• Nie Znaleziono Wyników

Ironia, świadomość, śmierć

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Ironia, świadomość, śmierć"

Copied!
11
0
0

Pełen tekst

(1)

Jakub Momro

Ironia, świadomość, śmierć

Teksty Drugie : teoria literatury, krytyka, interpretacja nr 6 (108), 89-98

2007

(2)

Ironia, świadomość, śmierć

M ichał W archala opow iada w swojej niezw ykle interesującej i bogatej książ­ c e 1 h isto rię idei autentyczności, która stała się nie tylko jednym z w yróżników now oczesności, lecz także jed n ą z fu n d a m e n ta ln y c h jej obsesji. Trzeba od razu pow iedzieć, że jak każda z n am iętn o ści dojrzałej now ożytności posiada podw ójne oblicze, choć pew nie jak żadna inna nie w ydaje się tak podejrzana. Z jednej strony autentyczność pozostaje jedną z n ie redukow alnych d o m in a n t m odernistycznych, kied y rozw ażam y ją jako pro jek t jednostkow ej, ale rów nież w spólnotow ej ekspre­ sji, z drugiej ujaw nia w łasną, odw rotną i negatyw ną stronę, kiedy staje się niem al su b stan cjaln ie obecną przeszkodą rzeczyw istej em ancypacji p o d m io tu i uw olnie­ nia jego relacji ze społecznością od d y k ta tu restrykcyjnej przem ocy i władzy. Te dw ie m odalności, któ re dają się ująć w k lam rze pojęć p ro je k tu oraz negacji, po ­ zw alają dostrzec nie tylko podstaw owy kłopot z sam ą stru k tu rą idei au ten ty c zn o ­ ści, lecz nad e w szystko ujrzeć jej w ielowym iarow ość. W archala śledzi te p rze m ia­ n y w rozm aitych dyskursach (oświeceniowym, ro m antycznym zarówno anglosa­ skim , jak i n iem ieckim , a także ściśle now oczesnym ). W artość tej k siążki - jako się rzekło - nie podlega dyskusji. Tym b ard z iej, że proponow ana przez autora h isto ria rozw oju w ydaje się konsekw entna i spójna. W ypada zatem skupić się na tych m iejscach w ywodu autora, w których ta k ich cech nie widać.

M. W archala Nowoczesność i autentyczność. Idea autentyczności od Rousseau do Freuda, K raków 2006.

(3)

2

.

A utentyczność w perspektyw ie proponow anej przez autora nie daje się rozdzie­ lić od porządku now oczesności rozum ianej jako kulturow a i filozoficzna form acja, albowiem jej zw iązanie dialektyczne odpow iada niem al dokładnie problem om , k tó ­ re w ybijają się na plan pierwszy w nowoczesności. Oznacza to, że nie m ożna pom y­ śleć o autentyczności inaczej niż tylko w kategorii projektu, ale zarazem nie sposób przestać dążyć do poszukiw ania takiego rejestru języka, w którym jej legitym izacja nie byłaby już konieczna. Paradoks polega na tym , że autentyczność, którą sytuowa­ libyśm y po stronie nieoznaczonej przestrzeni istnienia, nie daje się pom yśleć in a­ czej niż tylko w p orządku językowym. W te n sposób ujawnia się rów nież niem ożli­ wy do w yrugow ania m echanizm dialektyczny, jedynie pozornie stabilizujący to rów­ nanie. W efekcie napięcie pom iędzy językiem i tym , co sytuuje się poza stru k tu rą języka nie daje się rozładować, a historia poszukiw ania ostatecznej, niepodw ażalnej zasady określającej autentyczność składa się w gruncie rzeczy na opowieść o zm aga­ n iach now ożytnego i nowoczesnego (pokartezjańskiego i pokantowskiego) podm io­ tu z możliwością skonstruow ania opowieści o własnej tożsam ości.

A utentyczność w ydaje się elem en tem p ro je k tu egzystencjalnego niem al par

excellence. Po pierw sze dlatego, że dom aga się od p o d m io tu w ykorzystyw ania coraz

b ardziej subtelnych językowych strategii, służących o d d an iu stan u w łasnej a k tu ­ alności i sam oobecności. Po drugie z pow odu specyficznego c h a ra k te ru i sta tu su p ro jek tu , będącego zarazem m arz en ie m o to taln o ści w sferze epistem ologicznej oraz absolutnej au to n o m ii w sferze egzystencjalnej i ontologicznej. P aradoksalnie to w p rojekcie jako ta k im ujaw nia się stygm at autentyczności jako całkow itego sp ełnienia fan ta zm a tu o podm iocie będącym u siebie. A utentyczność m yślana jako p ro jek t skutecznie niw eluje p roblem y esencjalnego trak to w an ia b y tu i całkow icie autorefleksyjnego p o d m io tu . Przeciw nie, w efekcie to p ro jek t uzyskuje w ym iar jak n ajb ard ziej egzystencjalny, stając się koniecznym fan ta zm a te m życia, a nie w yłącznie precyzyjnie k o nstruow aną m etodą poznaw czą. L ingw istyczna p ersp e k ­ tywa k o m p lik u je obraz idei autentyczności n ie tylko w sensie konieczności sk ru ­ p u latn eg o rozw ażania w ew nętrznych anty n o m ii k o nstytuujących jej obraz. R ady­ k alna krytyka języka filozoficznego, traktow anego jako n e u tra ln y w ehikuł sensu i sferę m ożliw ości skonstruow ania znaczenia spow odowała, iż autentyczności nie sposób pom yśleć tylko w jednym p orządku. N ie m ożna bez skazyw ania się na te o ­ retyczną naiw ność sytuow ać jej jedynie w sferze źródłow ości, oryginalności czy autonom ii. Z m iejsca bow iem w krada się do języka opisu to, co zm ediatyzow ane, przetw orzone i pow tórzone, a także heteronom iczne.

W analizach W archali figury autentyczności właściwe ró żnorodnym dy sk u r­ som now oczesności, od D id ero ta przez rom antyków i F reu d a do D ele u ze’a, odsła­ n ia ją swoją krytyczną stronę. Ilu stru ją d o bitnie konieczność p rzejrzen ia w łasnych założeń przez autorów prag n ący ch p oprzez schem at pism a (n arracji, d ra m a tu , rozpraw y) dotrzeć do niew ym ienialnej, n iep rzetłu m aczaln ej na jakikolw iek język, reguły egzystencji. Zadziw iające, jak bardzo te - jakby pow iedział P h ilip

(4)

Lacoue-Momro

Ironia, świadomość, śmierć

-L a b arth e - próby „obejścia” skazują tw órców i filozofów na przyjęcie dokładnie odw rotnej logiki pisania: w edle zasady m eto n im ii, n ie u sta n n y ch p odstaw ień jed­ n ych elem entów w łasnego d y sk u rsu p o d d rugie bąd ź też alegorii, k tó rą - jako k w intesencję konw encjonalności - m ożna sytuować na przeciw ległym b ieg u n ie autentyczności.

Tak jest w p erspektyw ie kon k retn y ch w izji i pom ysłów dyskursyw nych. A jak w sferze teoretycznej legitym izacji? N egatyw ność pojm ow ana jako kategoria kry ­ tyczna, na której opiera się dyskurs, staje się z p u n k tu w idzenia pewnej w izji n o ­ w oczesności jedynym sposobem sprzeciw u wobec zaw łaszczającego języka feno­ m enologii i herm en eu ty k i. To te dwa k ie ru n k i filozoficzne, n iezależnie od siebie, p rze d łu ża ły trw anie tradycyjnego m odelu autentyczności opierającego się na afir- m acji podstaw owego dośw iadczenia fundującego akt św iadom ości (fenom enolo­ gia) oraz m ocy in te rp re ta c ji i ontologii objaw ienia sensu (herm eneutyka). W oby­ dw u to, co źródłow e zostało w przęgnięte w to, co ak tu aln e, ale rów nież i za k ła d a­ ne. K onsekw encje takiego p o m ieszania porządków w ydają się aż n ad to znajom e, choć z pozoru niew iele m ów ią o autentyczności. Jed n ak zarówno p roblem y H us- serla z u spraw iedliw ieniem własnego stanow iska wobec pojęcia kryzysu n au k eu­ ropejskich, dotyczącego głów nie sfery języka, jak i raz po raz ujaw niające się teo­ logiczne zaplecze filozofii H eideggera w skazują przestrzeń , w której prawdziwość tożsam ości p o d m io tu jest w ynikiem wym ykającej się in ten cjo m m yślicieli iluzji bezpośredniego w glądu bąd ź rów nie dobrze m arkow aną resty tu cją słow nika re li­ gijnego. S łusznie zatem W archala rozpoczyna rozw ażania od przytoczenia g ru n ­ townej refu tac ji poglądów na zasadę Eingentlichkeit autorstw a A dorna. W edle au ­ tora Teorii estetycznej m yślenie w ram ach o ntologii egzystencjalnej prow adzi w k o n ­ sekw encji do efektów dokładnie odw rotnych do zam ierzonych. A utentyczność nie jest bow iem atry b u tem śm iertelnego, a zatem czasowego, nieciągłego b y tu w rzu­ conego w św iat, lecz przynależy do enigm atycznej, m ieszczącej się poza h isto rią p rze strzen i bycia, d eterm in u jącej sensowność bąd ź bezsensow ność jego położe­ nia. W ydaje się jednak, że au to r p o m in ął jeden nie tylko interesujący, lecz rów ­ nież niezw ykle istotny w ątek kry ty k i A dorna w yraźnie obecny w Żargonie auten­

tyczności i w innych pism ach. W ontologicznym w ydaniu rzecz sprow adza się bo ­

w iem do odrzucenia przez H eideggera zasady kry ty k i rozum ianej szeroko jako konieczność przepracow ania tego, co negatyw ne i - co z tego w ynika - ochrony zasady im ienia w łasnego p rze d zakusam i degradującej władzy. A utentyczność za­ tem , przeciw nie niż u au to ra Bycia i czasu, nie m oże pozostać dom eną jaźni, tego, co całkow icie w ew nętrzne. W efekcie egzystencjalistyczna próba wyjścia ze stru k ­ tu ry p o d m io tu w sferę praw dziw ego bycia, jak o debrał lekcję H eidegggera np. S artre, okazuje się n ie u d an a - Dasein w zasadzie odseparow ane od tego, co inne i zbiorowe staje się nie tyle form ułą jednostkow ego dośw iadczenia, ile n ie ru c h o ­ m ą abstrakcją. P odm iot, w yrzekając się postaw y krytycznej, działa przeciw ko so­ bie sam em u i w rezu ltacie w szelką działalność w eksluje na korzyść absolutyzow a­ nej, enigm atycznej, na poły teologicznej, na poły gnostyckiej p rze strzen i nienazy- w alnego bycia. H eideggerow ski fan tazm at dla A dorna m u siał być niezw ykle groź­

(5)

ny, poniew aż m ilczeniem p om ijał reguły społecznych i sym bolicznych m ediacji, a - co więcej - pozostaw ał głuchy na w szechobecną ekonom ię w artości, idei oraz in te rp re tac ji. C elnie pisze o tym w jednym z fragm entów w M inimach moraliach:

O dkrycie a u te n ty z m u jako o statn ie g o b a stio n u etyki in d y w id u alisty czn ej to o d b lask masowej p ro d u k cji przem ysłow ej. D op iero gdy niezliczone standardow e d obra dla zysku u dają, że są czym ś w yjątkow ym , pow staje - jako antyteza, lecz w edług tych sam ych k ry ­ teriów - idea czegoś, co nie daje się pow ielać i dlatego jest praw dziw ie autentyczne [...]. N ieautentyczność autentyczności w ynika stąd, że w opanow anym przez w ym ianę społe­ czeństw ie autentyczność m usi udaw ać, że jest tym , co re p rezen tu je, choć nigdy nie może tym być. U rzeczeni au ten ty zm em apostołow ie władzy, która konsekw entnie niszczy cyr­ kulację, w ykonują na jej pogrzebie taniec z w oalem p ien iąd za.2

3

.

W szystkie te elem enty składają się w książce W archali nie tyle na stu d iu m idei autentyczności, ile na h isto rię d e k o n stru k c ji jej klarow nego obrazu. Pierw szym i p rz e d m io ta m i analiz są k oncepty i prak ty k a R ousseau i D iderota. D la autora K u ­

zynka mistrza Ram eau autentyczność jest w yłącznie objawem p rag n ie n ia ludzkiej

duszy, objaw iającym się n ie u ch ro n n ie p o d postacią serii fantazm atów legitym izo­ w anych przez w ładczy podm iot. W arto zauważyć, że lekcja oświeceniowa w w yda­ n iu D id ero ta polega na skutecznym w yrzuceniu z d y skursu figury Ojca praw o­ daw cy3, ale rów nież m ędrca odpow iadającego za sensowność rzeczyw istości oraz stanow iącego kryteria, w edle których należy opisywać i oceniać świat. Jedyną za­ sadą autentyczności - jak zostało to zobrazow ane w Kuzynku i Paradoksie o aktorze - j e s t radykalna i wywrotowa ironia, bezustannie p odkreślająca iluzoryczność wszel­ kich prób stab ilizacji i poszukiw ania racji dostatecznej dla w łasnego stanow iska w debacie publiczn ej, k tó re z kolei d eterm in u je n ie p ełn ą stru k tu rę i niepew ny sta­ tu s p odm iotu. Iro n ia jest bow iem w tym w ypadku tyleż strateg ią językową, co spo­ sobem na wyjście z im p a su pew nego m odelu indyw iduacji, nakazującej p o szu k i­ wać bezspornego arg u m e n tu dla egzystencjalnej dyspozycji jednostki. Jako n ie ­ przerw an y ru c h d estab iliza cji zew nętrznego św iata oraz subw ersji skierow anej wobec pozornie św iadom ego siebie p o d m io tu przybiera kształt ocalającej, p o n ie ­ waż m istagogicznej błazenady. Jak słusznie zauw aża W archala, pisząc o didero- towskiej postaci:

T.W. A dorno M inim a moralia. Refleksje z poharatanego życia, przei. M. Lukasiew icz, posi. M .J. Siem ek, K raków 1999, s. 183.

Ten w ątek, k tóry pozw ala lepiej zrozum ieć reb elian ck i gest niek tó ry ch spośród m istrzów francuskiego O św iecenia nie został - jak sądzę - d o statecznie m ocno w yartykułow any p rzez autora. K onieczność zabicia O jca bądź zm agania się z jego nieobecnością są dla zro zu m ien ia strategii ironicznych niezw ykle istotne. P rzekonuje o tym choćby Starobinski. Zob. J. S tarobinski Wynalezienie wolności, przei. M. O chab, G d a ń sk 2006.

(6)

Momro

Ironia, świadomość, śmierć

R am eau rozum ie, że „au ten ty c zn y m ” m ożna być w yłącznie za cenę o d rzu cen ia narcy ­ stycznej postaw y (pseudo) m ędrca i pogrążenia w absolutnej m askaradzie n ieautentycz- ności. Tylko zm ienność i nietrw alość, które owo pogrążenie w ytw arza i których nie da się w yelim inow ać m ogą być praw dą autentyczności.4

4

,

Je d n ak D id ero t to zaledw ie w stęp do głównej postaci d y skursu autentyczności w m yśli zachodniej. C hodzi rzecz jasna o R ousseau, którego filozofii nie sposób pom yśleć bez tej k ategorii, ale dzięki te m u m ożna ją rów nież analizow ać na w iele sposobów. N aczelną fig u rą jest N arcyz, ro zu m ian y p rzede w szystkim jako postać p o d m io tu w rela cj i pom iędzy w nętrzem i zew nętrzem . Jak w iadom o, Wyznania sta­ now ią n ajbardziej zaaw ansow aną próbę stw orzenia języka, który um ożliw iłby eks- p likację w ew nętrznych przeżyć jednostki. Ale język, będąc kw intesencją tego, co zew nętrzne, a rb itra ln e i konw encjonalne, skutecznie sabotuje m a rz en ie o p ełn i w yrażalności po d m io tu . M ówiąc w prost: u R ousseau to, co w ew nętrzne istnieje o tyle, o ile z zew nątrz uspraw iedliw ia je jakaś stru k tu ra czy też idea. Całkow ita przyległość do siebie m ożliw a jest o tyle, o ile z zew nątrz rozbija ją to, co h e te ro ­ geniczne, n iespójne, m arg in aln e. Z tej perspektyw y w idać d o b itn ie aporie n atu ra - listycznego dyskursu. N ie sposób bow iem orzec, po której ze stro n zn a jd u je się właściw y aspekt rzeczyw istości i egzystencji: em pirycznej, cząstkowej i naiwnej w ew nętrzności czy po stronie św iata u stru k tu ro w an y c h przez język przeżyć. A po­ ria polega także na tym , że R ousseau, mówiąc o praw dziw ej i w olnej jednostce, w ikła się w nierozw iązyw alne w p rze strzen i dyskursu poszukiw anie początku.

W arto zauważyć, że w Wyznaniach, poza k o n tek stem poetyki autobiografizm u, bardzo istotnym elem entem pozostaje sposób ujm ow ania podm iotu. W o dróżnie­ n iu od K artezjusza, którego wizja opiera się na pew ności geom etrycznej, rzeczy­ wistość R ousseau jest niem al całkow icie podporządkow ana n a rra c ji5. W te n spo­ sób snucie opowieści o sam ym sobie nie stanow i prostego gestu afirm acji au to n o ­ m ii p odm iotu, lecz przeobraża się w k onstruow anie genealogii jego zm ieniającej się, korygow anej i n iestab iln ej pozycji. F igura N arcyza jest więc antynom iczna w jeszcze in n y sposób. Tożsam ość jest w edle au to ra Umowy społecznej k o n sty tu ­ owana jako relacja pom iędzy m n ą a m n ą (moi-moi), ale rów nież w sto su n k u do zew nętrznego, n iepoddanego jeszcze sem iotycznej obróbce św iata, owej rzeczyw i­ stości Innego (moi-moi et moi-moi et l’autre). D latego obraz podm iotow ości, jaki w yłania się z p ism autora Emila jest ta k m ocno naznaczony m elancholią. Czas,

4 M. W archala Nowoczesność i autentyczność..., s. 72.

5 W podobny sposób rozum ie antropologię R ousseau M a rtin Rueff. Zob. M. Rueff,

L’élement et le principe. Rousseau et l’analyse, w. Jean-Jacques Rousseau et la chimie,

Textes réu n ies p ar В. B ensande-V incent et B. B ernardi, „C o rp u s” 1999 no 36, Paris oraz tegoż Radicalement / séparément. L a théorie de Jean-Jacques Rousseau et les théories

contemporaine de la jusitice, w: J. D agen, M. Escola et M. R ueff Morales et politiques,

(7)

k tó ry w ydaje się najw iększym p rze ciw n ik ie m w p o sz u k iw an iu auten ty czn o ści, dodatkow o nak azu je czującej jaźni potw ierdzać iluzoryczność w łasnej kondycji. Podsycając p rag n ie n ie tożsam ości rów nocześnie skutecznie je osłabia, p rzed o sta­ jąc się na stronę w ew nętrzności n ieskalanej językową m ediacją. Ale czas jest n ie ­ bezpieczny także i dlatego, że n ie ujaw niając się n igdy jako hom ogeniczny, lin e a r­ ny stru m ie ń zdarzeń, tw orzy egzystencję poprzez in terferen cję rozm aitych w ąt­ ków, urw anych h isto rii, fragm entów w spom nień. P oszukiw anie źródła i zasady autentyczności przynosi w yłącznie św iadom ość palim psestow ego c h a ra k te ru eg­ zystencjalnej k onstrukcji. Zauważm y, że genealogia n a rra c ji ta k n apraw dę niw e­ luje wyjściową opozycję w nętrza i zew nętrza, poniew aż R ousseau tra k tu je ją raz jako czystą fikcję, raz jako m eto n im ię całości św iata intym nych przeżyć. Lecz rów­ nież n arracja, traktow ana nie tylko jako sposób opisu w ew nętrznej rzeczywistości, lecz jako ru c h aktualizow ania egzystencji zam azuje p odział na to, co tran sced en tal- ne i to, co em piryczne.

5

.

Ta konkluzja w ydaje się istotna, bow iem W archala u m ie ję tn ie wychw ytując p aradoksy d y skursu prow adzonego w Wyznaniach czy W liście o widowiskach w p i­ suje jego koncepcję autentyczności w tradycyjny spór filozoficzny dotyczący sta­ tu su św iadom ości. Szczególnie w tym dziele w idoczne są p o stu laty „pow rotu do reżim u tw arzy” oraz „autentycznej arty k u lacji b y tu ”6.

N ie sądzę jednak, jak autor, że w tw órczości R ousseau dychotom ia pom iędzy em pirycznym p o rzą d k iem n a tu ry a fan tazm aty czn ą fikcją, jaką roztacza wokół siebie m arząca subiektyw ność była ostateczna i bezdyskusyjna. P roblem w idać d oskonale w an a liz ac h pośw ięconych dw óm w yb itn y m in te rp re ta to ro m dzieła R ousseau. Jean S tarobinski w pisuje obraz kondycji ludzkiej w jego dziele w n a ­ pięcia pom iędzy Bogiem i autom atem . W ram ach zarysow anej opozycyjnej pary szw ajcarski krytyk wprow adza jeszcze jeden elem ent, czyli m etaforę płynącej wody, z k tó rą m arzący z Przechadzek p rag n ą łb y się utożsam ić. W archala pyta: „Czy rze­ czywiście jest to b ardzo odległe od w iecznie jednostajnego ru c h u a u to m atu - m a­ szyny?”7. Oczywiście z p u n k tu w idzenia, jakiego b ro n i badacz, n ie m a większej różnicy pom iędzy tym i trzem a obrazam i. G dyby jednak spojrzeć na propozycję S tarobinskiego od strony w ielowym iarow ości gestu narracyjnego, o k tórym wcześ­ niej była m owa, a nie w yłącznie w p o rzą d k u klasycznej dychotom ii m etafizycz­ nej, wówczas spraw y p rzy b ierają nieco inny, b ardziej skom plikow any obrót.

P odobnie wygląda spraw a z odczytaniem analiz Paula de M ana, dla którego dyskurs S tarobinskiego, w sparty o dialektyczną zasadę przejrzystości i przeszko­ dy, był głów nym negatyw nym p u n k te m odniesienia. R ousseau, tem atyzując n a ­

6 Używam sform ułow ań S tanisław a Filipow icza z książki: S. F ilipow icz Twarz

i maska, K raków 1998, s. 42-53.

(8)

Momro

Ironia, świadomość, śmierć

pięcie pom iędzy w yobraźnią i św iadom ością stał się dla au to ra Alegorii czytania - co znakom icie wychwycił W archala - figurą niew ygodnego p rek u rso ra ro m an ty ­ ków. Je d n ak n ie jestem do końca przekonany, czy faktycznie m ożna za dobrą m o ­ n etę (nawet p am iętając o pragm atycznym , refutacyjnym u w arunkow aniu tej in ­ te rp retac ji) przyjąć przek o n an ie o em ancypacyjnym geście św iadom ości, jaki stał się udziałem R ousseau. Jest raczej odw rotnie (co oczywiście kom p lik u je pom ysły de M ana odnoszące się do ro m an ty zm u 8): świadom ość, że autentyczność jest lin ­ gw istyczną fikcją n iekoniecznie m u si prow adzić do przyjęcia m odelu estetyzacji w szelkiego dośw iadczenia. D odatkow o przy k ład ekstazy z Piątej przechadzki wy­ daje się kom plikow ać obraz sem iotycznego uw arunkow ania i spełnienia. Istn ie je w szakże m ożliw ość in te rp re ta c ji tego fra g m en tu w sposób nieco b ardziej zniu an - sowany, w k tórym - co praw da - nie daje się utrzym ać dialek ty k i przejrzystości i przeszkody, lecz rozziew pom iędzy językiem i św iadom ością nie zostaje również w żaden sposób zniw elow any i utrzy m u je się jako wywrotowy elem ent poza in te n ­ cją, niejako infekując językiem totalność egzystencjalnego p rojektu.

6 ,

Owa innorodność elem entu, który nie daje się przyswoić paradoksalnie um ożli­ wia żywotność podm iotow i now oczesnem u. M yślenie o autentyczności przez pry­ zm at inności jest właściwe rom antyzm ow i, którego przedstaw iciele, poszukując możliwość odnow ienia bezpośredniości i w ypracowania stru k tu ry zdarzenia, p o ru ­ szali się - mówiąc skrótowo, choć zgodnie z istotą sprawy - pom iędzy Heglowskim system em a Schleglowską ironią. Z acznijm y od prawodawcy dialektyki. D la Hegla bezpośredniość pozostaw ała zawsze w sferze projektu, n ie u sta n n ie um ykając dys- kursyw nem u, a więc rozum nem u i rzeczyw istem u poznaniu. Mówiąc inaczej, ak tu ­ alizować m ożna jedynie to, co da się wyrazić w języku, a zatem nadać m u wartość racjonalności. U H egla jednak to, co bezpośrednie pozostaje niepochw ytne, bow iem z m iejsca zostaje w przęgnięte w dialektyczny system pracy i zniesienia.

D obrze te n m e ch an izm w idać na p rzykładzie kateg o rii granicy. W edle H egla pom yśleć i przekroczyć granicę jest tym samym. To, co nieokreślone zostaje w przęg­ n ię te w system i z konieczności, na jego praw ach, m u si się stać pojęciem . W ten sposób p orządek egzystencjalny i logiczno-epistem ologiczny u zu p e łn ia ją się w za­ jem nie i spełn iają w system ie em ancypującego się ducha. T ym czasem działalność ro m antyczna nie tylko została w ym ierzona w m arzen ie o całości, i afirm ację frag­ m e n tu jako doskonałej form y dzieła, lecz pozw oliła rad y k a ln ie zm ienić akcenty w p o rzą d k u filozoficznym . S łusznie odnotow uje W archala, że zarów no N ovalis w sw oich tek stach , jak i Schlegel (szczególnie w M owie o mitologi”) pokazu ją za pom ocą gatunkow ych rozstrzygnięć alternatyw ę dla filozoficznego dyskursu. C ho­ dzi o M ärchen, czyli o tak ą form ę pisarską, w której realistyczny świat

przedsta-C hodzi m i w tym m iejscu o stu d ia z książki de M ana Romanticism and przedsta-Contemporary

(9)

w iony co rusz przeobraża się w to, co n ad n a tu ra ln e . Bajka w ta k im ro zu m ien iu jest oczywiście czym ś więcej niż rekw izytem z zak resu poetyki now oczesnej. C h o ­ dzi raczej o poszukiw anie innego niż dialektyczne i system owe źródła p rak ty k i m yślenia i tw orzenia, mogącej w rezultacie znieść sztyw ny podział na to, co lite ­ rackie (fikcyjne) i filozoficzne (autentyczne). Bajka jest rez u ltatem poszukiw ań literackiego spełnienia, które m iałoby stanow ić dzieło absolutne. A bsolutność z ko­ lei m ożna - jak sądzę - utożsam iać z p ro jek tem autentyczności, jaki w yłania się z p ism jenajczyków. Do jej ak tu alizacji dojść m oże w p ełn i dzieła, któ re - jak w ia­ dom o - jest całkow icie sam ow ystarczalne i niepow tarzalne, pozostaje poza geno- logicznym i p odziałam i, pow staje i odradza się jedynie we w łasnym porządku. Ale z drugiej strony absolutność p ro je k tu rom antycznego m ieści się także w doskona­ łej pełni, pojedynczego, izolow anego re z u lta tu działalności artystycznej. D osko­ nałe otw arcie dzieła rym uje się w tym m iejscu z jego pełn ą organicznością. A bso­ lu tn e, ab-solutne, czyli etym ologicznie „rozw iązane”, m ieszczące się w koniecz­ nej nieciągłości, nietożsam ości te k stu z sobą sam ym 9. P odobnie m a się spraw a z ironią, k tórą n iekoniecznie trzeba pojm ow ać jako m etareto ry czn ą zasadę tropo- logiczną (jak ro b ił to de M an), lecz jako energię tw orzenia, płynącą z sam ych te k ­ stów. Tak pojm ow ana jest de facto ironiczną siłą form ującą, generującą w szelkie znaczenia w tekście; działa w sam ym ce n tru m całkow itej dezorganizacji, w sferze przypadkow ości sensów. Jest to jed n ak praca opierająca się na regułach pow tórze­ nia, p aro d ii zasad „m etody i sy m etrii”, rządzących u stru k tu ro w an y m system em „m ocnej” filozofii systemowej. Ten w ątek nieco u m k n ą ł autorow i, a jest w ażny szczególnie z perspektyw y sem iotycznego uw arunkow ania dyskursów teoretycz­ nych, któ ra została p rzyjęta w Autentyczności i nowoczesności. Dość przypom nieć w tym kontekście in te rp re tac ję D errid y pośw ięconą pojęciu poezji. P rzy p o m n ij­ m y jedynie, że w tekście francuskiego filozofa to w łaśnie ro m antyczna kategoria b ajk i odgrywała fu n d a m e n ta ln ą rolę, albow iem pozw ała na w ypracow anie takiej fo rm u ły zdarzen ia, k tóra pozw oliłaby om inąć z jednej stro n y restry k cy jn ą p e r­ spektyw ę m etafizycznej i krytycznej racjonalności z drugiej - naiw ną afirm ację egzystencji. K iedy D errid a m ów i o poem acie, w skazuje rów nież na konieczność poszukiw ania takiego reje stru języka, w któ ry m m ożliw e byłoby o ddanie dośw iad­ czenia, i w któ ry m to sam język stałby się zdarzeniem :

Tak więc: bije ci serce, n a ro d zin y rytm u poza opozycjam i, poza w nętrzem i zew nętrzem , św iadom ym w yobrażeniem i porzuconym archiw um . Serce tam , w dole, m iędzy ścieżka­ m i i a u to stra d am i, z dala od twojej obecności, p okornie, blisko ziem i, całkiem nisko. Pow tarzaj w ciąż m am rocząc: nigdy nie p o w tarzaj.. .Tym sam ym szyfrem (weź to sobie do serca) poem at scala sens i literę, jak rytm rozsuw ający czas.10

9 O dw ołuję się do tradycji in te rp reta cy jn ej, która w Nowoczesności i autentyczności została pom inięta. Zob. Ph. L acoue-L abarthe, J.L. N ancy L’absolu littéraire. Théorie

de la littérature du romantisme allemand, Paris 1978.

_ 19 h D e rrid a Che cos’é la poesia?, przel. M.P. M arkow ski, „ L itera tu ra na Św iecie” 1998 £ n r 11-12, s. 159.

(10)

Momro

Ironia, świadomość, śmierć

7

,

W znakom itych analizach pośw ięconych p rze m ian o m pojęcia autentyczności u F reu d a naczelne m iejsce zajm u je n ie tyle p ro b lem zasygnalizow any w ty tu le rozdziału, czyli nieśw iadom ość, lecz kwestia śm ierci. N ieśw iadom ość z tego p u n k tu w idzenia w ydaje się jedynie m echanizm em b ezradności i kom pulsyw ności now o­ czesnego p odm iotu. To śm ierć staje się jedyną i ostateczną sankcją filozoficzną i antropologiczną; jest bow iem zarów no jedyną n iepodw ażalną rzeczyw istością, jak i racją d ostateczną człowieka. Ale, jak pokazuje W archala, w ynikająca z tego p ry m a tu lekcja, jakiej udzielić m oże twórca psychoanalizy, jest jeszcze innego ro ­ dzaju. A utentyczność pow staje - jak w m icie o m ordzie założycielskim Ojca - jako odpow iedź p o d m io tu na u krytą, lecz fu n d a m e n ta ln ą instan cję śm ierci. R epresja k u ltu ry i jej zan ik stanow ią dwa bieguny, pom iędzy któ ry m i m u si się poruszać p o d m io t p ragnący walczyć o w łasną autonom ię. Jednocześnie pozbaw iony zaka­ zów, lęków i fru stracji, któ re n ap ę d za ją jego ocalający sprzeciw nie były w stanie zdobyć się na gest subw ersji, ja k im w słow niku F reu d a jest fantazja. A utentycz­ ność, p odobnie jak p ry m arn a pozycja śm ierci w teo rii psychoanalitycznej, pozo­ staje konieczną hipostazą w yw ołującą n apięcie, bez którego nie sposób pom yśleć s tru k tu ry i kondycji now oczesnego podm iotu.

Przekroczenie psychoanalizy w języku filozofii i teo rii to zarazem koniec opi­ sywanego m arzenia o autentyczności. Filozofem w ieszczącym takie zam knięcie, na którego p rzy k ła d pow ołuje się W archala, jest G illes D eleuze, zam iast F reuda w ybierający p a tro n a t N ietzschego. W optyce proponow anej przez autora Logiki

sensu nie m a już żadnej n ad z ie i na odnalezienie podstaw y bytu , pozostaje jedynie

chaos różnicy, która n ie jest następstw em pow tórzenia, lecz jego nieodłącznym elem entem . Pow tórzenie nie m a jakiekolw iek źródła i pozostaje pierw otne, choć zaw czasu podzielone poprzez ru c h dyferencji. N ie chodzi jed n ak o p ro stą repety- cję Tego Samego, lecz o kreatyw ną siłę pow tórzenia, które uw idaczniając różnicę, czyni ją jednocześnie ośrodkiem i sensem zdarzenia, a więc absolutnej jednostko- wości, owej - w g runcie rzeczy m itycznej - singularité. W te n sposób jed n ak n ie ­ skończona i ekstatyczna transgresyw ność, o której m ów i D eleuze, staje się fa n ta ­ zm atem ontologicznym bądź p ostulatem filozoficznym . W konkluzji W archala pyta:

O sta tn ią figurą rom antycznej autentyczności było N ervalow skie rozczarow anie. Być może to w łaśnie ono m usi być o stateczn ą po stacią w szelkiej autentyczności. Być m oże, jeśli chcem y być i pozostać „sobą”, m usim y je zaakceptow ać. Czyż jed n ak nie w ydaje się ono b ardziej kreatyw ne i różnorodne od w szelkiej różnicy?11

W ydaje m i się, że istnieje o w iele bliższy, p o m in ięty przez autora, k ontekst, w k tó ­ rym pojęcie autentyczności było nierozerw alnie zw iązane zarów no z transgresją, jak i dośw iadczeniem . C hodzi m i o Georgesa B ataille’a, którego propozycja an ­ tropologiczna i filozoficzna jest o tyle ciekawa, że nie w ikła się w kw estię relacji

(11)

p om iędzy różnicą i p ow tórzeniem an i nie pozw ala się odnieść do pojęć w łaści­ wych słow nikow i rom antycznem u.

8

.

Powyższe uw agi nie m ają ściśle krytycznego ch a rak te ru . P okazują raczej zło­ żoność kateg o rii autentyczności, a także - co pew nie najisto tn iejsze - n ie u n ik n io ­ ną antynom ię d y skursu polegającą na rów noczesnej konieczności i niem ożliw ości zarów no przed staw ien ia języka opisującego autentyczność, jak i autentyczności sam ego języka. A z tej podstaw owej ap o rii książka M ichała W archali zdaje relację znakom icie.

Jakub MOMRO

Abstract

Jak u b MOMRO

Jagiellonian U n iversity (K ra k ó w )

Irony, consciousness, death

T h e text attempts at reconstructing the main theses of the book Autentyczność

i nowoczesność, [Authenticity and modernity’], both historically and philosophically. The first

aspect enables to unveil the mechanism of transformation ofthe notion of authenticity: from the early-modern moment of bifurcated subject, through to the romanticist concepts of authenticity and modern visions. The second aspect made it possible to take a closer look at the structure of authentic subject, rhetorical mechanisms devised for substantiating the ca­ tegory, and the consciousness vs. authenticity relation.

00

Cytaty

Powiązane dokumenty

Przyszłość ta związana jest, jak się wydaje, z możliwością zachowania idei swoistości ludzkiej świadomości, działania i praktyki (jako jawnych dla samych siebie),

Istnieją przesłanki za twierdzeniem, że język osób z urojeniami różni się od języka publicznego: sło- wa zmieniają znaczenie tak, że stają się nieczytelne, relacje

Biorąc pod uwagę te obserwacje, możemy stwierdzić, że jeśli K jest ciałem liczbowym, do którego należą współrzędne wszystkich punktów danych do wykonania pewnej konstrukcji,

P.  Żółkowski byłby dobrym aktorem komicznym, gdyby przestał chcieć być bufo- nem; gdyby raczył sobie przypomnieć, że teatr jest rodzajem liceum, gdzie trzeba się poddać

W wyniku tych oraz kolejnych warsztatów nauczyciele zaczęli się przekonywać, że powinni zmodyfikować programy, opracować odpowiednie pomoce dydaktyczne oraz stosować

Panował tu straszliwy zaduch, oddychało się z trudem, ale nie słyszało się przynajmniej tak wyraźnie huku bomb i warkotu samolotów.. Żałowaliśmy naszej decyzji

żółty szalik białą spódnicę kolorowe ubranie niebieskie spodnie 1. To jest czerwony dres. To jest stara bluzka. To są czarne rękawiczki. To jest niebieska czapka. To są modne

W najwyżej ce- nionych periodykach naukowych udział publikacji odnoszących się do ewolucji i historii świata żywe- go wciąż jest nieproporcjonalnie większy niż udział