Nr 166 Rok I938 C E N A
1.50
z
N a o k o ł o Ś w i a t a
Nr 1 6 6 - 1 6 7 R O K 1938
S p o j r z e n i e w n i e z n a n y ś w i a t
n o
T R E Ś Ć N U M E R U
S z t u c z n e ś w i a t ł o s ł o n e c z n e F . M o s k a l i k ...3
K u l t u r a f i z y c z n a H . S o k o ł o w s k a ... 6
C z w a r t e u r o d z i n y p i ę c i o r a c z k ó w ...8
S z m i n k a w p r o m i e n i a c h s ł o ń c a H a ż e t a ... 12
Z w i o sn y — Z. W o d z i n o w s k i ... 15
„ M e n u " a n a r o d o w o ś ć ; . 16 łY o c h ę p r ź y z i e r n ii o ś c t | N a t a c k o ń ... 17
J a k u b i e r z e m y się l a t e m ł H . Z ... 21
P r z e k l ę t e d u - z e ^ ——£ t J , c a c o r f c ... 24
L e p s z e ż y c i e — A l. K r e t w i s k i ... : ... 27
R u m i n d e n o b e r s z p i e g ... 37
D l a c z e g o i e s t e ś g i ^ y j j j a l j l ...3 9 W a l k a d w u n a t u r ^ / J r T W f . R a d m e j e f f ... 41
M ł o c k a r n i a — A . K o n a r z e w s k a ... 44
I. T. T. — A n g i e l s k a „ W e s o ł a F a l a " — W . J ... 47
K l u b y — j a s k i n i e h a z a r d u ...50
P a n H o l c w l a ż n i — - L e c li P i e t r z a k ... 55
Cz y w i e c i e , że — T . M a l a g a ...58
H e i l W a l e i ... 60
G w i a z d o r f i l m o w y — J . P a e z t o r ... 61
M o r z e i j e g o m i e s z k a ń c y ...64
W i g r y w c i e n i u ż a g l i — J. H o r n - R a k o w s k i ... 65
C z ło w ie k z w i d o w n i — J o h . R o s l e r ... 70
F a b r y k a s n ó w — L . B r o d z i ń s k i ...73
P o k u t a — Z K u n ic k a . . ... 77
R o z m o w a t e l e f o n i c z n a ... 82
B a j k i d l a p a ń ...8 3 C z ło w ie k , ż y j ą c y d l a b l i ź n i c h S t. L e a c o c k ... 87
O b i e t n i c a — M. G r u g e n b e r g ... 91
F r o n t e m d o s ł o ń c a ... 95
K o n i e c k a r i e r y I z y d o r a H e i l h r u n a ... 98
Z ły t o p t a k . . . — A ... 10 2 N a s z y j n i k — P e d r o M a t a ... 104
K o b i e t a - w a m p —> A . . 108
C i e k a w o s t k i p r z y r o d n i c z e ... 110
O k ł a d k ę i i l u s t r a c j e w y k o n a ł H E N R Y K C H M I E L E W S K I C e n n ik o g ło s z e ń : l j l s tr o n a z ł 8 0 0 . ,
* /jsir. z ł 450. —, ¼ str . z ł 250. .
1
sstr . zł 150. .
* / i ks tr . zł 100.
za w ie r sz m i l i m e t r o w y j e d n o s z p a l t o w y luli je g o m i e j s c e ł l 2.50.
A d r e s R e d a k c j i i A d m i n i s t r a c j i : W a r s z a w a , Z g o d a 12, l e i . 5-2 2-14 A d m i n i s t r a c j a c z y n n a c o d z i e n n i e o d g o d z . 13 d o 15 P r e n u m e r a t a k w a r t a l n a w k r a j u , w r a z z p r z e s y ł k ą ,
zl 3 , 5 0 — za g r a n i c ą zl 6,50.
Zeszyt pojedynczy zl 1,50
R ę k o p is ó w i f o t o g r a f i i n ie z a m ó w io n y c h R e d a k c ja n ie p r z e c h o w u je i n ie z w ra c a . R e d a k t o r A L E K S A N D E R K R E C I N S K I . T - W O W Y D A W . „ D R O G A " s p. z o. o.
Sal. S z k o ła R z c m . (D z ia ł G r a f , W a rs z a w a , Ks. Sicmca 6
C j
L am p a r t ę c i o w a
S z t u c z n e ś wi a t ł o słoneczne
P ow szech n ie wiadom o, że w szel
k iego rodzaju m ateria ły w ygląd ają zupełnie inaczej przy św ie tle dzien
nym , a inaczej przy św ietle żaró
wek. Stąd panie, zam ierzające na
być m ateriał na sukienkę, wolą waż
ną tę czynn ość załatw ić w dzień niż w ieczorem p rzy św ietle lamp.
Przyczyn a teg o fałszow an ia kolo
rów przy św ie tle „w ieczornym “ je s t n a stę p u ją c a :
Św iatło słoneczne składa się, jak wiadomo, z sześciu zasadniczych barw : czerw onej, pom arańczow ej, żółtej, zielon ej, n ieb iesk iej i fio leto wej, które, razem zm ieszan e, d ają w rażen ie św ia tła białego. Ideałem sztu czn ego św ia tła zatem je s t to, które posiada te w szy stk ie kolory
tęczy, św ia tło żarów ek elek tryczn ych n a to m ia st składa s ię praw ie w yłącz
nie z prom ieni czerw onych, poma
rańczow ych i żółty ch , re szty pro
m ieni o kolorze zielonym , niebieskim i fio leto w y m nie m a w żarów ce w ogóle. R ozum ie się, że ta k ie połow icz
ne ośw ietlen ie nie m oże oddać w ier
n ie w szy stk ich kolorów, lecz fa łszu je je w w ięk szym lub m n iejszym stopniu. Tę dotkliw ą w adę żarówek elek tryczn ych udało się w reszcie u- su nąć przez doskonały w ynalazek w dziedzinie o św ietlen ia, a m ianow icie przez lam py rtęciow e.
N a zew n ątrz lam pa rtęciow a nie
W o d o s p a d , o ś w i e t l o n y l a m p a m i r t ę c i o w y m i
różni się niczym od zw ykłej żarów
ki elek try czn ej. N a to m ia st w ew nątrz zaw iera ona, zam iast drucika, rur
kę kwarcową z kropelką rtęci. Po w łączeniu prądu kropelka zam ienia się w parę, która silnie św ieci.
Św iatło lam p rtęciow ych składa się praw ie w yłącznie z prom ieni zielo
nych, niebieskich i fioletow y ch , czyli w łaśn ie tych, których brak św iatłu zw ykłych żarówek.
Chcąc zatem otrzym ać sztuczne św iatło słoneczne, należy w reflek to rze um ieścić jednocześnie lampę rtę
ciową oraz zw ykłą żarówkę i osło
nić je, dla ochrony oczu, szkłem m le
cznym .
E fe k t otrzym any w ten sposób je s t nadzw yczajny. Odnosi się niem al wrażenie, że św ieci słońce.
Rozum ie się, że ośw ietlen ie takie pożądane je s t w szczególności w m a
gazynach sukna, w kw iaciarniach i w ogóle w szędzie tam , gd zie odróż
nianie naturalnych kolorów odgryw a w ielką rolę.
N adm ienić rów nież należy, że św ia
tło rtęciow e, nie zm ieszane ze św ia
tłem zw ykłych żarówek, doskonale nadaje się do efek tów reklam ow ych.
N iejed en dom tow arow y, sta c ja ben
zynowa, w ysta w a sklepow a, a n aw et pomnik, kościół, wodospad lub park, ośw ietlon y wieczorem św iatłem rtęciow ym , niezw ykle malowniczo
w yróżnia się z ogólnego m orza św ia
teł zw ykłych żarówek.
Zaletą lamp rtęciow ych jest rów nież ich w ielka żyw otność. P alą się one bow iem od dwóch do trzech ra
zy dłużej od zw ykłych żarów ek elek
trycznych. ż y w o t ich należy obliczyć przeciętnie na 2.000 godzin. Pod w zględem zużycia prądu lam py rtę
ciow e pobierają go praw ie tr zy razy m niej od zw ykłych żarówek.
Stroną ujem ną lamp rtęciow ych je s t ich koszt. Lam py te bow iem są znacznie droższe od zw ykłych żaró
wek. Mimo to jednak św iatło rtęcio we, dzięki w iększej żyw otności lam p i m niejszem u zużyciu prądu, kalku
luje się przeciętnie o połowę tan iej od św ia tła zw ykłych żarówek.
Za granicą zdobyły sobie lam py rtęciow e już pow szechne uznanie i popularność. Dało się to zauw ażyć na zeszłorocznej W ystaw ie św iatow ej w Paryżu, gdzie w spaniałe e fe k ty św ietln e osiąg n ięto przy pom ocy lamp rtęciow ych. U nas, w kraju, za
częto te lam py stosow ać dopiero od niedawna. O św ietlają one np. w W ar
szaw ie Grób N ieznanego żołnierza, Plac M ałachow skiego, kilka w y sta w sklepow ych, w ejścia do kilku kin, a po całym kraju szereg zabytków , zakładów p rzem ysłow ych, kopalń, u- lic i placów.
F elik s M oskalik.
Gruźlica płuc jest nieubłagana i co rocznie, nie robiąc różnicy dla płci, wie»
ku i stanu, pociąga bardzo wiele ofiar.
Przy zwalczaniu chorób płucnych, bron chitu, grypy, uporczywego, męczącego ka=
szlu i t. p. stosują pp. lekarze „Balsam
T rikolan A g e“ (dawniejsza nazwa „B ab
sam Thiocolan Age“ ), który ułatwiając
wydzielanie się plwociny, zmniejsza kaszel.
K u l t u r a f i z y c z n a
w powszechnym zastosowaniu
G eneza życia — to kult dla ruchu czyli ćw iczeń cielesnych, podawanych w wielorakich form ach dla ogólne
go zastosow ania.
Z agadnienie K ultury Fizycznej i jej popularnego działu — Rytm o- p lastyki zdrow otno-w yrów naw czej — je s t zagadnieniem sam ego życia, bo
w iem rytm iczn y szum lasu i plusk wody, przeciągły św ist w iatru, syn- kopow any pomruk rozhukanych fal oceanu — to życie N a tu ry w ru
chu, — a dziecięce zabaw y i biega
nia, spacery, w ycieczki piesze, lekka a tlety k a , sp orty m łodzieży i doro
sły ch oraz tańce i g im n a sty k a w szy
stk ich sy stem ó w — to życie Czło
w ieka w ruchu, k ultyw ującego pięk
no, e ste ty k ę linii, harm onię ruchów i spraw ność — co stan ow i reasum cję K ultury F izyczn ej.
P rzysw ajan ie zasad ćw iczeń ciele
sn ych w tej lub innej form ie stało się nieodzow nym czynnikiem życia
każdej jedn ostk i, mającej na uwadze ek sp an sję w szystk ich m ożliw ości dla spraw gospodarczych, społecznych i rodzinnych. W w iększości wypadków k w alifikacje nasze życiow e są uśpio
ne lub zaniedbane z p rzyczyn y ocię
żałości p sych iczn ej, spowodowanej przew ażnie ociężałością i niedom a- ganiam i fizyczn ym i.
Przez każdą dziedzinę sztuki, kul
tu ry i nauki ludzkość w inna dążyć do jasn ych horyzontów , ja k ie w id
n ieją na niezm ierzonej przestrzeni życia; doskonalenie form człow ieka, ukazyw anie w izii proroczych uszla
ch etnion ego bytow ania — w obrazie, poezji, m uzyce — w postępie nauki i w szelakiej w ied zy — rów nież i dzie
dzina ruchu t. j. ćw iczeń kultury cie
lesn ej w inna ukazyw ać nam człow ie
ka zdrow ego fizyczn ie, psychicznie i m oralnie.
Lecz drogi, którym i dążyć m am y do piękna linii, e ste ty k i ruchów i do
f.
Z e s p ó l p a ń r ó ż n e g o w i e k u i t u s z y , k t ó r e p o r o k u ć w i c z e ń r y t m o p i a -
s t y k i u t r a c i ł y p o 8 — 2 kg ., s z c z u p ł e zaś p r z y b r a ł y n a w a d z e d o d kg.
T r z y ś r o d k o w e s y l w e t k i d z ie w c z ą t ( p o d k r e ś l o n e ) d o p r o w a d z o n e p r z e z ć w ic z e n ia w c ią g u 8 la t o ra z o d p o w ie d n ią d i e t ę d o n o r m y p ię k n a i h a r m o n ii b u d o w y . J a k o s z e ś c io la tk i s ta n o w iły ra ż ą c e k o n tr a s ty : c h u
d o ść , n a d m ie r n a o ty ło ś ć i p o c h y ło ś ć k r ę g o s łu p a .
rów now agi psychicznej nie m ogą być takie, jak im i posługiw ano się w s ta rożytn ości: niszczyć w zaraniu dzieci cherlaw e, a w ychow yw ać tylko zdro
we. Ileż gen iuszów zostało zniw eczo
nych spowodu nikłego ciała, którego nie starano się w yrów nać do form y zasadniczej ?
W spółcześni niszczą organizm y i zniekształcają. N akazem życia w spół
czesn ego je s t więc propagowanie w szystk ich form ruchu, m ających, jak o cel, przez odpow iednie in d yw i
dualizow anie osiągnąć w łaściw ą bu
dowę i radosne sam opoczucie człow ie
ka, o ile dziedziczne obciążenie nie w ystęp u je w zb yt jask raw ych for
mach.
R ytm oplastyk a zdrow otno - w y
równawcza, stan ow iąc kopulację ćw i
czeń krajów Zachodniej i Północnej E uronv, operuje niezliczoną ilością ćw iczeń celow ych, mających za pod
sta w ę nieodzow ny rytm , u w yd atnio
n y przez akom paniam ent m uzyczny,
— z tego też względu ob ejm uje sze
roki za sięg ludzkości bez względu na w iek, pleć, stan zdrow otny i tuszę.
Zadaniem ćw iczeń w yrów naw czych je s t doprowadzenie każdej je
dnostki przez indyw idualizow anie ruchów dla poszczególnych części ciała i rozłożenie pracy na cały orga
nizm jednocześnie do:
1-o spraw ności fizyczn ej, 2 -0 efek tu i e ste ty k i sylw etk i, 3-0 odporności psychicznej, 4-0 rów now agi fizjologicznej, 5-0 sam oanalizy m oralnej.
Z realizow anie tych zadań leży w kom petencji lekarzy, hołdujących i- tieał om eugeniki, który, m ając do pomocy „lecznictw o ruchow e“ — przez u m iejętn e daw kow anie niezli
czonych ilości ćwiczeń w yrów naw czych odpowiednio do organizm u — od kolebki prowadzić m ogą człow ie
ka przy w spółpracy sił fachow ych — do ideału zdrowia, tężyzn y, spraw no
ści fizyczn ej i o stateczn ych form ze
w nętrznych, t. zn. dążyć do norm y piękna i harm onii.
Ideałem ćw iczeń R ytm op lastyk i zdrowotnej je s t m ożliw ość stoso w a
nia ich zarówno w zględem chorych jak i zdrow ych organizm ów , posia
dających w ady a n aw et ułom ności oraz w zględem tych, co odznaczają się piękną budową — w celach kon
serw a ch — w zględem dzieci, mlodzie-
dzice i lekarze w inni pam iętać, że w nieforem nym ciele k szta łtu je się nieufna, podejrzliw a, zasm ucona i zazdrosna dusza.
W tych wypadkach nie można cze
kać, aż „dziecko w yrośn ie“ z tych niedom agań, przez celowo stosow an e ćw iczenia trzebił naturze pomóc, gdyż bez pobudzenia krążenia w spom nia
ne niedom agania często tow arzyszą przez całe życie, zatru w ając młodość i sta rsze lata. ćw iczen ia cielesne zdrow otne, będąc na usługach leka
rzy, w tajem n iczon ych w dodatnie re
zu lta ty ty ch ćw iczeń, przy zalece
niach odżyw czych, w lecie, kąpie
lach i ogólnej p ielęgn acji — oddają zdum iew ające usługi dla zdrowia i w yglądu, co w znacznej m ierze przy
czynia się do radości życia.
A życie kochać należy.
H elena Sokołow ska K ierow niczka In sty tu tu
K ultury F izyczn ej.
u r o d z i n y
p ięcioraczk ów kanadyjskich
ży, dorosłych i starszy ch w iekiem . Trzeba ukochać życie, jako piękno, nie zaś odnosić się do niego z wro
dzoną nam apatią — trzeba ukochać je z wadam i i ułom nościam i, które należy z wiarą i u fn ością w yrów ny
wać, gdyż ćw iczenia cielesne w yrów naw cze i za granicą i u nas sto so w a ne są z nader dodatnim i rezultatam i zarówno w zględem jed n ostek anem i
cznych, chudych, zbyt otyłych — pracujących fizyczn ie, um ysłow o — oraz traw iących czas w bezruchu i depresji życiow ej, w yprow adzając ich z nienorm alnego stanu do linii w y
tyczn ej,
Rodzice i lekarze', św iadom i tych przejawów, nie pow inni patrzeć, jak dziecko w zrasta niew łaściw ie, niefo- rem nie, często o su ch ych lub gru bych nogach, o w zdętym lub zapad
łym brzuchu, o karykaturalnej tu szy lub rażącej chudości przy zgarbio
nych plecach — co zdarza się często n aw et w zam ożnych domach. — Ro-
C z w a r t e
T o rt z 20nia świeczkami jest symbo=_
leni uroczystości urodzinowej, która odbędzie się dnia 28 maja 1938 r w małym miasteczku kanadyjskim Callan- der. Albowiem Pięcioraczki K a nadyj
skie mają razem 20 lat. Każde z nich ukończy w tym dniu 4 lata.
Nigdy dotychczas pięcioro dzieci nie cieszyło się tak wszechświatowym roz
głosem, jaki przypadł w udziale Pięciu- raczkom Kanadyjskim. Nazywają je dzisiaj „Dziećmi szczęścia". Lecz d r o ga do szczęścia nie była łatwa: osiągnię
to cel dzięki nieustannej opiece ich wy
chowawczyń i oddanego im lekarza dr.
Dafoe. Pięcioraczki przyszły na świat przed czasem. byłv wątłe i maleńkie a dziś są zdrowymi inteligentnymi, dob rze rozwijającymi się dziewczynkami.
Na swoje 4 latka są one p id każdym względem normalne.
Lecz na początku życie ich obliczano na godziny. Gdy przeżyły tydzień miesiąc — sześć miesięcy — był to cud.
Z początku wszyscy obawiali się, czy uda się utrzymać przy życiu Pięcioracz ki. Lecz już od pierwszych godzin nie pokoju, gdy dr. Dafoe objął opiekę nad nimi i stanął oniemiały przed cudem w postaci pięciu żyjących, ledwo oddycha jącycli istotek, ich normalny rozwój zo stał zapewniony.
Ubogi dom pp. Dionne z jego szczu
R e p r o d u k c ja w z b r o n io n a . W s z e lk ie p ra w a n a w s z y s tk ie k r a je z a s tr z e ż o n e . F o t. f i r m y C o lg a te - P a lm o liv e .
płym wyposażeniem na przyjęcie ocze
kiwanego potom ka, był całkowicie nie
przygotowany, gdy urodziło się drugie elziecko — trzecie — czwarte, a w k o ń cu piąte maleństwo.
Spójrzcie na ich ostatnią fotografię.
Co za świadectwo czułej, pozbawionej egoizmu opieki, okazanej przez starego, wiejskiego lekarza, który poświęcił swe życie na doprowaelzenie tych pięciu e-zarujących dziewczynek do wieku doj rzałego. Ich mocne małe ciałka rozwi
jają się dzięki zabawom odpowiednio doglądanych przez specjalnie wyszkolo
ne wychowawczynie i nauczycielki. Są to te same małe ciałka, k tóre były tak delikatne, że dr. Dafoe chuchał i d m u chał na nie, ahy nie zesztywniały na zawsze. Nacierano je z początku co
dziennie olejkiem oliwkowym, gdyż n i
czym innym nie wolno ich było myć.
Spójrzcie na te duże, inteligentne oczy, na te mocne, białe ząbki. Od początku myły one zęby regularnie dwa razy dziennie. Spójrzcie na ich różową ce
rę, którą zdobvly dzięki regularnemu
myciu m ydłem Palmolive, idealnym dla cery. Jest to jedyne mydło, k tó re poz wala używać 'r. Dafoe dla swych pię
ciu maleństw. W przyszłości będą mu one wdzięczne za ten dowód troski, gdy cera ich będzie olśniewała wielbicieli w całym świecie.
W ciągu ubiegłego roku Pięcioraczki rozpoczęły swą edukację. Dotychczas najważniejsza rzeczą były ich ciałka. 0 becnie przystąpiono do rozwoju ich u my siu. Zeszłej jesieni dr. Blatz z mii wersytetu w Toronto zorganizował zjazd najsławniejszych psychologów pe iliatrów Stanów*Zjednoczonych i K a n a dy, celem przeprow adzenia badań nad Pięcioraczkami. Zgodzono się z tym, że dzieci są nietowarzyskie. ale wytło- maczono to faktem, że nie miały one żadnego k o n ta k tu z innemi dziećmi, z wyjątkiem rzadkich odwiedzin swych starszych braci i sióstr, co oczywiście nie sprzyjało ich rozwojowi umysłowe mu. Asystentka Dorota Milichamp
twierdzi: Pięcioraczki nic właściwie ni
wiedzą o życiu innych ludzi, z wyjąt-
kiem tego co mogły się dowiedzieć p o d czas rzadkich zresztą odwiedzin kuchni szpitalnej.
Dr. Blatz stwierdzał, że jego pacjentki odznaczają się przeciętną inteligencją.
Rozwój ich, oświadczył lekarz, został o- póżuiony nrzede wszystkim skutkiem przedwczesnego przyjścia na świat, lecz obecnie rohią one znacznie szybciej po stępy we wszystkiem, z wyjątkiem języ ków (uczą się równocześnie angielskie
go i francuskiego). Zapewnił, że w cią gu roku ich poziom inteligencji będzie bardzo wysoki. Studiował je, aby rzu cić nowe światło na „a ktualne zagad
nienie wpływu dziedziczności i otocze
nia na rozwój osobowości*.
Zamykając zjazd. dr. Blatz oświad czył:
Dane, które zdobyliśmy, mogą służyć jako dowód, że indywidualność jest dziedziczna. Istnieją również dane,
że indywidualność kształtuje się pod wpływem otoczenia.
Ostatnio podano do wiadomości, że zaangażowana została nowa wychowaw
czyni, co stanowi niewątpliwie nowy rozdział w życiu Pięcioraczków. Jest to panna Nora Rouselle, która po wielu miesiącach specjalnego przeszkolenia pad kierunkiem dr. Blatza zastąpi o hecnie dawną nauczycielkę. Oprócz czytania i pisania będzie ona uczyła je muzyki i rytmiki.
Wśród pięciorga dzieci występują wyraźnie ich cechy indywiduąlne. N aj
bardziej zaczepna, najnięposłuszniejsza i największym „lwem towarzyskim“ jest Anetka. Najpopularniejsza jest Iwon ka. k tóra cieszy się większym powo
dzeniem u wszystkich, aniżeli sama te
go pragnie. „M atkuje“ ona wszystkim Pięcioraczkom. Cesia uważana jest ja ko „niedoceniana wielkość“ , podczas
R e p r o d u k c ja w z b r o n io n a . W s z e lk ie p r a w a n a w s z y s tk ie k r a je z a s tr z e ż o n e .
F o t. f i r m y C o lg a te - P a lm o liv e .
gdy Emilka jest małą, wesołą trzpiotką.
Marysia, najmniejsza, jest najsym paty
czniejsza, najbardziej „zrównoważona towarzysko“ . Gdy jedno z Pięcioracz ków jest niegrzeczne, najskuteczniejszą karą jest odseparowanie go od pozosta
łych.
Małe Pięcioraczki nie mówią zbyt do Itrze, gdyż istnieje między nimi tak wielkie zrozumienie, że często uważają słowa za zbyteczne. Specjalnym języ
kiem — „narzeczem Pięcioraczków“ — wyrażają wiele myśli. Często dają sobie rączkami znaki. Lecz, że są one dobrze rozwinięte umysłowo, może zaświad rzyć każdy, kto widział je na ekranie
(w najbliższym czasie ukaże się nowy film z Pięcioraczkami jako „gwiazdami ek ra n u “ ). Dały one dowód swego spry
tu podczas ostatniej Wilii, gdy dr. Da foe przebrał się za Św. Mikołaja, aby zabawić dziewczynki. Ubrał się, jak to jest zwyczajem kanadyjskim, w perukę, czerwony płaszcz i długą białą brodę.
Z zewnątrz dla wzmocnienia wrażenia zabrzmiały dzwony, a Św. Mikołaj, gło
śno stukając obcasami ukazał się Pię cioraozkom. Mimo takiego przebrania, dzieci poznały go natychmiast, witając go okrzykiem.
—• 0 nasz doktór!
N o w o c z e s n y S a lo n M ody M -m e K . C a ttle y p r z y u l. M a z o w ie c k ie j w s to lic y
Szminka
w promieniach słońca
Gil) widzimy znanych artystów na scenie, w szmince i strojach te a tra l
nych, przejmujemy się ich przeżyciami scenicznymi — rzadko kiedy zdajemy sobie sprawę,' jak oni wyglądają w ży
ciu prywatnym. Czy artystki w domu też noszą wspaniale toalety, też olśnie
wają ruchami i słowami?'
Interesuje nas czasem pytanie, jacy są oni naprawdę, co myślą, co czują, jakie mają upodobania. Wyrośli ponie
kąd ponad nas, zwykłych śmiertelni ków, są ludźmi, których zawsze można oglądać, podziwiać, czasem wzorować się na nich, nic też dziwnego, że zacie
kawia nas wszystko, co jest związane z naszymi ulubieńcami.
W ogrodzie na osiedlu podmiejskim pracuje młoda kobieta. Ma huty z cho lewami, hronzowy, podniszczony kos tium, włosy schowane pod zieloną siat
ką. Kopie ziemię, grabi ją olbrzymimi grabiami. Obok mężczyzna, również w starym ubraniu i butach z cholewami przesiewa ziemię przez wielkie sito.
Dbają o swój ogród ci ogrodnicy.
Dokoła ogrodzenia widać równo sko
pane grządki, na których już coś ziele
nieje. Niedawno zasadzone młode drzewka wróżą piękny ogród w przy
szłości. Ponieważ jednak nie zasłania
ją jeszcze widoku od strony drogi, cie
kawe oko może zajrzeć wewnątrz o- grodzenia.
Piękna parcela leśna. Duży kawał la
su z podszyciem, od strony drogi zaś, gdzie las już nie sięga, założono ogród.
Dom? Nie ma domu. Jest campingowy, biały wóz, którego okna, pozasłaniane firankami, mówią, że mieszka się w nim zupełnie przyjemnie. Na placu stoi je
szcze szopa ■ garaż, który oprócz tego.
że służy za schronienie dla auta, pełni widocznie funkcje kuchni, gdyż czasem z komina unosi się dym.
W kącie ogrodzenia leży stos cegieł.
Widocznie tam stanie w przyszłości dom. Wreszcie, czy dom koniecznie jest potrzebny? Właściciele parceli cały dzień spędzają w ogrodzie, a wieczo
rem? Wieczorem widzimy ich na scenie w warszawskim teatrze.
To Maria Malicka i Zbyszko Sawan.
I worzą piękny obrazek sielskiego ży
cia pozamiejskiego. Życie ich domowe zadaje kłam twierdzeniu, że artystka p otrafi żyć tylko sceną i dla sceny. P a trząc na panią Marysię, pilnie krząta jąca się w ogrodzie, wprost wierzyć się nie chce, że ta sama kobieta p rz eobra
zi się wieczorem, że będzie nam dawać mnóstwo złudzeń i przeżyć, stając się ciągle kimś innym. A w rzeczywistości jest ona taka sama. jak my. Szczęśliwa posiadaczka pięknego ogrodu i lasu.
Na parceli znajduje się kilka psów.
Jest yvięc piękny, duży wilczur, o k tó rym tabliczka, zawieszona na ogrodzę niu. mówi „ostrożnie, zły pies" i jego żona Baba. Baba nie dawno przyjecha
ła do swego oblubieńca i nie wie jesz
cze, że nie wolno biegać po skopanych grządkach, często przeto dostaje lanie od swego pana.
Oprócz tej dostojnej pary uwijają się po ogrodzie cztery małe, białe pu lelki, z których jeden, Anzelm, jest szczegół nie zadzierżysty i szczeka na w szyst- kich, przechodzących poza ogrodze
niem. Wybitną nienawiścią obdarza ob ce psy i często, gdy zwęszy obecność takiego intruza w pobliżu ogrodu wy
biega przez ogrodzenie i szczeka, szeze-
'"W:
Maria M alicka
ka, spełniając gorliwie swój psi oho wiązek.
Sawan nie pozwala wybiegać psu na drogę i woła „jastrzębim “ głosem, na dźwięk którego ucieka ptactwo i oko
licznego lasu.
— Anzelm, do nogi!
Anzelm rzecz oczywista, udaje, że nie słyszy. A zresztą, pan jest tak da
leko, na drugim końcu ogrodu, może więc uda się poszczekać bezkarnie...
Anzelm szczeka, więc jeszcze trochę, wreszcie jednak, gdy widzi, że pan rzu ca pracę i zbliża się do niego, ucieka.
Pędzi po całym ogrodzie, chowając się w najrozmaitsze zakamarki, włażąc pod wóz mieszkalny, a Sawan goni za nim, zdaje się, że już go chwyci, lecz mały smyk z pod rąk się wymyka. Wreszcie człowiek zwycięża. A co po tym?
Biedny Anzelm...
A pani Marysi nie obchodzi ani za
gniewany, jowiszony glos męża, ani e gzekucja, ani żałosny skowyt Anzelma.
Ona kopie, grabi, przesiewa ziemię, roz koszując się jej miękością, jej zapa
chem wiosennym i pewno jej przyszły
mi plonami, które wykwitną wkrótce z tej ziemi dzięki pracowitości rąk urn czej ogrodniczki.
A wieczorem... Wieczorem pójdą w kąt i buty z cholewami, i grabie, i ło
p a tk i — wieczorem ogrodniczka znów przeistoczy się w rezolutną Hanię, któ ra nie chce być gołębiem dla męża — jastrzębia, wieczorem na innej glebie, na glebie teatru zakwitnie wspaniały talent, artystki, umiejącej pogodzić te
a tr z życiem, a szminkę z promieniami słonecznymi...
HAŻETA.
.. S Z W A J C A R S K I E G O R Z K I E Z l O t f l "
s ą s t o s o W A N E P R Z Y K A M I E N I A C H Ż Ó Ł C I O W Y C H i S K L O N N 0 SC i AC H 0 0 z a p a r c i a - . . S Z W A J C A R S K I E G O R Z K I E Z I O Ł A " S Ą n a t u h a l n y m Ł A G O D N Y M Ś R O D K I E M P R Z E C Z Y S Z C Z A J Ą C Y M , U Ł A T W I A J Ą C Y M f u n k c j e O R G A N Ó W t r a w i e n i a 5 T O S OW M N -m n O W M t / p U l y ^ N Ą O ^ M fe R N E J O T Y Ł O Ś C I