• Nie Znaleziono Wyników

"Miscellanea literackie 1864-1910", pod redakcją Stanisława Pigonia, Wrocław 1957, Zakład imienia Ossolińskich, Wydawnictwo Polskiej Akademii Nauk, Archiwum Literackie, pod redakcją Kazimierza Budzyka, Tadeusza Mikulskiego i Stanisława Pigonia, tom 2, Pol

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share ""Miscellanea literackie 1864-1910", pod redakcją Stanisława Pigonia, Wrocław 1957, Zakład imienia Ossolińskich, Wydawnictwo Polskiej Akademii Nauk, Archiwum Literackie, pod redakcją Kazimierza Budzyka, Tadeusza Mikulskiego i Stanisława Pigonia, tom 2, Pol"

Copied!
14
0
0

Pełen tekst

(1)

Mirosława Puchalska

"Miscellanea literackie 1864-1910",

pod redakcją Stanisława Pigonia,

Wrocław 1957, Zakład imienia

Ossolińskich, Wydawnictwo Polskiej

Akademii Nauk, Archiwum

Literackie... : [recenzja]

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce

literatury polskiej 50/1, 251-263

(2)

im. Zielińskich w Płocku (prowizoryczny „rozumowany“ w ykaz pozycji, które

mogą zainteresow ać polonistę; w iele ciekawych m ateriałów, w tym także prace nie notow ane u Estreichera. Całość w edług stanu z roku 1953). 4) Ta­ deusz K ow alski i W łodzimierz Zajączkowski: K ilka próbek pisma perskiego

i tureckiego A d a m a Mickiewicza.

Wartość ostatniej z w ym ienionych publikacji, zawierającej przekład polski i krytyczne om ówienie czterech krótkich tekstów , znacznie obniża — trudny do zrozum ienia — fakt, że autorzy, korzystający z fotokopii, poską­ pili nam jakichkolw iek inform acji o ich źródle, tj. o autografie poety. Jest to zresztą jed yn y pow ażniejszy brak w aparacie edytorskim Miscella-

neów, utrzym anym poza tym zawsze na w ysokim poziomie rzetelnej facho­

wości.

Witold Billip

MISCELLANEA LITERACKIE 1864— 1910. Pod redakcją S t a n i s ł a w a P i g o n i a . W rocław 1957. Zakład im ienia Ossolińskich — W ydawnictwo Polskiej A kadem ii Nauk, s. 486, 2 nlb. + 14 ilustracji. A r c h i w u m L i t e ­ r a c k i e . Pod redakcją K a z i m i e r z a B u d z y k a , T a d e u s z a M i k u l ­ s k i e g o i S t a n i s ł a w a P i g o n i a . Tom 2. Polska Akademia Nauk — Instytut Badań Literackich.

1. A r c h i w u m L i t e r a c k i e , seria w ydaw nicza, w której publiko­ w ane są nieznane rękopisy i inne m ateriały historycznoliterackie, w ym aga­ jące naukowej opraw y edytorskiej, jest niezbędną dla badaczy, a jedyną u nas po w ojnie unowocześnioną kontynuacją dawnego A r c h i w u m d o D z i e j ó w L i t e r a t u r y i O ś w i a t y w P o l s c e . Znaczenie tego w ydaw nictw a podnosi fakt, że jego redaktorzy aż dwa spośród czterech wydanych dotąd tom ów przeznaczyli na teksty nowsze, z końca X IX i po­ czątku X X w ieku. Stan publikacji m ateriałów historycznoliterackich z tego okresu jest o w iele gorszy aniżeli z okresów w cześniejszych, natom iast na pewno szersza jest m ożliwość społecznego funkcjonowania takich m ateriałów — czy to na w arsztatach badaczy, czy na zapleczu działalności krytyków i pi­ sarzy, czy w reszcie w świadom ości czytelników. Możność publikowania w tej serii tekstów niew ielkich, grupowanych przez redakcję jako miscellanea, pozwala się spodziewać, że z zakresu m ateriałów nowszych znajdą się też tu w arte upow szechnienia fragm enty ocalałych archiwów czasopism i cie­ kawsza część spuścizny zmarłych literaturoznawców.

A r c h i w u m ogranicza się do zadań dokumentarnych, nie um ieszcza w ięc rozpraw historycznoliterackich na tem at publikowanych tekstów (ina­ czej aniżeli np. Л и т е р а т у р н о е н а с л е д с т в о ) ; jednakże do tekstów dołącza słusznie szereg dodatków i uzupełnień, choćby naruszały one, for­ m alnie biorąc, edytorski profil w ydaw nictw a. W tomie Miscellanea lite ­

rackie 1864—1910 do takich dodatków należą opracowania bibliograficzne

twórczości autorów opublikowanej korespondencji oraz sylw etk i adresatów, napisane obecnie przez osoby im bliskie. Prace te, zwłaszcza m ateriał w spom nieniowy, m ają wszakże w artość samodzielną. Szkoda tylko, że nie objął ich przyw ilej posiadania indeksów, udzielony przez w ydaw ców jed y­ nie listom. W prawdzie w ten sposób potraktowano sylw etk i jako eseistyczny,

(3)

a w ięc nie znoszący scjentyficznych balastów gatunek literacki, ale zara­ zem nie ułatwiono dostępu do tak nieoczekiw anych w tym tom ie inform acji, jak np. ta, że M aryla Wolska poznała się na m łodzieńczej twórczości Tu­ w im a. Żałować też należy, że ilustracje (portrety osób i fotografie ręko­ pisów ), n iew ątpliw ie zwiększające atrakcyjność tomu, odnoszą się w yłącznie do pozycji epistolarnych.

2. W skład tomu wchodzą cztery grupy tekstów : 1) Korespondencja

Ignacego Maciejowskiego (Sewera) z M ie czy sła w em P a w li k o w s k im , w raz

z w yselekcjonow aną bibliografią prac o obu korespondentach, w opracow a­ niu Stanisław a Sierotwińskiego; 2) L is ty Ignacego Maciejowskiego (Sewera)

do Tadeusza Micińskiego oraz do Marii i Wacława Wolskich, w opracowaniu

Stanisław a Pigonia, wraz ze szkicami: Tadeusz Miciński w K r akow ie , pióra Artura Górskiego, i Mary la Wolska. W iz erunek poetki i człowieka, pióra Jana G w alberta H enryka Paw likowskiego; 3) Elizy O rze szk o w e j „Beata“, przygotowana do druku przez Edmunda Jankowskiego; 4) Tadeusza R ittn era

„Jedna chwila“. Dwie sceny podług Piotra A ltenberga, przygotow ane do

druku przez Zbigniewa R aszewskiego. Tom ten w ykazuje w ięc (inaczej bodaj niż tom poprzedni) dużą zw artość kompozycyjną. W prawdzie Beata, fragm ent iuveniliôw Orzeszkowej, m ieści się tam jedynie na zasadzie po­ krew ieństw a chronologicznego, pozostałe jednak m ateriały łączą się również na zasadzie bliskiej problem atyki literackiej — styku realizmu z m oder­ nizm em, i to na sw oistym terenie galicyjskim ; p ierw sze dwie grupy tekstów w iąże przy tym postać Sewera.

Znakomite opracowanie tomu godne jest uw agi zwłaszcza przy obu po­ zycjach epistolarnych, w ym agających komentarza w zakresie bardzo szero­ kiej tem atyki, a przede w szystkim w zakresie obfitych, lecz często za­ szyfrowanych informacji o poszczególnych utworach korespondentów. A utorzy komentarza do „bloku S ew erow skiego“, mimo trudności tak du­ żych, jak brak w Polsce części czasopism lw ow skich, nie tylko w ykroczyli w sw ych poszukiwaniach poza źródła o charakterze sy n te z 1, lecz w prow a­ dzili również zespół faktów znacznie przekraczający odpowiednie dane najobszerniejszej u nas bibliografii historycznoliterackiej, tj. kartoteki Instytutu Badań Literackich; stw ierdziw szy to, recenzentka nie czuje się na siłach przeprowadzać m erytorycznej krytyki zasobów erudycyjnych k o­ m entarza 2.

U stalenie chronologii poszczególnych listów w obrębie korespondencji Sew era z Paw likowskim u łatw iły adnotacje (a często także i konspekty odpowiedzi) poczynione przez skrupulatnego P aw likow skiego na listach S e­ wera. O w iele trudniej przyszło oznaczyć daty listów Sew era do Micińskiego 1 Tak np. podana przez S i e r o t w i ń s k i e g o (s. 204) informacja o kon­ kursie dram atycznym im. Anczyca z r. 1890 powiększa liczbę pozycji w ym ie­ nionych w znanej pracy: M. R u l i k o w s k i , K o n k u r sy dramatyczne. T w ó r ­ c z o ś ć , 1947, nr 10.

2 Sprawą zupełnie drobną jest oznaczenie dworku Wolskich w e L w ow ie nazwą „Zacisze“ (s. 391, przypis 3). N azwa powszechnie znana brzmi „Za- św iecie“. Tej nazwy używ ała m. in. M. W o l s k a datując swoje w iersze; tę nazw ę w ym ienia też J. G. H. P a w 1 i к o w s к i (s. 439).

(4)

i Wolskich. Trzeba tu było ogromnego doświadczenia, aby najrozmaitszego rodzaju aluzje tek stu ze swobodą i precyzją dopasować do kalendarza. Przy­ pisy dostarczają w tej spraw ie argum entów w yselekcjonow anych, nie nu­ żąc czytelnika „tajnikam i w arsztatu“.

Rozszyfrowując zagadki listów dość roztargnionego Sew era Stanisław Pigoń w w ypadkach w ątp liw ych przedstaw ił różne m ożliwości rozum ienia tekstu. K ilkakrotnie też dokonał oceny w ypow iedzi pisarza, konfrontując je z istniejącą literaturą przedmiotu. Wśród tych przypisów „interpretacyjnych“ niezbyt oczyw isty w ydaje się tylko jeden: ten, który stwierdza, że pom ysł

Marcina Ł u b y w yszed ł od M icińskiego (s. 291, przypis 3). Niezależnie bowiem

od tego, jak d alece niesam odzielny b ył tu Sew er w zakresie obmyślenia szkicu akcji, faktem jest przecież, że w ątek tego dramatu przypomina pod licznym i w zględam i w ątek Biedroni, pow ieści Sew era opublikowanej już poprzednio.

3. L isty S ew era z bardzo w ielu powodów w arte były trudów opraco­ wania. Znaczenie części tych listów , a m ianow icie korespondencji z P a w li­ kowskim , zostało już, co prawda, podniesione w latach 1950— 1951 przez Stanisław a Frybesa, który zarazem opublikow ał o niej pew ne in form acje8. Jednakże jako badacz „dróg rozwoju twórczości“ Sew era, zwłaszcza rozwoju ideologicznego, autor ten skupił uw agę tylk o na sprawach bezpośrednio z tem atem swej pracy związanych. W ypadnie w ięc na tym m iejscu om ówić te kw estie, których rozprawa Frybesa nie porusza, bądź te, które porusza n ie­ wystarczająco.

Korespondencja przynosi przede w szystk im podstawową inform ację bio-bibliograficzną o utworach sam ego Sewera. Z estawienie tej inform acji (oczywiście w jej oprawie edytorskiej) z jedynym drukowanym w ykazem chronologicznym utw orów autora N afty, sporządzonym przez Frybesa na prawach pioniera, a także z dokonanym przez tegoż badacza szkicowym w y ­ liczeniem utw orów z kluczem i utw orów pisanych niesam odzielnie, pozwala skorygować i uzupełnić dotychczasowe dane w odniesieniu do znacznej liczby pozycji. W spomniany w ykaz błędnie datow ał druk utworów Ścieżka przed

c h a tą 4 i Niespodziewana wielkość, a także w ystaw ien ie na scenie kom edii Ś w ie tn e p a r t i e 5. W ykaz pominął też w ogóle utwory: Zdobyte stanowisko

(a jest to nb. powieść nie bez znaczenia dla poruszonego w rozprawie F ry­ besa problem u „ludowej“ twórczości Sew era), Nowela (tytuł francuski:

Les écus de Catherine. Nouvelle galicienne) oraz Wiosna. W ydawcy tomu

uporządkowali poza tym problem podwójnych tytu łów niektórych publikacji. 3 S. F r y b e s: 1) Z n ieopu blikow an e j korespondencji S e w e r a -M aciejow -

skiego. S p r a w o z d a n i a . . . T o w a r z y s t w a N a u k o w e g o W a r ­ s z a w s k i e g o . Warszawa 1950, s. 68— 71. — 2) Ignacy M aciejowski-Sewer. Drogi rozwoju twórczości. W tomie zbiorowym: P o zy ty w izm . Cz. 2. Wro­ cław 1951, s. 235—304.

4 Poprawną datę druku tego utw oru podaje już opracowane przez S. F r y b e s a i J. S k ó r n i c k i e g o wydanie: S e w e r , Dzieła wybran e. T. 1—7. Kraków 1955.

5 N ależy żałować, że do tomu recenzow anego również trafiła błędna d a­ ta, m ianow icie data druku Na pobojow isku (s. 160). Jest to jednak oczyw isty błąd korektorski. Korekta tomu nb. w ogóle nie jest zadowalająca.

(5)

Korespondencja ujaw nia również czas p ow staw ania utworów, różniący się o najm niej kilka, a niekiedy i kilkanaście m iesięcy od daty druku bądź w ystaw ien ia na scenie — w wypadku: Ś w ie tn y c h partii, P rzy b łę d ó w , W alk i

o byt, Na szerokim świecie, Euthanasji, Zabie gów pana Piotra, Za kulisami, Dla ś w ię te j ziemi (Kasia), Niespodziew anej wielkości, Wiosny, Biedroni, Ponad siły i Z K r a k o w a do Mediolanu; w paru punktach uściśla to także

dane w ym ienionego wykazu. Nowością jest też ujaw nienie klucza do u tw o­ rów: Głodowa poży czka, Niespodziewana wielkość i L e g e n d a 6. Z listów dowiadujem y się ponadto, że utwory Na szerokim św iecie i Za kulisami oparte są na studiach dokum entarnych7. W reszcie listy te dostarczają n ie­ ocenionych w skazów ek tekstologicznych: inform ują o konfiskatach (Z p a ­

m ię tn ika Maniusi, fragm ent Ponad siły) i o protestach autora przeciwko

niechlujnym w ydaniom (dotyczy to np. tomu Ś w ia t ludowy), rzucają św iatło na zakres ingerencji osób trzecich w ostateczny kształt jego utworów, zwłaszcza stylistyczny.

Przyszłem u biografowi Sew era listy dostarczają także w ielu innych danych. Korespondencja z Paw likow skim obejm uje lata 1879— 1892, listy do M icińskiego — lata 1895— 1901 (z roczną n iem al przerwą w r. 1897), do W ol­ skich — lata 1898— 1901 8. W połączeniu z istn iejącym i dokum entam i z okresu tutaj pom iniętego, np. korespondencją z Orkanem z r. 1897, korespon­ dencją Marii M aciejowskiej z Lucyną Kotarbińską, a ponadto z opubliko­ w anym i w spom nieniam i, zwłaszcza Boya, K otarbińskiej i Przybyszew skiego, czy korespondencją A snyka — tworzą one bazę biograficzną o rozmiarach rzadko spotykanych. B ył zaś przecież M aciejowski jedną z centralnych postaci literackich swego czasu, chociaż siłą talen tu nie mógł m ierzyć się z w ielom a współczesnym i.

Lektura tej korespondencji w yraziście narzuca przy tym czytelnikow i samą sylw etk ę autora P rzybłędów . Ś w ietn y jej zarys dał Stanisław Pigoń w e w stępie do opracowanej przez siebie części tomu, warto w ięc tylko dodać tutaj, że Sew er, taki, jakim go w listach w idzim y, nie jest w zasadzie niespodzianką psychologiczną dla tych, którzy go znają z literatury pam ięt­ nikarskiej. To ten sam ..prawdziwy Sarm ata“ w w ersji „jow ialskiej“, utrw a­ lonej przez Boya-Żeleńskiego. Korespondencja nie pozostawia też wahań co do tego, że słuszne b yły pogłoski o szczególnej przedsiębiorczości finanso­

8 W tym ostatnim w ypadku rozwiązanie podane zostało nie w listach, lecz w komentarzu S. P i g o n i a .

7 Informacja o w ędrow nych trupach aktorskich, z którym i kontaktow ał się S e w e r jako autor Za kulisami, w arta jest może konfrontacji z k lu ­ czem do U progu sztuki. Zob. A. G r z y m a ł a - S i e d l e c k i , Ś w iat aktorski

moich czasów. Warszawa 1957, s. 119.

8 Publikacja zaw iera również dwa listy do Paw likowskiego z lat 1870 i 1897. Zgodnie z obyczajem filologicznym dołączono także zachowaną w tych sam ych zespołach korespondencji n iew ielką liczbę innych listów , związanych treściowo z tam tym i, a więc: listy M. M a c i e j o w s k i e j , po jednym liście C h m i e l o w s k i e g o , K r z e m i ń s k i e g o , F e l d m a n a , po jednym S e w e r a do A snyka i Kasprowicza, a P a w l i k o w s k i e g o — do Chmielowskiego.

(6)

w ej tw órcy Biedroni, który umiał sprawnie poruszać się na rynku w yd aw ­ niczym naw et wów czas, gdy kontrahentam i staw ali się najlepsi jego przy­ jaciele. Zresztą listy tego niepospolitego plotkarza i pochlebcy m ogłyby ucieszyć skandalistów , których drażniłaby przypisana mu raz na zawsze form uła „duszą Sew era była m iłość“ 9.

Portret autora jest równocześnie jednym z głów nych w alorów lite ­ rackich tej korespondencji, obok jej urozm aicenia stylistycznego i kompo­ zycyjnego. Opisywano już sław ne figlarne adresy Sew era, wspom inano też 0 wprowadzanej przezeń beletryzacji, niekiedy — dialogizacji listów. Warto jeszcze zasygnalizować szczególny rodzaj żartobliwego post scrip tu m

w listach do Paw likow skiego z lat 1881—1886. Składa się ono na swoistą hum oreskę odcinkową, gdzie nieustannie ośm ieszane są przygody, postępki czy n aw et m iny i grym asy „M aciejowskiej“, „wesołej a tłustej kobieciny“, „która m a głupie serce“; ten rodzaj humoru stanie się po latach monopolem M akuszyńskiego. S ew er-epistolograf jest też ciekaw ym obiektem dla lin ­ gw isty. Spontaniczny styl listów przekazuje — jak można przypuszczać — w yjątk ow o w iernie parole owych czasów i owego terenu językow ego, reje­ struje liczne osobliwości w tym zakresie, co w ięcej zaś — korespondenci dyskutują k w estie językow e (sprawa „całkiem “ i „felietonu“).

Traktowane jako m ateriały do twórczości Sew era, listy te są ponadto ciekaw ym dokumentem ideologicznym . Korespondencję z Paw likowskim przejrzał już pod tym w zględem Frybes, ale om ówienie jego w arto u zupeł­ nić dwiem a informacjami o recepcji utworów M aciejowskiego. Po pierwsze, 1 dla historyków literatury, i dla badaczy społeczno-gospodarczych dziejów Galicji godna uw agi może być kontrowersja, jaka w yw iązała się w r. 1891 między Sew erem a redakcją N o w e j R e f o r m y z okazji opowiadania Do

Hameryki. Pismo nie chciało drukować (nawet z dopiskiem „dyskusyjne“)

utworu jawnie przyznającego korzyści em igracji chłopskiej, autor zaś u p ie­ rał się przy prawdziw ości opisanych faktów (s. 216). Drugi interesujący przyczynek dotyczy now eli Niespodziewana w ie lk o ść ; druk jej odrzuciła G a z e t a L w o w s k a , nie chcąc popierać przedstawionej w utworze z sym patią mniejszości Koła Polskiego (s. 184). Wiadomość ta ma pew ną w artość dzisiaj, kiedy postępow y „podtekst“ w ielu utworów tam tego okresu nie jest już dla nas czytelny. L isty do M icińskiego przynoszą z kolei sym pto­ m atyczny autokomentarz do N a fty (s. 286— 287), z którego m. in. w ynika, że pisarz w swej apologii procesu uprzem ysłow ienia Galicji zdawał sobie częściowo sprawę z m oralnych i społecznych kosztów kapitalizacji ustroju, chociaż w idział je tylko po stronie bankrutujących jednostek — pionierów postępu. Analiza tego kom entarza na tle dotychczasowych badań nad Naftą przekraczałaby jednak ram y niniejszej recenzji. Korespondencja z W olskimi rzuca dalsze św iatło na tę problem atykę o tyle, że rejestruje na gorąco stosunek do sprawy Szczepanow skiego i Zimy, sprawy, która była na pewno drugim, obok roku 1863, najważniejszym wydarzeniem ideow ym w życiu Sewera. Korespondencja ta w skazuje zresztą w ielokrotnie na dużą naiwność M aciejow skiego-ideologa; przykładem jej może być próba wprowadzenia Feldm ana do zespołu redakcyjnego S ł o w a P o l s k i e g o w kw ietniu 1901

9 W. F e l d m a n , Wspomnienie. W książce zbiorowej: Epitaphium Igna­

(7)

(a w ięc wkrótce przed oficjalnym przejściem S ł o w a w ręce endecji); z nadzieją, że pismo stałoby się w ów czas nareszcie praw dziw ie „bezparcjal- n e“ (s. 398). Ta naiwność, w ynikająca z n iezbyt dokładnego rozeznania się pisarza w zróżnicowaniu politycznym kierunków operujących hasłam i d e­ m okracji i postępu gospodarczego, m odyfikuje w pew nym stopniu in terpre­ tację regresu ideologicznego Sew era, daną w e w spom nianych już pracach Frybesa. Możemy oczyw iście zauw ażyć dziś zbieżność m iędzy program em narodowej demokracji a frazeologią Ponad siły, określoną przez badacza, nie bez podstaw, jako nacjonalistyczna, lecz świadomej re flek sji pisarza, aby z tym programem się w iązać — w listach nie dostrzegamy. W ydaje się, że dla analizy artystycznej zawartości utw orów M aciejow skiego bardziej ow ocne byłoby uw ydatnienie w jego listach niew ątpliw ych tendencji um iar­ k ow anie liberalnych.

K orespondencja Sew era jest jednak najbardziej zajm ująca jako obraz poglądów literackich jego środowiska. Dziś, gdy dla nakreślenia dokładniej­ szej m apy prądów i uhistorycznienia naszych ocen rekonstrukcja doktryn artystycznych przeszłości staje się konieczna, m ateriały epistolarne mogą uzupełnić w sposób niezastąpiony opinię oficjalnej krytyki. Sygnalizują oto szczególny rozgłos artykułu W łodzimierza Tetm ajera Chłop połski na u ro­

czystości M ic k ie w ic z o w s k i e j10. Uprzytom niają plotkarską atm osferę w okół

lektury S yn ó w zie m i Przybyszew skiego. Czynią w ydarzeniem ch w ili skromny debiut Żeromskiego. Przypom inają jednak rów nież, że w r. 1885 ogół czy­ teln iczy zepatow ała pow ieść Wandy Trzcińskiej Jurek, niezw yk ła naówczas przez swoją symboliczną, a zarazem drastyczną w technice opisu, scenę koń­ cową szlacheckiej orgii. W końcu, dorzucają fakty do historii niepow tarzal­ nej recepcji Weseła.

Poetyka norm atywna sam ego twórcy P r z y b łę d ó w jest również jakim ś fragm entem tej problem atyki i szkoda, że Frybes nazbyt skąpo wprow adził ją do swych rozważań (a m ianow icie tylko z okazji analizy w ątk u erotycz­ nego N a fty i — bardzo już ogólnikowo — z okazji entuzjastycznego przyjęcia

Euthanasji przez Paw likowskich). Program literacki Sew era ma wprawdzie

źródła nieoryginalne, pisarz nie stroni też od łatw izny i kompromisów: chce, aby jego sztuka była „wesoła, lecz i głęboka“ (s. 344), aby do nastro­ jowej now elki Wolskiej „koniecznie kobitę dodać, bez kobity w now eli — to ogród bez w ody“ (s. 353), i cieszy się, gdy Marcin Luba wychodzi w osta­ tecznej redakcji „bardzo ładny, sceniczny, p ełen życia, ruchu, serca, ciepła, pesym izm u, prawdy, m oderne, a nawet przeplatany humorem“ (s. 295). Lecz m iew a Sew er i chw ile rozwagi, w których przeczuwa niebezpieczeństwa banału (s. 286) czy przestrzega innych przed tw orzeniem bohaterów bez­ m yślnych (s. 81). Jest zaś poza tym niezw yk le czuły na panujące mody literackie, stąd — reprezentatyw ność jego poglądów, a zresztą i reprezen­ tatyw n ość kierunku, w jakim ow e m ody trafiały do jego tradycyjnego w zasadzie warsztatu.

W prozie Sew er ciągle jeszcze przekłada nade w szystko narrację „przedstaw ieniow ą“, „żywą“, gęsto dialogizowaną (s. 54), jako nowelista pilnuje w yrazistości akcji (s. 47), punktem w yjścia pow ieści potrafi uczynić scenę rodzajową, nie obm yśliw szy jeszcze ani fabuły, ani problem atyki,

(8)

ani postaci (s. 46). W dram acie — dba przede w szystk im o „kolizję dram a­ tyczną“, której brak upatruje w Weselu (s. 383) i której w ypu nk tow yw an ia będzie apodyktycznie w ym agał od sw ych młodych w sp ó ła u to ró w 11, w tym w ypadku — od M icińskiego (s. 291—295). A le zarazem chce M aciejowski w prow adzić do sw ej twórczości nowoczesną m otyw ację fabuły, czyniąc d y­ nam icznym i m otyw am i kom pozycyjnym i realia przem ysłow e (N afta — por. s. 287), tworzy bohatera m asow ego (Nafta — por. s. 277—278; Ponad siły — por. s. 408; Marcin Łuba — por. s. 292), pasjonuje go zetknięcie się tego bohatera z ludow ym czyteln ik iem (s. 127, 171, 408). Sew er chętnie w ychodzi naprzeciw niezliczonym zam ówieniom krytyków i redaktorów, żądających od niego utw orów „ludow ych“, lecz w sw ym subiektyw nym m niem aniu realizuje te zam ów ienia nie schlebiając sztam pie sielankow ego obrazu w si i chłopa (s. 29, 102, 117—119); przyszła interpretacja tego nurtu twórczości autora G łodow ej p oży czki będzie m usiała n iew ątpliw ie jego argum enty w tej dziedzinie rozpatrzyć, choć niekoniecznie podpisać się pod nimi. Korespondencja przynosi także inne glosy do sprawy Sew erow skich postaci. Paw likow ski dba bowiem , aby Sew er nie w ik łał sw ych bohaterów pozy­ tyw nych w sytuacje obciążone już przez literaturę ujem nym ładunkiem em ocjonalnym , lub naw et w prost m oralnie deprecjonujące, i przedstaw ia sw oje kontrprojekty, dokum entując w ten sposób proces konw encjonalizacji znacznej liczby stereotypów psychologiczno-fabularnych.

Sew er zresztą sam m odyfikow ał stopniowo sw e poglądy na postać lit e ­ racką. Początkowo kryteria prawdopodobieństwa psychologicznego pojm ow ał w duchu naiwnego realizmu. W roku 1885 pisał: „K w estię psychologiczną rozwiązuję w ten sposób, że zadaję sobie pytanie, czy ja postąpiłbym sobie tak samo, będąc w tych, co figury mej powieści, stosunkach“ (s. 54). W owym też okresie był fanatykiem autentycznych w ątków fabularnych. Z czasem jednak zaczął odczuwać sw oisty rozziew m iędzy „życiowym “ przebiegiem w ydarzeń a takim m odelem ich uprawdopodobniania, jaki narzucały kon ­ w encje ówczesnej literatury realistycznej. Stąd np. zabawna polem ika m iędzy nim a rodziną Odrzywolskich w sprawie w prowadzenia do Ponad siły tych faktów z życia Szczepanowskiego, które — mimo że praw dziw e — S ew erow i w ydały się nie dość w iarygodne na użytek czytelników jego pow ieści (s. 340) 12. Świadom ość zasad umownego prawdopodobieństwa, obow iązują­ cych realistę, ma zresztą w ów czas u Sew era charakter dość rozchw iany. W liście do Maryli W olskiej, z 16 lutego 1900, czytamy: „Dziś już od lecie­ liśm y daleko od »pozytywizm u« w literaturze, dziś już nie idzie nam, czy 11 Interesujące byłoby zestaw ien ie w spółpracy S ew era z M icińskim i współpracy z Orkanem. Na pierw szy rzut oka bow iem w yd aje się, że w obu tych wypadkach rady S e w e r a , form ułow ane z pozycji doświadczo­ nego scenopisarza, zm ierzały do pew nego ograniczenia nowych treści społecz­ nych i psychologicznych, które w prow adzić chcieli m łodzi autorzy.

12 Polem ika ta m oże być ciekaw ą glosą do sądu, w którym zarzucono Sew erow i — jako autorowi Ponad siły — zbytni pietyzm dla autentycznych faktów, w ynikłych z przypadku, nieadekw atnych w ięc w stosunku do po­ w ieściow ej m otywacji. Por.: F r y b e s , Ignacy M acie jow ski-S e w e r, s. 286. — S e w e r , Dzieła w y b ra n e, t. 1, s. X XXVI.

(9)

»ta« lub »ten« w zięci są żyw cem z natury [...]. N ie idzie dziś o praw dziw ość rzeczyw istości, tylko o prawdziwość m ożliwości...“ (s. 350).

Pisarzom posługującym się sym boliką u dziela w yrozum iały redaktor Ż y c i a jeszcze dalszych koncesji: nie m usi ich obow iązyw ać n aw et owa m glista „prawdziwość m ożliwości“. Jednakże osobiście rezygnow ać z niej S ew er nie chce. D yskutując w tym że liście z W olską nad sw ą Legendą, rozpatruje pieczołow icie pod tym w zględem jej treści pozasym boliczne, które niebaw em m iały zupełnie ujść uw agi m odernistów, pragnących w id zieć w utw orze w yłącznie symboliczną rozprawę z przybyszewszczyzną. W ypo­ w ied ź ta jest nie tylko niezbędnym kom entarzem do samej Legendy. Wiąże się z ogólniejszą k w estią struktury sym boliki m łodopolskiej, struktury uw zględniającej, m ówiąc skrótowo, dość ścisłe korelacje sensów sym bo­ licznych i dosłownych. K orelacje te dają się uw yd atn ić szczególnie w u tw o­ rach z kluczem (ich obfitość w galicyjskiej literaturze przełom u w iek ów zauw ażył Irzykowski, używ ając term inu „pakierstw o“) i nieprzypadkowo nauczycielka w iejsk a, uosabiająca w Legendzie Młodą Polskę, m a za p ier­ w ow zór siostrę Artura Górskiego.

Opinie literackie autora Bajecznie kolo row ej, z których tylk o w ażniejsze w ym ieniono tu przykładowo, nie konfrontując ich zresztą z przebiegiem praktyki twórczej pisarza, rzucają nieco św iatła na ciem ną spraw ę roz­ w arstw ien ia i ew olucji moderny krakow skiej. K ontynuow anie pisarstw a typu K aczkowskiego i Sienkiew icza uznał S ew er w połow ie lat d ziew ięćdzie­ siątych za śm ierć cyw ilną literatury polskiej (s. 328) i w tym sensie zaapro­ bował przewrót dokonany przez Przybyszew skiego. Lecz od początku rozu­ m iał ten przewrót w duchu „nowego rom antyzm u“: pisał o rozwijaniu „w ielkiego sztandaru M ickiewicza (miej P olsk ę w sobie — to będziesz m iał ją i koło siebie!) braterstw a ludów słow iańskich“ (s. 338), pisał o sztuce „opartej na sercu C hrystusa“ (s. 334). Częste w ystępow anie w listach Sew era term inów „nowy rom antyzm “ i „renesans rom antyzm u“, i to prze­ w ażn ie w kontekście tak w łaśnie w yjaśniającym ich znaczenie, w skazuje, że term iny te b yły w żyw ym obiegu, zanim treść ich skodyfikow ali Porębo- w icz czy M atuszewski, i że nie dotyczyły bynajm niej Młodej P olski jako całości. Zawód, jaki przeżyli „neorom antycy“ ze strony m odernizm u, ko­ respondencja Sew era odtwarza dość pow ierzchow nie, lecz pisarz sygnalizuje napięcie dyskusyjne kolejnych polem ik z programem Confiteor, a nawet rozsyła w ici, aby „w yelim inow ać“ (!) Przybyszew skiego z Krakowa. Naiwna jest w ym ow a powstającej wówczas Legendy. Jednakże listy pozwalają sądzić, że ukazane tam bezskuteczne usiłow ania Zosi-M łodej Polski, aby uw odziciela G ucia-Przybyszew skiego „w yzw olić“ p olsk ością13, jakąś (prawda, że dziś dla nas hum orystyczną) reperkusją poglądów Szczepanow - skiego, Zdziechowskiego i Górskiego, mimo dzielące ich różnice. Z tych to pozycji Sew er w ita ł radośnie K r y t y k ę Feldm ana. A le przecież Legendy nie w ahał się już w ydrukow ać stańczykow ski C z a s .

4. Z korespondentów Sewera jedynie M ieczysław P aw likow ski ukazany jest w tomie poprzez w łasn e listy. Można je uznać za najbogatsze z opubli­

18 Por. M. Z d z i e c h o w s k i , Przeczuciowość w twórczości S e w e r a r W książce zbiorowej: Epitaphium Ignacego M aciejow skiego-S ew era, s. 8—9.

(10)

kow anych dotąd źródeł w iedzy o tym pisarzu, na pewno godnym pam ięci nie tylk o ze w zględu na pełnioną przezeń funkcję redaktora N o w e j R e ­ f o r m y . P aw lik ow ski rysuje się w tych listach do przyjaciela jako sui g e ­

neris im produktyw literacki, onieśm ielony do pracy pisarskiej przerostem

autokrytycyzm u i powolnością sw ego procesu twórczego, lecz nie um iejący żyć poza literaturą. Jest to jeden z tych autorów, którzy koncypują sw e utw ory w ed le z góry przyjętych założeń artystycznych, uważając tym sam ym ich architekturę za nienaruszalną. Dowodzi tego m. in. w ym iana listów w r. 1881 z C hm ielowskim , w sprawie opowiadania W grudniowe dni. Odpo­ w iad ając na zarzut niepotrzebnego zamącenia przedm iotowości narracji P aw lik ow ski w yjaśnia swoją koncepcję konieczności synkretyzm u w prozie w spółczesnej, operowania kontrastem ujęć rom antycznych (a naw et sen ty­ m entalnych) i realistycznych (a nawet naturalistycznych). Naturalizm pro­ ponuje zarezerwow ać dla tych w ypadków , gdzie „nad uczuciem obrzydzenia i w strętu , które u nas budzą jego obrazy i postacie, góruje jaskrawo tragicz­ ność faktu “ (s. 260). W ydaje się, że niezależnie od tego, jak koncepcję tę zrealizow ało owo opowiadanie, musi być ona policzona do rzędu ciekawszych w ypow iedzi literackich epoki. Podobne w alory mają niejednokrotnie rady udzielane Sew erowi. N aw et niefortunna pochwała Euthanasji, pokw itow ana protestam i przeciwników taniego m elod ram atyzm u 14, sform ułowana jest zajmująco, gdyż różnicuje m ożliwości wprowadzania m elodram atycznej h i­ perboli sytuacyjnej do gatunków lirycznych i epickich (s. 90). Zapew ne, i naw yki redaktora, i wrodzona pedanteria przyczyniły się — jak p isze Sierotw iński (s. 7—8) — do tego, że Paw likow ski opatrywał korespondencję Sew era dokładnym i notatkam i, ale m usiało towarzyszyć tem u przekonanie o przyszłym znaczeniu w szystkich szczegółów dotyczących dziejów jego ży ­ w iołow ego talentu. B ył jednak Paw likow ski dla Sew era nie tylko Ecker- mannem. Miał przede w szystk im znaczny udział w pogłębianiu jego św iado­ mości artystycznej. I M aciejowski m usiał zapewne odczuwać tę rolę przy­ jaciela, skoro listy do niego form ułow ał w tonie o w iele bardziej szlachet­ nym i pełnym pow ściągliw ości aniżeli do innych osób.

O Tadeuszu M icińskim dowiadujem y się z opublikowanych listów już nie tak w iele. Czytamy jednak o jego planowanym doktoracie, o kontaktach z tołstojow cem rosyjskim N eplujew em , o kilku nieznanych drobnych u tw o­ rach poety i projektach scenicznej przeróbki Nafty. W tym w ypadku zresztą każda inform acja jest nieprzepłacona: autor Kniazia Patiom kina należał do tych pisarzy, którzy m ateriałów autobiograficznych nie rozsiew ali hojnie. W czesny okres jego twórczości jest w ogóle najm niej znany, zaś m ożliw ość przyjaźni i współpracy „budowniczego nadgwiezdnych m iast“ z poczciwym twórcą „obrazków m alowanych w słońcu“ w ydaje się na pierwszy rzut oka niepojęta. Listy wskazują, że stosunki obu pisarzy zacieśniły się nie bez w pływ u zainteresow ań dw udziestodw uletniego M icińskiego dla siostry Marii M aciejow skiej, Jadwigi, jednakże o podjęciu w spółpracy zadecydować m u­ siały społeczne zainteresow ania poety, skoro jej przedmiotem stały się w łaśn ie Nafta i Marcin Łuba. Charakter najw cześniejszych utw orów M ició- skiego nie podważa takiej hipotezy. Są tam w praw dzie te w szystkie objaw y „dekadentyzm u“, które m usiały zwabić Sewera, pragnącego odmłodzić się

(11)

I

kontaktem z poetą praw dziw ie m o d e rn e, ale w ystęp ują one na gruncie prozy, związanej silnie z tradycją realistyczną. „W ogóle był on niedostępny dla m etafizyki, choć nieustannie do niej d ążył“ — czytam y n aw et o M iciń- skim z 1896 r. w pam iętniku L u to sła w sk ieg o 15. Korespondencja potw ierdza przy tym fakt, że autor Resurrectu ri traktow any b ył przez część środowiska krakowskiego jako jeden z „neorom antyków“ ; w tym ujęciu ukazuje go zresztą w tom ie Miscellanea piękny szkic Artura Górskiego. Sym bioza tych w szystkich stanow isk, w ystępująca w ów czas w obrębie niejednej in d y w i­ dualności twórczej (przykładem — Jacek M alczew ski), była zapew ne pod­ staw ą, na której M iciński znalazł w spólny język z Sewerem . Przyjaźń nie trw ała długo. N ie w ykluczone, że m ógł się do tego przyczynić niezbyt, w gruncie rzeczy, idealny sposób w y p ełn ien ia przez S ew era zobowiązań współautorskich, lecz można też przypuszczać, że M iciński stopniow o coraz bardziej nie traw ił m entorstw a starego pisarza, który lek cew ażył jego am bicje intelektualne („Szekspir dlatego był Szekspirem , że tak m ało u m iał“ — s. 290), nie rozumiał sym boliki jego utw orów (s. 297), deprecjonow ał jego gu sty (wybór pseudonim u „Ostromir“ w ykp ił, konkludując: „nie podoba nam się, mnie, żonie, Jadzi, Ziuni“, s. 293). Z żałosną szczerością napisał Sew er w chw ili kryzysu wzajem nych stosunków: „Ty jesteś natura skom plikowana w ięcej, ja jestem prostszy i trzeźw iejszy“ (s. 300). M iciński nie w yn iósł z tej współpracy najlepszych w spom nień, skoro już w latach 1896— 1897 „nie w yobrażał sobie naw et, żeby m ożna od kogoś się uczyć pisać“ 16. Lecz kapi­ tału doświadczeń galicyjskich chyba nie zm arnował. Ostro zarysow ane re­ alia w nadrealistycznych groteskach N ie t o ty i Xiędza Fausta każą przecież pam iętać o zadziwiającym rodowodzie jego w arsztatu.

Najsłabiej spośród adresatów uzew nętrznia się postać M aryli W olskiej. Musiała to być osoba nie narzucająca sw ej indyw idualności otoczeniu, jeśli Sew er, poza kom plem entam i, p ośw ięcił jej samej tak mało m iejsca. Z tych strzępów w ypow iedzi m ożemy tylko zorientow ać się, że z dużą nieśm iałością publikow ała pierwsze sw e utw ory i że dopiero zainteresow anie się nimi A ntoniego Langego uczyniło je w ydarzeniem . D ow iadujem y się jednak, że poetka brała żyw y udział w poczynaniach społecznych i publicystycznych sw ego męża, W acława W olskiego, i że nie taiła swoich sam odzielnych sądów literackich, czego najbardziej w yrazistym przykładem jest wspom niana kry­ tyka Legendy. Mimo to nie dochodzi tu do głosu oryginalna osobowość W olskiej, obecna dopiero w załączonych wspom nieniach rodzinnych Jana G walberta Henryka Paw likow skiego.

Listy dostarczają rów nież inform acji o innych pisarzach. W korespon­ dencji z Paw likow skim pada często nazwisko w spólnego przyjaciela, Asnyka, w kontekście nie poszerzającym na ogół znanego m ateriału biograficzno-ideo- w ego, ale dorzucającym parę glos do naszej w ied zy o chim erycznym uspo­ sobieniu autora Nad głębiami. W strząsającą w ym ow ę ma relacja o śmierci poety w liście M aciejow skiej do P aw lik ow skiej. W spominano już wyżej o złym duchu epoki, Przybyszew skim , obecnym na kartach listów od połowy lat dziewięćdziesiątych. W korespondencji z W olskimi niespodziewanie w iele m iejsca zajm uje także Zapolska, która ze w zględu na sw ą rolę w re*

15 W. L u t o s ł a w s k i , Jeden ł a t w y ż y w o t. Warszawa 1933, s. 222. 16 Tamże.

(12)

dakcji Ż y c i a i S ł o w a P o l s k i e g o oceniana jest przez Sew era z k o- teryjn ym zacietrzew ieniem . N iezależn ie od tego, ile w w ypow iedziach tych jest bezpodstaw nych insynuacji, a ile praw dy, dają one jednak odczuć atm osferę w rogości i pogardy, w jakiej rozw ijać się m usiał talen t autorki

T resow an ych dusz. W końcu godne uw agi są fragm enty poświęcone Luto­

sław skiem u i W yspiańskiem u (m. in. pierw sza wiadom ość o planow anym przezeń dram acie S ta nisław P o n iatow ski — król).

Obraz epoki nie przynosi szczególnych rew elacji, lecz uprzytomnia w iele nie docenianych przez nas dzisiaj faktów , takich, jak zniesienie stem pla w G alicji w r. 1900, jak nie dające się ciągle zrealizować plany założenia nowych czasopism w latach 1886, 1895, 1898, jak ambitna koncepcyjnie, lecz rów nież nie dokonana próba stw orzenia zespołow ej syntezy historii Polski. Interesujące są dane o odm iennych m odelach polityki literackiej w środo­ w isku K r y t y k i Feldm ana i w kierow anym przez Kasprowicza dodatku k ulturalnym do S ł o w a P o l s k i e g o . Zwłaszcza zaś wartościowe są inform acje o sprawach redakcyjnych N o w e j R e f o r m y , pisma o ubogiej literaturze przedmiotu. K orespondencja zaw iera w reszcie sporo ciekaw ostek z dziedziny rozwoju p lastyki polskiej oraz techniki dziennikarskiej i w y ­ dawniczej.

5. Fragm ent B e a ty O rzeszkow ej, opublikow any przez edytora jej listów i najw ybitniejszego dziś znaw cę jej biografii, Edmunda Jankowskiego, nie jest tekstem o znaczeniu ogólniejszym , lecz ranga pisarki każe traktow ać go z uwagą. Jest to odnalezione w archiwum Orzeszkowej kilkunastostroni- cowe zakończenie m łodzieńczej p ow ieści, napisanej najprawdopodobniej m iędzy r. 1864 a 1866, zaw ierającej — w ed le słów autorki — „niby p am ięt­ nik bogatej panny, która po utraceniu m ajątku została nauczycielką i boha­ tersko przenosiła twardą dolę“ (s. 444). B yła to w ięc pierwsza pow ieść po­ dejm ująca typow ą dla Orzeszkowej prob lem atyk ę z widocznym i już am bi­ cjami społecznym i, obyczajow ym i i psychologicznym i. Cechą wyodrębniającą

Beatą spośród innych utw orów Orzeszkowej jest w prow adzenie środowiska

cygańskiego: Cyganem jest szlach etny m ąż B eaty, dla którego p rzezw ycię­ żyła ona sw e przesądy rodowe. W ydawca słusznie określa genezę tego w ątku jako literacką, upatrując ją zwłaszcza w Chacie za wsią; zwraca przy tym uw agę na p rzeidealizow anie postaci Cygana w porównaniu z ujęciem Kraszewskiego. Można by jednak pow iedzieć, że młoda pisarka usiłow ała dokonać tutaj sw oistej n obilitacji bohatera cygańskiego: u czy­ n iła go nie postacią epizodyczną, ani nie ozdobą w ątk u rom ansowego, lecz nauczycielem w iejskim , pionierem „pracy u podstaw “ — a w ięc jednym z najbardziej reprezentatyw nych bohaterów sw ej epoki literackiej, chociaż nie tylko dla nas m usiał on w ygląd ać jak Cygan przebrany. Jeśli w olno sądzić bez dokładniejszych badań, Beata w prow adza w całej rozciągłości charakterystyczną topikę Orzeszkowej. Jako próbka „pozytywistycznej prozy tendencyjnej“ m ogłaby znaleźć się w każdej antologii. Interesującą k w estię stylistyczną z tego zakresu — a m ianow icie w ahan ie autorki, czy m orał uogólniający losy B eaty zam knąć w „upoetyzow anym “ zdaniu — przywodzi finał powieści, przekreślony w rękopisie, lecz słusznie przytoczony w kom en­ tarzu.

(13)

6. Ogłoszona przez Zbigniewa R aszew skiego po raz pierw szy po polsku 17 jednoaktów ka Rittnera jest — w przeciw ień stw ie do B e a ty — nie tylko przyczynkiem uzupełniającym w iedzę o rozwoju autora, chociaż ten punkt w idzenia przeważa w zainteresowaniach w ydaw cy. Jedna chwila to utw ór dojrzały i godny publikacji „sam dla sieb ie“. Zajmuje on też m iejsce w obrębie literatury porównawczej, jako przeróbka im presji Piotra A lten - berga Alles geht seine Wege (Eine 5 Minutenszene, die aber eigentlich ein

Jahr währt).

Wstęp R aszewskiego najdalej spośród opracowań edytorskich tomu wkracza na teren interpretacji historycznoliterackiej, jest to jednak tutaj koniecznością, gdyż argum entów ściśle filologicznych nie w ystarcza do określenia daty pow stania tekstu. Term inus a quo, 1909, w yznacza data publikacji tomu Bilderbogen des kleinen Lebens, w którym m ieści się w spo­ m niana im presja austriackiego poety. T erm inus ad quem u stalił w ydaw ca na lata 1910—1914, biorąc pod uwagę: 1) fakt biograficzny w ykorzystyw ania przez R ittnera inspiracji artystycznych środowiska w iedeńskiego w tym w łaśn ie czasie, 2) podobieństwo cech literackich Jedn ej chwili i innych u tw o­ rów Rittnera z tego okresu jego twórczości. N ie negując rezultatu tych u staleń w arto tylko zauważyć, że Raszew ski przedstaw ił zbyt skąpą liczbę kryteriów przeprowadzonego zestawienia. W yodrębnione tutaj cechy, a m ia­ now icie jaskrawość tem atu, rezygnacja z w ielk ich problem ów ideow ych, „statyczny“ rodzaj akcji, obecność postaci niezrozum ianej żony — pojawiają się, chociaż w innych kontekstach, także w pozostałych okresach twórczości Rittnera. Zapewne jednak przed powstaniem m onografii tego pisarza bardziej precyzyjna analiza porównawcza na gruncie niew ielkiego w stępu edytor­ skiego jest zadaniem niew ykonalnym . A utor opracowania i tak wprow adził szereg cennych argum entów dodatkowych ze sw ego bogatego w arsztatu m onografisty (należy tu wspom nieć zwłaszcza przytoczone fragm enty publi­ cystyk i Rittnera, a także ekskursje w dziedzinę rozwoju sztuki scenicznej). Charakterystyczność historycznoliteracką Jedn ej chwili można by w i­ dzieć na kilku płaszczyznach. Temat utw oru dotyczy ulubionego przez R ittnera m otywu zdrady m ałżeńskiej, której konsekw encją stało się w tym w ypadku zabójstwo. Autor, zawiązując akcję sztuki w m omencie roz­ praw y sądowej przeciw mordercy niew iernej żony, staw ia sprawę w iny i szansy zapobieżenia zbrodni jako problem y otwarte. „Jedna chw ila“ to w łaśn ie ukazana retrospektyw nie (jako scena druga i ostatnia zarazem) chw ila decyzji zdrady, ch w ila narodzin tragedii. N iew ątpliw ie, dokonaną przez Rittnera próbę poszukiwania m otyw acji przez sw oiste zatrzym anie czasu dramatycznego w tym momencie m ożem y dzisiaj traktować jako na­ iw ność psychologiczną, nie była ona jednak jeszcze naiwnością w drugim dziesiątku naszego w iek u , zwłaszcza na teren ie polskiego dramatu. N ie­ dopowiedziana konkluzja utworu obciąża w in ą po trochu w szystk ie jego postaci: i filisterskiego, zadufanego w sobie małżonka, i lekkom yślnego aman­ ta, i ubogą krew ną, która spychana na m argines życia bohaterów nie chce w daw ać się w zapobieganie niebezpieczeństwu, i w reszcie cały obojętny

17 Jedna chwila należy do tych utworów R i t t n e r a , które m iały w ersje polską i niem iecką. Tekst niem iecki pt. Alles muss seine Wege gehen był opublikowany w zbiorze: Vier Einakter (1921).

(14)

św iat uosobiony w postaci sądowego gapia, zdolny zdobyć się jedynie na płaską Schadenfreude. D ociekliw ość pisarza zamąca dostrzegalna w sym bo­ licznej sferze utworu m etafizyczna interpretacja wydarzeń: sum a oskarżeń urasta w łaściw ie do rzędu w yrok ów nieuniknionej Ananke, której bierną ofiarą staje się główna bohaterka. Sym bolem szczególnie pojemnym jest osoba ubogiej krew nej, „szarej ćm y“, która w i e , chociaż jej samej nikt z biorących udział w grze nie w ciąga na razie do rachunku. Złowrogi koszm ar powszedniości, w spółodpow iedzialność indywiduów przed losem — problem y te na szerszą skalę p ostaw i u nas dopiero literatura m iędzyw ojen­ na.

R ittner antycypuje rów nież na gruncie swego sym bolizm u poszczególne cechy w arsztatow e tej literatury, w nosząc tu zresztą w yjątk ow ą sprawność scenopisarską. Klasyczną akcję zastępuje dozowaniem w iedzy o związkach m iędzy osobami konfliktu. Przez zastosow anie inw ersji kompozycyjnej unika bezpośredniego komentarza. Czas w ydarzeń czyni równocześnie pretekstem do rozważań nad filozoficzno-m oralnym aspektem przem ijania. A kcję retro­ sp ek tyw n ą subiektyw izuje jako przeżycie bohatera, używ ając do tego środ­ ków hiperbolizacji gestu aktorów, a także uniezw yklającej ekspresji p la ­ stycznej i fonicznej. Te i inne w alory dramaturgiczne Jednej chwili staw iają ją w rzędzie reprezentatyw nych tek stów teatru X X w ieku. W ydaje się ona także godna uw agi jako potencjalny scenariusz eksperym entalnego słucho­ w iska.

Osobną sprawą jest stosunek tego dramaciku do pierwowzoru A lten ber- ga, pisarza, o którego dość żyw ej recepcji w Polsce przeważnie się u nas za­ pomina, zw racając uw agę przede w szystkim na skandynaw skie i francusko- belgijsk ie koneksje naszej m oderny. Porównanie tekstów mogłoby ponadto zainteresow ać genologa od strony m etody przekładu króciutkiej prozatorskiej im presji na język dramatu, m etody tym ciekawszej, że obaj twórcy b yli bardzo ortodoksyjnym i realizatoram i uprawianych przez siebie gatunków. Szkoda w ięc, że Raszewski nie dołączył do sztuki Altenbergow skiego tekstu. Liberalna kompozycja Miscellaneów pom ieściłaby przecież aneks tego rodzaju.

Mirosława Puchalska

T a d e u s z C z a p c z y ń s k i , TUŁACZE LATA MARII KONOPNIC­ KIEJ. Przyczynki do biografii. Łódź 1957. Zakład im ienia Ossolińskich w e W rocławiu, s. 149, 3 nlb. + 1 ilustracja. Łódzkie Towarzystwo Naukowe. W y­ dział I, nr 27.

K iedy w r. 1928 Kotarbiński om awiał książkę D ickstein-W ieleżyńskiej o Konopnickiej, stwierdzał z ubolew aniem , że w ykładow i brak w książce realnego szkieletu, tj. w yraźnych dat i szczegółów bibliograficznych, które dałyby czytelnikow i dokładne pojęcie o czasie i kolejności powstaw ania utw orów autorki Pana B a l c e r a 1. Te niedostatki można by stw ierdzić w e w szystkich bez mała rozprawach o poetce wydanych przed r. 1946, kiedy to ukazała się oparta na m ateriałach biograficznych praca Jadwigi Słom ­

1 J. K o t a r b i ń s k i , Książka o Konopnickiej. K u r i e r W a r s z a w ­ s k i , 1928, nr 27.

Cytaty

Powiązane dokumenty

[r]

dra Władysła­ wa Pocieja, kierownika Wydziału Or­ ganizacyjnego KWPZPR w Płocku mgra Macieja Sławińskiego, przedsta­ wiciela Prokuratury Wojewódzkiej w Płocku

Otóż ustawa z dnia 24 października 1974 r. Dlatego też w odniesieniu do pełnomocnictwa aktualny jest przepis art. 72 usta­ wy, według którego w sprawach nie

Przepis ten w yraźnie pozwala na orzeczenie k ar dodatkowych i środków zabezpieczają­ cych na podstawie innych zbiegających się przepisów, a nic tylko przez

W WYPADKU NIEUZASADNIONEGO PRZEBYWANIA ADWOKATÓW ZA

[r]

Bardzo istotnym przepisem jest art. 7 ustawy, który określa instytucję tzw. prze­ dawnienia wymiaru, czyli przedawnienia wydania decyzji podatkowej. Dotychczas był to

Jeśli chodzi o czynności procesowe stron, to trafnie autor uważa je za „takie działania powoda i pozwanego, które podejmują oni na podstawie odpowiednich