• Nie Znaleziono Wyników

Ojcowska żałoba Karola Irzykowskiego

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Ojcowska żałoba Karola Irzykowskiego"

Copied!
12
0
0

Pełen tekst

(1)

Ewa Kraskowska

Ojcowska żałoba Karola

Irzykowskiego

Teksty Drugie : teoria literatury, krytyka, interpretacja nr 5 (113), 127-137

2008

(2)

Interpretacje

Ewa KRASKOWSKA

O jcow ska żałoba Karola Irzykow skiego

1

Bywają śm ierci poruszające w yobraźnię i uczucia m as: tragiczne zgony ofiar ataków terrorystycznych, ludobójstw a czy w ielkich k atastro f, śm ierć żołnierza, w ielkiego człow ieka, przedw czesne odejście b o h a te ra p o p k u ltu ry . Z yskują one p u b liczn y i sym boliczny wym iar, na różne sposoby są u p am iętn ian e i sakralizo- w ane, nazbyt często w ykorzystuje się je dla doraźnych celów politycznych. W ra­ stają w zbiorow e im a g in a riu m . N a co dzień jed n ak uniw ersalnym i szczególnie trau m aty czn y m przeżyciem każdego z nas jest u trata k o n k retn e j, bliskiej, często najbliższej osoby. N ad ch o d zi w tedy czas na pracę żałoby.

D ośw iadczenie i m an ifestacja żałoby są silnie zw iązane z płcią. W k u ltu rz e zachodniej żałoba b ardziej przystoi kobiecie niż m ężczyźnie, zwłaszcza jeżeli jest to żałoba pryw atna i jeśli łu p e m śm ierci pad a dziecko. A ntyczna N iobe, chrześci­ jańska M ater Dolorosa, M atka Polka - to figury głęboko zakorzenione w trad y cji i w ypełnione m n ogim i znaczen iam i, szczególnie aktyw nym i, gdy p rzedstaw iają m atkę pogrążoną w b ólu po stracie syna. W w iększości kręgów kulturow ych śm ierć syna jest w ażniejsza od śm ierci córki, a bolejąca m atka w ażniejsza od bolejącego ojca. Inaczej też k sz tałtu ją się k ulturow e scenariusze żałoby oraz ich społeczny odbiór. Ż ałobnica, płaczka - to in sty tu cjo n aln e role p rzypisane kobiecie. K obieta m oże, a naw et w inna m anifestow ać żałobę w sposób em ocjonalny, ekspresywny, niepoham ow any, dbać o jej zew nętrzne oznaki, ta k ie jak żałobny k o stiu m (czerń, nakrycie głowy, w oalka, przyciem nione okulary itp.), żałobny gest, żałobna m im i­

A r ty k u ł n a p is a n y w r a m a c h p r o je k tu O d p r a o jc a do ta tu sia . S tu d ia n a d

z a c h o d n io s ło w ia ń s k im i m o d e la m i o jco stw a r e a liz o w a n e g o w s p ó ln ie p r z e z I n s t y tu t

S la w is ty k i Z a c h o d n ie j i P o łu d n io w e j U n iw e r s y te tu W a r sz a w sk ie g o o r a z K a te d r ę

(3)

12

8

ka. Jakiekolw iek uchybienie w tym zakresie o dbierane jest przez au d y to riu m jako istotne i znaczące.

W sp e k tak lu żałoby kobieta jest zdecydow anie b ardziej w idoczna od m ężczy­ zny. N ie znaczy to wcale, że przy p isu je jej się w iększą w artość. W czasach now o­ żytnych - inaczej niż na przy k ład w greckiej starożytności, o czym m ożna p rze­ czytać u G ottholda E p h ra im a L essinga2 - niepow strzym ane okazyw anie rozpaczy i b ó lu postrzegane było jako niem ęskie, zniew ieściałe i przeciw staw iane szlachet­ n em u m ęskiem u znoszeniu straty ze stoicką równow agą oraz powściągliwością. W yostrzyła tę b inaryzację żałoby „m ęskiej” i „kobiecej” reform acja, gdyż dla p ro ­ te sta n ta ostentacyjny obrządek pogrzebowy, żałobne ry tu ały i n a d m iern a troska 0 zw łoki były jeszcze jednym godnym pogardy aspektem „zniew ieściałego”, zde- generow anego kato licy zm u 3. Troska o zw łoki, dodajm y, od n ie p am iętn y c h czasów była rów nież zajęciem kobiet, dopóki tego sta n u rzeczy nie zm ien iła m edykaliza- cja śm ierci i sprofesjonalizow anie p rzem ysłu funeralnego.

P ró b u jąc odpow iedzieć na p y ta n ie, co spraw ia, że „kobieca «natura» jest tak «naturalnie» pred y sp o n o w an a do żałoby”4, do kultyw ow ania p am ięc i zm arły ch 1 opieki n a d grobam i, w spółcześni bad acze tej p ro b le m a ty k i odw ołują się m ię ­ dzy in n y m i do sym bolicznych w yobrażeń kobiecości i śm ierci w pisanych w uni- w ersum p a tria rc h a ln e , w skazując na ich znaczące sp la ta n ie się ze sobą w obsza­ rze cielesności. S om atyczne asp ek ty u m ie ra n ia i kobiecości sy tu u ją je w sferze ab iek ta ln e j - b u d z ą podszyty o drazą lęk, sk ła n ia ją do w y p ieran ia ich ze św iado­ m ości i do ku ltu ro w ej ta b u iza cji, ale zarazem usp raw ie d liw ia ją ekscesyw ną eks­ presję. M ęskiej postaw ie wobec śm ierci i cie rp ie n ia spow odow anego stra tą b li­ skiej osoby odpow iada raczej - w obyczaju, sztuce, lite ra tu rz e - estetyka w znios­ łości, to n acja elegijna i u w e w n ę t r z n i e n i e przeżycia. Tym b ard z iej in ­ try g u ją św iadectw a m ęskiej żałoby - w tym żałoby ojcowskiej - u z e w n ę t r z ­ n i o n e w te k sta ch i arte fa k ta c h n aru sz ają cy c h owo wysokie decorum. Jed n y m z n ic h jest te k st w ciąż m ało znany, a w strząsający - spisyw any p rzez K arola Irz y ­ kow skiego w la ta c h 1916-1917 d z ie n n ik ch oroby i śm ierci jego p ię cio letn iej có­ reczki Basi.

Basia Irzykow ska, córka K arola i M a rii A n to n in y z G noińskich, zm arła w sku­ tek przew lekłego śródm iąższow ego zapalenia nerek, nephritris parenchymatosa chro­

nica, jak p ed an ty czn ie - zdaw ałoby się - odnotow ał ojciec następ n eg o dn ia po

M a m tu n a m y ś li, r z e c z ja sn a , s ły n n ą r o z p r a w ę L a o k o o n , c zy li o g ra n ica ch

m a la r s tw a i p o e z ji z 1 7 6 6 ro k u (p o l. p r z e k l. H . Z y m o n - D ę b i c k i, Z a k ła d N a r o d o w y

im . O s s o li ń s k ic h , W r o c ła w 1 9 6 2 ).

Z o b . na te n te m a t na p r z y k ła d P a tr ic ia B e r r a h o u P h illip p y W om en, D e a th

a n d L ite r a tu r e in P o s t-R e fo rm a tio n E n g la n d , C a m b r id g e U n iv e r s it y P ress,

C a m b r id g e - N e w Y ork 2 0 0 2 , s. 11.

K. K o ło s o w a K o b ie ta i Ś m ie rć : sp lo t w y o b r a ż e ń , p r z e ł. E. K r a sk o w sk a , w: L ite r a tu r y

sło w ia ń sk ie p o ro ku 198 9 . N o w e z ja w is k a , ten d en cje, p e r s p e k ty w y , t. 2 , F e m in iz m ,

red . E. K r a sk o w sk a , K o lo r P L U S , W a r sz a w a 2 0 0 5 , s. 2 2 0 . 2

3

(4)

pogrzebie5. Irzykow ski był w istocie intelektualnym analitykiem i pedantem , świad­ czy o tym cała jego twórczość krytyczna i literack a, kultyw ująca m yślową oraz es­ tetyczną dyscyplinę, oraz n ie u sta n n a potrzeba dokonyw ania w iw isekcji w łasnych i cudzych - w tym zw łaszcza postaci fikcyjnych - aktów świadom ości. Z arazem jed n ak stale obecny jest w jego dośw iadczeniu egzystencjalnym i artystycznym pew ien elem ent nieprzew idyw alności, czegoś, co nie sposób kontrolow ać ro zu m o ­ wo, co w krada się rów nież w rejestrow aną tu sytuację, i co w swej słynnej, arcyno- w atorskiej pow ieści z 1903 ro k u nazw ał on „p ierw iastkiem p ału b icz n y m ” .

Ł acińska nazw a choroby pojaw ia się w dziw nym , niesam o w ity m kontekście. O to d iary sta u trw ala w sp o m n ien ie nocy p o p rzed zającej cerem o n ię pogrzebow ą: d ro b n iu tk ie zw łoki spoczyw ają w łóżku, ojciec je d n a k nie m oże p rzy n ic h cz u ­ wać, gdyż „silny zap ach lilii nie d ałby m u spać” 6 - w yjaśnia rac jo n aln ie. I dalej: „N ie spałem je d n a k dobrze, m ajaczyła m i się w ciąż nephritrisparenchymatosa chro­

nica, w sp o m n ie n ia po m ieszan e z k ło p o ta m i, k tó re na d ru g i d zień załatw ić było

p o trz e b a ” . L ogiczny p o rzą d ek m yśli n ie c h ę tn ie u stę p u je m iejsca żywiołowi p o d ­ św iadom ości, a ta jem n icz a nephritis p rzy b ie ra k sz tałt am orficznej, n ieokreślonej zjawy sennej. Sen i śm ierć to m om enty, w k tó ry ch p ie rw ia ste k p a łu b ic z n y u a k ­ tyw nia się ze szczególną m ocą. I choć n ap isa n o ju ż na te n te m a t w iele, raz jesz­ cze, na p o trze b y tych rozw ażań, u sta lm y więc, czym jest. N a rra to r Pałuby m ówi o n im tak:

P ie r w ia s te k p a łu b ic z n y p o le g a m ię d z y in n y m i n a in k o n g r u e n c ji (n ie p r z y s ta w a n iu ) o b ­ r a zu w d u sz y , m y ś li, fa n ta z ji, te o r ii z o d n o ś n ą r z e c z y w is to ś c ią . A b y g łę b ie j o d c z u ć d z i a ­ ła n i e p ie r w ia stk a p a lu b ic z n e g o , tr z e b a s to s u n k o w a ć s ię d o ż y c ia , w y b ie g a ć p o z a n ie m y ­ ślą , m ie ć p la n y p o jm o w a n ia g o lu b k s z ta łto w a n ia g o [ . .. ] lu b m ie ć c h o ć b y ja k ie ś ż y w ie j, o s o b iś c ie j o d c z u te s z a b lo n y - w te d y n a w ie d z a n a s te n g o ś ć sk ry ty , n ie p o ż ą d a n y , w y r z u ­ c a n y z a d r z w i, g o ś ć , k tó r e g o b il e t u n ie k ła d z ie s ię n a ta c y .7

Jeśli w eźm iem y po d uwagę leksykę m o dernistyczną p rzełom u X IX i X X w ie­ ku, wówczas „obraz w duszy, m yśli, fantazji, te o rii” należy rozum ieć jako kon- stru k ty pojęciow e tw orzone przez lu d z k i um ysł dla ujęcia w k arby otaczającej rze­ czywistości. To r z e c z y w i s t o ś ć j e s t p a ł u b i c z n a (bezkształtna, anarchiczna, alogiczna, p ozaludzka), a nie świadom ość. Ta ostatnia jest „pierw iast­ kiem k o n stru k cy jn y m ”, antypałubicznym , pozostającym z p ałubicznością w n ie­ u stan n y m dialektycznym zw arciu. Samo słowo „ p a łu b a”, stanow iące n ie tylko ty ­ tu ł książki, klucz do niej i jej lejtm otyw , lecz rów nież odnoszące się do pew nych

5 P o g r z e b B a si o d b y ł s ię 8 lip c a 1 9 1 6 ro k u n a C m e n ta r z u R a k o w ic k im w K r a k o w ie . 6 K. I r z y k o w s k i N o t a t k i z ż y c ia , obserw acje i m o ty w y , w y b . A . D o b o s z , w s tę p

S. K is ie le w s k i, C z y t e ln ik , W a r sz a w a 1 9 6 4 , s. 179. C y ta ty lo k a liz u ję w te k ś c ie , p o s k r ó c ie „ N ” .

7 K. I r z y k o w s k i P a łu b a . S n y M a r ii D u n in , opr. A . B u d r e c k a , B N I 2 4 0 , Z a k ła d N a r o d o w y im . O s s o li ń s k ic h , W r o c ła w 1 9 8 1 , s. 2 0 8 . C y ta ty lo k a liz u j ę w te k ś c ie ,

p o s k r ó c ie „ P ” .

12

(5)

13

0

elem entów świata przedstaw ionego, zwłaszcza do p ostaci kobiecych, objaśnione zostało przez n arrato ra w n astęp u jący sposób:

T a k n a z y w a s ię ju ż to o g r o m n y , d r e w n ia n y ta ra n d o z a b ija n ia p a li w r z e c e , ju ż to m a n e ­ k in s łu ż ą c y d o p r z m ie r z a n ia s u k n i k o b ie c y c h , p o s p o lic ie z a ś c z e p ia s ię to s ło w o jak o p o g a r d liw y p r z y d o m e k b r z y d k ic h , n ie p r z y je m n y c h b a b , le c z je s t w ty m w y p a d k u b a r ­ d z ie j d o k u c z liw y m n iż s tr a sz n y m . (P, s. 3 7 2 )

N ie b ędziem y tu rozwodzić się n a d zw iązkiem pierw iastka pałubicznego z ko­ biecością, tym b ardziej że za g ad n ien iu te m u pośw ięcił interesujący arty k u ł G er­ m an R itz8. W pisuje się ono zresztą w zasygnalizow any w cześniej pro b lem abiek- talnego ch a ra k te ru kobiecości i śm ierci. Z dzisiejszej perspektyw y w idać jednak w yraźnie, iż koncepcja p ałubiczności jest nie tylko avant la lettre F reudow ska - jak ch cieli w cześniejsi b adacze Irzykow skiego - ale p rek u rso rsk a wobec teo rii neopsychoanalitycznych i ta k ich kategorii, jak le Réel Jacquesa Lacana czy chora Ju lii K ristevej9. K arol Irzykow ski zafascynow any był pro b lem atem , k tó ry w yrażał w spekulatyw nym pytaniu: czym jest rzeczyw istość, k iedy n ik t na n ią nie patrzy, gdy nie podlega k o n stru o w an iu przez niczyje a p a raty percepcyjne i rozum ow e, gdy jest n a g a . Taka rzeczywistość - często nazyw ana przezeń po p ro stu ż y c i e m - daje człow iekow i/podm iotow i o sobie znać w różnych m om entach, niekiedy przy­ padkow ych, ale zwłaszcza w tych szczególnie intensyw nie przeżyw anych.

u s iło w a n ie m m o im w P a łu b ie - p is a ł - je s t d o c ie r a ć w c ią ż d o ty c h w a r stw ż y c ia , g d z ie o n o a b s tr a k c ji u r ą g a , s p o d u o g ó ln ie ń s ię u s u w a i o b ja w ia s ię ja k o tr u d n e d o r o z w ik ła n ia , r o z p a c z liw e , w y ją tk o w e . [ . .. ] W s p o m n ia n ą w y ją tk o w o ść d o s tr z e g a m y w c h w ila c h c ie r ­ p ie n ia i r o zk o sz y , a z w ła s z c z a p o d c z a s c ie r p ie ń in t e l e k tu a ln y c h n a tle z d a r z e ń o s o b is ty c h , k tó re z m u s z a ją n a s z a p o m n ie ć o z n a n y c h k a te g o r ia c h . [ . .. ] w c h w ila c h ta k ic h n a c h w ilę [sic!] n ie k ła m ie m y , je s te ś m y o r y g in a ln i, w is z ą c y n a d n a m i b ic z lo s u p ę d z i n a s d o w s z e c h ­ w ie d z y , d o „ g e n ia ln o ś c i”, d o s tr a sz n e j, u sp o k a ja ją c e j a n a liz y , a ż w r e s z c ie s ta je m y p r z y ja k ic h ś a to m a c h . W a to m a c h je s t to , c o je s t b e z im ie n n e , b o g a te , r z e c z y w is te , to , c o je st b o s k ie , n ie w y m ie r n e , n ie d a ją c e s ię z n ic z y m p o r ó w n a ć . (P, s. 1 5 1 -1 5 2 )

P rotagonista Pałuby, P iotr S tru m ień sk i, uw ikłany w zw iązki z kilkom a kobie­ tam i, często staje tw arzą w tw arz z p ierw iastk iem pałubicznym . M akabryczna iro ­ nia losu spraw iła jednak, że Irzykow ski m u siał w k ońcu doświadczyć pew nych sytuacji, które zaprojektow ał dla swego b o h atera, że fikcja stw orzona w jego labo­ ra to riu m p isa rsk im w yprzedziła jego w łasne życie. Szczególnie dwa epizody p o ­ w ieściowe m uszą być b ran e pod uwagę w kontekście d ia riu sza choroby i śm ierci Basi: żałoba S trum ieńskiego po sam obójczej śm ierci jego pierw szej żony A ngeliki oraz jego czuw anie p rzy chorym synku Paw ełku. W Pałubie w ystępują one w takiej

G . R itz D oes P a lu b a H a v e a S e x ? I r z y k o w s k i’s „ P a lu b a ” in th e L ig h t o f G en d er S tu d ie s , w : G e n d er a n d S e x u a l ity in E t h ic a l C o n te x t. T en E ssa ys o n P o lish P ro se , red . K .A . G r im s ta d , U . P h illip s , D e p t. o f R u s sia n S t u d ie s , U n iv e r s it y o f B e r g e n , B e r g e n 2 0 0 5 , s. 1 2 4 -1 5 4 .

N b . c h o ra w u ję c iu K r is te v e j, p o d o b n ie ja k p a lu b a w u j ę c iu I r z y k o w s k ie g o , n o si w y r a ź n e z n a m io n a ż e ń s k o ś c i.

(6)

w łaśnie kolejności, lecz dla naszych p otrzeb trzeba ją będzie odwrócić. Przy łóżku m ajaczącego w gorączce syna:

. .. j a k n ig d y p r z e d te m i p o te m , u c z u ł S t r u m ie ń s k i d o t k n ię c ie b o g in i R z e c z y w is t o ś c i. P r z e ­ ż y w a ł c o ś , w o b e c c z e g o c z u ł się b e z b r o n n y m i p o n iż o n y m ja k d z ie c k o , c h w ilę , k tó ra z a - c h w ie w a ła p o s a d a m i je g o c z ło w ie c z e ń s t w a . [ . .. ] P a w e łe k le ż a ł w a g o n ii (? )10 - w k ą t p o ­ s z ły w s z y s t k ie p ię k n o ś c i, r o m a n s e i fig le , ż y c ie r z e c z y w is te g r u c h n ę ło g o o b u c h e m w g ł o ­ w ę . (P, s. 3 8 0 , 3 8 4 )

K ilkanaście lat po pow staniu Pałuby b ogini Rzeczyw istości p rzybrała dla Irzy­ kow skiego obrzękłą tw arz jego w łasnej córeczki. Z akończona śm iercią choroba m ałej Basi Irzykow skiej trw ała praw ie rok. W tym czasie dziecko zm ieniało się fizycznie i psychicznie, przechodziło serię n ieskutecznych, m ęczących i bolesnych kuracji, przyw ykało do cierp ien ia, zapom inało o życiu sprzed choroby. O krutnej choroby. N iew ydolność n e re k w sta d iu m zaaw ansow anym objaw ia się p rze d e w szystkim m ocznicą, czyli ciężkim za tru c ie m o rg an iz m u p ro d u k ta m i ro zp ad u białek. Tow arzyszą te m u ta k ie dolegliw ości, jak: w odobrzusze, obrzęki nóg, tw a­ rzy, obrzęk płuc, a w stanie te rm in aln y m - krw aw ienia z przew odu pokarm ow ego, uszkodzenie m ięśnia sercowego, ogólne zm ęczenie, łam liw ość kości. N o tatk i Irzy­ kowskiego zw iązane z chorobą Basi zaczynają się 9 kw ietnia 1916 roku, gdy stan dziew czynki jest już ciężki i nie m a n ad z ie i na w yleczenie. 11 kw ietnia: „D ziś ra n o jest gorzej. Ś piączka siln iejsza , tro c h ę k aszlu. S p u ch n ię cie z tw arzy nie zm niejsza się [...]. R ozkład krwi, b ra k białk a, skóra staje się coraz b ielszą” (N, s. 161). 3 lipca: „Palce jej są żółtawe, w argi w środku n a p u c h n ię te tak , że jej nie rozum ieć, gdy m ówi [...] ze skóry w znoszą się te sam e wyziewy, co z kału, który zawsze był tru jąco sm rodliw y” (N, s. 174). O jciec-diarysta odnotow uje owe k li­ niczne szczegóły, ro zp am iętu jąc jednocześnie początkow y okres choroby, n iew ła­ ściwe diagnozy i w skazania lekarskie, w łasne lekcew ażenie w czesnych objawów infekcji nerek: „ja zaś p u ch lin ę na oczach b rałe m z początku za ukąszenie m u ­ chy!” (N, s. 161). U w ażnie re je stru je a m p litu d y swoich em ocji. W ięc najp ierw re­ zygnacja: „chyba n ie b ędziem y już dalej męczyć naszej biednej m ęczennicy” (N, s. 159), szukanie w innych, sam oudręczenie i beznad ziejn y p ro test w obliczu cier­ p ie ń w łasnego dziecka:

B y le n ie p o w o ln e k o n a n ie i z a n ik n e r e k lu b u r e m ia , z d e fo r m o w a n ie , m o ż e n a w e t s tr a s z ­ n e b ó le - le p ie j, le p ie j ja k iś n a g ły u d a r ser c a , w e ś n ie , lu b n a w e t in n a c h o r o b a z a r a ź liw a z z e w n ą tr z , s z y b k o d z ia ła ją c a , a b y w y r w a ła ta m te j o h y d n e j n a r z ę d z ie z ręk i.

D la c z e g o z o s t a w ia m d r z w i na n o c d o ic h p o k o ju o tw a rte? A b y s ły s z e ć e w e n tu a ln ie jej k r z y k w n o c y c z y n ib y p o m ó c , le c z c ó ż tu p o m a g a ć , [ . .. ] - o t, ty lk o a b y s ię n ie tr u ć , a b y n ie o d c z u w a ć r ó ż n ic y m ię d z y m o ją w y g o d ą a jej n ie d o lą . (N , s. 161)

To osobliwy zapis, gdy się w eń wczytać. M im ochodem dow iadujem y się z n ie ­ go, że w p o koju chorej („i c h p o k o ju ”) nocuje m atka. M aria Irzykow ska nie wy­

10 W p o w ie ś c i P a w e łe k w p r a w d z ie z d r o w ie je , le c z k ilk a la t p ó ź n ie j g in i e w w y p a d k u

(7)

13

2

stępuje w d z ien n ik u p o d w łasnym im ieniem , ale w yłącznie jako „żona” lub „m at­ k a”, bez zaim ka dzierżawczego (prawie nigdy nie jest „m oją” żoną) i bez rzeczow ­ nikow ej przydaw ki (nie jest też m a tk ą Basi). Jej obecność sygnalizują głów nie cza­ sow niki i zaim k i osobowe w liczbie m nogiej. Tym, co uderza w owej n a rra c ji bole­ jącego ojca, jest jego psychiczne odizolow anie się od jedynej osoby w n im w spół­ uczestniczącej, p odkreślane także poprzez uw ypuklanie różnic w reakcjach na p o ­ szczególne epizody w spólnej traum y. G dy w szp italu Basia okazuje gniew i złość, co jej się często w sto su n k u do ojca zdarza (na przy k ład szczypie go i nazywa „pa­ pugą śm ierdzącą”, s. 169), m iędzy rodzicam i w ynika spór n a tu ry pedagogicznej - m atka jest za tradycyjnym k arceniem , Irzykow ski chciałby „sublim ow ać egoizm dziecięcy, przerabiać go na inne uczucia, różniczkow ać” (N, s. 169). Podczas p o ­ grzebu doznaje irytacji, gdy okazuje się, że tru m n a w kaplicy jest już zam knięta i nie m ożna jej otworzyć, by pożegnać się ze zm arłą, b ezskutecznie pró b u je in te r­ weniować u księży11, m atka zaś zachow uje w tej spraw ie całkow itą bierność, ale za to w „konw encjonalny” sposób m an ifestu je swoją rozpacz: głośno płacze i rzuca się na tru m n ę . Znaczącą nieobecną jest w tej m ik ro h isto rii m łodsza córeczka Irzy­ kow skich, Zosia. Jej osoba w yłania się z tekstow ego n ie b y tu jako istn ien ie dopiero na tle n ie istn ie n ia Basi, zaw łaszczając uczucia należne tej ostatniej. M iesiąc po pogrzebie diarysta notuje: „Zosia zabiera pow oli [...] wiele serca, zwłaszcza u m o ­ jej żony, zdaje m i się, że ja jestem [Basi - przyp. mój - E.K.] w ierniejszy” (N, s. 189)12.

D ru g im - obok p ierw iastka pałubicznego - pojęciem , do którego Irzykow ski przyw iązyw ał szczególną wagę, była g a r d e r o b a d u s z y . Tym m ia n em okre­ ślał krytyk „m iejsce, w którym się kryją w pół św iadom e, wpół m usow e m yśli z dzie­ dzin kom pro m itu jący ch , zan im się p rzeb io rą w szatę, w której m ogą się już p oka­ zać św iatu” (P, s.174). W ydobyw anie na w ierzch tego, co w owej g arderobie ukryte, uw ażał za podstaw ow y elem ent „ k u ltu ry szczerości” (P, s. 361), a pierw szym k ro ­ kiem ku tej k u ltu rz e m ogła być tylko bezw zględna autoanaliza i sam oocena. D zien­ n ik choroby i śm ierci Basi wziął się tyleż z em ocjonalnej p otrzeby u p am iętn ien ia tragicznych w ydarzeń i osoby odchodzącego dziecka, co z in te le k tu aln eg o im p e­ ratyw u upraw ian ia szczerości. Czy jed n ak jest w n im m iejsce na „garderobę d u ­ szy”? Psychologiczna autow iw isekcja Irzykow skiego zw iązana z p rzebiegiem cho­ roby córki obejm uje takie em ocje, jak: em patyczne uczestnictw o w fizycznych cier­ p ie n iac h („Bo gdy się pom óc n ie potrafi, to przynajm niej trzeba podzielić, trzeba m ieć to sam o, jeśli nie zaraz, to p ó źn iej”, s. 172), kró tk ie przypływ y n ad z ie i zw ią­ zane z m ożliw ością o peracji ch irurgicznej (nacięcie nerek: „R obi się więc niejako kieszenie, gdy się odrywa p ła ty z ty łu ”, s. 166), czułość, rozpacz, sm u tek i w reszcie

11 K o m e n ta r z I r z y k o w s k ie g o d o te g o e p iz o d u : „ N a c h w ilę g n ie w i b ó l z te g o p o w o d u s t łu m iły w e m n ie z n a c z e n i e m o m e n tu , b y ł to p ie r w ia s t e k p a łu b ic z n y , k tó r y w y p ła ta ł m i z ło ś l iw e g o fig la w p r o g r a m ie ” (s. 1 8 0 ).

12 Z c z a s e m p r z y b y w a w d z ie n n i k u z a p is k ó w n a te m a t Z o s i, a 2 1 .0 8 .1 9 2 1 r o k u r o d z i s ię I r z y k o w s k im tr z e c ia c ó r e c z k a , H a n ia .

(8)

„pew ne uczucie ulgi [...], że dziecko dogasa spokojnie” (N, s. 176) - lecz n ie są to „m iejsca”, któ re zaliczałyby się do „g arderobianych” . Poza epizodem z zam k n iętą tru m n ą m ożna w skazać w d zien n ik u bodaj tylko jedną jeszcze myśl, k tóra w zało­ żen iu m iałab y ta k i ch arak ter. Oto obw iniający się o fata ln e zan ie d b an ia ojciec zarzuca sobie m iędzy innym i, że przez p o n ad pół ro k u Basia była leczona przez niejakiego doktora K om orowskiego, który z perspektyw y czasu jawi m u się jako m edyczny fuszer. A nalizując m otyw y swojego postępow ania, Irzykow ski pisze: „D latego, że był o rien tacji endeckiej, że w ogóle m iałem do niego up rzed zen ie - w łaśnie dlatego, zdaje się, trzym ałem go, sobie sam em u na przekór, aby być nie- u przedzonym , spraw iedliw ym ” (N, s. 173). K om unikat, jaki p łynie z tego zdania, jest wszakże am biw alentny. M ożem y go odczytać jako p rzyznanie, że oto w im ię dochow ania w łasnych zasad ojciec ryzykuje dobro dziecka - taka pew nie była in ­ tencja diarysty. Ale m ożem y też dosłuchać się w n im ak cen tu dum y z racjonalnej, m ęskiej u m iejętności spraw ow ania k o n tro li n a d em ocjonalnym odruchem , u p rz e ­ d zeniem w łaśnie.

Po śm ierci i pogrzebie n astęp u je żałoba. F rag m en ty Pałuby opisujące odczucia i zachow ania Piotra S trum ieńskiego po sam obójstw ie jego żony A ngeliki są znacz­ nie obszerniejsze niż te pośw ięcone chorobie synka i w ypełniają cały rozdział V pow ieści zatytułow any Próba w głąb. D la nas istotny jest jednak p rzede w szystkim au to rsk i kom entarz, który ich dotyczy. N a początku następnego rozd ziału pisze Irzykow ski:

m u s z ę [ . ] n a d m ie n ić , ż e o p is ż a ło b y w p o p r z e d n im r o z d z ia le z r o b iłe m n ie w e d łu g r e g u ł r z e c z y w is to ś c i, a le p o lite r a c k u , p r z e jr z y śc ie : b y ły w n im fa z y (m o ż n a b y ic h n a lic z y ć 7 lu b 9 n a w e t), s to p n io w a n ia , je d n a fa z a b y ła o d d z ie lo n a o d d r u g ie j, a d r u g a u k a z a n a jak o n a s tę p s tw o lo g ic z n e p o p r z e d n ie j, c h o c ia ż w r z e c z y w is to ś c i ta k ie fa z y m o g ły s ię o d b y w a ć d o ś ć w s p ó łc z e ś n ie i k o m p lik o w a ć z e s o b ą je s z c z e b a r d z ie j. Ja w y p r u łe m n ie ja k o r ó ż n o ­ k o lo r o w e n ic i z k a n w y i p o z w ija łe m k a ż d ą n a o s o b n y k łę b e k . (P, s. 9 9 )

D z ie n n ik to form a o n ie n arzu c o n ej z góry stru k tu rz e czy kom pozycji, jego w ew nętrzną dynam iką rząd zi bieg zdarzeń, a więc - sam a „bogini Rzeczyw isto­ ści”. Ale przecież m a teria ł zdarzeniow y podlega tu rów nież obróbce, pew ne fakty są pom ijan e lub ledwie w zm iankow ane, inne eksponow ane i szeroko kom entow a­ ne. U trw alony przez Irzykow skiego przebieg żałoby po Basi też jest do pewnego stopnia „zrobiony”, ustrukturow any. S tru k tu rę tę w yznacza psychologia żałoby i ry tu ał żałoby, a więc to, co - mówiąc językiem neopsychoanalizy - R ealne (przed- pojęciow e, przedw erbalne) i to, co Sym boliczne (dyskursyw ne, kulturow e). Ż ało­ ba zawsze m a ch a rak te r p rocesualny i fazowy. Jest ona psychiczną i som atyczną reakcją na śm ierć bliskiej osoby, a jej sym ptom y są podobne do chorobow ych (na p rzy k ła d za b u rzen ia snu i ła k n ien ia, osłabienie, chaos m yślowy i em ocjonalny, otępienie). R óżni badacze zjaw iska i te ra p eu c i w skazują od czterech do dw unastu stadiów żałoby, m iędzy innym i: szok, uśw iadom ienie sobie straty, u trw alenie żalu i w ycofanie się w głąb siebie, w ew nętrzna i zew nętrzna dezorganizacja, w reszcie ukojenie i przezw yciężenie kryzysu (reorganizacja). C elem ostatecznym jest p rze­

13

(9)

134

pracow anie bólu, pogodzenie się ze stratą, przystosow anie się do życia bez u tra c o ­ nej osoby, znalezienie dla niej m iejsca w p am ięc i13.

Żałoba Irzykow skiego zaczyna się na dobrą spraw ę z chw ilą, gdy uśw iadam ia on sobie, że śm ierć Basi jest n ie u n ik n io n a , że to tylko kw estia czasu, n ato m iast sam zgon i następ u jący po n im pogrzeb to k u lm in acy jn e m om enty tego rozcią­ gniętego w czasie procesu. N ie jest w tym m iejscu istotne, ile faz m ożna w n im w yodrębnić i w jakiej kolejności one w ystąpiły czy współwystąpiły. Pod tym w zglę­ dem dośw iadczenie Irzykow skiego nie odbiega od uniw ersalnych wzorców p rze­ żyć i zachow ań żałobniczych14. Ale w sekw encji zd arzeń składających się na to dośw iadczenie jeden m om ent odznacza się w yjątkow ym napięciem . To ek sh u m a­ cja zwłok Basi, dokonana, jak podkreśla diarysta, „z n ak azu ro d zicielk i” (N, s. 191) po upływ ie n iesp ełn a m iesiąca od pierw szego pogrzebu, i ponow ne złożenie ich do grobu w innym , zd an iem m a tk i odpow iedniejszym , m iejscu. Irzykow ski p rag ­ nął, by ciało córki zostało skrem ow ane. W yobraźnia jego, ta k b ardzo nakierow ana na som atyczność choroby i śm ierci, w p o łączeniu z am atorską w iedzą m edyczną, którą od m łodości grom adził (sam siebie określał jako hipochondryka), n ie u sta n n ie podsuw ała m u obrazy dew astacji dokonującej się w organizm ie Basi w o statn ich m iesiącach jej życia, a w pierw szych tygodniach po śm ierci - obrazy jej ro zk ład a­ jących się zwłok. D zie n n ik p ełen jest w strząsających opisów ta k ich wizji. K rem a­ cja była jednak, po pierw sze, zbyt kosztow na w sto su n k u do jego m ożliw ości fi­ nansow ych, po dru g ie zaś - nieakceptow ana kulturow o i w zw iązku z tym tru d n a do przeprow adzenia. O to dłuższy fragm ent zap isu z dnia poprzedzającego ek sh u ­ m ację (2.08.1916):

J u tro r a n o o 9 o d b ę d z ie się e k s h u m a c ja . B ę d z ie n a w e t m o ż liw e w id z ie ć B a s ie ń k ę - g r a ­ b a rz, k tó r y ju ż w ie le z w ło k p r z e k ła d a ł, m ó w i, ż e b ę d z ie to w y g lą d a ło n ib y „ n a m y d lo n e ”, z d a je s ię w ię c , ż e w id o k n ie b ę d z ie o d s tr a sz a ją c y , w s e n s ie z e p s u c ia o s ta tn ie g o w r a ż e n ia o B a si - c h o c ia ż d la m n ie n ie m a ta k ie g o w r a ż e n ia , k tó re b y z d o ła ło w y r u g o w a ć z e m n ie w s z y s tk ie d a w n e w s p o m n ie n i a o B a si. A le to n a o c z n e p r z e k o n a n ie s ię , ż e je d n a k c ia ło ta k p o w o li s ię s p a la , ż e o n o je s t ta m je s z c z e w s ta n ie w z g lę d n e j k o n s y s te n c ji i o p ie r a się z e p s u c iu , a n ik t m u w ty m n ie p o m a g a , a b y s ię p r z e c h y liło w je d n ą lu b d r u g ą s tr o n ę . K r e m a c ja a lb o z a b a ls a m o w a n ie (lu b w s k r z e s z e n ie !) - to je s t n a j p r z y k r z e js z e 15. B ie d n a B a sia - b ie d n ie j s z e je s z c z e jej c ia ło p o ś m ie r c i, to c ia łk o u m ę c z o n e , o n o je s z c z e m u s i ż y ć s w o im ż y c ie m c h e m ic z n y m , b ra ć u d z ia ł w p r o c e s a c h r o z k ła d u , z a m ia s t o d r a zu sta ć s ię

13 Za: J.W . W o r d e n G r i e f C o u n sellin g a n d G r i e f T h era p y. A H a n d b o o k f o r the M e n ta l

H e a lth P r a c titio n e r , S p r in g e r P u b lis h in g C o m p a n y , N e w Y ork 2 0 0 0 , s. 2 5 -5 1 .

14 W ła ś c iw a p ra ca ż a ło b y k o ń c z y s ię u I r z y k o w s k ie g o w ro k u 1 9 2 2 , g d y b r a t je g o u m ie r a n a raka, o n sa m z a ś p u b lik u je n o w e lę P yrip h le g eto n , c z y li n ie p o k a la n e p o c zę c ie (w z b io r z e S p o d cie m n e j g w ia z d y , Ł ó d ź 1 9 2 2 ) o p a r tą n a fa k ta c h z w ią z a n y c h z c h o r o b ą i ś m ie r c ią B a si. P y r ip h le g e t o n to w m it o lo g ii g r e c k ie j r ze k a o g n is ta o p ły w a ją c a z a m e k H a d e s a .

15 J a k w y n ik a z k o n te k s t u , s fo r m u ło w a n ie : „to je s t n a jp r z y k r z e js z e ” n ie o d n o s i s ię tu , w b r e w s k ła d n i, d o k r e m a c ji c z y z a b a ls a m o w a n ia , a le w ła ś n ie d o tr a d y c y jn e j fo r m y p o c h ó w k u .

(10)

ty m , c z y m k ie d y ś b ę d z ie c a ła z ie m ia : ż u ż lą . O to p r z y m u s s p o łe c z n y . W o ln o d z ie c k o z r o ­ d z ić , le c z n ie w o ln o g o w c h ło n ą ć n a p o w r ó t w z u p e łn y n ie b y t. D z i ś tłu m a c z y łe m to p o ­ c z c iw e j, s y m p a ty c z n e j p a n i P., k tó ra p ła k a ła , w id z ą c fo to g r a f ie B a si - je d n a k n ie m o g ła , z d a je s ię , z r o z u m ie ć i m ó w iła , ż e o n a b y w ła ś n ie b a ła s ię s p a lić . L u d z ie te g o ro d z a ju p o t r a fią z u p e łn i e a b s tr a h o w a ć o d m a t e r ii, z d a w a ło b y s ię , ż e je s t to z d o ln o ś ć u d u c h o w ie ­ n ia , ty m c z a s e m je s t to ty lk o b r a k w y o b r a ź n i. (N , s. 1 8 9 -1 9 0 )

P rzebieg ekshum acji relacjo n u je Irzykow ski szczegółowo w kolejnym w pisie dziennym : „Zaw rzeć m am na tej karcie ostatnie już zdarzenie, zetknięcie z Basią. Trzy d n i tego zrobić nie m ogłem ” (N, s. 191). A ni sam m om ent śm ierci, odtw orzo­ ny z d o k u m e n taln ą w iernością k am ery w 10 godzin po jej n a stą p ie n iu , an i p o ­ grzeb, opisany d etal po d etalu dn ia następnego, nie zablokow ały n a ta k długo p ió ­ ra diarysty. E kshum acja to n ajb ard ziej bezp o śred n ie zetknięcie z Rzeczyw istością, z pierw iastk iem pału b iczn y m , przeżyte w oszołom ieniu i przy n ieostrej percepcji. Irzykow ski odnotow uje okoliczności n a tu ry organizacyjnej: grabarzy jest czterech, ich n aczelnik nazywa się P asternak, dom agają się łapów ki za otw arcie na chwilę trum ny, by na życzenie m a tk i m ożna było do niej włożyć kw iaty i m irt. R ejestruje swoje chaotyczne emocje: zdziw ienie, w stręt, niepew ność, poczucie obcości i n ie­ realności - „Ta chw ila jako chw ila n ieza p o m n ia n a urodziła się je d n ak od razu jako zapom niana. [...] nie m ogłem się z tym oswoić” . Znów podkreśla, że m iędzy n im i żoną p an u je w całej tej spraw ie jakaś zasadnicza niezgodność p otrzeb i re­ akcji. Stara się odtw orzyć m akabryczne szczegóły i sposób, w jaki je postrzegał: zarysy ciała pod pożółkłym w elonem , rękę „jakby za dużą, zw apniałą, jakieś niby astry w m iejsce oczu” . N o i przede w szystkim m ałe m uchy, „które w yleciały z tr u ­ m ien k i i w zleciały n a d ciałem i siadały znow u, jakby na swoje”. P otem zastan a­ w ianie się, „skąd m ogą być te m uchy (zapewne ślepe!) - z kw iatów czy z k ap licy ”. Skojarzenie z w itrażem Stanisław a W yspiańskiego p rzedstaw iającym zm arłą św. K ingę. I jeszcze tego sam ego dnia, w re d a k c ji16:

w ia d o m o ś ć o b li s k i m o g ło s z e n i u n ie p o d le g ło ś c i P o ls k i, w ia d o m o ś ć o ty m , ż e R u m u n ia p r z e p u s z c z a w o js k a r o sy j sk ie - d y s k u s ja n a te te m a ty , in fo r m a c je o s o b n e S r o k o w s k ie g o d la m n ie - to w s z y s tk o z a d o m in o w a ło n a d m o ją n a j in ty m n ie js z ą sp ra w ą . W d o m u z a w a ­ d z a ł Z b y s z e k , p is a n ie a r ty k u łu , w ie c z ó r K u c z k o w s k i, z k tó ry m tr z eb a b y ło p o le m iz o w a ć n a te m a t n o w y c h w ie ś c i, w k o ń c u b iu r o . W n o c y w ic h e r p r z e z o tw a r te o k n o - n ie s p a łe m d o c z w a r te j. (N , s. 192)

Zam ysł Irzykow skiego w idoczny jest tu jak na dłoni. C hodzi m u o to, by w oko­ licznościach szczególnie m ocno w ystaw ionych na oddziaływ anie konw encji, na „przym us społeczny” - p rzym us ów zniwelować, przeciw staw iając m u celowo nie- p o d d an y selekcji i autocenzurze zapis n astęp u jący ch po sobie, a em ocjonalnie n ie ­ spójnych m om entów . K ulturow e decorum i ta b u nakazyw ałoby przem ilczeć n ie ­ które szczegóły jako zbyt okropne lub niestosow ne wobec powagi śm ierci. Ale p rze­

16 W la ta c h 1 9 0 8 -1 9 1 8 I r z y k o w s k i p r a c o w a ł m .in . w r e d a k c ji c z a s o p is m a „ N o w a

R e fo r m a ” .

13

(11)

136

zw yciężanie tego, co kulturow e, co najm n iej od czasów Pałuby było głów nym im ­ peratyw em poznaw czym , etycznym i artystycznym Irzykowskiego. I tak, jak re n e ­ sansowy poeta m u siał dla w yartykułow ania w łasnej ojcowskiej żałoby odwołać się do d o m inujących dyskursów filozoficznych swojej epoki (hum anizm , stoicyzm ), tak m odernistyczny pisarz, krytyk i in te le k tu a lista w obliczu długotrw ałej trau - m y szukał oparcia w zbudow anej przez siebie - i uprzed n iej wobec trau m aty c zn e­ go dośw iadczenia - etyce i estetyce szczerości oraz w „p a łu b ic zn e j” m etafizyce. W tym więc, co Sym boliczne, a zatem , jak chcą neopsychoanalitycy, p atria rc h a ln e i, nomen omen, Ojcowskie. Samo zaś dośw iadczenie pozostało jednak - bo m usiało - w sferze niew yrażalnego Realnego.

W ro k u 1930 Irzykow ski opublikow ał w „W iadom ościach L ite ra ck ich ” artykuł pt. N u rt uczucia w „Trenach”. N ie odniósł się w n im do dośw iadczeń osobistych, ale n ap isał m .in.:

o d c z a s ó w K o c h a n o w s k ie g o c i e k a w o ś ć n i e s z c z ę ś c i a s t a ł a s i ę w i ę k ­ s z a , ż ą d z a łą c z n o ś c i z e z m a r ły m s iln ie js z a ; s e r c e n ie u c ie k a o d b ó lu , le c z s z u k a g o , n a ­ sta w ia na n im n ie t łu m ik , le c z a m p lifik a to r , c h c e p o d ją ć c ię ż a r n a d siły. W in t e n c j i, c h o ć m o ż e n ie w p r a k ty c e , j e s t t o o b j a w n i e s ł a b o ś c i , le c z siły , o d w a g i r y zy k a - je s t t o s z u k a n i e p r z y g ó d d u c h o w y c h . 17

D zie n n ik o Basi stał się częścią takiej przygody duchow ej, w ielkiego in te le k ­ tualnego p ro jek tu , co przecież w żadnej m ierze nie um niejsza autentyczności oraz tragiczności przeżyć i w ydarzeń, którym został poświęcony.

17 P rzed r. w: K. I r z y k o w s k i S ło ń w śr ó d p o rcela n y. L ż e js z y ka lib er, W y d a w n ic tw o L ite r a c k ie , K r a k ó w 1 9 7 6 , s. 3 5 4 -3 6 5 .

(12)

Abstract

Ewa KRASKOWSKA

Adam M ickiew icz U niversity (P o znań)

Karol Irzykowski’s Fatherly Mourning

This article deals w ith a relatively n o t-to o -w e ll-k n o w n te x t by Karol Irzykowski, c o m ­ posed o f fragm ents o f th e w rite r's diary d e vo te d to th e sickness and death o f his five-year­ -old dau gh te r Basia. Irzykowski to o k d o w n his notes as things w e n t on, try in g his best at possibly m ost sincerely evidencing individual phases o f th a t trau m a tic e xperience as w e ll as his o w n feelings triggered by it. Ms. Kraskowska analyses Irzykow ski's notes in a g e n d e r perspective, asking questions on cultural c o n d itio ning o f m ourning. She m o re o v e r ju xta ­ poses these w ith Paluba, th e novel published d o z e n -o r-s o years earlier, in w h ich th e th e m e s o f illness, death and m o u rn in g take an essential part. To th e scholar's m ind, Irzykow ski - although d riven he was by an im perative o f sincerity - was experiencing th e events related to th e loss o f his little girl in a m a n n e r resem bling th a t o f a scenario pro je cte d fo r a novel's purposes.

13

Cytaty

Powiązane dokumenty

(10) The value minimizing this expression, given the solution for the first reflection coefficient, is the solution for. The complete terms in the sum are much smaller than

Applied Ocean Research Coastal Engineering Composite Structures Computers and Structures.. Constmction and Building Materials Engineering Failure Analysis

(...) Tak więc jest też zrozumiałe, że nie tylko zapowiadał ostateczne przyszłe obja­ wienie panowania Boga, lecz że to przyszłe panowanie Boga może być już

Wśród nowych błogosławio­ nych znalazł się ksiądz Michał Piaszczyński, kapłan Diecezji Łomżyńskiej, profesor i wychowawca Wyższego Seminarium Duchownego w

2000.06.11 - IV Kongres Rodzin Diecezji Drohiczyńskiej w Bazylice Mniejszej w Bielsku Podlaskim, pod hasłem „Przyszłość świa­ ta i Kościoła idzie przez

Platon daje taką wykładnię Protagorasa: „Nieprawdaż, tak jakoś po­ wiada, że jaką się każda rzecz mnie wydaje taką też i jest dla mnie, jaką wydaje

wbrew składni, do kremacji czy zabalsamowania, ale właśnie do tradycyjnej formy pochówku... 135 tym, czym kiedyś będzie cała ziemia: żużlą. Oto przymus społeczny. Wolno