Bronisław Nadolski
Danieckiego przekład elegii
Kochanowskiego o Odatycie i
Zariadresie
Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce
literatury polskiej 52/4, 535-538
B R O N IS Ł A W N A D O L S K I
DANIECKIEGO PRZEKŁAD ELEGII KOCHANOW SKIEGO
O ODATYCIE I ZARIADRESIE
Tadeusz Sinko podał za A teneuszem (D eipnosoph. X III 575b i n.)
opow iedzianą przez alek sandryjskiego h isto ry k a C haresa z M ityleny h isto
rię m iłosną o Z ariadresie i O datis w następ u jącym brzm ieniu:
H istasp es (król M edów ) m ia ł brata Z ariadresa (panującego w p rzy leg ły m do M edii kraju). O obu m ó w ili krajow cy, że b yli to sy n o w ie A frod yty i A d on isa. Z drugiej stron y rzeki T anais (stanow iącej granicę p a ń stw a Z ariadresa) p a n o w a ł nad M aratam i król H om ertas. M iał on córkę im ien iem O datis. O niej h istoria pisze, że „ zob aczyw szy w e śn ie Z ariadresa zak och ała się w nim , a to sam o p rzydarzyło s ię w e śn ie jem u. A b yła O datis n a jp ięk n iejsza z n ie w ia s t A zji i Z ariadres b y ł p ięk n y. Lecz gd y w y p ra w ił do H om ertasa p osłan k i z prośbą o ręk ę jego córki, król M aratów n ie zgodził się na to, gdyż n ie m ając m ęsk ieg o potom ka, ch cia ł ją w y d a ć za jed n ego z k rew n ia k ó w [...]“. I dalej w ty m a fe k tu ją cy m prostotą stylu , n a ślad u jącym H erodota, op ow iad a Chares, ja k król sp rosił z c a łeg o p a ń stw a m ożn ych przyjaciół i k rew n ych , p rzygotow ał w ie lk ą ucztę w eseln ą , le c z n ie w y m ie n ił szczęśliw eg o pana m łodego. O datis w ch od zi n a salę, o jciec ośw iad cza, że to jej w e se le , i rozkazuje jej n a p ełn ion y w in e m puchar podać tem u z gości w eseln y ch , którego w y b iera za m ęża. K ró lew n a rozgląda się dok oła i z p łaczem w ych od zi. U w ia d o m iła b yła przecież Z ariadresa o zb liża ją cy m się w eselu , a oto n igd zie go n ie m a. Jed n ak n ie za w ió d ł on w y śn io n ej k ochanki. J ech a ł d n iem i nocą, a p rzyb yw szy na m iejsce zatrzym ał ryd w an w ukryciu, sam z w o źn icą ubranym po scytyjsk u z ja w ił się przed pałacem , gd zie p łacząca O datis m iesza ła p o w o li w in o z w odą. S ta n ą ł przed n ią i rzekł: „O datis, jestem ja k ch ciałaś, ja, Z ariadres“. P oznała O datis m łod zień ca w y śn io n eg o , w ręczy ła m u rad ośn ie puchar z w in em i p o zw o liła się porw ać na ryd w an ie. S łu żeb n ice i n iew o ln icy , w ta jem n iczen i w m iłość k rólew n y, za m ilczeli o p orw a niu i p o w ie d z ie li k rólow i, że n ie w ied zą, dokąd k ró lew n a pojech ała 1.
J a k w iadom o, przytoczoną histo rię m iłosną przew ierszow ał za A te n e u
szem w jed nej z elegii J a n K ochanow ski (Eleg. III 3). Elegia zainteresow ała
na początku X V II w. jednego z pom niejszych poetów ówczesnych, J a n a
Danieckiego, dokonał w ięc jej przek ładu i w łączył go do dłuższego e p ita -
lam ium o dość luźnej budow ie pt. Thalassio M ikołajow i K o rycień skiem u
i Barbarze P u ka rzew skiej (K raków 1609). P rzekład ten, k tó ry tu ogłasza
5 3 6 B R O N IS Ł A W N A D O L S K I
my, je st — przyznać trzeba — udały, dobrze oddaje tok m yśli K ochanow
skiego, w szystkie przem ów ienia i obrazy. Trochę się ty lk o zacierają n ie
któ re klasyczne rea lia oraz dochodzą pew ne porów nania, k tó ry c h nie było
u Kochanowskiego, n a sk u tek czego tek st się nieco poszerza. N ajgorsze
jest to, iż tłum acz przem ilczał, że daje p rzekład z K ochanowskiego. T ak
samo postąp ił dziesięć la t wcześniej, kiedy z tego sam ego źródła (Eleg. I
15) przek ładał elegię o W andzie (zwrócił na to w 1933 r. uw agę Ludw ik
Sim on ogłaszając W andę Danieckiego). J a k widać, D aniecki odczuwał
potrzebę przełożenia łacińskich elegii Kochanowskiego, p rzekładu całości
jednak nam nie dał, te zaś elegie, k tó re przełożył — tzn. o W andzie
i o O datycie i Z ariadresie — w ydał pod swoim nazw iskiem . Oto tek st
jego przekładu:
[H ISTOR IA O ODATYCIE I ZAR IA DRESIE] N iech jako chce nadęta zazdrość się nasadza
R ozerw ać, co n ieb iesk a sta n o w iła w ład za; Prozno; n a w et im barziej szkodzić p rzem yśliw a,
T ym pręcej boski w yrok sk u tk iem w yk on yw a. 5 P ięk n ą O datim przez sen Z aryadres m łody
Bacząc, rozm iłow ał się zb y tn ie jej urody; Toż się O dacie stało, bo przez sen w id zia ła Zaryadra, w którym się d z iw n ie zakochała. P ałali jed n ak im i płom ień m i ku sobie,
10 A choć daleko, m iłość on e d w ie osobie Z jednaczała m yślam i. Z k rólów szli oboje,
A iż k rólew n in o ciec p rzed sięw zięcie sw o je C hciał w y k o n y w a ć prędko, króla pragnął zięcia,
T ylko iż jed yn ego n ie ży czy ł d ziecięcia 15 Od sie b ie w cudzej stron ie m ieć, szk od ziło srodze
To, co b yło frasu n k iem k ró lew n ie niebodze. Przeto o m ężu m y ślił córce w tym że roku
T akim , który by m ieszk ał tuż przy jego boku, Tusząc, iż też i ona przy n im być w olała.
20 A ta Zaryadrow ą m iło ścią gorzała. O w a w n ied łu g im czasie każe król ozdabiać
G m achy, także potrzeby w szela k ie spasabiać Na w esele, a książąt w sw y m k ró lestw ie, m łodzi
W tąż szlach eck iej sp rosiw szy, ta k ie к n im w y w o d z i 25 S łow a m ów iąc: „D ziś oddam córkę m ą za żonę,
D la czego w szy scy troski o d łóżcie na stronę, A b ądźcie dobrej m y ś li“. A le panna kom u
S lu b ić m iała, n ie w ied zia ł n ik t w k ró lew sk im dom u. R ozczesu je-li w ło sy abo szatę w d ziew a
30 Ż ałosna dziew k a, p łacz się po w d zięczn ej rozsiew a Jej tw arzy, bo kom u by oddana być m iała
Za m ałżon k ę tak nagle, sm u tn a n ie w ied zia ła . Za tym k ied y czas przyszedł, po szerokiej sien i
P R Z E K Ł A D E L E G I I K O C H A N O W S K IE G O
P otraw y przynoszono tak ie, jak m yśl chciała, M uzyka się z k ilk u strun w d zięczn a ożyw ała. Skoro się n a sy cieli w szy scy , a potraw y
M niej w d zięczn e a n iżeli L yaeus łask aw y, K azał król po k ró lew n ę i fraucym er gładki
D w orzan om n ieu b ogim w e w szelk ie dostatki, K tórych ja k obaczyła, w iętsza na jej w stała
T w arzy rum ianość, n iźli złota barw a m iała; A zlęk n io n a p o selsk ie u sły szy te słow a:
„K rólew no, w y k o n a ć bądź ojcow sk ą gotow a W olą, n ie b ęd zieć takim , żeb y cię m iał tem u
Dać, kogo ty n ie zechcesz, za żon ę“. K u czem u W staje zaraz, a lek k o id ąc p ostaw iona
Tam , gd zie jej n iezn ajom a czekała m łódź ona. Taką w ła śn ie tw arz m ając, jaka gw iazd a b yw a,
Co przed złotoogn istą zorzą w y la ty w a . P o w sta n ie w szy stek żołnierz, ta k dla p ow inności,
Jak n iew y p o w ied zia n e w id ząc jej piękności. Po tym król o b ła p iw szy córkę, w sło w a takie
R zecze: „То к w o li to b ie w e se le jest, jak ie W idzisz. Przeto, coć rzekę, strzym aj w sercu tw oim .
W szystka m łódź, co w k ró lestw ie znajd u je się m oim P rzedniejsza, tu jest teraz i w szy stk a ozdobą
N aszego m ajestatu ; z tych, która osoba Sercu i oczom b ęd zie tw y m się podobała,
O bieraj. K om u ju ż b ęd ziesz rozum iała, Podasz m u czarę z w in em — i to zn ak iem będzie
M ęża tw eg o p rzyszłego“. To rzekł, a ta w szęd zie P o p ałacu p ła c z liw e oczy rozesłała
Próżno, bo Zaryadrem m y śl w szy stk a gorzała, K tórem u ta jem n ie znać dała o tak ow ych
Barzo n a g ły ch o jco w sk ich zam ysłach surow ych. U T anaim na ten czas le ż a ł z w o jsk iem sm ętn y
M łodzieniec, gdy w iad om ość w zią ł, co robił skrzętny Starzec. I n ie m ieszkając, k azał zaprząc konie
D o w ozu , a ku tam tej obrócił się stronie, Gdzie potrzeba kazała. Ju ż i sam pow oził
Podczas, abo w ię c k on iom d ługim biczem groził, K tóre pręcej n iż rzeka, g d y zbiera, lecia ły ,
A koła g ęste prochy w zgórę w y b ija ły . Już słoń ce b yło zaszło w k rain y podziem ne,
A noc sk rzyd ła po n ieb ie rozciągała ciem ne, Gdy do zam ku p rzyjechał, chociaj nieśw iad om y.
W yskoczył z w ozu w m iło ść m łod zien iec łakom y I w szed ł w bram ę, a po ty m i w k rólew sk iej sien i, K ęd y dla św ie c n ie b y ło choć n am n iejszych cieni. B rzm iał głosm i w szy stek zam ek różnych ludzi. Za tym
Z djęto potraw y z stołu, tylk o się w bogatym K ąpał złocie i srebrze L yaeus w eso ły ,
B R O N IS Ł A W N A D O L S K I
Gdy zb ierają m iód, snow ał. T am do cieb ie, śliczna W enero, i do ciebie, Juno, u staw iczn a
Prośba w y le w a ła się; każdy sob ie życzył U przejm ie, aby zięciem k ró lew sk im się liczył. K rólew n a sm u tn a stojąc nad czarą płakała,
A łzy pospołu z w in em n ieszczęsn ym m ieszała. Za ty m przystąpi b liżej Zaryadres, a tę,
Co przez sen w id zia ł, ja w n ie obaczy Odatę. „N ie bój się, jam je s t“ — rzecze Z aryadres. Ona
W zn iesie p ła czliw e oczy w zgórę, przestraszona, A gład k iego m łod zień ca i k ształt taki ciała
B acząc, ja k o w y przez sen zn ik om y w id zia ła , Z radością w ie lk ą kubek podaje m u złoty.
A ten, dobrze sposobion do tak iej roboty, P orw ał p annę i uniósł. W szyscy się zd u m ieli,
A ta k p agłej przygodzie radzić n ie um ieli. I n im ociec w y p ra w ił za n im czeladź p ew n ą,