• Nie Znaleziono Wyników

Przemysł Naftowy : dwutygodnik wydawany nakładem Krajowego Towarzystwa Naftowego we Lwowie. R. 8, Z. 13

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Przemysł Naftowy : dwutygodnik wydawany nakładem Krajowego Towarzystwa Naftowego we Lwowie. R. 8, Z. 13"

Copied!
32
0
0

Pełen tekst

(1)

W Y D A W A N Y P R Z E Z K R A J O W E T O W A R Z Y S T W O N A F T O W E W E L W O W I E

(2)

Treść:

S t r . 361

V 365

J ) 368

370 376 378 381 382 385 387 388 1. J . M ü lle r i D . W a n d y c z : „Z b a d a ń n a d w p ły w e m p a r a f i n y n a j a k o ś ć

a s f a ltó w d r o g o w y c h 1* ...

2. I n ż . A. Ż m ig r o d z k i : „ G o s p o d a r k a w n a s z y c h z ło ż a c h r o p n y c h i g a ­

z o w y c h “ (d o k .) ... .

3. D r . S t. O ls z e w s k i: „ W s p r a w i e K a r p a c k ie g o I n s t y t u t u G e o lo g ic z n o - N a fto w e g o w P o ls c e “ ...

4. I n ż . F . J a s t r z ę b s k i : „ F r a g m e n t y z p a m ię tn ik ó w s t a r y c h n a f c i a r z y “ ( c - d . ) ... ....

5. I n ż . J . W o j n a r : „ D o n io s łe z a r z ą d z e n i e w s p r a w i e e k s p l o a ta c j i ro p y z e z łó ż “ ... ...

C. P r z e g lą d p r a s y ... „ 378 7. D z ia ł g o s p o d a r c z y ... ...

8. P r z e g l ą d s t a t y s t y c z n y ... ... ....

9. D z ia ł p r a w n y ... .... ...

10 W ia d o m o ś c i b ie ż ą c e ...

11. P r z e g lą d z a g r a n i c z n y ... ... ....

T a b le d e s m a tiè re s:

1. J . M ü lle r e t D . W a n d y c z : „ E x a m e n s d e l’in í lu a n c e d e la p a r a p h i n e s u r la q u a li té d e s a s p h a l t e s p o u r r o u t e s “ ... ....

2. I n g . A. Ż m i g r o d z k i : „ E x p lo i ta t io n d e n o s c h a m p s d e l’h u ile b r u t e e t d e g a z “ ... ...

3. D r- S t. O ls z e w s k i: „A u s u j e t d e l ’I n s t i t u t d e G e o lo g ie d e s C a r p a - t h e s “...

4. I n g . F - J a s t r z ę b s k i : „ F r a g m e n t s d e s m é m o ir e s d e s v ie u x p é t r o l i e r s “ 5. I n g . J . W o j n a r : „ R é g le m e n ta tio n ju d i c ie u s e a u s u j e t d e l’e x p lo i ta ­

tio n d e s g is e m e n t s d e p e t r o l e “...

6. R e v u e d e l à p r e s s e ... ...

7. R e v u e é c o n o m i q u e ... ...

8. R e v u e s t a t i s t i q u e ... ...

9. Q u e s tio n s j u r i d i q u e s ... ...

10. C h r o n iq u e c o u r a n t e . ...

11. R e v u e é t r a n g è r e ■ . . . . . .

Inhalt:

1. G. M ü lle r u n d D. W a n d y c z : „ Ü b e r d e n E i n f l u s s d e s P a r a f f i n s a u f

d ie Q u a lit ä t d e r S t r a s s e n a s p h a l t e “ . ... . . . . S e ite 381 2. I n g . A. Ż m i g r o d z k i : „ E r d ö l- u n d E r d g a s w i r t s c h a f t a u f u n s e r e n

N a p h ta f e l d e r n “ ... „ 365 3. D r. S t. O ls z e w s k i : . K a r p a c k i I n s t y t u t G e o lo g ic z n o -N a f to w y “ in

P o le n ... ... .... „ 368 4. I n g . F . J a s t r z ę b s k i : „ F r a g m e n t e a u s T a g e b ü c h e r n a l t e r n N a p h ta -

i n d u s t r i e ll e r “ ... „ 370 5. I n g . J . W o j n a r : „ W ic h tig e V e r o r d n u n g ü b e r R o h ö le x p l o it a tio n “. . 376 6. P r e s s e s t i m m e n ... ... .... „ 378 7. E k o n o m is c h e R u n d s c h a u ...■ . . . , . 3 8 1 8. S t a t is ti s c h e N a c h r i c h t e n ... ... „ 382 9. N e u e G e s e tz e u n d V e r o r d n u n g e n ... „ 3 8 5 10. K le in e N a c h r i c h t e n ... ... ... 387 11. A u s lä n d is c h e K r o n i k ... .... „ 388 P a g e 361

n 365

368 370 376 378 381 382 385 387

» 388

, Od Redakcji.

R Ę K O P I S Y p r z e z n a c z o n e d la R e d a k c ji w y k o n y w a ć n a le ż y z a w s z e n a je d n e j s t r o n i e a r k u s z a z w y k łe g o p a p ie r u , z o d s t ę p e m m ię d z y w ie r s z a m i s z e r o k o ś c i o k o ło 15 m m , p is m e m w y r a ź n e m , m o ż liw ie m a s z y n o w e m .

R ę k o p is ó w R e d a k c ja n ie z w r a c a .

R Y S U N K I te c h n ic z n e s p o r z ą d z o n e b y ć w in n y c z a r n y m tu s z e m n a k a lc e lu b b ia ły m p a p ie r z e r y s u n k o w y m . O p is y w a n ie r y s u n k ó w w y k o n y w a ć n a le ż y z a w s z e z w y c z a jn y m o łó w k ie m , a n ie tu s z e m .

F O T O G R A F J E w y k o n a n e b y ć w in n y w o d b it k a c h c z a r n y c h n a b ły s z c z ą c y m p a p ie r z e . W r a z i e b r a k u o d b it e k n a d s y ł a ć m o ż n a k lis z e l u b film y .

P R A C E O R Y G I N A L N E , R E F E R A T Y I A R T Y K U Ł Y o b e jm o w a ć w in n y w r a z z r y s u n k a m i 4 d o 5 s t r o n d r u k u (1 s t r o n a d r u k u o b e jm u je o k o ło 6.000 lite r ) T e m a t y o b s z e r n ie j s z e d z ie lić z a te m n a le ż y , o ile m o ż n o ś c i, n a d w a l u b w ięcej a r t y k u ł ó w m n ie js z y c h r o z m ia r ó w .

N a k o ń c u k a ż d e g o a r t y k u ł u u m ie ś c ić n a le ż y k r ó t k i e zestaw ien ie^ t r e ś c i w j ę z y k u p o ls k im , a o ile m o ż n o ś c i ta k ż e w j ę z y k u f r a n c u s k im , n ie m ie c k im lu b a n g ie ls k im .

O D B I T E K z a r t y k u łó w d o s t a r c z a m y a u to r o m b e z p ła tn ie w ilo ś c i 25 e g z e m ­ p la r z y , ilo ś c i w ię k s z y c h p o c e n ie k o s z tó w w ła s n y c h . O d b ite k ż ą d a ć n a le ż y z a o ­ p a t r u j ą c r ę k o p i s o d p o w ie d n ią u w a g ą .

P R Z E D R U K d o z w o lo n y z p o d a n ie m ź ró d ła .

(3)

PRZEMYSŁ NAFTOWY

DWUT YGODNI K

WYDAWANY NAKŁADEM KRAJOWEGO TOW. NAFTOWEGO WE LWOWIE

Rok VIII 10 lip ca 1933 r. Z e sz y t 13

K o m ite t R e d a k c y j n y : J . A R N I C K I , D r . S t. B A R T O S Z E W I C Z , P r o f . I n ż . Z . B I E L S K I , K . K O W A L E W S K I , D r. T . M I K U C K I, I n ż . W . J . P I O T R O W S K I , P r o f . D r . W . R O G A L A , D r . S t. S C H A E T Z E L , I n ż . S t . S U L I M I R S K I , D r . S t . U N G E R , D r . I . W Y G A R D , C z. Z A Ł U S K I o r a z S T O W . P O L . I N Ż . P R Z E M . N A F T .

R E D A K T O R O D P O W I E D Z I A L N Y : D r . S t. S C H A E T Z E L .

Jakób M U LLE R i Damian W A N D Y C Z

Lwów

Z badań nad wpływem parafiny na jakość asfaltów drogowych

L a b o ra to riu m T e c h n o lo g ii N a f t y P o lite c h n ik i L w o w s k ie j.

O tem, czy dany asfalt nadaje się do budow y dróg, decyduje caiy szereg jego w łasności, jak ciągliwość, penetracja, odparow alność i inne cechy określone norm am i, przyczem otrzym uje się w ten sposób k ry te rja — jeśli nie defini­

ty w n e — to przynajm niej orientacyjne dla w y ­ dania oceny przy d atn o ści danego gatunku a s ­ faltu dla celów drogow ych. N orm y te obejmują cechy fizykalne asfaltu, liczono się bowiem z tem, że i zm iany na drodze, jakim asfalt pod­

legać m oże i na jakie musi być odporny, są r a ­ czej n atu ry fizykalnej niż chemicznej. To też skład chem iczny asfaltu nie jest norm am i objęty.

W y jąte k pod tym w zględem stanow i za w arto ść parafiny, której w p ły w na jakość asfaltu d ro ­ gow ego stal się problem em szeroko om aw ia­

nym , stanow iącym dotąd przedm iot różnicy zdań, przyczem raczej p rzew aża opinja o szk o ­ dliwości parafiny. Znalazło to swój w y ra z w norm ach, p rz y ję ty ch p rzez niektóre państw a, a określających górną granicę dopuszczalności parafiny w asfaltach drogow ych.

G enezy tego poglądu szukaćby zasadniczo należało w tem, że podstaw ę i pierw ow zór do opracow ania norm stan o w iły asfalty z rop am erykańskich, przew ażnie bezparafinow ych lub m ało parafinow ych, jak rów n ież w tem, że istotnie asfalty pochodzące z rop parafinow ych przew ażnie nie o dpow iadały norm om, p rzede- w szystk iem odnośnie ciągliw ości i penetracji.

Z ty ch p rzesłan ek w y snuto w nioski, że pa­

rafina nietylko działa szkodliw ie na otrzym anie dobrych asfaltów drogow ych, ale rozszerzono je jeszcze w tym kierunku, że asfalt naw et od­

pow iad ający norm om , zaw ierający jednakże

w iększe, niż dopuszczalne ilości parafiny, nie jest odpow iednim m aterjałem drogow ym .

Ze stro n y naukow ej pogląd ten nie zo stał na­

leżycie uzasadniony. T łum aczono to k ry sta li­

zacją parafiny w asfalcie, co m iało pow odow ać zabu rzenia w jednolitości m aterjalu i w konse­

kw encji jego pękanie na d ro d z e; podnoszono m ożliw ości różnic w spólczynnikach ro z szerz al­

ności bitum u asfaltow ego i parafiny, co w y w o ­ ły w ać m iało podobne skutki, w ym ieniano k ru ­ chość, w y w o łan ą rzekom o obecnością parafiny i t. d. W sz y stk ie te przypuszczenia nie są do­

statecznie przekonyw ujące, to też k w e stja ta uw ażan a jest dotąd za nieprzesądzoną, czem u daw ały m iędzy innem i w y ra z u ch w ały k o ng re­

sów drogow ych. I tak n. p. kongres m edjoiań- ski z roku 1926 zajął stanow isko n iezdecyd ow a­

ne, w y ra ż a ją c opinję, że szkodliw y w p ły w p a­

rafiny na asfalty drogow e nie zo stał d otąd o sta ­ tecznie stw ierdzo ny .

W y tw o rz y ł się n astępujący stan rz ecz y : ze stano w isk a naukow ego problem by ł o tw arty , w p ra k ty c e jednakże u staliła się opinja, że z a ­ w a rto ść parafin y w asfalcie pow yżej pew nej ilości (w różnych krajach różna) dyskw alifikuje go jako m aterjał drogow y.

Dla k rajó w posiadających surow iec parafin ow y posiada sp ra w a ta ze stan ow iska g o spo darcze­

go doniosłe znaczenie. Do k rajó w takich nale­

ży i P olska, dysponująca asfaltam i przew ażn ie z rop parafinow ych. To też niejako poza d y sk u ­ sjam i teo rety cznem i nad w p ły w em p arafin y n a jakość asfaltów drogow ych, p rzy stąpio no u nas do prób o trzy m an ia asfaltu, zaw ierająceg o sto ­ sunkow o znaczne ilości parafiny, a o dpow iada-

(4)

S tr. 362 „PR ZEM Y SŁ N A FTO W Y - Zeszyt 13

jącego mimo to norm om drogow ym , przede- w szy stk iem pod w zględem ciągliw ości i p en e­

tracji.

Niezależnie jednak od pow yższego, in teresu ­ jące i konieczne jest ośw ietlenie w p ły w u p a ra ­ finy na jakość asfaltu i przep ro w ad zen ie badań n a drodze laboratoryjnej.

Poniżej podajem y w yniki dośw iadczeń, u zy ­ skane p rzez nas p rz y badaniu tego zagadnienia, p rz y cze m om aw iana część dośw iadczeń obej­

m o w ała:

1. Zm iany w łasności asfaltu po w ydzieleniu z niego parafiny w sposób niezm ieniający bitu­

mu asfaltow ego (m etodą pirydynow ą),

2. zm iany w łasn o ści asfaltu p rzez zw ięk sza­

n ie za w arto ści parafiny,

3. w p ły w procesu przeróbczego na w łasn o ­ ści asfaltu.

I

C elem dośw iadczeń było stw ierdzenie, czy asfalt parafinow y, po usunięciu z niego parafiny m etodą niezm ieniającą sam ego bitumu, zmienił i ew entualnie jak zm ienił sw oje w łasności. Za­

sa d y tej m etody opracow aliśm y na ty ch s a ­ m ych podstaw ach, jak m etodę oznaczania pa­

rafiny w asfalcie *).

W m etodzie tej zostaje usunięta parafina, sam zaś bitum nie ulega zmianie," stosuje się bow iem ek strak cję rozpuszczalnikam i stosunkow o nisko w rzącem i, jak lekka benzyna i p iry dyna. Od- dystylo w an ie ty ch rozpuszczalników z ro z tw o ­ rów , z w ła szcz a p rz y zastosow aniu próżni i dy- stylacji w strum ieniu bezw odnika w ęglow ego, następuje w tem peraturach, w jakich p ra k ty c z ­ nie asfalt nie ulega zm ianom . R ów nież zmian pow odow ać nie m oże działanie p iry d y n y lub benzyny.

Opis m eto d y :

100 gr asfaltu w y trz ą sa n o około godziny z 500 ccm b en z y n y o punkcie w rzen ia 30 — 40°, ro z tw ó r pozostaw iono do następnego dnia, s ą ­ czono i o sad na sączk u p rzem yw an o tak ą s a ­ mą benzyną, aż do uzy sk an ia przesączu tylko lekko zabarw ionego (zw ykle w y sta rc z a ło 300 — 400 ccm). Z p rz esąc za o d dystylow ano n astę­

pnie benzynę, przyczem dla odpędzenia re sz ­ tek b en zy n y dysty lo w an o p rz y częstem w s trz ą ­ saniu kolbą, w tem p eratu rze w rzącej łaźni w o d ­ nej i zastosow aniu pom py próżniow ej. O trz y ­ m any olej czerw ono - b ru n atn y za w iera praw ie całą parafinę: niew ielkie jej ilości znajdują się jeszcze w asfaltenach p o zostałych na sączku.

W ydobycie tej p arafiny przep row adzono w ten sposób, że o sad p o zo stały na sączku um iesz­

czono w siatce ap aratu O raefego i ek stra h o w a ­ no alkoholem absolutnym . Z ro ztw o ru odpędzo­

no alkohol, a po rozpuszczeniu w cieplej p iry ­ dynie (granice w rzen ia 112 — 114° p rz y ciśnie­

niu atm . 730 mm Hg) dołączono do oleju pozba­

w ionego b enzyny. N astępnie dodano do oleju p iry dyn y, której ilość razem z poprzednio u ży ­ tą w ynosi 300 ccm i ogrzew an o za w arto ść kol­

by do 70 — 75°. P o zdjęciu kolby z łaźni ow i­

jano ją kaw ałkiem grubej m aterji w e łn ia n e j2) i pozostaw iano do następnego dnia. N astępnie chłodzono ro z tw ó r stopniow o przez w sta w ie ­ nie kolby do w o d y o tem p eratu rze + 10° na 30 minut, a później do lodu. O dy tem p eratu ra ro ztw o ru sp ad ła do + 1 — 0° sączono p rzez ochłodzony lejek B uchnera p rz y użyciu pom py próżniow ej. Z ebraną na sączku parafinę p rz e­

m yw ano 3-krotnie, zu ży w ając razem około 50 cm oziębionej p iry d y n y , następnie rozpusz­

czano ją znow u w takiej jak poprzednio ilości p iry d y n y i p rz y zastosow aniu tych sam ych w a ­ runków , jak uprzednio dla oleju, otrzy m y w an o na sączku parafinę, już o bardzo m ałej ilości z a ­ nieczyszczeń. Skolei do drugiego p rzesącza piryd yn ow eg o w rzucono siatkę z osadem as- faltenow ym i pozostaw iono na łaźni w odnej tak długo, aż ca ły osad zo stał z siatki usunięty.

N astępnie łączono oba p rzesącze p iry d y n o w e ; za w iera ły już one ca ły asfalt, pozbaw iony jed y ­ nie parafiny. P iry d y n ę odpędzano w próżni, przyczem tem p eratu ra łaźni, w której kolba b y ła zanurzon a w y n o siła 35 — 50°. P o d ko­

niec zagrzew an o łaźnię w odną aż do w rzenia, a w reszcie przenoszono kolbę do łaźni olejo­

w ej i w tem p eratu rze 130 — 150° (dla asfaltów m iękkich bliżej 130°, dla asfaltó w tw a rd y c h bliżej 150°) p rzepuszczano silny strum ień b ez­

w odnika w ęglow ego. G odzina w y sta rc z a ła w zupełności dla usunięcia re sztek p iry d y n y , co dało się łatw o stw ierd zić z chw ilą zniknięcia jej c h a rak tery sty c zn eg o zapachu.

P rz y pom ocy tej m eto d y odparafinow aliśm y kilka gatunków asfaltów o zaw arto śc i parafi­

ny od 6.94% do 11.85%. P rz e d ew szy stk iem in­

tere so w ała nas zm iana ciągliw ości po usunięciu parafiny ; określaliśm y rów nież p un kty zm ięk- nienia. O trzym an e w yniki zeb ran e są w tabeli I.

Ja k w idać z dw óch p ierw szy ch dośw iadczeń (asfalt I i asfalt II) usunięcie p arafin y z tw a r­

dego asfaltu b ory sław sk ieg o dało w yniki dość nieoczekiw ane, a m ianow icie ciągliw ość odpa- rafinow anych asfaltów o k azała się niższa, niż asfaltów oryginalnych.

A sfalty III i IV zachow ują się odw rotnie, a m ianowicie po odparafinow aniu stają się b a r­

dziej ciągliwe.

W łasności asfaltów są zależne od w zajem n e­

go stosunku ich składn ik ów (asfalteny, żyw ice, oleje). D ośw iadczenia te n asuw ają zatem p rz y ­ puszczenie, że parafina w pew ny m stopniu od g ry w ać m oże w asfalcie podobną rolę, jak olej. W tw ard y ch asfaltach, gdzie oleju jest m ało, d ziała parafina korzystnie, natom iast w m iękkich asfaltach, gdzie stosunek olejów do re sz ty sk ładników jest w ysoki, działanie p a­

rafiny jest ujemne.

Je d n a kże zarów no zm niejszen ie ja k i z w ię k ­ szen ie ciągliwości, pow stałe p rze z usuniecie pa­

rafiny, je s t stosunkow o nieznaczne i nie daje pow odów do w nioskow ania, ż e parafina je s t ty m czy n n ikiem , k tó r y d ecydująco w p ływ a na U J. M ü l l e r i ‘D. W a n d y c z . P rz em y śl Naf­

tow y, 7. str. 356 (1932).

2) G d y b y n ie z a iz o lo w a ć 'kolby, to w y trą c o n a p a ­ rafin a isączy się b a rd z o tru d n o .

(5)

Zeszyt 13 „PR ZEM Y SŁ NAFTOW Y“ S tr. 363

ciągliw ość asfaltów . N ależy raczej sądzić, że sam bitum asfaltow y jako taki jest pow odem w łasności asfaltu. Silnie na to w skazują z w ła sz ­ cza dośw iadczenia z asfaltem I i II, k tó re w y­

k azały, że kruchość asfaltu po usunięciu p a­

rafiny nie zm niejszyła się.

Asfalt V otrzym ano przez odparafinow anie gudronu borysław sk iego, uzyskanego na fab­

ry czn ej dystylacji, a po odparafinow aniu oddy- stylow ano do asfaltu z dużą ilością p ary w o d ­ nej n a kociołku laboratoryjnym . Asfalt ten w y ­ kazuje ciągliw ość w y ż sz ą niż asfalty poprzed-

leko idącej polim eryzacji, zg ó ry przew idzieć m ożna, że asfalty o w ysokim punkcie zm ięk- nienia mieć będą w łasno ści gorsze.

II

D ruga serja ek sp ery m en tó w obejm ow ała po­

stępow anie odw rotne. Do asfaltu dodaw aliśm y parafinę i określali zm ieniające się w łasn ości asfaltu. P odobne b adania prow ad zon e już b y ły p rzez S u i d ę i J a n i s c h a 3). Dom ieszanie parafiny p rzeprow adzaliśm y w sposób następu- Tabela I.

A sfa lt p rz e d odp arafin o w an io m : A sfa lt po o d p arafin o w a n iu

P r o d u k t D u k ty l- P k t zm ięk n ien ia o/o p a ra fin y P k t k rzep n . D u k ty l- P k t zm ięk­

A sfalt I z ro p y b o ry s l. o tr z y m a n y na

ność m e t. p ie rśc ie n ia i k u li

m e t. p ir y ­ dynow y

p a ra f. m et.

g alic.

n o ść n ie n ia m et.

p ie rśc . i k u li

d y sty l. k o tł.

A sfalt II z ro p y b o ry s t. o tr z y m a n y na

70 m m 64.4° 9.00 55.0° 22 m m 96.0“

d y s ty l. k o tło w e j

A sfalt III z ro p y b o ry s t. o trz y m a n y na

310 mm 51.5“ 10.79 56.5° 85 min 67.5°

d y sty l. k o tło w e j

A sfalt IV z ro p y b o ry s t. o tr z y m a n y na

50 m m 41.0° 10.88 64° 260 m m 29.5°

d y s ty l. k o tło w e j

A sfa lt V z gudrcimi ■ ro p y b o ry s ł. o tr z y ­ m a n e g o n a d y sty l. k o tł. a po o d p araf.

45 mm 40.1° 11.85 62.0° 130 mm 39.2“

d y sty l. la b o r a to r y jn ie do asfaltu A sfalt VI z ro p y b o ry s ł. o trz y m a n y na

- 440 m m 53.7°

k o cio łk u la b o ra to ry jn y m

A sfalt VII z ro p y b o ry s ł. o trz y m a n y na

> 1000 mm 47.5° 8.93 55.0° > 1000 mm 55.1°

d y s ty l. F o s tc r - W h e d e F a

A sfalt VIII z ro p y sch o d n ick iej o tr z y ­

> 1000 m m 54.4° 6.94 52.0° ---

m a n y na d y sty l. F o s te r - W h e e le r'a > 1000 mm 36.4° 9.13 48.5“ > 1000 m m 43.7"

nie, jednakże ciągle jeszcze niską w porów naniu do żąd any ch norm. D ośw iadczenie to jest o tyle interesujące, iż w ykazuje, że d y sty lacja półpro­

duktu odparafinow anego nie d ała pożądanego w y n ik u ; w praw d zie jest on lepszy, podkreślić jednak należy, że d y sty lacja o d b y w ała się w la­

boratorium w sposób bardziej konserw ujący, niżby to m iało m iejsce w fabrycznej dystylacji kotłow ej, — a jak to później w y każem y, — sposób dystylacji o d g ry w a bardzo w y b itn ą rolę.

W reszcie dośw iadczenia z asfaltem VI i VIII w ykazują, że asfalty posiadające ciągliw ość po­

w yżej m etra zachow ują ją i po odparafinow a­

niu.

Interesujące w yniki d ały rów nież oznaczenia punktów zm ięknienia. Jak się okazuje asfalty tw a rd e po odparafinow aniu m ają pu nkty zm ięk­

nienia znacznie w yższe, parafina zatem działa tu obniżająco. A sfalty m iękkie zachow ują się od­

w rotnie, co zre sz tą jest zrozum iałe, albow iem parafina m a w danym w ypadku w y ż sz y punkt topienia od asfaltu. S p raw a ta m a znaczenie dla sam ego procesu fabrykacji asfaltu z rop pa­

rafinow ych. C hcąc bowiem otrzy m ać asfalt o w zględnie w ysokim punkcie zm ięknienia pa­

m iętać należy, że ze w zględu na to, iż p a ra ­ fina obniża punkt zm ięknienia asfaltu konieczne jest o d dy sty lo w an ie dalsze, niż to m a m iejsce p rzy m ateriale bezparafinow ym . A poniew aż d łu g o trw ała d y sty lacja prow adzi do z b y t da­

ją c y : stopiony w tem p eratu rze 125— 130° asfalt w lew ano do porcelanow ej zlew ki, w rzu cano na­

stępnie parafinę, w kład ano zlew kę do łaźni ole­

jowej, ogrzanej do tem p eratu ry 115— 120°, i m ie­

szano m echanicznie w tej tem p eratu rze go­

dzinę.

W łasno ści asfaltu, z którego robiono m ieszan­

ki, oznaczano rów nież po uprzedniem poddaniu go tym sam ym operacjom , k tó re stosow ano p rz y robieniu m ieszanek z parafina (ślepa próba).

M ieszanki robiono z asfaltu drogow ego za­

w ierającego 5,25% parafiny (m etodą p iry d y n o ­ w ą) i parafiny handlow ej w zględnie surow ego ozokerytu, pozbaw ionego części m ineralnych, w reszcie parafiny w y d o b y tej z asfaltu. M ieszan­

ki z parafina w y d o b y tą z asfaltu u w ażać nale­

ży za najbardziej m iarodajne, g d y ż parafina han ­ dlow a różni się od parafiny za w arte j w asfal­

cie i w nioski w y snu w ane z w łasno ści m iesza­

nek z parafiną handlow ą m og ły by budzić z a ­ strzeżen ia, k tó re odpadają p rz y m ieszankach z parafiną asfaltow ą.

W yniki dośw iadczeń zeb ran e są w tabeli II.

Jak w idać, dom ieszanie 4% p arafin y do asfal­

tu zaw ierającego już pierw otnie 5,25%, a w ięc razem 9,25% parafiny, zm niejsza ciągliw ość b a r­

dzo nieznacznie; m ieszanka z parafiną handlo­

w ą w zględnie z o zok ery tem m a ciągliw ość po- 3) D a s S tr a s s e n w e s e n 1. N r. 8 (1928).

(6)

S tr. 364 „PRZEM YSŁ NAFTOW Y" Zeszyt 13

w y żej m etra, aczkolw iek nitka jest cieńsza, a p rzez dodanie parafiny asfaltow ej ciągliw ość zniża się do 950 mm.

T abela II.

P ro d u k t D u k ty ln o ś ć P k t. z m ięk n ie- Po n e­

nia m et. p ie r - tr a - śc ie n ią i k u li cja

A sfalt o ry g in a ln y > 1000 m m 50,5° 42

f i + 4% p araf, handl. > 1000 m m 45,0° 42

»1 + 6 % p a ra f, handl. 910 mm 45,3° 46

11 + 8 % p a ra f, handl. 415 m m 44,4° 38

11 + 4 % o z o k e ry tu > 1000 mm 52,6° 34

11 + 6% o z o k e ry tu 950 mm 53,8° 34

11 + 8 % o z o k e ry tu 720 mm 54,5° 32

11 + 4 % p araf, asfalt. 950 nim 50,5°

11 + 6% p a ra f, asfalt. 915 mm 50,5« — ■

11 + 8 % p a r a f .a s f a lt. 350 mm 49,7°

R ów nież d odatek 6% parafiny (razem 11,2%) pow oduje bardzo nieznaczne zm iany w łasności.

Dopiero dom ieszka 8% pow oduje silny spadek ciągliw ości. W y n ik a z tego, że parafina działa n a asfalt rozcieńczająco, a szkodliw y w p ły w w y stęp u je dopiero w ted y , kied y ilości parafiny są już bardzo znaczne.

Je st rzeczą naturalną, że g d y b y użyć asfal­

tów o jeszcze w iększej ciągliw ości do po w y ż­

szych dośw iadczeń, to granica szkodliw ego działania parafiny przesunie się w górę, a od­

w ro tn ie — p rz y użyciu m aterjału w yjściow ego o niższej ciągliw ości — granica ta obniży się.

Z ależność ta nie będzie jednak p rosta, gd y ż — jak to podkreśliliśm y już — p rz y tw ard y ch asfaltach o niskich ciągliw ościach m oże być obecność parafiny k o rz y stn a (vide tabela I — asfalt I i II). W idoczne to jest rów nież z w y ­ ników podanych w tabeli III.

D ośw iadczenia te potw ierdzają się w zajem nie;

o ile bow iem po usunięciu parafiny z asfaltu bo- rysław sk ieg o zm niejsza on sw oją ciągliw ość, to znow u po dodaniu jej — ciągliw ość ta w z rasta.

T abela III.

P ro d u k t D u k ty ln o ść P k t. zm ięk - P ono-

u ie n ia m et. tr a - p ie rśc ie n ia cja

i k u li

A sfalt b o ry s ł. 70 min 64,4° 26

„ + 4 % p a ra f, h andl. 95 m m 57,8° 29

„ + 4 % p araf, a sfa lt. 100 m m 58,3° 30 Z arów no odparafinow anie asfaltu jak i zw ięk ­ szanie za w arto ści parafiny w ykazują, że dzia­

łanie parafiny na asfalt nie m a c h a rak teru z a ­ sadniczego, i że isto ta zagadnienia polegać mu­

si na w łasnościach w zględnie składzie chem icz­

nym sam ego m aterjału bitum icznego.

III

P o z o sta w a ła b y jeszcze kw estja, czy m aterjał w y jścio w y dla asfaltu jest tego rodzaju, że nie m ożna z niego u zysk ać asfaltu o dobrych w ła s ­ nościach, cz y też jest to osiągalne p rz y z a sto ­ sow aniu odpow iedniego procesu przeróbczego.

Na pytanie to odpow iedzieć m ożem y tw ie r­

dząco.

Jak w idoczne jest z tabeli I. m ieliśm y do czynienia z asfaltam i z ropy b ory sław sk iej 0 ciągliw ościach b ardzo niskich (asfalt I, II, III 1 IV) i asfaltam i z tejże ropy b o ry sław skiej 0 ciągliw ościach pcwvyżej 1000 mm (asfalty VI 1 VII).

Z aw artość parafin y b y ła dość zbliżona i tak np. asfalt I w y k a z y w e ł z a w arto ść parafiny 9%, asfalt VI — 8,93%.

R óżnica polegała tylko na sposobie przeróbki.

A sfalty od I do IV o trzy m an e b y ły na fab ry cz­

nej dystylacji kotłow ej (w y so k o p ró żn io w ej);

asfalt VI na kociołku lab orato ry jn ym p rzez od- dy stylow anie w p ro st z ropy, p rz y użyciu b a r­

dzo wielkiej ilości p a ry w odnej i w czasie zn acz­

nie krótszym , niż to m a norm alnie m iejsce na ciągłej dystylacji fabrycznej.

Asfalt VII pochodził z d ysty lacji ro row o- w ieżow ej F o ste r - W heeleF a, odznaczającej się, jak wiadom o, tern, że m aterjał d y sty lo w an y po ddaw any jest w praw d zie działaniu w yso kich tem peratur, ale w ciągu bardzo krótkiego czasu, w przeciw staw ieniu do ciągłej dy stylacji k otło­

wej.

P o za asfaltem b o ry sław skim stw ierdziliśm y rów nież, że asfalt z ro p y schodnickiej (asfalt VIII — tabela I.), o trzy m a n y na ap a ratu rz e F o ster - W h eeleF a i za w iera ją cy 9,13% parafiny, posiada ciągliw ość pcwvyżej m e t r a 4).

N ależy zw rócić uw agę, że om aw iane asfalty, o trzy m y w an e z tej sam ej ropy w różnych u rz ą­

dzeniach d y sty lacy jn ych , różnią się pom iędzy sobą już sam ym wryglądem.

Asfalty z d ysty lacji kotłow ej są przew ażnie m atow e i plastyczne, w zględnie o w y ższy ch punktach zm ięknienia kruche, podczas gd y asfalty otrzy m an e w sposób za ch o w a w czy są elastyczne i posiadają połysk asfaltow o-szklisty.

W ynika z tego w yraźn ie, że w zależności od sposobu przeróbki otrzym uje się z tej sam ej ro ­ py parafinow ej asfalty o różnych w łasnościach, przyczem zach ow aw czo ść dy stylacji w p ły w a dodatnio na jakość asfaltu.

Ujemna opinja o asfaltach parafinow ych po ­ chodzi z czasów , kiedy o trzy m y w a n o je w y ­ łącznie w d ysty lacjach kotłow ych i sy ste m y z a ­ chow aw cze nie b y ły jeszcze w użyciu.

D ośw iadczenia p ow yższe w ykazują, iż za ró w ­ no z a p atry w a n ia na niem ożność otrzy m an ia asfaltów parafinow ych o d obrych w łasnościach, jak rów nież pogląd, że sam a obecność parafiny w asfalcie pow oduje jego złe w łasn ości — nie odpowdadają rzeczyw istości.

P ozostaje jedynie fakt, że asfalty z rop p a ra ­ finowych, otrzy m an e w sposób z w y k ły na d y ­ stylacji kotłow ej, m ają pod w zględem d rog o­

w y m g orsze w łasn ości, niż z tych sam ych u rz ą ­ dzeń pochodzące asfalty z rop bezparafinow ych.

Je st rzeczą m ożliw ą, że poza różnicam i za- chodzącem i w p rzerób ce rop parafinow ych i bez­

parafinow ych od gry w ają tu rolę różnice w su- row cu w yjściow ym , k tó re m ożna zniw elow ać przez dobór wdaściwego procesu przeróbczego.

4) Asfalt schodnicki z dystylacji kotłowej posiada ciągliwość 100—200 mm.

(7)

Zeszyt 13 „PRZEM YSŁ NAFTOW Y" S tr. 365

S kładniki rop parafinow ych m ogą p rz y d y sty - lacji m ało konserw ującej w y k a z y w a ć w iększe skłonności do rozkładu i polim eryzacji niż rop bezparafinow ych i tw o rz y ć w konsekw encji substancje, odbijające się na w łasnościach asfal­

tu ujemnie.

Na po dstaw ie w ym ienionych dośw iadczeń tw ierdzić m ożna, że nie parafina jest tym sk ład ­ nikiem, k tó ry pog arsza jakość asfaltu; pozostaje zatem p y tan ie: jakim składnikom p rzypisać to należy?

Z faktu, że zachow aw cze dy sty lacje dają z rop parafinow ych dobre asfalty, dedukow ać m ożna, że istotnie p ro c esy rozkładow e i po- lim eryzacyjne tw o rzą te składniki, którym p rz y ­ pisać należy złą jakość asfaltu.

P od czas p ra c y niniejszej jeden z nas p rzy pom ocy m etody zgłoszonej do ochrony p aten ­ to w e j5), w yodrębn ił je; usunięcie ich z asfaltu 5) J. M ü l l e r : z g ło sz o n o w P o lsk im U rzęd zie P a te n to w y m kv lu ty m 1933 r.

spow odow ało g w ałto w n ą zm ianę jego jakości.

Z asfaltu o bardzo złych w łasnościach o trz y ­ m ało się m aterjał pierw szorzęd nej jakości, mimo iż relaty w nie ilość parafiny w asfalcie tym w zro sła.

S zczegółow y opis ty ch dośw iadczeń, k tóre zo stan ą w k ró tce ogłoszone, w y k ra c z a poza ra ­ m y niniejszej publikacji.

S tw ierdzić tylko ostatecznie należy, że w y żej om aw iane w yniki dośw iadczeń, nietylko w y k a ­ zały , iż parafina nie jest tym składnikiem , k tó ­ rem u niesłusznie przypisuje się po garszan ie ja­

kości asfaltu, ale rów nocześnie w sk a z a ły te składniki, które istotnie jakość asfaltu p o g ar­

szają.

Serdecznie dziękujem y JW P an u Prof. Dr. St.

Piłatow i za cenne rad y i w skazów ki, któ ry ch nam nie szczędził w toku naszej pracy.

P. E. Frischlingow i dziękujem y za sum ienną i gorliw ą w sp ó łp racę w części ek sp ery m en tal­

nej.

Inż. A lojzy ŻM IGROD ZKI

„Standard Nobel“ Borysław

G osp od a rka w n a szy ch złożach ropnych i gazow ych

D okończenie.

W no tatce: „W spraw ie ochrony złóż ropnych w M raźnicy“ podano m iędzy innemi ciśnienia złożow e głębokich <otworów. Nie b ęd ę jsię z a j­

m ow ać w szystkiem i otw oram i, w spom nę tylko dla dobra sp ra w y o o tw o rze „P r. B allenberg“, którego w yso k o ść ciśnienia w form ie słupa płynu podano 155 m, a k tó ry sam dow iercałem . A m ia­

now icie: 155 m to /była istotnie pom ierzona w y ­ sokość słupa płynu (ropy) po dw udziestodnio- w y m strejku, W okresie dow iercania szy b u do I. piaskow ca b orysław skiego (podrogow cow ego) produkow ał szy b co kilka dni tłokow aniem 2.200 do 4.500 kg. ropy, zbierającej się w otw orze, a naw ierconej w spągu . w a rs tw polanickich w głęb. 1376.80. P ro d u k cja ta b y ła początkow o w ybucho w a, później poziom jej obniżał się, ale jeszcze w m omencie uzyskania głęb. 1563.30 m w ynosił 300—350 jm od spodu. R opa b y ła za g a­

zow ana, a podnosiła się do tej w ysokości ,w p rz e ­ ciągu 36—48h. U zyskanie głęb. 1.563.30 m miało miejsce dnia 2 ¡lipca 1932 r., naw iercenie zaś ro ­ py stw ierdzono faktycznie dopiero dnia 9 lipca 1932 r., kiedy tłokow aniem o trzym ano zw iększo­

ną produkcję. W tak im stanie rzeczy, g d y o czy ­ w isty m b y ł udział horyzontu górnego w p ro d u ­ kow aniu, nie m ożna w ysokości płynu rów nej 155 m, po strejk u t. ¡j. z dnia 21 w rz eśn ia 1932 r.

— w ięc w dw a m iesiące później — uw ażać w c a ­ łości za ciśnienie złożow e piaskow ca 'podrogo­

w cow ego.

A bstrahując od tego w yp ad ku trz e b a za u w a­

żyć, że o ile o bserw acje w okresie dow iercenia w naszych w aru n k ach pozw alają orjen to w ać się niekiedy o w y so k o ści ciśnień, to sp ra w a ta m oc­

no się kom plikuje w okresie późniejszej eksploa­

tacji z pow odu w sp ółd ziałania kilku ho ry zo n tó w i w inna być b ad a n a p rz y uw zględnieniu w s z y s t­

kich czynników , m ogących m ieć w p ły w na taki lub inny stan rzeczy. W nioski tym sposobem w y ciągn ięte w in n y być trak to w a n e z re zerw ą.

„G as-oil-ratio“ nie jest tylko m a rtw y m sto su n ­ kiem ro pa—gaz, ale p rzed ew szy stk iem w s p ó ł­

czynnikiem spraw ności w yd o b y cia i jego k o n ­ trolą.

W szybach sam oczynnych w iększa być m oże ilość gazu to w arzy szą ceg o w e w szy stk ich fo r­

mach ropie, aniżeli ¡byłoby to potrzebnem . W w y ­ padkach dostatecznych ciśnień zło żo w y ch sto ­ sują dław ienie w y p ły w u produkcji i regulują przeciw ciśnienie na złoże, b y przeb ieg eksploa­

tacji nie był, ze w zględu na zużycie sił m oto- rycznych, m arn o traw n y . O rjentują się zaś p rz e ­ liczeniem G. O. R. jako czynnikiem kontrolnym . Nie w y n ik a stąd, b y m ożna deduk ow ać o d ­ w ro tn ie i w te d y kiedy podejrzenie budzi — duża być m oże — ilość gazu, w y p ro d u k o w an a n a jed ­ nostkę ropy — proponow ać przeciw ciśnienie.

W w ypadku stw ierdzenia naw et m ożności i do­

stateczny ch w a ru n k ó w do eksploatacji pod p rze-

(8)

S tr. 366 „PR ZEM Y SŁ N A FTO W Y “ Zeszyt 13

ciw ciśnieniem na pew nym szybie — nie m ożna w ysuw ać wniosków zm ierzający ch do ochrony całego złoża, co w y m a g a ło b y uzasadnienia m oż­

liw ością u zy sk a n ia in n y m sposobem ¡wyższego całkow itego w ydobycia.

„G as-oil-ratio“ za le ży od bard zo wielu c z y n ­ ników , ale przed ew szy stk iem od jakości gazu.

M iarodajną jest jego analiza ze w zględu na p ro ­ cent za w arto śc i m etanu i innych cięższych w ę ­ glow odorów . J e s t to n astęp stw e m pracy , jaką gaz jako siła m o to ry cz n a złó ż w ykonuje.

P ra c ą tą jest d ostarczanie i p rzep ychanie ropy z piasków do otw oru. W w ypadku eksploatacji sam oczynnej dochodzi do tego p ra c a potrzebna na „napo w ietrzenie“ — że się tak 'w y rażę — i w yniesienie ro p y na pow ierzchnię. D o starcza­

jąc do szybu gazu sprężonego do potrzebnego ciśnienia roboczego, pom agam y naturalny m czynnikom w złożu się znajdującym w „em ulgo­

w aniu “ i w ynoszeniu ropy na pow ierzchnię.

Do w y k onan ia w spom nianych p rac b ęd ą użyte różne ilości g azó w suchych w zględnie zbliżonych do stały ch , a różne ilości gazów m okrych, z tego pow odu, że te ostatnie posiadają w ęg low od ory m ogące istnieć w pew nych w a ru n k ach tem p e­

ra tu ry i ciśnienia w złożu w stanie p ły n n y m i sa ­ m e w y m ag ają pew nej pracy , zanim się znajdą w otw orze.

S tąd A m erykanie w p ro w ad zają G. O. R. dla całkow itej ilości g azów obok G. O. R. dla g a­

zów zbliżonych do stały ch (fixed g a s ) 1).

P o sługiw anie się norm am i G. O. R. zagranicz- nenii dla celów k ry ty k i naszych sposobów w y ­ dobycia, jest zasadniczo błędne. N orm y te m u­

szą być ustalone dla każdego złoża, jako o d nie­

go ściśle zależne. Nie jest obojętne dla sp raw y , c z y gaz od b ieran y z ropą, pochodzi dokładnie z tego złoża co ropa. W tych w ypadkach, g d y jest on z góry, a m a m iejsce eksploatacja sam o ­ czynna, lub sztucznie .samoczynna, n o rm y m uszą być w y ższe.

Nie n ależy uw ażać, że norm y zag ran iczne G.

O. R. odnoszą się ściśle do złóż, posiadających gaz idealnie z tegoż piasku co i ropę. P rz e w ie r­

cając odrazu ca łą strefę ¡gazow o-ropną (w C eptura np. dochodzącą na niektórych szybach do 105 m.

E ksploatacja ro p y sprężonym gazem , Inż. Żmi­

grodzki, „P rz em y sł N aftow y“ Nr. 11 i 12, 1930) i eksploatując cało ść ruram i siatkow em i, liczą się z odbiorem gazu to w a rz y sz ą c e g o iropie j ¡chcąc mieć eksploatację sam oczynną lub sprężonem medium, m uszą dopuszczać norm y dość w y s o ­ kie i różne.

P osług iw anie się w p rzy szło ści stosunkiem g az/ropa dla celów s ta ty s ty c z n y c h w inna po­

p rz e d z a ć rew izja ustalania dziennej produkcji tak ro p y jak i gazów , celem w p ro w ad ze n ia w iększej dokładności.

B łędy, popełniane p rz y przeliczaniu dziennej produkcji ro p y są trojakiego rodzaju: jedne do p ew n ego stopnia od nas niezależne, po w stałe w sk u tek nieuw zględnienia objętości grzejników p aro w y ch w pakach ropnych p rz y szybach i przy jm ow aniu średnio „x “ kg :ro p y ¡na k ażd y cm w ysokości; (dalej pow stają b łęd y w sk u tek

*) G a s-o il-ra tio , Oil W e e k ly , m aj 23, 1930.

niekontrolow ania przeliczenia ilości jkg/1 jem b ie ­ ż ą c y ¡na ciężar g a t u n k ó w ropy. ¡W ażniejszemi są b łęd y w sk utek nienotow ania c z y nieuw zględnia­

nia stó jek p odczas eksploatacji i po k ry w an ia ich zapasam i p rzez w ie rta c z y w zględnie p ro w a d z ą ­ cych rap o rty . B łęd y te w z ra s ta ją p rz y w spólnej gospodarce (kilkoma szybam i, a n ajw iększe nie­

ścisłości m ają m iejsce w okresie idow ierceń.

S p raw a racjonalnego ustalania dziennej produkcji komplikuje się w szy bach pro du ku jących ropę z w odą, ą jeszc ze Więcej p r z y produkow aniu ro ­ p y z emulsją. U stalanie p rocentow ego zan ieczy ­ szczenia nie 'zaw sze m a m iejsce, w zględn ie nie jest U arazie d o ść dokładnie robione. O dp uszcza­

nie w o d y , obliczanie zanieczyszczeń, n otow anie ich, szybki rozdział emulsji — są to zagadnienia w ym agające pew n ego uzgodnienia.

M oże b y ło b y też w sk a z a n e objętościow e p r z e ­ liczanie produkcji ropy, skoro dla 'c eló w tobli- częń G. O- R. ze sta w iam y ją z objętościam i -gazu.

Ilość nr3 produkow anego gazu/24h ¡zwłaszcza w ty c h ¡wypadkach, g d y chodzi o szy b y sam o ­ czynne produkujące duże ilości, g d y eksploatacja od b y w a się w yb ucham i i d o p ły w gazu dław iony jest p odnoszącym ,się co jakiś c z a s słupem to p y , nie m oże b y ć o p a rta n a d ory w czo stw ierd zo ny m przepływ ie, przeliczonym na m inutę. D la 'celów G. O. [R. n ależ y p rz e p ły w gazu [mierzyć w spo­

sób 'ciągły — 'jak to ¡ma ¡miejsce 'zagranicą j— ap a­

ratam i działającem i na za sad zie zw ęże ń p rz e k ro ­ ju z licznikiem rejestrującym .

B łędy przeliczan ia ‘gazu obecnym sposobem w pow yższych w y p ad k ach m ogą b y ć ta k duże, że ustalenie stosunku gaz/ropa, a ¡dalej [norm, ¡gdy­

b y w przyszłości zaszła p o trzeb a, b y ło b y m oże niecelowe.

P rzech o d ząc spow rotem do s p ra w y ochrony złóż w głębn ych P łd . M raźnicy, nie m ożna mo- jem zdaniem , znaleźć uzasadnienia dla [wyjątko­

w ego trak to w a n ia i za strzeż eń odnośnie teg o czy ow ego horyzontu gazow o - ropnego, w zględnie naw et gazonośnego, w strefie od p iask ó w kliw - skich d o 'popielskiej ropy w łączn ie. ¡0 ile h o ry ­ zonty ¡są do pew neg o (stopnia ¡ustalone, 'o ty le w y ­ stępow anie produkcji ta k ‘ro p y ii- g a z ó w je s t p r z y ­ padkow e często odrębne podzielone w a rstw a m i nieprzepuszczalnem u 'Niektóre w y stę p o w a n ia ¡ga­

zonośne tej stre fy nie stoją w k o n tak cie ¡z [ropą.

P rze w ierc ając odrazu lub stopniow o, eksplo­

atując razem łub osobno w edłu g uznania i1 p o trz e ­ by t nie za ła tw iw sz y w p ie rw tej sp ra w y , w obec­

nej chwili w a ru n k o w an ie konsum eji produkcji poszczególnego ho ryzon tu ta k ropy, jak i jgazów, k tó re n ależało b y uzasadnić ró w n ież w zględam i na uzyskanie innym sposobem w y ż sz eg o ¡ogólne­

go W ydobycia, nie uw ażam za możliwe.

W p ro w ad za jąc zastrzeżen ia odnośnie poszcze­

gólnych ho ry zo n tó w naszej strefy gazow o kopnej od kliw skich i— [spągu p iask o w c a b o ry sła w sk ie - go — w yp rzed zilib y śm y n a w e t zagranicę, boć oni przew iercając o d ra zu całą p a rtję gazow o- ropną — w arunkują jej ek sploatację jako całości, tam gdzie jest to m ożliw e, ale podobnem w y d z ie­

laniem ;nie zajm ują się.

W w y p ad k ach oddzielnego tra k to w a n ia p o ­ szczególnych horyzo ntó w , z k tó ry ch !raz jedne,

(9)

Zeszyt 13 „PR ZEM Y SŁ N AFTOW Y“ S tr. 367

ra z drugie są obfitsze, a (w k tó ry c h w y so k o ść ¡pro­

dukcji nie m oże b y ć przew idziana i ¡wykazuje bard zo duże w ahania, 'ma tłokow anie : tę ) nieza- przeczenie dobrą 'stronę, że p rzejście z niego do dalszego w iercen ia jest bardzo łatw e. W n asz y ch w arunkach o d g ry w a ta ¡okoliczność Ważną rolę i nieraz jest Czynnikiem decydującym o doborze m etody w y d o b y c ia ropy.

F liszow y c h a ra k te r naszej strefy gazow o-rop- nej, od piaskow ców kliw skich do sp ąg u p ia sk o w ­ ca bory sław skiego w łącznie, stw a rz a n iezb y t ko­

rz y stn e w arunki dla w spólnej eksploatacji całej tej strefy. S p raw a jednak ,nie je st p rz esąd z o n a i zdaje mi się, że racjonalniejsze byłoby jedno­

razo w e przew iercan ie Całej ¡tej p artji igazowo- ropnej i łączna eksploatacja sprężonym gazem w szystkich horyzontów . W w ypadku w y stę p o ­ w ania silnych g az ó w ,z ’gó ry a ro p y z dołu W ska­

zane b y ło b y sprow adzenie ich w dół kolum ną ru r nieperforow anych, b y w y k o rz y s ta ć ich (zdolność em ulgow ania i w yn o szen ia ropy. Z drugiej stro ­ ny ze b ran ie produkcji ż całej s tre fy W ym agało­

b y połączenia jch w łaśn ie kolum ną irur perforo­

w anych, — s p ra w a ta w y m a g a w ięc indyw idual­

nego rozw ażania. E ksploatacja sprężonym gazem , dostosow ana do złó ż b słabych ciśnieniach, całej strefy gazow o - ropnej łącznie, gd y m a m iejsce znaczna produkcja gazu i g d y szyb 'zaczyna p ro ­ dukow ać W ybuchowo, in o g łab y b y ć |zdanieml [mo­

jem, ekonom iczniejszą.

P ostępujące zaw odnienie B o ry sław ia i M raźni- cy zm ienia w arun ki p rodukow ania: jedne s z y b y uzyskują lepsze, inne g o rsz e rezultaty. W o d a ja ­ ko czynnik m otoryczny spełnia sw ą rolę. Je st kw estją o tw artą , czy jej niekontrolow any postęp nie jest szkodliw y dla sum aryczn ego w ydobycia.

G dyby zło że b o ry sła w sk o - m raźnickie było ho- w em , g d y b y nie fak t, że w y d a ło już ;tak o lb rz y ­ mie ilości 'zarów no ropy jak i gazów , ¡że ¡sprawa dalszych jeg o ¡zasobów budzi 'zastrzeżenia, tgdyby co najw ażniejsze w y k a z y w a ło jeszcze d osta­

tecznie ciśnienie 'złożow e — jw tedy trze b ab y n ie ­ w ątpliw ie regulow ać postęp w o d y przeciw ci-

■ śnieniem.

Złoże C eptura w Rumunji, o którem już ¡wspom­

niałem, było typow ym p rzy k ład em dla takiego postępow ania.

P odchodzenie w o d y pokładow ej zaznaczało ¡się (w rzesień 1929) silnie w części w schodniej an ty - kliny posiadającej ¡drugorzędne śfałdow anie. ¡Obok gazu w oda b y ła tam czynnikiem m otorycznym dla ropy.

Celem uzyskania m ożliwie dużego ogólnego w y dobycia, regulow ano postęp w ody, stosując przeciw ciśnienie w ¡granicach kilkunastu ido kil­

kudziesięciu atm osfer.

W 'raportach dziennych produkcyjnych [noto­

w ano o b o k G. O. R. ta k ż e i ciśnienie iw tubingu (T) .i \v p rzestrzen i ¡między tubingiem a ¡ostatnią kolum ną 'rur w iertn iczy ch (T X C).

S tosow anie przeciw ciśnienia dla regulow ania naporu w o d y ¡pokładowej, znane 5 ¡skądinąd ha tere n ach bo g aty ch hy ciśnienie złożow e, gaz, i ro ­ pę nie jest jednakże w w a ru n k ach m raźnickich, w 'tej ¡'formie, do ¡pomyślenia. 'Nie p ro w ad ziło b y do celu ze w zg lęd ó w technicznych ¡połowiczne

załatw ienie tej sp raw y , przep isy w an ie p rzeciw - ciśnień h o ry z o n tó w w g łęb n y c h od rogow ców do w a rs tw popielskich w łąc zn ie n a ¡jednych ¡szybach, gd y inne nie po siad ały b y p o trzeb nych do teg o w a ru n k ó w i g d y m a [miejsce kom unikacja ¡hory­

zontów , g d y ż ty m i sposobem nie w y ró w n a m y braku ¡ciśnienia /złożowego, k tó re jest niezbędne do uzyskania w y ż sz eg o ¡wydobycia.

Nieobnażanie ¡złoża! ropnego i pozostaw ien ie go pod pew nym słupem ro p y znane było od ¡dawna technikom 1 eksploatacyjnym i sto so w an e tam , gdzie, b y ło m ożliw e ¡i g d zie nieposzanow anie ¡tego p ra w a m ściło się na produkcji szybu. Je st to szczególnie w ażne, ¡zwłaszcza ¡gdy produkcja ¡na­

w iercon a zo stała [z ¡jednego ho ryzontu. Kolumna ru r zapuszczonych (do eksploatacji nie pow inna z a ru ro w y w a ć p iask o w c a ropnego. Choć |i ¡tu ¡zna­

ne są o d stępstw a, jednak sp ra w a (ta kom plikuje się w k ażd y m razie po podw ierceniach, 'po do- w ierceniu następnych horyzo ntó w i ró w n o c ze­

snej eksploatacji, idalej w w y p ad k ach p rz ew ier­

cania odrazu całej strefy gazow o - ropnej 1 od kliw skich do 'spągu (piaskowca bo rysław skiego.

Uogólnienie 'tego (prawa je st z (wielu w zg lęd ó w technicznie trudne ido przep ro w ad zen ia.

Nie m ożna n eg o w ać pew nych słuszn y ch p ra w rząd zą cy ch 'złożam i !i| ¡należy oceniać i p o d k reślać w yniki osiągane [zagranicą, ale ¡trzeba b yć o stro ż ­ nym w naginaniu ich do naszy ch źłóż.

P rzy p o m n ę tu loo na itemat ro p y n agrom adzo­

nej iw izłożu, p rz em y sło w ej w a rto ści, napisał 'Prof.

K. B ohdanow icz jeszcze w roku 1922, cytuję do­

słow nie. (T e ren y [i ¡złoża naftow e. K. B ohd ano ­ w icz). „Każde ¡ropne ¡złoże, a tem b ard ziej w iększe, jest zjaw iskiem anorm alnem na tle szerokiego (regionalnego) rozpow szechnienia pierw otnego m aterjału tzłoża. IJest 'to p ra w o ogólne dla n a g ro ­ m adzenia w sk o ru p ie [ziemskiej w szy stk ich mi­

nerałó w . Zrozum ieć d an e „zło że“ jest ito po znać stosunek pom iędzy w arunkam i regjonalnem i j ilo- kalnem i, Często ¡nawet indywidualnemu dla d a ­ nego 'złoża.

S tąd pow staje p ierw sza zasad a p rakty czn ej geologji, op arta na ścisłej (wiedzy i d o św iad c ze­

niu ' —nie k iero w ać się d ośw iadczeniem Inabytem naw et p o d c z a s długoletniego badania i odbudow y jednego złoża, p rz y innych ¡złożach tejże k o p a­

liny, b e z k ry ty c z n e g o ¡uświadomienia w a ru n k ó w ogólnych (regjonalnych) i m iejscow ych (lokal­

nych) ¡tego now ego ¡objektu. W sk utek zaniecha­

nia te j Inajprostszej zasady, k tó rą m ożna 'uw ażać za zasadę zdrow ego rozsądku, p o w stało i w iele o m y łek geologicznych, okupionych w następ stw ie grubem i kosztam i.

G ospodarka eksploatacyjna h ory zo n tó w (wgłęb­

nych zw ła szcz a p a rtji P d kliw skich do spągu (pia­

skow ca borysław skieg o — sta re g o elem entu B o ­ ry sła w ia (i: okolicy, (w (ubiegłych latach, śnie p ozo ­ staw a ła bez w p ły w u ¡na p rzed łu żen ie tej jedno­

stki Sv M rażnicy. Jeżeli n ad e r szybki sp a d e k (pro­

dukcji 'tak ro p y , (jak i gazów , niekiedy w p o c z ą t­

kach d o ść w ysokiej, należało by tłu m a c z y ć (wy­

czerp y w an iem się ciśnienia złożow ego i jeżeli skutkiem tego n asu w ają się w ątpliw ości bo [da naszego ogólnego (wydobycia, .to -— zdaniem m o- jem — n ie m ożna s tą d w y sn u ć W niosków (nie [tyle

(10)

S tr. 368 „PR ZEM Y SŁ NAFTOW Y Zeszyt 13

odnośnie stosow ania przeciw ciśnienia, co jako połow iczne i nie W szędzie m ożliw e ¡nie ¡prowa­

dziłoby do celu, lecz w łaśn ie w kierunku ¡odbu­

d o w y ciśnienia złoża. Istnieją różne fo rm y ¡wtła­

czania 'sprężonego gazu ¡lub p o w ietrza do 'złoża ropnego, zależnie o d jego w ieku i tcelu jaki ¡chce­

m y uzyskać.

E lem entu w głębn ego — choć now o p d w ierca- nego w p rzed łu żen iu imraźnickiem — Pie m ożna dla tego celu tra k to w a ć jako o drębnej całości, rezygn ując rów nocześnie ze s ta re g o B o ry sław ia.

Nie w szy stk ie jego odcinki'ulegają szybkiem u ¡za­

wodnieniu. O ile ¡odtworzenie m ożliw ie p ie rw o t­

nego ciśnienia, k tóre zo stało straco n e jw o k resie eksploatacji, b y ło b y kw estją o tw artą , o tyle żd a - niem mojem, s p ra w a W tłaczania sprężonego m e­

dium :na [w ybranych pu nktach B o ry sła w ia i M ra- źnicy — celem kontrolow ania po stęp u w o d y po ­ kładow ej o raz celem W ytłaczania 1 p rz ep y ch a n ia do o tw o ró w ropy, po zostałej W częściow o W y­

czerpanych piaskow cach, | jest ' zagadnieniem aktualnem , jest problem em bliskiej p rzyszło ści naszego zagłębia, k tó ry w interesie p rzem y słu naftow ego pow inien b y ć zrealizo w a n y .

D r. S t. O L S Z E W S K I, in ż. g ó rn . i geolog.

Warszawa

W sprawie Karpackiego instytutu Geolo- giczno-Naftowego w P o ls c e

XV z e s z y c ie Nr. 10 naszego w ydaw n ictw a z ' dnia 25-go m aja br. opublikow aliśm y ar­

ty k u ł Dr. S t. O lszew skiego p. t. „O p ro­

jekcie utw orzenia K arpackiego In sty tu tu G e­

ologiczno - N aftow ego w P olsce i o jego w p ływ ie na geologie naftow ą". Ja k p r z y ­ p u szcza liśm y, a rty k u ł ten nie pozostał bez echa, g d y ż ju ż w z e s z y c ie Nr. 4 „Geologji i S ta ty s ty k i N aftow ej P olski" ukazała sie odpow iedź Dr. K- T ołw ińskiego, p. t. „P. Dr.

S t. O lszew ski w spraw ie K arpackiego In s ty ­ tutu G eologiczno - N aftow ego".

U m ieszczając poniżej drugi a rty k u ł Dr.

O lszew skiego za u w a ża m y, ż e d o tych c za so ­ wa d y sk u sja to c z y sie w yłą czn ie w gronie geologów , — m o że kto ś z e sfer p rze m y sło ­ w ych , najbardziej zainteresow a nych w tej kw estji, zech ce w ypo w ied zieć sw e za p a try ­ wania.

Zachow ując w poruszonej spraw ie ścisłą bezstronność, p o d kreśla m y je s z c z e raz go ­ tow ość publikow ania rze c zo w y c h głosów , om aw iających ten tak w a żn y dla naszego p rze m y słu naftow ego problem.

G dy p rzeszło tem u rok pojaw ił się w S ta ty ­ sty c e Naftowej P olski (zeszy t Nr. 12 z 1931 r.) p rojek t przeistoczenia K arpackiej Stacji Geolo­

gicznej w B o ry sław iu na K arpacki In sty tu t Ge­

ologiczno N aftow y, a nikt z w łaścicieli kopalń naftow ych i inżynierów lub techników nie z a ­ b ra ł w tej sp ra w ie głosu i nie objaw ił zdania, cz y w teraźn iejszych w aru n k ach w egetacji pol­

skiego kopaln ictw a naftow ego stw o rz y ć trz e b a now ą, pełną w ład z y instruktorskiej instytucję, cz y też w y s ta rc z a istniejąca obecnie pomoc geologiczno - naftow a, — uw ażałem za w ła śc i­

w e w y stąp ić p rz ed forum n afciarzy z uw agam i o projektow anej instytucji w nadziei, że w y ­ łoni się dyskusja, czego w y ra zem by ł w stęp R edakcji czasopism a „P rz em y sł N aftow y“ do

mojego arty k u łu , k tó ry się pojaw ił w zeszycie Nr. 10 tego w y d aw n ictw a.

K ażda dy sku sja jest bard zo poży teczn a i w sk azana, zw ła szcz a jeżeli m oże przy czy n ić się dcf w yśw ietlen ia tru dn ych zagadnień oraz do ich p rz y sto so w an ia w p rak ty ce. Z pośród licznych nauk w y m ag a w łaśnie geologja nafto­

w a najszerszej dyskusji, ab y uczynić ją w p rak - tycznem zastosow aniu jak najbardziej p rz y ­ stępną i zrozum iałą a tern sam em rzeczy w iście pożyteczną, czego w s z y s c y zaintereso w ani w polskiem kopalnictw ie naftow em są u p ra w ­ nieni dom agać się, jak to słusznie podniósł Prof.

inż. Z. B ielski w sw em przem ów ieniu na u ro ­ czystości inauguracyjnej Akadem ji Górniczej w Krakowie.

D yskusję zap oczątk o w ał p. Dr. K. T ołw iński w arty k u le p. t. „P. Dr. S ta n isła w O lszew ski w spraw ie K arpackiego In sty tu tu Geologiczno N aftow ego“, zam ieszczonym w Nr. 4 z 1933 r.

Geol. i S tat. Naftowej Polski. S p o tk a ły mnie w nim uw agi i zarzu ty , k tó ry ch nie m ogę pozo­

staw ić bez odpow iedzi, ale narazie zajm ę się tu tylko zap ro jek to w an ym instytu tem , pozo­

staw iając tezę karpackiej geologji naftow ej do osobnego opracow ania, w y m ag a ona bow iem subtelnego ujęcia i odpow iedniej form y. Mam nadzieję że R edak cja fachow ego organu K rajo­

w ego T o w a rz y s tw a N aftow ego u ży c zy mi sw ej gościny, za k tó rą już te ra z składam podzięko­

w ania.

Po tym w stępie przych od zę do om ów ienia poszczególnych u w ag p. Dr. K. T ołw ińskiego w porządku ich p rzedstaw ienia.

1. P . Dr. K. T ołw iński z a strz e g a się, zd a­

niem m ojem zupełnie niepotrzebnie, że p race jasielskiej stacji geologicznej nigdy nie b y ły publikow ane w organie „G eologja i S ta ty s ty k a N aftow a P olski“, n azw an ym p rzez Dr. K. T oł­

w ińskiego „naszym organ em “. Nic podobnego nie tw ierdziłem , nie b y ło b y w tern zre sz tą nic

(11)

Zeszyt 13 „PRZEM YSŁ NaFT O W Y “ S tr. 369 zdrożnego. T ym czasem odnośny ustęp mojego

arty k u łu mówi, że o p ra cy jasielskiej stacji św iad czą opisy i m apy geologiczne kopalń i te ­ renów naftow ych w jasielskim okręgu górni­

czym , k tó re znajdują się w poszczególnych ze­

szy tac h Geologji i S ta ty sty k i Naftowej. To co pow iedziałem , pow iedziałem zupełnie słusznie, albow iem inż. J. O btulow icz, którego fachow e i staran n ie ujęte opisy i m apy geologiczne ko­

palń ropy i gazu ziem nego w jasielskim okręgu górniczym , jak Hum niska - G rabow nica S ta rze ń - ska, antyklina potocka, kopalnia B obrka, za­

chodnia część antykliny B obrka - Rogi, są pu­

blikow ane w zeszy tach Geologji i S ta ty sty k i Naftowej, w y k o n y w a ł badania ty ch kopalń i o bszarów naftow ych gdy by ł kierow nikiem jasielskiej Stacji geologicznej, a po ich uzupeł­

nieniu, b ędąc geologiem Spółki Akcyjnej „P io ­ nier“, udzielił je osobiście p. Dr. K. T ołw iń­

skiem u do publikacji. Co w ięcej — mogę poin­

form ow ać p. Dr. K. T. że jasielski U rząd G ór­

niczy, p rzedk ładając sw ej w y ższej w ład z y s p r a ­ w ozdanie z działalności jasielskiej stacji geolo­

gicznej, d ołączył także p race inż. J. O btułow i- cza i u zy sk ał dla Stacji geologicznej od Mini­

ste rstw a P rzem y słu i Handlu pom oc finansow ą.

R ów nież i Dr. K. Konior w y k o n y w a ł badania do sw ojej p ra cy „F ałd K obylanka - W ó jto w a“, zam ieszczonej w zeszycie Nr. 5 z roku 1932 Geologji i S ta ty sty k i Naftowej i k o rz y sta ł z m a­

te ria łó w jasielskiego U rzędu G órniczego, gdy sp ra w o w ał jako n astępca p. inż. O btułow icza funkcje kierow nika jasielskiej Stacji geologicz­

nej. W ięc p race tej Stacji p rz y d a ły się p. Dr.

K. T. do cennej kolekcji opisów i m ap geolo­

gicznych kopalń i obszaró w naftow ych.

2. Na tern m iejscu w y b a c z y p. Dr. K. T., że go poproszę ab y uw ażniej p rz ecz y ta ł c z w a rty ustęp mojego artykułu, a z pew nością przekona się, że podając 59 szybów , k tó re w 1932 roku w y d a ły 380 cy stern ropy, m iałem na m yśli nie c a ły ok ręg górniczy stanisław ow ski, ale tylko m iejscow ości M ajdan i Rosulna. Taki zarzu t m ożna robić początkującem u w sta ty sty c e naf­

tow ej, a nie tw ó rc y tej staty sty k i, jak mnie m ianuje sta rsz y z n a naftow a.

3. B ardzo się cieszę, że m ogę do trzeciego ustępu uw ag p. Dr. K. T. dodać, że nietylko m oja osoba, ale w sz y sc y zaznajom ieni z tokiem p ra c K arpackiej Stacji Geologicznej w B o ry sła ­ w iu uznają i podziw iają energję i w y trw a ło ść, z jaką Dr. K. T. zdołał sam w y konać i zeb rać opisy geologiczne oraz w zbogacić je a rty s ty c z ­ nie w ykonanem i m apam i i przekrojam i geolo­

gicznem u N ajw ięcej takich prac zaw dzięczam y p. Dr. K. Tołw ińskiem u. Obok niego znajduje­

m y nazw iska następujących au to ró w : geolog p ań stw o w y Dr. B. Bujalski, inż. H. Goblot, inż.

górn. H. G órka, inż. chemik K. Katz, Dr. K. Ko­

nior, geolog p ań stw o w y Dr. S. K rajew ski, Prof.

J. Nowak, inż. górn. J. O btułow icz, Prof. Dr.

H. T eissey re, St. W eigner, Dr. O. W yszyński.

4. P. Dr. K- T. raczy mnie w y rę c z y ć i po­

dać p rz y czy n y dla k tó ry ch zrezy g n o w a ł ze stano w isk a N aczelnika W ydziału naftow o - sol­

nego P ań stw o w eg o In sty tutu Geologicznego.

M oże dadzą się te p rz y c z y n y usunąć lub z ła ­ godzić, coby było bardzo do życzenia w in te­

resie geologji K arpat i geologji naftow ej.

5. Zupełnie słusznie zau w aża p. D r. K. T., że w S tanach Zjednoczonych A. P. istnieje obok Geological S u rv ey , instytucji w rodzaju n asz e­

go In sty tu tu Geologicznego w W arszaw ie, in­

sty tu cja p aństw o w a pod nazw ą „B ureau of Mi­

n es“ i że podobną instytucję n ależało by stw o ­ rzy ć dla polskiego kopalnictw a naftow ego.

R ów nież i w Niem czech jest obecnie ro z w ażan a sp ra w a założenia insty tutu geologiczno - nafto­

w ego, k tó ry b y obok Insty tu tu Geologicznego w B erlinie „G eologische L an d e san stalt“ zajm o­

w a ł się w y łączn ie sp raw am i niem ieckiego ko­

palnictw a naftow ego i to nietylko w dziedzinie bad ań geologicznych, ale i w dziedzinie organi­

zacji w ierceń poszukiw aw czych. M am w ra ż e ­ nie, że Niem cy u rząd zą tak ą instytucję ze z w y ­ kłą sobie p ra k ty c zn ą sp raw n ością i odpow ie­

dnio do rozm iarów i rz eczy w isty ch p otrzeb sw ojego p rzem y słu naftow ego. T ak a w łaśn ie instytucja m ogłaby zaistnieć dla kopalnictw a naftow ego w Polsce, ale pod w arunkiem , że u tw o rzo n a zostanie p rz y W y ższy m U rzędzie G órniczym w K rakow ie jako in sty tu cja roz­

s trz y g a ją c a w w a żn y ch w y p ad k ach i opinjach spornych. N aturalnie, że obecnie istniejące s ta ­ cje geologiczne po zostaną nadal p rzy O kręgo­

w y ch Urzędach- G órniczych. T a koncepcja jest bardzo m ożliw a, atoli organ izacja in stytu tu i ustalenie jego stosunku do urzęd ó w g órni­

czych i do kopalń m inerałó w bitum icznych po- w in nab y by ć unorm ow aną w specjalnym ro z­

dziale u sta w y naftow ej p rzez Sejm uchw alić się m ającej.

W ustępie drugim tego rozdziału p rz y rz e k a p. Dr. K. T„ że dobrze zo rgan izo w any in sty tu t geologiczno n aftow y da urzędom górniczym i technikom kopalnianym „p o d staw ę“ do racjo ­ nalnego w y k o n y w an ia ich funkcji. To b ardzo pięknie w y g ląd a na papierze, ale c z y żb y n a­

p raw d ę w szy stk o co dotych czas istnieje i p ra ­ cuje a w ięc u rzęd y górnicze, stacje geologicz­

ne i technika kopalniana, funkcjonow ało w k ar- packiem kopalnictw ie naftow em nie pow iem nie­

racjonalnie ale tak m ało racjonalnie, że aż trz e ­ ba stw a rz a ć specjalny n ad org an nietylko do­

ra d czy ale i rozkazujący, a na jego czele po­

staw ić nieom ylnego w ieszcza, k tó ry b y w y d a ­ w a ł racjonalne zarząd zenia, a kopalnie o b d a­

rzał ropodajnem i w sk azó w k am i? C zy żb y istnie­

jące stacje geologiczne b y ły n ap raw d ę w sw ej organizacji i w yd aw an iu opinij niezupełnie ra ­ cjonalne? T ego nieśm iałbym pow iedzieć ani o b orysław sk iej, ani o jasielskiej stacji geolo­

gicznej, ani o doradcach stanisław ow sk ieg o U rzędu G órniczego. C zyżb y w re szcie u rz ęd y górnicze m iały w w y daw an iu za rzą d zeń podle­

gać instytutow i geologiczno - naftow em u? Na to m oże odpow iedzieć tylko w ład z a górnicza.

Na w y ra ż o n e w moim a rty k u le p rz y p u szcz e­

nie o m ożliw ych kom plikacjach i nieporozum ie­

niach na tle zarząd zeń now ego instytutu, stw o ­ rzonego w edle zam ierzeń a u to ra R., o św iad czy ł p. Dr. K. T. w ustępie drugim rozdziału piątego sw ojego arty ku łu, że taki chaos p o w stałb y

Cytaty

Powiązane dokumenty

ropą występującą w niższych partjach złoża lub też lokalnych. Stanowi to ujem ną stronę tej metody, w odą okalającą. Brown, odpow iada ona metodzie

„Polskiego Eksportu Naftowego“ ukazał się w „Monitorze1 Polskim“ Nr. Jest ono ¡zupełnie zrozumiałe, jeżeli się weźmie pod uwagę, że now a przym usowa

' K ardynalnym jednak postulatem jest szybkość działania; żadna zw łoka ani w decyzji, ani w w ykonaniu nie jest dopuszczalna, jeśli nie chcem y stracić

Ciekawą jest rzeczą, że z polskim przem ysłem naftowym — mimo ciężkiej sytuacji, w jakiej od kilkunastu lat się znajduje — ciągle jeszcze łączy się

w a ły oleje naftenowe (Chemisches Zentralblatt 1932 II.. Zeszyt 5 PRZEMYSŁ NAFTOWY“ Str. stosunek rozw o-.. 1) 'Podług referatu wygłoszonego na

wości przelew u dotychczasowych w pływ ów skarbow ych na rzecz Funduszu Drogowego, a preliminowany dochód Funduszu w yrażał się kw otą okrągło 48 miljonów

Szkodliw ość zbyt gęstego rozm ieszczenia otw o ­ ró w na eksploatow anem polu polega na stracie dużych ilości gazu, k tó ry uchodzi ze złoża gęsto

Często także stosuje się metodę zamykania otworów, posiadających wysoki gas - oil ratio, natomiast zwiększa się produkcję otworów, w których w zrost w artości