A. B.
O zakładach wychowawczych
Palestra 8/9(81), 77-78
Ni J (81) P rze g lą d p r a s y p r a w n ic z e j
n y ch zasiedli typow i p rzed staw iciele m łodzieży za n ie d b a n e j, p o zbaw ionej n ależ y te j opieki rodziców , za n ie d b u jąc ej n au k ę, w łóczącej się g rom adnie po u licach. S tąd p rz y ję ta przez a u to rk ę n azw a: dzieci z ulicy n iczyjej.
K u ch a rsk i odw ołuje się na w stę p ie do d an y c h sta ty sty c zn y c h Z a k ła d u K ry m i nologii PAN, z któ ry ch w y n ik a, że liczba ta k ie j m łodzieży dochodzi do 100 000, że są to aż w 58% dzieci ojców pijaków , w 19% dzieci m a te k nie p ra c u ją c y c h , a w 15"» dzieci rodziców rozw iedzionych lu b nie żyjących w spólnie. Nie są to jeszcze p rz e stępcy, ale ju ż k an d y d a ci na przestępców , bo spośród nich r e k r u tu ją się w łaśn ie ci, k tó ry ch z n a jd u je m y najczęściej n a ław ie osk arżo n y ch w p ro ce sac h z o sk a rż e n ia nieletnich.
Za to zanied b an ie i za tę d em o ra liz ac ję ow ej m łodzieży o d pow iedzialni są p rzed e w szy stk im rodzice, n a k tó ry c h ju ż z sam ego p ra w a ciąży obow iązek w ych o w an ia sw ych dzieci. Ale ilu rodziców dorosło do te j w ychow aw czej roli, ilu m a d o sta te cz ne odczucie i zrozum ienie polityczno-społecznego zn aczen ia w y ch o w y w an ia dzie ci, k w alifik acje i, co rów nie w ażne, m ożliw ości pośw ięcania dzieciom n ależ y tej tr o ski i w olnego czasu? — za p y tu je au to r.
Z w rócono ju ż uw agę na to, że rodzice n a ogół d b a ją o rozw ój fizyczny sw ych dzieci, o ich zdrow ie, o za spokojenie ich p o trze b m a te ria ln y c h , ale n a p ra c ę w y chow aw czą b ra k im często czasu i cierpliw ości. N iek tó rzy n ie ro z u m ie ją je j p o trzeb y , inni nie czują się n a siłach.
W m ia rę d o jrzew an ia dziecka w pływ rodziców na n ie m aleje. D aje się to zaob serw ow ać naw et w rodzinach zdrow ych. A cóż dop iero m ów ić o ty c h rod zin ach , w k tó ry ch rodzice nie ty lk o nie m ogą służyć dzieciom p rzy k ła d em , ale ich p o stę pow anie sta je się źródłem dem o ralizacji dzieci.
S tąd w ag a i znaczenie ro li w ychow aw czej szkoły. S zkoła n a ogół ro lę tę spełnia. A le obecna o rg an iz ac ja naszego szkolnictw a nie w y sta rc z a , by opiekę tę uczynić e fe k ty w n ą w sto su n k u do dzieci m o raln ie zanied b an y ch .
K onieczna je st w ięc d alej idąca in g e re n c ja P a ń stw a . In g e re n c ja ta nie może się ograniczać d o m łodzieży, k tó ra w eszła w kolizję z p raw em , lecz m usi w k ra c z a ć p ro filak ty c zn ie w tedy, gdy w y stę p u ją pierw sze oznaki n iep rz y sto so w a n ia społecz nego.
P ań stw o pow inno p rzejm ow ać u p ra w n ie n ia w ład zy rodzicielskiej w chw ili, gdy się okazu je, że rodzice nienależycie sp e łn ia ją sw e obow iązki, gdy dziecko n ie m a należytej opieki lu b gdy rodzice nie m a ją n a n ie d o statecznego w p ły w u w y ch o w aw czego czy to dlatego, że nie m a ją k w alifik a c ji, b y w pływ ta k i w y w ierać , czy też — co gorsza — dlatego, że sam i w y w ie ra ją n a nie w p ły w u jem n y .
K onieczne w ięc sta je się zorganizow anie lepszej opieki n a d dzieckiem ze stro n y p ań stw a, co p rzede w szystkim w ym aga u tw o rze n ia licznych dom ów w y ch o w aw czych d la dzieci m o raln ie zaniedbanych.
Bez tego p roblem zw alczania przestępczości n ie le tn ic h nie może być ro zw ią zany.
I w łaśn ie
O z a k ła d a c h w y c h o w a w c z y c h pisze w n astęp n y m a rty k u le B ronisław D r o b n e r.
A u to r p rzy ta cz a d an e staty sty czn e, w sk az u ją ce na sta ły w zrost przestępczości nieletn ich . Z d anych ty c h w y n ik a, że na k aż d y ty siąc chłopców i d ziew cząt sze ścioro z nich sta je przed sądam i.
78 'W s p o m n ie n ie p o ś m ie r tn e N r 9(81) N a to, b y zapew nić tym n ie letn im n ależ y tą opiekę i w ychow anie, trze b a stw o rzy ć p rz y n a jm n ie j 1 z a k ła d dla n ie letn ich na każde 2 pow iaty, czyli że p ow inno ich być około 200, a je st ... 35.
J e s t, to, ja k pisze au to r, „konieczność, konieczność, konieczność”.
W ra c a ją jeszcze do p o stu la tó w w y su n ię ty ch w a rty k u le T. K ucharskiego, n a le ża ło b y zadać sobie p y ta n ie, ja k p rz e d sta w ia ją się m ożliw ości u tw o rze n ia z a k ła dów w ychow aw czych dla m łodzieży m o raln ie za n ied b an ej, k tó ra z sądem jeszcze się nie ze tk n ęła. Czy je d n a k w chw ili obecnej p ro je k ty te nie należą do k ra in y m arzeń ?
A B .
W S R O I M I M I E H I I A P O Ś M I E R T N I E
D r Z y g m u n t Fenichel
W d niu 2 czerw ca 1964 r. w Iz rae lu z m arł d r Z ygm unt F e n i c h e l .
Z m a rły po ukończeniu stu d ió w n a U niw ersy tecie Jagiello ń sk im , rozpoczął sie d m io le tn ią p ra k ty k ę ad w o k a ck ą ja k o - a p lik a n t w k rak o w sk ich k a n c elariac h a d w o k ac k ich , po czym — ju ż ja k o sam odzielny ad w o k a t — zaczął pracow ać od ro k u 1926.
W zaw odzie sw oim w ybił się nie tylk o ja k o doskonały znaw ca p raw a cyw ilnego i p ra w a procesow ego, ale przede w szystkim ja k o w y b itn ie t w ó r c z y u m y sł w d ziedzinie w iedzy praw n iczej.
Od ro k u 1932, to jest od ro k u u zy sk an ia p ra w a w y b ieraln o ści do w ładz a d w o k ac k ic h , w y b ie ra n y był do w ład z sam orządow ych Izby A dw okackiej w K rakow ie. P o w y zw o len iu był rów nież, w ok resie 1946—1951, członkiem N aczelnej R ad y A d - k a c k ie j w W arszaw ie.
Jeg o k a n c e la ria w K rakow ie n ależ ała do najp o w ażn iejszy ch b iu r ad w o k ack ich , by ła ch lu b ą p a le s try k rak o w sk ie j, on sam zaś cieszył się ja k n ajle p sz ą o p in ią w y traw n eg o d o rad c y i rzecznika w sp raw ac h cyw ilnych. P iasto w an e przez niego godności w R adzie A dw okackiej b y ły dow odem u z n a n ia i zau fan ia, ja k im d arzy li go koledzy.
P rz ez całe życie Z ygm unt F enichel b y ł n am iętn y m bibliofilem . Toteż często m ożna go było spotkać w k się g arn ia ch , w sta ry c h k rak o w sk ic h a n ty k w a ria ta c h , p o szu k u jąceg o źródeł do sw ych p raw n iczy ch opracow ań. R ozczytyw ał się w fa c h o w ym p iśm ien n ictw ie , a dzięki sw ej m rów czej p racow itości i fen o m en aln ej pam ięci zdobył ta k rozległą w iedzę, że był po p ro stu ja k b y żyw ą encyklopedią p raw a.
A le nie ty lk o w c h ła n ia ł w siebie zdobyw ane w k się g arn ia ch w iadom ości. U m iał je p rz e tw a rz a ć , tłum aczyć n a dzisiejszy język, um iał p rze starza ły m form om n ad a ć now e, żyw e tchnienie, ak tu alizo w ać treść często ju ż zd ezak tu alizo w an y ch n o rm p ra w n y c h . P ozostaw ił o grom ną spuściznę, o b ejm u jącą niezliczoną ilość m onografii, p o d ręc zn ik ó w i k o m e n tarzy , w y d aw an y c h w p ostaci książek, b ro szu r i niezliczo n ych a rty k u łó w um ieszczanych w p ra sie zaw odow ej, a n a w e t i p o p u la rn e j.