• Nie Znaleziono Wyników

Antoni Potocki

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Antoni Potocki"

Copied!
14
0
0

Pełen tekst

(1)

Kazimierz Wyka

Antoni Potocki

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 36/3-4, 345-357

(2)

ANTONI PO TOCKI I.

Chociaż w edług m etryki przy n ależn y do pokolenia Mło­ dej P olski; chociaż bieżącą działalność k ry ty c z n ą sprow adził przew ażnie do akom paniam entu wobec dzieł, jakie przynosiła mu tw órczość jego rówieśników, a w ycieczki w dalszą p rz e ­ szłość podejm ow ał całkiem doryw czo; chociaż w nim to wi­ dział P rzy b y szew sk i jedynego k ry ty k a godnego; objęcia r e ­ dakcji „Ż ycia“ ; chociaż podstaw ow ą jego książką pozostanie „P olska litera tu ra w spółczesna“, której w spółczesność sięga tylko po rok 1910, a jej autor nie spróbow ał swego ujęcia po-1 szerzy ć o nowe dziesięciolecie, jak to do ostatniej chwili czynił ze swoim dziełem F eldm an; chociaż w reszcie w okresie m ię­ dzyw ojennym swój dorobek k ry ty c z n y jeszcze bardziej zacie­ śnił, podkreślając ty m sposobem przynależność do minionej generacji1 literackiej, — mimo to Antoni Potocki (17. IX. 1867 — IX. 1939) nie jest k ry ty k iem tak ściśle zw iązanym z rozwo-i jem, w zrostem i przem ianam i młodej Polski, jak jest nim W il­ helm Feldm an, poniekąd rów nież Jan Lorentow icz, a w m niej­ szej skali S tanisław Lack czy Jan Sten.

O tej odmienności stanow iska Potockiego decydują przede w szystkim ogólne założenia m etodyczne jego k ry ty k i. Na p rz y ­ miotnik m e t o d y c z n y P otocki napewno by się żachnął i to mocno. Nie uznaw ał bowiem żadnej m etody, z przekąsem pisał o ludziach, „ k tó rzy cierpią na chroniczną potrzebę obiek­ tyw izm u“ („Szkice i w rażenia literackie“, 239). D odaw ał p rzy innej sposobności, że „niekiedy w arto dla jednej błyskaw icy tw órczej, na chwilę rozśw ietlającej horyzont literacki, oderw ać się od p ra c y sy stem atycznej i w jednej jakiejś im prowizacji wypow iedzieć w szystko, co błyskaw ica w duszy obudziła“ (ibi­ dem, VI).

Ten rzekom y brak m etody jest naturalnie sw oistą i w y ­ raźnie dającą się oznaczyć, jeżeli chodzi o jej pokrew ień­ stw a — m etodą. Założenia k ry ty c z n e Potockiego są b ardzo spokrew nione z zasadam i k ry ty k i im presjonistycznej. Ale P o ­ tocki, spośród w ybitnych k ry ty k ó w swojego okresu był tym ,

(3)

3 4 6 K a z im ie rz W y k a

k tó ry bodaj najśm ielej i najsilniej podkreślał te zasady . Nie k ry ł ich poza żadne m aski rzekom o obiektyw nych uzasadnień m ający ch np. dowieść, że nowa epoka zm ierza do zupełnego indyw idualizm u, a zatem i k ry ty k posiada do niego praw o etc. D latego też zapew ne p rzy b ie ra n y w podobne pozory subiekty­ w izm w spółczesnych m u krytyków ', szczególnie Brzozow skiego i F eldm ana, atak o w ał z zajadłością przechodzącą w zupełną niespraw iedliw ość.

Z k ry ty k ą im presjonistyczną spokrew nione są założenia, ale nie ich zasto so w an ie do w łasnego w a rszta tu p racy . Na to, by p o p rzestać na półtonach i subtelnościach w łaściw ych temu typow i k ry ty k i, Potocki posiada zbyt wiele tem peram entu i tem p eram en t ten św iadom ie u siebie kultyw uje i podnieca. O prócz zad zierży steg o , nieraz sarm ackiego stylu k ry ty k a św iad czy o ty m przede w szystkim dobór p isarzy, k tó rz y mu są najbliżsi i o któ ry ch umie pisać z najw iększym zrozum ieniem . P o d a w praw dzie wiele słusznych uw ag o Żerom skim , ale stro ­

nice jem u pośw iecone ani się rów nają z tvm , co umie np. D o ­

w iedzieć o Sienkiew iczu. Nie dorów nują rów nież pasji, z którą w d ziera się w styl podobnego co on zm ysłow ca o dużym tem ­ peram encie, jakim b y ł R eym ont. Jeszcze w ym ow niejszy będzie jego stosunek do T etm ajera. Nie widzi w nim Potocki znużo­ nego fin de-siècleH s ty czy nastrojow ca, ale naturę zm ysłow ą, któ rej śm iałość i św ieżość przede w szystkim ujaw nia w swoim ujęciu. Nie on jed y n y dostrzeże naturalnie tę w łaściw ość T et­ m ajera, ale podkreśli ją tak mocno, że przesłoni reszte sylw ety psychicznej poety. Stąd również, jeżeli chodzi o skaię w rażli­ wości zm ysłow ej, dostrzeże Potocki ścisłą łączność pom iędzy T etm ajerem a Sienkiewiczem .

T em peram ent w yw ołuje dalsze cechy k ry ty k i Potockiego. Jego k r y ty k a jest en tu zjasty czn a i zapalna. Te iego cechy d o ­ strz e g ł już i słusznie n azw ał Kridl, pisząc, że u Potockiego w y­ stępuje „pewien specyficzny stosunek do sztuki, k tó ry n a z w a ł­ bym i m p r e s j o n i s t y c z n o -- e n t u z j a s t y c z n y m . W rażen ie i w yw o łan y przez nie entuzjazm — oto. co określa sto­ sunek P otockiego do tw órczości“ („K ry tvk a i k rv ty c v “. ?26).

Potocki entuzjazm uje się nieraz pisarzam i tak od siebie dalekimi, że ty lk o pew na tem p e ra tu ra egzaltacji i entuzjazm u tłum aczy, ale nie uspraw iedliw ią jego postępow anie. Ten za­ p aln y entuzjazm oddaje mu usługi w pracach pośw ięconych je ­

dnem u pisarzow i czy jednem u zagadnieniu. Jeśli podaw any

b y w a w w iększych i nieum iarkow anych dozach, gm atw a

w szelką p erspektyw ę. Ja sk ra w y m tego św iadectw em jest książk a o W yspiańskim , pełna pospiesznych, w zruszeniow ych sy n tez i zachw ytów , a w swoim w łaściw ym szkielecie m yślo­ w ym zastan aw iająco w ątła.

(4)

A n fo n i Poto ck i 3 4 7

Innym, jeszcze bardziej dobitnym św iadectw em grzechów zapalnego entuzjazm u jest k o n stru k cja „Polskiej litera tu ry w spółczesnej“. K rytykow i, k tó ry w sposób chętny i ap ro b aty - w ny to w arzy szy rozw ojow i literackiem u swoich rówieśników, grozi zaw sze niebezpieczeństwo, że przeceni pisarzy c h a ra k te ­ rystyczn ych tylko dla epoki, jaskraw o' w cielających jej ulu-' bione sposoby i wmówienia arty sty czn e. Potocki w tej m ierze na g rzeszy ł dużo więcej od Feldm ana. Dowodem jego równo­ czesne uniesienie dla Przybyszew skiego, „C him ery“, W olskie­ go, R ydla, P erzy ń sk ieg o jako poety, połączone ze skwapliw ym ścinaniem głów w szystkim k rytykom , k tó rz y ośm ielają się być innej m yśli.

D rugim niebezpieczeństwem dla k ry ty k a podobnego typu, kiedy doraźnie próbuje w ejść w obowiązki historyk a swoich w spółczesnych, jest to, że trudno mu nad ąży ć za tym , co obe­ cnie się zowie przesunięciem „dom inanty a rty sty c z n e j“, a co po prostu oznacza, że kult i rozgłos jednych p isarzy usuw a w cień innych, choćby ci inni przygotow ali swoim następcom drogę. Feldm an ty ch zmian atm osfery arty sty czn ej był dosko­ nale św iadom i na p rzestrzeni lat 1890— 1907 (początki deka-; dentyzm u — śm ierć W yspiańskiego) podaw ał je praw ie że b ez­ błędnie. W spółczesna konstru kcja rozw oju w ew nętrznego m ło­ dej Polski pok ry w a się z jego odczuciami.

Potocki takiego w yczucia nie posiada. Rów nocześnie i bez żadnych ograniczeń są dla niego bezcenni i nietykalni T etm ajer, Przy by szew ski, Miriam, Miciński, W yspiański, Że­ romski. W obronie każdego z nich potyka się z urojonym i czę­ sto przeciw nikam i (np. Feldm an wielbił Micińskiego w ym ow ­ niej od Potockiego, a ten mu jednak przypina łatkę, por. „P olJ ska litera tu ra w spółczesna“, II, 312), zapom inając, że przecież kult W yspiańskiego nie pozw ala- już na bezkrytyczne z a ­ chw y ty nad P rzybyszew skim , a ekstatyczne miłośnietwo Że­ rom skiego m usiało przyćm ić uroki miłosnej poezji T etm ajera.

U Potockiego w szy scy tw ó rcy pokolenia ustaw ieni -osą bez

persp ektyw y , bo w szy scy do podobnego stanu białości po d ­ grzani są żaram i jego uwielbień.

W zru szo n y i en tu zjastyczn y tem peram ent jest także p rzy czy n ą wielkich nierówności stylu i obserw acji k ry ty c z ­ nych Potockiego. Tam , gdzie za pom ocą zgrabnej m etafory o dającym się łatw o uchwycić sensie obrazow ym może on p o ­ deprzeć swoje intuicje, pisze zdania interesujące i niebanalne. Oto np. określenie kom pozycji „Ziemi obiecanej“ : „ Jest ta powieść w budowie swej czym ś w rodzaju nieskończonego s y ­ stem u nawiasów. N aw iasy te pęcznieją, pękają i w ysypują, jak groch w polu, niezliczoną ilość zdarzeń, epizodów, anegdot. Z każdego epizodu sypią się znowu starzy , młodzi, kobiety,

(5)

3 4 8 K a z im ie r z W y k a

dzieci. C ałość zaś koń czy sie jakim ś olbrzym im rozsiewem, z którego, g d y b y tak p rzy pad ło, m ogłoby się sypać, sypać, s y ­ pać bez k o ń ca“ („Szkice“, 223).

T am jednakow oż, gdzie trzeb a sięgnąć w sferę ściślej­ szego w yw odu, gdzie trzeb a m yśl zbudow ać pośród abstrakcji, by w y tłu m a c zy ć trudniejsze zjaw isko arty sty c z n e , P otocki ustaw icznie się potyka. N aw et na tle pow szechnie p rzy jęteg o stylu k ry ty c z n e g o jego epoki, dalekiego od precy zji w tych spraw ach, p o ty k a się b ard zo w yraźnie. „P o ezja —- to przeczu­ cie i w yzw olenie żyw iołów życia, w formie najistotniej im od­ pow iadającej, n ajżyw otniejszej. S tąd potęga poezji, k tó ra jest narzędziem woli ludzkiej, odpow iadającym , w przybliżeniu bo­ daj boskiem u „stań się“ — i tak dalej i tak dalej („S tanisław W y sp iań sk i“, 141).

P o d o bn y b rak spójności w yw ołany entuzjazm em niekon- ta k tu ją c y m się z uniesieniami, jakie z nim sąsiadują, widnieje w doborze tem atów dwóch książek P otockiego o m alarstw ie: ..P o rtre t i k rajo b raz angielski“ (Lwów, 1907) o raz „ G ro ttg e r“ (Lwów, 1907). K siążka o m alarstw ie angielskim św iadczy o d o ­ brej intuicji k ry ty k a , k tó ra nakierow ała jego uw agę n a takich m alarzy , jak G ainsborough. C onstable czy T urner, chociaż do ich słusznej oceny tru d n o było być przysposobionym publicy­ ście w ychow anem u n a polskim m alarstw ie. Potocki mimo to w sposób zasadniczo słuszm / zdołał odczy tać p lastyczne w a ­ lory sztuki angielskiej. N atom iast rzecz o G rottg erze, niejedna u w aga w innych pracach (np. zdanie w szkicu o Sienkiewiczu, że epoka B ra n d ta i K ossaka była „tryum fem polskiego m ala r­ s tw a “ , „S zkice“, 9) dow odzą, że ta m ta intuicja jakoś zupełnie sie nie spierała z entuzjazm em dla bard zo tra d y c y jn y c h i w ą t­ pliw ych p o zy cy j naszego m alarstw a.

Z m etodą k ry ty c z n ą P o tockiego łączą się ściśle jego przekonania o tych w artościach, dzięki k tó ry m piśm iennictw o . osiąga sw oją odrębność i rangę, w artościach, nad którym i k r y ty k powinien się z a trzy m y w a ć p rzy k ażd y m nisarzu. ..O parcie się na w łasnej indyw idualności narodow ej, zbadanej i ujaw nionej we w szystkich jej przejaw ach —■ oto stanow isko, od k tó reg o d atu je się sztuka now oczesna“ — sform ułuje to la­ pidarnie w „K rajobrazie i portrecie angielskim “ (121). P o g ląd to nie now y i nie o ry g in aln y ; dzieli go Potocki z w iększością w spółczesnych m u k ry ty k ó w , poczy nając od A. G órskiego i Z. W asilew skiego, dzieli rów nież z ich poprzednikam i.

Na ty m ogólnie p o w tarzanym przekonaniu kładzie jednak P otocki pewien w ła sn y akcent. Znów akcent nie ty le w ażn y p rzez sw oją nowość, ile przez konsekw encję, z jak ą Potocki staw ia go na w szelkich ro zp atry w an y ch przez siebie proble­ m ach i indyw idualnościach. Obchodzi go m ianowicie spraw a ciągłości, kolejne nakładanie i w y rastan ie ogniw rozw ojow ych.

(6)

A nton i Poto ck i 3 4 9

L iteratu ra dla badacza w ujęciu Potockiego w ygląda jak p rze­ krój drzew a, badacz jak leśnik liczący n arastanie słojów, le­ śnik szczęśliw y, że otaczają one w ciąż ten sam zarodkow y rdzeń.

„Za najzgubniejsze w dziedzinie naszego życia ducho­ wego uw ażam zjaw isko ustaw icznego rw ania się jego ciągło­ ści“ — takim zdaniem rozpoczyna „P olską literaturę wspóP czesną“, a cała kom pozycja tego dzieła (omówimy ją dokłajd- nie niżej) św iadczy o dużej stanow czości w ujaw nianiu n a ra ­ stający ch w ciąż słojów oraz o niem niejszej stanow czości w tu ­ szow aniu różnic pom iędzy pokoleniami i okresam i. Ten cał­ kiem zew nętrzny fakt, że pierw sze pokolenie rom antyków było przew ażnie bardzo długowieczne i jego ostatni przedstaw iciele w ym ierają dopiero w dziesięcioleciu 1880— 1890, Potockiem u sta rc z y jako św iadectw o, że rom antyzm w pew nym sensie trw a... do końca wieku. T ak bard zo szuka on ciągłości, że m e­ try k a zgonu p isarza zastępuje mu m etrykę zgonu prądu.

Potocki pragnie w praw dzie utrzy m ać rów now agę pomię­ dzy tra d y c ją a przem ianą, w praw dzie jako postulat staw ia p rzed sobą rów now agę tych zjaw isk, niemniej jednak o rg a ­ niczny trady cjo n alizm w aży u niego więcej, aniżeli ry zy k o ewolucji. O rganicznym trad y cjo n alistą pozostaje on zaw sze, naw et w ów czas, kiedy w śm iałych form ułach ukazuje, jak to rew olucyjni n o w ato rzy uzupełniają jedynie luki w odziedzi­ czonej tra d y c ji narodow ej. T ak jest np. z Przybyszew skim . „ Jest to w istocie jakby ekspiacyjna za n adm iar konw encjona- lizmu w polskiej poezji przeró b k a jedynego ż y w i o ł u p ł c i “ („L itera tu ra “, II, 180). — „T ak w łaśnie Dostojew ski m usiał przerabiać na użytek swojej społeczności opuszczony przez literaturę ro sy jsk ą m otyw s u m i e n i a , jak P rzy by szew sk i m otyw p ł c i ' “ (ibidem, II, 181).

P ow róćm y teraz do początkow ego ustępu. U kład w łaści­ wości cechujący m etodę k ry ty c z n ą i przekonania Potockiego nie jest specjalnie ty p o w y dla k ry ty k ó w aprobatyw nych jego pokolenia. Potocki, chociaż niejednokrotnie goręcej aniżeli Feldm an w ypow iadał swój zapał dla p isarzy m łodopolskich, czynił to w sw oisty sposób. C zynił to głównie w tym stopniu, w jakim znajdow ał w ich rozw oju m ateriał dowodow y dla nur­ tujących go problem ów ciągłości oraz Indyw idualności k ultury narodow ej. D latego to w ostatecznym rozrachunku żywiej i w yżej w yp ad a w jego ujęciu dziesięciolecie 1880— 1890, ani­ żeli następne. Również entuzjazm Potockiego, chociaż znajdo-- w ał ośmielenie w zasadach k ry ty k i im presjonistycznej, z nimi się nie pokryw a. W śród k ry ty k ó w pokolenia Młodej Polski Antoni Potocki stoi trochę na uboczu, zap atrzon y w tem p era­ m ent i trad y cję, podobnie jak trochę na innym uboczu, zap a­ trzo n y w spraw iedliw ość estetyczną i porów naw czą stoi Ignacy M atuszew ski.

(7)

3 5 0 K a z im ie rz W y k a

II.

C hociaż zebran y w tom y dorobek k ry ty c z n y Potockiego obejm uje kilka pozycji („S tanislaw W y sp iań sk i“, Lwów 1902, „M aria K onopnicka“, Lwów, 1902, „Szkice i w rażenia literac­ kie“ , Lwów 1903), w szystkie te zbiory w y g lą d a ją jak w stępne załączniki do dzieła, k tó re chociaż z dużą słusznością atak o ­ w ane, chociaż bard zo w ątpliw e jak o spraw iedliw y przew odnik, pozo staje jego dziełem głów nym : „P olska lite ra tu ra w spół­ c z esn a “ (t. I, W a rsz a w a 1911, t. II, W a rsz a w a 1912).

To podstaw ow e dzieło Potockiego nie spotkało się u k ry ­ ty k ów i publicystów z p rzy c h y ln y m przyjęciem i ani w części nie o degrało roli tak form ującej są d y i urabiającej sm ak, jak to uczynił W ilhelm Feldm an. Spokojna i zrów now ażona ocena K ridla jest oceną, pod ja k ą dzisiaj również m ożna się podpisać bez obawy, że k rzy w d zim y Potockiego: „...W nierówności i nieopanow aniu, w chaosie i pom ieszaniu różnorodnych pier-' w iastków , w nieporozum ieniach i sprzecznościach tkw i d e ­ s tru k c y jn a i słaba stro n a tej p racy... jest to książk a bez w ąt-‘ pienia interesująca, w żadn ym jed n ak razie nie odpow iadająca tym w ym aganiom , jakie m usim y staw iać opracow aniu k ry ty c z ­ nem u naszego piśm iennictw a w spółczesnego“ (l. c. str. 238).

S p ra w a „Polskiej lite ra tu ry w spółczesnej“ na tym się jednak nie w yczerpuje. K siążka Potockiego zaw iera ujęcia, na któ re nikt d o tąd nie zw rócił uwagi. Zapewne z tej p rzy czy n y , że w układzie m ateriału i jego podziale na ok resy Potocki oka­ zał się p rek u rso rem m etody, jak ą w jego okresie próbow ano nieśm iało stosow ać, tak że recenzenci nie byli przygotow ani w ogóle do jej dostrzeżenia. C hodzi o pokolenie jako zasadę podziału w ewolucji literackiej. Potocki pierw szy w Polsce, a n a tle ogólniejszym jeden z pierw szych, d ostrzeg ł p rz y d a t­ ność m eto d yczn ą tej z a sa d y i zastosow ał ją w swoim dziele. D latego tej stronie p ra c y w a rto się p rzy jrze ć nieco szerzej.

Poto cki czystość sw ojego ujęcia sam zam ącił i tym za­ m ąceniem niew ątpliw ie spraw ił, że nie dostrzeżono jego głów ­ nej z a sa d y podziału, podkreślono natom iast zasadę wobec niej w tó rn ą i p odrzędną. Jak o m otyw głów ny podkreślił „fakt b ędący jed n ym z najpotężniejszych, a zby t m ało zazw yczaj b adanych czynników zm iany. Czynnikiem ty m jest kolej p r z e ­ ż y c i a d a w n y c h i w s t ę p o w a n i a n o w y c h p o k o - 1 e ń “ (I, 16). Mimo to m ateriał ułożył w edług dziesięcioleci, nie w edług pokoleń ; zobaczym y, że sta ra ł się mieć w tym rację zgodną z podziałem na pokolenia. P rz ez tę dw oistość ujęcia spraw ił w szakże, że w sz y sc y recenzenci jego dzieła dostrzegli podział na dziesięciolecia, a nikt nie zauw ażył, że jest to p o ­ dział pom ocniezy i w tórny.

„P ow iedział sobie po prostu, że w szystkie klasyfikacje są \ale czy m uszą być?) fałszyw e i sztuczne, a więc i jemu m ożna

(8)

A n io n i P o to rk i 3 5 1

do tych fałszyw ych dodać jeszcze jedną. Podzielił zatem cały okres na pięć dziesięcioleci... stw orzyw szy najbarjdziej szablo­ now y chyba z podziałów “ (Kridl, op. cit., 231—232). „N aj- przy k rzej p rzed staw ia się podział dodatkow y jego sy n tezy na dziesięciolecia... Taki podział nie objaśnia jednak żadnego z ja ­ wiska, przy czy n ia się do zepsucia całości“ (T. Grabowski, „Pam iętnik L iterack i“, XIII, 400). Znalazł się naw et k ry ty k (Ignacy G rabow ski w „Tygodniku Ilustrow anym “, 1912, nr. 27), k tó ry zacyto w ał w szystkie najw ażniejsze ustępy o pokole­ niach, ale w ogóle nie zrozum iał, o co chodzi *).

Nie było to przeoczenie bylejakie. D otyczyło najciekaw ­ szej zdobyczy m etodycznej, jak ą wniosła książka Potockiego. Potocki nie był w praw dzie pierw szy, istniały już prace B artelsa („Die deutsche Dichtung von Hebbel bis zur G egenw art“), p ie r­ w sze w ydanie dzieła Kum m era („Deutsche L iteraturgeschichte des 19. Ja h rh u n d e rts“) oraz p race D iltheya w yzyskujące sche­ m at pokoleń („D as Erlebnis und die D ichtung“ i „Leben S chle­ ierm ach ers“), ale P otocki zapew ne ich nie znał, podobnie jak jego recenzenci. W każd y m razie jako na jedy ny przew odnik m etodyczny powołuje się na Biblię...

Sam odzielność Potockiego spraw ia, że w arto się zająć jego dziełem na tle teorii pokoleń, ocenić jego oryginalność i w artość, tym bardziej, że ocena tak a musi w płynąć na ogólny sąd o jego podstaw ow ej p racy . „H istoria literatu ry jest pam ięt­ nikiem iduchowego życia pokoleń“ (II, 13). „S p raw a n a stę p ­ stw a i kolejnego w ystępow ania... pokoleniowych grup rówieś- nych — jest punktem w yjścia wszelkiej literackiej obserw acji. K ażda z nich bowièm jest żyw ym organem tw órczości z a ła ­ m ującym pod w łaściw ym sobie kątem zarów no co do treści, jak i co do form y, zarów no co do przerabiania w ątków życio­ wych, jak i snucia tych, a nie innych tra d y c ji literackich; z a ­ równo w reszcie w stosunku sw ym do w pływ ów rodzim ych, jak i w przeróbce takiej a nie innej w pływów obcych“ (I, 336).

7'emu postulatow i m etodycznem u s ta ra się Potocki pozo­ stać w iernym . Mimo słuszności postulat taki jest dosyć ogólni­ kow y i cała rzecz w tym , jak będą w yglądać jego zastosow ać

1) W podziale pom ocniczym na dziesięciolecia Potocki kierow ał się praw dopodobnie rosyjskim podziałem literatury XIX wieku na „szestide- sjatników, sedm idesjatników , w ośm idesiatników “, przyczym tym nazw a­ niom odpow iadają istotnie w Rosji odrębne, co dziesięć lat w ystęp u jące Krupy pokoleniow e. B yć m oże, że oddziałała tutaj rów nież poprdarna książka Richarda M eyera „D eutsche Literaturgeschichte im 19. Jahrhuderts“ (I. w yd. 1899). M eyer uzasadniał ponadto czysto heurystyczną przydatność podziału na dziesięciolecia w specjalnej rozprawie „Prinzipien der w issen ­ schaftlichen Periodenbildung mit besonderer Rücksicht auf die Literatur­ gesch ich te“ („Euphorion“. 1901). Przykład polskiego dw udziestolecia m ię­ dzyw ojennego. które daje się w yraźnie podzielić na dwa d ziesięciolecia — projektodaw cą i stałym zw olennikiem tego postępow ania jest K. W. Za- wodziński — św iadczy, że omawiana zasada bynajm niej nie w yczerpała jeszcze sw ojej aktualności.

(9)

3 5 2 K a z im ie r z W y k a

nia prak ty czn e. Pokolenie to g rup a socjologiczna bard zo w ie­ lo ra k a ; P o to ck i p rzez pokolenia rozum ie k r ą g m ł o d y c h , grupę rów ieśników i z niej czyni podstaw ę podziału. „Nic o owe m atuzalem ow e pokolenie Biblii [chodzi !, lecz now oczesne p o- k o l e n i e , t. j. g r u p y r ó w i e ś n i k ó w c o 10— 15 1 a t odnaw iające się now ym dopływ em m łodzieży w m łodzieńczej w rażliw ości“ (I, 335). „ B y stre i w ażne zm iany dzielą u nas społeczeństw o w ty m bezlitośnie b y stry m biegu w ypadków już nie n a owe biblijne trzy d ziestolecia — lecz na dziesięciolecia niem al odrębnego rodow o dojrzew ania. Dziesięcioleciam i nie­ m al w y raźn ie u k ład ają się g r u p y r ó w i e ś n i k ó w (szkoła w spólna) — z różnych ugrupow ań społecznych w P olsce może n ajściślejsze, n ajorganiczniejsze — owe „przyjacielskie i ró- w ieśne k o ła “ od M ickiew icza i Zana, od W ilnian i K rzem ień- czan, od B elw ederczyków ry tm swój biorące“ (I, 17).

W obec takiej częstotliw ości w w ystępow aniu grup rówie­ śników P o to ck i uznał, że dziesięciolecie będzie w przybliżeniu n ajlepszą m iarą tego w ystępow ania. Tak więc podział z a u w a ­ żony p rzez recenzentów jego „ L ite ra tu ry “ je st'p o d z ia łe m po­ chodnym . N arodził się stąd, poniew aż gru p y rów ieśników w y ­ stępują częściej od pokoleń rodzinnych.

Z pięciu okresów dziesięcioletnich, jakie obejm uje jego dzieło, c z te ry nie są w y k raw an e dowolnie, ale k a ż d y z nich o zn acza rów nocześnie w ystąpienie nowej generacji. Potocki jest w tym w zględzie b ardzo k onsekw entny i wie, że w ted y jego podział cz y sto cy frow y będzie słuszny, kieidy to w a rz y ­ szyć mu będzie w spółistnienie now ych pokoleń. S tąd lata 1860— 1870 p rzy n o sz ą opis k o n serw aty zm ^ i historyzm u k r a ­ kowskiego, lata 1870— 1880 opis pozytyw izm u w arszaw skiego, lata 1880— 1890 opis „prąd u d em o kratyczn ego “ czyli grupy „G łosu“, w reszcie o kres 1890— 1900 to w ystąpienie pokolenia M łodej Polski. Jedynie dziesięcioleciu 1900— 1910 braku je to­ w arzy szącej g ru p y i tutaj to ukazuje srę słabość konstrukcji Potockiego. O to rów nom ierny dotąd rytm udało mu się o s ią ­ gnąć tylko dzięki niepraw nym przesunięciom w ocęnie om a­ w ianych grup. Potocki p rzesadnie zlekcew ażył pozytyw izm w arszaw sk i („parodia m yśli filozoficznej“ , „hałaśliw y epizod“), przem ilczał podobieństw o m iędzy nim a konserw atyzm em k ra ­ kow skim , słow em , działalność jednego i tego sam ego pokole­ nia. o tyle różną, że zależną od dwóch odm iennych ośrodków i ich tra d y c ji m yślow o-społecznych, rozbił na dw a całkiem niezależne człony, by ty m sposobem wypełnić odm ienną treścią dwa n astęp u jące po sobie dziesięciolecia.

R ów nocześnie Potocki n ader dobitnie i gorąco podkreślił rolę „G łosu“, p rzy ćm iew ając w pływ lat „hałaśliw ego epizodu“ i n a sy ca jąc odrębną zaw arto ścią okres 1880— 1890. W latach d ojrzałości M łodej P olski żadne z podobnych przesunięć nie było już możliwe. O kazało się przez to, że ów rzekom o zgodny

(10)

A n ton i P o to ck i 3 5 3

ry tm pokoleń i dziesięcioleci jest zgodny jedynie dzięki zabie­ gom kon stru k cyjn ym autora, a w istocie pokolenia napraw dę mocne* posiadają dłuższą trw ałość. P om ysł połączonych z p o ­ koleniami dziesięcioleci nie jest więc trafny, ponieważ żaden ry tm cyfrow y nie m oże sobie rościć pretensji do p raw dy, ale pom ysłem ty m nie rząd zi wcale dowolność, lecz właśnie — nad­ m ierna logika.

N astępstw o pokoleń zostało zatem przez Potockiego przyspieszone. P rzyspieszenie ry tm u przem ian arty sty czn y ch stanow i fakt u d erz a ją c y wielu obserw atorów . Na m iędzy naro­ dow ym kongresie historyków literatu ry w A m sterdam ie w roku 1935 F ern an d B aldensperger w ygłosił cały referat na tem at „The decreasing length of some litera ry periods“. W dyskusji zgodzono się z nim, p rzy czym O skar W alzel przypom niał O sw alda Spenglera, tw ierdzącego że w now szych czasach istnieją jedynie szybko się zm ieniające kierunki, ale nie m a stylów . (Por. „Bulletin of the international Com m itee of h isto ­ rical Sciences“, vol. IX). Kum m er w reszcie to zjaw isko sta ra ł się podnieść do godności jednego z praw rządzących życiem pokoleń: „Je näh er der G egenw art, desto rasch er vollzieht sich der W echsel der G enerationen: das ist das vierte aus der E rfah run g geschöpfte Gesetz der G eneration“ („D eutsche L i­ teraturg esch ich te des 19. und 20. Jahrh u n derts nach G enera­ tionen d a rg e stellt“, Dresden, 1922, I, 7).

Rzecz oczyw ista, że badacze w y g ła sza jąc y podobne tw ierdzenia, ulegają złudzeniu perspektyw icznem u, w y o lb rzy ­ m iając doniosłość przem ian, k tó rą czas napew no z a trze i s p ro ­ w adzi do wspólnego m ianownika. W idzim y jeidnak, że Potocki w swoim złudzeniu nie jest odosobniony, i to naw et w śród u czo ­ nych, k tó rz y nie po am ato rsk u zajm ują się podziałem na okresy. Z asadą pokoleń posłużył się Potocki w całkiem o d ręb ­ nym celu, aniżeli badacze, k tó rz y równocześnie z nim d o strz e ­ gli jej p rzy datno ść. G dy oni p odkreślają przede w szystkim rolę pokolenia jako grupy w yodrębniającej, g d y bardzo wiele uwagi pośw ięcają sporom m łodych ze starym i, P otockiem u n a s tę p ­ stw o pokoleń służy jako podstaw a dla jego tradycjonalizm u i poczucia ciągłości. „C zyż nie jest zdziczeniem — naw ołuje — to usuwanie „ s ta ry c h “ z obrazów w spółczesności? T ak dzicy swoich „ s ta ry c h “, g d y im zaw ad zają — po prostu m ordują. M y ich niekiedy usiłujem y zam ordow ać milczeniem lub fałszyw ym św iadectw em znaczenia ich dla niedorzecznej, barbarzyńskiej uciechy pokazania czegoś „zupełnie now ego“ — dla stw o rz e ­ nia „okresu “, gdzie by ła tylko zm yłka chwilowa... Miłośnie czujem y zw iązek w szystkich pokoleń naród stw arzających , nie w styd ząc się pow inow actw a z nim w boju czy uległości o k a ­ zanego“ (I, 19).

Tym , jak gdzie iinjdziej powiada, „związkiem, ży w ym d a ­ lekich pokoleń n arod u “ (I, 18) Potocki p arę ra z y posługuje się

(11)

3 5 4 K a z im ie rz W yk a

celem w yjaśnienia opisyw anych sytuacji literackich. Oto naj­ pierw długow ieczność pokolenia M ickiewicza (G oszczyński u m arł w r. 1876, Towiariski 1878, O dyniec .1885, Zaleski 1886, D om eyko 1889, Chodźko 1891, Supiński 1893) w yw ołuje sąd Potockiego, że „w łaściw ie nie w yszliśm y jeszcze z epoki ró­ wieśników rom antyzm u — a już jesteśm y w śród w spółczesno­ ści“ (1, 18). Tę w spółpracę dalekich generacji szczególnie bada P oto ck i w latach 1880— 1890 na terenie powieści, jako żc w tych latach „w powieści zab ierają głos zapaśnicy coraz in­ nego klanu i wieku. Obok poczy nający ch wnuków nie z a b ra k ­ nie dziadów po raz ostatni w y ruszający cii w pole — istne po­ spolite ruszen ie“ (I, 261). „ P r a s ta r a “ D eotym a jest w tym okresie rów noczesna Zapolskiej, „P anienka z okienka“ ry w alk ą „Kaśki K a ria ty d y “. W spółzaw odnictw o K aczkow skiego z S ien ­ kiewiczem , jeg o „pełne starczej k rzep ko ści“ odżycie, w yw o­ łane pow odzeniem „ T ry lo g ii“, jest tu k onkretnym św iadectw em p rzetw arzan ia tego sam ego problem u p rze z przedstaw icieli dwóch odm iennych generacji.

N iestety, jest to je d y n y opracow any przez Potockiego p rzy k ła d , jak zm ieniają się „kierunki tw órcze pojedynczych auto ró w — pod w pływ em ożyw czego działania now ych p r ą ­ dów. Ja k g d y b y fale nadbiegające z głębin przy sp ieszały zbyt leniw y bieg p rąd ó w poprzednich“ (I, 335). D latego niestety, poniew aż dow odów znalazło by się więcej, by tylk o jeden, ale w prost k lasy czny , a przez Potockiego nie om ówiony podać — obraz dekad entyzm u w tw órczości O rzeszkow ej.

P o raz drugi spraw iedliw ość wobec w spółtw orzących pokoleń pokierow ała piórem Potockiego, g d y kreślił obraz po­ wieści „ sta ry c h i m ło dy ch “ w następnym dziesięcioleciu. W ia­ domo, jak dalece sprzeczn e fakty w yzn aczają c h a ra k te r lat 1890— 1900: z jednej stro n y znużenie i pesym izm m łodych, z drugiej w sp aniały rozkw it powieści eks-pozytyw istów . D la k ry ty k a aprobującego ;duchowość M łodej P o lsk i pow staje stąd niebezpieczeństw o, że subiektyw ne znużenie m łodych przenie­ sie n a ocenę całego okresu. N aw et Feldm an nie ustrzegł się tego błędu. T ym czasem Potocki, naszkicow aw szy przeciw ień­ stw o powieści dw óch generacji, dochodzi do jedynie słusznego w niosku: „ J a k nic w spólnego z szablonem pojęć o „sch yłk u“ lub „u p ad ku “ tu nie m a! W pełni blasku talentów sta ją tu po­ w ieści starej g ru p y — m łodzi nie zaw sze na tej stan ą w y ż y ­ nie. Ż yw otność try s k a pełną m iarą zew sząd...“ (II, 142).

Słuszn a chęć rehabilitacji p rac i sztuki m ijających poko­ leń, słuszna szczególnie w k raju o tak w ątłej pam ięci sp o łecz­ nej jak P o lska, zap ro w adziła jedn ak P otockiego zbyt daleko, bo do niezgody z nieporęcznym i faktam i. P okolenia istotnie w spółżyją, a nieraz w spółpracują ze sobą, i nacisk na tę stro nę zagadnienia nie w yw o łałby zbytniego przesunięcia proporcji, g d y b y Potocki u k azał sp o ry pokoleń i różnice

(12)

mię-A n ton i P o to ck i 3 5 5

d zy nimi widoczne głównie w walce, różnice równie w ażkie co w spółżycie. Tę stronę spraw y Potocki zupełnie zaniedbuje.

Na przeoczeniu sporów m iędzy pokoleniami najgorzej w yszły rozdziały o pozytyw izm ie w arszaw skim . - O strości sporu pokoleń nie dało się tutaj ukryć, został on więc g ru n ­ townie zlekcew ażony i pom niejszony („z klapką n a m uchy rzucili się n a o rły “, I, 137), sprow adzony do roli epizodu, z którego nie pozostało nic prócz „ferm entu prądu naukow e­ go“ (I, 141). Zgodnie z tym dążeniem p rzekreślona została rola roku 1863. Doniosłość tego p rzeżycia pokoleniowego P o ­ tocki tak zakonspirow ał w swej siatce dziesięcioleci, że cudzo­ ziemiec, k tó ry by tylko z jego opracow ania poznaw ał dzieje nowszej litera tu ry polskiej, wogóle by się nie dom yślił s k u t­ ków pow stania w duchowości i literaturze narodu.

T ak więc problem w spółżycia pokoleń słu sznie'U w yd at­ niony jako zasada, nie został jednak w y zy sk an y przez P o to c ­ kiego w całości, a co gorsze — przesłonił spraw ę sporów m ię­ dzy pokoleniami.

Znacznie mniej przesłonił spraw ę różnic pom iędzy p o k o ­ leniami, spraw ę górujących w danej generacji idei. Rzecz w ażna, że „kult zbiorow ości“ (1860— 1890) zbudow any jest przqde w szystkim n a podobieństw ach i w spółdziałaniu poko­ leń, natom iast w szy stk o co d o tyczy różnic i stanow i ch arak ­ te ry sty k ę indyw idualną określonej generacji mieści się w „kul­ cie jedno stk i“ (1890— 1910), czyli po prostu stanow i opis p o ­ kolenia M łodej Polski. Jedyne to pokolenie charakteryzo w ane przez Potockiego jak o pew na gru pa i zbiorowość o wspólnej świadomości.

Potocki zdaw ał sobie spraw ę z tej niekonsekwencji i s ta ­ rał się ją uzasadnić. „O ile około 63-go roku przew ażają... p o d o b i e ń s t w a z dawnym i (od 48) laty, tak że mimo przeraźliw ego bólu jego — lata następne są tylk o d a l s z y m c i ą g i e m poprzednich — o ty le na schyłku wieku w śród g ro ­ m adzącego się zasobu prac, w śród w yczerpania ich założeń, dojścia do o statecznych konsekwencji, w skutek w reszcie d z ia ­ łania ościennych literatu rze i sztuce, a znanych i nieznanych n araz polskich i obcych w pływów — u stalają się znaczne róż­ nice w indyw idualnym tej tw órczości w y ra z ie “ (I, 15).

Zdaje się, że p rzy czy n a niekonsekw encji nie jest m e ry ­ toryczna, choć ku tem u Potocki usiłuje ją podciągnąć, ale cał­ kiem osobista. P o p rostu k ry ty k , mimo że p rag nął podkreślać podobieństwa, skoro dotarł do lat i problem ów bezpośrednio p rzez siebie przeżyw anych, nie mógł zapom nieć o różnicach i przekreślić ich istnienia. Bo przecież zainteresow anie dla po­ kolenia jako pewnej zasad y teoretycznej rodzi się z żyw ego w yczucia dla różnic socjalno-literackich przeżyw anych we w łasnej młodości. D latego to w księgach będących dla auto ra historią nie przeżyw an ą przez niego osobiście, mógł on łączyć

(13)

3 5 6 K a z im ie r z W y k a

i upodabniać, natom iast w księgach stanow iących coś w ro ­ dzaju p a m i ę t n i k a l i t e r a c k i e g o r ó w i e ś n i c t w a nie m ógł p o p rzestać na tej dosyć w ym uszonej operacji.

O gólna różnica pom iędzy pozytyw izm em i w yw odzą­ cym i się zeń zjaw iskam i a m odernizm em , różnica z a w a rta w form ule „kult zbiorow ości“ a „kult jedn ostk i“ — należy do rzęd u obserw acji zupełnie oczyw istych. B yle naturalnie p rzy

tej spraw ie mieć w pam ięci zastrzeżenie Potockiego, żo

w sztuce „zaw sze nie to, co się z n a l a z ł o , lecz to, czego sic s z u k a , n a d a je o sta te cz n y sty g m a t przem ianom “ (I, 28.9' Cele szukane p rzez pozyty w istów a m odernistów by ły w s w y . najbardziej ogólnym kształcie niew ątpliw ie takię, jak je kreśh Potocki.

Lecz m im o słuszności, jest w ty m oczyw istość. Ciekaw-* sza w y d aje się c h a ra k te ry s ty k a pokolenia M łodej Polski. Jego znam ieniem głów nym jest potrzeba absolutnej p raw d y w e­ w nętrznej i ujaw nienia w szelkich w ładz duszy bez w zględu na apro b atę społeczno-m oralną, jest „ton spow iedniczy sam oana- lizy, potrzeb a bezw zględnej szczerości w docieraniu do k r y jó ­ wek w łasnego sumienia, a p rzez nie do sum ienia ogółu“ (U, 41). D latego c ałą tw órczość pow ieściow ą m łodych n azy w a P oto ck i „spow iedzią pow szechną“ (Ы, 39), a poszczególnych p isa rz y ocenia podług tego, jaki m otyw owej spowiedzi gene­ ralnej szczególnie się u nich uw ydatnia. Tę rolę odegra w p o ­ koleniu głów nie liry k a, poniew aż dzięki sw ym praw om for­ m alnym , k tó re p ozw alają się jej o bracać poza realisty czny m i ram am i, staje się „o czy szczający m się z w szelkiej konw encji sensorium psychiki pokolenia“ (II, 76). W dram acie podobną rolę pełni tw órczość K isielew skiego; z a sa d a pow szechnej spo­ wiedzi ogarnia zatem w szy stk ie głów ne gatunki literackie.

O ceniając całość w yw odów Potockiego, m ożem y śm iało stw ierdzić, że tam udało mu się z asad ę pokoleń najlepiej p rze ­ prow adzić na k o n k retn y m m ateriale faktów , gdzie oparł się na w łasn y ch przeży ciach . Ani pow iązanie n astę p stw a pokoleń z ry tm em dziesięcioleci, ani też lekcew ażenie sporów nie jest słu szn y m stanow iskiem . N atom iast w arto ść podanego p rzez Poto ck iego opisu pokolenia M łodej Polski najłatw iej m ożna spraw dzić, zestaw iając go z w yw odam i Feldm ana. Feldm an nie zw rócił n ależy tej uw agi ani n a jeden z w spólnych m o ty ­ w ów pokolenia. Nie w ystępu je w jego ko nstrukcji ani przeci­ w ieństw o p rzez odkrycie jaźni indyw idualnej, wolnej od zobo­ w iązań spolecznÿch, ani też kw estia pow szechnej spowiedzi, au toan alizy z rów ną skutecznością działającej w e w szystkich gatu nk ach literackich. D latego podana przez F eldm ana ocena przem ian M łodej P olski m usi być pom nożona o te m otyw y w spólne. Jego tra fn y w y k res atm osfery duchow ej pokolenia, kolejnego górow ania p isarzy , nie posiadałb y spoistości, g d yb y zapom nieć o tym , co stanow iło w spólne pu nk ty w yjścia

(14)

gene-A n ton i P oto ck i

racji'. P u n k ty w yjścia, które stanow czo lepiej opracow ał P o ­ tocki.

W ogólnym wniosku „Polskiej literatu rze w spółczesnej“ Antoniego Potockiego, chociaż nie zrów nam y jej z F eldm a­ nem, przy zn ać m usim y w artość w yższą, aniżeli jej n ad aw ała k ry ty k a w spółczesna. Uczynić to należy głównie ze względu na pierw sze w Polsce zastosow anie z a sa d y pokoleń w podziale ; litera tu ry na okresy, oraz ze w zględu na autodydaktyczną, jak v zaw sze u naszego k ry ty k a , um iejętność w yzy skan ia wielu Aaściwości tej zasad y . W y zy sk an ia w szakże takiego, że i tu ­ taj stw ierdzane przez Kridla niekonsekw encje i nierówności znajdują szerokie pole, że i tutaj k ry ty k potąd słucha m etody, pokąd to dobre dla jego tem peram entu i entuzjazm u oraz z g ó ry pow ziętych sądów, kicjdy zaś ta przy datn ość niknie, ni­ knie również w ierność wobec m etody.

K azim ierz W y k a

Cytaty

Powiązane dokumenty

Stadion Narodowy Warszawa; Stadion Baltic Arena Gdańsk; Stadion Miejski Wrocław; Stadion Miejski Poznań; Stadion Legii Warszawa; Stadion Ślaski Chorzów; Stadion Wisły

Reflections on the forgotten twentieth century (Powtórne oceny. Refleksje o zapomnianym dwudziestym wieku). Za umowny początek współczesnego kryzysu gospodarczego uwa- ża

3.112 b) za podkreślenie wzorów wszystkich właściwych substancji: HCl, CCl 4, NaOH, NaNO3, NaHCO3, CO2, CH3COOH, P 43.21 – za poprawne podanie związku, wzorów tworzących go jonów

Za: a) uzupełnienie tabeli: Barwa zawartości probówki II przed reakcją po reakcji pomarańczowa lub brunatna bezbarwna. 18.11 b) podanie zastosowania procesu w probówce

accuracy of measurements in a curved open

Door: Reinhout Kleinhans (OTB/TU Delft), Walter Klein Nienhuis (bewonersbedrijf Malburgen).. Reinhout Kleinhans heeft als onderzoeker aan OTB/TU Delft onderzoek gedaan naar

Ludmiły wydaje się więc być wy- razem współpracy nie tylko mnicha Krystiana i biskupa praskiego, ale też Bolesława II, który rów- nież był żywo zainteresowany

W celu uniknięcia błędów w ocenie ofert do oferowanego sprzętu lub oprogramowania należy podać pełną specyfikację techniczną wraz z nazwą producenta i modelu oferowanego