Jeżeli dbać o linię — lo ju ż od pięciu lalek
Z D Z I E D Z I N Y K O S M E T Y K I
N a jp ięk n iejs zy na w e t b ry l a n t tr aci dużo, jeże li nie p o siad a odpow iedniej o p r a wy dopiero ła d n a i dobrz e d o b r a n a o p r a w a u w y d a tn ia cały jego piękność, a na w e t z n acznie ją podnosi. To sam o m o ż n a powiedzieć i o tw a rz y . Rzecz oc zywista, że tę opraw ę, to tło dla tw a r z y t w o rz ą włosy. Jeżeli więc włosy są piękne w barw ie, lś niące i puszyste, z y s k u je na tern z a r ó w n o tw arz, j a k i sy lw e tk a pani. Co na leży czynić, by mieć piękne w ł o y ? Przed e w szystkim trzeba je u tr z y m y w a ć w czystości. Do tego celu j e d n a k nie nadifje się mydło zwykłe, lecz ty l k o s h a m p o n , który je s t p rzy g o to w a n y spe
c ja l n ie do włosów. Z sh a m p o n ó w na sp ecjaln e w y różnienie z a s łu g u je s h a m p o o n „ P e r fectum". któ ry prócz tego, że włosy dosk o n ale odtłuszcza, czy niąc je m iękkim i, p u s z y stym i i lśniącymi, n a d a j e im w y ją tk o w o ła d n y odcień, dzięki tem u , iż je s t p rzygoto
wan y osobno dla wło só w ja s n y c h , a osobno dla ciem nych . Dla b londynek zaś, któ re c hcia ły by uz ysk ać nieco ja ś n ie js z y odcień, f ir m a „ P c rf e c tio n " w y r a b ia specjaln y s h a m poon „ R u m ia n k o w y " . Jeżeli zaś chodzi o z upełne r o z ja śn ie n ie włosów, to mogę p a n io m polecić pły n „H elia", k tó r y dzięki te m u, że je s t prz y g o to w an y na wyciągu r u m i a n k o wym, nie pali i nie czyni włosó w k ru c h y m i, j a k to ma miejsce z większością środków ro z j a ś n ia ją c y c h , k tó re p rzew ażnie z a w ie r a j ą wodę u tle n io n ą . N a jg ro ź n ie js z y m w ro giem włosów je s t łupież, któ ry m o żn a j e d n a k h. łatw o i szybko wygubić, sto su ją c pły n
„T e tr a l" , w y r a b ia n y w-g recepty d-ra Tissot'a. Na włosy siwe polecam pan io m „Kau Vcg entale“ fi rm y Paul M a r q u is Paris, k tó ra p rz y w ra c a p ie r w o tn y kolo r siw iejącym , a n a w e t z upełnie siwym włosom. W ielką zale tą tej farb y jest, że nie niszczy i nie o s ła bia włosów, dzięki czemu w ło sy w y tr z y m u j ą po f a r b o w a n i u n a w e t t. zw. „w ieczną ondu lację". N ic m niejs zą zaletą je s t to, że j a k o fa r b a r o ś lin n a jest z u p e łn ie n ies zk o dliw a dla zdrow ia i m ożna j ą stosow ać na w e t przy chorej skórze, gdyż je s t d o s k o n a ły m środkie m a n ty s e p ty c z n y m . Poza ty m je s t o na bard zo ł a t w a w użyciu, tak, że każdy sam j ą może stosować. Przy ty m nie d a je kolorowych odcieni, nie z m y w a się
i n ie brudzi. M-me Ercedes
T R E Ś Ć N U M E R U
O. — „ G w i a z d a P o l s k i “ r u s z a n a p o d b ó j s t r a t o s f e r y ... 4
Aniela Sta pinska — T a t r y g r a n i c a P o l s k i ... 16
Augustyn Suski — J a k W o j t e k z P o d L i p y P a n a B o g a s u k a ) . . 19
Cz, B ącz kow ski — N a j a r m a r k u P o l e s k i m ... 24
N a o k o ł o ś w i a t a ...27
Oail P a t r i c k ... 29
E. Sze rmento w sk i — P r e l e g e n t n a c e n z u r o w a n y m ... 30
Stefan Letz — L e g e n d a o p i e r w s z y m p o e c i e ...33
William W a r r e n ... 40
A n e g d o t y ... 41
M. C. — F i l i ż a n k a h e r b a t y ..., 43
Berilo N eves — S o k Y a g ć ...46
Alfons W ysocki — T a t a r z y w P o l s c e ...49
Jean Joseph R enaud — T a j e m n i c a k a b i n y N r 5 3 ...54
Witold R ajk ow ski — D z i e ń w S a k k a r z e ... 65
M ar ia Z w a r yczo w sk a — O s t a t e c z n a d e c y z j a ... 72
K o n k u r s f o t o g r a f i c z n y ... 79
Na o k ł a d c e Joan Bennett — P a r a m o u n t R y s u n k i J. B ielskiej i M. S zcz eśn iew sk iej
R e d a k to r B R O N I S Ł A W B R E N L R T . T-WO W Y D . „DROGA“ sp. z o. o.
C e n n ik ogło szeń: l [t stro n a z ł 800. , i / , str. z ł 450.—, l/ t str. z ł 250.
i / g str. z ł 150.—, str. z ł 100.— .
za wiersz m ili m e t r o w y je d n o s z p a lto w y lu b jego m iejs ce zł 2.50.
Adres Red ak cji i A d m i n i s t r a c j i : W a rs z a w a , Zgoda 12, lei. 5-22-14 A d m in is tr a c ja cz y n n a codzie nnie od godz. 13 do 15 P r e n u m e r a t a k w a r ta l n a w k r a j u , w raz z przesyłk a
zł 3.50 — za granica zł 6.50.
Zeszyt pojedynczy 1.50 zł.
R ę k o p is ó w i fo to g r a f ii n ie z a m ó w io n y c h R ed a kcja nie p r z e c h o w u je i nie zwraca.
Druk. W a c ła w Z ajączkow ski, C hło dna 37, tel. 669-46.
z
N r OKOŁO S WI R T R
R O K 1938
G l A D Y S S W A R T H O U T
Fot. Faramount
Gondola balonu, stoi kpi. Burzyński
„Gwiazda Polski1 rusza na podbój s tr a to s fe r y
W c hw ili gdy ten r e p o r ta ż z n a jd z ie sic w rekach Naszych Czytelnik ów z n a n y j u ż może będzie dzień i godzina s t a r tu polskiego b a lo n u strato sferycznego, lu b co n ie m n ie j m ożliw e, będzie j u ż „Gwiazda Po ls k i“ u swego celu, na r e k o r dowej wysokości, n leo s iąg n iętej dotą d przez żad en balo n św ia ta.
ł-aczijc się- z N aszymi Czytelnikam i w n ajlep szy ch życzeniach słanych z a łodze „Gwiazdy P o ls k i“, p r a g n ie m y z re k a p i tu to w a ć te liczne i ciekawe z a g a d n ie n ia z z a k res u n a u k i i te c h n ik i, ja k i e polski lot s t ra to s fe ry c z n y w nosi ze sob«
w po wszedni d zień naszego życia.
Co to j e s t s t r a to s f e r a ? .lakie znaczenie m a j a loty do n i e j ? J a k ie były d zieje doty chczasowych lo tó w ? J a k i b y ł w ysiłek naszej n a u k i i techniki w do
bie p r z y g o to w a ń ? Kto i z czego zb u d o w ał „G wiazd ę P ols ki“ i t. d., i t. d. — na te w szystkie p y ta n ia odpow iedzmy w c hw ili gdy nasz b alo n wzniesie się w p rz e stwor za.
Cóż bowiem może być milszego dla s a m o tn y c h żeglarzy s tr a to s f e r y załogi
„Gwiazdy P ols ki“ n ad św iadom ość, że sp ołeczeństwo polskie z d a je sobie sp r a w ę
ze znaczenia i wartości ich czynu?.
Co to jest s tr at os fe ra
S trato sfcra je st częścią atm osfe
ry. któ ra otacza kulę ziem ską. Jest tą je j w arstw ą, gdzie zam iera ruch pow ietrza, ja k i ma m iejsce niżej w skutek unoszących się i o p a d a ją cych prądów ,- pow odow anych przez nierów nom ierne ogrzew anie pow ie
rzchni naszej p lanety przez słońce.
Niższa w arstw a pow ietrza, w k tó rej p a n u je wieczny ruch, a k tó ra oddziela kulę ziem ską od strato- sfery nazyw a się troposferą. W niej to w łaśnie rodzą się i p rzetw a rz a
ją pogody. Lecz tam . w stratosterze je st inaczej. Nie m a w niej p ary w odnej, więc nie m a i opadów .
Pow iedzieliśm y, że pow ierzchnia kuli ziem skiej je st nieró w no m ier
nie ogrzew ana przez słońce, sk u t
kiem tego jest zjaw isko, iż p rąd y pow ietrzne o siąg ają różną wyso
kość. Dlatego też strato sfcra nad rów nikiem i k ra ja m i tro p ik al
nym i z n a jd u je się w yżej niż nad Polską. Dla porów nania dw ie cyfry. U nas zaczyna się s tr a tosfera, ja k zresztą w całej E u ro pie, na wysokości 1 1 - 1 2 kim ., nad rów nikiem zaś na wysokości około IX-tu kim.
W w yniku b rak u zm iennych prądów pow ietrznych jest w p ra k tyce te m p e ra tu ra strato sfery stałą i wynosi około 55 stopni poniżej zera na osiągniętych dotychczas w ysokościach m iędzy 15-u a 20 k i
lom etram i.
B adania w ykazały, że poza tą granicą te m p e ra tu ra strato sfery za
czyna się podwyższać. J a k a je st przyczyna tego zjaw isk a w y jaśn i nam m oże lot „G w iazdy Polski“, jeżel;i naszem u halonow i uda się osiągnąć ponad 25 kim.
Szycie p o w ło k i balo nu stra tosfery cznego.
*
Dlaczego i poco w znosim y się do stratosfery?
Loty stratosferyczne nie są p ró b am i pobicia rekordów wysokości ani pokazam i granic ludzkiego roz
m achu i osągnięć technicznych. Są one w y praw am i o celach ściśle n a ukow ych i m a ją w ielostronne zna
czenie. Oto kilka zasadniczych od
pow iedzi fia p y ta n ie >,dlaczego ij poco „G w iazda P olski“ leci do s tr a tosfery?“
„G w iazda P olski“ wznłiesie się do stratosfery, hy zbad ać budow ę m as pow ietrznych i prądów w stra- tosferze,
by zbadać skład pow ietrza w różnych w aru nk ach ,
hy zbadać szczegółowo p ro m ie
nie kosm iczne, ich kieru n ek , in te n sywność, skład i t. p.
by zbadać skład pow ietrza w zagadnieniu pow staw ania, form o
w ania się pogód,
by zorientow ać się w spraw ach fotografii lotniczej na w ielkich w y
sokościach ,
by zanalizow ać w artość w sk a ź
ników astronom icznych, radiow ych i innych w lotach stratosferycz
nych,
bv zbadać w aru n k i dla p rac astronom icznych n a w ielkich w y sokościach,
by zorientow ać się w za g a d n ie niach biologicznych strato sfery ,
by stw ierdzić ja k a je st p rzy
szłość lotów stratosferycznych dla k o m u n ik acji i sp raw obrony p a ń stwa...
T ak w ygląda n ie k o m p letn a li
sta n ajw aż n iejszy c h zad a ń , ja k ie sobie stawna lot) stratosferyczny.
Oto odpow iedź na pytanie „dlacze
go i poco“ . Ale m am y jeszcze inne pytan ia na pogotowiu.
Ja kie sg sposoby dotarcia do stra
tosfery?
S tratosferę m o ż n a .b a d a ć różny
mi m etodam i, nie koniecznie za |M>-
m ocą lotu balonem stratosferycz
nym . Ale żadn a z istn iejący ch m e
tod nie d a je takich korzyści, ja k w łaśnie lot i obserw acja, d okony
w ana przez oko i mózg badacza.
Można b ad ać stratosferę z ziemi, ale w ograniczonych zagadnieniach, o b ejm u jący ch w ysokie obłoki, zo
rzę po larn ą, drogi m eteorytów , d ro gi fal radiow ych i t. p. Można zba
dać strato sferę za pom ocą b alonów - sond, zaopatrzonych w au to m aty sam opiszące, albo d a ją c e sygnały za pom ocą sta c ji radiow ych. Mo
żna słać do strato sfery rak ie ty z za
łogą; lub bez, m ożna obserw ow ać sztuczne obłoki,, stw orzone przez pociski, w ystrzelone na odpo w ied
nią wysokość (b adanie prąd ów po
w ietrznych).
N ajlepszą je d n a k m etodą, k tó ra n ajw ięcej dała nauce, je st m e
toda lotów stratosferycznych w spe
cjaln y ch halonach.
O balonie i w ysokości lotu.
Mówimy w ciąż, że masz balon stratosferyczny p rag n ie przekroczyć dotychczasow e rek o rd y wysokości.
W ja k i sposób zam ierza to o sią
gnąć?
Oczywiście, każdy h alon ma swój „ p u łap “, czyli m aksim um osiągalnej wysokości. B alon stra to sferyczny osiąga tak ą wysokość, gdzie w aga w ypchniętego przezeń pow ietrza rów na się w adze pow ło
ki halonu, gazu, kabiny, załogi, przyborów pom iarow ych i balastu.
Im w yżej, tym pow ietrze je st h a r dziej rozrzedzone i dlatego, im wyżej chce się dolecieć, tym w ię
kszą ilość pow ietrza należy w yprzeć.
By zaś to uzyskać, należy pow ię
kszyć objętość pow łoki halonu, czy
li powiększyć w agę halonu, co w rezultacie d a je ograniczenie wyso
kości. K ażdy halon stratosferyczny,
zależnie od w agi całej k o n stru k cji,
w ym iarów powłoki) i b alastu , m a
sw oje m aksim um osiągalnej wy so -
Talkow anie p o w ło k i a u to m a ty c z n y m i miechami.
G u m o w a n ie pow łoki.
kości, czyli swój „ p u łap “ . Im w ię
ksza jt-st objętość powłoki i odw ro
tnie. im m n iejsza je st w aga łączna balonu, tym wyższy jest jego „ p u łap *
O n a jd o g o d n iejszym czasie starła.
('bekałoby się rów nie zapytać, ja k a p ora roku jest n ajd o g o d n iej
sza dla startu balonu stratosferycz
nego? O dpow iedź brzm i: ta pora roku, kiedy u trw ala się spo kojn i pogoda na dużej przestrzeni, Jcsi to rów nie w ażnę dla startu ja k i dla lądow ania balonu. W szelkie w strzą sy gondoli, p po w odow ane przez w iatry utriid nłyb y możność ko
rzystania z instrum entów b a d a w czych, a m an ew row an ie balonem byłoby utrud nion e. N ajlepszą po
rą w naszych w aru n k ach jest w cze
sna je s jrń . Kosjanńe i A m ery k a
nie woleli albo pełnię lata albo zi
m ę. Lalo, dzięki długim dniom , d a je możność w ykonania dłuższego lotu, zim a przy silnyeiy m rozach ustala się na dłuższy czas pogoda bezw ietrzna.
W odór czy hel?
S praw a użycia za gaz nośny w a
di ru czy helu ma duże znaczenie.
J e s z c z e kilka w a ż n y c h
Dlaezeya a> stratosferze- je st z i
m na, chociaż ta mars tw a p o w ie
trza z n a jd u je s/ę bliżej słońca N ietylko w strato sterze ale i na wysokości 4— 5 kim . ponad pow ie
rzchnią ziemi te m p e ra tu ra je st po
niżej zera, naw et w k ra ja c h tro p i
kalnych w ciągu lata. D latego wit rz- chołki najw yższych gór pokryte są śniegiem i zlodow aciałe naw et w okolicach rów nika. G łówną p rzy
czyną lego oziębienia pow ietrza je st to, że nag rzane m asy pow ietrza unoszą się, a podnoszące się powic-
,(ak w iadom o pow łoka „G w iazdy P olsk i“ napełnion a będzie w odo
rem . Gzy nie byłoby bezpieczniej użyć helu, który A m eryka chciała nam dać? la k jest, hel jest znacz
nie bezpieczniejszy, nie w ybucha bow iem przy zapaleniu, ale na Ogól halonom stratosferycznym nie gro
zi niebezpieczeństw o ogniowe. S tra- tostat nic m a przecież m otoru, n ie ma więc powodu obaw iać się iskry.
Poza tym w odór je st dw a razy lż e j
szy od helu, a więc dla uzyskania w iększej wysokości trzeba by znów było pow iększyć pojem ność powło
ki. k tó ra w „Gw ieździe Polski“ m a im po nu jące, najw iększe rozm iary ze w szystkich dotychczasow ych b a lonów stratosferycznych. D la p o ró w nania:
Balon prof. Aug. P ica rd a (1931) 1 1.1.‘W) m etrów sześciennych.
Pierw szy balon sowiecki (1933) 24.340 m. sześć.
Balon a m ery k ań sk i Stevensa i in. (934) 85.000 m. sz.
D rugi halon am ery k ań sk i (1935) 105.000 m. sz,
„G w iazda Polski“ 124.481 ni.
sześciennych.
p y t a ń i o d p o w i e d z i
tize rozszerza się i w ykonując tę pracę, oziębia.
Oto zestaw ienie zm iany tem p e
ra tu r zależnie od odległości od zie
m i:
Są to oczywiście cyfry przecię
tne, uzyskane z zestaw ienia w yni
ków bad ań szeregu obserw atoriów w E uropie. Ja k w idzim y, będą n a si strato n au ci w m iarę w znoszenia się. w chodzić w coraz większe zi
mno, by po przekroczeniu 20 kim.
wysokości, zbadać zjaw isko pow ol
nego podw yższania się te m p e ra tu
ry.
S k le ja n ie p o w ło k i balonu.
P o w lo k ą balonu stratosferycz nego.
Dlaczego balony stratosferyczne, m a ją na starcie kszta łt ja jo w a ty, niepodobny do zw y k ły c h balonów?
Dlatego, że w m ia rę podnosze
nia się balonu zm niejsza się ciśnie
nie pow ietrza, które im w yżej, tym je st rzadsze. S kutkiem tego w odór w powłoce rozszerza się i zw iększa ciśnienie. Dolna, H akow ata część pow łoki jest w łaśnie tę rezerw ą, k tó ra d a je m iejsce rozszerzającem u się gazowi. W wyższych regionach atm osfery p rzy b iera balon n o rm a l
ny kształt kulisty.
Czy m o i m skorzystać ze spado
chronu w oiiu lu s fe r z e ?
Oczywiście, nie! S padochron n a d a je się do użytku tylko na w yso
kość k ilk u kim., gdzie pow ietrze je st dostatecznie gęste, dla staw ia
n a oporu. XV strato sterze pow ietrze je st rozrzedzone.
A czy nie dałoby się pokierow ać balonem stra to sferyczyn m w po żą dan ym kieru n k u ?
Nie! Halon nie m a bow iem silni
ka, a swój k ie ru n e k o trzy m u je od prąd ó w pow ietrznych, a więc tak ą szybkość z ja k ą p o ru sz a ją się ie prądy. Istn ie ją w praw dzie sta tk i pow ietrzne, la ta ją c e na tej z a sa dzie, że są od pow ietrza lżejsze, które m a ją m otory i płyną w k a ż dym pilotow anym k ie ru n k u . Ale balon strato sferyczny byłby n iesły chanie obciążony m otoram i, a po
za tym , w a ru n k i p racy m otorów spalinow ych w strato sterzc są do
piero badane. \ \ T przyszłości b ędzie
m y la tali sam olotam i strato sfery cz
nym i na w ielkich w ysokościach.
C zy m ożna w ylądow ać kie d y się zapragnie?
Oczywiście, przez regulow anie u la tn ia n ia się gazu z pow łoki.
„G w iazda P olski“, m a szczególnie precy zy jnie opraco w ane te urzc- dzenia, które z ap e w n iają w ypusz
czanie w odoru i łagodne ląd ow an ie.
S z ycie i k lejenie pow ło ki.
Z a k le ja n ie s z w ó w p o w ło k i.
Poco się bierze bulusl do lotu stratosfe rycz ii ego ?
Balast, który wynosi około 30 I>roc. całej w agi balonu w locie je st elem entem rządzenia w zlotem i lą- dow aneim balonu. Kiedy ju ż balon w ypełni się całkow icie na w ysoko
ści i przy jm ie kształt kulisty, m oż
na polecieć w yżej przez w yrzucenie części balastu, t. j. przez z m n ie j
szenie w agi całości ko n stru k cji.
Jed n ak że dla celów lądow ania n a leży zachow ać część, w iększą część balastu dla zm n iejszen ia szybkości op ad an ia ku ziemi. Poniew aż wsku tek w ypuszczenia i u la tn ian ia się je st w powłoce m niej gazu, należy ulżyć zm niejszonej sile nośnej b a lonu przez w yrzucenie balastu.
„G w iazda P olski“ i pod tym w zglę
dem poszczycić się może n ajn o w o cześniejszym urządzeniem dla ró w nom iernego m an ew row ania b a la stem.
A teraz opow iem y o d ziejach do ty chczasowyrch< lotów strato sfe
rycznych, o h isto rii naszego b ao ln u, jego budow ie i załodze.
J e d e n a ś c i e lat waiki o s tr at o s f e r ę K apitan G ray, który w o tw a r
tym koszu wzniósł się nu wy
sokość ok. 13.000 m etr., p rzypłacił ten rek ord b o h atersk im życiem.
Z m arł w drodze p ow rotnej n a zie
mię, w rozrzedzonym pow ietrzu i chłodzie strato stery .
Do ostatn iej chw ili życia noto
wał o b serw acje dla d o b ra nauki.
Zginęli rów nież aeron au ei so
wieccy, k tó rzy w styczniu 1934-go roku uzyskali n ieo ficjaln y rek ord 22.000 m etrów , ale zginęli w zm iaż
dżonej gondoli halonu „Osowia- chim 2“, po u p ad k u n a ziem ię, w sk u tek b ra k u b a la stu d la lą d o w a
nia.
Wykańczanie brzegów balonu, do których będzie p r z y tw ie r d z o n a gondola.
S trato sfera strzeże pilnie swych tajem n ic.
Prof. Piccord i str at osf er a P ionierem , k tó ry rozsław ił loty stratosferyczne i w prow adził b a d a nie strato stery , a szczególnie p ro m ieni kosm icznych n a tory n a u k o we, je st uczony szw ajcarsk i prof.
August Pieca rd, k tóry dokonał dw óch lotów stratosferycznych.
Prof. Pieca rd odbył swą p ierw szą podróż w roku 19111 z asysten
tem dr. Kipfe ent. W y startow ał z A- ugsburga i w ylądow ał w Tyrolu.
Lot ten. pionierski, nie m iał w iel
kiego znaczenia w sensie zdobyczy naukow ych, ale w skazał drogi n a stępcom .
D rugi lot prof. P iccarda na Lym sam ym balonie, ale ju ż z n a jn o w szymi przy rząd am i pom iarow ym i, dla b ad ania prom ieni kosm icznych i innych zjaw isk strato sfery , odbył
się w r. 1932. Tow arzyszył P iccar- dowi, dr. Cosyns. S tart odbył się pod Zurychem , balon lądow ał we W łoszech, w L om bardii. Owocem lotu było dośw iadczenie z gondolą hi rm etycznie zam kniętą, która .zdała egzam in i szereg ciekaw ych zdobyczy i pom iarów , k tó re dały podw aliny pod w iedzę o stratosfe- l ze i je j w łaściw ościach.
B rat prof. P iccard a, dr. Jan Pie
ca rd, odbył w p aźd ziern ik u 1934 r., ' >t ze swą m ałżonką. Lot m iał m ie j
sce w A m eryce Pin. z posiadłości i i a gna la sam ochodow ego F o rda.
B adania naukow e potw ierdziły i rozszerzyły zdobycze poprzednich lotów A ugusta P iccarda.
Zamys ł i w y k o n a n i e polskiego b a l o n u s tr at o sf e r y c z n e g o W roku bii żącym na posiedze
niu R ady Głów nej L. O. P. P. sen a
tor Jagrym - M aleszewski złożyt
w niosek zorganizow ania polskiego lotu do strato sfery na wysowośc niosiągniętą dotychczas przez niko
go 27 m tr. W niosek ten t>- htekl sitj w czyn. Pow stała R ada N aukow a, Rada T echniczna i K om i
sja do sp raw budow y balonu, złożo
ne z n ajw y b itn iejszy ch uczonych i fachow ców polskich.
Z ad an iem Rady N aukow ej było opracow anie naukow ego eksploato
w ania strato sfery i opracow anie w szelkich ap ara tó w do tego celu potrzebnych, a więc zajęto się s p ra wy:
P rom ieni kosm icznych, b a d a niem strato sfery pod w zględem fi
zycznym, i chem icznym , b ad an iem ozonu stratosferycznego, b a d a n ia mi m eteorologicznym i i innym i z a gadnieniam i naukow ym i.
R ada Techniczna opracow ała za
g ad nienie w yposażenia gondoli w a p a ra ty fotograficzne, z a ję ła się za, gadnieniem pom iarów osiągniętej w ysokości przez balon, w a p a ra ty do reg e n e ra c ji pow ietrza w gondo
li, startu , n ap ełn ien ia gazem itp.
’ ■ . - ' . , • i f
K om isja do spraw budow y b a lonu, m iała za zadanie z a p ro je k to w anie sam ego balonu, jego profilu, k o n stru k cję klapy, rozryw acza, w y
bór i budow ę tk an in y na powlokę, op racow anie gum y, ochronę pow ło
ki balonu, p rzed niszczącym i czyn
nik am i stratosferycznym i, w ykona
nie prób i w szelkich pom iarów w y
trzym ałościow ych, starze n ia im p reg n acji i inych szczegółów tyczą
cych budow y halonu.
O pracow ali powyższe zagadnie-
P r z y r z ą d n a u k o w y , k tó r y b y ł u ż y w a n y w p o p rz ed n ich lotach i k tó r y obecnie zo s ta ł w m o n t o w a n y do gond o li stratos ferycz nego „Gwiazda P o ls k i“ ( tzw . k o m o r y jo n iz a c y jn e , służące do m ie r z e n ia n a tę ż e n ia p r o m ie n i k o s m ic z n y c h ) .
1 3
liia inżynierow ie: M azurek, Paczo- sr:. K arpiń ski i Stos/ko. K onstruk
tor balonu inż. Paczosa z a p ro je k tował i op racow ał profil kształtu j a j a zw róconego węższym końcem ku dołowi. O bjętość balonu w ynosi 124.0(X) m 3, po całkow itym n a p e ł
nieniu, a wysokość startow a 120 m.
Gondola zostanie przym ocow ana do balonu za pośrednictw em taśm 0 b ard zo dużej w ytrzym ałości. Spe
cjalne. urząd zenie pozwoli na od
czepienie się je j z chw ilą zetk n ię
cia z ziem ią. P rzym ocow ana do gon
doli lin k a razryw acza natychm iast ro z p ru je unoszącą się wówczas do góry pow łokę i spow oduje praw ie natychm iastow e w ypuszczenie g a
zu. I)o schodzenia z p u ła p u użyta zostanie k la p a pn eu m atyczn a ste ro w ana z w n ętrza gondoli.
Pod w zględem w ytrzym ałość o- wym i ro zk ład ający ch się naprężeń na różne części pow łoki użyto 3 ro
d z a je tkan in y przegum ow anej.
T k a n in a ciężka użyta została na górną część balonu, w ystaw ioną na n ajw ięk szą pracę, szczególnie pod
czas startu . Ś red n ią i lekk ą użyto wg. obliczeń n a inne części powłoki.
T k an in y w ykonano w Polsce z przędzy je d w ab n e j , gatun ku Gre- g f
Ze względu och ron y pow łoki b a lonu przed działaniam i różnych ni
szczących ją czynników i przeciw staw ieniu się w pływ ow i gazu, tk a
nina została przegum ow ana od stro ny zew nętrznej i w ew nętrznej. G u
m ow anie zew nętrzne sp ecjaln e m ia
ło na celu ochronę przed niszcze
niem , gum ow anie w ew nętrzne, nie- przepuszczalność gazu. Jed en i d r u gi rodzaj gum y, tak dobrano, aby w w a ru n k ach ja k n a jb a rd z ie j n ie sp rz y ja ją c y c h zadanie sw oje sp eł
niły. Po w ykonaniu licznych prób na k ażd y czyn nik z osobna, i razem 1 po poddaniu następ nie zestarza
łej sztucznie tkaniny próbom wy
trzym ałościow ym i na d y fu zje za
kw alifikow ano ten rodzaj gumy, któ ry od]H>wiadał w szystkim zało
żeniom pow ziętym z góry, ja k o m i
nim um g w aran cji lotu.
Gondolę w ykonano ze stopu zw anego hydronalium . Stop podob
ny przedstaw ia m a teria ł le k k i a b ard zo w ytrzym ały. G ondola m a kształt kuli o średnicy 2,4 m.
Pierwsi Polacy w s tr at osf er ze Kpt. Z bigniew M urzyński, pilot balonu „G w iazda P olski“ . Ur. 1902, oficer balonow y od r. 1921, szereg zwycięstw w zaw odach balonow ych i pierw sze m iejsce (w espół z kpt.
Hyntkiem) w zaw odach o p u ch ar Gordon Benetta (Stany Zjed. 1932) pilot halonow y i sterowcowy, pilot i naw ig ato r sterow ca polskiego
„Lech“ . S pecjalne studia we F r a n cji-
Dr. K onstanty Jodko - N arkiew icz.
O bserw ator naukow y „G w iazdy P ol
sk i'“, ur. 1901, d o k to rat p rzy ro d n i
czo-m atem atyczny z zakresu fizy
ki dośw iadczalnej, w spółpraca z prof. Ziem eqkim n ad zagadnieniem prom ieni kosm icznych. Kilka lotów na wysokość do 10.000 m etrów . Po
dróżnik i znakom ity alpinista.
(Zdobycie Aconagui, A m eryka płd.
7035 m tr.).
W D olinie C hochołow skiej, u ro czym zak ą tk u T atr, kończą się os
tatnie przygotow ania do lotu.
„G w iazda P o ls k i" w yruszy na pod
bój strato sfery od pro w adzan a s[M>j - rżen iam i w id u tysięcy obecnych, w śród których z n a jd u je się re k o r
dzista stratosferyczny kpt. Stevens.
W XV-lecic L.O.P.P. d a je Polska czynem w yraz w ysokiej sp raw n o ści technicznej naszego lotnictw a halonow ego, sk ali naszych zam ie
rzeń naukow ych i rozm achu p racy
uczonych, konstruktorów , aero n au - tów i szarych w spółtw órców lotu, robotników w arsztatow ych, gdzie pow staw ała „G w iazda P olski“ .
(G .)
Pró bne p o dniesienie go ndoli balonu.
E R R A T A
Na stronic 79 w ogłoszeniu o k on ku rsie fotograficznym w k o ń
cowych w ierszach w k rad ła się om yłka. Pow inno być: „Sąd konkursow y
odbędzie się dn ia 5 g r u d n i a " , a nie ja k błędnic podano 5 p aźd ziern .
TATRY G R A N I C A POLSKI
- . . r . l „ u , . . . . ! ...; ‘ J --- {
\\\ , " -r . ;'T
Iła w nu granicy nasej stajom w ysokie, honorne, p ie k n e polskie Tatry.
T urnie regle żleby urw isku, lim b y sm re k i koso
d rzew iny jałow ce. Złotogłów ozw inon sie zlo tem i U sterkam i do niebu.
S u ro tki p rzy tu le ły sie k u sobie i septujom se rosi cicho a wesoło.
N u holi pasom sie owce i turliekarni świat weselom .
Owce pasom juluisio sp iew a jęey piesnicki Bogu sobie i owiec- kom .
Jelenie, sarny i ko zy p o m y k a j om raźno przed sic.
Ołusce ja strzęb ie — św istaki.
Sow y śpiom ocam i nu św iat ozdartym i, salam andry prógujom pokazać sic stoneckow i.
Ptactwo lelu jo m spiewo.
Słońce słońce — słońce.
Stańce ru m ien i p ię k n y św iat podhalański.
N ad Tatram i lecom w ysoko niebem orły, hale ta k w ysoko ze k o loru ik nie uznos ba ja c y fo rm e syrocaźno o zw in ię ty k skrzydeł.
P olski kró lew ski ptok. ' O rzeł biofy!
Ś n im i razem leeom orły aeroplany.
Boże!
dranica.
Na granicy staj i żołnierz polski i w a ru je dzień i noc, a serce je go b ije śm iało i ślebodnie f.
W iuter h o ln y zynic p rzed sic ch m u ry po niebie.
Nie feom uciekać n ik a !
L egajom sobom na słytu k Tatr. Jest ich duzo duzo okrop ny w yrost woł. W oł rośnie w ysoko het! w niebo!
N iew iada ską d hale w iater holny zko n si zganio kierdel ch m u r i p iętra m i stawia do niebu.
N ieba ni m a som je st ja c y góry i chm ury.
Pow ietrze zorem pali świat.
YVr piersia k ni m a tchu.
W iater ję c y w y je prasko w św iat strasnom siełom sw ó j om.
N iew iada cy zcichnie cy sic ozw ielm ozni. Złe stw ory i boginki opasane we wilce ja g o d y tońcom sw ój d iabelski to m c e i caram i su ja m na ludzi. L udzie som n ie sp o ko jn i i źli.
O zobyrtały sic łasy i Irzcscom i gnorn sic ku ziem i ja k pa tycki.
K ieniekie takiego co trzy w ieki św iat w idział prasko na ziem i ko rzen ia m i w niebo stawio.
N iesie piargiem po świecie.,
Z w in cy ska la m i w pow ietrzu, a w ocy p ioskiem m aci.
N ie widać nic — co m o !
Ś w iat.za dnia popod w ciem nice. Trwoga lu d zko ożyła.
Moc B osko’ m oże przew rócić świat.
) H ' ■ ' - r. i . ' • ; * . t
O rły!
O rły aeroplany!
W la k i dzień lecieli Ż w irko i W igura.
Boże!
Boże sm ie lu j!
Granica.
N a granicy sło ji żołnierz i w a ru je d z ie ń 'i noc a serce jego b ije śm iało i ślebodnie.
O zpłakalo sie niebo lo ludzi. M głam i zaodzioł sie św iat. L elu je p r zy m k n c n y sie w k ie lu c h a k sw o jik . L u d zie — zw ierzęta — ptoctw o schronieło sie do sw ojego byw anio.
Siapaw ica wilgociom w sedyl włazi. S m ętn ica legła ludziom na serce.
Boże!
A je d n a k ludziom słonka Irza!
W ia ter zcichnon.
P ietrzom sie ch m u ry do sobie.
Za kw ilę zacnom walić je d n a do d rugiej. M alucka ch m u recka bioło b o cku je koło n ik, ze niby n ika nic o fto w ie cy ta duzo nie bę
dzie uciekać przed tom m ałom .
P ow ietrze gorące na lu d zi dusnote ruco. L u d zie i zw ierzęta ceka- jo m co bedzie.
Kwilą.
Z konsi m oże z ziem i w yła zi w iater i kręci sie do kolićka.
W ia ter rośnie.
P on iekieli złościom gnie k u ziem i lim b y sm rek i i kosodrzew iny.
Na pram syćko fce zm ieść ze świata. Strach.
Złotogłów pod kw ia tem na ziem ie. S a ro tki p rzycichły do skały.
C hm ura prasko je d n a do d ru g iej łyskaw icom . T u rnie — żleb y — urw iska.
Ju z lyska w ice ja k gady w ijo m sie koło turni.
J a k nondzies na nie śm ierzć. Śm ierzć je d n o m ałe słowo a ginie je d e n lu d z k i świat.
N ied źw ied zie ty z sie bojom śm ierzci i rycom prosto w niebo.
D ziki w grom adę zw arte gna jom po w a n ta k w dolinę.
W dolinie lu dzie i zw ierzęta su k a jo m lo sie ra tu n ku .
W ro n y trzy m a jo m sie grom ady. W sen d yl strach — w sendyl trwo- ga.
Boże!
Boże sm ie lu j sie!
Granica.
Na granicy sło ji żołnierz i um ruje dzień i noc a serce jego b ije śm iało i ślebodnie.
N ika nie w idać nic k u r z y śnieg. Śnieg kła d zie sie p lo tk a m i na ziem ie dachy i lasy.
Bieli cały świat.
Cicho.
K urniaw a na św iecie robi sie co roz w iękso.
Śnieg je d e n drugiego przelecieć fce. D ujaw ice sm o w ia jo m sie ze
sobom, coroz głośnij.
Z w iucy ju z w dolinie.
Góry.
Śnieg rośnie w niebo a z rrretm rttćuie do- ziem i.
Do lu d zi m oże być jed en k r o k jabo sto m il, je d n a p rzyczyna śm ierzci.
J a k krocys źle jabo siely bedzies m iol m ało zginies.
D obrze tym co na śmiecie drógi m a jo m znacóne.
D obrze tym co m a jo m sposobe i rozum coby przed sie pew nie iść. N ie zginom .
D ujaw ice w y j om dolinom . Po górak zw in ey żałośnie.
W ta k i cos ci co św iat w idzieć fco m po górak i lasak ginom . Ś m ierzć biało garnie ik ku sobie.
Boże!
Boże przepuść!
Strasecnie duzo gw iozd b lin ko li sie na niebie.
Zim a. -
Noc.
S yćko co zle i sm utne w lócy sie po śmiecie a co dobre i sp o k o j
ne śpi.
Kwilą.
Z nocy przem ienia sie dzień. Jarzom sie ognicki w dolinie. Z k o m in ó w d ym idzie w ysoko. Tam som ludzie.
Pow stali śp iew a j om Bogu roroty. C ekajom w iesny.
Bóg ze wie kie bedzie!
Za kuiile bedzie dzień.
Za kw ilę bedzie sionko.
Hań sie j u z m a lu j om złotym kra w ęd zie gór.
P rzy w ychodzie sionka m ró z nornocniejsy. Mróz sic zlosci zgrzy- pi i cisko iskra m i po śmiecie a m ro zi coroz bardziej. Slonecko do m u rady.
Św iat w yła zi z ciem nic nocy coroz w yra źn iej.
B oginki posly spać pod w anty sionko.
R a niućko niebo w zim ie niebieskie. Suche m gły kolorem niebu rów nać sic fcom .
Mgły ginom razem z nocom.
Lis znacy drógi górami.
Hań ty n d yl chodził Janosik. Św iat sifrocaźny.
Ptactw o choć ni m o co je ść c u d u je św iatow i radośnie, ś w ia t p ię kn y.
N o p ie k n ie jsy nas św iat podhalański. P iękn y co cud!
B liziućko Boga.
Bóg je s t w sekm ogąćy.
B oże!
Boże lutosierny!
Granica.
Na, granicy sto ji żołnierz i w a ru je dzień i noc a serce jego bije śm iało i ślebodnie.
Aniela Stapi ńska
J
D rzew iej to sytka ludzie sie
dzieli po le śn y k huściaw ek, w do
li n a k potoków i na seroca źnyk po- Potanak pod holam i, ja k n ie d źw ie
dzie, Mógeś ta bracie ko h a n y hodzić ' ly in ia m i po ty k o k r n tn y k pitśta- Ciak, nirneś ta ja k ieg o eleka uśm ia
l i cyt. Tozto ślebodnie było w ie lu dziom i dobrze.
Na M urze siedział w te gazda, co go nazyw ali W o jtk e m z Pod L i
py. I m iot od W alcokóu) babe rezo-
w itn o m i śm ialom . H anka j e j b yła
na m iano.
Gazdostwo m ieli w ielne. Dwie- sta owiec hań turlikalo i pasło sie po rąbaniskak, pięć dwaścia sta t
ku , konie, no i se lin ie ja k ie j gaw ie
d zi m nohenko. Bo W o jte k z Pod L i
p y selnieco w iedziol. U miol se po
radzić z descem i fu ja w ico m , w ie
dziol co zrobić, coby m u kro w y za- w dy godnie m le k a daw ały coby owce z turnie nie odpadow aly. Mioł w iecie żn ajom stw o z p la n etn ika m i i boginkam i. L udzie ta cosi drum - kali, je ze to jego gazdow anie n ie
dobrze sie skońcy, ale W o jtk o w i to ta n ic nie placielo. Z jio I sw ojom siele, tozto sie na lu d zi nie obzierol.
Ja z roz co nie robi, przyślą na W o jtk a horość. O znim ógl sie.
— Z je k iz to?
Miol ju z roków dziew ięćdziesiąt i pięć, a jesce horości nie widzioł.
Tozto zrobielo sie m u na sum ieniu m rucno.
R od nie rod m usiol legnąć na pościeli, hoć to było żyw e polednie.
P rzyla tu je H anka.
— W o jtu ś! Z je cos ty robis? Nie w idzis to, ze roboty h u k? Na pola
nie siano w pokosak, drzew o trza do troca zaw ieźć, sope pobić gon
tam i, a ty lezys. Cyś zglupiol k lo pie, cy co? W sta w o j!
W o jte k się nie obezw ol nic, ino w yciągnon się mocno, ja z w koś- ciak m u słrzelelo i pościel pod nim zatrzescala. Coz będzie godol, kie ćm y ja k ie s i corne, strasne uw ija- jo m m u sie p rzed ocami, p a ją k i z długim i, ja k włosie ko ń skie noga
m i niesom sie k u n ie m u rzędem , j a k w ojsko.
Do ocy jego idom i topiom się j m u w glowicce rojne, j a k noc.
Porw ol się W o jte k na pościeli, j W yciągnon p rzed sie palice, coby te d ja s k i zdusić i zgnieść.
H aj?! Dos ta rady?!
Kie p a ją k ó w hurm a garnie sie 1 coroz więkso.
I uslysal W o jte k , sw oje serce, ja k m u zw onilo w usak poryw iś- cie i w artko.
A pote cihość... i glosy w te j cl- hości...
Ono ta wiecie kum osiu m o ja kohano nie co inego, ba p r zy w ile jo i śm ierzci!
— H aj, h a j! W iera śm ierzci!
— A jo sytko godala: W o jtu ś „ m ia r k u j se.
W o jtk o w i sie uw idziało, je z e pies zaskucol k a js i w kącie izby.
A to było lak, ja k k ie b y jeg o H anka płakała.
1 zrobielo m u sie j e j o kru tn ie j luto.
A głosy znow a w zien y m u gonić j koło usij uparte i nieup ytane, ja k j św iergotanie wróbli.
Teroz m u śtery d eski w y sta r
com, a p ierw ej to w idziało się, ca | świata lo niego zamało.
— H a j! fó rt ino z p la n e tn ika m i po m lacyskach urodzol.
— I z bo ginkam i tońcył, poled- nicam i, przypolnicam i, ja k k ie b y Pana Boga na św iecie nie było.
— A On je st — ino Go bodaś w to nie nońdzie!
— Coby nie? I)o On sie w idzieć, ino trza w iedzieć sukać.
— H ej, trza! Bo bez Boga, hoć- by i bogoc, h u d o b n y bedzie wse.
W o jte k słuhoł. A kozde obezwa-
nie sie, ko zd e słowo odrazu m u sie
fa rb a m i w śklane m a lo w a n ki ukłu-
dało i leciało na ocy, ja k zielono,
zajęco koniecynka, to znow a o w ija
ło sie na ciem ieniu, ja k przera źliw o
łyskaw ica, abo tęca.
— B ez Boga, hoćby i bogoc, hu- dob ny bedzie wse.
— Bodaśw to Go nie nońdzie.
— Trza w iedzieć sukać.
Kąsały go te słowa i gryzły., p ie
k ły, ja k grod o zjo rzo n y k wągieł- ków .
Z rucieł ze sobie derke, co był śniom p r zy k r y ty , dźw ignon sie i poźroł po izbie. Jasno było i złoto.
Siw e, niebieskie n itk i om otały śkla- n e m i m ig o ta m i okna i dźw ierze, p o kła d ły sie na fo rzta k i opuscaly sie dołu zbryzow anego sosrębu.
W izbie nie było nikogo.
— H a n ka ! —
Głos m iot zasipn ienty i cichy, co łew d y som sw o je w ołanie usłysol.
W zio n ciskać sie po pościeli, ja ze m u k rew potocyła sie na wargi.
N ie przyseł nik.
A jego p iekła cność za cym ś, ce- go on do terażnia jesce nie widzioł.
—■ Bodaśwto Go nie nońdzie...
Trza w iedzieć sukać...
A le on nońdzie, W o jte k z Pod L ipy.
— K izby to byli, a j byli!?
On przecie w idzioł to, cego nie w idzioł n ik. W id zio ł m łyn , ka pła- u e tn ik i k r u p y gradowe m ielom , one źródło, co śniego tęca w ode pije, boginki w idzioł i prom ienice.
Sloz z pościele. O dzioł serdok, Porwol ciupagę zabitom do sosrę
bu, kapelus i w yleciol. B ielućki, ja k śm ierzć, ozcochrany, ze ślakam i krw ie na w argak i brzodzie.
W ia ter był na polu, du jaw ica okrutno. Tozto ozh uziały m u sie si
we w łosy na głowie i serokie noga- w ice od gaci furca ły, ja k fana.
W o jte k z Pod K ipy posed Pana Koga sukać.
T rzy słonka w idzioł na niebie, kie sed, postaw ający po drodze, ku fł',‘stem u lasowi na ubocy. Potoki bucały m u w u sa k głośniej, ja k zaw dy, św iat cały był porznięty w jusne, coraz to inacej zafarbione
Paty.
Ż ą d a ć w szęd zie pie rw s zo rzęd n ej
jakości
m a t r y c e i f a r b y
do p o w ie la n ia
K a l k i , t a ś m y , a t r a m e n t y , t u s z e , k l e j e
p r o d u k c j i f a b r y k i ch e m ic z n e j
, , S Ł O Ń C E “
s p . z o . o.Wa h szawa. L u d n a 6/8, tel. 953.58
S ed W o jte k k u lasowi, a nogi m iot coroz lekcejse. Ino m u w gło
w ie cosi hucalo i gwizdało, ja k w ia
ter.
W lo z do lasu. O drazu sh yleły sie k u niem u sytkie sm re k i i je d le, ko- noram i długim i w zieny go witać.
Ggarnena go o krutno ćma. Z tej ćm y... — Jezusie M aryjo!
Z te j ćm y niesie sie k u n ie m u cało ziem . Corno, ozhw ierutano d rzew a m i dźw iga sie je d n y m k o ń cem... i nabłizo sie. Z p o m ięd zy drzew w y sk a k u jo m leśne panny z w arkocam i ferecyn, m ig a jo m m u ręcam i ze m g ły i śpiew ajom m u j e go n u ty, jego m łode nuty. Coroz głośniej i w yra źn iej. Śpiew a jo m , a je m u sie w idzi, je ze ten nu te krew niesie m u do glow icki. W głowicce m u gro, słow am i suści, ja k woda...
A sbrce bije.
S m re k i radżom do niego, ja k lu dzie, drzew a Śm iejom sie ja k lu dzie. Ferecyna m u plące sie pod nogam i, ja k poozrucane odzienie.
Z iem kołyse sie, toco. 1 zakręciela sie W o jtk o w i w ocak kurniaw icom iskier. S lysy jo m blisko, ja k oddy- ho i pom a lu ćku go biere.
I W o jte k nim o ju z siei. H yli sie do niej, d a je sie nieść i tulić. T eroz m u cicho, radośnie.
On ta ju z , Pon Bóg bedzie nie-
r ^ A ß ß 'M
I
XXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXxXXXXXXXXXXXXXXXXXXV-SxXXXXXXXXXXXXXXXVX-^
Wytwórnia klisz drukarskich jfcdno i wielobarwnych do ilu stra cji Dzienników,Czasopism .w s z e lk ic h p o d r ę c z n i k ó w , k a t a l o q ó w - p r o - s p e k tó w i t . p . - M a t r y c e z k lis z - F otomontaże, szyldziki, rysunki,foto*
lito włącznie do blach offsetow ych.
xXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXWN^x
UU . T W A R D O W S K I
W arszaw a, ul.IUR R szalk o ujSKP 1 4 8 . Front IV p i ę t r o . T e l e f o n 2-P3'
uuteść.
precki. Jego nie trza sukać.. p r z y j
dzie hu w sam.
I w id zi W o jte k dwa stonka, co patrzom na niego, m ru g a ją cy ja k żyw e i długom , prom ienistom brzo- de, co w iater jo m zlotem ozruco po świecie, po całym .
To m oże On? On sie do w idzieć hoćkom u, ino trza w iedzieć sukać.
H uśte m o na sobie siw iućkom , ja k niebo i zieleń na n ie j i kw iecia se
tini e ja kieg o m noheńko.
Łasa j u z nim a. Bieli sie przed W o jtk e m do stonka żółto serokaź- no rówień. N apośród n ie j je d n o osobiste drzewo, ko rzen ia m i m ocno zabite w ziem . W itter ow inon go ze s y tk ik stron i lordzie śnim i za m ia
ta okrutnie. Konary śniego oblom ol sgtkie. Na w iertni ino jesce huzio sie zielony cub.
I W o jtk o w i tuto sie zrobielo wi- hru, je ze se z takom m a m o m d rze w inom rady dać ni m oże. T ozto skocyl, u jo n krzep ko drzew o obo
m a ręcam i wpół, sarpnon i w yta r
gał z korzeniam i. A to drzew o to było jego życie.
I wte uw idzioł W o jte k Pana Boga, nałoz go w sobie sam ym . H a
le ju z (lo nie poznał.
Pocul na piersiu k zrazu gorący w ar i ziąb, a pote... P rzykryła go wiecno, kościana jasność.
A u gus ty n Suski
I