• Nie Znaleziono Wyników

"Kompozycja utworów lirycznych C. K. Norwida (do roku 1852)", Zygmunt Dokurno, Toruń 1965, Państwowe Wydawnictwo Naukowe, Oddział w Poznaniu, Towarzystwo Naukowe w Toruniu, Prace Wydziału Filologiczno-Filozoficznego, tom XVI, zeszyt 2, redaktor Wydawnictw

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share ""Kompozycja utworów lirycznych C. K. Norwida (do roku 1852)", Zygmunt Dokurno, Toruń 1965, Państwowe Wydawnictwo Naukowe, Oddział w Poznaniu, Towarzystwo Naukowe w Toruniu, Prace Wydziału Filologiczno-Filozoficznego, tom XVI, zeszyt 2, redaktor Wydawnictw"

Copied!
5
0
0

Pełen tekst

(1)

Danuta Zamącińska-Paluchowska

"Kompozycja utworów lirycznych C.

K. Norwida (do roku 1852)", Zygmunt

Dokurno, Toruń 1965, Państwowe

Wydawnictwo Naukowe, Oddział w

Poznaniu, Towarzystwo Naukowe w

Toruniu... : [recenzja]

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce

literatury polskiej 57/4, 679-682

(2)

Z y g m u n t D o k u r n o , KOMPOZYCJA UTWORÓW LIRYCZNYCH C. K. NORWIDA (DO ROKU 1852). Toruń 1965. (Państwowe W ydawnictwo Naukowe, Oddział w Poznaniu), s. 168 + errata na w klejce. Towarzystw o Naukowe w T o­ runiu. Prace W ydziału Filologiczno-Filozoficznego. Tom XVI — zeszyt 2. (Redaktor naczelny W ydaw nictw a TNT: A r t u r H u t n i k i e w i c z . K om itet Redakcyjny. Przew odniczący: H a l i n a T u r s k a . Członkowie: Z o f i a A b r a m o w i c z ó w n a , T a d e u s z C z e ż o w s k i , B r o n i s ł a w N a d o l s k i , J a d w i g a P u c i a t a - - P a w ł o w s k a ) .

Czekanie na Norw ida jest dziś głównie czekaniem na „pisma w szystk ie” poety. N ie znaczy to jednak, by obojętnie w itać tzw. prace interpretacyjne, bowiem im bardziej artysta nieznany w ydaje się znany, tym bardziej wzrasta osobista potrzeba czytelnika poety: sprawdzenia osaczających N orwida form uł historycznoliterackich i zobiektyw izow ania pryw atnych odkryć krytycznych. Z tej w łaśnie potrzeby, a także z pow inności polonisty śledzącego nowsze badania nad literaturą okresu rom antyz­ mu, w yn ik ła lektura książki K o m p o zyc ja u tw o ró w lirycznych C- K. N orwida (do

ro ku 1852) Zygm unta Dokurny. (Czytelnicy „Pamiętnika L iterackiego” pamiętają go

jako autora interesującej rozprawy O M ickiewiczowskich przekładach z Byrona — 1956).

Praca pow stała w Toruniu, m ieście z piękną zasługą norwidowską, skojarzoną z postaciam i W ilama Horzycy, Tadeusza M akowieckiego i książką O Norw idzie pięć

studiów, na której um iejętności czytania, analizowania tekstów poetyckich do dziś

uczą się studenci polonistyki. Stąd nadzieja na w ielk ie zyski także z lektury pracy Zygmunta Dokurny.

N adzieję tę podważa W stęp do książki. W tych wprowadzających rozważaniach autor poszukiw ał odpow iedzi na pytanie, czym jest liryka, co jest istotą tego ro­ dzaju literackiego. Pom ijając k w estię badawczej użyteczności takich esencjalnych

pytań — odpowiedź Dokurny nie w ydaje się ani ciekawa, ani nowa. „Tak to głębsze zastanow ienie się nad zagadnieniem prowadzi do odejścia od popularnego rozum ienia liryki jako rodzaju literackiego, który charakteryzuje się szczególnym nasileniem elem en tów em ocjonalnych”. „Nowe, rozszerzone pojm owanie istotnych w łasności tego rodzaju twórczości literackiej” kazało Dokurnie dorzucić do em ocjo­ nalnych — elem en ty intelektualne i przekonaniowe. Tyle tylko w ynikło z „głębsze­ go zastanow ienia” nad definicjam i proponowanymi przez słow niki, encyklopedie, podręczniki itp. publikacje obficie cytowane w e Wstępie. Być może tego typu prace nie najbardziej pobudzają pom ysłowość badacza. Zastanawiające, iż nie zostały tu w ykorzystane ujęcia o w iele mniej banalne, bardziej dynamiczne: z dawniejszych np. znakom ita rozprawa Ortwina O liryce i wartościach lirycznych 1 {od lektury nie powinien tu odwodzić język krytyka) czy bardziej naukowe, jak artykuły Kleinera, K ridla i Ł op a ty ń sk iej2 (by ograniczyć się do prac w języku polskim). Bardzo

1 O. O r t w i n , O liryce i wartościach lirycznych. W: Próby przekrojó w . Lw ów 1936. Dokurno powołuje się na tę rozprawę w tekście (s. 136), dlaczego jednak n ie przyw ołał jej w łaśn ie w e Wstępie, zwalczającym obiegow e rozum ienie liryki — rozum ienie, które czterdzieści lat wcześniej subtelnie zanalizował i p rze­ kreślił Ortwin.

2 J. K l e i n e r : Rola czasu w rodzajach literackich ; Rola podmio tu mówiącego

w epice, w liryce i w poezji dramatycznej. W: Studia z zakresu teorii literatury.

Wyd. 2. Lublin 1961, s. 39—46, 32—38. — M. K r i d l , O elemencie f ik c y jn y m

(3)

inspirujące w reszcie są w ypow iedzi p oetów -teoretyków . Dlaczego by nie podjąć pewnych w ątków m yślonych Przybosia (z aprobatą czy polem icznie), a nade w szyst­ ko — dlaczego nie zjaw ił się w tym Wstępie sam Norwid, jak nikt św iadom y spraw poezji? Czyż jego sądy są m niej ciekawe, mniej zobowiązujące niż zdania w ypisane z Wiadomości z teorii literatury (dlaczegóż przynajm niej nie nowsze wydanie?),

Nouveau pe tit Larousse, Reallexikon der deutschen Literaturgeschichte, Encyclo­ pedia of th e Arts...? Może zresztą to i lepiej, że autor nie zajął się w ypow iedziam i

Norwida o poezji. I bez tego przypisał jego św iadom ości literackiej najrozm aitsze dziwolągi, np.: „realizował poeta z całą pełnią uśw iadom ienia teoretycznego po­ stulat wzbogacania zespołu przedm iotów wyobrażalnych, w ystępujących w utworach lirycznych” (s. 126); „[poeta] nie przem awia w yłącznie za pośrednictwem wyobraźni, chociaż na poruszenie jej kładzie w ielk i nacisk, pam ięta rów nież o tym , że naj­ precyzyjniej można sform ułować sądy przy pom ocy określeń abstrakcyjnych” (s. 117)

Oczywiście, wyboru patronów teoretycznych dokonuje Dokurno św iadom ie i celowo (pomijam tu funkcję zdobniczą — bo chyba taką pełnią przyw ołani w e w stępie Eliot i Szekspir), na potrzeby dalszych rozważań analitycznych. Idzie o to, że tekst liryczny w idziany w edług pewnego schem atu teoretycznego staje się bardzo „podatny interpretacyjnie”, łatw y w analizie. Ten schem at u D okurny bar­ dzo jest schematyczny: w iersz liryczny składa się z elem en tów przedstaw ieniow ych, działających na wyobraźnię odbiorcy, i elem en tów przekonaniowych, apelujących do jego intelektu. Żeby sprawę cokolwiek skom plikow ać i unowocześnić, przywo­ łano jeszcze teorię w ielow arstw ow ej budowy dzieła literackiego. Teoria w przy- pisku objaśniona nazwiskam i K. Górskiego (!) i R. Ingardena (s. 10).

Czytelnik książki Dokurny, jeśli poszukuje przede w szystkim konkretu anali­ tycznego, jeśli interesuje się tekstam i Norwida, m ógł ostatecznie pominąć owo w stępne teoretyzow anie (tak jak nie przejm uje się truizm am i, którymi usiane są i dalsze stronice pracy) — nie może jednak w yzw olić się spod ciśnienia konsek­ w encji autora, uzależniającego mocno dalsze dociekania od tych w stępnych roz­ różnień. Schemat: „przekonaniowy — w yobrażeniow y”, zadecydował o dalszych

klasyfikacjach i analizach.

Zrąb głów ny książki stanow ią trzy rozdziały poświęcone trzem okresom życia i twórczości Norwida: I. Okres w arszaw ski (1840—1842); II. Okres w ę d r ó w e k po

Europie (1842—1847); III. Okres rzy m sk o - p a ry s k i (1847—1852). Najbardziej pasjonu­

jące teksty Norwida powstaną później; m ateriał literacki opracowywany przez Dokurnę dawał jednakże m ożliw ość frapującą historyka literatury. M ożliwość po­ kazania Norwida młodego, uw ikłanego w konw encję krajowego rom antyzm u (a m o­ że inną?), w yzw alającego się z owej konwencji, tworzącego swój w arsztat poetycki. Z tej m ożliwości Dokurno nie skorzystał. W ybrał rozwiązanie nadające się — jak sądzę — bardziej do opisu tek stów tzw. niepow tarzalnych, w ięc takich jak np.

Bema pamięci żało bny rapsod. W ramy rozdziałów chronologicznych w m ontował

autor pracy szereg „podrozdziałów”, grupujących utw ory w edług pew nych cech struktury. Na przykład w rozdziale I: 1. K o m p o zy c je prze ciw sta w n e nieudram atyzo-

wane; 2. K o m p o zy c je p rzeciw staw ne udramatyzowane; 3. K o m p o zy c je o charakterze przejściow ym ; 4. K o m p o zyc je ty p u deklaraty wnego; 5. L iry k a zw ierzeń (osobista);

6. Z apow iedź liryki bohaterskiej. Trudno by w łaściw ie odpowiedzieć na pytanie, czego Dokurno szukał w tych utworach, szufladach, okresach. Przecież sprawy po­ s. 57—70. — L. Ł o p a t y ń s k a , O metodologię liryki. „Życie L iterackie” (Łódź) 1947, z. 1/2, s. 22—27.

(4)

działów nie m ogły w yczerpać całej en ergii badacza. Energię tę wyczerpała „herezja parafrazy”. K siążkę w ypełn iają streszczenia utworów Norwida — przynoszą one naturalnie najw ięcej szkody nie juw eniliom , ale paru tekstom sprzed r. 1852 praw­ dziw ie lirycznym : ich języka poetyckiego Dokurno zdaje się nie rozumieć. O w iele lepiej radzi sobie z utworam i, w których „elem enty przekonaniowe” są nader w yraziste, z których „m yśl poety” daje się łatw o w yłow ić i ująć w aforyzm, m orał (twórczość okresu pierwszego, liryka polemiczna, refleksyjna). Gorzej w y ­ chodzą na tej m etodzie utwory nie poddające się tak łatw o jaskrawym rozdziałom na „m yśl” i „obraz”, w których „elem enty w yobrażeniow e” przekazują sens poetycki (Epos nasza, Italiam! Italiamf, P o l\a , Bema pamięci żałobny rapsod). W takich w ypadkach pojaw iają się form ułki: utwór „składa się [...] z przedstawień bardzo trafnie dobranych i um iejętnie w yselekcjonow anych” (s. 148), „odkrywał Norwid w ielk ie prawdy za pośrednictw em odpowiednio skonstruowanych w izji artystycznych” (s. 149). N ic w ięcej w łaściw ie o tym „odpowiednio dobranym ob­ razow aniu” nie można się dowiedzieć z pracy o kompozycji utw orów lirycznych C. K. Norwida. To w zasadzie n ajw iększa pretensja recenzenta do autora książki. O takie czy inne teorie liryki można się spierać, istotne jest, by rozumieć, że tekst poetycki m ówi językiem poetyckim , nieprzekładalnym na język dyskursywny. Pokazać poetyckie funkcjonow anie tek stu można także poprzez analizę kompozycji (św ietnym przykładem takiego postępow ania badawczego mogą być studia Cz. Zgo- rzelskiego zebrane w książce O liryce Mickiewicza i Słowackiego). Natomiast każdy „przekład” utworu poetyckiego — tu streszczanie — prowadzi zawsze do zniszczenia w artości poezji, w brew próbującym przekazać te wartości ogólnikom.

M onotonię streszczeń utw orów N orw ida stara się Dokurno od czasu do czasu przerywać kilkom a zabiegami. N ajsym patyczniejszy z nich — to po prostu cyto­ w anie fragm entów w ierszy Norwida; cytaty zresztą nie zawsze podtrzymują wyw ód autora, np. fragm ent z Epos n a sze j:

Rycerzu! — piosnkę zaśpiewam i tobie! Wysoki, w łaśn ie obrócony tyłem Do słońca, które złoci się na żłobie I, po pancerzu przebiegłszy promieniem, Z osieroconym baw i się strzemieniem...

poprzedzają i zamykają zdania kom entujące: „Norwid przedstawia bardzo w y ­ raźnie [...] obraz [nostaci z aluzji literack iej]”, „Don Kichot w tym ujęciu narzuca się wyobraźni odbiorcy jako sylw etk a wyraźnie zarysowana” (s. 114). Wydaje się, że jest w prost przeciwnie i z konkretyzacją w wyobraźni czytelnika, i z za­ m ysłem poety.

Irytują innego typu przerywniki, np. wprowadzanie na karty książki tzw. mądrości życiowej: „W utworze tym [Dumanie] poruszone są sprawy bardzo ogólne i to nas nie dziwi, zw ykle bow iem m łodzi ludzie skłonni są do atakowa­ nia problem ów centralnych, n ajogólniejszych” (s. 13); „na m ecie człow iek nie ma już tych sił co na starcie” (s. 108). Tego typu reflek sje w spierają niejedno­ krotnie dociekania autora, podsuwają mu problem atykę analityczną, pozwalają wreszcie na prowadzenie czegoś w rodzaju narracji naukowej (raczej — gaw ędo­ wej): „Tak to od dumania, od zastanow ienia się nad życiem, od m edytacji do­ tyczących stosunku człow ieka do rzeczyw istości, rozpoczyna karierę literacką autor Prom eth'dio na” (s. 13). Zadziw iająca jest niefrasobliw ość, z jaką Dokurno snuje tu szereg term inologiczny: dum anie — m edytacja, nie licząc się z konkret­ nym funkcjonow aniem tych nazw gatunkow ych w poetyce historycznej. Gawędowa stylistyka („tak to...”) załatw ia bardzo w iele problem ów w rozprawie Dokurny.

(5)

P ojaw ia się najczęściej w tedy, gdy autor zam yka jakiś rozdział, etap pracy. „Tak p ow staw ały utw ory odznaczające się surową selekcją w zakresie operow ania elem entam i przekonaniow ym i” (s. 146). „Tak to, jeszcze przed sform ułowaniem określenia o pieśniach ubożuchnych, przeciw staw iał się Norwid poezji bogatej w barwy i ton y” (s. 103) — ale czytelnik pracy dalej nie w ie, „jak to” rozwijał się Norwid-poeta, a przynajmniej ew entualne poznanie nie w ynika z książki Dokurny.

Nie w ydaje się też, aby dotychczasowa w iedza o N orw idzie została w ch łon ięta i w ykorzystana w studium o kom pozycji jego utworów. Wykaz cytow anych opra­ cow ań przedstawia się raczej zbyt skromnie, autor jakby nie docenił prac swoich poprzedników, a przecież niejedno pom inięte dawniejsze studium oddałoby tej rozpraw ie znaczne usługi. Na przykład dosyć nieokreślone „elem enty w yobraże­ n io w e” może by się jakoś w ykrystalizow ały po lekturze rozprawki Z. Łapińskiego O obrazowaniu w „Quidamie” 3. W rażliwość pobudziłaby Próba N orw ida J. P rzy­ bosia — gdzie m. in. analiza w iersza Italiam! Italiami... Na ostrą konw encjonalność ju w en iliów Norwida można by także spojrzeć niekonw encjonalnie. Taką m ożliw ość zaprezentował J. W. Gom ulicki w e w stęp ie do Białych k w ia tó w (Warszawa 1965) — czytanie tekstu jako szyfru nakazanego historią. Naturalnie warunkiem tego rodzaju interpretacji jest bardzo dokładna znajomość biografii artysty i szczegółów histo­ rycznych.

Myślę, że obcowanie z tekstam i Norwida przyniosło Zygm untowi D okurnie w ięk sze zyski niż te, z których pośrednią relacją jest rozprawa o kom pozycji. N ie w szystkie bowiem korzyści dadzą się w ogóle obiektyw izow ać — szczególnie w naukowych rozważaniach polonistów i szczególnie przy takim rozum ieniu sztuki, jakie czasami zdradza autor om awianej książki. „Poeta, który zapomniał o sztuce, by głosić w ielk ie prawdy, i ten, który powracał do niej jak m arno­ traw ny syn, stw orzył lirykę, której celem jest nie tylko to, by zachwycała i w zru­ szała; ma ona poza tym zorganizować św iat m yśli odbiorcy tak, by po jej uważnym przeczytaniu m ógł stwierdzić, że pogłębił w iedzę o sobie i o św iecie” (s. 102). To i tem u podobne zdania, w cale nierzadko rozsiane w tekście rozprawy, nadają jej jakiś bardzo specjalny koloryt. Stylizacja archaiczna? Dokąd należałoby się cofnąć, by uzyskać jednolite tło intelektualne dla tej książki? Czasami się w y ­ daje, że aż w w iek XVIII — tak w łaśnie użytkowo traktujący spraw y poezji.

Surowość (może n iesp raw iedliw a7) wyrażonej tu opinii sprawia, że przeglądam tę książkę raz jeszcze. Znajduję w niej w iele zdań niezręcznych, m nóstwo ogólni­ k ow ych pochwał Norwidowej mądrości i literackiej sprawności, w iele kom unałów, oczyw istości, stw ierdzenia świadczące o braku tzw. słuchu literackiego, ale przecież n ie są to jeszcze sądy fałszyw e. W ielkie nieporozum ienie jest tylko jedno: że tak w ogóle wolno postępować z badanym m ateriałem poetyckim . Każdego bowiem spotyka przygoda chłopca z Pana Tadeusza, „badacza zbyt ciekaw ego”, którego w ab iły „cykoryi k w iaty”. Lepiej jednak zatrzymać w rękach „nagą łodygę szaro- zielonaw ej traw y” niż „kwietne puchy” opisu typu: „kompozycja spojona sym bo­ liczną czarną nicią, która łączy w m isterny sposób w yszukany paralelizm z um ie­ jętn ie stopniowanym kontrastem, ujaw niającym się w pełni w urzekającej n ie­ zw ykłą prostotą wyrazu poincie” (s. 94).

Danuta Zamącińska-Palu chowska

3 Z. Ł a p i ń s k i , O obrazowaniu w „Quidamie". „Roczniki H um anistyczne”

Cytaty

Powiązane dokumenty

Unfortunately the normal forces and bending moments acting on the elements of the trussed vault exceed the bending moments acting on the vault strengthened with diagonals.

Among the themes discussed in the di fferent talks, three approaches stood out: intercultural exchange, defined as planning diffusion among different cultures, intracul- tural exchange

uspołecznionej i osób fizycznych od jednostek gospodarki uspołecznionej Palestra 22/9(249),

W tym miejscu trzeba od razu wyjaśnić, że założeniem nie jest mechaniczna zmiana zależności z jednego na inny organ państwowy, lecz zharmonizowanie

— „Wreszcie adwokatura potrzebna jest całej ludzkości. Działalność adwokata polega na obronie praw, czyli mówiąc abstrakcyjnie — na obronie prawa. Prawo zaś

podatnikowi uprawnionemu do ulgi. Praktyka taka jest naszym zdaniem błędna, gdyż ani z art. Przy­ pomnijmy, że jeśli chodzi o wysoikość ulgi przypadającej

W drugim dniu odbyły się obrady w ramach Ko­ misji Prawa Karnego i Komisji Prawa Cywilnego.. Wreszcie w trze­ cim dniu obrad przewodniczący obu Komisji dożyli

Gdyby ruch ASM odbywał się tylko w polu grawitacyjnym Ziemi, trwałby wiecznie, ale zakłócenia pochodzące od Księżyca spowodowały szybkie obniżenie się