• Nie Znaleziono Wyników

Pamiętam walki o Lublin - Kazimierz Szymański - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Pamiętam walki o Lublin - Kazimierz Szymański - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

KAZIMIERZ SZYMAŃSKI

ur. 1929; Lublin

Miejsce i czas wydarzeń Lublin, II wojna światowa

Słowa kluczowe Projekt Lublin. Opowieść o mieście, walki o Lublin, wyjazd z Lublina, wydarzenia wojenne

Pamiętam walki o Lublin

Pamiętam trochę walki o Lublin. Ojciec na szczęście pootwierał okna, piękna pogoda była wtedy, parę kul wpadło w okno, odbiły się od ściany, a tak by nam porozbijały okna. Ojciec stary wojak, to wiedział co robić. Później widziałem, jak najpierw na koniach prowadzili naszego żołnierza z pętlą na szyi, i później znalazłem jego hełm w rowie. Przytargałem do domu i mama mi kazała wyrzucić. Do dzisiaj żałuje. Później widziałem jak znowuż następny prowadził Polaka, i z tego co słyszałem, to rozmawiali po francusku.

Tak się stało, że w sobotę 22 lipca raniutko zaprowadzono nas – mnie i córkę sąsiadki zaprowadzono na… wujek, z którym mieszkaliśmy, był kierownikiem pociągu, kolejarzem, był znanym, nazywał się Lebioda. Znanym kolejarzem był, i to znana rodzina była. I mówi: „To idźcie tam pod semafor, zatrzyma się jakiś pociąg”.

Jechaliśmy do Działynia, do znajomych. No i tak się stało, tylko, że trafiliśmy na tranzyt niemiecki. I Niemcy nas chętnie przyjęli. I rzeczywiście w Gródku, tam, gdzie ten pociąg miał się zatrzymać, nadleciał samolot, zrzucił bombę i słyszałem, jak ten komendant: „Zurück, zurück, zurück”! Myśmy wysiedli, akurat mieliśmy tylko trzy kilometry do Działynia, czy cztery stamtąd. Później ten pociąg, jak uciekliśmy ze wsi, bo nie wiedzieliśmy, co tam z rodzinami naszymi, to widziałem jak leżał ten pociąg wysadzony w powietrze. Przed Lubartowem albo za Lubartowem. I weszli Rosjanie. I naprzeciwko państwa Mioduchowskich, bo byliśmy u państwa Mioduchowskich, naprzeciwko państwa Mioduchowskich był ich olbrzymi sad. I tam dwa samochody wjechały, i okazało się, że jeden porucznik, to był z NKWD. I ktoś tam przyleciał, że Niemcy są w lesie, ktoś ze wsi, bo chyba był na grzybach. I polecieli Rosjanie.

Słyszeliśmy strzały, wybuch granatu. Później wracając przyprowadził dwóch Niemców, ale już boso. Każdy miał po dwie pary butów tutaj poprzewieszanych.

Swoje już powyrzucali, te niemieckie pozakładali. Nie wiem, co się stało z tymi Niemcami.

Chyba działania skończyły się we wtorek rano, a myśmy we wtorek przyjechali po

(2)

południu. Jeszcze paliło się, trupy na ulicach, konie, pozrywane druty, jeszcze tam gdzieś strzały było słychać, resztki Niemców łapali. Przecież za dwa trzy dni, to jeszcze na Lipowej, na tym cmentarzu znaleźli grupę Niemców grobach gdzieś tam się pochowali, taka fama chodziła. Kilka dni się ukrywali też w tej wieży, tej baszcie.

Data i miejsce nagrania 2013-06-10, Lublin

Rozmawiał/a Piotr Lasota

Redakcja Piotr Lasota

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

Słowa kluczowe projekt Wagon 2010, lata osiemdziesiąte, Lubelski Lipiec, Lublin, Świdnik, Gdańsk.. Najpierw był Świdnik

Z przygód ojca sympatycznych: na Wieniawskiej w tym bloku, który idąc od Krakowskiego Przedmieścia, znajduje się jeszcze przed ulicą Bieczyńskiego, na dole był

Rodzice mieszkali kiedyś na Lubartowskiej, ale jak oni się znaleźli w tych Choinach, to nie mam pojęcia, bo to było jeszcze przed wojną, w każdym razie z wywłaszczenia..

W nocy przeszedłem przez Lublin, nie miałem możliwości kręcić się i tak dalej, bo dostaliśmy rozkaz deptać za Niemcami, nie dać im spokoju, to znaczy być na śladach Niemców,

Jeszcze jak Rosjanie wchodzili w 44 roku, to mój najstarszy brat mieszkał właśnie na Dolnej Panny Marii i myśmy tam u niego byli, a po drugiej stronie, co jest ta góra, to

Moi rodzice wysłali mnie z warszawskiego getta na placówkę, na robotę, razem z grupą jeszcze siedemdziesięciu ludzi.. To było już przez protekcję, ojciec urządził to, że może

Nie pamiętam żeby Żydzi byli u nas na wsi, ale pamiętam taki jeden obrazek jak został Żyd zamordowany i wieźli go zamordowanego, i zakrwawionego furmanką. Pamiętam też

To jak z odkryciem Kopernika, wszystko się po prostu składa z jakichś małych, niby nie małych gestów, a potem się okazuje, że [jak] te gesty zsumowane, to robi się coś