• Nie Znaleziono Wyników

Modernizacja pisowni w tekstach z pierwszej poł. XIX w.

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Modernizacja pisowni w tekstach z pierwszej poł. XIX w."

Copied!
16
0
0

Pełen tekst

(1)

Irena Klemensiewicz-Bajerowa

Modernizacja pisowni w tekstach z

pierwszej poł. XIX w.

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 46/3, 144-158

(2)

IRENA KLEMENSIEWICZ-B A JEROWA

M O D ERN IZA CJA PISO W N I W TEK STA CH Z P IE R W S Z E J POŁ. X IX W.

A R T Y K U Ł D Y S K U S Y JN Y

S praw a jest paląca. P o w ta rz a ją się w y d an ia w ielkich ro m a n ty ­ ków, w łaśnie pokazał się w yb ór pism K orzeniow skiego (też obej­ m u jący częściowo in te resu jąc y nas okres), n a w arsztatach w yd aw ­ niczych je s t w tej chw ili p ełn e w y d an ie pism Brodzińskiego, ko­ respondencja Żm ichow skiej, pism a R om ana Zm orskiego, Józefa Dziekońskiego, L u cjan a Siem ieńskiego, Józefa Dzierzkowskiego. A tym czasem problem , ja k m a w yglądać m o dernizacja pisow ni w dziełach z tego okresu, zu pełnie nie je s t rozstrzygnięty.

W roku 1938 uchw alone zostały przez K om isję W ydaw niczą Ko­ m ite tu O rtograficznego P A U zasady w yd aw an ia tekstów , obejm u­ jące rów nież w. X IX, ale nie w ydruk ow an o ich i nie m ają one obec­ nie żadnego prak tyczn ego znaczenia. Po w ojnie zainteresow ano się w cześniejszym okresem x, n a to m ia st nie po d jęto dyskusji n a d edy­ cjam i późniejszym i. A w ięc każdy w ydaw ca załatw ia to n a w łasną ręk ę i jest rzeczą zupełnie norm alną, że dw ie osoby opracow ujące te k sty z ty ch sam ych la t stosu ją różne zasady m odernizacyjne. Wobec tego sądzę, że dobrze będzie poddać pod ogólną dyskusję i osąd p rzy ­ n ajm niej parę' najw ażn iejszy ch zagadnień dotyczących m odernizacji pism z tej epoki, epoki, k tó ra — choć ta k nam bliska — przecie dotąd nie opracow ana pod w zględem językow ym , k ry je szereg nie rozw iązanych jeszcze problem ów .

M oje p ro je k ty m o dernizacy jne odnoszą się ty lko do w ydań p rz e ­ znaczonych dla szerokiej m asy czytelników z kół inteligencji, tzn. posiadających w ykształcenie średnie 2.

1 Z b a d a ń n a d li te r a tu r ą s ta ro p o ls k ą . Program i p o stu la ty . W rocław 1952. Tu p race K onrada G ó r s k i e g o , S tefan a V r t l a - W i e r c z y ń s k i e g o , J a n in y S z e w c z y k ó w n y .

2 T en typ w y d a ń od p ow iad a ty p o w i В w pracy G ó r s k i e g o Z a s a d y

t r a n s k r y p c j i t e k s t ó w X V I i X V I I w . W tom ie: Z b a d a ń n ad lite r a tu r ą s t a r o ­ polską.

(3)

P rzed e w szystkim ustalić trzeb a zasady ogólne, czyli trzeb a od­ pow iedzieć sobie na pytanie: ja k a pow inna być d o b r a m oderni­ zacja? N arzuca się p ro sta — zdaw ałoby się — odpowiedź: m oderni­ zacja w in n a t y l k o usuw ać p rzestarzałe zw yczaje i ujęcia orto­ graficzne, zastępując je dzisiejszym i, tak aby czytelnik otrzym ał te k s t zrozum iały graficznie, w zględnie łatw y do odczytania. A le to m a być m odernizacja pisowni, tylk o pisow ni, a nie m odernizacja języka. Ję zy k nie pow inien ulegać zmianom.

Nie chodzi tu o usiłow ania, by w iernie oddać język a u t o r a — w szak n iejedno k ro tnie skazani jesteśm y n a edycję, w któ rej język a u to ra już z całą pew nością je s t przekształcony przez kopistę, w y ­ daw cę i dru karza. Chodzi tu o w iern e oddanie języka e p o k i , o po­ kazanie owoczesnej p raw d y językow ej, o pozostaw ienie dziełu w ła­ ściw ego danym czasom kolorytu.

Czyż ty lko treść dzieła je s t w ażna? W szak dzieło posiada n a tu ra l­ ną, w łaściw ą sobie harm on ię m iędzy treścią a w spółczesną tej treści form ą i tę harm onię w inno się uszanować. N iektórzy jed n ak w y ­ daw cy uw ażają, że do zachow ania owej harm onii w ystarczy pozosta­ w ić w dziele p ierw otne słow nictw o i styl, natom iast fonetyka i flek sja ulec m ogą zupełnem u unow ocześnieniu. Zapewne! S tare słow nictwo i sty l ju ż w pew nej m ierze m ogą w ystarczyć do w yw ołania u czy­ te ln ik a w rażenia archaiczności, jednakow oż językoznaw ca w oli się cofnąć p rzed takim rozerw an iem j e d n e g o przecie organizm u języka: tak a fonety k a i fleksja, a takie słow nictw o i składnia.

Inaczej n ato m iast trzeb a potraktow ać tek sty opierające się na pism ach pośm iertnych. Jak o na pew no nie pochodzące w p rost od au to ra ani przez niego nie skontrolow ane, jako pochodzące z e p o k i i n n e j , nie współczesnej autorow i, zaw ierać one m ogą anachron i­ zm y językow e w prow adzone przez późniejszych kopistów czy w y­ dawców. A nachronizm y te szerzyć się będą szczególnie w fonetyce i w e fleksji, bow iem późniejsi kopiści czy w ydaw cy m ogą w prow a­

dzać, nieraz nieśw iadom ie, sw oje dźwięki i sw oje końcówki n a m iejsce starszych dźw ięków i końców ek oryginału. D latego słuszne m i się w y d aje stanow isko w ydaw ców , by w edycjach opierających się n a tekstach pośm iertn y ch przeprow adzać nie tylko m odernizację pisow ni, ale także m odernizację języka, a to w zakresie fonetyki i fleksji. Oczywiście słow nictw o i składnia pozostają nie zm ienione; tu w iarogodność je st stosunkow o większa.

P rzedstaw io ne poniżej propozycje m odernizacyjne odnoszą się tylk o do dzieł z okresu życia autora. A zatem układając te propozycje P a m ię t n ik L ite r a c k i, 1955, z. 3. 10

(4)

146 I R E N A K L E M E N 3 T E W 1 C Z -B A J E R O W A

m iałam n a oku dw ie w ym ienione w yżej zasady: m odernizacja w inna podać czytelnikow i te k s t m ożliw ie łatw y do odczytania, ale nie m oże ona zm ieniać języka.

N iestety, w p ra k ty c e spotyk am y się z różnym i kom plikacjam i, k tó re d oprow adzają w ręcz do s p r z e c z n o ś c i m iędzy postaw io­ nym i w yżej dw om a zasadam i. Om ówię w dalszym ciągu dw ie n a j­ w ażniejsze kom plikacje, p rzed k ład ając p ro je k ty ich rozw iązania w dwóch ogólniejszych założeniach.

1) Są pew n e stare, nie istn iejące dziś litery , odpow iadające tak im sta ry m głoskom, k tó re w e w spółczesnym alfabecie nie posiadają ju ż odpow iedników graficznych. N a przy kład : é, â. Tu m o dernizato r albo zostaw ia s ta re lite ry — lecz to sprzeciw ia się ogólnej zasadzie łatw o­ ści tek stu , albo znosi te znaki — lecz to sprzeciw ia się zasadzie n ie ­ zm ieniania języka, bo np. e pochylone (é) zm ieni się w e jasne (e). I ta k źle, i ta k niedobrze.

O czywiście językoznaw ca m a tu ochotę w ypow iedzieć się za u trz y m an ie m sta ry c h liter, przeciw pogw ałceniu języka. Jednakow oż trzeb a w ystąp ić w obronie tej zasady, że m o d ern izato r m a podać czytelnikow i te k s t w zględnie łatw y do odczytania, to znaczy dosto­ sow any do um ysłow ego, k u ltu raln eg o poziom u czytelnika. A czy­ telnik o w i niefachow em u (bo o tak im tylko tu m ówim y) dużą tru d ­ ność sp raw ia te k s t u pstrzo n y n ie a k tu aln y m i znakam i graficznym i, ja k y (w m iejsce dzisiejszego i, j), é, â. P o ty k a się o te znaki co chwila, bezw zględnie u tru d n ia ją m u one w znacznym stopniu przy sw ajan ie utw o ru , w ręcz od stręczają od czytania.

Wobec tego prop o zy cja m oja i pierw sze m o je założenie brzm ią tu n astępująco: nie istn ieją ce dziś lite ry odpow iadające nie istn iejącym 3 dziś głoskom n ależy w zasadzie zastępow ać litera m i dzisiejszym i, dziś w d anych w y razach używ anym i. S ta re lite ry m ożna jed n ak zachować, o ile w y stę p u ją one w tekście nieczęsto, ta k że nie sta ­ now ią pow ażniejszego u tru d n ie n ia w czytaniu. Tu znów trzeb a by ustalić, co to znaczy „nieczęsto“ . Rzecz też w zględna, ale m ożna się jakoś um ówić. M ożna np. zdecydow ać, że jeżeli sta ra lite ra pojaw ia się przeciętn ie rzadziej niż raz na je d n ą k a rtk ę w y dania fo rm atu 4°, m ożna ją ju ż śm iało zachow ać bez obaw y o u tru d n ie n ie w czytaniu.

2) N iestety, sk u tk ie m niekonsekw en cji daw nej pisow ni n iejedn o­ k ro tn ie nie w iem y, ja k czytało się d an ą literę. A więc nie w iem y,

3 N ie istn ie ją c y m w o g ó le lub n ie istn ie ją c y m w ty c h m iejscach , gdzie b y ła daw na litera.

(5)

czy i co trzeb a m odernizow ać. W om aw ianym okresie nieraz np. nie wiadomo, czy o m a w artość językow ą o, czy też ó.

Tu m odern izato r m a przed sobą dwie drogi: 1) pozostawić tek st nie zm ieniony, n i c nie m odernizow ać, 2) m odernizow ać w s z y s t - k o.

I tu będę się kierow ać, ja k przy poprzednim problem ie, zasadą łatw ości tekstu, a więc zaproponuję m odernizację wszystkiego, w szystkich takich form niepew nych. Oczywiście nie będzie to zgodne z ówczesną p raw d ą językow ą. Cóż jed n ak robić, skoro nie w iem y, ja k a ta p raw d a była. Ja k iś sta n językow y trzeba czytelnikow i podać, a więc dajem y stan dzisiejszy.

To by było założenie drugie. Podkreślić jedn ak pragnę, że pow yż­ sze rozw iązanie problem u, polegające n a m odernizacji w szystkich form niepew nych, stosować należy tylko w tedy, gdy n apraw dę zu­ pełn ie się nie wie, ja k czytać dane lite ry w danym tekście. Jeżeli posiadam y jakieś w skazów ki co do w artości m ow nej owych p odej­ rzan ych liter, należy je w ykorzystać i m odernizację ograniczyć, co niżej, w szczegółowych problem ach będzie przedstaw ione.

1. é

Otóż tu w łaśnie m am y trudność pierw szą z rzędu wyżej w ym ie­ nionych — m am y literę, k tó rej dziś nie ma. Zgodnie z u stalonym założeniem w inno się zm odernizow ać tę literę, jeżeli w y stęp u je zbyt często.

W yłączam tu z rozw ażań spraw ę końców ek -ém(ï), k tó ra będzie om ówiona w p u nkcie o fleksji.

W ystępow anie é w badanym okresie przedstaw ia się dość nie­ jednolicie. W jed ny ch d ru k ach je st rzadsze, w innych o w iele częst­ sze, na ogół jed n ak częstość jego w ystępow ania przew yższa ustalo ną w e w stępnych założeniach norm ę. T rzeba je więc m odernizow ać zm ieniając na e.

M odernizacja na e w yw ołać może pew ne zastrzeżenia wobec tego, że literze é odpow iadała w tej epoce przew ażnie głoska ’i(y). T rudno jed n ak w prow adzać m odernizację é na i, y, a to z dwóch powodów: 1) niek tó re pow stałe ta k form y byłyby zbyt zaskakujące, n a w e t n ie ­ jasn e dla dzisiejszego czytelnika, np. w i (=^ wie), u m i ( = umie),

j i { = je); 2) nie ulega w ątpliw ości, że jed n a k niektóre é w ym aw iały

się w ted y ja k e lub podobnie do e 4.

4 N a to w sk a zu je rym ow an ie é z e. Por. K. N i t s c h , Z his to rii p o ls k ic h

r y m ó w . W arszaw a 1912, s. 20—21. P r a c e T o w a r z y s t w a N a u k . W a r ­

s z a w s k i e g o . Nr 1.

(6)

148 I R E N A K L E M E N S I E W I C Z - B A J E R O W A

Zlikw idow anie lite ry é pociąga za sobą p ew ne pogw ałcenie p ra w ­ dy językow ej. T rzeba je d n a k pocieszyć się, że tylko p rzy n iek tórych zam ian ach é n a e będziem y grzeszyć. N ajw iększy bow iem pro cen t é (około 80%) to -éj- ( d o b r e j , l e p i e j , m n i e j s z y itp.), a p rze­ cie połączenie głosek e~ri także dziś w ym aw ia się przew ażnie ei- Sposób zapisania, o rto grafia je s t tu w ięc rzeczą obojętną — efekt istotny, głosow y je s t ta k i sam, niezależny od postaw ienia lite ry e czy é 5.

W reszcie uczynić w ypada zastrzeżenie, że od zasad m odern izacyj­ n y ch odstąpi się w poezji, jeżeli ry m będzie w ym agać utrzy m an ia é. J e śli np. p rzy jd zie zrym ow ać p c h n i j - m o j é j , to celem zapew ­ nien ia w łaściw ego zrym ow ania należy w form ie: m o j é j pozo­ staw ić é.

2. o-ó

S p raw a o w iele gorsza. Tu bow iem m am y do czynienia z kom ­ p lik a c ją d ru g ą ze w spom nianych w założeniach ogólnych: otóż nieraz n ie w iem y, czy lite rę o czytać należy o, czy ó. Ó było używ ane już p rze d Kopczyńskim , choć większość dru ków z la t siedem dziesiątych X V III w. w ogóle ó nie zna. P otem użycie ó rozpow szechnia się, tak że m ożna te n w zrost w yrazić ilościowo: około r. 1770 — 31%, około r. 1820 — 89%, około r. 1840 — 99%. P ro c en ty oznaczają ilość ó w prow adzonego n a m iejsce o do ty ch w yrazów , gdzie dziś je s t ó.

Co robić z ty m i pozostałym i o? Są tu np. tak ie form y: b r a t o ­ b ó j c a , o s m y , w i e c z ó r , m ó w i ć , k r ó l e w s k i , p r z y j a ­ c i ó ł m i , k o m o r , j a ł ó w e k , w ł ó c z ę g a .

W śród ty ch w yrazów z pew nością są takie, k tó re isto tn ie w y m a­ w iały się z o, gdyż o ty m pouczają choćby w spółczesne g ram aty k i i p rzep isy ortograficzne. T ak na p rzy k ła d w p rac y B rodzińskiego M y ­

śli o ję z y k u p o lsk im 6 czytam y, że używ a się p r ó b a , M uczkowski

w sw ojej g ram aty ce 7 zaleca: g r ó ź b , s o k o ł . R ów nież w system ie

5 W w ie lu dru k ach d zie w ię tn a sto w ie c z n y c h é w m o rfem ach in n y ch n iż - e j - (np. c z t é r y , u l é w a , p i e r w s z y ) p o ja w ia się ta k rzadko, że w tych w ła śn ie ty lk o m o rfem ach m ożna by je p ozostaw ić. J ed n a k że cele m jed n o liteg o p o tra k to w a n ia ca łeg o zasob u w y d a w n iczeg o tej epoki i w ta k ich drukach trze­ ba w sz y stk ie é m od ern izow ać.

6 K. B r o d z i ń s k i , P is m a . T. 8. P ozn ań 1874, s. 166. T ytu ł M y ś l i o j ę z y k u

p o l s k i m został u sta lo n y p rzez w y d a w c ę , B rod ziń sk i n a to m ia st d ał p racy ty tu ł

O ła g o d z e n iu j ę z y k a po ls k ieg o .

7 J. M u c z k o w s k i , G r a m a t y k a j ę z y k a po ls k ieg o . W yd. 2. K rak ów 1836, s. 17— 18.

(7)

spotykam y zjaw iska w skazujące na to, że m ożliwe są form y w rodza­ ju w i e c z ó r . Tak n a p rzy k ład tra fia ją się m ian. 1. poj. typu: t r ó j- z ę b zam iast t r ó j z ą b ; a jeżeli przy oboczności ę II ą m ożliw e jest w yrów nanie m ian. 1. poj. do in ny ch przypadków , to m ożna oczekiwać tego sam ego w form ach z obocznością o || ó.

Ale ileż jest form bardzo podejrzanych!. Na przy k ład z w ym ienio­ nych wyżej : k r ó l e w s k i , w ł ó c z ę g a , a z in ny ch — choćby końców ka dop. 1. m n. -ow, często zam iast -ów. Z pew nością są to błędy, zrozum iałe na tle stopniowego a powolnego doskonalenia się naszych ówczesnych w ydaw nictw . Przecie ó było w łaściw ie now o­ ścią, nowością, k tó rej i nie um iano jeszcze konsekw entnie stosować, i zapew ne ją częściowo lekceważono; wszak drukarze pam iętali, że nie tak dawno pism a w ogóle bez ó się obywały.

Tak więc w śród o (w m iejsce dzisiejszego ó) są na pew no o p ra w ­ dziwe i o błędne, odpow iadające ówczesnem u ó.

N iestety nie m am y sposobu, by w każdym tekście rozpoznać i od­ różnić w szystkie form y błędne od praw dziw ych. M ożna jed n ak spró­ bować oceny n iek tó ry ch tekstów , a to poprzez n iek tó re łatw iejsze form y.

Otóż w śród form z o te będą — nie powiem — praw dziw e, ale n a j b a r d z i e j p r a w d o p o d o b n e , w których i dzisiaj jeszcze zdarza się o obok ó, np.: d z i o b e k , k o ś c i ó ł e k , p r o b o w a ć itp. P e łn ą listę tych form obocznych zebrał z p racy Łosia W itold D oro szew sk i8.

Jeżeli więc w danym tekście stw ierdzim y, że form y z o (zam iast dzisiejszego ó) pochodzą jed yn ie z kręgu wyżej w ym ienionych form , któ re określiłam jako najbardziej praw dopodobne, m ożem y przyjąć, że tek st te n je st staran n y , popraw ny, że w artość m ow na lite ry o — o. Jeżeli uznam y ten tek st za staran n y i popraw ny, oczywiście nie m a potrzeb y m odernizow ania go.

Jeżeli natom iast stw ierdzim y, że w danym tekście są w ypadki o podejrzane, czyli takie, k tó re nie m ają dzisiejszych odpow iedników z o, nie są więc najbardziej praw dopodobne, trzeba uznać tak i tek st za błędny 9. T rzeba więc m odernizow ać w szystkie o zastępujące dzi­

8 Por. W. D o r o s z e w s k i , U w a g i o p is o w n i. I. W ym iana o : ó. P o r a d ­ n i k J ę z y k o w y , 1935, nr 3 i 4.

9 W om aw ian ej epoce z p ew n ością w ięcej b y ło w ah ań o || ó n iż dziś. N ie ste ­ ty, k w estia ta od strony językoznaw czej zu p ełn ie n ie je s t jeszcze przebadana. G dy za tem w y d a w ca zauw aży, że w tekście, zresztą popraw nym , ja k a ś form a k o n s e k w e n t n i e p isze się przez o (zam iast d zisiejszego ó), m ożna rzecz

(8)

150 I R E N A K L E M E N S I E W I C Z - B A J E R O W A

siejsze ó (lub ó || o), tzn. w szystkie tak ie o zam ieniać n a ó, jeśli ó w danym w yrazie je s t dziś w yłączne lu b też je s t ono oboczne z o, ale je d n a k u zn an e za popraw niejsze.

Ale tu nasu w a się p y tanie, co robić z w yd an iam i zbiorowym i, k tó re o bejm u ją tek sty różnego g atun ku . N a p rzy k ła d w w ydaniu p ism B rodzińskiego znaleźć się m ogą te k sty p op raw n e i te k sty błędne. W ypadałoby w ięc stosow ać w jed n y m w yd aw n ictw ie dw ie m etody: m odern izacji i niem o d ernizacji o. To nie w y d aje m i się w łaściw e —■ w efekcie otrzy m ałob y się obraz językow y niejedn o lity . Sądzę, że w tak im w y p ad k u należy w całym w ydaw n ictw ie przeprow adzić m odernizację o na ó. T ylko w poezji n ależy się pow strzym ać od m o­ d ernizacji o na ó, jeżeli o bardziej się tłum aczy w zględam i rym ow y ­ mi, np. k r o l a - w o l a .

Na zakończenie tego p u n k tu ostrzeżenie w spraw ie ó. S potykam y nierzadk o fo rm y z ó w m iejsce dzisiejszego o, np.: s t o s u j ę , o ł t a r z e , m o g ł e m , n a p l o t ł e m , s y n ó d , k l a s z t o r , u m o w ­ n y , d o z o r c a itp. N ie w idzę żadnego powodu, dlaczego by te fo r­ m y m iały ulegać m o dernizacji na o, ja k chcą n iek tórzy w ydaw cy. Uw ażam , że w szystkie te fo rm y n ależy zachow ać (por. przypis 17).

3. s z с n — ś ź ć ń (i w argow e m iękkie)

P rob lem je s t podobny do poprzednio omówionego, a m ianow icie znów stajem y p rze d literam i, o k tó ry c h nie w iem y, ja k je przeczytać:

s czy ś, z czy z itd. W b ad an y m bow iem okresie spotykam y pew ną

ilość w yrazów zapisanych lite rą n iek resko w aną — rzekom o w ięc jest ta m głoska tw a rd a na m iejscu dzisiejszej m iękkiej; np.: w o ź n i c a , c h e ł m i ń s k i , m y ś l i , d ź w i ę k , ś m i e c h . Takie niezgodności ze stanem dzisiejszym nie są częste, sięgają zaledw ie 2% od w szyst­ k ich w yrazów , w k tó ry ch dziś m am y m iękkie. Pod koniec pierw szej poł. w. X IX ilość ta n a w e t zm niejsza się do l°/o. W p orów nan iu więc z o-ó stan tu je s t b ardziej zbliżony do dzisiejszego. A ta k było od daw na, bo już w lata ch siedem dziesiątych, p rzed refo rm ą K opczyń­ skiego, k reskow ano m iękkie stosunkow o bardzo sta ra n n ie i kon­ sekw entnie.

W iększość om aw ianych form to zw ykłe błęd y druk arskie. W ska­ zu je n a to fak t, że spotykam y w yrazy, gdzie stw ard n ien ie byłoby

p rzed sta w ić k o n su lta n to w i języ k o zn a w cy i n ie d y sk w a lifik o w a ć druku przed czasem . J eżeli sp ecja lista orzecze, że dana form a isto tn ie m ogła się w te d y w y ­ m a w ia ć z o, te k s t u zn aje się za p op raw n y, m im o ż e w yk racza on poza ram y d zisiejszy ch oboczności o || ó.

(9)

niczym nie uspraw iedliw ione. Na przykład: m y ś l i , l u d ź m i , c h e ł m i ń s k i , p i n c z o w s k i . Byłoby ono uspraw iedliw ione i m o­ żliw e w k tó rejś z kategorii opisanych przez Jodłow skiego 10, a więc przede w szystkim w odpow iednich form ach w yrazów na -izm , -yzm ,

-azm , -asm, -osm (np.: w k o m i z m i e , w p a ś m i e ) , także w ty ­

pach: D r e z n o - D r e z n i e , t e k s t - t e k s c i e , w reszcie w dziś istn iejący ch form ach, ja k s p i , ś p i e w a ć , s p i e s z y ć . Tym czasem znaczna część rozpatryw anego m ate ria łu to w łaśnie w ypadki inne, a więc m ocno podejrzane. Takie przeoczanie kreskow ania w cale nas nie pow inno dziwić na tle ogólnego niedbalstw a w spraw ach k resko­ w ania, jak ie już opisyw ałam w zw iązku z problem em m odernizacji 0 n a ó. N iedbalstw o to zresztą nie dotyczy tylko kresek. Spotykam y się rów nież z opuszczaniem kropek: E l ż b i e t a , z e l a z o , z m ie­ szaniem kropki z kreską, np.: k a ż d y , m o ż e 11.

M am y tu do czynienia z niew ątpliw ym i błędam i. A le są i form y praw dopodobne, ja k n p .: s p i , s p i e s z y ć , o j c z y ź n i e . M ożna też przypuszczać, że n iek tó re w yrazy były w tedy n a drodze do d y s p a la ta liz a c ji12. Może więc isto tnie np. w yraz d ź w i ę k w y m a­ w iano w ted y czasami jako d ź w i ę k (zwłaszcza wobec p o krew ień ­ stw a z d z w o n i ć ) , jed n a k te próby dyspalatalizacji cofnęły się 1 ostatecznie m iękkość się u trzym ała.

J a k zatem postąpić? P roponow ałabym rozw iązanie analogiczne do rozw iązania problem u o-ó. A więc naprzód ustalić trzeb a zasób form

s, z, c, n „n ajbardziej praw dopodobnych“. Zaliczę tu przede w szyst­

kim te form y, k tó re i dziś jeszcze w ystępują, choćby obocznie, z gło­ ską tw ard ą. W iele tak ich w ahań, zwłaszcza nagłosowe, łatw o znaleźć w S ło w n ik u o rtoepicznym Szobera. Inne m ożna następu jąco u stalić opierając się na cytow anym a rty k u le Jodłow skiego: 1) w yrazy o za­ kończeniu tem atu na -izm , -yzm , -azm , -asm , -osm, 2) w yrazy ty p u D r e z n o , t e k s t . I dodałabym jeszcze: 3) w yrazy o zakończeniu tem a tu lub pnia n a -zn, -sn ( o j c z y z n i e - o j c z y ź n i e , s p r o - s n i - s p r o ś n i , p r z y j a z n i e - p r z y j a ź n i e ) , gdyż w ah ania tego ty p u są potw ierdzone św iadectw am i w spółczesnych 13, 4) w y­ razy pochodne od wyżej w ym ienionych, np.: t e k s c i k , u ż y ź n i ć .

Jeżeli zatem w jak im ś tekście stw ierdzim y, że s, z, c, n pochodzą tylko z kręg u w ym ienionych najb ard ziej praw dopodobnych form

10 O p i s o w n i p o ls k ic h spółgłosek m ięk k ich . J ę z y k P o l s k i , X V III, 1933, z. 2.

11 N ad w ie lk im i litera m i kreski z regu ły się n ie staw ia.

12 P rzyp om in am tu p roces stw ard n ien ia — ź w i e r z , z w i e r c i a d ł o . 13 B r o d z i ń s k i , op. cit., s. 190 i 237.

(10)

152 I R E N A K L E M E N S I E W I C Z - B A J E R O W A

(oczywiście w ielkich lite r nie należy tu zupełnie b rać pod uwagę), m ożem y przyjąć, że te k s t ta k i je s t popraw ny, że w arto ść m ow na lite r s, z, c, n je st isto tn ie tw ard a, a więc nie m a tu po trzeby m o­ dernizacji. Je że li n ato m iast stw ierdzim y, że w d any m tekście są w yp ad k i s, z, c, n p odejrzane, tzn. takie, k tó re nie należą do „ n a j­ bardziej p raw d o p o d o b n y ch “, trz e b a uznać te k s t za b łędny u , trzeba więc w szystkie tak ie s, z, c, n m odernizow ać na ś, ź , ć, ń. Oczywi­

ście trz e b a m odernizow ać ty lk o w tedy, gdy dana form a z s, z, c, n je s t dziś niem ożliw a, albo też je s t m ożliwa, ale jest u znan a za gorszą lu b rzadszą od obocznej m ię k k ie j. Tak więc trzeb a l u d ź m i zm ie­ nić n a l u d ź m i , ś w i a t na ś w i a t , ś p i ą c z k a na ś p i ą c z k a , s p i ę na ś p i ę , ale należy zostaw ić s p i e s z y ć , gdyż nie je s t ono m niej p o p raw n e od ś p i e s z y ć . W ocenie form y trz e b a się trzym ać jednego a u to ry tetu , np. S ło w n ika ortoepicznego Szobera, k tó ry dość sk ru p u la tn ie te oboczne form y n o tu je i ocenia.

Podobnie ja k w sp raw ie o, w w y daw n ictw ach zbiorow ych należy zastosow ać je d n o litą m etodę — w szystko m odernizow ać. Nie w y d aje m i się bow iem praw dopodobne, aby się n a tra fiło n a ta k sta ra n n y zespół druków , żeby żaden z n ich nie po trzebow ał m odernizow ania.

W końcu ostrzeżenie: nie m odernizow ać ś, ź, ć, ń, k tó re w y stę­ p u ją n a m iejscu dzisiejszych ogólnopolskich s, z, c, n, np. r o ź l a ć . Nie m a do tego żadnych podstaw .

P rz y ty m p u n k cie m ożna też omówić sp raw ę k reskow an ia w a r­ gow ych m iękkich — p b ’, w ’, f , m \ K reskow anie ty ch lite r spoty k a się bardzo rzadko, a w ięc m ożna lite ry te zachować. P raw da, że w pierw szej poł. X IX w. m iękkość w ygłosow ych w argow ych już p raw ie zginęła. Św iadczą o ty m tak ie np. w ypow iedzi: „Rzadko [...] słyszym y, aby m ów iący te zm iękczenia czynili“ ; „ty ch zm iękczeń n ik t p raw ie w m ów ieniu, a m ało kto w pisan iu zacho w uje“ 15; „[zm iękczeń tych] zwyczaj w m ow ie i piśm ie ściśle nie zachow uje“ 16. Ale jed n ak jeszcze się te m iękkie słyszało, skoro w przytoczonych pow yżej w ypo­ w iedziach m am y ostrożne słów ka: „ rzad k o “, „ n ik t p ra w ie “, „ściśle nie zach o w u je“. W obec tego zatrzy m an ie ty ch lite r je st uzasadnione 17.

14 A le i tu m ożn a zbadać fo rm y szczeg ó ln ie k o n se k w e n tn ie z a p isy w a n e z tw ard ością. Por. p rzyp is 9.

15 B r o d z i ń s k i , op. cit., s. 169 i 172. 16 T a m ż e , s. 236.

17 W zw ią zk u z za g a d n ien ia m i om ó w io n y m i w p u n k ta ch 2 i 3 zaznaczyć

trzeba, że m o żliw e są d i a l e k t y z m y p o leg a ją ce na p oja w ia n iu się o za ­ m ia st ogó ln o p o lsk ieg o ó i s, z, c, n za m ia st o góln op olsk ich ś, ź, ć, ń. T ego ro­

(11)

4. Spółgłoski podw ójne

Chodzi tu o spółgłoskowe podw ójne lite ry w w yrazach obcych, np.: g r a m m a t y k a , k o l l e g a , s u m m a , p a r a l l e l a, p r o ­ f e s s o r , o p p o z y c j a , i n t e r e s s y , d y s s y d e n t . Tego rodza­ ju ortografię spotyka się często przez cały ciąg pierw szej poł. X IX w ieku.

Czy pisow nia ta odpowiada wymowie?

Teoretycznie rzecz biorąc m ożna przyjąć, że istotn ie lite ry po­ dw ójne w pow yższych w yrazach w ym aw iały się w tedy jako głoski dłuższe niż dziś, bowiem: 1) w yrazy te w ogóle były w tedy świeższe, bliższe m om entu zapożyczenia, a więc m ogły być podobniejsze do w zoru niż dziś; 2) silnie oddziaływ ały w ted y ogólne w pływ y języków obcych, łaciny, niem ieckiego, a zwłaszcza francuskiego, obfitującego szczególnie w piśm ie w spółgłoski podw ójne.

Rów nież m ożna się powołać na n iektóre św iadectw a współczesne. Na p rzy k ład M uczkow ski ta k pisze:

T ak w sw o jsk ich ja k p rzysw ojon ych w yrazach p iszm y p od w ójn ą sp ó ł­ głosk ę, g d y p o d w ó jn a brzmi, np. a b b r e w i a c y a [...] a f f e k t , a g g r a - w a c y a [...], A p o l l o [...], s u m m a [...], s e s s y a 18.

Jednakow oż w p a rę la t później pisze Brodziński, że języ k polski

u n ik a [...] zb iegu p o d w ó jn y ch sp ółgłosek tak dalece, że w obcych w yrazach n ie zn ający in n y ch języ k ó w zw y k le g łosk i p od w ójn e na jed n ę stap iają, np. s e s y a , k o m i s y a, g r a m a t y k a , k o l e g a 19.

A w eźm y pierw sze w ydanie słow nika Lindego. S potykam y tam np. n astęp ujące hasła: g r a m a t y c k i , g r a m a t y c z k a , g r a ­ m a t y k , g r a m a t y k a , al e g r a m m a t y c z n y ; k o l e g a , k o ­ l e g o w a ć , al e też k o l l e g a ; a f e k t i cała rodzina przez jedno f;

s u m a , s u m o w a ć , s u m o w n i e , s u m o w n y , a także s u m - m a , s u m m o w a n i e . Ale b rak haseł s y l a b a , R o s y j a, jest

dzaju form y zja w ić się m ogą w w y m o w ie P o la k ó w z tzw . L itw y. N iestety , przy opisanej n ied b ałości w k resk ow an iu w y m ien io n y ch liter n ie m ożem y się u fn ie od n ieść rów n ież do o, s, z, c, n, choćby one w y ch o d ziły i spod pióra autora pochodzącego np. z W ilna, i z tam tejszej drukarni. N ie będzie w iad om o, co w d anym w yp ad k u w ystęp u je: n ied b alstw o czy dialek tyzm . D latego uw ażam , że ta k ie pism a, gd zie są m ożliw e d ialek tyczn e o, s, z, c, n, trak tow ać trzeba zu p ełn ie ta k sam o jak in n e zabytki.

18 J. M u c z k o w s k i , G r a m a t y k a j ę z y k a p ols kiego. P ozn ań 1825, s. 210—211.

(12)

154 I R E N A K L E M E N S I E W I C Z - B A J E R O W A

ty lk o s y l l a b a z rodziną, R o s s y j a z rodziną. Z zestaw ienia tego w y n ik a jasno, że fo rm y z jed ną, k ró tk ą spółgłoską b y ły bardzo częste, skoro zn alazły odbicie w hasłow aniu słow nika.

P raw do p od o b n ie w okresie ty m stan jed n a k nie był ta k i ja k dziś. N iek tóre w y razy z pew nością w ym aw iane b yły ze spółgłoską długą w zględnie podw ójną i n a pew no b yły liczne w ahania. Podobnie i dziś słyszym y p o l i g l o t a M p o l i g l o t t a, s t a l e li s t a l l e , w i 1 o- w y I I w i l l o w y , n a w e t zd arza się dziś s u m m a . Ale w ted y w a­ h a n ia te b yły liczniejsze, a w ystępow ały n a pew no w języ k u jednego i tego samego osobnika. P rz y tak ie j chw iejności w ym ow y zrozum iała je s t też chw iejność pisow ni, ale wobec tego nie m a po trzeb y resp ek ­ tow ać poszczególnych zapisów, zw łaszcza że w pły w obcej pisow ni m ógł tu znacznie zaważyć.

Trzeba więc m odernizow ać w szystkie opisane w yp adk i podw ój­ n y ch lite r spółgłoskow ych.

5. T yp M a r i a , t i a r a

S y tu acja je st bardzo podobna, ja k w punk cie poprzednim : znów nie w iem y, ja k czytać tego rod zaju form y.

O statnio w sp raw ie w yrazów ty p u M a r i a zab ierał głos U rb ań ­ czyk:

typ o r a c ’ y j a ju ż z k o ń cem X V II w . u ch o d ził za w u lg a rn y . W iek X V III b y ł ok resem ściera n ia się d w ó ch rod za jó w w y m o w y : z k oń cem X V III w. z w y c ię stw o fo rm y d zisiejszej b yło ju ż za p ew n io n e. P iso w n ia , którą w p ro ­ w ad zon o w 2. p o ło w ie X I X w .: o r a c y j a , m a n i j a , b y ła grubo za - p óźn ion a 20.

S ta rsi badacze nieco później w czasie um ieszczają to załam anie się dłuższego sposobu w ym aw iania. Tak B audouin de C o u rte n a y 21 i A biński 22 opow iadają się za pierw szą poł. X IX w ieku.

W każdym razie, ta k czy inaczej było, p rzy ją ć można, że w p ierw ­ szej poł. X IX w. spotykało się i krótszą, dzisiejszą wym owę, i n a pew ­ no jeszcze n ierzad k ie b y ły resztk i w ym ow y daw niejszej — dłuższej.

Pisow nia nic nam n ie pow ie o sposobie w ym aw ian ia k o n k retn y ch fo rm czy k o n k re tn y c h osobników . J e s t różnoraka, b ałam u tn a, nie­

20 S. U r b a ń c z y k , Z z a g a d n i e ń s t a ro p o ls k ic h . J ę z y k P o l s k i , X X X II, 1952, z. 3, s. 127. 21 B a u d o u i n d e C o u r t e n a y , J e d n a z k w e s t i i s p o r n y c h p i s o w n i p o l ­ skiej. P r a c e F i l o l o g i c z n e , III, 1891. 22 M. A b i ń s k i , O p i s o w n i w y r a z ó w t y p u M a r j a . P o r a d n i k J ę z y ­ k o w y , 1935/1936, z. 5.

(13)

raz tylk o w yrozum ow ana przez ówczesnych gram atyków , a w ięc nie dostarcza żadnych wskazówek.

Zgodnie z ogólnym i założeniam i należy m odernizow ać w szystkie zapisy ty p u M a r i a , t i a r a . Tylko w koniecznych m iejscach w p o ­ ezji należy zachować stare form y, jeżeli ry tm tego bezw zględnie w y ­ m aga. Oczywiście i te zapisy trzeb a ta k podać czytelnikow i, aby nie posiadał w ątpliw ości, że m a przed sobą form y dłuższe. T rzeba więc czasem i sta rą pisow nię przerobić, np. G r e c y a zm ienić na G r e - c У j a.

6. e o — ą ą

Nie ulega w ątpliw ości, że zostaw iam y sam ogłoskę nosow ą w m ie j­ scach, gdzie jej odpow iada dzisiejsza ustna, np.: p r z e c i ę , m i ę - s z a ć. Także nic nie zm ieniam y w e w zajem nym rozkładzie ę i ą, np.: t r ó j z ę b nie m odernizujem y n a t r ó j z ą b . Ale omówić trz e ­ ba w ypadki, gdzie spotykam y lite ry o, e zam iast dzisiejszych lite r

ą, ę; n p .: w z i ę ł a , z i e m i e ( = z i e m i ę ) , s i e , b i o r o . Są to

zresztą form y raczej rzadkie.

Uw ażam , że m odernizacja może i pow inna objąć w ypadki, k tó re o ddają ta k ą wym owę, jak a i dziś p a n u je w dialekcie k u ltu raln y m : w z i ę ł a , s i e , z i e m i e . O dnotow yw anie tu brak u nosowości przez użycie lite ry e było pew ną osobliwością ortograficzną, ale przecie osobliwości ortograficznych nie zachow ujem y. Zapew ne, zapisy te dowodzą, że proces znany n am dziś już w tedy był żyw otny, ale stw ierdzenie to m a w artość jed y n ie dla specjalisty.

A zatem lite rę e ( = ę) m odernizujem y na ę, jeżeli zn ajd u ­ je się ona w w ygłosie lub p rzed ł, l. Rów nież o ( = ą) przed ł zm ie­ niam y n a literę ą, np. w z i o ł m odernizujem y n a w z i ą ł .

N atom iast pozostaw iam y niezm ienione w szystkie irme o, e, gdyż św iadczą one o charak tery sty czn ej, osobliwej w ym owie. Na p rzy k ład nie zm ienia się b i o r o , gdyż u tra ta nosowości wygłosowego -g nie jest dziś w dialekcie k u ltu ra ln y m spotykana.

N astępnie m odernizacja objąć pow inna w ypadki ty p u z z i e m - b ł y , k o m ę d a , m e n s z c z y z n a . Z z i e m b ł y bow iem je s t tylk o odm iennym sposobem zapisania tego, co i dziś, i w X IX w. brzm iało tak sam o. O przykładach: k o m ę d a , m e n s z c z y z n a , tru d n o orzec, czy ten zapis oddaw ał ich specyficzną wym owę, czy b ył w y­ nikiem pew nej nieporadności ortograficznej, zrozum iałej n a tle ta ­ kich zjaw isk, ja k rodzim e rozszczepianie, to znów u trzy m y w an ie no­ sów ek oraz pow staw anie tzw. now ych nosów ek w w y razach zapo­ życzonych.

(14)

156 I R E N A K L E M E N S I E W I C Z - B A J E R O W A 7. D w ie m od ern izacje flek sji pisanej

Pierw sza dotyczy końców ek -em , -em i, k tó re p ro p o n u ję zastępo­ w ać dzisiejszym i końców kam i -y m , -im , -ym i, -im i.

K ońców ki z -e- i z -y(i)- od d aw na się m ieszały, toteż ju ż n a j­ s ta rsi g ram a ty c y pró bo w ali w prow adzić tu jak iś ład obm yślając i u sta ­ n aw iając now e re p a rty c je ty ch końcówek. O statecznie w pierw szej poł. X IX w. p an o w ał te n sam u sus ortograficzny, k tó ry zna i n a ­

sze pokolenie, k tó ry został zniesiony dopiero w refo rm ie r. 1936: -em w narz. i m iejsc. 1. poj. ro d zaju nijakiego, -em i w narz. 1. m n. rod zaju żeńsko-rzeczow ego.

Ale usus te n n ie oddaw ał w ym ow y żyw ej. N a p rzy k ła d B rodziń­ ski pow iada: „n ie znam żadnego Polaka, k tó ry by te p raw id ła w m ó­ w ieniu ściśle zach o w yw ał“ 23. D otyczy to narz. 1. m n. Podobnie pisze M roziński: „od pół w ieku [...] upow szechnia się [...], jeżeli n i e w m o w i e , [podkreśl. I. K .-В.], to p rzy n a jm n ie j w piśm ie oddziel­ ne zakończenie ro d zaju nijakiego ( p i ę k n e m , w i e 1 к i é m )“ 24.

*

A więc po p ro stu było podobnie, ja k u nas p rzed rokiem 1936. Re- p a rty c ja końców ek z -e- i z -y(i)- była p rzestrzeg an a tylko w piśm ie, stą d nazyw am to fle k sją pisaną. Także p rzy recytacji, p rzy bardzo sta ra n n e j w ym ow ie b y w a ły zachow yw ane końców ki z -e-, ale po­ w szechnie, w potocznym języ k u zapew ne k o n sek w en tn ie ich nie uży­ wano. Z atem nie o d d ają one żyw ej m ow y i m ogą być zm odernizo­ w ane.

P ew nie, tro ch ę tego szkoda. J e s t to p raw id ło m ające tra d y c ję kilkow iekow ą i dla nas n a w e t jeszcze zupełnie świeżą, żywą. P ra w i­ dło w praw dzie dotyczące ty lk o pisow ni, ale bezw zględnie w swej in ­ te n c ji m ające porządkow ać też sto su n k i w języ k u m ów ionym i isto t­ nie na te n języ k m ów iony w pew n y m stopniu w pływ ające. J e d n a ­ kowoż za m o d ern izacją jego p rzem aw ia — oprócz ogólnych założeń — fak t, że zo staw iając końców ki z -e- nabaw iliby śm y się dużych kłopotów z ta k im i form am i, jak p o t e m , z a t e m , p r z e d t e m , i m - t y m , c z y m - t y m , z a n i m . W ypadałoby postąpić konsek­ w en tn ie i rów nież ty ch fo rm nie m odernizow ać. Tym czasem pisow

-23 B r o d z i ń s k i , op. cit., s. 161.

24 Wg J. Ł o s i a , P i s o w n i a p o l s k a w p r z e s z ł o ś c i i obecnie. Z agadnienia i w n iosk i. K rak ów 1917, s. 125.

(15)

nia ich je s t zupełnie chw iejna, ta k że przekazyw anie tej bałam u tn o - ści nie w yd aje m i się celowe.

Tylko w poezji należy zostaw ić sta re końców ki z e tam , gdzie je s t to p o trzeb n e dla odpowiedniego zrym ow ania. Zostaw im y więc

-em w tak ich np. połączeniach, jak g ł a d k i e m - k w i a t k i e m

albo z i e m i - m o j e m i .

In n a m o dernizacja flek sji pisanej została ro zstrzyg nięta już w p u nkcie dotyczącym ę, ą. Skoro zadecydow ałam m odernizow ać -e n a -ę, to p rzy jd zie m i unowocześnić rów nież form y i m i e , k s i ą - ż e. Tu -e pojaw iało m i się w w yn ik u czysto papierow y ch w ym ysłów , m ających na celu rzekom e zrów nanie p arad y g m atu : i m i e , bo i m i e n i a . Z przykładów ty p u i m i e - i m i e n i a szerzyło się -e także n a inne w yrazy, np.: c i e l e , k s i ą ż ę , p o dtrzym yw an e fa k ­ tyczną u tra tą nosowości w ygłosowego ę. Że jed n a k zasada ta była czysto papierow a, a w żywej m owie -e tu było uzasadnione n o r­ m aln y m procesem fonetycznym , propo n u ję m odernizow ać także w y ­ p adk i tego typu.

Zaznaczam , że przytoczone wyżej sztuczne praw idło o użyciu -e zam iast -ę zostało zniesione w uchw ałach D eputacji W arszaw skiego T ow arzystw a P rzy jació ł N auk w roku 1830.

M odernizacja flek sji m a się ograniczyć do wyżej opisanych dw u w ypadków . Ż adne inne końców ki nie pow inny ulegać unow ocześnie­ niu. N iektórzy w ydaw cy szczególnie lu bią tępić -ą b iern ik a 1. poj. rzeczow ników rodz. żeńskiego, ale postępow anie to nie m a żadnego uzasadnienia i uspraw iedliw ienia.

Na zakończenie kró tko streszczę m oje propozycje:

1) é zam ieniam y n a e (końcówki -'ém, -ém i m o dernizujem y n a -ym ,

-im , -y m i, -imi);

2) ó nie m o dern izu jem y na o 25;

o m o d ern izu jem y n a ó w tekstach błędnych 26 i w w ydaw nictw ach zbiorow ych;

3) ś, ź, ć, ń nie m o d ern izu jem y n a s, z, c, n ;

s, z, c, n m o dern izu jem y na ś, ź, ć, ń w tekstach b łędnych i w w y ­ daw nictw ach zbiorow ych;

p ’, b ’, w \ f , m ’ nie m odernizujem y;

4) spółgłoski podw ójne m odernizujem y zam ieniając je na jedn ą;

25 W p o ezji w rym ach w strzy m u je się m od ern izację w za k resie é, ó, je ś li je s t to p otrzeb n e d la zgod y rym ow ej.

(16)

158 I R E N A K L E M E N S I E W I C Z - В А J E R Ó W A 5) ty p M a r i a , t i a r a m o d e rn iz u je m y 27;

6) w zakresie nosówek: n ie m od ern izu jem y w zajem nego rozkładu

ę i ą, nie m od ernizujem y ę, ą zam iast dzisiejszych e, o oraz e, o

zam iast dzisiejszych ę, ą z w y jątk iem pozycji przed l, ł i ę w w y ­ głosie. M odernizujem y w szystkie zapisy e, o + N 28 zam iast dzi­ siejszych ą, ą oraz zapisy ę, ą zam iast dzisiejszych e, o + N; 7) w zakresie flek sji pisanej m o dernizu jem y końców ki -em, -ermS

oraz -e zam iast -ę w m ian. bier. 1. poj. rodz. nijakiego.

P rzedstaw io n e pow yżej zestaw ienie je s t jed y n ie streszczeniem w yw odów m ego a rty k u łu , nie m ożna go więc uw ażać za ko m pletn y zbiór przepisów m odernizacyjnych. Taki k o m pletn y zbiór obejm ow ać by m usiał jeszcze w iele innych punktów , k tó ry c h tu nie poruszałam , gdyż są z b y t szczegółowe lub też zby t oczywiste, aby od n ich z a - c z y n a ć d yskusję. Zaczęłam ją od ty ch problem ów , k tó re uw ażałam za n a jtru d n ie js z e i dobrze będzie, jeżeli na razie na nich tylko skupi się dyskusja.

27 D la ce ló w ry tm iczn y ch w strzy m u je się w o d p ow ied n ich m iejscach m o­ d ern izację ty p u M a r i a , t i a r a .

Cytaty

Powiązane dokumenty

- dotacje celowe otrzymane z budżetu państwa na realizację zadań bieżących z zakresu administracji rządowej oraz innych zadań zleconych gminie (związkom gmin) ustawami - -

W skutek zupełnego stopienia się dziedziczności rodziców potom ek p rzejaw ia cechy pośrednie, w ypadkow e z, cech rodziców... Tom aszów

W dalszych częściach publikacji, oświetlających męskość z różnych perspek- tyw, znalazły miejsce rozważania na temat edukacji jako szansy na wychowanie do

Do wszystkich członków wspólnot: Rycerstwa Niepokalanej, Róż Różańcowych, Margaretek, szczególnie z poza naszej parafii, którzy przyczynili się do piękna tego Domu Matki

Dopóki liczba pakietów obu klas nie przekracza pojemności bufora, czyli dopóki n = ^ N , zgłoszenia obsługiwane są zgodnie z regulam inem naturalnym , jeżeli

- dotacje celowe otrzymane z budżetu państwa na realizację zadań bieżących z zakresu administracji rządowej oraz innych zadań zleconych gminie (związkom gmin) ustawami - -

WYNAJMUJĄCY oświadcza, że jest właścicielem lokalu użytkowego położonego w Katowicach przy ul. Wynajmujący oświadcza, że oddaje w najem lokal, o którym mowa w §

Słowniki ortograficzne, karta pracy ucznia, plansza z zapisaną regułą ortograficzną dotyczącą pisowni wyrazów z „ż” niewymiennym, arkusze szarego papieru, kolorowe