• Nie Znaleziono Wyników

Ekran i widz: Przygody Robinsona Kruzoe

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Ekran i widz: Przygody Robinsona Kruzoe"

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

Mirosław Derecki (md)

EKRAN I WIDZ: PRZYGODY ROBINSONA KRUZOE

Przyszedłem na świat w roku 1632 w mieście Yorku. Rodzina moja, acz zacna, była cudzoziemskiego pochodzenia. Ojciec mój (...) ożenił się z moją matka, której rodzice nazwiskiem Robinson pochodzili za staraj, znanej w całym hrabstwie familii. Z tego to powodu nazwano mnie Robinsonem…

Tak zaczyna się napisana w 1719 r. powieść Daniela Defoe – „Surprising Adventures of Robinson Kruzoe”, którą przez następne dwieście pięćdziesiąt lat czytano na całym świecie z zapartym tchem. Młodzież fascynowała zawarta w tej książce przygoda i egzotyka, dorośli sięgali po „Przypadki Robinsona Kruzoe” dla ich warstwy filozoficznej, dla chwili zadumy nad sensem ludzkiego istnienia. Dzisiaj, w dobie telewizji i lotów kosmicznych, powieść smakuje się już raczej jak dobre, stare wino, ale jeszcze w niedawnych latach mojego dzieciństwa, przygody samotnego człowieka na bezludnej wyspie wywoływały niezwykle wzruszenia, wyrabiały wyobraźnię.

Robinsona poznawaliśmy zanim jeszcze nauczyliśmy się czytać. Opowiadał o nim ojciec lub dziadek, potem sięgało się po uproszczone wydania „Przygód”, aż wreszcie, gdzieś przed maturą, jawił się młodemu czytelnikowi pełny tekst, tłumaczony przez Jerzego Birkenmajera, w całej swojej okazałości.

Robinson Kruzoe stał się synonimom człowieka walczącego w samotności z przeciwieństwami losu i dał natchnienie wielu pisarzom, dzisiaj już często zapomnianym, do napisania licznych książek dla młodzieży. Był więc „Robinson szwajcarski”, który znalazł się na bezludnej wyspie z całą rodziną, był „Robinson podmorski” w zatopionej łodzi podwodnej, „Robinson tatrzański” zagubiony wśród górskich szczytów. Niedługo przed wojną „Płomyk” drukował w odcinku opowieść „Polscy Robinsonowie”, opisując przygody harcerzy, którzy oddali we władania rządowi Rzeczypospolitej wyspę zamieszkałą przez Murzynów (były to czasy naszych marzeń o własnych koloniach) i wreszcie, po wojnie, nakręcono film „Miasto nieujarzmione” z Janem Kurnakowiczem w roli głównej, roboczy tytuł tego filmu brzmiał: „Robinson warszawski”.

Przygody Robinsona nie dawały spokoju twórcom filmowym niemal od narodzin

kinematografii. Pierwszy raz sięgnął po ten temat Georges Melies, po nim stworzono jeszcze

(2)

osiemnaście adaptacji książki Daniela Defoe, w samych tylko Stanach Zjednoczonych dziewięć. W Meksyku film o Robinsonie nakręcił w 1954 r. Louis Bunuci. W ZSRR tuż po wojnie, Aleksander Andrijewski realizował „Prikluczenija Robinsona Kruzoe”, wykorzystując najnowsze wówczas cuda techniki: kolor i stereofonię.

Jest rzeczą zaskakująca, że widz polski nie miał dotąd możliwości obejrzenia ani jednego filmu o słynnym samotniku, w każdym razie żadnego z czterech filmów powojennych. Dopiero nakręcone przed dwoma laty w Związku Radzieckim przez Stanisława Goworuchina „Przygody Robinsona Kruzoe” wypełniają tę lukę.

Jak zmieścić w czasie dwugodzinnej projekcji historię człowieka, którego pobyt na samotnej wyspie trwał dwadzieścia ostem lat, zaś powieść (w wydaniu PIW-u z 1971 r.) rozciąga się na 611 stronach druku? Goworuchin dokonał bardzo szczęśliwego zabiegu: nie rezygnując z widowiskowości (film zrealizowano w kolorze i na szerokim ekranie), okroił znacznie wątek przygodowy, a samego Robinsona ukazał nie jako tytana procy zapobiegliwie pomnażającego swój dobytek, ale jako przedstawiciela rodzaju ludzkiego walczącego przede wszystkim o zachowanie pełni człowieczeństwa. Robinson Goworuchina jest mężny, silny i zaradny, a samotne lata spędzone na wyspie dają mu czas na poznanie wartości pracy i na właściwą ocenę sensu istnienia człowieka.

Chociaż film ten mieści się bardziej w gatunku filmów psychologicznych niż przygodowych, to akcja toczy się wartko i nie wiadomo kiedy widzowie, tak dorośli jak i ich dzieci, znajdują się raz z Robinsonem i Piętaszkiem na pokładzie odebranego buntownikom brygu, rzucając ostatnie, tęskne spojrzenia za znikającą za horyzontem wyspę. Ale też wychodzą z kina o wiele mniej poruszeni, niż wychodzili przed laty ich ojcowie i dziadkowie.

Dla pewnej części lublinian „Przygody Robinsona Kruzoe” mogą stanowić dodatkową atrakcję ze względu na odtwórcę głównej roli, Leonida Kurawlowa, który do złudzenia przypomina znanego lubelskiego plastyka, Jana Popka. I jeszcze jedno: Piętaszek w interpretacji Iraklija Chizaniezwill jakby chwilami potwierdzał pewne wstrętne plotki, jakie od lat krążą na temat Robinsona i Piętaszka. Tak czy owak lepiej w dyskusjach z dziećmi tego tematu nie poruszać…

Pierwodruk: „Kamena”, 1974, nr 7, s. 14.

Cytaty

Powiązane dokumenty

„komercyjnych” starają się wypełnić własnymi produkcjami Ma to więc być, wpisany w polski współczesny pejzaż, rodzaj kina „przygodowego”, w którym

Raquel Welch była atakowana przez groźnego niedźwiedzia, porywana w przestworza przez skrzydlatego gada, napastowana przez wstrętnego, krwiożerczego płaza jak trzypiętrowa

„dokumenty” tworzone z chłodnym obiektywizmem, powstające w warunkach, kiedy nie trzeba się już było liczyć z czasem, wykorzystujące bogate zasoby

„Zachód” tamtych pierwszych, pionierskich lat, owe Ziemie Odzyskane zapełnione tysiącami młodych, prężnych ludzi szukających sobie miejsca w życiu, ale także

Zanim powstał „Ostatni seans filmowy”, Peter Bogdanovich przez kilka lat był współpracownikiem znanego amerykańskiego reżysera i producenta Rogera Cormana,

jeszcze bardziej, że nic tu nikomu nie sugeruje, umieszczając w czołówce filmu cytat z Borisa Viana: „Ta historia jest całkowicie prawdziwa, ponieważ sam ją wymyśliłem

„Gigantach”, „Hedorach” i relacjach pomiędzy tymi potworami... Te filmy robią kasę, a kina muszą realizować plan sprzedaży biletów.. Podczas gdy od omawiania tych

wysuwają się Robotniczy Dyskusyjny Klub Filmowy ze Świdnika, klub przy Garnizonowym Domu Oficera a ostatnio - bardzo aktywnie działający studencki DKF „Bariera” z