• Nie Znaleziono Wyników

Pierwotnie chcieliśmy studiować we Wrocławiu - Stanisław Bałdyga - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Pierwotnie chcieliśmy studiować we Wrocławiu - Stanisław Bałdyga - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

STANISŁAW BAŁDYGA

ur. 1945; Lublin

Miejsce i czas wydarzeń Lublin, PRL

Słowa kluczowe Lublin, PRL, edukacja, Eugeniusz Baranowski

Pierwotnie chcieliśmy studiować we Wrocławiu

Już w liceum wiedziałem, że pójdę na grafikę. Wydawało mi się, że grafika (do dzisiaj zresztą tak robię) jest czarno-biała, czyli zbliżona do rysunku. Chociaż teraz wiem, że rysunek to jest całkiem co innego, a grafika co innego. Ale wtedy to łączyłem. Czułem się dobrze w rysunku, ale mniej czułem kolor. Poza tym byłem pod urokiem [Eugeniusza] Baranowskiego. I chciałem to połączyć. W klasie było nas trzech: ja, Jerzy Dykowski i Mariusz Głazowski. Żyliśmy blisko we trójkę. Byliśmy w jednej klasie. Razem dużo pracowaliśmy plastycznie. Pracowaliśmy, tyraliśmy, chcieliśmy.

Czuliśmy się wtedy artystami. Nauczyciele też nam mówili, że jesteśmy dobrzy. I postanowiliśmy, że Dykowski, który jest znanym architektem tu w Lublinie, pójdzie na architekturę. A Głazowski (on żyje, tylko nic nie robi) i ja na grafikę. Obaj ją czuliśmy.

Tak się nam wydawało.

Pierwotnie chcieliśmy zdawać do Wrocławia. Bo tam była grafika razem ze szkłem, a szkło jest przestrzenne. Potem wylądowaliśmy w Toruniu. Ponieważ była taka historia, że od tego roku, kiedy mieliśmy zdawać, miało się teczki. To był taki przełom. Te teczki albo wysyłały szkoły, albo trzeba było je wieźć ze sobą i pokazywać przed egzaminem. Szkoła wysłała nasze papiery. Wiedziała, że mamy te teczki. Pojechaliśmy do Wrocławia i okazało się, że nie było nas na liście. To był jakiś błąd techniczny. Wtedy nam się przypomniało, że dzień później są egzaminy w Toruniu. A architektura później miała być zdawana, Dykowski miał zdawać na Politechnice. Wtedy się zresztą nie dostał. A my zabraliśmy papiery, które były wypełnione na Wrocław, wsiedliśmy w nocy w pociąg i przyjechaliśmy do Torunia. To było rano. Tego dnia zaczynały się egzaminy. Pamiętam, słońce ładnie świeciło. I powiedziałem do Mariusza: „No, może się uda”

Przyjechaliśmy na uczelnię, znaleźliśmy dziekanat. Pusto, jeszcze nikogo tam nie było. Czekaliśmy. W końcu przyszła sekretarka, pani Irena, którą potem dobrze znałem, bo wciąż coś u niej załatwiałem. Przyszliśmy, usiedliśmy. Opowiedziałem jej całą historię. Powiedziała: „Poczekajcie, zobaczymy, co powie dziekan” Usiedliśmy

(2)

na schodach i czekaliśmy. Bo schody były najbliżej, vis-à-vis. Stały gdzieś ławki, ale pomyślałem, że nie zauważymy. Wiedziałem, że od dziewiątej zaczynają się egzaminy, bo dwie nasze koleżanki zdawały normalnie, a my byliśmy jakby na doczepkę –przyjechaliśmy prosić o łaskę, żeby nas przyjęli. A był strach, bo Mariusz miał kategorię „d” a mnie by zabrali do wojska.

Zobaczyliśmy, że przyszli łysy facet z kobietą i razem weszli do pokoju. Przyszła sekretarka pani Irena. Weszliśmy tam. To był jeden pokój obok drugiego i w drugim siedział dziekan. Pani Irena już powiedziała, że przyjechaliśmy z Lublina. Dziekan powiedział, że nas przyjmie. „To pokażcie te teczki. Fajnie, bardzo ładnie. Zdolni jesteście, ale co ja tu zrobię? Teczki już były dawno przejrzane”–powiedział.

„Egzaminy już godzinę trwają” A obok niego (potem ją poznałem) siedziała jego żona Rymska. Świetny, już nieżyjący grafik. Ona tak zaciągała. Powiedziała: „Dobrze, żebyście nie klęli starego Kozła”–on się nazywał Kozłowski, ale my mówiliśmy Kozioł.

„Pani Irenko, proszę im dać skierowanie do akademika. I biegnijcie, bo już trwają egzaminy” Poszliśmy. Ja się dostałem od razu, a Mariusz wtedy nie. Ale przyjechał za dwa lata i się dostał. A zawsze było dwóch, trzech studentów na egzaminach. I ja też wtedy byłem jako ta część młodzieżowa. To już pilnowałem Mariusza, żeby zdał.

Data i miejsce nagrania 2012-03-16, Lublin

Rozmawiał/a Marek Nawratowicz

Transkrypcja Maria Buczkowska

Redakcja Maria Buczkowska

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

Czy pan zna pana [Grzegorza] Mazurka?” Odparłem: „Znam” „To ja już nie będę wysyłał dwóch paczek, tylko jedną.. Liczę, że pan mu to przekaże” „Dobrze”

Baśka była pierwszym komisarzem, a później, jak byłem prezesem związku, to komisarzem był przeważnie Grzesiek [Mazurek]. Szukałem na

Papież przy każdym się zatrzymał i z każdym zamienił kilka słów –dosłownie, ponieważ wszyscy byliśmy tak przejęci, że traciliśmy mowę.. Pytał, kim jesteśmy, co

Ale powiedziałbym tak, korzystając z klasyków, bo bez nich się nie da: wolność to jest stan, który należy się każdemu człowiekowi, w którym człowiek może się

Obojętnie, gdzie klient kupił, czy był tam gdzieś nad morzem, kupił zegarek, była podpisana umowa z przedsiębiorstwem – były sklepy te GS-owskie, WZGS-owskie, jak wykupili

też inne parametry algorytmu, często zamiast liczby wykonywanych operacji rozważa się rozmiar pamięci, której używa dany algorytm. Wówczas mówimy o złożoności pamięciowej;

„Kwantechizm, czyli klatka na ludzi”, mimo że poświęcona jest głównie teorii względności i mechanice kwantowej, nie jest kolejnym wcieleniem standardowych opowieści o

Magdalena Fikus, ciesząc się z postępów medycyny molekularnej, martwi się wysoką, za wysoką, ich ceną, a także umacniającymi się tendencjami do modyfikacji genetycznej