• Nie Znaleziono Wyników

Rok 1937

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Rok 1937"

Copied!
11
0
0

Pełen tekst

(1)

Rok 1937

Palestra 40/1-2(457-458), 153-162

(2)

’’Palestra” przed laty

Rok 1937

S tanisław Patek

O brony oskarżonych w sprawach politycznych

P rzeży w an e p rze z n a ró d d u ż e w strząsy n a tu ry politycznej odbijają się na ró żn y ch jego klasach i profesjach w sposób rozm aity.

N iekiedy p o epoce zacisza i z w iązan y m z nią okresie p rac n o rm a ln y ch w y su w a się n a czoło p rak ty k i życiow ej danej profesji gorączkow e napięcie sił w k ieru n k u specjalnym , od p o w iad ający m p o za zw yk łym i w a ru n k a m i - nadzw yczajnej historycznej p o trzeb ie chwili, przeżyw an ej p rze z n aró d .

Tak było w a d w o k a tu rz e polskiej z ob ro n am i politycznym i.

O koło pó łto ra w ie k u Polska żyła w potrójne} niedoli. P eriod yczn e Jej p o ry w y rew olucyjne w ten czy w inny sposób były tłum ione. W reszcie nad eszła chw ila w której tak p rzeżycia w ew n ętrzn e, jak i p rze c z u w a n e b u rz e m ię d z y n aro d o w e otw ierały p e rsp e k ty w y n o w y ch m ożliw ości.

W końcu 1904 r. w tej części Polski, k tóra znajd o w ała się w ó w czas p o d zab o rem rosyjskim , ro zpoczęła się rew o lu q a . Stronnictw a, k tó re w niej w zięły udział, ogłosiły sw oje p ro g ram y . N iektóre z tych o statnich zaw ierały w alkę o „N iep o d leg ło ść Polski".

W pojęciu p ra w a i rz ą d u cesarskiego było to d ążen iem do o d e rw a n ia od całości p a ń stw a rosyjskiego składow ej jego części, za co w o kreślonych p rze z p raw o specjalnych w y p a d k a c h groziła k ara śm ierci. A by nią szafow ać w z g lęd em w ro g ó w sw y ch jak najszerzej, najw yższe w ład ze rosyjskie ogłosiły na całym tery to riu m K rólestw a Polskiego, t. j. Polski p rzez nich ciem iężonej stan w ojenn y ze w szelk im i jego konsekw encjam i.

W ten sposób stanęli do w alki przeciw k o sobie: z jednej stro n y św ieżo p o w stali rew olucjoniści z w ielkim zap ałem i z w ia rą w św iętość swej sp raw y , ale bez należytej ru ty n y bojowej i bez śro d k ó w w ojennych, a z drugiej w y szkolone w p o d stę p a c h w sto su n k u do zn iew olonego n a ro d u w ła d z e zaborcze, o p a rte n a należycie u zb ro jo n y m i w y ćw iczonym w ojsku p a ń stw a, stanow iącego w su m ie szó stą część św iata.

Z chw ilą, g d y carskie są d y w ojenne zw róciły się z całym o k ru cień stw em przeciw k o ty m Polakom , k tó rz y p ow stali, aby w alczyć o niepod legło ść swej O jczyzny, a d w o k a tu ra polska, p rzy sąd ach ów czesnych funkcje sw e s p ra w u ­ jąca, rzuciła się n a ich obronę.

(3)

„Bronić obrońców " stało się hasłem ! O ni bronili n iep o dleg łości Polski, Im się też należała obrona!

W m iarę rozw oju w alki w zrastały szeregi w alczących. N a w e t ci, któ rzy w p ro g ra m ac h sw oich nie m ieli „n iepodległości Polski, w y stę p o w a li w in te ­ resach sw y ch p artii i stro n n ictw przeciw k o tem u sam em u rz ą d o w i rosyjs­ kiem u, co i niepodległościow cy. Zw alczali p rzeto jed neg o i tego sam ego w roga, który, b ędąc dla nich w sp ó ln y m przeciw nik iem , b y ł jednocześnie w sp ó ln y m m ian o w nik iem ich działalności.

Fakt ten u łatw iał o rg an iz aq ę o b rony i obrońców , a d w o k a tu ra bow iem bro n iła w szy stk ich t. zw . „p rz e stę p c ó w po litycznych" i w ty m charak terze m og ła w y stęp o w ać w obec w ła d z i są d ó w w szelkiego rodzaju, jako obrońca generalny , nie przybierając ty m n a siebie ża d n y ch sp e q a ln y c h odcieni i za b arw ie ń partyjnych.

Najwięcej sp ra w politycznych k o n cen tro w ało się w W arszaw ie, a specjal­ nie w w arszaw sk im sądzie w ojennym . Po za ty m o d b y w ały się one niek iedy w d u ż y c h m iastach w ro d zaju R adom ia i Łodzi. W ilno m iało sw ój o d d zieln y sąd w ojenny, jed n ak że obrońcy w ileńscy d ziałali w ścisłym p o ro zu m ien iu z obroną w arszaw ską. K asacyjną instancją dla w szy stkich sp ra w p olitycz­ n y ch był P etersburg. O przyjęcie kasacji trzeb a było czynić specjalne starania.

T erm iny w sp raw ach sąd zo n y ch w instytucjach w o jennych b yły p rz e w a ż ­ nie 24-godzinne. N aw et n a u p raw o m o cn ien ie się i w y k o n an ie w y ro k u w y starczało 24 godzin. A że sp ra w takich było w iele i w n iek tó ry ch z nich liczba p o d są d n y ch doch odziła d o 40, a n a w e t w yjątkow o d o sześćdziesięciu kilku osób, w ięc pracy było d u żo , p raca była tru d n a i p raca b yła w n ajw yż­ szy m sto p n iu term inow a.

P oniew aż u zd o ln io n y ch d o niej obro ń có w z p o czątk u było n iez b y t w ielu, w ięc sądy, p ro k u rato rzy , zain tereso w an i i ich ro d zin y zw racały się ciągle do tych sam ych osób. To p o d n o siło znaczenie naszej organizacji, a jednocześnie w y w o ły w ało w ielkie sk o n cen tro w an ie pracy. Z bieraliśm y się z p o c z ątk u co sobota, aby dokonać p o d z ia łu o b ro n p o m ię d z y po szczególnych obrońców . Po ty m jed n a k okazało się to niew ystarczającym . N iezależnie p rze to od tego w y b raliśm y z p o śró d siebie p aru , k tó rzy m ieli obow iązek śledzić stale za n a p ły w e m no w y ch spraw , a w z a m ia n za to m ieli p raw o telefonicznie w zy w ać kolegów do asy sto w an ia p rzy d o ręczen iu ak tó w o sk arżen ia tak w w ięzien iu, jak i w fortach C ytadeli, lub w yznaczyć ich d o ob ro n w sp ra ­ w ach, które n ap ły n ęły niesp o d zianie.

P raw o łaski w sto su n k u d o w y ro k ó w śm ierci należało do cara, d o niego też, a ew en tu aln ie do „K ancelarii p o d a ń na im ię najw yższe p o d a w a n y c h " należało się zw racać w sp raw ach , w któ ry ch z a p a d a ł w y ro k śm ierci. Z bie­ giem czasu jednak, g d y liczba tych w y ro k ó w zaczęła w zrastać niep om iernie, car w r. 1906 przelał należące d o niego p ra w o łaski n a m iejscow ych generał-g u b ern ato ró w . O d tej d a ty p rzeto w razie nieszczęśliw ego w y ro k u u nich ro zp o czy n ały się ad w o k ack ie zabiegi i starania. Śm ierć lub życie

(4)

„Palestra” przed laty

sk azany ch zależało w ó w czas o d osoby g en erał-g u b em ato ra, jego o d w a g i osobistej, jego śm iałości w obec w ła d z w P e tersb u rg u etc.

G d y w sp raw ie O krzei sąd, któ ry sk azał go na śm ierć, p ro sił sam 0 uw zg lęd n ien ie łag o d zący ch okoliczności i niew y k o n y w an ie w y ro k u , gene- rał-g u b em a to r M aksym ow icz złag o d zen ia k ary o d m ó w ił z tej racji - p o d o b ­ n o - że sp raw a ta n a b ra ła zb y t w ielkiego rozg ło su i że w sferach d w o rsk ich z a p y ty w an o go p aro k ro tn ie: co się też stało z ty m m ło do ciany m rew o lu c­ jonistą, który w ta rg n ą ł d o b iu ra policji, ażeby jej rzucić b o m bę n a stół p o d czas sesji? W idocznie b ra w u ra z jaką to uczynił, w rzy n ała się w pam ięć 1 w z b u d z a ła z a in tereso w an ie w p etersb u rsk ich sferach rząd ow ych.

G dy w sp raw ie z a m a c h u p o d stacją Ł apy n a w ojsko, jadące z W arszaw y do P etersburga, obrońca M ontw iłła zw rócił się o n iew y k o n y w an ie w y ro k u śm ierci d o g e n e ra ł-g u b e m a to ra Skałłona, ten o d p o w ie d z ia ł bez w ah an ia:

- Nie, nie m ożna. C óż b y n a to p o w ie d z ia ł P etersburg? Tu ch od zi o zb y t sław n y pułk!

P om im o to jednak, z biegiem czasu a d w o k a tu ra d oszła do tego, że b a rd z o d u ż y p ro cent w y ro k ó w śm ierci zo stał z łag o d zo n y na ciężkie roboty, któ re w m iarę sta ra ń i z d a rz e ń p olitycznych nie raz kończyły się w cześniej, niż przy p u szczan o .

Do g e n e ra ł-g u b e m a to ró w należały ró w n ież sp ra w y k ar i zesłań p o lity cz­ nych p rzestęp có w w d ro d z e adm inistracyjnej, w ielu bow iem p o d ejrzan y ch 0 n iep raw o m y śln o ść szło n a Sybir lu b było w y rzu can y ch po za granice ów czesnego p a ń stw a rosyjskiego n a całe życie.

W ogóle sfera p racy obrończej w sp raw ach politycznych była o g ro m n a 1 znajd o w ała się w stan ie co raz się w zm agającym .

C zęsto p ó źn o w nocy w racało się z C ytadeli z jednej sp raw y po to, ażeby n azaju trz ran o ju ż staw ać w innej. N ie było św ięta, ani w ypoczynku!

Przem ęczenie było straszn e. Ale nie to było najokrutniejsze. N ajo k ru tn iej­ szym było p rze ż y w a n ie w y ro k ó w śm ierci.

W yrok taki m ó g ł być w y k o n a n y w 24 godzin. Przez te 24 g o d z in y trzeba było p rzy g o to w ać p a rę altern aty w , albo złagodzić w yrok, zam ieniając go u w ła d z y zatw ierdzającej n a inny, albo p o d a ć kasację, u zyskać jej przyjęcie, a ty m sam ym o d ro czen ie sp ra w y aż d o ro zp o z n a n ia k a sa q i w P etersb u rg u , albo w reszcie - co n ajstraszniejsze - p rzy g o to w ać p o d są d n eg o d o w y k o n a n ia w yroku .

W idzenie się w ty m o kresie z p o d są d n y m było rzeczą o k rutn ą. P atrzy ło się w pełn e życia jego oczy i m yślało się m im ow oli, że m oże w krótce z a m k n ą się one n a w ieki, p a trz y ło się n a m łodzieńcze ru m ia n e u sta i m yślało się, że m oże zb le d n ą o ne ju ż nie d łu g o , p a trz y ło n a z b ra w u rą p o d n iesio n ą głow ę i m yślało się, że m o że o n a ju tro b e zw ład n ie o p a d n ie na piersi.

W szystkich czynności d n ia takiego d o k o n y w ało się w n a d zw y czajn y m n ap ięciu d u c h a i n e rw ó w , z gro zą śm ierci b o w iem n ig d y osw oić się nie m ożna.

(5)

N iek tó rzy ze skazanych byli w y czerp an i sp ra w ą i w rażen iam i, w iększość jed n a k była raczej pod n ieco n a i u sp o so b io n a bohatersko .

Śm ierć jest najw iększym absolutem , z jakim człow iek z etk n ąć się m oże. Tym straszniejszą jest ona, g d y jest z a d a w a n ą człow iekow i id ei przez a p a ra t bezw zględnej przem ocy, z ro zm ysłem , z w y ro k u , z p rzy g o to w a n iam i i z ok­ rucieństw em .

Już o pó łnocy zab ierano sk azan eg o z jego celi d o celi n a dole, położonej najbliżej w yjścia z P aw ilonu. Ze w sch o d em słońca zb ierały się w ład ze i w y k o n aw cy w y roku . P ro w a d z o n o skazańca, o toczonego w ojskiem , p rze z „Iw anow sk ije" w ro ta n a sto k u k u W iśle, g d zie zn a jd o w ała się szubienica i g d zie w y k o n y w a n o w yrok.

W rażen ie tego w y k o n an ia było tak silne, że n a w e t ż a n d arm i, stale na nie p atrzący, nie m ogli nie m ów ić o nim . M usieli p odzielić się z kim ś tym , co przeżyli. N azaju trz już się znało d etale egzekucji, spo só b zacho w an ia się p o d są d n eg o , jego ostatnie słow a etc. N a w et n a k o ry ta rza c h P aw ilo n u p o d ­ czas m artw ej nieom al ciszy jed n i w arto w n icy sz ep te m o p o w ia d a li dru gim , co w id zieli i co słyszeli. W ięźniow ie w celach stali niem i, p rzy kład ając u szy d o d rzw i od kory tarza, aby coś z tych ro zm ó w usłyszeć. M yśleli p ra w d o p o d o b ­ nie, że co z „ ta m ty m " stało się dziś, z nim i stać się m oże nie za długo.

O b ro ńco m k aż d o ra z o w o k rew b u rzy ła się w żyłach tego ranka, g d y w iedzieli, że n a stokach cytadeli n o w y w y ro k w y k o n a n y m będzie.

W ro zg o ry czen iu nie jed e n chciał rzucić tę tragiczną p rak ty k ę obrończą, a jed n a k rzucić jej nie było m ożna. G d y n ad eszła g o d z in a przyjęć, czekali n ow i lu d z i z p ro śb ą o o bronę ich ukochanych, więc, zacisn ąw szy w argi, szło się dalej p o tej sam ej d ro dze.

D la k o n tra stu stw ierd zić trzeba, że w śró d sm u tn y c h chw il p rak ty k i o b ro ń ­ czej w sp ra w ac h politycznych w zg lęd n ie p o g o d n y m b y ł m o m e n t pierw szego naszeg o zetknięcia się z p o d są d n y m .

O d chw ili, g d y został a reszto w an y m i o d d z ie lo n y m o d św iata w X-ym Paw ilonie, w id y w a ł tylko tych, któ ry ch celem i z a d a n ie m było w m ów ić w niego, że należał do najhaniebniejszego spisku, że p o p e łn ił najohydniejsze z b ro d n ie i że czeka go za to w y ro k śm ierci.

W szystko to, obejm ując całość śled ztw a, trw ało w z g lę d n ie długo.

I oto w odpow iedniej, p rze z p raw o p rzew id zianej chw ili zjaw iał się do niego ad w o k at, k tó ry ściskał m u życzliw ie rękę, u śm iech ał się do niego, czytał z n im razem akt osk arżen ia i obm yślał z n im śro d k i i sposoby obrony, w ięc w yjaśnienia, w ięc b a d a n ie św iad k ó w , w ięc e k sp erty zy etc.

W p o d są d n y m d u sz a rosła. W idział, że nie w szy stk o b y ło jeszcze stracone. Czuł, że są ludzie, k tó rzy się n im zajm ą. Robiło m u się jaśniej i lepiej na d u sz y i b ezw ied n ie p rze lew a ł sw ą rad o ść n a człow ieka, k tó ry d o niego p rzy sz e d ł z pociechą i pom ocą. Była to najczęściej p ieśń bez słów , ale tak silna, że ją o d czu w ali obadw aj in terlo k u torzy . P raw ie n ig d y i p raw ie n ig d zie nie by w ało się radośniej w itan y m , jak w tedy . N iestety, rad o ść n iek ied y k ró tką była. Po

(6)

„Palestra” przed laty

niej zaczynały się z a w o d y , zg rzy ty i troski, k tóre kończyły się po w iększej części sm utno.

R adośniejszą jeszcze chw ilą b y ł m o m en t zak o m u n ik o w an ia skazan em u , że w y d a n y na niego w y ro k śm ierci zo stał skasow any. K ażda in na kara, chociaż by najsurow sza, o tw ierała p rz e d n am i h o ro sk o p y m ożności zm ien ienia jej w przyszłości. N a razie chod ziło n a m p rze d e w szy stk im o to, ażeby „z erw a ć p o stro n e k ", od rzu cić g ro zę szubienicy!

P odniosły to n o b ro n politycznych trw ał czas długi. Z biegiem czasu d o p iero zaczęły zary so w y w ać się zm iany.

P rzyczyny zm ian tych należało się d o szu k iw ać w d w ó ch kierunkach: 1) Z jednej stro n y rz ą d carski, k tó ry w czasie ro zk w itu rew olucji sz ed ł często na u stęp stw a, ażeby u n ik n ąć w y b u ch u , z biegiem czasu i w m iarę u p a d k u sił rew oluq'i nie tylko p o d n o sił co raz w yżej głow ę, ale zaczy n ał p o stęp o w ać jeszcze gorzej i p odstępniej, niż p rz e d rew olucją.

2) z drugiej stro n y u p a d e k rew olucji odbijał się i n a sposobie p o stę p o w a ­ nia rew olucjonistów . W m asie ich byli i lu d zie słabi. Szli oni w z w a rty m szereg u z innym i, póki im się pow o d ziło , póki szli zwycięsko. Lecz k ied y rozpoczęły się d ni n iep o w o d zen ia, kied y policja i ż a n d arm e ria carska zaczęła w d ro d z e p rzem o cy lub p o d s tę p u zagarniać ich do w ięzień, gd y w ła d z e śledcze zaczęły p rz y b a d a n ia c h znęcać się n a d nim i, g d y sądy w o jenne zaczęły szafow ać w y ro k am i śm ierci, g d y n a stokach C ytadeli zaczęły u g in ać się p o d ciężarem eg zek w o w an y ch słu p y szubienic, m niej z ah arto w an i w śró d areszto w an y ch zaczęli słabnąć w obec grożącego im losu, zaczęli p rz e m y ś- liw ać n a d ró żn y m i sp o so b am i ocalenia siebie chociażby n a d ro d ze k łam stw , u stę p stw , a n a w e t p rz y słu g o d d a w a n y c h p rzeciw nikow i, który, nie p rze b ie ­ rając w środkach, szedł w p o d stę p a c h sw ych co raz dalej. D oszło d o tego, że p o d s ą d n y za z d ra d ę innych, ocalał sw e życie. W ięc z d ra d z a n o w in n y ch i o sk arżano n iew in n y ch, byle by ocalić siebie.

Były to czasy straszn e d la p o d sąd n y ch , ale też b a rd z o ciężkie d la o b ro ń ­ ców, któ rzy bro n iąc ich z całym zapałem , ściągali n a siebie co raz w iększą n ienaw iść w ła d z rosyjskich.

D oszło do tego, że i o b ro ń cy byli p rześlad o w an i.

K orzystano z lad a p o z o ru , aby rzucić się n a nich. Była chw ila, że w areszcie p rz y „ O c h ran ie " w jednej celi siedziało ich kilku razem ze zw y k ły m i aresztantam i, w śró d k tó ry ch m ogli być rozm yślnie u m ieszczeni i w y w ia d o w ­ cy. N iek tó rzy z o b ro ń ców m ieli sp ra w y d y scyplinarne, siedzieli w X-ym Paw ilonie, a n a w e t byli w y k reślan i z listy ad w o k a tó w przysięgłych.

M o tyw y w y ro k ó w o gó lnych zeb rań Izby Sądow ej w ich sp ra w ac h są najlep szy m d o w o d e m niskości ro zu m o w an ia i sp o so bu p o stę p o w an ia ó w ­ czesnego sąd ow n ictw a.

Byw ało on o tęp y m n a rz ę d z ie m to rtu r w b ru d n y c h rękach ów czesnej policji, ż a n d arm e rii, a p rz e d e w szy stk im „O ch ran y ", na której czele stali zn an i w całym kraju siepacze.

(7)

N azw iska ich p o z o sta n ą k rw a w o zap isan e w h istorii teg o okresu p rz e ­ śladow ań.

Sum arycznie b iorąc p o w ieszo n o u n as w ty m okresie z w y ro k ó w sąd ó w rosyjskich przeszło 800 sk azanych w sp raw ach politycznych. Jest to p rz e ra ż a ­ jąca cyfra w ogóle, w szczególności jed n ak robi o na straszn e w rażen ie, g d y się przeczyta n azw isk a straconych. Byli to lu d zie idei i pośw ięcenia. W ich liczbie poległo w ielu takich, k tó rz y m ogli b y okryć się ch w ałą w czasie w ojny i być poch o d n iam i d la n a ro d u w po w o jen n y ch czasach.

Jeżeli jed n ak ty ch o śm iu se t ocalić się nie u d ało , to sk o n stato w ać należy, że obrona ocaliła tysiące innych, nie dop uszczając do w y ro k ó w śm ierci lub też zam ieniając te w y ro k i n a inne kary.

Obrońcy pracow ali z w ysiłkiem nadzw yczajnym , w b ardzo ciężkich w aru n ­ kach, z ryzykiem dla siebie i swoich najbliższych, z jedynym celem ocalenia walczących rodaków i z jedyną radością w razie pom yślnego w yniku ich pracy.

W alczyli i w y trw a li d o końca.

Dosyć jest skonstatow ać fakt, że p rzez cały okres rew olucji n a całym terytorium ich pracy, w całej Polsce, nie było ani jednej sp ra w y bez obrony i to nie obrony z u rzęd u , a obrony w ypływ ającej z dobrej w oli i zabiegów ligi adw okatów , którzy zorganizow ali się sam orzutnie i dobrow olnie p o to, by przez długie lata spełniać obow iązek, stanow iący zadanie i d u c h a ich profesji.

W iększość tych, k tó rz y z p o śró d ó w czesnych o brońców po zostali d o ty ch ­ czas w ad w o k atu rze, w d alszy m ciągu swej zaw odow ej p racy łączą się m iędzy sobą przyjaźnie. M ogą liczyć n a siebie.

Łączą ich stare w sp o m n ien ia, łączy ich id eow o d a w n e b rate rstw o broni. D otychczas w sp ó łżyją ze sobą duchow o!

Po każd y m p raw ie skazującym n a śm ierć, ciężkie rob oty lu b zesłanie na Sybir w yro k u, p o z o sta w a ła b ą d ź osierocona ro d zin a w ięźnia, b ą d ź ci, któ ry m on w ten lub inny sp o só b w życiu pom agał.

N iektórzy z nich p o z o sta w a li złam an i i d o sam odzielneg o życia nie zdolni: chorzy, staru szk o w ie lu b dzieci.

N ikt o tym nie w ie d z ia ł lepiej, jak ci, k tó rzy w sk u tek o b ro n m ieli ciągle do czynienia z jednej stro n y - z p o d są d n y m i, a z drugiej - z ich ro d zinam i, stale byw ającym i w ich kancelariach.

N a tu ra ln y m p rze to rzeczy biegiem p rz y obro nach m usiało p o w stać b iu ro pom ocy dla ro d zin skazanych.

A czkolw iek w b iu rz e ty m z czasem n aczelne miejsce zajęły zaw sze pełne serca i gotow e d o p o św ięceń - kobiety polskie, to jed n ak i adw ok aci polscy nie m ałą grali w n im rolę, co ró w n ież p o łączone było z k łop otliw y m i b a rd z o zabiegam i i ryzykiem .

W ogóle całość ich działalności ów czesnej stano w i p iękn ą kartę w dziejach a d w o k a tu ry polskiej, k a rtę g o d n ą p rzek azan ia: z jednej stro n y historii p o w y ­ ższego, w ażn eg o d la Polski o k resu historycznego, a z drugiej - p rzy szły m adw okack im pokoleniom .

(8)

„Palestra” przed laty

Naczelny Redaktor „Palestry" wystosował w dniu 26 kwietnia 1937 r. do Dziekana Rady Adwokackiej w Warszawie pismo następujące:

Niniejszym mam zaszczyt zakomunikować, iż w zwięizku z powołaniem mnie na stanowisko podsekretarza stanu w M inisterstwie Sprawiedliwości, acz z wielkim żalem, zm uszony jestem zrzec s{e kierownictwa „Palestry”.

(-) A. Chełmoński Rada Adwokacka na posiedzeniu w dniu 27 kwietnia 1937 r. uchwaliła złożyć Dziekanowi Adamowi Chełmońskiemu głębokg. podziękę za pełnienie, zawsze z wielkęi godnością, obowiązków Redaktora Naczelnego „Palestry" od 1932 r. i prowadzenie pisma w sposób, zapewniający organowi stołecznej Rady Adwokackiej wysoki poziom, bogatp treść i stały rozwój.

Na opróżnione stanowisko Naczelnego Redaktora „Palestry" Rada Adwokacka powołała obecnego Dziekana Leona Nowodworskiego.

„Palestra" rozstaje się ze swym Naczelnym Redaktorem, który - powołany na to stanowisko uchwałę Rady Adwokackiej w Warszawie z dnia 23 września 1932 roku, gdy wydawnictwo przejęła Izba Adwokacka Warszawska i gdy stało się ono organem Rady Adwokackiej w Warszawie - przez pięć lat bezmała poświęcał mu stale dużo drogiego czasu i cennej pracy, przyczyniając się znakomicie do należytego rozwoju pisma.

Obejmując, z woli Rady Adwokackiej, kierownictwo redakcyjne „Palestry", uważam za swój obowiązek utrzymać jp nadal na wysokim poziomie; pragnę, aby nadal była odzwierciedleniem życia adwokatury, aby na jej łamach omawiane były wszelkie zagadnienia, dotyczące zjawisk i potrzeb życia adwokackiego, ustroju i samorządu, zasad etyki zawodowej i obowiązków obrończych - w imię stałej troski 0 wysoki poziom moralny, stanowisko i znaczenie adwokatury w życiu państwa 1 społeczeństwa. Dokładać będę starań, aby w sprawach tych zasilali „Palestrę" sw ym i myślami i pracami wszyscy, którym dobro adwokatury leży na sercu; by wśród współpracowników nie brakło zwłaszcza głosów wybitnych przedstawicieli naszego stanu, do których zwracam się o to z usilnp prośbę i goręicym apelem!

W ierny poglpdom, którym dałem wyraz bezpośrednio przed powołaniem mnie na stanowisko Dziekana Rady Adwokackiej w Warszawie, pragnąłbym, aby organ prasowy stołecznej Rady Adwokackiej swęi treścip i kierunkiem przyczyniał się stale do utrwalania i rozwoju w naszej adwokaturze głębokiej polskiej kultury i polskich tradycji.

Leon Nowodworski

(9)

A

t

O dm ow a w n ie sien ia kasacji

Strona nie m oże ż ąd ać o d ad w o k ata, w yzn aczo n eg o d o p ro w a d z en ia jej sp ra w y jako stron y ubogiej, w niesienia kasacji, jeśli a d w o k a t u w a ż a kasację za b e z za sa d n ą i za p atry w a n ie to jest słuszne; - nie m oże też żalić się n a ad w o k ata, który o o d m o w ie w niesienia kasacji p o w ia d o m ił ją, uzasadniając sw e stanow isko.

W ydz. W yk. 19.IX.1936 r. p. 66.

zob. B iuletyn N. R. A. N r 7-8, poz. 50 (1936 r.)

T

Sprawa D om u Zdrowia

U chw ała z d n ia 6 k w ietn ia 1937 r. (prot. N r. 14 § 31).

M ając n a u w a d z e u ch w ałę W alnego Z g ro m a d z e n ia z d n ia 28 listo pad a 1936 r., p o w ziętą w sk u te k w n io sk u adw . W acław a S zum ańskiego i innych w spraw ach : a) stw o rzen ia D o m u Z d ro w ia dla a d w o k a tó w (dom ów lecz­ niczych d la u zdro w ień có w , o d p o czy n k o w y ch i trw ale n iezdo lny ch do p ra ­ cy), b ą d ź n a zasad ach sta tu tu sto w arzy szen ia „ D o m u Z d ro w ia dla A d ­ w o k a tó w ", b ą d ź też n a innych zasadach, i b) z o rg a n izo w a n ia na zasadach u b ezp ieczen io w y ch pom ocy lekarskiej i z ap o m ó g n a w y p a d e k choroby oraz z a o p atrz e n ia em ery taln ego n a w y p a d e k trw ałej niezd oln ości do pracy lub p rzek roczen ia u sta w ą o kreślonego w ieku, i w w y k o n a n iu w spom nianej u ch w ały W alnego Z g ro m ad zen ia.

R ada A d w o kacka p o stanow iła: dla ro zw ażen ia przyto czo nych wyżej sp raw , objętych w sk azan y m w yżej w nioskiem , zg ło szo n y m n a W alne Z g ro ­ m ad zen ie Izby w dn. 28 listo p ad a 1936 r., zeb ran ia p o trz e b n y ch m ateriałów , o p raco w an ia w n io sk ów i projektów , k tóre w m yśl u c h w ały W alnego Z g ro ­ m ad z e n ia Izby m ogą być p rze k a z an e N aczelnej R adzie A dw okackiej, p o w o ­ łać Kom isję w składzie: przew o d n iczący - członek N. R. A. W acław S zum ań ­ ski, członkow ie: członkow ie Rady: N a ta n G rod ziń ski i T ad eu sz Słoński o raz członkow ie Izby: C zesław Białaszew icz, Leon B erenson, W acław Bitner, W łady sław Borkowski, W ład ysław N ad rato w sk i, L eopold Zaryn; prosić Kom isję o u kończenie p rac i p rze d staw ie n ie ich w y n ik ó w R adzie A d w okac­ kiej w term in ie d o d n ia 1 w rześn ia 1937 r.

(10)

„Palestra” przed laty

Ferie sądow e

U staw a z d n ia 14 k w ietn ia 1937 r. (Dz.Ust. N r. 30, poz. 220) o zm ian ie p ra w a o u stro ju s^ d ó w p o w szech n y ch m .in. w p ro w a d z a ferie sąd o w e, k tó re trw ać b ę d ą o d 1 lipca d o 15 sierpnia.

Ferie są d o w e nie b ę d ą m iały w p ły w u n a p o stęp o w an ie karne, n iesp o rn e (incydentalne), hip o teczn e, up ad ło ścio w e i u k ład o w e, egzekucyjne i z ab ez­ pieczające, spo rne, w k tó ry ch w arto ść p rz e d m io tu sp o ru nie p rzen o si 300 zł., oraz bez w z g lę d u n a w a rto ść p rz e d m io tu sp o ru w spraw ach, należących d o w łaściw ości są d ó w pracy, choćby toczyły się w sądzie p o w szech ny m , o ali­ m en ty , o och ro nę zakłóconego lub p rzy w ró cen ie utracon ego p o siad an ia, 0 w y d a n ie lu b o d e b ra n ie p rz e d m io tu n ajm u lub dzierżaw y, w sp ra w ac h z p o stę p o w an ia n ak a zo w e g o i o zab ezpieczenie d o w o d ó w . Sąd m o że na w n io sek stro n y u z n ać n a p o sie d z e n iu niejaw ny m k a żd ą sp ra w ę za p iln ą i nie stosow ać d o niej p rz e p isó w o feriach sądow ych. O d takiego p o sta n o w ie n ia nie m a śro d k a odow ław czeg o .

P odczas ferii są d o w y c h term in y nie biegną. T erm iny, k tó ry ch po czątek p rz y p a d a łb y w okresie ferii, ro zpoczynają się z p ierw szy m d n iem p o feriach; jeżeli część te rm in u p rz y p a d a ła b y w okresie ferii, to całą tę część, obliczoną w e d łu g d n i p rzen o si się n a czas poferyjny. D o term in ó w rocznych i d łu ż ­ szych stosuje się zasad a, że, jeżeli koniec takiego term in u p rz y p a d a łb y w okresie ferii, w ó w czas term in kończy się z u p ły w e m m iesiąca p o feriach, n a to m ia st d o term in ó w ty ch nie m ają zasto so w an ia d o p iero co w y m ien io n e zasady.

T

W YC IĄG z W YR O K U

SĄDU DYSCYPLINARNEGO IZBY ADW OKACKIEJ W W ARSZAW IE

z dnia 5 lutego 1936

T ytuł „adwokat" pocipga za sobp nie tylko obowiązki w stosunku do klienta 1 zakresu jego interesów, lecz i w stosunku do życia i osób z poza zakresu zawodowego, a tym bardziej, gdy, jak w danym wypadku, chodzi o prawa i obowiętzki, wynikające z umowy o pracę, zwiętzanęi z zawodem. W takich wypadkach poniżenie godności człowieka, podwładnego z tego tytułu, zawiera cechę „krzywdy", która częstokroć żadnym wyrokiem zmazana być nie może.

(11)

W YC IĄG z W YR O K U

SĄDU DYSCYPLINARNEGO IZBY ADW OKACKIEJ W W ARSZAW IE

z dnia 28 września 1935.

Adwokat, zacięgajęc zobowiązania pieniężne, powinien zachować najdalej idęcę oględność i liczyć się ze swym i możliwościami płatniczymi. Według tradycji, istniejących oddawna w korporacji adwokackiej, sam fa kt dopuszczenia do protestu wekslu, na którym figurował podpis adwokata - stanowi uchybienie godności zawodu. Być może, iż ścisłe utrzymanie tej zasady jest niemożliwe w dzisiejszych, wyjątkowo ciężkich czasach. Jednakże w niniejszym wypadku, okoliczności, w jakich pożyczka została zaciągnięta, muszę wywołać poważne zastrzeżenia.

Adwokat, występując czy to w obronie interesów klienta, czy w swojej własnej sprawie, nie ma prawa posługiwania się groźbami, w szczególności jest wręcz niedopuszczalnym operowanie groźbę wszczęcia dochodzenia karnego, czy też skiero­ wania sprawy do Prokuratora. Każda podobna zapowiedź stwarza pozory, iż drogę nielegalnej presji dęży się do osięgnięcia korzyści materialnej.

JL

T

W YCIĄG z W YR O K U

SĄDU DYSCYPLINARNEGO IZBY ADW OKACKIEJ W W ARSZAW IE

z dnia 25 stycznia 1936.

Sprawę wytoczonę przeciwko adwokatowi osobiście, adwokat pełnomocnik strony powinien prowadzić z zachowaniem zasady koleżeństwa, unikać wszelkich występień niewłaściwych, majęcych swe źródło w osobistej animozji, aby nie ścięgnęć na siebie podejrzenia, iż na marginesie sprawy sędowej załatwia osobiste porachunki.

P raw a i obow iązki ad w o kató w są jasno sprecyzow ane w art. 15 i następ ny ch p raw a o ustroju ad w okatury. Prosta w yk ład nia tych po stan o w ień m ów i w yraźnie, iż ad w o k at w inien przestrzegać zasad h o n o ru i koleżeństw a tudzież strzec p o w ag i i godności ad w okatury. Skoro adwokat może odmówić pomocy

prawnej bez podania powodu (art. 15 prawa o ustr. adw.), to tym bardziej może i winien odrzucić takie żędania klienta, które w swej treści sę niedorzeczne, niewłaściwe lub zgoła nieprzyzwoite. A d w o kat nie m oże ulegać zachciankom klienta i bez­

krytycznie spełniać żąd an ia b ezzasad ne a w form ie i treści niew łaściw e.

W te k s ta c h z a c h o w a n o o ry g in a ln ą p is o w n ię

Cytaty

Powiązane dokumenty

b) niewykorzystanych środków pieniężnych na rachunku bieżącym budżetu, wynikających z rozliczenia dochodów i wydatków nimi finansowanych związanych ze szczególnymi

Podpis sekre- tarza Rozwiązanie

W roku spraw ozdaw czym zorganizow ano księgow ość system u am erykańskiego sk ład ającą się z dziennika, księgi głównej, księgi inw entarzow ej, księgi składek

Z tych przyczyn, przykładow o jedynie w yliczonych, A dw okatura śląska w roku spraw ozdaw czym p rzeżyw ała ciężki okres zubożenia i przystosow yw ania się do

- Jako oddział Krajowej Agencji Wydawniczej - przekształcony z placówki Centralnej Agencji Fotograficznej - działacie już od dziesięciu lat a od lat ośmiu prowadzicie

Maksymiljana Malińskiego Rada Adwokacka w dniu 18 czerwca 1931 roku postanowiła: Prosić Członka Rady Naczelnej adwokata Strumiłło i Dziekana Rady Petrusewicza o

Zorganizował wiele sesji naukowych, imprez, spotkań młodzieży z różnych krajów.. Redaktor naczelny

b) zmniejszenia wydatków majątkowych o kwotę 50.000,00 zł dokonuje się celem zabezpieczenia środków na realizację przebudowy wejścia głównego do budynku Internatu przy