• Nie Znaleziono Wyników

Kilka słów o książce ks. Mariana Filipiaka "Biblia o człowieku" i słowo o sprawach nieco szerszych

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Kilka słów o książce ks. Mariana Filipiaka "Biblia o człowieku" i słowo o sprawach nieco szerszych"

Copied!
10
0
0

Pełen tekst

(1)

Janusz Frankowski, Marian

Filipiak

Kilka słów o książce ks. Mariana

Filipiaka "Biblia o człowieku" i słowo

o sprawach nieco szerszych

Collectanea Theologica 51/3, 201-209

(2)

Ks. JANUSZ FRANKOWSKI, WARSZAWA

KILKA SŁÓW O KSIĄŻCE KS. MARIANA FILIPIAKA

„BIBLIA O CZŁOWIEKU”

I SŁOWO O SPRAWACH NIECO SZERSZYCH

Ks. doc. dr M arian F i l i p i a k z KUL jest autorem znanym. N apisał dziesiątki artykułów bądź ściśle naukowych, bądź publicystycznych. D ał nam też już kilka książek: sw ą rozprawę habilitacyjną S tru k tu ra i do k try n a K s ię ­

gi Koheleta, Lublin 1975; dzieło Biblia o człowieku, do om ów ienia którego tu

p rzystęp u jem y1 i ostatnio Księgę K oh eleta — kom entarz w serii Pismo Ś w ięte ST (Poznań 1980). Te i inne prace — np. dydaktyczne i redakcyjne oraz organizowanie prac zespołow ych ■— dają mu znaczącą pozycję w pol­ skiej biblistyce. Sądzę w ięc, że w arto zwrócić u w agę na jego tw órczość, a po­ dejm ując próbę oceny książki Biblia o cz ło w ie k u uważam, że ta próba po­ w inna być w m iarę m ożliwości zasadnicza, gdyż takie konfrontacje pozw a­ lają nam dojrzeć osiągnięcia i braki biblistyfci polskiej i z k olei poprzez oce­ nę sytuacji, mogą pomóc do podniesienia poziom u naszej naukowej m yśli i publikacji.

Praca Biblia o człow ieku jest pow ażnym przedsięw zięciem : autor — jak sam inform uje w podtytule — pragnie dać Zarys antropologii biblijne j S ta ­

rego Testamentu, a w ięc ważnego i szerokiego działu starotestam entalnej m y­

śli, która nadto jest dziś bardzo aktualnym obiektem badań ze w zględu z jed ­ nej strony na tendencje w kierunku ujm ow ania teologii jako antropologii, a z drugiej — ze w zględu na niespokojne w ogóle pytania dzisiejszego św ia ­ ta o człow ieku. Opracowanie ks. F i l i p i a k a obejm uje 289 dość gęsto za­ drukow anych stron o form acie 23,5X16 (plus 3 strony franc, ré sum é). Przy tym od razti można dostrzec, że autor porusza w yraźne tem aty i pisze w spo­ sób treściw y. Mamy w ięc do czynienia z obszernym i zasadniczym — przy­ najm niej w zam ierzeniu — opracowaniem podjętej tem atyki.

W jakiej m ierze A utorow i udało się ten zam iar zrealizować? Spróbujmy w m iarę m ożliw ości i choćby częściow o odpow iedzieć na to pytanie.

I.

Praca ks. Filipiaka składa się z trzech części: I. „Struktura bytow a czło­ w iek a”, II. „Człowiek w działaniu”, III. „Człowiek w kontekście relacji”.

W części I, obejm ującej s. 17— 107, są om ówione następujące tem aty: „Ce­ chy charakterystyczne m yśli b ib lijn ej”, „Biblijna term inologia antropologicz­ na”, „Człowiek w akcie stw orzenia”. W części II, najobszerniejszej (s. 111— 253): „Człowiek i jego d ziałan ie”, „Sytuacja egzystencjalna człow ieka” i „Rze­ czy ostateczne człow ieka”. W reszcie w części III, najkrótszej (s. 257—289): „Mężczyzna i kobieta”, „Rodzice i dzieci”, „Jednostka ludzka a w spólnota” . Każdy z tych rozdziałów zaw iera szereg punktów , a często i podpunktów,

1 Marian F i l i p i a k , Biblia o człowieku. Z arys antropologii bib lijnej

(3)

202 k s . J A N U S Z F R A N K O W S K I

w których są om awiane bardziej szczegółowe tem aty. P unktów i podpunktów jest około sześćdziesiąt i w sum ie jest poruszona i przedstaw iona szeroka tem atyka przy czym w czytanie się w książkę pozw ala coraz w yraźniej doj­ rzeć jej bogactwo oraz w spom niane dążenie autora do m ożliw ie pełnego i so­ lidnego opracowania całokształtu przedmiotu.

Autor podejm uje dokładne analizy, szczegółow e om ów ienia, n aw iązuje do dużej ilości tek stów biblijnych. N ie usiłuje niczego rozwadniać. Wprost prze­ ciw nie, om ów ienia są praw ie zaw sze rzeczow e i zw ięzłe, często m oże aż za bardzo —■ praw ie jak zestaw ienia inform acji (np. w w ypadku om awiania ter­ m inologii antropologicznej ST). A le oprócz analiz term inów czy tekstów , znaj­ dujem y rów nież i szersze tem aty i te też są przedstaw iane w sposób rzeczo­ w y (np. „Historia mądrości biblijn ej”, „Życie pośm iertne. Szeol” itp.). Autor prezentuje w ięc dużą w iedzę i opanow anie m ateriału. Do tego dochodzi boga­ ta bibliografia rozm ieszczona tem atycznie przy poszczególnych rozdziałach i punktach, co ma zasadnicze znaczenie dla czytelnika, który chciałby w ie ­ dzieć, jakie są dalsze dokładniejsze opracowania przedstaw ionego tem atu. Przy tym w tej bogatej bibliografii dostrzegamy szerokie u w zględnienie pol­ skich prac, co należy podkreślić z uznaniem tym w iększym , że w ielu naszych autorów prac sw ych kolegów praw ie nie dostrzega, albo naw et w ogóle nie bierze ich pod uwagę. Tym czasem w idzim y, że dorobek polskich biblistów jest dziś już duży i można w iele z niego skorzystać. Przy okazji pragnę za­ sygnalizow ać, że w śród cytow anych polskich pozycji nie m ogłem jednak zna­ leźć u ks. F ilipiak a pracy o. J. W. R o s l o n a , Z baw ienie człow ieka w ST, W arszawa 1970, a praca ta w iąże się w w ielu tem atach z tem atyką porusza­ ną w om awianej książce.

Czy jednak praca ks. F ilipiak a ma sam e plusy? Otóż jeśli uważam, że plusy są liczn e i one w tej pracy z d e c y d o w a n i e p r z e w a ż a j ą , to mimo w szystk o trzeba stw ierdzić, że książka ma rów nież sw oje w yraźne n ie ­ dociągnięcia.

Przede w szystkim układ m ateriału. Chodzi mi tutaj o przyporządkowanie poszczególnych rozdziałów do poszczególnych części, ew entualnie punktów do rozdziałów czy w reszcie podpunktów do punktów. Ten układ jest często bar­ dzo problem atyczny, jeśli nie w ręcz m ylny. Np. cz. I pracy, jak to było w spo­ m niane, jest poświęcona strukturze bytowej człow ieka. Otóż pierw szy roz­ dział w tej części, to „Cechy charakterystyczne m yśli b ib lijn ej”. W jaki spo­ sób charakterystyczne cechy m yśli biblijnej należą do struktury bytow ej czło­ wieka? Ten rozdział, jeśli w ogóle był potrzebny (mam co do tego pewne zastrzeżenia, jak rów nież odnośnie do bardzo dużej ilości tw ierdzeń w nim zawartych), pow inien być chyba jakim ś tekstem wstępnym , bo ma charakter ogólny, w łaśn ie w stępny, i odnosi się raczej do całości m ateriału. Bo gdy np. w cz. II autor zaczyna m ów ić o człow ieku w działaniu i w cz. III o czło­ w ieku w kontekście relacji, to czy w tedy cechy charakterystyczne m yśli bi­ blijnej już n ie pojaw iają się? A w cz. II C złow ie k w działaniu, m am y np. rozdział „Rzeczy ostateczne człow ieka”. Czy rzeczy ostateczne człow ieka to działanie człowieka? A jeśli byśm y n ie m ogli się zdecydować, czy tak, czy nie, popatrzmy w niektóre punkty tego rozdziału. W idzim y tam m. in. tytuły: „Zy­ cie pośm iertne. Szeol” oraz „Z m artw ychw stanie”. W jaki sposób życie po­ śm iertne i zm artw ychw stanie są działaniem człowieka? W cz. III m am y roz­ dział „Jednostka ludzka a w spólnota” i w rozdziale tym dwa pierw sze punk­ ty noszą tytuł: „Jednostka w strukturze społecznej Izraela” i „Społeczność w B ib lii”. Zgadzam y się: takie tem aty należą do w ym ienionego tem atu roz­ działu, z tym , że może należałoby odwrócić kolejność tych punktów. A le te­ mat trzeciego punktu w tym rozdziale m usi zaskoczyć: „Jednostka partne­ rem Boga”. Czyżby Bóg był kimś ze w spólnoty ludzkiej? Bo rozdział ten jest przecież pośw ięcony tem atow i „Jednostka a ludzka w spólnota”. Czyżby w ięc Bóg należał do tej w spólnoty?

(4)

D rugim zasadniczym niedociągnięciem pracy jest częsty brak pełnej kon­ troli nad przekazyw aną m yślą i w ypow iadanym słow em — a w ięc niedopra­ cow anie w tych dziedzinach. Autor nie ma w sw ym um yśle zakodowanej ko­ nieczności pełnej precyzji m yśli i słowa. Owszem, wiadom o, że przyjęcie za­ sady pisania w sposób logiczny, konsekw entny, szukania w łaściw ego usystem a­ tyzow ania m ateriału, przem yśliw anie każdego zdania, aby było w pełni sen ­ sow ne i wyrażało określoną m yśl i w yrażało ją z całą precyzją, to podjęcie bardzo w ielkiego trudu, ale tylko tak ie pisanie nadaje ostateczną rangę nau­ kową tak autorowi, jak i napisanym przez niego pracom. To w łaśnie d ecy­ duje ostatecznie o poziomie.

Ks. Filipiak, niestety, nie podejm uje w ysiłk u i trudu dokładnego kontro­ low ania sw oich w ypow iedzi. N ie zadaje sobie rów nież pytania, czy p ow ta­ rzane przez niego poglądy i zdania innych autorów ·— choćby ogólnie przy­ jęte — są rzeczyw iście słuszne. I w reszcie n ie podejm uje starania o nadanie pełnej precyzji swoim słowom . Popatrzm y od razu na pierw szy rozdział pierw szej części. Już wspom niałem , że sądzę, iż ten rozdział m ów iący o ce­ chach charakterystycznych m yśli biblijnej pow inien być jakim ś tekstem in - trodukcyjnym . Treści, które przedstaw ia, są podstaw ow e i ogólne, w ychodzą­ ce poza ram y części pierwszej i odnoszące się w ogóle do m yśli biblijnej, a w ięc dotyczą też i pozostałych części książki. W spom niałem również, że nie w iem , czy w ogóle ten rozdział był potrzebny i że nadto w iele tw ierdzeń w nim zaw artych budzi sporo w ątpliw ości. R zeczyw iście, ten rozdział nie w ia ­ domo czy w ogóle jest potrzebny; bo jest w książce jakim ś zupełnie oderw a­ nym w ykładem na tem at sp ecyfik i m yśli biblijnej, w ykładem , /któcry trudno jest określić, jak się z tym, co autor m ówi dalej, łączy, i do którego autor w cale potem n ie naw iązuje. Na dodatek rzeczyw iste cechy charakterystyczne spojrzeń biblijnych w yłaniają się w yraźnie i konkretnie z om awianej dalej term inologii antropologicznej i następnych analiz. Czyż w ięc nie byłoby le ­ piej zacząć od razu od tych analiz, wprowadzając tylko krótką uwagę, że spojrzenie biblijne na człow ieka jest odm ienne od naszego, a jak bardzo od­ m ienne, to pokażą to przedstaw ione poniżej analizy. Takie postaw ienie spra­ w y byłoby jednocześnie prostym, ale jakże ważnym sygnałem dla czytelnika, by zw racał uwagę w przedstaw ionych mu analizach na sw oisty św iat m yśli biblijnej i dostrzegał go. I dopiero na koniec poszczególnych części, czy całej pracy, można byłoby dać w łasne, oparte na osobistych badaniach syn tetycz­ ne ujęcia, sumujące, generalizujące sw oiste elem enty m yśli biblijnej, ew en ­ tualnie akcentujące w sposób szczególnie w yraźny to, co jest najbardziej spe­ cyficzne czy reprezentatyw ne.

Czy tak n ie byłoby lepiej niż powtarzać cudze problem atyczne tw ierdze­ nia czy ogólniki? B o przyjrzyjm y się niektórym zdaniom, jakie autor w tym pierw szym rozdziale wypow iada. Np. ks. Filipiak mówi: w ujęciu biblijnym czas m iał swój początek, rozw ija się, płynie i jest pojm ow any jako l i n i a p r o s t a . Ś w iat natom iast grecko-hellenistyczny p rze dstaw iał sobie bieg,

czasu nie w postaci linii ciągłej, lecz w formie cyrkula rnej, w form ie kola

(cyrkularnej czy raczej cyklicznej? bo patrz n astępujące obecnie zdanie ·— J. F.). Czasy, w ydarzenia, sytuacje , ciągle na n o w o ry tm ic zn ie się p o w ta rza ­

ją (ciągle powtarza się ta cykliczność — J. F.). Poniew aż Grecy in teresowali się realnością bez zmian, stą d nie p r z y w ią z y w a l i w ie lk ie j w a g i do akcji w historii, w procesie h istory czn ym nie w iedzie li siły w y ż s z e j niż prze zn ac ze­ nie lub konieczność (s. 27 n). Otóż te zdania, to niby prawda i tak się rzeczy­

w iście często te spraw y przedstawia. A le aby ta prawda była naprawdę prawdą, to trzeba byłoby ją sprawdzić i podać w praw dziw szej prawdzie z szeregiem dokładniejszych danych i pew nym i zastrzeżeniam i lub w ogóle zupełnie inaczej ująć, bo tak jak to jest tu podane, jest chyba w tej samej m ierze prawdą, co nieprawdą. Przede w szystkim należałoby zapytać, czy cy­ kliczne pojęcie czasu było rzeczyw iście r e p r e z e n t a t y w n e dla Greków

(5)

204

k s . J A N U S Z F R A N K O W S K I

i w j a k i e j m i e r z e . W prawdzie np. O. C u ł l m a n n w Christ et le

temps, N euchâtel 1957, 36— 42, powtarza zdanie o pojm owaniu przez Greków

czasu cyklicznie jako oczyw istego, jednak m ówi to niem al gołosłow nie, bez oparcia się o rzeczyw iste studium m yśli greckiej na ten tem at i zbyw ając nas tylko jakim ś przypadkowym cytatem z A r y s t o t e l e s a . Przy tym uważna lektura C u l l m a n n a pokazuje, że bardzo często, by czegoś dowieść, nie bierze on n ależycie pod uwagę rzeczyw istych danych i upraszcza zagadnienia. Sądzę, że o w iele bardziej rzeczow e jest podejście Jam esa B a r r a , który pisze: Nie p o trz e b u je m y wątpić, że n iek tó r zy gre ccy filozofowie p r z y jm o w a li

pogląd, k tó r y można słusznie w te n sposób określić (tzn. że czas ma charak­

ter cykliczny); ale pozostaje kwestią, czy je st to p r a w d z iw e w odniesieniu do

innych szkół, i do ludzi, k tó rz y w ogóle nie byli filozofami. Spośród n aukow - ców -teolo gów , k tó r z y za jm o w a li się ostatnio p ojęciem czasu, je d y n y m , k tó r y opu blikow ał pełne stu diu m greckich teorii czasu, je st Delling i nie m ogę z w ­ ieźć u niego jakie gokolw iek tw ierdzen ia, że cykliczne po jm o w a n ie było wspólną własnością „G rek ó w ” s.

R zeczyw iście poczytajm y reflek sje filozofów greckich nad czasem, a znaj­ dziemy rozw ażania na tem at stosunku czasu do ruchu ( A r y s t o t e l e s ) i do spoczynku ( S t r a t o n ) , zw rócenie uw agi na proteron i hyste ron (to też A r y s t o t e l e s ) , tw ierdzenie, że czas jest obrazem w ieczności ( P l a t o n ) , inform ację, że filozofow ie uw ażali, iż czas przeszły i przyszły jest nieograni­ czony, a ten, w którym żyjem y, ograniczany ( S u i d a s ) . I jedynie tu czy tam przew inie się u któregoś z nich słowo o cykliczności czasu, a i to w ta ­ kim wypadku n ależy zapytać, w jakim sensie tę cykliczność rozum ie (np. m o­ że w związku z cyklicznością ruchu ciał n ieb iesk ich czy pór ro k u )3. Jeszcze bardziej problem atyczne jest tw ierdzenie ks. Filipiaka, że Grecy nie p r z y ­

w i ą z y w a li w ie lk i e j w agi do akcji w historii (podkreślenie J. F.); w procesie h isto ry czn ym nie w idzieli sił y w y ż s z e j niż przeznaczenie lub konieczność.

B oję się, że ks. F ilipiak n ie zaglądał do H e r o d o t a i zw łaszcza T u k i d y ­ d e s a i nie interesow ał się dostatecznie ich spojrzeniem na historię.

A co do biblijnego pojęcia czasu, to m yślę, że zanim ks. F ilipiak tak tro­ chę łatw o pow iedział o linijności pojęcia czasu w B iblii, pow inien b ył być choćby trochę zaalarm ow any faktem , że H. W. W o l f f w sw ej znanej prze­ cież ks. F ilipiakow i Anthropologie des A lte n T estam ents, M ünchen 3, 1977, w y ­ licza w ST pięć (tak, pięć!) ujęć czasu: ujęcie Jahw isty, Dokum entu K apłań­ skiego, Deuteronomium , Izajasza II i w reszcie K oheleta. W łaśnie także Ko­ heleta. Do znajom ości pojęcie czasu u K oheleta przecież n ie trzeba ks. F ili­ piakow i w ykładów W o l f f a , bo sam jest naszym najlepszym specjalistą od tej księgi. Otóż trudno chyba tw ierdzić, że K ohelet pojm uje czas — przynaj­ m niej w sw ych najbardziej reprezentatyw nych tekstach na ten tem at — jako prostą linię ciągłą. Czy jest to w pełni cykliczne pojęcie „greckie”, n ie będę w to wchodził, a le w każdym razie jest do n iego zbliżone. Czy jest to repre­ zentatyw n e dla biblijnego pojęcia czasu, to inna sprawa, ale niem niej j e s t ono w B iblii. Porównanie w ięc pojęcia czasu w B iblii i m yśli greckiej p ow in ­ no było być dokonane — n aw et przy koniecznym , w tak ogólnym ujęciu, uproszczeniu — z w iększym w ycieniow aniem .

Inne utarte zdanie, które powtarza ks. Filipiak bez zastanow ienia się chyba, czy jest ono prawdziwe, to zdanie o identyczności w m yśli biblijnej im ienia i osoby (s. 19). To prawda, że istn ieją w B ib lii im iona, które m ają

2 J. В a r r, Biblical Words for Time, London 1962, 138.

3 Pierw szą źródłową orientację w tej tem atyce możemy zdobyć np. z dzie­ ła C. J. D e V o g e l , Greek Philosophy. A Collection of Texts, I—III. L ei­ den 1963—64, lub dużo bardziej fragm entaryczną, ale jednak instruktyw ną z J. L ę g o w i cz, Filozofia starożytn a Grecji i R zym u, W arszawa 1968 (również wybór tekstów).

(6)

wyrażać istotę osoby noszącej to im ię, np. Ewa (imię tłum aczone jako m atka w szystkich żyjących) czy Abraham (ojciec w ielu narodów), a w ięc nom ina

o m i n a 4, jak to określił w sw ojej pracy jeden z naszych kolegów, ale mimo

w szystko takie im iona są w yjątkiem , a masa innych to im iona zupełnie przypadkowe. Trudno byłoby teraz pisać następne długie strony, jak tw ier­ dzenie o identyczności im ienia i osoby jest w swej ogólności niedokładne i mało kiedy w rzeczyw istości się sprawdza. Odsyłam po prostu do J e n n i - - W e s t e r m a n n a Theologisches W örterbu ch zu m AT, 2, 937n (sem За).

Podobnie problem atyczne czy nawet w prost fałszyw e w w ielu wypadkach jest tw ierdzenie, że w m entalności greckiej istn ieje rozróżnienie m iędzy przed­ m iotem i podm iotem m yśli pojm owane jako produkt do ujęcia tego, co abstrakcyjne; u H ebrajczyków natom iast podmiot, k tó r y m yśli, je st osobą,

k tóra działa. Nic nie o b jaw ia tu taj istnienia rela cji m ię d z y p rze d m io te m i po d ­ m io tem w myśli, która to relacja b y ła b y różna od rela cji p rze d m io te m i pod­ m io te m w działaniu (s. 28). A reflek sje nad kosmosem., św iatem i człow ie­

kiem w Ps 8 i 19? Czy to jest relacja m iędzy przedm iotem i podm iotem w działaniu? A w iele z refleksji Hioba? A — raz jeszcze — refleksja K ohe- leta? (!)

Ks. F ilipiak zanim przejął do swej pracy m yśli z takich książek, jak Th. В o m a n, Das hebräische Denken im Verglich m it d e m griechischen, G öttingen 1968, pow inien był n ajpierw zwrócić uwagę, jakie protesty w zbu­ dziła ta książka u w ybitn ych biblistów , np. u A l b r i g h t a 5. A zresztą w takich w ypadkach nie trzeba naw et A l b r i g h t a ani nikogo innego. Każdy naukow iec jest zobowiązany do zastanow ienia się, czy przejm owana przez niego m yśl jest rzeczyw iście słuszna, naw et gdyby była najbardziej powabna i mu pasowała. Zresztą w takim wypadku chyba najbardziej. Bo jeśli naw et uznamy jakąś m yśl za trafną, to i w tedy jeszcze trzeba się zastanow ić, w j a k i e j m i e r z e jest ona trafna. A potem jeszcze pozostaje sprawa jej brzm ienia w tym now ym kontekście, jakim jest nasz tek st. W zw iązku z tym przytoczenie nie może być mechaniczne, lecz m usi być zharm onizowane z na­ szą m yślą, w ycieniow an e i doprecyzowane.

Dałem tu kilka przykładów braku kontroli nad pisanym słow em i bra­ kiem precyzji. W ziąłem te przykłady z rozdz. 1 cz. I-szej. W dalszych roz­ działach szczęśliw ie takich potknięć jest dużo m niej, a le są. I sądzę, że w ła ­ śnie ten brak kontroli przy przekazyw aniu m yśli, ten brak naukowej dyscy­ pliny słow a leży u podstaw sygnalizow anego w yżej braku logicznego i kon­ sekw entnego układu rozdziałów w częściach i punktów w rozdziałach. Bo gdy np. autor daje trzeciej części tytu ł „Człowiek w k ontekście relacji” i po­ tem um ieszcza w tej części tylko rozdziały „Mężczyzna i kobieta”, „Rodzice i d zie ci”, „Jednostka ludzka a w spólnota”, to czujem y, że jest tu coś n ie w porządku. Bo „człowiek w kontekście relacji” to rów nież człow iek jeszcze np. w stosunku do św iata i do Boga. W prawdzie w rozdz. 3 mam y punkt „Jed­ nostka partnerem Boga”, ale w łaśnie tylko jako punkt i tu z kolei, jak już sygnalizow aliśm y, niekonsekw entnie w stosunku do tytułu rozdziału. O sto­ sunku do św iata nic. Autor, jeżeli chciał traktow ać tylko o tych relacjach, 0 których m ówią tytuły, pow inien odpowiednio sprecyzować tytu ł części, czyli po prostu dorzucić do słow a „relacje” określenie, o jak ie relacje mu chodzi. Nie dokonując tego pokazał, że albo nie troszczy się należycie o sensow ność 1 konsekw entność, albo nie ma dostatecznie w yrobionego w yczucia znaczenia w ypow iadanych słów i zdań. Podobnie ma się sprawa, gdy dawał drugiej części tytu ł „Człowiek w działaniu”, a potem w tejże części m ów ił o życiu

4 A. S t r u ś , N om en — omen, Roma 1978.

5 W. F. A l b r i g h t , History, Archeolo gy and Christian Humanism, N ew York 1964-, 88n.

(7)

206 k s . J A N U S Z F R A N K O W S K I

pośm iertnym , szeolu, zm artw ychw stania, czyli — jak to też w spom inaliśm y — o rzeczycłi, które z pewnością n ie są działaniem człowieka.

Zresztą w tej n iekonsekw encji układu i braku kontroli nad słow em w ty ­ tułach jest chyba jeszcze jedna rzecz. M ianow icie trzyczęściow y podział k siąż­ ki ks. Filipiaka i tytu ły tych części oraz w pew nej m ierze układ m ateriału m ają pew ną analogię w trój częściow ym podziale i tytu łach części oraz ukła­ dzie m ateriału w cytow anej w yżej książce H. W. W o l f f a , Anthropologie

des A T i w ygląda, jak gdyby ks. F ilipiak był w pew nej m ierze pod w pływ em

W o l f f a , ale m. in. zm odyfikow ał tytu ł cz. II i cz. III i n i e d o s t r z e g ł , j a k t a m o d y f i k a c j a r z u t u j e n a u k ł a d c a ł e g o m a t e r i a - ł u. Bo gdy W o l f f określał drugą część sw ego działa jako Biograpaische

Anthropologie, a cz. III jako Soziologische Anthropologie, to w tak określo­

nej cz. II logicznie się m ieszczą rzeczy ostateczne człow ieka, a w cz. III autor naturalnie m ógł m ów ić o relacjach tylko m iędzyludzkich. Przy m odyfikacji tytu łów części, jakiej dokonał ks. Filipiak, te logiczne powiązania przestały istnieć i n ależało skontrolować plan w e w szystk ich punktach.

P isząc o pew nej zależności ks. Filipiaka od W o l f f a , pragnę od razu zaznaczyć, że n ie m am y tu do czynienia z kopią. Opracowania poszczegól­ nych rozdziałów i m niejszych tem atów są z zasady sam odzielne, choć w n ie­ których rzadkich w ypadkach, np. przy w yjaśnianiu znaczenia pojęcia „ner­ k i” (s. 61) należałoby chyba W o l f f a zacytować: zbieżność w pierwszej części opisu jest duża.

A oto kilka dalszych niedociągnięć, już teraz tylko w postaci w yliczenia. Brak indeksów , a szkoda, bo dzieło traci na kom unikatywności, jest mniej

maniable. Bardzo dużo odniesień do tekstów , to dobrze, ale czy w szystkie

sprawdzone? Np. autor m ówi, że słow o „wątroba” (k abed) w ystęp uje w p sal­ m ach w dwóch m iejscach: 16,9 i 30,19. Otóż w TM w obydwu tekstach jest „chw ała” (kabod), a k abed tylko jako sugestia. N ależało to zaznaczyć. Dzieło v o n R a d a , Teologia ST, jest cytow ane niekiedy po niem iecku, np. s. 22 i 12, innym razem po francusku, np. s. 31 i 169. Antropologia W o l f f a jest zasadniczo cytowana w w yd. francuskim . Na s. 8 jest zacytowana po n iem iec­ ku, ale m iejsce w ydania jest nie München, lecz G enève-P aris, a w ięc tłum a­ czenia francuskiego! Podpunkty w szystk ich rozdziałów zaznaczone literam i alfabetu znajdują się w spisie treści; w ten sam sposób zaznaczone punkty czy podpunkty rozdz. 1 z cz. I n ie zostały w sp isie podane. Im ię Hiob jest używ ane w tej w łaśnie literackiej i estetycznej form ie. Chwała ks. F ilipiak o­ w i, że umie się w yrw ać z kręgu tych, którzy używ ają nieszczęsnej, n ieeste­ tycznej form y Job. Jednak n iestety ks. Filipiak pozostaje przy tej form ie ja ­ ko sposobie cytow ania księgi. Podobno ustalono, że tak n ależy cytować. N au­ kow cow i nikt nie ma prawa narzucać takich ustaleń i żaden naukowiec nie jest zobow iązany do ich przyjęcia. U żyw an ie w ięc form y Hiob w tekście, a Job w cytatach jest niekonsekw encją A utora i brakiem zdecydowania. Po­ w in ien dać w łasny, zgodny z używ aną przez niego formą Hiob, sposób cyto­ w ania, czy to jakiś skrót, np. Hb, czy też gdyby uznał taki skrót za zbyt zbieżny z Hbr, pełną form ę Hiob. W reszcie sądzę, że jak na ST, który jest

par excellence księgą historii zbaw ienia, autoT pośw ięcił za m ało m iejsca

człow iekow i w historii i w obec historii. Zaledwie dw ie strony o fun kcji h isto­ rycznej człow ieka (s. l'02n) i trochę tu czy tam rozsianych uwag (np. w cz. III, rozdz. 3), ale żadnego szerszego podjęcia tem atu e x professo.

II.

Charakter i w artość książki ks. Filipiaka można chyba rów nież i jeszcze lepiej ocenić na zasadzie konfrontacji ze w spom nianą Antropologią ST H. W. W o l f f a . Praca ks. Filipiaka jest bardziej analityczna i bogatsza w m ate­ riał, n iekiedy przytłacza sw ą analitycznością (ale, dodajmy, n iek ied y rozwija

(8)

ładnie szerokie tem aty). Nie najlepsza struktura. Praca W o l f f a posiada mniej m ateriału, ale jest on selek tyw n ie w ybrany. Podawane są najbardziej reprezentatyw ne lub charakterystyczne teksty. D zięki tem u poszczególne omó­ w ienia są zw ięźlejsze i jaśniejsze. Nadto układ m ateriału i przez to budowa całej książki są doskonałe logicznie. Dostrzegam y tu rękę uczonego, który całkow icie panuje nad opracow yw anym i przekazyw anym m ateriałem tak na płaszczyźnie term inów i poszczególnych zdań, jak i struktury całego dzieła. To w łaśnie daje jego książce ten ostateczny, doskonały szlif, którego praca ks. Filipiaka, m im o nagromadzonego bardzo bogatego m ateriału i w ielu cie­ kawych i rzeczow ych om ówień, w sw ym ostatecznym k ształcie — czy to zdań, czy planu całości — w pełni n ie posiada. I zabrakło chyba rów nież ks. F ili­ piakow i odw agi i rozmachu, by dokonać szerszych przem yśleń i dać jakąś nową, sw oją w łasną i oryginalną koncepcję tego, co w B iblii m ów i się o czło­ w ieku. W ówczas praca byłaby w pełni twórcza. W prawdzie pew nych prób dokonał i w yrażają się one w przesunięciach tych czy innych rozdziałów lub punktów, ale są to próby jedynie częściow e ·— zresztą na zasadzie poszuki­ w ań z pew nością ważne. W braku całościowej i oryginalnej koncepcji zasad­ niczym i w artościam i pozostaje bogactwo m ateriału i dokładność opracowania poszczególnych tem atów. S ą t o w a r t o ś c i m i m o w s z y s t k o n i e ­ m a ł e i dzieło ks. Filipiaka wzbogaciło pow ażnie jego w łasn y dorobek, ale rów nież i K UL-u, jak i w ogóle b iblistyki polskiej.

III.

W związku z bogatym m ateriałem przekazanym nam przez ks. Filipiaka chciałbym w ysunąć pew ną sugestię. Tak analityczna, tak obfitująca w szcze­ gółow e om ówienia książka n ie może chyba służyć szerszym kręgom. Jest to w pierw szym rzędzie książka dla nas, biblistów . Ta książka może rów nież służyć doskonałe jako punkt w yjścia do różnych prac sem inaryjnych, np. do analizow ania, opracow ywania i rozpracow yw ania przedstaw ianych tam po­

szczególnych starotestam entalnych pojęć. A przecież tem at ■— człow iek w sta­ rotestam entalnym spojrzeniu i m yśli — jest n iezw yk le ciek aw y i aktualny i byłoby chyba rzeczą poży-teczną, gdyby szersze kręgi m iały m ożliwość z tym tem atem się zapoznać. Czy w ięc n ie byłoby dobrze, gdyby ks. F ilipiak przy­ gotow ał na podstaw ie sw ego dzieła jakąś pracę bardziej popularną, przezna­ czoną dla szerokiego grona czytelników? W takim ujęciu, naturalnie, byłyby dane w szystk ie głów ne tem aty antropologii ST w sw ych zasadniczych, cha­ rakterystycznych rysach, ale podane w sposób prosty i jasny, a przez to przystępny. Sądzę jednocześnie, że takie popularne ■— ale oczyw iście ciągle rzeczow e — opracow anie, byłoby pewnego rodzaju w prow adzeniem w dezo­ rientującą może m niej zaaw ansow anego czytelnika obfitość m ateriału Biblii o człowieku.

IV.

Warto też chyba powiedzieć słow o jeszcze o sposobie w ydania książki. Poniew aż książka przyciąga oko piękną, kolorową obwolutą (fotografia arrasu w aw elsk iego „Rozmowa Boga z N oem ”), zw róciłem się do znajomej redaktor, która od kilkunastu lat w chodzi w skład jury w „Konkursie na najlepiej w y ­ daną k siążkę”, z zapytaniem, co by na tem at tej książki powiedziała. Pani redaktor zgodziła się, że obwoluta jest rzeczyw iście piękna. „Wprowadza w nastrój” — jak to określiła. A oto jej dalsze uwagi. Oprawa dobra. Wy­ klejka m ożliwa. Czwórka tytułow a (tzn. w szystkie strony tytułow e od „szmu- cu” poczynając i dalsze strony w stępne, np. ze spisem treści, aż do w łaści­ w ego tek stu [wyłącznie] słaba. Zwłaszcza słaba główna strona tytułow a (m. in. ty tu ł zbyt m ałą czcionką), co odczuwa się szczególnie mocno po tej

(9)

208 ka. J A N U S Z F R A N K O W .SK I

pięknej zapowiedzi, jaką jest obwoluta. Druk tekstu jasny, trn. czcionka przejrzysta, czytelna, kolum na w porządku, z w łaściw ym i m arginesam i; ale nie uporządkowane liternictw o w tytułach części i rozdziałów: np. inna czcionka w tytu le cz. I i inna w cz. II oraz w rozdz. I i rozdz. II części II („ grzech bardzo ciężki” — jak powiedziała pani redaktor). W sum ie na kon­ kursie na najlepiej w ydaną książkę zostałaby zakw alifikow ana: „nie wchodzi w rachubę”. Pragnę dodać, że na konkursie tym oprócz uznania jednej książ­ ki z każdej dziedziny (np. beletrystyka, album y itp.) za najlepiej wydaną, przyznaje się rów nież w yróżnienia. W yróżnienia otrzymują te książki, które m ogłyby pretendować do rangi najlepiej wydanej, ale w ystępuje w nich jakiś brak. Biblia o człow ieku nie otrzym ałaby w ięc naw et wyróżnienia. „Książka jest w ydana na trójeczkę” — podsum owała pani redaktor i dodała: „sztuka edytorska, niestety, w ogóle się u nas obniża”.

Ze się sztuka edytorska u nas obniża, to prawda i obserwujem y to w pu­

blikacjach naw et najlepszych w ydaw nictw . Odnoszę jednak w rażenie, że w naszych w ydaw nictw ach, m yślę np. o KUL czy ATK, nastąpiła mimo w szystko poprawa w stosunku do daw niejszych — bardzo złych publikacji. Nie sądzę, aby dziś na KUL mogła się ukazać taka książka, jak np. Pompeje, Lublin 1954; cenna w treści, ale w ydana chyba bez najbardziej elem entarnej korekty literackiej. Szereg rysów w Biblii o cz ło w ie k u w skazuje, że starano się w ydać tę książkę w sposób godny. Podobnie na ATK po niekiedy bardzo niskim edytorskim poziomie pierw szych publikacji w ydanych m ałą poligra­ fią, otrzym ujem y książki, które bierzem y z przyjem nością do ręki. Przykła­ dem niskiego poziomu może być Współczesna bib listy k a polska 1945—1970, W arszawa 1972, pozycja, która składa się z dwóch odrębnych części, a w rze­ czyw istości książek, i w której dla drugiej części, czyli odrębnej pracy, poża­ łow ano naw et karty tytułow ej, zacierając w ten sposób zupełnie odrębność tej drugiej pozycji i naw et praw ie przysłaniając fakt jej istnienia. Dowodem zdecydow anie zm ienionej sytuacji może być to, że gdy dałem do w glądu wspom nianej wyżej pani redaktor dw ie ostatnio w ydane dużą poligrafią przez ATK pozycje, to choć nie porywała ich od razu na „Konkurs na najlepiej wydaną k siążkę” i choć m iała trochę takich czy innych uw ag krytycznych (np. w jednej z tych książek zbyt m ałe św iatła przy podtytułach) stw ierdziła: „Wydane zupełnie dobrze”.

V.

Zasadniczo w tym m iejscu zakończyłem m oje uwagi na tem at książki ks. F ili­ piaka i prawdopodobnie pow inienem zakończyć już ten artykuł. N ie m ogę się oprzeć jednak jednem u pytaniu. Pisałem tu o pew nych niedociągnięciach m e­ todologicznych ks. Filipiaka, takich jak niezw racanie dostatecznej uwagi na logikę planu, na sensow ność i precyzję zdań, na rygor i precyzję w użyciu term inów itp. Chodzi w ięc w sum ie o pew ną pobieżność w sposobie pracy i — ostatecznie — o nieodczuw anie konieczności dania swej pracy m ożliw ie najlepszego ostatecznego szlifu, który czyniłby z niej dzieło w kategoriach standartu nauki europejskiej. W zw iązku z tym w szystkim pragnąłbym posta­ w ić to moje nasuw ające mi się z uporem pytanie: czy te w ym ien ion e niedo­ ciągnięcia ks. Filipiaka nie są w ynikiem nie tyle jego w łasnej predyspozycji do „niedopracowanej pracy”, co tego, że t a k w ł a ś n i e , z p e w n ą p o ­ b i e ż n o ś c i ą i t r o c h ę n a z a s a d z i e „ b y l e b y ł o ” w o g ó l e s i ę u n a s w d z i e d z i n i e b i b l i j n e j p r a c u j e ? B oję się, że to w łaśnie jest tak. Boję się, że tak w łaśnie pracuje w ielu polskich biblistów, że tak się często pracuje nawet w naszych głów nych ośrodkach twórczości biblijnej. Patrząc w niektóre publikacje można dojść do w niosku, że n ie obo­ w iązuje u nas żaden poziom naukowy. I w ydaje się, że ks. F ilipiak trochę ulega tej atmosferze. (Mówię „trochę”, bo jak podkreśliłem i pragnę jeszcze

(10)

raz bardzo w yraźnie podkreślić, uważam Biblię o człow ie ku za poważne dzie­ ło i duże osiągnięcie).

Praca ta byłaby w ięc w jakim ś sensie odbiciem stanu naszej biblistyki, ale szczęśliw ie jej bardziej dynam icznego i jednocześnie bardziej am bitnego nurtu. Am bicja i dynam iczność odbijałyby się tutaj w szerokości przedsię­ w zięcia i bogatej treści, niepełność zaś am bicji i niew iara, być może podśw ia­ doma, w nasze siły, niew iara w m ożliwość tworzenia na tym samym pozio­ mie, na jakim tworzy się w uznanych europejskich ośrodkach ■— w niedo­ pracowaniu. Ks. F ilipiak jak nie przebił się do w łasnej koncepcji starotesta­ m entalnej antropologii, tak n ie przebił się rów nież do dzieła z ostatecznym szlifem . Tym czasem osobiście sądzę, że mógł dążyć do jednego i drugiego. Mógł nie zadow olić się tylko bogatą w treść i pożyteczną książką; m ógł dą­ żyć do oryginalnego i dopracowanego w pełni pod w zględem m etodologicznym dzieła. Odnoszę w rażenie, że stać go było na to, a na przeszkodzie stanął nasz ogólnie przyjęty sposób pracy i nasza m entalność, «wrażająca się w prze­ konaniu (być może podświadomym ), że prawdziwa i w ielka nauka jest „tam”, w w ielk ich zagranicznych ośrodkach, a my m ożem y tworzyć sobie na naszą m iarę — m iarę umiarkowaną!

Sadzę, że nadszedł czas, aby bibliści polscy z całą św iadom ością zwrócili uwagę na poziom, na jakość. Jeśli chcem y być czym ś w nauce, etap tylko i l o ś c i m usi się w naszych kręgach naukow ych skończyć, a zacząć etap j a k o ś c i . I jeśli to przesunięcie jest ważne w odniesieniu do poszczegól­ nych biblistów , jest jeszcze w ażniejsze w stosunku do naszych ośrodków pra­ cy, do naszych uczelni. Ta uczelnia, która podejm ie to zadanie, która będzie um iała z dynam icznością połączyć pogłębienie m yślow e, pełną poprawność m etodologiczną i staranność dopracowania, ta uczelnia — czy to będzie KUL, czy ATK, czy jakikolw iek inny ośrodek — zadecyduje o prawdziwej randze naukow ej naszej biblistyki.

I na koniec osobista uwaga. N iek tóre m oje krytyczne słowa mogły spra­ w ić w rażenie, że to om ów ienie Biblii o człow ie ku jest atakiem na autora Chciałbym w yjaśnić, że ks. Filipiak w iedział, że będę pisał o Biblii o czło­

w ie k u i on sam prosił m nie, by recenzja n ie była tylk o grzecznościowym , b ez­

barw nym i bezw artościow ym słow em (czyli zw ykłą fikcją, a nie recenzją) i bym pisał to, co napraw dę o książce m yślę, g d y ż j e d y n i e t a k i s p o s ó b p i s a n i a — r z e c z o w a k r y t y k a i s z c z e r a o c e n a — j e s t w y r a z e m p o w a ż n e g o t r a k t o w a n i a A u t o r a . Prag­ nąłbym w tym m iejscu przekazać ks. doc. M. F ilipiak ow i w yrazy szacunku za takie podejście do rzeczy. Wyrażam rów nież nadzieję, że zaw arte tu uwagi będą m ogły służyć naszej wspólnej sprawie.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Więc próbuję: Decydując się na emigrację nieprzymuszony brakiem pracy, prześladowaniami politycznymi, zagrożeniem dla zdrowia powodowanym przez nasz zim- ny

Kuba Sienkiewicz podczas godzinnego występu zaśpiewał takie hity, jak: Kiler, Człowiek z liściem na głowie, Dzieci czy Jestem z miasta. Po koncercie zaczęła się integracyjna

Co jednak dzieje się w przypadku, gdy żadnych symetrii nie ma, początkowe pole prędkości pełne jest gwałtownych wirów, a my mamy numerycznie obliczać przyszłe pola prędkości..

Przedstaw ione tem aty przypom inają o najważniejszych zasadach ekum enicznego dialogu dotyczącego M atki Pana oraz prezentują aktualny stan p row adzo ­ nej wspólnej

Ważnym szczegółem, wskazującym na typologię Ewangelii Jaku- ba, jest literacki motyw zatrzymania się czasu podczas narodzin Jezusa (18, 2-3).. Czas historyczny, który w

[r]

serw acji w odniesieniu do K siężyca daje jego terminator (linia, gdzie przylegają do siebie oświetlona przez Słońce i nie ośw ietlona część tarczy). Istnienie

Kroje pisma powinny być dobrane do charakteru publikacji, nie powinno się stosować fontów bezszeryfowych z rodziny mniej eleganckich do oficjalnych dokumentów.. Wybierając kilka