• Nie Znaleziono Wyników

O powojennej twórczości Adolfa Rudnickiego

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "O powojennej twórczości Adolfa Rudnickiego"

Copied!
40
0
0

Pełen tekst

(1)

Helena Zaworska-Trznadlowa

O powojennej twórczości Adolfa

Rudnickiego

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 44/3-4, 151-189

(2)

H ELE N A Z A W O R SK A -TR ZNA D LO W A

O PO W O JEN N EJ TW ÓRCZOŚCI ADOLFA RUDNICKIEGO 1

K ry ty k a pow ojenna stw orzyła ju ż w okół tw órczości A dolfa Rudnickiego dość dużo nieporozum ień. Dotyczy to nie ty le n iektórych błędnych ocen poszczególnych opow iadań, ile ogól­ nego tonu d elekto w an ia się „piękną sztuką p isa n ia “ bez roz­ szyfrow ania jej treści ideow ych, bez surow ej, p a rty jn e j k ry ty k i niek tó ry ch św iatopoglądow ych założeń au to ra 1. Z b yt w iele w y b a­ czano R udnickiem u dla jego p ięknych zdań i o ry g in alny ch porów ­ nań, zbyt w iele w sądach tych było bezkrytycznego zachw ytu i nieco artystow skiego „celebrow ania“. W jak im ś stopniu był to ogólny błąd często im p resy jn ej k ry ty k i okresu, w k tórym pojaw iały się pierw sze pow ojenne tom y Rudnickiego. W stosunku do jego tw órczości jed n ak stw orzono p o nadto specyficzną a u rę dwóch w ielkości: w ielkiego tem a tu i w ielkiego tale n tu . Nie chodzi o u m n iejszanie k tó re jk o l­ w iek z nich — obie są praw dziw e. Ale istotną, obiek tyw n ą w artość n ad aje im dopiero realistyczne, klasow e w idzenie zjaw isk i w łaściw a ich in te rp re ta c ja . Za m ało mówiono o ty m — ze szkodą dla autora, którego piękna, ale w yjątkow o tru d n a sztuka przynosiła m u klęski zw iązane w łaśnie z ow ym autonom izow aniem p raw estetycznych.

A dolf R udnicki n ależy do pisarzy, k tó ry ch twórczość p rzypo­ m ina sieć skom plikow anych ścieżek. Z orientow anie się w nich, ukazanie lin ii zasadniczej, podkreślenie w szystkich b łędnych p u n k ­

1 M ow a o recen zjach S z e k s p i r a oraz U cieczk i z J a s n e j P ola ny. W ym ieniam k ilk a n a jw a żn iejszy ch : M. J a s t r u n , C za rn e k w i a t y A d o lf a R udnic kiego. K u ź n i c a , II, 1946, nr 44. — R. M a t u s z e w s k i , S z e k s p i r c z y l i d o jr za ło ś ć w tom ie: L i t e r a t u r a p o w o j n i e . W arszaw a 1948. — K. W y k a . F u n k cja s o l id a r n e j pam ięci. N o w i n y L i t e r a c k i e , II, 1948, nr 25, — T akże w tom ie: P o g r a n i c z e p o w i e ś c i . K rak ów 1948. — A. S a n - d a u e r , U w a g i o n o w e la c h R udnic kiego. O d r o d z e n i e , IV , 1947, nr 3, — T. B r e z a , E p o k a tułaczy. D z i e n n i k L i t e r a c k i , II, 1948, nr 25. — A. W a s i l e w s k i , R zecz lu dz ka. W i e ś , IV, 1949, nr 35—36.

(3)

152 H E L E N A Z A W O R S K A - T R Z N A D L O W A

tów w yjściow ych — n ie je s t rzeczą łatw ą. N ierów ność p ostaw y ideow o-artysty czn ej, tru d n o ści znalezienia w łaściw ej m eto d y tw ó r­ czej c h a ra k te ry z u ją całą jego prozę. D w udziestolecie m iędzyw ojenne przyniosło przecież książki ta k różne, jak S z c zu r y (1932) i N ie k o ­ chana (1937) — z jed n e j stro n y , oraz Ż ołnierze (1933) i D ośw iad­ czenia (1939) — z dru g iej. W okresie pow ojennym — obok realistycz­ nych now el lw ow skich — czytaliśm y opow iadania o ta k zdeform o­ w any m obrazie rzeczyw istości ja k np. Scedzone w ino życia 2.

Owe zaw iłości drogi tw órczej w ym ag ają oceny jasnej i sp recy ­ zow anej. A n alizy prozy R udnickiego nie m ożna zastępow ać podzi­ w em dla w ielkiego talen tu . Nie u ch y lajm y się od m ów ienia o tru d ­ nościach p isarza, nie b ó jm y się rów nież staw iania przed nim zadań n ajw iększych, p o stu lató w niczym nie ograniczanych. W szak w znacz­ n ej części u tw o ró w postaw ę R udnickiego cechow ała głęboka pasja, żarliw a obrona w artości i godności człow ieka. K iedy w lata ch 1933 i 1939 R ud n ick i w ydał Ż o łn ie rzy i D ośw iadczenia, książki d em asku­ j ą c e j p ew n y ch dziedzinach system san acy jn y , by ł pisarzem od­ w ażnym . K ied y usiłow ał w cyklu E poka pieców zam knąć część oku­ pacji, był p isarzem , k tó ry p o d jął się dać św iadectw o sw oim cza­ som, a cóż, je śli nie to je s t głów nym zadaniem sztuki! M ówiliśm y w te d y o R udnickim , że b y ł a rty s tą o w ielkiej odw adze 1 w yjątkow o w yostrzonym poczuciu odpow iedzialności pisarskiej. R ezygnacja z poznaw czej i bojow ej fu n k cji sztu k i je s t dowodem b rak u tej odwagi. W lata ch pow ojennych R udnicki nie zawsze pozostał w ie m y swoim w łasny m postulatom , p rzy p o m n ijm y bowiem , jak że n am iętn ie on sam oskarżał po dniach k lęski sztukę, k tó ra nie w alczy o p rze­ kształcenie ś w i a ta 3. G dy zastan aw iam y się n ad ty m osłabieniem udziału p isarza w pierw szej lin ii w alk i ideow ej i n ad niepokojącym i zw ro tam i do arty sto w sk ich eksperym en tów , przy p o m in ają się zdania w ygłoszone p rzez jednego z b o haterów Rudnickiego:

B iada w r a ż liw o śc io m b ez siły . K o rn el P. p isa ł o m nie: J ak u b Z. w S t a r y m Ż a b i e ń s k i m m ia ł o d w a g ę sieb ie. T eraz stw ierd zam , że n ie m a ju ż tej o d w a g i. P o k a zu je nam ja k ieś d robiazgi. D a je n am arcyd zieła na d w a d zieścia w ie r sz y . Id z ie n a sty l. T en s ty l go zabije, gd yż Jak u b Z. n ie n a le ż y d o lu d zi sty lu *.

2 O p o w ia d a n ie d ru k o w a n e w K u ź n i c y (IV, 1948, nr 47), n ie um ieszczon e p otem przez au tora w ża d n y m w y d a n iu k sią żk o w y m .

3 K a r t k a z n a l e z io n a p o d m u r e m s tra c e ń oraz P i ę k n a s z t u k a pis ania , w to­ m ie S z e k s p i r . W arszaw a 1948.

(4)

O P O W O J E N N E J T W Ó R C Z O Ś C I A . R U D N I C K I E G O 153

W zdaniu ty m je s t w iele gorzkiej p raw d y o późniejszym autorze P ałeczki i K a rte k sportow ych. W łaśnie o tę odw agę p isarsk ą cho­ dzi! O tę w ielką odpowiedzialność a rty sty , dla którego egzam inem nie są „drobiazgi n a dw adzieścia w ierszy“ ! O ak ty w n e zaangażow a­ nie się w w ielkie sp raw y życia, a nie zagubienie n a peryferiach! O dw aga pisarza nie polega na eksperym entow aniu, n a poszukiw a­ n iach fałszyw ej oryginalności, lecz n a zm ierzeniu się z zasadniczym i p roblem am i epoki, na pró b ie dania określonych rozw iązań społecz­ nych i politycznych obok now ych i ciekaw ych rozw iązań arty sty cz­ nych. Droga, po której rozw ijać się może twórczość Rudnickiego, to droga owej w ielkiej odw agi pisarskiej, droga zrezygnow ania z fałszyw ych „sm aczków “ tem atycznych p e ry fe rii i artystow skiego „k u g larstw a“ , sięgnięcia po sp raw y centralne. P o stara jm y się u k a­ zać zarów no klęski, jak i osiągnięcia pisarza n a tej drodze.

2

Jesien ią r. 1939 Adolf Rudnicki, jak sam pisze, „ b ra ł pierw sze w tajem niczenia w h isto rię “. K lęska w rześniow a przyn iosła dośw iad­ czenia ujaw niające- z pełn ą w yrazistością te k o n flik ty i p ra w a spo­ łeczne, k tóry ch odkrycie w w aru n k ach m iędzyw ojennych było o w iele tru d n ie jsz e dla ograniczonej ostrości w idzenia inteligenckiego pisarza. Z d y sk redy tow an a została ostatecznie rzeczyw istość sana­ cyjnych rządów . W bezpośrednim zetknięciu z bestialstw em h itle ­ row skim u jaw n ia ła się cała groza niem ieckiego faszyzm u. N auka historii była tru d n a . Tragizm klęski nie od razu znajdow ał p rze­ ciw w agę w e w łaściw ym zrozum ieniu w szystkich w y d arzeń i do­ strzeżeniu p ersp ek ty w przyszłości. Na w ojenn ych drogach uczył się R udnicki p raw d y o rzeczywistości. Z burzone zostały ostatnie m ożliw e złudzenia o jakiejk o lw iek zm ianie w arun kó w w ram ach daw nego u stro ju . U kazały sw ą ahu m anistyczną treść w szelkie este- tyzujące teo ry jk i m ieszczańskich pisarzy o fu n k cji i zadaniach sztuki wobec św iata, w k tó ry m nie m ożna już było nie dojrzeć to­ czącej się n a śm ierć i życie w alki. Losy w ojn y z każdym dniem w y­ raźniej u jaw n iały konieczność zaangażow ania się w tej w alce: w ży­ ciu i w sztuce. U jaw n iała się o biektyw na wrogość postaw y „stania na b o k u“ wobec w ielkich w ydarzeń społecznych.

P rzy b y w a łem z w o jen n y ch dróg, u czestn iczy łem w b itw ach , w ied ziałem , że to n ie w sz y stk o jedno, czy się jest bitym , czy się sam em u bije, że to n ie w szy stk o jedno, kto um iera. B ól i głód leczą czło w ie k a z o b iek ty ­ w izm u , n ie sp otk ałem go n ig d zie na w ojn ie!

(5)

ш H E L E N A Z A W O R S K A - T R Z N A D L O W A

D alsze dośw iadczenia przyniósł p o b y t w radzieckim Lwowie. T am k o n k re ty z u ją się dość m gliste i nieokreślone p rzek onan ia o ko­ nieczności zasadniczych zmian. P ierw sze zetknięcie z k ra je m socja­ lizm u o tw ie ra p e rsp e k ty w y innego, spraw iedliw ego ułożenia sto­ sunków pom iędzy ludźm i, w pływ a n iew ątp liw ie n a pew ien zw rot w fo rm ow aniu się now ego poglądu n a życie i społeczeństwo. K on­ ta k t z działający m n a tere n ie Lw ow a środow iskiem postępow ych p isarzy polskich 6 nie pozostał chyba rów nież bez w p ływ u n a ide­ owy rozw ój R udnickiego. A rty sty czn y m św iadectw em tego rozw oju są pisan e w ty m okresie now ele lw ow skie: Koń, Józefów , B l ic 7. Realizm ty c h opow iadań staw ia je u szczytu dotychczasow ej tw ó r­ czości naszego au tora. O dw ażny, lecz m im o w szystko dość niepełny i p e ry fe ry jn y k ry ty k san acy jn y ch m etod, u k azujący w sw ych utw o ­ rach m iędzy w ojen ny ch stosunkow o w ąskie w ycinki ówczesnej rze­ czywistości, w now elach pisan y ch w e Lw ow ie dostrzega już g ł ó w n y k o n flik t epoki oraz siły społeczne zdolne te n konflikt rozstrzygnąć. B o haterow ie jego opow iadań: (Z achariasz w K on iu oraz Joel w Józefow ie) to kom uniści re k ru tu ją c y się z biedoty żydow ­ skiej i w szeregach p a rtii kom unistycznej czynnie w alczący o p rz e ­ kształcenie św iata. P o raz p ierw szy w tw órczości Rudnickiego, obciążonej d o tąd p rzed e w szystkim do strzeganiem człow ieka-ofiary, w idzim y tu ludzi w alczących. Obok zaw artego w Żołnierzach i Lecie 8 o brazu człow ieka słabego, skrzyw dzonego w swej godności ludzkiej przez u strój k ap italisty czny, d a je teraz R udnicki sy lw etk i n o ­ w ych ludzi, tych, k tó rz y św iadom ie i a k ty w n ie d z ia łają w k ieru n k u zm iany stosunków społecznych. D aw ne u k azyw anie św iata głów nie od stro n y jego neg aty w ó w zostało tu poszerzone o dostrzeżenie sil tw órczych, postępow ych, decydujących o rozw oju historycznym .

K oń i Jó zefó w s ta r a ją się dać rozw iązania społeczno-polityczne d la czasu, k tó ry n o tu ją. R udnicki w ychodzi tu poza granice tem a ­ tycznych p ery ferii, ch w y tan ia frag m en tó w zagadnień, specyficznego d rążen ia w głąb bez poszerzenia w iedzy o św iecie o podstaw ow e zagadn ien ia społeczne, o w iedzę o człow ieku w ybiegającą rów nież

5 W i e l k i S t e f a n K o n e c k i, w to m ie S z e k s p i r , s. 33.

6 Ż eb y w y m ie n ić ty lk o n azw isk a: W andy W a silew sk iej, A d am a W ażyka, M ieczysław a Jastru n a, T ad eu sza B o y a -Ż eleń sk ieg o , Jerzego P u tram en ta.

7 N o w e le te d ru k o w a n e b y ły po raz p ierw szy w w ych o d zą cy m w ow ym ok resie w e L w o w ie p iśm ie N o w e W i d n o k r ę g i , g ru p u jącym w y m ie n io ­ n y ch w y żej p isa rzy i p u b licy stó w .

(6)

O P O W O J E N N E J T W Ó R C Z O Ś C I A . R U D N I C K I E G O 155

poza jego dośw iadczenia introspekcyjne. U derza w now elach lw ow ­ skich ta zupełnie in n a m ia ra w arto ści poznaw czych, dostrzeżenie w ielkich a nie m ikroskopijnych w ym iarów życia. S pojrzenie n a rzeczyw istość m iędzyw ojenną dokonuje się teraz poprzez w yostrza­ jące szkła w ojennych doświadczeń. O bojow ej, ak tyw n ej postaw ie pisarza św iadczy fakt, że R udnicki w ty m pierw szym o d ru chu sięga nie do źródeł klęski, ale do źródeł przyszłego zw ycięstw a, ukazuje, gdzie rodziła się w alka zdolna zapew nić niepow tarzalność k a ta ­ strofy. P o w stają opow iadania, k tó re przynoszą nie tylko nowe spoj­ rzenie n a tak n iedaw ną przeszłość, ale k tó re są rów nocześnie n iejako d ek laracją ideow ą odsłaniającą p erspek tyw y przyszłości.

Józefów i K onia o k reślają najogólniej dw a zasadnicze stw ierd ze­ nia. P i e r w s z e : w w aru n k ach Polski sanacyjnej, w w a ru n k ach w ro ­ giego m asom u stro ju społecznego siłą w alczącą o now e ju tro św iata, o w yzw olenie człow ieka byli kom uniści. D r u g i e : w alka ich, niezależnie od okresow ych klęsk, m usi doprow adzić do zw ycięskiego końca. P ro sto i głęboko w yrażony je s t tu optym izm , k tó ry n aw et w w y p ad k u tragicznie zakończonego losu b o h a te ra dom inuje w ogól­ nej w ym ow ie opow iadania, w przekonaniu, że giną jednostki, ale w alk a trw a i zw yciężą obrońcy p raw i wolności człowieka. Śm ierć obu bohaterów R udnickiego (Zachariasz zostaje zabity, Joel um iera n a gruźlicę) n ie kładzie pesym istycznego akcen tu n a p ersp ek ty w y zw ycięstw a spraw y, dla k tórej zginęli. Śm ierci tej tow arzyszy p rze­ konanie, że w alkę p odejm ą inni. Po raz pierw szy pojaw ił się w pro ­ zie R udnickiego optym izm o p arty n a podstaw ach społecznych, a nie na ogólnikow ej w ierze w zw ycięstw o pięknych w arto ści m oralnych w człow ieku.

Do n ajpięk niejszych m oże fragm entów obu opow iadań należy zakończenie Konia, w k tó ry m płaczącego nad grobem syna starego k raw ca otaczają m łodzi tow arzysze Z achariasza: ,,Naokoło mówiono. Mówiono o krzyw dzie, o niespraw iedliw ości, o człow ieku — ludzie oto znów m ów ili językiem ludzi“ 9. Jak że piękna, jak głęboko w zru ­ szająca je s t postać stareg o K agana, k tó ry poprzez sw ojego syna zrozum iał piękno w alki o sp raw ied liw e dla w szystkich m iejsce na ziemi. N ad grobem Zachariasza K agan płakał „płaczem “, w któ rym żyła nad zieja . .. nadzieja, k tó rą przynosi miłość ludzi“.

N a szczególną uw agę w now elach lw ow skich zasługuje fakt, iż są to jed y n e opow iadania Rudnickiego, w których bohater w ypow iada p ozytyw ny sąd a u to ra o świecie, sąd rep rezen taty w n y d la tej klasy

(7)

L56 H E L E N A Z A W O R S K A - T R Z N A D L O W A

społecznej, k tó ra d ecy d u je o rozw oju historycznym . Po raz pierw szy — i n a długo jed y n y — zry w a R udnicki z typem b o h a te ra sam otni­ czego, skazanego w sw ej sam otności na zagładę lu b b iern ą słabość wobec niszczycielskich sił u stro ju , k tó re m u nie p o tra fi się przeciw ­ staw ić. B ohaterow ie K onia i Józefow a o d n a jd u ją sw e zw iązki ze zbiorowością, w y stę p u ją jako jed n o stk i w alczące o określone spo­ łecznie cele, losy ich są zdeterm ino w ane ich udziałem w w alce k la ­ sowej. R ealizm p isarza zwycięża tu tak niepokojącą w jego tw ó r­ czości skłonność do fatalistycznego pojm ow ania losu ludzkiego w ogóle, a dziejów n a ro d u żydow skiego w szczególności10. Z nika sztuczny, fałszyw y podział: Żydzi i — reszta społeczeństw a. B iedota żydow ska, p ro le ta ria t żydow ski w alczy so lidarnie obok p ro le ta ria tu innych n aro d ó w (m ocna w ięź solidarności Jo ela z w alczącym p rz e ­ ciwko F ran co p ro le ta ria te m hiszpańskim ). Z arysow any je st ró w ­ nież podział klasow y w śród Żydów. Św iadczy o ty m w ym ow nie spraw a p ogrzebu „K o n ia“, w y raźn e odcięcie się od w spólnoty n a ­ rodowościow ej ojca gm iny, k tó ry m a dla Z achariasza tylko je d n ą nazw ę: kom unista.

S p raw a b o h atera w now elach lw ow skich, św iadcząca n iew ą tp li­ wie o zasadniczym przełom ie, łączy się jed n a k w pew nej m ierze z ch ara k te ry sty c z n y m i dla tw órczości R udnickiego obciążeniam i. S p ró b u jm y o nich coś powiedzieć.

W K o niu i Józefow ie ukazuje R udnicki piękno p o staw y kom u ni­ stów, społeczną i etyczną w artość ich życia, praw dziw y hum anizm ich w alki. Nie m a tu jed n a k szerokiego tła epoki, n ie m a w ielu za­ sadniczych realió w osadzających w y raźn ie w alkę kom un istów w rze­ czywistości społecznej danego okresu.

Z ty m zw ężeniem spojrzenia pisarskiego łączy się fakt, iż a u to r an i w K o niu, an i w J ó zefow ie nie zdecydow ał się n a bezpośrednie ukazanie fak tó w od stro n y głów nego bo hatera. S pojrzenie n a n ie oczym a w idza obserw ującego ostatn ie chw ile um ierająceg o Jo e la F ilu ta lu b oczym a stareg o ojca Z achariasza, człow ieka nie będącego b o h aterem w alki, lecz pośrednio z tą w alk ą zw iązanego — św iadczy rów nież o p ew n y m dystansie. D ystans ten to w y n ik a ją c a z b ra k u zde­ cydow anej p o staw y ideologicznej i w yraźnej politycznej oceny rze ­ czyw istości rezy g n acja z u k azania głów nego k o n flik tu epoki w jego

10 P o d sta w a ta ch a ra k tery zo w a ła N iekoch an ą, w p ew n y m stop n iu ró w n ież Lato . W tw ó rczo ści p o w o jen n ej zn a la zła w y ra z w d a lszy ch op ow iad an iach cy k lu E p o k a p ie c ó w , n a jw y ra źn iej m o że w G i n ą c y m D a n ielu oraz W i e l k i m S te f a n ie K o n e c k i m .

(8)

O P O W O J E N N E J T W Ó R C Z O Ś C I A . R U D N I C K I E G O 157

w szystkich pow iązaniach i uw arunkow aniach społecznych typow ych dla sy tu acji danego okresu. R udnicki nie decyduje się n a zaprezen­ tow anie nam swego b o h atera w prost, n a ukazanie go w działaniu, w walce. Postacie głów nych bohaterów obu opow iadań są uchw ycone n ie w m om encie bezpośredniej w alki, lecz w chwili, gdy scho­ dzą ju ż z placu boju, nie są pokazane w prost, lecz przepuszczone przez f iltr obserw acji (w w y padku Józefow a — obserw acji au to ra będącego n a rra to re m , w w y p ad k u Konia — obserw acji starego k raw ca K agana). O bserw acja ta, ja k było to ju ż pow iedziane, nie dotyczy szczytowego m om entu ich w alki, lecz chw ili jej bezpośred­ niego zakończenia. Ten w ybór sytuacji, w jakiej został ukazany bohater, je st w ym ow ny. W iąże się to n ie tylko z rezygnacją z u k a­ zania szerszego o brazu w alki, z bogatszej d o k um en tacji historycz­ nej, z w yraźniejszego przedstaw ien ia związków, jakie łączyły boha­ te ra z w alką K P P . W iąże się to rów nież z ch arak tery sty czn y m dla całej twórczości Rudnickiego przesuw aniem akcentów z pozytyw ­ nego, św iadom ego działania jed n o stk i w społeczeństw ie na akcenty trag izm u i cierpienia, jak im naznaczeni są w szyscy jego bohatero­ wie. Oczywiście podkreślić trzeba, że o ile i w m iędzyw ojennej jego twórczości, i w opow iadaniach okupacyjnych tragizm ten b y w a je­ dynie tragizm em ginących ofiar lu b rep re z en tu je fatalistyczn ą kon­ cepcję losu ludzkiego, o ty le w now elach lw ow skich nie zaciera on ideow ej w ym ow y opow iadań: bohaterow ie now el giną w walce, której zw ycięski koniec je s t określony p ersp ekty w am i zw ycięskiej rew olu cyjn ej w alki p ro letariatu .

N ajpełniejszy w dotychczasow ej jego twórczości, realizm tych opow iadań łączy się z najw ięk szy m i osiągnięciam i artystycznym i. R adykalizacji ideologicznej tow arzyszyły osiągnięcia w a rszta tu p i­ sarskiego, doskonalszem u rozum ieniu św iata doskonalsze opanow anie środków w yrazu. M istrzow ska k o n stru k c ja krótkiego opow iadania, w ielka kondensacja treści, oryginalność w arty sty czn y m uogólnie­ niu typow ych fak tó w i procesów — oto cechy, k tó re spraw iają, że Konia i Jó zefó w zaliczyć m ożna do n ajpiękniejszych pozycji naszej now elistyki nie tylko pow ojennej.

J e s t w ty ch opow iadaniach p ro sto ta zdolna udźw ignąć w ielki patos ich treści bez jednego to n u sentym entalizm u, bez łatw ych efektów . A naliza uczuć i przeżyć bohaterów podana je st w sposób tak prosty, że aż zdum iew a siła oddziaływ ania p rzy takiej oszczęd­ ności środków . O pow iadania lw ow skie są dowodem um iejętności w yw oływ ania w ielkich uczuć i w ielkich w zruszeń przy m ak sym al­

(9)

H E L E N A Z A W O R S K A - T R Z N A D L O W A

nej prostocie słów. Z jed n ej stro n y — przezw yciężenie szablono- wości i frazesu, oszczędność w opisie przeżyć bohaterów , z d ru g iej p ełne w y k o rzy stan ie ogrom nego bogactw a m a te ria łu psycholor gicznego w opisie postęp ow an ia ludzi, w doborze sytuacji, n a w e t ty pie p orów nań, o k tó ry c h ty le pisano, że są św ietne i oryginalne. K iedy R udn ick i napisze: „Syn śpiew ał, ojciec m yślał: »Koń mój śpiew a ja k p ta k ...«“ — w ty m zd an iu tak prostym , że aż surow ym , je s t od razu ton całego opow iadania, ton życia Z achariasza, u p a r­ tego w w alce ja k „koń, k tó ry nie pozw olił się w y p rząc“ i łagodnego w życiu osobistym ja k ptak. P rzy k ład ó w tak ich krótkich, z a w iera ją ­ cych w sobie e lem en ty c h a ra k te ry sty k i psychologicznej, porów nań m ożna by znaleźć w ięcej. K ró tk ie i n iezm iern ie skondensow ane, są m etafo rą zam y kającą w sobie zarów no treści in fo rm u jące ja k i duży ład u n e k em ocjonalny. K onkretność ty ch porów nań, k o rzy stan ie w nich z bogatej m a te rii codziennego życia, oryginalność polegająca na p arad o k saln y ch nieraz, lecz celow ych zestaw ieniach (tutaj — „K oń mój śpiew a ja k p ta k “) je s t n a pew no jed n ą z tajem n ic sw oi­ stego sty lu A dolfa Rudnickiego, stylu, k tó ry w tych opow iadaniach nigdy nie p rzerad za się w efekciarstw o.

Tak w ięc pierw sza po dniach klęski w ypow iedź a rty sty c z n a R ud ­ nickiego p rzyn io sła now e spojrzenie n a rzeczyw istość, now e treści ideowe. P isarz u k azał siły społeczne w alczące o now y porządek społeczny. Z estaw ienie ty ch opow iadań z m iędzyw ojenną N ie k o ­ chaną i pow ojenn ą P ałeczką stan o w i przy kład , ja k n iep ełna w wie­ dzę o życiu i człow ieku jest sztu k a „przeżyć nie grubszych niż listek m y d ła“ 11 i ja k praw d ziw ie w ielka, w y trzy m u jąc a egzam in histo rii pozostaje ty lk o sztuka, k tó ra uk azu je w ielk ie sp raw y epoki, k tó ra w alczy o w yzw olenie człow ieka. K tóż poza ciekaw ym h isto ry kiem lite ra tu ry sięgnie w przyszłości do ty ch książek R udnickiego, k tó re — ja k S z c zu r y — n o tu ją w ąziu tk i obraz niecodziennych, patologiczr- nych, zdeform ow anych stanów uczuć ludzkich? N a półkach biblio­ tek pozostaną n a to m ia st n a pew no now ele pisane w e Lw ow ie — jak o a rty sty c z n e św iadectw o w a lk i k om unistów z rodzim ym faszyz­ m em , jako je d e n z jak że nielicznych n a ow e czasy obrazów sa n ac y j­ nej rzeczyw istości u k azu jących w alczący p ro le ta ria t, jako p rzy k ład praw dziw ego m istrzo stw a artystycznego.

Obok K onia i Józefow a do opow iadań lw ow skich należy B lic l2r d ru k o w an y po raz pierw szy w N o w y c h W i d n o k r ę g a c h

11 P a łe c zk a . W arszaw a 1950, s. 10. 12 P ie r w o tn y ty tu ł: W r zesień .

(10)

O P O W O J E N N E J T W Ó R C Z O Ś C I A . R U D N I C K I E G O 159

(1941). W ow ym okresie by ła to pierw sza bodaj próba sp o jrzenia na dośw iadczenia w ojenne. O pow iadanie nie m a am bicji całościowego ogarnięcia w ypadków rozpoczynających drugą w ojnę św iatow ą. Je st raczej pró b ą ukazania frag m en tu w alk w rześniow ych od stro n y dośw iadczeń szarego żołnierza. Postać szeregowca nie po raz p ierw ­ szy p ojaw ia się w prozie Adolfa Rudnickiego. P am iętam y ją z jego dw óch książek o w ojsku (Żołnierze i Doświadczenia). Blic je st jakby dalszym ciągiem tych książek i leży n a linii charaktery zującego je w zrostu uśw iadom ienia ideowego pisarza oraz ostrości społecznego w idzenia św iata. W tej dem askacji sanacyjnego system u w ycho ­ w ania, w u jaw n ien iu bezpodstaw ności m itu ,,niezw yciężonej a rm ii“ zaw arł R udnicki już w dw udziestoleciu akcenty przew id u­ jące przyszłą klęskę. Blic przynosi obraz tej klęski. R udnicki nie rozszerza w nim zasadniczo zakresu obserw acji, nie rozszerza p e r­ spektyw środow iskow ych: Blic jest drobnym frag m en tem w ydarzeń w rześnia 1939 roku. Ale frag m en t ten oddaje doskonale atm osferę tam ty ch dni. A dolf R udnicki n o tu je tu ta j w y d arzenia ze ścisło­ ścią i dokładnością n ad ającą opow iadaniu cechy reportażu. Pisze 0 rozbiciu i rozproszeniu licznych oddziałów, o b rak u b ron i i u m u n ­ durow ania, o ucieczce generałów , o żołnierzach, którzy „nie m ogli stać się żołnierzam i“, bo n ie m ieli czym walczyć. W artość Blicu, jego realizm polega, z jed nej strony, n a ukazaniu zd rad y n aro d u przez sanację, k tó ra w y d ała wrogow i k raj zupełnie do w alk i nie­ przygotow any, z drugiej zaś — n a podkreśleniu patriotycznej po­ staw y m as żołnierskich, ich zdradzonej gotowości do obrony, ich obcości w sto su n k u do tych, którzy byli odpow iedzialni za klęskę. Na szczególną uw agę zasłu gu ją frag m en ty B licu n o tu jące fakty, k tó re m ów ią o klasow ym podziale społeczeństw a i k tó ry ch d o strze­ żenie św iadczy o dużej ostrości w idzenia pisarza. T ak będzie np. z ukazaniem postaci W ładysław a Dom aradzkiego, k tó ry osiem lat odsiaduje w w ięzieniu za działalność w yw rotow ą n a teren ie w ojska 1 k tó ry po ucieczce ad m in istracji w ięziennej zgłasza się n aty ch ­ m iast do ob rony k raju . T ak będzie z w ym ow ną sceną, w któ rej po kap itu lacji k ap ita n Łykaczew ski — wygłosiw szy łzawe, bogoojczyź- niane przem ów ienie — spotyka się nie z oczekiwanym spontanicz­ nym śpiew em , lecz z m ilczącą obcością stojącej bez słow a żołnier­ skiej m asy.

F o rm a arty sty c z n a B licu zbliżona je s t do system u dokładnego notow ania faktów n a pozór luźnych i dość drobiazgowych, ale p rze ­ cież połączonych w konsekw entną całość, jak ą rep rezentow ały dw ie

(11)

160 H E L E N A Z A W O R S K A - T R Z N A D L O W A

m iędzyw ojenne książki R udnickiego o w ojsku. J e s t już sp raw ą ta ­ len tu au to ra, że such a rzeczowość w o d tw arzan iu w ypadków , m o­ gąca dać dobre re z u lta ty p rz y m igaw kach z o k resu rekruckiego, nie zaw iodła i tu ta j, gdzie zaw artość treściow a łączy się bezpośrednio z p ro b lem am i n ajw iększej wagi. T a oszczędność słów, oszczędność arty sty czn y ch zabiegów d a je opow iadaniu surow y ton k ro n ik a r­ skiego n o to w an ia w yd arzeń , poza k tó ry m i stoi h istoria. Bogactwo realiów h isto ryczn ych z aw arty ch w Blicu, rozległość obserw acji, ostrość politycznego w idzenia u d e rz a ją szczególnie w zestaw ieniu z pozycjam i takim i, jak Są d A ndrzejew skiego (w zbiorze opowia­ dań N oc) lu b now ele Ż ukrow skiego (w tom ie Z k ra ju m ilczenia 13). Przez szereg l a t 14 B lic zaw ierał w lite ra tu rz e pow ojennej najw ięcej realistyczn ych treści.

Koń, Jó zefó w o raz Blic z am y k ają w sobie arty sty czn y obraz id e­ owego ro zw o ju p isarza w okresie lw ow skim . Z om ów ionym tu baga­ żem dośw iadczeń, z w yostrzonym , now y m spojrzeniem n a rzeczy­ wistość w kracza A dolf R udnicki w ciężki czas okupacji.

3

O pow iadania z a w a rte w tom ie S ze ksp ir (1948) i Ucieczka z Jas­ n ej P olany (1949), o b jęte w spólnym ty tu łe m Epoka pieców , w yrosły z hum anisty czn ej, antyfaszystow skiej postaw y R udnickiego, z po­ trzeb y d a n ia św iadectw a czasom, k tó re zaprzeczyły najb ard ziej pod­ staw ow ym w artościom etycznym , zb u rzy ły najogólniejsze n a w e t i nie sprecyzow ane pojęcia m ieszczańskiego hum anizm u. P isarz oparł się tu przede w szystkim n a m a te ria le dotyczącym życia in te li­ genckiego i m ieszczańskiego środow iska żydow skiego podczas oku ­ pacji. W iększość opow iadań 15 przynosi w strząsający obraz w ynisz­ czenia Ż ydów przez hitlero w sk i faszyzm . O graniczenie zasięgu obserw acyjnego je st n iew ątp liw ie p ew n ym zw ężeniem tem atycznym cyklu E p o ki pieców — stw ierd zen ie to jed n a k nie zaw iera w sobie zarzu tu w sto su n k u do auto ra. P isarz m a p ełn e p raw o w y bo ru —

13 P o z y c je p o zo sta ją ce w id eo w y m i form aln ym k ręgu tzw . p o w ieści p sy ­ ch ologiczn ej (Sąd A n d rzejew sk ieg o ) lub o b ciążon e b io lo g iczn o -n a tu ra listy czn y m i fid eisty czn y m sp ojrzen iem na rzeczy w isto ść (n o w ele Ż ukrow skiego). T em a t w rześnia s t a je się tu p retek stem do p o d jęcia p rob lem atyk i n ie zw iązan ej ze sp o łeczn o -p o lity czn ą treścią w yd arzeń .

14 A ż d o w y d a n ia w r. 1952 książek: W r z e s i e ń J. P u tram en ta oraz Dni k lę s k i W . Ż u k row sk iego.

15 P oza n ie lic z n y m i w y ją tk a m i, jak np. M a j o r H u b e r t z a r m i i A n d e r s a lu b U śm ie c h ż a n d a r m a .

(12)

O P O W O J E N N E J T W Ó R C Z O Ś C I A . R U D N I C K I E G O 161

na przykładzie losów m as żydowskich m ożna było ukazać ogólną p raw d ę o okupacji. Toteż ograniczenia cyklu w y n ik ają nie z prze­ sunięcia głów nych akcentów n a spraw y żydowskie, lecz ze sposobu, w ja k i a u to r spraw y te tra k tu je . O pow iadania Adolfa Rudnickiego nie u kazu ją bowiem n a w yb ran y m odcinku ogólniejszej syntezy w y darzeń okupacyjnych. P rzypom nijm y zaw artość treściow ą k ilku z nich. G inący Daniel to losy Żyda, k tó ry w czasie po w stania w a r­ szaw skiego bezskutecznie szuka oczyszczenia z nie popełnionej w iny. W ie lki S tefa n K onecki porusza problem odnalezienia zerw a­ nych niegdyś zw iązków jednostki z w yniszczanym n arodem żydow ­ skim . W niebow stąpienie ukazuje tragizm bezbronnego człowieka, k tó rem u odm ówiono p raw a do m iejsca n a ziem i. Nie tru d n o z a u ­ w ażyć tu rzecz bardzo charaktery sty czn ą: ty p problem ów , typ kon­ flik tó w w ybierany ch przez a u to ra dotyczy tylko jednej stro n y rze­ czywistości okupacyjnej, u k azuje m ianow icie niszczące działanie sił w rogich człowiekowi, u kazuje ogrom cierpień ludzi niszczonych przez try b y system u faszystowskiego. Nigdzie jed n ak nie przed staw ia nam Rudnicki w łasnego pozytyw nego program u społecznego, nie zastę­ p u je n egatyw nej postaw y oskarżyciela faszyzm u postaw ą pozy­ tyw n ą, określającą jego pogląd n a form y w alki społecznej zdolnej przeciw staw ić się faszyzmowi. Ta cecha ogranicza jego twórczość do akcentów k ry ty k i, dem askaeji, bliżej nie sprecyzow anego buntu, nie określonych jed n ak żadną zdecydow aną postaw ą ideologiczną, z k tó rej w y ra sta łb y pozytyw ny program pisarza. S tąd b ra k sy n te ­ tycznych ujęć epoki, stąd niemożność ukazania szerokiego tła spo­ łecznego i politycznego, stąd poprzestaw anie n a opisie faktów bez p róby ułożenia ich w ta k ą k onstrukcję, k tó ra daw ałab y oceniający i ukazu jący jakieś p erspek ty w y obraz rzeczywistości. S tąd rów nież b rak bohatera, k tó ry w ypow iadałby pozytyw ny sąd a u to ra o św ię­ cie, którego postępow anie byłoby działaniem św iadom ie k sz ta łtu ­ jącym los i życie człowieka. Jed n o stk a nie działająca, lecz podlega­ jąca działaniu epoki je s t ch arak tery sty czna dla całej twórczości A dolfa Rudnickiego, nie m ożna więc uw ażać tego za w pływ szcze­ gólnego zagęszczenia zbrodni i okresow ego zw ycięstw a faszyzmu, k tó re m ogłyby w płynąć n a szczególne uw yraźnienie przez pisarza tego akcentu. Św iadczy to o ogólnym i sym ptom atycznym w y b o ­ r z e a u to ra padającym n a jednostki słabe, niezorganizow ane, nie czujące ścisłych k o ntak tów ze zbiorowością, niezdolne do w alki. P rzypom nijm y sobie bohaterów Lata i Żołnierzy, ludzi słabych, gnębionych przez ustrój, nie m ających możliwości rozw oju, a n

(13)

1«2 H E L E N A Z A W O R S K A - T R Z N A D L O W A

zdolnych do jakiegokolw iek oporu przeciw ko sytuacji, w jakiej są­ dzono im się m ęczyć. P ostaw m y obok nich postacie z opow iadań oku­ pacyjn y ch („G inącego D aniela“, A bla z C zystego n u rtu , S eb astian a z W niebow stąpienia) i zap y tajm y : ja k a je s t postaw a życiow a tych ludzi, co o k reśla ich m oralność, ja k i je s t ich sto sunek do rzeczy­ wistości? B ierność i zu pełn y b ra k zaangażow ania się w sp raw y sw ojej epoki — oto ich cecha zasadnicza. B ohaterow ie R udnickiego są zam ­ knięci w k ręg u w łasnych, często o b iekty w nie fik cyjn ych p ro b le­ mów. P ro b le m y te istn ie ją oczywiście n a gruncie historycznych w a­ ru n ków uzależnionych od sy tu a c ji społecznej, ale to uzależnienie losu człow ieka od biegu h isto rii je st u R udnickiego jednostronne, człow iek bowiem nie p o d e jm u je w alki o ich zm ianę. W całym cyklu opow ia­ d ań o k u p acy jn y ch p isarz nie uk azu je ludzi w alczących z wrogiem , jego bohaterow ie są tylk o b ezbronnym i ofiaram i. J e s t to m ożliw e dzięki zupełnem u izolow aniu jed n o stk i od w szelkich form zbioro­ w ej, zorganizow anej w alk i z faszyzm em , od zbiorow ości w ogóle. Ja k i zw iązek łączy ze społeczeństw em A bla i A m elię, R aisę i Seba­ stian a, „G inącego D an iela“? Zw iązek w spólnego podlegania niszczy­ cielskim siłom h istorii. Ż adna o kreślona życiow ym p rog ram em spo­ łecznym fo rm a ich d ziałan ia n ie istnieje. B o haterow ie opow iadań, chociaż „ zan u rzen i“ w h istorii, nie u siłu ją dokonujących się w okół nich procesów zgłębić, zrozum ieć, poznać — po to, aby coś zm ienić. R udnicki po m in ął w obrazie w y d arzeń ok upacyjnych k o n flik ty spo­ łeczne, a zag ad n ien ia m o raln e rozw iązyw ał często w oparciu o fał­ szyw e założenia św iatopoglądow e. W iele z opow iadań u ja w n ia ideali­ styczny sch em at filozoficzny, k tó re m u odpow iadają określone k o n ­ w e n c ji literack ie. D otyczy to zarów n o fałszyw ego pojęcia trag izm u oraz ty p u b o h a te ra tragicznego, jak i idealistycznej k o n stru k c ji losu ludzkiego. P osłużm y się przykładam i.

Głów nym pro b lem em opow iadania G inący D aniel je st szukanie oczyszczenia się z nie popełnionej w iny, dążenie do zachow ania god­ ności ludzkiej n a w e t w w arun kach, gdy w szystko zdaje się godności tej zaprzeczać. Sam o pow stan ie pro blem u je s t p rzedstaw ione przez a u to ra w sposób realisty czny — zarów no sp ra w a okoliczności, w ja ­ kich p ad a n a D aniela oskarżenie, ja k i jego dążenie do zm ycia z siebie w iny, k tó rej nie popełnił. Ale realistyczn y m a te ria ł h isto ­ ry czny i psychologiczny gubi się w dalszych częściach opow iadania, w rozw iązaniu, jak ie a u to r w ybiera. W iem y dokładnie, w jak ich w a­ ru n k ac h społecznych, histo ry czny ch zrodził się k o n flik t D aniela. A le p rze staje m y go rozum ieć, gdy b o h a te ra p rze ślad u je n ie w y tłu ­

(14)

O P O W O J E N N E J T W Ó R C Z O Ś C I A . R U D N I C K I E G O 163

m aczone przekleństw o losu, gdy jego prag n ien ie reh ab ilitacji u ra ­ sta do rozm iarów w ręcz patologicznych. D aniel Dzikowski b łąk a się podczas p o w stan ia w arszaw skiego po stojącym w ogniu i w alce m ieście w poszukiw aniu straconego alibi, które, ja k m ów i zresztą sam autor, nie je s t m u potrzebne do niczego poza tym , aby spokoj­ nie um rzeć. D aniel zresztą nie osiąga tego celu. W ypadki z zadziw ia­ jącą konsekw encją u k ład a ją się zawsze tak, że b o h ater n a pięć m in u t przed rozw iązaniem problem u zostaje znów strącony n a dno rozpaczy i rozpoczyna dalsze, rów nie bezskuteczne poszukiw ania. W reszcie ginie. R udnicki pisze o swoim bohaterze:

A by um rzeć spokojnie, m u sia ł się w p ierw oczyścić. N a leża ł do za ­ tw ard ziałych sam otn ik ów , przyw iązan ych do sw ej sam otności, do sw ej izolacji, o bardzo m ałej potrzeb ie ludzi. G dyby go zapytano, z czyim zd a­ niem się liczy, n ie u m ia łb y w sk azać nikogo. A jed n ak p otrzeba m u b yło oczyszczen ia w ła śn ie od tych , z k tórym i się n ie liczy ł. P otrzeb a m u b y ło rozgrzeszenia d o c z e sn e g o ie.

W ym yka nam się tu ta j tak ie u w arunkow anie przeżyć Daniela., k tó re n adaw ałoby tym przeżyciom szerszy w y m iar społeczny, k tó ­ rego etyczna postaw a określona byłaby poczuciem odpow iedzial­ ności przed zbiorowością; p rag n ien ie oczyszczenia zm ienia się w p o - nadspołeczny d ra m a t postaw m oralnych.

W recenzjach z Szekspira staw iany był p roblem u k azan ia przez Rudnickiego w G inącym D anielu sch em atu trag edii greckiej w r a ­ m ach akcesoriów współczesnych 17. W yinterpreto w ać to stw ierdze­ nie n a korzyść a u to ra w w y padku tej now eli m ożna było tylko' uciekając się do dowodów form alistycznych. Schem at trag ed ii g rec­ kiej spow odow ał tu po p ro stu fałszyw ą m itologizację problem u, k tó rem u odcięto korzenie społeczne i przeniesiono w sferę tragedii losu ludzkiego w ogóle. Nowe k o n flikty rodzą now e schem aty. W G inącym Danielu n ie m a now ych konfliktów . R ozw iązanie p ro ­ blem u p rzy n osi bowiem tak ą in te rp re ta c ję losów bohatera, k tó ra przyczynę klęski D aniela widzi nie w ludziach, nie w w arunk ach

16 G in ą c y D an iel, w to m ie S z e k s p i r , s. 110.

17 „Jeżeli zn alazł się k tok olw iek , k to b y p o w ą tp iew a ł w historyczn ą i spo­ łecz n ą żyw otn ość elem en tu trad ycji k lasyczn ej w literatu rze d zisiejszej, w sen s fo rm a ln o -estety czn ej k ategorii tragizm u w zastosow an iu do tw órczości a k tu a l­ nej, w y sta rczy w sk azać G in ącego Daniela, przykład tragiczn ego schem atu g reck iej traged ii w ram ach w sp ó łczesn y ch ak cesoriów jako dow ód tej ż y w o t­ n o ści“ (R. M a t u s z e w s k i , op. cit., s. 131). — W podobny sposób sta w ia ła ten p roblem A. N o f e r w recen zji Od „ L a ta “ do „ S z e k s p ir a “. W i e ś, V , 1948, nr 22.

(15)

H E L E N A Z A W O R S K A - T R Z N A D L O W A

społecznych, lecz w ab stra k cy jn y m pojęciu fatalizm u losu lu d z ­ kiego. P ro b lem D aniela zostaje w ięc o derw any od k o n k retn y ch w y­ darzeń historycznych, k tó re służą m u ju ż tylko za scenerię, i spro­ w adzony do szeregu tzw . „problem ów w iecznych“ .

Idealistyczna k o n stru k c ja losu ludzkiego w in n y ch opow iada­ niach łączy się z elem en tam i fatalizm u w tra k to w a n iu dziejów n a ­ rodu żydowskiego. Człowiekiem , k tó reg o rów nież dosięga los, jest S tefan K onecki (z opow iadania W ie lki S te fa n Konecki). B yły endek i p rzy jaciel rodzim ych faszystów , usiłow ał zdecydow anie odciąć się od swoich w spółw yznaw ców , k tó ry ch nienaw idził jak o „n arodu cho­ rego“, zacofanego, niep ro d uk tyw n ego społecznie i politycznie. Ale los, będący udziałem Żydów podczas drugiej w o jny św iatow ej, do­ sięga i Koneckiego. P o jed n an ie z n arod em d okonuje się jed n ak w y ­ łącznie n a gruncie w spółm ęczeństw a, połączenia z nieuniknionym „żydow skim k rzy żem “ , a w ięc n a p latfo rm ie w spólnoty narodow ej określonej p rzez elem en ty dość „m etafizyczne“. R udnickiego zajm uje przede w szystkim ów fałszyw y problem n aro d u z n a tu r y c ie rp ię t­ niczego:

Los ży d o w sk i d zw o n ił w szęd zie jed n ak ow o. A le ja n ie m ogłem już słuchać. — C zułem w str ę t d o ofia rn ictw a , n ie ch cia łem P rorok ów , n ie ch cia ­ łem k o szu l śm ierteln y ch , ch cia łem spokoju, spokoju, jak im tch n ie n a j­ ub oższy w a rszta t i с h szew ca, a ja k ieg o n ig d y n ie m a u nas. W strętem p rzejm o w a ł m n ie w ó z E liasza, k ie lic h E liasza, m ur p ła c z u 18.

B u n tu A dolfa R udnickiego przeciw ko p red e sty n ac ji n arod u ży­ dow skiego do cierp ien ia n ie ok reśla jed n a k żadna zdecydow ana postaw a ideow a. J e s t to b u n t „ w e w n ę trz n y “, p rzy jednoczesnym przekonaniu o nieuniknioności zw iązków z ty m fatalisty czn ie pojm o­ w anym cierpieniem . S tefan K onecki staje się bohaterem , poniew aż dosięga go los „żydow skiego k rzy ż a “ . A w ięc nie ty lk o b u n t przeciw ko związkom z tak im losem je s t darem ny . Zw iązek z tym cierpie­ niem naznacza ludzi n ad to p iętn em bohaterstw a. K iedy w zakoń­ czeniu opow iadania K onecki ginąc śpiew a „ sta rą żydow ską piosenkę o żydow skiej m elodii, rozpoznaw alnej n a w e t n a końcu św ia ta “ — s ta je się b o h aterem tragicznym . B o h ater tragiczny zaś przechodzi u R udnickiego ponad w szelką oceną. S tąd rozdźw ięk m iędzy dw om a częściam i opow iadania. W pierw szej — działalność Koneckiego o k reślona je s t k ateg o riam i społecznym i, przed k tó ry m i a u to r b y ­ n ajm n iej się nie cofa (endek, faszysta, reakcjonista). N iew ątpliw a

(16)

O P O W O J E N N E J T W Ó R C Z O Ś C I A . R U D N I C K I E G O 16 5

jest tu neg aty w n a ocena Koneckiego i jako polityka, i jako pisarza, k tó ry „żył za cenę m ilczenia“. W drugiej — S tefan K onecki sta je się uosobieniem losu żydowskiego, bohaterem jedn ający m się z n a ­ rodem . O ile jed n ak skłócenie z narodem m iało swoje źródła w jego określonej postaw ie społecznej, o tyle pojednanie op arte zostało na zw iązkach z fatalistycznie pojm ow anym losem żydowskim . Z w raca tu uw agę specyficzne „rozgrzeszenie“ bohatera, przekonanie, że w szyscy Żydzi, niezależnie od ich postaw społecznych, są w obliczu w spólnego im losu zrów nani — zrów nani jako ofiary.

Z chw ilą kiedy b o h atera dosięgają bestialstw a faszyzm u, R udnic­ kiego jako pisarza zaczyna przede w szystkim interesow ać to piętno tragizm u, jak im naznaczała ludzi historia. B ohaterow ie jego opo­ w iadań są zazw yczaj ludźm i przeciętnym i. W ielkim i bo hateram i stają^ się tylko dlatego, że losy ich przecięły się z losam i tragicznej epoki. Ale zauw ażm y jeszcze raz: nie są to bohaterow ie czynu, boh atero­ wie w alki. Tragizm ich je s t tragizm em ginących ofiar, tragizm em ginących jedn ostek w yd anych na łu p historii, n a k tó rą n ie oddziały- w ują, n ad k tó rą a u to r nie przyzn aje im żadnych praw . S tąd płynie ahistoryczny tragizm opow iadań, tragizm , którego nie je s t w stanie zrów now ażyć n ieokreślona w iara w zw ycięstw o „pięknego człowie­ czeństw a“. W jed n y m z opow iadań R udnicki napisze:

T rw a lszy od w szy stk ieg o , tak trw a ły , jak pam ięć lu d zk a jest obraz ład n ego czło w ieczeń stw a . G dy okrutna noc historii zgasiła w n as po k olei w szy stk o co ła d n e i sta liśm y się jak zw ierzęta, pam ięć o p ięk n y m czło­ w ieczeń stw ie, choć osłabiona, p rzecież tow a rzy szy ła nam p o sam kres. I t y le w n a s b y ło lu d z k ie g o 19.

A u to r w ierzy w odrodzenie m oraln e ludzi, w ierzy, że zw yciężą p raw a wolności i poszanow ania człowieka, nie uk azuje jed n a k żad­ nych podstaw społecznych, n a k tó ry ch te zasady m ogłyby się re a li­ zować, żadnych form w alki, k tó ra by to zw ycięstw o przybliżała. Pojęcie „pięknego człow ieczeństw a“ nie zaw iera określonych spo­ łecznie treści, jest pojęciem abstrakcyjnego hum anizm u m ieszczań­

skiego. i

Co w pływ a n a o m aw ianą tu absolutyzację problem u tragizm u, na specyficzny ty p b o h atera tragicznego, n a b ra k oceny rzeczyw i­ stości z określonej p ostaw y społeczno-politycznej? W ydaje się, że decyduje o ty m niem ożność rozszyfrow ania przez pisarza konfliktów epoki oraz w y n ik ający z nie sprecyzow anej postaw y św iatopoglądo­ w ej s t o s u n e k d o s z t u k i .

(17)

H E L E N A Z A W O R S K A - T R Z N A D L O W A

Sztuka, w edług R udnickiego, nie m a za zadanie przedstaw iania jakichś rozw iązań społecznych, nie m usi być arty sty czn y m uogól­ nieniem typow ych procesów epoki, n ie m a być narzędziem zm ie­ n ian ia św iata. W artości poznaw cze sztu k i odnosi R udnicki przede w szystkim do poznania człow ieka jako jednostki, ale jednostki, k tó ra w jego tw órczości n ie je s t rep re z en ta n te m żadnych sił społecznych, lecz ty lk o obiektem ich oddziaływ ania, k tó re j s p ra ­ w y osobiste nie są zw iązane z ak ty w n ym udziałem w tych czy in ­ nych procesach społecznych. G łów ną postaw ą R udnickiego w sto­ sunku do jego b ohaterów je s t w spółczucie, zrozum ienie dla lu d z ­ kiego cierpienia. C ierpienie je s t dla a u to ra elem entem nie pod leg a­ jącym ocenie, a raczej —: ro zm ijają się tu dw ie oceny: obiekty w na i subiektyw na. S tąd ta ch ara k te ry sty c z n a dla p rozy Rudnickiego w spółodpow iedzialność autorska, ton sam ooskarżenia, to „osobiste ry zy k o “. S tąd rów nież w y p ły w a n iek ie d y specyficzny ład un ek liryczny jego prozy. T ak je s t na p rzy k ład w zakończeniu M ajora H uberta z arm ii A n d e rsa : „Boli. Nie m ówcie m i nic. W iem w szystko. A le są spraw y, k tó re nie w y czerp u ją się w życiu. Pozo­ staje gorzka reszta, dla k tó rej gdzież m iejsce, ja k nie w sztu ce“ 20. R udnicki zdaje sobie spraw ę ze społecznej niesłuszności postaw y m ajo ra H u b e rta — s tą d ocena obiektyw na. Ale fu n k cją sztu k i jest. w edług niego, m iędzy in n y m i sublim ow anie uczuć, dla k tó rych o biektyw nie nie m a m iejsca w rzeczyw istości społecznej. S tąd to su biek ty w ne zrozum ienie, uznan ie d la bólu „bez p ersp e k ty w “, dla którego „gdzież m iejsce, jak n ie w sztuce“ . T en specyficzny stosunek do sztuki zrodził tezę o k a ż d y m cierp ien iu jak o jed n y m z n a j­ bardziej godnych tem ató w arty sty czn ej twórczości. Ale z tezy za­ w artej w zakończeniu M ajora H uberta, a realizow anej dość kon ­ sek w en tn ie w całej tw órczości Rudnickiego, rodzi się peryferyczność sztuki, podnoszenie przez a u to ra frag m en tó w życia a nie jego ca­ łości. B łąd p isarza polega tu na rów n o u p raw n ien iu w artości ró żnych postaw społecznych, n a rezy gn acji z pew nej konsekw encji ideow ej, k tó rą z astąp ił nieokreślonym hum anizm em p ostaw y p isarskiej, obej­ m ującej w jed n ak o w y sposób w szystkie ro d zaje p o staw i cierpień ludzkich. R ud nicki p rzy z n a je sztuce inne p ra w a niż życiu. Jedn ym z ty ch p ra w je s t p raw o odm iennego w artościow ania, odm iennej oceny sp ra w ludzkich, uchw ycenia w nich in n y ch treści. T aka w ielo­ stronność m oże oznaczać w ielk ą sztukę, ale tylko w w ypadku, gdy

(18)

O P O W O J E N N E J T W Ó R C Z O Ś C I A . R U D N I C K I E G O 157

nie traci proporcji, gdy n ie n arzu ca rzeczyw istości sw oich sztucznych w ym iarów . R udnicki niek ied y traci te proporcje. Przeoczą rzeczy wielkie, a m ałym n a d a je w ym iary, k tó ry ch n ie posiadają w życiu. S tąd ta ten d en cja do podejm ow ania tem atów peryferycznych, stąd absolutyzacja pew nych problem ów , niepraw dziw e n ad aw an ie pew ­ n y m zagadnieniom ran g i głównego k o n fliktu epoki, jak to się dzieje np. w Pałeczce z „d ram atem a rty s ty “.

Nic nie w y d aje się R udnickiem u bardziej godne sztuki ja k ludz­ kie cierpienie, ja k słabość człowieka, ja k gorycz jego pom yłek i ży­ ciow ych zawodów. To zainteresow anie bezbronnym człow iekiem jest ch arak te ry sty c z n e dla prozy Rudnickiego. A przecież to dopiero część życia. Ta część, k tó ra m ówi o obronie godności ludzkiej, o w alce, k tó ra w yp ełn ion a jest n ajp ięk n iejszą treścią ideow ą naszej epoki — nie stanow i, n iestety, głównego trzo n u opow iadań oku pa­ cyjnych. A przecież takie są p roporcje życia, k tó re sz tu k a pow inna w spółtw orzyć. In n a była w artość życia „K onia“ czy Joela, in n a — S tefan a Koneckiego lu b „Ginącego D aniela“. Z adaniem sztu k i nie jest położenie m iędzy nim i znaku rów nania.

4

Obciążenia, o k tóry ch by ła mowa, znalazły rów nież sw e p o tw ier­ dzenie w k ilk u now elach o „pięknej sztuce p isan ia“. Poczucie odpo­ wiedzialności pisarskiej charakteryzow ało zaw sze postaw ę R ud­ nickiego jako arty sty . L a ta w ojny i okupacji zw iększyły jeszcze to poczucie, o d k ry ły niew ystarczalność sztuki m ieszczańskiej. „Sztuka pły nąca na w ielkiej fali, nie błyski na w odzie“ — napisze R ud­ nicki 21. Bezpośrednio po grozie faszyzm u zadania sztu k i w y d ają się R udnickiem u określone i jednoznaczne. K ry ty k a sztuki b u rżu azy j- nej jak o ahum anistycznej, obcej w alce i n ajisto tniejszy m spraw om człow ieka będzie k ry ty k ą o strą i nie dopuszczającą żadnych n ie­ pew nych tłum aczeń. P ierw sza część K a rtk i znalezionej pod m u rem straceń to opis b estialstw faszyzmu, to obraz m iasta, „w któ ry m nie m a ju ż ulic n ie zalanych k rw ią “. R ozrachunek ze sztuką, któ ra nic n ie zrobiła, by uprzedzić tę klęskę, jest w sp a rty tam ty m obra­ zem, je s t z nim bezpośrednio związany. Fakty, o których m ów i część pierw sza, dom agają się takiego oskarżenia. „W dniach najcięższej klęski narodow ej i osobistej człow iek jasno pojm ow ał sens sum ienia, sum ienia p isarza“ — w yzna R udnicki w P ięknej sztuce pisania.

(19)

r a s H E L E N A Z A W O R S K A - T R Z N A D L O W A

Ale od d n i tej klęski zaczynają m ijać lata. G roza w ojny oddala się, n a ra s ta skom plikow any ciąg now ych spraw . P isarz nie p o trafi rozszyfrow ać ich w pełni, now e k o n flik ty w y m ag ają w ielkiego w y ­ robienia politycznego i uśw iadom ienia klasow ego. K iedy faszyzm zaatakow ał n a je lem e n ta rn ie jsz e p ra w a człowieka, obrona ich była oczyw ista rów nież z pozycji p isarza nieproletariackiego. Ale w m ia rę oddalania się od ty ch la t słabnie czujność a rty sty nie zw iązanego ściśle z w a lk ą p ro le ta ria tu . S ztuka p rze staje ju ż być tak jed n o ­ znaczna i niepodzielna, ja k ą w idział ją R udnicki w lata ch klęski. S ta je się znów k ap ry śn a, nieuchw ytn a, w ym ag ająca osobnych p raw i osobnej oceny. W opow iadaniu S ze ksp ir czytam y:

J a k d łu g o trw a ła rzeź, m ó w iłem sobie: a k cen t sztu k i m u si b yć uzgo­ d n ion y z h istorią. M ó w iłem sobie: n ig d y w ię c e j ty c h sp otęgow an ych g łu p stw ja k dotąd. Sztuka? T ak, a le w sp ółb rzm iąca z w ie lk ą h istorią. Coś, co p o ch ło n ęło m ilio n y istn ień , w y p u n k to w a ć in aczej n iż zielo n ą flaszk ę, g ita rę i d w a jab łk a na n ieb iesk im obrusie. ...Po roku pokoju w id zia łem oto, iż sztu k a sta ła się akurat tak a, jaka b y ła od ty sią ca lat: sam ow oln a, dzika, k ap ryśn a, k ła d ą ca a k cen ty tam , g d zie się jej podoba, na drobiazgach, na g łu p stw a ch , pisząca so b ie sw oją h istorię. I w id zia łem już, że n ie m a w ła ś c iw ie n a to rady. S ty g ła p am ięć o ok rop ień stw ach , św ia t z n ó w dom agał się p ięk n a 22.

W racają daw ne, m ieszczańskie pojęcia o sztuce. Z ostaje znów p rzy zn an a autonom ia jej praw . T rudności w zn alezieniu środków w yrazu, tru d n o śc i w opanow aniu form y, w u k ształto w an iu skończo­ nego obrazu arty sty czn ego p rz e ra d z a ją się w ogólny im p as sztuki. B ezradność R udnickiego — nie um iejącego uchw ycić i oddać za­ sadniczych kon fliktó w sw ojej epoki — w y ra ż a się w stw ierdzeniu , iż pisarz n ie p a n u je w ogóle n a d sztu k ą „piszącą sobie sw oją h isto rię “. A rty sta b u n tu je się przeciw ko ty m p raw om , ale je st to znów b u n t z szeregu „w ew n ę trz n y c h “, p rzy jednoczesnym p rzeko­ n an iu o niezm ienności ty ch praw . Z b u rżu azy jn y ch poglądów n a sztukę czyni R udnicki „ d ra m a t a rty s ty “, k tó ry nie p o tra fi znaleźć klucza do sz tu k i czasów, w k tó ry c h żyje. „ D ra m a t“ ten, zapoczątko­ w any w Szeksp irze, zn ajd zie sw ą k o n ty n u ac ję w dalszych utw o­ rach R udnickiego: w Pałeczce i Ignasiu Ł ęku .

Je d en z h o h a te ró w opow iadania S ze ksp ir mówi:

K ażda gen era cja to czy ja k ą ś sw o ją d ysk u sję. S ą pisarze, k tórzy po­ trafią tę d y sk u sję p o łą czy ć z k ap ryśn ym i, w ielo ra k im i i za w sze ta jem n i­ czym i w y m a g a n ia m i sztu k i. S ą inni, k tórzy ton ą w ty c h ż e d y sk u sja ch , zap om in ając o sztu ce, choć n ie zap om in ają w o ła ć, iż to jej p rzed e w sz y s t-22 Tam że, s. 238.

(20)

O P O W O J E N N E J T W Ó R C Z O Ś C I A . R U D N I C K I E G O 169

k im służą. S ą in n i znow uż, którzy odw racają się od zagad n ień w iek u , zapatrzeni w k an on y sztu k i — w ed łu g nich — n iew zru szon e, n iezm ien n e, w ieczn e. N ie w iem , do k tórego rodzaju trzeba dołączyć, aby b y ć w y ­ granym 23.

B oh ater Szeksp ira „dołączał“ w każdym okresie do innego ro ­ dzaju, ale w żadnym nie w ygrał. Ż adna postaw a pisarsk a nie de­ cyduje zatem o zw ycięstw ie w sztuce. Nie istn ieją w yznaczniki spo­ łeczne, ideowe, k tó re decydow ałyby o w artościach twórczości danego pisarza. O dpow iedzialność za słowo zostaje przeniesiona z p isarza na sztukę, k tó ra je s t w ty m kontekście pojęciem ab strak cy jn y m . J a k w G inącym D anielu p ragnienie oczyszczenia, ja k w W ielkim S tefan ie K o n eckim fatalisty czn a koncepcja losu żydowskiego, ta k w S zeksp irze o d erw any od faktów społecznych problem sam ow ol- ności i kapryśności sztuki staje się fałszyw ie konfliktem w iecznym i n ieodw racalnym , jeszcze jednym dram atem w yrosłym na gruncie nieszczęśliw ej absolutyzacji problem ów m ających przecież swe uw arunkow anie i w ytłum aczenie w określonych sy tu acjach i po­ staw ach społecznych.

J e s t rzeczą ch arak terystyczn ą, że w o statn im zbiorze daw nych i n ow ych o p o w ia d a ń 24 Piękna, sztu k ę pisania um ieścił R udnicki na końcu tomu, zam ykając n ią n iejak o dotychczasow ą część cyklu i w ypow iedziom w niej zaw arty m n ad ając jakoś tym sam ym ran gę o statniego słowa. O pow iadanie to je st w łaśnie typow e dla ew olucji pisarza. W pierw szej jego części R udnicki nie m a w ątpliw ości iż „trzeb a zniszczyć sztukę dotychczasow ą, w ydrzeć jej piękno i zw iązać z p ra w d ą “. Ale p rzeczytajm y słowa końcowe, w który ch a u to r w ycofuje się już z daw nych pozycji. M ówiąc o sztuce rew o­ lucjonistów , nie m ówi o sobie, m ów i o n i c h :

J e śli n a w e t m ó w ią ciężko, jeśli n a w et m ów ią n iep orad n ie i pop ełn iają ty sią c pom yłek , je śli n a w e t n ie m ają racji — gd yż b yć m oże, że sztuka, że jej sen s za w a rty jest w sam ym sło w ie, k tóre się raz po raz zaciera, sk u tk iem czego w y p ły w a ją n ie do n iej p rzyn ależn e żądania, b o cóż w końcu ona w in n a , że św ia t n ie m a w yższej leg ity m a c ji bytu? — jeśli, pow tarzam , n ie m ają n a w e t racji, to jakże n ie słu ch ać ich, jak że ich n ie kochać nam , k tórzyśm y w id z ie li ap ok alip sę i w iem y , że jed y n y to sen s św ia ta , ab y się n ig d y w ię c e j n ie p o w tó r z y ła !25

R udnicki m a ju ż w ątpliw ości w stosunku dó postulatów rew o lu­ cjonistów . P rzyznaje, że aktyw na, m obilizująca fun kcja sztuki jest

23 T a m że , s. 236.

24 Żyu)e i m a r t w e m orze. W arszaw a 1952.

(21)

170 H E I .E N A Z A W O R S K A - T R Z N A D L O W A

fu n k cją najw ażniejszą, lecz m iędzy tym stw ierd zen iem a jego re a ­ lizacją p iętrzą się, w ed ług niego, tru d n o ści w y nik ające z osobliw ych p raw sztuki, z jej sp ecjaln y ch w ym agań. Położony został pierw szy ak cen t n a an tagonizm m iędzy zam ierzeniam i a rty s ty a nieposłuszeń­ stw em sztu ki, akcent, k tó ry stan ie się przyczyną w ielu nieporozu­ m ień i p om yłek w dalszej tw órczości pisarza.

O m ów iona tu ta j ew olucja spojrzenia R udnickiego n a spraw y zw iązane z tw órczością a rty sty c z n ą zasługuje n a szczególne p o dkreś­ lenie w p racy , k tó ra sta ra się w yznaczyć linie rozw ojow e tego p isa­ rza. A le nie m ożna n ie docenić fak tu , iż ta k a now ela, ja k np. K a rtka znaleziona pod m u r e m straceń, stan o w iła je d n ą z pierw szych w ow ym ok resie p ró b bezpośredniego arty sty czn ego ro zrach u n k u ze s ta rą b u rż u a z y jn ą sztuką, że zaw ierała p o stu la ty w praw dzie ogólnikow e (nie b ardzo jeszcze w ów czas wychodzono poza te ogól­ niki!), ale w skazujące n a konieczność pow iązania sztuki z życiem, uczynienia z niej pom ocnika w w alce o ,,niepow tórzenie się apoka­ lip sy “. N a tle ów czesnej w alki z form alistyczną, dekadencką, u dziw ­ n iającą sztuką, jak ż e w ym ow ne i pełn e żarliw ego oskarżenia są słow a pisarza, k tó ry m ów ił o sw ej m ięd zy w o jen n ej, niekiedy ześliz­ gującej się n a to ry dekadencji, tw órczości: ,,M oja sz tu k a w y d a je mi się nędzna. Nędzna! [ ...] N ie rozum iem w m oich książkach ani ludzi, an i sty lu , ani zagadnień. W m oich książkach? Cała g en eracja pisała w te n sposób...“ 26. P o tęp ien ie sz tu k i b u rżu azy jn ej, k tó ra n ie w y­ jaśn iała św ia ta i n ie w alczyła o zw ycięstw o człow ieka, n a tle ówcze­ snych d y sk u sji św iatopoglądow ych i arty sty c z n y c h posiadało duże znaczenie ideow e i polityczne. R udnicki zresztą nie p oprzestaje na o sk arżeniu sztu k i dek ad en ckiej, idzie dalej — u k azu je całą niepo­ radność, o graniczenie sztu k i m ieszczańskiego hum anizm u. D ram at b o h a te ra Ucieczki z Jasnej P o lan y, w ielkiego m ieszczańskiego p isa­ rza niem ieckiego K lau sa H ofera, je s t d ram a te m pisarza, k tó re m u wt n a jb a rd zie j decyd u jącym m om encie zab rak ło sił tw órczych n a to, by podjąć w ielk ą w a lk ę ideow ą, w alk ę polityczną o przyszłe Niemcy. W ielki pisarz-h u m an ista, p o tęp ia ją c y h itlero w sk i faszyzm , m ó­ w iący p ięk n ie o o b ro nie człow ieka i jego wolności, w chw ili gdy trzeb a przejść do k o n k retn e j społecznej w alki, cofa się, nie z n ajd u je w iary w jej skuteczność, nie w idzi form , w jak ich m oże być p ro ­ w adzona, n ie o d n a jd u je w swej sztuce ty ch źródeł arty sty czn y ch i ideow ych, do k tó ry c h w w alce tej m ógłby naw iązać.

(22)

O P O W O J E N N E J T W Ó R C Z O Ś C I A . R U D N I C K I E G O 1 7 1

G łębiej i trw alej n iż k ied y k o lw iek zrozum iał, że czym ś in n ym b yła zasada życia, czym ś in n y m sztuka, że n ie b y ło m ięd zy n im i pom ostu. In n ym n u rtem p ły n ęła zasada życia, in n ym tw órczość. Teraz, gd y sp o­ d ziew a ł się śm ierci, g d y duch jego m ia ł u lecieć i rozp łyn ąć się w w ie lk ie j n iew iad om ej, sztuka stra ciła dlań z n a c z e n ie 27.

Wrogość sztu k i dekadenckiej, ograniczenie sztu k i m ieszczań­ skiego hum anizm u — oto, co ukazyw ały pierw sze pow ojenne opo­ w iad ania A dolfa Rudnickiego. W praw dzie i tu pisarz pozostał m oc­ niejszy w oskarżeniu niż w p o stu latach i propozycjach now ych roz­ wiązań, lecz niesposób nie uznać w ielkiej w artości tych sądów w o kresie naszej pierw szej pow ojennej b itw y o nową, zw iązaną z życiem sztukę.

5

C haraktery sty czn e d la całej twórczości A dolfa R udnickiego ście­ ran ie się dw óch n u rtó w : realistycznego, ukazującego fak ty w ich w łaściw ym w ym iarze społecznym , oraz nierealistycznego, m ającego za „podszew kę“ idealistyczne treści agnostycyzm u i fatalizm u, zna­ lazło swój w yraz rów nież w opow iadaniach Szekspira oraz Ucieczki z Jasnej Polany.

Jed n ak z chw ilą, gd y p ró b u jem y przeprow adzić podział nowel n a realistyczne i nierealistyczne, n ap o ty k am y pow ażne trudności. S p raw a bowiem nie p rzed staw ia się tak, ja k to obserw ow aliśm y w m iędzyw ojennej twórczości Rudnickiego, kiedy różnica m iędzy dekadenckim i Szczuram i a realizm em Żołnierzy czy Doświadczeń b y ła oczyw ista. W opow iadaniach z cyklu Epoka pieców najczęstsze je s t połączenie obu ty ch n u rtó w w ram ach jed n ej pozycji. Poza no­ w elam i lw ow skim i, będącym i n iew ątp liw ie szczytow ym osiągnię­ ciem realizm u w dotychczasow ej twórczości R udnickiego, elem enty realisty czn e i nierealisty czne p rze p lata ją się w poszczególnych opo­ w iadaniach. S p ró bu jm y w ykryć, czy połączenia te są przypadkow e, czy też określone p ew nym i p raw am i c h arak tery zu jący m i postaw ę pisarza.

C zytając opow iadania takie, ja k Ginący Daniel, W ielki S tefan Konecki, Wniebowstąpienie, Szekspir — nie godzim y się z autorską koncepcją losu ludzkiego, z absolutyzow aniem i izolowaniem pro­ blem ów, z nadaw aniem cech w iecznych i nieodw racalnych k onflik­ tom istn iejący m tylko w p ew nych sy tu acjach społecznych. A przecież je s t chyba fak tem bezsprzecznym , żę opow iadania te w strząsają.

(23)

172 H E L E N A Z A W O K S K A - T R Z N A D L O W A

że zaw arto w n ich praw d ziw y fra g m en t życia podczas okupacji, w ielką liczbę fak tó w o ddających atm o sferę tam ty c h lat, głęboką obserw ację psychologiczną. Nie rozum iem y w praw dzie fatalizm u „Gi­ nącego D an iela“, ale przecież z tego sam ego opow iadania czerpiem y bogaty m a te ria ł o o k up acy jny m życiu Ż ydów (spraw a zagranicznych promess). Nie godzim y się z autorem , gdy w jed n y m problem ie „czystego n u r tu “ zam y k a cały sens istnienia swojego bohatera, ale w opow iadaniu A m elii za w a rte są fa k ty w strząsające, ale obraz pierw szych pow ojenn y ch Z aduszek w W arszaw ie je st je d y n y w n a ­ szej litera tu rz e .

I oto dochodzim y do zasady, na podstaw ie któ rej w opow iada­ n iach ty ch elem en ty realizm u w iążą się najczęściej z elem entam i n ierealistycznym i. P ostaw a św iatopoglądow a R udnickiego, założenia filozoficzne, n a k tó ry c h o piera sw ą koncepcję głów nego problem u lu b k o n stru k c ję losów b o h a te ra — zasadza się często n a idealistycz­ nych przesłankach. A le p u n k t w y jścia do tego — często fałszyw ie rozw iązyw anego p ro b lem u — czerpie a u to r Ginącego Daniela: zawsze z przebogatego m a te ria łu fak tó w noto w any ch ze ścisłością kronikarza, z realisty czn ej m a te rii życia, z m nó stw a dostrzeżonych szczegółów, k tó re sk ła d a ją się n a bardzo dokładny i b ardzo suge­ sty w n y ob raz w ypadków . W G iną cym Danielu pojm ow anie losu ludzkiego je s t fatalistyczne. A le za to jakże k o n k retn a, jak że bo­ ga ta w realia, ja k histo ry cznie sp ra w d za ln a je s t sy tu acja, z któ rej w yrósł p rob lem jego w iny! P ro b lem „h o n o ru “ nie pozw alającego m ajorow i H u b erto w i z arm ii A nd ersa n a po w ró t do k ra ju , ponie­ w aż b y łab y to zd ra d a „ stro n y słabszej“, je s t rów nież problem em fałszyw ym . A le przecież w ty m sam ym o pow iadaniu m am y zano­ tow any tak i fa k t ja k sp raw a K atynia! Z anotow any i oceniony jak n a jb ard ziej realisty czn ie, z ja k n ajw ię k sz ą ostrością politycznego * w idzenia!

Pro za R udnickiego posiada w ięc sw oje realisty czn e jądro. J e s t nim nie tylko w ielk a ilość zan otow anych z dośw iadczeń o kupacyjnych faktów . Św iadczy o ty m rów nież w a rsz ta t p isarsk i au to ra, ty p cha­ ra k te ry s ty k i psychologicznej, rodzaj sy tu a c ji ukazan ych z u d erza­ jącą p raw d ą życiow ą. U m iejętność obserw acji, dociekliw ość w ana­ lizie jed n o stk o w ych przeżyć, u n ik an ie łatw y ch schem atów w tw o­ rzen iu typów lu d zk ich — czynią prozę R udnickiego żyw ą, bogatą, sk ro jo n ą n a m ia rę w ielkiego p isarza. C zytelnikow i Rudnickiego, n ie­ zależnie o d ' w szelkich uw ag k ry ty czn y ch , n asu w a się nieodparcie jed n o stw ierd zen ie: je s t to w ielki ta le n t pisarski. O pow iadania cyklu

Cytaty

Powiązane dokumenty

We conclude that single point-in-time measurements of neighborhood characteristics are reasonable proxies for the long-run ethnic composition of children’s neighborhood environment,

Przedmiotem niniejszego tekstu będą oprawy czterech ksiąg należących do dawnej biblioteki biskupa, które obecnie znajdują się w ar- chiwum archidiecezjalnym w Gnieźnie

W raz z momentem ukazania się pierwszych publikacji o rozwoju zawodowym człowieka w aspekcie profesjologicznym, w środowisku uczonych interesujących się problem atyką

[...] Czyż Izajasz nie zarysow uje w łaśnie szczęścia płynącego z radości Syjonu, kiedy p rzedstaw ia Syjon jako pozbaw iony swoich dzieci, ograbiony z powodu

Rozdz III

Stan i potrzeby szkolnictwa (specjalnego dla upo­ śledzonych umysłowo w Polsce.. Biochemische Genetik angeborener

Spraw ozdania te w inny być opracow ane w krótkiej i treściw ej formie. Starostów spraw ozdania u stn e nie ilustrow ały najczęściej sytuacji powiatu, pom ijały

Отже, мовна гра — це функцшно-етшпетичне явище, що найповшше вияв­ ляеться на piBHi тексту (дискурсу) i потребуе глибокого i докладного