• Nie Znaleziono Wyników

Naokoło Świata, 1938, nr 173

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Naokoło Świata, 1938, nr 173"

Copied!
82
0
0

Pełen tekst

(1)

Jeżeli dbać o linię — lo ju ż od pięciu lalek

Z D Z I E D Z I N Y K O S M E T Y K I

N a jp ięk n iejs zy na w e t b ry l a n t tr aci dużo, jeże li nie p o siad a odpow iedniej o p r a ­ wy dopiero ła d n a i dobrz e d o b r a n a o p r a w a u w y d a tn ia cały jego piękność, a na w e t z n acznie ją podnosi. To sam o m o ż n a powiedzieć i o tw a rz y . Rzecz oc zywista, że tę opraw ę, to tło dla tw a r z y t w o rz ą włosy. Jeżeli więc włosy są piękne w barw ie, lś niące i puszyste, z y s k u je na tern z a r ó w n o tw arz, j a k i sy lw e tk a pani. Co na leży czynić, by mieć piękne w ł o y ? Przed e w szystkim trzeba je u tr z y m y w a ć w czystości. Do tego celu j e d n a k nie nadifje się mydło zwykłe, lecz ty l k o s h a m p o n , który je s t p rzy g o to w a n y spe­

c ja l n ie do włosów. Z sh a m p o n ó w na sp ecjaln e w y różnienie z a s łu g u je s h a m p o o n „ P e r ­ fectum". któ ry prócz tego, że włosy dosk o n ale odtłuszcza, czy niąc je m iękkim i, p u s z y ­ stym i i lśniącymi, n a d a j e im w y ją tk o w o ła d n y odcień, dzięki tem u , iż je s t p rzygoto­

wan y osobno dla wło só w ja s n y c h , a osobno dla ciem nych . Dla b londynek zaś, któ re c hcia ły by uz ysk ać nieco ja ś n ie js z y odcień, f ir m a „ P c rf e c tio n " w y r a b ia specjaln y s h a m ­ poon „ R u m ia n k o w y " . Jeżeli zaś chodzi o z upełne r o z ja śn ie n ie włosów, to mogę p a n io m polecić pły n „H elia", k tó r y dzięki te m u, że je s t prz y g o to w an y na wyciągu r u m i a n k o ­ wym, nie pali i nie czyni włosó w k ru c h y m i, j a k to ma miejsce z większością środków ro z j a ś n ia ją c y c h , k tó re p rzew ażnie z a w ie r a j ą wodę u tle n io n ą . N a jg ro ź n ie js z y m w ro giem włosów je s t łupież, któ ry m o żn a j e d n a k h. łatw o i szybko wygubić, sto su ją c pły n

„T e tr a l" , w y r a b ia n y w-g recepty d-ra Tissot'a. Na włosy siwe polecam pan io m „Kau Vcg entale“ fi rm y Paul M a r q u is Paris, k tó ra p rz y w ra c a p ie r w o tn y kolo r siw iejącym , a n a w e t z upełnie siwym włosom. W ielką zale tą tej farb y jest, że nie niszczy i nie o s ła ­ bia włosów, dzięki czemu w ło sy w y tr z y m u j ą po f a r b o w a n i u n a w e t t. zw. „w ieczną ondu lację". N ic m niejs zą zaletą je s t to, że j a k o fa r b a r o ś lin n a jest z u p e łn ie n ies zk o ­ dliw a dla zdrow ia i m ożna j ą stosow ać na w e t przy chorej skórze, gdyż je s t d o s k o n a ­ ły m środkie m a n ty s e p ty c z n y m . Poza ty m je s t o na bard zo ł a t w a w użyciu, tak, że każdy sam j ą może stosować. Przy ty m nie d a je kolorowych odcieni, nie z m y w a się

i n ie brudzi. M-me Ercedes

(2)

T R E Ś Ć N U M E R U

O. — „ G w i a z d a P o l s k i “ r u s z a n a p o d b ó j s t r a t o s f e r y ... 4

Aniela Sta pinska — T a t r y g r a n i c a P o l s k i ... 16

Augustyn Suski — J a k W o j t e k z P o d L i p y P a n a B o g a s u k a ) . . 19

Cz, B ącz kow ski — N a j a r m a r k u P o l e s k i m ... 24

N a o k o ł o ś w i a t a ...27

Oail P a t r i c k ... 29

E. Sze rmento w sk i — P r e l e g e n t n a c e n z u r o w a n y m ... 30

Stefan Letz — L e g e n d a o p i e r w s z y m p o e c i e ...33

William W a r r e n ... 40

A n e g d o t y ... 41

M. C. — F i l i ż a n k a h e r b a t y ..., 43

Berilo N eves — S o k Y a g ć ...46

Alfons W ysocki — T a t a r z y w P o l s c e ...49

Jean Joseph R enaud — T a j e m n i c a k a b i n y N r 5 3 ...54

Witold R ajk ow ski — D z i e ń w S a k k a r z e ... 65

M ar ia Z w a r yczo w sk a — O s t a t e c z n a d e c y z j a ... 72

K o n k u r s f o t o g r a f i c z n y ... 79

Na o k ł a d c e Joan Bennett — P a r a m o u n t R y s u n k i J. B ielskiej i M. S zcz eśn iew sk iej

R e d a k to r B R O N I S Ł A W B R E N L R T . T-WO W Y D . „DROGA“ sp. z o. o.

C e n n ik ogło szeń: l [t stro n a z ł 800. , i / , str. z ł 450.—, l/ t str. z ł 250.

i / g str. z ł 150.—, str. z ł 100.— .

za wiersz m ili m e t r o w y je d n o s z p a lto w y lu b jego m iejs ce zł 2.50.

Adres Red ak cji i A d m i n i s t r a c j i : W a rs z a w a , Zgoda 12, lei. 5-22-14 A d m in is tr a c ja cz y n n a codzie nnie od godz. 13 do 15 P r e n u m e r a t a k w a r ta l n a w k r a j u , w raz z przesyłk a

zł 3.50 — za granica zł 6.50.

Zeszyt pojedynczy 1.50 zł.

R ę k o p is ó w i fo to g r a f ii n ie z a m ó w io n y c h R ed a kcja nie p r z e c h o w u je i nie zwraca.

Druk. W a c ła w Z ajączkow ski, C hło dna 37, tel. 669-46.

(3)

z

N r OKOŁO S WI R T R

R O K 1938

G l A D Y S S W A R T H O U T

Fot. Faramount

(4)

Gondola balonu, stoi kpi. Burzyński

„Gwiazda Polski1 rusza na podbój s tr a to s fe r y

W c hw ili gdy ten r e p o r ta ż z n a jd z ie sic w rekach Naszych Czytelnik ów z n a ­ n y j u ż może będzie dzień i godzina s t a r tu polskiego b a lo n u strato sferycznego, lu b co n ie m n ie j m ożliw e, będzie j u ż „Gwiazda Po ls k i“ u swego celu, na r e k o r ­ dowej wysokości, n leo s iąg n iętej dotą d przez żad en balo n św ia ta.

ł-aczijc się- z N aszymi Czytelnikam i w n ajlep szy ch życzeniach słanych z a ­ łodze „Gwiazdy P o ls k i“, p r a g n ie m y z re k a p i tu to w a ć te liczne i ciekawe z a g a d n ie ­ n ia z z a k res u n a u k i i te c h n ik i, ja k i e polski lot s t ra to s fe ry c z n y w nosi ze sob«

w po wszedni d zień naszego życia.

Co to j e s t s t r a to s f e r a ? .lakie znaczenie m a j a loty do n i e j ? J a k ie były d zieje doty chczasowych lo tó w ? J a k i b y ł w ysiłek naszej n a u k i i techniki w do­

bie p r z y g o to w a ń ? Kto i z czego zb u d o w ał „G wiazd ę P ols ki“ i t. d., i t. d. — na te w szystkie p y ta n ia odpow iedzmy w c hw ili gdy nasz b alo n wzniesie się w p rz e ­ stwor za.

Cóż bowiem może być milszego dla s a m o tn y c h żeglarzy s tr a to s f e r y załogi

„Gwiazdy P ols ki“ n ad św iadom ość, że sp ołeczeństwo polskie z d a je sobie sp r a w ę

ze znaczenia i wartości ich czynu?.

(5)

Co to jest s tr at os fe ra

S trato sfcra je st częścią atm osfe­

ry. któ ra otacza kulę ziem ską. Jest tą je j w arstw ą, gdzie zam iera ruch pow ietrza, ja k i ma m iejsce niżej w skutek unoszących się i o p a d a ją ­ cych prądów ,- pow odow anych przez nierów nom ierne ogrzew anie pow ie­

rzchni naszej p lanety przez słońce.

Niższa w arstw a pow ietrza, w k tó ­ rej p a n u je wieczny ruch, a k tó ra oddziela kulę ziem ską od strato- sfery nazyw a się troposferą. W niej to w łaśnie rodzą się i p rzetw a rz a­

ją pogody. Lecz tam . w stratosterze je st inaczej. Nie m a w niej p ary w odnej, więc nie m a i opadów .

Pow iedzieliśm y, że pow ierzchnia kuli ziem skiej je st nieró w no m ier­

nie ogrzew ana przez słońce, sk u t­

kiem tego jest zjaw isko, iż p rąd y pow ietrzne o siąg ają różną wyso­

kość. Dlatego też strato sfcra nad rów nikiem i k ra ja m i tro p ik al­

nym i z n a jd u je się w yżej niż nad Polską. Dla porów nania dw ie cyfry. U nas zaczyna się s tr a ­ tosfera, ja k zresztą w całej E u ro ­ pie, na wysokości 1 1 - 1 2 kim ., nad rów nikiem zaś na wysokości około IX-tu kim.

W w yniku b rak u zm iennych prądów pow ietrznych jest w p ra k ­ tyce te m p e ra tu ra strato sfery stałą i wynosi około 55 stopni poniżej zera na osiągniętych dotychczas w ysokościach m iędzy 15-u a 20 k i­

lom etram i.

B adania w ykazały, że poza tą granicą te m p e ra tu ra strato sfery za­

czyna się podwyższać. J a k a je st przyczyna tego zjaw isk a w y jaśn i nam m oże lot „G w iazdy Polski“, jeżel;i naszem u halonow i uda się osiągnąć ponad 25 kim.

Szycie p o w ło k i balo nu stra tosfery cznego.

*

(6)

Dlaczego i poco w znosim y się do stratosfery?

Loty stratosferyczne nie są p ró ­ b am i pobicia rekordów wysokości ani pokazam i granic ludzkiego roz­

m achu i osągnięć technicznych. Są one w y praw am i o celach ściśle n a ­ ukow ych i m a ją w ielostronne zna­

czenie. Oto kilka zasadniczych od­

pow iedzi fia p y ta n ie >,dlaczego ij poco „G w iazda P olski“ leci do s tr a ­ tosfery?“

„G w iazda P olski“ wznłiesie się do stratosfery, hy zbad ać budow ę m as pow ietrznych i prądów w stra- tosferze,

by zbadać skład pow ietrza w różnych w aru nk ach ,

hy zbadać szczegółowo p ro m ie­

nie kosm iczne, ich kieru n ek , in te n ­ sywność, skład i t. p.

by zbadać skład pow ietrza w zagadnieniu pow staw ania, form o­

w ania się pogód,

by zorientow ać się w spraw ach fotografii lotniczej na w ielkich w y­

sokościach ,

by zanalizow ać w artość w sk a ź­

ników astronom icznych, radiow ych i innych w lotach stratosferycz­

nych,

bv zbadać w aru n k i dla p rac astronom icznych n a w ielkich w y ­ sokościach,

by zorientow ać się w za g a d n ie ­ niach biologicznych strato sfery ,

by stw ierdzić ja k a je st p rzy­

szłość lotów stratosferycznych dla k o m u n ik acji i sp raw obrony p a ń ­ stwa...

T ak w ygląda n ie k o m p letn a li­

sta n ajw aż n iejszy c h zad a ń , ja k ie sobie stawna lot) stratosferyczny.

Oto odpow iedź na pytanie „dlacze­

go i poco“ . Ale m am y jeszcze inne pytan ia na pogotowiu.

Ja kie sg sposoby dotarcia do stra­

tosfery?

S tratosferę m o ż n a .b a d a ć różny­

mi m etodam i, nie koniecznie za |M>-

m ocą lotu balonem stratosferycz­

nym . Ale żadn a z istn iejący ch m e­

tod nie d a je takich korzyści, ja k w łaśnie lot i obserw acja, d okony­

w ana przez oko i mózg badacza.

Można b ad ać stratosferę z ziemi, ale w ograniczonych zagadnieniach, o b ejm u jący ch w ysokie obłoki, zo­

rzę po larn ą, drogi m eteorytów , d ro ­ gi fal radiow ych i t. p. Można zba­

dać strato sferę za pom ocą b alonów - sond, zaopatrzonych w au to m aty sam opiszące, albo d a ją c e sygnały za pom ocą sta c ji radiow ych. Mo­

żna słać do strato sfery rak ie ty z za­

łogą; lub bez, m ożna obserw ow ać sztuczne obłoki,, stw orzone przez pociski, w ystrzelone na odpo w ied­

nią wysokość (b adanie prąd ów po­

w ietrznych).

N ajlepszą je d n a k m etodą, k tó ­ ra n ajw ięcej dała nauce, je st m e­

toda lotów stratosferycznych w spe­

cjaln y ch halonach.

O balonie i w ysokości lotu.

Mówimy w ciąż, że masz balon stratosferyczny p rag n ie przekroczyć dotychczasow e rek o rd y wysokości.

W ja k i sposób zam ierza to o sią­

gnąć?

Oczywiście, każdy h alon ma swój „ p u łap “, czyli m aksim um osiągalnej wysokości. B alon stra to ­ sferyczny osiąga tak ą wysokość, gdzie w aga w ypchniętego przezeń pow ietrza rów na się w adze pow ło­

ki halonu, gazu, kabiny, załogi, przyborów pom iarow ych i balastu.

Im w yżej, tym pow ietrze je st h a r ­ dziej rozrzedzone i dlatego, im wyżej chce się dolecieć, tym w ię­

kszą ilość pow ietrza należy w yprzeć.

By zaś to uzyskać, należy pow ię­

kszyć objętość pow łoki halonu, czy­

li powiększyć w agę halonu, co w rezultacie d a je ograniczenie wyso­

kości. K ażdy halon stratosferyczny,

zależnie od w agi całej k o n stru k cji,

w ym iarów powłoki) i b alastu , m a

sw oje m aksim um osiągalnej wy so -

(7)

Talkow anie p o w ło k i a u to m a ty c z n y m i miechami.

G u m o w a n ie pow łoki.

(8)

kości, czyli swój „ p u łap “ . Im w ię­

ksza jt-st objętość powłoki i odw ro­

tnie. im m n iejsza je st w aga łączna balonu, tym wyższy jest jego „ p u ­ łap *

O n a jd o g o d n iejszym czasie starła.

('bekałoby się rów nie zapytać, ja k a p ora roku jest n ajd o g o d n iej­

sza dla startu balonu stratosferycz­

nego? O dpow iedź brzm i: ta pora roku, kiedy u trw ala się spo kojn i pogoda na dużej przestrzeni, Jcsi to rów nie w ażnę dla startu ja k i dla lądow ania balonu. W szelkie w strzą sy gondoli, p po w odow ane przez w iatry utriid nłyb y możność ko­

rzystania z instrum entów b a d a w ­ czych, a m an ew row an ie balonem byłoby utrud nion e. N ajlepszą po­

rą w naszych w aru n k ach jest w cze­

sna je s jrń . Kosjanńe i A m ery k a­

nie woleli albo pełnię lata albo zi­

m ę. Lalo, dzięki długim dniom , d a ­ je możność w ykonania dłuższego lotu, zim a przy silnyeiy m rozach ustala się na dłuższy czas pogoda bezw ietrzna.

W odór czy hel?

S praw a użycia za gaz nośny w a­

di ru czy helu ma duże znaczenie.

J e s z c z e kilka w a ż n y c h

Dlaezeya a> stratosferze- je st z i­

m na, chociaż ta mars tw a p o w ie­

trza z n a jd u je s/ę bliżej słońca N ietylko w strato sterze ale i na wysokości 4— 5 kim . ponad pow ie­

rzchnią ziemi te m p e ra tu ra je st po­

niżej zera, naw et w k ra ja c h tro p i­

kalnych w ciągu lata. D latego wit rz- chołki najw yższych gór pokryte są śniegiem i zlodow aciałe naw et w okolicach rów nika. G łówną p rzy­

czyną lego oziębienia pow ietrza je st to, że nag rzane m asy pow ietrza unoszą się, a podnoszące się powic-

,(ak w iadom o pow łoka „G w iazdy P olsk i“ napełnion a będzie w odo­

rem . Gzy nie byłoby bezpieczniej użyć helu, który A m eryka chciała nam dać? la k jest, hel jest znacz­

nie bezpieczniejszy, nie w ybucha bow iem przy zapaleniu, ale na Ogól halonom stratosferycznym nie gro­

zi niebezpieczeństw o ogniowe. S tra- tostat nic m a przecież m otoru, n ie ma więc powodu obaw iać się iskry.

Poza tym w odór je st dw a razy lż e j­

szy od helu, a więc dla uzyskania w iększej wysokości trzeba by znów było pow iększyć pojem ność powło­

ki. k tó ra w „Gw ieździe Polski“ m a im po nu jące, najw iększe rozm iary ze w szystkich dotychczasow ych b a ­ lonów stratosferycznych. D la p o ró ­ w nania:

Balon prof. Aug. P ica rd a (1931) 1 1.1.‘W) m etrów sześciennych.

Pierw szy balon sowiecki (1933) 24.340 m. sześć.

Balon a m ery k ań sk i Stevensa i in. (934) 85.000 m. sz.

D rugi halon am ery k ań sk i (1935) 105.000 m. sz,

„G w iazda Polski“ 124.481 ni.

sześciennych.

p y t a ń i o d p o w i e d z i

tize rozszerza się i w ykonując tę pracę, oziębia.

Oto zestaw ienie zm iany tem p e­

ra tu r zależnie od odległości od zie­

m i:

Są to oczywiście cyfry przecię­

tne, uzyskane z zestaw ienia w yni­

ków bad ań szeregu obserw atoriów w E uropie. Ja k w idzim y, będą n a ­ si strato n au ci w m iarę w znoszenia się. w chodzić w coraz większe zi­

mno, by po przekroczeniu 20 kim.

wysokości, zbadać zjaw isko pow ol­

nego podw yższania się te m p e ra tu ­

ry.

(9)

S k le ja n ie p o w ło k i balonu.

P o w lo k ą balonu stratosferycz nego.

(10)

Dlaczego balony stratosferyczne, m a ją na starcie kszta łt ja jo w a ty, niepodobny do zw y k ły c h balonów?

Dlatego, że w m ia rę podnosze­

nia się balonu zm niejsza się ciśnie­

nie pow ietrza, które im w yżej, tym je st rzadsze. S kutkiem tego w odór w powłoce rozszerza się i zw iększa ciśnienie. Dolna, H akow ata część pow łoki jest w łaśnie tę rezerw ą, k tó ra d a je m iejsce rozszerzającem u się gazowi. W wyższych regionach atm osfery p rzy b iera balon n o rm a l­

ny kształt kulisty.

Czy m o i m skorzystać ze spado­

chronu w oiiu lu s fe r z e ?

Oczywiście, nie! S padochron n a ­ d a je się do użytku tylko na w yso­

kość k ilk u kim., gdzie pow ietrze je st dostatecznie gęste, dla staw ia­

n a oporu. XV strato sterze pow ietrze je st rozrzedzone.

A czy nie dałoby się pokierow ać balonem stra to sferyczyn m w po żą ­ dan ym kieru n k u ?

Nie! Halon nie m a bow iem silni­

ka, a swój k ie ru n e k o trzy m u je od prąd ó w pow ietrznych, a więc tak ą szybkość z ja k ą p o ru sz a ją się ie prądy. Istn ie ją w praw dzie sta tk i pow ietrzne, la ta ją c e na tej z a sa ­ dzie, że są od pow ietrza lżejsze, które m a ją m otory i płyną w k a ż ­ dym pilotow anym k ie ru n k u . Ale balon strato sferyczny byłby n iesły ­ chanie obciążony m otoram i, a po­

za tym , w a ru n k i p racy m otorów spalinow ych w strato sterzc są do­

piero badane. \ \ T przyszłości b ędzie­

m y la tali sam olotam i strato sfery cz­

nym i na w ielkich w ysokościach.

C zy m ożna w ylądow ać kie d y się zapragnie?

Oczywiście, przez regulow anie u la tn ia n ia się gazu z pow łoki.

„G w iazda P olski“, m a szczególnie precy zy jnie opraco w ane te urzc- dzenia, które z ap e w n iają w ypusz­

czanie w odoru i łagodne ląd ow an ie.

S z ycie i k lejenie pow ło ki.

(11)

Z a k le ja n ie s z w ó w p o w ło k i.

Poco się bierze bulusl do lotu stratosfe rycz ii ego ?

Balast, który wynosi około 30 I>roc. całej w agi balonu w locie je st elem entem rządzenia w zlotem i lą- dow aneim balonu. Kiedy ju ż balon w ypełni się całkow icie na w ysoko­

ści i przy jm ie kształt kulisty, m oż­

na polecieć w yżej przez w yrzucenie części balastu, t. j. przez z m n ie j­

szenie w agi całości ko n stru k cji.

Jed n ak że dla celów lądow ania n a ­ leży zachow ać część, w iększą część balastu dla zm n iejszen ia szybkości op ad an ia ku ziemi. Poniew aż wsku tek w ypuszczenia i u la tn ian ia się je st w powłoce m niej gazu, należy ulżyć zm niejszonej sile nośnej b a ­ lonu przez w yrzucenie balastu.

„G w iazda P olski“ i pod tym w zglę­

dem poszczycić się może n ajn o w o ­ cześniejszym urządzeniem dla ró ­ w nom iernego m an ew row ania b a la ­ stem.

A teraz opow iem y o d ziejach do ty chczasowyrch< lotów strato sfe­

rycznych, o h isto rii naszego b ao ln u, jego budow ie i załodze.

J e d e n a ś c i e lat waiki o s tr at o s f e r ę K apitan G ray, który w o tw a r­

tym koszu wzniósł się nu wy­

sokość ok. 13.000 m etr., p rzypłacił ten rek ord b o h atersk im życiem.

Z m arł w drodze p ow rotnej n a zie­

mię, w rozrzedzonym pow ietrzu i chłodzie strato stery .

Do ostatn iej chw ili życia noto­

wał o b serw acje dla d o b ra nauki.

Zginęli rów nież aeron au ei so­

wieccy, k tó rzy w styczniu 1934-go roku uzyskali n ieo ficjaln y rek ord 22.000 m etrów , ale zginęli w zm iaż­

dżonej gondoli halonu „Osowia- chim 2“, po u p ad k u n a ziem ię, w sk u tek b ra k u b a la stu d la lą d o w a­

nia.

(12)

Wykańczanie brzegów balonu, do których będzie p r z y tw ie r d z o n a gondola.

S trato sfera strzeże pilnie swych tajem n ic.

Prof. Piccord i str at osf er a P ionierem , k tó ry rozsław ił loty stratosferyczne i w prow adził b a d a ­ nie strato stery , a szczególnie p ro ­ m ieni kosm icznych n a tory n a u k o ­ we, je st uczony szw ajcarsk i prof.

August Pieca rd, k tóry dokonał dw óch lotów stratosferycznych.

Prof. Pieca rd odbył swą p ierw ­ szą podróż w roku 19111 z asysten­

tem dr. Kipfe ent. W y startow ał z A- ugsburga i w ylądow ał w Tyrolu.

Lot ten. pionierski, nie m iał w iel­

kiego znaczenia w sensie zdobyczy naukow ych, ale w skazał drogi n a ­ stępcom .

D rugi lot prof. P iccarda na Lym sam ym balonie, ale ju ż z n a jn o w ­ szymi przy rząd am i pom iarow ym i, dla b ad ania prom ieni kosm icznych i innych zjaw isk strato sfery , odbył

się w r. 1932. Tow arzyszył P iccar- dowi, dr. Cosyns. S tart odbył się pod Zurychem , balon lądow ał we W łoszech, w L om bardii. Owocem lotu było dośw iadczenie z gondolą hi rm etycznie zam kniętą, która .zdała egzam in i szereg ciekaw ych zdobyczy i pom iarów , k tó re dały podw aliny pod w iedzę o stratosfe- l ze i je j w łaściw ościach.

B rat prof. P iccard a, dr. Jan Pie­

ca rd, odbył w p aźd ziern ik u 1934 r., ' >t ze swą m ałżonką. Lot m iał m ie j­

sce w A m eryce Pin. z posiadłości i i a gna la sam ochodow ego F o rda.

B adania naukow e potw ierdziły i rozszerzyły zdobycze poprzednich lotów A ugusta P iccarda.

Zamys ł i w y k o n a n i e polskiego b a l o n u s tr at o sf e r y c z n e g o W roku bii żącym na posiedze­

niu R ady Głów nej L. O. P. P. sen a­

tor Jagrym - M aleszewski złożyt

(13)

w niosek zorganizow ania polskiego lotu do strato sfery na wysowośc niosiągniętą dotychczas przez niko­

go 27 m tr. W niosek ten t>- htekl sitj w czyn. Pow stała R ada N aukow a, Rada T echniczna i K om i­

sja do sp raw budow y balonu, złożo­

ne z n ajw y b itn iejszy ch uczonych i fachow ców polskich.

Z ad an iem Rady N aukow ej było opracow anie naukow ego eksploato­

w ania strato sfery i opracow anie w szelkich ap ara tó w do tego celu potrzebnych, a więc zajęto się s p ra ­ wy:

P rom ieni kosm icznych, b a d a ­ niem strato sfery pod w zględem fi­

zycznym, i chem icznym , b ad an iem ozonu stratosferycznego, b a d a n ia ­ mi m eteorologicznym i i innym i z a ­ gadnieniam i naukow ym i.

R ada Techniczna opracow ała za­

g ad nienie w yposażenia gondoli w a p a ra ty fotograficzne, z a ję ła się za, gadnieniem pom iarów osiągniętej w ysokości przez balon, w a p a ra ty do reg e n e ra c ji pow ietrza w gondo­

li, startu , n ap ełn ien ia gazem itp.

’ ■ . - ' . , • i f

K om isja do spraw budow y b a ­ lonu, m iała za zadanie z a p ro je k to ­ w anie sam ego balonu, jego profilu, k o n stru k cję klapy, rozryw acza, w y­

bór i budow ę tk an in y na powlokę, op racow anie gum y, ochronę pow ło­

ki balonu, p rzed niszczącym i czyn­

nik am i stratosferycznym i, w ykona­

nie prób i w szelkich pom iarów w y­

trzym ałościow ych, starze n ia im ­ p reg n acji i inych szczegółów tyczą­

cych budow y halonu.

O pracow ali powyższe zagadnie-

P r z y r z ą d n a u k o w y , k tó r y b y ł u ż y w a n y w p o p rz ed n ich lotach i k tó r y obecnie zo s ta ł w m o n t o w a n y do gond o li stratos ferycz nego „Gwiazda P o ls k i“ ( tzw . k o m o r y jo n iz a c y jn e , służące do m ie r z e n ia n a tę ż e n ia p r o m ie n i k o s m ic z n y c h ) .

1 3

(14)

liia inżynierow ie: M azurek, Paczo- sr:. K arpiń ski i Stos/ko. K onstruk­

tor balonu inż. Paczosa z a p ro je k ­ tował i op racow ał profil kształtu j a j a zw róconego węższym końcem ku dołowi. O bjętość balonu w ynosi 124.0(X) m 3, po całkow itym n a p e ł­

nieniu, a wysokość startow a 120 m.

Gondola zostanie przym ocow ana do balonu za pośrednictw em taśm 0 b ard zo dużej w ytrzym ałości. Spe­

cjalne. urząd zenie pozwoli na od­

czepienie się je j z chw ilą zetk n ię­

cia z ziem ią. P rzym ocow ana do gon­

doli lin k a razryw acza natychm iast ro z p ru je unoszącą się wówczas do góry pow łokę i spow oduje praw ie natychm iastow e w ypuszczenie g a­

zu. I)o schodzenia z p u ła p u użyta zostanie k la p a pn eu m atyczn a ste ro ­ w ana z w n ętrza gondoli.

Pod w zględem w ytrzym ałość o- wym i ro zk ład ający ch się naprężeń na różne części pow łoki użyto 3 ro­

d z a je tkan in y przegum ow anej.

T k a n in a ciężka użyta została na górną część balonu, w ystaw ioną na n ajw ięk szą pracę, szczególnie pod­

czas startu . Ś red n ią i lekk ą użyto wg. obliczeń n a inne części powłoki.

T k an in y w ykonano w Polsce z przędzy je d w ab n e j , gatun ku Gre- g f

Ze względu och ron y pow łoki b a ­ lonu przed działaniam i różnych ni­

szczących ją czynników i przeciw ­ staw ieniu się w pływ ow i gazu, tk a­

nina została przegum ow ana od stro ­ ny zew nętrznej i w ew nętrznej. G u­

m ow anie zew nętrzne sp ecjaln e m ia­

ło na celu ochronę przed niszcze­

niem , gum ow anie w ew nętrzne, nie- przepuszczalność gazu. Jed en i d r u ­ gi rodzaj gum y, tak dobrano, aby w w a ru n k ach ja k n a jb a rd z ie j n ie ­ sp rz y ja ją c y c h zadanie sw oje sp eł­

niły. Po w ykonaniu licznych prób na k ażd y czyn nik z osobna, i razem 1 po poddaniu następ nie zestarza­

łej sztucznie tkaniny próbom wy­

trzym ałościow ym i na d y fu zje za­

kw alifikow ano ten rodzaj gumy, któ ry od]H>wiadał w szystkim zało­

żeniom pow ziętym z góry, ja k o m i­

nim um g w aran cji lotu.

Gondolę w ykonano ze stopu zw anego hydronalium . Stop podob­

ny przedstaw ia m a teria ł le k k i a b ard zo w ytrzym ały. G ondola m a kształt kuli o średnicy 2,4 m.

Pierwsi Polacy w s tr at osf er ze Kpt. Z bigniew M urzyński, pilot balonu „G w iazda P olski“ . Ur. 1902, oficer balonow y od r. 1921, szereg zwycięstw w zaw odach balonow ych i pierw sze m iejsce (w espół z kpt.

Hyntkiem) w zaw odach o p u ch ar Gordon Benetta (Stany Zjed. 1932) pilot halonow y i sterowcowy, pilot i naw ig ato r sterow ca polskiego

„Lech“ . S pecjalne studia we F r a n ­ cji-

Dr. K onstanty Jodko - N arkiew icz.

O bserw ator naukow y „G w iazdy P ol­

sk i'“, ur. 1901, d o k to rat p rzy ro d n i­

czo-m atem atyczny z zakresu fizy­

ki dośw iadczalnej, w spółpraca z prof. Ziem eqkim n ad zagadnieniem prom ieni kosm icznych. Kilka lotów na wysokość do 10.000 m etrów . Po­

dróżnik i znakom ity alpinista.

(Zdobycie Aconagui, A m eryka płd.

7035 m tr.).

W D olinie C hochołow skiej, u ro ­ czym zak ą tk u T atr, kończą się os­

tatnie przygotow ania do lotu.

„G w iazda P o ls k i" w yruszy na pod­

bój strato sfery od pro w adzan a s[M>j - rżen iam i w id u tysięcy obecnych, w śród których z n a jd u je się re k o r­

dzista stratosferyczny kpt. Stevens.

(15)

W XV-lecic L.O.P.P. d a je Polska czynem w yraz w ysokiej sp raw n o ­ ści technicznej naszego lotnictw a halonow ego, sk ali naszych zam ie­

rzeń naukow ych i rozm achu p racy

uczonych, konstruktorów , aero n au - tów i szarych w spółtw órców lotu, robotników w arsztatow ych, gdzie pow staw ała „G w iazda P olski“ .

(G .)

Pró bne p o dniesienie go ndoli balonu.

E R R A T A

Na stronic 79 w ogłoszeniu o k on ku rsie fotograficznym w k o ń ­

cowych w ierszach w k rad ła się om yłka. Pow inno być: „Sąd konkursow y

odbędzie się dn ia 5 g r u d n i a " , a nie ja k błędnic podano 5 p aźd ziern .

(16)

TATRY G R A N I C A POLSKI

- . . r . l „ u , . . . . ! ...; ‘ J --- {

\\\ , " -r . ;'T

Iła w nu granicy nasej stajom w ysokie, honorne, p ie k n e polskie Tatry.

T urnie regle żleby urw isku, lim b y sm re k i koso­

d rzew iny jałow ce. Złotogłów ozw inon sie zlo tem i U sterkam i do niebu.

S u ro tki p rzy tu le ły sie k u sobie i septujom se rosi cicho a wesoło.

N u holi pasom sie owce i turliekarni świat weselom .

Owce pasom juluisio sp iew a jęey piesnicki Bogu sobie i owiec- kom .

Jelenie, sarny i ko zy p o m y k a j om raźno przed sic.

Ołusce ja strzęb ie — św istaki.

Sow y śpiom ocam i nu św iat ozdartym i, salam andry prógujom pokazać sic stoneckow i.

Ptactwo lelu jo m spiewo.

Słońce słońce — słońce.

Stańce ru m ien i p ię k n y św iat podhalański.

N ad Tatram i lecom w ysoko niebem orły, hale ta k w ysoko ze k o ­ loru ik nie uznos ba ja c y fo rm e syrocaźno o zw in ię ty k skrzydeł.

P olski kró lew ski ptok. ' O rzeł biofy!

Ś n im i razem leeom orły aeroplany.

Boże!

dranica.

Na granicy staj i żołnierz polski i w a ru je dzień i noc, a serce je ­ go b ije śm iało i ślebodnie f.

W iuter h o ln y zynic p rzed sic ch m u ry po niebie.

Nie feom uciekać n ik a !

L egajom sobom na słytu k Tatr. Jest ich duzo duzo okrop ny w yrost woł. W oł rośnie w ysoko het! w niebo!

N iew iada ską d hale w iater holny zko n si zganio kierdel ch m u r i p iętra m i stawia do niebu.

N ieba ni m a som je st ja c y góry i chm ury.

Pow ietrze zorem pali świat.

YVr piersia k ni m a tchu.

W iater ję c y w y je prasko w św iat strasnom siełom sw ó j om.

N iew iada cy zcichnie cy sic ozw ielm ozni. Złe stw ory i boginki opasane we wilce ja g o d y tońcom sw ój d iabelski to m c e i caram i su ja m na ludzi. L udzie som n ie sp o ko jn i i źli.

O zobyrtały sic łasy i Irzcscom i gnorn sic ku ziem i ja k pa tycki.

K ieniekie takiego co trzy w ieki św iat w idział prasko na ziem i ko rzen ia m i w niebo stawio.

N iesie piargiem po świecie.,

Z w in cy ska la m i w pow ietrzu, a w ocy p ioskiem m aci.

N ie widać nic — co m o !

Ś w iat.za dnia popod w ciem nice. Trwoga lu d zko ożyła.

Moc B osko’ m oże przew rócić świat.

) H ' ■ ' - r. i . ' • ; * . t

(17)

O rły!

O rły aeroplany!

W la k i dzień lecieli Ż w irko i W igura.

Boże!

Boże sm ie lu j!

Granica.

N a granicy sło ji żołnierz i w a ru je d z ie ń 'i noc a serce jego b ije śm iało i ślebodnie.

O zpłakalo sie niebo lo ludzi. M głam i zaodzioł sie św iat. L elu je p r zy m k n c n y sie w k ie lu c h a k sw o jik . L u d zie — zw ierzęta — ptoctw o schronieło sie do sw ojego byw anio.

Siapaw ica wilgociom w sedyl włazi. S m ętn ica legła ludziom na serce.

Boże!

A je d n a k ludziom słonka Irza!

W ia ter zcichnon.

P ietrzom sie ch m u ry do sobie.

Za kw ilę zacnom walić je d n a do d rugiej. M alucka ch m u recka bioło b o cku je koło n ik, ze niby n ika nic o fto w ie cy ta duzo nie bę­

dzie uciekać przed tom m ałom .

P ow ietrze gorące na lu d zi dusnote ruco. L u d zie i zw ierzęta ceka- jo m co bedzie.

Kwilą.

Z konsi m oże z ziem i w yła zi w iater i kręci sie do kolićka.

W ia ter rośnie.

P on iekieli złościom gnie k u ziem i lim b y sm rek i i kosodrzew iny.

Na pram syćko fce zm ieść ze świata. Strach.

Złotogłów pod kw ia tem na ziem ie. S a ro tki p rzycichły do skały.

C hm ura prasko je d n a do d ru g iej łyskaw icom . T u rnie — żleb y — urw iska.

Ju z lyska w ice ja k gady w ijo m sie koło turni.

J a k nondzies na nie śm ierzć. Śm ierzć je d n o m ałe słowo a ginie je d e n lu d z k i świat.

N ied źw ied zie ty z sie bojom śm ierzci i rycom prosto w niebo.

D ziki w grom adę zw arte gna jom po w a n ta k w dolinę.

W dolinie lu dzie i zw ierzęta su k a jo m lo sie ra tu n ku .

W ro n y trzy m a jo m sie grom ady. W sen d yl strach — w sendyl trwo- ga.

Boże!

Boże sm ie lu j sie!

Granica.

Na granicy sło ji żołnierz i um ruje dzień i noc a serce jego b ije śm iało i ślebodnie.

N ika nie w idać nic k u r z y śnieg. Śnieg kła d zie sie p lo tk a m i na ziem ie dachy i lasy.

Bieli cały świat.

Cicho.

K urniaw a na św iecie robi sie co roz w iękso.

Śnieg je d e n drugiego przelecieć fce. D ujaw ice sm o w ia jo m sie ze

sobom, coroz głośnij.

(18)

Z w iucy ju z w dolinie.

Góry.

Śnieg rośnie w niebo a z rrretm rttćuie do- ziem i.

Do lu d zi m oże być jed en k r o k jabo sto m il, je d n a p rzyczyna śm ierzci.

J a k krocys źle jabo siely bedzies m iol m ało zginies.

D obrze tym co na śmiecie drógi m a jo m znacóne.

D obrze tym co m a jo m sposobe i rozum coby przed sie pew nie iść. N ie zginom .

D ujaw ice w y j om dolinom . Po górak zw in ey żałośnie.

W ta k i cos ci co św iat w idzieć fco m po górak i lasak ginom . Ś m ierzć biało garnie ik ku sobie.

Boże!

Boże przepuść!

Strasecnie duzo gw iozd b lin ko li sie na niebie.

Zim a. -

Noc.

S yćko co zle i sm utne w lócy sie po śmiecie a co dobre i sp o k o j­

ne śpi.

Kwilą.

Z nocy przem ienia sie dzień. Jarzom sie ognicki w dolinie. Z k o ­ m in ó w d ym idzie w ysoko. Tam som ludzie.

Pow stali śp iew a j om Bogu roroty. C ekajom w iesny.

Bóg ze wie kie bedzie!

Za kuiile bedzie dzień.

Za kw ilę bedzie sionko.

Hań sie j u z m a lu j om złotym kra w ęd zie gór.

P rzy w ychodzie sionka m ró z nornocniejsy. Mróz sic zlosci zgrzy- pi i cisko iskra m i po śmiecie a m ro zi coroz bardziej. Slonecko do m u rady.

Św iat w yła zi z ciem nic nocy coroz w yra źn iej.

B oginki posly spać pod w anty sionko.

R a niućko niebo w zim ie niebieskie. Suche m gły kolorem niebu rów nać sic fcom .

Mgły ginom razem z nocom.

Lis znacy drógi górami.

Hań ty n d yl chodził Janosik. Św iat sifrocaźny.

Ptactw o choć ni m o co je ść c u d u je św iatow i radośnie, ś w ia t p ię kn y.

N o p ie k n ie jsy nas św iat podhalański. P iękn y co cud!

B liziućko Boga.

Bóg je s t w sekm ogąćy.

B oże!

Boże lutosierny!

Granica.

Na, granicy sto ji żołnierz i w a ru je dzień i noc a serce jego bije śm iało i ślebodnie.

Aniela Stapi ńska

(19)

J

D rzew iej to sytka ludzie sie­

dzieli po le śn y k huściaw ek, w do­

li n a k potoków i na seroca źnyk po- Potanak pod holam i, ja k n ie d źw ie­

dzie, Mógeś ta bracie ko h a n y hodzić ' ly in ia m i po ty k o k r n tn y k pitśta- Ciak, nirneś ta ja k ieg o eleka uśm ia­

l i cyt. Tozto ślebodnie było w ie lu ­ dziom i dobrze.

Na M urze siedział w te gazda, co go nazyw ali W o jtk e m z Pod L i­

py. I m iot od W alcokóu) babe rezo-

w itn o m i śm ialom . H anka j e j b yła

na m iano.

(20)

Gazdostwo m ieli w ielne. Dwie- sta owiec hań turlikalo i pasło sie po rąbaniskak, pięć dwaścia sta t­

ku , konie, no i se lin ie ja k ie j gaw ie­

d zi m nohenko. Bo W o jte k z Pod L i­

p y selnieco w iedziol. U miol se po­

radzić z descem i fu ja w ico m , w ie­

dziol co zrobić, coby m u kro w y za- w dy godnie m le k a daw ały coby owce z turnie nie odpadow aly. Mioł w iecie żn ajom stw o z p la n etn ika m i i boginkam i. L udzie ta cosi drum - kali, je ze to jego gazdow anie n ie­

dobrze sie skońcy, ale W o jtk o w i to ta n ic nie placielo. Z jio I sw ojom siele, tozto sie na lu d zi nie obzierol.

Ja z roz co nie robi, przyślą na W o jtk a horość. O znim ógl sie.

— Z je k iz to?

Miol ju z roków dziew ięćdziesiąt i pięć, a jesce horości nie widzioł.

Tozto zrobielo sie m u na sum ieniu m rucno.

R od nie rod m usiol legnąć na pościeli, hoć to było żyw e polednie.

P rzyla tu je H anka.

— W o jtu ś! Z je cos ty robis? Nie w idzis to, ze roboty h u k? Na pola­

nie siano w pokosak, drzew o trza do troca zaw ieźć, sope pobić gon­

tam i, a ty lezys. Cyś zglupiol k lo ­ pie, cy co? W sta w o j!

W o jte k się nie obezw ol nic, ino w yciągnon się mocno, ja z w koś- ciak m u słrzelelo i pościel pod nim zatrzescala. Coz będzie godol, kie ćm y ja k ie s i corne, strasne uw ija- jo m m u sie p rzed ocami, p a ją k i z długim i, ja k włosie ko ń skie noga­

m i niesom sie k u n ie m u rzędem , j a k w ojsko.

Do ocy jego idom i topiom się j m u w glowicce rojne, j a k noc.

Porw ol się W o jte k na pościeli, j W yciągnon p rzed sie palice, coby te d ja s k i zdusić i zgnieść.

H aj?! Dos ta rady?!

Kie p a ją k ó w hurm a garnie sie 1 coroz więkso.

I uslysal W o jte k , sw oje serce, ja k m u zw onilo w usak poryw iś- cie i w artko.

A pote cihość... i glosy w te j cl- hości...

Ono ta wiecie kum osiu m o ja kohano nie co inego, ba p r zy w ile jo i śm ierzci!

— H aj, h a j! W iera śm ierzci!

— A jo sytko godala: W o jtu ś „ m ia r k u j se.

W o jtk o w i sie uw idziało, je z e pies zaskucol k a js i w kącie izby.

A to było lak, ja k k ie b y jeg o H anka płakała.

1 zrobielo m u sie j e j o kru tn ie j luto.

A głosy znow a w zien y m u gonić j koło usij uparte i nieup ytane, ja k j św iergotanie wróbli.

Teroz m u śtery d eski w y sta r­

com, a p ierw ej to w idziało się, ca | świata lo niego zamało.

— H a j! fó rt ino z p la n e tn ika m i po m lacyskach urodzol.

— I z bo ginkam i tońcył, poled- nicam i, przypolnicam i, ja k k ie b y Pana Boga na św iecie nie było.

— A On je st — ino Go bodaś w to nie nońdzie!

— Coby nie? I)o On sie w idzieć, ino trza w iedzieć sukać.

— H ej, trza! Bo bez Boga, hoć- by i bogoc, h u d o b n y bedzie wse.

W o jte k słuhoł. A kozde obezwa-

nie sie, ko zd e słowo odrazu m u sie

fa rb a m i w śklane m a lo w a n ki ukłu-

dało i leciało na ocy, ja k zielono,

zajęco koniecynka, to znow a o w ija ­

ło sie na ciem ieniu, ja k przera źliw o

łyskaw ica, abo tęca.

(21)

— B ez Boga, hoćby i bogoc, hu- dob ny bedzie wse.

— Bodaśw to Go nie nońdzie.

— Trza w iedzieć sukać.

Kąsały go te słowa i gryzły., p ie­

k ły, ja k grod o zjo rzo n y k wągieł- ków .

Z rucieł ze sobie derke, co był śniom p r zy k r y ty , dźw ignon sie i poźroł po izbie. Jasno było i złoto.

Siw e, niebieskie n itk i om otały śkla- n e m i m ig o ta m i okna i dźw ierze, p o kła d ły sie na fo rzta k i opuscaly sie dołu zbryzow anego sosrębu.

W izbie nie było nikogo.

— H a n ka ! —

Głos m iot zasipn ienty i cichy, co łew d y som sw o je w ołanie usłysol.

W zio n ciskać sie po pościeli, ja ze m u k rew potocyła sie na wargi.

N ie przyseł nik.

A jego p iekła cność za cym ś, ce- go on do terażnia jesce nie widzioł.

—■ Bodaśwto Go nie nońdzie...

Trza w iedzieć sukać...

A le on nońdzie, W o jte k z Pod L ipy.

— K izby to byli, a j byli!?

On przecie w idzioł to, cego nie w idzioł n ik. W id zio ł m łyn , ka pła- u e tn ik i k r u p y gradowe m ielom , one źródło, co śniego tęca w ode pije, boginki w idzioł i prom ienice.

Sloz z pościele. O dzioł serdok, Porwol ciupagę zabitom do sosrę­

bu, kapelus i w yleciol. B ielućki, ja k śm ierzć, ozcochrany, ze ślakam i krw ie na w argak i brzodzie.

W ia ter był na polu, du jaw ica okrutno. Tozto ozh uziały m u sie si­

we w łosy na głowie i serokie noga- w ice od gaci furca ły, ja k fana.

W o jte k z Pod K ipy posed Pana Koga sukać.

T rzy słonka w idzioł na niebie, kie sed, postaw ający po drodze, ku fł',‘stem u lasowi na ubocy. Potoki bucały m u w u sa k głośniej, ja k zaw dy, św iat cały był porznięty w jusne, coraz to inacej zafarbione

Paty.

Ż ą d a ć w szęd zie pie rw s zo rzęd n ej

jakości

m a t r y c e i f a r b y

do p o w ie la n ia

K a l k i , t a ś m y , a t r a m e n t y , t u s z e , k l e j e

p r o d u k c j i f a b r y k i ch e m ic z n e j

, , S Ł O Ń C E “

s p . z o . o.

Wa h szawa. L u d n a 6/8, tel. 953.58

S ed W o jte k k u lasowi, a nogi m iot coroz lekcejse. Ino m u w gło­

w ie cosi hucalo i gwizdało, ja k w ia­

ter.

W lo z do lasu. O drazu sh yleły sie k u niem u sytkie sm re k i i je d le, ko- noram i długim i w zieny go witać.

Ggarnena go o krutno ćma. Z tej ćm y... — Jezusie M aryjo!

Z te j ćm y niesie sie k u n ie m u cało ziem . Corno, ozhw ierutano d rzew a m i dźw iga sie je d n y m k o ń ­ cem... i nabłizo sie. Z p o m ięd zy drzew w y sk a k u jo m leśne panny z w arkocam i ferecyn, m ig a jo m m u ręcam i ze m g ły i śpiew ajom m u j e ­ go n u ty, jego m łode nuty. Coroz głośniej i w yra źn iej. Śpiew a jo m , a je m u sie w idzi, je ze ten nu te krew niesie m u do glow icki. W głowicce m u gro, słow am i suści, ja k woda...

A sbrce bije.

S m re k i radżom do niego, ja k lu ­ dzie, drzew a Śm iejom sie ja k lu ­ dzie. Ferecyna m u plące sie pod nogam i, ja k poozrucane odzienie.

Z iem kołyse sie, toco. 1 zakręciela sie W o jtk o w i w ocak kurniaw icom iskier. S lysy jo m blisko, ja k oddy- ho i pom a lu ćku go biere.

I W o jte k nim o ju z siei. H yli sie do niej, d a je sie nieść i tulić. T eroz m u cicho, radośnie.

On ta ju z , Pon Bóg bedzie nie-

(22)

r ^ A ß ß 'M

I

XXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXxXXXXXXXXXXXXXXXXXXV-SxXXXXXXXXXXXXXXXVX-^

Wytwórnia klisz drukarskich jfcdno i wielobarwnych do ilu stra cji Dzienników,Czasopism .w s z e lk ic h p o d r ę c z n i k ó w , k a t a l o q ó w - p r o - s p e k tó w i t . p . - M a t r y c e z k lis z - F otomontaże, szyldziki, rysunki,foto*

lito włącznie do blach offsetow ych.

xXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXWN^x

UU . T W A R D O W S K I

W arszaw a, ul.IUR R szalk o ujSKP 1 4 8 . Front IV p i ę t r o . T e l e f o n 2-P3'

uuteść.

(23)

precki. Jego nie trza sukać.. p r z y j­

dzie hu w sam.

I w id zi W o jte k dwa stonka, co patrzom na niego, m ru g a ją cy ja k żyw e i długom , prom ienistom brzo- de, co w iater jo m zlotem ozruco po świecie, po całym .

To m oże On? On sie do w idzieć hoćkom u, ino trza w iedzieć sukać.

H uśte m o na sobie siw iućkom , ja k niebo i zieleń na n ie j i kw iecia se­

tini e ja kieg o m noheńko.

Łasa j u z nim a. Bieli sie przed W o jtk e m do stonka żółto serokaź- no rówień. N apośród n ie j je d n o osobiste drzewo, ko rzen ia m i m ocno zabite w ziem . W itter ow inon go ze s y tk ik stron i lordzie śnim i za m ia ­

ta okrutnie. Konary śniego oblom ol sgtkie. Na w iertni ino jesce huzio sie zielony cub.

I W o jtk o w i tuto sie zrobielo wi- hru, je ze se z takom m a m o m d rze ­ w inom rady dać ni m oże. T ozto skocyl, u jo n krzep ko drzew o obo­

m a ręcam i wpół, sarpnon i w yta r­

gał z korzeniam i. A to drzew o to było jego życie.

I wte uw idzioł W o jte k Pana Boga, nałoz go w sobie sam ym . H a­

le ju z (lo nie poznał.

Pocul na piersiu k zrazu gorący w ar i ziąb, a pote... P rzykryła go wiecno, kościana jasność.

A u gus ty n Suski

(24)

I

Pnlesziicy na „je z ie r y $ z r z u “

Na j armarku P o l e s k i m

Chcąc zespolić w je d e n system gospodarczy dzielnice Polski powo­

łano do życia targi, ja rm a rk i. J a r ­ m a rk poleski, im p rp za p ro p a g a n ­ dow a, k tó rej cen traln y m zag a d n ie­

niem była w ystaw a regionalna. M ia­

ła o na za zad an ie zobrazow ać on- licze duchow e połaci ziem i, bodaj żc n a jm n ie j u nas zn an e j, je j do­

ro b ek , (możliwości ekspan syw ne i gospodarcze. N aw iązanie k o n ta k ­ tów z cen traln y m i ośrod kam i P ol­

ski. D la zaintereso w an ych d ała m o­

żność zoriento w ania się w m ożli­

w ościach w y ko rzystania gosp od ar­

czego tego regionu.

N atom iast «przeciętnemu tu ry ­ ście zaim ponow ała oryginalnością

niektórych eksponatów , będących często w ytw orem sam ouka i jego szczerej, poleskiej duszy arty sty cz­

n ej. W arch itek to n iczn y m u ję cu , w rozplanow aniu eksponatów , znać było pew ien chaos i zbyt tuzinkow e podejście. D eko racyjn ie nie w yko­

rzystano stylów autochtonicznych, operow ał tu o rd y n a rn y skrót. N a j­

bardziej iry tu jący m było zestaw ie­

nie regionalizm u z ja rm a rc z n ą za- kopiańszczyzną, k tó ra w p ro w ad za­

ła chaos i d ezo rientację. P ierw szeń­

stwo m a, m oim zdaniem , pokaz

tk an in i g lin a-ceram ik a. B arw ne

tk a n in y k o n trasto w e czerw one i

c za rn e nici. Śnieżno-białe koszule

zdobi ja s k ra w y niczym posoka o-

(25)

T y p Poleszuka

Kobieta poleska

rodow ienie się. C iekaw ym i dobrze pom yślanym był pokaz g a rn c a r­

stw a, gdzie dało się zaobserw ow ać ucieczkę od rodzim ej form y i po ­ szukiw anie now ej przez wsiowego artystę — zdepraw ow anego przez m iasto. Życzyć trzeba, aby, szu k a­

ją c now ych form w ypowiedzi, o d ­ naleźli p rzede w szystkim siebie.

Na sp e c ja ln ą uwagę zasługiw a­

ło sk ro m n iu tk ie stoisko szewców daw idgródeckich, zwłaszcza ich b u ­ ty m yśliw skie z jednego kaw ałk a szyte. Stoisko było w złym m iejscu, niewidoczne, uk ryte. Czołowe m ie j­

sca zajęły eksponaty nie najlep sze i nie re p re z e n tu ją c e , że się tak w y­

rażę, ducha i w ytw órczości tej zie­

mi. Jest to błąd i to w ielki. No i w reszcie paw ilon m yśliw ski O rdy­

n a c ji D aw id g ró d eck iej. Bogate tro ­ fea, skóry wilcze, rosochate rogi

d y ń ca barw iony h aft. Ręczniki, po­

włóczyste tkaniny, ciężkie „radiu - gi“ — kap y z konopi i w iele innych, któ rych nazw nie znam . H ładyszki pękate, b iu nk i z oryg inalny m p r a ­ słow iańskim w zorem . Nie biorę pod uw agę stoiska z „ceram ik ą poles­

k ą “ — rozm alow aną różnobarw nie, sztuczne estetyzow anie folkloru i podszyw anie się pod autochtonizm u w ażam za niesm aczny ch w y t i zgoła za snobizm organizatorów .

P rzed e wszystkimi użyto ra ż ą ­ cych k o lo ró w : żółtego i zielonego.

Nie są to kolory poleskie, d e k o ra ­ cy jn ie w ykorzystyw anym kolorem poleszuka je st czerw ony je k krew odyńca i czarny ja k m uł kolory.

Regionalizm , wycltiodzący z w ła­

snej rzeczywistości nic o b ciąża k u l­

tury, a sztuczne estetyzow anie sp y ­

cha go na fałszyw ą drogę na wy na-

(26)

poleskich łosi i zbiór ptactw a w od­

nego. Liczne pow iększenia, foto­

g rafie u zup ełniały całość a rty sty ­ czną paw ilonu. T ańce i śpiew z a ­ m y k ały dział reg io n aln y ja r m a r ­ ku. Przew odnik opracow ał i w stę­

pem zaopatrzył H en ryk vPołoński, d y rek to r ja rm a rk u .

R efleksja... J a rm a rk poleski to gen eraln a próba przed o siąg n ię­

ciem zdobyczy, coraz śm ielszych poczynań, zm niejszający ch się b r a ­ ków i słabości tej ziemi, —- czeka­

ją c e j na siły [aitężne i twórcze.

Cz. B ączkow ski

P i ń 8 k

:Yf(/zu poleska...

(27)

N A O K O Ł O Ś W I A T A

Sterylizacja „ J a j a K o l u mb a "

Ja k w iadom o narod y nordyckie w prow adziły u siebie sterylizację, co m a bronie przed rozrodczością krym in a listó w i lu d zi niedorozw i­

niętych. Ale oto w S zw e c ji przystą- jr.ono do p rzysw a ja n ia m ew i go­

łębi, któ rym by była obca chęć j a ­ k ic h k o lw ie k zbrodniczych w y b r y ­ ków . W ła dze m ie jsk ie w S zto k h o l­

m ie zdecydow ały, aby sterylizow a­

no ja jk a tych ptaków , które w y d a ­ ją się być w inn e popełnianych (/ru­

bieży. D zięki tym zabiegom nie bę­

dą odtąd sam ice m ęczyć się w ysia ­ dyw a niem ja j e k z krym in a lista m i, a właściciele ogrodów będą m ogli zbyć się kłopotów czuw ania przed szk o d n ika m i, nie m ów iąc) o czyw i­

ście o poscy/ach i pom n ikach, które zachow ają dziew iczą świeżość wo­

bec całego świata. P rzypom ina to w szystko trochę zagadnienie, któ ­ rem u na im ię „Jajko K o lum b a".

M a p a ziemi G r a h a m a

S z y k u je się obecnie w ielka w y ­ praw a (lo Bieguna Południow ego, organizow ana przez m ilionera ame- i ykańskiego E llsw ortha i Sir'a W il- kinsa, znanych badaczy podbiegu­

now ych, z których pierw szy u ż y ­ wał głów nie w swoich w ypraw ach środków pow ietrznych, drugi zaś usiłow ał dostać się do Bieguna ło­

dzią podw odną. AHe obce m u j e d ­ n a k były i w yp ra w y sam olotowe, których odbył w iększą ilość i d zię ­ k i k tó ry m zm ieniła się radykalnie m apa ziem i G rahama, stanow iącej część lądu A n ta rk ty d y . Oprócz W il­

k i nsa m iała w p ły w na te zm ia n y i eksp ed y cja b ry ty jsk a na sankach i sam olotach, kierow ana p rzez J.

B ym illa. N owa m apa ziem i G raha­

m a ukazała się ostatnio w Geogra­

phical Journal w raz z a rty k u łe m B ym illa. P ółw yspow y charakter tej części A n ta r k ty d y został je szcze raz p otw ierdzony. Kanał Casey'a i cieśnina Stefensona zn ik n ę ły z k a rty W yspa Scripps, leżąca na 70 szerokości p o łu d n io w ej je st m iejsce m bardzo górzystym . Za to p o ja w ił się na m apie now y kanał i to o pow ażnych w y m .: je st to Suiul królu Jerzego VI, o szerokości w a ­ h a ją c e j się m ięd zy 12 1J m ila m i a długości ponad 200 m il. B eży on m ięd zy lądem A n ta rk ty d y a w y ­ spą A leksandra I. W yspa ta m a po­

w ierzchnię o w iele w iększą n iż po ­ przednio. Jest ona połączona ła w ­ k a m i lodow ym i, pochodzenia pra­

w dopodobnie lodowcowego z w y ­ spą Charcot, leżącą na zachód.

3-ci s a t el i ta J u p i t e r a

Z n any astronom A n to n ia d i po­

rów nał przejścia przez tarczę pla­

nety Jow isza trzeciego j e j satelity w latach i m , 1860, 1867 i 1927. Mo­

żna teraz stw ierdzić z całą p ew n o ­ ścią, że obrót i czas jego trw ania s({ rów ne w k a żd y m ze zb adanych w ypadków . T rzeci satelita Jow isza je st n a jw ię k s z y z pośród w szy ­ stkich satelitów, inaczej ta k z w a ­ nych księżyców , zn a n ych w syste­

m ie słonecznym . Jego m asa je st dw a razy w iększa od m a sy nasze­

go Księżyca. Bardzo m ożliw e, iż po­

siada on atm osferę bardzo rozrze­

dzoną przez ciężkie gazy.

Skami eli ny słonia n a S a h a r z e

W I0:i7 r. p. D esom bre o d krył

w odległości 500 km na północ od

jeziora ('.zad, niedaleko od oazy

1‘ilma, ska m ielin y słonia. W edłu g

spraw ozdaniu przedstaw ionego A-

ka d em ii N a u k przez generała T il-

ho i p. A ram bourga odkrycie to p o ­

(28)

tw ierdza hip otezę o za m ieszka n iu Sahary w epoce nam bliskiej, m ię ­ dzy paleolitem a neolitem przez lu d zi i zw ierzęta. W a ru n k i k lim a ­ tyczne Sahary pozw alały wówczas na rozw ój życia roślinnego, a w k o n se k w e n c ji— zw ierzęcego i lu d z­

kiego, ta k ja k to dziś m a m iejsce w okolicach suda ńskirh i ró w n iko ­ w ych.

Odkrycie wioski W i k i ng ów A rheolog szk o c k i dr. Curie u- k o ń czyl prace, m a ją ce na celu od­

szukanie osad W ikin g ó w we Fres- w ick, Zaithness. O dkrył on tam k u ­ źnię z liczn ym i k a w a łk a m i żelaza i kości. Do k u ź n i przylegała, po­

łączona z nią sienią, pracownia.

D alsze prace w yko p a lisko w e usta ­ liły, że chodzi o siedzibę z okresu W ikingów . Znaleziono łam rów ­ nież szczą tki stodoły oraz naczynia, grzebienie z kości itp.

W y n a l a z e k z w ięks ze ni a produkcji naf ty

S a niektó rych [Kilach nafto w ych w A m eryce, w yczerpanych j u ż i porzuconych, przeprow adzono do­

św iadczenia z n o w ym w yn a la zkiem m a ją c y m zn a ko m icie w zm ó c p ro­

d u k c ję w yczerpanych zdaw ałoby się szybów . W yn a la zek ów je s t bar­

dzo prosty i polega na tym , że do szyb ó w sąsiadujących p o m p u je się p o w ietrze p o d ciśn ien iem 200-300 atm osfer. D zięki tem u w szybie w y ­ zn a czo n ym do p r o d u k c ji pojaw ia się znow u nafta i to w ilości nieraz trzykro ć w y ższe j w stosunku do d a w n e j norm alnie w yso kiej w y ­ dajności. N iektóre z szybów w y k a ­ zały je szc ze w iększą w ydajność.

N a jlep sze w y n ik i osiągnięto, tło­

cząc pow ietrze w cztery studnie, połączone z szybem p ro d u ku ją cy m i nie leżące d a lej ja k o k ilk a stóp.

Alkohol z torfu

80-letnia chem iczka, pochodze­

nia rosyjskiego, p. Saint-L eger po w ielu latach prób doszła do o d k r y ­ cia sposobu fa b ryko w a n ia alkoholu z torfu. Ju ż od trzyd ziestu lat uczo­

na ta, odznaczając się w ielką ż y ­ wotnością um ysłu i zdolnościam i do pracy, pow zięła m yśl w yd o b y­

wania alkoholu z m aterii,która b y ­ łaby bardzo łania. Po niezliczonych próbach z ro zm a itym i g a tu n k a m i torfu, sprow adzanego ze w szystkich części świata, uzyskała w reszcie zadaw alającą ilość alkoholu. P ra­

ca j e j m a znaczenie głów nie dla przem ysłu, gdzie pew ne gałęzie zu- ż y tk o w u ją pow ażną ilość alkoholu, podrażającego ja k dotąd p ro d u k ­ cję. P rzem ysły te oddaw na poszu- kw a ly j u ż tańszych{ źródeł w ydo- byca tego p roduktu.

T e s t a m e n t Pearl Whi te S ły n n a gw iazda kin em a to g ra ­ ficzna, zm arła niedaw no pod P ary­

żem , pozostaw iła po sobie m a ją ­ tek, w ynoszący około 100 tysięcy fu n tó w szteńlingów . T estam entem zapisała sw ej siostrze jednego do­

lara i ta k ą ż sum ę sw o jem u bratu.

O w iele w iększe kw o ty legowała na rzecz ich dzieci. Reszta m a ją tk u podzielona została na 10 rów nych części, z któ rych trzy przeznaczyła artystka na fu n d a c ję aktorów w Stanach Z jednoczonych, albo też ja k ą ś inną dobroczynną in stytu cję, za jm u ją c ą się losem aktorów . T es­

ta m en t p re c y zu je rów nież w a ru n ­

ki, pod ja k im i w yko n a w cy m a ją

przychodzić z pom ocą ojcu a rty ­

stki.

(29)

Gail P a trick. P ot. P a ra m o u n t

Cytaty

Powiązane dokumenty

– charakterystyka nie uwzględnia postawy poświęcenia dla innych, - uczeń przedstawia postać, powołując się na teksty z arkusza, - charakteryzowana osoba nie jest

- trwałe zadowolenie z życia, trwałość odczucia szczęścia bez konieczności nieustannego cieszenia się ( człowiek szczęśliwy nie może/ nie musi cieszyć się

zem na uniw ersytetach zagranicznych. Otoczenie na dworze królewskim zjednał sobie uprzejmością i powagą, a nade wszystko „królewską cnotą szczodrobliwości”

W tym celu należy ustawić kursor myszy w prawym dolnym rogu komórki D2, wcisnąć lewy przycisk myszy i naciskając. go przeciągnąć kursor w dół, aż do

czysz, że w krótce będziesz zupełnie zdrowa.. W cale nie pachnie brzydko. W sparł się na poręczy. Daleko na bulwarze, kilka dziew cząt nuciło, trzym ając się za

konanych przez niego spostrzeżeń. Szczęśliwe pożycie m ałżeńskie Sem m elw eis'a okryw a się żałobą w skutek śm ierci dw ojga jego dzieci. S trasznea jego agonia

motność, ból i bezsenność... Lecz jak się obronić przed wonią jodoformu i gorączki, którą wdychała wraz z duszącym powietrzem nasyconym nieczysty-.. mi

Władysław Ludwik Panas urodził się 28 marca 1947 roku w Dębicy, niedaleko Rymania.. Był najmłod- szym dzieckiem Józefa i