• Nie Znaleziono Wyników

„Teatr polskiego Oświecenia”, pod redakcją Jana Kotta, Polska Akademia Nauk, instytut Badań Literackich: "Komedie", Adam Kazimierz Czartoryski, opracowała Zofia Zahrajówna, Warszawa 1955, Państwowy Instytut Wydawniczy, s. 464, 4 nlb., 11 ilustracji; "Dram

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "„Teatr polskiego Oświecenia”, pod redakcją Jana Kotta, Polska Akademia Nauk, instytut Badań Literackich: "Komedie", Adam Kazimierz Czartoryski, opracowała Zofia Zahrajówna, Warszawa 1955, Państwowy Instytut Wydawniczy, s. 464, 4 nlb., 11 ilustracji; "Dram"

Copied!
36
0
0

Pełen tekst

(1)

Zbigniew Goliński

„Teatr polskiego Oświecenia”, pod

redakcją Jana Kotta, Polska

Akademia Nauk, instytut Badań

Literackich: "Komedie", Adam

Kazimierz Czartoryski, opracowała

Zofia Zahrajówna... : [recenzja]

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce

literatury polskiej 48/1, 174-208

(2)

R om an P o lia k jest dziś n ie w ą tp liw ie p ierw szy m i z żyjących najbar­ dziej zasłu żon ym badaczem litera tu r y p o lsk iej w. X V II, zw łaszcza jeśli id zie o ilość te k stó w ocalon ych przezeń od zag ła d y i n iep am ięci dzięk i fo r­ tu n n ie zach ow an ym n otatk om oraz odpisom w ł a s n y m . W k on k retn ym zaś p rzypadku L u b om irsk iego w iadom o, iż w y d a w ca W y b o r u p i s m posiada jeszcze w sw oich szu flad ach szereg rozm aitych od p isów i w y ciągów , za w ie­ rających czy przyn ajm n iej o m aw iających zn iszczone w czasie o statn iej w ojn y

L u b o m irscia n a , k tórych p rzecież w tej ch w ili n ik t in n y już ani porządnie

opisać, ani n a w et — n ie p am iętając ory g in a łó w — so lid n ie w y k o rzy sta ć n ie potrafi. Po cóż w ię c czekać na ich p rzy szłe o p racow an ie n au k ow e, k tóre za ­ p ew n e m u siałob y się jeszcze ciągn ąć la ta m i, je ś li m ożna np. w ram ach działu m a teria łó w i n o ta tek ty m cza so w y ch w P a m i ę t n i k u L i t e r a c k i m up rzystęp n ić je in c ru d o i bez w ię k sz y c h zachodów czy k ło p o tó w oddać ła ­ tw o d o dysp ozycji badaczy? Z w łaszcza w y p isy w y d a w cy z ręk op isu 3519 B ib lio tek i K rasiń sk ich (zob. s. X LI), w m ożliw ie k o m p letn ym brzm ieniu, jak ró w n ież p e łn y tek st M y ś li o w ie c z n o ś c i (por. s. X C II) nie p o w in n y chyba czekać na te g o rodzaju „ p o w ielen ie“. Z resztą p od k reślm y i p ow tórzm y raz jeszcze: spraw a S ta n isła w a H erak liu sza L u b om irsk iego n ie jest tu byn ajm n iej k w e stią od erw an ą a n i n a w e t n ajw ażn iejszą. K to p rzeżył u n as, w kraju, tragiczn e la ta w o jn y 1939— 1945, kto p a m ięta p rzerażające w sw ych sk u t­ kach i m etod zie n iszczen ie oraz zagład ę b ezcen n ych zbiorów , dorobku i d zie­ d zictw a całych stu le c i pracy i k u ltu ry (m. in. n ieod żałow an e zbiory K ra siń ­ skich!), ten d m u ch a już ch ętn ie i na zim n e i prosi o... półsurow iec. Z jed ­ nym ty lk o zastrzeżen iem : b y le szy b k o i b yle isto tn ie na praw ach p ółsurow ca (m ateriały). Z agad n ien ie zatem „szu flad “ n aszych u czonych, którzy w odpi­ sach, a n iek ied y n a w e t i w fo to g ra fia ch u ra to w a li jednak szczęśliw ie n ie­ jeden tek st czy w ia d o m o ść n ie istn ie ją c e ju ż w au ten tyk u , m a charakter jak n ajbardziej o g ó l n y i d otyczy całego m n ó stw a spraw , zagadnień, p i­ sarzy, k siążek i ręk o p isó w oraz tak ich czy in n y ch d ok u m en tów przeszłości. C zas już chyba n a jw y ższy , aby k toś p o m y śla ł w końcu i o ty m w sposób w ła śc iw y , to zn aczy tr o sk liw y i zorgan izow an y, w szela k o w o ln y od b iu ro­ k ratyzm u i c en tra listy czn y ch zap ęd ów la t ostatn ich . W ydaje się, iż jak aś r o z s ą d n a a k c j a oraz u m iejętn a z a c h ę t a w tym k ieru n k u , p o łą ­ czona z ew en tu a ln y m w y k u p y w a n ie m tak ich m a teria łó w i grom adzeniem ich np. w B ib lio tece J a g iello ń sk iej alb o po w ię k sz y c h bib liotek ach u n iw er­ syteck ich , u m o żliw ia ją ca pon ad to szy b k i druk m a teria łó w w a żn iejszy ch i p o szu k iw a n ie rzeczy zagin ion ych , w su m ie zatem d ziałan ie, które m ogłoby w y jść np. ze stro n y P a m i ę t n i k a , albo jeszcze lep iej: A r c h i w u m L i ­ t e r a c k i e g o , b y ło b y bardzo na czasie i m ogłob y — n a w et jeszcze i obec­ n ie — p o m n iejszy ć n ieco rozm iary n aszych stra t k u ltu raln ych , ocalając n ie ­ jed n o dla u żytk u oraz p a m ięci p rzy szły ch pokoleń.

T a d e u s z U le w ic z

TEATR PO LSK IEG O O ŚW IEC EN IA pod redakcją J a n a К o 1 1 a. P olsk a A k ad em ia N au k — In sty tu t B ad ań L iterackich.

A d a m K a z i m i e r z C z a r t o r y s k i , KOM EDIE. O pracow ała Z o- f i a Z a h r a j ó w n a . (W arszaw a 1955). P a ń stw o w y In sty tu t W yd aw n iczy, s. 464, 4 nlb., 11 ilu stra cji.

(3)

DRA M A M IESZCZA ŃSK A. O pracow ała J a n i n a P a w ł o w i c z ó w a. (W arszawa 1955). P a ń stw o w y In sty tu t W ydaw niczy, s. 490, 6 nlb., 11 ilu ­ stracji.

I g n a c y K r a s i c k i , KOMEDIE. O pracow ał M i e c z y s ł a w K l i ­ m o w i c z . W stęp R o m a n a W o ł o s z y ń s к i e g o. (W arszawa 1956). P a ń ­ stw o w y In sty tu t W ydaw niczy, s. 415, 5 nlb., 8 ilustracji.

N ie je steśm y zbyt bogaci w popraw ne w y d a n ia pisarzy sta n isła w o w ­ skich. S tw ierd zen ie tak ie w różnych sty liza cja ch pojaw ia' się na początku każdego n iem al om ówdenia now o ukazującej się ed ycji literatu ry tego okresu. Szczególne zaniedbanie zastało obecne p ok olen ie historyków" literatu ry w dzie­ dzinie dram atu. O lbrzym ia ta połać p iśm ien n ictw a X V III w. leżała odło­ giem . N ie trzeba w y m ien ia ć zaległości w tym zakresie, bo na dobrą spraw ę należałob y w y lic z y ć p raw ie całą serię T e a t r u P o l s k i e g o D ufoura. Co n ajw yżej w zn aw ian o, i to z różnym p ow odzeniem , k om edie Z abłockiego, N iem cew icza, B o g u sła w sk ieg o — pokazując k ilk a zaled w ie tytu łów . Z tym w ięk szy m zad ow olen iem trzeba p ow itać p ierw sze tom y serii pt. T e a t r P o l s k i e g o O ś w i e c e n i a 1.

A m b itn e to p rzed sięw zięcie w yd aw n icze „ma za zadanie — cżytam y w projekcie złożonym przed czterem a la ty w P a ń stw o w y m In stytu cie W y­ daw n iczym — pokazać z teatru O św iecen ia w szy stk o to, co w chodzi do tra­ d ycji narodow ej alb o też posiada specjalne znaczenie dla h istorii literatu ry i rozw oju teatru “. To założenie zupełnie jasn o precyzuje d w ojaki cel w y ­ d aw n ictw a: przede w szy stk im udostępnić d zisiejszem u odbiorcy dzieła dra­ m atyczn e, k tórych brak tradycji narodow ej (przez ich praktyczną n ieo sią -1 P ierw sze tom y serii nie zaw ierają n aw et śladu inform acji o zakresie w y d a w n ictw a , czasie jego realizacji, ilości tom ów , ich zaw artości. A utor re­ cenzji zw rócił się do P a ń stw o w eg o In stytu tu W ydaw niczego, który m u udo­ stęp n ił n astęp u jący projek t w yd aw n ictw a: t. 1 — teatr dw orski (Fr. U. R a - d z i w i ł ł o w a , W. R z e w u s k i ) ; t. 2 — k om edie k on w ik tow e B o h o - m o 1 с a (K a w a l e r o w i e m odni, Figlacki, k a w a l e r z księżyca, Figlaćki, p o l i t y k

te r a ź n ie j s z e j m o d y , P a r y ż a n i n polski); t. 3 —■ kom edie na teatrum B o h o - m o 1 с a (M a łżeń s tw o z k ale ndarza, Pan d o b r y , Monitor, C zary, A u t o r k o ­

medii); t. 4 — kom ed ie A dam a K. C z a r t o r y s k i e g o (Panna na w y d a ­ niu, K a w a , T r z y g o d z i n y po ślu b ie [?]); t. 5 — kom edie Jana B a u d o u i n

d e C o u r t e n a y ( Ś w ię to sze k , S kąpie c, Mie szczanin szlachcic); t. 6 — drama m ieszczańska ( Z a ł u s k i , O braz n ę d z y lu d z k iej; B e w e r le y , Z bie g z miłości

k u ro d z ico m , N ęd zn ik ); t. 7 — kom edia obyczajow a la t osiem d ziesiątych

( O r a c z e w s k i , Pien iacz i Z a b a w y , czyli życie bez celu, M a łże ń stw o n ie ­

zgodne, B a ła m u t m o d n y) ; t. 8 — kom edie K r a s i c k i e g o ; t. 9 — k om e­

die W y b i c k i e g o ; t. 10 — kom ed ie N i e m c e w i c z a ; t. 11— 12 — k o­ m edie Z a b ł o c k i e g o ; t. 13 — opery K n i a ź n i n a (C y g a n ie , T r z y gody,

Zosiny); t. 14 — opera S z y m a ń s k i e g o Z ośka albo w i e j s k i e za lo ty; K a r ­

p i ń s k i , C zynsz; t. 15— 16 — k om edie B o g u s ł a w s k i e g o .

P ublikując obecnie p rojekt w y d a w n ictw a pom inięto n azw isk a w y d a w ­ ców p oszczególnych tom ów , a tak że króciutką n otę ok reślającą ce l serii oraz n ajogóln iejsze d an e dotyczące w yp osażen ia ed ytorskiego. P rojekt złożony został w roku 1952. C ałość w y d a w n ictw a obliczona była na dw a lata.

(4)

galność) w y ra źn ie ją zubożał, a przy tej ok azji stw orzyć podręczne zaplecze m a teria ło w e h istoryk om litera tu ry , teatru , stu d en tom i m iłośn ik om sceny. D la tych celów p rzew id u je się w y b ó r około 60 u tw orów , p oczyn ając od d w o rsk ieg o teatru R a d ziw iłło w ej i R zew u sk ieg o aż po dram atyczną tw órczość B o g u sła w sk ieg o . Z am ierzen ie to n iem ałe, zw a ży w szy , jak w sp o m n ia n o w y ­ żej, że e d y to rstw o epoki O św iecen ia n ie zna p odobnych p reced en sów w sw ym dorobku.

Na w stę p ie pragnę zaak cen tow ać gorliw ą aprobatę dla każdego przed­ się w z ię c ia w y d a w n iczeg o , k tó re n ie ty lk o rozszerza b azę m ateria ło w ą dla ba­ d ań sp ecja listy czn y ch i sta n o w i p o d sta w y stu d ió w akadem ickich, ale — nade w szy stk o — ratuje przed zatratą cenne (nierzadko u n ik aty lub zgoła autografy) p rzek azy n aszej k u ltu ry n arodow ej. P od k reślam to, zajm ując b ow iem w d alszych w y w o d a ch p o sta w ę polem iczn ą co do celow ości tak sze­ roko zakrojonej im prezy w y d a w n iczej, ch ciałb ym rów n ocześn ie uniknąć g en era ln eg o zarzutu, że prac tego rodzaju n ie doceniam .

R eflek sje chcę zacząć od tego, co n asu w a się sam o, od pytan ia, czy r ze­ c z y w iśc ie nasza trad ycja narodow a w d zied zin ie dram atu p olsk iego O św ie­ cen ia -była aż ta k sp ostp on ow an a, by co ry ch lej w y m a g a ła rew in d y k a cji k ilk u d ziesięciu p ozycji tea tra ln y ch g o to w y ch obecnie zasilić repertuar n a ­ szy ch teatrów , stać się p ożyw n ą lek tu rą m iło śn ik ó w sceny. N ie w p ad n ę w przesadę, jeżeli drogą elim in a cji au torów dzisiaj p raw ie n ieczyteln ych (d la n iesp ecja listy ) da się z p rzy w o ła n eg o projek tu ocalić za led w ie kilka n azw isk : B ohom olca, N iem cew icza, B o g u sła w sk ieg o , Z abłockiego. P ozostali w dalszym ciągu bez u szczerbku dla w ie lk ie j trad ycji narodow ej m ogą spo­ cz y w a ć na p ółce h isto ry k a literatu ry i teatru — sp ecja listy badacza. K on ­ fro n tu ją c w y m ien io n e n a zw isk a z o d p ow iad ającym i im w prosp ek cie propo­ zycjam i ty tu ło w y m i, m ożem y pójść dalej. (Z aznaczam , że projek tu w y d a w ­ n iczego n ie trak tu ję sztyw n o, zdając sobie spraw ę, iż w trakcie opracow a­ nia w y d a w cy m ogą dość sw ob od n ie d ok on yw ać zm ian tytu łów .)

D w u to m o w y w yb ór z B ohom olca, obejm ujący w tom ie 1 kom edie k o n ­ w ik to w e (z n a tu ry rzeczy przyk rojon e do celó w pedagogicznych), które k o ­ m ed iop isarz ogran iczon y k o n w en cją teatru szk oln ego m usiał, jak sam pisze, „ ła ta ć“, p ozostan ą ty lk o bardzo ciek a w y m dokum entem literack im epoki. Podobnie jego k om ed ie „ tea tro w e“, chociaż p o sia d a ły w sp ó łcześn ie w ielk ie zn aczen ie dla szerzen ia id ei k u ltu raln ych i sp ołeczn ych i sta n o w iły przełom w tech n ice tea tra ln ej, tak że szybko przeszły do h isto rii kom ed ii polskiej, znacząc jed y n ie ślad na drodze jej k ształtow an ia.

Z n iezw y k le obfitej tw órczości scen iczn ej Z abłockiego, liczącej z górą pół setk i kom ed ii, p rzew ażn ie w p ośp iech u przerab ian ych z obcych, fra n ­ cu sk ich , trzeciorzęd n ych w zorów , na szczególn e w y ró żn ien ie zasłu żyły: prze­ k ład M olierow sk iego A m f i t r i o n a oraz Z a b o b o n n ik (1781), F ircyk w zalota ch (1781) i S a r m a t y z m (1785; posiada trzy w y d a n ia w serii B i b l i o t e k a N a ­ r o d o w a ) , m ające sw e źródła w k om ed iach R om agn esiego i H au teroeh e’a, z pow od zen iem tran sp on ow an ych na ów czesn e stosu n k i polskie. A le tu trzeba p rzypom nieć, że kom edie Z abłockiego sw ój tea tra ln y ren esan s rozpoczęły w ła śn ie w drugim i trzecim d ziesięcio leciu X X w ieku.

N iem cew icz le g ity m u je się n a jw y b itn iejszy m dziełem okresu, P o w r o t e m

(5)

i-b l i o t e c e N a r o d o w e j ) . N atom iast oi-ba jego dram aty: W ł a d y s ła w pod

Warną, o charakterze doraźnej propagandy, m ający na celu odciągnięcie

P olski od prób angażow ania się w w ojn ę z Turcją, i K a z im ie r z W i e lk i (1792), pośp ieszn ie kończony na rocznicę k on stytu cji 3 m aja — n ie przeżyły sw o­ jej epoki.

W in teresu jącym nas okresie tw órczość W ojciecha B ogu sław sk iego bez uszczerbku dla trad ycji n arodow ej zam knąć m ożna kilk u pozycjam i: dalszy ciąg P o w r o t u posła, zaty tu ło w a n y D o w ó d w d zię c z n o śc i narodu (grane 1791),

H e n r y k V I na ło w ach, sięgający rodow odem D od sleya i C ollégo, i w reszcie

w ielk ie d zieło narodow e z przed ed n ia in su rek cji — K r a k o w i a c y i górale, którym później w ita ł B o g u sła w sk i legiony D ąbrow skiego, a Leon S ch iller n o­ w atorsk ą in scen izacją p otw ierd ził ich trw ałą aktualność. Oto bodajże w szystk o.

4

W ydaje się, że w ym ien ion e dzieła dram aturgii X V III w. nie są zbyt szczupłym rejestrem sp ełn iającym pierw szy postulat serii T e a t r u P o l ­ s k i e g o O ś w i e c e n i a w k oncepcji Jana Kotta.

Cała w ielk a reszta p lan ow an ej serii, około lub n aw et przeszło 50 u tw o­ rów , w y d a n a m a być z m yślą o h istoryk u literatu ry i teatru, studencie czy w reszcie p rzygodnym am atorze — m iłośniku sceny. Czy odczytuję bezbłędnie adres w y d a w n iczy serii T e a t r u P o l s k i e g o O ś w i e c e n i a ? Tak by się w y d a w a ło , w zią w szy pod u w agę drugie, generalne określenie zadań ed ycji (jak rów nież d otych czasow ą praktykę), gdzie m ow a — przypom inam — ■o dziełach p osiad ających „specjalne znaczenie dla h istorii literatury i roz­ w oju tea tru “. Próbę w y jśc ia poza ścisły krąg sp ecjalistów sugeruje n ied w u ­ znacznie zap ow ied zian a opraw a edytorska, a w ięc m etoda opracow ania tek ­ stów pok ryw ająca się z ogólną k onw encją tzw . w yd ań popularnonaukow ych, gd zie w y p o sa żen ie ed ytorsk ie w zakresie aparatu krytyczn ego ograniczono do in form acji zu p ełn ie w yjątk ow ych . Prócz tak określonej form y poda­ w an ia tek stów , poszczególne tom y opatrzone są: kom entarzem w y ja śn ia ją ­ cym p od staw ow e realia epoki i m artw y już dzisiaj słow nik, w stęp em h isto ­ ryczn oliterack im uw zględ n iającym sp ecyfik ę d zieła w dziejach teatru, b i­ bliografią przedm iotu oraz p rzygodnym i m ateriałam i do teatralnych dziejów każdej sztuki. K oncepcja typ u w yd an ia, jakie m am y przed sobą, ma zapew ne za zadanie p ogodzenie p ostu latów naukow ych i dydaktycznych (w ysokiego szczebla) i jako tak iem u odpow iada raczej nazw a w yd an ia n au k ow o-d yd ak ­ tycznego. Czy p ostu laty takie sp ełn ia i w jakim stopniu, to kolejn e pytanie, na które, opierając się jed y n ie na bardzo ogólnikow ych założeniach sform u­ łow an ych w prospekcie w y d a w n ictw a oraz na p rzestu d iow an iu trzech p ierw ­ szych tom ów , chciałbym odpow iedzieć.

Na początku króciu tk ie obliczenie: w latach 1953— 1956 otrzym aliśm y 3 tom y. Jeżeli w y d a w n ictw o , jak to p ierw otn ie zaplanow ano, m a objąć 16 tom ów, ostatn ie z nich ukażą się praw dopodobnie około roku 1970. N ie łudźm y się, że term in ten da się w praktyce znacznie przybliżyć. N ie pozw oli na to obecny stan badań. W ystarczy w skazać na p roblem atykę historyczn o­ literack ą Z abłockiego i B ogu sław sk iego, n ie m ów iąc już o trudnościach, jakie nastręcza opracow anie filologiczn e tekstów . Spraw y te w ym agają w ie­ loletn ich studiów przygotow u jących choćby ty lk o d okum entację w stępną do m onograficznego u jęcia i popraw nego opracow ania tek stów . N a n a jw y ­

(6)

b itn iejszy ch p rzed sta w icieli teatru O św iecen ia trzeba b ędzie jeszcze zacze­ kać w ie le la t (B ohom olec je s t już podobno b lisk i opracow ania), a tym czasem zrąb w y d a w n ictw a tw orzyć b ęd ą pisarze d ru go- i trzeciorzędni: R a d ziw iłło w a , R zew uski, C zartoryski, K rasick i (jako kom ediopisarz), tran slatorzy kom edii obyczajow ej w latach o siem d ziesią ty ch , i inni. W ydaje się, że m ożna by ta k ie odw rócenie k o lejn o ści u zn ać za u zasad n ion e, g d yb y szło o serię o cha­ rakterze n a u k o w o -sp ecja listy czn y m , ale budzi to w ą tp liw o ści przy tzw . ed y cji p o p u larn on au k ow ej, sp ełn ia ją cej doraźne za m ó w ien ie ok reślonego odbiorcy.

C harakter p oszczególn ych tom ów serii zasadza się na w yb orze bądź to k on stru ow an ym tem a ty czn ie (teatr d w orsk i, dram a m ieszczań sk a, w a rsza w ­ ska k om ed ia obyczajow a), bądź dokonanym w obrębie poszczególn ych a u to ­ rów , przez w y d o b y cie ich najbardziej rep rezen ta ty w n y ch utw orów . W tym u jęciu k ażd y tom sta n o w i oddzielną całość (seria n ie jest num erow ana), chociaż sk ład a s ię na p rzegląd dorobku dram atyczn ego i tea tra ln eg o epoki, n ak reślon ego kon cep cją serii zaw artą w .tytu le T e a t r P o l s k i e g o O ś w i e ­ c e n i a . Jak w sp om n ian o, załączony p la n ty tu ło w o -a u to r sk i w y d a w n ictw a n ie jest p rak tyczn ie tra k to w a n y jako w y ra z opartej na d ok ład n ej znajo­ m ości m ateriału, p rzem yślan ej do k oń ca kon cep cji, lecz sta n o w i raczej ogólny, m ało o b ow iązu jący szkic p rogram ow y 2. W tym stanie rzeczy n ie m a m iejsca na ja k iek o lw iek prop ozycje w kraczające w szczegółow sze zagad n ie­ nia. N ie zaw sze u m ia łb y m w tak iej d y sk u sji u czestn iczyć. A le narzucają się p y ta n ia najp rostsze: czy znajdzie się gd zieś m iejsce dla g łośn ej w sp ółcześn ie

T r a g e d ii E p a m i n o n d y K on arsk iego (grane 1756), czy też, sięg a ją c od razu

w g łą b epoki, dla zn ak om itego p rzek ład u S y n a m a r n o t r a w n e g o W oltera ręki T rem b eck iego (1780), a tak że P ig m a lio n a R ussa (grane 1782) w w ersji W ę­ giersk iego. M iędzy 60 d ziełam i scen iczn y m i epoki n ie m oże ich zabraknąć. J e śli w y d a w cy zrealizu ją sy g n a lizo w a n y ostatn io torn o siem n a sto w ieczn y ch adaptacji sztu k W olterow sk ich , „p rzesto so w a n y “ na języ k p o lsk i przez T rem ­ beck iego S y n m a r n o t r a w n y zn ajd zie się w nim na p ew n o. Czy będ zie re a li­ zo w a n y rów n ież tom R ussa? A le i tu n asu w a się od razu reflek sja . W pro­ w ad zon y zo sta łb y przez to od m ien n y p la n in terp reta cy jn y ó w czesn y ch adap­ tacji obcych źródeł; bo n ie chodzi ty lk o o fo rm a ln y podział na jed n ostk i w y d a w n icze. W ten sposób m ożna stw o rzy ć np. tom k om ed ii R egnarda w przek ład ach czy „przeróbkach“ C zartoryskiego i B au d ou in a — zam iast tom ów kom ed ii C zartorysk iego i B au d ou in a lub tom kom edii M oliera za­ m ia st — jak w p rojek cie — B audouina. W iem y d osk on ale, jak ie n iero zw ią ­ z y w a ln e tru d n ości n a stręczy łb y taki u kład w ed łu g k lucza p ierw ow zorów . N ieb ezp iec zeń stw o sto so w a n ia dw óch założeń i sy stem a ty zo w a n ia w ed łu g

2 W trak cie op racow an ia okazało s ię np., że t. 1 (zob. przyp. 1) m a u lec rozczłon kow an iu na dw a od d zieln e, p o św ięco n e R a d ziw iłło w ej i R zew u ­ sk iem u , t. 7 rozrósł się ró w n ież do dw óch to m ó w zam iast p lan ow an ego jed n ego z O r a c z e w s k i m na h on orow ym m iejscu , t. 9 i 10 n ie ogranicza się do kom edii, do opracow an ego ju ż t. 13 (K n i a ź n i n) prócz w y m ien io n y ch w prosp ek cie ty tu łó w w p row ad zon o M a t k ę S p a r t a n k ę , u legła w reszcie p o­ w ażn ej zm ianie zaw artość t. 6 i 4. O in n y ch rzeczach trudno cok olw iek p o ­ w ied zieć, p o n iew a ż n ie są na razie p rzedm iotem n a w e t roboczej dyskusji.

(7)

nich m ateriału w y d a je się o c z y w is t e 3. Jak tedy poradzą sobie w y d a w c y z tym problem em ?

W racając do rozw ażań nad przydatnością w y d a w n ictw a dla celów n a u ­ kow ych, ch ciałb ym zw rócić u w agę na trzy zagadnienia: a) w ybór, b) opra­ cow an ie tek stu , c) w yp osażen ie w dodatkow ą dokum en tację typ u danych b io - i b ib liograficzn ych , teatrologicznych, chronologicznych, k o m p a ra ty sty cz- nych etc.

H istoryk litera tu r y zajm ujący się np. tw órczością K rasickiego n ie m oże poprzestać na znajom ości w yboru dzieł dram atycznych pisarza, jaki otrzy­ m ał w tom ie jego kom edii, lecz d odatkow o m usi sięgn ąć do p ozostałych czterech k om ed ii K sięcia B iskupa, n ie objętych w yborem w y d a w có w (Frant,

S a t y r y k , Ł garz, Mędrze c), a tu zdany jest już na p oszu k iw an ia w ła śc iw e g o

tek stu , lub sięgn ąć m u si w p rost do au tografów . P odobnie w ybór kom ed ii C zartoryskiego n ie objął dw óch sztuk (D umny, Bliźnięta), co zm usza b ada­ cza do u zu pełniającej lek tu ry w oparciu o pierw odruki o siem n astow ieczn e. D ysproporcja m ięd zy tym , co otrzym aliśm y w w yborze, a fak tyczn ym sta ­ nem d ochow ania u w id oczn ia się dopiero w ów czas, k ied y spojrzym y na dram ę m ieszczańską. S tosu n ek ten w yraża się jak jeden do d ziesięciu. N a ­ w et n ajstaran n iej p rzem yślan y w yb ór n ie m oże w pełni zaspokoić potrzeb studium naukow ego. N ie m am tu na m y śli badacza w y łą czn ie tw órczości dram atycznej K rasick iego czy C zartoryskiego, lecz kogoś in teresu ją ceg o się ja k ą k o lw iek dziedziną p iśm ien n ictw a w ym ien io n y ch p rzyk ład ow o (bo już w yd an ych ) au torów czy problem atyką dram y.

O pracow anie tek stu , który czy teln ik otrzym u je od w y d a w cy jako g o to w y produkt krytyczn ej an alizy, w różnym stop n iu m oże zaspokoić p otrzeb y w y n ik a ją ce z in d yw id u aln ych zain teresow ań badacza. P om ijając sp ecja listę

3 K łopoty zw iązane z tą problem atyką w y szły na ja w już przy sp o­ rządzaniu repertuaru scen y w a rsza w sk iej teatru publicznego przez w y ­ d aw ców K o m e d i i C z a r t o r y s k i e g o i D r a m y m ie szc z a ń sk ie j, g d zie Z a - h r a j ó w n a p raw ie w szy stk ie p ozycje rep ertuarow e n azyw a przeróbkam i, a P a w ł o w i c z ó w a te sam e sztuki określa jako p rzek ład y (w y ją tk o w o

B u r m i s t r z p o z n a ń s k i zaliczony został, zgodnie z jednolitą kon cep cją Z ahra-

jów n y, jako przeróbka C a l d e r o n o w s k i e g o Alc ada z Zalamei). Z e n ie je s t to ty lk o niep orozu m ien ie term inologiczne czy n iedopatrzenie red a k cy jn e, w sk azu je fakt, iż G racz E dw arda M o o r e ’a, który dostał się do P olsk i p o­ przez ad ap tację D i d e r o t a - S a u r i n a , g en etyczn ie zw iązan y został ze sw oją an g ielsk ą ojczyzną w krótkim w y k ła d zie w e w stęp ie do D r a m y (35— 38), n atom iast n otatk i rep ertu arow e w sk azu ją na Saurina jak o p ra w o w iteg o „ w ła ściciela źród ła“ (480— 483), chociaż w u zu p ełn ien iach n ot b ib lio g ra ficz­ n ych p o ja w ia się zapis: „Przekład [...] z M oore’a -S a u rin a “ (487). Inaczej jest z B u r m i s t r z e m p o z n a ń s k i m , który przybył do P o lsk i nie w p rost z H iszp an ii, lecz praw dopodobnie za p ośrednictw em n iem ieck iej adaptacji S t e p h a - n i e g o lub fran cu sk iej pióra C o l l o t a d ’ H e r b o i s , p rzy okazji którego m ów i się, że „n a jisto tn iejszy m zagadnieniem jest [...] nie pośred n ictw o, ale sposób p rzeróbki“ (45), i w repertuarze w id n ieje już jako „przeróbka“ z dalek iego p ierw ow zoru C alderonow skiego A lc a d a (480).

(8)

zajm ującego się o siem n a sto w ieczn y m ed ytorstw em , który z natury rzeczy m u si opierać każde studium na au top sji w sp ó łczesn eg o m ateriału — zasady opracow ania tek stu , tak ja k je w id zim y w w y d a n y ch już tom ach, ogran i­ czają k o rzy sta n ie z te k stó w także d la stu d iów nad język iem epoki czy autora (por. niżej o filo lo g iczn y m opracow aniu tek stów ). N iejed n o lita m od er­ n izacja zaciera sporo isto tn y ch cech języ k a . N ie m ożna zresztą tych za b ie­ g ó w brać w y d a w co m za złe, p on iew aż zasad y tran sk ryp cji dla tek stó w tego o k resu n ie z o sta ły d otych czas opracow ane. N ied o sta teczn e leg ity m o w a n ie się ze źródeł, na których oparto k ry ty k ę tek stu , zaciem n ia często obraz e w o lu ­ cji n ie ty lk o języ k a pisarza, lecz tak że jego św iad om ości arty sty czn ej (Czar­ toryski). Z n aczn ie sięgająca in geren cja „w porząd k ow an iu “ u w ag reżyser­ skich, n a w et w k raczan ie w rzekom o b łęd n y układ scen iczn y (Drama), do­ w o ln e w p ro w a d za n ie p ew n y ch k on iek tu r (K rasicki), m ało p rzek on yw ające o p ow ied zen ie się na rzecz rzekom o lep szy ch em en d acji, k tórych od n alezien ie sp ra w ić m oże ty lk o p rzyp ad ek lub d ok ład n a k olacja podstaw stan ow iących k ry ty k ę tek stu (C zartoryski) — oto d alsze p rzy k ła d o w o w y b ra n e n ied ostatk i założeń m etod ologicznych om aw ian ych tu w yd ań . E d ycje tego typ u n ie sp e ł­ n ia ją w d ostateczn ym stop n iu w y m o g ó w w ielo stro n n y ch badań h isto ry czn o ­ litera ck ich , a szczególn ie język ow ych .

D odatkow e w y p o sa żen ie ed y cji w d ok u m en tację h istoryczn oliterack ą, p o ­ m y śla n e w ielo k ieru n k o w o (w yk az repertu aru scen w a rsza w sk ich w y d zielo n y p roblem ow o, b ib lio g ra fia źródeł, b ib liografia przedm iotu), n ie zaspokaja p o ­ trzeb badacza przedm iotu, p on iew aż n ajczęściej n ie w yk racza poza d o ty ch ­ cza so w y stan badań, zw łaszcza poza m a teria ły zgrom adzone w dokum entacji do d ziejó w dram atu i teatru sta n isła w o w sk ieg o L u d w ik a B e r n a c k ie g o 4. Poza tom em k om ed ii K rasick iego n ie sp otyk am y się z próbam i d ociek liw ości filo ­ logiczn ej, której przed m iotem p ow in n y by stać się u sta len ia d zien n ych dat w y d a ń p oszczególn ych to m ik ó w — p ierw od ru k ów , id en ty fik a cja kolejn ych w yd ań , p rzed sta w ia ją cy ch się zagad k ow o zw łaszcza u C zartoryskiego, ich m iejsce w T e a t r z e P o l s k i m D ufoura, a u torstw o niek tórych adaptacji, u sta len ie w y d a ń p ierw o w zo ró w etc. P o d jęcie tego ty p u badań w y m a g a żm ud­ nych, n iejed n o k ro tn ie b ezow ocn ych p o szu k iw a ń w śród sto só w n ieop racow a- nej koresp on d en cji, au top sji m o żliw ie w ie lk ie j ilo śc i egzem p larzy p oszczegól­ n ych w yd ań itd. To nie p reten sja do w y d a w có w , ty lk o p o stu la t szerok o p o ­ jęteg o w arsztatu n au k ow ego h istoryk a litera tu ry , który om aw ian e w y d a ­ nia, pojęte jako ed y cje d o sto so w a n e do celów b ad aw czych , p o w in n y by spełniać.

Jeżeli spojrzym y na serię T e a t r P o l s k i e g o O ś w i e c e n i a pod k ątem potrzeb d yd ak tyczn ych (u n iw ersyteck ich ) oraz za in teresow ań p rzy ­ godnych, am atorsk ich , w y d a je się, że im p rezę zakrojono zbyt szeroko, o w ie le ponad isto tn e potrzeby. M yślę, że k ilk u to m o w y przegląd — rodzaj a n to ­ lo g ii — sp ełn iłb y bardzo pożyteczn ą rolę w ob ec rzeczy w isteg o głodu tek stów d ram atyczn ych O św iecen ia. D oraźna potrzeba d y k to w a ła raczej ogran icze­ n ia ty tu ło w e na rzecz w c z eśn iejszeg o op racow an ia najbardziej rep rezen ta­ 4 L. B e r n a c k i , T e a tr , d r a m a t i m u z y k a za 'S t a n is ła w a A u gu sta .

(9)

ty w n y ch dzieł — bez nieb ezp ieczeń stw a zagubienia proporcji h istorycznego przekroju przez dram at p olsk iego O św iecenia. A n tologia tak a b yłab y rów n o­ cześnie w stęp n y m opracow aniem , próbą p o sta w ien ia prob lem atyk i h isto ry cz­ noliterackiej i przebrnięcia przez trudności n atury filologiczn ej.

J eśli koncepcja serii nastaw ionej na zaspokojenie potrzeb d y d a k ty cz­ nych w dalszym jej opracow aniu w y d ałab y się w yd aw com słuszna, m ożna byłoby u p om nieć się o u zu p ełn ien ie tom ów n iew ielk im i an ek sam i za w iera ­ jącym i m a teria ły teoretyczn e z dziedziny dram atu, co b yłob y dobrym u zu ­ p ełn ien iem obszernych w y w o d ó w , jakie znajdują się w e w stęp ach na tem at teorii dram atu i dydaktycznej roli w sp ółczesn ego teatru. W tom ie C zarto­ rysk iego an ek sem m ogłab y być P r z e d m o w a do P a n n y na w y d a n iu lub L is t

o d r a m a t y ce czy w reszcie ciek aw sze fragm en ty z K a l e n d a r z a T e a t r o-

w e g o, skoro już uzn an o go za rzecz C zartoryskiego. W tom ie K rasickiego jego w y p o w ied zi o teatrze i dram acie w M o n i t o r z e (1765 i 1766) lub w O r y m o t w ó r s t w i e i r y m o tw ó rc a c h . W D ra m ie m i e s z c z a ń s k ie j ciek aw sze w y ją tk i z rozpraw teo rety k ó w dram atu m ieszczań sk iego, D iderota lub M er- ciera, w y ją tk i z L istu uc zo nego M itzlera de K olof. W obecnym stan ie rzeczy m ateriały tak ie m ożna by w y d a ć w tom ie oddzielnym 5.

W yb itn ie d y d ak tyczn y charakter opracow ania poszczególnych tem atów podkreśla koncep cja w stęp ów , k tóre najogóln iej m ożna ok reślić jako szkice m onograficzne przedm iotu. S p ecyfik a tem atów , a także in d y w id u a ln y tem p e­ ram en t n au k ow y au torów w stęp ó w n ie p ozw alają u ch w y cić jakiegoś jed n o­ litego schem atu k on stru k cyjn ego, są to jednak prace ty p o w o in terp retacyjn e, 0 w yraźn ej ten d en cji do form u łow an ia u ogóln ień w yk raczających n iejed n o ­ krotn ie daleko poza ścisły zakres n arzucony zaw artością tom ów . K ażdy z au torów (d otych czasow ych w stęp ów ) w m niej lub bardziej obszernym w y ­ w odzie w yp row ad za studium o przedm iocie od prekursorów teorii dram atu O św iecen ia i od początku h isto rii teatru stan isław ow sk iego. W iadom ości w stęp n eg o u jęcia p ow tarzają się kolejno w każdej pracy. F akt ten ró w ­ nież łączy się ściśle z nie uporządkow anym do ch w ili obecnej p lan em serii 1 brakiem tom ów om aw iających p roblem atykę prekursorów i B ohom olca, z rozpoczęciem serii n iejak o od środka. B ez opracow ania p rob lem atyk i p re­ kursorów teatru O św iecenia, a nade w szy stk o bez studium fu n d am en taln ego dla h isto rii dram atu i teatru O św iecenia, tzn. bez pracy o B ohom olcu, auto­ rzy k o lejn y ch stu d iów o C zartoryskim i K rasickim zm uszeni b y li w jak iś sposób zagarnąć i tę w ie lk ą połać historyczn oliterack iej p roblem atyki. Zro­ bili to z natu ry rzeczy pobieżnie.

*

W stęp do K o m e d i i C zartoryskiego sk on stru ow an y został w sposób, jaki narzucał m ateriał przedm iotu — szkic portretu literack iego autora P a n n y

na w y d a n iu . T w órczość literack a C zartoryskiego w om aw ian ym ok resie to

5 P rzy g o to w y w a n e ob ecnie do druku obszerne kom pendium m ateriałow e do d ziejów teatru sta n isła w o w sk ieg o m a posiadać rów nież dział tek stó w ó w ­ czesnej teorii dram atu. N im jed n ak d ojd zie do tam tej p u b lik acji o am bic­ jach p ełn eg o u jęcia m ateriału, n ie w idzę przeszkód, by dla celów d yd ak tyk i sporządzić p rzem yślan y w ybór w tym przedm iocie.

(10)

przede w szy stk im kom ed ie, rozpraw y teo rety czn e dotyczące dzieł scen icz­ n y c h oraz garść p o m n iejszy ch p u b lik a cji w m aterii w y ch o w a w czej.

Z grabnie selek cjon u jąc b ogaty m a teria ł b iograficzny, szk icu je Z ahra- jó w n a sy lw e tk ę G enerała Ziem . P od olsk ich na tle w ielk ieg o przełom u p o li­ ty czn eg o i k u ltu ra ln eg o —■ czasów elek cji S ta n isła w a A ugusta, a n a stęp n ie p ierw szeg o p iętn a sto lecia sta n isła w o w sk ieg o , k ied y a k tyw n ość litera ck a Czar­ to ry sk ieg o św ię c i — w sp ó łcześn ie — n a jw ięk sze triu m fy. O koło r. 1780 „ge­ n era ł ziem p od olskich, p ełn ią cy przy k rólu przez b lisko d w ad zieścia lat urząd p ierw szeg o m in istra k u ltu ry i o św ia ty — podał się do d y m isji“ (20) 6 — p isze autorka po om ów ien iu przełom u b iografii i tw órczości C zartoryskiego. N a stęp n e czterd ziestolecie — p ra w ie w sz y sc y C zartoryscy b yli d łu gow ieczn i — w y zn a czo n o z a led w ie paru pu n k tam i jego d zia ła ln o ści literack iej i k u ltu ­ ra ln ej w ok resie porozbiorow ym . A w ię c i to zw ięzłe, p ersp ek tyw ą tw ó r ­ czo ści literack iej zak reślon e u ję c ie postaci C zartoryskiego, kończy się na rok u 1780. K ończy się w tym czasie tw órczość kom ed iow a i teoretyczn a k sięcia -m ecen a sa , i słu szn ie p ostąp iła autorka n ie w ie le w ych od ząc poza ten ok res. N ie w id zim y już P u ła w , w których rządzi przede w szy stk im Izabela, n ie w ie le w ie m y o ren esa n sie m ecen atu C zartorysk iego po rozbiorach. To d ru gie oblicze „pierw szego m in istra k u ltu ry i o św ia ty “ epoki sta n isła w o w ­ sk iej pokaże k ie d y ś przyszły m on ografista C zartoryskiego. M oże dzisiaj w y ­ p a d n ie w sk a za ć ty lk o na p o trzeb ę o strożn iejszego spojrzenia na przełom C za rto ry sk ieg o w y zn a czo n y u Z ah rajów n y k lęsk ą program u k ró lew sk ieg o zad ok u m en tow an ą na sejm ie 1780 r. od rzuceniem projek tu k od ek su Z am oy­ sk iego. S u g estia roboczej sy n te z y O św iecen ia w u jęciu K otta u w id o czn ia się w a rgu m en tacji autorki aż nadto w y ra źn ie. „Casus C zartoryski“ ty lk o p o­ zo rn ie słu ży poparciu tezy o zw rotn ym punkcie, jak i h isto ry k literatury m ia ł w id zieć w d acie 1780. N ie m iejsce tu na szczegółow ą argum entację. Z a h ra jó w n a sam a p isze, że „C zartoryski jeszcze przed rokiem 1780 [...] w y ła ­ m u je się z k ręgu p o lity k i S ta n isła w a A u g u sta “ (17), a w ię c dezercja p o li­ ty c z n a w czasie bardzo in te n sy w n e j kam p an ii o przep row ad zen ie reform w oparciu o k o d ek s c y w iln y Z am oysk iego. P rzyp om n ijm y jednak, że po r. 1780 zo sta je C zartoryski w słu żb ie pub liczn ej, p rzy ją w szy m arszałk o- s tw o tryb u n ału litew sk ieg o , którego k ad en cję p rzy p iecz ęto w a ł n iezw y k łą b ezstro n n o ścią w w y d a w a n iu w yrok ów . D o św ia d czen ia pracy m arszałk ow ­ sk iej przek aże n a gorąco w obszernym liśc ie „zaw ierającym w sobie m y śli w z g lę d e m sp osob ów p row ad zen ia m łod zieży ap lik u jącej się do p a lestry “. W ty m sam ym r. 1782 u k aże się je g o czw arty list, tym razem w m aterii o b o w ią zk ó w o b y w a telsk ich deputata. Z biorow e w y d a n ie poprzednich c zte­ r e c h listó w w sp raw ach w y c h o w y w a n ia m łod zieży, d okonane w r. 1782, nie j e s t p rzypadkow e, chociaż i ono n ie zam k n ie rejestru dyd ak tyczn ych pism K s ię c ia G enerała, u zu p ełn ia n y ch jeszcze w parę la t później L i s t e m M i k o ­

ł a j a D o ś w ia d c z y ń s k ie g o p i s a n y m do T e o d o r a W e i c h a r d ta (1787). Spraw a jest

za p e w n e bardziej sk om p lik ow an a, n iż to su geru je form u ła o załam an iu się

a v r. 1780 p rogram ów i soju szów tzw . p ierw szeg o okresu p olsk iego O św ie­

c e n ia (18). I słu szn ie autorka p ozostaw ia rzecz n ied o p o w ied zia n ą do końca ® W ten sposób oznaczam y stro n y cy to w a n eg o źródła.

(11)

w p unkcie an alizy rozluźnienia zw iązków C zartoryskiego z dw orem k rólew sk im oraz k u ltu raln ym i in telek tu a ln y m życiem stolicy; faktom z b iografii, w y lic z o ­ nym na poparcie tezy o przełom ie, p rzypisuje rolę stosu n k ow o n iew ielk ą (18). Isto tn y w a lo r p racy Z ahrajów ny p rzejaw ia się dopiero na d alszych k ar­ tach w stępu, w rozdziałach traktujących o roli C zartoryskiego jak o teo re­ ty k a teatru i o scen iczn ym dorobku autora P a n n y na w y d a n iu .

P rzek on yw ająca w agą m ateriału dow odow ego teza o w ielk iej roli C zar­ torysk iego, o którym m ów i się, że ,,był w latach sied em d ziesiątych X V III

w iek u n a jw ięk szą pow agą w spraw ach teatru “ (37), jest bardzo cenna. Z ahra- jó w n a dokonała an alizy teoretyczn ych prac C zartoryskiego z zakresu ów cze­ snej teatrologii w ścisły m p ow iązan iu z sytu acją w dziejach teatru i tw ó r­ czości d ram atycznej okresu. To w ła śn ie realn e zaplecze h isto ry czn e pozw oliło

autorce u gruntow ać sąd o doniosłej roli, jaką w sp ółcześn ie odegrał C zar­ torysk i, którem u nie bez kozery d edykow ano n iejedno d zieło sceniczne.

W części analizującej tw órczość k om ed iow ą C zartoryskiego autorka za j­ m uje się w ła ściw ie ty lk o id eologicznym program em kom edii. Z nacznie m niej u w a g i p o św ięca form om recepcji, ow ego „przepolaczania“, jak w y ra zi się k ie ­ d yś C zartoryski. P ra w ie zupełnie pom inięto artystyczn e w artości kom edii, chociaż tu aż p rosił się C zartoryski o m aleń k i bodaj w y w ó d na tem at języka, k tóry w jego kom ediach jest zjaw isk iem godnym szczególnej u w agi, zw a ­ ży w szy osob iste upodobania tego lin gw isty-am atora.

K ażdy z badaczy w czesn ego O św iecen ia spotyka w pracy n ierozw iązaną do k ońca zagadkę przekładu i uzu p ełn ień H istorii n au k w y z w o l o n y c h Car- lan casa (1766). O „au torstw o“ p om aw ia się najczęściej, za S m oleń sk im , A dam a K azim ierza C zartoryskiego. Z ahrajów na przy p ow oływ an iu się na dzieło C arlancasa najprzód u su w a ten p ytajn ik bez w ah an ia (23), ale już przy spo­ rządzaniu b ib liografii „w ażniejszych prac pedagogicznych, p u b licystyczn ych i h isto ry czn o litera ck ich “ C zartoryskiego obok C arlancasa położono zna­ m ien n ą notkę: „Przedm ow a, a p r a w d o p o d o b n i e rów nież przekład i u zu p ełnienia, pióra Adam a [K azim ierza] C zartoryskiego“ (463), chociaż W ołoszyń sk i np., by n ie sięgać daleko, od razu w o li rzecz trak tow ać ostroż­ niej i m ów i o C zartoryskim jako o „dom niem anym tłu m aczu i autorze uzu­ p ełn ień “ (K rasicki, K o m e d i e , 11). U su n ięcia p ytajn ik a przy n a zw isk u G en e­ rała Ziem Podolskich, nim nie zostan ie ono poparte d od atk ow ą argum entacją n a jego b en efis, n ie m ożna uw ażać za ostateczne. N a leży się spodziew ać, że autorka przyszłej m onografii o C zartoryskim p ośw ięci tej sp ra w ie d o­ d atk ow o n ie w ie lk ie studium .

P od ob n ie au torstw o K a l e n d a r z a T e a t r o w e g o d l a P o w s z e c h ­ n e j N a r o d u P o l s k i e g o P r z y s ł u g i (1780), sk w ito w a n e w przy­ p isie na rzecz C zartoryskiego (w obec istn iejącej w obecnym sta n ie badań d ysk u sji), nosi cechy raczej roboczej notatki i w ym aga oddzielnego p otrak­ to w a n ia (19)7.

*

7 A utorzy o m aw ian ych w stęp ó w w p row ad zili do dysk u sji nad teorią w czesn eg o dram atu O św iecen ia sły n n y a rtyk u ł z M o n i t o r a w obronie Szek sp ira (1766, nr 65), sy g n ow an y p seudonim em T h e a t r a l s k i . A utorstw o tego artykułu przyp isyw an o jeszcze do n ied aw n a C zartoryskiem u. W w y ­

(12)

A utorka w stęp u do D r a m y m i e s z c z a ń s k i e j p rzen osi n as w p ierw szej części pracy w p ro b lem a ty k ę do p ew n eg o ty lk o stop n ia m ożliw ą do u ch w y ­ cenia przez h isto ry k a litera tu ry p olsk iej. K rótko, ale rzeczow o w prow adza czy teln ik a w gen ezę m ieszczań sk iego dram atu O św iecen ia, u k azu jąc jego h istoryczn ą drogę w A n glii, Francji i N iem czech , i angażuje do studium n ajn ow szą litera tu r ę przedm iotu, zw łaszcza fran cu sk ą. Sw oboda, z jaką p o­ rusza się autorka w m a teria le —■ p rzyzn ajm y to, dość trudno dostępnym zw łaszcza dla p o lo n isty — za słu g u je na p od k reślen ie.

Z k on ieczn ości sk rótow e spojrzen ie na k szta łto w a n ie się teorii i p rak­ ty k i dram atu m ieszcza ń sk ieg o w O św iecen iu eu rop ejsk im n osi w szy stk ie cech y kom entarza id eo w o -p o lity czn eg o , na k tórego tło rzucono garść n a ­ zw isk n a jw y b itn iejszy ch p rzed sta w icieli dram y. P odobnie m a się rzecz, k ied y autorka przechodzi do o m ów ien ia tego zja w isk a w O św iecen iu p o l­ skim . Sk u p ien ie u w a g i na jed n ej ty ik o w a rstw ie zjaw isk a literack iego, ja ­ kim jest jego zaw artość id eo w a , n ie p o zw o liło w y jść poza ogóln ik i in terp re­ ta cy jn e, m ało p recy zy jn e, n ie u jęte n a w e t w k on k retn e w n iosk i. P a w ło w i- czow a odsyła czy teln ik a do lek tu ry zaw artych w tom ie u tw orów , gdzie m a on znaleźć w y ja śn ie n ie , „że n ie b yło sp raw ą p rzypadku p o ja w ia n ie się m ieszczań sk iego dram atu na scen ie sta n isła w o w sk ie j i w oficynach k sięg a r­ sk ich w ted y , gdy w zm a g a ła s ię w a lk a p olityczn a, n a jp ierw w latach 1775— 79, n a stęp n ie w o k resie Sejm u W ielk iego i w b u rzliw y ch m iesiącach p oprzedza­ jących rew o lu cję w a rsza w sk ą . D ram a sta w a ła się w ted y w a żn y m orężem id eo w y m , tak jak p oezja i p u b lic y sty k a “ (47—48).

W żadnym w yp ad k u lek tu ra tek stu n ie w y ja śn i czy teln ik o w i ani gen ezy dram y, ani u w ik ła n ia sił sp ołeczn ych , w jakim się p ojaw ia, ani tym bardziej jej roli p o lity czn ej. D w ie fa z y w zm ożonej a k ty w n o ści p olityczn ej i tea tra l­ nej w d zied zin ie dram atu m ieszcza ń sk ieg o n ie z o sta ły osadzone w jed n o ­ zn aczn ie n a zw a n y m k o n tek ście h istoryczn ym . W ed łu g sform u łow ań roboczej sy n tezy K otta in n e siły sp o łeczn e i in n e racje p o lity czn e k szta łto w a ły oblicze p o lsk ieg o O św iecen ia do r. 1780, a in n e po p rzełom ie, jaki w y zn a czy ć m iała ta data — rok p rzegranej id eo lo g ó w odgórnej reform y R zeczyp osp olitej. N a u słu gach ty ch s ił m ia ła stać k o n k retn ie zaan gażow an a literatura, a w ię c i dram at, i teatr. N ie od czy tu jem y tego zja w isk a an i ze w stęp u P a w ło w i- czow ej, która, ja k p ow ied zian o, w y zn a cza d w ie rów n ej w a g i fa zy rozw oju d ram y w P o lsce po obu stron ach rzek om ego przełom u , ani ze studium r e ­ pertuaru teatru pu b liczn ego, chociaż tu n a sile n ie w id o w isk je s t w id oczn e do­ p iero w latach 1790— 1793.

C h cielib yśm y od czytać z rozp raw y, k to b y ł odbiorcą tea tra ln y ch in te r ­ p retacji dram atu m ieszcza ń sk ieg o , w jak i sposób k szta łto w a ła się w za ­ n ik u stu d iów nad M o n i t o r e m , p rzep row ad zon ych w sem in ariu m p olo­ n isty czn y m prof. T adeusza M i k u l s k i e g o , w y s u n ię to hip otezę, że T h ea tra l- ski to sam król. Tą n ow ą k o n sta ta cją p o słu g iw a n o się roboczo w om a w ia ­ nych w stęp ach . Z u p ełn ie św ie ż o u k azała się p o św ięco n a tem u zagadnieniu rozpraw ka S ta n isła w a O z i m k a , członka w sp o m n ia n eg o sem in ariu m , pt.

K t o to b y ł T h e a t r a l s k i ? ( P a m i ę t n i k T e a t r a l n y , 1956, z. 2—3, s. 381—

(13)

jem na zależność tzw . zam ów ienia społecznego i jego realizacja na rynku k sięgarsk im i scenie.

To tylk o jedna strona problem atyki. P ozostała n atom iast zup ełn ie nie poruszona p rob lem atyk a sw oistego, zapew ne, kształtu artystyczn ego, jaki niósł z sobą n ow y rodzaj, literacki; nie w iem y , jak ie form y scenicznego obrazow ania p rzyn iósł nam ów czesn y teatr. Jedno z k ap italn ych zagadnień, którego zresztą nie dostrzegł żaden z autorów om aw ianych w stęp ów . M oże p ytajn ik i m oje są przedw czesne, ale niesposób było opędzić się przed nim i w trakcie lek tu ry.

Z d ziedziny n ow ych k on statacji źródłow ych należy z satysfak cją odno­ tow ać sp rostow an ie przez P a w ło w iczo w ą autorstw a w ierszo w a n eg o p rze­ kładu B e w e r l e j a , który literatura przedm iotu p rzyzn aw ała M i c h a ł o w i Sapieże, a który okazał się przekładem K a z i m i e r z a N e s t o r a S ap ieh y (35—36).

*

O dm ienny niż oba poprzednie jest w stęp do K o m e d i i K rasickiego. T e­ m at w ed łu g su g estii autora m ożna zatytułow ać: K rasicki w tea trze O św ie­ cenia (9). W ołoszyń sk i n ie ogran iczył się ty lk o do prob lem atyk i narzuconej zaw artością tom u, tj. do k om ediopisarskiej d ziałaln ości XBW , lecz obszer­ nie i odkryw czo p otrak tow ał u d ział K rasickiego w k szta łto w a n iu program u sceny p olsk iej w p ierw szych latach jej istn ien ia , jego ro lę jako w y k ła d o w cy teorii dram atu na u ży tek spektatorów i pisarzy, w reszcie — propagatora now ych gu stów w śród szlach eck ich odbiorców teatralnych. Ze szczególnym n acisk iem podkreśla id eo w e bogactw o poglądów K rasick iego zaw artych w artyk u łach M o n i t o r a p ośw ięcon ych teatrow i i tw órczości d ram atycznej, zw łaszcza kom ed iow ej, przypadające na czas narodzin teatru p olsk iego oraz tw órczą recep cję M oliera, którego w ielb icielem pozostał K rasicki przez całe życie. W d alszym ciągu w yd ob yw a i k on fron tu je p rzekonania i sądy K s ię ­ cia B isk u p a W arm ińskiego o sztuce i autorach dram atycznych na p rzestrzeni całej jego tw órczości, tj. od M o n i t o r a aż po d zieło O r y m o t w ó r s t w i e

i r y m o t w ó r c a c h i R o z m o w y z m a r ły c h , rekonstruuje ze strzępów d ostępnych

dzisiaj d okum entów sy lw etk ę K rasick iego jako organizatora w ła sn eg o te ­ atru w H eilsb ergu , przypom ina jego stosu n k i z pisarzam i teatraln ym i w P olsce, by w reszcie zadem onstrow ać in telig en tn ą , w n ik liw ą an alizę arty­ stycznego w arsztatu K rasick iego-k om ed iop isarza. W stęp kończy rozdział: R ę ­

k o p is y — ' d r u k i — chronologia.

M ów iąc o studium W ołoszyń sk iego n ależy pod k reślić w szech stron n ość ujęcia tem atu , w czym — m im o dość bogatej literatu ry przedm iotu — n ie m iał autor p oprzedników , skrupulatne zgrom adzenie m ateriału — po raz p ierw szy w y k o rzy sta n a w p ełn i korespondencja poety — i w reszcie bardzo przek on yw ającą an alizę kom edii K rasickiego.

U w a g i szczegółow e chciałbym podjąć od próby stonow ania akcentu, jaki k ład zie W ołoszyń sk i na artyk u ły K rasickiego w M o n i t o r z e , o których m ów i się jak o o podręcznej p o ety ce n orm atyw nej dram atu (22), pasując autora na rów n orzęd n ego z B ohom olcem w sp ółtw órcę „pierw szej ep ok i n o­ w oczesn ego teatru p o lsk ieg o “ (13). W ołoszyń sk i n ie um n iejsza r o li teatrów

(14)

k o n w ik to w y ch (pijarów , jezu itó w , tea ty n ó w — po reform ie K onarskiego), k tóre obok przygod n ych scen p ry w a tn y ch p ierw sze w łączą do program u szk o ln eg o p o stu la t szerzen ia m y śli o św iecen io w ej i now ego gu stu estety cz­ n ego, ale raz p od jąw szy te z ę o w ielk iej ro li K rasick iego rozpoczynającego „w a lk ę o program i p ra k ty k ę“ now ego teatru (9), w trakcie w y w o d u praw ie zgu b i w ła ściw y ch jego za ło ży cieli: króla, B oh om olca, C zartoryskiego — ce­ d ując ich za łu g i na rzecz z a led w ie d eb iu tu jącego w ów czas p u b licy sty M o- n i t o r o w e g o .

W ydaje się, że b łędne je s t założenie W ołoszyń sk iego o istn ien iu jak iejś d o sło w n ej w a lk i id eow ej o p olsk ą scen ę — z bliżej n ieok reślon ym p rzeciw ­ n ik iem . T ym p rzeciw n ik iem b y ł przede w sz y stk im brak fu n d u szów i lu ­ dzi. Już w stę p n e ok reślen ie sy tu a cji n arzu ca n ieja sn o ść tej tezy. W ołoszyń - sk i pisze: „w r. 1765 została otw arta i o d r a z u z a a n e k t o w a n a przez ośw ieco n y ch scen a n arod ow a“ (7 )8. N ie w ła śc iw o ść ta k ieg o u jęcia p ogłęb ia się w św ie tle fak tów . P rzyp om n ijm y, że z in au gu racją scen y p o lsk iej czekano od 8 m aja do 19 listopada, chociaż n o w o o tw a rty teatr p u b liczn y słu ży ł już z p ow od zen iem k om ed ii fra n cu sk iej, operze w ło sk ie j i b aletow i. S cen ę p ol­ sk ą otw orzono dopiero w ów czas, k ied y B oh om olec „zebrał ak torów do th e - atrum i u fo r m o w a ł“ i k ied y p rzygotow an o jak i ta k i repertuar. M iędzy 25 M o n i t o r a m i ręk i K rasick iego w r. 1765 zn a la zły się dw a artyk u ły o ch arak terze w y b itn ie p rop agan d ow ym (w num erach: 27 i 50), zalecające p o ży tk i p łyn ące z od p o w ied n io urząd zon ych tea tró w i zachęcające do ch w a­ leb n ej em u lacji w tej d zied zin ie z in n ym i narodam i. Trzeba przyznać, że jak na k am p an ię p op rzedzającą otw arcie scen y p olsk iej plon p u b lik acji K rasic­ k iego w tym zak resie jest n ik ły . N ie d ziw ota zresztą, bo — jak w iadom o — K rasick i zn a jd o w a ł się n iem a l przez c a ły ten rok poza W arszaw ą, skrupu­ la tn ie w y p ełn ia ją c ob ow iązk i p rezyd en ta tryb u n ału , a sporządzony przez n iego plan M o n i t o r a na rok 1765 — w y k o n a n y b y ł rok w cześn iej. Ś w ieck a szk oła cnoty, jaką m ia ł być teatr, to n ie o ry g in a ln y przecież program K ra­ sick iego, n ie n a leży w ięc p rzy p isy w a ć X B W r o li spraw czej w p rzełom ie id eo w y m i a rty sty czn y m teatru . Z astan aw iające, jak ze w zm ian k i, rzuco­ n ej m im ochodem w artyk u le o szacu n k u dla języ k a o jczystego (gdzie czy­ tam y, że m ięd zy w ie lu in n y m i czyn n ik am i k szta łtu ją cy m i języ k — sp od zie­ w a n y teatr ró w n ież czyni n a d zieję jeg o w y d o sk o n a len ia ), W ołoszyń sk i w y ­ ciąga w n iosek : „B yła to zap ow ied ź teatru id eo w eg o i w a lczą ceg o “ (15). Z ko­ lei w n io sk i po d okonanej a n a lizie obu w sp o m n ia n y ch arty k u łó w z r. 1765 u ogóln ion e z o sta ły n astęp u jąco: „artyk u ły K rasick iego z r. 1765 n ie p rze­ ja w ia ją jeszcze z a in tereso w a n ia p ro b lem a ty k ą form aln ych p rzep isów tea ­ tra ln y ch [...]. W p ierw szym roku chodzi przede w szy stk im o program teatru, o n arzu cen ie m u p ostęp ow ej treści i n a d a n ie określonej fu n k cji społecznej. [...] W alka o treść w yp rzed za p rob lem atyk ę form y arty sty czn ej [...]“.

N ieco dalej czytam y: „gdy scena n arod ow a już n ieco okrzepła, a program tea tru u k szta łto w a ł się z g o d n i e z p o s t u l a t a m i K rasickiego, gdy a u torzy i p u b liczn ość okazali ży w sze za in tereso w a n ie sztuką d ram atyczną — u zn a ł K rasick i za p ożyteczn e zabrać p o n o w n ie głos w spraw ie teatru. Zasady,

(15)

które p ropagow ał w r. 1765, p r z y j ę ł y s i ę , toteż nie w raca do ów czesnej p rob lem atyk i“ (20).

D w a n ie w ie lk ie artyk u lik i M o n i t o r a (do drugiego z nich zabrakło autorow i m aterii, bo zaw iera skąpe 6 stroniczek na 8 M o n i t o r o w e g o num eru) a w a n so w a ły do rangi w ielk ieg o program u, k tóry k iero w a ł pióram i B ohom olca, B iela w sk ieg o , L ipskiego, M oszyńskiego, C zartoryskiego (jako k o­ rektora B iela w sk ieg o N a tr ę t ó w ) i in n ych autorów zasilających repertuar scen y p olsk iej w ciągu n iesp ełn a półtora roku jej istn ien ia. Z rów n ym p o w o ­ d zeniem i w rów n ym stopniu m ożna p rzyp isyw ać K rasickiem u zasłu gi na każdym innym polu, bow iem tem atyk a M o n i t o r a ob jęta artyk u łam i pre­ zyd en ta trybunału je s t wrcale pokaźna.

Inaczej trzeba spojrzeć na artykuł n ap isan y w rok później z w yk ład em k lasyczn ych regu ł teatraln ych , w y p ełn ia ją cy dw a k olejn e n u m ery M o n i ­ t o r a (63 i 64). R udym enta w ied zy teoretyczn ej ograniczone do w yp ow ied zi, co są n iek tó re „reguły do doskonałej kom edii słu żące“ — przedłożyć u m y­ ś lił K rasick i zarów no piszącym kom edie, jak rów n ież spektatorom tea tra l­ nym i czyteln ik om . W ołoszyński słusznie zauw aża, że w y w o d y te „rażą dziś sch em atyczn ością i oschłością w yk ład u , ograniczonego do w y licze n ia n aj­ o góln iejszych norm dram atu klasyczn ego oraz n a jw ażn iejszych p raw id eł tech n iczn y ch “ (21). T ak jest, chociaż m ów ią one znacznie w ięcej o zain te­ resow an iach d ram atycznych K rasickiego niż M o n i t o r y z roku 1765. M ożna się zgodzić, że b y ła to „pierw sza tego rodzaju pu b lik acja w P o lsc e “ (22), jednak bez p rzy p isy w a n ia jej tak d on iosłej roli, jak robi to W ołoszyński. Ta „podręczna p o ety k a “ „stan ow iła [rzekom o] akt przek reślający cały d o­ robek dram aturgii sa sk o -jezu ick iej oraz u tw ory tego rodzaju co dram aty R a d ziw iłło w ej i Z ału sk iego“ (22). P rak tyczn ym aktem przek reślającym dra­ m atu rgię sa sk o -jezu ick ą była d on iosła w sw ojej w y m o w ie d ziałaln ość k o - m ed iop isarsk a B ohom olca. To, co K rasicki p ostu lo w a ł jak o teoretyk , B oh o- m olec ju ż od k ilk u n a stu lat z p ow odzeniem p ra k ty k o w a ł na scen ie k onw iktu jezu itów , a także p u blikując sw oje kom ed ie szkolne. W skazyw ane przez K rasick iego d osk on ałe w zory k lasyczn ej tw órczości dram atycznej — Cor­ n eille, R acine, M olier — n ie b y ły u n as obce. W pijarskim kręgu K onar­ sk iego p o w sta ło w ie le przek ład ów arcyd zieł C orneille’a (C y n n a , Othon, P o -

lieuct), R a cin e’a (A t a l ia , Ester, Ijigenia), W olte ra . B ohom olec sięga przede w szy stk im do M oliera (8 przeróbek z M oliera na 25 kom edii k on w ik tow ych ), G oldoniego, P lau ta; jest u czniem nie ty lk o — jak pisze W ołoszyński — fran cu sk ich „ m olierystów jezu ick ich “ (32). I znów znam ienna dla polskiego O św iecen ia recepcja kom edii z p om in ięciem p raw ie zupełnym tragedii (której przecież m im o to będą zgodnie sekundow ać do końca w iek u w szy stk ie w y ­ p ow iedzi teoretyczne) była w r. 1766 faktem dokonanym . R epertuar sceny w ciągu roku od jej otw arcia, tj. do uk azan ia się a rtyk u łów K rasickiego, p otw ierdza to zjaw isk o. P rak tyczn a fu n k cja teatrologiczn ych w y stą p ień K ra­ sick iego na łam ach M o n i t o r a n ie nosi cech przełom u w dziejach polskiego teatru.

P arę drobnych uw ag. P rzy okazji om aw iania p oczątków k ariery K ra­ sick iego jako m iło śn ik a teatru i k om ediopisarza w yp row ad za W ołoszyński rodow ód jego o św iecen iow ej p rzyn ależn ości od r. 1753, tj. od przybycia do

(16)

W arszaw y, k ied y b y ły uczeń k olegiu m jezu ick iego sp otyk a się po raz p ierw ­ szy z p rogram ow o k u lty w o w a n ą m y ślą o św iecen io w ą i staje się „ b y w a l­ cem “ teatru k o n w ik to w eg o p ijarów (8, 10). D atę tę w y p a d n ie p rzesunąć przyn ajm n iej o d w a lata w stecz, tj. do w io sn y 1751, k ied y to K rasicki, u zn a w szy z pom ocą rodziny, że m a p o w o ła n ie k ap łań sk ie, 1 m aja zjeżdża do w a rsza w sk ieg o sem in ariu m m isjon arzy, gd zie sp ęd zi n ajb liższe trzy lata.

W yp ad n ie ró w n ież u p om n ieć się o k rótk i choćby k om entarz do „bajki“

D ia lo g (11), troch ę an ach ron iczn ie cy to w a n ej w k on tek ście b ezpośredniej

reak cji ośw ieco n y ch na tra d y cje sa sk o -jezu ick ieg o teatru szkolnego. D o­ w cip n a fraszka, ja k ą jest D ia lo g, n ap isan a została w r. 1790 z okazji n ie u ­ d oln ych zab iegów szla ch ty g a lic y jsk ie j o u zy sk a n ie od A ustrii p ew n ej au to­ nom ii. O śm ieszen ie przy tej okazji jezu ick ieg o teatru szk oln ego b yło oczy­ w iście n ie p rzyp ad k ow e, a le jakże spóźnione.

W rozw ażan iach nad w y b o rem trad ycji przez tw órców p ow stającego tea tru p o lsk ieg o W o ło szy ń sk i w y k lu cza — i słu szn ie — m ożliw ość p rzyjęcia przez nich (ze w zg lęd ó w id eo w y ch i tech n iczn ych ) program u czysto roz­ ry w k ow ego: opery, baletu, ch ociaż tak i w ła śn ie p rogram m ógłb y liczy ć na w ię k sz ą ilo ść zw o len n ik ó w n iż teatr „m oraln y“. P rzy tej okazji c y tu je za­ b a w n y w y ją tek z diariu sza podróży M ik ołaja D ośw iad czyń sk iego, który w W iedniu p o d ziw ia ł na k om ed ii n iem ieck iej balet, i p ow iad a dalej: „ów ­ czesn y an treprener tea tra ln y T om atis, którem u chodziło w y łą czn ie o k a sę “, c h ętn ie by ta k i ro zry w k o w y program poparł (13). Otóż D ośw iad czyń scy — ci m łod zi — n ie m u sieli jech a ć aż do W iednia, by oglądać k om ed ię n ie ­ m ieck ą i „w ysok o sk a czą cy ch “ w b alecie, skoro w O pernhauzie od 8 m aja w y sta w ia n o k om ed ię fran cu sk ą, b a let i operę w ło sk ą — na b en efis tegoż T om atisa.

Z a m iło w a n ie tea tra ln e K rasick iego, je g o k rzą ta n in ę w ok ół sp ra w w ła s­ nego h eilsb ersk ieg o teatru u k a za ł W ołoszyń sk i w k ilk u n ow ych szczegółach, w y d o b y ty ch po raz p ierw szy z k oresp on d en cji X BW . C hciałoby się jednak p rzestrzec przed dość p och op n ym p a so w a n iem w a rm iń sk ieg o p rzyjaciela K rasickiego, L eh n d o rffa , na autora k om ed iow ego — na p od staw ie jedynej w zm ian k i, jak ą w y c z y tu je m y w liście K sięcia B isk u p a z 5 m aja 1774: „Ś m ia­ łem się do łez czytając tw ą [L ehndorffa] p rzezab aw n ą k om ed ię“ (42). S ty li­ zacja listu jest d ość su g esty w n a , a le w k o n tek ście ob yczajów osiem n asto­ w ieczn y ch w c a le n ie jednoznaczna. M ógł to b yć jed en z ow ych n ie p rzeli­ czon ych odpisów ja k iejś kom ed ii, które k rą ży ły z rąk do rąk, k ied y n ie stało egzem plarza d ru k ow an ego. „Tw ą k o m ed ię“ m ożna rozum ieć w tym w y ­ padku jako „k om ed ię p rzy sła n ą przez cieb ie“. P óki b iograf L eh n d orffa n ie dostarczy p rzek o n y w a ją cy ch d ow od ów o jego tw órczości k om ed iow ej lub n ie u zy sk a m y ich w ia ry g o d n y ch u sta le ń b ib liograficzn ych , p rzy p isy w a n ie L eh n d orffow i ja k ieg o ś dorobku na ty m polu n a leży trak tow ać ty lk o jako h ipotezę.

N a m a rg in esie w sp o m n ia n y ch przez W ołoszyń sk iego sto su n k ó w K ra sic­ k iego z Z abłockim , o k tórych „w m ateriałach p o zo sta ły ch p o K rasick im nie sp otyk am y żadnej w zm ia n k i“ (45), w a rto zazn aczyć, że istn ieje ciek a w e po­ k w ito w a n ie g ło śn eg o listu p o ety ck ieg o sk iero w a n eg o przez autora F ir c y k a

Cytaty

Powiązane dokumenty

Sąd W ojew ódzki uznał, że gdyby pow ód nie uległ w ypadkow i, nie osiągnąłby jeszcze zdolności do zarobkow ania.. są od siebie częściowo

Dlatego też w razie nowelizacji postanowień normujących ustrój adwokatury wydaje się celo­ we wprowadzenie następującego przepisu: „Należności członków

V/artość kontaktu z dzieckiem tego z rodziców, który nie sprawuje opieki nad nim, zależy w dużym stopniu od wzajemnego stosunku do siebie rozwiedzionych

Prze­ pisy kodeksu cywilnego stosują się natomiast niewątpliwie w zakresie roszczeń poszkodowanego pracownika (a w razie jego śmierci — w zakresie roszczeń

(głównie w początkowym okresie jego obowiązywania) — zarówno przez doktrynę jak i judykaturę — pojęcia „gwałtu na osobie” w takiej postaci i takim

W godzinach popołudniow ych

W tedy dopiero dochodzi niekiedy do k łopotliw ych

B iologiczne po­ dłoże zachow ania agresyw nego, II.. W spółczesne psychologi­ czne te o rie zachow ania agresyw nego,