " ( p o ró w n . „ W ia d o m o ści b ie ż ą c e " w n u m e rz e n in ie jsz y m n a sz eg o p ism a).
— sd. A. M. Clerke. G e sc h ich te d e r A s tro n o m ie w iih ren d des n e u n z e h n te r J a lir h u n d e r ts . D eutsche A usg ab e von H. M oser. B e rlin , 1889, 8 -k a w iększa, s tr . 540.
A u to rk a, d o sk o n a ła z n a w c z y n i a stro n o m ii, w y d a ła w r . 1885 p o p u la r n ą h is to r y ją te j u m ie ję tn o śc i w c ią g u X IX s tu le c ia („ P o p u la r H isto ry of A s tro n o m y d u rin g th e n in e te e n th C e n tu ry "). D zie
ło to z n alazło p o w s ze ch n e u z n an ie i ju ż w ro k u 1887 d o czek ało się d ru g ie g o w y d an ia, a w ro k u 1889 p r z e k ła d u n a ję z y k n iem ieck i. A u to rk a p i
sze w sposób zajm u ją c y , p o d a je b o g aty m a te ry ja ł naukow y i ź ró d ła , ta k , że d zieło jej m oże b y ć p o ży te c z n y m p o d rę cz n ik ie m i dla stu d e n tó w . Z a w ie ra ono h isto ry cz n e p rz e d s ta w ie n ie n a stęp u -