137
& 0 D A T E K D O N* 36.
Dnia 31 grudnia 1840.
LIST IGNACEGO DOMEJKl DO . . . . .
C o q u i m b o , ( 8 li p c a .
( Dokończenie ) .
Czas siew by pszennej je s t w m iesiącu czerwcu i lip c u . Rolau pra»
wia się raz a m iejscam i dwa razy. Zazwyczaj sieją pod sochę, a ty lk o w m iejscach g liniastych orzą raz p rzed siew bą, w królce p o tem sieją i w orują nasienie. P łu g niew ielki lekki ,,zaiedw o porze ziem ię, która w ogulności je s t m arglow ą rozsypującą się od suszy..
N iep o trzeb u ją, jak em ju ż pow iedział , naw ozu. N ieznają-bron,..a ró w n ają ziem ię gałęziam i i rozm aitą kolczastą krzew iną. Czas żni
w a pszennego przypada p o d koniec g ru d n ia. Zaraz po ścięciu, skoro tylko po d esch n ie słom a ro b ią na tem że sam em polu tok z u- bitej z ie m i, ok rąg ły , zlekka ogrodzony, dokąd na m ułach i osioł*
k ach ściągają w pęki pow iązane jęczm ień lu b pszenicę i natych*
m iast następuje m łoćba, w ielce różna od naszej. Zam iast ludzi i cepów , spędzają na to m iejsce kilkanaście koni i źreb iąt i je d e n czy dw óch ludzi na koniach uganiają je po zwiezionem zbożu d o póki staje ziarna w kłosach. Poczem w ytrząsają ostrożnie i sp rzą
tają słom ę d ziarno w ieją i arfują ja k u nas. Są niektóre pola lak żyżne, że dają 50 60 i więcej ziarn za je d n o ; w ogólności je d n a k , n ajlep si n aw et gospodarze nie w ięcej nad 13 do 15 ziaren m ają z u żętku. W niek tó ry ch m iejscach m ają zwyczaj zaraz po zdjęciu pszenicy siać na tymże sam em p o lu fasole lu b kartofle i w jed n y m ro k u p o d w o jn y p lo n zbierają. Lepsi je d n a k gospodarze dają w ypo
czynek ro li od żniwa aż do siew by, przez pięć do sześciu m iesięcy.
Siew ba k u k u ru zy , fasoli, kawonów etc. przypada pospolicie w m ie
siącach w rześniu lu b p aździerniku, a zbiór pod koniec m arca i w m aju ; k arto fle zaś i n iek tó re o grodow iny, groch e tc . każdego czasu sieją i z b ierają tak zimą. ja k o też latem . Zadziw ia m ię szcze-.
golnie p ło d n o ść fasoli, które tu pospolicie więcej sta ziarn w ydają.
M iejscami poczęto u p raw iać cukrow ą trzcinę i baw ełnę; ale z tych pierw sza chociaż się łatw o przyjm uje i ro zra sta, nie m a tej słody
czy co p o d zw rotnikam i, u praw a zaś baw ełny niezdaje się p rzy n o sić tyle korzyści co pszenica. W in o g rad tutejszy szczególnie z p ro w incji Huasco w yrów nyw a co do słodyczy najlepszem u z p ołu
dniow ej F rancii i Hiszpanii , nie je s t tak karłow aty ja k francuzki i ehociaż dotąd niepotrafiono z tutejszych w inogron robić win tak d o b ry c h , jak sa b u rg u ń sk ie | reńskie etc. z tem w szystkiem , wino tutejsze krajow e lepsze je s t i daleko m ocniejsze od ordynaryjnych w in n iem ieck ich , dosyć tanie, podobne ze sm aku do hiszpańskich
138
> niezadługo kraj len więcej wywozić pocznie 'sw o ich w łasnych win do innych państw A m erykańskich niżli ich kupow ać będzie
od E u r o p e j c z y k ó w . Zaczęto leżpracow ać nad upraw ą m orw ow ych
drzew i chow em jed w ab n ik ó w , ale to przedsięw zięcie n ie m iało do
tąd pom yślnego sk u tk u .
W szystkie te je d n a k gałęzie rolniczego p rz e m y słu , podrzędne zdają się być w krajow em gospodarstw ie , m ianow icie między m ieszkańcam i południow ych prow incji C hili. Tutejszy wieśniak je s t bardziej górnikiem i pasterzem niż ro ln ik ie m , zręczniejszy do górniczego m łota i ochotniejszy do konia niż do pługa. L u d wolny w obliczu p ra w a , niew olnik w obliczu p o trz e b , passji i owej zalć- ż n o śc i, która wszędzie m iędzy bogatym a ubogim zachodzi, gdy p r a c u je , p racu je z p o trz e b y , i woli na dzielnym koniu za końmi z dzikiem bydlęciem po górach u g a n ia ć , lu b szukać sreb ra i złota pod górą, niż iść za pługiem . Dla tego to d ruga część gospodarstw a, chów b y d ła, koni, m ułów bardziej zajm uje tutejszych gospodarzy niż rolnictw o , a kiedy zabraknie chleba , wolą sprow adzać ziarno z południow ych prow incji C onception i Chiloc niż ująć pastw iskom części ro li pod zasiew .
Chociaż w tutejszym k ra ju nie masz trzód tak licznych i tak rozległych posiadłości ja k o po drugiej stronie K ordilierów , na ste pach Buenos-A yres i po zabrzeżu M ontew ideo, są jednak i tu właści
ciele którzy po kilkanaście tysięcy rogatego by d ła, m ułów i koni m ają i co rok po tysiąc lu b dwa tysiące b y d ła karm nego sprzedają.
T o com pow iedział o polew anych p astw isk ach , służy tylko na uk arm ien ie przeznaczonych do zarznięcia lu b na sprzedaż sztuk ; reszta zaś i wszystkie trzody i stada pasą się w g ó r a c h , nie daleko śnieżnej stre fy , gdzie pom im o b rak u deszczu, u trzym uje się wilgoć od topniejących śniegów i od ruczajów , które między skałam i rodzą się i nikną. Zdarza się, że kiedy deszcze k ilk ak ro tn ie spadną w lipcu i sie rp n iu , większa część gó r tak zarasta kw iatam i i soczystą traw ą, że traw a ta choć posechuie, konserw uje się na pniu ja k o u nas siano suche w stogu i służy na pożywienie by d ła. Ztąd rozróżnić należy w każdej m ajętności większej, sam folw ark i je g o gru n ta polew ane które pospolicie zowią kasienda, od całego obszaru gór po k tórych sw obodnie i dziko pasą się i rozpładzają trzody i stada należące do tego folw arku, a który to o b szar zowią estencia. Bywa że folw ark, któ ry zaledwo kilkadziesiąt m orgów m a polew anej ziem i, zajm uje sw oją estencją w górach większe obszary niżli wiele Xięstw N ie
m ieckich. Nie w idać tam ani m ieszkań, ani zagród, ni k o p c ó w , ni odznaczonych granic : doskonała p u sty ń . Spostrzeżesz tylko tu i ow dzie rozproszone krow y, oślice, konie, źreb ięta, i czasem prze
latującego w jask raw y m płaszczu, m iedzianej tw arzy g u a sa (górala) lu b ja k ą od lu d n ą ch a łu p ę w krynicy , z c h ru stu i trzciny skleconą.
Do tej p u sty n i, estancja , wyjeżdża Pan z licznym pocztem przyja
ciół i gości raz lu b dw a razy na rok na połów i odłączenie ze sw oich trzód pew nej liczby sztuk b y d ła , które przeznacza na uk arm ien ie i sprzedaż. Je st toj przedew szystkiem u lu b io n ą zabaw ą obyw ateli.
Tu się p ró b u je zręczność jezdca uganiającego m iędzy skałam i i
139
pr/.epaściam i, z arkanem w rę k u , za dzikim by d lęciem , które w strzy
m uje w p ę d z ie , zarzucając m u sz n u r na szyję i osadzając je nieraz na spadzislości tak straszn ej, że po niej i piechotą nam byłoby t r u dn o w drapać się. Na łych gonitw ach pędzą kilka dni w esoło, pod pogodnem n ie b e m , karm iąc się w ędzonem m ięsem i zapijając czy- c z ę , lo je s t m łode tutejsze w in o , lu b gorzałkę pędzoną z m oszczu.
A gdy ju ż dostateczną ilość bydła zb io rą i odłączą, w racają do do*
m u ; przypędzone bydło idzie m iędzy zagrody na polew ane pastw i
ska i n a tem się cały dozór i całe pielęgnow anie trzód kończy.
B ydło tu tejsze je s t do H olenderskiego p o d o b n e, o w ielkich ro z łożystych ro g ach . K onie ja k w idać z Andaluzkiej rasy , m ierzyny, ale k szlałtn e, lekkie i dziw nie lekko noszące.P ospolicie mają głowę nie w ie lk ą , nogi cie n k ie , g rzb iet rów ny i szyję cienką, w yniosłą.
K opyta są lak tw arde że zdarza się na niekulym koniu odbyć sto mil drogi po g ó rach i skałach , i lego nieznać na koniu. Mogą leż w y.
Irw ać dw a lu b Irzy dn i bez p o k arm u i więcej niż 24 godzin bez w o d y . Zwyczajem zaprow adzonym przez H iszpanów , n ik t nie używa dotąd klaczy ni do zaprzęgu, ni pod ciężary, a tem m niej do siodła.
W szystkie klacze są po estenciach między stadam i, a byłoby w sly- dem i w ielką hań b ą dobrze urodzonem u kabalU ro (kaw alerow i), jechać na klaczy. W szystkie Iransporla odbyw ają się na ujeżdżonych m u ła c h , które tyle kosztują co dobre k o n ie , a są wy trw alsze i silniejsze.
J e s t też je d n a gałęź pasterstw a b ard zo ważna w tym k raju , która szczególnie uboższym daje łatw y sposób do życia a naw et do zbo- gacenia się . Je st to chów k ó z .'W ie lo ra k i pożytek z nich ciągną.
Mleko kozie je s t lu lep sze, daleko smaczniejsze od krow iego, i bez żadnego zapachu. Mięso kozlęcie w yborne; a co najw ięcej dochodu p rz y n o si, s ą s k u r y , k tó re lu służą za w iadra do noszenia w ody, za w ory do tra n sp o rló w , i łój który się tu na św ice dla górników wy
ta p ia . G atunek kóz je s t daleko piękniejszy od naszych żydow skich;
rozpładzają się dziw nie p ręd k o i żyją suchą k rz e w in ą , tam gdzie praw ie i śladu zieloności nie w idać. Uboga fam ilja która zaledwo na kilkanaście kozląl na początku sw ego gospodarstw a zdobyć się m o ż e , staw ia u b ogą chałupę w p o śro d k u suchej pustyni i w kilka lat do przystojnego m ajątku ze dw iestu do trzechset kóz złożonego przychodzi. Głównym n ieprzyjacielem tego gospodarstw a je st lew tu te jsz y , m niej odważny i m niejszy od afrykańskiego , a czyha
jący na k o z y , ja k o nasz wilk na owce. Gdy je d n ą pochw yci inne biegą za n im , ja k gdyby m u ją o debrać, lu b się m u przypatrzyć ch ciały , a on tymczasem je d n ą po drugiej dusi aż nie nadbieży w łaściciel z psam i.
Rzecz dziw na , że dotąd nie zaprow adzono tu dobrego gatunku hiszpańskich ow iec, k tó re pod suchem n ieb em , pow innyby się p o praw iać, a przynajm niej zachować sw oją rasę. W szelkie usiłowania w tein względzie dotąd bezskuteczne były, i w ogólności nie w i
działem lu naw et m iernego gatunku o w iec, wszystkie są długiej \ g ru b ej w ełny.
140
— Lista osób które przesłały ofiary swe do rąk P. Władysława Platera trudniącego się zbieraniem składki na rzeczfamilji dotknię
tych powodzią w południowych departamentach Francji. Życzący mieć udział do lego dobroczynnego dzieła, raczą przesłać swój datek do W lad. Platera 38 S t. Dominiqae S t. Germain.
Bobrowska 5 fr., Czarkowski*5 fr., X . Czartoryski 2 0 fr., Jenerał Gawroński 3 fr., Półkownik Gawroński 5 fr., Albert Grzymała 5 fr., Hofman 5 Ir., Eustachy Januszkiewicz 5 fr., Jen. Kniaziewicz 5 fr., KaszycS fr., Kątski Karol 10 (‘) fr ., Kątski Antoni 10 fr.., Kozmian 5 fr., Łopacińscy 5 fr., Marylskii2 fr., Józef Mikulski 1 fr., Izydor Mikulski 5 fr. Morbicer 5 fr., Mickiewicz 5 fr., Mieroszewski 25 fr., Michał Mycielski 5 fr., Morawski 5 fr., Nakwaski 5 fr., Karol Niemcewicz 5 fr., Pani Niezabitowska 5 fr., Ostaszewski 5 fr., Orda 3 fr., Ludwik Pla
ter 5 fr., Władysław Plater 2 0 fr., Cezary Plater 2 0 fr ., Plichta 5 fr., X . Sapieha 20 fr., Alexander Sobański 5 fr., Izydor So.
bański 5 fr., Szembek 5 fr ., Załuski 5 fr., Zamojski 10 franków.
Pani Skorupka 5 fr. Barzykowski 3 fr. W ogóle 277 franków.
— Składka na zakupienie ziemi na cmentarzu w Avignon dla zachowania pomnika wystawionego zmarłemu Pułk. Szleglowi
Osoby trudniące się zebraniem tej składki raczą zgłosić się do Eust. Januszkiewicza po odebranie summy 63 fr. 2 0 c.
* B r a c i a K ą t s c y t a l e n t e m i w j m p r z y c z y n i l i s i ę z n a c z n i e d o p o w i ę k s z e u i a f u n d u s z ó w n a
ten c e l d o b r o c z y n n y . K a r o l w W e r s a l u , A n t o n i w P a r y ż u , n a l e ż e l i d o k o n c e r t ó w , k t ó r t n i e m a ł y p r z y n i o s ł y d o c h ó d .
■— Sławny nasz ziomek Szczepanowski przybył znew udo Pa-- ryża. Od czasu swego ostatniego pobytu w tutejszej stolicy obje
chał Francią i Szwajcarią; wszędzie tłumy lubowników, i dzien
niki, publiczności echa, okrzyknęły go Paganinim gitarzystą.
Mieliśmy już sposobność słyszeć go teraz po kilkakroć razy i przekonać się że z tego sądu nie trzeba nic odtrącać na karb en
tuzjazmu, ale że on jest szczerem i prostem wyznaniem wrażenia jakiego doznaje każdy przysłuchujący się dźwiękom gitary pol
skiego wirtuoza.
wyniosła (patrz str. 123).
Mieczkowski.
W ogóle.
fr. 62 20 c.
1 63 20.
W D R UK A RN I B O U R G O G N E ET MARTI K E T , KUB J A C O B , 3 0 .