• Nie Znaleziono Wyników

Jedyna chwila : fotografowanie w poezji polskiej XX wieku

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Jedyna chwila : fotografowanie w poezji polskiej XX wieku"

Copied!
11
0
0

Pełen tekst

(1)

Jedyna chwila.

Fotografowanie w poezji polskiej dwudziestego wieku

F otografia w liryce w spółczesnej jest tym rekw izytem , po który poeci sięgają n ie zm iern ie często, zapew ne dlatego, iż ułatw ia dostęp do n iepow tarzalnych, a za­

razem już zaistniałych scen. Jednocześnie obiekt ów bywa kłopotliw y, gdyż jest pozbaw iony sugestii sem antycznych. To, co zostało przedstaw ione, jest - mówiąc słow am i Ewy L ipskiej - jak:

utrw alona na kliszy ta jedyna chw ila na k tórą nie było naw et czasu do n am y słu 1

A poria w ydaje się nieprzezw yciężalna: albo bezp o śred n i, m o m e n ta ln y obraz, albo kom entarz, który dokona objaśnienia. W ybór najczęściej pada na pierw szy człon tej alternatyw y, stąd w poezji polskiej znaczna ilość fotograficznych ekfraz, które w szakże pozostaw iają czytelnika z - n ie jed n o k ro tn ie tru d n y m - zad an iem rek o n ­ stru k cji ich sensu.

N a tym tle in teresu jący w ydaje się w ąski n u rt, k tó ry p ró b u je rozw iązać ten pro b lem inaczej. Z am iast wyłącznej k o n ce n trac ji na utrw alonym w izerunku, p o ­ jawia się rekonstrukcja procesu doprowadzającego do jego pow stania. O braz uchwy­

cony zostaje z perspektyw y genetycznej, pozw alającej na b ardziej jednoznaczne i czytelne w skazów ki dotyczące znaczenia tej jednej, jedynej chw ili. C elem n i­

niejszego szkicu jest p rezentacja trzech utw orów poetyckich, któ re z om ów ionych wyżej pow odów zajm ują się nie tyle fotografią, ile - fotografow aniem .

E. L ipska Żyw a śmierć, W ydaw nictw o L iterack ie, K raków 1979, s. 49.

(2)

N iezw ykły w iersz Tytusa Czyżewskiego - Mediumiczno-magnetyczna fotografia poety Brunona Jasieńskiego2 - w praw iał kom entatorów w zakłopotanie, dlatego albo p o m ijali go m ilczeniem , albo oswajali, um ieszczając w p rze strzen i intersem iotycz- nej (m alarstw o3) czy też in te rtek stu aln e j (su rrealizm 4). N iew ątpliw ie, utw ór ten wym aga k o n te k stu , k tóry jednakże został bezpośrednio w skazany w tytule. Pełna in te rp re tac ja nie m oże zatem pom ijać odniesień do m agnetyzm u i m edium izm u;

zw łaszcza że kw estie te były niezw ykle p o p u la rn e (i rozpoznaw alne) w okresie dw udziestolecia5. Czyżewski w prow adził je do początkowej i środkowej p a rtii te k ­ stu, w yznaczając w te n sposób „ho ry zo n t”, na któ ry m n astęp n ie pojaw ia się foto­

grafow anie i fotografia.

U czestn icy seansów n ie m al zaw sze obserw ow ali w p o b liż u m e d iu m pew ną m aterię, którą nazw ano ektoplazm ą. Początkowo była m glista ib e z fo re m n a , ale później p rzybierała k ształt i w łasności jakiejś (często zm arłej) osoby. Jednakże, jak zauw aża m onografista: „N ie w szystkie m edia posiadają zdolność w ydzielania ta k znacznej ilości ektoplazm y, żeby m ogły zm aterializow ać z niej całą postać lu d z­

ką; często są to tylko ręce, głowy, p o p ie rsia ”6. Z atem początkow a sekw encja obra­

zów, w których pojaw iają się kolejne, ale odosobnione części ciała, jest poetyckim ekw iw alentem m edium icznej ektoplazm y. H ipotezę taką potw ierdza zarów no dy­

n am iczn y ch a rak te r każdej z tych w izji, jak i zjaw iska im tow arzyszące: widm owe p ło m ie n ie 7 oraz rodzaj te lek in ez ji8, polegający na u ru ch o m ien iu in stru m e n tu kla­

wiszowego.

Jednakże przebieg seansu Czyżewski ew identnie m odyfikuje, posługując się tech n ik ą sym ultaniczną. Aż trzy k ro tn ie podkreśla, że w szystkie te „d z ia łan ia” roz­

grywają się rów nocześnie, chociaż (prawie) każde z n ic h - gdzie indziej. Pojawia

T. Czyżewski Noc-Dzień. Mechaniczny instynkt elektryczny, G eb eth n er i Wolf, K raków 1922, s. 30.

Por. J. Pollaków na Spełnienie dwoiste (Uwagi o twórczości Tytusa Czyżewskiego),

„Poezja” 1969 n r 1, s. 40.

Por. J.J. L ip sk i O poezji Tytusa Czyżewskiego, „Twórczość” 1960 n r 6, s. 74-75;

B. Sniecikow ska Słowo - obraz - dźwięk. Literatura i sztuki wizualne w koncepcji awangardy 1918-1939, U niversitas, K raków 2005, s. 120-123.

Św iadczą o tym liczne publikacje. D o najw ażniejszych należą m onograficzne prace:

L. Szczepańskiego Mediumizm współczesny i wielkie media polskie, K raków 1936;

Spirytyzm współczesny, W ydaw nictw o „N auka i K u ltu ra ”, K raków 1936; oraz J. Sw itkow skiego Okultyzm i magia w świetle parapsychologii, Lwów 1939. W arto jed n ak zaznaczyć, że autorzy posługują się term in o lo g ią w ypracow aną jeszcze na p rzełom ie w ieków przez J u lian a O chorowicza.

6 J. Św itkow ski Okultyzm i m agia..., s. 105-106.

7 Tam że, s. 95-96.

8 Tam że, s. 94.

O

LO

(3)

się naw et p aralelizm , k tó ry zestaw ia w edle w spólnej odległości od „c e n tru m ” ele­

m en ty som atyczne ze spacjalnym i. Im dalej zostaje ulokow ana kolejna w izja (przy­

legła sala, k u ch n ia, łazienka, kąty salonu), w tym w iększym sto p n iu b ardziej ze­

w n ętrzne fragm enty ciała (ręce, m ózg, oczy, nogi, palce, włosy) biorą w niej udział;

i odw rotnie: im bliżej do m iejsca, w którym zn a jd u je się m ed iu m , tym bardziej

„dośrodkow y” ch a ra k te r m ają te obrazy (kręgosłup, płuca). O statnia wizja przy­

nosi jed n ak zerw anie tej reguły:

serce bić przestaje i jest w tej chw ili

w kielich u w tab e rn acu lu m

W p o rzą d k u som atycznym pojaw ia się zatem c e n tru m (serce), n ato m ia st p rze­

strzeń ulega radykalnej zm ianie: zam iast dom u pokazane zostaje (najbardziej se­

k retne) w nętrze św iątyni. P rzem ieszczenie spacjalne nie jest jednak dysfunkcyj­

ne, gdyż sygnalizuje przejście w obręb innego rytuału. Ten udziw niony seans sp i­

rytystyczny staje się bow iem tym , co Ju lia n O chorow icz9 nazw ał snem m agnetycz­

nym . P raw dopodobnie zresztą od początku n im był, jeśli otw ierające w iersz ono- m atopeje z in te rp re tu je się jako dźw iękow y ekw iw alent ruchów , które w ykonuje m agnetyzer n a d osobą m agnetyzow aną w celu w prow adzenia jej w stan u śp ie n ia 10.

Relacja z dalszego p rzebiegu seansu jest następująca:

ty opow iadasz m i przez sen że jesteś u stro p u gotyckiej k ated ry i przestajesz żyć

toniesz w pom arańczow ej wodzie

ja budzę cię ja budzę cię

Sen m agnetyczny (w przeciw ieństw ie do hipnozy) w edle Ochorow icza nie z n ie­

w ala osoby, dlatego jest ona aktywna: zarów no - niezależnie od m agnetyzera - doznaje w ew nętrznych przeżyć, jak i sam odzielnie je w erbalizuje. N iem n iej jed­

nak tylko on jest w stanie zakończyć dośw iadczenie, przeryw ając sen tak sam o, jak go rozpoczął (dlatego u Czyżew skiego form a graficzna ostatniej lin ijk i cy tatu od­

pow iada rozm ieszczeniu początkow ych onom atopei).

Poeta znakom icie poradził sobie z połączeniem obu p rak ty k okultystycznych.

W izje z ektoplazm y p ły n n ie przechodzą w oniryczne obrazy, w łaśnie dzięki p rze­

strzen i sakralnej, w której „kończy się” seans (m edium iczny) i „zaczyna” sen (m a­

gnetyczny). Oba ry tu ały są odm ienne, używ ają innych sposobów arty k u lacji, n ie ­ m niej jed n ak zakres ich dośw iadczeń w ydaje się zbliżony. R óżnica dotyczy raczej perspektyw y; p ierw otnie m e d iu m m a te ria liz u je na zew nątrz swe w rażenia, a póź­

niej m ówi o n ic h z w nętrza, relacjonując w łasny sen.

9 Por. J. O chorow icz Psychologia i medycyna, cz. 2, G eb eth n er i W olff, W arszaw a 1917, s. 172-175.

10 Tam że, s. 209.

(4)

Czyżewski dlatego zatem uczynił „p rzed m io tem ” obu p rak ty k jedną osobę - B runona Jasińskiego - gdyż zam ierzał jak najw ierniej odtw orzyć ekstrem alne do­

znania. O scylują one n ie o d m ie n n ie wokół powolnego acz n ieu ch ro n n eg o z a n ik a­

n ia życia. Pierw sze ujęcie p o dkreśla som atyczny aspekt zgonu, pow odujący roz­

p a d o rganizm u i pow olną destru k cję każdej z jego części. D ruga perspektyw a - p rzeciw nie - k o n ce n tru je się na subiektyw nych d oznaniach (lęku) wobec śm ierci, k tóra, jak w p rzy p ad k u zatonięcia, przychodzi zbyt gw ałtownie.

D opiero teraz poeta decyduje się w prow adzić tytułow y motyw:

ustaw iam a p ara t

zap alam św iatło m agnetycznej zorzy i w idzę twoje czoło

ośw iecone z boku łu n ą pożarów kąpię kliszę w złotej w odzie kopiuję na bro m p ap ierze i wyw ołuję twą w idm ow ą tw arz

Parapsycholog zauw ażyłby zapew ne, iż fotografow anie w tym m om encie jest już czynnością spóźnioną. W ykonyw anie zdjęć było nieodzow ne, ale zawsze dokony­

wało się w trak cie trw ania seansu lu b s n u 11. W te n sposób uzyskiw ano obiektyw ny i n iepodw ażalny dowód, iż zjaw iska p ara n o rm a ln e istn ie ją 12, a zatem należy je system atycznie badać.

Z am iar Czyżewskiego jest inny. N ie dąży on do podporządkow ania fotografii nauce, poniew aż artystyczny efekt jest w tym p rzy p ad k u niew ielki: zdjęcia z sean­

sów pokazują to, co niezw ykłe, w kategoriach tego, co znane i oswojone. Strategia arty sty aw angardow ego jest d o k ła d n ie przeciw na, dlatego p o rtre t Jasieńskiego zostanie w ykonany „po” całej serii nadzw yczajnych efektów, ale tak , żeby m ożna je z niego odtworzyć. To, co zwykłe, pojaw i się zatem jako niesam ow ite, in n e 13.

Sam proces w ykonyw ania (ośw ietlające błyski) oraz wywoływania (zanurzanie p ap ieru ) zdjęcia zaw iera m eto n im iczn e n aw iązania do obu rytuałów . P aralelny

11 Por. L. S zczepański M ediumizm współczesny, s. 65-75; J. Św itkow ski Okultyzm i m agia..., s. 125-130.

12 W tej funkcji pojaw ia się fotografia ekto p lazm y już w Fin-de-sieclistce G abrieli Z apolskiej (1897). H elena przek o n u je tu adw ersarza: „Fotografie, które m asz pan p rzed sobą, nie pochodzą z d zied zin y cudów. Są to rzeczy pozytyw ne, m a te ria ln e ...

Są to łu p in y naszego «ja» m aterialnego, które nie są dla w szystkich w idzialne, a które dla anachoretów in d y jsk ic h były n ajzu p ełn iej w idoczne” (Fin-de-siecle’istka.

Powieść, K raków 1958, s. 446).

13 N a tej samej zasadzie pojaw i się czynność fotografow ania w w ierszu A ntoniego Słonim skiego Negatyw, tyle że tu obiektem zainteresow ania nie jest osoba: „N ad m iastem okrakiem , jak nogi pająka składane, / Rozłożę statyw, / I w szum ie m agnezji / Z dejm ę ogrom ny negatyw. / W c odzienny cień zm ie n ią się d zienne chm ury, / T ętniąca poetyczność - w tę te n t poezji, / A tu m a n m urów - w tum p o n u ry ” (Godzinapoezji, Towarzystwo W ydaw nicze „Ig n is”, W arszaw a 1923, s. 63).

(5)

jest także ostateczny wynik: przerażen ie śm ierteln y m snem zapew ne pojaw ia się w nagle otw artych oczach poety, a cała tw arz staje się w idm ow a, czyli: m artw a, oddzielona od ciała. M edium iczno-m agnetyczna fotografia dokonuje więc synte­

zy, p o rtre tu ją c śm ierć z obu - podm iotow ej i przedm iotow ej - perspektyw rów no­

cześnie.

2

.

Widokówka z tego świata Stanisław a B arańczaka pow stała dzięki poetyckiej synte­

zie k o nkretnego i m etafizycznego dośw iadczenia; p rzy czym sfera ostatnia jest tym silniej zasugerow ana, im w yraźniej przedstaw ione zostają „tu tejsze”, ziem skie re ­ alia. W iersz Zdjęcie14 w ydaje się odstępstw em od tej reguły, gdyż p rez en tu je ty ­ tułow ą sytuację w sposób stereotypow y, zbyt lakoniczny i jakby pozbaw iony rze­

czywistego odniesienia. Z tego zapew ne pow odu rozpoznanie jego uniw ersalnego w ym iaru nie jest oczywiste i wciąż pozostaje n ie p e łn e 15.

W ydaje się jednak, iż B arańczak celowo posłużył się ujęciem schem atycznym , aby w skazać na tym w iększą liczbę zjaw isk. K adrow anie zdjęcia, przedstaw ione za pom ocą m onologu fotografa, odsyła bow iem do całego szeregu innych, fu n k cjo ­ nujących w am erykańskim społeczeństw ie kulturow ych prak ty k , któ re poeta n a ­ ty chm iast w yłapuje jako „obcy” . W ich rozszyfrow aniu n ad e r cenne są refleksje innego „tu ry sty ” - Jeana B au d rillard a - k tóry m niej więcej w tym sam ym okresie przebyw ał w A meryce.

Są one o tyle ważne, iż B arańczak, jak przystało na ucznia angielskich m e tafi­

zyków, uczynił antytezę d o m in a n tą kom pozycyjną tego w iersza. Z ostała ona wy­

korzystana jako analogia do procesu w ykonyw ania fotografii: n ajp ierw poeta p o ­ sługuje się strategią negatyw ną, przedstaw iając to, co nie zostanie u jęte w kadrze;

n astęp n ie zaś p rzechodzi do właściwej p rez en ta cji tego, co na zdjęciu będzie uw i­

docznione. Jednakże napięcia fu n k cjo n u ją nie tylko pom iędzy tym i dwiem a p e r­

spektyw am i; każda z n ic h - sam a w sobie - pełna jest kolejnych dysonansów, zb u ­ dow anych za pom ocą te c h n ik i zbliżania i oddalania.

Pierwszy etap jest następujący:

N ie ruszaj się; tak, brawo;

tylko poczekam , aż p rzejd ą ci ludzie i sprawy, z którym i zbyt m ato m asz

wspólnego; o, to jest dobre;

tylko przybliżę się, żeby

14 S. B arańczak Widokówka z tego świata, Z eszyty L iterack ie, Paryż 1988, s. 42.

15 Por. J. K andziora Obserwator zaświatów. O wierszach metafizycznych Stanisława Barańczaka, „W d ro d ze ” 1990 n r 1, s. 98; A. L ubaszew ska „W daguerotyp raczej pióro zm ieniam ”, „Teksty D ru g ie ” 1999 n r 4, s. 178-179.

(6)

usu n ąć poza obręb m ilio n y n iepotrzebnych

nieszczęść i słów; [...]

E lim inacja m a ch a rak te r zarów no fizyczny (bez ludzi, słów), jak i m etaforyczny, w ew nętrzny (bez spraw, nieszczęść). Ten p ara lelizm im p lik u je jed n ak pew ną w i­

zję, którą w arto zrekonstruow ać. Jeśli bow iem wokół fotografow anego nie pojawią się in n i oraz znikną w szelkie doznania z tą obecnością zw iązane, oznacza to, iż p o rtre t będzie całkow icie skoncentrow any na indyw idualnym w ym iarze tej osoby.

Jego rep rezen tacja będzie p o n ad to nacechow ana idyllicznie: zam iast oznak, w ska­

zujących na tru d n e dośw iadczenia, tw arz zapew ne ro zp ro m ien i się uśm iechem . Taki obraz, z jednej strony, jest (zwłaszcza dla fotografii) typowy, z drugiej jed­

n ak sugeruje określony, funkcjonujący w am erykańskim społeczeństw ie „styl za­

chow ań”. K iedy B a u d rilla rd zastanaw iał się, na czym polega pow szechny tam fe­

n om en okazyw ania radości, doszedł do w niosku, że jego sztuczny, w yuczony ch a­

ra k te r działa niczym m aska, zakryw ając i b u d u ją c dystans. W A m eryce obow iązu­

je zatem zasada: „U śm iechnij się, naw et jeśli nie m asz nic do pow iedzenia albo in n i są ci obojętni. Pozwólcie ujaw nić się sp o n tan iczn ie tej pustce i głębokiej obo­

jętności waszego u śm iechu, u c z y ń c i e z n i c h d a r dla innych, niech w a­

sze tw arze rozjaśni sto p ień zero radości i przyjem ności, u śm iechajcie się, uśm ie­

c h a jc ie ...” 16.

B arańczak w ydaje się podzielać tę diagnozę. U suw ając innych poza k a d r - tj.

poza naw ias życia - in d yw idualizm staje się paradoksalny, gdyż wytw arza p o d ­ m iotow ą próżnię. N ie da się jej „zasłonić” naw et za pom ocą ta k dobrej strategii, jaką jest wszechobecny, sugerujący pełne sam ozadow olenie uśm iech.

W drugiej fazie fotograf zm ienia m etodę:

o tak, stój

w łaśnie tak; tylko nastaw ię ostrość, żeby na jawie uchw ycić twój sen, twój

cień; tak, z tą w łaśnie m in ą, w tej pozie;

tylko się cofnę może, żeby nie za w yraźnie

rysow ały się linie na twarzy, na m urze w tle;

tak, dobrze, w łaśnie te m yśli nie inne;

P rzedstaw ienie pozytyw ne jest jeszcze b ardziej dysonansow e. Z jednej bow iem strony p o rtre t będzie w ykonany d okładnie, ta k iż - znow u - poprzez w ygląd ze­

16 J. B a u d rillard Ameryka, przeł. R. Lis, Sic!, W arszaw a 2001, s. 47.

(7)

w nętrzn y odzw ierciedlone zostaną przeżycia w ew nętrzne (sen, m yśli) podm iotu.

Z drugiej zaś - przeciw nie - całość p rez en ta cji zostanie dokonana z oddalenia, niw elującego w szelkie detale.

W perspektyw ie kulturow ej dysharm onia ta jest w yraźnie osłabiana. Z am iar precyzyjnego i w ielostronnego uchw ycenia fotografow anej osoby w ydaje się p o ­ dobny do p rak ty k i dokładnego film ow ania, której często, w edle B au d rillard a, od­

dają się A m erykanie. Istotą tego d ziałania jest jednak czysta autoreferencja: „Wi­

deo w każdym dom u m a dziś jedynie to zastosow anie: jest ek ran em ekstatycznej refrakcji, nie m a już nic w spólnego z obrazem , sceną lub te a tre m w tradycyjnym znaczeniu i nie służy już zabawie ani sam ouw ielbieniu, um ożliw ia n atom iast p o d ­ ł ą c z e n i e s i ę d o s a m e g o s i e b i e” . Sam ozwrotość uzyskiw ana w ten sposób przypom ina: „krótkie spięcie w w yniku nagłego połączenia tego sam ego z tym sam ym , odsłaniające swą intensyw ność na pow ierzchni i zarazem b ra k zn a­

czenia w g łę b i” 17. F otografia, naw et ta u kierunkow ana na „analizę w ew nętrzną”, rów nież uczestniczy w ekstazie k o m unikacji: jest podw ojeniem , lu strz an y m odbi­

ciem tego samego. Z arazem jed n ak pozostaje „ p u s ta ”, czyli nie przynosi rozpo­

znania czy sam opoznania, a jedynie tautologiczne pow tórzenie.

Jeśli ta k jest, to znaczy, iż zdjęcie n ie u ch ro n n ie zaprzepaszcza niepow tarzalny, ściśle jednostkow y aspekt: kopia jednej osoby niczym nie ró żn i się od k o pii kogoś innego. W szystkie jednakow o m ilczą, dlatego o każdej m ożna - p arad o k saln ie - pow iedzieć, że im b ardziej jest dokładna, tym m niej w yraźna, zam azana. K onta- m in u jąc te dwa przeciw staw ne „obrazy”, B arańczak ponow nie dem askuje am ery­

k ańskie iluzje; jeśli bow iem k ażdy (dzięki fotografii) przejaw ia skłonności do n a r­

cyzm u, to w szerszej skali wszyscy są po d tym w zględem tacy sami.

S trategia d em isty fik ato ra usp ó jn ia zresztą te n an ty tety czn y w iersz, dlatego poeta posługuje się nią konsekw entnie. O sta tn i fragm ent m onologu jest bow iem n astępujący:

tylko migawka: niech na m gnienie się uciszy czas, jego śm iech nienajżyczliw szy;

tak, wreszcie, b ąd ź tak chw ilkę;

z tym , że już zm ierzch:

a został jeden tylko jednorazow y flesz

P rzesunięcie zainteresow ania z tego, co znajdzie się - albo nie - w kadrze, na funkcjonow anie a p a ra tu sygnalizuje nie tylko fin aln y etap w ykonyw ania zdjęcia, ale też pokazuje jego właściwe uzasadnienie. M echanizm działa bow iem tak, jak in n e am erykańskie urządzenia, których zasadniczym celem jest ignorow anie p o ­ rządku n aturalnego: trzask m igaw ki, błysk flesza o zm ierzchu sugerują u p arte trw a­

17 Tam że, s. 51.

(8)

nie tego, co m echaniczne. To tylko przy k ład szerszego zjaw iska, któ re ta k z a in try ­ gowało B audrillarda:

W szystko m usi tu cały czas funkcjonow ać, by uniem ożliw ić sztucznej ludzkiej potędze chw ilę w ytchnienia, by p rz ep latan ie się n a tu raln y ch cykli (pór roku, d n ia i nocy, ciepła i zim n a) u stą p iło fu n k c jo n a ln e m u , często a b su rd a ln e m u k o n tin u u m [...]. M o żn a to w ytłu m aczy ć o błędem lub lękiem i nazw ać cały ten b ezp ro d u k ty w n y w y siłek p racą żałoby18.

Z djęcia generują zatem nie tylko narcystyczne złudzenia; w ostatecznej p ersp e k ­ tywie zdają się bow iem potw ierdzać aspiracje, dążące do zniw elow ania upływ u czasu i jego konsekw encji. Jednakże w ysiłek ten, im jest energiczniejszy, tym b a r­

dziej pozostaje bezcelowy: fotografia już w m om encie w ykonyw ania staje się po ­ tw ierd zen iem utraty, p erm a n e n tn ą pracą żałoby.

3

.

W poezji Janusza Szubera fotografia pojawia się tyleż często, ile jednoznacz­

nie. N iezależnie bow iem od tego, czy należy ona do rodzinnego album u, czy nie, jej pochodzenie zawsze jest odległe, n ierzadko dziew iętnastow ieczne. O glądanie ta k ich zdjęć bywa jednakże ryzykow ne, gdyż, jak zauw ażyła Susan Sontag, w ięk­

szość z nich: „nie zachow uje w iecznie ła d u n k u uczuciowego. F otografia w zrusza­

jąca swoim te m atem lu d z i w 1900 roku, dziś w zruszyłaby nas zapew ne dlatego, że w ykonano ją w łaśnie w tym czasie. K onkretne cechy i in tencje zw iązane ze zdję­

ciem n ik n ą w uogólnionym patosie przeszłości”19. Szuber unik a tego nostalgicz­

nego sen ty m en talizm u , poniew aż dram atycznie k o n tra stu je to, co daw ne z tym , co a k tu aln e . P osługuje się w tym celu dw iem a te ch n ik a m i; pierw sza - opisana przez A ndrzeja Sulikow skiego20 - polega na dokładnym o dtw arzaniu konkretów , jakie fotografia zaw iera, p rzy czym do p rez en ta cji tej p rzen ik a w spółczucie, sta ra ­ jące się dotrzeć do tego, co w sportretow anych osobach najgłębsze.

D ruga i raczej rzadka m etoda k o n ce n tru je się wokół owych intencji, które to ­ warzyszyły w ykonaniu zdjęcia. P rzykładem jej realizacji jest wiersz: Eliasz Puretz fotografuje uczennice z Wyższego Instytutu Naukowo-Wychowawczego w S. podczas ma­

jów ki w roku 190221. D ługi, barokow y w ręcz ty tu ł określa sytuację liryczną, będącą

18 Tam że, s. 68.

19 S. S ontag O fotografii, przeł. S. M agala, PIW, W arszaw a 1986, s. 25. Notabene znakom itym przykładem zaw łaszczenia oglądu przez tego typu patos jest w iersz Ju lian a Tuw im a Ryciny (z tom u Biblia cygańska, ]. M ortkow icz, W arszaw a 1935, s. 79-80) przedstaw iający X IX -w ieczne dagerotypy.

20 A. S ulikow ski Twórczość poetycka Janusza Szubera, „P am ię tn ik L ite ra c k i” 2004 n r 2, s. 113-114.

21 J. S zuber O chłopcu mieszającym powidła. Wiersze wybrane 1968-1997, Z nak, K raków 1999, s. 24.

(9)

„ p u n k tem w yjścia” do dalszych refleksji. Szuber zaczyna zatem od p rez en ta cji działań fotografa, m ających na celu odpow iednie w ykadrow anie. Jednakże proces te n nie odbywa się tylko na poziom ie technicznym , gdyż tow arzyszy m u pew ien nam ysł:

W cien iu skrzydeł blaszanych m otyla,

w słom kow ych kapeluszach przew iązanych w stążką,

W szczelnych gorsetach ich nieszczelne ciała, 0 których każda z osobna m ogłaby powiedzieć:

m niej m oje b ardziej m oje nigdy całkiem moje.

F otograf stara się ująć stojące p rze d obiektyw em p a n ie n k i z coraz bliższej odleg­

łości; detale, na które zwraca uwagę, pozw alają bow iem dokonać oddzielenia i wy­

od ręb n ien ia, aby fin aln ie skoncentrow ać się na sam ych postaciach. Tw arz nie zo­

staje tu jed n ak przedstaw iona, ta k jakby obecność zbyt w ielu osób uniem ożliw iała in dyw idualną charakterystykę. Refleksja fotografa k o n ce n tru je się wokół jed n e­

go, ale w spólnego w szystkim elem e n tu garderoby.

Z n am ien n e jest to, iż gorset nie fu n k cjo n u je w ram ach perspektyw y tem poral- n e j22, ale p rzede w szystkim antropologicznej. K adrow anie izoluje to, co sztuczne (blaszany m otyl, słom kowy kapelusz) i n atu ra ln e . K iedy jed n ak fotograf stara się uchwycić najbliższą egzem plifikację tej opozycji, okazuje się, że jest ona n ie sta ­ b ilna. G orset m a nadać kształt ciału, które w ym yka się w yznaczonym w te n spo­

sób granicom , zaburzając p rzejrzysty układ. G dyby sytuacja była przeciw na, wów­

czas n a stąp iło b y całkow ite oddzielenie obu porządków ; oznaczałoby to, iż z p u n k ­ tu w idzenia podm iotow ego dostęp do swego ciała byłby doskonale zapośredniczo- ny. D latego, używając try b u przypuszczającego, fotograf stw ierdza, iż dośw iadcze­

nie som atyczne każdej p e n sjo n ark i nie byłoby b ezpośrednie, ale - jak m ożna d o ­ dać - konw encjonalne, w yłącznie kulturow e. Jednakże płynność owej granicy su­

geruje, że dla stojących w łaśnie p rze d obiektyw em uczennic owo czyste, niezm e- diatyzow ane doznanie jest osiągalne; i dostrzegł to obserw ujący je fotograf.

Z tak ą in tencją wykonyw ał on to zdjęcie, czy też - ostrożniej - ta k i zam iar przypisuje m u ktoś, kto o wiele później p atrz y na efekt jego pracy. M onolog li­

ryczny p ły n n ie zatem p rzechodzi od p erspektyw y w ykonawcy do obserw atora, n ie ­ znacznie pow tarzając p o p rzed n ie refleksje i w prow adzając kolejne:

1 posiadając, czego nie posiadały dłużej, niż trw a m ru g n ięcie w soczewce ap aratu fotograficznego już zżółkłe i w ydane obcym, aby w ym yślali in n e uda dla tam tych pończoch i obszernych białych pantalonów .

22 W ten sposób w ykorzystuje ten m otyw Jerzy Ficow ski w Dedykacji (z tom u Śmierć jednorożca, PIW , W arszaw a 1981, s. 29): „N a rudej fotografii / tw arz n ad gorsetem

pelerynką / w kokonie p ram o d y ”.

(10)

W łasne dośw iadczenie, będące podstaw ą tożsam ości każdej z nich, okazuje się więc nietrw ałe, m om entalne. Sfera pryw atna, biograficzna pozostaje tu przem ilczana, ale w ydaje się, iż przebiega ona analogicznie do tej, która zw iązana jest dalszym funkcjonow aniem w izerunku; ta k w (późniejszym ) życiu, jak i na (pożółkłej) fo­

tografii uczennice będą w idziane, obserw ow ane przez innych. Szuber w yraźnie p o dkreśla kreacyjny aspekt tego procesu: obce spojrzenie k o n sty tu u je w ym iar so­

m atyczny, zwłaszcza w jego - lekko tu sygnalizow anym - erotycznym w ym iarze.

Zaobserw ow ana przez fotografa autonom ia jest zatem k rucha; jest m om en taln ą (auto)epifanią, któ ra m u si u stąpić m iejsca m ediatyzacji, budu jącej tożsam ość za pom ocą w pływ u w yw ieranego przez innych.

O statn ia zw rotka m a ch a rak te r konk lu zji, w yciągniętej z zestaw ienia obu p e r­

spektyw:

S krom nie ukryte na w ieki w ieków obnażone prosi o o k ru tn ą litość to jedno jeden raz przeżyte owego roku d n ia m iesiąca owa m in u ta nieuw agi.

O bserw ator-poeta nie dokonuje zatem w izualizacji, stw arzającej „jeszcze ra z ” cie­

lesność p ensjonarek. In try g u je go raczej sam a możliwość tej operacji, gdyż p o ­ św iadcza ona bezbronny, by ta k rzec, sta tu s fotograficznego przedstaw ienia. Im b ardziej b o h aterk i starają się ukryć p rze d w zrokiem innych, tym silniej n a ń od­

działyw ają, stym ulując zachow ania prow adzące do różnych form zaw łaszczenia.

Poeta wyczuwa jednak, że nie ta k i efekt fotograf zam ierzał osiągnąć, dlatego w jego - i swoim - im ie n iu p rzypom ina o pierw otnej intencji. F enom en tej foto­

grafii polega na, kto wie, czy nieprzypadkow ym , uchw yceniu w ew nętrznej epifa­

nii, którą należałoby podziw iać, a nie m anipulow ać. Oczywiście, taka litość za­

wsze będzie o k rutna: obciążona w iedzą, że nie m a już an i pensjo n arek , ani ich niew innej autopercepcji.

4

.

W zaprezentow anych powyżej w ierszach fotografow anie w tym sensie nie jest d ziałan iem autonom icznym a jedynie technicznym , że zostaje w łączone w szerszy kontekst, czyli wyposażone tekstowo w naw iązania do innego typu dyskursu. U Czy­

żew skiego odesłania te sięgają okultystycznego spirytyzm u; u B arańczaka poja­

wia się perspektyw a cyw ilizacyjna (w w ydaniu am erykańskim ), a u Szubera - an ­ tropologiczna. W ydaje się zatem , iż zależność m iędzy zakresem ekspozycji foto­

graficznych czynności a ro dzajem odniesień polega na w yraźnej faw oryzacji k o n ­ te k stu lokalnego. Im b ardziej jest on specyficzny (z różnych zresztą względów), tym dokładniejszej i szerszej p rez en ta cji podlega fotografow anie (Czyżewski, Ba­

rańczak). I odw rotnie: im b ardziej u niw ersalny typ refleksji zostaje wprow adzony, tym m niej uwagi poświęca się owym działan io m (Szuber). Z atem dyskurs skon­

kretyzow any posiada p arad o k saln ie w iększą moc eksplanacyjną: da się go zastoso­

wać do o d m iennych aspektów procesu fotograficznego.

(11)

Z n am ien n y w ydaje się w szakże fakt, iż n iezależnie od tych różnic w szystkie trzy utw ory p odobnie w ykorzystują ów kontekst. O bjaśnia on bow iem zdjęcie n ie ­ m al identycznie, prow adząc do k o n k lu z ji o ch arak terze tanatologicznym . N astę­

p u je tu jednak - dzięki zestaw ieniu tych w ierszy - także rodzaj sprzężenia zw rot­

nego: teraz to fotografow anie (i fotografia) służy p en e trac ji różnych dyskursów, odkrywając w n ic h m niej lub b ardziej ukrytą fascynację śm iercią.

R óżnice m iędzy utw oram i rysują się zatem jedynie w sposobie ujęcia tej za­

sadniczej kw estii. Z najduje to zresztą w yraz w kon stru k cji sytuacji lirycznej; u Czy­

żewskiego w ystępuje obserw acja m odela (i jego w izji), a n astęp n ie - w ykonanej fotografii; B arańczak pom ija oba te elem enty i k o n ce n tru je się na środkow ym , p rzedstaw iając proces kadrow ania zdjęcia; Szuber n ato m iast za p reze n tu je i k a­

drow anie, i oglądanie finalnego efektu (tyle że już przez kogoś innego). U Czy­

żewskiego bow iem śm ierć jest obserw ow ana od początku, a fotografow anie tylko d o k u m e n tu je te n fakt; B arańczak zrów nuje oba procesy, ujm u jąc tanatologiczny aspekt wszystkiego, co fu n k cjo n u je w obrębie cyw ilizacji; Szuber zakłada n a to ­ m iast, iż śmieć jest zjaw iskiem tem poralnym , m ożliw ym do uchw ycenia tylko wtedy, k iedy przeszłość porów na się z teraźniejszością. In n y m i słowy, w iersze o fotografii p okazują śm iertelność „p rz ed ”, „w” i „po” tym , czego dokonuje człowiek; i to za­

rów no w w ym iarze p rak ty k i, jak i teorii.

Abstract

Cezary ZALEWSKI

Jagiellonian University (Kraków)

Just one moment. Photographing in Polish 20th-century poetry

This article interprets three lyrical pieces focusing around photograph taking. Poems by Tytus C zyżew ski, Stanisław Barańczak and Janusz Szuber show that the action in question was used for the purpose of tanathologlcal penetrations of aspects of 20th-century culture.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Z dziejów sokolnickiej królew szczyzny... polem iczny;

Dlatego też kolejne fotograie można było robić jedynie posuwając się w kierunku przeciwnym do prądu powietrza..

Diagnostyka materiałów i urządzeń tech- nicznych ma duże znaczenie dla bezpiecznej eksploatacji maszyn i instalacji przemysłowych. Systematycznej diagnostyki wymaga

275 Piotr Bordzoł (Katolicki Uniwersytet Lubelski Jana Pawła II). Przetańczyć historię

Uczniowie podzieleni na grupy wykonują zadania mające na celu przybliżenie tematu lekcji..

Koncentracja na zdeklarowanych w tytule pracy nabywaniu i stosowaniu leksyki potocznej przez polskich student6w germanistyki pozwolilaby na pruygotowanie pracy o

B ad an ia nad źródłami i wzrostem k u lturalnego tudzież społeczno- politycznego odrodzenia Polski przedrozbiorow ej dalekie są je sz cz e

Wydaje się więc, że jest celowe pozyska- nie konkretnych ustaleń o stanie psychicznym wielu wybranych grup osób.. Celowe są więc próby opracowania odpowiedniego narzędzia,