• Nie Znaleziono Wyników

Równouprawnienie zasług i "zasług"? : szkic recenzyjny

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Równouprawnienie zasług i "zasług"? : szkic recenzyjny"

Copied!
6
0
0

Pełen tekst

(1)

Marian Cieślak

Równouprawnienie zasług i "zasług"?

: szkic recenzyjny

Palestra 19/9(213), 101-105

1975

(2)

MARIAN CIEŚLAK

Równouprawnienie zasług i „zasług"?

(szk ic recenzyjny

) 1

S ta n isła w Szenic, w y tra w n y szperacz po zau łk ach naszej h isto rii i jej św ie tn y p o p u la ry z a to r, znany je s t czytelnikom naszego pism a zapew ne głów nie ja k o a u to r „ P ita v a li” : w arszaw sk ieg o , w ielkopolskiego i... m ak ab ry cz o -p ijac k ieg o . I to je st p ierw szy pow ód, dla któ reg o jego n o w a k siążk a zasłu g u je n a zasygnalizow anie w czasopiśm ie p rzeznaczonym dla p ra w n ik ó w , m im o że poza sam ym sp raw o zd a w - cz© -anegdotycznym u ję cie m m a te rii n ie w iele łączy „Za zachodnią m ie d zą” z p ita v a - lem . Pow ód drugi, to fak t, że w książce sporo z n a jd u je m y fak tó w i szczegółów z dziedzin g ran ic zą cy c h z praw em . P rz e d e w szy stk im — sporo m a te ria łu z zak resu dziejów naszego narodu,, naszej k u ltu r y i obyczajow ości, a w ięc sp raw , k tó re nie m ogą być o b o ję tn e p raw n ik o w i. J e s t jeszcze pow ód inny, a le o nim n a sam ym końcu.

Z biór esejów pt. „Za zachodnią m ie d zą” , k tó ry w edle słów a u to ra stan o w i „owoc w ielo letn ich p o sz u k iw ań ”, m a za zad an ie u k az ać w k ła d P o lak ó w (a ściślej — ja k w y n ik a z tre śc i k siążki — polskiego żyw iołu etnicznego) w rozw ój cy w i­ lizacy jn y N iem iec w p rzeciągu X V III i X IX w ieku. T rzeba przyznać, że te m a t to w ielce in te resu ją cy . I n ad e r a k tu a ln y w dobie obecnej, kiedy po w iekach nie najlepszego sąsiedztw a, bolesnych dośw iadczeń i r a n głębokich spełniły się w reszcie w a ru n k i, w k tó ry c h m ożna i trze b a p o p a trz e ć na siebie n aw zajem , przez m iedzę, tro ch ę inaczej. P a m ię ta ją c n ie tylk o s tr a ty i krzyw dy, ale i to, co sobie w zajem zaw dzięczam y. Cośm y d ostali dobrego od naszego sąsiad a i cośmy m u sam i dali. D ali nie ty lk o w le n te s , lecz także czasem nolentes.

K sią ża S. Szenica je s t bow iem w znaczej części ilu s tra c ją procesu germ anizacji. T ej w ym uszonej i tej dobrow olnej. G dy o tę o sta tn ią chodzi, to m a te ria ł recenzo­ w an e j k siążk i p o tw ie rd z a n ienow ą p raw d ę, że n a w ierność polskiem u n arodow i i p olskiej tra d y c ji liczyć m ożna n a jb a rd z ie j u prostego chłopa. W ielka a ry sto k ra c ja rodow a, k tó ra p rzy p isy w a ła sobie szczególną m isję w d ziejach naszego n aro d u , w y n a ra d a w ia ła się szczególnie łatw o. P o dobnie i dziś n ie k ied y znacznie łatw iej je s t baw ić się „w m in istró w ” i „ p re m ieró w ” niż nauczyć w łasne dzieci polskiego języka.

S łusznie dziw i się au to r, że „polscy uczeni i pisarze (...) m ało i raczej p rz y p a d ­ kow o in te reso w ali się ro d ak am i, któ rzy za zachodnią m iedzą tru d e m sw oim i p racą p rzy c zy n ia li się do ro z k w itu k u ltu ry , g o sp o d ark i, a n a w e t p o lity k i P ru s i N iem iec” (s. 6). S tą d też jego książka, k tó ra „m a je d y n ie zw rócić uw agę, ja k w ielu w tym o k resie było P o lak ó w lu b osób polskiego pochodzenia, k tó re w p o w sta jąc y m p a ń s tw ie p ru sk im i w Niem czech odeg rały ja k ą ś ro lę ” (s. 6), w y p ełn ia pow ażną lu k ę w naszym piśm ien n ictw ie i m a do sp e łn ie n ia n a d e r w ażn ą rolę przez p rzy p o m n ien ie szerszem u ogółow i sp ra w m ało znanych, a n a p ew n o godnych p am ięci. D odajm y też od razu, że je s t to le k tu r a arc y cie k aw a — w łaśn ie głów nie dzięki sw em u autentyzm ow i i k o n k rety zm o w i. A u to r „żyw i n iep ło n n ą nadzieję, że znajdzie k o n ty n u a to ró w sw ego dzieła”, k tó rz y „potw ierdzą, ja k w ie lk i w k ład w n ieśli P olacy do k u ltu ry , gosp o d ark i i p o lity k i naszych sąsiadów , gdy znaleźli się za zachodnią m iedzą (...)”. N adziei te j życzyć trze b a najlepszego spełnienia.

i Stanisław S z e n i c : Za zachodnią m iedzą — Polacy w życiu Niem iec XVIII i XIX w ieku, PIW, Warszawa 1973, s. 375.

(3)

102 M a r i a n C i • i 1 a k N r 0 |213)

W szelako z zastrzeżniem , k tó re je st zastrzeżeniem pod a d re sem sam ej recen zo w a­ nej książki, a zarazem tym „innym pow odem ”, o k tó ry m w spom niano n a w stępie. Nie d ziw m y się tem u, że k sią ż k a ob ejm u je szkice i p ró b y różnego ro d za ju i c h a ra k te ru , a też tem u, że nie zaw sze u trzy m u je się n a poziom ie pow ażnej re la c ji h isto ry czn ej, przechodząc niekiedy n a ton b ard z iej poufały, by nie pow iedzieć p lotkow aty. T ak ie je s t dobre p raw o anegdoty. G orzej je d n a k , że ta różnorodność d a je często pow ód do dw uznacznych ocen, a p atrio ty cz n a to n a cja , w k tó re j u sta w ia sw e w yw ody a u to r, p obrzm iew a r a z po ra z fałszyw ą n u tą , przechodząc czasem w zgrzyty w rę cz try w ialn e.

W iększość m a te r ii sta n o w ią podane w porząd k u chronologicznym eseje o c h a­ ra k te rz e biograficznym , choć nie zaw sze biogram y; są to czasem ty lk o epizody lu b w ycin k i życiorysów . S ą je d n a k rów nież k ró tk ie szkice dotyczące w ażnych zjaw isk i sp ra w społecznych zw iązanych z polsk o -n iem ieck im sąsiedztw em . Te są szczególnie cenne. „K olonizacja” — to niew esoła i m ało zn a n a h isto ria u p ro w a ­ dzania chłopów polskich w celu z a sie d lan ia te re n ó w p o tężniejącego p a ń s tw a p r u s ­ kiego w czasach pierw szy ch F ry d e ry k ó w . O b ra z ty c h „ ja sy rsk ic h ” p r a k ty k u z u p e ł­ n ia esej „S łużba w o jsk o w a” r e la c ją o w e rb u n k u w o jsk o w y m u p ra w ia n y m sy s te m a ­ tycznie przez F ry d e ry k a I I n a ziem iach polskich. W ty m sam y m rozdziale je d n a k sporo m ie jsc a z a jm u ją w zm ianki o „zasługach” n ie k tó ry ch polskich k o n d o tie ró w na żołdzie tego w ybitn eg o zaborcy. G odny uw agi je s t rozdział „Polacy w W estfalii i N a d re n ii”, p o d k reśla ją cy rolę polskiej em ig racji zarobkow ej do zachodnich N iem iec w gospodarczym ro zw oju tego k ra ju .

D oniosły u d ział P o lak ó w w życiu k u ltu ra ln y m N iem iec o b raz u ją zw łaszcza opraco w an ia: „ B erlin m ia ste m P o lak ó w ” (o polskiej kolonii w B erlin ie w X IX w . i je j życiu społeczno-organizacyjnym ), „P olska n u ta n a d S p re w ą ”, „P olacy w M o­ n a c h iu m ” , „P olacy w n au ce n ie m ie ck ie j” . Ten o sta tn i rozd ział z a słu g u je n a u w ag ę szczególną. J e s t w n im m ow a o w y b itn y c h uczonych P o lak ach , p ro fe so ra ch U n i­ w e rsy te tu W rocław skiego, sla w ista ch i h isto ry k a ch lite r a tu r y : W ojciechu C y b u l­ skim i W ładysław ie N ehringu, tudzież o znakom itym c h iru rg u J a n ie A ntonim M ikuliczu-R adeckim . W ydaje się, że rola P olaków n a niem ieck im U niw ersy tecie W rocław skim b y ła b y bardzo w dzięcznym te m atem g ru n to w n eg o historycznego p rze b ad an ia. N iem ieckiej n au ce przysłużył się też niem ało b o h a te r osobnego ob ­ szernego eseju Jó zef A lek san d e r Jabłonow ski, w ielk i X V III-w iec zn y p o te n ta t i dziw ak niem ały, zasłużony p rzy ty m P olak i sym p aty czn y człow iek, założyciel naukow ego to w a rz y stw a „Societas Ja b lo n o v ia n a ” w L ipsku, k tó re dopiero n a sk u ­ tek in fla c ji po I w o jn ie św iatow ej skończyło p rak ty c zn ie sw ą działalność (jedną z o sta tn ic h n a g ró d otrzy m ał w 1922 r. A lek san d er B rückner). R elację o W ojciechu K ętrz y ń sk im zn a jd u je m y w szkicu „P rzy p a d k i rep o lo n izacji” . T am że w zru sza ją ca h isto ria n ie jak ieg o A lfre d a L.O.S. von O lszew skiego, p otom ka daw no zniem czałej polskiej ro dziny, k tó ry w sw ym testam en cie (1909) zobow iązał sw e dzieci — pod groźbą w ydziedziczenia n a rzecz H. S ienkiew icza — m iędzy in n y m i do szanow ania p olskiej tra d y c ji, złożenia egzam inów z języ k a polskiego, h isto rii i lite r a tu r y p o l­ skiej, tudzież do... n iew stęp o w an ia do p aństw ow ej służby p ru sk ie j.

C iekaw ie opow iedziano o b e rliń sk im okresie tw órczości dw óch w y b itn y c h m a ­ la rz y polskich: Ju lia n a F a ła ta i W ojciecha K ossaka oraz o ich re la c ja c h z kajzerem W ilhelm em . D ziałalności Przybyszew skiego w N iem czech ze w szech m ia r słusznie pośw ięcił a u to r osobny szkic*, a n a d to obszerny w stę p (dotyczący o k re su m o n a ­ chijskiego) w opraco w an iu „P olacy w M onachium ” .

» Razi je d n a k nieco przypom nienie, Ze P rzybyszew ski „śro d k i do Życia zdobyw ał w ty m ok resie (...) głów nie p isaniem p ra c d o k to rsk ich dla leniw ych lu b m ało zdolnych, lecz za to

(4)

№ 9 (213) R óum ouprattm tonle zasług

i ,

,zasług" 103

N a stosunkow o d o k ła d n e om ów ienie zasłużył n a pew no g d ańszczanin D aniel C hodow iecki, znany X V III-w iec zn y m a la rz i ry to w n ik , u w aż ają cy się nie b«z pow odu za P o lak a, m im o że całą niem al sw ą arty sty cz n ą tw órczością zw iązany był z B erlinem . C iek a w ą i sy m p aty czn ą postacią je st A lek sa n d e r A.T. O ppeln- -B ro n ik o w sk i, je d en z p ło d n iejszy ch p isa rz y p ierw szej połow y X IX w., k tó ry „w m łodości u w ażał się za N iem ca, w w iek u d o jrza ły m poczuł się P o lak iem , p isał w yłącznie po niem iecku, a le te m a ty do sw oich rom ansów cz erp ał często z h isto rii P o lsk i” (s. 114). O sobne szkice n ależały się też B ogdanow i T eodorow i L ubien ieckie- m u, sław nem u w B e rlin ie i D reźnie m alarzo w i polskiem u z p o czątk u X V III w., a ta k że A tanazem u R aczyńskiem u, choć to ju ż sp raw a, k tó ra d o ty k a w spom nianej n a w stępie dobrow olnej g erm an izacji. Nie m ożna tego w żad n y m raz ie pow iedzieć o W ładysław ie B e rk a n ie , sła w n y m b e rliń sk im k ra w c u z ko ń ca X IX w. a zarazem go rący m polskim patriocie.

N iezw ykle o b rotny b u sin e ssm a n n a służbie u F ry d e ry k a II J a n E rn e st G ockow - sk i, k tó ry zasłużył sobie n a p rzy m io tn ik i „najw iększego p a trio ty B e rlin a ”, „tw órcy p ru sk ieg o przem ysłu jedw abniczego” i „n a jw y b itn iejsz ej p o sta ci w b erliń sk im św iecie kupieckim X V III w .”, zn alazł się w om aw ianej książce, pośw ięconej w k ła ­ dow i P olak ó w w rozw ój N iem iec, ty lk o ze w zględu na sw e polskie pochodzenie. N a te j też zasadzie m ożna u sp raw ie d liw ić zam ieszczenie an egdotycznych re la cji o polskim pochodzeniu L eib n itza i Nietzschego, w obu w y p a d k a c h zresztą u w ie­ rzy te ln io n y c h w y zn a n iam i ty c h w y b itn y c h postaci. P o d obny c h a ra k te r m a ją w zm ian k i o polskim p ochodzeniu E.T.A. H o ffm a n n a i — o co ch y b a nie w a rto by się szczególnie u pom inać — p ru sk ieg o fe ld m a rsz a łk a J. Y o rc k a von W a rten b u rg a.

Dość k o n tro w e rsy jn ą p o sta cią je s t B ogdan H u tte n -C zapski, w ie rn y p o lity k i d y p ­ lo m a ta w służbie k a jz e ra W ilhelm a, ale także tw ó rca F u n d a c ji Sm oguleckiej, d o k to r h.c. U n iw ersy te tu W arszaw skiego i P o lite ch n ik i W arszaw skiej.

M am y z kolei całą g a le rię p ó ł- i całkiem renegatów , se rw ilistó w w służbie p ru sk ie j, lu d zi o zn acznym rozgłosie, o n ie w ą tp liw y c h za słu g a ch .— często ta k ie częściow o dla spraw y po lsk iej — ale o dość w ątp liw y m w sum ie b ila n sie oceny. Z m ieszanym i uczuciam i czyta się te rzeczy, n arz u ca się p y ta n ie: gw oli czego o ty m przypom inać? T a k i np. k sią żę A ntoni H en ry k R adziw iłł! Jego ta ta „w raz z in n y m i targ o w ic za n am i p rz y k ła d a ł rę k ę do ro zb io ru P o lsk i” (s. 102). Do niego zaś sam ego „uśm iechnął się lo s” w osobie księżniczki L u d w ik i P ru sk ie j, stry je cz­ n e j siostry F ry d e ry k a W ilh elm a II, z k tó rą się ożenił w 1796 r. A u to r ubolewa, że z pow odu „in try g k a m a ry li d w o rs k ie j” nie był obecny n a ślubie k ró l p ru sk i, nie było też księżnej R adziw iłło w ej, k tó ra „pojech ała do P e te rs b u rg a , ab y za p ew ­ nić sobie przychylność carow ej K a ta rz y n y ”. I że „szykany n ie u sta w a ły rów nież po ślu b ie”, czego d rasty c zn y m dow odem by ła re w iz ja w p a ła c u R adziw iłłów pod niesłusznym (!) zarzutem zam ieszania k sięcia w „ja k ą ś ak c ję p ro p o lsk ą ” . „K sięstw u A ntoniostw u nie dano je d n a k sa ty sfa k c ji w ta k im zakresie, ja k tego żą d ali” (s. 106). P o m y lim y , że te „ k rz y w d y ” w y rz ąd z an o b ied n em u księciu n a z a ju trz p o pogrzebie R zeczypospolitej, kiedy n ajlep si je j synow ie p rz e k ra d a li się przez kord o n y g r a ­ niczne, by obcych „o m iecz p rosić ja k o ja łm u ż n ę” !

m aję tn y c h stu d en tó w ’’ (s. 1*7), a zw łaszcza u ty sk iw an ie a u to ra n a to, że ,.zakam uflow ane b iu ro ” pisania ty ch p ra c stosow ało w obec naszego u talen to w an eg o ro d a k a „n iem iło siern y w y zy sk ” . Łza w oku się k ręci, gdy czytam y: „P isanie p rac d o k to rsk ic h i zw iązane z ty m z aro b k i u rw ały się nagle (...). W y k ry to b iu ro (...) P rzybyszew skiem u w yschło nieoczekiw anie

1 to n ik le źródło dochodów ” (s. 192

). z

w ielu pow odów P rzy b y szew sk i nie m usiał się o baw iać postępow ania dyscy p lin arn eg o , ale, dalibóg, ch w alić się nie m a czym , n a w et jeśli o ty m pisał w sw ym p a m ię tn ik a sam Przybyszew ski.

(5)

104 M a r i a n C i e ś l a k N r 9 (213)

Choć k ro n ik a rz e p isa li o nim , że był to „z rodu, w y g lą d u i duchow ego u sposo­ b ie n ia P o lak z u p e łn y ”, to je d n a k z re la c ji a u to ra zd a je się w y n ik ać, że je d y n y m czynnym tego dow odem były: n ie u d a n a z jego stro n y p ró b a w 1813 r. n a k ło n ie n ia k się cia Jó zefa P oniatow skiego do porzucenia sz tan d a ró w napoleońskich, a po tem — ju ż n a sta n o w isk u n am ie stn ik a W. K sięstw a P oznańskiego — p ró b y z je d n a n ia d la rz ą d u p ru sk ieg o licznych ziem ian polskich, tudzież k ab o ty ń sk ie p rz e b ie ra n ie się w ra z z żoną za... P ia sta i R zepichę (s. 107). D opraw dy, w olno w ątp ić, czy po stać ta d a je pow ód do dum y ta k z p u n k tu w id zen ia naszych uczuć naro d o w y ch , ja k i ze w zględu n a nasz w k ład do h isto rii N iem iec.

R ó w n o u p raw n ie n ie w y m ag a obecności kobiet, a d o b ra aneg d o ta — p ię k n y ch pań. Nie dziw m y się w ięc, że rów n ież a u to r „Za zachodnią m ie d zą” zg ro m ad ził ich sk ro m n y w ian u sze k pod znakiem „w kład P olek” . Choć uczynił to w'' p ew n y ch p u n k ta c h nieco n a siłę. N iew ątpliw ie ciekaw a, m ało z n a n a i b ardzo sy m p a ty c zn a je s t h isto ria M ichaliny R orer (Trzcińskiej) H offm annow ej, żony znakom itego n ie ­ m ieckiego p isa rz a fantastycznego E rn e sta T.A. H offm anna. Nieco tru d n ie j n a to m ia s t da się u sp ra w ie d liw ić b iogram K aro lin y z Iw anow skich S ay n -W ittg en stein , pol­ skiej żony ro sy jsk ie g o ro tm istrz a księcia P. S ay n -W ittg en stein a , k tó reg o z re sz tą p u ściła k a n te m , by zostać „ n a tu ra ln ą ” (z p o r o d u n a tu ra ln y c h naonczas tru d n o śc i z rozw odem ) żoną F ra n cisz k a Liszta. N azw iska tow arzyszy życia naszej b o h a te rk i n ie są tu ta j — ja k i w id ać — w y sta rc za jąc y m ty tu łe m do p rzy p isy w a n ia je j w k ła d u w życie u m ysłow e N iem iec. L eg ity m u je ją do tego n a to m ia st je j p o b y t w W eim arze, jej ów czesny salon, jej k o n ta k ty i w p ły w y w niem ieckich śro d o w is­ k ac h k u ltu ra ln y c h zw iązanych z Lisztem .

C iekaw a też je s t opowieść o tym , ja k sw oją g rą i w dziękiem osobistym u ję ła sędziw ego G oethego... n asza zn an a p ia n istk a M a ria S zym anow ska, k tó re j k sią ż ę poetów pośw ięcił p ię k n y w ie rsr, a nasz a u to r ponad to osobną k s ią ż k ę 3.

N a zasadzie p lo tk i znalazła się w zbiorze h isto ria A nny O rzelskiej, k tó rą a u to r p o u fale i niezm ien n ie „A nusią” nazyw a. N ieślubna có rk a A u g u sta I I M ocnego, dziew czę o d o b ry m i czułym sercu, a ja k z załączonego p o rtre tu w yn ik a, w y tw o rn a p rzy tym i n a d e r u rodziw a dam a, budzi w spółczucie raczej niż zaciekaw ienie. M łodzieńcza m iłość F ry d e ry k a II, k tó ry zostaw ił jej n a p am ią tk ę pono (plotki, plotki...) n ie ślu b n e dziecko, oddane kom uś ta m na w ychow anie, m ia ła b y rac zej p ra w o do tego, by zostaw ić ją w spokoju po upływ ie ćw ierci tysiąclecia.

Z a sta n a w ia n a to m ia st w książce pośw ięconej „w kładow i P o lak ó w ” obszerny esej n a cześć n ie ja k ie j M arianny z C iecierskich S kórzew skiej. B yła ona p rzy jació łk ą F ry d e ry k a W ielkiego, cieszyła się w sposólj n a d e r w idoczny jego w zględam i tu d zież w p ły w am i w jego otoczeniu. Co do c h a ra k te ru tej p rzy ja źn i, nie m a zgody w śró d h isto ry k ó w , podobnie ja k i co do sy n a S kórzew skiej, F ry d e ry k a , którego ojcem ch rz e stn y m (czy tylko?) był sam F ry d e ry k II. Nie w arto chyba tych sp ra w docie­ kać. S ty l L u d w ik a XV w polityce n a tym polegał, że p rzy ja ció łk i k ró la n a ró w n i z jego m in istra m i w y w ierały w pływ n a bieg w y d arzeń historycznych, nie w s ą c z a ­ ją c o d w ra c a n ia sojuszów . Ale F ry d e ry k tym się w łaśn ie różnił od swego f r a n ­ cuskiego kolegi w koronie, że b ard z iej niż pow iększanie kolek cji sukcesów e ro ­ tycznych pasjo n o w ało go pow iększanie g ran ic p ań stw a p ru sk ieg o — sposobam i n ie ­ w y b re d n y m i i dobrze n am znan y m i — oraz sukcesy w ojskow e i ściśle polityczne, k tó ry c h nie lu b ił dzielić z n ajb a rd z ie j n a w e t zaufaną p rzy jació łk ą. „P a n i M a ria n n a — pisze znow u p o ufale a u to r — o d d aw ała królow i p ru sk ie m u n a d w y raz c e n n e

(6)

N r 9 (213) R ó w n o u p ra w n ien ie zasług

t

z a s łu g " 105

usługi: poprzez n ią dow iad y w ał się o ta jn y c h poczynaniach p a trio tó w polsk ich ” (s. 275), „(...) u trz y m y w a ła rów nież dobre sto su n k i z ro sy jsk im gen e rałe m R onne, o k u p u jący m W ielkopolskę” (s. 276). N atom iast je j w p ły w n a p o lity k ę F ry d e ry k a b y ł — ja k się o k az u je — n a d e r nikły. Je d y n y m bodaj jej sukcesem na ty m polu było... uzyskanie (w tra k c ie pierw szego rozbioru P olski) p rze su n ięc ia gran icy na w schód o tyle, żeby całe jej d o b ra znalazły się w zaborze p ru sk im . Tej „szczęś­ liw e j” operacji d okonał n a u siln ą prośbę S kórzew skiej je j p rzyjaciel, „jeden z głów nych w ykonaw ców zaborczej p o lity k i F ry d e ry k a I I ” v. B ren k e n h o f, k tó ry „o trzy m ał za to p o ch w ałę od sw ego k ró la ” (s. 277). On też został zarządcą dóbr m ałżonków S kórzew skich po ich niedługiej potem śm ierci. T ru d n o oprzeć się re flek sji, że w k ła d p. S kórzew skiej do stosunków polsk o -n iem ieck ich w a r t je st — z m oralnego p u n k tu w id zen ia — w k ła d u sam ego F ry d e ry k a (z zastrzeżeniem oczyw iście nieró w n y ch proporcji).

F a k ty są tak ie, ja k ie są, i rzeczą rzetelnego h isto ry k a je s t ta k je w łaśnie p rzed staw ić. Ale n ie w szystkie fa k ty tw o rzą h isto rię i nie w szy stk ie zasługują n a w spom inki. I m oże nie w szystkie w olno je s t roztrząsać. Istn ie je p ew n a sfera życia człow ieka, k tó ra je st jego p ry w a tn ą sp ra w ą i nikogo innego n ie p o w in n a in te ­ resow ać. Do tego stopnia, że n a w e t dobrow olne w y n u rz en ia d an e j osoby p rzy jm o ­ w a n e są z zażenow aniem . Z achodzi pytanie, czy i ja k dalece h isto ria dyspensuje od obow iązku p oszanow ania intym ności. Je śli w grę w chodzi postać o n ap ra w d ę histo ry czn y m znaczeniu, to p o w sta je p roblem „M ary sień k i” Boya. Co się zaś ty czy osób p ry w a tn y c h , k tó re ty lk o w sferze p ry w atn eg o życia przew in ęły się w k rę g u fig u r historycznych, bez w yraźnego p rzy tym w p ły w u n a h istoryczne do­ k o n a n ia tych ostatn ich , to rzecz pow inna chyba w sferze p ry w a tn e j pozostać. W p rzeciw nym ra z ie w yjdzie n a kom en to w an ie intym nego p a m ię tn ik a babuni. P o za tym pozostaje p roblem ocen m oralnych, którego nie pow in ien przesłaniać całkow icie d y stan s historyczny. W ątpliw y to np. zaszczyt nosić n a p ie rsi o rd er im ien ia sław nego ludobójcy, k tó ry w sw ych w ojen n y ch sukcesach pom agał sobie rze zia m i ludności zdobytych m ia st, n ie w yłączając kobiet i dzieci. T akże zd ra d a je s t zd rad ą, ła jd ac tw o ła jd a c tw e m — i fak tó w tych n ie są w sta n ie nobilitow ać za ch w y ty służalców i w ielbicieli siły, od k tó ry c h żad n a ep o k a nie je s t w olna.

Je śli h isto ria m a ja k ą ś szansę bro n ić p rzy d o m k a m ag istra vita e, to ch y b a tylk o w dziedzinie k sz ta łto w a n ia p o sta w obyw atelskich i w arto śc i etycznych. Ale to w y m ag a je d n a k n az y w an ia rzeczy m niej w ięcej po im ieniu.

D alszym w y d an io m i k o n ty n u a c ji ciekaw ej i pożytecznej p u b lik a c ji S. Szenica życzyć w ięc trz e b a w iększej sta ra n n o śc i w selekcji m a te ria łu . I w iększego w yczu­ le n ia na sp ra w y m o raln y ch akcentów .

Cytaty

Powiązane dokumenty

Tytułowy niepokój świata tłumaczy Gomart w swoim eseju następującymi przy- czynami: mitem zbieżnego podejścia Chin i Rosji oraz Zachodu do globalizacji, przerażeniem elit

Troszczył się o wzbogacanie zasobów i poszerzanie profilu gromadzenia materiałów bibliotecznych, odrabiał zaległości inwentaryzacyjne, zapoczątkował

Należy podkreślić, że Autorka, podejmując się zbadania zgodności uprawnień wspólnot religijnych z konstytucyjną zasadą równouprawnie- nia kościołów i innych

Przeczytajcie uważnie fragmenty Pisma Świętego o tym, jak Apostołowie świadczyli mocą Ducha Świętego.. ,,Apostołowie z wielką mocą świadczyli o zmartwychwstaniu

Działania te mają na celu promowanie równych szans dla mężczyzn i kobiet w procesie przygotowania, wdrażania i monitorowania wszystkich zasad polityki i działań

dalu, który się znajduje w naszym zbiorze, w ykonany został przez krakow skiego rytow nika, już nieżyjącego, J Langiera, składa się z dwóch mosiężnych

Uwaga: jeśli powyższe kryteria nie zostały spełnione, nie przyznaje się punktów.. 1 Uwaga: jeśli powyższe kryteria nie zostały spełnione, nie przyznaje

XI w., o czym informuje nas najwcześniej XIII- i XIV-wieczna tradycja, która – zdaniem Autora – „jest powszechnie uważana przez history- ków za wiarygodną, ewentualnie z