OPIEKUN I DZIRTina
Na 11 Czwartek, dnia 1 grudnia 1927 r.Rok I
W naszej szkole!
W naszej szkole, polskiej [szkole, Coś nam serca budzi:
Wiec kochamy Boga—Polskę—
Wioskę, chaty, ludzi.
W naszej szkole, polskiej [szkole, Otwiera nam oczy
Widzim wioski, hen! daleko —
Polski kraj uroczy.
W naszej sikole jakaś dobroć W serca nasze spływa, Wszakże zrobić komu krzywdę,
To plama prawdziwa.
W naszej szkole jakaś siła W duszę nam wstępuje:
Bogu—Polsce trzeba służyć, Dziecko wie i czuje.
Jadwiga z Łobzowa.
W szkole.
(Obrazek)
Szły dzieci gościńcem do czerwonego budynku na wzgórzu.
Zimno było, wicher dął silny od wschodu, ostre krople de
szczu chłostały czerwone od wichru i znurzenia twarzyczki.
Dzieci oglądały się za siebie, bo pozostawał w tyle, za nie
mi, daleko — Władzio.
Władzio biegł zwykle pierwszy, ślizgając się po drodze, hałasując, gwiżdżąc. Latem, czy zimą, opętane cztery kilo
metry, biegł we wyprzódki, zdążył jeszcze figlami, skokami, wrzaskiem rozśmieszyć nawet najbardziej zahukanych, najtrwo- żliwszych, którzy ,,pani“ bali, jak ognia piekielnego, bo lekcji nie odrabiali nigdy, jak trzeba.
Dziś nie biegł, nie skakał, szedł cicho, a drżenie od czasu do czasu przebiegało jego drobne ciało.
— Władyk cosik przeskrobał — mówili chłopcy.
— Pewnie zadania nie umie — twierdziły dziewczęta,
- 46 —
— Może dostał w skórę!
— Może coś zgubił, bo cięgiem na drogę patrzy.
Pobiegli, bo już dzwonek w szarym poranku zimowym wołał:
— Do szkoły! Do szkoły! Do szkoły!
bpóżnił się Władek, ale, że mu się to po raz pierwszy od dwóch lat zdarzyło, nie gniewała się zbytnio „pani".
— siedział cicho, przykładnie, aż się pani zdziwiła. — Wła
dek — wywołała go wreszcie. Władek wstał i powtarzał zada
nie, jak pacierz. — Zdziwiły się dzieci.
— Więc jednak umie zadanie. No ! No ! Chyba oberwał
— porozumieli się z oczyma sąsiedzi chłopca.
— Oberwał — szepnęli cichutko.
A Władek czytał, teraz głośno powiastkę, czytał o małym włoskim chłopczyku, który musiał codziennie, zanim poszedł do szkoły, ugotować śniadanie, sprzątnąć, nakarmić chorą matkę oprzątnąć krowę. Chłopiec był wątły i drobny, daleko było do szkoły, za daleko na wątłe jego siły i pracę zbyt ciężką dla malca.
— Któregoś dnia — czytał Władek — któregoś dnia, zna
leziono go martwym na drodze, nie doszedł do swojej szkoły.
Martwa cisza zaległa w szkole. Władek czyta tak gorąco, tak jakoś smutnie! „Pani“ poruszyła się niespokojnie na krześle.
— Co ci jest Władku — powiedziała, łagodnie co ci jest dziecko? Czyś czasem nie chory?
Władek, zamiast odpowiedzi, wyszeptał cicho:
— Do domu chcę...
Pani wstała, podeszła do niego, dotknęła czoła, rąk. Prze
raziła się. Chłopiec był cały w ogniu, a usta miał czerwone jak maliny.
Zwróciła się do klasy:
— Kto odprowadzi Władka do domu?
Posypały się głosy:
— Ja! Ja!
Wybrała dwóch starszych.
— Daleko macie do domu?
— My to mamy trzy kilometry, ale Władek to ma więcej, mieszka nad samą rzeką, będzie kilometrów cztery i więcej.
Nie przyszedł więcej do szkoły Władek.
Za trumienką dziecka poszła cała szkoła.
Na przyszłą lekcję kazała Pani odczytać głośno powiastkę, którą czytał Władek.
Gdy zakończono, odezwała się:
— A teraz powstańcie na chwilę i pomyślcie o koledze Władku i módlcie się gorąco do Boga, by Polsce dał tyle szkół, żeby żadne polskie dziecko, nie musiało chodzić tak daleko, jak chodził wątły, mały ^chłopiec włoski...
A po chwili dodała:
— 1 biedny Władek I
- 47 -KJIHGFEDCBA
N A S Z K Ą C IK
C z a p le , d n ia 2 0 . X I. 2 7 r.
K o c h a n y O p ie k u n ie !
L ic z ę la t 10 i m ie sz k a m w e w si C z a p le . C z y ta m z a w sz e tw e liśc ik i i o śm ie lam się p a rę słó w n a p is a ć . U n a s b y ła m isja św . N a m isję św . m ie liśm y trz y d n i w o ln e i c h o d z iłam z c a łą sz k o łą n a m is ję św ., n a k tó rą to p ro w a d z ił n a s p a n n a u c z y c ie l. C h o d z ę d o sz k o ły i to d o k la sy IV p ie rw sz y ro k N a sz n a u c z y c ie l je st b a rd z o d o b ry P rz e z d n i, w k tó re o d b y w a ła się m isja św ., b y ło u d z ie la n e b ło g o sła w ie ń stw o d la d z iec i o ra z k a ja n ie , g e n e ra ln a sp o w ie d ź i K o m u n ja św . J a n ie m o g ła m je d n a k p rz y ją ć P a n a J e z u sa , b o je sz c ze n ie je ste m p rz y ję ta d o p ie rw sz e j K o m u n ji św .
M a ła u c z e n ic a U rsz u la S . D o b rz e to , ż e „ m a ła u c z e n ic a“ n a p is a ła d o „ O p ie k u n a " liśc ik i to o z d a rz e n iu ta k d o n io słe m , ja k o M i
s ji św . O p ie k u n sp o d z ie w a się , ż e U rs z u lk a n ie d łu g o n a p is z e d ru g i liścik i p o s ta ra się o w y ra ź n ie jsz e p ism o ! D o b rz e? S p ró b u je m y . K a ż d y p o c z ą te k — je s t tru d n y .
Ł o b d o w o , d n ia 2 1 . X I. 2 7 r.
K o c h a n y O p ie k u n ie !
I ja o d w a ż a m się s k re ślić d o k o c h a n e g o „ O p ie k u n a " p a rę słó w , a z a c z y n a m p o c h w a le n ie m P a n a B o g a . M a m te ra z la t 13 i c h o d z ę sió d m y ro k d o s z k o ły p o w s z e ch n e j w Ł o b - d o w ie . N a le ż ę d o III k la sy , 6 o d - d c ia łu . D o p ie rw s ze j K o m u n ji ś w ię te j p rz y s tą o iłe m z e s z łe g o ro k u . J e ste m m in is tra n te m w k o śc ie le p a ra fia ln y m w Ł o b d o w ie o d 2 la t. M a m je s z c z e b ra ta i d w ie s io s try . R o d z ic e m o i, k tó ry c h b a rd z o k o c h a m , ż y ją je sz c z e , z a c o P a n u B o g u b a r
d z o d z ię k u ję i p ro s z ę G o , a b y ic h ja k n a jd łu ż ej p rz y ż y c iu i z d ro w iu z a c h o w a ć ra c zy ł. M ó j o jc ie c je s t ro ln ik iem a „ G ło s W ą b rz e s k i" a b o - n u je o d 3 la t. J a się z te g o b a rd z o c ie sz ę , b o m a m z a w s z e m iłe g o „ 0 - p ie k u n a D z ia tw y * , k tó re g o b a rd z o lu b ię c z y ta ć . Je ż e li k o c h ia n y „ O p ie k u n " w y d ru k u je m ó j liśc ik , to b ę d ę z a to w d z ię cz n y .
Z p o w a ż a n ie m A lfo n s W o jc ie c h o w sk i.
N ie m a o b a w y , a b y liśc ik ta k tre - c iw y n ie b y ł u m iesz c zo n y . L ist te n o p ró c z tre śc i, b y ł w y ra ź n y i c z y sto n a p is a n y . T a k n ie c h a j p is zą w sz y c y .
O p ie k u n .
L ip n ic a K o l., d n . 2 3 . X I. 2 7 r.
K o c h a n y O p ie k u n ie !
O d k ilk u la t o jc ie c m ó j p re n u m e - ro je „ G lo s W ą b rz e s k i" , d o k tó reg o ja k o b e z p ła tn y d o d a te k d o łą c z o n y je st „ O p ie k u n D z ia tw y ", k tó re g o z n a jw ię k sz ą c h ę c ią c z y tu ję . M a m la t 13. C h o d z ę d o sz k o ły V I-g o o d d z ia łu . U c z y n a s z a c n y n a u c z y cie l p a n K a n ta k , k tó ry w ła śn ie w d n iu d z i
sie jsz y m o b c h o d z ił d z ie ń sw e g o P a tro n a . D la u c z c z e n ia im ie n in ta k w ie lc e z a c n e g o p a n a k ie ro w n ik a s z k o ły , w sz y sc y u c z n io w ie i u c z e n ic e p rz y o z d o b ili k la s ę w w ie ń c e i u m ie
ś c ili n a p is: „ S to la t ż y c ia " . P o p rz y b y c iu , p o w ita liś m y p a n a k ie ro w n ik a śp iew e m : „ N ie c h a j n a m ż y je “ , z a ś k ilk a d z ie w c z ą t w y g ło siło w ie rsz e z w y ra z e m s e rd e c z n e g o ż y c z e n ia . P a n n a u c z y c ie l w z a m ia n o b d a ro w a ł h o jn ie c a łą k la s ę p o d a rk a m i. K o ń c z ę m ó j list i p o z d ra w ia m m ile i s e r
d e c z n ie k o c h a n e g o „ O p ie k u n a D z iat
w y4' i w s z y stk ic h , k tó rz y c z y tają
„ O p ie k u n a * .
A n to n i G ó ra l.
O to p rz y k ła d , o c z e m w s z y stk ie m n a le ż y p isa ć d o „ O p ie k u n a " ! K a ż d y w y p a d e k , k tó ry w y d a rz y się w e w si, w sz k o le , w d o m u o p isz cie m i, a ja p o u s k u te c z n ie n iu p e w n y c h p o p ra w e k , u m ie sz c z ę g o w „ O p iek u n ie * 1.
N ie c h a j d z iec i, k tó re m ie s z k a ją w są sied n ie j, a lb o w in n e j w si, d o w ie d z ą się , c o s ię d z ie je w ś ró d w a si — A w ię c — d o d z ie ła .
Z ie le ń , d n ia 2 4 . X I. 2 7 r.
K o c h a n y O p ie k u n ie !
P o ra z d ru g i o śm ie la m się n a p isa ć list d o k o c h a n e g o „O p iek u n a* * . D z ie
s ię ć n u m eró w p rz e c z y ta łe m , a je d e n a s te g o ju ż w y g lą d a m . O jc ie c m ó j a b o n u je „ G ło s W ą b rz e sk i* * o d trz e c h la t, a p ism a te g o w y g lą d a m y trzy ra z y ty g o d n io w o . D o „ G ło su " d o łą c z o n e s ą w c z w a rte k „ O p iek u n D z iatw y 4* a w so b o tę „ P rz y ja c ie l*4.
N a jle p ie j i n a jc h ę tn iej c z y ta m „ O p ie k u n a D z ia tw y 4*. W sz k o le u c z y n a s p a n n a u c z y c ie l, k tó ry n a z y w a się Ją c z k o w sk i. S z k o ła n a s z a z n a jd u je się w p o b liż u k o ś c io ła . C h c ą c
— 48 - zachować „Opiekuna Dziatwy", składam go obecnie, aby później go oprawić. Nasz ksiądz nazywa się : ks. proboszcz Zygmunt Różycki.
Dzisiaj otrzymałem podarunek od
„Opiekuna Dziatwy" w postaci obra
zu św. Stanisława Kostki, którvm bardzo, a bardzo się ucieszyłem.
Obraz ten będzie dla mnie drogą pamiątką. Dziękuje Opiekunowi za ten śliczny podarek serdecźne „Bóg zapłać. Kończąc mój list, pozdra
wiam „Opiekuna" i proszę, żeby za
wsze umieszczał najciekawsze opo
wiadania dla dziatwy.
Józef Sroka.
Listem tym ucieszył się „Opie
kun". Radzimy każdemu, ażeby składał „Opiekuna Dziatwy", który później oprawiony będzie ładną i przyjemną książką. Opiekun.
Ludowice, dn. 29. XI. 27 r.
Kochany Opiekunie!
Drugi raz ośmielam się napisać do kochanego „Opiekuna Dziatwy".
Cieszyłam się bardzo i zarazem dziękuję, iż liścik pierwszy, który napisałam, był umieszczony w Opie
kunie. Drogi Opiekunie! — cieszę się bardzo z tego, iż nasz Opiekun odbiera coraz więcej liścików od dziatwy. Gdyby tak dzieci zawsze pamiętały o naszym Opiekunie, tak samo, jak Opiekun o nas pamięta, to będzie może jeszcze ciekawe rze
czy umieszczał w miłym dla nas dodatku i częściej nagrody wyzna
czał. ,,Ja moim koleżankom dałam
„Opiekuna" do przeczytania i im się bardzo podoba. Nasz pan nau
czyciel jest bardzo dobry i nazywa się B. Kasyna. Cała dziatwa szkol
na bardzo go też kocha. Ja mam lat 13 i chodzę do czwartego oddzia
łu szkoły powszechnej. Ja i moja siostra, która liczy lat 10, chodzimy razem do szkoły. Siostra chodzi do 3 oddziału. Do szkoły uczęsz
czamy od godziny 8 a przychodzimy o 11 przed południem. W środę i sobotę wracamy o godz. 12-tej, po
nieważ mamy lekcję ręcznych robót z panią nauczycielką. Nasz kościół parafjalny jest w Ryńsku, w którym to byłam przyjęta do pierwszej Ko- munji świętej w r. 1926. „Głos Wąbrzeski" nam się bardżo podoba, bo donosi nam wszelkie zdarzenia, a zarazem umieszcza piękne i cieka
we powieści. Więc, gdy nadejdzie
miesiąc grudzień, to znów zaabonu
jemy „Głos Wąbrzeski" na cały kwartał. Tak samo będę się starać choćby jednego abonenta zjednać dla „Głosu Wąbrzeskiego". Życząc Opiekunowi wszystkiego dobrego.
Pozdrawia Helena Grzegorczykówna.
H. G. za ten piękny liścik, 0- piekun serdecznie dziękuje - oby więcej takich liścików’ otrzymał.
Ten list bowiem jest dowodem, że dziatwa czyta swego „Opiekuna".
Ze dziatwa chociaż powoli, ale zży- je się ze swą gazetką. H. G. ma rację, pisząc, że jeśliby dziatwa li
czniej korespondowała do „Opieku
na", częściej byłyby wyznaczone nagrody! — Za chęć przysporzenia
„Głosowi" jednego abonenta bardzo dziękujemy. Niechaj każde dziecko zaagituje za „Głosem", a „Opiekun"
będzie może w przyszłości wycho
dził w większej objętości.
Opiekun.
ZAGADKI
Rozwiązanie zagadek 1. Kapusta. 2. Szarada serce
Kwadrat magiczny.
Rozwiązań dobrych nikt nie nadesłał.
Nowe zagadki podamy w przyszłym numerze
ZŁOTE MYŚLI
Pracuj, oszczędzaj w młodo
ści, byś miał pociechę w starości.
Kto daje i odbiera, ten się w piekle poniewiera.
Kto się wczas w drogę gotu je, ten najbezpieczniej wędruje.
Mikołaj Rej.