• Nie Znaleziono Wyników

Jednak w obecnej percepcji PRL oprócz tych pierwiastków ludycznych da się również wyodrębnić elementy wchodzące w realne reakcje z wieloma kluczowymi dla funkcjonowania społeczeństwa procesami

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Jednak w obecnej percepcji PRL oprócz tych pierwiastków ludycznych da się również wyodrębnić elementy wchodzące w realne reakcje z wieloma kluczowymi dla funkcjonowania społeczeństwa procesami"

Copied!
10
0
0

Pełen tekst

(1)

STUDIA SOCJOLOGICZNE 2002, 2(165) ISSN 0039-3371

RECENZJE, DYSKUSJE, POLEMIKI

JAKUB KARPIŃSKI: Wykres gorączki. Polska pod rządami komunistycz­

nymi. Lublin: Wydawnictwo UMCS, 2001, 543 s.

PRL można traktować jako element gry konwencjami kulturowymi, now ą fi­

gurę w roszadach estetycznych lub skarbnicę dla ikonografii masowej popkultu­

ry. Zwłaszcza działania aparatu bezpieczeństwa przez swój sensacyjny posmak narażone są na mistyfikacje, mitologizacje i nadmierne uproszczenia. Jednak w obecnej percepcji PRL oprócz tych pierwiastków ludycznych da się również wyodrębnić elementy wchodzące w realne reakcje z wieloma kluczowymi dla funkcjonowania społeczeństwa procesami. Trajektorie wielu współczesnych zja­

wisk ciągle są współwyznaczane przez spadek po PRL. Dlatego sens pytań i hi­

potez, które chcę postawić w recenzji książki Jakuba Karpińskiego Wykres go­

rączki, choć zakorzeniony w znaczeniach z rzeczywistości PRL, często będzie dotyczył czasów dzisiejszych. Ponadto poprzez krytyczny komentarz kryteriów doboru faktów, zaproponowanych przez samego Autora, spróbuję wskazać te mechanizmy i zjawiska, które (choć ważne) w książce Karpińskiego są niewi­

doczne bądź jedynie sygnalizowane.

Książka składa się z siedmiu rozdziałów. Pierwszych pięć - „Pochodzenie systemu”, „Porcja wolności (październik 1956)”, „Krótkie spięcie (marzec 1968)”, „Płonie kom itet (grudzień 1970 - czerwiec 1976)” oraz „Dziwna wojna (grudzień 1981)”, obejmujących narracją historyczną lata 1939-1984, to eseje publikowane ju ż wcześniej w postaci książkowej przez Instytut Literacki (odpo­

wiednio w latach 1972, 1977, 1979, 1982 oraz 1990). Teksty te przedrukowy­

wane były wielokrotnie przez wydawnictwa niezależne. Dwa ostatnie rozdziały - „Czarna skrzynka (o pisaniu powojennej historii Polski)” oraz „Czym była PRL? ” ukazały się drukiem w „Tygodniku Powszechnym ” (odpowiednio w ro­

ku 1990 i 1995). N a początek spojrzę więc na Wykres gorączki pod kątem jej aktualności, ważności i oryginalności. Na potrzeby niniejszej recenzji nie bę­

(2)

dzie tu konieczne szczegółowe przedstawianie treści poszczególnych rozdzia­

łów - tezy i fakty prezentowane przez Autora w zasadzie nie budzą kontrow er­

sji i weszły ju ż na stałe do kanonu wiedzy historycznej (w czym i zasługa same­

go autora - wszak pierwsze publikacje pochodzą z lat 70. ). U każę natom iast te wątki książki, które ciągle pozostają świeżym i ciekawym ujęciem wydarzeń z powojennej historii Polski, w niektórych przypadkach konfrontując je z fakta­

mi nowymi.

W rozdziale „Pochodzenie systemu” Autor zwraca uwagę na potencjał armii gen. Andersa. Pisze on: „Wyjście armii gen. Andersa ze Związku Sowieckiego usunęło z tego kraju siłę, co do której istniały szanse, że mogłaby później wpły­

wać na sytuację w Polsce” (s. 23). Karpiński stawia zatem fascynującą hipotezę, która potraktowana jako swoisty eksperyment myślowy mogłaby być przynaj­

mniej częściowo zweryfikowana na gruncie logicznej rekonstrukcji. Autor jest jednakże powściągliwy w rozwinięciu tej hipotezy i czytelnik nie otrzyma zbyt wielu pomocnych tropów. Karpiński zwraca też uwagę na inną ciekawą rzecz - można słusznie domniemywać, że jakaś część awangardy polskich komunistów z czasów II wojny światowej miała kontakty z NKW D lub wywiadem wojsko­

wym (s. 24). Osoby te współtworzyły później zręby państwowości pod radziec­

kim protektoratem. Czy miały one swój niejawny udział w procesie ujednolica­

nia politycznego, zapoczątkowanego „procesem szesnastu”? W tym aspekcie również działalność doradców sowieckich w Polsce czeka na swoje pełniejsze opracowanie, choć pewne fakty są ju ż dzisiaj znane. W trakcie referendum (oraz przy późniejszych wyborach do Sejmu) działała w Polsce specjalna grupa opera­

cyjna z radzieckiego MGB (Paczkowski 1999: 29, 30).

Rozdział drugi przynosi kilka ważnych do zrozumienia funkcjonowania sy­

stemu komunistycznego spostrzeżeń. Przede wszystkim Autor uczula na infor­

m acyjną politykę władzy, gdzie obserwacja obiegu informacji (niekoniecznie sa­

mej treści) mogła pozwolić zwykłemu obywatelowi na rekonstrukcję zamiarów lub definicji sytuacji rządzących (s. 43). Stosując tę dyrektywę, Karpiński zwra­

ca uwagę na inną istotną kwestię. Otóż komentarze prasowe po VII plenum KC PZPR mogły sugerować (s. 88-89), że było ono jedną z pierwszych prób (quasi) legitymizacji rozbieżności w partii. Stwarzało to precedens dla tych wszystkich przyszłych działań ekip rządzących, które przynajmniej częściowo bądź tymcza­

sowo warunkowane były rzeczywistymi potrzebami społecznymi i które łamały ontologiczne dogmaty socjalizmu (inna sprawa, że te odstępstwa traktowane by­

ły przez aparat rządzący instrumentalnie)1.

1 W tym kontekście warto przypomnieć koncepcję „regulacji przez kryzysy” Jadwigi Staniszkis, która koresponduje z wieloma spostrzeżeniami Karpińskiego. Po pierwsze, momenty kryzysu (przełomu) ukazują ukrytą dynamikę systemu komunistycznego, kie­

dy skumulowane napięcia i konflikty mogły być rozładowane jedynie w sposób wyjątko­

(3)

RECENZJE, DYSKUSJE, POLEMIKI 129

W rozdziale „Krótkie spięcie” Karpiński, obserwując jedynie zewnętrzne przejawy działania władz, stawia szereg hipotez i pytań, trafnie odnoszących się do ukrytych mechanizmów kierujących dynamiką zdarzeń marcowych. Otóż i interwencja milicji na Uniwersytecie Warszawskim z 8 marca, i zdjęcie z afisza Dziadów były według Autora celowymi i zaplanowanymi wcześniej akcjami (s.

190). Ponadto powodzenie tych akcji zależało w znacznej mierze od sprawności tajnej policji - dobra orientacja oddziałów milicji wymagała dobrych źródeł in­

formacji, a zatem informatorów. Ślad SB pojawia się jeszcze raz przy okazji późniejszych artykułów prasowych. Karpiński stwierdza, że uderzająca zbież­

ność pewnych szczegółów (przede wszystkim list z nazwiskami) wskazuje w ła­

śnie na źródło informacji pochodzące z SB (s. 194, 203). Autor zwraca też uwa­

gę na inną w ażną rzecz. Pisze: „Dość dobrze dbano wówczas, by aktywiści nie mieli czystych rąk (... ) starano się, aby działania oficjalne m iały dostateczną licz­

bę wspólników” (s. 246). Tak więc marzec ’68 był również udaną socjotechnicz­

ną próbą wytworzenia szczególnych więzów lojalności wielu grup społecznych (nie tylko urzędników i członków partii, jak pisze Autor, również nauczycieli akademickich i dziennikarzy) względem systemu, więzów opartych na wspólno­

cie w czynach nieetycznych (tamże).

Podsumowując obraz państwa i życia publicznego końca lat 70. (rozdział

„Płonie kom itet”) Karpiński stawia tezę, która dzisiaj brzmi ju ż niemal jak banał, ale nie zapominajmy, że sformułowana została na przełomie lat 70. i 80. Otóż późniejsze sukcesy „Solidarności” w dużej mierze spowodowane były tym, że

„nacisk społeczny przybrał formy zinstytucjonalizowane” (s. 400). Dobrym uzu­

pełnieniem tej tezy jest krótki opis społeczno-demograficznego tła „Solidarno­

ści” zaprezentowany w rozdziale „Dziwna wojna”. Demograficzny wyż wcho­

dzący w dorosłe życie na przełomie lat 70. i 80. nie miał negatywnych doświad­

czeń lat wojny i okresu stalinowskiego (s. 411).

Powrócę teraz do krytycznej perspektywy, którą naszkicowałem na początku recenzji. Zasadniczym punktem wyjścia będzie dla mnie następująca teza:

„W krajach autorytarnych policja nie jest po prostu jedn ą z wielu agend pań­

stwowych, często staje się podstawową instytucją systemu politycznego. (... ) Tajne policje być może nie są podmiotem, który samodzielnie inicjuje i przepro­

wadza zmiany o historycznym znaczeniu. Są jednak instytucją, bez której nie­

które procesy nie mogłyby nastąpić albo - co najmniej - miałyby inny przebieg”

(Zybertowicz 1997: 48). Pole tematyczne wyznaczone przez tę tezę stopniowo wypełnię przykładami tak z samego Wykresu gorączki, jak i z innych źródeł. Po­

wy. Po drugie, następowało wówczas zawieszanie podstawowych zasad systemowych, a sterowność systemu często przywracano przez manipulowanie symbolami lub poświę­

cenie kozłów ofiarnych (zob. Staniszkis 2001: 20-21).

(4)

mocnicza będzie też dla mnie naturalna w opinii Petera Bergera dla socjologa perspektywa, która może być „pojmowana w kategoriach takich, jak: «widzenie na wskroś», «zaglądanie za» prawie w takim sensie, jaki m ają one w mowie po­

tocznej: «widzieć czyjąś grę na wskroś», «zaglądać za kulisy»” (tenże 1997: 36).

Perspektywa taka (nazwać j ą można socjologią zakulisowych wymiarów życia społecznego) może być kusząca z kilku powodów - m . in. dlatego, iż systema­

tyczny wgląd za kulisy władzy PRL ciągle czeka na swoje opracowanie. Ponad­

to z różnych względów tematyka zjawisk i mechanizmów ukrytych, nieoficjal­

nych, nieformalnych w zasadzie jest nieobecna w dyskursie polskich nauk spo­

łecznych.

Selekcja m ateriału do narracji historycznej Wykresu gorączki dokonuje się u Karpińskiego według trzech wyraźnych dyrektyw. Po pierwsze, Autor skupia swą uwagę na instytucjach (akcent położony jest na aparat rządzący). Po drugie (co sugerują same tytuły rozdziałów), „opis wydarzeń jest tu skoncentrowany na okresach przełomów, w których na arenie publicznej poza instytucjami w ła­

dzy widoczne były inne siły społeczne” (s. 5). I po trzecie, książka dotyczy głównie historii jaw nej, której wydarzenia dostępne były pośrednio lub bezpo­

średnio doświadczeniu zwykłych ludzi. Karpiński w innej pracy pisał: „W waż­

nych sprawach nieznane były obroty mechanizmu, dokładny przepływ inform a­

cji i pobudzeń w komunistycznej machinie, do której środka osobom z zewnątrz było szczególnie trudno zajrzeć. Sporo natom iast było wiadomo o tym, co ta m achina produkowała, co w niej znikało i co się z niej wydobywało” (tenże 1994: 6). Swoje podejście metodologiczne Autor określa jako instytucjonalną behawiorystykę historyczną, którą rozumie przez „opisywanie działań instytu­

cji, oddziaływania instytucji na otoczenie społeczne, bez zaglądania do ich wnętrza (... ), choć niekiedy widoczne z zewnątrz działania sugerowały, co się wewnątrz działo” (s. 510).

Skupienie się Autora na okresach przełomowych nie budzi zastrzeżeń (a wręcz przeciwnie - zob. przypis 1), natomiast kilka słów należy poświecić podstawowemu dla Wykresu gorączki narzędziu, jakim jest instytucjonalna beha- wiorystyka historyczna. M oim zdaniem analiza socjologiczna przyjmująca za przedmiot badania instytucje powinna uwzględnić kilka poziomów (uwagi te wykorzystam również w dalszej części pracy). Po pierwsze, śledzimy działania instytucji wyznaczane przez oficjalnie deklarowany cel. Po drugie, instytucja może mieć cele niejawne, zasadniczo niedostępne wiedzy osób z zewnętrznego otoczenia. Po trzecie, idąc tropem M ertonowskiego odróżnienia funkcji jawnej od funkcji ukrytej możemy wskazać te następstwa działania instytucji, które uprzednio nie były przez nikogo zamierzone i które ujaw niają się dopiero w pewnej perspektywie czasowej lub w nowym kontekście kulturowym. I po czwarte, należy też wskazać pozycję i określić siłę oddziaływania danej instytu­

cji względem innych. Autor deklaruje pierwszeństwo socjologii przed historią (s.

(5)

RECENZJE, DYSKUSJE, POLEMIKI 131

509), lecz instytucjonalna behawiorystyka historyczna nie całkiem może spro­

stać wymogowi wszechstronnej analizy socjologicznej. Konceptualizacja insty­

tucji jako „czarnej skrzynki” gubi co najmniej jeden ważny wym iar - ukrytych celów, czyli treści świadomości osób kontrolujących znaczące zasoby. Trudno więc rekonstruować działania aparatu władzy, jeśli nieznany pozostaje jego ho­

ryzont poznawczy, jego możliwości oddziaływania na rzeczywistość w owym horyzoncie, wreszcie jego zamiary. Ponadto przypisanie partii komunistycznej miejsca w układzie instytucji państwowych musi uwzględnić jej oczy, uszy, tar­

czę i miecz - służby specjalne. Tymczasem spojrzenie „z zewnątrz” jest raczej ślepe na mechanizmy działania „bezpieki”, na jej swoistą symbiozę z partią i na jej niektóre subtelne funkcje. Wydaje się, że Autor przyznając się do swojego powinowactwa socjologicznego mógłby dużo śmielej stawiać hipotezy, nawet w przypadku niepełnej faktografii dla ich poparcia.

Powracam do tezy wiodącej - o kluczowej roli tajnej policji w systemach niedemokratycznych. Punkt widzenia zwykłego obywatela przy próbie określe­

nia logiki działań „bezpieki” może być mylący - tajna policja wedle takiej per­

spektywy może działać od przypadku do przypadku. „Nawet te osoby, które do­

świadczyły takiego [t. j. bezpośredniego z tajną policją - DW] kontaktu, mogły zaobserwować jedynie fasadę działań policyjnych. Faktyczne m etody i kierun­

ki działania tajnej policji były starannie maskowane, stosowano też liczne tech­

niki dezinformujące dla zamaskowania charakteru i zakresu infiltracji” (Zyber- towicz 1998: 434). Karpiński o praktykach tajnej policji pisze w formie ostroż­

nych spekulacji — np. o działalności Klubu Krzywego Koła jako dom nie­

m ywanym sondowaniu środowiska inteligencji przez aparat bezpieczeństwa (s. 68), o fałszowaniu komunikatów KOR, prawdopodobnie przez tajną policję (s. 393). Przykłady te jednak nie tw orzą obrazu działań „bezpieki” jako pew ne­

go systemu, ponadto Wykres gorączki nie udzieli nam wyczerpującej odpowie­

dzi na pytania o podstawowe cele i skalę infiltracji społeczeństwa. W ładimir Bukowski wskazał kiedyś na paradoks towarzyszący działaniom tajnej policji - ucisza masy, jednocześnie nie ustaje w wysiłkach, by dowiedzieć się, co tak na­

praw dę m yślą (zob. Zybertowicz 1998: 430). Karpiński pisze: „Znaczenie opi­

nii publicznej w systemie komunistycznym jest zwykle niewielkie. A jednak głos społeczeństwa (chociaż w formie szczątkowej i w znacznej mierze zdefor­

m owanej) m a niekiedy szansę dotrzeć do władz najwyższych, choćby w posta­

ci rejestrowanych administracyjnie protestów i narzekań” (s. 256). Otóż spo­

strzeżenie to jest w pewnej mierze nietrafne. Prawdziwy głos społeczeństwa musi być znany władzy, system komunistyczny, aby przetrwać, m usiał odpo­

wiednio wcześnie lokalizować za pom ocą tajnej policji źródła odmiennych (od oficjalnej) interpretacji rzeczywistości, a później nie dopuścić do ich artykula­

cji. Zgodnie z zasadą jedności i harmonii społecznej należało utożsam iać inte­

res partykularny z ogólnym, w domyśle - partyjny ze społecznym (zob. Drygał-

(6)

ski i Kwaśniewski 1992). Przykładowo wytyczne III Departamentu M SW (SB) z 1957 roku im plikują obserwację i działania operacyjne wokół praktycznie ca­

łej sfery stowarzyszeniowej pozostającej poza bezpośrednią kontrolą partii (D o­

miniczak 1997: 153-154). Wiadomo już dziś, że infiltrowano bardzo wiele śro­

dowisk społecznych. Co oznacza spotykana niekiedy teza, że najbardziej prze­

siąkniętymi agenturą grupami zawodowymi byli dziennikarze i prokuratorzy2?

Czy dziennikarstwo śledcze w Polsce raczkuje w miejscu właśnie z tego pow o­

du? Co oznacza teza, że aktywny udział tajnej policji polegał nie tylko na zw al­

czaniu opozycji, ale również na kreowaniu struktur „Solidarności” (zob. np.

Dom iniczak 1997: 264-266; Łoś i Zybertowicz 2000: 80-81)? Jeśli możemy założyć, że jakaś część działaczy „Solidarności” współpracowała z SB lub inny­

mi agendami służb specjalnych, to jak wielu wysokich rangą urzędników pań­

stwowych o rodowodzie solidarnościowym mogło działać po 1989 roku na rzecz interesu państwa wedle swych najlepszych umiejętności, kwalifikacji i ro­

zeznania sytuacji? W kontekście braku lustracji i sprywatyzowania części zaso­

bów informacyjnych SB (zob. Łoś i Zybertowicz: 2000, rozdz. 6, 7 i 8) mogli być skutecznie motywowani (np. przez szantaż) do zupełnie innych działań na rzecz innych mocodawców.

Oczywiście oczy i uszy tajnej policji nie są w stanie widzieć i słyszeć wszyst­

kiego. W szak najlepsza policja to taka, o której myśli się jedynie, że wie wszy­

stko. M ożna tu przywołać odpowiednio przeformułowaną m etaforę Panoptyko- nu. „Chodzi tu o coś więcej niż Panopticon Benthama w takim sensie, że wszechwidzące oko nie spogląda na nas jedynie z pojedynczej, centralnie um iej­

scowionej wieży, lecz potencjalnie może patrzeć na nas poprzez każdego człon­

ka społeczeństwa, potajemnie zwerbowanego przez rezydentów z centralnej w ie­

ży. Jednakże podstawowa zasada podobna jest do zasady Panoptykonu, gdzie władza musi być widoczna, choć nie jest weryfikowana” (Łoś i Zybertowicz 2000: 47, por. Paczkowski 1999: 67). Terror mógł więc działać w wymiarze czy­

sto fizycznym (dostrzeganym przez Karpińskiego wyraźnie - zob. np. s. 33, 239, 235), ale i w psychologicznym (bazującym również na kapitale strachu wypraco­

wanym przez terror fizyczny) - wtedy źródła strachu nie dawały się w jakieś części w ogóle lokalizować wobec ich domniemanego rozproszenia na całe spo­

łeczeństwo. Panoptyczne praktyki SB zapewne w niemałym stopniu przyczyniły się do powstania, utrwalenia i upowszechnienia postawy „podwójnego m yśle­

nia” . Zapewne można uznać, że postawa ta okazała się trwalsza od niektórych zmian systemowych roku 1989. Jakie więc miejsce zajmuje „podwójne m yśle­

nie” pośród innych przeszkód formowania się społeczeństwa obywatelskiego?

2 W tym kontekście sam casus Maleszki wart jest osobnego i obszernego opracowa­

nia.

(7)

RECENZJE, DYSKUSJE, POLEMIKI 133

Na inny aspekt działania strachu w reżimie komunistycznym zwraca uwagę M a­

ria Łoś. Pisząc o społecznej percepcji przestępstwa w postkomunistycznej Polsce obserwuje now ą wersję mentalności tabu, której „rdzeniem jest wiara, że po­

przez mówienie o lub przeciwdziałanie przestępstwu i przestępcom można spro­

wokować odwet i terror w nieprzewidywalnych rozmiarach. Po raz kolejny m il­

czenie i niewidzialność wyłaniają się jako strategia przetrwania” (taż 2001: 15).

Czy terror psychologiczny praktykowany latami przez SB jest jed n ą z przyczyn zaistnienia tego tabu?

Trudna do przecenienia jest pom ocnicza rola „bezpieki” i jej różne zadania regulacyjno-kontrolne w bezpośrednim kierowaniu przez państwo procesami gospodarczymi (zob. np. Zybertowicz 1998: 431; Dom iniczak 1997: 268-270, 274). Ponieważ gospodarka nakazowo-rozdzielcza okazała się gospodarką nie­

doboru, przyczyniło się to do ogromnego rozrostu sieci nieform alnych pow ią­

zań personalnych między różnymi przedsiębiorstwami i państw ow ą biurokra­

cją. Zjawisko to paraliżowało duże sektory gospodarki i było praktycznie nie do uchwycenia dla planistów i urzędów statystycznych (Łoś i Zybertowicz 2000:

43^44). Karpiński dostrzega tę swoistą przestępczość gospodarczą przy okazji

„afery skórzanej” i „afery m ięsnej”, zwracając uwagę na „społeczne tło tej prze­

stępczości i na konieczne dla jej rozwoju powiązania w przedsiębiorstwach i między przedsiębiorstwam i” (s. 276). Jednak ten bardzo ciekawy wątek nie jest dalej rozwinięty i brakuje tam choćby wzmianki o rutynowych praktykach tajnej policji. Aparat bezpieczeństwa miał w swej strukturze wyspecjalizowane komórki ochrony różnych gałęzi przemysłu (zob. Paczkowski 1999: 52, 68).

Poza tym każda poważna instytucja ekonomiczna miała swojego „anioła stróża”

w postaci funkcjonariusza jednej z tajnych służb, którego zadaniem było doko­

nywanie rekrutacji i prowadzenie sieci informatorów (zob. np. Łoś i Zyberto­

wicz 2000: 36-37). A jeśli przynajmniej część starej sieci agenturalnej w spry­

watyzowanych przedsiębiorstwach państwowych nadal jest prowadzona przez UOP, to czy jest to okoliczność bez znaczenia? A w kontekście wielu głosów publicznie wyrażających zaniepokojenie zbytnią autonom izacją UOP oraz spadkiem po SB w postaci infrastruktury informacyjnej (zob. tamże) być może należy dziś traktować UOP jako (quasi)samodzielnego gracza rynkowego? N ie­

jednokrotnie sygnalizowały to publikacje tygodnika „Nie”. W racając do „prze­

stępczości gospodarczej” doby PRL - działania nielegalne/nieformalne w sferze gospodarki były co prawda znane (dzięki tajnej policji) „górze” partyjnej, mimo to nie były zazwyczaj sankcjonowane negatywnie. Otóż średnie i małe przed­

siębiorstwa powstałe po 1989 roku zakładane były w sporej mierze przez daw­

ną nom enklaturę różnego szczebla, odpowiedzialną za kultywowanie struktur pasożytniczych charakterystycznych dla gospodarki centralnie sterowanej. Jaki zatem dawna nom enklatura wykreowała typ przedsiębiorcy okresu polskiej transformacji? Czy przedsiębiorcy uczciwego, działającego w kategoriach dłu­

(8)

gofalowej strategii opartej na etosie kupieckim, czy przedsiębiorcy wykorzystu­

jącego luki prawne bądź łamiącego prawo, który wyżej ceni szybki i jednorazo­

wy zysk?

W rozdziale „Czym była PRL? ” Karpiński pisze: „PR L -u ju ż nie ma, nazwę wycofano, ale istnieją i przeszkadzają nam pozostałości PRL, takie jak prawo, własność, gospodarka, wytworzone przez PRL nawyki i obyczaje” (s. 526).

Oczywiście jest to co najwyżej wstęp do dyskusji nad niezamierzonymi skutka­

mi istnienia przez kilka dekad państwa komunistycznego. Szkoda, że w rozdzia­

le tym, powstałym ju ż w 1995 roku, a zatem w kontekście kilku lat doświad­

czeń transformacyjnych, brakuje hipotez łączących spadek po PRL z dzisiejszą rzeczywistością. Na przykład bardzo ciekawy trop wskazali ostatnio socjologo­

wie w książce Strategie i system. Polacy w obliczu zm iany społecznej. Stwier­

dzają oni, że w systemie socjalistycznym wobec fasadowości i niesprawności w ielu instytucji państwowych bardzo łatwe było budowanie kapitału społeczne­

go drogą alternatywną do dochodzenia i egzekwowania swoich uprawnień ka­

nałami oficjalnymi, stąd znamienna „familiaryzacja” przestrzeni działań w tam ­ tym okresie (Giza-Poleszczuk i in. 2000: 100-101, 102). Istotna dla pow yż­

szych rozważań może być konkluzja: „M ożna zauważyć, że w przypadku polskiej transformacji systemowej kwestia kapitału społecznego ma charakter dość paradoksalny: gra toczy się o zmianę jego charakteru. (... ) Kreowany był on jednak jako uboczny produkt oficjalnych, formalnych systemów ról społecz­

nych i jako taki miał destrukcyjny wpływ na funkcjonowanie całości systemu”

(tamże). A jaki charakter ma kapitał społeczny w dzisiejszej Polsce? Czy sprzy­

ja on demokratyzacji życia publicznego? Czy sprzyja efektywności i racjonal­

ności gospodarki? Znów można spytać o szanse formowania się społeczeństwa obywatelskiego, jeśli słusznie możemy założyć, że obecnie kapitał społeczny nie jest zasobem występującym powszechnie3. Jakie grupy zdołały wypracować sobie kapitał zaufania przed 1989 rokiem, pozwalający później na podejm owa­

nie wielu złożonych przedsięwzięć społecznych (np. skuteczną grę rynkową, działalność polityczną, budow ę instytucji finansowych)? Z pew nością taką gru­

p ą są byli liczni funkcjonariusze służb specjalnych (zob. Łoś i Zybertowicz 2000). Czy pionierzy polskiej przestępczości zorganizowanej mogli korzystać z rzadkich umiejętności, jak i kapitału społecznego byłych pracowników służb specjalnych? Czy w ogóle tak szybki rozwój przestępczości zorganizowanej w Polsce byłby m ożliwy bez różnorakiego wsparcia byłych pracowników służb specjalnych?

3 Np. stwierdzeniu „można ufać większości ludzi” poparcia udzieliło jedynie 9 proc.

Polaków, dla porównania - analogiczną opinię poparło 37 proc. Amerykanów (zob.

Grabowska i Szawiel 2001).

(9)

RECENZJE, DYSKUSJE, POLEMIKI 135

Krytyczne spojrzenie na Wykres gorączki, jakie tu zaproponowałem, nie jest z pew nością jedynym m ożliwym i uprawnionym. Tym bardziej, że kreśląc obraz funkcji tajnej policji (a ograniczyłem się do kilku podstawowych zale­

dwie), należy pamiętać o innych instytucjach zapewniających żywotność syste­

mowi kom unistycznemu - przede wszystkim mediach, prawie, stow arzysze­

niach i zrzeszeniach działających wedle koncepcji „pasów transm isyjnych”.

Bardzo bogaty m ateriał faktograficzny Wykresu gorączki dokumentując różne sfery aktywności społecznej w układzie organizacji państwowych ju ż przy nie­

dużym wysiłku analitycznym czytelnika zezwala na wychwycenie tego splotu instytucjonalnego. Lecz jeśli nawet PRL w wielu m iejscach nadal pozostaje

„czarną skrzynką”, to trzeba jednak pamiętać, że dzisiaj dysponując różnymi kodami dostępu m ożna ju ż dość dobrze zrekonstruować jej algorytmy działania.

Warto to robić, gdyż niektóre z nich ciągle są czynnikiem m odelującym bieg zdarzeń współczesnych.

Literatura

Berger, Peter L. 1997. Zaproszenie do socjologii. Warszawa: Wydawnictwo N a­

ukowe PWN.

Dominiczak, Henryk. 1997. Organy bezpieczeństwa PRL 1944-1990. Warszawa:

Dom W ydawniczy Bellona.

Drygalski, Andrzej i Jacek Kwaśniewski. 1992. (Nie)realny socjalizm. Warsza­

wa: PWN.

Giza-Poleszczuk, Anna, M irosława Marody i Andrzej Rychard. 2000. Strategie i system. Polacy w obliczu zmiany społecznej. Warszawa: Wydawnictwo IFiS PAN.

Grabowska, M irosława i Tadeusz Szawiel. 2001. Budowanie demokracji. War­

szawa: Wydawnictwo Naukowe PWN.

Karpiński, Jakub. 1994. Portrety lat. Polska w odcinkach 1944-1993. Warsza­

wa: Gebethner&Ska.

Łoś, Maria. 2001. Post-Communist Crime Talk and the Commercialisation o f Se­

curity. M ateriał powielony.

Łoś, M aria i Andrzej Zybertowicz. 2000. Privatizing the Police State. London:

MacMillan.

Paczkowski, Andrzej. 1995. Pól wieku dziejów Polski 1939-1989. Warszawa:

W ydawnictwo Naukowe PWN.

Paczkowski, Andrzej. 1999. Od sfałszowanego zwycięstwa do prawdziwej klęski.

Szkice do portretu PRL. Kraków: Wydawnictwo Literackie.

Staniszkis, Jadwiga. 2001. Postkomunizm. Próba opisu. Gdańsk: słowo/obraz te­

rytoria.

(10)

Zybertowicz, Andrzej. 1997. Glos w dyskusji: „Czy policja tworzy historię? ”.

„R es Publica Now a” nr 1-2: 41-48.

Zybertowicz, Andrzej. 1998. Sztuka zapominania: państw o policyjne ja ko nie- rzeczywistość. W: Wojciech W rzosek (red. ), Świat historii. Poznań: Instytut Historii U AM, s. 429-39.

Daniel Wicenty

Peereliada Karpińskiego

N a książkach Jakuba Karpińskiego poświęconych historii PRL wychowało się całe pokolenie polskich inteligentów, których czas dorastania przypadł na lata 80.

minionego wieku. Jest paradoksem, że na ogromny społeczny głód wiedzy o naj­

nowszych dziejach Polski, jaki zrodził się na przełomie lat 70. i 80. jako pierwszy odpowiedział nie historyk, ale socjolog, którym jest z wykształcenia Karpiński.

Do połowy lat 80., kiedy w drugim obiegu ukazały się kolejne tomy wielkiej syn­

tezy dwudziestowiecznych dziejów Polski pióra Wojciecha Roszkowskiego, skry­

wającego się pod pseudonimem Andrzej Albert, właśnie książki Karpińskiego stanowiły główne źródło rzetelnej wiedzy o peerelowskich kryzysach, w oficjal­

nej literaturze określanych eufemistycznie mianem „wydarzeń”.

Prace Karpińskiego dotyczące PRL - wyłączając wyśmienite kalendarium

„Portrety lat” - nie były wznawiane w III Rzeczypospolitej. Dlatego dobrze się stało, że W ydawnictwo Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej zdecydowało się na ten krok, łącząc cztery główne książki Karpińskiego oraz kilka krótszych szkiców w jeden obszerny tom. W spólnie układają się one bowiem w logiczny ciąg, kreśląc historię PRL widzianą przez pryzmat kolejnych kryzysów wstrzą­

sających kom unistyczną dyktaturą. Nie jest to oczywiście pełna historia powo­

jennej Polski, ale wnikliwe studium choroby, jaka od początku toczyła organizm tw oru państw opodobnego zwanego PRL. Choroby, której podstaw ow ym źródłem były sowieckie korzenie oraz brak akceptowanej społecznie legitymiza­

cji komunistycznej elity władzy. Z tego też względu tytuł Wykres gorączki, jakim Autor opatrzył zbiorowe wydanie swoich studiów nad PRL-em uważam za nad­

zwyczaj trafny.

Książkę Karpińskiego otwiera esej „Pochodzenie systemu”, stanowiący zwię­

zły opis genezy komunistycznej państwowości. Autor koncentruje się na analizie sposobów, w jaki polscy komuniści, opierający się początkowo wyłącznie na sile bagnetów Armii Czerwonej doprowadzili do sytuacji, w której byli w stanie samo­

dzielnie kontrolować Polskę. Obecnie wiemy już znacznie więcej na temat wyda­

Cytaty

Powiązane dokumenty

W przypadku przepływu ustalonego - linia prądu, tor oraz linia wysnuta pokrywają się.. Jak widać, analiza zarejestrowanego obrazu przepływu nie jest wcale

Utwórz w katalogu domowym pliki o nazwie informacja, wprowadź do niego swoją nazwę użytkownika.. Ustaw prawo do odczytu i zapisu pliku informacja dla wszystkich za pomocą

Kawałek blaszki miedzianej oczyścić papierem ściernym i przy użyciu metalowych szczypców wprowadzić do płomienia palnika.. Obserwować zachodzące zmiany na

P210 Przechowywać z dala od źródeł ciepła, gorących powierzchni, źródeł iskrzenia, otwartego ognia i innych źródeł zapłonu.. P220 Trzymać z dala od odzieży i

więc można było zakodować tylko 2 7 =128 symboli i znaków. Ponieważ był to amerykański standard więc zakodowano tylko litery łacińskie: A,B,..,a,b,.., znaki specjalne

Istotnie, gdyby dla którejś z nich istniał taki dowód (powiedzmy dla X), to po wykonaniu Y Aldona nie mogłaby udawać przed Bogumiłem, że uczyniła X (gdyż wówczas Bogumił wie,

Jest to dla mnie rewolucja, bo pojawia się pomysł, który jest zupełnie, ale to zupełnie nieoczywisty?. Ba, podobno Oded Goldreich zawsze swój kurs kryptologii (w Instytucie

Wyjaśnij pojęcia: higroskopijność, utlenianie, spalanie, reagenty, substraty, produkty, reakcja wymiany, analizy i syntezy, reakcja endoenergetyczna i egzoenergetyczna.. Do