• Nie Znaleziono Wyników

Przemysł Naftowy : dwutygodnik wydawany nakładem Krajowego Towarzystwa Naftowego we Lwowie. R. 8, Z. 5

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Przemysł Naftowy : dwutygodnik wydawany nakładem Krajowego Towarzystwa Naftowego we Lwowie. R. 8, Z. 5"

Copied!
40
0
0

Pełen tekst

(1)

P r z e m y / ł

n a f t o w y

DWUTYGODNIK

55

ZE/ZYT

R O C Z N I K V I I I

\ y

^ ^.:j>«T£C:/ . -¡.«CZEGO

/ S ■A f > - ^ £ 5 S S £ j |' G Ci :-t I ^ I C Z E j ■ j j

W Y D A W A N Y P R Z E Z K R A J O W E T O W A R Z Y S T W O N A F T O W E WE L W O W I E

(2)

1. s. 8. „Niejasna sy tu cja “ . . ... Str. 121

2. K. K ow alewski : „A nalogje“ ... „ 128

8. Dr. H. B u rtin : „ W sp raw ie oleju izo la cy jn eg o “ . ... „ 126

4. Prot. D r. W . T e isse y r e : „Budowa w głębna P odk arp acia w za sto so ­ waniu do b adań p oszu k iw aw czych “ ... . . . . „ 129

5. In ż. A. Ż m igrod zk i: „M iesięczne spraw ozdania w yk reśln e jak o profile dla potrzeb w iertn ik a“ . . . . . . . . . . . . . . 133

4. J. Cząstka: „Obecne kierun ki w d ziedzinie eksploatacji rop y i kon­ serw acji ciśnien ia złożow ego“ ... „ 136

7. „Touring Club Oil“ . . . ... „ 140

8. P rzegląd p rasy . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 141

9. D ział g o s p o d a r c z y ... „ 143

10. P rzegląd sta ty sty c zn y . . . . . . . . - „ 149

11. K om unikaty t e c h n ic z n e ... • ... „ 152

12. W iadom ości bieżące • ... ... „ 153

13. P rzegląd zagran iczn y . . . ... „ 155

Table des matières:

1. s. s . „La situ ation p as claire“ ... P a g e 121 2. K. K ow alew ski : „Les a n a lo g ie s“ ... .... „ 123

3. Dr. H . B u rstin : „Au su je t de 1’ huile d iélectriqu e“ ... „ 126

4. P rof Dr. W. T e is s e y r e : „La stru ctu re du so u b a ssem en t des Subcar- p ates p olon aises, son application au x ex p lo r a tio n s“ ... „ 129

5. In g. A. Ż m igrodzki : „Des com p tes rend u s graD liiques d es fo r a g e s“ „ 133 6. J. Cząstka: „Les ten dan ces actu elles dans la dom aine de l'exploita­ tion de l’huile brûte et de la con servation de la p ressio n des cou ch es“ . ... . . ... „ 136

7. „T ouring Club Oil“ . . . . ... „ 140

8- R evu e de la p resse . . . . , . . . ... .... . • » 141

9. R evu e é c o n o m iq u e ... . . . . . . . „ 1 4 3 10. R evu e sta tistiq u es . . . . -. . . . . . . „ 149

11. C om m uniqués techn iqu es ... .... „ 152

12. C hronique c o u r a n t e ... „ 153

13. R evu e é t r a n g è r e ... . . . . . . . . — . . • . „ 155

Inhalt:

1. s. s. „U ngeklärte S itu ation “ ... Seite 121 2. K. K ow alew ski: „C narakteristische A nalogie“ ... . . . . „ 123

3. Dr. H. B u rstin : „Isolieröl-problem “ ... ... „ 1 2 6 4. P rof. D r. W. T e isse y re : „Die K ryptotektonik der Subkarpaten, ihre B ed eu tu n g für E xp loration en “ ... „ 129

5. In g . A. Ż m igrodzki : „G raphische B oh rb erich te' ... „ 183

6. J. Cząstka: „Neue R ichtungen in der E rdölek sploatation “ ... » 136

7. „T ouring Club Oil“ ... . 140

8. P r e s s e s t i m m e n ... ... „ 141

9. E k on om isch e R u n d s c h a u ... » 1 4 3 10. S ta tistisch e N a c h r i c h t e n ... ... » 149

11. T ech n isch e M i t t e i lu n g e n ... ... „ 152

12. Kleine N a c h r i c h t e n ... . • ... „ 153

13. A u slän d isch e K ronik . . . . . . . - ., . . . . . . . . . . . . . 155

Od Redakcji.

R Ę K O P IS Y p rzezn aczone dla R edakcji w y k o n y w a ć n ależy zaw sze na jednej stron ie ark u sza zw y k łeg o papieru, z od stępem m ięd zy w ierszam i sz er o k o śc i około 15 m m , pism em w yraźn em , m ożliw ie m aszynow em .

R ęk opisów R edakcja n ie zwraca.

R Y SU N K I techniczne sp orządzone b yć w inny czarnym tuszem na kalce lub białym papierze ry su n k o w y m . O p isyw anie rysu n k ów w yk on yw ać należy zaw sze zw yczajnym ołów kiem , a nie tuszem .

F O TO G R A FJE w ykon ane b y ć w in n y w odbitkach czarn ych na b łyszczącym papierze. W razie braku odbitek n a d sy ła ć m ożna k lisze lub film y.

PRACE O R Y G IN A LN E, R E F E R A T Y I A R TY K UŁY obejm ow ać winny w raz z r y su n k a m i 4 do 5 stron druku (1 stron a druku ob ejm uje około 6.000 liter) T em aty ob szern iejsze d zielić zatem n ależy, o ile m ożności, na dwa lub więcej artyk ułów m niejszych rozm iarów .

Na końcu k ażd ego artyk u łu u m ieścić n ależy krótkie zestaw ien ie treści w język u p olskim , a o ile m ożności także w język u fran cu skim , niem ieck im lub an gielsk im .

O D B IT E K z artyk ułów d ostarczam y autorom bezpłatnie w ilości 25 egzem ­ plarzy, ilości w ięk szych po cenie k osztów w łasnych. Odbitek żądać n a leż y zao­

patrując rękop is odpow iednią uw agą.

P R Z E D R U K d ozw olony z podaniem źródła.

(3)

PRZEMYSŁ NAFTOWY

D W U T Y G O D N I K

WYDAWANY NAKŁADEM KRAJOWEGO T O W . N A FTO W EG O W E LW OW IE

Rok VIII 10 m arca 1933 r. Z eszyt 5

K om itet R ed a k c y jn y : J . A R N IC K I, D r. S t. B A R T O SZ E W IC Z , P rof. In ż. Z . B IE L S K I, K. K O W A L E W SK I, Dr. T. M IKUCKI, In ż. W . J . P IO T R O W S K I, P ro f. D r. W . ROGALA, D r. St. S C H A E T Z E L , In ż. S t.

S U L IM IR S K I, Dr. S t. U N G E R , D r. I. W YGARD, Cz. Z A Ł U SK I oraz ST O W . PO L. IN Ż . PR Z E M . N A FT .

RED A K TO R O D P O W IE D Z IA L N Y : D r. S t. S C H A E T Z E L .

N i e j a s n a s y t u a c j a

W poprzednich zeszy tach naszego czasopism a przed staw iliśm y w szy stk ie n a sz e tro sk i i o b aw y stw ierd zając, że ciężary, jakie nało żone być 'mają na jnasz p rzem ysł, przechodzą jego siły i p rz y ­ czynić się m uszą do jego ¡szybkiego upadku. O ba­

w y nasze n ie są nieuzasadnione, jasną bow iem jest rzeczą, że obciążenia w ynikające z ¡omawia­

nej obecnie now eli do u sta w y o P a ń stw o w y m Funduszu D rogow ym , o ra z żą dan a od n a s obniżka cen p rodu któ w naftow ych odbićby się m usiała w sposób d ecy dujący na kopalnictw ie naftow em , i uniem ożliw ić nietylko już n o w e ¡wiercenia, ale n a w e t eksploatację w szy stk ich m niej w y d a tn y c h i głębszych otw orów ' Ś w idrow ych.

Nie dla w szystkicli jed n ak są o b a w y 'nasze do­

statecznie zrozum iałe, nie ¡w szyscy bow iem znają dostatecznie n asz przem ysł, k tó ry odróżnia się pod w ielom a w zględam i ód w szy stk ich innych gałęzi produkcji. Ja k o cechę najw ażniejszą i dla przyszło ści naszego kopalnictw a d ecy d u jącą w y ­ mienić należy konieczność p ra c y ciągłej, it. j. ko ­ nieczność ciągłego uzupełniania i zastęp o w an ia now em i w ierceniam i stopniow ego ubytku 'pro­

dukcji z szybów dow ierconycli poprzednio.

W p raw d zie n a w e t z chwalą zupełnego z a p rz e ­ stania robót w iertniczych i poszukiw aw czych nie ustaje produkcja, ropę bow iem pom pow ać i tłokow ać m ożna jeszcze p rzez c z as pew ien z o tw o ró w poprzednio już w y w ierco n y ch , 'ale ubytek produkcji zazn ac zać się będzie b a r­

dzo 'szybko w m iarę upływ u Czasu j w m iarę w y c zerp y w an ia się o tw o ró w ¡dotychczas c z y n ­ nych. Jako skutek ograniczenia lub z a p rz e sta ­ nia w ierceń za zn aczy się przeto w n ajk ró t­

szym czasie n ajpierw pow olny, a potem co ­ ra z silniejszy spadek produkcji ropy surow ej, produkcja u trzy m y w a ć się będzie jeszcze p rz ez c z as pew ien na co raz niższym poziomie, — sp a­

dek jej uniem ożliwi uzyskanie śro d k ó w na dal­

sze .wiercenia, i w te n isposób p rz em y sł kopalnia­

ny uieeby m usiał w przeciągu bard zo krótkiego czasu zupełnej ruinie.

W sposób szczególnie ja sk ra w y p rz ed staw iać- b y 'się ¡musiał upadek taki w polskim przem yśle naftow ym , w k tó ry m obok konieczności ¡normal­

nych w ierceń produkcyjnych n a teren ach już eks­

ploatow anych, zazn acza się co raz silniej p o trz e b a p rzep ro w ad zen ia sy stem aty cz n y ch i b ardzo k o ­ sztow ny ch w ierceń po szukiw aw czych, w celu od krycia niew ątpliw ie istniejących, ale n ied o sta­

tecznie jeszcze poznanych terenów .

W ten sposób n agłe obniżenie cen ropy su ro ­ w ej nie w y w o ła ło b y , — tak , jak b y się to działo w e w szy stk ich innych g ałęziach produkcji, — n a­

tychm iastow ego i całk o w iteg o zam knięcia w a r ­ s z ta tó w p ra c y i p rz e rw a n ia produkcji. Z otw o ró w już dow ierconycli, ale tylko korzystniej położo­

nych i bardziej w y d ajn y ch , eksploatow ano by ro ­ pę ta k jeszcze długo, dopóki produkcja jej p rz y obniżonych cenach m ogła się jeszcze opłacać.

S pad ek jednak produkcji b y łb y niew ątpliw ie tak znaczny, że zap otrzebo w anie k rajo w e nie m o­

głob y już zostać w cało ści po kryte. W m iejsce eksportu i pow ażnej pozycji ak ty w n ej w naszym bilansie handlow ym za n o to w aćb y śm y musieli w przeciągu krótkiego czasu im port ro p y albo p ro d u k tó w n aftow y ch, o ra z p o w a żn ą pozycję d e­

ficytow ą bilansu handlow ego.

Je st rzeczą jasną, że ty lk o stosunkow o w y so k a cena 'produktów naftow ych zapew nić m oże ‘w y ­ starczająco w y so k ą cenę ro p y surow ej, cenę, k tó ­ ra p o k ry ć b y m ogła k o szty eksploatacji i (wierceń.

Nie pom ogą tu żad n e rozum ow ania, ani tak 'modne dziś now e konstrukcje gospodarcze. B łęd y po­

pełnione w odniesieniu do p rzem ysłu naftow ego zem ścićby się m usiały w krótkim przeciąga czasu na naszej sam odzielności gospodarczej, na naszym bilansie handlow ym i n a naszej sile obronnej.

W poprzednich zeszy tach n aszego czasopism a przed staw iliśm y zupełnie szczegółow o liczby, 'do­

ty czą ce obciążenia przem ysłu naszego obow iąz­

kiem odbioru spirytusu dla celów n apędow ych.

Z estaw iliśm y olbrzym ie c y fry żą d an ych od nas

(4)

obniżek cen p ro duktów naftow ych, a w końcu ciężary, jakie nałożone b y ć m ają n a n asz p rz e ­ m ysł w drodze now elizacji rozporządzenia o P ań stw o w y m Funduszu D rogow ym . D otychczas nie otrzym aliśm y n iestety ze stro n y czyn ników decydujących ża dnych w yjaśnień w odniesieniu do w szy stk ich w ym ienionych w y żej sp ra w , a d o ­ w iedzieliśm y się tylko, że p ro jekt now eli do ro z ­ porządzenia o P a ń stw o w y m F unduszu D rogo­

w y m w niesiony zo stał do Sejmu, i że jest p rz e d ­ miotem n arad kom isyjnych.

Z ca ły m naciskiem stw ierdzić m usim y, że jako jeden z odłam ów naszego g o sp o d arstw a n aro d o ­ w ego nie uchylam y się bynajm niej ód ponoszenia ciężaró w na utrzym anie i budow ę dróg, rozum ie­

jąc, że dobre drogi w państw ie są jednym z p ie rw ­ szych i najw ażniejszych w a ru n k ó w jego rozkw itu gospodarczego i kulturalnego, — p ragn iem y jed ­ nak 'ciężary te ponosić na rów ni z calem n aszem życiem gospodarczem i ze w szystkiem i g ałęzia­

mi produkcji, i pragniem y rów nież, by ciężary te p rz y czy n iły się w rzeczyw istości do u trzy m a­

nia dróg w stanie conajm niej używ alnym . Nie­

s te ty skutków takicli n ie m ożem y się spodziew ać ani od u sta w y dotychczasow ej, ani od za m ie rzo ­ nego jej znow elizow ania, b łę d y bow iem zasadni­

cze, obciążające u staw ę dotychczas o b ow iązu­

jącą, zachow ane z o sta ły w całości w ro z w a ż a ­ nym obecnie now ym projekcie.

P ow iedzieć należy zupełnie jasno, że su m y p r e ­ lim inow ane jako dochód z opłat, k tó re ściągnięte by ć 'mają od sam ochodów i autobusów , o raz w y ­ nikające z obciążenia m ate ria łó w napędow ych, t. zn. w pierw szy m rzędzie b en zy n y , są zupełnie nierealne i niepow ażnie ujęte. O grom ne ofiary, k tó re przem y sł n afto w y ponieśćby m usiał w ed le obecnego projektu, b y ły b y zupełnie darem ne, a środki d o starczan e p rzez n asz p rzem y sł na F undusz D ro g o w y z o sta ły b y dla życia gosp o d ar­

czego zupełnie stracone.

D latego też pod kreślam y, — to zresztą, co na szeregu konferencyj zupełnie jasno i n ied w u ­ znacznie zostało ustalone, — że na F undusz D ro ­ g ow y złożyć się m uszą w sz y s c y podatnicy, w s z y ­ scy, k tó rz y z dró g ty ch pośrednio lub bezpośrednio k o rzy stają, z tem ta k ż e zastrzeżeniem , że w spo ­ sób w y ż sz y obciążeni b y ć m uszą bezpośredni

u ży tk o w n icy dróg, a Więc w sz y stk ie pojazdy m echaniczne .i w szy stk ie w o z y o ‘trakcji anim ai- nej. W y so k o ść -tych specjalnych obciążeń za sto ­ sow ana być w inna do siły podatkow ej zarów n o autom obilizmu, jak też w łaścicieli koni, i w ż a d ­ nym w y p ad k u nie m oże b y ć znaczniejsza aniżeli w bogatszych iod n a s k ra ja ch E u ro p y zachodniej albo A m eryki.

N iepew ność, jaka w przem yśle n a sz y m za p a­

now ała, w sk u tek polityki, zm ierzającej do c o ra z silniejszego i nieprzem yślanego obciążania róż- nem i św iadczeniam i produkcji p rzem ysłow ej, a specjalnie produkcji skartelizow anej, odbiła się już b a rd z o niekorzystnie na naszem k o p aln ictw ie.

P rz e m y sł n a sz traci -już w całości m ożność kal­

kulow ania i z niepokojem spogląda w p rzyszłość,

nie w ie bowiem , jak daleko sięgać jeszcze będą skutki obecnego kierunku polityki gospodarczej.

Jed en z ty ch sku tk ów zano tow ać m ożna już obecnie, jeszcze p rz e d o statec zn ą d ecy zją w e w szystkicli om aw ianych tu spraw ach , a jest nim zupełna niem ożność kontynuow ania prac org anizacyjnych, zarów no po stronie w ielkiego przem ysłu, jak też p ro du cen tó w ropy. O bjaw ten jest specjalnie dla naszego p rzem y słu nie­

zm iernie szkodliwj'', sp ro w adzić bow iem m oże zupełną dezorganizację ry n k ó w , a w dalszym sw oim ciągu w alk ę : m iędzy poszczególneini grupam i p rzem y słu i m iędzy poszczególnem i p rzedsiębiorstw am i, tem dla produkcji szko­

dliw szą, że c a ły jej ciężar i skutki ujem ­ nie odbićby się m usiały na n ajsłabszy m zaw sze czynniku, t. j. na kopalnictw ie, p o d czas gd y c z y n ­ nikiem k o rzy stający m z tej w alki i w y ciągającym z niej dla siebie w szy stk ie korzyści, b y lib y ró ż ­ nego rodzaju o utsiderzy i handlarze.

P rz e m y sł nasz, i c a ły jego b y t sam odzielny nie opiera się ani na handlu naftow ym , ani n a ­ w e t n a przem yśle rafineryjnym i gazolinow ym . Nie p rzem y sł przeróbczy, ale p ro du kcja jest tą po dstaw ą, k tó ra decyduje o naszej praw d ziw ej sam odzielności gospodarczej i o możności za o ­ patrzenia kraju n aszego ,i arm ji w niezbędne m a te ria ły napędow e. Nie b ędzie najm niejszej szk o d y jeśli jakaś rafineria, a szczególnie 'zakład niezaop atrzon y w now oczesne urządzenia tech ­ niczne, zostanie na c z a s k ró tsz y lub 'dłuższy unie­

ruchom iony, nie m am y najm niejszych obaw o b y t k tórejkolw iek gazoliniarni, ten dział b o ­ w iem naszego przem ysłu znajduje się w poło­

żeniu stosunkow o najlepszem i z pew nością nic grozi mu żadne niebezpieczeństw o, — ale stra tą niepow etow aną, nie tylko dla naszego p rz em y ­ słu, ale dla całeg o naszego życia gospodarczego b y łb y ubytek najm niejszej choćby i n ajskrom ­ niejszej kopalni.

B łąd ted y zasadniczy popełnia u staw a nafto­

w a z dnia 18 ¡marca 1932 r„ k tó ra zapom inając o kopalnictw ie naftow em , i łudząc p rzem ysł p ro du kcyjn y pozoram i nieistniejących 1 d o bro­

dziejstw , — pam ięta w rzeczyw istości tylko o gazolinie i m ałych niezrzeszonych -rafineriach, przy n o sząc te j w łaśnie, najm niej na u w zg lęd n ie­

nie zasługującej grupie szereg p rzy w ilejów i w y ­ różnień.

O ustaw ie tej pisaliśm y już w ielokrotnie, stw ierd zając jej szkodliw ość dla całego n a sz e ­ go przem ysłu. Ś w iadom ość ta u g ru n to w ała się już dzisiaj, z m ałem i tylko w yjątk am i, w śró d c a ­ łego naszego przem ysłu i w szy stk ich jego grup, ty ch naw et, k tó re do niedaw na jeszcze w ie rz y ­ ły, że u staw a ta p rz ed staw ia dla nich jak ąk o l­

w iek w a rto ść. B łąd, k tó ry tu popełniono, j e s t — zupełnie zasadniczy. P o d sta w ą naszego p rz e ­ m ysłu i jego sam odzielnego istnienia b y ła z a ­ w sze, i p o zo stać musi produkcja kopalniana, w szelkie zatem poczynania polityki gospodarczej w odniesieniu do naszego p rzem y słu zw rócone by ć w in n y „frontem do w łasnego, opłacalnego kopalnictw a naftow ego“.

s. s.

(5)

Zeszyt 5 „PRZEMYSŁ NAFTOWY“ Str. 123

K o n r a d K O W A L E W S K I

Lwów

A n a l o g j e

Uwagi na marginesie ostatniego w yw iadu p. Min. E. K w iatkow skiego o sytu acji przem ysłu azotow ego iv Polsce.

C iężkie zm agania przem ysłu naftow ego o jego p rzy szło ść tra w a ją w dalszym ciągu.

Nie zdołano jeszcze ¡pogodzić się z konieczno­

ścią odbioru spirytusu, obciążającego pow ażnie cenę ropy, — łudząc się nie bez pow odu nadzieją, że poddanie się .woli czynników rz ąd o w y ch w od­

niesieniu do zagadnień likw idacji zap asó w sp iry ­ tusu ¡uchroni n asz p rz em y sł od dalszych żądań, a już ukazały się zw iastu n y now ych klęsk w for­

mie rządow ego projektu now eli do u s ta w y o P a ń ­ stw ow y m F unduszu D rogow ym i energicznego dom agania się przez czynniki rząd o w e obniżki cen najbardziej zasadniczych produktów naftow ych.

Na tem aty p ow yższe napisano już ty le a rty k u ­ łów , tyle złożono m em orjałów i ośw iadczeń, że p rz em y sł n asz m oże z ca ły m spokojem uw ażać, iż w y c z e rp a ł faktycznie w szy stk ie środki, by zw rócić uw agę czynnikom rząd o w y m na fatalne skutki p ro jek to w an y ch posunięć u staw odaw czo- organizacyjnych. T rudno jednak za p rze sta ć dal­

szej obrony naszej pozycji, m ając głębokie p rz e ­ św iadczenie, że broni się słusznej sp ra w y i że sto so w an y obecnie kierunek polityki rządow ej w 'odniesieniu do p rzem ysłu naftow ego winien ulec zm ianie pod naciskiem faktów i w y w o d ó w zarów n o kalkulacyjnych, jak i polityczno-gospo­

darczych.

P o zo staw m y na uboczu sp ra w ę Funduszu D ro­

gow ego, niezm iernie w a żn ą nie tylko dla p rz e ­ m ysłu naftow ego, ale p rzed ew szy stk iem dla z a ­ gadnienia m otoryzacji kraju i 'jego bezpieczeń­

stw a, a zajm ijm y się k w e stją zam ierzonej obniżki cen.

P rz e m y sł naftow y n ależy do rzędu p rz em y słó w skartelizow anycii, żądanie zatem obniżki cen skie­

ro w an e zostało do organizacji kartelow ej, cho­

ciaż w rzeczy w sto ści żądanie to godzi autom a­

tycznie rów nież w m ałe rafinerje i gazoliniarnie, a przed ew szy stk iem w producentów ropy. W y ­ sokość żądanej obniżki o p arta jest na p rz ew id y ­ w aniach, że p rz y braku organizacji kartelow ej, cen y poszczególnych p roduktów sp a d ły b y do ż ą ­ danego obecnie przez R ząd poziomu. M ożnaby stąd w y ciągnąć w niosek, że w łaśnie różnica p o ­ m iędzy obecnym a żądanym poziom em cen s ta ­ now i c z y sty zy sk p rzedsiębiorstw , o raz dalszą konkluzję, że n aw et p rz y ty m niższym poziom ie cen potrafią poszczególne przedsiębiorstw a naf­

to w e p raco w ać bez strat, czyli że produkcja ko­

palniana na takim stanie rz e c z y nie ucierpi. — D yskusje i ośw iadczenia w tej spraw ie w skazują jednak raczej n a to, że obniżka cen m a b y ć p rz e ­ p ro w adzo na b e z w d a w an ia się jakąkolw iek k al­

kulację elem entów ceny, zarów no stałych, jak i zm ienych, — że jest to zatem re zu ltat ogólnego

nastaw ienia polityki rządow ej, zm ierzającej w zw iązku z obniżeniem poziomu egzystencji do obniżenia poziomu cen w szelkich arty k u łó w , — że jest to m alum necessarium in fav orem naj­

w iększego w P olsce konsum enta, jakim w rz e ­ czy w istości pow inno b y ć rolnictw o.

Od w ielu już m iesięcy zm ierza sze reg ak tó w ustaw o d aw czy ch i za rzą d zeń W ład z p a ń stw o ­ w y ch w jednym kierunku — do pom ożenia w szelkiem i siłam i rolnictw u w p rz etrw a n iu cięż­

kiego k ry zy su, w jakim się w tej chw ili niew ątpli­

w ie znajduje. W szy stk ie g ałęzie p rzem ysłu i c a ły handel, posiadacze papierów w arto ścio w y ch i obligacyj, słow em całe życie g o spod arcze P olski w inno w m yśl tego założenia tak kalkulow ać, ab y rolnictw o jaknajtaniej n ab y w a ć m ogło p o trzeb n e mu do produkcji w y tw o ry . C zy jedn ak rolnictw o w zw iązku z obniżką cen, żą d aną od p rzem y słu , będzie m ogło zniżyć ko szty sw ej produkcji do poziomu cen o trzy m y w a n y ch obecnie 'za p ło d y roln e? P y ta n ie po w y ższe n asu w a tak pow ażne w ątpliw ości, iż raczej p rz y ją ć należy, ż e ta k a sy ­ tuacja nie nastąpi. Z re sz tą już obecnie sze reg po­

w ażn ych re p rez en tan tó w ro ln ictw a i ekonom istów w y p o w iad a się w ty m kierunku, że jedynem tra- fnem rozw iązaniem sytuacji b y ła b y p od w y żka cen p łod ów rolnych. W szelkie inne p ró b y p rz y j­

ścia z pom ocą rolnictw u będą za w sze połow iczne i nie w p ły n ą w sposób decyd ujący na p o praw ę jego sytuacji.

M oże się zatem okazać, że w ysiłki R ządu nie przyn iosą rolnictw u spodziew anej pom ocy, za­

chw ieją natom iast pow ażnie p odstaw am i szereg u przem ysłów .

Nie byliśm y nigdy odosobnieni, udow adniając niem ożliw ość p rz erzu cen ia w yłącznie na p rz e ­ m y sł ciężarów , k tó re ‘powinno ponosić ca łe spo­

łeczeństw o, o ra z w y stęp u jąc p rzeciw obniżaniu cen p roduktów poniżej k osztów ich w y tw o rz en ia.

W szystkie inne skartelizow ane p rz em y sły b ro ­ niły w analogiczny sposób sw ej pozycji, z tą jed ­ nak zasadniczą różnicą, że m iały one do zw al­

czenia jedynie żądan ia obniżki cen, po dczas g d y na p rzem y sł naftow y spadło dodatkow e obcią­

żenie w postaci u m ow y z P a ń stw o w y m M ono­

polem S pirytusow ym , obecnie zaś stoim y p rzed groźbą now elizacji u sta w y o P a ń stw o w y m F u n ­ duszu D rogow ym , n ak ład ającą na n asz przem ysł now e nieb y w ałe ciężary.

Ale rów nież w sp raw ie obniżki cen b y ło sta n o ­ w isko przem ysłu naftow ego o ty le w y jątk o w e , że centralnem zagadnieniem w k artelu naftow ym nie było stabilizow anie cen n a poziomie, za b ez­

pieczającym dochodow ość w szy stk im p rzed się­

biorstw om rafineryjnym , lecz p rzed ew szy stk iem

(6)

zagadnienie ropne, t. j. zagadnienie zabezpieczenia kopalnictw u stałej i niezm iennej m ożności ro z w i­

jania się, a w ięc p rzed ew szystk iem interes spo­

łeczno - gospodarczy, oprócz interesu w łasn eg o.

P rz e m y sł rafineryjny, p ra cu jąc na surow cu k r a ­ jo w y m i z ty m surow cem organicznie zw iązan y, chciał zabezpieczyć czystej produkcji ropy, — w b re w za ry su w u jący m się o d środkow ym ten d en ­ cjom, — odpow iednie w a ru n k i egzystencji i m oż­

ność rozw oju na p rz y szło ść.

Na zagadnieniu kartelo w em w P olsce n a ro sła już gruba w a rs tw a frazesó w i obaw iać się nale­

ży, że w m iarę dyskusji na szerszy m terenie w a rs tw a ta jeszcze zgrubieje, tak, jak g d y b y w ła ­ śnie k artele b y ły w P o lsce odpow iedzialne za k ry z y s gospodarczy. A przecie całe społeczeń­

stw o nasze n aw o ły w ało i dom agało się już u 'pro­

gu Niepodległej P olski o taki rozw ój przem ysłu, b y P o lsk a stać się m ogła państw em sam o w y star- czalnem .

M ożna 'staw iać kartelom najrozm aitsze za rzu ty , jednakże kartelo w i naftow em u — jak pow iedzia­

no w y żej — nie m ożna zarzucić, że nie u w zglę­

dniał in teresó w społeczno - gospodarczych. Dla udow odnienia pow yższej tezy 'i dla przekonania sce p ty k ó w w y sta rc z y przypom nieć, że w ukła­

dach kartelow ych, za w arty c li w roku 1927, is t­

niał przepis iż cena, po jakiej nab y w an o 100 kg ropy b o ry sław sk ie j dla p rzedsiębiorstw skarteli- zow anych, nie m ogła być niższa od dwu dolarów . Ju ż sam ten przepis ch a rak tery zu je dokładnie, jaką w ielką w a rto ść p rz y w ią z y w a ł skartelizo- w a n y p rzem ysł do odpow iedniej ceny su ro w ca, przyczem podkreślić jeszce należy, że um ieszcze­

nie teg o postanow ienia w um ow ach k artelow y ch było rezultatem p raw ie rocznej w alki in terw e n ­ cyjnej, a w alk ę tę prow adzili rafinerzy - p ro ­ ducenci.

C ena ropy w P o lsce u trzy m y w a ła się p rzez długie lata na w ysokim poziomie, dopiero w roku ubiegłym nastąpiło jej zachw ianie, spow odow ane spadkiem ce n w eksporcie, zm niejszeniem się kon- sumcji iW kraju i u tratą dużej części ry n k ó w z b y ­ tu na rz ecz przem ysłu niezrzeszonego.

Mimo jednak tych zasadniczych zmian, doszło p rz y w y d a tn y m udziale przedstaw icieli M inister­

stw a P rz e m y słu i Handlu do uzgodnienia w a ru n ­ ków zakupu ropy, przyczem p rzez długie m ie ­ siące zakupyw ano ropę nie po cenie k alkulacyj­

nej, lecz o w iele w yższej.

P o w stan ie kartelu naftow ego w r. 1927 jest nierozerw aln ie złączone z osobą ów czesnego M i­

nistra P rze m y słu i Handlu inż. Eugenjusza K w iat­

kow skiego. P r z y jego w y b itn y m w spółudziale i zdecydow anej w oli postaw ienia sp ra w y p ro ­ dukcji ropnej na odpow iednim poziom ie, a z a ­ bezpieczenia rów nocześnie przem ysłow i rafine­

ryjnem u m ożności spokojnej pracy , d oszły do sk utku u kłady kartelo w e, w toku k tó ry ch p rz ed ­ staw iciele poszczególnych przed sięb io rstw z r e ­ zyg no w ali z wielu, może czasem n aw et zupełnie słuszn ych dążeń, na rz e c z w ażniejszego bo ogól­

no - przem y słow ego interesu.

M inister K w iatkow ski p atro n o w ał rów nież p rz e ­ dłużeniu układów k arte lo w y ch w r. 1928 i jego

jest zasługą po w ołanie do życia spółki „P ion ier“

dla poszukiw ania i w y d o b y w an ia m inerałów bi­

tum icznych.

G odząc się na pow stanie organizacji k a rte lo ­ wej, nie w id ział w niej p. M inister K w iatkow ski niew ątpliw ie zrzeszen ia tw orzonego w celu m o­

nopolistycznego opanow ania rynku, ale p rz e ­ dew szystkiem instrum ent, m ający zabezpieczyć w ięk szą niż dotąd stabilizację w zak resie s p ra w y ropnej.

Je s t rzeczą jasną, że u trzym anie cen y ropy na odpow iednim poziomie, zabezpieczającym m oż­

ność dalszych w ierceń, musi iść w p a rz e z ce n a­

mi produktów . Je st rów nież rzeczą niew ątpliw ą, że p rz e tw ó rc a ropy uzyskać musi przynajm niej zw ro t k o sztów jej przeróbki, o raz że każdocze- sna sytuacja na rynku ek spo rto w ym odbijać się m usi albo na cenie ropy, albo na cenach produk­

tów , p o zb y w any ch na rynku w ew n ętrzn y m . P ow o łaliśm y się poprzednio na M inistra K w iat­

kow skiego z racji jego stano w isk a p rz y tw o rz e ­ niu się k artelu naftow ego. P ozw olim y sobie obe­

cnie pow ołać się na poglądy p. Inż. Eugenjusza K w iatkow skiego, jako naczelnego d y re k to ra P a ń ­ stw o w ej F ab ry k i Z w iązków A zotow ych w Mo- ścicach.

„Ilustro w an y K urjer C odzienny“ p rzy no si w Nr.

53 specjalny w y w ia d z M inisterm K w iatkow skim . P a n M inister K w iatkow ski stw ierd z a w ty m w y w iad zie, że akcję obniżki c e n y p od jął d o b ro ­ w olnie i sam orzutnie ¡od roku 1930, a nie dopiero w ów czas, g dy w opinji publicznej podniesiono alarm o w alk ę z t. zw. „sztyw nem i cenam i“.

Na drodze do sam odostosow ania się do klęski rolniczej d o szły P a ń stw o w e F a b ry k i Z w iązków A zotow ych do teg o stanu, że obecnie nie p o k ry ­ w a ją już am o rtyzacji urządzeń fabrycznych, nie p ro w a d zą w całej pełni program u prac rem onto­

w y ch i nie odkładają żadnego kapitału re z e rw o ­ w ego.

P rz e m y sł nafto w y obniżył już dw uk ro tn ie cen y sw oich p ro d u k tó w : ra z iw t. 1931, pow tórnie ¡zaś w czerw cu 1932 r. 1 to pow ażnie, g d y ż obniżono naftę o 8.33%, benzynę o 11.94% a parafinę 0 18%.

Jeżeli chodzi o o lb rzy m ią w iększo ść p rzed się­

b io rstw naftow ych, to za w y jątkiem p rzem y słu gazolinow ego, obecny poziom cen nie po zw ala podobnie jak w M ścicach c z y też w C horzow ie — na am o rty zację urządzeń fabrjrcznych, p rz e p ro ­ w adzenie należytego rem ontu, ani te ż na o d kła­

danie k ap itałó w rezerw o w y ch , i D ość t w sk azać np. na kw estję zakupu ru r dla ¡wierceń, k tó ry ograniczony zo stał do w rę c z znikom ych ilości.

P a n M inister K w iatkow ski pow iada dalej, że mimo tak znacznego obniżenia cen y (ponad 45%) za trzy m ać zdołano tylko część klijentów k rajo ­ w ych, a to dlatego, że pom ijając inne p rzy czy n y , rolnictw o przeszło do gospodarki ekstenzyw nej.

1 z a ra z dodaje p an Min. K w iatkow ski, że nie jest już w m ożności udzielić rolnictw u jakichkolw iek d alszych ulg, pod grozą zniszczenia tak w ielkiego i w a żn eg o objektu produkcji, — co w p rzy szło ści zem ściłoby się p rzed ew szy stkiem na sam em rol­

nictw ie.

(7)

Zeszyt 5 „PRZEMYSŁ NAFTOWY' Str. 125 P o w ró ćm y na chw ilę do naszych zagadnień naf­

tow ych.

W toku dyskusyj podnoszono niejednokrotnie, że dalsza obniżka cen produktów naftow ych p rz y ­ sp o rz y ć m oże przem y sło w i now ych odbiorców , i to w łaśn ie odbiorców rolniczych, stanow iących 65% ludności Polski. B yliśm y zaw sze sceptykam i pod tym w zględem , uw ażając, że p o trzeba nafty, cz y św iecy nie będzie dla rolnika tą pierw szą, 0 której zaspokojenie p rz y w zroście dochodo­

w ości sw eg o w a rsz ta tu p ra c y sta ra ć się będzie.

Nie m ów im y tutaj oczyw iście o benzynie, czy sm arach, g dy ż te produkty mogą w chodzić w r a ­ chubę tylko dla w iększej w łasności ziemskiej.

Śm iało p o w tó rzy ć m ożem y za p. M inistrem K w iatkow skim , że dalszych ulg rolnictw u, jak 1 w ogóle życiu gospodarczem u Polski, także p rzem y sł nafto w y dać już nie może, w łaśn ie pod grozą zniszczenia tak w ielkiego i w ażn eg o obie­

ktu produkcji, jakim jest produkcja su ro w ca naf­

tow ego, m ająca znaczenie dla całości gosp o d ar­

stw a społecznego, dla bilansu handlow ego i de­

cydująca rów nież w bardzo pow ażnym stopniu o stanie obronności P ań stw a.

Na dalsze p y tan ia specjalnego sp raw o zd aw cy

„Ilustrow anego K urjera C odziennego“ pow iada p.

M inister K w iatkow ski, że w okresie k ry z y su o sią­

gnął w M ościcach zupełnie p o zy ty w n e rezultaty, fa b ry k a nie otrzym uje bow iem żadn ych dotacyj lub subw encyj państw ow ych, nie pow ięk sza s ta ­ nu ¡zadłużenia, ą w szelkie zobow iązania p łaci [ter­

minowo, p rzy czem r. 1932 zdołano żam knać n ad ­ w y ż k ą, w y n o szą cą około 2,000.000 zł. ponad k o sz ty produkcji. W roku b ieżącym niem a jed ­ nakow oż szans osiągnięcia podobnego rezu l­

tatu A-

P rz e m y sł nafto w y p o w tó rz y ć m oże w iernie pow yższe sło w a ¡w odniesieniu do ¡siebie, ¡gdyż nie otrzym uje ani dotacyj, ani też subw encyj p aństw ow ych, nie pow iększa sw ego stanu z a ­ dłużenia, g d y ż nie m oże — n a w e t w razie po ­ trz e b y — uzyskać now ych k red y tó w , a zobo­

w iązania sw oje płaci jeszcze w w iększości term inow o. M iędzy stanem rz e c z y w M o­

ścicach, a w iększością przed sięb io rstw nafto­

w ych zachodzi m oże ta tylko różnica, że Inie zd o łały one zam knąć roku 1931/32 dw um iliono­

w ą nadw yżką ponad k o szty produkcji.

ł) Ajencja Prasowa i Publicystyczna przynosi w Kro­

nice Gospodarczej Nr. 45 z dnia 23-go lutego 1933 r.

wiadomość, że dalszej zniżki cen nawozów azotowych oczekiw ać nie należy.

J e st w w yw iadzie z p. M inisterin K w iatko w ­ skim jeszcze jeden ustęp, na k tó ry specjalnie chcem y zw rócić uw agę.

P a n M inister K w iatkow ski zaprosił w bieżącym roku czołow ych p rzedstaw icieli n au ki i p ra k ty k i rolniczej i pozw olił komisji, w yłonionej p rz e z ten Zjazd, zbadać p o d staw y j z a s a d y kalkulacji fa ­ bryki, oraz jej księgi. 'Komisja po tw ierd ziła jed n o ­ głośnie opinję dy rek cji fab ry k i i stw ierdziła, że p rzy obecnych cenach n aw ozó w nie m ożna już n aw et am o rty z o w ać fabry ki, ¡a tem bardziej nie m ożna osiągnąć odsetek od w łożonego kapitału.

C zyż m oże istnieć w ięk sz a analogja stosunków i w iększe podobieństw o w arg um entacji?

W sz ak p rzem y sł n a fto w y ró w n ież kilkakrotnie już prosił czynniki rz ąd o w e o w y delego w anie Komisji, k tó ra b y zb ad ała p o d staw y p ra c y n asz e­

go przem ysłu, biorąc pod uw agę w y su n ię ty p rzez R ząd, jako najw ażniejszy, postulat utrzy m ania w ie rtn ic tw a naftow ego, — i k tó ra b y o rz e k ła cz y m ożliw a jest w dzisiejszym stanie rz e c z y dalsza obniżka cen, bez o b aw y zniszczenia sam ych obje- k tó w produkcji. P rze m y sło w i naszem u jest ob o­

jętne z kogo sk ład ać się będ zie ta Komisja. Niech w ejdą do niej n ajb ardziej n aw et do n aszego p rz e ­ m ysłu uprzedzone jednostki. Niechaj w ejdą do niej ró w n ież ci ekonom iści, k tó ry ch badania i ro z m y ­ ślania d o p ro w ad ziły do negatyw nego ustosunko­

w an ia się pow ażnego odłam u naszego społeczeń­

stw a do zagadnień organizacji p rzem y słu w P o l­

sce, a w szczególności przem ysłu naftow ego.

P rz e m y sł n asz p racu jący od w ielu lat pod k o n ­ trolą R ządu, przem ysł p osiad ający w sw ojem łonie P a ń stw o w a F a b ry k ę O lejów M ineralnych, niem a pow odu do żadn ych obaw , ani te ż niczego do ukrycia.

Idzie nam o to — p o w tarzam y za p. M inistrem K w iatkow skim — a b y n arazie zm niejszyć w a h a ­ nia i krańcow ości, w k tó ry c h ob raca się nasze życie gospodarcze.

Nie chodzi nam już o to, a b y k ry z y s go sp o d ar­

czy p rz etrzy m ać w w a ru n k ach zm niejszonych choćby zarobków , godzim y się n aw et na pracę bez zysków , ale m usim y dom agać się takiego układu stosunków , ab y śm y zachow ać mogli nie­

naruszone sam e w a rs z ta ty pracy .

P o w tó rz m y na zakończenie za p. M inistrem K w iatkow skim , że „zd ro w y organizm go sp o d ar­

czy da się zahartow ać. M oże się k ąpać albo w w o ­ dzie z lodem albo w ukropie, — ale w ciąż na zm ianę kąpać się ra z w ukropie, a ra z w w y r ę ­ bie lodow ym , to rz e c z tru d n a dla przem ysłu, ro l­

nictw a i dla handlu i dla skarbu i dla p a ń s tw a “.

(8)

D r. H u g o B U R S T I N

Drohobycz

W s p r a w i e oleju i z o la c y jn e g o

W ze szy c ie Nr. 22 „P rzem ysłu Naftowego"

z r. 1932 um ieściliśm y artykuł inż. G ryf i - Cham­

skiego p. t. „W spraw ie oleju izolacyjnego"

przedrukow any z „Przeglądu Elektrotechnicz­

nego". Nic m ogąc opublikować równocześnie a r ­ tyku łów polem izujących z p. inż. Chamskim, zw racam y uwagą naszych C zytelników na z e ­ s z y t y Nr. 4, 11 i 15 „Przeglądu Elektrotechnicz­

nego" z r. 1932, które łącznie z obecnym a r ty ­ kułem p. Dra Burstina przedstaw iają całość dyskusji, w yw ołan ej wspomianym artykułem p.

inż. G ryf i - Chamskiego.

Redakcja Ścisłe określenie w y m o g ó w dla oleju tra n s fo r­

m atorow ego, dających rękojm ię jego dobrego za­

chowania! się w p raktyce, należy, jak/w iadom o, do bard zo trudnych problem ów . Zagadnienie to w chodzi w dziedzinę graniczna chetnji i ’elek tro ­ techniki, i i— jak to często b y w a w spornych dziedzinach g ranicznych — zdarzają się tutaj przy om aw ianiu tego problem u b ard zo często niepo­

rozum ienia m iędzy cłiemikami i elektrotechnika­

mi. Nieporozum ienia te w yn ik ają p raw ie 'z re ­ guły z tego pow odu, że każda ze .stron jzajmuje się raczej mniej jej znaną drugą stroną zag ad n ie­

nia. T y p o w y m p rz y k ła d e m teg o jest ostatnia d y s­

kusja, w y w o ła n a przez inż. J. Gryff - Cham skiego (p atrz „P rzeg ląd E lektrotechniczny“ 1932 z e sz y t 4, 11 i 15, oraz „ P rz em y sł N aftow y“ 1932 ze­

szy t 22.

W pow yższej kontrow ersji toczy się ¡dyskusja około p y tan ia, c z y w P o lsc e n ależy dopuścić obok nisko stygnących (bezparafinow ych) olejów izo­

lacyjnych także oleje zaw ierające parafinę i po­

siadające w sk u tek tego stosunkow o w ysoki punkt stygnięcia.

Zanim zajm ę się szczegółow o tą dyskusją m u­

szę w pierw szym rzędzie zw rócić na to uw agę, że rozganiczenie olejów izolacyjnych na oleje o zasadzie naftenow ej i na bleje o zasadzie p a ra ­ finowej nie jest słuszne, ą to ;z następujących po­

w odów . Skład chem iczny w y so k o w rząc y ch W ę­

glow odorów jest p ra w ie nieznany. P o d cza s gdy ko nstytucja n iskow rzących w ęglo w o d o ró w ro p ­ nych została p ra w ie w zupełności zbadaną, w i­

dzim y, że rodzaj szereg ó w w ęglow odorow ych za w arty c h w nafcie jest m ało znany. Jeszcze mniej zb adany jest sk ład chem iczny frak cy j ole­

jow ych. W ie się tylko, że są one skom plikow aną m ieszaniną olbrzym iej ilości izom erów , trudno dostępnej chem icznem u badaniu. W praw dzie p rzez oznaczenie szereg u stały ch fizykalno - che­

m icznych m ożna z pew nem przybliżeniem o k re­

ślić p rz e w a g ę niektórych grup w ę g lo w o d o ro ­ w y ch , w c h od zący ch w skład danej frakcji ¡olejo­

w ej, ale o ścisłem ich zdefiniowaniu niem a m ow y.

Z pew nością jest ty lk o tyle znane, że w szy stk ie

oleje m ineralne za w iera ją nasycone w ęglo w o d o ­ ry z o tw a rty m łańcuchem (t. zw. nasycone w ę ­ glow odory alifatyczne o w zo rze Cn Ha,. + a), i obok nich cykliczne w ęglo w odo ry , bądźto s z e ­ regu arom atycznego, bądźto naftenow ego. W y - sokotopliw y biały produkt, zw an y pospolicie '„pa­

rafiną“, obejm uje przew ażnie grupę w ęglow odo­

ró w o nierozgałęzionym łańcuchu, p o c z ą w sz y od w ęglow odoru C„s IJ38.

W ten sposób jedna ropa ¡może b y ć w o ln a od tej w ysokotopliw ej g rup y w ęg lo w o d o ró w i po­

siadać ¡wskutek tego niski punkt stygnięcia, a mi­

mo to, z pow odu zaw arto ści niższych n asy c o ­ nych w ęglo w o do ró w alifatycznych m oże mieć c h a ra k te r ropy parafinow ej (ściślej m ów iąc ali­

fatycznej). O dw rotnie, m oże istnieć ropa, z a w ie ­ rająca przew ażn ie w ęg lo w o d o ry naftenow e, k tó ­ ra mimo to 'z pow odu obecności pew nej ilości s ta ­ łej p arafin y po siada stosunkow o ¡w ysoki punkt stygnięcia. Z tego pow odu, celem uniknięcia nie­

porozum ień, jest w łaściw szem określić w ysoko- sty g n ący olej jako „z aw ierający parafinę“ z a ­ m iast ja k d o ty chczas „p arafino w y“, zaś nisko sty g n ą c y olej n az w ać „olejem w olnym od p a ra ­ finy“, zam iast „n aftenow ym “, jak go d o ty ch czas określają.

W w spom nianej dyskusji ośw iadcza ¡się p. inż.

Gryff - C ham ski za dopuszczeniem w yżej sty g n ą ­ cych olejów izolacyjnych, podczas g d y Dr. Na­

m ysłow ski stanow czo dom aga się w y łączen ia olejów w yso ko styg nących .

Na ostatniem posiedzeniu Komitetu E lek tro ­ technicznego w dniu 29-go października 1932 r.

w W a rszaw ie, zajm ującem się norm alizacją p r z e ­ pisów dla olejów izolacyjnych, została przy jęta uch w ała w pro w ad zen ia tylko jednego gatunku oleju tran sform ato ro w ego tak, że dyskusja nad tą kw estią straciła dużo ¡na znaczeniu. Jeśli jed­

nak zabieram głos w tej spraw ie, to nie dlatego, ab y ośw iadczyć się za lub przeciw stosow aniu w yso k o sty g n ący ch olejów izolacyjnych, lecz chcę w y łąc zn ie z punktu w idzenia ściśle chem icznego ro z w aży ć p ro i co n tra dopuszczalność obecno­

ści parafiny w olejach izolacyjnych, co mojem zdaniem jest w a żn iejsze niż fizykalno - techniczna stron a tego problem u.

N a jw a ż n ie js z ą k w e stją za g a d n ien ia oleju tr a n s ­ fo r m a to r o w e g o jest je g o o d p o r n o ść n a sta r z e n ie się p o d c z a s ruchu tra sfo rm a to ra . W jak i sp o só b n a le ż y najlepiej tę o d p o r n o ść na s ta r z e n ie się o z n a c z y ć w la b oratoriu m ’— zd a n ia są ro z b ie ż n e . Z te g o p o w o d u m a m y c a ł y s z e r e g m e to d b ad an ia, n a jc zę ście j n a z w a n y c h od kraju, w k tó r y m są o n e s t o s o w a n e , z n a m y w i ę c b adan ia na s t a r z e ­ n ie s ię m eto d ą sz w a jc a r sk ą , n iem ie ck ą , s z w e c k ą , fran cu sk ą, a n g ie lsk ą i t. d.

Jakk olw iek w odnośnych m etodach stosują się różne w a ru n k i badania, a w ięc odm ienne tem p e­

(9)

Zeszyt 5 „PRZEMYSŁ NAFTOWY“ Str. 127 ratu ry, u tlen ian ie p o w ie tr z e m lub tlen em , o b e c ­

n o ść k a ta liz a to r ó w i t. d„ to jed n a k d w ie c h a r a k te ­ r y s ty c z n e c e c h y s ą w s p ó ln e w s z y s tk im m eto d o m : p o d w y ż s z o n a tem p eratu ra b ad an ia i o b e c n o ś ć tlenu. P o c h o d z i to 'stąd, ż e w p ie r w s z y m r z ęd zie te d w a c z y n n ik i d ziałają na olej p o d c z a s ruchu tra n sfo rm a to ra i d la te g o p r z e d e w s z y s t k ie m o n e w ła ś n ie o d p o w ie d z ia ln e są za sta r z e n ie się oleju z b ieg ie m c z a su .

W s z y s t k o c o p o w y ż e j p o w ie d z ia łe m je st ‘o g ó l­

n ie zn a n e, p o w ta r z a m to ¡tylko w ty m celu , a b y m ó c o b e c n ie jaśn iej r o z w a ż y ć isto tę 'd y sk u to w a ­ n eg o z a g a d n ien ia : jak 'zach ow u ją się w p o d w y ż ­ sz o n e j tem p e ra tu r ze w o b e c tlenu fejednej s tr o n y o le je z a w ie r a ją c e p arafinę, z drugiej z a ś o le je w o ln e o d p a ra fin y ?

C ele m u d z iele n ia o d p o w ie d z i na to p y ta n ie m u si­

m y s o b ie u z m y s ło w ić ch em ic zn ą k o n sty tu c ję o b y ­ d w u g a tu n k ó w o le jó w . C h o cia ż, jak p o w ie d z ia łe m p o p rzed n io , c ię ż s z e od n a fty o le je m in era ln e n ie są c h e m ic z n ie d o sta te c z n ie zb a d a n e , to w ie m y jed n ak z c a ła p e w n o śc ią , ż e w y ż e j ¡sty g n ą ce o le je z a w ie r a ją sta łą p arafin ę ‘o d łu g o ła ń c u c h o w e j c z ą ­ s t e c z c e , n is k o s ty g n ą c e o le je z a ś n ie za w ie r a ją ty c li o sta tn ic h .

P r z e c h o d z ą c o b e c n ie do o c e n y ¡odporności p o ­ je d y n c z y c h w ę g lo w o d o r ó w na u tlen ian ie, m u sz e p r z e d e w s z y s t k ie m z a z n a c z y ć , ż e p. in ż. G ryff - C h am sk i m y li się , u w a ż a ją c iż n a s y c o n e w ę g l o ­ w o d o r y a lifa ty c z n e , do k tó r y c h p r z e c ie ż parafina n a le ż y , b ard ziej są od p orn e na u tlen ien ie, a tem sa m em na sta r z e n ie się , i ż e ¡trudniej w c h o d z ą w rea k cję z m e ta la m i n iż o leje w o ln e ¡od p a r a ­ fin y. R z e c z m a się s t a n o w c z o w p r o s t p r z e c iw ­ nie. D la c h e m ik ó w je st to elem en ta r n ą p ra w d ą . Z e w z g lę d u jed n a k n a to, ż e c z y t a ją c y n in iejszy a r ty k u ł o g ó ł r ó w n ie ż z a in te r e s o w a n y c h e le k tr o ­ te c h n ik ó w z n a tu ry r z e c z y n ie je st b liżej o b zn a j- m io n y ź ch em ją w ę g lo w o d o r ó w , p o z w o lę so b ie m oje tw ie r d z e n ie b liżej u za sa d n ić .

W p o c z ą tk a c h ch em ji w ę g lo w o d o r ó w n a fto ­ w y c h u tw ie r d z iła się w p r a w d z ie n a z w a r z e c z o ­ nej g ru p y w ę g lo w o d o r ó w o w z o r z e Cn H„ + jako „ p a r a fin o w e “ o d w y r a ż e n ia „p aru m affin is“

t. zn. „ m a ło p o w in o w a te “ z e w z g lę d u na ich o d ­ p o rn o ść na o d c z y n n ik i ch e m ic z n e , w od różn ien iu od b ardziej r e a k ty w n y c h w ę g lo w o d o r ó w a ro m a ­ ty c z n y c h i n ie n a sy c o n y c h . P r z e z „ o d czy n n ik i c h e ­ m ic z n e “ rozu m ian o w ó w c z a s p r z e d e w s z y s tk ie m k w a s s ia r k o w y , k tó r y r z e c z y w iś c ie o w ie l e sil­

niej rea g u je z w ę g lo w o d o r a m i a r o m a ty c z n e m i i .n ie n a sy c o n e m i n iż z p a ra fin o w e m i. J u ż n ied łu g o p o tem p rze k o n a n o się , ż e p o za k w a s e m sia r k o ­ w y m w ię k s z o ś ć in n y ch o d c z y n n ik ó w silniej r e a ­ gu je z w ę g lo w o d o r a m i typ u Cn I In+2 niż

w ę g lo w o d o r a m i n a fte n o w e m i lub n a w e t a r o m a ­ ty c z n e m i. O d n o si s ię to p r z e d e w s z y s tk ie m d o ich od p o r n o śc i na c z y n n ik i u tlen ia ją ce, a w ię c tlen, p o w ie tr z e i in ne. O k a z a ło się , ż e w ła ś n ie w ę g lo ­ w o d o r y p a r a fin o w e , a z w ła s z c z a w y s o k o m o le k u - larna sta ła parafina, b a r d z o ła t w o się utleniają *).

1) W. A. Gruse pisze w swojem dziele: Petroleum and its Products (New York, 1928): „Powietrze przy normalnej temperaturze nie ¡reaguje z parafiną, ale utlenienie następuje ¡z łatwością przy w yższych tempe-

Na tej p r z e c ie ż p o d sta w ie o tr z y m y w a n o p o d ­ c z a s w o jn y w p a ń s tw a c h ce n tr a ln y c h k w a s y t łu s z c z o w e p r z e z p r z e d m u c h iw a n ie p a r a fin y p o ­ w ie tr z e m . I^eakcja ta zn a n a je s t z r e s z tą k a żd em u c h e m ik o w i lab oratoryjn em u , m anip ulującem u ła ź n ia m i p a r a fin o w e m i. T a k a ła ź n ia , w y s t a w io n a t y lk o na w ie r z c h n o w n e d z ia ła n ie p o w ie tr z a w p o d w y ż s z o n e j tem p e ra tu r ze (ok. ,100°), ju ż po krótkim c z a s ie siln ie w o n ie je k w a s e m o c t o w y m , m a sło w y m etc . i z a w ie r a z n a c z n y p r o c e n t k w a ­ s ó w t łu s z c z o w y c h . J e ś li,w i ę c olej iz o la c y jn y z a ­ w ie r a p a ra fin ę (a k a ż d y w y s o k o s t y g n ą c y olej z r e g u ły z a w ie r a ć ją ¡musi), to m usi o n p r z y p o d ­ w y ż s z o n e j tem p e r a tu r z e i w o b e c n o śc i p o w ie tr z a , z w ła s z c z a w o b e c n o ś c i k a ta liz a to r ó w m e ta lo ­ w y c h , u ie d z ła tw e m u u tlenien iu na k w a s y t łu s z ­ c z o w e , ¡z r ó w n o c z e s n e m w y d z ie le n ie m szlam u . N a w e t u p rzed n ie d o b re ‘w y r a fin o w a n ie ta k ie g o oleju n ie p r o w a d z i do c e lu , g d y ż w ła ś n ie k w a s s ia r k o w y , u ż y w a n y z r e g u ły do rafinacji — jak już z a z n a c z o n o — b a rd ziej atak u je in ne g ru p y w ę g lo w o d o r o w e n iż sta łą p a ra fin ę. N a tu ra ln ie ż e w w y ją t k o w y c h w y p a d k a c h m o ż e się z d a r z y ć , ż e p e w ie n olej z a w ie r a ją c y p e w n ą ilo ś ć sta łej p a ­ rafin y, o d p o w ie d n io w y r a f in o w a n y , m o ż e b y ć o d ­ p o r n ie jsz y na u tlen ien ie i sta r z e n ie się o d ź le ¡w y­

ra fin o w a n e g o oleju , w o ln e g o od p arafin y.

C a łk iem s łu s z n ie tw ie r d z i w ię c D r. N a m y ­ s ło w s k i, ż e o le je z a w ie r a ją c e p arafin ę ła tw ie j się utleniają n iż o le je w o ln e ¡od p arafin y ( z w a n e p o ­ s p o lic ie n a fte n o w e m i).

Inni zn an i f a c h o w c y na polu o le jó w iz o la c y j­

n y ch , jak D r. S tiig e r i D r. T y p k e (k tó r y c h już D r. N a m y s ło w s k i c y t o w a ł) s ą te g o sa m e g o z d a ­ nia.

W ten w ła ś n ie sp o só b n a le ż y r o z u m ie ć c y t o ­ w a n e p r z e z p . inż. G ryff - C h a m sk ieg o w y k r e s y 1 a i 1 b iz k sią żk i S ta g e r a , k tó r e m ają p o p r z e ć je g o w y w o d y . P r a w d ą je st, , jak p. inż. G ryff- C h a m sk i tw ie r d z i, ż e d olna g ra n ic a k r z y w e j lic z b y k w a s o w e j p r z y olejach w o ln y c h od p a ra fin y (n af­

te n o w y c h ) l e ż y n iec o n iżej n iż p r z y olejach z a ­ w ie r a ją c y c h p arafin ę. J e d n a k ż e k a ż d y d o ś w ia d ­ c z o n y fa c h o w ie c ra fin a c y jn y w ie , ż e oleju z a w ie ­ r a ją c eg o p arafinę n ie w o ln o w y r a fin o w a ć a ż do n a jw ię k sz e j o d p o r n o śc i na sta r z e n ie , g d y ż p r z y tak d alek o id ą ce j rafinacji tw o r z ą się w oleju sz k o d liw e p r o d u k ty p o śr e d n ie (p r z e w a ż n ie n a d ­ tlen k i p e r o k s y d y ), k tó r e p ó źn iej w tra n sfo r m a to ­ r z e p ow od u ją t w o r z e n ie się k w a s ó w , a tem s a ­ m em 'są o d p o w ie d z ia ln e za z n isz c z e n ia izolacji, p r o w a d z ą c e n a w e t do p rze b icia tra n sfo r m a to r ó w . T en s z k o d liw y sk u tek z b y t en er g ic z n e j rafinacji, w id a ć ja sn o na w ie lk im spadku w y tr z y m a ło ś c i nitki b a w e łn ia n e j p rzy oleju p a ra fin o w y m , w y r a ­ fin o w a n y m na n a jn iższą lic zb ę k w a s o w ą (p atrz k r z y w a 3 w y k r e s u 1 a).

W w y k r e s a c h 1 a i l b , p r z y to c z o n y c h z w y ­ m ien ion ej k sią żk i S ta g e r a , w id a ć w y r a ź n ie p r z y oleju z a w ie r a ją c y m p a ra fin ę, ż e w p u n k cie, w k t ó ­ ry m p r z e z o p ty m a ln ą rafin ację u z y sk u je się n aj- raturach. Stwierdzono to już bardzo wcześnie. Vide Jazukiewicz, Berichte der Deutschen Chem. Gesell­

schaft 8.768 (1875) oraz Rurstin 5 Jakubowicz, Petro­

leum 15,189 (1919)“ (przetłumaczone z angielskiego).

(10)

niższą liczbę k w a so w ą, w y trz y m a ło ść nitki ba­

w ełnianej sp ad a jna 1/3 pierw otnej w a rto ści, pod­

c z as g d y p rz y oleju w olnym od p arafin y (nafte­

now ym ), po optym alnej rafinacji i p rz y najniższej liczbie kw asow ej, w y trz y m a ło ść nitki b aw ełn ia­

nej spad a zaledw ie na 1/2 pierw otnej w artości.

Zależność rafinacji od utlenienia.

Olej parafinowy.

W y k res 1 a.

W y k res I b .

B adania S ta g era , na k tó re się p. inż. G ryff- Cham ski pow ołuje celem poparcia sw ego tw ie r­

dzenia o w ięk szej w y trz y m a ło śc i n a utlenienie olejów w y so k o sty g n ąc y ch (parafinow ych) od olejów w olnych od parafiny (naftenow ych), w y ­ kazują coś w rę c z odw rotnego! T o też .wspom ­ niany au to r pisze w sw ojej książce na istr. 46 następ u ją co :

„ P rz y om aw ianiu zachow ania się olejów tra n s ­ fo rm ato ro w y ch w podw yższonej tem p eratu rze w idzieliśm y, że oleje naftenow e (w olne od p a ­ rafiny), odpow iednio rafinow ane, zachow ują się lepiej niż oleje parafinow e. O statnie i z a w a rte w nich w ęglo w o d o ry parafinow e daleko łatw iej się utleniają niż w ęg low od ory naftenow e“.

D ośw iadczenia p raw ie .w szystkich chem ików olejow ych p o tw ierd zają ró w nież tę opinję 1). M u­

szę się jednakże ponow nie zastrzec, ż e jnie tw ie r­

dzę, iż w sz y stk ie oleje za w iera ją ce parafinę bez w y jątk u prędzej się starzeją od w szy stk ich sp o ty ­ kanych olejów naftenow ych! S kład chem iczny rozm aitych olejów jest tak różny, a m eto dy rafino­

w an ia ta k odmienne, że w pew n ych w ypadkach olej o w y ż sz y m punkcie krzepnięcia m oże być ró w n o rzęd n y z olejem o niskim punkcie krzep n ię­

cia (naftenow ym ).

P an inż. Gryff - Cham ski sta ra się rów nież 0 'poparcie sw ego m ylnego poglądu p racam i fra n ­ cuskich b ad a czy olejów izolacyjnych W eissa i S a ­ lom ona. N iestety jednak nie m ogłem w żadnej z odnośnych p rac w spom nianych a u to ró w zna- leść m iejsca zgodnego z za p atry w an iem p. inż.

G ryff - C ham skiego. Na moje listow ne zapy tanie odpow iedział mi rów n ież 'p. Dr. Salom on, że nie m oże sobie przypom nieć, a b y on, w zględnie p.

Prof. W eiss mieli w y ra z ić kiedykolw iek ustnie w zględnie pisem nie pogląd, jakoby oleje za w ie­

ra ją ce p arafinę b y ły odporniejsze od nafteno­

w ych. I ten .właśnie pogląd rzekom o m iał znaleść p. inż. G ry ff-C h a m s k i w p racach Salom ona 1 W eissa! P a n inż. G ryff - C ham ski stanow czo źle zrozum iał cy to w an e p rz ez niego m iejsce w spom nianych autorów .

Dla orjentacji czytelnika podaję, że chodzi tu o p racę w y d a n ą p rzez Com ité E lektrotechnique F ran ç ais pod ty tu łem „Le problèm e des huiles isolantes en electrotechnique“ (broszu rę w y d a n ą w lutym 1930 r.) N a str. 12 tej b ro sz u ry znajdu­

jem y ustęp c y to w a n y p rzez inż. G ryff - C ham ­ skiego „Nous ajoutons, que les huiles surraffi­

nées o n t une période longue“ i t. d. U stęp ten tłu m aczy p. inż. Gryff - C ham ski (a m oże to jest błąd d ru k arsk i?) następująco: „Oleje parafinow e m ają o k res długi“, zam iast „O leje p rzerafinow ane m ają o kres długi“. Ale n aw et po skorygow aniu zw rotu „parafinow e“ na „przerafino w an e“ dalsze w y w o d y p. W eissa i Salom ona zupełnie lnie po­

pierają te z y p. inż. G ryff - C ham skiego o w y ż sz o ­ ści olejów parafinow ych!

W eiss i Salom on łączą w sz y stk ie oleje p rz e ra ­ finow ane (surraffinées) obojętnie, cz y t. zw . p a­

rafinow e, c z y te ż naftenow e w jedną grupę, k tó ­ ra b ad an a m etodą francuską okazuje !tę sam ą c e ­ chę, t. j. długi ok res i silny w z ro st k w asow ości w ciągu sztucznego starzen ia z rów noczesnem tw orzeniem się koloidalnego szlam u.

Ilość w y trą co n eg o szlam u daje się ująć w d w a w y k re s y paraboliczne. Dla osądzenia jakości ole­

*) N. p. stw ierdza W. N. Stooops 'z labratrjum do­

świadczalnego firmy W estinghouse Electric and MFG.

Co, co następuje:

„Rozkład olejów izolacyjnych w ruchu postępuje równolegle z rozkładom oleju przy 160° w laborato­

rium. Autor proponuje oznaczenie stałej dieleketrycznej jako miary stopnia starzenia >się oleju izolaeyjego.

Autor stw ierdził, że poo nagrzewaniu olejów parafi­

nowych do 160° C, stała dielektryczna najprędzej w zro­

sła. Najm niejszy -wzrost stałej dielektrycznej w ykazy­

w a ły oleje naftenowe (Chemisches Zentralblatt 1932 II. 3S14. Referat z czasopisma „Physics“ 2322 — 28 maj 1932).

Cytaty

Powiązane dokumenty

gólnych krajach, w zględnie okręgach nietylko że nie udało się ograniczyć w ydobycia, lecz n aw et ustabilizow ać go na pew nym poziom ie.. 1931 kilkunastu

Kwestji wpływu zginania udziela się ostatnio bardzo wiele uwagi, poczyniono cały szereg dośw iad ­ czeń i na ich podstaw ie przedłożono naw et wykresy, podające

Nożyce ogniwowe były więc pomyślane jako urządzenie które w chwili uderzenia świdra o dno, eliminuje mające nastąpić wyboczenie przewodu, przez zesunięcie

Po rozpęcznieniu na spodzie zapuszcza się żerdzie płuczkow e aż do klocka, zamyka się zarurow anie 1 na górze dławikiem i wtłacza się najpierw czystą w odę

Chociaż im port ten jest chwilowo tylko propagandow y, gdyż nie oparty o kalkulację kupiecką, może stać się jednak groźnym w chwili, gdy na skutek zrzeczenia

nego i sposobu postępowania. Wyniki utleniania nafty w e fazie parow ej bez katalizatora. Teorja htydrogenizacji i pierw sze p róby uwodorniania węglla pod

dukcji podwiercono w listopadzie do głęb. W głębokości tej nawiercono większy przypływ ropy, który w pierwszych dniach wynosił 0,13 cyst. nawiercono ropę w ilości

Na Gdańsk, Anglją, Holandią, kraje skandynaw skie, bałtyckie i zam orskie:.. Polish Petroleum