• Nie Znaleziono Wyników

Jak napisać tekst piosenki?

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Jak napisać tekst piosenki?"

Copied!
65
0
0

Pełen tekst

(1)

Jak napisać tekst piosenki?

W rapie, rocku, popie czy disco polo tekst jest równie ważny jak muzyka. Jak więc napisać słowa do takiej piosenki?

Pisanie słów piosenek: praktyczne rady tekściarza

Często dostaję maile od czytelników. W wiadomościach tych padają powtarzające się pytania: jak zacząć karierę w branży disco polo, jak napisać słowa (melodię) piosenki disco polo, jak napisać tekst do piosenki rockowej, hip-hopowej, chrześcijańskiej, rapu i paru innych gatunków.

Prawda jest taka, że… teksty takich utworów dzielą się zasadniczo na dwa rodzaje: dobre i złe. Sam gatunek muzyki i prawa nim rządzące, to kwestia zupełnie drugorzędna. Ale to tylko taka dygresja na marginesie.

UWAGA: Poniższe rady, choć dotyczą głównie disco polo, mają

(2)

charakter absolutnie uniwersalny. Możesz zastosować je, tworząc dowolną piosenkę:

1) Zanim zaczniesz pisać, posłuchaj innych piosenek

Po pierwsze, musisz się osłuchać, poznać budowę typowej piosenki disco polo / rockowej / popowej / hip-hopowej czy jakiejkolwiek innej. Zwróć uwagę, że 99 procent z nich oparta jest na praktycznie jednym i tym samym schemacie.

Powinieneś przeanalizować szczególnie te z nich, które mają dziś najwięcej odsłon na YouTube. Ich charakterystyczną cechą jest przeważnie maksymalnie prosty, momentalnie wpadający w ucho refren.

2) Działaj dwutorowo

Nie bój się kopiować różnych rozwiązań, zestawień słów, metafor, porównań i innych środków wyrazów. Oczywiście rób to wyłącznie na własny użytek, do celów typowo treningowych!

Naśladuj tych, których teksty podobają Ci się najbardziej.

Działaj dwutorowo. Ucz się przez naśladowanie, ale od samego początku staraj się też jak najszybciej wypracować swój niepowtarzalny, odróżniający Cię od innych styl.

O tym, dlaczego to właśnie unikalny styl jest tym, co robi różnicę, przeczytasz w artykule Dlaczego tak mało freelancerów ułatwia sobie pracę i życie w ten sposób?

(3)

3) Ćwicz umiejętności na tekstach cudzych piosenek

Samo słuchanie to nie wszystko. Wejdź na stronę jakiegoś serwisu ze słowami piosenek i zacznij czytać kolejne wersy danego utworu, jeden za drugim. Następnie usuń jeden wers zwrotki lub refrenu i zastąp go swoim tekstem.

4) Licz sylaby. Dobry rym to podstawa!

Jest też inny sposób, łatwiejszy: próbuj zastępować pojedyncze wyrazy lub grupki wyrazów w istniejących piosenkach. Pamiętaj o tym, by liczba sylab w wersie zgadzała się z pierwowzorem.

5) Odwróć sens piosenki

Spróbuj napisać piosenkę o znaczeniu odwrotnym do oryginału.

To proste ćwiczenie, które daje sporo frajdy. Zacznij od odwrócenia sensu pierwszego wersu, a dalej pójdzie już samo.

Spróbuj zmieniać różne elementy, na przykład bohaterów tekstu.

6) Sięgaj poza niszę disco polo / rocka / rapu itp.

Szukając jak najlepszych tekstów, wyjdź poza własne podwórko.

Sięgaj nie tylko po utwory z Twojego ulubionego gatunku.

Zapoznaj się z tekstami mistrzów polskiej piosenki (Agnieszki Osieckiej, Romualda Lipko, Jacka Cygana). Równaj w górę, a nie w dół.

7) Najważniejsza jest dobra, prosta historia

Pomyśl, jaką historię chciałbyś opowiedzieć. Historia musi

(4)

mieć trzy elementy: początek, rozwinięcie / przeszkody stawiane bohaterowi, szczęśliwy finał.

.

8) Bohater musi czegoś chcieć

To bardzo ważne: bohater Twojego tekstu powinien czegoś chcieć, pragnąć. W przypadku najpopularniejszego tematu jakim są piosenki o miłości, sprawa jest banalnie prosta.

9) Znajdź przesłanie

Zanim zaczniesz pisać, zastanów się nad przesłaniem / wydźwiękiem piosenki. Co chcesz za jej pomocą przekazać, jaki morał. To istotne, chyba że piszesz coś kompletnie bez sensu, jakiś wypełniacz służący do tego, wokalista miał po co otwierać usta na scenie.

10) Popracuj nad refrenem

Musi być z jednej strony maksymalnie prosty, ale z drugiej, powinien zawierać w sobie sedno, streszczenie, syntezę całego tekstu. Od jego jakości zależy w dużej mierze powodzenie piosenki.

11) Nie bój się eksperymentów

Miej odwagę łączyć słowa w niecodzienny sposób. Nie przejmuj się, że niektóre Twoje pomysły są nieprawidłowe od strony językowej. Nietypowe wyrazy lub frazy to świetny wyróżnik dla każdej piosenki.

(5)

12) Bądź odpowiedzialny za absolutnie każde słowo

Disco polo to muzyka łącząca pokolenia. Słuchają jej ludzie w bardzo różnym wieku. „Narażone” są na nią nawet dzieci. Weź to pod uwagę, zanim wpadniesz na pomysł, żeby zaszaleć z wulgaryzmami albo żeby pisać o rzeczach, których nie chciałbyś puszczać swojej rodzinie.

Wkrótce rusza kurs pisania tekstów piosenek!

Kurs pisania tekstów piosenek

Słowa piosenki disco polo (analiza)

To cover, do którego napisałem słowa:

Kurka, na kwarantannie, po parunastu dobach,

ta piosenka jest naprawdę, wiecie…

przepotężna i ma potencjał!

(6)

Jestem na chacie sam…

Jestem na chacie sam, wirus zastawił drogę, telefon w łapie mam, wyłączyć go nie mogę!

O czyste ręce dbam

i kaszlę sobie w łokieć.

Tak w kwarantannie tej, mija mi dzień za dzionkiem.

Więc siedzę i siedzę, tak siedzę se na chacie,

jak chcesz ze mną pogadać, zrób to lepiej na czacie!

Aż nagle, znienacka, ktoś do mych puka drzwi.

To ona! Tak, to ona, co serce skradła mi!

REF: Ona by tak chciała być tu ze mną, mówię jej, że walczę z epidemią!

Ona by tak chciała tańczyć ze mną,

Weź zostań w domu, to dzieje się na serio!

Nie siądzie na kanapie, nie spojrzy prosto w oczy, nie zerknę na jej buzię, choć dobrze widzę w nocy.

Samotny wieczór znowu, nie będzie jej przy boku, bo moja aplikacja, nie spuszcza ze mnie wzroku.

A gdy wszystko się zakończy, to dopiero będzie feta!

Zaproszę ją do siebie, dam jej za to wszystko medal.

Za to że poczekała i spotykać się nie chciała, że gościa w kwarantannie, na odległość przytulała.

Wtedy wyjmę ze spiżarni trochę słodkiego towaru,

bo kalorie są najlepsze i nie ma w tym żadnych czarów.

(7)

Będziemy świętować mocno, że nie mamy już problemów.

Wirus przejdzie do historii, zabierając mniej niż wielu!

Kwarantujemy wirus,

kichamy kaszlem w łokieć, medyka nie kłamiemy,

bo on naszym ziomkiem!

Śluzówki nie tykamy, zachowujemy odstęp:

dwa metry albo więcej.

To nie jest żaden podstęp!

Kwarantujemy w Gdyni, kwarantujemy w Wawce, kwarantujemy w Łodzi, kwarantujemy w Anglii, kwarantujemy w Kielcach, kwarantujemy w Niemczech, kwarantujemy w Mińsku, kwarantujemy wszędzie!

Co tutaj dobrze zagrało?

1) Rytm i rym: liczba sylab jest zasadniczo zgodna z tym, co znajduje się w wersji oryginalnej.

2) Historia: bardzo prosta, trzyczęściowa. Najpierw zarysowanie sytuacji, w jakiej znajduje się bohater. Potem wyzwanie: dziewczyna chce się z nim spotkać. Chłopak walczy z

(8)

pokusą. W finale wszystko dobrze się kończy.

3) Przesłanie: jest bardzo wyraźne i wielokrotnie podkreślane.

Ta powtarzalność to coś, o co warto powalczyć, pisząc tekst piosenki.

4) Refren: zawiera to, co w utworze jest najważniejsze.

5) Nietypowe słowo: kwarantować. To ono nadaje temu coverowi unikalnego, jedynego w swoim rodzaju charakteru.

6) Brak wulgaryzmów: zostały one usunięte i zastąpione innymi wyrazami. Jak widać i słychać, świat się przez to nie zawalił, a dzięki temu piosenka może być bez obaw emitowana w każdej grupie wiekowej.

Jak za darmo nagrać piosenkę?

Zobacz niecodzienną historię powstania powyższej piosenki disco polo „Kwarantujemy wirus!

Wkrótce rusza kurs pisania tekstów piosenek!

Kurs pisania tekstów piosenek

(9)

Jak napisać książkę, którą pokochają twoje dzieci? [10 porad]

Jak napisać bajkę dla dzieci?

Oto kilka spostrzeżeń, które nasunęły mi się po lekturze książki Doktor Dolittle i jego zwierzęta:

1) Wyposaż głównego bohatera w jakąś niezwykłą (rzadką) cechę

Hugh Lofting, autor omawianej książki, miał prosty, ale genialny pomysł [nieprzypadkowo słowo „proste” pojawi się w tym wpisie wiele razy].

(10)

Jego doktor Dolittle potrafił porozumiewać się ze wszystkimi zwierzętami na świecie w ich własnym języku.

Był to pomysł niezwykły także dlatego, że dawał autorowi możliwość pisania kolejnych tomów serii (z punktu widzenia pisarza chcącego odnieść sukces rynkowy – to naprawdę idealna sytuacja).

Porada: Stwórz bohatera, który będzie się aż prosił, by wrzucić go wir szalonych przygód. Daj mu możliwości ku temu, okazje, by mógł się wykazać. Zbuduj taki punkt wyjścia, z którego będzie można wyprowadzić jak najwięcej historii.

Zapisz się na newsletter z pomysłami na książkę dla dzieci + poradami dla pisarzy!

Przykładowy newsletter nr 1 Przykładowy newsletter nr 2

Kliknij poniższy przycisk i podaj swój adres mailowy:

ZAPISZ SIĘ NA NEWSLETTER!

(11)

2) Stwórz całą paletę bohaterów drugoplanowych

Niech będą pełnokrwiści, wyraziści, wyposażeni w co najmniej jedną, charakterystyczną cechę.

Dzięki temu dziecku łatwiej będzie przyswoić nawet stosunkowo dużą liczbę postaci, a także zidentyfikować się (lub nie) z danym bohaterem.

W książce, o której teraz czytacie, bohaterami drugoplanowymi (?) są zwierzęta. Każde z nich można łatwo opisać jednym prostym przymiotnikiem: sowa – mądra, papuga – przebiegła, świnka – tchórzliwa itd.

3) Fabuła – lepiej prosta niż przekombinowana

Najlepsze są proste historie. Żadne tam nielinearne narracje, flashbacki czy flashforwardy.

Dobrze za to się sprawdza stara poczciwa powieść drogi, czyli historia podróży bohatera / bohaterów z punktu A do punktu B.

4) Unikaj przemocy

Jeśli już musi się pojawić, niech będzie pokazana bez naturalizmu. Pamiętaj o wrażliwości dziecka. To, co w dorosłym

(12)

świecie jest normalne – dla psychiki małego czytelnika może być ciężarem nie do udźwignięcia.

Nie przeciągaj, nie przedłużaj stresujących momentów ponad miarę. Niech każdy rozdział skończy się happy endem, dobro zostanie nagrodzone, a zło ukarane.

5) Zadbaj o styl

Pisz krótkimi, prostymi zdaniami. Nie popisuj się znajomością wyszukanych słów. Nie sil się na oryginalność.

Kurs pisania bajek / książek dla dzieci:

To jeden z wielu modułów mojego kursu copywritingu i kreatywnego pisania.

Wypróbuj go za darmo!

6) Nie puszczaj oka do dorosłego

(13)

czytelnika

Piszesz dla dzieci. Nie wstawiaj co chwilę aluzji, które zrozumieją tylko dorośli.

Zdaję sobie sprawę, że twórcy współczesnych filmów animowanych mają inne zdanie na ten temat. Chcąc przyciągnąć do kin jak najszerszą publiczność, nadziewają swoje bajki tekstami skierowanymi do dorosłych.

7) Zróżnicuj język bohaterów

Weź pod uwagę, że każdy człowiek mówi w charakterystyczny dla siebie sposób:

Jak pisać dialogi?

8) Wyposaż bohaterów w charakterystyczne powiedzonka

Dzieci uwielbiają bohaterów, którzy mają własne, najlepiej dowcipne powiedzonka:

Jak zróżnicować język?

(14)

9) Nie mów, tylko pokaż

Przedstawiaj bohaterów poprzez ich działania. Nie pisz, że X i Y przyjaźnili się od dziecka. Pokaż scenę, która to zilustruje.

10) Zapomnij o wszystkim, co tutaj napisałem

Rób swoje

Pisz tak, jak czujesz. Nie oglądaj się na innych, na mody, trendy i inne bzdury.

Historia powstania książki to materiał na książkę

Na koniec warto przytoczyć historię powstania pierwszej z serii książek o doktorze Dolittle. Okazuje się, że Hugh Lofting napisał ją… przypadkiem. W każdym razie na pewno nigdy nie planował zostać pisarzem.

W notce o autorze dołączonej do książki można przeczytać:

(15)

W czasie pierwszej wojny światowej porzucił pracę inżyniera i służył w stopniu porucznika w wojsku. Ilustrowane listy, które wysyłał do rodziny, pomogły mu łagodzić stresy związane z trudami i cierpieniami frontowymi.

„O czym tu pisać do dzieci z frontu: wiadomości są albo zbyt straszne, albo nudne. Jedna rzecz coraz bardziej zaczęła przykuwać moją uwagę: jaką znaczącą rolę odgrywają zwierzęta podczas wojny: dziwaczny wiejski lekarz z zacięciem do nauk przyrodniczych i ogromną miłością do zwierząt…”

Kurs pisania bajek / książek dla dzieci:

To jeden z wielu modułów mojego kursu copywritingu i kreatywnego pisania.

Wypróbuj go za darmo!

Zobacz inne artykuły o pisaniu książek dla dzieci:

Jak napisać bajkę na konkurs Biedronki?

Jak napisać książkę dla dzieci, żeby ktoś chciał ją wydać?

(16)

Jak pisać dla dzieci?

Jak pisać dla dzieci (cz. 2)

Zapisz się na newsletter z pomysłami na książkę dla dzieci + poradami dla pisarzy!

Przykładowy newsletter nr 1 Przykładowy newsletter nr 2

Kliknij poniższy przycisk i podaj swój adres mailowy:

ZAPISZ SIĘ NA NEWSLETTER!

Dlaczego brak zdjęcia

(17)

profilowego zwiększa rozpoznawalność autora?

Od 2011 roku mam ten sam avatar we wszystkich mediach społecznościowych. Grafika przedstawia żółty ołówek skierowany ostrzem do dołu.

Od lat nie pokazuję w mediach żadnych swoich zdjęć. Nikt nie wie, jak wyglądam.

Na wszystkie prośby o ujawnienie swojego wizerunku, nawet pochodzące od kluczowych klientów, odpowiadam odmownie.

Efekt?

Mam wrażenie, że jestem znany z bycia nieznanym.

Dlaczego banalny brak zdjęcia spowodował tak nieoczekiwane konsekwencje?

Oto 5 powodów:

(18)

1) Pod prąd

Obejrzałem ostatnio filmik z jakiegoś czeczeńskiego wesela.

Właściwie był to korowód samochodów gości zmierzających na tę uroczystość.

Najpierw opadła mi szczęka: Audi, Mercedes, Rolls-Royce, coś włoskiego i wyścigowego, znowu Rolls i tak dalej. Wszystkie czarne, błyszczące i prężące swoje stalowe muskuły.

Szczęka dość szybko wróciła na swoje miejsce, ponieważ im dłużej na to patrzyłem, tym mniejsze emocje to we mnie wzbudzało.

Wszystkie auta były do siebie w jakiś sposób podobne. Trudno było zawiesić na którymś oko.

Gdybym nagle zobaczył tam polskiego malucha, od razu zwróciłbym na niego uwagę. Zapomniałbym o reszcie pojazdów.

Wniosek: w świecie, w którym wszyscy epatują swoimi fotografiami, pójście pod prąd i totalnie bezkompromisowe ukrycie się przed internautami, jest doskonałym wyróżnikiem.

Ale jest jeden warunek.

2) Niezmienność reguł

Taka strategia ma sens, jeśli jest niezmienna. Jeśli trwa w tej samej postaci przez dłuższy czas.

Każdy kolejny dzień przeżyty „w cieniu” działa tutaj na moją korzyść.

(19)

Niestety, każde odstępstwo od przyjętego planu, może zniweczyć wszystko.

Co gorsza, wycofując się w tym momencie z tej zabawy sprawię, że wszystkie lata spędzone w ukryciu stracą sens.

3) Czysta ciekawość

Ta strategia wymaga czasu i cierpliwości.

Im dłużej trwam w postanowieniu o niepokazywaniu twarzy, tym bardziej wzrasta w czytelnikach ciekawość.

Ciekawości tej towarzyszy pewien rodzaj (pozytywnych?) emocji.

To ważne, ponieważ to właśnie emocjami internet stoi. A emocje pomagają ludziom zapamiętywać różne rzeczy.

W głowach internautów jestem „tym gościem, którego nigdy nikt nie widział”.

4) Strata

To moja prywatna teoria:

Uważam, że lubimy i kibicujemy bardziej tym, którzy coś stracili, są czegoś pozbawieni niż tym, którzy mają nieograniczony dostęp do wszystkiego.

Odrzucając liczne okazje do zaprezentowania swojego wizerunku

(20)

w internecie, też coś tracę.

Trzeba przyznać, że to założenie momentami mocno mnie ogranicza.

Nie mogę pojawiać się na żadnych imprezach branżowych, udzielać wywiadów, występować przed kamerą.

Na szczęście szczerze nie cierpię każdej z tych rzeczy.

5) Podtrzymywanie ognia

Prawdopodobnie nic by z tego nie było, gdyby nie regularne

„chwalenie się” moją strategią.

Temu celowi służy między innymi tekst, który właśnie czytasz.

Podsumowując

1) Ukrywanie wizerunku sprawdza się, jeśli jest strategią długofalową.

2) Ma ono sens, jeśli jest prowadzone z żelazną konsekwencją.

3) Działa na korzyść, jeśli wywołuje emocje wśród internautów, ponieważ dzięki temu przykuwa ich uwagę i zapada im w pamięć.

4) Wymaga jednak wielokrotnego przypominania o sobie.

(21)

A Ty?

Chciałbyś być znany z bycia nieznanym?

Czy takie podejście warte jest wysiłku?

Jak znaleźć miłość na całe życie? [PORADNIK]

Każdy z nas przychodzi na świat z maleńką rysą na sercu.

Początkowo jest niemal niedostrzegalna. Z czasem, ta drobna szczelina zmienia się w bolesne pęknięcie.

Na szczęście jest na to lekarstwo.

(22)

Historia, która wydarzyła się naprawdę

W małym miasteczku żył sobie taki sobie chłopak. Był odludkiem. Samotność robiła z nim, co chciała. Choć cały czas szukał kogoś, kogo mógłby pokochać, efekty jego starań były więcej niż mizerne.

***

Pewnego dnia usłyszał przypadkiem, że z takim zmartwieniem najlepiej udać się do samego Króla. A najlepiej, żeby od razu wręczyć mu rysopis wymarzonej kobiety.

Mężczyzna przez trzy dni sporządzał długą listę cech. Starał się być precyzyjny. Dlatego opisał:

kolor i kształt oczu, odcień i długość włosów, wzrost w czapce i bez, wagę w butach i bez, wymiary tego i owego, hobby i inne lubisie,

i wszystko, co tylko przyszło mu do głowy.

W końcu szukał kogoś na stałe. Do końca życia. Nie mógł więc pozwolić sobie na najmniejszy błąd.

***

Wreszcie dostarczył swoją prośbę Królowi. Kiedy po kilku miesiącach nie otrzymał odpowiedzi, zrozumiał, że lista była zbyt długa i najwyraźniej kobieta z takim zestawem zalet po

(23)

prostu nie istnieje.

Zmniejszył więc swoje wymagania o połowę.

A rok później znowu o połowę.

Robił tak przez wiele kolejnych lat.

W końcu na liście życzeń zostało tylko jedno słowo.

Mężczyzna był pewien, że co jak co, ale tym razem w końcu załatwi sprawę pozytywnie.

Jak znaleźć żonę na całe życie?

Kiedy rok później samotny i rozczarowany wybrał się do pałacu, żeby powiedzieć Królowi, co o nim myśli, na dziedzińcu spotkał uśmiechniętego starca.

Trzymał on zdjęcie swojej żony. Było oprawione w drewnianą ramkę i przepasane żałobnym kirem. Młody mężczyzna pomyślał, że staruszek się cieszy, bo w końcu pozbył się „ciężaru”.

Okazało się, że powód jego radości był inny.

– Przyszedłem tu podziękować za żonę. Przeżyłem z nią sześćdziesiąt lat. Była największą radością mojego życia – przyznał bez skrępowania.

– Naprawdę?

– Tak.

– Czyli Król pomógł ci ją znaleźć, mam rację?

– Pomógł, bardzo pomógł.

(24)

– To dlaczego moje podania od dziesięciu lat ignoruje?

– Nie ignoruje ich, zaufaj mi. Po prostu czeka, aż do tego dojrzejesz.

– No, ale ile można…?

Staruszek zamyślił się.

– Dzień przed ślubem z moją żoną chciałem zdezerterować. Nie, nie bałem się utraty wolności. Bałem się, że nie będę dla niej dobrym mężem. Bałem się, że rozczaruję kobietę, którą kocham do szaleństwa. Nie myślałem wtedy w ogóle o sobie, tylko o niej.

– I co zrobiłeś?

– Przyrzekłem sobie, że zrobię wszystko, żeby nigdy, absolutnie nigdy nie uroniła przeze mnie choćby jednej łzy i że dosłownie stanę na głowie, żeby było jej ze mną dobrze.

– Aaaa… – do mężczyzny nagle dotarło, gdzie popełnił błąd.

Pobiegł do pałacu i po raz ostatni napisał do Króla.

***

W swoim liście poprosił, by kobieta, którą kiedyś znajdzie, czuła się z nim jak w siódmym niebie. Żeby potrafił ją uszczęśliwić swoją osobą, charakterem, zdolnościami i wszystkim, co posiada.

Poprosił o to, by potrafił zreperować jej pęknięte serce. I o to, żeby zawsze pragnął najpierw jej dobra, a dopiero potem swojego.

Wszystko inne, co wcześniej wydało mu się takie ważne – pominął.

Poprosił wreszcie o siły potrzebne do zrealizowania tego planu, bo wiedział, że zadanie, jakie przed sobą postawił,

(25)

będzie wymagało nadludzkich umiejętności.

Jak usunąć rysę z serca?

Każdy z nas przychodzi na świat z maleńką rysą na sercu. Z czasem, z tej drobnej szczeliny robi się coraz większe, bolesne pęknięcie.

Niektórzy w akcie desperacji próbują załatać je na własną rękę. Zalepiają je maścią z kariery i smarują wyciągiem z konta bankowego.

Tymczasem, żeby usunąć tę rysę, potrzebujemy pomocy innych ludzi. Ich dobrych słów, przyjaznych gestów, szczerych przytuleń i czułych pocałunków.

Co było dalej?

To właśnie jest najlepsze.

Dalszy ciąg tej historii znajduje się tutaj

(26)

Zobacz też:

Jakim tekstem najlepiej poderwać dziewczynę?

Podoba Ci się ten tekst?

Napiszę dla Ciebie lepszy!

Zapytaj, co mogę dla Ciebie zrobić:

Imię i nazwisko (wymagane)

Adres email (wymagane)

Temat

Treść wiadomości

Dane, które mi prześlesz za pomocą tego formularza, wykorzystam wyłącznie do kontaktu zwrotnego z Tobą. Polityka prywatności znajduje się w stopce tej strony.

Wyślij wiadomość

width=”1000″ height=”667″>

(27)

Bożonarodzeniowy Ranking Blogowy Macieja Wojtasa (2019)

Już za kilkanaście godzin na niebie pojawi się pierwsza gwiazdka. W wielu domach na stół wjadą wigilijne potrawy.

Zanim to jednak nastąpi, mam dla Ciebie bożonarodzeniowy ranking najlepszych blogów 2019 roku.

Zwycięzca w kategorii: blog najczęściej odwiedzany

KLIKNIJ I ZOBACZ, KTO WYGRAŁ W TYM ROKU

Przykro mi. Statystyki są bezlitosne. Twój blog nie był w tym roku królem popularności.

(28)

Zwycięzca w kategorii: blog najchętniej komentowany

KTO WYGRAŁ W TYM ROKU?

Tu też nie poszło Ci najlepiej…

Zwycięzca w kategorii: blog najlepiej zaprojektowany

KTO WYGRAŁ W TYM ROKU?

Jest nieźle, ale do najlepszych odrobinę Ci jeszcze brakuje.

Zwycięzca w kategorii: blog najpiękniejszy wizualnie

KTO WYGRAŁ W TYM ROKU?

Nie przejmuj się. Piękno to wyjątkowo subiektywna kategoria.

Zresztą, nie to ładne, co ładne, ale co się komu podoba

(29)

Zwycięzca w kategorii: blog najchętniej wybierany do współpracy

KTO WYGRAŁ W TYM ROKU?

Oj, tam… Nie każdy musi być od razu rozchwytywany.

I jeszcze nagroda pocieszenia

KTO JĄ DOSTAŁ?

A teraz serio: pieprzyć rankingi.

Jeśli Twój blog nie jest ani najpopularniejszy, ani najchętniej komentowany, ani najpiękniejszy wizualnie, to… nic nie szkodzi. Każdy kolejny wpis przybliża Cię do tego, żeby taki kiedyś się stał.

Z każdym dniem uczysz się przecież czegoś nowego o blogowaniu.

Piszesz coraz lepiej. Formułujesz myśli coraz klarowniej. Masz coraz większe „wyczucie internetu”: wiesz, co zażre, a co przejdzie raczej bez echa.

Nie przejmujesz się cyklicznymi wypaleniami i natrętnymi myślami, by rzucić to w cholerę, bo dobrze wiesz, że to naturalne zjawisko, z którym nie warto walczyć, tylko które trzeba zwyczajnie przeczekać.

W 2019 roku najlepszym autorem bloga był ktoś, kto cierpliwie i w miarę regularnie go prowadził. Ktoś taki jak Ty!

Wielu lepszych od Ciebie, bardziej utalentowanych i

(30)

błyskotliwych poddało się bez walki. Pisali o niebo lepiej, mieli spore grono fanów, byli chętnie komentowani. Pewnego dnia wyczerpały im się zapasy czegoś niezmiernie ważnego:

cierpliwości.

Właśnie dlatego mocno trzymam za Ciebie kciuki!

PS.

1)

Jeśli naprawdę chcesz wyrwać swoich czytelników z butów, zaskocz ich swoją żelazną konsekwencją, uporem, wytrwałością w działaniu. Bądź z nimi teraz. Bądź z nimi za rok. I za pięć lat.

2)

Twórz rzeczy, które sprawiają, że życie Twoich odbiorców staje się lepsze: znośniejsze, lżejsze, weselsze, głębsze i pełniejsze.

3)

Bądź staranny. Przykładaj szczególną wagę do detali, które robią różnicę. Przykładaj ogromną wagę do zakończeń. Jeśli będą one naprawdę przemyślane, to zostaną na długo w pamięci Twoich czytelników.

4)

Bądź odpowiedzialny za słowa, bo mają one większą moc, niż jesteś sobie w stanie wyobrazić. Naucz się rezygnować z wyrazów i zdań, które Tobie przyniosą teraz chwilową popularność, ale za jakiś czas zatrują, a nawet zniszczą komuś życie.

(31)

5)

Bądź tłumaczem, który objaśnia czytelnikom, jak działa świat.

Pokazuj im, jak wiele jest w nim piękna. Nie epatuj ich wszystkim, co najgorsze. Nie goń za miałką sensacją. Zamiast tego wyciągaj ludzi „do góry”. Wskazuj im nowe możliwości, nowe horyzonty.

Dawaj im nadzieję.

Wesołych Świąt!

Zobacz też epicki (!) ranking blogerów z 2017 roku I równie dobry ranking z 2018 roku

(32)

Testament copywritera: 11 rzeczy, które po mnie kiedyś zostaną

Zastanawialiście się kiedyś, co po was zostanie?

Bo ja tak. Nawet sporządziłem listę.

Może komuś się przyda, kiedy będzie robił inwentaryzację.

1) Tony kompletnie nieczytelnych (na szczęście!) notatek zapisanych na papierze formatu A4.

2) Megabajty chaotycznych zapisków rozsianych w setkach plików i dziesiątkach folderów, które ukryte będą w laptopie otwieranym za pomocą hasła „admin”.

3) Rozklekotane biurko z płyty, wielokrotnie zalane kawą, noszące ślady pracy, zmęczenia i paru zwątpień w sens pisaniny.

4) Pogięty, chiński fotel obrotowy, którego nic już nie kręci.

(33)

5) Kilka wytartych ubrań, które najpierw były „do miasta”, potem „po domu”, a na koniec „po cholerę”.

6) Dwie pary mocno wychodzonych, rozchodzonych butów.

7) Kilka niesparowanych, lekko dziurawych skarpetek tęskniących za swoją „drugą połówką pomarańczy”.

8) Szklany kubek na kawę, herbatę i inne płyny.

9) Strzępki dobrych rad, których nie zdążyłem już nikomu rozdać.

10) Zdania wypowiadane czasem przez dorosłe dzieci: „A pamiętasz, jak tata kiedyś…?”

11) Spostrzeżenia rzucane przez kogoś z rodziny: „Ile on ma, dwa miesiące? Popatrz, jaki podobny do dziadka, no nie?”

(34)

Sukcesy i porażki 2019 roku

Grudzień to czas podsumowań. To tyle, jeśli chodzi o wstęp.

Porażki

1) Blog o pomysłach na biznes

Na pewno porażką zakończyła się trwająca kilka miesięcy próba przerobienia bloga w serwis biznesowy. Nie udało mi się osiągnąć zakładanego poziomu liczby czytelników. Uderzyłem głową w szklany sufit.

2) Pisanie tego, co mi w duszy gra

Nie udało mi się również wziąć udziału w konkursie Biedronki na bajkę dla dzieci. Generalnie pisanie książek znowu nie wypaliło. Kolejny rok jestem z tym w plecy. Mam nadzieję, że to ostatnie takie 12 miesięcy.

(35)

Sukcesy

1) Pisanie o Bogu poza blogiem

W końcu odważyłem się na pisanie o swojej wierze poza blogiem.

I to od razu przed wielkim audytorium.

2) „Wielka ryba”, czyli najważniejsza książka 40- lecia

Natrafiłem na książkę „Wielka ryba”. Nie spodziewałem się, że znajdę w niej odpowiedź na pytanie, które dręczyło mnie od zawsze: „kim mam być, do czego jestem naprawdę stworzony”.

3) Koniec z uzależnieniem od internetu

Mam taką pracę, że przez cały dzień jestem narażony na kontakt z i n t e r n e t e m . E f e k t ? U z a l e ż n i ł e m s i ę o d m e d i ó w społecznościowych.

W grudniu postanowiłem wreszcie coś z tym zrobić.

Zlikwidowałem swoje konto na LinkedIn. Działałem tam od 2012 roku. Zaczynałem więc w czasach, kiedy bywanie tam zdecydowanie nie było jeszcze modne. Straciłem wszystkie kontakty, ale zyskałem wolny czas.

Co ciekawe, usunięcie konta na LI nie jest proste i szybkie.

Serwis dzielnie „broni się” przed decyzją użytkowników takich jak ja, za pomocą wieloetapowego procesu.

Ostatni ekran wygląda tak:

(36)

Na swoim Facebooku odlajkowałem praktycznie wszystkie fanpejdże i wypisałem się z niemal wszystkich grup.

No właśnie, grupy… Poświęciłem im bardzo wiele godzin (i to bardzo delikatnie mówiąc).

Robiłem to zawsze kosztem czegoś i kogoś. Finalnie ten koszt okazał się dla mnie zbyt duży do udźwignięcia. Nie ma nic za darmo, niestety. Czas poświęcany social mediom zawsze musiał być „skradziony” komuś lub czemuś innemu.

Zresztą, ci, którzy mnie znają, dobrze wiedzą, ile czasu, sił, zdrowia i uwagi bezpowrotnie oddałem budowaniu społeczności.

Jeśli jednak mam się w pełni wyleczyć z uzależnienia od internetu, muszę zrobić coś jeszcze. Mam na myśli zamknięcie swojej grupy dla blogerów.

Stanie się to jeszcze w tym miesiącu.

Podjąłem tę koszmarnie trudną dla mnie decyzję po bardzo, bardzo długim namyśle i rozważeniu wszystkich za i przeciw.

Plany na 2020 rok

Nadal będę działał na blogu.

Więcej nie chcę zdradzać, żeby nie zapeszyć.

(37)

Pomysł na karierę: szkoła muzyczna (czy warto do niej chodzić?)

Musiało minąć ponad 20 lat, żeby do mnie dotarło, że szkoła muzyczna ma sens.

Po co chodzi się do takiej szkoły?

Wbrew pozorom, celem szkoły wcale nie jest wypuszczenie na rynek kolejnych wirtuozów gry na instrumentach. To tylko efekt uboczny. Tak naprawdę chodzi o coś innego.

Nawiasem mówiąc, liczba absolwentów, którzy odnoszą sukces na

(38)

miarę włożonego wysiłku (gigantycznego), jest niewielka.

Bardziej promil niż procent. A skoro jesteśmy już przy wysiłku. Wyobraźcie sobie, ile można osiągnąć w programowaniu czy chociażby gotowaniu, poświęcając na to kilka godzin dziennie przez kilkanaście lat życia. Co najmniej mistrzostwo, k t ó r e b ę d z i e p r z e k ł a d a ł o s i ę n a r e a l n e , b a r d z o dobre pieniądze.

Dlaczego warto zapisać dziecko do szkoły muzycznej?

Ponieważ szkoła muzyczna uczy wielu przydatnych rzeczy:

1) Cierpliwego czekania na efekty pracy

We wrześniu dostajesz nuty utworów, które za kilka miesięcy będziesz musiał zaprezentować na egzaminie.

Pierwsze próby nie nastrajają optymistycznie. Po tygodniu jest trochę lepiej. Po miesiącu trochę więcej niż trochę, ale wciąż jesteś w lesie. Kiedy w końcu udaje ci się zagrać to od początku do końca, przychodzi czas na żmudne szlifowanie każdego dźwięku, każdej frazy.

Dopiero teraz zaczyna się prawdziwa zabawa. Musisz znaleźć w nutach (gdzieś między wierszami) coś więcej niż tylko suche dźwięki. Na zadowalający efekt czekasz więc bardzo długo.

2) Uporu graniczącego z obsesją

Przygotowując utwór trafiasz czasem na miejsce tak trudne

(39)

technicznie, że niemal nie do przeskoczenia. Poddanie się absolutnie nie wchodzi w grę. Nie ma opcji, że „tego się nie da zagrać”.

Musisz więc dany fragment rozłożyć na czynniki pierwsze i ćwiczyć tak długo, aż zacznie ci on w końcu wychodzić (bokiem

3) Systematyczności do bólu

Grę na instrumencie trzeba ćwiczyć codziennie. Nawet krótka przerwa może odbić się na formie. Tu nie da się zrobić urlopu, by „odzyskać wenę”, jak to się dzieje np. w blogowaniu.

4) Wrażliwości na piękno

To argument, który przemawia do mnie najsilniej. Wrażliwość na piękno ukryte w dźwiękach jest wartością, której nie da się przeliczyć na żadne pieniądze.

Dlaczego nie warto chodzić do szkoły muzycznej?

Czy szkoła muzyczna ma jakieś wady?

Tak, ale trzeba uczciwie zaznaczyć, że wiele zależy tu od predyspozycji psychicznych konkretnego ucznia. Jedni będą się w niej czuć jak ryba w wodzie, inni jak ryba wyrzucona na brzeg.

Do potencjalnych minusów zaliczyłbym trzy rzeczy:

(40)

1) Nadmierny poziom stresu

Szkoła muzyczna wystawia cię na wieloletni stres.

Na częste występy przed publicznością, która potrafi w lot wychwycić każdy twój błąd. Do tego dochodzi atmosfera rywalizacji. Nikt nie mówi o niej wprost, ale każdy ją podskórnie odczuwa.

Z drugiej jednak strony, muzyka naprawdę (i na szczęście) łagodzi obyczaje. W takiej szkole zgromadzeni są zazwyczaj ludzie o wysokim poziomie wrażliwości. Prawdziwe artystyczne dusze.

O wiele łatwiej się żyje ze świadomością, że nie jest się jedyną osobą, która każdym skrawkiem ciała przeżywa kolejny egzamin.

2) Zamknięcie w sztucznej „bańce”

Człowiek, budzący się rano z melodią, którą powtarzał sto razy przed zaśnięciem, nie ma czasu na zajmowanie się prawdziwym życiem. A przynajmniej ma go o wiele mniej niż „zwykły” uczeń.

Muzyka staje się więc jego całym światem. Ma to oczywiście dobre strony, bo w trudnych chwilach jest ona bezpieczną oazą, w której można się schronić i przeczekać najgorsze.

Tak sobie myślę, że ze wszystkich sztucznych światów, muzyka jest chyba tym najprzyjemniejszym.

3) Zamknięcie sobie drogi kariery

Z muzyką jest tak, że jeśli chce się odnieść sukces, trzeba postawić wszystko na jedną kartę. W pewnym momencie ma się za

(41)

sobą wiele lat pracy i każda próba przekwalifikowania się oznacza przekreślenie całego włożonego w to wysiłku.

Na pewnym etapie po prostu szkoda jest porzucać wybraną wiele lat wcześniej ścieżkę zawodową.

Czy warto iść do szkoły muzycznej II stopnia?

Czy lepiej wybrać liceum muzyczne? Czy raczej średnią szkołę muzyczną?

Werdykt

Uważam, że mimo wszystko warto poświęcić kawałek życia na przygodę z muzyką.

Nawet jeśli po czasie zatracimy biegłość w grze na instrumencie, to zostanie w nas wyczulenie na piękno i jedyne w swoim rodzaju spojrzenie na świat.

(42)

Czy posłałbym swoje dziecko do szkoły muzycznej?

Tak, ale tylko jeśliby tego bardzo chciało.

Pytania od czytelników

Na koniec odpowiedzi na najczęściej pojawiające się pytania internautów:

1) Co daje ukończenie szkoły muzycznej I stopnia, co daje szkoła muzyczna I stopnia?

W sensie formalnym daje przepustkę do szkoły muzycznej II stopnia. Oczywiście to nie jedyna korzyść. O pozostałych napisałem już wyżej.

Myślę, że obecnie wykształcenie muzyczne pomaga wykształcić charakter u dziecka, wyrobić poczucie obowiązkowości, przygotować go na czekające go w dorosłym życiu sytuacje stresowe.

2) Czy w szkole muzycznej jest trudno / ciężko?

Jeśli dostałeś się do takiej szkoły, to znaczy, że masz jakieś tam predyspozycje do bycia muzykiem, na przykład masz dobry słuch muzyczny. Na czym więc polega trudność?

Wydaje mi się, patrząc z perspektywy czasu, że najwięcej bólu kosztuje wdrożenie się w rytm, żeby nie powiedzieć reżim codziennej, żmudnej, mozolnej pracy.

Trudne jest także czekanie na zadowalające efekty swoich

(43)

działań, ponieważ gra na instrumencie sama w sobie wymaga wielu długich godzin ćwiczeń.

Dziś, kiedy świat poszedł niewiarygodnie do przodu, zwłaszcza ten wirtualny, doszła nowa przeszkoda: problemy z utrzymaniem skupienia i koncentracji przed dłuższy czas.

Powodem jest rozproszenie uwagi, które spowodowane jest przez urządzenia takie jak na przykład smartfony.

Sam, jako człowiek, który z racji wykonywanego zawodu przebywa w internecie niemal na okrągło, coraz częściej zauważam, jak trudno jest mi się na czymś skupić dłużej niż minutę!

3) Wrażliwość muzyczna: do czego może się przydać?

Na to pytanie można odpowiedzieć tak: wrażliwość ma dwie strony. W jednych sytuacjach będzie błogosławieństwem, w innych przekleństwem).

Generalnie jednak, gdybym miał wybierać, to zdecydowanie wolałbym być wrażliwym muzycznie niż nie być. Muzyka nadaje życiu niesamowitych kolorów, ubogaca wewnętrznie.

4) Szkoła muzyczna czy warto / czy warto zapisać się do szkoły muzycznej?

Podobnie jak powyżej: mając wybór, tak, wybrałbym tę szkołę raz jeszcze.

5) Dziecko nie chce chodzić do szkoły muzycznej, co robić?

Moje stanowisko jest proste: nic na siłę. Tak jak z niewolnika nie ma pracownika, tak samo z przymusowego muzyka nie ma…

wiadomo kogo.

(44)

Zobacz koniecznie również te wpisy o świecie muzyki:

Wywiad z multiinstrumentalistą, Joszkiem Brodą Teksty, które popchnęły mnie w stronę muzyki Jak zacząć pisać muzykę?

Niecodzienny wywiad z zawodową skrzypaczką Jak zostać Wojciechem Kilarem?

Biznes na muzyce: jak

wypromować swoją twórczość?

(45)

Bohaterem kolejnego, wyjątkowo inspirującego wywiadu jest Władek Foltyński – człowiek działający na pograniczu marketingu i muzyki.

O czym jest ten tekst?

o promocji / promowaniu się o autentyczności marki

życiu z pasją / z pasji

o budowaniu / niszczeniu kariery

(46)
(47)

Pieniądze czy pasja?

Moim zdaniem muzyk klasyczny to najgorszy zawód świata.

Zasuwasz kilkanaście lat po kilka godzin dziennie, by na koniec dostać pracę, w której płacą ci co miesiąc tyle, ile marnemu programiście w kilka dni. Zgodzisz się z tym twierdzeniem?

***

Jazzowy wirtuoz Hiram Bullock powiedział: „gdybym chciał zarabiać duże pieniądze, zostałbym bankierem, a nie muzykiem”.

Bardzo ważne jest realistyczne myślenie. Moim zdaniem, decydując się na jakąkolwiek działalność

należy najpierw ocenić, jak żyje przeciętny przedstawiciel danego zawodu i sprawdzić, czy zgadza to się z posiadaną wizją świata i wartościami.

A nie narzekać potem, że świat nie nagiął się do naszej idealistycznej wizji.

Jeśli czyjąś główną motywacją do grania było zarabianie pieniędzy to powiem mu, że najprawdopodobniej wybrał zły zawód. Rynek muzyków i zespołów jest przesycony, a prawa przesyconego rynku mówią brutalnie – na poziomie będą żyć tylko najlepsi.

Z drugiej strony, znam wielu dobrych muzyków, którzy nie narzekają. Są to jednak ludzie, których od początku motywuje prawdziwa pasja i nie wyobrażają sobie robienia niczego innego.

Jest też druga dobra wiadomość:

jeżeli masz już artystę, który utrzymuje się z muzyki na w miarę OK poziomie, to ilością jego pasji i odczuwanej satysfakcji mógłbyś obdzielić stu znajomych programistów.

(48)

Wszystko to kwestia priorytetów.

Jak wypromować swoją muzykę?

Jak wypromować swoją muzykę? Załóżmy, że chcę tworzyć muzykę filmową / muzykę do reklam. Od czego, Twoim zdaniem, powinienem zacząć?

I drugie pytanie: jak poradzić sobie z konkurencją w postaci banków (niekiedy wręcz zupełnie darmowej) muzyki?

***

Jeśli chcesz tworzyć muzykę do filmów i reklam i uważasz, że banki darmowej muzyki są dla Ciebie realną konkurencją, to znaczy, że albo musisz jeszcze porozwijać swoją sztukę, albo źle się pozycjonujesz. Najpierw sprawdziłbym te dwie rzeczy.

A potem zbudowałbym dobre relacje z młodymi reżyserami teatralnymi i filmowymi oraz mniejszymi agencjami ATL-owymi, oferując im stworzenie muzyki na korzystnych warunkach – nawet do przetargów.

Sam jako copywriter wiesz, że budowanie marki opiera się też na portfolio i czego byśmy nie robili, pewnych branżowych praktyk nie przeskoczymy.

(49)

Jak własnoręcznie zepsuć sobie karierę?

Zastanowił mnie fragment znaleziony na Twoim blogu:

Każda decyzja o pokazaniu się lub nie w danym składzie i okolicznościach wpłynie na budowanie Twojej muzycznej marki.

Jest to szczególnie ważne, kiedy Twoja kariera już się rozwinęła. Będziesz wtedy często postrzegany przez pryzmat swoich wyborów i składów, u boku których się pokazujesz, lub miejsc w których grasz. Czasami, Twoje decyzje mogą skutecznie rozwinąć, a czasem totalnie przyblokować Twoją karierę.

Dlaczego, w jaki sposób pewne decyzje mogą przyblokować karierę? Możesz podać jakiś przykład takiej złamanej kariery?

***

Tak już działa ludzki mózg – szufladkuje, żeby się nie przegrzać. Ani wytwórnie ani liderzy zespołów nie mają czasu, aby po sprawdzeniu Cię raz, co pół roku sprawdzać co u Ciebie nowego i jak się rozwinąłeś od ostatniego spotkania.

Czasami jest tak, że na daną sytuację muzyczną masz jeden strzał.

I jeżeli walczysz o angaż na przykład do jazzowego bandu lepiej, żeby jego lider nie zobaczył Cię tylko grającego chałturę. Jeżeli śpiewałeś tylko covery, trudno Ci będzie pozbyć się łatki odtwarzacza.

Łatwiej zrobić dobre pierwsze wrażenie, niż próbować naprawić stare. Mówię to również na podstawie własnych błędów.

Oczywiście, pewne rzeczy wymagają czasu, nowe szanse pojawiają się ciągle, a rozwój zazwyczaj jest procesem, a nie jednodniowym strzałem, po którym przychodzi wymarzona sława.

(50)

Czego w Polsce brakuje i na czym można zarobić?

Zobacz, jak znaleźć pomysł na biznes w Polsce

Błędy w promocji

Jakie błędy w promocji popełniają muzycy? I czy wszyscy muzycy muszą się promować? Nawet ci najlepsi? (mam na myśli przede wszystkim instrumentalistów)

***

Główne błędy widzę dwa. Na własne potrzeby nazwałem je

„przemarkowaniem” i „niedomarkowaniem”.

Pierwszy to branie się za szeroką promocję, kiedy nie ma ma podstaw do wejścia na szeroki rynek. Wystarczająco dobrej muzyki, repertuaru i umiejętności oraz złożonego do kupy show, czyli tego, jak zespół wygląda i zachowuje się na scenie.

Przodują w tym zwłaszcza niektórzy jazzmani, grając tyłem do publiczności i nawołując się między utworami, co teraz będzie grane (sam tam byłem!).

„Niedomarkowanie” to przesadna wiara w starą zasadę „siedź w kącie, a znajdą Cię”. Czyli „promofobia”.

(51)

A czy wszyscy muszą się promować? Tak, ale w różnym stopniu.

Im lepszy „produkt”, tym mniej „promocji” potrzeba. Potrzebne jest nam tylko wyzwolenie „sieci rekomendacji”.

Bo generalnie,

najpewniejsze narzędzia marketingu muzycznego są według mnie od zawsze dwa – muzyka, która trafia do świata odbiorcy i grupa ludzi, która będzie się nią dzielić przez swoje media.

Zmieniają się tylko technologie.

Kiedyś, media były „bramkowane” – trzeba było przebić się przez AR-y wytwórni, redaktorów i krytyków do mediów. Dziś, obok istnienia silnych, mainstreamowych mediów, „minimedium”

ma każdy potencjalny fan. To jego tablica, z przeciętnie stu pięćdziesięcioma czytelnikami.

Oczywiście, ma to też swoje wady. Promować się w sieci może każdy, na każdym poziomie i przez to jeszcze trudniej wybić się ponad muzyczny „szum”.

Dlatego, „przebicie” się do dużych mediów to ciągle wartościowe „uwiarygodnienie” i to raczej się nie zmieni.

Jak założyć szkołę muzyczną, jakiej w Polsce jeszcze nie było?

Zobacz pomysł na szkołę artystyczną inną niż wszystkie

(52)

Jak połączyć marketing z muzyką?

Pracowałeś w agencji reklamowej. Jesteś też muzykiem. W tej chwili działasz na pograniczu muzyki oraz reklamy / marketingu, doradzając muzykom w takich sprawach jak promowanie się i budowanie kariery.

Czy myślisz, że najciekawsze nisze znajdują się właśnie tam – na styku różnych, niekiedy pozornie niepasujących do siebie dziedzin?

***

Mam prostą ideę, z której zresztą zrodził się mój blog. Chcę zdobytą, marketingową wiedzę i umiejętności wykorzystać do podniesienia poziomu życia polskich muzyków i stworzenia w Polsce szerszego ruchu „DIY” (do-it-yourself).

Co roku akademie wypuszczają kolejne pokolenia znakomitych instrumentalistów, którzy w większości, marketingowo są jak kociaki we mgle.

Część z nich dokształci się sama, część podpisze mniej lub bardziej korzystny kontrakt z wytwórnią, a część trafi na jednego z nielicznych, świetnych polskich menedżerów, którzy we współpracy dbają w równym stopniu o siebie, co o artystę.

A reszta?

Odpowiadając na Twoje pytanie: nie uważam, żeby były to odległe dziedziny. W słowach „music business” od zawsze obok muzyki był biznes.

To idealistyczne pojmowanie sztuki (które jest świetne w jej tworzeniu, ale już nie urynkowieniu) wypycha myślenie

(53)

biznesowe na margines.

Strategia błękitnego oceanu i inne wynalazki

Czy myślisz, że członkowie Grupy MoCarta – kwartetu smyczkowego działającego w branży kabaretowej – słyszeli o strategii błękitnego oceanu, kiedy zakładali swój band?

Bo przecież sam pomysł wydawał się zupełnie karkołomny (i może dlatego okazał się takim sukcesem).

***

Prawdopodobnie nie, chyba, że za ich sukcesem stoi od początku wytwórnia. Pewno nie słyszeli też o narzędziu bull’s eye, primal brandingu, disruption, nie stosowali jungowskich archetypów, a nawet nie przeprowadzili rynkowych badań swojego pomysłu.

Sam pracujesz w branży reklamowej i pewnie dostrzegasz, jak wiele z tych teorii powstało tylko po to, żeby lepiej sprzedawać koncepty agencji i „machać” przed klientami branżowym żargonem. Część z nich powstała po fakcie, aby akademicko lub książkowo opisać modele biznesowe, które odniosły sukces.

Moim zdaniem, środkiem do celu dla każdego doradcy czy konsultanta jest zdroworozsądkowe myślenie, nastawione na sukces klienta. Trzeba zidentyfikować to, co działa, dostosować do sytuacji rynkowej i zastosować.

(54)

A jak nazwiesz metodologię – brandingiem, PR-em, reklamą, content marketingiem – nie ma aż takiego znaczenia tak długo, jak osiągasz cel. No chyba, że definiujesz się jako osoba wyłącznie poprzez branżę, w której pracujesz.

Mnie osobiście najbardziej fascynuje myślenie strategiczne i budowanie marki. Ale zdaje sobie sprawę, że na koniec dnia i tak chodzi o komunikację, która jest albo skuteczna, albo nie.

Jak zarabiać na swojej pasji 30-100 tysięcy dolarów rocznie?

Przeczytaj artykuł o tym, jak zarabiać, mając mało znany zespół muzyczny

Autentyczność marki to podstawa

Idąc dalej tropem Grupy MoCarta, czy takie stworzenie własnej niszy i bycie w niej pierwszym to dobry pomysł na zaistnienie w branży muzycznej? Znasz takie przykłady?

***

Dla mnie, niemal każda kultowa muzyczna marka jest na początku niszowa (nie mówię o radiowym mainstreamie).

(55)

A jeżeli staje się bardzo silna to rozszerza niszę i tworzy trend lub gatunek, z którego czerpią inne zespoły.

Oczywiście, moglibyśmy pogadać chwilę o „22 Niezmiennych prawach marketingu” Trouta i mówić o tym, że „lepiej być pierwszym niż lepszym”, że „w dłuższym okresie w segmencie rynkowym ścigają się tylko dwa konie” (bardzo sprawdza się w gatunkach muzycznych!), ale po co?

Mocną markę wyprowadza się z autentyczności, którą wzmacniają czy „poprawiają” narzędzia brandingu – i w muzyce jest to szczególnie prawdziwe.

Im więcej musisz „liftować” (muzykę i wizerunek), tym więcej kasy wydasz na marketing.

Kiedy myślę o mocnych markach, które wyszły z absolutnej niszy zawsze na myśl przychodzą mi Czesław Mozil, Maria Peszek czy Wojtek Mazolewski. Nawet, jeżeli obraziliby się na mówienie o nich per „marka”, bo to przecież ludzie z krwi i kości.

Przychodzi muzyk do marketingowca

Jak współpracuje ci się z muzykami, zwłaszcza tymi po akademiach muzycznych? Czy ten rodzaj klienta jest szczególnie wrażliwy na krytykę?

W sensie „jestę artystą i nie będzie mi tu jakiś gość od reklamy mówił, co mam robić”

***

Jeżeli już rozmawiam z muzykiem o jego promocji, to dbam o to,

(56)

żeby był to człowiek, który sam zgłosił się do mnie, bo ma potrzebę i czegoś mu w myśleniu o swoim biznesie brakuje. I odpowiada mu moje „zaplecze” i wspólny sposób pracy.

Nie namawiam nikogo do promocji i jeśli ktoś po pierwszym spotkaniu uważa, że nie mogę mu pomóc (bo na przykład są lepsi i bardziej doświadczeni w branży – bo jest ich bardzo wielu) to jest to dla mnie OK.

Moim zdaniem, w każdej współpracy ważne jest wzajemne zaufanie. Bez tego znacznie trudniej się pracuje, bo zamiast na rozwiązywaniu problemów, skupiasz się na ciągłym przekonywaniu do siebie.

Szewc bez butów chodzi?

Zapytam teraz trochę przewrotnie: czy sam, jako aktywny muzyk, stosujesz się do rad dawanych innym muzykom?

***

Hahaha, doskonały strzał, Milordzie! Jak mówi Księga – najtrudniej być prorokiem we własnym kraju. Dbam o to, żeby moja działalność muzyczna i marketing nie stawały sobie za bardzo na drodze. Moim celem jako muzyka jest ekstremalne rozwijanie się i granie na basie jazzu.

Gram z dobrymi muzykami, ćwiczę i wszystko idzie w dobrą stronę. Jako marketingowiec czuję, że mam do zaoferowania znacznie więcej na szerokim rynku i mam nadzieję, że znajdą się ludzie, którzy będą na moim spojrzeniu na marketing muzyczny „DIY” korzystać.

(57)

A osobiście, mam wiele rzeczy, nad którymi pracuję i sporo z tego, co piszę na blogu jest dla mnie rodzajem autoterapii i pozytywnego kopa w tyłek.

Natomiast zawsze staram się o jedno – aby wszystko, o czym piszę, poparte było realną wiedzą, praktyką rynkową, albo nauką, wyciągniętą z własnych porażek.

Jak zarabiać na swojej pasji 30-100 tysięcy dolarów rocznie?

Przeczytaj artykuł o tym, jak zarabiać, mając mało znany zespół muzyczny

Co dalej?

Ostatnie pytanie: czy posłałbyś swoje dzieci do szkoły muzycznej? A jeśli tak, to dlaczego?

***

Niełatwe pytanie. Jeśliby chciały. Oczywiście, sztuka wzbogaca i nawet ostatnie badania pokazują, że

nic tak nie rozwija mózgu, jak granie na instrumentach muzycznych.

(58)

Natomiast na pewno nigdy nie posłałbym dziecka do szkoły muzycznej, żeby realizować własne, niespełnione ambicje. Moje ambicje to jedno, a ambicje, pasje i wrażliwość dziecka to jego autonomiczny świat.

Wolałbym wychować szczęśliwego człowieka, niż robić z niego tylko małą wersję siebie.

Ale czas pokaże, jak wywiążę się z tej deklaracji

Gorąco zapraszam was na bloga Muzyk 2.0 – szczególnie jeśli działacie w szeroko rozumianej „branży kreatywnej”.

Chcesz wypromować swój zespół muzyczny w internecie?

Potrzebujesz tekstu reklamowego albo słów

piosenki?

(59)

Napisz do mnie.

Jestem zawodowym copywriterem i klasycznie wykształconym muzykiem.

Pracuję dla najlepszych.

Imię i nazwisko (wymagane)

Adres email (wymagane)

Temat

Treść wiadomości

Dane, które mi prześlesz za pomocą tego formularza, wykorzystam wyłącznie do kontaktu zwrotnego z Tobą. Polityka prywatności znajduje się w stopce tej strony.

Wyślij wiadomość

(60)

Zobacz również te wpisy o tworzeniu muzyki:

Poruszający wywiad z Joszkiem Brodą, multiinstrumentalistą Czy warto chodzić do szkoły muzycznej?

Jak zacząć komponować muzykę?

Jak napisać muzykę do piosenki?

Jak zostać Wojciechem Kilarem?

Jak napisać słowa piosenki disco polo?

Ucz się od Mulan i Kubusia

Puchatka, czyli copywriter

ogląda Disneya

(61)

Wpis gościnny Izabeli Aftyki.

Jako dziecko uwielbiałam bajki. Ty pewnie też. Bawią, promują uniwersalne wartości, a co najważniejsze dla spokoju dziecięcego umysłu, mają dobre zakończenia.

Gdy maluchy dorastają, zaczynają zapominać o swoich dawnych bohaterach i udzielonych przez nich lekcjach. Niekoniecznie z korzyścią dla siebie.

Dlatego dzisiaj chciałabym Ci opowiedzieć, czego nauczyłam się o d m o i c h u l u b i o n y c h p o s t a c i i j a k p o m a g a m i t o w copywriterskim rzemiośle.

Mulan uczy, że nie każdy nadaje się do konkretnej roli (i nie ma nic w tym złego)

Świetnie, jeśli potrafisz pisać wszystko i o wszystkim. Ale nie musisz. Nie musisz się nawet o to starać.

Mulan próbowała się dostosować i sam widziałeś rezultat.

Ważne, aby zrozumieć i zaakceptować, że można się do czegoś po prostu nie nadawać. I nie kwestionować przez to swoich

(62)

zdolności w ogóle, lecz znaleźć dziedzinę, w której jest się ponadprzeciętnym.

Dla jednych będzie to decyzja o specjalizowaniu się w tekstach z danej branży, dla części dotychczasowych freelancerów – rozpoczęcie pracy na etacie. Znajdź właściwą dla siebie rolę, a jeżeli pierwszy wybór będzie błędem – nic w tym złego.

Simba uczy, że warto mieć w sobie pokorę

Pokora wymaga dojrzałości i pozwala na przyznanie się przed samym sobą: jeszcze tego nie umiem.

Zanim więc przyjmiesz zlecenie, oceń swoje możliwości. Zadaj sobie pytanie: czy potrafię to zrobić? A jeśli nie potrafisz, czy zdążysz się douczyć? Nie przyjmuj zlecenia tylko dlatego, że możesz – każdą współpracę traktuj jak publiczne świadectwo swoich umiejętności, dając najwyższą możliwą jakość w stosunku do ceny.

Gdy mam wątpliwości, czy jestem w stanie coś wykonać na odpowiednim poziomie, zadaję pytanie:

“Czy zatrudniłabym samą siebie do wykonania tego zadania?”

I wtedy decyzja staje się prosta.

Realna ocena swoich kompetencji to wartościowa umiejętność, która umożliwia szybszy rozwój zawodowy. Gdy wiesz, czego nie wiesz, możesz się doszkolić. Gdy nie wiesz, czego nie wiesz, stoisz w miejscu.

(63)

Kubuś Puchatek uczy, że prostymi słowami można przekazać więcej

…kiedy jest się Misiem o Bardzo Małym Rozumku i Myśli się o Rozmaitych Rzeczach, to okazuje się czasami, że rzeczy, które zdawały się bardzo proste, gdy miało się je w głowie, stają się całkiem inne, gdy wychodzą z głowy na świat i inni na nie patrzą.

Pisz prosto.

Wyznacznikiem dobrych tekstów nie są słowa same w sobie, lecz ich wpływ na odbiorcę. Ludzki mózg z natury nie lubi wysiłku – chce zrozumieć szybko i sprawnie, co masz mu do przekazania.

Jeżeli nie piszesz do specjalistów w danej dziedzinie, to teksty wypełnione fachową terminologią, zamiast potwierdzać Twoje kompetencje, zaprzeczają im. Przekaz niezrozumiały nie ma prawa być skuteczny.

Własny styl i słowne gry to świetna sprawa. Zadbaj jednak, by po wyjściu z Twojej głowy, pozostały równie świetne dla innych.

(64)

Vaiana uczy, że sprawdzone rozwiązania nie zawsze są najlepsze

“Tam za rafą jest więcej… Za rafą jest więcej wszystkiego”.

Co jakiś czas natrafiam na kolejne zwroty, które wrzucam do worka z napisem “Puściej się nie da”. To bezpieczne, wyświechtane określenia, które z uporem są powielane na kolejnych firmowych stronach.

Tak zużyte, że nie znaczą już naprawdę nic.

“W trosce o najwyższą jakość”, “dynamiczny rozwój”, “zespół specjalistów” bla bla bla.

To sprawdzone, bezpieczne słowa, które sprawiają, że teksty stają się nijakie. A nijakość to wróg copywritingu. Unikaj więc oczywistych rozwiązań i zredukuj puste przymiotniki na rzecz mięsistych rzeczowników. Zajrzyj za rafę. Nie pisz w dany sposób, tylko dlatego, że robią to inni.

“Jakby koledzy w ogień skakali, to co, też byś skoczył?”

(cytując moją mamę).

Wiesz, dlaczego dzieci tak łatwo przyswajają lekcje z bajek?

Bo mówią one do nich ich językiem. Tworzone dla dzieci i z myślą o dzieciach, podbijają małe serca i kształtują młode umysły. Jeżeli Twój copywriting ma angażować ludzi, tak jak bajki angażują dzieci, musi być tworzony z myślą o nich.

(65)

Izabela Aftyka

Copywriterka i założycielka Copywriting Biznesowy. Specjalizuje się w projektowaniu skutecznych tekstów sprzedażowych oraz tworzeniu strategii komunikacji dla marek.

Swoimi słowami wspiera małe i średnie firmy, a na blogu dzieli się wiedzą o copywritingu.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Każda metoda leczenia wiąże się jednak z większym lub mniejszym ryzykiem nawrotu, dlatego przy wyborze stra- tegii leczenia, należy wziąć pod uwagę cechy nowotworu, jego

Metodologicznie chybiony jest pogląd, jakoby nauka powstawała tak, iż najpierw wskazuje się przedmiot zamie- rzonego badania, niczym pole do uprawy; potem szuka się stosownej

Mechanizm leżący u  podstaw podwyższonego ciśnienia tętniczego u  osób z  pierwotnym chrapaniem nie jest w pełni wyjaśniony, ale może mieć związek ze zwiększoną

Instytucja kas rejestrujących w systemie podatku od wartości dodanej była kojarzona nie tylko z realizacją funkcji ewidencyjnej przy zastosowaniu tych urządzeń, ale również z

Widać, że autor Hermeneutyki fenomenu istnienia porusza się swobodnie na tym rozległym polu badawczym, że stara się nie przeoczyć żadnego ważniejszego artykułu, a tym

Starożytna literatura, historia i kultura są fundamentami Europy współczesnej. W basenie Morza Śródziemnego narodziły się nauki matematyczne, fizyczne, przyrodnicze, idee filo-

Profesor Krzysztof Simon, kierownik Kliniki Chorób Zakaźnych i Hepatologii Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu, przyznaje, że młodzi ludzie w stolicy województwa

Sprawdza się na całym świecie, więc my też po- winniśmy do tego dążyć?. jest wpisany algorytm przekształceń