Adam STANOWSKI
SPOŁECZNE STRUKTURY GRZECHU*
Zmiana instytucji zakłada zmianę kultury, to znaczy głęboką zmianę mentalności; zakłada nawrócenie sercĄ...] Z drugiej strony jednocześnie, praw
dziwe nawrócenie serc musi wyrażać się w zmienianiu się instytucji.
Zanim przystąpię do te m a tu , k tó ry m am podjąć, chciałbym podziękow ać organizatorom sesji za zaproszenie do wzięcia w niej udziału i za coś, co z ich punktu widzenia było m oże przypadkow e, a dla m nie było doświadcze
niem bardzo poruszającym . Z a to mianowicie, że m am m ożność zabrania głosu bezpośrednio po księdzu profesorze A d a m ie Ludw iku Szafrańskim, który - chciałbym to w tej chwili powiedzieć - był jed n y m z najbardziej znaczących mistrzów m ojej m łodości, w prow adzał m nie na drogę tej reflek
sji, która łączy jakąś podstaw ow ą, choćby am ato rsk ą refleksję teologiczną, do której - ja k nas uczył - każdy chrześcijanin jest pow ołany, z nam ysłem nad otaczającym nas światem oraz życiem społecznym , k tó re zobowiązani jesteśmy rozumieć i w którym obow iązani jesteśm y aktywnie uczestniczyć.
Ś W IA D O M O Ś Ć C H R Z E Ś C IJ A Ń S K A A Ś W IA D O M O Ś Ć R E W O L U C Y J N A
T em at, który chciałbym p o d jąć, jest te m a te m stanowiącym rów nież treś
ciowo kontynuację tego, co usłyszeliśmy przed chwilą od ks. Szafrańskiego.
Opozycję: miłosierdzie - rew olucja, k tó ra była p u n k te m wyjścia rozważań Księdza Profesora, chciałbym przedłużyć p o d e jm u ją c opozycję rów nie chy
ba głęboko zakorzenioną w encyklice Sollicitudo rei socialis. P rzem iana serc czy zm iana struktur? Jest to opozycja podstaw ow a dla refleksji chrześcijani
na, nad jego stosunkiem do zastanej rzeczywistości społecznej, opozycja b ę dąca p roblem em żywo obecnym co najm niej od końca X IX w ieku, a tkwiąca dużo głębiej w historii świadomości chrześcijańskiej. Z jed n ej strony, dla świadomości przesłanką podstaw ow ą jest świadomość, że zło społeczne jest zakorzenione w grzechu. Jest ow ocem grzechu w jed n y m pełnym i ścisłym znaczeniu tego słowa, a więc czegoś, co jest aktem wolnej woli człow ieka -
* Odczyt wygłoszony 12 maja 1989 r. w ramach sesji Instytutu Jana Pawła II poświęconej encyklice Jana Pawła II Sollicitudo rei socialis. Śródtytuły pochodzą od Redakcji.
188 A d a m S T A N O W S K I
ow ocem grzechów osobistych. Z ło tkwi tutaj w tych zjawiskach, które moż
na nazwać podstaw ow ym i grzechami społecznymi, grzechami mającymi pod
stawowe znaczenie społeczne, a więc w egoizmie, chciwości prowadzącej do wyzysku, żądzy w ładzy prowadzącej do zniewolenia drugiego człowieka, w niepoham ow anej ambicji i żądzy prestiżu. Jeżeli ta k jest, jeżeli u źródeł zła społecznego tkwi grzech osobisty, to podstaw ow e rem ed iu m , sięgające korzeni grzechu, musi stanowić naw rócenie serc. T o jest podstaw ow a praw
da chrześcijaństwa. Jeżeli o tym zapom inam y, stajem y poza chrześcijań
stwem.
Jednocześnie co najm niej o d stulecia n arasta świadom ość tego, że ocze
kiwanie na osobiste naw rócenie wszystkich ludzi i każdego z osobna, jako jedyny sposób przeciwstawiania się złu społecznem u, oznacza godzenie się praktycznie na trw anie zła i na szkody przezeń pow odow ane. Jest to prak
tycznie zgoda na szkody m oralne i szkody nazwijmy to „fizyczne” , polegają
ce na trw aniu ludzi w w arunkach nędzy i zniewolenia. A lbow iem jest tak, że rodzące się z grzechu poszczególnych je d n o ste k wyzysk i zniewolenie funkcjonują w społeczeństw ie, w którym żyjemy, funkcjonują w nim rów
nież w sposób instytucjonalny. E m m an u el M o u n ier użył na określenie syste
m u społecznego w którym żyjemy, określenia „le d eso rd re establie” - „usta
lony n ie ła d ” , nieład stanowiący p seu d o p o rząd ek , regulujący nasze życie.
Ż yjem y w systemie społecznym , który kształtuje coś, co przez ludzi w nim uczestniczących, przez nas o d b ieran e jest ja k o p o rz ąd e k naturalny. Czło
wiek, który w tym społeczeństwie żyje i działa zgodnie z tym pseudonatural- nym porządkiem czy pseudo p o rząd k iem o d b ieran y m przez niego jako natu
ralny - o b o jętn e czy to jest p seu d o p o rząd ek społeczeństw a kapitalistycznego czy kom unistycznego - nie ma poczucia winy. Uczestnicząc de facto czynnie w grzechu, subiektyw nie w swojej świadomości nie jest grzesznikiem. On robi to , co jest w tym p o rząd k u norm alne. B ard zo często nawet ludzie pełni dobrej woli w istocie zd rad zają swoje d o b re intencje, bo tego wymagają reguły gry systemu. U czestnik walki rynkow ej w społeczeństwie kapitalisty
cznym „nie m o ż e ” w swojej świadomości dać posłuchu najlepszym odru
chom swojego serca (i np. kierow ać się m iłosierdziem ), bo wypadłby z gry.
U czestnik walki o w ładzę w społeczeństwie kapitalistycznym nie może ulec o d ru ch o m swojego sum ienia, bo natychm iast przestałby się liczyć w tej grze i w ypadłby z niej, gdyż takie są praw a, na zasadzie których to społeczeństwo funkcjonuje.
T ak więc mniej więcej od stu lat o b o k tej świadomości, że zło społeczne jest zakorzenione w grzechu osobistym, rozwija się w świadomości chrześci
jańskiej p rzek o n an ie, że ten p o rząd ek , będący w gruncie rzeczy nieporząd
kiem społecznym , pow inien zostać zmieniony, że trzeba zmienić struktury.
O d tą d chyba te dwie świadomości przeżywane są w chrześcijaństwie jako nie bard zo łatw e do pogodzenia ze sobą. W ydaje mi się, że epokow e znacze
nie encykliki Sollicitudo rei socialis polega między innymi na tym, że stanowi
Społeczne struktury grzechu 189
(zwłaszcza rozdział V) najbardziej rozw iniętą i chyba najbardziej szczęśliwą (choć nie pierwszą oczywiście) p ró b ę głębokiego uchwycenia i przedstaw ie
nia, jak się te dwie sprawy do siebie m ają i na jakiej płaszczyźnie m ogą być ze sobą p o jed n an e.
Oczywiście to, co m ożna by nazwać świadomością rew olucyjną, odw raca sprawę całkowicie i neguje ja k b y pierwszą przesłankę z wyżej wymienionych.
Jako ostateczny korzeń zła tra k tu je stru k tu ry społeczne. W związku z tym świadomość rew olucyjna wychodzi z założenia, że aby ow o zło usunąć, trze
ba koniecznie (być m oże jest to praw dą) i wystarczy (co na pew no nie jest prawdą) zmienić struktury społeczne, to zaś autom atycznie pociągnie za sobą zm ianę charak teró w i postaw ludzi. N ie jest tu bow iem wcale negow a
ne, że ta zm iana m oralna ludzi jest p o trze b n a, ale zakłada się, że ta zm iana stanie się autom atycznym następstw em zmiany stru k tu r. W iem y, ja k silnie ten sposób myślenia rozkw itał, przenikał i zakorzeniał się w świadomości rewolucyjnej, zwłaszcza Rew olucji Październikow ej. Ja k system ideologicz
ny, rozwijający się w Rosji po tej rewolucji, musiał tworzyć coraz nowe koncepcje teoretyczne, k tó re m iały wyjaśniać ten przedziwny fakt historycz
ny, że oto zm ienione zostały struktury, a zło istnieje dalej i ludzie dalej się paskudnie zachow ują, chociaż powinni już przestać. P ow stała wówczas m.in. tak zwana teo ria reliktów: świadom ość ludzka zm ienia się wolniej niż struktury, trzeba więc jakiś czas poczekać, zanim o n a d orów na zmianie struktur. C zekano, ja k w iadom o, dziesięć lat, dwadzieścia, trzydzieści, pięć
dziesiąt, siedemdziesiąt, ciągle je d n a k pożądanych efektów się nie dostrze
ga. Równolegle stw orzono rów nie „ p ię k n ą ” teorię m ówiącą o „infekcji” nie
ustannie docierającej z obszaru nie przekształconego jeszcze strukturalnie świata kapitalistycznego, o trujących m iazm atach napływ ających z zewnątrz.
O statnio budzi się nieco głębsza refleksja i nasuw a dwa uzupełniające się wzajemnie podejrzenia: po pierwsze, że m oże jest coś takiego w człowie
ku, co pow oduje, że żadne zmiany stru k tu raln e nie uczynią z ludzi aniołów ; a po drugie, że być m oże rew olucyjne wynalazki m ają w budow ane w rozw ią
zania strukturalne now e m echanizm y generujące zło społeczne. Jest rzeczą paradoksalną, że w m om encie, gdy w obszarze tak zwanego drugiego świata, który został zmuszony przez doświadczenie i p rak ty k ę do przem yślenia na nowo sprawy stru k tu r społecznych zła, jednocześnie w trzecim świecie - to złudzenie się odradza; co ważniejsze i co groźniejsze - przenika do refleksji chrześcijańskiej. Przede wszystkim przenika do refleksji teologicznej w p o staci tzw. teologii wyzwolenia. Przy czym ja muszę powiedzieć, że dostrzega
jąc wszystkie niebezpieczeństw a i groźne złudzenia, k tó re za tą falą p o p u la r
ną zwłaszcza w A m ery ce Łacińskiej się kryją, powinniśmy mieć św iado
mość, że owe „odnow ione b łę d y ” rodzą się z autentycznej i uzasadnionej rozpaczy. C złow iek, który za swój pierwszy obow iązek uw aża chrześcijańską reakcję na fakt, że n ao k o ło u m ie ra ją dzieci, nie m oże być oczywiście u sp ra
wiedliwiony z każdego głupstw a, które głosi, ale zasługuje na zrozum ienie.
190 A d a m S T A N O W S K I
W raz z przeniesieniem tego sposobu myślenia, który nazywam rewolu
cyjną świadomością, n a te re n refleksji chrześcijańskiej, pojaw iło się i stało się n iep o k o jąco m odne pojęcie grzechu strukturalnego czy grzechu społecz
nego, a więc czegoś, co w istocie jest w ytw orem teoretycznym , konstruktem, poniew aż grzech w ścisłym tego słowa znaczeniu jest zawsze aktem wolnej woli jed n o stk o w eg o człowieka. Chodzi więc o jakiś fakt, który należy do p o rz ąd k u rzeczywistości społecznej, ale który m a takie związki z grzechem ludzkim , że zachęciło to d o używania tego nieścisłego określenia - grzech społeczny czy grzech strukturalny. (Co to jest, za chwilę spróbujem y się zastanowić). Sform ułow aniu tem u towarzyszą dwa przekonania, które jak pow iedziałem , oznaczają w istocie wyjście poza krąg autentycznej świado
mości chrześcijańskiej. Po pierwsze, jest to uznanie pew nego porządku spo
łecznego, struktury społecznej, za pierw otne czy ostateczne źródło zła społe
cznego, a naw et wszelkiego zła ludzkiej rzeczywistości. Kiedy takie rzeczy mówi ideolog rewolucyjny, nie uw ażający się za chrześcijanina, można nad tym ubolew ać, lecz m ożna to uważać za n aturalne. Kiedy je d n a k takie stwie
rdzenia p a d a ją z ust chrześcijanina, co więcej - teologa, wówczas trzeba sobie powiedzieć wyraźnie, że jest to wyjście poza chrześcijańskie widzenie świata. Jeszcze bardziej niepokojące jest, kiedy wyciąga się z tego poglądu pew ne wnioski praktyczne, mianowicie kiedy się mówi np. (a takie zdania p ad ały i p a d a ją ), że nie m am y m oralnego praw a głosić Ewangelii, póki nie usuniem y zła społecznego, k tó re stanowi dla ludzi rażące zgorszenie. A więc głosi się wezwanie do rezygnacji z misji ewangelizacyjnej Kościoła wyłącz
nie w imię żądania przekształcania stru k tu r społecznych, bez żadnej próby uchwycenia w ew nętrznego związku między p o w o łan iem chrześcijanina do głoszenia Ewangelii i życia nią a p o w o łan iem chrześcijanina do przekształca
nia świata i do przetw arzania struktur.
S T R U K T U R Y N A C E C H O W A N E G R Z E C H E M
Ojciec Święty Jan Paweł II nie przyjm uje i nie używa term inu „grzech społeczny” w powyższym znaczeniu. P osługuje się niekiedy terminem
„struktury grzechu” (w cudzysłowie, zob. a d h o rta cja apostolska Reconcilia- tio et paenitentia nr 16 oraz encyklika Sollicitudo rei socialis n r 35-37). Wyda
je się, że określenie, k tó re najlepiej i najtrafniej wyraża intencje Papieża, to - struktury nacechow ane grzechem . Co to są struktury nacechowane grze
chem ? Są to takie instytucje i sposoby funkcjonow ania instytucji społecz
nych, k tó re z jed n ej strony są ow ocem grzechów osobistych, jakimś trwałym śladem , „skam ieliną” niem oralnych postaw i grzechów osobistych, często bard zo licznych grzechów, k tó re pozostaw iły swój ślad w postaci instytucji bądź sposobu ich funkcjonow ania. D la innych ludzi owe zinstytucjonalizo
w ane „ślady” grzechu, jego obiektywizacje stają się czynnikiem i źródłem grzechu osobistego, a w każdym razie czymś, co do grzechu popycha i spra
Społeczne struktury grzechu 191
wia, że trudniej jest nie grzeszyć niż grzeszyć, że często niegrzeszenie w ym a
ga heroizm u, ogrom nego wysiłku sum ienia i wyobraźni. O jciec Święty mówi w encyklice SRS (nr 3 6 ),.że te „struktury grzechu” to jest „sum a czynników negatywnych” , k tó re pow stały w wyniku grzechów osobistych, a „których działanie zmierza w kieru n k u przeciwnym niż prawdziwe poczucie pow szech
nego dobra wspólnego i p o trzeb a popierania go, zdaje się stwarzać - dla osób i instytucji - przeszkodę tru d n ą do przezwyciężenia” . Nie niemożliwą, bo dla chrześcijanina nie m a nic niemożliwego, ale tru d n ą , czasem bardzo trudną. O bow iązkiem naszym ja k o chrześcijan żyjących w świecie jest tr o pienie tych stru k tu r, ich wykrywanie i przeciwstawianie się im. T o wszystko winniśmy robić tu i teraz, w tym czasie i w tym m iejscu, w którym jak o chrześcijanie zostaliśmy postaw ieni i za k tó re jesteśm y odpowiedzialni. Trąci dla mnie zawsze faryzeizm em , kiedy chrześcijanin żyjący w Polsce w latach osiemdziesiątych tropi głównie zniewolenie człowieka w A fryce P o łu d n io wej. To też jest oczywiście ludzka spraw a i przedm iot naszej solidarności, ale jeżeli pom ija się zło, k tó re nas otacza dzisiaj i tu ta j, i szuka się zła społecznego gdzieś w odległych krajach, to p o d ejrzen ie o faryzeizm jest uzasadnione.
Zanim pójdziem y dalej, trzeb a uczynić jeszcze je d n o rozróżnienie, b a r
dzo trudne zresztą do sprecyzowania. W ydaje się, że trzeba, z jed n ej strony, mówić o strukturach nacechow anych grzechem w stanie praw ie czystym, o strukturach, które ze swej natury są złe, ściślej: z n atu ry swojej służą złu.
W moim odczuciu i rozeznaniu ta k ą stru k tu rą jest np. cenzura oraz policja polityczna. Z drugiej strony, istnieją struktury, k tó re tego ch a ra k te ru zła z natury swojej nie m a ją , choć m ogą być tak u k ształto w an e, że b ę d ą fu n k cjonować praktycznie ja k o stru k tu ry nacechow ane grzechem . T u nie b ęd ę dawał przykładów, gdyż obecnie w 1989 r. tru d n o byłoby u nas wskazać instytucję czy strukturę, k tó ra tego ch a ra k te ru nie m a. T en podział jest na pewno płynny.
T en, ja k m ożna powiedzieć, dialektyczny związek pom iędzy stru k tu rą nacechowaną grzechem a grzechem osobistym będącym jego p o d ło żem m oż
na chyba wyrazić w języku socjologii podkreślając głęboki związek między strukturą i kulturą. T o , co w socjologii nazywamy, z jed n ej strony, stru k tu rą, a z drugiej k u ltu rą, to są dw a aspekty tej samej rzeczywistości, które dostrzegamy zależnie od tego, z której strony na ową rzeczywistość patrzy
my. K ażda bowiem instytucja istnieje i funkcjonuje dlatego, gdyż funkcjo
nują określone wzory i m odele zachow ania, k tó re stanowią kulturę. D latego że my zachow ujem y się w określony sposób i uw ażam y, że powinniśmy się tak zachowywać, dzięki tem u istnieją i fu n k cjo n u ją instytucje; są więc w pewnym sensie faktem naszej świadomości, wyrażającym nasze czyny i za
chowania ja k o fakty obiektyw ne. Instytucje istnieją dlatego, że my p rz e strzegamy określone reguły gry i uważam y je za słuszne, a przynajm niej za nieuniknione w danym kontekście społecznym. W yobrażenie, że moglibyś
192 A d a m S T A N O W S K I
my funcjonow ać poza ram am i owych instytucji, przekracza naszą wyobraź
nię. W konsekw encji przestajem y oceniać owe stru k tu ry i instytucje, prze
stajem y pytać, czy są one dobre czy złe. O ne stają się dla nas takim faktem ja k fakt przyrodniczy. Ksiądz profesor Tischner, myśląc chyba o podobnych spraw ach, napisał kiedyś, że „m am y zsocjalizowaną w yobraźnię” .
Gdzieś w jesieni 1980 ro k u b rałem udział w licznych zebraniach informa- cyjno-organizacyjnych towarzyszących pow staw aniu „Solidarności” . W pew
nym zakładzie pracy (nb. wyższej uczelni) ktoś zadał mi pytanie: „jakie my m am y gw arancje, że now e związki zaw odow e b ęd ą lepsze od starych?” Ja w tedy odpow iedziałem , że żadnych, a naw et sądząc p o tym , co pan powie
dział, praw ie na p ew no nie b ę d ą lepsze, bo różnica między tymi nowymi związkami a starym i m a polegać na tym , że to między innymi pan ma decy
dować o tym , jak ie one b ę d ą i co one m ają robić. Jeżeli pan z tego sobie nie zdaje sprawy, to o n e nie b ę d ą lepsze od tamtych. N a tym właśnie polega utrzym yw anie złych struktur. K toś nie może sobie wyobrazić, żeby to mogło funcjonow ać inaczej. Jest to nasza świadomość. O statn io znów mam takie spotkania (z racji kandydow ania w w yborach do S enatu) i spotykam się z podobnym i pytaniam i. K toś np. mówi: „jak wy będziecie w parlamencie, to powinniście dopilnow ać, żeby ceny skupu były uczciwe” . N a co odpowia
dam : „Proszę p a n a , m am nadzieję, że zanim się nasza kadencja skończy, nie będzie istniało w tym k ra ju coś takiego ja k obow iązkow a cena skupu.
P an ze swoimi sąsiadami będzie miał sklep w Lublinie, ja do pana przyjdę i będziem y negocjow ać c e n ę ” . T e n ktoś nie jest jeszcze w stanie sobie wyo
brazić, że m oże nie być skupu, chociaż to leży w jeg o najgłębszym interesie ja k o rolnika, i że m oże ta k być, że nikt nie będzie cen z góry wyznaczał.
Z kolei ktoś, kto m a być członkiem komisji wyborczej mówi tak do swoich sąsiadów: „Pam iętajcie, że nie w olno jed n ej osobie wrzucać kartki w zastęp
stwie za drugą. J a b ęd ę w komisji w yborczej, b ę d ę patrzył i zapamiętam sobie. Niech każdy p a m ięta , że jeżeli o d d a cudzą k a rtk ę , to będzie to zapa
m ię ta n e ” . J a m u n a to pow iedziałem : „Proszę p a n a , pan w komisji nie jest od zapam iętyw ania, tylko o d tego, żeby nie pozwolić na włożenie przez kogoś cudzej kartki. T o jest p a n a upraw nienie i obow iązek” . Znów - nie
m ożność w yobrażenia sobie, żeby to się odbyw ało inaczej niż szereg razy w przeszłości i że trzeb a się te m u przeciwstawić. T o przekracza siłę wyobra
źni form ow anej od wielu lat. A zatem stru k tu ra istnieje w naszej kulturze, przez to zależy od naszej świadomości; stąd jest niesłychanie ważne, aby sobie zdać z tego sprawę.
N A W R A C A N I E S E R C I P R Z E K S Z T A Ł C A N I E S T R U K T U R
Ojciec Święty mówi o tym innym językiem , ale wymowa tego jest podob
na (zob. SRS n r 38 n n .). Z m ia n a instytucji zakłada zm ianę kultury, to zna
czy g łę b o k ą zm ianę m entalności; zakłada naw rócenie serc. D okonanie się
Społeczne struktury grzechu 193
głębokiej pozytywnej zmiany m entalności to jest właśnie naw rócenie serc.
Z drugiej strony jednocześnie prawdziwe naw rócenie serc musi wyrażać się w zmienianiu się instytucji. B o u ludzi, którzy myślą inaczej niż dawniej i którzy m ają nowe d o b re m otyw acje, zachow anie nie mieści się w starych strukturach. Każdy ich czyn zgodny ze zm ienioną świadomością i sum ieniem jest już przełam yw aniem starych stru k tu r i budow aniem nowych. I tak ja k nawrócenie wyraża się w przejściu o d egoizmu do miłości, od strachu i znie
wolenia do wolności, od chciwości do solidarności, ja k z tam tych starych p o staw i czynów wyrastały struktury grzechu, tak z czynów będących wyrazem naszej chrześcijańskiej wolności w ew nętrznej, naszej solidarności i w spania
łomyślności - rodzi się cywilizacja miłości. T erm in „cywilizacja” jest tu przez Jana Paw ła II używany w tym znaczeniu, w jakim ja m ów iłem słowo
„kultura” , czyli jak o system społecznej świadomości wyrażający się między innymi w strukturach. T o jest ta now a cywilizacja, k tó rą m am y budow ać, aby wypierała cywilizację chciwości, nienawiści, wyzysku i zniewolenia.
Na pewno byłoby nieporozum ieniem , gdybyśmy oczekiwali, że ta nowa cywilizacja będzie wolna o d ludzkiej słabości. Bo w m om encie, kiedy tak uważamy, ulegamy pokusie m illenaryzm u, czyli właściwie tej samej m en tal
ności rewolucyjnej, k tó ra stała u podstaw „stru k tu r grzechu” . D latego m y
ślę, że tak ja k Pan Jezus pow iedział, „bo ubogich zawsze mieć będziecie”
(Mk 14, 7), tak trzeba sobie powiedzieć - nie stworzymy i nie powinniśmy mieć ambicji stworzenia idealnego świata, który by ludzi autom atycznie na aniołów przerabiał. Z ło w tym świecie zawsze pozostanie. Będzie się ono rodziło z naszych własnych pom ysłów , z naszych własnych dzieł, które miały służyć dobru. I przyjdzie taki dzień, kiedy będziem y musieli przeciwstawić się tem u, co udało nam się stworzyć, bo zobaczymy, że w tym tkwi jakieś zło. Jeżeli nie uczynimy tego, to przyjdzie taki dzień, kiedy zaczniemy ludzi terroryzować w imię d o b ra , któreśm y rzekom o czy napraw dę stworzyli, ale które już przestało być d o b re m i przestało ludziom służyć. M usimy zacho
wać świadomość, że to zło - które jest związane z naszym bytow aniem na tym świecie - będzie się na nowo i w nowych postaciach pojaw iało, a my jesteśmy powołani do tego, żeby je dostrzegać i przeciwstawiać się m u w sobie i wokół siebie. Jednocześnie będziem y wtedy wierni naszem u p o w o ła niu, które jest jednocześnie pow ołaniem do naw racania serc (przede wszyst
kim swojego własnego serca) i do przekształcania struktur. T o pozostanie zawsze dw om a stronam i tego sam ego procesu naszej obecności w świecie i naszego pragnienia, aby była to obecność chrześcijańska.