Anna Brożyna
Pragmatyczne aspekty definicji
dejktycznej
Studia Philosophiae Christianae 37/1, 43-67
2001
S tu d ia P h ilo so p h iae C h ristian ae U K S W
__________ 37(2001)1__________
A N N A B R O Ż Y N A
PRAGMATYCZNE ASPEKTY DEFINICJI DEJKTYCZNEJ 1. W prow adzenie. 2. M etody dochodzenia do definicji dejktycznej. 3. W arunki p o praw ności definicji dejktycznej. 4. Z astosow ania definicji dejktycznej. 5. Uwagi końcowe.
1. W PROW A DZENIE
N a definicje dejktyczne (inaczej def. ostensywne) zwrócono uwagę, gdy stało się jasn e, że teorie aksjom atyczne, jak np. g eom e tria lub m echanika teoretyczna, nie opisują bezpośrednio świata empirycznego, w co wierzyli R ené D escartes i Im m anuel Kant, ale że osobnym zagadnieniem jest spraw a ich stosowalności w dziedzinie em pirii'. W szystkie term iny występujące w słowniku, niezależnie od tego jak doskonałe m ają definicje, są definiowane przez siebie nawzajem , i do niczego się nie odnoszą, gdy wziąć je niezależnie od innych znaczeń2. Aby więc m óc wygłaszać tw ierdze nia o świecie empirycznym, trzeb a mieć do dyspozycji język wiążą cy się bezpośrednio z tym światem, pow iązanie to zaś uzyskuje się właśnie dzięki definicjom dejktycznym, w których w yrażenia defi niowane uzyskują znaczenie przez to, że stają się nazwami wskaza nych w bezpośrednim doświadczeniu przedm iotów 1. D okonuje się to zawsze w konkretnej sytuacji, w konkretnych okolicznościach, wobec konkretnych osób i wszystko to razem wzięte m a wpływ na ukonstytuow anie się znaczenia danego słowa.
Niniejszy artykuł je s t p ró b ą w yróżnienia przynajm niej n iek tó rych z tych czynników. Z o stan ą w nim bliżej zarysow ane m etody dochodzenia do definicji dejktycznych, w arunki skutecznego nią
'T . Czeżow ski, Filozofia na rozdrożu, W arszaw a 1965,29.
2 Por. C. Lewis, M ind a n d the World Order. O utline o f a Theory o f Knowledge, L o n d o n 1929, 82.
posługiw ania się o raz jej zastosow ania w nauce i życiu co dziennym . Po bliższej analizie okaże się, że definicję dejktyczną używać m ożna nie tylko w najbardziej elem entarny ch sytu acjach, koniecznych dla pow iązania naszego języka z rzeczywi stością, ale n ad aje się ona także do definiow ania wielu pojęć ogólnych.
2. METODY DOCHODZENIA DO DEFINICJI DEJKTYCZNEJ
R ichard R obinson oraz B ertrand Russell zauważają, że więk szość definicji określa dane stowo za pośrednictw em innych słów. W szystkie one zakładają więc, że uczący się zna już znaczenia pew nych słów. D latego m etody te są bezużyteczne dla dziecka, które nie zna żadnych słów. M usi zatem istnieć przynajmniej jed n a m eto d a definiowania słów, k tó ra obchodzi się całkowicie bez słów (z wy jątkiem , oczywiście, słów definiowanych)4.
Russell posługuje się następującym przykładem . Przypuśćmy, że ktoś nie znając francuskiego jest rozbitkiem na wybrzeżu N o r m andii: d ociera do dom u farm era, widzi chleb na stole i, będąc głodnym, w skazuje n a niego z pytającym gestem . Jeśli farm er skutkiem tego pow ie „p ain ”, gość wywnioskuje - przynajm niej tymczasowo - że to jest po francusku „chleb”, i utwierdzi się w tym przeko nan iu, jeżeli nie usłyszy tego słowa, kiedy będzie wskazywał na inne rodzaje pożywienia na stole. Nauczy się zna czenia tego słowa przy pom ocy definicji ostensywnej. Jest jasne, że jeżeli uczeń nie zna francuskiego, a jego nauczyciel nie zna je go języka ojczystego, będzie m usiał polegać n a tym procesie p o d czas swoich pierwszych lekcji, poniew aż m a do dyspozycji wyłącz nie pozajęzykowy śro d ek porozum iew ania5.
Proces ostensyw nego definiow ania jest jed n a k lepszym przy kładem w sytuacji, gdy uczeń nie zna żadnego języka, niż gdy w łada już własnym językiem . D orosły wie, że istnieją słowa i b ę dzie n atu raln ie zakładał, że Francuz m a sposób nazw ania chle- ba. Jego nau ka przybierze form ę: „«pain» znaczy «chleb»”. To praw da, że kiedy ktoś jest rozbitkiem , nazw anie rzeczywiste go chleba spow oduje, że przyswoi on sobie tę nazwę, ale jeśli roz
4 R . R obinson, dz. cyt., 117; B. R ussell, H u m a n Knowledge. Its Scope a n d L i
m its, L o n d o n 1961, 78.
5 H . D ubs, D efinition a n d its problem s, T h e P hilosophical R eview 52(1943)6, 572; B. R ussell, dz. cyt., 78.
biłby się ze słow nikiem , obecność rzeczywistego chleba nie by łaby konieczna6.
Są dwa poziomy znajom ości obcego języka, na pierwszym ktoś rozum ie słowa tylko przez przekład (tłum aczenie), natom iast na drugim potrafi on „myśleć” w obcym języku. N a pierwszym pozio m ie wie, że pain przekłada się jako „chleb”, na drugim zaś wie, że słowo pain oznacza chleb. W pierwszym przypadku uczeń dyspo nuje już ogólnym pojęciem oznaczania i potrzebuje jedynie n a uczyć się, że dany kształt (lub dźwięk)7 oznacza tę rzecz. W drugim natom iast uczeń nie nabył jeszcze ogólnej idei oznaczania i uczy się poznając, że to a to słowo jest symbolem i oznacza tę a tę rzecz. Ta druga sytuacja m a miejsce tylko raz w życiu i jest dużo bardziej skom plikowana8.
R obinson odw ołuje się do przypadku znanej w owym czasie na całym świecie am erykańskiej głuchej i niew idom ej kobiety, H e len K eller, k tó ra w autobiografii zaw arła w spom nienia z osią gnięcia przez siebie po raz pierwszy pojęcia oznaczania. W n a głym olśnieniu d o tarło do niej, że gest człow ieka m oże coś ozna czać, i że nauczycielka próbow ała coś jej przekazać, poruszając palcam i na dłoni H elen (oczywiście, nauczycielka „m ów iła” do niej językiem palcowo-dotykowym ). Poniew aż siedm ioletnia wówczas dziewczynka nie m iała w zroku ani słuchu, jej odkrycie było opóźnione w stosunku do czasu, kiedy przeciętne dziecko odkrywa pojęcie oznaczania. Z anim jeszcze zdała sobie spraw ę, że ten gest coś oznacza, w ielokrotnie go pow tórzyła. N orm alne dziecko, słysząc różne dźwięki, pow tarza je wiele razy i stop nio wo kojarzy je z przedm iotam i, i tak w zrasta w nim świadomość, że dźwięki oznaczają przedm ioty, z którym i są związane. Z anim pojawi się ta świadom ość, dziecko p o trzeb u je częstego pow tarza nia dźwięków (słów) w obecności tych obiektów , żeby m ogło je skojarzyć i zdać sobie spraw ę, że słowa m ogą być używane do wskazywania tego, czego aktualnie nie m a. Po tym ogólnym uświadom ieniu pow tarzanie jest p o trzeb n e tylko jako pom oc w zapam iętaniu i popraw ianiu błędów w stosow aniu danego
sło-6B. R ussell, dz. cyt., 78.
7 Czyli tzw. logem w term inologii A. M ennego. Z ob. Wprowadzenie do m etodo
logii. Elem entarne ogólne m etody naukow e pracy um ysłowej w zarysie, tłum . z niem .
E . N ieznański, w: M iscellanea logica, t. II, red. M . B om bik, W arszawa 1985, 52. 8R . R obinson, dz. cyt., 117-118; B. R ussell, dz. cyt., 78.
wa; obecność przedm io tu nie jest ju ż w tedy p o trzeb n a do przek a zywania idei (tj. pojęcia)9.
Robinson wyróżnia sześć podm etod m etody ostensywnej, zazna czając, że przez ostensywną rozum ie jakąkolwiek m etodę, która nie opiera się tylko na słowach, ale bardziej lub mniej bezpośrednio uży wa doświadczenia ucznia i przykładów10. Są to następujące metody.
1. M etoda pierwszej wielkiej definicji, zmierzająca do uzmysło wienia samej idei oznaczania, polega na ciągłym nazywaniu obecne go przedm iotu i zachęcaniu dziecka, aby robiło to samo, dbając, aby zarówno nazwa, jak i sam przedm iot, były przedstaw ione tak ostro i wyraźnie, jak to jest tylko możliwe.11 Wydaje się, że istotą te go etapu jest odkrycie, że każda rzecz12 m a swoją nazwę, a to z ko lei jest środkiem myślenia i porozum iew ania się z innymi13.
9R. R obinson, dz. cyt., 118. Szerzej o K eller zob. np.: H . K eller, Historia m oje
go życia, tłum . z ang. J. Sujkom ska, W arszawa 1978; dla wygody książka powyższa
zostanie pod zielo n a n a 3 części i w dalszym ciągu n r „ I” oznaczał będzie w spo m nienia sam ej H eleny K eller, „ II” - spraw ozdania i listy jej nauczycielki, A nny Sullivan, „ III” - opracow anie d o k o n an e przez Jo h n a M acy’ego, przyjaciela H eleny K eller i m ęża A nny Sullivan.
10 R . R o b in so n , dz. cyt., 119.
" T a m ż e , 118: „T h e m e th o d o f th a t first g re a t defin itio n , th e conveyance o f th e id e a o f sym bolization itself, is th e n only to k e e p on sym bolizing, to k eep on nam ing p re s e n t o b jects an d enco u rag in g th e child to do so, taking care to m ake th e form s b o th o f th e objects a n d o f th e ir n am es as sh arp as po ssib le”.
12 „R zecz” jest tu pojm ow ana bardzo szeroko i odnosi się nie tylko do przedm io tów materialnych, ale także do pojęć abstrakcyjnych, jak dobro czy szczęście. N a uczycielka H eleny, Sullivan pow iada, że tak sam o łatwo jest nauczyć dziecko nazwy pojęcia, jeżeli dziecko m a je w umyśle jasno sform ułow ane, jak nazwy rzeczy. R ze czywiście herkulesow ym zadaniem byłoby uczyć słów, gdyby idee nie istniały wcze śniej w umyśle dziecka. Gdyby jego w łasne przeżycia i spostrzeżenia nie doprow a dziły go do pojęć „m ały”, „duży”, „dobry”, „zły”, „słodki”, „kwaśny”, nie miałoby do czego przyczepiać fiszek ze słówkami. H. Keller, Historia mojego życia II, 260.
W jed n y m z listów A n n a Sullivan pisze: „H e le n k a uczy się przym iotników i przysłów ków ta k łatw o, ja k się uczyła rzeczow ników . Pojęcie zaw sze w yprzedza słowo. M iała sw oje znaki na „m ały” i „duży” o w iele w cześniej, zanim do niej p rzejech ałam ” . H . K eller, Historia mojego życia II, 231.
" K e lle r, któ ra pojęcie oznaczania zdobyła przy studni, tak w spom ina to wyda rzenie: „Stałam bez ruchu, po ch ło n ięta całkow icie grą jej palców. N agle rozbłysła w e m nie m glista św iadom ość, ja k gdyby czegoś zapom nianego jakby drgania p o w racającej myśli i w te n sposób objaw iła mi się tajem nica języka. Z rozum iałam , że w oda to te n cudow ny chłód przelewający mi się przez dłoń. To żywe słowo obudzi ło we m nie duszę, n ap ełn iło ją św iatłem , nadzieją, radością, wyzwoliło z więzów. Praw da, że jeszcze pozostały zapory, ale z czasem i o n e mogły być zniesione. O deszłam o d studni p e łn a zapału do nauki. K ażda rzecz m iała nazwę, a każda na zwa daw ała życie now ej myśli”. Tenże, Historia mojego życia /, 28.
Russell p ró b u je w skazać na istotę p ro cesu posługiw ania się językiem . Psy np. nie m ogą nauczyć się ludzkiej mowy, p o niew aż są an atom iczn ie niezd oln e do p ro d u k o w an ia w ła ściwych dźwięków. Papugi, chociaż m ogą pro duko w ać b a r dziej lub m niej praw idłow e dźwięki, w ydają się n iezdolne osiągnąć praw idłow e sko jarzen ia, ta k że ich słowa nie m a ją znaczenia. N iem ow lęta, jak rów nież m ło d e osobniki wyż szych zw ierząt, m ają o d ru ch n aślad ow an ia dorosłych włas nego g atu n k u i d lateg o p ró b u ją wydawać dźwięki, k tó re słyszą. M ogą okazjon aln ie p o w tarzać dźwięki, p o dob nie ja k pap ug a, a d o p iero później odkryć „ z n aczen ie” dźwię
ków. W takim przyp ad k u dźwięków nie m ożna uw ażać za sło wa, d o p ó k i nie o siągną znaczen ia dla dziecka. D la k ażde go dziecka w ielkim odkryciem je s t to, że istnieją słowa, tj. dźwięki w raz z ich znaczeniem . N au k a w ypow iadania słów jest zabaw ą dla dziecka, w dużej m ierze d lateg o , że to u zdal nia je do zak o m u niko w an ia swoich życzeń bard ziej jed n o zn acz nie, niż m ogłoby to zrobić przez płacz i pokazyw anie znaków 14. W iąże się to z przyjem nością, dla k tó rej dzieci decydują się na p racę um ysłow ą i fizyczną p rak ty k ę zw iązaną z n a u k ą m ó w ien ia15.
2. K iedy pierw sze stad iu m definicji ostensyw nej już zo stało o siąg n ięte, m ożna łatw o definiow ać now e słow a przez w ypow iadanie ich w tedy, gdy przedm ioty, do których słow a te się odnoszą, p o c h ła n iają uw agę u czn ia16. Z ap ew n e na tym e ta p ie, gdy dziecko rozum ie już, że słow a do czegoś się o d
14 K e lle r pisze: „Tym czasem ro sto w e m n ie p ra g n ie n ie w ypow iadania się. N ieliczn e gesty, k tó ry m i się p o słu g iw ałam , traciły s ta le n a p rz y d a tn o śc i, to te ż za każdym razem , gdy m n ie n ie ro z u m ia n o , w p a d a ła m n ie u c h ro n n ie w p a s ję ”. T enże, H is to ria m o jeg o życia I, 24. Sullivan d o d a je : H e le n a „ z arzu ca znaki i p a n to m im ę , ja k tylko przysw oi so b ie o d p o w ie d n ie słow a n a ich m iejsce. K ażd e o p a n o w a n e słow o cieszy ją nad zw y czajn ie” . T en że, H istoria m ojego ży
cia II, 229.
15 B. R ussell, dz. cyt., 79-80. A. Sullivan n o tu je o sw ojej w ychow ance: „ H e le n a rozu m ie ju ż p o n a d sto słów i co dzień uczy się now ych, ab so lu tn ie nie p o d e j rzew ając, że d o k o n u je n iezm iern ie tru d n ej sztuki. U czy się p o d w pływ em w e w n ętrzn eg o m usu, ta k ja k p ta k uczy się la ta ć ” . H . K eller, Historia m ojego życia II, 230.
16 R. R o b in so n , dz. cyt., 118: „W hen this has b e e n achieved, it is som etim es possible to d efin e new w ords sim ply by u tte rin g th em w h en th e ir objects are e n grossing th e a tte n tio n o f th e le a r n e r”.
noszą, uczy się ju ż tylko, k tó ra nazw a do k tó reg o odnosi się p rz e d m io tu 17.
3. N astępn a m eto d a, któ rą wym ienia Robinson, polega na wy pow iadaniu stówa w obecności p rzedm iotu, do którego się ono odnosi, przy rów noczesnym w skazaniu n a te n przedm iot. W ięk szość rzeczy, których nazw trzeb a się nauczyć, nie zajm uje uwagi tak, by m óc m ieć pew ność uniknięcia pom yłki, zwłaszcza gdy nie są to rzeczy m aterialn e lub gdy nie m ają one oczywistego kształtu czy koloru, których więc nie m ożna w sposób fizyczny w yodręb nić. Takie w skazanie sam o w sobie też jest sym bolem , którego znaczenia trzeb a się nauczyć, i zwykle dzieje się to dość wcześnie, poniew aż to ogrom nie ułatw ia późniejsze definiow anie18. Tu praw dopodobnie chodzi o to, by poprzez odpow iedni, wyraźny gest wydobyć ten aspekt, który nauczyciel uważa za istotny19.
4. Jak o specjalny rodzaj wskazywania w yróżnia Robinson słowa wskazujące, takie jak „ te n ”, „ tu ”, „te raz ”, „o n a”, „dzisiaj”, k tó
17 Nauczycielka H eleny pisze w liście: „Jeżeli dać dziecku coś słodkiego i ono mlaszcze języczkiem, oblizuje się i robi zadow oloną m inkę, to wrażenie, jakiego do znaje, jest wyraźnie określone. Jeżeli za każdym takim w rażeniem usłyszy słowo „słodkie” lub poczuje je wypalcowane na rączce, to uzna szybko ten znak za symbol owego w rażenia. Tak sam o, jeżeli m u się włoży do buzi kaw ałek cytryny, wydmie wargi i będzie próbow ało wypluć. Po kilkakrotnej próbie z cytryną, jeżeli znów je nią poczęstować, zam knie buzię i skrzywi się, co będzie oczywistym dow odem , że zapam iętało nieprzyjem ne wrażenie. Powiemy: „kw aśne” i dziecko przyswoi sobie ten symbol. Gdyby określić te w rażenia jako „białe” i „czarne”, też łatwo przyswo iłoby sobie te słowa. A le wtedy „białe” i „czarne” oznaczałoby u niego to, co ozna cza „słodkie” i „kw aśne”. W ten sposób dziecko uczy się na podstaw ie doświadczeń rozróżniać swoje doznania, a my podsuw am y m u odpow iednie słowa dobry, zły, ła godny, szorstki, szczęśliwy, smutny. W jego wychowaniu liczy się nie słowo, lecz zdolność dośw iadczania w rażeń”. H . Keller, Historia mojego życia II, 260-261.
18 R . R o b in so n , dz. cyt., 118-119: „M o re o ften , how ever, it is necessary n o t m erely to u tte r th e w o rd in th e p re se n c e o f th e o b ject b u t a t th e sam e tim e to p o in t to th e object. M o st objects w hose n am es have to be learn t do not engross the a tte n tio n b eyond possibility o f m istake, especially if they a re n o t collections o f m a tte r w ith an obvious sh ap e an d co lo u r m oving as w holes. Poiting is itself a sym bol w hose m ean in g has to be tau g h t, an d it is ta u g h t early b ecau se it im m ensely facilitates la te r d efin itio n s”.
19 Sullivan w spom ina: „R az zadałam jej proste pytanie tyczące się liczb. Byłam pew na, że je rozum ie. O dpow iedziała n a chybił trafił. Przerw ałam jej. Stała nieru chom a, z wyrazem twarzy świadczącym najoczywiściej, że próbuje zebrać myśli. D o tk n ęłam jej czoła i w ypakow ałam : „myśleć”. To słowo w połączeniu z czynno ścią zrobiło na niej tak ie sam o w rażenie, jakbym położyła jej rączkę na przedm iocie i w ypakow ała jego nazwę. O d tego czasu zaczęła się posługiw ać słowem myśleć”. H. K eller, Historia mojego życia II, 268. Z ob. też Tenże, Historia mojego życia I, 32.
rych znaczenie przy każdym ich użyciu jest częściowo określone przez czas, m iejsce lub a u to ra wypowiedzi. Słowa te są często uży w ane wraz ze w skazaniem obecnego p rzedm iotu. Ktoś m oże p o wiedzieć „to jest d a lia ” i wskazać ją, aby wyjaśnić, co oznacza sło wo „dalia”20.
5. W kolejnej m etodzie używa się słowa wskazującego już bez gestów i pod nieobecność przedm iotu oznaczanego przez definio wane słowo21. Przykładem m oże być zdanie „schody dwubiegowe pow rotne to ten rodzaj schodów, który widziałeś wczoraj w moim biurze”. Tę definicję m ożna stosować bez obecności definiow ane go przedm iotu, a użyte są w niej następujące słowa wskazujące: „ty”, „wczoraj”, „m ój”.
6. O statn ia m eto d a m a swoje źródło w pom yśle Jo h n a L ocke’a, który uznał za rozsądny pom ysł, aby w słow niku słowa oznaczają ce rzeczy rozróżnialne po wyglądzie zew nętrznym były wyrażane za pom ocą m ałych rysunków22. M ożliwe, że dla pewnych słów ta kie obrazki m ogą naw et być bardziej pom ocne przy wyjaśnieniu ich znaczenia niż definicja analityczna. Np. wiele słów anatom icz nych m ożna zdefiniow ać analitycznie, lepiej jed n a k zdefiniować je przez rysunki. M etody tej nie m ożna jed n a k stosow ać wobec słów, k tó re nie odnoszą się do czegoś przestrzenn eg o (jak np. „lub”, „19”, „B óg”), a także do tych, których desygnat nie istnie je, tak jak „chiliagon”23.
Powyższe m etody różnią się jed n a od drugiej w ten sposób, że (1) i (2) nie używają żadnych symboli, (3) nie używa symboli z wy jątkiem gestu wskazania, (4) wymaga użycia słów i jednocześnie obecności przedm iotu, (5) używa słów nie wskazując przedm iotu, (6) używa rysunków24.
20 R . R obinson, dz. cyt., 119: „A special form o f p o itin g is th e d em o n strativ e w ord, such as ‘th is’, ‘h e r e ’, ‘now ’, ‘to - d a y ’, ‘s h e ’, w hose m ean in g at each u tte ra n ce is d e te rm in e d in p a rt by th e tim e o r place o r a u th o r o f th e u tte ra n c e . T hese w ords are o ften u sed along w ith poiting to th e p re s e n t object. A m an may say ‘th a t is a d a h lia ’ an d p o in t as he does so, to explain w h at ‘d a h lia ’ m e a n s”.
21 Tam że, 119: „D em o n strativ e w ords a re also u sed w ith o u t gestu res an d in th e ab sen ce o f th e o b ject m e a n t by the w o rd b ein g d e fin e d ” .
22 J. L ocke, A n Essay Concerning H u m a n U nderstanding, w: G reat B ooks o f the
Western World, red. M . A dler, C hicago 1952, 306.
23 S. K am iński, G ergonne’a teoria definicji, w: S. K am iński, M etoda i język, L u blin 1994, 69; R . R o b in so n , dz. cyt., 119.
Przykład Keller stosuje się zasadniczo do definicji ostensywnej typu (1), w której pojmujemy samą ideę oznaczania. To prawda, że posłu giwanie się tą m etodą jest żmudnym zajęciem, i że nie można z góry przewidzieć, kiedy definicja ta zostanie osiągnięta. Z drugiej strony, m etoda ostensywna jest jedyną dostępną do tego celu; wszystkie inne są bezużyteczne. A cel ten bywa osiągany przez większość ludzi25.
3. WARUNKI POPRAWNOŚCI DEFINICJI DEJKTYCZNEJ
Na tem at w arunków skutecznego posługiwania się definicją dejktyczną wypowiadali się różni autorzy. Zwracali uwagę na w a runki związane ze środowiskiem zewnętrznym, twórcą definicji bądź jej odbiorcą. Ich spostrzeżenia zostaną zreferow ane w powyż szym porządku, tj. począwszy od najogólniejszych warunków ze wnętrznych, poprzez w arunki staw iane twórcy definicji, kończąc na w arunkach stawianych jej odbiorcy.
D o środowiskowych warunków definicji dejktycznej zalicza się warunki następujące. Po pierwsze, w otoczeniu musi zaistnieć ja kieś zjawisko, k tóre chce się zdefiniować, a które jest dostrzegalne, wyraźne, em ocjonalnie ciekawe i (zazwyczaj) często powtarzające się26. Po drugie, wskazywane w trakcie definiowania sytuacje powin ny zawierać przykłady użycia definiowanego term inu. To tłumaczy, dlaczego np. niew idom em u człowiekowi nie m ożna w ten sposób (ani w żaden inny) zdefiniować koloru; po prostu nigdy nie m ożna mu go wskazać na przykładach w bezpośrednim doświadczeniu, ko niecznym dla przyswojenia sobie znaczenia tego term inu27. We wszystkich takich przypadkach bezpośredni kontakt z desygnatem definiowanego term inu jest istotny dla rozum ienia słowa.
O d twórcy definicji dejktycznej wymaga się przede wszystkim, by miał jasne i dokładne pojęcie definiowanego term inu oraz by p o sługiwał się nim w sposób właściwy. D la zdobycia poprawnej zna jomości języka kilkuletnie dzieci powinny przebywać w towarzy
25 Tam że, 123.
26 B. R ussell, dz. cyt., 79.
27 H . D ubs, art. cyt., 573. N ajłatwiej jest oczywiście w przypadku przedm iotów spostrzegalnych przez zmysły zew nętrzne, zwłaszcza przy pom ocy wzroku i słuchu. N ieznacznie trudniej jest w kw estiach takich ja k ból zba, ucha, żołądka, etc. Jesz cze trudniej jest w odniesieniu do sfery „myśli”, d o której należą np. w spom nienia, tabliczka m nożenia, etc. K onsekw entnie, dzieci nie uczą się o tym mówić tak wcze śnie, jak uczą się mówić o kotach i psach. B. Russell, dz. cyt., 518-519.
stwie osób inteligentnych, które potrafiłyby im pokazać um iejętne używanie słów, i w razie potrzeby skorygowały błędne używanie przez uczącego się nowych słów28.
Ponieważ definicja dejktyczną inform uje o kryteriach stosowal ności term inu definiowanego tylko częściowo, nie poucza ostatecz nie, po czym rozpoznać przedm ioty, które m ożna by uznać za desy- gnaty tego term inu. D latego wyjaśniając za jej pom ocą jakiś wyraz, wymaga się niejako współaktywności ze strony tego, kto chce z tych wyjaśnień skorzystać, obarcza się go pewnym zadaniem 29. Niektórzy autorzy podają wskazówki dla twórców definicji dejk tycznej, które pom ogą odbiorcom rozwiązać to zadanie.
Kiedy dziecko jest zaabsorbowane pewnym zjawiskiem, dorosły powinien w tym m omencie wypowiedzieć nazwę tego zjawiska, nie troszcząc się o to, czy dziecko to zrozumie, czy nie3“. Dzięki temu w umyśle dziecka utrwalają się słowa i wyrażenia, zaś ich znaczenia mogą się nasuwać później. Łatwiej bowiem jest się uczyć słów, gdy człowiek już się z nimi „osłucha”. N orm alnem u dziecku wpadają one w uszka tysiącami, i zanim jeszcze choć jedno wypowie, kojarzą mu się z okolicznościami, w jakich ich użyto. Tak dowiaduje się, że słowa oznaczają rzeczy, czynności i uczucia31. Dziecko przychodzi na świat ze zdolnością uczenia i uczy się sam o z siebie, byle mu tylko dostarczyć dostatecznej pobudki zewnętrznej. Widzi ludzi wykonują cych pewne czynności i próbuje robić to samo. Słyszy, że inni mówią, i stara się ich naśladować. Rozmowy, jakie słyszy w domu, poddają tematy, pod wpływem których powstają jego myśli. Początkowo sło wa, zwroty i zdania, którymi się posługuje dla wyrażenia swych my śli, są tylko kopią rozmów z nim, które podświadomie zapamiętuje.
28 H . D ubs, art. cyt., 573; J. G e rg o n n e, E ssai sur la théorie des définitions, A n nales de M a th é m a tiq u e 9 (1918-1919), 23-24; R . R o b in so n , dz. cyt., 124.
29 J. K o tarb iń sk a, Tak zw ana definicja dejktyczną, w: Logiczna teoria n auki, red. T. Pawłowski, W arszaw a 1966, 62.
“ Por. B. R ussell, dz. cyt., 79-80.
31 Por. H . K eller, Historia m ojego życia II, 253 o raz T enże, Historia mojego ży
cia III, 286.
Sullivan w yjaśnia: „S tale słyszę pytanie: «Jak ją p an i nauczyła sensu słów oznaczających w łaściwości in te le k tu a ln e i m o raln e?» S ądzę, że H e le n a przyswo iła sobie te pojęcia raczej przez asocjację i p o w tarzan ie niż dzięki m oim wyja śnieniom . Ta uw aga odnosi się zw łaszcza do początkow ych lekcji, kiedy znajo m ość języka była u niej tak znikom a, że w szelkie w yjaśnienia były n iep o d o b ień stw em ”. Tenże, H istoria mojego życia II, 267.
Rozmowy z codziennego życia, ponawiane niezliczoną ilość razy, wpajają w jego główkę pewne słowa i zwroty, i kiedy samo zaczyna mówić, pam ięć dostarcza mu potrzebnych słów. Podobnie, język lu dzi wykształconych jest odbiciem tego, co czytają32.
Kolejnym zaleceniem jest p rzestro ga, by nie mówić dziecku o rzeczach, k tó re je nużą lub których nie lubi33. M ożna przecież operow ać m ate ria łe m dla nich interesującym , bez względu na to, czy m a to związek z zaplanow aną lekcją, czy nie. Kiedy w zbu dzi się w dziecku zainteresow anie dla św iata zew nętrznego, wtedy chętniej będ zie się uczyć i łatwiej przyswajać nowe sło wa i treści.
R obinson jest zdania, że jed n o razo w o zastosow ana m etoda ostensyw na bez słów (czyli m etody typu: 2 i 3) jest m niej sku teczna od tej, k tó rej przy w skazaniu tow arzyszą słowa (m e to da 4). Jeżeli uczeń zna jakieś słowo, k tó re m oże być użyte w d e finicji, np. słowo „ te n ”, użycie tego słow a uczyni sukces definicyj ny bardziej praw dopodobnym . O gólnie, żad na z m etod nie jest koniecznie pew na w poszczególnym przypadku, zawsze jed n a k zwiększa się praw dopodobieństw o, gdy używa się więcej niż je d no tylko słow o34.
32 Por. Tenże, H istoria mojego życia I, 33; Tenże, H istoria m ojego życia II, 229-230, 282-283; Tenże, Historia m ojego życia III, 286.
Ta n a tu ra ln a w ym iana pojęć je s t oczywiście n ie d o stę p n a d la głuchego dziec ka. Z d ając sobie z teg o spraw ę, A n n a Sullivan p o stan o w iła dostarczać uczennicy bodźców , których ta była pozbaw iona. C zyniła to, pow tarzając, o ile to było możliwe, słow o w słow o to, co słyszała, i p okazując jej, ja k b rać udział w ro z m ow ie. Jed y n a ró żn ica p o leg ała na tym, że zam iast mówić, w pisywała zd an ia w jej rękę. W ten sposób H e le n a przysw ajała sobie słow a, ta k ja k je sobie przy swaja niem ow lę w kołysce. Tenże, Historia m ojego życia I, 33. W innym m iejscu Sullivan pisze: „W ciągu ubiegłego tygodnia notow ałam wszystko, co pow iedzia ła, i p rzek o n ałam się, że zn a już sześćset słów, co bynajm niej nie znaczy, że z a wsze posłu g u je się nim i p o p ra w n ie ”. Tenże, H istoria m ojego życia II, 246.
33 Tenże, Historia m ojego życia III, 286.
34 R. R o b in so n , dz. cyt., 123-124. W ydaje się to stw arzać pro b lem . Jeżeli ucze nie się języka m usi rozpoczynać się o d definicji ostensyw nych, in n e zaś definicje pojaw iać się b ę d ą tylko n a p odstaw ie wcześniejszych definicji ostensyw nych, wy d aje się, że żad en rodzaj definicji n ie osiągnie wyższego sto p n ia precyzji niż defi nicje ostensyw ne. A le ta k oczywiście nie jest. Istn ieją analityczne i syntetyczne definicje w łasności ogólnych, k tó re są b ardziej precyzyjne niż jakakolw iek d efin i cja ostensyw na w łasności ogólnych. A u to r sądzi, że używa się w nich ogólnikow o zdefiniow anych słów d o osiągnięcia precyzyjnych definicji innych słów. Je d n a k na pytanie, ja k to się dzieje, nie u d ziela on odpow iedzi, w skazuje tu tylko ważny problem . Tam że, 125.
W ch arak terze p rzed m io tu wzorcowego pow inno się wskazy wać taki przed m io t, który jest znany d an em u odbiorcy po d w cho dzącym w grę w zględem . Poniew aż dla definicji dejktycznej szczególnie znam ien n e jest to, że odw ołuje się ona do zn ajom o ści bezpośredniej, o partej na własnych sp ostrzeżeniach odbiorcy, to też p rzedm iotem wskazywanym w ch ara k te rz e w zorca m oże być tylko taki p rzed m iot, który należy pod odpow iednim wzglę dem do sfery spostrzeżeniow ej a d re sa ta danej definicji3S. N ie żą da się jed n ak , by p rzed m io t te n n ależał koniecznie do a k tu a l nej sfery spostrzeżeniow ej, poniew aż przy szerszym rozum ieniu definicji dejktycznej nie wymaga się, by wypowiedzi definicyjnej towarzyszył specjalny ruch wskazujący36. N iem niej, odwoływanie się do spostrzeżeń aktualnych zm niejsza ryzyko niepow odzenia. Z atem , te n kro k zacieśniający te re n poszukiw ań elim inuje wszystkie cechy nie przysługujące d an em u przedm iotow i w zor cow em u37.
W jaki sposób i na jak iej zasadzie m ożna w yodrębnić spośród całej m nogości cech przysługujących jak ie m u ś poszczególnem u desygnatow i term in u definiow anego te jeg o w łasności, k tó re d e cydują o zakresie stosow alności d an ego term in u ? Jasn e je st, że trzeb a m ieć do dyspozycji inne jeszcze d an e p oza w ypow iedzią definicyjną o raz b e z p o śre d n ią znajom ością p rze d m io tu w zorco wego. M ożna np. sam em u p o sta ra ć się o to, by a d re sa t definicji spostrzegł ten p rzed m io t p od w chodzącym w grę w zględem , sto sując pew ien zabieg m anipulacyjny z tow arzyszącą mu in stru k cją słow ną, b ąd ź sam ą tylko instrukcję słow ną. Ten krok elim ina- cyjny wyłącza sp o śró d cech przysługujących d an e m u p rzed m io towi w zorcow em u wszystkie te, k tó re nie należą do pewnych wy różnionych obszarów zmysłowych (np. in struk cja „pow ąchaj”
35 J. K o tarb iń sk a, art. cyt., 68; M . P rzctęcki, O definiow aniu terminów
spostrzeżeniowych, w: Rozprawy Logiczne. Księga pa m ią tko w a k u czci prof. K. A j- dukiew icza, W arszaw a 1964,156.
36 Z p u n k tu w idzenia celu, k tó re m u ta k a definicja m a służyć nie je st w ażne, czy w yjaśniając kom uś, kto pyta, co to je st liliput, pow ie się: „jest to taki człow iek ja k ten, k tó reg o widzisz w tej chwili p rz e d s o b ą ”, czy te ż „jest to taki człow iek ja k ten , k tó re g o w idziałeś w czoraj tam a ta m ” , czy w reszcie „jest to taki człow iek ja k ten , k tó reg o zobaczysz dziś w ieczorem w takich a takich okolicznościach” . We wszystkich bow iem p rzypadkach pytający m oże uzyskać inform ację, o k tó rą prosi. J. K o tarb iń sk a, art. cyt., 68.
elim inuje wszystkie jakości zmysłowe z w yjątkiem jakości ze sfery w ęchow ej)38.
Poniew aż ten sam p rzed m io t m oże być desygnatem wielu ró ż nych term inów , charakteryzujących go p od tym samym wzglę dem i różniących się od siebie stop n iem ogólności, dlatego każdy z tych term inó w m ożna zdefiniow ać dejktycznie, w ska zując w c h a ra k te rz e w zorca za każdym razem na ten sam p rze d m io t39. P o trz e b n e są więc dalsze kroki elim inacyjne. Wy kluczenie niew łaściw ych m ożliwości jest m ożliwe tylko w te dy, gdy uk ład danych, którym i się rozp o rząd za, dopuszcza stosow anie sch em ató w indukcji elim inacyjnej. A zatem , p rzy kładów wzorcowych m usi być więcej niż je d e n , a w śród nich znajdow ać się m uszą nie tylko przypadki pozytyw ne, ale rów nież negatyw ne40.
R ola przykładów pozytywnych je s t dw ojaka. Z jed n ej s tro ny służą o n e do u stalen ia w arunków w ystarczających, sp eł nianych przez co ra z to w iększą część przedm iotów n ależą cych do zak resu stosow alności definiow anego term inu, z d ru giej strony elim in u ją te sp o śród w arunków w ystarczających, któ re nie są zarazem w aru nk am i koniecznym i. Przykłady negatyw ne in fo rm u ją n ato m ia st o tym, że tak ie a takie sto p nie p o d o b ień stw a do danych przed m io tó w wzorcowych nie w ystarczają już do tego, by jakiś p rzed m io t m ożna było zali czyć do zakresu definiow anego term in u . Z p u n k tu w idze nia p o stu la tu skuteczności, lepiej jest wskazywać w c h a rak te rz e w zorców pozytywnych te sp o śró d desygnatów te r m inu defin io w aneg o, k tó re są pod danym w zględem m niej do siebie p o d o b n e. G dy zaś chodzi o w zorce negatyw ne, le piej wskazywać sp o śró d przed m iotów nie będących desygna- tam i tego te rm in u te, k tó re są pod danym w zględem b a r
38 Tam że, 69-71. W arto nadm ienić, że siła elim inacyjna tego kro k u je st tym w iększa, im m niejszy je s t zasięg zabiegu zalecan eg o przez o d n o śn ą instrukcję. W skazów ka „d o tk n ij” m a zn acznie m niejszą w artość elim inacyjną niż np. „pow ą ch aj”, poniew aż d ro g ą k o n ta k tu dotykow ego p o zn aje się p rzedm ioty p o d ro zm a itymi w zględam i, np. p o d w zględem te m p eratu ry , konsystencji, kształtu, rodzaju pow ierzchni itd. Tam że, 71.
39 N p. jeżeli ktoś m a 1,60 m w zrostu, p raw d ą je st także, że m a w zrost m niejszy od 1,61 m, o d 1,62 m , itd., o raz większy o d 1,59 m, 1,58 m, itd. Tam że, 72.
dziej p o d o b n e do desygnatów w zorcowych, poniew aż te m ają w iększą siłę elim inacyjną i bardziej zacieśniają sferę n ieo k re śloności41.
N astępnym w aru n k iem są p ow tórki, choć nie zawsze są one konieczne. Jeżeli dziecku, k tó re nauczy się rozum ieć słowo „ m lek o”, da się m leko tak gorące, że oparzy je g o wargi, i powie m u się „g o rące”, m oże ono później zawsze rozum ieć to słowo. A le kiedy dośw iadczenie jest nieciekaw e, pow tórki m ogą się okazać n iezb ęd n e. G e n e raln ie , chociaż nie w każdym przy pad ku, p ow tórki są p o trz e b n e w dejktycznym definiow aniu, p o n ie waż po leg a ono na tw orzeniu przyzw yczajeń, a te utrw alają się zwykle stopniow o. W yjątkowe przypadki są ilustrow ane przez przysłowia: „raz zraniony, drugi raz o stro żn y ” i „op arzo ne dziecko boi się o g n ia” . W o d ró żn ien iu od tak ich nieco dziennych em ocjonalnych spraw , słow a m ające definicje dejkty- czne d e n o tu ją często pow tarzające się zjaw iska w śro d o wisku, tak ie ja k członkow ie rodziny, jed z e n ie , zabaw ki, zw ierzę ta dom ow e, etc.42.
Podstawowym w arunkiem , stawianym odbiorcy definicji dejk tycznej, który jest konieczny do tego, by rozum ieć nazwy wrażeń zmysłowych, jest posiadanie odpowiednich organów, aby w ogóle
41 G dy p rz e d oczy k ilk u letn ieg o dziecka staw ia się ró w n o cześn ie z w ym ów ie niem słow a „czerw ony” w iśnie, poziom ki, porzeczk i, m aliny itp., p ra w d o p o d o b nie przypisze o n o tem u słow u znaczenie tak ie, ja k ie w iążem y ze słowem „ow oc” . N ależy w ięc w ybrać p rzed m io ty z u p e łn ie ró żn e, nie m ające innych w spólnych w łasności ja k tylko te, k tó re w sp ó ło zn acza słow o m ające być o k re ślo ne. W przytoczonym wyżej p rzy p ad k u p o stą p i się w łaściw ie b io rą c za przykłady tak ie p rzed m io ty czerw one, jak: kw iat, ow oc, w ino, tk a n in ę itp. S. K am iński, art. cyt., 172-173; J. K o tarb iń sk a, art. cyt., 80-84; R . R o b in so n , dz. cyt., 124; B. R ussell, dz. cyt., 79.
42 B. R ussell, dz. cyt., 7 9 -8 0 . P o stu lat p o w ta rz a n ia nie w ym aga koniecznie p o w tarzan ia bodźca. Tych sam ych słów m o żn a bow iem używ ać zarów no do wy o b rażeń (p o jęć), ja k i do w rażeń będących ich p ro to ty p a m i. To tłum aczy m ożli w ość dejktycznego u czen ia się słow a za p o m o cą pojedynczego dośw iadczenia zm ysłow ego. R ussell ilu stru je to n astęp u jący m przy k ład em . W idział D israeli raz i tylko raz, i p o w ied zian o m u w tym m o m en cie „to je s t D izzy” . O d teg o m o m en tu b a rd z o często w sp o m in ał zd a rz e n ie z im ien iem „D izzy” ja k o isto tn ą częścią teg o w sp o m n ien ia. U m ożliw iło to p o w stan ie naw yku p o p rzez p o w ta rz a n ie w yobrażenia, chociaż w rażen ie nigdy nie było p o w tó rzo n e. J e s t oczywiste, że w yobrażenia ró żn ią się o d w rażeń na ró ż n e sposoby, lecz ich p o d o b ień stw o do sw oich p ro to ty p ó w je s t zag w aran to w an e p rzez fakt, że w yw ołują o n e te sam e słowa. Tam że, 82.
móc odczuwać w rażenia. D la ślepych od urodzenia nazwy barw bę dą pustymi dźwiękam i i nie wywołają takich idei, jakie wywołują u ludzi widzących43.
N astępnie, od słuchacza wymaga się uwagi i inteligencji, gdyż zam ierzone przez twórcę definicji znaczenie odgadnie on dzięki użyciu swej twórczej wyobraźni. Znaczeniem definiowanego wyra zu jest bowiem wspólna okoliczność, obecna w tych wszystkich wskazanych sytuacjach, dlatego tylko u inteligentnego obserw ato ra spowoduje ona, szczególnie gdy będzie pow tarzana, hipotezę o d nośnie do intendow anego znaczenia. H ipotezę tę będzie on mógł zweryfikować przez porów nanie jej z różnymi prezentow anym i mu sytuacjami. Skutkiem tego m oże osiągnąć jasne i dokładne pojęcie wypowiadanego term inu44.
Ilość cech mogących być tytułem do noszenia danej nazwy jest teoretycznie nieskończona, a praktycznie biorąc niezm iernie wiel ka, nie dająca się wyczerpać w kilkuzdaniowych dialogach, do ja kich sprow adzają się zabiegi ostensywne. W chodzą tu bowiem w grę nie tylko cechy bezwzględne, lecz także relatywne; można, np. mieć intencję przyporządkowania nazwy wszystkim przedm io tom oddalonym o pewną odległość od pieca, albo przedm iotom oświetlonym w taki to a taki sposób, albo znajdującym się na lewo od obserw atora, itd. Ponieważ nie potrafim y wyliczyć wszystkich przedm iotów we wszechświecie, tym bardziej nie m ożna zdać sobie sprawy ze wszystkich relacji danego przedm iotu do innych przed miotów. Po drugie, kom plikuje sprawę okoliczność, że konotacją nazw ostensywnych m ogą być nie tylko cechy proste, lecz także zło żone (np. na sposób koniunkcji czy alternatywy), nie tylko pozytyw ne, lecz także negatywne, co jeszcze zwiększa i tak już nieprzebraną liczbę ewentualności. Po trzecie, istnieją cechy, których nie da się
43 J. G e rg o n n e , art. cyt., 22; H . D ubs, art. cyt., 573; W. M arciszew ski, R ed u k
cjonizm w świetle analizy zd a ń spostrzeżeniowych, S tu d ia Filozoficzne 7 (1963)3-4, 83. Tem u, k to nigdy nie przeżyw ałby uczucia strach u , nie m ożna by tak go zdefiniow ać, aby się dow iedział, co to je st strach. Zwykle w takich w ypad kach p rzyporządkow uje się określonym p rz ed m io to m in n e, bardziej znane przedm ioty, ale to n ie w ystarcza, by p o zn ać definiow any p rzed m io t. C hoć więc pow ie k to ś ślepem u o d u ro d zen ia, że barw a czerw ona je s t to barw a o d p o w iad a jąca długości fali takiej a takiej, nie um ożliw i m u to p o z n a n ia tej barwy. J. G e r g o n n e, art. cyt., 22; S. K am iński, art. cyt., 141,173.
44 H . D ubs, art. cyt., 572-573; S. P ep p er, The descriptive definition, T h e J o u r nal o f Philosophy 43(1946), 31.
wyeliminować, ponieważ przysługują one wszystkim przedm iotom definiowanym dejktycznie, nie m ożna więc dostarczyć przypadków negatywnych, niezbędnych do eliminacji; takimi własnościami są np. rozciągłość, posiadanie jakiegoś kształtu, przestrzenność45.
Jeżeli pom im o takiego spiętrzenia trudności udaje się nam defi niowanie dejktyczne, to dlatego, że owa m nogość własności zostaje zredukow ana do tak małej liczby, że staje się możliwe przeprow a dzenie eliminacji prowadzącej do wyróżnienia jednej tylko cechy. Dzieje się tak dzięki zastosowaniu dodatkow ych wyjaśnień słow nych lub też dzięki istnieniu jakiejś konwencji dotyczącej tego, któ re cechy są dostatecznie ważne, aby zasługiwały na wyróżnienie przy pom ocy nazwy. Takie term iny jak „ważny”, „doniosły”, „wart zainteresow ania” itp. wyrażają skłonności odgrywające rolę przy definiowaniu; W itold M arciszewski nazywa owe skłonności prefe rencjam i definicyjnymi46.
45 W. M arciszew ski, art. cyt., 83-84; Tenże, L ogika z retorycznego p u n k tu widze
nia, W arszawa 1991, 211-212. A u to r odw ołuje się d o biblijnego opisu Księgi R o
dzaju (2, 19-20) o tym , ja k p o stw orzeniu św iata B óg przyprow adził do A dam a wszystkie zw ierzęta, aby ten je ponazyw ał. G dy więc ujrzał A dam lwa, pow iedział (w swym rajskim języku) „to je st lew ”. K om unikując B ogu wyniki definiow ania tych rzeczy, nie m usiał A dam zapew ne używać gestów w skazujących, skoro Bóg czytał b ezp o śred n io w jeg o myślach. Inaczej je d n a k rzecz się m iała z Ew ą, której u tw orzenie n astąp iło d o p ie ro p o tej działalności sem antycznej. Trzeba więc było Ew ę nauczyć początków języka. M ogło to przebiegać następująco.
A dam pok azu je E w ie lwa, m ów iąc jed n o cześn ie: „to je s t lew ”. Skąd jed n ak m a E w a w iedzieć, za co zw ierzę to je st lwem? M o że pom yśleć, że nazyw a się ono lwem za to, że się rusza, w o d ró żn ien iu o d stojących o b o k drzew . A dam , by uchylić to b łę d n e d o m n iem an ie, m usi w skazać coś, co te ż się rusza, a lwem nie jest. P okazuje więc p ełzn ą ceg o w ęża i dodaje: „to nie je st lew ” . Ew a n ie pop ełn i ju ż pom yłki nazyw ania lwem w szystkiego, co tylko się rusza. Skąd je d n a k ma w iedzieć, że to coś p o k a z a n e przez A d am a lwem nie b ęd zie jeszcze za to, że w o d ró żn ien iu od w ęża m a cztery łapy (co pozw oliłoby o d n o sić rzeczoną nazwę do wszystkich czw oronogów )? Cierpliw y A dam przyw ołuje w ięc w ielbłąda i p o w iada znow u: „to nie je s t lew ” . D o b rze, m oże w ięc to je st lw em za to, że m a grzy w ę? Teraz z kolei p o m o cn e w procesie elim inacji m oże się okazać przyw ołanie konia. Ja k długo m a się je d n a k ciągnąć ów p ro ces? O k azu je się, że procesy my ślowe sk ład ające się n a definiow anie m uszą być n iezm iern ie złożone, skoro na szczeblu elem en tarn y m , jak im je s t p ro c e d u ra dejktyczna, trz e b a d la jej w ykona n ia u ru ch o m ić wysoce ab strakcyjne pojęcia, p o śre d n io tylko i niejednoznacznie pow iązane z w yglądem pokazyw anej rzeczy. W. M arciszew ski, L ogika z retorycz
nego p u n k tu widzenia, dz. cyt., 210-213; Tenże, Sztuka rozum ow ania w świetle lo giki, W arszaw a 1994,190.
46 W. M arciszew ski, R ed u kcjo n izm w świetle analizy zd a ń spostrzeżeniowych, art. cyt., 84.
A u to r zakłada, że istnieje taka klasa w yrażeń ostensywnych, któ re zostały w prow adzone do języka na sam ym początku, nie zakładały więc żadnych innych pojęć ostensywnych. O g ranicze nie m nogości cech na tym e ta p ie d okonuje się dzięki samym tyl ko preferen cjo m . W powyższy sposób uczą się w jego p rze k o n a niu dzieci, k tó re dzięki swym zdecydow anym preferen cjom nie m ają większych kłopotów z odkryciem , ze względu na jak ą w ła sność rzecz nazywa się tak a tak (dla dziecka w ażna jest np. sło d kość i kolorow ość). N a tej d rodze pow staje elem en tarn y słownik dejktyczny, który ulega jeszcze ew entualnie m odyfikacjom i k o rektom , a jed n o cześn ie służy pom ocą we w prow adzaniu do języ ka innych w yrażeń dejktycznych. Instrukcję słow ną m ożna b o wiem w zbogacać o dodatkow e w yrażenia, m ówiąc np. „To jest N pod w zględem W ” . W tedy oprócz nazwy definiow anej zaw ie rać ona będzie jeszcze inne nazwy ostensyw ne. W obec dejktycz- nego definiow ania wysuwa się więc kolejny w arunek: u m iejęt ność rozum ow ań elim inacyjnych47. Isto ta, k tó ra byłaby pozbaw io na tego bądź definicyjnych p referencji, nie m ogłaby uczyć się j ę zyka m eto d ą dejktyczną, choćby jej a p a ra t zmysłowy działał bez z arzu tu 48.
Kolejny w aru nek wiąże się z in terp retacją zachodzącą przy spostrzeganiu. Dotyczy o n a sam ego wyglądu spostrzegane go p rzedm iotu. O krągła m o n eta obserw ow ana z ukosa daje na siatkówce kształt elipsy, zaś obrazy przedm iotów małych, lecz bliskich przewyższają nieraz wielkością obrazy rzeczy
47 Tam że, 86. P odaw any przykład je s t zaw sze czymś złożonym , uczeń w ięc m u si być zdolny do ro zró ż n ia n ia jeg o części czy aspektów tak , by w ystarczyło to do w yabstrahow ania teg o , k tóry je st zam ierzony. I ta k słuchający przypow ieści „K rólestw o N iebieskie przyjdzie ja k złodziej w nocy” m usi być zdoiny d o w yod ręb n ien ia tej cechy K rólestw a N iebieskiego, k tó ra czyni je podobnym do złodzie ja w nocy od w ielu tych, k tó re tego nie czynią. R . R o b in so n , dz. cyt., 111.
48 W. M arciszew ski, R edukcjonizm w świetle analizy zd a ń spostrzeżeniowych, art. cyt., 84-86. A u to r zaznacza, że definiow anie jednych term inów ostensyw nych przy pom ocy drugich m oże być także d w u stro n n e, w tym sensie, że dwa term iny w spółtw orzą k o n tek st, w k tó ty się w zajem nie definiują. P okazując np. rzecz, k tó rej intensyw ny ko lo r d o m in u je jak o bodziec n ad innym i cecham i i m ó w iąc „To m a ko lo r czerw ony”, n asu n ąć m ożna dw ie myśli: że to się nazyw a czer w one ze w zględu n a ow ą u d erzającą cechę, o raz że cech a ta należy do kategorii zwanej k o lo rem . G dy w w ypadku tak ieg o częściow ego w zajem nego definiow a nia każdy z term inów je s t niezbędny dla sch arak tery zo w an ia sensu drugiego, n a leży zaliczyć o b a do term inów ostensyw nych n ieelem en tarn y ch .
wielkich, lecz dalekich, a m im o to m onety spostrzega się jako okrągłe, a palec przyłożony do oka natychm iast ocenia się jak o mniejszy od m ajaczącej na horyzoncie wieży ratuszo wej. W szystko to w skazuje, że konfiguracja impulsów, stan o wiąca reakcje zmysłów na bodźce fizyczne, podlega różnym korektom zanim zostanie przekazana do „wejścia u k ład u ”, czyli hipotetycznego ośrodka, którego stany przyporządkow ane są przeżyciom spostrzegania zwerbalizow anym w postaci zdań. Ta kie korekty (M arciszewski nazywa je in terp retacją wyglądu) są niejako autom atyczne i d o konują się z zasady poza św iadom o ścią spostrzegającego. A zatem , in terp reto w an ie wyglądu wyma ga osobnej um iejętności, k tó rą nabywamy zresztą bardzo wcze śnie, jak o część składow ą um iejętności w idzenia czy słyszenia. W jakim ś stopniu m am y ją wszyscy, choć w zależności od zadań, ja kim służy obserw acja, rozm aicie m oże się ona kształtow ać49.
W śród koniecznych w arunków akceptacji zdan ia spostrzeże niowego znajdują się, oprócz doznaw ania w rażeń, inne jeszcze czynniki, ale nie m uszą do nich należeć w iadom ości teoretyczne. Owe konieczne w arunki są następujące: doznaw anie w rażeń, preferen cje definicyjne, um iejętność rozum ow ania oraz u m iejęt ność in terp reto w an ia wyglądu. D oznaw anie w rażeń, preferencje definicyjne i um iejętność p rzep ro w ad zan ia pew nych rozum ow ań są niezbędne dla przysw ojenia pojęć ostensywnych, bez których nie da się sform ułow ać zdań spostrzeżeniow ych. M ając zaś p o ję cia dejktyczne, um ożliw iające in te rp re ta c ję pojęciow ą, oraz dys ponując u m iejętnością in te rp re to w a n ia wyglądu potrafim y, d o znając odpow iednich w rażeń, zdać spraw ę z tego doznania w form ie zdania spostrzeżeniow ego50.
4. ZASTOSOWANIA DEFINICJI DEJKTYCZNEJ
D o słów, które m ogą być definiowane przez konfrontację z ich znaczeniam i lub przykładam i znaczenia, przede wszystkim zalicza się nazwy w łasne51.
49 Tamże, 80, 86-89. 50 Tam że, 89-90.
51 J. K o tarb iń sk a, art. cyt., 59; H . M eh lb erg , The R each o f Science, T oronto 1958, 275; M . Przelęcki, art. cyt., 156-159; R . R o b in so n , dz. cyt., 126; B. Russell, dz. cyt., 89; Tenże, A n Inquiry into M eaning a n d Truth, L o n d o n 1951,194.
N astępnym rodzajem stów, które są zwykle tłum aczone spo sobem definicji dejktycznych są nazwy rodzajowe: mężczyzna, ko bieta, kot, pies, itd. Rodzaj taki składa się z pewnej ilości o d ręb nych indywiduów posiadających rozpoznaw alne do pewnego stop nia podobieństw o jednych do drugich. Większość dzieci uczy się np. słowa „pies” dejktycznie; niektóre uczą się w ten sposób róż nych gatunków psów, np. szkockie owczarki, bernardyny, spaniele, pudle, itd., podczas gdy inne, które m ają m ało do czynienia z psa mi, mogą spotkać się z tymi słowami pierwszy raz dopiero w książ kach. N atom iast chyba żadne z dzieci nie uczy się dejktycznie sło wa „czworonóg”, tym bardziej słowa „zwierzę” w tym sensie, w którym obejm uje ono również ostrygi i pijawki. Dziecko zapew ne uczy się dejktycznie słowa „m rów ka”, „pszczoła”, „żuk (chrząszcz)” i m oże jeszcze słowa „owad”, ale jeśli tak, to praw do podobnie będzie też do owadów błędnie zaliczać pająki, dopóki nie zostanie popraw ione52. A zatem , nazw gatunkowych m ożna z p o w odzeniem uczyć się dejktycznie tylko na stosunkow o niskim p o ziomie ogólności.
N astępnie dochodzą nazwy prostych jakości danych w dośw iad czeniu zmysłowym: czerwony, niebieski, ciężki, lekki, gorący, zim ny, etc. W iększości z nich uczy się zwykle drogą dejktyczną, ale mniej pospolite, takie jak cynober, m ogą zostać opisane przez ich podobieństw a i różnice53.
Także nazwy pew nych relacji, takie jak „na g ó rze”, „na d o le”, „na praw o ”, „na lew o”, „p rzed ”, „p o ” są zazwyczaj nau czo ne dejktycznie. N ależą tu także takie słowa jak „szybko” i „w olno”54.
52 M . B lack, D efinition, Presupposition a n d A ssertio n , T h e P h ilo so p h ical R e view 61(1952), 533; B. R u ssell, H u m a n Knowledge. Its S cope a n d L im its , dz. cyt., 83.
53 J. G erg o n n e, art. cyt., 22; S. K am inski, art. cyt., 141, 173; J. K otarbińska, art. cyt., 57; H . M eh lb erg , dz. cyt., 275; M . O m yła, Zarys logiki, W arszawa 1995, 107; В. R ussell, H u m a n Knowledge. Its Scope a n d L im its, dz. cyt., 84.
54 J. G e rg o n n e , a rt. cyt., 22; S. K am iń sk i, a rt. cyt., 141, 173; M . O m y la, dz. cyt., 107; B. R u ssell, H u m a n K nowledge. Its S co p e a n d L im its , dz. cyt., 84; T enże, A n In q u iry in to M ea n in g a n d Truth, dz. cyt., 194. „D zieck o o z n acza n a jp ie rw p rz e d m io ty (rz e c z o w n ik i), p o te m czynności (czaso w n ik i) a n a s tę p n ie cechy i sto su n k i (p rzy słó w k i, sp ó jn ik i, p rz y m io tn ik i)” . K. G łogow ski,
G lu ch o cie m n a H elena Keller. S zk ic pedagogiczno-psychologiczny, W arszaw a
Dejktycznie m ożna definiować także słowa okazjonalne, zm ie niające znaczenie w zależności od mówcy i jego pozycji w cza sie i przestrzeni. Są to takie słowa, jak np. „ja”, „ty”, „tu ta j”, „teraz”55.
W szystkie dotychczas w spom niane słowa należą do świata zew nętrznego. W idz m oże zaobserw ow ać, k tó re zjawisko jest atrakcyjne dla uwagi dziecka, a p o tem m oże przytoczyć nazwę tego zjawiska. A le jak jest z dośw iadczeniam i osobistym i, takim i ja k ból brzucha, cierp ien ie lub pam ięć? Z pew nością, pew ne sło wa den o tu jące osobiste rodzaje dośw iadczeń są uczone m etodą dejktyczną. D zieje się tak, poniew aż dziecko zachow aniem p o k a zuje swoje uczucia: w ystępuje tu korelacja pom iędzy np. bólem a płaczem 56.
Nie m a definicyjnych granic tego, czego m ożna się nauczyć przy pom ocy definicji ostensywnej. Słów „krzyż”, „półksiężyc”, „swastyka” m ożna się nauczyć tą drogą, ale nie np. „chiliagon”, k tóre nic nie znaczy. Je d n ak punkt, w którym m eto d a ta p rzesta je być możliwa, zależy od dośw iadczenia i zdolności dziecka57. Przy pom ocy definicji dejktycznej m ożna odkryć dok ład n e zna czenie słów wyrażających p ro ste pojęcia intelektualne, jak np.: „prag n ąć”, „obawiać się”, „przypom inać so bie”, „myśleć” itd.58.
Wszystkie wym ienione dotychczas słowa, poza ich funkcją nazwową, nadają się też do tego, by używać je jak o całkowite zda nia, i są faktycznie tak używane w ich najbardziej prymitywnym zastosowaniu. „M atka”, „pies”, „kot”, itd. m ogą być użyte sam o dzielnie. Jeśli tost jest niezdatny do jedzenia, poniew aż jest stary, m ożna powiedzieć „twardy”; gdy biszkopt stracił kruchość z powo du wystawienia go na pow ietrze, m ożna powiedzieć „miękki”, za m iast używać pełnego zdania. Jeżeli kąpiel kogoś oparzy, powie „gorące”; jeżeli go oziębi, powie „zim ne”. „Szybko” często bywa używane przez rodziców jako rozkaz; „zwolnij” jest użyte w p odob nej roli na ulicach i torach. Słowa „góra”, „dół” są zwyczajowo
55 M . P rzetęcki, art. cyt., 156; B. R ussell, H u m a n Knowledge. Its Scope a n d L i
m its, dz. cyt., 84.
56 Tam że.
57 В. R ussell, H u m a n Knowledge. Its Scope a n d L im its, dz. cyt., 84.
58 J. G erg o n n e, art. cyt., 22; H . K eller, Historia m ojego życia I, 32; Tenże, H i
używane jak o kom pletne zdania przez windziarzy. „Przed” i „po” są użyte jak o kom pletne zdania np. w ogłoszeniach o regen erato rach włosów, itd. Ważne jest to, że nie tylko rzeczowniki i przy m iotniki, ale przysłówki i przyimki m ogą czasami być użyte jako kom pletne zdania59.
Russell w elem entarnym użyciu słowa rozróżnia tryb orzekający, rozkazujący i pytający. Kiedy dziecko widzi podchodzącą do niego m atkę, może powiedzieć „m am a”; to jest użycie trybu orzekające go. Kiedy jej potrzebuje, woła „m am a!”; to jest tryb rozkazujący. Kiedy ona przebierze się za czarownicę i założy maskę, może ono niepew nie powiedzieć „m am a?”; to jest tryb pytający. Tryb orzeka jący musi wystąpić jak o pierwszy w procesie nabywania języka, p o nieważ skojarzenie słowa i przedm iotu przez to słowo oznaczane go może nastąpić tylko przy równoczesnej obecność ich obu. A tryb rozkazujący następuje bardzo szybko za poprzednim 60.
Russell odróżnia między „słowam i-przedm iotami”61 a “sło- wam i-syntaksami”62. „K ot”, „pies”, „Stalin”, „Francja” są przykłada mi pierwszych; „lub”, „nie”, „niż”, „ale” - przykładami drugich. Sło- w o-przedm iot może być używane poniekąd wykrzyknikowo do wska zania obecności przedm iotu, który to słowo oznacza; jest to, faktycz nie, jego najbardziej prymitywne użycie. Natomiast słowo-składnik nie może być tak użyte. Pokonawszy kanał La Manche, kiedy naszym oczom ukazuje się Cap Grisnez, może ktoś zawołać „Francja!”, ale nie istnieją okoliczności, w których byłoby stosownym zawołać np. „aniżeli!”63. Nie każde jednak słowo, którego znaczeniem jest indywi duum, może być zdefiniowane dejktycznie, nie mogą być tak zdefinio wane np. słowa „Bóg” czy „Sokrates”64.
D o słów, które nie m ogą być zdefiniowane w spotkaniu z rze czą, R obinson d odaje te, które oznaczają coś niespostrzegalnego, np. flogiston. Gdy jed n ak ktoś m ając halucynacje usłyszy słowo
59 B. R ussell, H u m a n Knowledge. Its Scope a n d L im its, dz. cyt., 84-85. 60 Tam że, 85.
61 A ng. object words - chodzi zapew ne o w yrażenia kateg o rem aty czn e (sam o dzielne).
62 A ng. syntax words - czyli pew nie synk ateg o rem aty (w yrażenia n iesam o dzielne).
63 B. R ussell, H u m a n Knowledge. Its Scope a n d L im its, dz. cyt., 519.
64 R . R o b in so n , dz. cyt., 125; B. R ussell, A n Inquiry into M eaning a nd Truth, dz. cyt., 25-28.
„myśl”, może powiedzieć, że ten przedm iot, który m u się przedsta wia, jest znaczeniem tego siowa i tak pozornie uczy się m etodą dejktyczną znaczenia słowa, którego przedm iot nie istnieje. Wydaje się też, że uczymy się dejktycznie znaczenia wyrażeń, których przedm ioty w krytycznym badaniu znikają. I tak, niem al każdy uczy się znaczenia słowa „w d ó ł” dejktycznie; znika potem to, czego się uczyliśmy, że jest „w d ół” w znaczeniu, w jakim się uczyliśmy, mianowicie, nie m a w przestrzeni absolutnie ustalonych kierun ków. Podobnie, nie m a długości w sensie absolutnym , której uczy my się przez dejktyczne definiowanie słowa „długi”. W nioskiem wydaje się być to, że znaczenie słowa odnoszącego się do czegoś, co się nigdy nie pojawia, nie jest nieprzekraczalną b arierą dla bycia definiowanym dejktycznie. Ogólnie, Robinson uważa, że dejktycz nie definiujemy daleko więcej słów niż to jest potrzebne do uzgod nienia naszego języka z doświadczeniem 65.
5. UWAGI K OŃ CO W E
Przedstaw ione rozw ażania pokazały, że k o n k retn a w ypo wiedź definicyjna jest zawsze uw arunkow ana przez różne o ko liczności. N ależą do nich zdolności in te le k tu a ln e i percepcyjne twórcy i odbiorcy definicji, cele praktyczne, p referen cje w wy borze definicji konkurencyjnych, uw arunkow ania zew nętrzne, od których zależy wybór wskazywanych w ch ara k te rz e w zor ców przedm iotów i inne czynniki. D efinicja dejktyczną okazuje się b ardzo m ocno ugru n to w an a w języku potocznym i życiu codziennym , z k tó reg o dziedziczy nieścisłość i nieokreśloność, wydaje się jed n ak , że nie sposób zastąpić jej jak ąś inną p ro ce d u rą, któ ra - w olna od wad definicji dejktycznej - spełniałaby jej zadania.
Szczególne zalety definiowania przez wskazanie są dwie. Po pierwsze, m etoda dejktyczną jest dostępna przed jakąkolwiek inną m etodą, mianowicie na początku budzenia się w każdym człowieku pojęcia oznaczania66. W tedy to odkrywa, że istnieją słowa, i że po m agają one w poznawaniu świata, a także w kom unikow aniu in nym swoich myśli i potrzeb.
65 R . R obinson, dz. cyt., 125-126. “ Tam że, 124.
D rugą zaletą jest to, że om aw iana m etoda kieruje bardziej bez pośrednio niż inne m etody do tego, co jest podstaw ową funkcją wielu naszych słów, m ianowicie do nazw dla kształtów i prostych jakości, któ re rozpoznajem y jako pow tarzające się w zmysłowym doświadczeniu. Np. słowa „niebieski”, „pies”, „dom ” są ustanow io ne przede wszystkim do przywoływania nam do pamięci pewnych kształtów lub jakości, któ re rozpoznajem y jak o ciągle obecne w naszym życiu67.
Osobliwą zaś w adą definicji dejktycznych jest to, że stopień ich pre cyzji jest niski w odniesieniu do nazw ogólnych. Stawia się bowiem uczniów wobec tak wielu aspektów wskazywanych przedmiotów, że niewielkie jest prawdopodobieństwo, by wybrali oni z nich te ele menty, które są istotne dla znaczenia definiowanych słów. To, co jest osiągane za pom ocą m etody przykładów nie jest w zasadzie niczym więcej niż tylko hipotezą co do znaczenia wyrazu. Jest ona weryfiko wana tak, by pasowała do wszystkich zastosowań słowa, jakie dotąd są mi znane; ale zawsze pozostaje możliwość, że ju tro ktoś, kto lepiej ode mnie zna dany język, inaczej użyje tego słowa i pokaże mi w ten sposób, że moja teoria co do jego znaczenia jest zła. Wskazuje to na wadę języka w ogólności raczej niż jakiejś metody definiowania, m ia nowicie, olbrzymia większość słów używanych przez kogokolwiek m u si pozostawać zawsze w stanie hipotetycznym. Ta trudność nie wystę puje jednak przy dejktycznym definiowaniu nazw własnych68.
Z wyjątkiem pewnych przypadków, w których podobieństwo pod jakimś względem jest rozum iane jako nieodróżnialność pod danym względem, definicja dejktyczna ustala zakres stosowalności term inu definiowanego tylko częściowo. Pociąga to za sobą z jednej strony nieostrość, z drugiej strony wieloznaczność term inów ostensyw nych. Podobieństwo jest stopniowalne w sposób ciągły i istnieje nieprzerw ane przejście od stanu ich występowania do stanu nie obecności, toteż ustalenie ostrych granic term inu definiowanego m etodą dejktyczną jest niemożliwe69. Powoduje to nieuchronną nie ostrość term inów wprowadzanych wyłącznie przy pomocy definicji
67 Tamże.
68 Por. Tamże, 113, 124 o raz J. M ackaye, T he L ogic o f Language, H an o - v er-N ew H a m p sh ire 1939, 83-85.
69 J. K o tarb iń sk a, a rt. cyt., 84-85. Z ob. też T. Paw łow ski, Tworzenie p o jęć i de
dejktycznej. Stąd wypływa też nieostrość term inów definiowanych w sposób wprawdzie niedejktyczny, ale za pom ocą term inów zdefi niowanych dejktycznie, a więc z natury rzeczy nieostrych70.
W ieloznaczność zaś powstaje stąd, że omawianych term inów uży wa się niejednokrotnie także poza granicam i wyznaczonymi przez kryteria cząstkowe - w sposób w zasadzie dowolny i dla różnych osób odm ienny71. To bowiem, co należy do obszaru nieokreśloności danego term inu, w konkretnej sytuacji jed en włączy do jego zakre su, a drugi do jego negacji. Obie decyzje będą równie uprawnione.
D o wieloznaczności term inów ostensywnych przyczynia się rów nież brak wspólnego, wyraźnie ustalonego zbioru przedm iotów wzorcowych. Definicje dejktyczne jakiegoś term inu podaw ane w różnych okolicznościach - bądź przez tego samego nadawcę dla różnych odbiorców, bądź też przez różnych nadawców - różnią się doborem przykładów wzorcowych, gdyż zasięg bezpośredniego do świadczenia wchodzących w grę osób jest za każdym razem inny. A że podobieństwo, do którego odwołuje się definicja dejktyczna, nie jest stosunkiem przechodnim , dlatego zakres przedm iotów po dobnych pod jakim ś określonym względem i w jakim ś określonym stopniu, np. do wzorców A, B, C, nie musi się pokrywać z zakre sem przedm iotów podobnych pod tym samym względem i w tym samym stopniu, dajmy na to, do wzorców D, E, F 72.
W wątpliwych przypadkach o stosowalności term inów dejktycz- nych decyduje podobieństw o wchodzących w grę przedm iotów do odnośnych przedm iotów wzorcowych. Sprawa jest prosta, jeżeli po równywane przedm ioty znajdują się w danej chwili w naszym bez pośrednim otoczeniu. Gdy jed n ak nie m a owych wzorców „pod rę k ą”, trzeba odwoływać się do pamięci, a porównywanie na podsta wie wspom nień nie jest - jak w iadom o - niezawodne. Stąd wynika ją ew entualne niekonsekwencje w praktyce stosow ania term inów ostensywnych73.
Pewną niedogodność stanowi wreszcie to, że stosowanie definicji dejktycznej wymaga zwykle bezpośredniego kontaktu między nadawcą a odbiorcą danej definicji, w skutek czego możliwość
sku-70 J. K otarbińska, art. cyt., 84-85. 71 Tamże, 85.
72 Tam że, 85-86. 73 Tam że, 86.
tecznego posługiwania się tą m etodą jest bardzo ograniczona. W szczególności nie m ożna takich definicji umieszczać w książ kach, w których zwykła magazynować swą wiedzę nauka74.
N a tere n ie naukow ym definicja dejktyczną nie m a więc szer szego zastosow ania w prost. M im o to, należy pam iętać, że wszyst kie nieostensyw ne term iny em piryczne sprow adzają się o statecz nie drogą definicji rów now ażnościow ej lub definicji w arunkow ej do jakichś term inów ostensywnych, zapożyczonych zwykle z m o wy potocznej, i że w łaśnie tem u zaw dzięczają swój c h a ra k te r em piryczny. G dy m a się tego św iadom ość, tru d n o w ątpić w to, że w każdym języku deskrypcyjnym definicja dejktyczną odgrywa istotn ą ro lę 75. D lateg o , pom im o wskazanych wyżej trudności, nie m ożna wykluczyć z nauk i ani w ogóle z życia definicji dejktycz- nych. Jeżeli język m a być nam w jakim kolw iek stopniu użyteczny d o osiągnięcia celów praktycznych, m usim y przecież jakoś u sta nowić zw iązek m iędzy rzeczam i a językiem . Są oczywiście a u to rzy, którzy się z tym nie zgadzają. Pascal, np., przyjm uje, że Bóg wpisał nam znaczen ia pewnych słów tak jasno, by były poza wszelką w ątpliw ością i by nie trzeb a było ich definiow ać. M ało kto je d n a k zgadza się z takim poglądem , tw ierdzi się raczej, że gdy nie zo stan ą w skazane d en o tacje przynajm niej niektórych te r minów, słowa b ęd ą m iały znaczenie tylko w taki sposób, ja k zn a czenie m ają np. p o la szachownicy. K ażde z nich jest definiow ane przez specjalną relację do innych i m ożna się dostać z jednego na drugie w pew ien zdefiniow any sposób, a po za szachow nicą żadne z pól nic nie znaczy76. Skłonności do um niejszania ro li d e finicji dejktycznej m ają zwykle ci, którzy są oczarow ani cudow ną krainą system ów symbolicznych, oderw anych od dośw iadczenia. Gdyby je d n a k chcieli oni na co dzień żyć tym przekonaniem , skończyliby pew nie ja k człowiek, o którym pisze Y. B a r-H ille l77, że postanow ił używać wyłącznie sform ułow ań nie-okazjonalnych i o m ało nie zginął z głodu, gdyż w najprostszych spraw ach nie m ógł się z nikim poro zu m ieć, naw et z w łasną żoną w spraw ie śniadania.
74 H . D ubs, art. cyt., 573; J. K o tarb iń sk a, art. cyt., 86. 75 Tam że, 97-98.
76 R. R obinson, dz. cyt., 121-122.
PRAGMATISCHE ASPEKTEN DER HINW EISDEFINITION
Z usam m enfassung
D as D efin ieren einiger A usdrücke durch einen H inw eis b e ste h t darin, dass m an dem gerade gezeigten G eg en stan d einen N am en gibt. D ie B enennung ab er findet im m er im Z u sam m en h an g mit bestim m ten U m stä n d e n u nd A bsichten statt, die großen E influß au f d ie B edeutungsbildung solcher A usdrücke haben. In diesem A ufsatz w urden einige von den U m stän d en un d A bsichten gezeigt un d b e schrieben. E s w urden vor allem die M eth o d en d e r E ntstellung d e r H inw eisdefini tion, die B edingungen des G eb rau ch s d ieser D efinition und ihre A nw endungen in d e r W issenschaft u nd im täglichen L eb en gestaltet. D ab ei h a t es sich erw iesen, dass die H inw eisdefinition nicht n u r in den e le m en taren E rkenntnissachlagen, d.h. bei d er B estim m ung z.B. d er individuellen S ubjektterm in b e n u tz t wird, son d ern auch bei d e r Festsetzung d e r gen erellen Begriffe.