Losy narotlowośEi polskiej
n a k l ą s k u
przez
I Io l e s ł a w a L im a n o w s k ie g o.
Cena 30 cnt.
Dochód, z rozsprzeduzy przezn a cza się na korzyść T o w a rzystw a n a u ko w ej pom ocy dla
księstwa Cieszyńskiego.
L W O W.
Główny skład w księgami Polskiej, ulica Kopernika.
Z d r u t a m i J , D ob rzań sk ieg o i K . G rom ana.
1874
.
S z W l.
Odczyt Bolesława Limanowskiego,
miany na dochód Towarzystwa naukowej pomocy dla księstwa Cieszyńskiego.
I W Ó W .
Z drukarni J. Dobrzańskiego i K. -Gromana.
1874.
\k M M j
A ItfóbdA <1
Szanowni słuchacze!
Jakkolw iek trudne byłoby położenie narodu, jakiekolw iek ciężkie ciosy wymie- rzonoby przeciwko jego istnieniu, nie po
winien i niema praw a wątpić, ażeby przy skupieniu swych sił nie zdołał się oprzeć największej i najokrutniejszej przemocy.
Powiedziałem, że niema prawa, albo
wiem wielka m istrzyni ludów —• hiśtorja—
zapisała na swych kartach przykładam i, że prawo jej potężniejszem je s t od wszelkiej siły brutalnej, dowolnością ludzką kiero
wanej.
Takiemi jaskraw em i przykładam i są : Irlandja, Czechy i nasz Szląsk.
Przeszło siedemset la t temu oderwano od całości część naszego narodu i rzuco
no ją na pastw ę obcemu żywiołowi. D zi
siaj atoli łączy się ona napowrót z cało
ścią węzłem poczucia wspólności pocho
dzenia i sprawy.
Naszym obowiązkiem ułatw ić jej to połączenie się. Przem awia za tem uczucie i interes.
W raca nam bowiem do rodziny b ra t starszy, którego, zdawało się, że stra c i
liśmy na zawsze, — i mamyż nie wycią
gnąć ku niemu rąk bratnich, ażeby u ła
twić mu powrót ?
I nie mamyż być dumni z poczciwego naszego rodu, widząc, iż wyrywa się z objęć, które mu dają siłę, bogactwo, pa
nowanie, i w raca do nas biednych, uci
śnionych ?
I śmielibyśmyż zwątpić o żywotności naszego narodu, który w rozbiciu i po
gnębieniu zdołał wzbudzić miłość w ser cach bratnich i przyciągnąć je ku sobie?
Nie samo atoli uczucie przypomina nam obowiązek dla braci naszej szląskiej, wskazuje go również i interes.
Ideałem ludzkości bezw ątpienia nie je s t w alka ustawiczna o byt, jak a się od
bywa obecnie pomiędzy jednostkam i i na
rodami. Istnieje ona wszakże, i ażeby nie zginąć, musimy walczyć.
W alka o byt na zachodniej granicy sięga początków dziejowych naszego n a
rodu a w ostatnich czasach p rzybrała
groźne dla nas rozmiary. Łudzić siebie nie powinniśmy: w alka staje się dla nas co
raz straszniejszą i coraz trudniejszą.
W położeniu takiem energiczne po
pieranie narodowości polskiej na Szląsku łączy się ściśle z interesem całego "na
rodu.
Nie dość bowiem, że w miarę rozwo
ju poczucia się polskiego na Szląsku, w zrastać będziemy w liczbę sprzymie
rzeńców; — ale co jeszcze ważniejsza, na szląskiej ziemi przechodzimy z roli bier
nej, odpornej w czynną, idącą naprzód.
Bierna zaś rola w walce zawsze w mniej korzystnem staw ia położeniu. I pomimo tego, że na szląskiej ziemi odporne na czynne zamieniamy działanie, — nie pój
dziemy torem napastników naszych, niosą
cych zagładę narodowościom innym, lecz pójdziemy w skrzeszać to, co obumarło, krzepić to, co osłabło, łączyć, co przemoc zerwała.
Szląsk bowiem z praw a historycznego jest dziedziną słow iańską i polską.
Jeden z największych naszych k ró lów, Bolesław W ielki, wielki potęgą gie- niuszu i potężny siłą oręża, — szeroko zakreślił granice Polski, wcielając do niej
w szystkie niemal okoliczne jednoplemien- ne ludy słowiańskie. Na północy oparł Polskę o B ałtyk od ujścia Odry aż po ziemie Prusaków; na południu o K arpaty i Dunaj, zagarniając Szląsk, Chrobaeję, któ
rej część stanowiła dzisiejsza Kroacja i Morawię. Na zachód przeciągnął granicę aż do ujścia E lstery Czarnej do Łaby, a na wschodzie do Kijowa nad Dnieprem.
Myśl plemienna atoli nie mogła być jeszcze dostatecznem wiązadłem, ażeby ta wspaniała budowa w całości ostać się mo
gła. Zachwiało się nawet wszystko i gro
ziło zupełną ruiną.
AV tę to smutną dobę dziejów naszych przypada oderwanie się Szląska i łączy się ono z upokarzającym dla "nas wspom
nieniem. Bolesław Kędzierzawy, upokorzo
ny w Kryzgowie przez cesarza niemieckie
go, Fryderyka Barbarosę, w r. 1163 osta
tecznie odstąpił Szląsk dzieciom zmarłego swego brata, W ładysław a, z tym warun- ' kiem, że żadnego praw a rościć sobie nie będą do innych dzielnic polskich. W yklu
czano tem ziemię szląska z całości orga
nizmu polskiego.
Zrywając węzeł z rodziną sw o ją, k siążęta szląscy nie zdołali oprzeć się
silnemu parciu, na jakie ze strony teuto- nizmu wystawieni byli. I co p ra w d a , nie próbowali nawet opierać się, a rychło stali się sami potężnem narzędziem do niemczenia swego kraju.
Kodzina Piastowiczów szląskich, roz- radzając się, dzieli kraj na drobne księ
stew ka. a w każdem takiem księstew ku dwór książęcy staje się ogniskiem niem
czyzny. I tem mocniej garną się do niej książęta, im bardziej niedołężnieją. Żenią się z Niemkami, otaczają się Niemcami, przyjm ują mowę, obyczaj, ubiór niemiecki.
Za przykładem swoich książąt idzie szlachta, a to tem bardziej, że wzorem dla niej rycerstw o je s t zachodnie, rycerze sąsiedniego narodu, panowie niemieccy.
W iększy polor obyczajowy, liczniejsze wy
gody życia domowego, sztuki piękne, śpie
wy minesingerów, wreszcie wyższy stopień oświaty, — wszystko to pociągało szlach
tę polską ku niemieckości. Dla Piastowi- cza, H enryka Probusa (1288 — 1294 r.), pieśni niemieckie nawet, — jak powiada Szajnocha, — w historji ówczesnej litera tu ry romantycznej, chlubniejszą niż w dzie
jach narodowych zjednały wzmiankę *).
*) Pierwsze odrodzenie się Polski. Lw6w 1849. str. 98.
Dzisiaj w licznych szląskich rodzinach szlacheckich, ja k Błędowskich, Borowskich, Jareckich, Lichnowskich, Paczewskich, Ra- dolińskich, Szymońskich , Stwolińskich , Wojskich, Zawadzkich, Chrząszczewskich, Czaplickich, Kińskich, Madejskich, Mitrow- skich, _ G-aszynów, Laryszów, W ilczków i t. d. nic prócz nazw iska polskiego nie po
zostało.
Drugiem. potężnem narzędziem do wy- narodowiania Szląska było duchowień
stwo. „W głównych dyecezjach polskich,—
powiada Szajnocha, — jakoto gnieźnień
skiej, poznańskiej, krakow skiej, wrocław
skiej, kujawskiej, płock iej, wznosiły się mnogie klasztory cystersów, franciszka
nów, dominikanów, augustynów, templa- rjuszów, klarysek, kawalerów zakonu św.
Jana. W szystkie one zaludniały się po największej części z Niemiec, mniej z F ra n cji, i przez długie lata tylko cudzoziem
ców, z ścisłem wykluczeniem polaków, w m ury swe przyjmowały. “ *) Dyecezja wro
cław ska, k tóra słynęła mnogością klaszto
rów i świątyń, przewodniczyła innym w
*) Pierwsze odrodzenie się Polski. Str.
13 i 14.
niechęci do krajowców. Biskupi jej za
słynęli srogością w wynaradawianiu. Jeden z nich, Ja n IV, rodem z Szwabii, w ydał w 1495 r. rozkaz do włościan gminy Wojcic pod Odmuchowem, ażeby w przeciągu pię
ciu la t nauczyli się po niemiecku, i tylko w tym języku rozmawiali z sobą, pod za
grożeniem wyrzucenia z siedziby, jeśliby nie wykonali tego rozkazu.
Nauka naw et prowadziła Polaków do wynarodowienia się. Młodzież szląska u- daw ała się przeważnie na wszechnicę do Pragi, gdzie, zw łaszcza od czasu założe
nia uniwersytetu w Krakowie, żywioł nie
miecki s ta ł się panującym. W ielu z P ola
ków uczonych już nie wracało do kraju, a i z tych co powrócili, wielu należało do gorliwie szczepiących obczyznę.
I gdy w ten sposób narodowość pol
ska, popychana do sprzeniew ierzania się samej sobie, tra c iła znaczenie i siłę w kraju, powódź niemiecka zaczęła obficie zalewać ziemię szląska, grożąc zupełnem zatopieniem ludności słowiańskiej.
Lud szląski w gminnej przypow iastce wytłumaczył po swojemu wylew ten Niem
ców. W Brandenburach, powiada przypo
w iastka, nie stało Niemców, bo wymarli.
W tedy jedno ich książę napisało do Lu- cypera, żeby ich tam przysłał. W ypraw ił więc Lucyper djabłów, co Niemców we worach do Brandebnrów nieśli. W tedy, kiedy djabli owi nad Szląskiem p rzelaty wali, rozprół się jeden wór, i Niemców naleciało na Szląsk co niemiara. *)
Nie djabelska to wszakże nieoględność sta ła się powodem, że z biegiem czasu bracia nasi szląscy na własnej ziemi uj
rzeli się upośledzonymi, sługami przyby
szów, a ci zostali panami kraju.
Niestety, główną przyczyną tes?o wy
padku była własna nasza nieoględność a po części i niedołęstwo.
Szląsk, a zwłaszcza ta część, która leżała po lewej stronie rzeki Odry, była krajem lesistym i mało zaludnionym. K sią
żęta, zakładając liczne k la szto r y , obda
rzali je hojnie ziemią, a zakonnicy, nie mając w pobliżu dostatecznej liczby rąk roboczych, zaczęli je sprowadzać ztam tąd, skąd sami przybywali, tj. z Niemiec. P ie r
w szą wiadomość o założeniu wsi niemie-
*) Biblioteka Warszawska z 1849 roku, zeszyt sierpniowy, artykuł o Szląsku, Józefa Łepkowskiego.
ckicłi znajdujemy w akcie Bolesława I. z 1175 r., obdarzającym ziemią k laszto r w Lubiążu. Kolonista niemiecki, pracując ja ko człowiek wolny, korzystnie się odzna
czał od włościanina polskiego, k tó ry p ra cował niechętnie i leniwie jako poddany.
Przytem Polaków używano do uprawy roli już wypłacającej się plonem, gdy tym cza
sem Niemiec nieużyteczną dotąd ziemię zamieniał w glebę rodzajną. Nie dziwić się przeto, że klasztory na obszernych swych ziemiach, po większej części lesi
stych, zakład ają liczne wsie niemieckie.
Osobliwie liczba ich zaczyna w zrastać na początku X III stul. od 1202 i 1203 r.
Torem wskazanym przez klasztory poszła i szlachta. I ona zaczęła zwabiać na swe ziemie lesiste owych extirpatores silvarum (karczowników), jak ich nazywają akty nadawcze. Niemieckim wioskom nadawano przywileje, czem upośledzano polskie, — i nie chciała też wcale wolna ludność nie
miecka kumać się z poddaństwem słowiań- skiem. Nadto solidarność odznaczająca ją dawała jej wszędzie przewagę nad krajow cami. „W ynikając z właściwego tym ko
lonistom popędu do organicznej, tow arzy
skiej łączności, — powiada Szajnocha, —
nadawało to ich osadzie pewną konsy
stencję i krzepkość, jakiej nie posiadała żadna wieś polska, wiązało je daleko ści
ślej w jednę silnie uorganizowaną gminę, niż ówczesne wsie nasze." *)
Jeszcze liczniej sadowili się osadnicy niemieccy po miastach. Gród polski, za
wsze to była osada rolnicza; miasto n ie
mieckie staw ało się ogniskiem przem ysłu i handlu. Dziedzicowi miasteczko lub mia
sto takie dostarczało nowych wygód i przyjemności w życiu, a zarazem otwie
rało mu nowe źródła dochodu. Z tego to powodu książęta, szlachta, duchowieństwo chętnie nadają miastom prawo niemieckie;
a prawo to było ważnem dla osadników, ponieważ zapewniało im samorząd i ochra
niało ich od samowoli dziedziców. Na po
czątku X III. stul. w 1217 r. staje miasto z prawem niemieckiem Lowenberg czyli Lemperk. \V 5 la t później w 1222 r. pol
ska wieś Środa przeistacza się w miasto Neumarkt z niemieckiem prawem, które z tego powodu często środzkiem się na
zywa. Szybko rozszerza się to prawo po
*) Jadwiga i Jagiełło. Lwów. 1861. T. II.
Str. 239.
m iastach polskich; — a pod osłoną jego i przy niechęci rolniczych Słowian do ży
cia skupionego, przemysłowego, — stają się przybysze panami m iast i z wyłączno
ścią teutońską spychają Polaków na po
ślednie miejsce. Poznań, Kraków, W ro
cław, Głogów, Lublin, Lwów niemczą się.
I dopiero w XVI stul. niemieckie nazwy Schonberg, Sommersteinhof i Goldberghof zostają spolszczone na Symbarg, Zamrz- sztynów i Kulparków. Nareszcie wyrazy pozostałe w naszym języku, ja k jarm ark, rynek, ratusz, wójt, burm istrz i wiele in
nych, dostatecznie w skazują, ja k i żywioł w m iastach przeważał.
Uprzywilejowana praca daw ała prze
wagę niemieckiemu żywiołowi nad polskim, a cechująca go ruchliwość kupiecka do
zw alała mu wyzyskiwać dobroduszną lu
dność rolniczą. „Główne porty teutonizmu
— powiada Szajnocha — Gdańsk, Ryga, Nowogród, Wilno, Kraków, W rocław były tylko głównemi węzłami ogromnej sieci, za pomocą której obczyzna w yław iała wszelkie bogactwa słowiańskich ziem *).“
*) Jadwiga i Jagiełło. Lwów. 1861,. T. II.
Str. 27.
Najsmutniejszą chwilą w dziejach po
gnębienia narodowości polskiej na Szląsku było X III. stulecie; a była to, ja k wia
domo, boleśna epoka dla całego narodu, epoka, w której osłabło uczucie jedności, wspólności plemiennej, a wzmogło się na
tom iast sobkostwo zaściankowe. Rozbita wewnątrz, zalewana nawałnicą zewnętrzną, sta ła już Polska nad brzegiem przepaści.
W tym to czasie, bo w połowie X III.
stulecia, Niemcy zdobywają Lubiąż i Neu- m arkt i coraz szczelniej osaczają siedziby szląskich Piastowiczów. Książętom samym cięży już naw et niezależność. W stydliwie, bo potajemnie, poddaje w roku 1289 K azi
mierz cieszyński księstwo Opolskie królo
wi czeskiemu. W XIV. stulećiu, w perjo- dzie pięcioletnim od r. 1322 do 1327, czy
nią to samo Henryk IV. wrocławski, Bo
lesław III. lignicki i drobni k siążęta: o- polski, bytomski, oświęcimski, cieszyński, koźleński, oleśnicki, głogowski *). A Cze
chy w owym czasie słynęły z żarliwości niemieckiej. W acław Jednooki i Przem yśl O ttokar II. zaludnili kraj swój ojczysty
*) Lelewel— Polska, dzieje i rzeczy jej.
Tom I. Poznań 1850. Str. 182.
Niemcami, a szlachta czeska to wówczas poprzybierała nazw iska niemieckie. W a
cław II., ja k wiadomo, w kraczał do P o l
ski z chorągw ią cesarstw a niemieckiego.
W tej to smutnej epoce północno - zacho
dnia część Szląska prawie zupełnie zniem
czała.
Z upadku wszakże podźwignęła się P olska, a przez połączenie się z Litw ą odzyskała naczelne stanowisko w świecie słowiańskim. W XV. stuleciu, gdy stosu
nek dwóch narodów znacznie już okrzepł, budzi się świadomość słow iańska,— i pol
skość zaczyna odzyskiwać utracone poste
runki a naw et zdobywać nowe. Myśl od
zyskania Szląska raz po raz się pojawia.
Miał ją W ładysław Jagiełło. Za Kazimie
rza Jagiellończyka kilku książąt górno- szląskich znowu się nawróciło ku Polsce.
Bolesław cieszyński objawia chęć połącze
nia się z Polską. K sięstw a siewierskie, zatorskie, oświęcimskie w drugiej połowie XV. stulecia wróciły do całości. Przez k rótk i naw et czas księstw a głogowskie i opawskie połączyły się były z Polską.
Stało się to za panowania króla J a n a Ol
brachta i trw ało niestety wszystkiego ty l
ko cztery laty (1492—1496 r.) W tym to
czasie rozbudzania się ducha polskiego na Szląsku, dał on nam kilku znakomitych u- czonych. Takim był profesor krakow skie
go uniwersytetu, słynny Ja n z Głogowa.
Takimi byli: Ja n z Oświęcima rektor ak a
demii krakowskiej, Jerzy Liban profesor tejże akademii, i Michał z W rocławia, któ
rego dzieła drukowano w Krakowie.
Na sejmie w Pradze w 1355 roku po
słowie szląscy uchwalili wespół z innemi posłami z Czech, Moraw i Łużyc, że losy kraju ich ojczystego na zawsze z koroną św. W acław a połączone być mają. Budzą
ca się polskość na Szląsku nie potrzebo
w ała zrywać tego węzła, zabierało się bo
wiem na u n i ę Polski z Czechami. Husy- tyzm podniecił budzącą się świadomość narodu czeskiego. Po śmierci W acław a IV., Czesi zw racają się to do W łady
sław a Jagiełły, to do W itolda, po
wołując ich na tron. W spólność sprawy słowiańskiej staje się hasłem w wojnach husyckich. „Uciekajmy się do broni, — mówią arty k uły wojenne Żyżki z 1423 r., nie tylko dla obrony praw dy i ustaw bo
skich, ale przedewszystkiem dla oswobo
dzenia czeskiego i słowiańskiego narodu."
Dyplomacja atoli w ytrąciła broń straszną
i zwycięską z rą k czeskich. Zygmunt ce
sarz niemiecki, który odziedziczał koronę św. W acław a po bracie swoim W acław ie IV., dopiero na dwa la ta przed śmiercią swoją, wjechał do P rag i jako król praw o
wity. Po śmierci jego, narodowe stronni
ctwo znowu zw raca się do Polski i woła na tron królew ica Kazimierza Jagielloń
czyka. Grdy atoli i w tym wypadku, chy
tra i przebiegła dyplomacja niemiecka zdołała pokrzyżować interesy Słowian i Polaków, Czechy wolały pozostać bez.
króla, aniżeli mieć go w osobie Niemca Alberta. Dwa główne stronnictw a: katoli- cko-austrjackie i husycko-polskie zaw arły przymierze pomiędzy sobą, ustanaw iając w każdej prowincji osobnego hetmana.
Jednym z takich hetmanów został J e rz y Podiebradski mąż wielkich zdolności i wielkiej myśli, mąż, w którym świado
mość słowiańska stanęła, rzec można, wówczas u szczytu swego. W krótce Je rz y Podiebradski najwyższym został hetm a
nem w całych Czechach i istotnym rząd cą tego kraju, aczkolwiek na tronie sie
dział W ładysław Pogrobowiec syn Alber
ta. Po śmierci Pogrobowca w 1457 r., sejm okrzyknął królem Jerzego, a naród
radośnie zawołał •. „wreszcie miły Bóg wy
zwolił nas z pod panowania królów nie
m ieckich.41 I istotnie Je rz y Podiebradski zam ierzył wyzwolić na zawsze Słowian z pod panowania niemieckiego i w tym celu dokładał wszelkich usiłowań, ażeby zbli
żyć a nawet połączyć królestwo Czeskie z Polskiem. K siążęta szląscy, a zwłaszcza Przem ysław cieszyński, dopomagali tym zabiegom. Za pośrednictwem Przem ysław a, J e rz y zaw arł z Kazimierzem Jagiellończy
kiem przym ierze w końcu listopada 1460 r. W krótce, bo w maju 1462 r., zjechali się sprzymierzeńcy w Głogowie, a Jerzy zaklinał na w szystko Jagiellończyka, aże
by doprowadził do zaw arcia wiecznego przym ierza obu bratnich narodów. „Miej królu, — mówił do Kazimierza, — wzgląd n a sławę i dążność spólnego nam języka, broń mnie przeciwko Niemcom zrzeszo
nym, przeciwko cesarzowi i przeciwko e- lektorom, którzy za pomocą krzyżaków także i Polsce nie jednokrotnie wyrządza
li krzyw dy.11 Myśl słowiańska znalazła odgłos i w Polsce, a zwłaszcza w k a szte lanie krakowskim, Janie z Czyżowa, k tó ry ustawicznie przypominał o obowiązku odzyskania utraconych krajów słow iań
skich. I w Czechach w ytw arzało się, przy pomocy Podiebradskiego, silne stronnictwo jagiellońskie, do którego należeli najzna
komitsi mężowie stanu. Jerzy torow ał po sobie drogę do tronu czeskiego królew i
czowi polskiemu, W ładysław owi synowi Kazim ierza IV. I w samej rzeczy na sej
mie w Kutnejhorze zebranym w 1471 r.
po śmierci Jerzego Podiebradskiego, stron
nictwo jagiellońskie, któremu przewodzili Ctibor z Cimburga Towacowski i Polak Do- bek Lubelczyk z Kurozwąk, wzięło prze
wagę nad innemi i powołało na tron W ła dysława. Lud czeski z serdeczną życzli
wością w itał jadącego do P rag i Jagielloń
czyka.
Niestety, W ładysław , jakkolwiek szla
chetnego usposobienia, nie zrozumiał całej doniosłości planów Jerzego Podiebrads
kiego. A dyplomacja niemiecka tymcza
sem na szkodę n aszę, połączywszy pod
wójnie ślubami małżeńskiemi dzieci W ła
dysław a z rodziną Maksymiliana H absbur
skiego, zrobiła swoje,—i Czechy w raz ze Szląskiem, po zgonie bezpotomnego L u
dwika II. w wojnie z Turkam i pod Mo
haczem, przeszły w r. 1526 pod berło Habsburgów austrjackich. Odtąd Szląsk
s ta ł się już zgoła niemiecką prowincją, i wszelkie życie polskie w nim zamarło.
Losy Szląska jako niemieckiej pro
wincji są dla nas obojętne. W ypada tylko zaznaczyć rozbiór tej prowincji dokonany w połowie X V III stulecia. F rydryk II.
król pruski, rozpocząwszy w 1740 r. w zdradliwy sposób wojnę z Austrją, urościł sobie jakieś praw a do Szląska i najechał go wojskiem. Zawierając pokój w Dreźnie, rozdzielono Szląsk pomiędzy A ustrją i Prusy, te ostatnie dostały lwią część. Po
kój H ubertsburgski zaw arty w lutym 1762 r. ostatecznie zatw ierdził ten podział.
Znakomity nasz dziejopisarz, Joachim Lelewel, kilkadziesiąt lat temu w jednem z pism swoich powiada: „Przed kilkuna
stu laty zadawałem w uniw ersytecie wi
leńskim kwestję: „Szląsk i Prusy stracił naród polski przez arystokrację, jakim sposobem odzyszcze?“ i nikt nie umiał odpowiedzieć, że przez lud, przez gmino- władztwo, demokracją. *)“ To są słowa Lelewela. Bystrym umysłem odgadł, co
*) Lelewel, Polska, dzieje i rzeczy jej*
T. III. Poznań. 1855. Str. 5 i 6.
miało nastąpić. Istotnie, rozbudzenie się polskości, jakie spostrzegam y na Szląsku, zawdzięczać należy ruchowi demokraty
cznemu.
D ziałał on wszechstronnie. Podnosił znaczenie ludu i zw racał ku niemu szla
chetniejsze uczucia. Podnosił znaczenie ludów uciśnionych i wzniecił w państwie austrjackiem ruch słowiański, głównie zaś czeski, który oddziaływ ał fermentacyjnie na Szląsk. W reszcie demokracja nasza w śmiałych swych planach nie pominęła ża
dnej z prowincji ojczystych i na ludność szląską w zaborze pruskim działała przez Poznańskie, a na ludność polską księstw a Cieszyńskiego przez Kraków.
Domagając się sprawiedliwości dla w arstw społecznie upośledzonych, ruch demokratyczny zw racał uwagę na lud wiejski, jego krzyw dy, położenie i potrze
by. A tym ludem wiejskim na Szląsku byli przeważnie Polacy, i niedola ich była wielka. Szlachta szląska słynęła z nieo
krzesania swego i dumy, a nie umiejąc języka swych poddanych, uważała ich za juczne bydlęta, któremi rządził dowol
nie bicz komisarski. P raw a agrarne wy
dane w 1810 r. dla całej monarchii pru
skiej, znacznie później zostały rozciągnięte do małych gospodarstw szląskich. I pomi
mo tych praw? dowolność nie u staw ałay policja dominjalna najokrótniej postępo
wała z włościanami. Nie można przeto się dziwić, że w 1848 r. na Górnym Szląsku nie rzadkie byw ały napady włościan na dwory szlacheckie, a była naw et chwila, gdy ruch chłopski groził stać się powsze
chnym. Tem większa zasługa pojęć demo
kratycznych, że zdołały nawet w takich stosunkach obudzić uczucie słuszności w szlachetniejszych sercach właścicieli dóbr większych. I podnoszą się w obronie ludu szlachetne głosy K arola Kosickiego dzie
dzica W ielkich Wilkowic i Uraz, hr. R e
narda z W ielkiego Strzelcza i kilku innych.
Upowszechniające się pojęcia demo
kratyczne pooudzały wszędzie w Europie do badania bytu ludowego i jego objawów.
I na Szląsku literaci niemieccy zaczynają uczyć się języka ludowego polskiego i spisywać śpiewy i opowiadania ludowe.
Goedsche wydaje: „Schlesische Sagen und Legenden“, a najdokładniejszy zbiór pieśni szląskich zawdzięczamy niemcowi, Roge
rowi, (zbiór ten wyszedł w W rocławiu w 1865 r.). I nasi literaci zw racają uwagę
na pieśni i opowiadania ludu szląskiego.
Literackie tow arzystw o w Gostynin (mia
sto w Poznańskiem kuSzląskow i zbliżone) zaczęło ogłaszać w Przyjacielu Ludu zebra
ne śpiewy i klechdy szląskie. Niemal po pierwszy raz zaczęła się na nowo dowiady
wać wówczas Polska, że i na Szląsku są je szcze Polacy. Spisano tam w owym czasie przeszło 400 pieśni gminnych.
Jeszcze ważniejsza pód’ wpływem prądu demokratycznego zaszła zmiana w duchowieństwie. Jakkolw iek z pochodzenia przeważnie należące do miejscowej uboż
szej ludności, przyzwyczajało się jednak ono pogardzać ludem wiejskim, z którym naw et porozumieć się dobrze nie mogło, bo av szkołach ojczystego języka zapomi
nało. Pod wpływem wzmagającego się Avspółczucia do ludu, rosło to uczucie i w duchowieństwie. W krótce stało się ono jednym z prawdziwych sprzymierzeńców ludu polskiego i jego narodowości na Szląsku. Śladem czcigodnego księdza F ick a z P iekar poszli ks. Stepanek, kanonik Ja- necko, ks. Sztabik, ks. Szafranek po dwa- kroć poseł na sejm berliński i inni. Była jeszcze i inna pobudka, k tóra zmusiła du
chowieństwo katolickie zbliżyć się do ludu
i jąć się spraw y jego. Na Szląsku pruskim objawiła się dość silna propaganda anty
katolicka, postępowi której sprzyjały obo
ję tn e stosunki duchowieństwa z ludem.
Ażeby uratować wpływ duchowieństwa, należało wzmocnić stosunek jego do ludu.
W tym duchu pracuje gorliwie ks. B er
nard Bogedain, sufragan wrocławski, bi
skup Hebronu. Duchowieństwo zaczyna czynnie się krzątać: odbywa misje i za
prow adza tow arzystw a trzeźwości. Zw ła
szcza wielki wpływ w yw arły na Górnym Szląsku misje ks. K arola Antoniewicza odbyte w 1851 i 1852 r.
Największej jednak doniosłości skut
kiem prądu demokratycznego było zapro
wadzenie szkółek wiejskich i przymusu szkolnego. Przytoczę tu w tym względzie w yjątek z korespondencji szląskiej do Przyjaciela Ludu z 1844 r.: „Co w prze
śladowaniu przez kilka wieków daremnie przerabiać się starano, w jednej ćwierci wieku się odmieniło przez zaprowadzenie szkółek wiejskich. System atyczna germ a
nizacja kilkunastu generacyj w niwecz się obróciła pod wpływem błogiej nauki ele
mentarnej. Dźwignąwszy bezpośrednio go
dność człowieka nie tylko z gminu poeho-
dzącego, lecz i w gminie pozostającego, zwala się całe rusztowanie, na którem m iał przechodzić w obcą mu sferę cudzej narodowości, aby pod jej dopiero sankcją być uznanym za lepszego lub wyższego człowieka. “ Korespondent bardzo spraw ie
dliwie ocenił wielką doniosłość upowsze
chnienia nauki elementarnej. W zrost o- św iaty pomiędzy ludem większą p rzed sta
w ia rękojmię rozwoju i spotęgowania u- czucia narodowego, aniżeli podniesiona w nim religijność. Mamy na to ważne świa
dectwo P aw ła Stalmacha. „Ludność ewan- gielicka w Cieszyńskiem, — powiada za
cny ten pracownik na polu narodowem, — jako bardziej oświecona i skłonniejsza do czytania, wbrew usiłowaniom swoich p a
storów a nauczycieli, wielce sprzyja n a
rodowemu postępowi, ona naj gorliwiej żą
da zaprowadzenia mowy ojczystej do szkół i urzędów. Przeciwnie u katolickiej części ludności. Lud nasz katolicki je s t w ogóle oziębłej szy, chociaż duchowieństwo kato
lickie gorliwie stoi na stronie narodo
w ej" *). J e s t to świadectwo wielkiej wa
*) Przegląd Poznański. 1849. T. IX. List ze Szląska austrjackiego.
gi. I z tego powodu z pewnym smutkiem widzimy, że na Szląsku pruskim w osta
tnich czasach przewódzcy narodowi dbają więcej o rozwój żarliwości katolickiej, ani
żeli o rozwój oświaty w duchu narodowym.
Pomiędzy nauczycielami wiejskiemi na Szląsku spraw a narodowości naszej znalazła najgorliwszych zwolenników. — Dość wymienić Józefa Lompę, Smółkę, Śliwkę. Zw łaszcza wielkie zasługi w sp ra wie rozbudzenia ducha ludu szląskiego położył Józef Lompa z Oleszna urodzony w 1797 r. O nim, — z zupełną słuszno
ścią można powiedzieć, — że w skrzesił polskość na Szląsku. Lelew el, zadając uczniom wileńskiego uniw ersytetu pytanie, w jak i sposób można odzyskać Szląsk, nie wiedział, że tę trudną pracę rozpo
czął już był wówczas skromny nauczyciel wiejski Jó zef Lompa. Uczył dzieci po pol
sku, pisał książeczki polskie i innych przykładem swoim zachęcał do pracy na tem polu. Pochodząc sam z ludu, ukochał gorąco swój lud, i zajmując kolejno s ta nowisko nauczyciela ludowego we wsi Łomnicy, Lublińcu i Lubczy pod Woźni- kiem, gorliwie i niezmordowanie krzew ił i podnosił poczucie narodowe. Już w 1822
roku drukował w Opolu „Rys dziejów S zląsk a11, i nawiązuje tem w pamięci ludu swego nić z przeszłością. Po dwudziestu dwóch latach"gorliw ej pracy drukuje zno-
I
wu w Lublińcu w 1844 r. „Pielgrzyma w Lubopolu", obrawszy sobie za wzór Pielgrzyma z Dobromila, ażeby upowszechnić świadomość polską pomiędzy ludem. Józef Lompa w przeciągu swego życia napisał mniejszych i większych dziełek 53. J e st tw órcą ludowej litera tu ry na Szląsku, k tóra przed nim, z wyjątkiem kilku pie
śni i historjek o cudownych księźnacli i mędrcach, same niemal kościelne rzeczy i kalendarze zawierała. Co więcej, Lompa je s t może jedynym ludowym pisarzem, którego pow iastki rozbiegły się po wsiach' całej Polski. Jego powieści o Meluzynie i G-ryzeldzie „można znaleść praw ie w k a
żdej chacie1' *) na Szląsku, a i po wio
skach innych części Polski są one dobrze znane. „Zdziwiony owocami prac kolosal
nych tego męża, — powiada Józef Łep- kowski, — postanowiłem go odwiedzić j a ko jedynego wysoko wykształconego Szlą-
*) Biblioteka W arszaw ska. 1849. Sierpień.
Józef Łepkowski. O Szląsku.
zaka. Z czcią praw ie zbliżyłem się do je
go skromnej wiejskiej chaty naprzeciw kościoła lubczeskiego; zastałem go pełnią
cego obowiązki organisty, k tóry to urząd od posady nauczyciela je s t nieoddzielny.
Niepodobnem mi praw ie do uwierzenia zdawało się, jak mąż sędziwy, otoczony liczną nader rodziną, podejmujący sam je den trudy około udzielania nauki stu prze
szło wiejskim dzieciom ; jak mówię, mógł tyle prac podjąć dla dobra swej rodzinnej ziemi. Zaiste, wielka zasługa i wielka cześć dla tego męza.“ Niestety, muszę do
dać, zasługi tej nie oceniamy dostatecznie.
W żadnym z najnowszych kursów lite ra tury polskiej niema ani wzmianki o Lom pie. Zato należy się wdzięczność p: Aga- tonowi G-illerowi, że kreśląc dzieje nasze z najnowszej doby, uzupełnił je k a rtą
szląską.
Lompa daje nam zajmujący obrazek stanu umysłowości ludu szląskiego z pier
wszej połowy bieżącego stulecia. „W niedzie
lę, —■ powiada ten znakomity pracownik na polu narodowem, — schodzili się mie
szczanie do dobrego czytelnika po połu
dniu lub wieczorem i słuchali najcieka- wiej kazań o antychryście. Obraźnicy i in
troligatorzy, w Szląsku księgarzam i zwa
ni, handlowali w pierwszym dziesiątku te
go wieku pieśniami: O bogaczu i ubogim Łazarzu, L aura i Filon (Karpińskiego), Hi
storja o cudownej odmianie księżnej i szew
cowej, o Michale Brodowiczu pijaku itp.
Belic w Opolu wydrukował kilka tysięcy pieśni przy mszy św. śpiew anej: „Co nam w iara nakazuje.11 Ksiądz proboszcz Grałe- czka w Olesznie miał sam czcionki i ma
łą drukarską prasę. On. ułożywszy pieśń do mszy ś w .: „Przed Tobą upadamy" — sam ją drukował i darmo pomiędzy swych parafian rozdaw ał. ? o wsiach, gdzie lud czytać umiał, bawił się książką „Echo"
zwaną, i w yrażającą wt drzeworytach mę
ki piekielne; także książkam i: „Historja o siedmiu m ędrcach11, „Żywot św. Petry- cjusza", „H istorja o Sylfrydzie", „Gryzel- dzie", „M eluzynie",— i dziś chciwie przez lud są czytane. Baby wróżki chodziły po wsiach z praktykam i gospodarskiemi, pla
netami, sennikami itp." *)
W taki sam sposób, jaki wyżej wska
załem, prąd przekonań demokratycznych
*) Dziennik Górno- Szlaski z roku 1848 i 1849. Nr. 85.
wzniecił poczucie narodowe i u innych Słowian. Wzmogło się ono zwłaszcza u dwóch pogranicznych i pokrewnych nam plemion: u Czechów i Serbów łużyckich.
Położone nad G-órną Szprewią Łużyce do
stały się pod panowanie saskie w 1635 r.
W roku 1815 podzielono je pomiędzy Sakso
nią i Prusy, a te ostatnie wzięły trzy czwarte części tego kraju. Zabraną część Prusacy podzielili znowu na dwie części, z których jednę przyłączyli do Szląska. Pomimo tych podziałów, m ały ludek Serbów łużyckich ze w szystkich stron otoczony Niemcami, rozw inął zadziwiającą czynność narodową.
Stw orzył w łasną literaturę, podniósł byt swój materjalny, i z pewną dumą rzekł w swym śpiewie narodowym:
Sylny duch nam mocy dawa, Zbudzi swjatu horliwość.“
Ja n E rn e st Smolar, jeden z najgłó
wniejszych przewodników tego ruchu na
rodowego, był wielkim przyjacielem Pola
ków. Do Budyszyna, gdzie wydawał Ty- dżeńskie Nowiny, nieraz zaglądali nasi ro
dacy. W roku 1849 wychodzą ta m : „Obra
zy dziejów Szląska dla ludu szląskiego11 — napisane przez Józefa Łepkowskiego. Zno
wu Serbowie pruscy, których głównem
miastem je s t Chociebuż (Cottbus), s ty k a li się z Polakam i szląskiem i w W rocław iu.
W ten sposób ruch serbo-łużycki nie po
został bez wpływu na podniesienie ducha narodowego na Szląsk pruski.
Szląsk austrjacki zawdzięcza głównie ruchowi słowiańskiemu, jak i się objawił w całem państw ie austrjackiem , rozbudze
nie się ducha narodowego w ludności pol
skiej. Mamy w tym względzie cenne świa
dectwo Paw ła Stalmacha. Oto je s t ustęp i z innych wrzględów bardzo ciekawy z li
stu pisanego przezeń do Przeglądu Po
znańskiego w roku 1849. „Ta nasza naro dowość ożyła w ciągu ostatnich niezupeł
nych dziesięciu lat. W ypadek ten przypi
suję na zaszczyt wszechsłowianizmowi.
Było to roku 1842; ja właśnie kończyłem nauki w gimnazjum tutejszem (w Cieszy
nie). Nie pamiętam, skąd nam przyszły te myśli wszechsłowiańskie, to współczucie do usiłowań w Polsce, w Czechach, u Sło
waków, we W iedniu podjętych, dosyć na tem, że się to upodobało naszei wyobra
źni. Uczucie narodowe nie było też w cale wygubione. Zrobiliśmy więc stow arzysze
nie, sami studenci, bez przewodnika w yż
szego między sobą. Jęliśm y się uczyć g ra
matyki, jęliśmy przynaszać wypracowania-, k tóry miał ja k ą książkę polską, oddał ją, ta k , że przez rok jeden złożyliśmy m ałą biblioteczkę. Czesi i Morawianie, tu przy
tomni, również założyli towarzystwo cze
skie; byli szczęśliwsi, bo mając znajo
mych w Pradze, dostali zaraz na początku znaczną pomoc. Myśmy się chcieli obrócić do Galicji, ale nie mieliśmy tam nikogo znajomego. W Cieszynie nie zdołaliśmy znaleść osób, któreby nam prawdziwie sprzyjały. Zwierzchnicy nasi, do których udaliśmy się, pokazali się najprzeciwniejsi naszym chęciom. Ostro nas oni naganiali, a przytem rozkazywali zaniechać roboty.
Po naszem wyjściu z gimnazjum na wyż
sze cudze szkoły, co gorliwsi następcy na
si tyle byli od swoich profesorów prześla
dowani, że musieli opuścić szkoły, inni po
dzielili książki między siebie. T ak pier
wsze usiłowania spełzły na niczem.“ *) Nie. nie spełzły one na niczem, przeciwnie wydały świetny owoc.
Nie łatw o wszakże możnaby zro zu
mieć, skąd się wzięła ta siła objawu du
*) Przegląd Poznański z 1849 roku T. IX.
cha narodowego na Szląsku w r. 1848, jeżelibyśmy pominęli jeden z ważnych czyn
ników, a w każdym razie najruchliwszy i najgorętszy, — demokracją naszę woju
jącą. W szerokiej sieci organizacyjnej Szląsk również otrzym ał swoje prze
znaczenie. Nurtowano go propagandą ustną i pisemną. Tajemnica, k tó rą musiały się okrywać wszelkie prace tego rodzaju, udaremnia dzisiaj szukanie dróg i osób, które się przyczyniły do spotęgowania ru chu narodowego. Tembardziej o wielu nie możemy powiedzieć, czy z własnego tylko popędu działały, czy też z polecenia ko
mitetów kierujących. Kilka nazwisk p r a cowników takich przechowało się w p a
mięci. Bardzo czynnym był W ładysław W ę
żyk, k tóry kilkanaście miesięcy przebył na Górnym Szląsku, i gorliwość, z ja k ą opatryw ał i leczył chorujących na grasu
jący podówczas tam tyfus, sta ła się przy czyną jego śmierci. Zaczął nawet w yda
wać pisemko polskie. Najzaszczytniej je dnak w rocznikach szląskich zapisało się nazwisko Józefa Lepkowskiego. Dziennik Górno Szląeki, redagowany w duchu demo
kratycznym i postępowym przez niego a wychcklzący" w Bytomiu, zdobywał coraz
większy wpływ pomiędzy ludem szląskim.
Przekonania narodowe i demokratyczne szybko rozpowszechniać się zaczęły. Cze
go dawniej nigdy nie bywało, pojawili się na Szląsku prenumeratorowie Gazety Pol
skiej i Wielkopolanina — dwóch pism po
znańskich, mających wyraźną dążność de
m okratyczną. T nietylko piórem służył Łep- kowski sprawie polskiej na Szląsku. Jego to pomysłem głównym było Towarzystwo pracujących dla ludu górno- szląskiego. W tow arzystw ie tem był jednym z najc/.yn- niejszych członków. Staraniem jego w By
tomiu pow stał klub polski narodowym zwa
ny, a na posiedzenia tego klubu uczęszcza
ło do 200 włościan. D ziałania Ligi P o l
skiej znalazły w nim gorliwego pomocni
ka- Lud po wsiach i m iasteczkach zaczął zawiązywać kluby. Czynność ta zwróciła uwagę rządu pruskiego, i kazano Łepkow- skiemu w końcu lutego 1849 r. opuścić Bytom. I w innym jeszcze względzie z a sługa Łepkowskiego dla Szląska je s t wiel
ka. On to głównie zwrócił uwagę ca
łej Polski na Szląsk, oznajamiając ją z 7. pracą i pracownikami tamecznemi. P isał o Szląsku do pism w arszaw skich i poznań
skich. Obszerne artykuły jego pióra o tej
krainie napotykamy w Bibliotece W arszaw
skiej, w Przeglądzie Poznańskim, w Gazecie Polskiej. Z inny cli patrjotów w późniejszym czasie widzimy przez 9 miesięcy podróżują
cego po Górnym Szląsku p. Agatona Gillera, skąd do więzienia austrjackiego się d o s ta ł;
a w ostatnich czasach wielce zasłużonego na polu pracy narodowej, Józefa Choci
szewskiego, przez dłuższy czas w gościnie u K arola Miarki w Pielgrzymowicach. Go
ścina t a bezwątpienia nie pozostała bez wpływu na zacnego redaktora Katolika.
Rok 1848 je s t bardzo ważny w dzie
jach Szląska. Zycie narodowe uderzyło silnem tętnem, Polacy upomnieli się o swe prawa. Na Szląsku pruskim zaw ią
zało się, jak już powiedziałem , za sta ra niem Józefa Łepkowskiego, Lompy, K aro
la Kosickiego i nauczyciela bytomskiego, Smółki, Towarzystwo pracujących dla ludu górno-szląskiego, które postanowiło doma
gać się uprawnienia narodowości polskiej, używać w mowie i piśmie tylko języka polskiego i zakładać czytelnie. Towarzy
stwo to założyło czytelnie w Bytomiu, Lublińcu, Woźnikach, Rybniku, w Mysło
wicach. I wszędzie licznie uczęszczano do tych czytelni. Na Szląsku austrjackim dr.
Klucki ze Stalmachem założyli Towarzy
stwo uczących się po polsku, czytelnię polską i bibliotekę kraju cieszyńskiego.
Ruch literacki wzmógł się nadzwyczajnie.
Na Szląsku pruskim w 1849 r. wychodzi
ły : Tygodnik Maryjański pod redakcją ks.
Ficka w Niemieckich Piekarach, Dziennik Górno-szląski w Bytomiu, Telegraf w Ole
sznie, Przyjaciel Ludu w Pszczynie i Gaze
ta polska dla ludu wiejskiego (rządowa) w Opolu. Na Szląsku austrjackim dr. Klucki w ydaw ał w Cieszynie — Tygodnik Cieszyń
ski. Świadomość polska ludu szląskiego objawiła się i na polu politycznem. Na drugim sejmie pruskim w Berlinie w 1849 r. posłowie szląscy, ks. Szafranek i G-o- rzała, przyłączyli się do grona posłów polskich. Na poparcie wniosku ks. Szaf- ranka domagającego się narodowych swo
bód dla szkoły, sądu i kościoła na Szląsku, wysyłano do Berlina petycje ty siącami podpisów opatrzone. W ysłannicy szląscy z części austrjackiej na zborze słowiańskim w Pradze odstąpili sekcji czesko-słowackiej, do której byli zapisani, a przyłączyli się do sekcji polsko-ruskiej.
R eakcja, jak a następnie zapano
w ała w Prusach i Austrji, nie zdołała już zabić rozbudzonego ducha narodowego.
Na straży tego ducha stanęli na Szląsku austrjackim : P aw eł Stalm ach (ur.
13. sierpnia 1824 we w siBażanowicachpod Cieszynem) zacny redaktor Gwiazdki Cie
szyńskiej, zasługi którego dwudziestopięcio
letnie uczczono w roku 1873 wydaniem zbiorowego pisma: „W isła", i kilka dzielnych narodowców, z których wymienię wiel
ce zacnego posła do Bady pań
stwa, Jerzego Cienciałę; a na Szląsku pruskim od la t dziesięciu również zacny Karol M iarka (urodź. 1825 r.) redaktor Katolika, który dzielnem swem piórem i czynem, zawiązując kółka katolickie, pod
trzym uje potężnie spraw ę polskości po
między Szlązakami pruskimi, i k tó ry o- becnie uwięziony męczeństwem swem u- święca tę sprawę.
Szląsk pruski ma obecnie 720 mil kwadratow ych i liczy ludności 3390695 (J. M. Fritz.) Dzieli się na trz y okręgi (regencje): lignicki, w rocław ski i opolski.
.Część lignickiego okręgu stanowi kaw ał Łużyc, gdzie m ieszkają Łużyczanie (W en- dowie.) W okręgu wrocławskim Polacy zajmują wschodnią jego część. W okręgu opolskim ludność polska znacznie przew a
ża nad niem iecką: w 1868 r. rachowano
Polaków 744189, Niemców 455.509, Cze
chów i Morawian 41611; Polacy więc sa
mi stanowią prawie 60°/o ludności, a razem z Czechami i Morawianami przeszło 63% .
O statnie wykazy statystyczne dowodzą, że ludność polska tam nie zmniejsza się, ale w zrasta. W ogóle Polaków na Szląsku pruskim rachują 800.000, cliociaż liczby te pochodzą przeważnie ze źródeł rządowych, a więc rozmyślnie zmniejszających wykaz słowiańskiej ludności. Jeżeli weźmiemy na uwagę wyznania religijne, to katolików je s t więcej o kilka tysięcy od protestan
tów. Na początku zeszłego roku (1872) z powodu wiecu w Pszczynie, na który ze
brało się do 2.500 Polaków, pewny Górno- Szlązak, zamieszkały w Poznańskiem, u- mieścił w Orędowniku (gazecie poznańskiej) kilka słów o Górnym Szląsku, z którego tu wyjmuję mały ustęp. „Lud górno-szlą- ski jest po większej części polski, trzym a
jący się wiary ojców, w iary katolickiej.
Natrafiamy tam także i Niemców-ewangie- lików i Żydów, lecz w tym samym sto
sunku, co i tu (w Poznańskiem). Po wsiach słyszysz tylko język polski. W yjąwszy byłych żołnierzy w wojsku pruskiem, nau czycieli lub urzędników, nikt słówka po
niemiecku nie mówi, a nawet nie rozumie, a zatem ta k jak u nas. Tylko po większych miastach, chociaż tam także po polsku mó- . wią, używają języka niemieckiego. Luci górno-szląśki przylgnął do wiary przod
ków, do w iary katolickiej; dba o swoje kościoły, które po większej części są b a r
dzo w sp a n iałe ; uczęszcza do nich, a oso
bliwie w niedziele i święta — tak, że czę
stokroć się w nich pomieścić nie może Śpiew kościelny je st tam wydoskonalony Niemal w każdej parafii wszyscy w ko
ściele obecni chwalą Boga śpiewem, co da
je nabożeństwu wiele uroku. W kościołach.
G-órnego Szląska słyszysz tylko śpiew i kazania polskie, — niemiecki śpiew chyba, czasem po większych miastach. Lud górno- szląski nie mówi wprawdzie czystym pol
skim językiem, przybrał wiele wyrazów niemieckich, za co mu wyrzutów robić_ nie należy, bo wszakże i tu częstokroć zniem
czone wyrazy słyszeć można. “
Lucjan Malinowski znowu w podróży swojej etnograficznej z r. 1869 po Szląsku, opisanej w pierwszym tomie zbiorowego pisma krakowskiego "Na Dziś (1872 r.), w następujący sposób opowiada wrażenie, ja kiego doznał w Hutach królewskich. „Spo
ry kościołek, w stylu prostym lecz dosyć ładnym, nie mógł pomieścić pobożnych.
Pogoda była cudna, czerwcowa. Kazanie n a cmentarzu. Kilkutysięczny tłum pol
skiego ludu w świetnych strojach, ksiądz, mówiący po polsku, — wszystKo to dzi
wne na mnie czyniło wrażenie. Zapomnia
łem, że się znajduję w prowincji należącej do Związku północno-niemieckiego... Po na
bożeństwie wielu ludzi zachodziło do księ
garni jeszcze wyglądającej niezbyt oka
zale. Jedni brali Katolika (pismo, redago
wane przez K arola Miarkę), inni Zwiastu
na górnoszlaskiego (pismo, redagowane przez H en eczk a); kupowali książki praw ie wy
łącznie do nabożeństwa i płacili za nie naw et po dwa talary. “ Z tych ustępów widzimy, że Grórny Szląsk ma jeszcze wy- bitne cechy kraju polskiego. Nadto nad
mienić tu wypada, że na Szląsku prus
kim są dwa wyższe zakłady naukowe, do których dość licznie uczęszcza młodzież polska. Temi zakładam i są: wszechnica w W rocławiu, na któ rą uczęszcza 120 Pola
ków, licząc tu i G-órno-Szlązaków teologów, którzy od paru lat z młodzieżą wielko*
polską jedno koło stanowią, i akademia rolnicza w Proszkowie, położonym o p ół
torej mili od Opola, gdzie w r. 1868 liczo
no na ogólną liczbę 100 uczniów, 40 Po
laków.
Szląsk austrjacki zlepiony po r. 1741 z k s ię s tw : polskiego — Cieszyńskiego, mo
rawskiego —• Opawskiego i niemieckiego
— Nisskiego, podzielony został na dwa okręgi: opawski i cieszyński i do r. 1849 pozostaw ał pod rządem gubernatora mo
rawskiego. K onstytucja uznała go za kraj koronny samodzielny. Ogół ludności na Szląsku austrjackim wynosi około 500.000.
W okręgu opawskim przew aża narodowość czesko-m orawska; księstw o zaś Cieszyń
skie, złożone z pow iatów : cieszyńskiego, bielskiego i frysztackiego, je s t niemal zu
pełnie polskie.
Na 221.059 mieszkańców tego księ
stw a przypada co najwięcej 16.000 Niem
ców i trochę Czecho-Morawian zamieszka
łych w wązkim pasie ponad granicą mo
raw ską. Ludność szląska, ja k wiadomo, niezłomnie i gorliwie dopomina się o rów nouprawnienie języka polskiego w szkole, kościele, urzędzie i sądzie. W tym celu w 1861 r. wysyłano deputację do W iednia, a parę la t temu (w 1871 r.) przedstaw io
no znakomicie napisaną petycję do mini
sterstw a Hohenwartha. Zgromadzenia lu
dowe w Sibicy i Uopicy i mowy deputo
wanych polskich w sejmie opawskim św ie
tnie dowodzą, że poczucie narodowe prze
niknęło głęboko do sumienia polskiej lu
dności tego kraju.
Szląsk austrjacki znajduje się obecnie w daleko korzystniejszem położeniu, ani
żeli Szląsk pruski, w którym, jak wiadomo szanownym słuchaczom, ostatnie rozporzą
dzenia m inistra oświaty i wyznań Falcka, dążą do usunięcia zupełnego ze szkoły a naw et i z kościoła języka polskiego. Nie ulega jednak wątpliwości, że przy rozbu- dzonem poczuciu narodowem i przy samo- wiedzy swego położenia, lud sźląski s k u teczniej się oprze naporowi germanizmu, aniżeli to uczyniła przewodnicząca mu nie
gdyś szlachta, zarażona podówczas po- wszechnem omdleniem poczucia narodowe
go^ Nie usuwa to bynajmniej obowiązku, jak i cięży na Szlązakach austrjackieh, po
dania ręki bratniej najbliższym swym współziomkom i zdwojenia pracy w domu u siebie, ażeby łatw iej było, gdy nadej
dzie pomyślniejsza chwila, powetować po
niesione straty. I istotnie, widzimy, że szląski nasz lud rozumie swe położenie i
zadanie. Pojmuje, że aby skutecznie w al
czyć przeciwko niemczyźnie, trzeba wy
tworzyć z pomiędzy siebie ludzi światłych, którzyby nie zryw ając związku z narodem, zajęli miejsce obecnie rozsianych Niemców jako lekarze, nauczyciele, urzędnicy, kup
cy, przemysłowcy. W tym celu zawiązano w Cieszynie w zeszłym roku Towarzystwo naukowej pomocy dla księstw a Cieszyń
skiego.
Dopomódz ludowi szląskiemu w tej jego pracy je s t obowiązkiem Galicji. Ła
twiej jej to uczynić, aniżeli którejkolw iek innej prowincji. Znajduje się ona z księ
stwem Cieszyńskiem pod jednem berłem, je s t najbliższą jego sąsiadką i cieszy się największemu stosunkowo swobodami. P o moc tę można nieść łatwo, zapisując się na członków Tow arzystw a naukowej po
mocy dla księstw a Cieszyńskiego. W arun
ki są bardzo przystępne'- członek zobowią
zuje się płacić guldena rocznie. Przesyłać pieniądze można przekazem do redakcji Gwiazdki Cieszyńskiej. Dla sprawy ogólnej byłoby bardzo pożądanem, ażeby ludzie do
brej woli zajęli się zebraniem w drodze składek tlinduszu celem utworzenia dla Szlązaków kilku stypendjów na wszechni
cach krakowskiej i lwowskiej i w akade
mii technicznej. Stosunki zawiązane po
między młodzieżą wzmocniłyby węzły łą czące Szląsk z całością Polski.
Bo gdzie się serca palą, Cyrklem uniesień duch, Dobro powszechne skalą, Jedność większa od dwóch.
A. Mickiewicz.
. Stosownem tu będzie przytoczyć ode
zw ę dyrekcja Tow arzystw a naukowej po
mocy dla księstw a Cieszyńskiego:
O d e z w a .
Do Rodaków poza granicami księstwa Cieszyńskiego.
B ra c ia !
D la części Szląska austrjackiego, na
zywającej się księstwem Cieszyńskiem, po książętach tu dawniej panujących z rodzi
ny Piastów, i zamieszkałej przez ludność przeważnie polską, pamiętnym jest rok ze
szły 1872 z powodu zawiązania się tutaj
stow arzyszenia pod nazwą : Towarzystwo naukowej pomocy dla księstwa Cieszyńskiego, które ukonstytuowało się na dniu 11. listo pada 1872 i przy łasce Bożej i ochocie ludzi dobrej woli obiecuje stać się wielce poźytecznem dla swojej krainy.
Potrzebę takiego tow arzystw a udowa
dnia doświadczenie z ostatnich lat: że mło
dzieży naszej w szkołach średnich i wyż
szych, dla niedostatku środków utrzym a
nia się, stosunkowo coraz więcej ubywa, i ztąd okazuje się b rak ludzi swojskich na w szystkich stanow iskach wyższych krainy naszej; a zastępują ich obcy, którzy czę
sto z ludem ani domówić się nie mogą, zaczem i do jego umysłowego podniesie
nia dzielniej przyczyniać się nie są w s ta nie, a naw et temu ludowi mało są przy
chylni. Dążenia tego Tow arzystw a znala
zły przeto u ogółu tutejszej ludności do
bre przyjęcie, i Towarzystwo choć zwolna ale w pocieszający sposób rozwija się.
Obowiązkiem członków są tylko roczne w kładki 1 złr., a oprócz tego Tow arzy
stwo według statutów liczy li na dobro
wolne, choćby najmniejsze ofiary. Gdy j e dnak Tow arzystw o to według miejscowych stosunków gruntuje się przeważnie na u
boższej ludnośei wiejskiej i miejskiej, i opiera się na najskromniejszych wkład- kach, przeto w zrost jego nie może tak spiesznie podążać, żeby szybko pojawiły się pożądane owoce.
Z tej przyczyny dyrekcja Tow arzy
stw a poważa się odezwać do braci roda
ków poza granicami szląskiemi, i zanosi do nich prośbę o w sparcie naszego Towa
rzystw a w początkach jego, żeby wcześ
niej si'ły swoje lózwinać mogło.
W szelki i najmniejszy datek, ile kogo stać bez zrobienia sobie uszczerbku, bę
dzie wdzięcznie przyjęty, a każdy łask a wy dawca może mieć uspokajające prze
konanie, że złożył swoję ofiarę na cel szlachetny. Dyrekcja sumiennie rozporzą
dzając zebranym funduszem, składać bę
dzie z niego coroczne sprawozdanie i r a chunki wszystkim , swój udział życzliwy oświadczającym.
Bracia rodacy, z ziemiach polskich poza Szląskiem, udajemy się do was z tą prośbą w ufności, źe pamiętając o naszej dzielnicy poprzecie ją. aby um ysłowo'nie upadła, ale postępow ała naprzód.
Przesyłki można adresować do sek re
ta rz a Tow arzystw a naukowej pomocy, w
redakcji Gwiazdki Cieszyńskiej w Cieszynie (p. P aw ła Stalmacha), który takow e w rę
czy dyrekcji Towarzystwa.
Upraszamy także wszystkie dzienniki polskie, aby tę odezwę ogłosić i podo
bnież pośrednictw a swego w przyjmowa
niu datków użyczyć zechciały.
Cieszyn w sierpniu 1873.
D yrekcja Towarzystwa naukowej pomocy dla księstw a Cieszyńskiego.
Biblioteka Śląska w Katowicach I D :0030001392364
1725351
Tego autora są to nabycia:
O kwestji robotniczej, Lwów, 1871 20 et.
Dwaj znakomici komuniści, Tomasz Morus i Tomasz Campanella, Lwów, 1873. r., na składzie w księgarni pp, Gubrynowieża
i S c h m id ta ... • . . 1 zł. 50