• Nie Znaleziono Wyników

Nowe podręczniki do nauki historyi polskiej, 1901-1906

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Nowe podręczniki do nauki historyi polskiej, 1901-1906"

Copied!
14
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)

Nowe podręczniki do nauki historyi polskiej.

1901—1906.

D la ludu: Z. B u k o w i e c k i e j M ała h isto ry a P o lsk i. K rak ó w , G e b e th n e r i S p . 1906, 8-vo str. 150

D la dzieci: A. Z d a n o w i c z a Z a r y s h istoryi p o lsk ie j dla dzieci w dw óch k u rsach z* ch ro m o lito grafo w an ą tablicą ch ro n o lo giczn ą i m ap ką daw n ej P o lsk i. W y d an ie p iąte, W iln o , n akład k się g a rn i J . Z aw ad zk ieg o , 1902, 8-vo, str. 294.— W ł. G r z y m a ł o w s k i e g o D z ie je n arodu p o lsk ie g o w krótkim z a ry sie dla użytku m łod zieży. W y d . trzecie u zu p ełn ion e. W arsz aw a, n akładem M. A rcta, 1906, 8-vo, str. 216.—F . S . D m o c h o w s k i e g o K ró tk i z b ió r h istorvi p o lsk ie j p o d łu g n ajn o w szy ch ź ró d e ł h istorycznych. W y d an ie now e, p o p raw io n e , ro z ­ w in ięte i u zu p ełn ion e sp isem ch ron ologiczn ym . W a rsz a w a , n akład G e b eth n era i W olffa. 1906, 8-vo, str. 254. -- J . C h o c i s z e w s k i e g o H isto ry a P o lsk i, u zu p ełn io n a p an o w an iem St. A u gu sta i d o p ro w ad zo n a do k o n g resu w ied eń ­ sk ie g o p o d łu g F. S . D m o c h o w sk iego W y d IV, p o p raw io n e . W a rsz a w a , n ak ła ­ d em ks. M. B o rk o w sk ieg o . 1906, 8-vo, str. 190. — D z ie je P o lsk i od c z asó w n a j­ d aw n iejszy ch do r. 1795. W arsz aw a, S t. R ę с z у ń s к i, 1906, 8-vo str. 31. — M. D z i e r ż a n o w s k i e j D zieje o jc z y ste , p o d rę czn ik do nauki n a kl. I i II. W arszaw a, n ak ład J . F iszera, b ez r. (1906), 8-vo. str. 188 — S t . P i s a r z e w - s k i e j Z a ry s d ziejó w P o lsk i od n ajd aw n iejszy c h do ostatn ich czasó w z 9-ciu m apam i w tek śc ie . W arszaw a, n akład G eb eth n era i W olffa. 1906, 8-vo, str. 164.

D la starsze j m łod zieży W a n d y T y s z k i D zieje P o lsk i w krótkim z a ­ r y s ie z w izerun kam i k ró ló w p olskich . W a rsz a w a , n ak ład e m „Z ia rn a 11. 1902, 16-a. C zę ść I str. 208, cz ę ść II str. 198. — K. R a w e r a D zieje o jc z y ste dla m łod zieży. W yd. 3-e L w ó w , n ak ład T o w . n au czy cieli sz k ó ł w y ższy ch . 1904.

8

-vo, str. 246. — D -ra A . L e w i c k i e g o D zieje n arodu p o lsk ie g o w z ary sie . W yd. n ow e. W arsz aw a, n akład G e b eth n era i W olffa. 1904. 8-vo, str. 499. — W ł. S m o l e ń s k i e g o D z ie je narodu p o lsk ie g o , w yk ład p o p u larn y z m a p ą P o lsk i w X V II-tym w ieku. W yd. 2-e p rz e jrza n e . W a rsz a w a , n ak ład G e b eth ­ n e ra i W olffa, 190'». 8-vo, str. 484. — D -ra F . K o n e c z n e g o D zie je n aro d u p o lsk ie g o , o p o w ied zian e dla m łod zieży. W a rsz a w a , n ak ład G eb eth n era i W olffa, 1905. 8-vo, str. 314. — P ro f. L . T a t o m i r a D z ie je P o lsk i i n aro d u p o lsk ie g o . W yd . now e, p rz e jr z a n e i do ostatnich czasó w do p ro w ad zo n e p rz e z dra E. K u ­ n iń sk iego. W a rsz a w a , n ak ład M. A rcta. П06. 8-vo, str. 372. — W ł. G r a b i e ń - s k i e g o D zie je n arodu p o lsk ie g o z m a p ą P o lsk i w iek u X V II-go. W y d . 2-e, uzu p ełn ion e. K rak ów , n akład autora, 1906. 8-vo, str. 595.—H. W i t k o w s k i e j H isto ry a u stro ju Polski w z a ry sie w trzech czę ściach . W arszaw a, 1904. 8-vo, str. 164.

(3)

N O W E P O D R Ę C Z N I K I D O N A U K I H I S T O R Y I P O L S K I E J 437 Nie przestajem y n alegaćf aby najdrobniejsze p raw d y , w dzie­ łach ojczystych uczenie wyśledzone

,

upow szechniały się... Z p o ­ dejmowanych p r a c uczonych tego ro d zaju tyle korzyści być może, ile one posp olitszem i

,

a nie wyłącznie niew ielkiej liczbie osób własnem i zostaną.

JLeieweL S ta ry P i e l g r z y m w D o b r o m i l u nie zanudzał ludu przeszło­ ścią polską. P o każdej lekcyi historyi w yprow adzał słuchaczów na po­ dwórze gospodarskie, lub w pole, gdzie nauczał ich budownictwa, upraw y roli, porządku i obyczajności. A le szanowna praca Izabeli

z Flem ingów C zartoryskiej, p ierw szy raz opublikow ana w r. i8i7-tym,

zastosow ana do potrzeb ludu za czasów pańszczyźnianych, nie odpo­ w iada stosunkom dzisiejszym . Spełn iła swe zadanie i po ostatniej edy- cyi w ileń skiej z r. 18 6 1-g o , przeszła w stan spoczynku.

Metodę urozmaicania historyi wiadomościami z dziedziny go sp o ­ darstw a, higien y i t. p. pisarze ludowi późniejsi zarzucili. Siem ieński w opow iadaniach p. t. W i e c z o r y w O j c o w i e trzym a się ściśle wątku historycznego. T o samo czyni Kazim ierz G óralczyk (A nczyc) w książeczce p. t. D z i e j e P o l s k i w d w u d z i e s t u c z t e r e c h

o b r a z k a c h . Dzięki talentowi autorów, prace te doskonale odpo­

wiadają zadaniu popularyzow ania historyi polskiej bez uciekania się do środków pedagogicznych P i e l g r z y m a w D o b r o m i l u . I sądzę, że długo jeszcze służyć będą ludowi, pomimo to, że pierw sza naucza

od r. 1845-go ( W i e c z o r y p o d lip ą ) , druga od 1863-go. W yp a­

dałoby jednak uzupełnić je wiadom ościam i z historyi wieku X IX i oczy­ ścić z oszpeceń cenzury w arszaw skiej. Ostatnie w ydanie W i e с z o ró w w O j c o w i e z r. 1898-go w partyach, dotyczących stosunków P olski z R o syą, jest w prost potworne.

Siem ieński, A nczyc i zasłużony Chociszewski w yczerpują szereg w ybitniejszych uprawiaczy literatu ry historycznej ludowej, W czasach ostatnich ukazała się zaledw ie jed n a praca, poświęcona całości dzie­ jow ej, — M a ł a h i s t o r y a P o l s k i Z. Bukow ieckiej. T y lk o jedna, ale niepospolita.

W pięciu częściach w ykłada autorka ludowi o P iastach, Ja g ie l­ lonach, królach obieralnych, o rozbiorach P olski i o niewoli. Opo­ w iada językiem jędrnym i barw nym , z męską brawurą, z rzewnem uczuciem dla dobrych stron przeszłości, z gniew liwem dla n iep rzyja­

ciół zewnętrznych Polski i szkodników w ew nętrznych. W tok opo-

• wiadania wplata zręcznie m ądre przysłow ia i piękne w ierszyki. Dłużej zatrzym uje się nad Chrobrym i K rzyw oustym , nad K azim ierzem W ie l­ kim, Sobieskim , Kościuszką; krótko zbyw a osobistości mniej w ybitne. U w ielbia Piastów i Jagiello n ó w , z największym pietyzmem rozwodzi się nad królow ą Jadw igą. Nie przeciąża w ykładu drobiazgami; z dat poleca

do zapam iętania najniezbędniejsze: 966, 1000, 1З З З , 1 4 4 4, 1 5 5 5, 1666,

pięć z okresu rozbiorów , trzy z doby niewoli ( 18 12 , 18З0, i864).

H istoryozofię sw oją formułuje w sposób następujący: „G łupi, kto, mając cztery koła u wozu, dwoma tylko chce wóz toczyć. P olsk a m iała cztery stan y, jak cztery kola, i toczył się też równo wóz, póki woźnica z rodu P iasta lub Ja g ie łły pilnow ał sw orznia. A le powoli kmiece i m ieszczań­ skie koło zaczęło skrzypieć i zgoła odleciało na stronę, a duchowień­

(4)

stwo i szlachta zostało p rz y w o z ie . Zobaczym y zaraz, na ja k ie potoczy! się on d ro g i1' (str. 72).

T e k st M a ł e j h i s t o r y i w ypow iedziany jest jednym tchem, z niesłabnącem nigdy napięciem w erw y. Nastrój uczuciowy góruje nad

stroną pozytyw ną w ykładu, nad treścią .historyczną. W książeczce

Bukow ieckiej w ięcej chodzi o w yw ołan ie w czytelniku w rażeń, niż o utrw alenie w jeg o pamięci om awianych stosunków i ludzi.

P raca B u kow ieckiej osiągnęłaby w ielki sukces, gd yby zdołała szarpnąć nerw am i ludu i w yw ołać w nim sentym ent dla przeszłości. C zy tego dokona? Czy środki, skutecznie działające na czytelnika w y ­ kształconego, odpow iednie będą w zastosowaniu do organ izacyi ducho­ wej chłopa polskiego? Stw ierdzon e są jego upodobania do motywów historycznych anekdotyczno-bohaterskich: do opow ieści o zawadyakach,

siłaczach, okrutnikach i t. p. K siążeczka B u kow ieckiej powołana jest

do spraw dzenia: czy lud polski uzdolniony je s t przy obecnym stanie w ykształcenia do odczucia procesów ideow ych. Je ż e li przemówi sku­ tecznie do ludu, warto, żeby w następnych edycyach uniknęła n iedo­ kładności i omyłek.

D zisiejsi uczeni nazwę Gniezna w yw odzą nie od gniazda (str. 9),

leez od „kn ezna", oznaczającego siedzibę książęcą. P ru sacy należeli

do plemion litew skich, a nie do słow iańskich (str. 29). K rólow a J a ­

dw iga nie tow arzyszyła mężowi na L itw ę i nie dzieliła z nim trudów

krzew ienia chrześcijanizm u (str. 4i), w ypraw iła się bowiem na odzy­

skanie R u s i halickiej. W konfederacyi barskiej odznaczył się nie

K rasicki, lecz K rasiń ski; nie Kazim ierz Pułaski, lecz Jó zef z synami, których było trzech, nie siedmiu (str. 97). P ru sy zagarnęły w r. 1793-im oprócz Gdańska i Torunia (str. 108) w ojew ództw a w ielkopolskie, ku­ jaw skie i znaczną część M azowsza. Cesarz A leksan d er I nie korono­

wał się na króla polskiego (str. 129). C zartoryski i Czacki zabiegali

około szkolnictwa polskiego nie w K rólestw ie (str. 129), lecz na L it­

wie i R usi. W końcu, nie w ydaje mi się wlaściwem um ieszczenie w M a ł e j h i s t o r y i wiadomości o rzekomych uchwałach włościań­ skich „na zjeździe kmiecym w W arszaw ie". Opinia autorki, że „ten zjazd to p ierw szy wiec P iastow y w odrodzonem naszem gospodarstwie polskiem , to jakb y pierw sze zatrąbienie na sejm całego n aro d u ",— nie licuje z praw dą i psuje pow agę książeczki.

P odręczniki dla dzieci G rzym alow skiego, Dmochowskiego i Cho­ ciszewskiego uległy w nowem w ydaniu rew izyi.

G rzym ałow ski wiele błędów w ydania pierw szego popraw ił, tekst znacznie rozszerzył i doprowadził wykład do czasów ostatnich. P o sił­ kował się książką Sm oleńskiego, parafrazuje też podręcznik Dmochow­

skiego z ed ycyi r. i887 go. ■

G rzy m ało w sk i.

S o b ie sk i nie u żył zd o b ytej sław y na w zm ocn ienie sw ej w ład zy i p o w ag i

D m och ow ski z r. 1887. Nie użył J a n III n abytej sła w y na w zm ocn ien ie sw ej p o w ag i w k ra ju ,

(5)

k ró le w sk ie j,n a u p o k o rze n ie dum nych i zuch w ałych panów , na u krócen ie sw aw oli szlach eckiej i na p o p r a w ie ­ nie rządu... N iem ałą p rz e szk o d ą do u rzeczy w istn ien ia d o b ry ch zam iaró w króla, b y ła żon a je g o M arya K a z i­ m iera, F ran c u zk a (str. 136).

Z n iesio n o veto, m ieszczan p r z y ­ p u szczo n o do sejm u i u rzęd ów , w ło ­ ścian w zięto pod o p ie k ę p r a w a .... W sz y stk ie te u ch w ały i p raw a, z e ­ b ran e razem , n azw ano u staw ą rz ą d o ­ w ą, czyli kon stytucyą. B y ła ona u ro ­ c z y śc ie o g ło szo n ą d. R-go m aja 1791 r. i p rzez króla i sejm zap rzy się żo n ą, a szlach ta p o całym kraju, na se jm i­ kach z e b ran a , w zn aczn ej w ię k szo ­ ści ją zatw ierd ziła (str. 151).

n a u p o k o rze n ie zuch w ałych m a g n a ­ tów , na w p ro w ad zen ie szlach ty w g r a ­ n ice ro zsąd n ej sw o b o d y , na u k ró c e ­ nie je j sw aw o li. N ajw ię k sz ą p rze­ szk o d ą do tego zam iaru była je g o żon a, M arya K azim ira d ’A rqu ien ,

F ran c u zk a (197)...

Z n iesion o liberum veto,... p r z y p u ­ szczon o depu tow an ych ze stan u m ie j­ sk ie g o do sejm u , zapew n ion o o p iek ę i w o ln o ść o so b istą w łościan om ... T e w szy stk ie p r a w a zeb ran o razem w krótkich artykułach i n azw ano je u staw ą rząd o w ą. U staw ę tę u ch w a­ lo n o d. 3-go m a ja 1791-go r. Z a p rz y ­ sią g ł ją król i se jm , a p otem ro ze­ słan o ją po k raju , żeb j' na sejm ikach... w sz y sc y m ogli się n ad nią zastan o ­ wić. W ię k sz o ść n arod u p o tw ierd ziła i z a p r z y s ię g ła tę u staw ę (str. 225).

Grzym ałowski powtarza błędy Dmochowskiego i dodaje do nich w łasne, n iekied y potworne.

W okresie pomiędzy r. 960 i n 38-ym nie mogli krzew ić w P o l­

sce ośw iaty augustyanie i kameduli (str. 29), pierw si bowiem osiedli

w niej pod koniec wieku X III-go, drudzy zagnieździli się dopiero w stuleciu X V It-tym . Sejm y zw oływ ano nie co trzy (str. 77), lecz

co dwa lata. W szeregu województw w ielkopolskich opuszczone jest

raw skie (str. 9 3). T rak tat buczacki stanął 18-go października r. i672-go,

nie 1679-go (str. 13 2 ). K on federacya goląbska nie mogła uformować się w celu ukarania w inow ajców traktatu buczackiego (str. 1З 2), albo­ wiem zawiązała się przed nim, 16-go października. W chwili w ybu­ chu konfederacyi barskiej w ojska rosyjsk ie znajdowały się w Polsce, nie mogły więc być wtedy w ezw ane do niej przez St. Augusta (str.

147). N iepraw dą jest, żeby w skład konstytucyi 3-go maja w eszły

uchw ały sejmu w ielkiego, dotyczące podatku dziesiątego grosza i armii

stotysiącznej (str. 150 ). Najosobliwszem je st odkrycie przez G rzy-

m ałow skiego sejmu z roku i795~go. „ W G rodnie roku 179 5-go (pi­

sze autor) odbył się ostatni sejm R zeczyp osp olitej, który zatw ier­

dził trzeci podział P o lsk i“ (str. 15 2)... Można z czystem sumieniem

w ystaw ić autorowi tego pomysłu świadectwo analfabetyzmu historycz­ nego.

Nie dopisuje też Grzym ałowskiem u dokładność i jasn o ść. T w ie r ­

dzi, źe, w chwili utworzenia się państwa p olskiego, ludność dzieliła

się na „szlachtę, powstałą z potomków dawnych książąt1*, na rycerstw o

i rolników (str. i4). W innem miejscu szlachtę utożsamia z rycerstw em

(str. 28). Gdzieindziej znów oznajmia, źe „z rycerstw a pow stała szlachta" (str. 4 1). U m ysł dziecka pełno w książce G rzym ałow skiego znajdzie tajemnic. „B ato ry... ustanowił trybunały, czyli sądy najw yższe, w któ­ rych zasiadali sędziow ie, w ybierani przez szlachtę na sejm ikach" (str.

80). Dla kogo były te trybunały? — autor nie w yjaśnił. Pan ow an ie

Ja n a Kazim ierza „zaznaczyło się... stratą P ru s książęcych" (str. 129). K ie d y i w jak i sposób to się stało? — odpowiedzi książka nie daje.

(6)

Taksam o zagadkow y jest statut litew ski (str. 15 3 i i7o). Spotykam y się za to z powtarzaniem o Skard ze (str. 94 i 110 ) i Koperniku (str

7i i 94 ). '

Ram y pierw szego w ydania, po oczyszczeniu go z błędów, w yk a­ zanych przez krytykę, były odpow iedniejsze dla dzieci, niż rozsze­ rzone w edycyi drugiej i trzeciej. Zbyteczne są np. obszerne streszczenia konstytucyi K sięstw a w arszaw skiego i K rólestw a kongresow ego. Autor zapomniał o własnej sentencyi, że „w artość podręcznika zależy nietylko od tego, co on w sobie zaw iera, ale też i od tego, czego w sobie nie zaw iera." P rzeład ow ał książkę treścią, której nie potrafił opanować, nie posiadając w iedzy dostatecznej, zmysłu pedagogicznego i um iejęt­

ności pisania. Każe toczyć walki nie

nad,

lecz

pod

rzekam i (str. 3i

i 1 1 4 ! .

W nowem wydaniu książeczki Dm ochowskiego, oczyszczonem

z podań biblijnych, niew iele znalazłem błędów znaczniejszych. A r c y ­

biskup gnieźnieński nie zawsze przew odniczył izbie senatorskiej (str. 129). Pom iędzy województwam i m azowieckiemi nie um ieszczono raw ­

skiego (str. 135). K on federacya goląbska zaw iązana została przed trak­

tatem buczackim (str. 177). Sejm P on iń sk iego, otw arty 19-go kwietnia

r. 1773-g o , nie mógł odstąpienia ziem zabranych podpisyw ać i3-go

stycznia (str. 202). Traktat z Prusam i podpisany został przez delegacyę sejm ową 25-go w rześnia r. 179 3-go, a nie 22-go lipca (str. 208). Sejm grodzieński zamknął się 2?-go listopada, nie 22-go grudnia (str. 208).

Chociszew ski czerpie z Dm ochowskiego, do czego przynajm niej przyznaje się na karcie tytułowej swej H i s t o r y i P o l s k i . P an ow a­ nie Stanisław a A ugusta i krótkie dzieje porozbiorowe przepisał żyw ­ cem, do błędów Dm ochowskiego dodając własne, np. mylną datę ab­

dykacja Poniatow skiego (str. 179). W w ykładzie Chociszew skiego tra­

fiają się nieporozumienia takiej samej natury, jak w książce Grzym a- łow skiego.

„W sz yscy S ło w ian ie,— powiada autor, — żyli w stanie rów ności

.v

jednakże dzielili się na lechów i km ieci. Lecham i... byli n ajbogatsi

i n ajw ięcej m ający znaczenia.

Niższym i

od nich byli km iecie" (str. 4)...

W innem miejscu twierdzi, że „km iecie... rów ni

poniekąd

lechom "

(str. 38)- Gdzieindziej znów, że „u dawnj-ch Słow ian panow ała

zu­

pełna

rów ność" (str. 61)... Ibąd ź tu mądry! R az powiada, że Otto III-ci poczytyw ał Chrobrego „za rów nego sobie k ró la", że od r. 1000 N iem cy „uw ażali P olsk ę za kraj zupełnie niepodlęgły" (str. 25); później znowu, że cesarze niem ieccy, jak daw niej, tak i teraz (za K rzyw oustego), uważali Polskę za kraj sobie poddany" (str. 36)... Błędną podaje datę kanonizacyi św. Stanisław a (str. 34); przez niedopatrzenie korekty biskupstwo lubuskie nazyw a lubelskiem (str. 39); raz twierdzi, że W ła­ dysław Łokietek odbył koronacyę w r. 1320-tym , w innem miejscu, że

w 1 3 1 9 (str. 57 i 61); wie, że „d aw n iej... kmiecie królów ob ierali"

(str 62), lecz których? nie wym ienia Ja d w ig a przybyła do P o ls k i w r.

138 4 , pomimo to „już 138 3-go r. była koronow aną" (str. 75). J a ­

giełło został koronow any w r. 1386-tym , żona jego umarła w 1399-tym ,

— pomimo to „po zgonie Jad w igi W ład ysław panował nad Polską

(7)

r. nastąpiła unia, czyli pierw sze połączenie L itw y z Polską w m ieście H orodle'1 (str. 76); a co się stało w tym w zględzie w r. 1386-tym ? H enryk W alezy okrzykn ięty został królem 4-go maja, nie 5-go kwiet­ nia (str. 96). Ucisk chłopów datuje się, zdaniem autora, od r. 15 75 -g o , kiedy szlachta zaczęła w ybierać królów polskich. M niejsza o błędną datę w ybierania królów; go rszy je st kłam liw y komentarz, że prawo

o poddaństwie chłopa uchwalili „kalw in i i lutrzy“ (str. 116 ) . Połock

m ylnie osadza na U krainie (str. 142). P ru sy książęce uznane zostały za niepodległe nie pokojem oliwskim (str. 142), lecz w elaw skim . T rak­ tatem buczackim nie ustępow ano U krainy kozakom (str. 144), lecz T u r ­

kom. I Chociszew ski stacza bitw y

pod

rzekami (str. 13 3 ), L eszk a

morduje

przy

w si M arcinkowie (str. 50), Jadźw ingów osiedla

przy

N arw i

(str. 53). N a rachunek niedbalstw a w yd aw cy zaliczam dawne oszpece­ nia cenzury w arszaw skiej, które z obecnej ed ycyi należało uprzątnąć. Nie godziło się też książki, w yd anej bez cenzury, uzupełniać czasami St. A u gu sta i porozbiorowym i w edług edycyi w arszaw skiej Dmochow­

skiego z r. 1887-go. .

Niewiadomo na czyj użytek napisana broszurka R ęczyń skiego , ozdobiona wizerunkami Chrobrego, K azim ierza W . i Sobieskiego, obej­ muje suche zestaw ienie faktów, pomiędzy którymi są błędne. O leśnicki

za W ładysław a W arn eń czyka nie był jeszcze kardynałem (str. 15).

B ato ry umarł w r. 1586-tym , nie w 1585-tym (str. 19). W spółcześ-

nikiem pierw szego W azy był cesarz R udolf II-gi, nie Zygm unt

(str. 19). Sejm grodzieński z r. 179 3-go nie nazyw a się „niem ym 11

(str. 2. 1 ) . P ierw szy raz słyszę, że Kościuszko poprzysiągł na rynku

krakowskim narodow i „k o n stytu cyę11 (str. 27). Z takich twierdzeń, jak: w r. 14 13-ty m było „pierw sze połączenie L itw y z P olską w Plorodle11; „pokój w O liw ie... niejako za pierw szy rozbiór Polski uważać można11 (str. 29, 30), wnoszę, że autor czerpał swą wiedzę z książki Choci­

szew skiego (str. 76, 142V U żyw a takich w yrażeń, jak: Ja d w ig a „przy

śm ierci11 przeznacza swój p osag (str. 14); T arnow ski „pokonuje ' (str.

17). W zwyczajnym konspekcie trafiają się rzeczy bez sensu. O S o ­

bieskim taką znajduję opinię: „K ró l zatrudnia się podniesieniem rolni­ ctwa, nie może jed n ak w płynąć na polepszenie rządów11 (str. 24). L ite­ ratura popularna nie poniesie żadnej straty, jeżeli autor zaniecha za­ powiedzianych dziejów porozbiorowych.

Książki: Dzierżanowskiej i P isarzew skiej są w bliższem z sobą po­ krew ieństw ie, niż G rzym ałow ski z Dmochowskim.

D zierżan o w sk a. P isa rze w sk a .

O ile k ról K azim ierz b y ł m iło­ sie rn y dla biednych i n ieszczęśliw ych , o tyle k a ra ł su ro w o tych, k tó rzy nie szan o w ali p raw , lub n iesłu szn ie in ­ n ych krzyw dzili... M aciek B o rk o w icz, w o je w o d a p o zn ań sk i, z e b r a ł g ro m a ­ dę butnej szlach ty, ro zb ija ł p o d ro ­ gach , n ap ad ał na d w ory i u cisk ał lud km iecy. K azim ierz W . w yd ał n a n ie ­ go stra sz n y w yrok . M aćka zam

uro-O ile K azim ierz W. b y ł m iło­ siern y dla biednych i uciśnionych,... o tyle ok azy w ał się su row ym i o k ru t­ nym n aw et dla m ożnych, k tó rzy p raw nie szan ow ali, lub n a cu dzą k rzyw d ę się w ażyli. W ojew od a pozn ań sk i, Ma­ ciek B o rk o w ic... z e b rał so b ie bandę p o d ob n y ch do sieb ie n icpon iów , po d rod ze ro zb ija ł, a lud km iecy u cisk ał. K azim ierz W . w yd ał n a n iego

(8)

strasz-w an o żystrasz-w cem strasz-w ciem nym lochu, gd zie zm arł z gło d u (str. 64).

B o g a c tw o k ra ju w zro sło szy b k o . Z a b o gactw em w z ro sła też ośw iata, b o szlach ta... m iała z a co w y sy ła ć s y ­ n ów na n au k ę, czy to do ak ad em ii k rak o w sk ie j, czy do szk ół zagran icę (str. 87).

Od tej p o ry szlach ta w zb o g aciła się je sz c z e w ięc ej, tak, że z czasem n iejed en ró d szlach eck i do ró w n y w ał b o g ac tw e m ro d o m p ań sk im (s tr . 89)

G liń ski m ie sz k a ł w M oskw ie na d w o rze W . k się c ia i n aw et się z nim sp o k re w n ił, o d d aw szy m u z a żon ę sw o ją syn ow icę... Z atęsk n ił je d n a k do zd rad zo n ej o jczy zn y sw o je j i w y sła ł p o tajem n ie list do k ró la Z ygm unta, p rz e p ra sz a ją c g o i p r o s z ą c o p o zw o ­ len ie p o w ro tu n a L itw ę . L is t ten p r z e ­ ję to i d o stał się w rę c e księcia... G liń skiem u w yłupiono oczy i w trą­ cono g o do w ięzien ia, gd zie u m arł w o p u szczen iu , b ó lu i h ań b ie (str 96).

A ż w re sz c ie p rzyw ilej n ieszaw - ski K a zim ie rz a Ja g ie llo ń c z y k a i p rz y ­ w ilej rad o m sk i k ró la A le k san d ra o d e ­ b rały k rólom w ład zę stan o w ien ia p raw na z je źd z ie p an ó w , a od d ały tę w ład zę zjazd o w i szlach eck iem u , czyli se jm o w i (str. 106).

Z a p ie rw szy c h Ja g ie llo n ó w L itw a z łąc zo n a b y ła z P o lsk ą tylko p rz y ­ s ię g ą w zaje m n ej p rzy jaźn i i p om ocy, lecz L itw in i m ieli o d d zieln ego k się ­ cia, a P o lac y o d d zieln ego k róla. D o ­ p iero za Z ygm u n ta A u g u sta na s e j­ m ie w L u b lin ie zgod zili się L itw in i m ieć je d n a k o w e z P o lak am i p raw a i je d n e g o w sp ó ln e g o k róla; tylko het­ m an ów i n ajw y ższy ch u rzęd n ików czyli m in istrów : k an clerza, m arszałk a, p o d sk a rb ie g o zaw sze m ieli o d d ziel­ n ych (str. 107.)

D w a lata b lisk o n am yślali się P o ­ lacy , k o g o w ybrać, bo w szy scy u b ie ­ g a ją c y się o tro n k sią ż ę ta cudzoziem , sc y rząd zili u sie b ie sa m o w ła d n ie a P o lac y chcieli, ab y n ow y król s z a ­ n o w ał sw o b o d y szlach eck ie. P r z e z te dw a lata o d b y w a ły się w W a rsz a w ie

ny w yrok : M aćka zam u row an o żyw ­ cem w loch u. Z m a rł śm ie rcią g ło d o ­

w ą (str. 50). '

B o g actw o sz y b k o w k ra ju w z ra ­ stać zaczęło . Za b ogactw em w z ro sła też ośw iata, bo ten i ów szlach cic .. z a p rag n ą ł, ż e b y syn je g o n ab y ł w ie ­ dzy... S z k o ły p o lsk ie i ak ad em ia z a ­ r o iły się uczniam i, a n ie jed en sz la c h ­ cic na w y słan ie syn a do sz k ó ł cu dzo­ ziem sk ich p ien ięd zy nie p o ż ało w ał (str. 63).

P rz e z te p rz y w ile je sz lach ta zy­ s k a ła łatw o ść p rę d k ie g o b o g ac en ia się , tak, że z czase m n ie jed en ró d sz la c h e c k i p o d w zględ em b o g ac tw a r ó w n a ł się z p ań sk im ro d em (str. 64).

C hociaż G liń sk i m ie s z k a ln a d w o ­ rz e sam eg o cara i n aw et się z nim sp o k re w n ił, w yd ając za n iego sy n o ­ w icę sw o ją , je d n a k tę sk n ił do z d r a ­ dzonej ojczyzn y. W y sła ł p o tajem n ie list do k ró la Z ygm u n ta, p ro sz ą c o p rzeb acze n ie i p o zw o len ie pow rotu na L itw ę . L ist ten d o stał się w rę c e cara. W asil k azał G lińskiem u oczy w y łu p ić i do w ięzien ia go w trącić. U m a rł w o p u szczen iu , bólu i h ań bie (str. 68).

A ż w re sz c ie przyw ilej n ieszaw - ski K azim ierza Ja g ie llo ń c zy k a i p r z y ­ w ilej rad o m ski k ró la A le k sa n d ra o d e­ b rały królom w ład zę stan o w ien ia p raw in aczej, ja k za zg o d ą zjazd u szlach eck iego , czyli sejm u (str. 75).

Z a p ie rw szy c h Ja g ie llo n ó w L itw a z P o lsk ą złączon a była tylko p rz y ­ się g ą w zajem n ej p rz y jaź n i i pom ocy, lec z L itw a m iała od dzieln ego k sięc ia, a P o lsk a o d d zieln ego k ró la; d o p iero za Z ygm u nta A u g u sta na se jm ie w L u ­ blinie zgod zili się L itw in i m ieć j e d ­ n ak o w e z P o lak am i p ra w a i je d n e g o w sp ó ln e g o k ró la; w ojsko i m in istrów czyli n ajw y ższy ch u rzęd n ik ów , t. j. hetm ana, p o d sk a rb ie g o , m a rsz a łk a i k an clerza m ieli od dzieln ych (str. 76), P o lacy p r z e s z ło p rz e z ro k n am y ­ ślali się, k o go w y b rać, bo w szy scy cu d zoziem scy k siążęta, u b ie g a ją c y się o tron p o lsk i, rządzili u sie b ie s a ­ m o w ład n ie , a P o la c y ch cieli, b y n o ­ w y król szan o w ał p ra w a rz e c z y p o s­ p o lite j. P rz e z ten czas b ezk ró le w ia

(9)

N O W F, P O D R Ę C Z N I K I D O N A U K I H I S T O R Y I P O L S K I E J

443

sejm y, na których p o stan o w io n o (str.

1 1 0 ). ,

Mieli tu ziem i u ro d zajn ej i zw ie­ rzy n y dostatek, a traw y ste p o w e tak w y so k ie i g ę ste , w o d o sp a d y czyli p o ­ ro h y d n iep ro w e tak trudne do p rz e ­ b y cia, że czuli się zu p ełn ie b ezp ieczn i (s tr . llb ).

J a n Z am ojski na se jm ie w W a r­ szaw ie u p o m in ał go, ab y p o stę p o w ał in acze j... A le to nie p o sk u tk o w ało i w k ró tc e potem cz ę ść szlach ty pod w o d zą M. Z eb rz y d o w sk ie g o p o d n io sła p rz e c iw k ro lo w i otw arty bunt, czyli ro k o sz istr. 127).

K ró l Z ygm u n t III W a z a u p o rem i sam o lu b stw em zniechęcił n aró d do sie b ie , zaczęły się n ajp rz ó d u p o m in a ­ n ia k ró la (Ja n Z am o jsk i n a se jm ie ), a p o te m i zb ro jn e w y stąp ie n ia p r z e ­ ciw n iem u (rok osz Z e b rzy d o w sk ie g o ) (str. 168).

N a jw ażn iejsze ustaw y konstytu- cyi 3-go m a ja ., są: 1) tro n m a być d ziedziczny, 2) se jm u p rzez veto zry ­ w ać nie w olno, 3) P o lsk a m a u trzy­ m y w ać 100,000 w o jsk a, 4) w szy stk ie stan y w P o lsc e s ą ob ow iązan e do p ła ­ ce n ia p od atk ów , 5) w y k ształcen i m ie­ sz c z an ie m ają m ieć rów n e p raw a ze szlach tą. 6) rząd p olsk i będ zie o ch ra­ n iał ch ło p ó w p rz e d uciskiem n ie sp ra ­ w ied liw ych dzied ziców (str. 177).

Je d n i żało w ali p ra w a zry w an ia se jm ó w i o b ieran ia królów ; irmi o b u ­ rzali się, że m ieszczau ie otrzym ali ró w n e z nimi p raw a; inni, je sz c z e n iego d ziw si, brali p ie n iąd ze za to, ab y p rz e szk ad z ać p o p raw ie rząd u

(str. 178). '

Ju ż m ięd zy P o la k a m i w szczął się zam ęt. W ted y K o śc iu sz k o za w o ła ł na k o sy n ie ró w : „D alej, ch łopcy, w ziąć mi te arm aty!* D rg n ę ła ziem ia od p ę ­ du n ó g ch ło psk ich (str. 180)...

o d b y w ały się se jm y w W arsz a w ie na których u stanow iono (str. 80)..

Mieli tu ziem i u ro d zajn ej i z w ie­ rzyn y d o statek , a traw y ste p o w e były tak g ę ste , w o d o sp ad y czyli p oroh y dn iep row e tak do p rze b y cia trudn e, że było im tu d o b rze i p rzed w y ­ ro k am i bezp ieczn ie (str. 84).

J a n Z am o jsk i na se jm ie w W a r­ szaw ie upom in ał go. by p o stę p o w a ­ nie o d m ien ił— ale g d y to nie p om o­ gło, M. Z eb rzy d o w sk i p o d n ió sł otw ar­ ty ro ko sz czyli bunt p rzeciw k rólow i (str. 86).

K ró l Z ygm u n t W aza u p o rem i s a ­ m o lu b stw em sw ojem zach w iał w n a­ ro d zie u fn ość ku so b ie , zaczęły się g o rsz ą c e p o g ró żk i i u pom n ien ia k róla (Ja n Z am o jsk i na se jm ie inkw izycyj- nym w W a rsz a w ie ;, a potem i zb ro j­ ne p rzeciw niem u w y stąp ie n ia (r o ­ kosz Z e b rzy d o w sk ie g o ) (str. 110).

N ajw ażn iejsze u staw y kon stytu- cyi 3-go m a ja są; 1) że odtąd w P o l­ sc e nie będzie elekcyi, bo k rólow ie b ę d ą dziedziczni. 2) że se jm u p rzez veto zry w ać niem ożn a, 3) że w o jsk a w P olsce b ęd zie 100.000, 4) że p o ­ datki b ę d ą p łaciły w szystkie stan y w P o lsc e , b) że w y k ształcen i m iesz­ czanie b ę d ą mieli ró w n e p ra w a ze szlach tą, ó) że ch ło p ów p rz e d uci­ sk iem p an ów rz ą d o ch ran iać będ zie

(str. 118). ’

Je d n i żało w ali elekcyi i veta, drudzy gn iew ali się na n ow e p raw o, że ich ró w n a z m ieszczan am i i nad ch łopam i w ład zę im o d b ie ra, a inni w re szc ie , n iegodziw cy, w zięli p ie­ niądze od obcych m o carstw , ab y p rz e ­ szkod zić p o p raw ie rządu (str. 119).

J u ż m ięd zy P o lak am i w szczął się p opłoch . W ted y K o ściu szk o n a ko­ syn ierów ... zaw ołał: .D a le j, chłopcy, w ziąć mi te arm aty!" D rg n ę ła ziem ia od p ęd u n ó g ch łopskich (str. 123).

U stępy o powstaniu państw a m oskiewskiego i o sejm owaniu są u obu autorek jednobrzm iące (D. str. 92 i 108; P'. str. 66 i 82).

W łaściciela źródła, z którego czerpano nie samą treść, w wielu razach błędną, lecz i konstrukcyę językow ą, nie zaszczycono wzmianką, na którą przecież zasłużył.

K siążka D zierżanowskiej odznacza się doskonałym wyborem fak­ tów, wykładem t.resciwvm a jasnym . Nie mogę zgodzić się z autorką,

(10)

że praca jej jest „pierw szą u nas od lat wielu próbą podręcznika do nauki, nie zaś zbiorem opowiadań, przeznaczonych do czytania". W szak podręczniki Grzym ałow skiego i Dm ochowskiego przeznaczone są rów nież do nauki. Książka Dziei żanowskiej różni się od nich nie celem, lecz zaletami pedagogicznem u w dobrym układzie podaje treść dla umysłu dzieci dostępną. Nie przew yższałaby zaś pod względem ped agogicz­ nym Z a r y s u Zdanowicza, gd yby ten nie był oszpecony przez cen­ zurę. N owe w ydanie powinna autorka uzupełnić dziejami porozbioro- wemi i oczyścić z niektórych uchybień.

Chrzest Mieszka nie w r. 965 (str. 12), lecz 966. K rzyżac y p rzy ­ byli do P olski po roku 1222-gim (str. 44). G d yb y K ujaw ianie w ym ie­ nieni zostali we właściwem miejscu (na str. 4) pomiędzy ludami sło­ wiańskimi, nie b yłyb y rzeczą niewiadomą K u jaw y , wspomniane z oka- zyi bitw y płowieckiej (str. 59), i zbytecznyby był komentarz, że to

część Mazowsza (str. 60). Kazim ierz W ielk i nie był ostatnim męskim

potomkiem rodziny P iasta (str. 66), skoro je st mowa o potomkach K o n ­ rada m azowieckiego w wieku X V I-tym (str. 98). K rólow a Ja d w ig a nie

tow arzyszyła po ślubie mężowi w podróży na L itw ę (str. 76). P r y ­

masem nazyw ał się arcybiskup gnieźnieński nie dlatego, że był p ierw ­ szą osobą po królu (str. 109), lecz że posiadał najw yższe stanowisko w kościele polskim. Zam iast: „przez te dwa lata (po śmierci Zygm unta Augusta) odbyw ały się w W arszaw ie sejm y" (str. 110 ) , w ypadałoby raczej pow iedzieć, że w tem dwuleciu odprawiono sejm y: konwoka-

cy jn y i elekcyjny, na których takie a takie uchwalono ustawy, N ie­

w łaściw ie porohy utożsamiono z wodospadam i i założono na nich obóz

kozacki (str. 115 ) . Bito się

nad,

nie

pod

Żółtemi W odam i (str. 132).

Szlachta zebrała się pod Gołębiem przed podpisaniem traktatu bucza­ ckiego (str. 148). Sejm czteroletni nazyw ają wielkim nie dlatego, że odbyw ał się w podwójnym komplecie posłów (str. 176 ), lecz że donio­ słych dokonał reform. W konstytucyi 3-go maja niema m owy o armii stotysiącznej i o podatkach (str. 177). D rugi rozbiór P olski był w r.

17 9 3, nie w 17 9 2 (str. 178).

A utorka podaje „streszczenie" każdego ojiresu dziejowego. Przez streszczenie należałoby rozumieć zwięzłe zestaw ienie najw ażniejszych faktów, umieszczonych w wykładzie. Tym czasem znajdujemy w niem fakty nowe, w poprzedzającym w ykładzie nieuwzgiędnione. Tak np. ze

„streszczenia dziejów pierw szych Piastów " (str. 3 4) ,poraz p ierw szy

dowiadujem y się o urzędnikach za C h robrego, o M aslawie, możno- władcach i t. p. Nie je s t to streszczenie, lecz raczej rozszerzenie w y ­ kładu. Z ysk ałb y wykład na jasności, g d jT y w szystkie fakty ugrupo­ wane były razem i gd yby streszczenia nie przekraczały g ra n ic wła­ ściwych.

Z a r y s Pisarzew skiej przedstaw ia całość dziejową w ośmiu czę­ ściach, a w dwudziestu czterech lekcyacb. Po każdej lek cyi idą pytania, a po nich „opow iadan ia dopełniające". P o każdej części, obejm ują­ cej od dwóch do czterech lekcyi, idzie „streszczen ie". Oprócz tego są osobne streszczenia panowań: Piastów , Jagiello n ó w , W azów, oraz całej historyi. Po każdem streszczeniu idą znów pytania, po nich (czasem przed niemi), chronologia, po której jeszcze pytania. N iekied y chro­

(11)

mapki (bardzo liche) i tablice genealogiczne. Na końcu książki m ieści się zregestrow anie głów nych w ydarzeń bez dat, po niem chronologia, w reszcie objaśnienie w yrazów niezrozumiałych, jak: biskup, danina itp. K ażdej lekcyi powinno dziecko wyuczyć się na pamięć i to dosłownie, albowiem „zastosow ana forma ścisła, katechizm owa1' nie daje uczniowi „pola do sam odzielności w yrażen ia". Dopiero przy opow iadaniach uzu- pelniąjących wolno jest uczniowi zażyć „swobody i indyw idualności"

(& r. i).

Metoda pedagogiczna P isarzew skiej oparta je s t na pomysłach Zdanow icza. L e k c y e P isarzew skiej odpowiadają pierwszemu kursowi, opow iadania uzupełniające, łącznie z lekcyam i— drugiemu kursowi Z d a­ nowicza. Ma Zdanow icz chronologię i genealogię, ma i słowniczek niezrozum iałych w yrazów . P odaje też pytania z całości kursu. Niema streszczeń, ale zato daje doskonałe ćwiczenia historyczne. M etodyczność Zdanow icza przechodzi u Pisarzew skiej w pedanteryę. i) L ek c ye, 2) uzupełnienia, 3) streszczenia części, 4) streszczenia pew nych okresów,

5) streszczenie całości dziejow ej, 6) pytania z lekcyi, 7) pytania ze

streszczeń,— a więc uczeń siedm razy ma przerobić jed en i ten sam

m ateryał! To już nadużycie zasady:

repetitio esi mater studiorum.

Obawiam się, czy metoda Pisarzew skiej nie obrzydzi uczniom historyi. Zm uszanie do w yuczania się lekcyi na pamięć dosłownie, — choćby ta lekcya była najśw ietniej opracow ana,— jest niczem nieusprawiedli- wionem tyranizowaniem umysłu dziecięcego. I Zdanow icz zaleca naukę pamięciową, lecz każe uczniowi w ydać lekcyę tak, „jak zwykło się tłómaczyć w potocznej ro zm o w ie",— a więc niedosłownie.

W yb ó r faktów jest w książce Pisarzew skiej trafny, w ykład tre­

ściw y i jasn y. Na str. 14-ej trzeba poprawić 995 na 966. Bolesław

C h robry raz koronuje się w r. 1024-tym , drugi raz w 1025-tyin (str.

x5 i 3°)- W streszczeniu opuszczono pomiędzy zdobyczami Chrobrego

Mazowsze (str. 30, porów. str. 14). Brak objaśnienia „g rz y w n y " (str. 29 i 32). Przem ysław nie był bezdzietny (str. 4 1), miał bowiem córkę. N ikt nie zrozumie, dlaczego „d arow an ie" Leszkowi księstw a krakow ­ skiego na własność dziedziczną miało go pozbawić zw ierzchnictw a se- nioralnego (str. 44). Nie W ład ysław Łokietek w skrzesił tytuł królew ski (str. 52), skoro to uczynił przed nim Przem ysław (str. 40). W asil III błędnie nazwany jest carem, skoro tytuł ten przybrał dopiero Iwan Groźny (str 68, porów. str. 67). Należy poprawić datę unii lubelskiej (str. 72). W konstytucyi 3-go maja' niema mowy o wojsku stotysiącz- nem i o podatkach (str. 118 ).

Słuszną jest uwaga Dzierżanowskiej, że, ponieważ z dziećmi hi­ storya nie może być prowadzona naukowo, przeto zaznajam iać je trzeba z przeszłością za pomocą pogadanek, podręcznika zaś używać jed y n ie w celu utrwalenia w pamięci faktów zasadniczych, osób lub m iejscowości. Podręcznik ma być tylko narzędziem pomocniczem. T ak być powinno, ale tylko wtedy, gd y dziecko ma uzdolnionego nauczy­ ciela do prowadzenia pogadanek historycznych. Z e znanych mi pod­

ręczników jed en tylko może do pewnego stopnia zastąpić żyw e

słowo pogadanki: — Chociszew skiego, m ający w wydaniach niecenzu­ ralnych tytuł: H i s t o r y a p o l s k a , w p i ę k n y c h p r z y k ł a d a c h p r z e d s t a w i o n a , z b i ó r w z o r ó w d z i e l n o ś c i , p r a c y , n a u k i

(12)

i p o ś w i ę c e n i a d l a k r a j u , j a k i m i s i ę n a s i p r z o d k o w i e o d z n a c z y l i . P odręcznik Chociszew skiego ma tę zaletę, że, nie ro sz­ cząc pretensyi do naukowego traktow ania przedmiotu, podaje w formie barwnej dużo m ateryalu anegdotycznego i motywów bohaterskich. W dziecku, pozbawionem utalentowanego nauczyciela - gaw ędziarza, wzbudzi podziw i cześć dla wielkich ludzi naszych. Chociszew ski jest Plutarchem dla ludu i dzieci polskich.

* * .V

O książce W andy T yszk i, przeznaczonej prawdopodobnie dla starszej młodzieży, niew iele mogę pow iedzieć: zaw iera w ykład kro­ nikarski, przeprow adzony oschle, n ieczyn iący zadość potrzebom peda­ gogicznym . S ą w niej takie błędy, jak przypisanie F ryd eryk o w i W iel­

kiemu udziału w drugim rozbiorze P o lsk i (I, i7o; II, i9o); gorszą jest

jednak nieudolność,'“ z jaką autorka formułuje najmniej skom plikowane stosunki i fakty. Trudno uw ierzyć we współczesność książki W andy T yszk i z takiemi, przeznaczonem i dla młodzieży pracami, ja k Konecz- nego, R a w e ra , Tato mira i L ew ickiego.

Książka dla m łodzieży Konecznegó jest skróceniem dwutomowych D z i e j ó w P o l s k i tegoż autora, ogłoszonych w r. 1902-gim w Łodzi. Część I-a ma tytuł: „P o lsk a sam a“ , część Il-g a — „P o lsk a w unjach". Każda z nich rozbija się na rozdziały, których przedmiotem są w ielkie osobistości, jak Mieszko I, Bolesław Chrobry, Kazim ierz W ielki, lub ważne stosunki dziejowe, jak kolonizacya niem iecka, najazd mongolski, stanow isko kościoła i t. p. T reść książki, oparta w pewnych partyach na badaniach sam odzielnych autora D z i e j ó w P o l s k i za P i a s t ó w i D z i e j ó w Ś l ą s k a , jest bardzo obfita. Przew ażają w wykładzie mo­ tyw y polityczne, jak zatargi pomiędzy książętam i średniow iecznym i, w ojny z sąsiadami; niebrak w nim jednak szczegółów, dotyczących sto­ sunków społecznych, ekonom icznych i kulturalnych. K siążka Konecz- nego, ze względu na treść zbyt obfitą, nie nadaje się do użytku szkol­ nego; przeznaczona też jest prawdopodobnie do czytania dla tych, którzyby p ragnęli wiedzę elem entarną uzupełnić. Niektóre rozdziały ma bardzo piękne, np.: „O naszej najdroższej Pani, lilii W aw elu .“ M ogłaby dużo nauczyć, gd yb y nie była skażona wstecznictwem klery- kalnem i gdyby w e wszystkiem zasługiwała na w iarę.

. Fakt reakcyi pogańskiej w bezkrólewiu po Mieszku II K oneczny

gołosłow nie przypisuje w yłącznie cudzoziemskim niewolnikom. Pow iada, że „jeń cy z Polabia, osiedlani w zachodniej części kraju,... nienaw i­ dząc chrześcijaństw a, rzucili się na kościoły i klasztory" (str 29). Nie dogadzają mu m ałżeństwa kleru w wiekach średnich, w ięc o nich za­ milcza. G orzej, że zapomina o ruchu husyckim w P o lsce. Ja k b y go wcale u nas nie było i jakb y nie wydano przeciw ko niemu edyktu

w ieluńskiego z r. 1424-go! „ Polacy, pow iada autor, — nie chcieli być

husytam i" (str. 152). Spytka z M elsztyna nazyw a „naczelnikiem stron­ nictwa czeskiego " (str. 158 ) w sen sie politycznym , zamilczając o jego aspiracyach heretyckich. N iełaskaw jest K on ieczn y i dla humanizmu. „N iejeden ,— pow iada,— z takich uczonych, humanistami zw anych, prze­ siąkł duchem pogańskim; w Polsce jednak nie było pod tym względem

(13)

N O W E P O D R Ę C Z N I K I D O 'N A U K I H I S T O R Y I P O L S K I E J -

447

zgorszen ia11 (str. 179). Na dowód tego wym ienia Z b ign iew a O leśnic­

kiego, W ojciecha z Brudzewa, Długosza, nawet Kallim achaJ podaje długą listę „kw iatów św ięto ści11; — zapomniał tylko o takim pyłku hu­ manistycznym, jak Ja n O stroróg, oczyw iście dlatego, że był anti-ko- ścielnym . W zacietrzew ieniu klerykalnem autor zamilcza o szerzeniu się reform acyi w P olsce za Zygm unta Starego, choć widzi ją w P ru ­ sach książęcych i na Śląsku. D opiero w opowiadaniu o Zygm uncie A uguście w spom ina ogólnikowo: „protestantyzm szerzył się już w P o l­

sce z dwóch stron: od Ś ląsk a i od P ru s11 (str. 204). Później z opo­

w ieści o sprowadzeniu przez Hozyusza zakonu jezuitów, „który nauką w alczyj z protestantyzmem , można w nosić o krzewieniu się w Polsce reform acyi. Żadnej wzmianki o uregulowaniu spraw y w yznaniow ej na sejm ie konwokacyjnym w r. 1573-cim ! K oneczny jest przeciwnikiem unii religijn ej z r. 159 6 go, albowiem „przeszkadzała przechodzeniu na obrządek łaciń ski11 (str. 234). A przecież ta unia dokonana została z w iedzą i w olą kuryi rzym skiej, w edług zaś doktryny samego Kone- cznego „sąd o tem, co dla K ościoła lepsze, pozostawić należy pap ie­ żo w i11 (str. 44). W e frazesie: „B y łb y sobie protestantyzm poigrał na R usi, jak to już zrobił w Polsce; narobiłby dużo wiatru i na tem byłby ko n iec11 (str. 234), — nie ma ani powagi, ani praw dy. A u to r przy każdej sposobności powołuje się na tołerancyę polską, zamilcza zaś 0 wypędzeniu aryan, o usunięciu akatolików od urzędów i od udziału w sejm ie. Nie istnieje dla niego w cale spraw a dysydencka w począt­ kach panowania Stanisław a Augusta! Niechby sobie K on eczn y ruch husycki i reform acyę oceniał w edle gustu klerykaln ego, ale nie wolno mu ich z historyi w ykreślać. T aka m etoda przemilczania nazyw a się fałszowaniem dziejów. W ątpliw ej są w iarogodności i niektóre szcze­ góły książki K onecznego. Czy w edług testamentu K rzyw oustego god­ ność w ielkoksiążęca miała być „dziedziczną w rodzie W ładysław a II11?

(str. 4 1). Mieszko S ta ry umarł nie w 119 2 -g im (str. 118 ) , lecz w r.

1202-gim . W ładysław Laskonogi panował w K rakow ie przez kilka lat, nie m iesięcy (str. 48). W ątpliwy je st udział Ja n a Żiżki w bitwie grunwaldzkiej (str. 14 1).

K siążki: R aw era, L ew ickieg o i Tatom ira są w ypróbow anej w ar­ tości pedagogicznej. P raca Tatom ira doprow adza w ykład tylko do upadku rzeczypospolitej, R aw era i L ew ick ieg o — do czasów ostatnich. Szkoda, że na Tatom irze i Lew ickim zacjążyła ręka cenzora. W ykład T ato ­ mira mylnie pod nazwą dysydentów rozumie tylko akatolików (str. 2 1 1 , 2 12 ), albowiem w konfederacyi w arszaw skiej pod termin ten pod­ ciągnięto w szystkie w yznania chrześcijańskie. K ołłątaj i Tadeusz Czacki nie byli posłami sejmu w ielkiego, a Ig n a cy Potocki, jako marszałek litew ski, zasiadał w senacie (str. 359).

Podręczniki, przeznaczone dla starszej młodzieży, w różnym za­ kresie uwzględniają budowę w ew nętrzną Polski: ewolucyę formy rządu 1 układu społecznego. W itkow ska w zwięzłym wykładzie tego przed­ miotu oparła się głów nie na prelekcyach profesora lw ow skiego, B a l­ zera. Nie jestto praca dość system atyczna i p rzejrzysta, posiada jednak dużo zalet p edagogicznych. Po ogłoszonych drukiem badaniach K u ­ trzeby i B alzera historyą ustroju w ew nętrznego Polski W3;rnaga now ego opracow ania popularnego.

(14)

W szystkie niemal podręczniki do dziejów polskich, zarówno prze­ znaczone dla ludu i dzieci, jak i dla starszej młodzieży, pałają n ien a­ w iścią do Niemców. D ają je j folgę w w ykładzie stosunków pierwotnej Słow iańszczyzn y i w opowiadaniu o najazdach niemieckich za B o le ­ sławów; zieją nią z okazyi walk Polski i L itw y z Krzyżakam i. Jestem p rzeciw ny w yładow yw aniu uczuć w pracach historycznych naukow ych, a więc i w książkach, przeznaczonych dla starszej młodzieży. Z dru­ giej strony uznaję potrzebę budzenia ich w ludzie i dzieciach— w łaśnie za pomocą w ykładów historycznych. H istorya dla umysłów dojrzałych pow inna być odtworzeniem przeszłości bez retuszu tendencyjności; dla ludu i dzieci— musi być pamfletem. Młodzieży starszej należy da­ wać wiedzę; wludzie i w dzieciach trzeba budzić uczucia patryotyczne. Pom ijając kw estyę uprawnienia podręczników historycznych do bu­ dzenia nienaw iści, stwierdzam ich uczuciową jednostronność, w yraża­ jącą się w odrazie do Niemców. Jednostronności tej dopuszczają się dlatego, że ze w zględów cenzuralnych nie m ogły wniknąć należycie w stosunki ostatnich okresów przeszłości. W nowych opracow aniach popularnych historyi polskiej w ypadałoby zw rócić szczególną baczność na w iek X V III i czasy porozbiorowe, t. j. na okresy walki narodu o byt, mniej znane pow szechności, niż średniow ieczne zapasy z Niemcami.

Cytaty

Powiązane dokumenty

The core subjects to be explained in each of the cases are computational design methods of multi- materiality, limitations of the various digital repre- sentation, modelling

Analizowane raporty są wartościowymi materiałami dokumentują- cymi stan środowisk polsko-polonijnych w wybranych państwach świata oraz działalność prowadzoną w Polsce

Uczniowie klasy 7 pracują bez podręcznika w oparciu o

Zaprezentowana instalacja przeznaczona do kompleksowego unieszkodliwiania odpadów komunalnych, zaprojektowana została wraz z piecem rusztowym typu W-MARK 5 przez

The smallest entropy generation was observed for small values of Reynolds number while the carriers of low efficiency of heat transfer were used.. More informative was the

[r]

Podać definicję ekstremum lokalnego funkcji jednej zmiennej rzeczywistej i wyjaśnić związek między takimi ekstremami a pochodną dla funkcji różniczkowalnej.. Podać warunek

ków ogóreczki, maluneczki, ogrodne ony inne roskoszy.. Ujrzy po chwili, ano miody podbierają, ano owieczki strzygą, ano owoce znoszą, zakrywają, a drugie suszą;