• Nie Znaleziono Wyników

Odpowiedzialność uczonych za wyniki badań

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Odpowiedzialność uczonych za wyniki badań"

Copied!
16
0
0

Pełen tekst

(1)

Jan Waszkiewicz

Odpowiedzialność uczonych za

wyniki badań

Teksty : teoria literatury, krytyka, interpretacja nr 2 (38), 81-95

(2)

Jan W aszkiew icz

Odpowiedzialność uczonych

za wyniki badań *

Rozw ażając różne znaczenia te rm in u „odpow iedzial­ ność” , zacznijm y od tego, k tó re w iąże się z o k reśle­ n iam i „odpow iedzialny człow iek”, „odpow iedzialna d ecy zja” itp., a k tó re jest przeciw ieństw em lekko­ m yślności czy b ra k u ro z w a g i1. „ P o stu la t odpow ie­ dzialności oznacza, że po pierw sze, jednostka pow in­ na dokonyw ać w yborów m o raln y ch w założonych, kon flikto w y ch sy tu a c jac h na w łasn e ryzyko, na w łasną in d y w id u aln ą odpow iedzialność. Po w tóre, jed n o stk a pow inna czuć się odpow iedzialna za kształt życia społecznego, w k tó ry m żyje, którego część s ta ­ now i. Po trzecie w reszcie, zasada odpow iedzialności oznacza, iż jed n o stk a w każdej dziedzinie sw ej ak­ tyw ności pow inna postępow ać z pełny m poczuciem odpow iedzialności, uw zględniać m ożliw ie w szystkie

* Tekst ten stanow i skróconą w ersję referatu wygłoszonego na V K onferencji Socjologii Nauki, zorganizowanej przez In sty tu t N auk Społecznych Politechniki W rocławskiej (K ar­ pacz 27—30 w rześnia 1977 r.).

1 Pozostawiam na boku inne znaczenia słowa „odpowie­ dzialność”.

O odpo­ wiedzialności ogólnie

(3)

Poczucie odpowiedzialno­ ści — przykłady

k o n sekw encje społeczne swego d zia łan ia ” 2. P o w sta ­ je p y tan ie, czy naukow cy są w tym sensie jed n o stk a ­ mi odpow iedzialnym i (w odniesieniu do w yników sw ojej p rac y badaw czej).

Istn ie je w iele przy k ładów w ysokiego poczucia odpo­ w iedzialności naukow ców za w yniki badań. Do n a j­ b ard ziej zn an ych zaliczyć należy ogłoszoną przed trz e m a la ty p rzez n a jw y b itn ie jszy c h biochem ików propozycję m o ra to riu m n a prow adzenie pew nych b adań i p u blikow anie w yników m ogących m ieć u jem n e dla ludzkości sk u tk i (inżynieria genetyczna). Z n an y jest też fa k t zaniechania przez E in steina pu b lik acji o statniego swojego odkrycia z obaw y, że może ono być w y k o rzy stan e do celów m ilitarn y ch . N. W iener ośw iadczył po drugiej w ojnie św iatow ej: „Nie chciałbym być w spółw innym bom bardow ania i z a tru w a n ia bezb ronnych ludzi (...) Toteż nie m am z am iaru publikow ać w przyszłości żad nej pracy, k tó ­ ra dostaw szy się do rąk m ilita ry stó w m ogłaby p rz y ­ nieść ludziom szkodę” 3. P rz y k ła d y tego rod zaju m oż­ na m nożyć. Je d n ak ż e m ożna im też p rzeciw staw ić inne. H eisenberg w spom ina rozm ow ę z E. Ferm im , w tra k c ie k tó re j sugerow ał, że ze w zględu na m ożli­ w e biologiczne i polityczne sk u tki należałoby zan ie­ chać próbnego w y b u ch u bom by w odorow ej na P a ­ cyfiku. F erm i odparł: „A leż to jest tak piękne doś­ w iadczenie” 4. J e s t to jed e n biegun. Na drugim m oż­ na um ieścić w y b itn ego fizyka radzieckiego L. A. A r- cim ow icza z jego aforyzm em : „B adanie naukow e jest

2 M. M ichalik: D ialektyka procesów moralnych. W arszawa 1973 PWN, s. 146. Przytaczam y to określenie, mimo jego w yraźnych m ankam entów , gdyż jest ono najlepszym ze spotkanych przez autora w literatu rze etycznej, która dziw­ nie pobieżnie tra k tu je om aw iane pojęcie.

3 Wg R. Jungk: Jaśniej niż tysiąc słońc. W arszawa 1967 PIW, s. 220.

4 W. H eisenberg: T radycje w nauce. „Dialogue USA” 1975 nr 1, s. 48—58.

(4)

m etodą, za pom ocą k tó re j p ry w a tn ą ciekawość m oż­ na zaspokoić na koszt p u b liczn y” 5.

A by nie kontyn u o w ać długiej listy przykładów , sp ró b u jm y określić ry su ją c e się stanow iska. Zwo­ len nicy poglądu n a jb a rd zie j radykalnego skłonni są obciążać n au k ę w yłączną odpow iedzialnością za w ie­ le u jem n y ch zjaw isk, n a p rzy k ła d za zrzucenie bom ­ by atom ow ej n a H iroszim ę, prow adzenie b adań m i­ litarn y ch , a n aw et za b ra k rozw iązań palących pro ­ blem ów lu d z k o ś c i6. U m iarkow ani podpiszą się pod zasadą: „Człow iek m usi w ziąć n a siebie ryzyko, że jego praca — sam a w sobie dobra — może być k ie ­ dyś u żyta do złych celów. Ale jeśli się w ie z góry, że cel danej p racy jest zły i zbrodniczy, wówczas nie sposób uchylić się od osobistej odpow iedzialnoś­ ci” 7. W reszcie zw olennicy pełnej nieodpow iedzial­ ności naukow ców podpiszą się pod zasadą: „N ikt nie wie, jaki będzie w ynik określonej pracy badaw czej, i n ik t też nie może z pew nością przew idzieć, jakie będą kiedyś p rak ty c zn e sk u tk i te j p rac y ” 8. Można też w idzieć w nauce sam e dobre strony, odpow ie­ dzialność za u jem n e jej sk u tk i całkow icie zrzucając na s tru k tu rę polityczną czy w arto ści m oralne re s ­ pektow ane przez całe społeczeństw o 9.

5 Wg R. Dubos: Tyle człowieka co zwierzęcia. W arszawa 1973 PZWL, s. 197.

6 Por. np. arty k u ł A. G rothendiecka The New Universal Church. W: The Proceedings of the Bertrand Russell Me­ morial Logic Conference. Leeds 1973, s. 40—47 (francuski przedruk w R. Jaulin (red.): Pourquoi la m athém atique? Inédit, Paris 1974).

7 К. Lonsdale, cytowana przez Jungka: op. cit., s. 220. 8 L. N. Ridenour, cytowany przez Jungka: op. cit., s. 220. 9 Takie stanowisko reprezentuje m. in. F. Joliot (w G. P i­ con: Panorama m yśli współczesnej. Paryż 1960 Libella, s. 672—674). Jeszcze ostrzej forsuje takie stanowisko J. Bro- nowski w Science and H um an Values. New York 1965 H arper and Row. Pisze on na przykład (s. 73): „Science has nothing to be ashamed of even in the ruins of Naga­ saki. The sham e is theirs who appeal to other values than the hum an im aginative values which science has evolved”.

3 3 O D P O W IE D Z IA L N O Ś Ć U C Z O N Y C H Z A W Y N IK I B A D A N

Pryw atna ciekawość i koszt publiczny

(5)

I tu najw ięcej oportunistów

M ożna sobie zadać py tan ie, jak ie postaw y są n a jb a r­ dziej rozpow szechnione w śród naukow ców . Dane, jak im i d ysponujem y, są fra g m en ta ry c z n e i po śred ­ nie. W skazują one niedw uznacznie, że p ostaw y opo r­ tu n iz m u i u n ik u przed odpow iedzialnością należą do najczęstszych. A m ery k ań sk ie T ow arzystw o Społecz­ nej O dpow iedzialności za B adania N aukow e aż do końca la t pięćdziesiątych nie przekroczyło trz y stu c z ło n k ó w 10. Podobnie m arg inesem społeczeństw a naukow ego są analogiczne to w a rz y stw a b ry ty js k ie (BSSRS) czy m iędzynarodow e g ru p y , ta k ie jak „ S u r­ v iv re ” czy „L asitoc” . P e ry p e tie g ru p y logików w a l­ czących przeciw ko finansow an iu ko n feren cji logicz­ n ych przez NATO (bez żadnego w yraźnego celu ze s tro n y te j organizacji), choć uw ieńczone sukcesem , pokazały ro zm iary oportun izm u i in d y fe ren ty z m u w o d erw an ej od zastosow ań dziedzinie n auki n . N ie­ m n iej sam fa k t istn ien ia tego ro d za ju ru ch ó w w y ­ d a je się być sy m p to m aty czn y a ich dzieje w a rte prześledzenia. T ym b ardziej, że jest to zjaw isko z pogranicza h isto rii i socjologii n au k i, ro zg ryw ające się n a naszych oczach, a p rzy ty m z pew nością nie pozbaw ione znaczenia dla przyszłego k sz ta łtu i roli pozn ania n a u k o w e g o 12. J a k bow iem p o sta ra m się w ykazać, nieodpow iedzialność n a u k i i naukow ców je st głęboko w d ru k o w a n a w dzieje nau k i n ow o żyt­ n e j. J e s t ona p ro d u k te m rozw oju n a u k i oraz jedny m z silniejszych m otorów burzliw ego rozro stu pozna­ nia naukow ego. M ożna n a w e t zaryzykow ać s tw ie r­

10 Jungk: op. cit., s. 221.

11 Opis kontrow ersji wokół tej konferencji daje A. Slomson: Uldum 1971: the Bertrand Russell M emorial Logic C onfe­ rence and the Controversy Surrounding it. W: The Procee­ dings..., s. 11—39.

12 G rothendieck w cytow anym artykule podaje liczbę ок. 100 stow arzyszeń skupiających naukowców walczących o spo­ łeczną odpowiedzialność nauki. Zjaw isko to w ydaje się n a­ silać.

(6)

g 5 O D P O W IE D Z IA L N O ŚĆ U C Z O N Y C H ZA W Y N IK I B A D A N

dzenie, że sta ła się ona częścią szeroko p ojętej m e­ tod y naukow ej.

Z interesu jąceg o nas p u n k tu w idzenia bezcelowe by­ łoby ry g o ry sty czn e rozgraniczanie n au k i czystej i sto­ sow anej, czy też nau k i i te c h n o lo g ii13. Podobnie jak dla Bronow skiego, n a u k a jest dla nas „organizacją naszej w iedzy, pozw alającą lepiej opanow ać u k ry ty p o ten cjał n a tu ry . To co m am n a m yśli — pow iada te n a u to r — jest jednocześnie głębokie i prozaiczne; sięga od k in ety czn ej teorii gazu do telefonu, m ostu łańcuchow ego i leczniczej p asty do zębów ” 14. Je st sp raw ą o tw a rtą , czy p rzedstaw ione rozw ażania d a­ dzą się zastosow ać do n a u k leżących poza obszarem n a u k ścisłych, p rzyrodniczych i technicznych (do ty c h ostatn ich m ożna zaliczyć ekonom ię i frag m en ty socjologii).

Isto tą ta k szeroko pojętego zjaw isk a n auki je st dą­ żenie do poszerzenia akceptow anego zasobu w iedzy (akceptow anego przez naukow ców ) 1S. T ak w ięc dzia­ łalność naukow ców n ak iero w an a jest n a dokonyw a­ nie odkryć, ich w ery fik ację oraz zapew nienie akcep­ tac ji przez grono innych, k o m p eten tn y ch w danej dziedzinie badań, badaczy. Istotą odkrycia nauk ow e­ go (jak i każdego innego) jest to, co J. S. B ru n e r nazyw a „sku teczn y m zdziw ieniem ” 16. M usi ono roz­ szerzać zasób w iedzy (na ogół przez w y k ry cie no­ w ych zjaw isk, now ą in te rp re ta c ję zjaw isk znanych bądź znalezienie pow iązań pom iędzy zjaw iskam i czy stw ierdzeniam i n a pozór od siebie odległym i). Na

18 J. Ellul w artykułach zamieszczonych w antologii A. Si- cińskiego Technika a społeczeństwo. W arszawa 1974 PIW, s. 195—316 oraz L. Sklair w Organized Knowledge (St Al­ bans H erts 1973 Paladin) dokładnie uzasadniają takie po­ dejście.

14 Bronowski: op. cit., s. 7.

15 Je st to streszczenie stanow iska J. Zim ana (Społeczeństwo nauki. W arszawa 1972 PIW) oraz J. Bronowskiego (op. cit.). 16 J. S. B runer: O poznawaniu — szkice na lewą rękę. W ar­

szawa 1971 PIW, s. 31.

Czynniki rozwoju i

element meto­ dy

(7)

Trzy etapy odpowiedzial­ ności

ty m polega jego skuteczność. N atom iast elem en t zdziw ienia rodzi się z poczucia niebanalności o d k ry ­ tego zjaw iska bądź p ro sto ty uzyskanego rozw iązania. Proces w e ry fik a c ji w y n ik u jest niczym in n y m jak w szechstro n ną analizą, u ję tą zazw yczaj w narzucone przez tra d y c ję i p ra k ty k ę środow iska naukow ego sch em aty i p ro ce d u ry badaw cze oraz sch em aty ro ­ zum ow ań ak cep to w ane jako naukow e. Z w ykle ten elem en t p o znania naukow ego utożsam ia się z „m e­ todą n a u k o w ą ” , rozróżniając w niej dodatkow o m e­ to d y czy w a ria n ty m etod w łaściw e dla różnych dzie­ dzin nauki. Isto tn y m sk ładnikiem działalności n a u ­ kow ej jest rów nież cała praca re d a k c y jn a n a d p u ­ b lik acją w yników , re fe ra ty , odczyty, dysku sje, k ry ­ ty k a itp.

R o zpatrzm y te trz y elem en ty p rac y naukow ej z p u n k ­ tu w idzenia p ro b lem u odpow iedzialności uczonego za w y n ik i badań. N astaw ien ie n a dokonyw anie od­ k ry ć, specyficzna p ostaw a badaw cza w zględem rze ­ czyw istości (bez w zględu na znaczenie tego term in u ) w y m ag a od nau k ow ca ciągłego p rzekraczania istn ie ­ jących granic. N a ogół są to jed y n ie n iezby t w y ra ź ­ n e gran ice aktu aln eg o sta n u w iedzy. Je d n ak ż e cza­ sam i są to znacznie istotniejsze granice społecznie ak cepto w an y ch pojęć, w artości czy pu n k tó w w idze­ nia. W s k ra jn y c h p rzy p ad k ach granice tak ie m ogą p rzy jm o w ać postać tab u , a ich nieprzekraczalność może być obow iązującą w społeczeństw ie n o rm ą m o­ ra ln ą . H isto ria n auki, zwłaszcza n ajw iększy ch w niej przew rotów , dostarcza tego rod zaju przy k ład ó w . W y­ sta rc zy w spom nieć nazw iska K o p ern ik a, N ew tona, B oltzm anna, E insteina, H eisenberga, Ł obaczew skie- go, H arveya, M endla, D arw ina, P a ste u ra , P aw łow a, F re u d a, aby jasne stało się, o jakiego ro d zaju i rz ę ­ du przekro czeniach potocznych w yo b rażeń i w a rto ś­ ciow ań m ożna m ówić. Oczywiście, w e w szystkich przytoczonych p rzy k ła d ac h kw estionow anie obow ią­ zujący ch w arto ści czy przek on ań, p rzek raczan ie g ra ­ nic tego, co społeczeństw o skłonne jest uw ażać za

(8)

8 7 O D PO W IE D Z IA L N O ŚĆ U C ZO N Y C H Z A W Y N IK I B A D A N

dopuszczalne, odbyw ało się w im ię pew nych innych system ów w artości (nieodłącznie zw iązanych z sam ą isto tą nauki) oraz daw ało możliwość budow y no­ w ych, zgodnych z poznaniem naukow ym poglądów i przekonań. Jed n ak że faktem , k tó ry chcę odnoto­ w ać, jest sam a gotowość do tego rodzaju działań, a więc pew n a doza sceptycyzm u wobec obiegow ych sądów w artościujących.

Nie m ożna jednakże pom inąć w ty m m iejscu pew ­ nego stosunkow o nowego fa k tu — law inow ego n a ­ ra sta n ia zjaw isk om aw ianego ty p u w nauce (m niej w ięcej proporcjonalnego do w zrostu liczby n aukow ­ ców oraz p ro d ukcji naukow ej). To gw ałtow ne przys­ pieszenie pow oduje, że obiegowe sądy m o raln e są coraz częściej niead ek w atn e do problem ów , przed k tó ry m i s ta je nau k a. Po pro stu proces ew olucji sy­ ste m u w artości w społeczeństw ie (kulturze) jest zbyt w olny w sto su n k u do ciągłych przew artościow ań, do k tó ry c h zm usza go nauka. W ydaje się, że spowo­

dowało to sw oistą ,,im plozję aksjologiczną” w ew ­ n ą trz nauki. W szelkie sądy w artościujące, nie zw ią­ zane bezpośrednio z procesem w ery fik acji w y nik u naukow ego, uw ażane są przez naukow ców za nie m ające w iele w spólnego z sam ym w ynikiem (lub stosow aną procedurą), a jeżeli ju ż — to uw aża się je za czynniki k ręp u ją ce rozw ój n a u k i 17. Być może to w łaśnie tłu m aczy ustaw iczne pojaw ianie się w sa­

m ej nauce lu b na jej p e ry fe ria ch zjaw isk g ru n to w ­ nie sprzecznych z jakim kolw iek istniejący m sy ste­ m em etycznym , tak ich jak w ręcz przestępcze

ekspe-17 J. Ziman, odm aw iając praw u (a raczej jurysprudencji) ch arakteru naukowego, pisze (op. cit., s. 50): „Są i inne jeszcze, całkowicie obce nauce elem enty w praw ie — zasady norm atyw ne oraz kw estie moralne, na których opiera się każda koncepcja sprawiedliwości. Nauka, jak to się często pow tarza, nie mówi nam, co należy robić; może jedynie wyznaczyć konsekwencje tego, co można by zrobić”. T er­ min „implozja aksjologiczna” użyty był przez Lema w S u m ­ m a technologiae.

Implozja wartości w nauce

(9)

Nieodpowiedzial­ ność twórczości naukow ej

ry m e n ty na ludziach, b ra k elem en tarn ie h u m a n ita r­ n y ch odruchów w sto su nk u do zw ierząt dośw iadczal­ ny ch itp.

J u ż om ów iony czynnik zdaje się w skazyw ać na te n ­ d encję do b ra k u odpow iedzialności jako isto tn ie zw iązaną z tw órczością w nauce. S tan ie się ona jesz­ cze w yraźniejsza, jeśli oprócz skłonności n au ko w ­ ców do p rzekraczania istn iejący ch g ranic w im ię poszukiw ania odpowiedzi na p y tan ie ty p u „ ja k ? ” i „dlaczego?” 18 dołączym y w ym óg skuteczności, czy tylk o dom niem anej skuteczności poczynań badacza. T rzeba w y raźn ie stw ierdzić za psychologam i, że w łaściw ie niew iele w iadom o o przebiegu m yślenia 18 Psycholog E. D. Berlyne, analizując pytania „dlaczego?”, stw ierdza, że zadaw ane są one w sytuacjach, które „cha­ rak tery zu ją właściwości porównawcze takie, jak nowość, dziwność czy niezgodność”, „jesteśm y więc skłonni zada­ wać pytania «dlaczego?» lub podejmować inne rodzaje za­ chowania poznawczego w celu uzupełnienia naszej wie- dzy(...)” (S tru ktu ra i kierunek myślenia. W arszawa 1969 PWN, s. 352—355). Tak więc jasne jest, że pytania takie pojaw iające się u trzyletniego dziecka, zadaw ane są przez człowieka z częstością proporcjonalną do intensywności, z ja k ą poszerza on swoją wiedzę, uczy się, rozwija. Okres kształcenia kończy się u większości ludzi przed trzydziestym rokiem życia (co i tak daje ok. 40% życia spędzanego na uczeniu się). W tym okresie zm niejszają się zarówno za­ interesow ania poznawcze, ja k i um iejętność dziwienia się. Częstotliwość pytań „dlaczego?” spada niem al do zera, przy­ najm niej w porów naniu z częstością początkową. Zacho­ w anie przez twórczych naukowców um iejętności dziwienia się i naw yku pytania „dlaczego?”, połączone z ciągłym ucze­ niem się, trw ającym do końca aktyw nej kariery naukow ej (często bardzo długiej), byłoby przejaw em niedojrzałości czy wręcz infantylizm u. Ze względu na długość okresu uczenia się oraz swoiste cechy budowy ciała człowiek jest form ą neoteniczną. N. W iener (C ybernetyka i społeczeństwo. W ar­ szawa 1960 KiW, s. 61) stw ierdza, że „wśród zwierząt, czło­ w iek jest Piotrusiem Panem , który nigdy nie stał się do­ rosłym ”. Naukowca należałoby więc uznać za P iotrusia Pana, w stosunku do „zw ykłych” ludzi. Być może jest to dodatkowa przyczyna zjaw iska nieodpowiedzialności uczo­ nych.

(10)

89 O D PO W IE D Z IA L N O ŚĆ U C ZO N Y C H Z A W Y N IK I B A D A N twórczego, o psychologii rozw iązyw ania zagadnień. W iadom o jedynie, że znaczna część procesów m yślo­ w ych przy poszukiw aniu rozw iązania podstaw prze­ biega bez udziału św iad o m o ści19. Spostrzeżenia p ra k ­ ty kó w nauki oraz w y nik i badań naukow ych każą pow ażnie trak to w ać p latońskie pojęcie n atchn ienia

(dajmoniori). N iem niej n atch n ien ie (olśnienie czy

wgląd) jest n a ogół poprzedzone w ytężoną pracą, w trakcie k tó rej rozw iązyw any problem poddaje się p rzeróżnym działaniom tran sfo rm acy jn y m , szuka się częściowych rozw iązań, analizuje itp. W szystkie te działania m ożna dość dokładnie opisać czy naw et zalgorytm izow ać, czyniąc z nich m etodę szukania rozw iązania prob lem u (heurystykę) skuteczną w p rzy ­ p a d k u zagadnień prostszych, pożyteczną — w b a r­ dziej skom plikow anych. Otóż z istniejących opraco­ w ań h eu ry sty czn y ch 20 w ynika, że skuteczność m y ­ ślenia tw órczego w ym aga dość precyzyjnego, uści­ ślanego w m iarę stopniow ego postępu analizy, za­ k reślen ia pola poszukiw ań rozw iązania. Oczywiście pole to może, w razie jakiegoś przeform ułow ania problem u, ulegać zm ianie, niem niej istnienie jego k ie ru n k u je m yślenie, um ożliw iając znalezienie roz­ w iązania. Tego ty p u zabiegi zm ierzają do w y p re p a ­ ro w an ia p roblem u w m ożliw ie czystej postaci i n a ­ stępnie zredukow ania go do zagadnień technicznych, rozw iązalnych za pom ocą a p a ratu ro w y ch i pojęcio­ w ych narzędzi pozostających w dyspozycji badacza. J e st rzeczą jasną, że przy tego ro dzaju tra n sfo rm a ­ cjach cała aksjologiczna otoczka rozw ażanego p ro ­ blem u, n a w e t jeśli istn iała na początku p racy n ad 19 Por. cytowaną książkę B runera lub J. H adam ard: P sy­ chologia odkryć m atem atycznych. W arszawa 1964 PWN. W ykluczenie świadomości w pewnych fazach myślenia tw ór­ czego ogranicza możliwość świadomej analizy skutków roz­ w iązyw ania problemu.

20 Np. G. Polya: Jak to rozwiązać. W arszawa 1964 PWN oraz idem: O dkrycie m atem atyczne. W arszawa 1975 WNT; H. A ltszuler: A lgorytm w ynalazku. W arszawa 1975 WP

Olśnienie i algorytm

(11)

Wysoka jakość — po co?

Zabaw a nauką...

nim , m usi zostać w yelim ino w ana — jako elem ent nie n ad ający się do jednoznacznego przedstaw ienia. Rów nież analiza pozostałych elem entów n a u k i po­ k azałab y dalsze czynniki sp rzy jające zanikow i po­ czucia odpow iedzialności u naukow ców . W procesie w e ry fik a c ji czynnikiem takim jest p o stęp u jąca co­ raz dalej tech n izacja (w sensie ta k szerokim , jaki n a d a je słow u „ te c h n ik a ” J. E l l u l 21) m etodologii, w fazie w yp raco w y w an ia jednom yślności — rozkład odpow iedzialności n a w iele osób i in sty tu c ji często o anonim ow ym ch arak terze. N ie będziem y tu ta j bli­ żej om aw iali ty ch zagadnień. Z w róćm y jedy n ie u w a ­ gę na to, że kosztem poczucia odpow iedzialności za to, co i po co zostało zrobione, rośnie u naukow ców poczucie odpow iedzialności za jakość w y ko nan ej p ra ­ cy. E ty k a n a u k i sta je się ety k ą nie celów, a środ­ k ów 22.

T ak więc n a u k a ro zw ija się m iędzy innym i dzięki zaw ieszeniu poczucia odpow iedzialności badacza za w y n ik i jego bad ań (z w y ją tk ie m m oże ich jakości), a ty m bard ziej za ich skutki. N ieodpow iedzialność jest częścią szeroko p o jęte j m eto dy nau kow ej. J e st nieodłączna od nauki, p rz y n a jm n ie j tak iej, jak ą zna­ m y w chw ili obecnej.

Takie zaw ieszenie pozanaukow ej odpow iedzialności ludzi n au k i, p rzy rosnącym nacisku na fo rm aln e k r y ­ te ria naukow ości, czyni z nau k i zabaw ę w znacznie w iększym stopniu, niż m iało to m iejsce w czasach, gd y H uizinga pisał H om o ludens. Ten zabaw ow y sposób u p raw ia n ia n a u k i przeb ija z w ielu biografii i o p raco w ań historycznych. W swoich n auko w y ch w sp om n ieniach z okresu m iędzyw ojennego G. G a- m ow zw raca uw agę przede w szystkim n a elem en ty zabaw y i p rzygody (in telek tu aln ej). Rów nież J. W

at-21 W cytowanych artykułach.

22 Porów naj przyp. 17. Na ten sam tem at pisze również H. Wheeler: Democracy in a R evolutionary Era. Santa B arbara 1970 CSDI, s. 135—137.

(12)

9 1 O D PO W IE D Z IA L N O ŚĆ U C ZO N Y C H ZA W Y N IK I B A D A li

son przedstaw ia proces rozszyfrow ania kodu gene­ tycznego jako dzieje pasjonującego w yścigu pom ię­ dzy kilkom a zespołam i (może lepiej mówić — d ru ­ żynam i), p rzy ty m w czasie prow adzonej g ry prze­ kraczano n aw et reg u ły — w zasadzie akceptow ane przez naukow ców , m ozolnie zebrane przez M ertona w jego m odelu n auki. Na próżno w obydw u tych książkach czytelnik szukałby choćby cienia refleksji n a tem a t ew en tu aln y ch skutków prow adzonych b a­ dań, obaw naukow ców czy choćby jakichkolw iek pozanaukow ych m otyw ów działania. Jeśli weźm ie się pod uw agę sk u tk i opisyw anych w obu autobio­ g rafiach badań, wów czas beztroska zabaw a n au k o w ­ ców zaczyna przypom inać zabaw ę dzieci znalezio­ n y m g ran a tem 23.

Jeśli tezy o sw oistej niedojrzałości naukow ców oraz ich b ra k u odpow iedzialności — jako istotnych czyn­ nikach rozw oju n au k i m iałyb y być praw dziw e, to p rzy n ajm n iej dw ie sp ra w y w ym agają dodatkow ych w yjaśn ień. Po pierw sze, na ile opisyw ane zjaw isko jest nowe, zw iązane nie tyle z n a tu rą nauki, ile z obecną fazą jej rozw oju. Po drugie, jak w yjaśnić w y raźn e i praw dopodobnie nasilające się tendencje do w zrostu społecznej odpow iedzialności w pew nych k ręg ach nauko w ych oraz m an ifestacji jej poczucia przez w ielu w spółczesnych badaczy.

Je śli chodzi o pierw szą z ty ch spraw , to w y daje się, że sy tu a c ja w nauce nie zawsze w yglądała w opisa­ n y sposób (ale też nigdy n au k a nie rozw ijała się tak burzliw ie). N. W iener 24 zw raca uw agę na to, że za­ rów no w sta ro ż y tn e j G recji, jak i w późniejszych okresach rozw oju k u ltu ry europejskiej ludzie (więc i naukow cy) kierow ali się tragiczną w izją życia. ,,Sensem tej tra g e d ii jest, że św iat to nie m iłe gniazd­ ko u w ite dla naszej ochrony, lecz rozległe środo­ wisko, w znacznym stopniu nam wrogie, w k tó ry m

...znalezionym granatem

23 Por. przyp. 18. 24 Op. cit., s. 202—205.

(13)

Bez poczucia tragizm u i winy

m ożem y osiągać rzeczy w ielkie, rzu cając jed y n ie w yzw anie bogom, p rzy czym to w yzw anie zawsze sprow adza k a rę ” . Oczywiście w tak im św iecie in a ­ czej w ygląda rów nież i u p raw ia n ie n au k i. Jeśli sam m om ent odk ry cia w ym aga zaw ieszenia odpow ie­ dzialności, nie oznacza to jej uchylenia. Toteż po­ zanaukow e w artościow anie w yników m usi p rze ja ­ w iać się na znacznie w iększą skalę — ham u jąc oczy­ w iście rozw ój nauki. Bow iem „człow iek obdarzony zm ysłem takiego tragizm u, gdy sty k a się nie z og­ niem , lecz in n y m przejaw em p ierw o tn ej siły, jak rozbicie atom u, czyni to z lękiem i drżeniem . Nie będzie on w biegał tam , gdzie aniołow ie lęk a ją się stąp n ąć — chyba że gotów jest ponieść k a rę u p a d ­ ły ch aniołów . Nie będzie też spokojnie przekazy w ał m aszynie, w y k o n an ej na jego w łasn y obraz, odpo­ w iedzialności za w y bór zła i dobra bez p rzy jm o w a ­ n ia p ełn ej odpow iedzialności za ten w y b ó r” .

J e śli zgodzić się z opinią W ienera, to trzeb a przyjąć, że nieodpow iedzialność uczonych je s t zjaw iskiem w zględnie św ieżej d aty . B yłby to jeden z przejawów" przem ian, k tó ry m ulega cała nasza k u ltu ra — opi­ sy w an y m ju ż w ielo k ro tn ie (M annheim , From m , E l­ lul...). Część zachodzących w nauce przeob rażeń w y ­ w o ły w an a b y łab y w e w n ętrzn ą dynam iką poznania naukow ego, część b ezpośrednim w pływ em zjaw isk zachodzących w skali m akrospołecznej. Być może, ale jest to jed n a z w ielu hipotez, jakie m ożna sfo r­ m ułow ać, nieodpow iedzialność uczonych jest jedy nie reflek se m ogólniejszego zaniku poczucia odpow ie­ dzialności u w spółczesnego człow ieka. H ipoteza tak a zdejm o w ałab y z uczonych odpow iedzialność za w łaś­ ciw y im b ra k odpow iedzialności.

A odpow iedzialność ogólnoludzka czy obyw atelska, k tó ra przecież nierzadko z n ajd u je w y raz w różnych w y stąp ien iach naukow ców ? W brew pozorom nie przeczy ona tem u , co pow iedziano poprzednio. P rz e ­ de w szystkim mówić m ożna raczej o p rzejaw ach odpow iedzialności niż o zdecydow anie odpow

(14)

iedział-9 3 O D PO W IE D Z IA L N O ŚĆ U C ZO N Y C H ZA W Y N IK I B A D A Ń

n ej postaw ie uczonych. Ju n g k w cytow anej książce opisuje w ew n ętrzn e rozdarcie fizyków jądrow ych p ro te stu ją cy c h przeciw ko próbom z bronią term o- n u k le a rn ą i dalszem u udoskonalaniu broni jądrow ej. Z jednej stro n y p rze ra ża ły ich ry su ją c e się możliwości zagłady ludzkiej oraz ciążącej n a nich z tego ty tu łu odpowiedzialności, z d ru g iej stro n y — frapow ały pro b lem y teo rety czn e i techniczne zw iązane z bro­ nią jądrow ą, pociągały m ożliwości prow adzenia b a ­ d ań na szeroką skalę czy możliwości praktycznego zastosow ania (a w ięc n ajb ard ziej n am acalnej w e ry ­ fikacji) w yników ich badań. Toteż ich am biw alentne uczucia ow ocow ały nieko n sek w entn ym i działaniam i: te sam e osoby gw ałtow nie p ro testow ały przeciw ko m ilita rn y m badaniom jąd ro w y m po to, by w końcu w nich uczestniczyć. Tę sam ą niekonsekw encję widać w losach w spom nianego apelu biochem ików . W g ru n ­

cie rzeczy podobnie p ostępow ał W iener. W chw ili k ied y składał ośw iadczenie o niepu b likow aniu prac m ogących znaleźć m ilita rn e zastosow ania, pracow ał n a d stw orzeniem cy b e rn e ty k i — nauki, k tó ra oddała znaczne usługi technice w ojskow ej. P rzy ty m W ie­ n e r nie mógł się tłum aczyć nieznajom ością przysz­ łych zdarzeń. Dla niego samego p u n k tem w yjścia b y ła bow iem p raca n ad au tom aty czny m n ap ro w a­ dzeniem działka przeciw lotniczego na cel, k tó rą w czasie w o jn y w yk o ny w ał na zlecenie w ojska. Na sw ój sposób o niem ożliw ości pogodzenia poczucia odpow iedzialności z p racą n aukow ą św iadczą p rzy ­ k ła d y tych, k tó ry c h w łaśnie tak ie poczucie i zw ią­ zane z nim s k ru p u ły m o raln e zw róciły od n auki ku in n y m form om aktyw ności. Taką w łaśnie drogę p rze­

byli: Russell, O ppenheim er, Sacharow , a na naszym g ru n cie G rzegorczyk.

O statn ią spraw ą, k tó rą chciałbym poruszyć, jest sto­ su nek inn ych kręgów społeczeństw a do nieodpow ie­ dzialności uczonych, a p rzy n a jm n ie j najjask raw szy ch jej przykładów . Otóż w y d aje się, że społeczeństw o niew iele wie, a jeszcze m niej chce wiedzieć n a ten

N iekon­ sekw entne działania

Czy porzucić naukę?

(15)

K ontrola społeczna

tem a t. N adzieje pokładane w nauce oraz u trw alo n e p rzek o n an ia uniem ożliw iają m u dostatecznie obiek­ ty w n e sp o jrzen ie n a spraw ę. D ysk usje n a tem a t odpow iedzialności n a u k i i naukow ców w y b u ch ają od czasu do czasu, głów nie po w y d arzen iach szcze­ gólnie d ram aty czn y ch (spraw a thalidom idu, przesz­ czepy serca, niek tó re p rzejaw y k ry zy su środow iska), ale i one ograniczają się do aspektów danego tylko w y d arzen ia. Je śli spotkać m ożna bardziej ra d y k a ln e głosy, dom agające się społecznej ko ntroli n a d n au k ą w m yśl zasady, że jest ona sp raw ą zbyt pow ażną, b y pozostaw iać ją naukow com — to niem al zawsze pochodzą one ze środow isk naukow ych.

J e s t to n iew ą tp liw y sukces odniesiony przez nauk ę w jej uporczyw ej w alce o w olność p rac y tw órczej, o niein gero w anie w jej m ery to ry c z n e i m etodolo­ giczne spraw y . N aukow com udało się uzyskać im m u n ite t, o k tó ry bezskutecznie zabiegali lek a ­ rze i p rzedstaw iciele innych zawodów, a k tó ry (w odniesieniu do lekarzy) sfo rm ułow ała w 1829 r. fra n c u sk a A kadem ia M edycyny.

„Nie ulega w ątpliwości, że lekarze odpowiadać powinni z mocy praw a za szkody, które powodują, o ile nieodpo­ w iednio stosują zasady sztuki, ale tylko w w ypadkach, kie­ dy działali w sposób umyślny, z prem edytacją, w wyko­ naniu perfidnych zam ierzeń lub w krym inalnej intencji. Nie można jednak mówić o jakiejkolw iek praw nej odpo­ w iedzialności lekarza w związku z uczciwym w ykonyw a­ niem zawodu. Za błędy spowodowane nieumyślnie(...), za ujem ne skutki nie wzięte w rachubę z powodu brak u doś­ w iadczenia, odpowiadać powinien lekarz tylko przed try ­ bunałem opinii publicznej. Kto inaczej chce rozwiązać pro­ blem odpowiedzialności lekarza, ten niszczy sam ą medycy­ nę. Lekarz posiada m andat nieograniczony w stosunku do chorego. Sztukę leczenia można upraw iać tylko pod w a­ runkiem respektow ania tej zasady(...) Pozostaje zatem w y­ łącznie odpowiedzialność m oralna, odpowiedzialność wobec własnego sum ienia. Żadna spraw a sądowa nie może być praw nie przeciwko lekarzowi wszczęta, z w yjątkiem w y­ padków , gdy chodzi o szkody rozm yślnie przez niego

(16)

spo-95 O D PO W IE D Z IA L N O ŚĆ U C ZO N Y C H Z A W Y N IK I B A D A N woćowane, oszukańcze m achinacje lub zmowę naruszającą interesy chorego” 2S.

D odajm y, że przed w łasn y m sum ieniem naukow cy rów nież nie bardzo chcą odpowiadać, przed opinią publiczną zaś u k ry ć się m ożna za nieprzenik alną zasłoną ezoterycznego języka, technicznych m etod oraz deklam acji o w zniosłych celach i szczytnych ideałach. Czy środow isko badaczy różni się pod tym w zględem zasadniczo od inn y ch gru p społecznych o zbliżonym doń ch arak terze: artystów , tec h n o k ra ­ tów, propagandystów ? To tem at do osobnych roz­ trząsali.

25 Cytowane za J. Sawicki: W kręgu starych i nowych kon­ fliktów . W arszawa 1967 PZWL, s. 16.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Film „Rok diabła” jest bardzo dobry przykładem jak wprowadzanie mylnych tropów co do konwencji oraz charakteru materiałów może być elementem budującym absurd świata

Przykazania i słowo objawione przez Boga służą do tego, abyśmy znaleźli się w niebie, ale co jest ważne, są zgodne z naturą człowieka.. Toteż pisząc, że homoseksualizm

Zasadniczo rzecz biorąc, współczesna praktyka projektowa w wymiarze designu doświadczeń została sprowadzona do totalitaryzmu semantyk, przeciwko któremu trudno się buntować,

Szuler jest gotów grać z nami wiele razy o dowolne stawki, które jesteśmy w stanie założyć.. Udowodnić, że niezależnie od wyboru strategii nasze szanse na uzyskanie

Podobnie obiekty z grupy kontrolnej możemy porównać przed i po zabiegu za pomocą testu dla par. Dowiemy się czy była zmienność w każdej z

Czynnikami związanymi ze strategiami adaptacji do środowiska przedszkolnego okazały się dwa czynniki podmiotowe – wiek dziecka i poziom jego rozwoju psycho-

Czynnikami związanymi ze strategia- mi adaptacji do środowiska przedszkolne- go okazały się dwa czynniki podmiotowe – wiek dziecka i poziom jego rozwoju

Podaj nazwę kategorii znaczeniowej rzeczowników pochodnych, do której należy rzeczownik czytelniczka i podkreśl jego formant, a następnie za pomocą tego samego formantu