• Nie Znaleziono Wyników

Międzynarodowa wystawa w Paryżu. Maj-Listopad 1937 r.

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Międzynarodowa wystawa w Paryżu. Maj-Listopad 1937 r."

Copied!
79
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)
(3)
(4)
(5)

MAJ -LISTOPAD

1937 R.

W * rfffflp r r

W drukarni „K urjera Warszawskiego" Krakowskie Przedmieście 40.

R edaktorow ie n a c z e ln i: F erd y n a n d H neslck i K onrad O lchow ic*. W y d a w c y : F e lik s M rozow ski i K onrad O lchowścr.

(6)

Zam knict#

Gotowe do utycia

wieczko . ”

■hermetyczne

... royJełKo

obramowani

tapobiegając*

— wycickanio piany

• ■ opędzenie <

lapobiejłjł** M

obracaniu aifl f

m ydełka

IBBS

PARIS, WARSZAWA,

22 , tue de Marignan. N

o w y

Z ja z d , 1.

P I Ę K N A

MYDEŁKA

P R A W A

DO ZĘBÓW

ODMŁADZA

to idealne mydełko i czyni zeń produkt nieporównany.

GIBBS stworzył pudełeczko z trwałego m ateriału plastycznego, i o wyjątkowej elegancji.

To nowe pudełeczko produkowane jest w sześciu kolorach i umożliwia wyko­

rzystanie mydełka aż do ostatniej odro­

biny, bez uszkodzenia włosia szczotecz­

ki. Pudełeczko to je st zawsze gotowe do użytku i każdej chwili, po zużyciu jednego mydełka, można zaopatrzyć je w drugie. Mydełka te, zawsze w jedn a­

kowym, s t a n d a r t o w y m modelu, są wszędzie do nabycia

THIBAUD G IBBS et Cu, S P.zo.o.

(7)

KURIER WARSZAWSKI

MIĘDZYNARODOWA WYSTAWA

W PARYŻU

MAJ — LISTOPAD 1937 r.

W drukarni „KURJERA WARSZAWSKIEGO" — Krakowskie Przedm ieście N r 40

ftedaktorowie naczelni: Ferdynand Hoesick i Konrad Cichowicz. .Wydawcy: Feliks Mrozowski i Konrad OUhowic*.

(8)

3/ l / ,

w K u s u r f . i l '/O A iv a M /h s ^ f 9 f T U j d ^ ^ / 5 3 ^

R óżnie m ożna się z a p a try w a ć na celow ość w y s ta w pow szech ­ nych. C oraz częściej s p o ty k a się zdan ie, że w szech stro n n y r o z w ó j

w ie d z y 1 tech n iki u n iem o żliw ia celow ość po kazów , o ile czynione są na skalę św ia to w ą . Z tego sta n o w isk a u jm ow an e, n a w e t w y s ta w y k ra jo w e w yg lą d a ją często na chaotyczne b azary. Celowe zaś są je d y n ie w y s ta w y specjaln e, o ściśle u sta lo n ym za kresie. N o n m u l t a , s e d m u l t u m . Zdanie to w y d a je się dość uzasadnione«

N ie m n ie j je d n a k w y s ta w y pow szech n e m a ją sw oich zw olen ­ n ików i są stale urządzan e. P a r y ż m a w ielo k ro tn ą tr a d y c ję ta kich w y s ta w , biorącą p o czą tek w epoce D ru giego C esa rstw a . N ie są to im p re zy d efic yto w e, bo olb rzym ie w y d a tk i kom pen su ją się kolosalnym, zarobkiem na zw ied za ją cych . B ezw aru n kow o ta k że k a żda w ystaw a, j e s t w ielką reklam ąd ziś m ó w i się: propagan dądla kra ju , k tó r y ją u rrądza. K om p en sa ta w ięc j e s t nie tylk o n a tych m ia sto w a , a'e.

ró w n ież i dalsza, handlow a, stop n io w a n a w p rze strze n i i w czasie.

Tegoroczna w y s ta w a p a ry sk a j e s t p rzed sięw zięcie m o ogrom ­ n ym rozm achu. Po za F ran cją , k tó ra w y stą p iła z szereg ie m p a w ilo ­ n ów , stan ow iących sy n te zę w ied zy, sz tu k i i nauki, z pa w ilon a m i s w y r li p r o w in c y j 1 kolonii, k ilk a d zie sią t p a ń stw całego ś w ia ta p o sta w iło sobie za p u n k t honoru p rze d sta w ić ja k n a jp la s ty c z n ie j s w ó j dorobek. N ie k tó re dorobek ten p o jm u ją , ja ko szerm ierk ę w obronie w y zn a ­ w an ych p r z e z siebie id ei czy d o k tryn . Inne, zdan iem n aszym słu szn iej, p o p rze sta ją na eksponow aniu w yn ik ó w m a teria ln ych s w o je j p ra cy . W s zy s tk ie je d n a k u w a ża łyb y sobie za d esp e k t i za zn aczn y z pu n ktu w id ze n ia p ro p a g a n d y p a ń s tw o w e j błąd, g d y b y na w y s ta w ie pow szech n ej św ie ciły nieobecnością.

N u m er n in ie jszy , opracow an y specjaln ie, p o św ię ca m y w y s ta ­ w ie i zagadn ieniom w sp ó łp ra c y fra n cu sko -p olsk iej. Tę o sta tn ią u w a ża m y za w y r a z n aszych n a jisto tn ie jszy c h , w iek o w ych tradycyj]

ku lturalnych. W y sta w a zaś, ja k o teren szlachetnego w sp ó łza w o d ­ n ic tw a n arodów , zasłu gu je na u w agę i na głębsze poznanie. C zerpać z n ie j m ożna naukę o w yn a la zczości ludzkiego u m ysłu i o m o żliw o ści stosun ków m ię d zy lu dźm i, o p artych na dzieleniu się w y n ik ie m tw ó rc z e j pracy.

G d yb y to jed n o tylk o było plonem w y s ta w y p a r y s k ie j, p ie r w ­ s z e j w ie lk ie j m ięd zyn a ro d o w ej m a n ife sta c ji tego ro d za ju po w o jn ie,

to ju ż w ó w cza s p rzy zn a ć b y trzeb a , że je s t zja w isk ie m , obok którego, n arodow i cyw ilizow an em u nie w olno p r z e jś ć o bojętn ie.

(9)

Premier Francji — o stosunkach z Polską

Doceniam więc w pełni znaczenie ankiety, jak ta , którą przeprowadził obecnie we F ra n c ji „Ku- r j e r W arszawski", i nie chcę pominąć danej w ten sposób szefowi rządu francuskiego sposobności po- iwiedzenia, w kilku słowach, jak pojm uje on obecny stan ducha i umysłów naszego narodu.

Jestem najgłębiej przekonany, że nie ma chyba Polaka, który zwątpiłby w przyjaźń francuską,

;wiem równie, że, po przez trudności i niedom aga­

n ia życia politycznego naszych dwóch wolnych k ra ­ jów, F rancuzi nie przestają być przywiązani do przym ierza, równoznacznego dla nich z trad y cją, której każde pokolenie niosło kult swej głębokiej Wiary.

Dzieje naszych dwóch narodów niosą naszej obecnej przyjaźni świadectwo długotrw ałej prze­

szłości Jednakże serdeczne więzy, które nas łą­

czą, czerpią swą siłę równie dobrze w głębokim podobieństwie wzajemnym i szacunku, jak i we

w spom nieniach w spaniałych walk, wspólnie s ta ­ czanych.

Usiłowano wprawdzie sto razy zerwać te więzy.

Opinia francu ska jednak, pomimo stronniczych i perfidnych krytyk, p o trafiła zachować niew zru­

szoną wiarę w przeznaczenie wielkiego narodu pol­

skiego.

Z drugiej strony, je st nie mniej potrzebne uśw ia­

domienie waszych rodaków co do prawdziwej sy­

tu acji w ewnętrznej we F ran c ji. Mówiono nieraz, że ostatnie francuskie przesilenie gabinetowe za­

ostrzyło do ostateczności rozdział, jaki wytworzyła w kraju naszym walka idej i stronnictw . Chciano wmówić w ludzi, że F ra n c ja osłabła. Niechże mi tedy wolno będzie rzec naszym przyjaciołom -Pola- kom dwa słowa o sytuacji, która nie je st może zu­

pełnie zrozum iała na zewnątrz. Zapomina się, w rzeczy samej, że w Parlam encie francuskim — stale i nieraz z wielką gwałtownością — śc ie ra ją się tezy najzupełniej sprzeczne. Ta ciągła debata parlam en tarn a nie tylko że nie osłabiła Demokracji francuskiej, lecz przeciwnie, umożliwiła je j stop­

niowe wytworzenie krytycyzmu politycznego. Wal­

ki w których przeciw staw iają się sobie większość i mniejszość, i które we F ra n c ji przybierają form ę kryzysów gabinetowych, nie m ają tedy bynajm niej owego katastrofalnego charakteru, jaki się im gdzie niegdzie usiłuje nadać. Przepowiadano, że ostatnie z tych przesileń będzie przyczyną zamie­

szek; zostało ono tymczasem rozwiązane szybko i spokojnie. Ten spokój i ta szybkość świadczą, że naród francuski je s t najzupełniej panem samego siebie.

Poza tym, wystarczy, aby nad kryzysem we­

wnętrznym zagórował u nas kryzys zewnętrzny, a nasza opinia publiczna jednoczy się natychm iast w jeden blok. Przyw iązanie narodu francuskiego do pokoju jest tak silne, że w chwili, w której po­

kój ten byłby zagrożony, naród staje się jedno­

myślny. Niemasz wtedy krzyków ani wieców: głę­

bokie umiłowanie pokoju jednoczy się w każdym F rancuzie z głębokim poczuciem siły jego k raju, siły. pojętej w tym znaczeniu, jakie nadał jej wasz czcigodny Vice-Prem ier, p. Kwiatkowski, gdy stwierdził, że „jak najsilniejsza Polska będzie zawsze g w arancją stabilizacji pokoju europejskie- go .

Kamil Chautemps.

Prezes Rady Ministrów F rancji.

„K u rjer W arszaw­

ski" daje mi sposob­

ność przesłania Polsce pozdrowienia, pełnego głębokiej sym patii i ufnej przyjaźni. We­

dług mego przekona­

nia, jednym z obowiąz­

ków współczesnego mę­

ża stanu je s t dążyć do unikania wszelkich fa ł­

szywych interpretacyj, z których to najczęś­

ciej rodzą się niepo­

rozumienia, a można uniknąć ich, umiejseo- scowiając fakty w ich właściwym środowisku.

r Będąc wrogiem propagandy pod jakąkolwiek bądź postacią, tej propagandy, przeciw której jako itakiej pow staje najgw ałtow niej geniusz naszej rasy i nasz zmysł krytyczny, jestem przekonany, że po­

między narodam i o dobrej woli jedynie p r a w d a je s t niezbędną podstawą tego wzajemnego zrozu­

m ienia, które zapewnia trw ałość przyjaźni i alian ­ sów. Jeśli zdarza się, że między dwoma wielkimi krajam i zaprzyjaźnionymi i sprzymierzonymi, jak Polska i F ran cja, zbierają się chmury, to należy je przypisać brakowi znajom ości: geograficznych, ekonomicznych i socjalnych.

3

(10)

O ś w ia d c z e n ie m i n is t r a s p r . z a g r . R epubliki F r a n c u s k ie j p . Yvon D elb o s

Jestem szczęśliwy, że mogę napisać słów parę dla specjalnego numeru, który „Ku- r je r Warszawski”, dawny i prawdziwy przyjaciel Francji w Polsce, zamierza po­

święcić paryskiej Wy­

stawie Międzynaro­

dowej.

Mam nadzieję, że W ystawa ta stanie się nie tylko znako­

mitym i wspaniałym sprawdzianem ży­

wotności i geniuszu Francji, lecz przyczyni się również do zacieśnie­

nia więzów między naszym krajem a narodami całego świata, nade wszystko zaś, oczywiście —■

między Francją i je j Przyjaciółmi.

Między tym i Przyjaciółmi Polska zajm ują miejsce specjalne i pierwszoplanowe. Już cho­

ciażby dlatego odnosimy się do Jej udziału w Wy­

stawie ze szczególnym zainteresowaniem. Uczest­

nicząc w tym wielkim turnieju międzynarodo­

wym, Polska daje światu całemu znakomite świa­

dectwo postępu, jakiego dokonała, oraz potwier­

dza swą potęgę i swe obecne możliwości. Jak już to miałem sposobność oświadczyć kiedyś w Izbie Deputowanych, podczas którejś z dyskusyj na tem aty polskie, nasze dwa narody, złączone przez tyle wspólnych tradycyj i przez ten sam ideał, m ają identyczne poczucie niebezpieczeństw, które mogłyby im zagrażać, jak i obowiązków, które na nich ciążą. I na tym to właśnie wspólnym poczu­

ciu, na tej solidarności Francji i Polski oparte je st nie tylko bezpieczeństwo naszych dwóch k ra­

jów, lecz także pokój i spokój Europy. Oto właści­

wy sens przyjaźni francusko-polskiej.

Yvon Delbos

Minister Spraw Zagranicznych Francji,

Deklaracja Leona Koel, ambasadora Francji w Polsce

Bardzo chętnie przy­

łączam mój głos do de­

klaracji Szefa Rządu Francuskiego, p. Kami­

la Chautemps, oraz kierow nika dyplomacji francuskiej, p. Yvon Delbos, i korzystam z gościny, udzielonej nam tak uprzejm ie na łam ach „K urjera W ar­

szawskiego".

W ydawnictwo takie, ja k to w łaśnie, — któ­

re zresztą znajdzie nie­

bawem odpowiednik swój w wydaniu, za­

mierzonym przez jeden z wielkich dzienników fra n ­ c u s k ic h —>; wydawnictwo takie może wywołać jedy­

nie specjalne zadowolenie przedstaw iciela F ra n c ji

W W arszawie. m.. ■■ : ■ -

Nie jest-że bowiem w dzisiejszych czasach, bar­

dziej niż kiedykolwiek,, pierwszym zadaniem dyplo­

m aty - - uczynić wszystko, co leży w jego mocy, ażeby dwa kraje — jego własny, oraz ten, w któ­

rym przebywa i którego pracę codzienną i rozwój obserwuje w charakterze urzędowego i uważnego świadka — były w jak najdokładniejszy sposób i jak najszczegółowiej inform ow ane jeden o dru­

gim ?

Wydawnictwo, dla którego kreślę te słowa, służy;

w łaśnie temu celowi.

Zadaniem jego je s t dostarczyć naszym przyjacio­

łom w Polsce nowych elementów, które pozwoliłyby im poznać i zrozumieć F rancję.

Prócz tego daje ona Polakom i Francuzom spo­

sobność do określenia i podkreślenia istotnego sta­

nu naszych stosunków wzajemnych. Nie zdziwi to więc nikogo, jeśli skorzystam z tej sposobności, aby sprecyzować je w p aru słowach.

Nasze stosunki polityczne wyjaśniły się i umoc­

n iły ; nasze stosunki gospodarcze, uporządkowana przez niedawne umowy, znajdują się w trakcie ko­

rzystnego rozwoju, ku pożytkowi obu krajów.

Ponad wszystko jednak — okoliczności umożli­

wiły F ran c ji i Polsce właściwszą ocenę znaczenia*

a jednocześnie w artości i niezbędności ich przymie­

rz a oraz wagi, jak ą oba kraje do niego przyw ią­

zują.

W stąpiliśm y na właściwą drogę i jesteśm y je d n i i drudzy, stanowczo zdecydowani w ytrw ać na niej*

N iepraw daż?

„K u rjer W arszawski" dał mi sposobność doi stw ierdzenia powyższego i do przesłania słów przy­

jaźn i jego czytelnikom.

Dziękuję mu za to i w inszuję mu jego inicjatywy*

Leon Noel Ambasador Francji w Polsce*

4

(11)

D e k la r a c ja J u liu s z a Ł u k a s ie w ic z a , a m b a s a d o r a R z p lite j P o ls k ie j w e F r a n c ji

W ystaw a „Sztuka

i

Technika w Życiu W spółczesnym" je s t potężną m anifestacją sił twórczych, zjedno­

czonych poprzez g rani­

ce państw w szlachet­

nym współzawodnic­

tw ie dla ogólnego do­

bra. W chwili, gdy ty­

le istotnych i o ileż więcej pozornych prze­

ciw ieństw zdaje się rozdzielać społeczeń­

stw a i narody, W ysta­

w a ta wskazuje drogę walki, k tóra nie dzieli, ale jednoczy, w której zwycięstwo jednego narodu nie je st krzywdą, tylko nauką dla innych.

Paryż, skarbnica tylu bogactw sztuki, kolebka tylu arcydzieł, stanowi dla W ystawy M iędzynaro­

dowej niezwykłe ramy, podkreślając jeszcze jej w artość i znaczenie; to, że w spaniała k u ltu ra fra n ­

cuska je s t gospodarzem te j Wystawy, dodaje je j szczególnego blasku.

Nie tylko specjaliści poszczególnych dziedzin sztuki i techniki, ale wszyscy, którym leży n a sercu rozwój coraz lepszych form naszego bytowania, ze­

chcą napewno zobaczyć W ystawę Międzynarodową.

Zadaniem je j bowiem je s t w spierać przenikanie piękna do codziennego życia, zwłaszcza zaś do ży­

cia tych, którzy, ciężko pracując, tym więcej po­

trze b u ją dobrodziejstwa piękna i sztuki.

Mimo tylu najpilniejszych zadań i potrzeb, Pol­

ska je s t reprezentow ana na W ystawie M iędzynaro­

dowej. N a udział nasz, oparty o bardzo skromne środki m aterialne, złożyła się ciężka praca oraz ta ­ lenty wielu techników i artystów . Jestem pewny, że ten wysiłek Polski, przedstaw iony zarówno w pełnym estetyki naszym pawilonie, jak i w licz­

nych działach Wystawy, będzie należycie docenio­

ny przez cudzoziemców i przybywających do P ary ­ ża rodaków.

J. Łukasiewlcz Ambasador R. P. we Francji.

D e k la r a c ja p. F. C h a p sa l, m i n is t r a h a n d lu i p r z e m y s ł u

W ystaw a Międzyna­

rodowa w Paryżu o- tw orzyła już dość daw­

no swe w rota i zdaje mi się, że już teraz stw ierdzić można, iż stanow ić ona będzie doniosłą pozycję w hi­

storii wystaw.

Umieszczona w wy­

jątkowym otoczeniu, p rezentuje nam ona o- siągnięcia najrozm ait­

sze, lecz wszystkie bez w yjątku, zgodnie z program em , natchnio­

ne duchem najbardziej współczesnym.

Poświęcona Sztuce i Technice, uwypukla wielkie postępy, jakie osiągnięto w ostatnich latach we

w szystkich dziedzinach twórczości człowieka. S ta­

nowi w spaniały pokaz oświecający, z którego sko­

rz y sta ją wszystkie narody.

W ystawa grupuje niebywałą dotychczas liczbę uczestników zagranicznych. Każdy naród zdawał się przywiązywać wagę do tego, aby zająć honorowe m iejsce, wśród nich zaś nie brak i Polski, która za pośrednictw em swego paw ilonu stw ierdza raz jesz­

cze zdumiewające możliwości swej cywilizacji i swe­

go geniuszu.

Jestem przekonany, że num er specjalny, poświę­

cony W ystawie, który zam ierza wydać „K u rjer W arszaw ski", stanie się wielką atra k cją dla jego polskich czytelników i że skłoni on ich do osobiste­

go przekonania się n a m iejscu o całej świetności tej pięknej m anifestacji. Wzmocnią się jeszcze dzięki tem u więzy przyjaźni, łączące Polskę i F ran cję.

F. Chapsal

Minister Handlu i Przemysłu Francji

5

(12)

<

Jean Zay

Minister Oświecenia Narodowego 1

l i i l t i i n l i ń i i u i i t p ni Wysłań W

M inisterium Oświecenia Narodowego musiało uczestniczyć w wydatnym stopniu w W ystawie Mię­

dzynarodowej 1937. Czyż szkoła nie je st bowiem punktem wyjścia wszelkich zamierzeń i czyż nie zamyka ona, tak w swej w łasnej działalności, jak i w pracy dziecięcej, zarodka późniejszej pracy doj­

rzałego człowieka? A poza tym — wykształcenie nie ogranicza się przecież bynajm niej do ram szko­

ły, i czymże są w rzeczy samej Sztuka i Technika, jako równocześnie narzędzia i objekty kultury, jeśli nie, w pewnym sensie, narzędziam i i objektami oświecenia narodowego?

Pierw szą m anifestacją, najbardziej bezpośred­

nią i najpotrzebniejszą stanowi pawilon Oświece­

nia. Położony je st na skraju Pola Marsowego, jak ­ by cała Wystawa brała odeń początek; znajduje się obok pawilonu Światła, jak gdyby to światło nie by­

ło niczym innym, jak strum ieniem , z jego źródeł wypływającym; wznosi się w swej rzymskiej solid­

ności i greckiej prostocie.

Je st on dziełem całego bez w yjątku ciała nauczy­

cielskiego. Uszczęśliwieni, że przy pracy tej będą mieli nową sposobność przysłużenia się szkole i młodzieży, nauczyciele nieśli tu szczodrze w darze swój czas i swe siły. Po raz pierwszy od chwili, gdy ośw iata zaczęła brać udział w w ystawach powszech­

nych, czyli od roku 1855, zaprezentowano zwiedza­

jącym nie mniej lub bardziej przypadkowy zbiór oddzielnych próbek pracy poszczególnych zakładów, lecz obrazowy, metodyczny i całkowity zespół na­

szych instytucyj szkolnych. J e st to zespół nie tylko kompletny i wierny, lecz — co najw ażniejsze — ży­

wy i bijący w oczy.

Wielka sala główna, jasn a i radosna, przedsta­

wia prostotę, nie tylko architek turalną, szkoły po­

czątkowej, okalające ją zaś sale, o bardziej skom­

plikowanych liniach, prezentują eksponaty z zakre­

su szkolnictwa średniego. W itryny i gabloty zawie­

ra ją wreszcie najrozm aitsze przedmioty z zakresu szkolnictwa technicznego, tworząc istne muzeum współczesnego życia.

Pawilon Oświecenia nie reprezentuje zresztą wy­

łącznie dzieła F ra n c ji; jego organizatorzy posta­

ra li się o udział w nim licznych narodów europej­

skich, wśród których Polska wysuwa się na pierw ­ szy plan. Daje on więc zwiedzającym pełny obraz nauczania powszechnego.

D rugą m anifestacją, równie staran n ie przygoto­

waną, jak pawilon nauczania i kontynuującą nieja­

ko, w zakresie absolutu, jego myśl przewodnią, je s t jedyna w swoim rodzaju retrospektyw na wystawa arcydzieł sztuki francuskiej, rozmieszczona w sa­

lach Narodowego P ałacu Sztuki.

Nasze wielkie muzea paryskie użyczyły jej b ar­

dzo niewielu obrazów i rzeźb i właściwie nie wzię­

ły praw ie udziału w tym pokazie, nie uczestnicząc

w tym rachunku sum ienia. A jednak nie ma tu nic, poza arcydziełam i. P row incja fran cu sk a i zagrani­

ca dostarczyły ich konserwatorom naszym, którym powierzona została niezwykle ciężka m isja odnale­

zienia ich, zebrania i sklasyfikowania. I oto na ścianach tego pałacu i w jego salach, o skromnych a nowoczesnych w nętrzach, prezentujem y zwiedza­

jącym całkow itą historię sztuki francuskiej, pisa­

ną przez artystów , którzy ją stworzyli.

A przyznać trzeba, że dzieje te są czymś zupeł­

nie niezwykłym. Jeśli, przebiegając sale starego Luwru, już odczuwa się ich głęboką logikę i cią­

głość, to tym lepiej zrozumie się ich bogactwo i roz­

m aitość, widząc w nowym pałacu dzieła, sprow a­

dzone z ich rodzinnych prowincyj i zachowujące niejako smak swej ziemi. N iektóre z tych dzieł, wy­

pożyczone nam przez zbiory zagraniczne, lub na­

wet zamorskie, świadczą ponadto o namiętnym za­

interesow aniu, jakie w świecie całym potrafiły wzbudzić wytwory naszego gruntu. I w ten właśnie sposób F ran c ja wyda się nam równocześnie zako­

rzeniona w swym gruncie i prom ieniująca na św iat cały, czyli ujrzymy ją w całej pełni jej rzeczywi­

stości.

Trzecim pokazem, najbardziej chyba oryginal­

nym i najśmielszym, a kończącym udział M iniste­

rium Oświecenia Narodowego w W ystawie 1937, je s t pałac Wynalazków.

W ystawa, poświęcona Sztuce i Technice, m usiała w rzeczy samej przeznaczyć niebylejakie m iejsce pracom, umożliwiającym wynalazki i w arunkują­

cym technikę, czyli — badaniom naukowym i od­

kryciom, inaczej — podstawowym założeniom w s z e l­

kiego postępu ludzkości. Trzeba przy tym zdać so­

bie dobrze sprawę, że ten postęp cywilizacyjny j e s t nie tylko postępem m aterialnym , lecz że wyzwala on człowieka i że udostępnia mu, dzięki nowym moż­

liwościom, uciechy Sztuki i Myśli.

W pałacu Wynalazków, obejmującym jedno ze skrzydeł Wielkiego P ałacu (Grand P alais), podsta­

wowe odkrycia, te, które, rozszerzając granice umy­

słu ludzkiego, zapewniły mu panowanie nad m ate­

r ią i spotęgowały jego bezpieczeństwo fizjologicz­

ne, przedstawione są w sposób obrazowy, przy za­

stosow aniu najnowszych środków, dem onstrowa­

ne, objaśniane, komentowane. Pokaz ten je st taki, że słusznie nazwano P ałac Wynalazków „sekcją cudów" i że publiczność, przybyła ze w szystkich części św iata, w m iarę, jak przebiega te wielkie sale, udostępnione jej, a przerobione na prawdziwe laboratoria, czuje, jak wzmaga się w niej świado­

mość, zrazu niejasna choć silna, iż ludzkość ma peł­

ne prawo pokładać w nauce całą nadzieję lepszej i szczęśliwszej przyszłości.

Jea n Zay

M inister Oświecenia Narodowego.

6

(13)

Deklaracja p. M a ń Moutet, ministra kolonii

Może na pozór wy­

daw ać się paradoksal­

nym, że m in ister Kolo­

nii wypowiada swą opi­

nię w num erze dzien­

nika, poświęconym spe­

cjalnie paryskiej Wy­

staw ie Sztuki i Tech­

niki. P aradoks ten prze­

stanie jednak być pa­

radoksem, skoro się uwzględni poważny współudział w W ysta­

wie, jakiego F ra n c ja zażądała od swych ko- lonij, i który kolonie te wniosły do w ielkiej m anifestacji, grupującej na wybrzeżach Sekwany dorobekt tylu narodów w dziedzinie techniki i sztu­

ki współczesnej.

Pawilony kolonialne, zgrupowane na Wyspie Ła­

będziej, w samym sercu P aryża, stanow ią ośrodek promieniowania myśli francuskiej. Ich w łaśnie

obecność upoważnia mnie do n apisan ia tych kilku słów dla „K u rjera W arszawskiego". Czynię to zaś z tym większą radością, że nie je s t mi obce żywei zainteresow anie, jakie Polska okazuje dla zagad­

nień kolonialnych, tak pod kątem widzenia kultu­

ralnym , jak i ekonomicznym.

Ci spośród waszych współrodaków, którzy przy­

będą zwiedzić Wystawę, znajdą n a Wyspie Łabę­

dziej żywą syntezę dzieła kolonialnego, dokonanego przez F ran cję. Mam nadzieję, że zechcą oni ocenić należycie wielkość i ład tego dzieła. Nie będą prze­

biegać luźnych kawałków imperium, lecz jedn ą nierozłączną ojczyznę, ożywioną tą sam ą w iarą w swe przeznaczenie.

Ale to im perium nie zam ierza izolować się wśród św iata pełnego antagonizmów. J e s t ono otw arte dla każdej w spółpracy i spodziewa się ważkich rzeczy po wymianie intelektualnej i handlowej z Polską.

J e j przyjaźń je s t mu szczególnie droga i jestem szczęśliwy, że dane mi je st być wyrazicielem tych uczuć wobec waszego pięknego kraju.

Marius Moutet Minister Kolonii.

Oświadczenie p. Maxa Hymans

Podsekretarza Stanu do spraw Wystawy w Ministerium Handlu I Przemysłu

Między cudami Wy­

stawy 1937 wznosi się, godny i wspaniały, pa­

wilon polski. J e s t on z całą pewnością jed­

nym z najpiękniej­

szych; sztuka harm o­

nizuj w nim z techniką, a obie razem świadczą o waszym dobrym sma­

ku i geniuszu.

Wchodząc do ro tu n ­ dy, przechodząc pod baldachimem honoro­

wym, F rancuz taki, ja k ja, doznaje szczególne­

go w zruszenia. P rzyj­

mują go tam wysokie posągi, reprezentujące całą chwałę Polski

J e s t to praw dziw a św iątynia, w której zwiedzają­

cy z szacunkiem odkrywa głowę.

Między wielkimi postaciam i waszej histo rii do­

strzegam dwie, które znamy dobrze: Mickiewicza i Chopina. Kochamy ich tak bardzo, a i oni nas ta k kochali, że sym bolizują nasz wspólny ideał, naszą przeszłość, znaczoną obustronnym uczuciem.

I jakże między naszymi dwoma krajami mogłoby istnieć uczucie inne, niż przyjaźń?

Mickiewicz i Chopin są jej gwaraniami.

Licznie przybędą do paw ilonu polskiego w asi i nasi spółrodacy. Zamyślą się tu i przypomną sobie, a w tedy wszystkie więzy, które n as łączą, wydadzą się im jeszcze bliższe i czystsze.

Max Hymans

Podsekretarz Stanu w Ministerium Handlu i Przemysłu.

7

(14)

Maxence Bibie

Prezes Grupy Parlam ent. Franc.-Polsk.

Współudział Polski w Wystawie Paryskiej

Im ponujący współudział Polski w paryskiej Wy- istawie M iędzynarodowej stanow i wydarzenie, któ­

rego następstw i znaczenia nie może nie docenić nikt, z tych, którzy orien tu ją się w naszych stosun­

kach politycznych i ekonomicznych z narodem za­

przyjaźnionym i sprzymierzonym.

Powiedzmy odrazu, że współudział ten był ze wszech m iar wskazany, Polska bowiem nie zalicza się do tych niefortunnych krajów , które m ają ra ­ czej interes w unikaniu porów nań ekonomicznych i socjalnych, gdyż po prostu nie mogą dotrzym ać kroku mocarstwom lepiej wyekwipowanym w pro­

dukty wszelkiego rodzaju.

Ci wszyscy, którzy przed kilku laty mieli zaszczyt i pożytek odwiedzenia Pierw szej W ystawy K rajo­

wej w Poznaniu, wiedzą dobrze, że Polska, tak pod względem przemysłowym, jak i rolniczym, je s t dziś jednym z pierwszych krajów E uropy i że olbrzymie możliwości otw ierają się przed jej waleczną i p ra ­ cowitą ludnością.

Niewątpliwie, W ystaw a paryska pozwoli wielu Francuzom zdać sobie dokładnie spraw ę z wysiłku, dokonanego przez Polskę, i da im możność pozna­

n ia tych pierwszorzędnych środków, jakim i Polska rozporządza dla dalszego um ocnienia swej pozycji ekonomicznej, której nie jeden k ra j może jej i tak pozazdrościć.

Dodajmy także, że zestawienie wyników, już osią­

gniętych przez Polskę, oraz perspektyw je j na przy­

szłość, zachęci Francuzów do ściślejszej jeszcze, niż dotychczas, w spółpracy z krajem , w którym już zaznaczyli swą obecność przez niezapom niane dzie­

li. L aurent

Prezes Rady Miejskiej m. Paryża

ła i gdzie mogą znaleźć jeszcze nie jedną sposob­

ność owocnej i dla nich i dla ich partnerów dzia­

łalności.

T ra k ta t handlowy, podpisany niedawno między naszymi dwoma krajam i, stanow ił zresztą szczęśli­

wy wstęp do pokazu Polski na naszej Wystawie, tworzy on bowiem atm osferę zaufania i otw iera drogę do realizacji projektów, których wykonanie, ew entualny brak uprzedniego porozumienia mógł utrudnić, lub naw et uniemożliwić.

Trzeba jednak podkreślić, że współudział Polski w W ystawie je s t faktem pomyślnym nie tylko z eko­

nomicznego punktu widzenia. Również, jeśli chodzi o stosunki polityczne, które w obecnych w arunkach, w interesie pokoju, w inny być przyjaźniejsze i ści­

ślejsze, niż kiedykolwiek, współudział ten ma swą Wymowę.

Zeszłoroczne wizyty wzajemne wodzów arm ij pol­

skiej i francuskiej przyczyniły się do potężnego od­

rodzenia przyjaźni francusko-polskiej, tej przyjaź­

ni, k tó ra dała łączącemu nas traktatow i przym ierza siłę i skuteczność, bezcenną, jeśli chodzi o utrzy­

m anie ładu w Europie.

W spółudział Polski w W ystawie paryskiej będzie okazją do potw ierdzenia tego układu między naszy­

mi narodam i i do odnowienia tych aktów sym patii, które lepiej, niż wszelkie pergam iny, tłomaczą ści­

słą solidarność, łączącą dziś i zawsze Polskę i F ra n ­ cję.

Maxence Bibie

Deputowany, b. minister, prezes grupy, parlam entarnej francusko-polskiej.

P o w i t a n i e

wy, korzystając z licznych i atrakcyjnych uła­

tw ień przejazdu i pobytu, jakie im ofiarujem y.

Będziemy szczęśliwi, z możności pow itania ich, jako gości specjalnie wyróżnionych, i okazania im uczuć naszej oddanej wierności.

P rzyjaźń francusko - polska je s t dziełem wie­

ków. U trw aliła się ona w śród doświadczeń, czę­

sto identycznych. Przypieczętowana została na po­

lach bitew przez braterstw o broni. Trw a dalej, dzięki identyczności obopólnych interesów i po­

krew ieństw u intelektualnem u.

Cieszymy się n a samą myśl, że w najbliższych m iesiącach liczne bezpośrednie kontakty Polaków z F rancuzam i ożywią jeszcze, wśród n ajw spanial­

szej i najśw ietniejszej z dekoracyj, to ścisłe przy­

m ierze naszych serc.

Raymond Laurent -■

Prezes R ady M iejskiej m. P aryża. ' W chwili otw arcia

Wystawy, która we w spaniałej syntezie zgrupowała w Paryżu produkcję artystyczną i techniczną przeszło czterdziestu narodów, cieszę się, że, dzięki

„K urjerow i W arsz.“, mogę skierować ser­

deczne pozdrowienie naszego m iasta ku W ar­

szawie i całej Polsce, które tak znakomicie reprezentow ane są w ram ach te j m an ifesta­

c ji międzynarodowej.

Pragnęlibyśm y, aby nasi przyjaciele — Polacy przybyli do nas jak najliczniej z okazji tej W ysta­

8

(15)

Edmund Labbe

K om isarz Jeneralny Paryskiej W ystaw y Międzynarodowej 1937,

Francja raduje się

z udziału Polski w Wystawie

Jestem niezm iernie szczęśliwy, że dzien­

nik o tym znaczeniu, co „K u rjer W arszaw­

ski", zechciał poświę­

cić num er specjalny W ystawie Międzyna­

rodowej 1937. W szyst­

ko w ogóle, co może stanowić użyteczną propagandę dla wiel­

kiej m anifestacji, któ­

rej w rota zostały w ła­

śnie otw arte i której sukces już teraz zapo­

w iada się świetnie, in­

teresu je mnie szcze­

gólnie. Lecz większe jeszcze znaczenie przy­

w iązuję do takiej propagandy, o ile pochodzi ona od kraju, z którym historyczne w ydarzenia złą­

czyły nas więzami zarówno moralnymi i uczucio­

wymi, jak i m aterialnym i, a więc dwoma naraz ro­

dzajami więzów, które, w ystępując wspólnie, za­

pew niają trw ałą i mocną współpracę między dwoma narodam i. Więzy te zresztą, jakiego nie byłyby ro­

dzaju, są tak potężne, że F ran c ja i Polska fig u ru ją między niewielu ludami, które nigdy nie prowadzi­

ły między sobą wojny. Nasze arm ie walczyły nieraz ram ię przy ram ieniu. Nasi żołnierze często przele­

wali razem krew na światowych polach bitew. Nig­

dy, ani razu, historia nie u jrzała ich w przeciw­

nych obozach.

Praw dę powiedziawszy, wspólne cechy charakte­

ru Polaków i Francuzów, te cechy, dzięki którym rozumiemy się bez trudu, a naw et więcej,—uzupeł­

niamy się wzajemnie, uw ydatniają się tak silnie, że, jedni i drudzy, nie pomijamy żadnej sposobności, aby nie podkreślić tej przyjaźni.

J a ze swej strony miałem jej cenny dowód w po­

staci gorącego przyjęcia, jakie zgotowano w Polsce delegacji francuskiej, towarzyszącej w jego podró­

ży do Warszawy ówczesnemu m inistrow i handlu, p. Paul Bastid, delegacji, w której skład miałem zaszczyt wchodzić... Była to, w naszym pojęciu, mi­

ła dla ambicji naszej odpowiedź polska na entu­

zjastyczne przyjęcie, jakie F ran c ja była zgotowała naczelnemu wodzowi armii polskiej, znakomitemu żołnierzowi, marszałkowi Śmigłemu-Rydzowi, które­

go wizyta u nas dała sposobność do gorących mani- festacyj na rzecz przyjaźni polsko-francuskiej.

Nowy dowód tej przyjaźni dała nam obecnie Pol­

ska, uczestnicząc z takim blaskiem w Wystawie Międzynarodowej 1937. Udział Polski w Wystawie, zorganizowany twórczym wysiłkiem profesora Le­

cha Niemojewskiego, winien być, według intencyj Rządu Polskiego, doskonałą okazją dla pokazania

oczom świata, czym je st n o w a Polska, Polska

„ re stitu ta " . J e s t on również okazją dla podkre­

ślenia chęci „przywrócenia aliansowi francusko- polskiemu całego jego znaczenia moralnego", o któ­

rym mówił m inister P aul Bastid, oraz „wykorzysta­

nia wszelkich możliwości tego przymierza w dzie­

dzinie narodowej".

Zwiedzający pawilon polski, zdadzą sobie łatwo spraw ę z ewolucji narodu, który, w ciągu niespeł­

na dwudziestu lat, dokonał we wszystkich dziedzi­

nach ogromnych postępów, i będą mieli w ten spo­

sób przed oczami krzepiący przykład tego, co może wola ludu... Takie je st przynam niej wrażenie, jakie ja sam wyniosłem z mej podróży po Polsce, po tym kraju, w którym przede wszystkim dał mi do my­

ślenia widok całej ludności, jakby ogarniętej praw ­ dziwą mistyką, tłómaczącą się zarówno jej w iarą patriotyczną, jak i jej zdecydowaną wolą podźwi- gnięcia się ekonomicznego.

Niczego nie zaniedbano, aby z Warszawy, ośrod­

ka kulturalnego szlaków między Bałtykiem i mo­

rzem Czarnym, utworzyć nie tylko z punktu widze­

nia geograficznego, lecz i pod kątem widzenia hi­

sto rii ludów — ośrodek Europy centralnej. Stwo­

rzenie i rozwój portu gdyńskiego, uzupełniającego gdański, je st znamienne dla tej nowej o rien tacji prądów ekonomicznych, która tak charakteryzuje nową Polskę.

Polska, z usprawiedliw ioną dumą, dem onstruje te rezu ltaty w pawilonie, jaki wzniosła na W ystawie 1937. Pozwoli w ten sposób całemu św iatu podzi­

wiać, tak, jak ja sam podziwiałem na miejscu —•

wysiłek, dokonany przez Rząd Polski zarówno w dziedzinie r o l n i c z e j , stanowiącej jedn ą z najw ażniejszych gałęzi jej gospodarki narodowej (około dwóch trzecich je j ludności upraw ia prze­

cież ziemię), jak i w dziedzinie przemysłu, przy czym stwierdzić trzeba, że ten ostatni je st obecnie w pełni rozwoju.

Byłem też, jeśli chodzi o mnie, przyjem nie ude­

rzony harm onią, jaka panuje między elementem francuskim w Polsce a ludnością miejscową, stwierdziłem także znaczenie ulokowanych tam ka­

pitałów francuskich oraz obecność inżynierów francuskich, którzy przyczyniają się do finansow e­

go i technicznego rozkwitu powierzonych im w ar­

sztatów przemysłowych.

Odnosi się w Polsce dzisiejszej doprawdy wraże­

nie narodu, który posłusznie wykonuje słynne cre­

do m arszałka Piłsudskiego: „Idą czasy, których znamieniem będzie wyścig pracy, jak przedtem był wyścig żelaza, jak przedtem był wyścig krwi".

M iarą polskiego poczucia narodowego był dla mnie także prawdziwy kult, jakim Polacy ota­

czają pamięć wielkiego Męża Stanu, i nie mogę 9

(16)

przypomnieć sobie b^z głębokiego wzruszenia o,vej prawdziwie podniosłej chwili, gdyśmy, pod prze­

wodnictwem p. m inistra handlu, pchali w Krako­

w ie nasze taczki ziemi, przeznaczonej, zgodnie z trady cją kultu, na Kopiec M arszałka. Gdyśmy b ra li udział w tym tak prostym a pięknym obrzę­

dzie, był to hołd c a ł e j F r a n c j i , który nie­

śliśm y M arszałkowi Piłsudskiem u.

W dniu, w którym poświęcono kamień węgielny paw ilonu polskiego, dokonałem symbolicznego ge­

stu, gdym prosił J. E. pana Am basadora Polski w Paryżu, aby zechciał przesłać kilka grudek tej ziemi paryskiej, na której wznieść się m iał polski

pawilon, do Krakowa, n a kopiec Wielkiego Żoł­

nierza.

Ziemia francuska i ziemia polska zmieszały się oto teraz w historycznym kopcu, tak, jak i nasze dwa kraje, z okazji Wystawy, znowu złączyły się we w spólnej idei przyjaźni i braterstw a, — nasze dwa kraje, które zawsze kroczyły poprzez dzieje ram ię przy ram ieniu i które, i nadal, pozostaną złączone, zw arte — dla owocnej polityki m iędzykontynental- nej wymiany i — przede wszystkim — dla pokoju świata.

Edmund Labbe

Komisarz Jeneralny Paryskiej W ystawy Międzynarodowej 1937.

Pierre Mortier

D yrektor Prasy i Propagandy Wystawy Międzynarodowej w Paryżu

Wystawa P a ry sk a 1937

Oto więc W ystaw a została otw arta. Narodziny tego olbrzymiego dzieła nie odbyły się bez wysiłku i trudu, ale — przypomnieć wypada — że wszyst-.

ko to, co przychodzi zbyt łatwo, je st zazwyczaj bez w artości. Walcząc natom iast odważnie z przeciw­

nościami, przezwycięża się je, tocząc bój z oporem przyrody, kopiąc pracowicie i głęboko — odkrywa się najczystszy m inerał, w najdalszych głębinach morza — odnajduje się najczystszą wodę, n a n a j­

wyższych, n ajtru d n iej dostępnych szczytach gór­

skich — oddycha się najzdrowszym powietrzem.

W ystawa miała początkowo obejmować 20 hekta­

rów powierzchni, a rozlała się dzisiaj na przestrze­

n i ponad stu. Dwadzieścia narodów miało w niej wziąć udział — je s t ich dzisiaj pięćdziesiąt, a licz­

ba wystawców francuskich przewyższa trzykrotnie początkową ilość zgłoszeń.

Gdy zburzone zostaną w spaniałe budynki, wznie­

sione ku radości kilku miesięcy, niektóre dzieła po­

zostaną jednak, ku chwale F ran c ji i pożytkowi P a ­ ry ża; pozostanie nowa droga, zbudowana na po­

w ierzchni kolei okrężnej, pozostaną kilometry upiększających ją ogrodów, pozostanie most Jeny, szerszy od mostu Zgody, i obydwa pałace sztuki współczesnej, arcydzieła, w których arcydzieła znaj­

dą pomieszczenie, pozostanie wreszcie na wzgórzu Chaillot, opromienionym przez tyle szacownych wspomnień, nowe Trocadero, którego ram iona zda­

j ą się otwierać w macierzyńskim geście.

Pan prezes rady m inistrów , w swym szlachetnym przemówieniu inauguracyjnym , przypomniał nam wszystkie trudności, z jakim i walczyć musieli i ja ­ kie przezwyciężyli twórcy, architekci i budowni­

czowie tej Wystawy. W yjaśnił nam, ile wysiłków, szlachetnego uporu woli, a naw et poświęcenia W nią włożono.

Wystawa, którą otworzyliśmy, była oczekiwana z niecierpliw ością przez cały świat, gdyż stanowi ona w spaniałj wyraz geniuszu ludzkiego; była go­

rąco pożądana, gdyż w epoce, w której głębokie przeciw ieństw a dzielą narody między sobą i we­

w nątrz siebie, ona jedna, chwilowo, niestety, — lecz czyż życie nie je s t ostatecznie tylko sum ą po­

szczególnych dni, — ona jedn a umożliwi zbliżenie narodów, partyj, klas, opinij i wierzeń, od tak daw­

na skłóconych ze sobą. A czujecie przecież wszy­

scy, ile słodyczy i nadziei je st w tym jednym sło­

wie „zbliżenie"....

Przyjaciele, przeciwnicy, obojętni żyć będą ra ­ zem podczas kilku miesięcy, jeden obok drugiego, ja k członkowie wielkiej rodziny, która po dniu ciężkiej pracy, odnajduje się razem przy wspólnym stole. Poznają się. Oby się zrozumieli!

Na wybrzeżach naszej wielkiej rzeki, tak boga­

tej we wspom nienia historyczne, na tym wielkim szlaku cywilizacji, usadowiły się rzędem wszystkie narody, wszystkie prowincje, wszystkie zawody.

J a k w mozaice, te różnorodne części składowe two­

rzą w spaniałą całość. Poddajmyż się tedy czarowi, pozwólmy się wzruszyć tej olbrzymiej symfonii, w której zmieszały się i zestroiły wszystkie in stru ­ menty, wszystkie akcenty i wszystkie głosy

Pięćdziesiąt narodów złączyło się w Paryżu, aby skorzystać z naszej gościnności i zaofiarow ać swo­

ją. Oczekują one was, są szczęśliwe, że będą mogły w as przyjąć, ustroiły się, aby się wam podobać.

Dla wyczarow ania obrazu trzeba zmieszać kolory, dla zrobienia sztandaru — trzeba je zbliżyć do sie­

bie. Sztandar, który w naszych oczach wznosi się powoli ku niebu i którem u oddajemy pokłon, złożo­

ny je st z barw wszystkich narodów. Szarpie go nie­

co w iatr, lecz, solidnie uwieszony na maszcie, po­

wiewać będzie radosny i pokojowy.

Oby pod jego skrzydłami, długo i licznie, grom a­

dzili się ludzie dobrej woli, ci, którzy po tylu cięż­

kich przejściach m arzą o życiu szczęśliwszym i bardziej braterskim , o życiu, którego brzask może w łaśnie świta.

Pierre Mortier

D yrektor P rasy i Propagandy W ystawy Międzynarodowej w Paryżu.

10

(17)

f Claude Gignoux Prezes Jeneralnej Konfederacji

Pracodawców Francuskich

R ola w y c h o w a w c z a p o ls k ie g o p a w ilo n u n a W y sta w ie M ię d z y n a ro d o w e ! 1937

, T rzeba napraw dę powinszować sobie z powodu

■udziału Polski w W ystawie pary sk iej: publiczność fran cu sk a będzie m iała, dzięki temu, okazję pozna­

n ia sztuki polskiej i techniki polskiej, o których przew ażnie mało co wie. Wie ona, że Polska je s t 'dawnym i szlachetnym krajem , nie zapomniała, że Ijej ojcowie, w dziew iętnastym wieku zawsze i przy każdej sposobności m anifestow ali na rzecz oswo­

bodzenia Polski i że na dźwięk samego tylko sło­

wa „Polska", wygłoszonego na jakim kolwiek ze­

b ra n iu politycznym, wszyscy obecni w s t a w a l i z m iejsc i oddawali w ten sposób hołd spętanem u narodowi. Nie zna ona jednak w dostatecznym stopniu cudów, jakie wychodzą z pod ręki arty sty i rzem ieślnika polskiego. I w łaśnie w tej dziedzinie paw ilon polski na W ystawie odegra pożyteczną rolę wychowawczą.

Można też mieć nadzieję, że udział Polski w Wy­

staw ie paryskiej pociągnie za sobą korzystne re ­ zultaty w dziedzinie wymiany handlowej między

naszymi dwoma krajam i. Przecież każdy z naszych dwóch krajów posiada produkty, potrzebne i poży­

teczne dla drugiego.

Je n e raln a K onfederacja Pracodawców F ran c u s­

kich uważa się za szczęśliwą, że dane jej było uczestniczyć w przygotow aniu nowego francusko- polskiego tra k ta tu handlowego, drogą zetknięcia ze sobą przedstaw icieli przem ysłu polskiego z prze­

mysłowcami francuskim i. Jak to się często zdarza, rokow ania te dowiodły, że w licznych dziedzinach przem ysły nasze, choć zdają się pozornie konkuro­

w ać ze sobą, mogą się doskonale dopełniać wzaje­

m nie. Nasz nowy tra k ta t może i powinien wzmóc polsko-francuską wymianę handlową i przyczynić się do dalszego wzmocnienia w iernej przyjaźni, ja ­ ka łączy nasze dwa kraje.

Claude Gignoux Prezes Jeneralnej Konfederacji

Pracodawców Francuskich. , Robert Huet

Prezes Związku Przemysłowców Francuskich w Polsce

Biorąc udział w Wystawie Międzynarodowej 1937, Polska pozwoli Francuzom i gościom ich, przyby­

łym ze wszystkich stron św iata, ocenić poziom, ja ­ ki osiągnęła w dziedzinie Sztuki i Techniki, w dzie­

w iętnaście la t od chwili, gdy zwycięstwo m ocarstw sprzymierzonych oraz jej w łasny wysiłek przywró­

ciły jej niezawisłość polityczną.

Nie wszystko trzeba było tworzyć w Polsce odro­

dzonej. Przeciwnie, stutrzydziestoletnia okupacja wojskowa nie p o trafiła zburzyć odwiecznej cywi­

lizacji, a życie intelektualne zdołało uchronić się przed prześladowaniami. Polska czerpała w nich na- isret głęboki zapał, który niepokoił zdobywców.

Lecz m aterialne zaopatrzenie k ra ju szwankowa­

ło, zwłaszcza w Królestwie Kongresowym; trzeba było dokonać ogromnego dzieła, które dopełnia się oto od la t praw ie dwudziestu przed naszymi oczyma.

Jakże mało osób je st dostatecznie poinformowa­

nych o tym cierpliwym i odważnym dziele, dokony­

wanym w najcięższych w arunkach! W paw ilonie Polskim każdy będzie mógł zrozumieć ogrom i roz­

m aitość, które przem aw iają z tablic schematycz­

nych, poświęconych głównym gałęziom polskiej 'działalności gospodarczej. Zwiedzający zatrzym ają się przed samolotem turystycznym R. W. D., przed lokomotywą aerodynam iczną, przed wagonem sy­

pialnym , zaopatrzonym w salony kąpielowe, przed planam i urbanistycznym i i wreszcie — przed ma­

k ietą p ortu gdyńskiego, tego portu, który, łącząc

Polskę z krajam i zamorskimi, stanowi jedn ą z n aj­

m ocniejszych gw arancyj jej niezawisłości gospo­

darczej. Ocenią oni również tak spontaniczną i daw­

ną współpracę przem ysłu francuskiego w tym dzie­

le, tego przemysłu, którego wysiłek w k raju zaprzy­

jaźnionym i sprzymierzonym był wydatniejszy od wysiłków jakiegokolwiek innego narodu.

O rganizatorzy działu polskiego Wystawy, pp. b.

m inister W acław Jędrzejewicz, i prof. Lech Niemo- jewski, chcieli jednak pokazać tłumom, przepływa­

jącym przez Wystawę, nie tylko najróżniejsze two­

ry techniki i sztuki swego kraju. Uważali oni za niezbędne przypomnieć tym tłumom, że owe dzieła polskiej pracy współczesnej są owocami bardzo dawnej cywilizacji. W sali honorowej, tworzącej coś w rodzaju Panteonu chwały narodowej, wznie­

siono posągi siedmiu ludzi, którzy w różnych dzie­

dzinach i rozm aitych epokach historii Polski uosa­

biali życie, naukę i ducha k ra ju : Bolesława Chro­

brego, który stworzył potęgę królestw a polskiego, W ładysława Jagiełłę, któiy zrealizował unię z Li­

twą, Kopernika — wielkiego astronom a, Kościusz­

kę, którego w iara w k raj była niezmożona, Mickie­

wicza, Chopina i wreszcie — M arszałka Józefa P ił­

sudskiego, którego energia patriotyczna tak ogro­

mnie przyczyniła się do um ocnienia Polski oswo­

bodzonej.

Robert Huet

Prezes Związku Przemysłowców Francuskich w Polsce.

(18)

P . K . O .

Centrala w Warszawie, Jasna 9 Oddziały:

Katowice, Kraków, Lwów, Ł ó d ź , P o z n a ń , W i l n o

przyjmuje:

Wkłady o szczęd n o ściow e.

począwszy od 1 zł., płatne na k a łd e żądanie w Kasach P. K. O. i Urzędach P oczto­

wych.

Ubezpieczenia na ż y c ie : zwykłe, posagowe z udzia­

łem w zyskach Działu Ubez­

pieczeń P. K. O. Składki od 3 zł. m iesięcznie. W razie ś m i e r c i ubezpieczonego, spowodowane! n ie sz cz ę śli­

wym wypadkiem, P. K. O.

w y p ł a c a p o d w ó j n ą s u ­ m ę u b e z p i e c z e n i a .

prowadzi:

r a c h u n k i c z e k o w e I załatwia dla swych klientów w s z y s t k i e c z y n n o ś c i b a n k o w e .

2.500.000 k l i e n t ó w .

30

m iliardów złotych o b r o t u r o c z n e g o .

KAŻDY Urząd Pocztowy jest zbiornicą P. K. 0.

12

(19)

POLSKIE BIURO PODRÓŻY Q R B f $

C e n t r a l a : W a r s z a w a , O s s o l i ń s k i c h 8

— — o r a z w s z y s t k ie p la c ó w k i k r a j o w e ---

o r g a n i z u j ą :

_ •_i; • ... j • j _ ;

m n ti i u r t lim felnt i wystawę n A

O d d z i a ł w P a r y ż u 5j

rue

cIg

la Chaussee

d

Antin

tel. Provence 65-15

O d d z i a ł w L i l l e O ddział w S t r a s b u r g u

6, Quai de Paris

o r g a n i z u j ą :

w illi ra m i W l i t nii) po (ałtj Fui i i

B A N K

POLSKA K A S A OPIEKI S. A.

( B A N K P . K. O .)

C E N T R A L A : W A R S Z A W A , u l . J a s n a N r 9 (Gmach P.K. O.)

T e le fo n y : 271-77, 5 2 5 - 0 8 , 6 9 2 - 5 2 A d r e s te le g r a fic z n y : BANKPEKAO

P L A C Ó W K I Z A G R A N I C Z N E :

F R A N C J A :

Oddział w PARYŻU VIII-e, 31 rue Jean Goujon (gm ach własny) Ekspozytury: Lens, 2/4 rue Seraphin Cordier (gm ach własny) Metz, 18, rue des Augustins,

Montceau-les-Mines, 7, rue Rouget de 1‘Isle

A R G E N T Y N A —P A L E S T Y N A —S T A N Y Z J E D N O C Z O N E A. P . B A N K P . K. O .

W Y D A J E — ak red ytyw y i czeki kom pensacyjno-turystyczne, W Y K O N Y W A — przekazy pieniężne do F ran c ji, P alesty n y , Ame­

ryki i innych krajów ,

K U P U J E — wszelkie w aluty i czeki zagraniczne oraz trave- lers czeki (A m erican E xp ress Com pany) w do­

larach i fu n tac h ,

P R Z Y J M U J E — wkłady na książeczki, rachunki bieżące za po­

średnictw em Oddziałów zagranicznych, PRZEPROW A DZA — wszelkie tra n sa k c je bankowe.

B A N K P . K. O . — z a stę p u je na te re n ie Palestyny, Francji 1 Ameryki Pocztow ą Kasę O sz c z ę d n o śc i (P. K. O.)

/3

(20)

W ą js ś a u ją j |łfjf*i|/ł<ie

Jak to dawniej b y w a ło ?

P ra b a b k a jed zie do P a ry ż a . Jed zie z W a rsz a w y k a re ­ t ą i ro z staw io n y m i końm i. P ra b a b k a w k ry n o lin ie. Mło­

d z iu tk a , c.udna, zm ęczona. P ra b a b k a w sz a ry m w elonie.

A w iecie kiedy to b y ło ? W ro k u 1855-ym . P ra b a b k a je c h a ła n a p ierw szą P o w szech n ą W y staw ę Ś w iatow ą do P a ry ż a . J a k się je j p o d o b ała?

N a owe czasy b y ła W y staw a d o p raw d y w y d arzen iem n iezw ykłym , w ielkim , choć p o sia d a ła w ystaw ców „z a- l e d w i e " dw adzieścia dziew ięć ty się c y ; był to czas w ielkich odkryć, to też k a ż d a z ta k ic h ek sp ed y cy j p rz y ­ n o siła ludzkości zja w isk a przełom ow e.

I ja k i, po za ty m , cudny m u siał się w ydać n a sz e j P r a ­ babce P a ry ż ! W ted y , gdy W a rs z a w a ro z k o p a n a i zabło­

cona św ieciła p u sty m i p lacam i, P a ry ż p onad w szy stk ie m etro p o lie w ysoko w znosił głow ę, b y ł bezsprzecznie sto ­ lic ą św iata!

Z ajech ał powóz P ra b a b k i n a b u lw a r S t. G erm ain p rz e d m a ły h o te lik -z a ja z d , w y siad a śliczna p an i, unosi fa lb a n ­ k i k ry n o lin y . R o zg ląd a się dokoła. M ój Boże, ty le k a ­ re t, kab rio letó w , ta k i ruch, k a w ia rn ie , śliczne stro je , w ogrodzie L u x em b u rsk im laleczki w oskow e ta ń c z ą w m ario n etk o w y ch b udkach, n a P o n t N eu f, n a k tó ry m kiedyś W a tte a u u sta w ia ł p rzed publicznością sw oje o b razy n a sprzedaż. Od Ł u k u T ry u m fa ln e g o p rzez p ięk ­ n ą a le ję Pól E lizejsk ich ja d ą p o jazd y , zaprzężone w b ia ­ łe konie — K orso kw iatow e.

T aki był P a ry ż . P otem p rz y s z ła W y sta w a 1867 roku...

O w iele w iększa, niezw ykła, w sp an iała, w zięło w n ie j u d z ia ł czterdzieści d w a i pół ty s ią c a w ystaw ców . Z P ol­

ski m ało kto p rzy jeżd żał. Żałoba narodow a, k r a j pełen sm u tk u , ro zpaczy, n a e m ig ra c ji, ucichły salo n y „h o te l‘u L a m b e rt11, p ałac u C zarto ry sk ich ... D ziś stoi te n p ałac n ieza m ieszk ały , w ym arły ja k g d y b y , niezm iern ie p ięk n y , p rześliczn ie położony n a k rań cu w yspy p ośród S ekw any, otoczony s ta ry m i drzew am i, z ogrodem n a ta r a s ie . Z a­

pew ne w tedy daleki b y ł w ystaw ie, ja k i te ra z . Gdy się n a ń p a tr z y w ty m cichym z a k ą tk u P a ry ż a , tru d n o uw ie­

rzy ć, że to to sam o m iasto , w k tó ry m huczy, ża rz y się w y staw a.

W 1855 m ieściła się on a w okolicach C ham ps de M ars.

P rzew ażn ie pokazyw ano h is to ry c z n y dorobek k ra jó w , n ie p o m ija ją c dzieł sztu k i d aw n ej. Zaś w szystko, co now e, było rzeczyw iście n o w e ! Z aczął się w ted y w iek żela­

za, o k res w ynalazków , tech n ik i, m a s z y n ! W y sta w a 1937 r.

n ie m oże być oczyw iście ta k re w e la c y jn a , ja k te z la t sześćdziesiątych siódm ych, sied em d ziesiąty ch ósm ych,

o siem d ziesiąty ch dziew iątych i dziew ięćsetnych, ale w y­

ra ż a opanow anie ta m ty c h zdobyczy, u lepszenie, p rz y s to ­ sow anie ich do w spółczesnego ży cia i jeg o p o trzeb w n a j­

szerszy m znaczeniu.

W 1867-ym z ilu stro w a n a b y ła h is to ria p racy . P iękno rzeczy zad em o n stro w ała A n g lia, H iszp an ia, R o sja, W ę­

g ry . N a to m ia st p a ń ste w k a niem ieckie m iały oddzielne p o k azy , ra c z e j sk ąp e i biedne. W d zien n ik ach p a ry s k ic h z ta m ty c h czasów c z y ta się k ry ty k i o ty m bardzo złośli­

w e. N a to m ia st o Polsce ta k p isan o :

„ C ette annee, c‘e s t a u m onde e n tie r, c‘e s t a to u te s le s n a tio n s du globe q u ‘on s‘e s t a d re s se p o u r o b te n ir la com- m u n icatio n te m p o ra ire des p lu s p recieu x m o n u m en ts d a r t de chacune d‘elles. T outes n ‘ont m a lh eu reu sem en t p a s rep o n d u avec un e g a l zele a 1‘appel qui le u r ś ta it a in si f a i t p a r la com m ission im p eriale.

II n ous m a n ą u e n t cette fo is les splendides jo y a u x polo- n a is des fa m ille s C zarto risk i, Z am oiski, D zialynski, etc.

H elas! ou la Pologne a u ra it-e lle expose cette fo is ? Son nom e s t o fficie llem en t ra y e du r a n g des n atio n s. II n ‘y a p lu s de place p our elle, la ou e s t in s c rit le nom satt«.

g la n t de ses o p p re s se u rs“ .

W y sta w a w ów czas po ra z p ierw szy sk o n cen tro w ała doro b ek a rty s ty c z n y ró żn y ch narodów .

W te a tr a c h p a ry s k ic h daw ano w idow iska w ró żn y ch języ k a ch , w y konyw ane przez różne tr u p y . W paw ilonie c hińskim m ieścił się ciekaw y te a t r , z dw iem a żó łty m i pięknościam i, k tó re śc ią g a ły tłu m y . B udynek te n istn ie­

je do d z isia j. W y n a jm u je go kino. J e s t to je d n a z n ie ­ w ielu rzeczy, pozo stały ch z ta m te j W y sta w y : chińszczy- zn a w s ty lu operow ym , obw ieszona fre n d z la m i i o rn a ­ m en tem b arokow ym , u z y sk u je dziś znow u sen s czegoś zabaw nego i szczególnego.

D ow cipnym urząd zen iem były o m nibusy konne - bu­

fe ty . T a k a w ę d ru ją c a r e s ta u r a c ja p rz y p o m in a ła zapew ne d zisiejsze bu d y ja rm a rc z n e . S a la r e s ta u ra c y jn a posia«

d a ła je d n a k sto m etró w długości.

N a s tę p n a W y sta w a w 1878 ro k u , jeszcze w ięk sza, p rz y n io sła z sam ych biletów w stęp u 16 m ilionów f r a n ­ ków . Po n iej, ek sp o zy cja z 1889-ego stw o rzy ła a rc h ite k ­ tu r ę żela za, p iękno k o n stru k c ji żela zn ej, niezw yciężoną

14

Cytaty

Powiązane dokumenty

[r]

urzędu jaki piastuje, Stanie przed nim in te res a n t, o którym wie, że zalicza się do obozu przeciwnego jego przekonaniem,— zasię temu urzędnikowi do

EPK1 Student po zakończeniu kształcenia rozumie potrzebę uczenia się przez całe życie w obszarze nauk technicznych, ze zmieniającymi się szybko

ZASADA OGÓLNA załatwienie sprawy wymagającej przeprowadzenia postępowania dowodowego powinno nastąpić bez zbędnej zwłoki, jednak nie później niż w ciągu miesiąca, a

Zmiany, które nastąpiły w postrzeganiu Białorusi na arenie międzynarodowej, są istotne dla określenia roli i znaczenia państwa we współczesnej Europie, aczkolwiek czy

Winczakiewicz Andrzej 15 Wittekind J.. STAN BADAŃ TRWAŁOŚCI PAPIERU DRUKOWEGO ...'. Dokonania zagraniczne ... METODYKA BADANIA PAPIERU ... Metody w badaniach własnych

Negatywną sytuację w zakresie struktury wieku ludności według grup ekonomicznych reprezentuje wskaźnik przedstawiający liczbę osób w wieku poprodukcyjnym

a) Zmiana umowy w zakresie terminu płatności, terminu i zasad usuwania wad oraz innych nieistotnych zmian. zmiana nr rachunku bankowego). c) Zmiana danych