• Nie Znaleziono Wyników

Adres IRed-alscyi: ^raltrc-wslsie-^rzed.mieście, dSTr ©©. JV°

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Adres IRed-alscyi: ^raltrc-wslsie-^rzed.mieście, dSTr ©©. JV°"

Copied!
38
0
0

Pełen tekst

(1)

JV° 1. Warszawa, d. 5 Stycznia 1890 r. T o m IX .

TYGODNIK POPULARNY, POŚWIĘCONY NAUKOM PRZYRODNICZYM.

PRENUMERATA „WSZECHŚW IATA."

W Warszawie: ro c zn ie rs. 8 k w a r ta ln ie „ 2 Z przesyłkę pocztową: ro c z n ie 10 p ó łro c z n ie „ 6

P re n u m e ro w a ć m o ż n a w R e d a k c y i W sz ec h św ia ta i w e w s z y s tk ic h k s ię g a rn ia c h w k r a ju i z ag ra n ic ą .

Komitet Redakcyjny Wszechświata stanow ią panowie:

A leksandrow icz J ., Bujw id O., D eike K., D ickstein S., F la u m M., Jurk iew icz K., K w ietniew ski W ł., K ram -

sztyk S., N atanson J ., P ra u ss St. i Ś ldsarski A.

„ W s z e c h ś w ia t" p rz y jm u je o g ło sz e n ia, k tó r y c h tre ś ó m a ja k ik o lw ie k z w ią z e k z n a u k ą , n a n a s tę p u ją c y c h w a ru n k a c h : Z a 1 w ie rsz zw y k łeg o d r u k u w szpalcie a lb o jeg o m ie jsc e p o b ie ra się za p ierw sz y r a z k o p . 7 ‘/i

za sześć n a s tę p n y c h r a z y k o p . 6 , za d a lsze kop. 5.

A d re s IRed-alscyi: ^raltrc-wslsie-^rzed.m ieście, dSTr ©©.

O d R e d a k c y i.

S kończył się dla naszego pisma ro k nie­

słychanie ciężki, ro k trudnój i bolesnćj próby. W iedzieliśm y dobrze, a z nam i i kraj cały, że na tćj niw ie, k tó ra naszym je s t działem , przodow nikiem był zawsze D ziew ulski, a m ęski wiek jeg o i n iew yczer­

p an a en erg ija pozw alały liczyć na długie jeszcze lata pożytecznćj działalności. Cios b y ł niespodziew any i w pierw szój chw ili ogłuszył nas zupełnie. Czy potrafim y iść dalćj bez tego, którego od początku uzna­

liśmy za przew odnika? Czy kraj zaufa d al­

szym usiłow aniom naszym? T e pytania, na które tylko dalszy bieg rzeczy m ógł od­

pow iedzieć, niepokoiły nas i n apełniały obaw ą o losy naszego tygodnika. A le w o­

bec poczucia obow iązku i przekonania 0 ważności p o d jęty ch zadań, wobec dow o­

dów szczerego w spółczucia z wielu a wielu stro n i zaufania, jak ie pozyskaliśm y u na­

szych czytelników , pokrzepieni na duchu 1 um ocnieni w chęci w ytrw ania, dla siebie chow am y żal po nienagrodzonćj stracie,

a dla ogółu w dalszym ciągu pragniem y nieść usługi, na jak ie stać nas tylko.

C zytelnicy znają p ro g ram W szechświata:

jeg o treścią n au k a p raw dziw a. P rz y nim na zawsze pozostać je s t niew zruszonym n a­

szym zam iarem . Szczegółowe p rzep ro w a­

dzenie tego plan u, rzecz zrozum iała, może ulegać przekształceniom — otóż m am y n a­

dzieję, że nie zaw iedziem y oczekiwań n a­

szych czytelników , p rz y rze k ając w rospo- czynającym się ro k u pew ną ilość p rz e­

kształceń n a lepsze. W m iarę bowiem tego im dłużój trw a pismo peryjodyczne z za­

kresem i charak terem takim ja k nasz W szechśw iat, pozyskuje ono sobie i w yra­

bia coraz szersze grono w spółpracow ników , a jednocześnie redakcy ja nabyw a coraz w iększego dośw iadczenia i znajomości śro d­

ków, jak iem i jój zadanie najwłaściwiój może być spełnione. Z dum ą pochlubić się możem, że pismo nasze wśród przyrodników cieszy się pew nem uznaniem , a ta okolicz­

ność w łaśnie d la pisma i dla czytelników ma to ważne następstw o, że wielu specyja- listów , k tóry ch im iona zaszczytnie są znane nietylko u nas, ale i w szerokim świecie naukow ym , staje w szeregu w sp ó łp raco ­ wników W szechśw iata. Szereg ten zw iększy

(2)

się jeszcze w zaczynającym się roku, p o ­ zw alając nam wzbogacić i urozm aicić treść pism a. Z drugićj strony, przez rosszerzenie działu k ro n ik i naukow ćj i w prow adzenie wiadomości o now ych książkach p rz y ro d n i­

czych, chcem y znacznie pow iększyć zasób m ateryjału, ja k i pismo nasze w każdym num erze podaje swoim czytelnikom .

T y le co do naszych zam iarów i zobowią­

zań, tera z przejdziem y do spraw m atery jal- nych. J a k wiadomo, od początku swego istnienia nasz tygodnik cierpiał zawsze na b rak środków , gdyż nigdy nie znajdow ał dostatecznćj liczby prenum eratorów .

W szechśw iat nie je s t w ydaw nictw em ob- liczonem na spekulacyją i je ż e li redakcyja prag n ie zw iększenia jeg o wziętości, to tylko dlatego, że przedew szystkiem m a na w idoku po pularyzacyją n au k przyrodniczych, co je st jć j głównem zadaniem i najm ilszym celem, a pow tóre — chce zdobyć środki na w ydaw anie pisma. M arzeniem naszem je st takie zniżenie ceny W szechśw iata, ażeby stała się ona przystępną naw et d la najm nićj zamożnych. N iestety, na spełnienie tego m arzenia długo zapew ne poczekać nam w ypadnie, p rzy dotychczasow ój bowiem liczbie odbiorców naszego tygodnika, rz a d ­ ko kied y dochodzącćj cyfry 800, zaledw ie opędzić m ożna koszty p ap ieru , d ru k u , ilu- stracyi, ekspedycyi i h o n o rary jó w a u to r­

skich; gdyby nie bezinteresow na praca wie­

lu osób, bespośrednio zajętych w ydaw nic­

twem, nie byłoby ono w stanie ciągnąć da- lćj sw ego istnienia. W celach więc obo- pólnćj korzyści zw racam y się ra z jeszcze do naszych czytelników z o tw artą a gorącą prośbą o wzięcie do serca sp raw y powyższój, k tóra dla pism a je s t sp raw ą życia i dalszego

r o z w o j u .

0 RÓWNOMIERNOŚCI

W W Y K Ł A D Z I E

NAUK PRZYRODNICZYCH.

Ja k k o lw ie k słuszne są u ty sk iw an ia na niski u nas stan w iedzy przyrodniczćj, p rz y ­

znać należy, że ogół w ykształcony potrzeb ę jć j pojm uje dobrze, u jaw n ia się to bowiem zarów no w zabiegliw ości wielu rodziców 0 kształcenie dzieci w tych naukach, ja k 1 w pochopności,z ja k ą się m łodzież ku nim garnie. W roskładzie je d n a k p lanu tych nauk, w rosszerzaniu kursów jedn ych kosz­

tem innych, w zupełnem pom ijaniu n iek tó ­ rych dostrzedz się d aje znaczna nierów no- m ierność szkodliw a d la pożądanych re z u l­

tatów. O rzeczy tćj k ilk a więc uw ag po­

zwolimy tu sobie przytoczyć.

C ały obszar w iedzy ludzkićj porów nano do drzew a o rozłożystych konarach, które, rozbiegłszy się z p n ia wspólnego, splatają się wszakże i łączą znów w szczytowych swych punktach. P orów nanie to n ajsłu sz­

niej szem niew ątpliw ie w ydaje się w dzie­

dzinie wiedzy przyrodniczćj, postęp b o ­ wiem żywszy, aniżeli w jakim ko lw iek in ­ nym dziale nauk, olbrzym i zasób m atery ­ ja łu , sk rzętna zabiegliw ość pracow ników spowodowały tu w wyższym, niż gdziekol- w iekbądzindzićj, stopniu w ytw orzenie spe- cyjalnych i drobnych gałęzi, a każdy ba­

dacz ograniczać się m usi do coraz szczu­

plejszego obszaru p rac swoich. Jeszcze w początku osiem nastego stulecia B oerhave w L ejdzie zajm ow ał współcześnie kated rę chemii, botaniki i m edycyny klinicznćj;

obecnie dziesięciu ledwie profesorów s ta r ­ czyłoby n a zapełnienie tych k ated r. W m ia­

rę wszakże, ja k coraz bardzićj posuw ało się to w yodrębnianie oddzielnych gałęzi n a u ­ ki, ja k coraz bardzićj zacieśniała się specy- jalizacy ja, coraz też ściślejszemi staw ały się

węzły wzajem nćj ich łączności.

Nad wyszukaniem dowodów mozolić się nietrzeba, nastręczają się one sam e w każ­

dym ustępie nauki, na każdym k ro k u jćj postępów. T ak fizyka i astronom ija, które jeszcze w sposób tak h arm on ijny jed no czą się w badaniach N ew tona, rozdzielić się m usiały, gdy w pierw szćj zapanow ało do­

świadczenie, a d ru g a zatopiła się w szcze- gółowem ro spatry w an iu biegu planet, ale analiza sp ektralna zbliżyła je znowu i s p lą ­ tała tak dalece, że w w ielu p u n k tach o k re ­ ślić niepodobna, k tó rą kw estyją do fizyki, a którą do astronom ii zaliczyć. W zeszłym jeszcze w ieku fizyk z lekcew ażeniem spo­

glądał na pracę chem ika, nie p y tał naw et

(3)

Nr 1. W SZECHŚW IAT. 3

0 substancyje, k tóre on w tyglach swych 1 re to rta ch gotow ał i przetw arzał; fizyka i chem ija były to obce sobie zgoła dziedzi­

ny, zetknęły się zaś dopiero w skutek w za­

jem nego rozrostu, znalazłszy n ieprzejrzane obszary, gdzie ich b adania wspólnie się { schodzę i wzajem sobie służę. A co o wiele ! mniój jeszcze m ożna było przed k ilku dzie- j siętkam i lat przew idzieć, zeszedł się z che­

mikiem naw et astronom , nietylko dlatego, j że w dalekich bryłach niebieskich w yn aj­

duję p ie rw ia stk i, znane n a ziemi, ale że j nadto zbadanie w arunków , w ja k ic h tam m ateryja pozostaje, przyczynić się może do rozw ikłania zagadki budow y m ateryi. — P rze z fizyjologiję więżę się fizyka i che­

m ija z naukam i bijologicznem i, gdy n ato ­ m iast fizyjologija obu tym naukom nowe zagadnienia w skazuje. B otanika i zoolo- g ija znalazły w spólny p u n k t wyjścia z je- dnój strony w bad aniu objawów, zachodzę- cych w kom órce, z drugiój w rospatryw a- niu tw orów najniższych; odkęd zaś znajd o ­ wane skam ieniałości, daw nićj za igraszki p rzyrody uważane, uznano za szczętki istot niegdyś na ziem i żyjęcych, zw ięzały się obie z gieologiją.

T a k więc n au ki przyrodnicze, jakkolw iek na różne i odrębne gałęzie rozbite, niemnićj jednę, organicznę stanow ię całość; nietylko bowiem wspólny ich przedm iot stanowi przyroda, k tó rę jed y n ie z różnych stron ro sp a tru ję , ale nadto żadna z nich naw et sam odzielnie, bez pomocy n au k p o b raty m ­ czych, założonego przez siebie celu osię- gnęćby nie zdołała.

Jeżeli uw agi te odnieść zechcemy do względów pedagogicznych, o k tó re nam te­

raz idzie, w skazuję one, że i n a tem polu nauki przyrodnicze zadanie swe spełnić m o­

gę istotnie w tedy tylko, gdy całość ich uw zględnianę będzie. W prow adzenie bo­

wiem n au k tych do p lan u szkolnego ma przedew szystkiem na celu zapoznanie uczę- cego się z życiem p rzy rody, z praw am i jć j i objaw am i, a rozum ienie takie przyrody zdobyć m ożna jed y n ie przez zapoznanie się ze wszy8tkiemi działam i wiedzy p rzy ro d n i­

czćj. Chociaż bowiem fizyka nauczy o ci­

śnieniu, ja k ie pow ietrze na ziem ię wywiera, to znaczenie atm osfery niem nićj pozostanie j zagadkowem , gdy chem ija nie powie o jćj 1

składzie, o znaczeniu, jak ie ma w życiu istot organicznych, a zoologija i botanika nie wykażę, na czem polega oddychanie zw ierzęt i roślin. K ażdy oddzielny przed­

m iot otacz.ającego nas św iata nie stanowi wylęcznćj- własności jed n ćj tylko dziedziny przyrodniczćj, ale wchodzi w zakres nielc- dwie każdćj innćj. Toż samo da się p o ­ wiedzieć, jeżeli pod uwagę weźmiemy pra- ktycznę stronę tych nauk, gdy idzie o zapo­

znanie uczęcego się z olbrzym ierni ich za­

stosowaniam i, w edług k tórych norm uję się w aru nk i życia dzisiejszego, o przygotow a­

nie go do potrzeb życia dalszego, o udzie­

lenie mu wreszcie tego zasobu wiadomości, który coraz silnićj staje się niezbędnę czę-

| ścię w ykształcenia ogólnego. Usunięcie z w ykładu choćby jed neg o działu stanowi szczerbę niezapełnionę, uczęcy się zyskuje i oderw ane o przyrodzie wiadomości, ale po-

| więzać ich nie zdoła w jedn olite, całkow ite o nićj pojęcie; do wiedzy przyrodniczćj odnieść można, co poeta mówi o budowie państwa, które, ja k „gotycka wieża, z ty ­ sięcznych kolum n składa się i więżę, nie­

chaj się je d n a usunie kolum na — gm ach cały runie, cały się rosprzęże”.

M ówiliśm y dotęd o nauczaniu wiedzy przyrodniczćj z tego względu, że ma ona prowadzić do rozum ienia przyrody i umysł m łodzieńca obdarzać zasobem wiadomości realnych. N auczanie jed n ak każdćj gałęzi wiedzy obok treści m ateryjalnćj ma i cel form alny, czyli w pływ ać ma na ćwiczenie,

j rozwój i doskonalenie w ładz um ysłowych.

Zadanie to spełnia nauk a każda przez me­

todę swoję; m etoda bowiem je s t ja k b y for-

! mę, w edług którćj nauk a się urabia, na for-

j mowanie przeto um ysłu w pływ wywiera

j przew ażny. Zasady, które naukę wiodły

! Jo jój własnego rozw oju, stosuje ona za po-

j średnictw em nauczania, ja k b y na zdro- J bniałę skalę, do rozw oju um ysłu wycho-

wańca.

Jeżeli więc z tego ściślćj pedagogicznego stanowiska na nauki przyrodnicze za p atry ­ wać się zechcemy, to również wymowne argum enty całość ich uw zględniać nak azu ­ ję . W ogólności wszystkie w praw dzie g a­

łęzie wiedzy przyrodniczćj je d n a k ę posłu­

g u ję się m otodę, wszystkie idę drogę ob- serwacyi i doświadczeń; ze szczegółów, ze-

(4)

WSZECHŚWIAT.

bran y ch p rzez d ostrzeganie w ysnuw ają d ro ­ gą in d u k cy i p ra w a ogólne, a w ten sposób zdobyte pojęcia ro sp rz estrze n iają dalćj przez w nioskow anie dedukcyjn e, schodząc znów od p ra w do zjaw isk. N iew ątpliw ie zatem w szystkie d ziały n au k przy ro d n i­

czych, n ak łan ia ją c um ysł do obserwacyi i rozum ow ań na podstaw łe tój opartych, usposobiają go do m yślenia indukcyjnego, k tóre stanow i wogóle cechę um iejętności nowych i je s t znam ieniem całego spółczes- nego życia intelektualnego. R ozm aite wszak­

że g ałęzie wiedzy przyrodniczćj znajdują się w rozm aitym okresie rozw oju, który za­

znacza się przedew szystkiem stopniem , w j a ­ kim się n au k a d an a d ed ukcyją posługuje, a z tego ju ż w zględu w yk ład każdćj p rz ed ­ staw ia pew ne cechy odrębne i n a k ształto ­ wanie um ysłu w pływ w yw iera odm ienny.

Je d n a zap raw ia więcćj do bystrćj obserw a­

cyi, in n a do dokładnćj klasyfikacyi mate- ry ja łu zebranego; je d n a nazw yczai um ysł do ujm ow ania faktów poznaw anych w za­

sady ogólne, gd y znów in na usposobi go więcćj do w nioskow ania dedukcyjnego; gdy n a jed n y ch polach n astręczy się sposobność do łatw ych uogólniań, nauczą go dziedziny inne, że ty lko ostrożność sum ienna powieść może do hipotez uzasadnionych i trw ałych teoryj. W spółdziałaniem swem przeto je ­ dynie m ogą n au k i przy ro d n icze oddać te usługi pedagogiczne, ja k ie od m etody ich zaw isły; oddzielnie — żadna zadania tego spełnić nie zdoła.

N adm ienić tu w reszcie będzie miejsce, że samo zam iłow anie do nauk przyrodzonych rozw inąć się i utrzy m ać może je d y n ie ju ż n a podstaw ie pew nćj ich znajom ości, nie przem aw iają bowiem zgoła do uczuć na­

szych, ja k , dajm y n a to, n au k i historyczne, lu b społeczne. „Zaprzeczyć niem ożna, mówi H elm h o ltz w rospraw ie o zw iązku n auk p rzy rodniczych z ogółem w iedzy, że nauki h u m an itarn e zajm ują się bespośrednio naj- droższem i spraw am i duch a ludzkiego i po­

rząd k am i przezeń w świecie zaprow adzo- nemi; n au k i p rzy ro d n icze natom iast obej­

m ują m a te ry ja ł zew nętrzny, o b o jętn y ,k tó re­

go pom inąć nie możem y, ja k o b y tylko z po­

w odu je g o u ży tk u p ra k ty czn eg o , k tó ry wszakże żadnćj n apozór w artości dla u- kształcenia ducha nie p rz ed staw ia”. R ze­

czywiście też człow iek ze swem i myślami i uczuciam i stanowi ju ż świat drobny, w so­

bie zam knięty, któ reg o losy współczucie w nas budzą; gdy przyroda cała dopiero tw orzy jed n ę całość nierozerw aną, je d e n świat olbrzym i. D lateg o to k ażda k a rtk a z dziejów człow ieka w y d arta, każda kw e- styja społeczna, n aw et bez zw iązku z cało­

ścią nauki, choćby nierozum iana należycie, dla każdego ju ż przedstaw iać może pew ien powab i zajęcie; oddzielny natom iast ustęp nauk przyrodniczych zaciekaw ić i zająć istotnie tego tylko zdoła, kto go do całości wiedzy odnieść i w zw iązku z n ią ocenić potrafi. I o w zgląd ten zatem, ja k o o a r g u ­ m ent n a rzecz naszego założenia potrącić należało.

Słyszym y często przekąsy z n auki poło- wicznćj. Są one wszakże zgoła niedorze­

czne i w prost śm ieszne naw et, gdy tyczą się obszaru posiadanćj p rzez kogo wiedzy, któż bowiem całkow icie nauczonym być może.

U zasadnionym je d n a k staje się za rzu t tćj połowiczności, gdy dotyczy poglądów po­

w ierzchow nych, k tóre są w ynikiem jed n o - stronnćj ty lk o znajom ości p rzedm iotu.—

A w łaśnie każda gałąź w iedzy o p rz y ro ­ dzie z jed n eg o nam tylko u kazuje j ą stano­

wiska; jaśniejsze i pełniejsze mieć będzie niew ątpliw ie pojęcie o przyrod zie i o d ro ­ gach jć j badania, kto choćby w skrom nym zakresie zapozna się ze wszystkiem i d ziała­

mi tych nauk, aniżeli kto przedw cześnie, niezdobyw szy podstaw należytych, zagłębi się w jed n y m z nich, a z lekceważeniem iń- nemi pom iata.

Z rozw ażań więc naszych w ypływ a bes­

pośrednio, że w w ykładzie n au k p rz y ro d n i­

czych niezbędną je s t pew na rów nom ierność, polegająca z jednćj strony na tern, by w szy­

stkie działy należyte znalazły uw zględnie­

nie, z d ru gićj, by żaden zbytnio kosztem in ­ nych nie n arastał. N a rzecz tę zw rócić pragniem y uwagę w nauczaniu pryw atnem , o które oczywiście iść nam tu tylko może, a w którem , ja k nadm ieniliśm y na p o ­ czątku, rów nom ierności takićj b ra k n aj- częścićj.

Stanisław K ram sztyk.

(5)

Nr 1.

Pclskfe r .... epików

WSZECHŚW IAT. _ _ i n l ' L‘Cr‘ł ~l 1^ ' p K A 5

~B P E3 W-

KRZEM I WĘGIEL.

Do najbardziej ch arakterystycznych w ła­

sności pierw iastków chem icznych zalicza­

my ich wartościowość. N azw ą tą oznacza­

my zdolność atom u p ierw iastku chem iczne­

go do łączenia się z m niejszą, lub w ięk­

szą liczbą atom ów innych pierw iastków w trw ałe zw iązki. J a k we w szystkich licz­

bowych stosunkach w chemii, ta k i tu za pierw iastek typow y uw ażan y je s t wodór.

A żeby sobie o w artościowości wyrobić jasne pojęcie, najlepiój będzie poznać tę własność pierw iastków z k ilk u przykładów . Chem icy, opierając się n a faktach, zdoby­

tych ze ścisłych analiz, oraz na rozum ow a­

niach teoretycznych, stanow iących podw ali­

nę naszych poglądów na budow ę m ateryi, przekonali się, że cząsteczka wody złożona je st z dw u atom ów w odoru i jednego atom u tlenu, rów nież, że cząsteczka gazu znanego pod nazw ą am onijaku sk ład a się z trzech atom ów w odoru i jednego atom u azotu, a cząsteczka gazu błotnego (m etanu) z czte­

rech atomów w odoru i jednego atom u w ę­

gla. G d y w odór łączy się z innem i niż pow yższe pierw iastkam i, zawsze stosunek ilościowy atom ów, w jak im łączenie się to następuje, je st taki, że pierw iastki podobne do tlen u d ają zw iązki, podobnie do wody złożone, p ierw ia stk i podobne do azotu dają zw iązki, odpow iadające am onijakow i, p ie r­

w iastki podobne do węgla d ają zw iązki analogiczne z m etanem. T ak np. w ielka liczba faktów chem icznych przem aw ia za tem, że siark a w zw iązkach chem icznych odpow iada tlenow i, w yraża się to też w tem, że cząsteczka zw iązku siarki z wodorem, podobnie ja k woda, składa się z dwu ato­

mów w odoru i jednego siarki. Również podohnem i do siebie pod względem che­

micznym są: azot, fosfor, arsen i antym on.

I w samój rzeczy w szystkie te trzy p ier­

w iastki dają zw iązki z wrodorem, których cząsteczka sk ład a się z trzech atom ów wo­

doru i jed nego atom u tych pierw iastków . Zdolność przeto pierw iastków do łącze­

nia się z określo ną liczbą atomów w odoru tkw i w nich ja k o cecha nieodłączna od sa ­

mój natu ry pierw iastku, cecha tem głębsza i chai-akterystyczniejsza, że przejaw ia się ona we w szystkich związkach — nietylko w zw iązkach z wodorem. Jeżeli wodór, jak o pierw iastek typowy, nazyw am y jedno- w artościowym , tlen zaś, którego jed en atom łączy się z dwom a atom am i wodoru, dw u- wartościowym , to ta jednow artościow ość w odoru i dwuwartościowośó tlenu pow ra­

cają we w szystkich ciałach chemicznych, w skład k tó ry ch wodór, lub tlen wchodzą.

P ierw iastek, łączący się jed n y m swoim ato­

mem z jed n y m atomem wodoru na trw ały zw iązek, nazw iem y rów nież ja k w odór j e ­ dno wartościowym. T akim je st np. chlor.

O tóż w zw iązkach chloru z tlenem np. lub azotem dwuwartościowośó tlenu i tró jw ar- tościowTośó azotu bynajm niój nie zaginęły.

C h lor z tlenem daje zw iązek, którego czą­

steczka zaw iera dwa atom y chloru i jed en atom tlenu; chlor z azotem łączy się na związek, w którego cząsteczce spojone są trzy atom y chloru z jed n y m atom em azotu.

W ęgiel, j a k widać z powyższego, je s t pierw iastkiem czterow artościow yin, a w ła­

sność ta węgla pow tarza się w w ielu ty ­ siącach najbardziój złożonych jeg o zw iąz­

ków z najrozm aitszem i pierw iastkam i.

G dy chodzi o określenie wielkości, czyli t. zw. ciężaru cząsteczki ciała chemicznego, k tó ra to wielkość służy za podstaw ę do są­

dzenia o liczbie składających to ciało a to ­ mów różnorodnych pierw iastków , chemik ma przed sobą zadanie niezaw sze łatw e.

W tych tylko razach, gdy badane ciało jest gazem, lub gdy, nieulegając chemicznym zmianom , da się w stan gazu przep ro w a­

dzić, zadanie to rozw iązuje się w sposób dość prosty, tak m ianowicie, że określa się gęstość tego gazu, czyli stosunek ciężaru określonćj jeg o objętości do ciężaru takiej- że objętości wodoru (w jed nak ow ćj tem pe­

ra tu rz e i przy jednakow em ciśnieniu).

O pierając się na p raw ie A vogadra, które orzeka, że w szelkie gazy w jednakow ych objętościach (przy rów nych tem peraturach i ciśnieniach) zaw ierają rów ne liczby czą­

steczek, badacz w nioskuje, że znaleziony stosunek ciężarów rów nych objętości b ad a­

nego gazu i w odoru je st zarazem stosun ­ kiem ciężarów pojedynczych ich cząsteczek.

Poniew aż zaś rozum ow ania chemiczne p ro ­

(6)

6 WSZECHŚWIAT.

wadzą do ■wniosku, że cząsteczka zarówno p ierw iastkó w gazow ych (więc np. wodoru, tlen u i t. d.) ja k i złożonych związków ga­

zowych zajm uje objętość dw a razy większą od objętości jed n eg o atom u w odoru, p r z e ­ to, p rz y jm u jąc ciężar tego ostatniego za j e ­ dnostkę m iary, musimy znalezioną gęstość zw iązku gazow ego podwoić i w ten sposób otrzym ana liczba wskaże nam ciężar czą­

steczki badanego ciała.

W bardzo znacznój liczbie przypadków , a między niem i dla wielu zw iązków węgla, określono w powyższy sposób ciężar czą­

steczki, a dopełniw szy to d o k ła d n ą ilościo­

wą analizą tych zw iązków , k tó ra w skazuje stosunek, w ja k im atom y ilościowo się łą ­ czą, zdołano z całą ścisłością w yrazić skład cząsteczki czyli jć j budow ę. W e w szyst­

kich ty ch w y p adkach czterow artościow ość węgla stanow i podstaw ę, na k tó rć j opierają się w szelkie rozum ow ania dotyczące składu zw iązków w ęglow ych.

G dy w szakże ciała badanego w postaci gazu otrzym ać nie jesteśm y w stanie, w ów ­ czas określenie ciężaru je g o cząsteczki i, co za tem idzie, sądzenie o dok ładnćj cząstecz­

ki tćj budow ie, ta k łatw em ju ż nie jest.

P rzy ch o d zą nam tu w praw dzie z pomocą inne własności ciał, cały szereg rozm aitych analogij w ich zachow aniu się fizycznem i chem icznem (izomorfizm, ciepło właści­

we, badanie re ak cy j chem icznych) i znów w w ielkićj liczbie w ypadkó w zadanie ro z ­ w iązujem y; lecz n iestety, dla w ielu jeszcze zw iązków chem icznych i ta pom oc okazuje się niedostateczną.

Jeśli powyżćj pow iedziałem , że znaną je s t dobrze budow a cząsteczkow a olbrzy- mićj liczby zw iązków w ęgla czyli t. zw.

ciał organicznych, ciał n iety lk o sztucznie w pracow ni chem ika otrzym yw anych, lecz także w znacznój ilości przez n a tu rę w ciele roślin i zw ierząt w yrabianych, to niestety tego sam ego pow iedzieć nie m ożna o odpo­

wiednio w ielkićj liczbie ciał m ineralnych.

W szystkie postępy wiedzy cliem icznćj do­

tychczas jeszcze nie d ały nam odpow iednich środków do ro sstrzy g n ięcia ta k ważnćj dla teoryi cliem icznćj spraw y, ja k ą je s t o kre­

ślenie ciężaru cząsteczkow ego przew ażnćj części ciał m ineralny ch . W w ielu razach i tu ju ż do kładnie budow a cząsteczki je st

zbadana; pozostaje wszakże duża bardzo liczba ciał, przew ażnie zw iązków, w k tó ­ rych skład wchodzi p ierw iastek krzem , a dla k tó ry ch wielkość cząsteczki zupełnie je s t nam nieznaną.

A dla um ysłu uważnego badacza zw iązki krzem u p rzed staw iają coś niezm iernie cie­

kaw ego. K rzem w skorupie ziem skićj bar­

dzo je st rospow szechniony; je s t on tym : pierw iastkiem , k tó reg o nie b ra k p raw ie w żadnćj skale; z tlenem i m etalam i tw o ­ rzy w najróżnorodniejszych jakościow ych i ilościow ych kom binacyjach niezliczoną liczbę m inerałów , t. zw. krzem ianów czyli sylikatów .

W artościow ość krzem u je st ta sama co i wartościowość węgla. Znanem je s t ciało gazowe złożone z k rzem u i w odoru, zup eł­

nie analogiczne z m etanem , którego ciężar cząsteczki, a zatem i budow a zostały o k re ­ ślone. N a cząsteczkę tego krzem ow odoru składają się cztery atom y w odoru i jed en atom krzem u. C zterow artościow ość k rz e ­ mu p rzejaw ia się rów nież w jeg o zw iąz­

kach z jednow artościow em i pierw iastkam i:

chlorem i fluorem. T a analogija pom iędzy krzem em i węglem każe nam przypuszczać, że podobnie ja k w ęgiel we w szystkich swych zw iązkach je st pierw iastkiem cztero- w artościowym , ta k też i krzem zachow uje niezm iennie swą czterow artościow ość. G d y ­ by udało się określić ciężar cząsteczki choć jed neg o zw iązku k rzem u z tlenem np. lub z tlenem i m etalem , w net otw orzy łby się przed nam i szeroki w idnokrąg, na którym budowa krzem ianów jasno lub, conajm nićj, jaśnićj niż dotychczasby się zarysow ała.—

Z ciężaru cząsteczki gazowego zw iązku w ę­

gla z tlenem , t. zw. d w u tlen k u węgla (b ez­

w odnika kw asu w ęglanego) wnosim y z całą dokładnością, że cząsteczka tego ciała sk ła­

da się z dw u atom ów dw uw artościow ego tlen u połączonych z jed n y m atom em cztero- w artościow ego węgla. Istn ieje zw iązek a n a ­ logiczny krzem u z tlenem , t. zw. d w u tle ­ nek krzem u, ciało niem ogące być p rz ep ro ­ w adzone w stan gazu, którego ciężaru czą­

steczkowego i przy pom ocy innych śro d ­ ków określić nie zdołano. N ie wiemy przeto, czy cząsteczka tego ciała skład a się z jednego atom u krzem u i dw ujtlen u, czy z dw u krzem u i czterech tlenu, czy z trzech

(7)

Nr 1. WSZECHŚWIAT. 7 krzem u i sześciu tlenu i t. d. R ozbior bo­

wiem chemiczny (przy uw zględnieniu cię­

żarów atom ów) pow iada nam tyle tylko, że n a pewną liczbę atomów krzem u w czą­

steczce d w u tlen k u krzem u je st dw a razy więcćj atom ów tlenu.

Czy wobec takiego stan u rzeczy należy się w yrzec nadziei poznania kiedykolw iek budowy cząsteczkow ćj tćj olbrzymiój licz­

by ciał n atu ry , jak iem i są krzem iany? B y- najm nićj. D zięki w ydoskonaleniu metod badania dziś w stanie jesteśm y określać ciężary cząsteczkowe takich ciał, jak ich przed laty niew ielu w tym k ie ru n k u zupeł- nieśmy jeszcze nie znali. N iew ątpliw ie nastąpi też czas, kiedy stw orzoną będzie taka m etoda badania, k tó ra i w budo­

wę krzem ianów głębiój w niknąć nam p o ­ zwoli.

Jeśli dziś poszczycić się m ożemy gieni- jaln ie aż do n ajdrobniejszych szczegółów wydoskonalonem i poglądam i teoretycznem i na budow ę zw iązków węgla, to może n ie­

zadługo i chem ija ciał m ineralnych pod tym względem bez w stydu dla siebie stanąć będzie m ogła obok swćj młodszćj siostrzy- cy, k tóra — może w łaśnie dla swćj młodo­

ści — większem i w śród badaczów cieszyła się względam i. Dziś wolno nam nadzieje takie w ypow iadać. C hem ija teoretyczna wabi ku sobie coraz to w iększą liczbę p ra ­ cow ników , k tó rzy w y trw a le dążą do jak- najściślejszego poznania budow y m ateryi.

C ały szereg badaczy sztucznie o dtw arza | najrozm aitsze ciała m ineralne, przew ażnie ! krzem iany, k tó ry c h dotąd tylko p rzyroda nam dostarczała. Z arów no jed n i ja k i d ru ­ dzy pośrednio pracu ją n a tćj glebie, z któ- rćj w krótce może w y k iełk u je now a myśl, nowe odkrycie, pozw alające nam poznać budowę zw iązków krzem u. Czy wówczas analogija pom iędzy węglem i krzem em zostanie w ich zaw iłych zw iązkach n a ­ ruszoną? Je stto bardzo mało praw dopo­

dobne.

M aksym ilijan Flaum .

PA LIY WOSKOWE.

U w ielu roślin na pow ierzchni liści, owo­

ców , a niekiedy i łodygi znajduje się po­

w łoka woskowa, w ytw orzona przez kom ór­

ki naskórka, a k tó ra zdaje się ochraniać ro­

ślinę od zbytecznego parow ania.

U kosaćca włoskiego (Iris florentina) na­

skórek na zew nętrznćj stronie je s t pokryty d robnoziarnistą pow łoką woskową. U Eche- veria globosa, rośliny używ anćj do u rz ą ­ dzania ozdobnych kobierców kw iatow ych, pow łoka woskowa n adaje roślinie w ygląd

„m odry” i daje się łatw o ścierać z liścia;

p od m ikroskopem na pow ierzchni naskórka tćj rośliny d ają się zauważyć ziarna spojone w siatkow atą powłoczkę.

U E u calyp tus globulus kró tk ie pręciki, skupione razem , tw orzą na pow ierzchni n a ­ sk ó rk a pow łokę woskową, łatw ą do zbada­

n ia pod m ikroskopem . T rzcin a cukrow a (Saccharum officinarum ) posiada piękną pow łokę w oskow ą, w ystępującą pod m ikro- i skopem w postaci długich nitek , których

końce są zw ykle kędzierzaw o skręcone.

W ogóle ju ż zwyczaj nem, nieuzbrojonem okiem, m ożna dostrzedz na powierzchni li­

ści, lub owoców różnych roślin nalo t b ia ła ­ wy lub siny, łatw o ścierający się, któ ry je st pow łoką woskową.

U jed n y ch roślin pow łoczka woskowa je s t cieniutka i przedstaw ia się ja k o w a r­

stew ka d elik atn a błonkow ata, u tw orzo ­ na z ziarnek wosku drobniutkich, np. na liściach żyta, kapusty, rzepaku, ro jn i­

k a dachowego (Sem pervivum tectorum ), jak o również na owocach śliwek i ostrzę-

żyny.

U innych znów roślin, pow łoczka wosko­

wa, rów nie cienka, utw orzona je st z prze­

zroczystych łuszczek, np. O puntia, P ortu- laca oleracea. A lbo też pow łoka woskowa przedstaw ia się jak o siateczka, utworzona z delikatnych pręcików , igiełek i ziarnek,

| pokryw ających się kilkom a pokładam i, np.

liście akacyi, liście kleszczowiny (Ricinus communis). N iekiedy pokład wosku u tw o ­ rzony je s t z niteczek i pręcików, prostopa-

(8)

kich palm należą: palm a woskowa b razy lij­

ska, C opernicia cerifera, M art., palm a w o­

skowa an d y jsk a czyli właściwa, C eroxylon

C o p e rn ic ia c e rife ra , '/so n a t. w ie lk ., d o jr z a łe d rz e ­ w o, k tó r e g o ło d y g a d o p o ło w y p o k r y ta k o lc z a s te - m i p o z o s ta ło ś c ia m i liści, A k a w a łe k ło d y g i (kło- d z in y ) z k o lc z a s te m i r e s z tk a m i liści, B g a łą z k a

(kolba.) z o w o c am i, */2 n a t. w ielk.

wosku, dochodzące do k ilk u m ilim etrów grubości, spo ty k ać się d ają na liściach, a n a ­ w et i łodygach palm w oskow ych. Do ta ­

C e ro x y lo n a n d ic o la , H u m b ., */i50 n a t. w ielk.

andicola H um b. et B onpl., oraz K lop stockia cerifera, K a rst.

P alm a woskowa brazy lijsk a, zw ana przez k rajow ców palm ą „C a rn a u b a ”, a którćj M artins n a cześć nieśm iertelnego R o p e rn i- I ka nad ał nazw ę C opernicia cerifera, należy d le stojących, d łu g ich i cienkich, na końcu

skręconych, np. liście roślin bananow atych (M usaceae), p aciorecznika (C an n a) i t. p.

W reszcie zb iera się wosk na pow ierzchni liści w form ie pow loczek przezroczystych, ale grubszych, o budow ie w arstw ow ej, np.

n a liściach ostrom lecza k an a ry jsk ieg o (E u - p h o rb ia canariensis), na owocach M yrica i t. d. Szczególniej je d n a k g ru b e w arstw y

(9)

do najokazalszych i najużyteczniejszych palm . W yróżnia się swoją kłodziną, to je st łodygą d rzew iastą, w alcow atą, p ra w id ło ­ wego kształtu , wysoką od 20 — 32 m etrów , 0 średnicy 20 — 30 cm, k tó ra od podstaw y do połow y swój wysokości je st p o k ry ta du- żemi bardzo tw ardem i ostrokończastem i po­

zostałościam i ogonków liściowych, wężo- w nicow ato ułożonem i. Liście ma okazałe, w achlarzow ate, praw idłow o pow ycinane, na dw a m etry długie, osadzone na długich ogonkach, uzbrojonych kolcam i.

K w iaty zupełne, ułożone w rozgałęzione rospierzchłe kolby, okw iat zew nętrzny tró j­

dzielny, w ew n ętrzn y dzw oneczkowa ty tró j- ząbkow y, pręcików sześć, o nitkach zro­

śniętych podstaw am i kieliszkow ato, pylni- kach jajo w aty ch . Zaw iązek owocowy trój- kom orow y, szyjka k ró tk a, owoc — jag o d a owalna, uw ieńczona resztkam i szyjki. N a ­ siona oznaczone w yraźnem i zagłębieniam i, roschodzącem i się od szwu w różnych k ie­

runkach. P alm a „C arn au b a” rośnie w B ra ­ zylii północnój i środkow ćj, przew ażnie nad brzegam i rzek. L iście w ydzielają w ie­

le wosko, k tó ry je s t znany w h an d lu pod nazw ą w osku „cerea” albo „C arn au b a”, m a kolo r biały z zielonawym odcieniem 1 szczególniój w A n glii i W iedniu służy na wyrób świec, jak o też i do innych uży t­

ków .

C opernicia cerifera je s t użyteczną i z in ­ nych powodów, m ianow icie kłodzina jój tw a rd a dostarcza m ateryjału budow lanego, liście zd atne są na różnego rodzaju plecion­

ki i do k ry cia dachów. Owoce świeże są ja d a ln e . N asiona zm ielone i ugotow ane

z m lekiem służą n a pokarm i t. p.

P a lm a woskowa w łaściw a czyli an d y j­

ska, C eroxylon andicola H um b. et Bonpl.

je stto palm a w yłącznie górska, rośnie bo­

wiem w A m eryce południow ćj, w P eru , E kw ad o rze, na w ysokich górach Andach n a wysokości 1 750 — 2825 m etrów nad poz.

m orza. O dznacza się kłodziną (łodygą) w ysm ukłą, p rostą, dochodzącą 57 m etrów , liśćmi p ierzastem i o listeczkach lancetow a­

tych, długiem i na 6 — 7,5 m etrów . Spo­

m iędzy liści zw ieszają się kw iaty, zebrane w kolby w iechow ate, okryte kilkom a po­

chw am i, z k tó rych g ó rn e są całkow ite i zdrzew niałe. K w ia ty ma jednopienne (je-

N r 1

dnodomowe). W kw iatach pręcikowych, okw iat w ew nętrzny ti-ój dzielny, pręcików 12, złączonych niteczkam i przy podsta­

wie, ślad zaw iązku owocowego wyraźny.

W kwiatach słupkow ych okw iat zew nętrz­

ny łuszczkow aty, w ew nętrzny utw orzony z działek podłużnych, lancetow atych, 9 —12 nitek pręcikow ych (pręcikow ia) bez pylni- ków, w dolnój części zrośniętych. Zaw ią • zek owocowy kulisty, trójkom orow y, szy­

je k trzy z w yraźnem i bliznam i (znam iona­

mi). O w oc—jagoda, nasiona koliste z d e­

lik atn ą siateczką szarawą.

K łodzina w ydziela dość g ru b ą biaław ą pow łokę woskową, tak, że jedno drzew o dostarcza około 25 funtów wosku. W a r­

stw a wosku tak je s t widoczną, że kłodzina palm y tój zdaleka przedstaw ia się, ja k ko­

lum na, w yrobiona z jasnego m arm uru.

W osk z C eroxylon andicola w han d lu zn a­

ny je st pod nazw ą wosku palm ow ego i je s t k oloru jasno-żółtego.

T rzecią palm ą woskową je s t K lopstockia cerifera, K a rst., rosnąca w A m eryce połu­

dniowćj (N. G renad a i Y enezuela), posiada ona kłodzinę (trzon) w alcow atą, zw ykle pośrodku w rzecionowato n abrzm iałą i opa­

trzo n ą p rzy ziemi korzonkam i przybyszow e- mi. Liście pierzaste, o listeczkach k rótkich, kolby kw iatow e opatrzone 4 —6 pochew ka­

m i. K w iaty jedno p ien n e (jednodomowe).

Owoc—jagoda. P o dobnie ja k u C eroxylon łodyga w ydziela wosk, k tó ry je st użyte­

czny i poszukiw any.

Antoni Ślósarski.

9

Influenza czyli grypa.

Choroba ta, obecnie ro sp o starta po całćj niem al Eui-opie, szerzy się w sposób, jak i spostrzegać się daje p rz y wielkich epide- m ijach. E pidem ija to dotąd niezbyt szko­

dliw a, przynajm nićj w obecnym rozw oju.

W yp ad k i cięższe, a co najw ażniejsza pow i­

kłan ia szkodliw e widzimy tylko w y jątk o ­ wo. Nie m ożna je d n a k przew idzieć, czy WSZECHŚWIAT.

(10)

dalszy rozw ój nie w ykaże złośliw szego ch a­

ra k te ru .

G ry p a je s t chorobą znaną od bardzo d a­

wna. Nie je s t on wcale rzadkością: coroku napo ty kam y zachorow ania przy objawach nieżytu (k a ta ru ) i gorączki. Szczególnym je s t tylko w chw ili obecnój jć j ch a rak ter epidem iczny, k tó ry rzadzićj się zdarza.

W łaściw ie gry p a różni się od prostego nieżytu d ró g oddechow ych, obok epidem i­

cznego pojaw iania się, jeszcze pew nem i ob­

jaw am i, właściwemi chorobom zakaźnym , 1 działającym na u k ład nerw ow y. Do takich należy u p ad e k sił i ogólne niedom aganie. |

Z arazek g ry p y d o tąd nie je s t znanym ; j próby w tym k ie ru n k u robione nie d o p ro ­ w adziły do pom yślnych w yników , j a k zre- j sztą w bardzo w ielu innych chorobach za­

kaźnych. Ze to je s t je d n a k za razek nie zaś je d y n ie działanie w pływ ów atm osferycz- !

nych lub gruntow ych, ja k tw ierd z ą daw ni autorzy, na to m am y różne dow ody. P rz e - dew szystkiem , w spólne w szystkim choro­

bom zakaźnym objaw y ogólne, następnie typow y przebieg, w końcu epidem iczne w y ­ stępow anie, p rzed staw iają niew ątpliw ie ce­

chy zarazkom właściwe. N ieznając zaraz­

ka, nie możem y w iedzieć je g o siedliska w u stro ju . P rzy p u szczaln em je s t krew . P oszukiw an ia, robione nad k rw ią przy g ry ­ pie, głoszą o pew nych b a k te ry ja c h w nićj znalezionych. D alsze bad an ia w ykażą, o ile pierw sze te spostrzeżenia są słuszne. P róby, przez nas w tym k ie ru n k u czynione, dotąd nie dały pom yślnych w yników .

Z arazek g ry p y praw dopo dobnie znajduje się n orm alnie na pow ierzchni ziem i i stąd, p orw any z kurzem zapom ocą p rąd ó w po- j w ietrzą, dostaje się do u stro ju przez płuca.

D latego to praw dopodobnie w ypadki g ry p y w ystępują sporadycznie zawsze. E p id e m i­

czny ch a ra k te r zależeć może od w pływ ów atm osferycznych, sprzy jający ch rozw ojow i zarazk a w większćj ilości: niezbyt wysokićj te m p e ra tu ry obok b ra k u słońca i n ad m iaru w ilgoci.

W y p a d a zaznaczyć, że z a ra z e k g ry p y nie może się zn a jd o w ać w głęb i ziemi podobnie ja k i inne zarazki, k tó re tylko na pow ierz­

chni ziemi m ożność ro z w o ju z n a jd u ją . To też pow staw anie g ry p y nie może zostaw ać w zw iązku z rob otam i ziem nem i. Z resztą

ukazała się ona n ajp ierw tam , gdzie żadne roboty ziem ne nie są w ykonyw ane.

Z arazek g ry p y je s t zupełnie tćj chorobie w łaściw y i nie może pozostaw ać w zw iązku przyczynow ym z innem i chorobam i. To też m niem anie, że gry p a je st poprzedniczką cholery i innych chorób je s t bez znaczenia.

O. B u jw id.

AKADEMIJA UMIEJĘTNOŚCI

W K R A K O W IE .

Posiedzenie K om isyi antropologicznej.

P o s ie d z e n ie K o m isy i a n tro p o lo g ic z n e j A k a d e m ii u m ie ję tn o ś c i o d b y ło się d n ia 6 G ru d n ia r. z. p o d p rz e w o d n ic tw e m p re z e s a te jż e A k a d e m ii d r a J . I M a jera . S e k re ta rz K o m isy i, d r J . K o p e rn ick i, p rz e d ­ s ta w ił s ta n sp ra w b ie ż ą c y c h K o m isy i od o s ta tn ie ­ g o p o sie d z e n ia , s tre s z c z a ją c y c h się g łó w n ie w w y ­ m ia n ie k o re s p o n d e n c y j z a u to r a m i p r a c e tn o g r a ­ ficz n y ch d a w n ie j K o m isyi p rz e d s ta w ia n y c h , a p r z e ­ z n a c zo n y c h do w y d a w n ic tw a osobnego. P r z e d s ta ­ w ił n a s tę p n ie k ilk a now o n a d e s ła n y c h p ra c , a m ię ­ d z y te m i o b s z e rn ą p r a c ę d r a J . H ry n c e w ic z a „O m e­

d y c y n ie lu d o w e j w p o w ie cie Z w in o g ró d z k im (n a U k r a in ie ) 1*, k t ó r ą d la je j o b sz e rn o ści, o ra z w a ż n o ­ ści tr e ś c i p o sta n o w io n o o g ło sić d ru k ie m w w y d a ­ n iu o sobnein. N a s tę p n ie , te n ż e d r K o p e rn ic k i, z d a ­ w a ł sp ra w ę z b a d a ń p rzez sie b ie d o k o n a n y c h n a c m e n ta rz y s k u p rz e d h is to ry c z n e m w L ip ic y , w p o ­ w iecie R o h a ty ń s k im . C m e n ta rz y sk o to n a le ży do c ia ło p aln y ch . B a d a ją c y w y d o b y ł s tą d oko ło 46 n a cz y ń g r o b o w y c h , z a w ie ra ją c y c h w so b ie sp alo n e koś' i lu d zk ie , m ię d z y k tó r e m i b y ły lic z n e r o z m a i­

te , w sp ó łczesn e g r z e b a n iu w y ro b y g lin ia n e , m e ta ­ low e i s z k la n e . C m e n ta rz y sk o to, w s z e re g u i n ­ n y c h c ia ło p a ln y c h c m e n ta rz y s k n a sz e g o k ra ju , n a ­ leży do n a jp ó ź n ie js z y c h czasów p o g a ń sk ic h . Ś w ia d ­ czą o te m w y m o w n ie , ta k sam sp o só b w y ra b ia n ia z n a le z io n y c h n a c z y ń g ro b o w y c h , k tó r e , z w y ją t­

k iem z aled w o k ilk u , są ju ż d o sk o n a le n a k o le g a rn - c a rsk ie m to c z o n e , o ra z ic h o r n a m e n ty k a , p r z e d ­ s ta w ia ją c a m o ty w y ry su n k o w e w dzisie jszej c e r a ­ m ic e lu d u m ie jsc o w eg o p o w szech n ie z n a n e i u ż y ­ w an e, j a k o te ż i zn ale z io n e p o m ię d z y k o ść m i p rz e d m io ty m e ta lo w e , s k ła d a ją c e się z n o żyków ż elaz n y c h , ta k ic h ż e sp rz ą ż e k , o ra z ż elazn y ch i b ro n - z o w y ch fib u l rz y m s k ic h , po m ięd zy k tó r e m i w y stę ­ p u ją k s z ta łty t y p u L a -T e n e . O prócz w y m ie n io n y c h p rz e d m io tó w , z n a jd o w a ły się w u r n a c h ta k ż e n a j­

ro z m a its z e p a c io rk i, za u szn ice i t. p. o zd o b y s tr o ­ j u . N ie m n ie j g o d n y m u w a g i j e s t o r y g in a ln y k s z ta łt m n ó stw a u r n te g o c m e n ta rz y s k a , z k tó r y c h je d n e

(11)

Nr 1. WSZECHŚWIAT. 11 p rz y p o m in a ją k s z ta łty n ie k tó ry c h n a c z y ń g re c k ic h ,

a in n e, c a łk ie m o d rę b n e , p o d o b n e są do g łgbo- k ich i w y p u k ły c h m is , w zn o szący ch się n a je d n e j, dość c ie n k ie j i w y sokiej p o d s ta w ie śro d k o w ej. N a ­ c zy n ia te , n a p e łn io n e k o śćm i, p rz y k ry w a n o , n ie osobno n a te n cel w y rc b io n e m i p o k ry w a m i, j a k to zw ykle b y w a w in n y c h g ro b a c h c ia ło p a ln y c h , lecz sk o ru p a m i ta k ic h s a m y c h n a c z y ń p o tłu c z o n y ch . O d k ry c ie to w z b u d z iło o ży w io n ą d y sk u s y ją , w k tó ­ re j b r a li u d z ia ł w szyscy o b e c n i n a p o sie d ze n iu czło n k o w ie, a po w y c z e rp a n iu k tó re j p o sied zen ie zo stało zam k n ig te.

G. O.

Wiadomości bibliograficzne.

— sd. F. Wa!d. D ie E n e r g ie u n d ih r e E n t- w e rtu n g . S tu d ie n iib e r d e n z w e iten H a u p ts a tz d e r m e c h a n is c h e n W a r m e th e o r ie . L ip s k , 1889, 8-ka, s tr. 101.

A u to r w e w s tę p ie z w ra c a u w ag ę n a to , że g d y p raw o z a c h o w a n ia e n e rg ii j e s t p o w szech n ie zna- nem , to p rz e c iw n ie t a k zw an e d ru g ie p ra w o teo- r y i m e c h a n ic z n e j c ie p ła , a m ia n o w ic ie tw ie rd z e ­ n ie o e n tr o p ii, p rz y s tę p n e m j e s t ty lk o dla w y b r a ­ n y ch . D ziełk o je g o m a za z a d a n ie w y ja ś n ie n ie i u p r z y s tę p n ie n ie te g o w ła śn ie p ra w a d la sz e rszy c h kół. P r a c a t a n ie je s t w szak że p o p u la rn ą w zw y ­ k łem z n ac ze n iu te g o w y ra zu i w y m a g a d o b rz e p rz y g o to w a n y c h c zy te ln ik ó w .

— mfl. S iły przyrody. P o p u la r n y w y k ła d fizy­

k i i g łó w n ie jsz y c h je j zasto so w ań . W a rsz a w a , 1889 ro k u .

W e d łu g ro sp o w sz e c b n io n e g o w e F r a n c y i d z ie ła A. G u ille m in a o p ra c o w u ją p o p o lsk u pow yższe d zie­

ło pp. Jó zefo w a N u s b a u m i H e n ry k S ilb e rs te in . S ą d z ą c z d o ty c h c z a s w y d ru k o w a n y c h k ilk u n a s tu zeszytów k s ią ż k a ta b ę d zie s y s te m a ty c z n ą w u k ła ­ d zie, b a r d z o p rz y s tę p n ą i p o u c z a ją c ą . B ra k n am b a rd z o d o tą d w ty m z a k re s ie w y k ła d u fizyki. D zie­

ło w y ch o d zi zeszy tam i.

mfl. Dr 0 . Lubarsch. T e c h n ik d es ch em i- sc h e n U n te r ric h ts . B .r li n , 1889, s tr. 228. C ena 4 m a rk i.

A u to r je s t n a u c z y c ie le m g im n a z y ju m re a ln e g o w B e rlin ie i p o d a je z e w szelkiem i szczegółam i w sk azó w k i d la n a u c z y c ie la p rz y w y k o n y w an iu do ­ św ia d c ze ń z c h e m ii ogóln ej. D z iełk o u ło żo n e j e s t b a rd z o s y s te m a ty c z n ie , w n sjw ię k sz e j części w y ­ p a d k ó w o p is d o św ia d c ze n ia n ie p o z o staw ia ż a ­ d n y c h w ą tp liw o ś c i; d o św ia d c z e ń p o d a n y c h j e s t b a r ­ dzo d u ż a liczba- W y k ła d a ją c y m c l.e m iją n a ju s il­

n iej k sią żk ę tg p o le c ić m ożem y.

— as. Dr Gustaw von Hayek. H a n d b u c h d e r Zoo­

lo g ie , IV B and. I - te A b th e ilu n g . W ied eń , 1889 r.

s tr. 340.

D alszy ciąg zoologii, k tó re j p ierw szy (om w y­

sz e d ł z d ru k u 1887 r., Il-g i tom 1881 r., I l l- c i zaś 1885 r . W y d a n a w r. z. I część IV to m u , zaw ie­

r a g a d y (R e p tilia ) i p ta k i (Aves).

W o g ó le dzieło to z a le c a ją liozne b a rd z o r y s u n ­ ki, d o sk o n ale w y k o n a n o i b a rd z o d o b rz e w y b ra n e z ró ż n y c h d zieł s p e c y ja ln y c h lu b z n a tu r y ro b io ­ n e. R y su n k i p rz ew a ż n ie o d n o szą się do budow y z w ie rz ą t, ieh h is to ry i ro zw o ju , s tro n y oby czajo w ej, o ra z p o s ta c i z w ie rz ą t. T e k s t z b y t tre ś c iw y i nie- w y c z e rp u ją c y . C ena o s ta tn ie g o z eszy tu rs. 3.

— as. Dr Arnold Lang. L e h rb u c h d e r v e rg le i- c h e n d e n A n a to m ie . N e u n te g a n z lic h u m g e a rb e i- te t e A uflage von E d u a r d O scar S c h m id t. H a n d ­ b u c h d e r v e rg le ic h e n d e n A n a to m ie . J e n a 1888 r.

I-e L ie fe ru n g . J e n a 1889 r. Il-e L ic feru n g , ra ze m s tro n ie 566.

A u to r p ierw szy zeszyt ro sp o c zy n a o d n a u k i o k o ­ m ó rc e , o d p o z n a n ia ty p u p ie rw o tn ia k ó w (P ro to - zoa), p o d a ją c n a p rz ó d ich sy s te m a ty k ę , d alej b u ­ d o w ę i w szelk ie w łaściw o ści ty c h je d n o k o m ó rk o ­ w y c h isto t. N a stę p n ie m ów i o j a jk u i n itk a o h n a ­ s ie n n y c h , o ra z ro z m n a ż a n iu p łcio w em z w ierz ąt w ie lo k o m ó rk o w y c h (M etazoa), z a p o z n a je p o k ró tce z tk a n k a m i, p o d a je p o d z ia ł M etazoa n a 8 ty p ó w , p rz e c h o d z ą c k o le jn o ty p C o e le n te ra ta , P la th e l- m in th e s i V erm es. P rz y k a żd y m ty p ie z ap o z n aje a u to r z sy s te m a ty k ą , b u d o w ą p o ró w n aw czo -an ato - m ie z n ą i h isto lo g ic zn ą , ro z w o jem i ro d o w o d e m (o n to g en iją).

Z e s z y t d ru g i p o św ięcony je s t ty p o w i staw ono- g ic h (A rth ro p o d a ).

W iele ry su n k ó w w te k ś c ie um ie szczo n y c h i p ię ­ k n ie w y k o n a n y ch , p rz y c z y n ia się n ie m a ło d o w a r­

to ś c i książki.

— sd. Feliks Kucharzewski. O p o c z ą tk a c h p i­

ś m ie n n ic tw a te c h n ic z n e g o w P olsce. W arsz a w a , 1889, 8 ka s tr. 40.

A u to r r o z b ie ra g łó w n ie d zieło S ta n isła w a S ol­

sk ie g o p. t . „ A r c h ite k t P o ls k i” z ro k u 1690, k tó re je s t, rzec m o żn a , p ie rw sz ą m e c h a n ik ą p ra k ty c z n ą , w ję z y k u p o lsk im w y d a n ą . P o c z ątk i w szakże lite ­ r a tu r y te c h n ic z n e j w P o lsce się g a ją jes zc ze p ie r ­ w szej potow y X V I w ieku. P a n K u c h arz e w sk i p o ­ d a je d łuższe lu b k ró ts z e w iad o m o ści o ty ch za­

b y tk a c h lit e r a t u r y naszej, k tó r e u d a ło się d o tą d p o z n ać i z b ad a ć.

— mfl. Ostwald’s Iila s s ik e r d e r e x ak ten N atur- w issen seh a fte n .

1’rof. c h e m ii w L ip s k u W. O stw ald p o d ją ł n a ­ d e r p o ż y te c z n e w y d a w n ictw o ro sp ro szo n y ch po n a jro z m a its z y c h sp e c y ja ln y c h c za so p ism ach o r y ­ g in a ln y c h p r a c , k tó re w d z ie jac h śc isły ch n a u k p rz y ro d n ic z y c h n a w ie k o p o m n ą z asłu ż y ły ch w ałę . W y d aw n ic tw o to o b ejm u je a s tro n o m iją , m a te m a ­ ty k ę , k r y s ta lo g r a f ią , fizyjologiją, fizyjologiją ro<

Cytaty

Powiązane dokumenty

redukcya tlenniku miedzi w strumieniu wodoru jest niedokładną dlatego, źe w niej oznacza się bezpośrednio tylko cięższą część składową wody, tlen, przez co

W pływ ten u staje dopiero z zamknięciem rozwoju popędów. P rzestępcy nałogowi o niższym typie mózgu są to więc osobniki, które w rozwoju zatrzym ały się

Cztery proste, z któ- ych żadne trzy nie przechodzą przez j e ­ den punkt, przecinają się w sześciu różnych punktach, które można nają się prócz tego prócz

Może się też jed n ak zdarzyć, że, naodwrót, organ, który się zgina szybciej niż inny, jest jednak mniej czułym i że jego sil­. niejszy heliotropizm

tleniu z kiełkującego zarodnika wątrobowców tworzy się taki sam splątek jak u mchów liścia ­ stych, który może się rozrastać przez czas dowol­. nie długi,

G ruczoły przędne dostarczają m ateryjału potrzebnego do budow y tego schroniska, czyli oprzędu, które je st stale przym oco­O. w ane do roślin, lub kam ieni

dzać się na nadzwyczaj cienkich ściankach oczek zarodzi, rospływ ać się po nich, lub mięszać się z ich gęsto płynną istotą... W SZE CH

cięciu we wszystkiem ojca rzeczywistego... 519 Rodzina jego staje się rodziną przybysza. Synowie i córki ojca przybranego uchodzą za rodzonych jego braci i siostry