• Nie Znaleziono Wyników

Przebojem. R. 1, z. 5 (1923)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Przebojem. R. 1, z. 5 (1923)"

Copied!
16
0
0

Pełen tekst

(1)

P R Z E B O J E M

M IE SIĘ C ZN IK UCZNIOW SKI POŚW. NAUCE i ROZRYWCE.

K U T N O N f l D O C H N I Ą , D N Ifl 15 CZERWCA 1923 ROKU.

■i 111111

d

11 ■ 11 ■ iTiiTiiTi m m n n m ...I * I I I

R Q K I. 1 CEN f T lf t OO MK. l_*jLS-ZYT 5- I

TREŚĆ ZESZYTU 5 -e a o : Pobyt w K utn ie J. E. Ks. Kardynała. K onstytucja 3-^go Ma^a w K o n stytu cji 17 'marca. U ro czy sto ** 3 Maja 1823 roku w War- s z a w le . W spom nienia z fro n tu . G runt pod nogam i. Rozdzwon l m aj M y łk Za szkoły i świata. O sta tn i zeszyt przedw akacyjny. K ron ika . Szarada

O g ło s z e n i* ._____ _____________

Wizytacja szkoły przez J. E. Ks. Kardynała Kakowskiego oraz poświęcenie

kamienia węgielnego.

W dn. 7 maja J. E. Ks. Kardynał Kakowski odwiedzał wszystkie szkoły oraz instytucja społeczne w Kutnie. Na przy focie dostojne*© gościa gmach gimnazjum udekorowano f ag - mi naródowemi i papieskiemi oraz zielenią i kwiatami. Wne trze szkoły również upiększono; sala kl. Ul ej l»yła miejscem uroczystej ceremonji powitalnej. U wejścia do ^ k o ł y powitat J Eminencle p. Dyrektor i Rada Pedagogiczna, a orkiestra cżniowska odegrała hymn „ Boże coś Po'sk^“- ^ -.^ n a "

pasterz, idąc szpalerem uczniów, wszedł do gmachu gimna­

zjum, gdzie powitał go chór pieśnią religijny - E<ce. s“cerd° * ' W sali kl. m-ej, bardzo pięknie przystrojonej s<U r a le m P - D y * rektorowej, zebrały sią delegacje wszystkich klas, Rada Peda­

gogiczna, przedstawiciele wojskowosci oraz Komitet budowy gimnazjum. Pierwszy przemówił do Ks. Kardynała p. Dyrektor K « " r o następnie ks. prefekt J. Kostrzewski, a wkońcu w .m;e Mu u « . l l w - kolega Iżycki. J. E. Ks. K .rdyn.1 w odpowie, dzi wyraził radość z powodu miłego przyjęcia, następni., m ó ­ wiąc o odrodzeniu Polski, zaznaczył, ze wspomnienia dawnych stosunków oraz troskliwość naszego Państwa o szkoły, p o w in ­ ny nas zachęcać do pilnej i wytrwałej pracy. Następnie wpi- sał s i, do Księgi pamiątkowej, a potem dokonał poświęcen.a fundamentów nowobudującego się gmachu szkolnego. O r le- stra odegrała „Rotę “ i hymn narodowy. Zegnany uroczyście opuścił Dostojnik duchowny n a s z e gimnazjum, kierując się z 15 d e In n y * sikó ł miejskich. z *

(2)

a r o s t w o K u tn o w <-■ k

2

Konstytucja 3-ego maja 1791 r.

w Konstytucji z 17-ego marca 1921 r.

In w o k a c j* na czele Ustawy K o n stytu cyjn e j Rzeczypospo­

litej P olskiej z tifi.a 17 m rca 1921 r. m ó.vi, że Naród Polski, tworząc ramy sv = q o rzys^lsgo ustroju, „nawiązuje do świe­

tnej tradycji w ie ko p o m n e j K onstytucji 3 ego Maja".

Istotnie, K onstytucja 3 ego M ajs zakrojona była na tak wielką skali;, tak daleko v,ybiegła m yślą w przyszłość, tok była pełna idealne j m iło ści O jczyzny i tro s k i o Jej dobro, że nawet dziś, po 130 latach, przy zm ienionych stosunkach spo­

łecznych m ogła się stać dla narodu wzorem i podstawą pod przyszły ro zw ó j „w szystkich m oralnych i m a te ria ln ych jego sił dla dobra całej, odradzającej się lu d zko ści11. Nie d aw ała' wprawdzie Ustawa Rządowa z dn 3 maja 1791 r. wszystkim obywatelom państwa ró vny«h praw, a nawet gloryfikując stan zlachecki, je m u ty lk o polecała obronę i strzeżeń * Konstytucji, jako jedynej tw erdzy O jczyzny i s w o b ó d " szlacheckich.

f lle też z nielada trudnościam i m usieli walczyć szlachetni wórcy Ustawy Majo wej. Wszak cała ówczesna masa szla- :hecka, ciemne, zm aterjalizowana, zapatrzona jak w

b eriim v eto “ i złotą wolność, a raczej a się prow adzić na pasku intera- dców, ja ką ko lw iek zmianę stosun­

ków społecznych uważała z» zbrodnią. Egoizm, sybarytyzm i bezrząd ]a-ko sm u tn y spadek po panowaniu Sasów świeciły triumfy. T ylko o ś w ia c e ń jz i cześć społeczeństwa polskiego, zaznajomiona z nowymi prądam i wolnościowemi i filozofici- nemi na Zachodzie, rozum iała, że tylko sijny rząd i ścisłe sto­

sowanie się do ustaw państwowych zdoła wydżwignąć Polskę groźnego niebezpieczeństwa, ku którem u się chylił" Jednak zrządzeniem ja k iłjś s iły fatalnej, kfó ra złowróżbnym tumanem okrywała ziemie polskie, ci apostołowie nowych idei byli u w a ­ żani przez starszą generację za ludzi lekkiego prowadzenia I umysłu, sfrancuziałych paniczów, którzy gruntowną reformą r o z ­ poczynali od zmiany dawnych strojów narodowych, zwyczajów i t. d. Niezrozumienie w spólnych dążeń do odrodzenia O jczyz­

ny oraz dróg, wiodących da tego odrodzenia, musiało pociągnąć za sobą smutne następstwa.

Konstytucja 3-ego Ma ja to wyraz niespożyty siły żywotnej Po laków i wielkiego rozumu politycznego, otoczyła też aureołą sławy zgon'naszego niepodległego bytu, opro mieniła go bla;

skiem męczeństwa za wolność ludów i zapewniła Polsce nie­

śmiertelność. Ustawa M ajo wa obok naszej wielkiej poezji naro- dowo-rorwautyeznej była owym-liściem aloesu, w który zewiniąta jkofatane tylu nieszcząścijrni serce polskie nie uległo zepsuciu -x jenecKa, ciemne, zm aterjai

Mwiątość w zgubna .lib e ru m

§ w swawolę magnacką, dająca O *sów egoistycznych m o żn o w ł*

(3)

a słowa zm art ’/ych - '• n '* , v y » is ^ T ’ m n>m, p rz y o b le k ły się w ost-itn>ch sAsach; •.•/ kształty. Prz m 'n ą ł b e z p o w ro tn e k o rd jrn o w y wi?K -:z-.t < i ■, - r • \ ,n j 'la c h e tn ie js z y c h i naj vi$k- szych, a czkclw ' < 4,:>«z o o y c h ys.łkóv , i z^rszem błądó v i grzechów,. I \ i > > > >>:pr > /■ > o v ^j n'« v«li -/.nurt .ta nam

„ju trz e n k a s w o b o d y ", a Ja n ; . rr.ych n a !;:y , aby ją uczynić

„słońcem z b a w ie n i a * .

W ybrańcy narodu n i s k in ie ustaw odaw czym zaczęli b u d o ­ wać* p aństw ow ość oolską od podstaw . Nie potrze b o w a li nnsi suWerem ftu k a ć V/7orów u <ó c y r h . Z aznaczyli w ięc zaraz na w stępie tw o ją łączność r. d o ro b k ie m k u ltu ra ln y m przeszłych pokoleń, „k tó re najlepsze w y s iłk i sw oja sprawie n ie p o d le g ło ści bez przerwy »oś .v.ąc.r 'K o n s ty tu c ja 17-eg® marca jest jedną z n'ajt>a>fiz:ei d e m o k r. / ;znycn K j^ s ty tu c y j c a łe j? świata, ja k n a jd e m o k ra ty c ’-.;ejs/=i hvła w s . .,i m czasie Us^a^a Majowa.

T y lk o że K onstytucja 1-7 iTv>roA j;:<t wyrazem najgłębszych przekonań i w oli całego b?z y ją tk u narodu, kie d y Ustawa M a ­ jo wa była tw ó r ' ' i <j*rstki 'r.;)d ry it i s m c h a tn y c h , którzy na własnvch b » rk *c h cii ieli p 'żw ignąć z upa lku Ojczyznę, ale mieli zfcvsłabe s ły , ,• ?■•/ I nąć przeciw grądow i.

K onstytucja z 17 m-.rca n e t vlk o w zięła z Ustaw y M a jo ­ wej g łó w n ą idee w ołrtóś€i, ale naw et w poszczególnych p u n ­ ktach mogła Sie oprz na s w ń jo j poprzedniczce. I nic to, że Ustawa Majo a r r i f > !k j XI ;u n k tó .v , i*dy K o n s iy łu c ja M a rc o ­ wa Kety Ich 125. Z niem one w ,runki p o lityczn o społeczne, soc­

ja ln e i e ko n o m iczn e w y r o b i ł y <ira ito w n ie i*z e flo opracowania.

Jednak duch obu K o n stytu cyj, je s t ten sam, ty lk o obejm uje en już nie jedną w arstw ą narodu, i-ni jedną płeć, ule wszystkich Pola ków i Polki.

Ź ró d łem w szelkiej w ładzy w państw ie czynią obie Konsty­

tucje Nar^d, zaś o ' m m N ir o d u w zakresie władzy w y k o ­ nawczej — Króla e v . Prezydenta Rzeczypospolitej łącznie z od powledzialnymi m in istra m i, w zakresie w ładzy prawodawczej — sejm i senat, w zakresie wym iaru spraw iedliw ości — niezawisłe sądy. P r e r o g a ty w / królew ski® egług Ustawy M ajo wej prąwie zupełhie p o k ry w a ją się z up r n v ,v \ tiami Prezydenta Rzeczyoo- spolftej. OżledzićznoSć tro n u , jaką ta ustaw o -wprowadza, wy ni*'

kała z k ilkuw iekowych, sm utnych d c £ * adczeń przy każdorazo­

wej wolnej el ccjt. Prezydent fczec?/o o s p o lite jf jak dawniej Król, jest ty lk o najw yższym reprezentantem państw a, zupełnie nieodpowiedzialnym za czynności rządu. Według Ustawy M a jo ­ wej ministrowie, k tó ry c h b yło pięciu, r>rym’as i dwu sekretarzy, stanowili u zw. Str#-/ praw c-*yIi Rndę Królew ską, która obradowała pod p re zyd en c ji Króla O dpow iad a to dzisiejszej Radzie Mini­

strów o z m ió h o n y m sV 1 ais « ty :n samych atrybucja-h i tym sam ym stosunku do ą ie w y państwa. Ministrowie są od p o ­ wiedzialni pr?ed sejm em , i prsw<a ini ja ty w y ustawodawczej po- fiada obok sejmu także i rząd.

(4)

Wszystkie u r w a ł y mają być według obu Konstytucyj de- c ydow ane większością głosów.

Jest to obecnie rzecz najzw yklejsza, je d n a k przed półto­

ra w iekiem było to coś w ielkiego. W szak „lib e ru m v e to “ uwa­

żała szlachta za źrenicę w olności, za tw ierdzę sw obód sta no­

wych. Fałszyw y tan re p u b iik a n iz m , nie liczący się absolutnie z psycholog ją człow ieka, najw ięcej szkody p rzyn ió sł Polsce.

Ustawa M ajo w a godziła więc w uświęconą form ę pań­

stwową, stawała wpoprzek najistotniejszym dążnościom szla­

checkim. Była to m e krw aw a rewolucja, za mięrzona na wielką skalę i miarę. Starcie się zbrojne dwu potęg — światów o d ­ rębnych. nowego — dem okratycznego i starego — konserw a­

tywnego i stanowego było nieuniknione. W e Francji w o b ro ­ nie powszechnej wolności wystąpił czynnik silny materjalnle i u m y s ło w o — stan mieszczański, pociągając za sobą warstwy lu­

dowe. W Polsce mieszczaństwa narodowego nie było prawie wcale, a chłopi pozostawali w zupełnej niewoli, nieświadomi swych praw i krzywd. Jed yn y m czynnikiem rewolncyjnym był u nas rząd ze światłym , ale słabym królem u steru, a w rze­

czywistości obydwa stronnictwa partjotyczne. Interesy jednak materjalne tych stronnictw niczem nie różniły się od interesów ogółu szlachty i „patrjotami" kierowała w sejmie tylko miłość Ojczyzny, pra ktyczny rozum i zmysł poiityczny, wyrobiony zagranicą. To jednak okazało się niewystarczającem do zapro­

wadzenia nowego porządku. Na bliższą m etę interesy materjal­

ne zawsze okazują się silniejsze, aniżeli najwyższe porywy ducha.

Starcie istotnie nastąpiło, a zwycięską okazała się reakcja, wcieloną w zdradną Targowicę.

Konstytucja M arcowa tworzyła się w alanogicznych w a ­ runkach politycznych jak Ustawa M ajo wa, tylko ustosunkowa­

nia wewnętrzne sił było całkiem ró tn e . Ustrój państw owy w e ­ dług obu Konstytucyj opiera się na samorządzie ferytorjalnym, który w Ustawie M ajo w ej wyraził się w zatwierdzeniu i za­

bezpieczeniu , Prawa o sejm ikach* Zaciąganie pożyczki pań­

stwowej, wyznaczanie podatków, ustalenia systemu m onetarne­

go, wypowiadanie wojny, zawieranie pokoju i cały szereg in ­ nych spraw należy według obu Konstytucyj do kompetencji sejmu. Posłowie nie mogą być krępowani instrukcjami w y b o r­

ców i uważani są za reprentantów całego narodu. N a jw a ż n ie j­

szy bodaj artykuł Ustawy M ajo wej, to uznanie Je) nie dosko­

nałości i wyznaczenie co 25 lat na mocy ustawy rewizii K on­

stytucji. T o samo ustanawia i Konstytucja Marcowa. Świetna to zaiste myśl, aby każdem u pokoleniu dać możność zmiany kardynalnych praw według ducha czasu i indywidualnych prze­

kona*.

B. W.

(5)

Uroczystość 3 maja 1923 r. w Warszawie.

G odzina 9 rano. W ych o d zim y na wspaniale udekorow ane ulice Warszawy, po których snują się odśw iętnie przybrane tłu ­ m y, oraz pędzą w stronę placu Saskiego różnego rodzaju p o ­ jazdy, wiozące przeważnie wyższych urzędników lub w ojskow ych.

K ie ru je m y się rów nież w tę samą stronę. Ma wszystkich ulicach, w ychodzących na plac, stoją ju ż od godz. 6 rano k o rd o n y p o ­ licji, straży obyw atelskiej, któ re przepuszczają ty lk o szczęśliwych, posiadających bilety wejścia. Ponieważ należeliśm y do tych o- statnich, przepuszczono nas odrazu. W śród szpalerów w ojsk wszystkich rodzajów broni k ie ru je m y się dalej i w krótce uderza nas im p o n u ją cy w id o k stylow o ozdobionego placu. W zagłębie­

niu, m iędzy dw om a skrzydłam i gm achu Sztabu G eneralnego, to n ą ­ cego w girlandach z zieleni, flagach i orłach, na tle k o lu m n a d y i o- grodu Saskiego w idniał p o m n ik , o tu lo n y szarą zasłoną. Poza n im zgrupow ały się sztandary cechów warszawskich, przy dźw ię­

kach hym nu narodow ego przym aszerowały delegacje k ilk u d z ie ­ sięciu pułków , każda rów nież ze sztandarem . Dalej zajęły m ie j­

sca grupy osób w ydelegow anych z p ro w in cji. Pom iędzy n iem i wyróżniali się g ó rn icy w swych żałobno-uroczystych strojach z niebotycznym , przez 7 ludzi dźw iganym sztandarem. Naprze­

ciw, koło b. soboru, ustaw iły się organizacje o charakterze w o j­

skowym, ja k doskonale wyćwiczeni i um un d u ro w a n i harcerze, barwni so k o li i t. p. O k o ło godziny 11 poczęły zajeżdzać p o ­ wozy, wiozące am basadorów państw obcych, przybranych we wspaniałe m undury, ja k ie w id u je się ty lk o na starych rycinach.

Nakoniec dał się słyszeć początkow o odległy, potem coraz bliższy p o m ru k , przechodzący sto p n io w o w potężny okrzyk, w y­

dawany przez stotysięczne tłu m y na cześć najwyższego d o s to j­

nika Rzplitej P olskiej, oraz na cześć niezw yciężonego wodza, marszałka Francji, fin g lji i Polski. Dwaj d o s to jn icy udali się pod p o m n ik , a sędziwy ks. Czartoryski wszedł na znajdującą się obok trybunę. W swem przem ów ieniu streścił on pokrótce dzieje pom nika, a także zw rócił się do Prezydenta Państwa z prośbą o odsłonięcie go. Zbliżyła się chwila najuroczystsza. Prezydent p o d ­ szedł do sznurów podtrzym ujących zasłonę i przeciął je. Ma- terja opadła i pom nik ukazał się w całej p ełni swej piękności.

W tejże ch w ili wszystkie orkiestry zagrały hym n narodow y, ba- terja dział dała 101 strzałów, w ojska sprezentow ały broń, sztan­

dary pochyliły się. Trw ało to dobre dziesięć m in u t. W reszcie, gdy przebrzmiała ostatnia salwa, na m ów n icy ukazał się m in i­

ster Sosnkowski, sławiąc w swem przem ów ieniu m ęstw o i c n o ­ księcia Józefa. N astępnie prezes Rady Miejskiej przyjął w imieniu Warszawy p o m n ik w o piekę i podziękow ał za ten zaszczyt. Po s k o ń c z o n y c h 'm o w a c h m arszałek Foch udekorow a ł szereg w ojskow ych polskich Legją H onorow ą. Najwyższe o d ­ znaczenie otrzymał gen. J ó z e f Haller bohaterski wótjz legionów

(6)

naszych we Francji. D ekorow aniu towarzyszyły gorące okrzyki na Je g o cześć. Rozpoczęła się defilada. Przed p o m n ik ie m i ze­

branym i dostojnika m i maszerowały kolejno wśród przyjaznych okrzyków publiczności delegacje wszystkich prawie pułków , po­

chylając przed księciem Pon: itow skim swe sztandary. Na czele kawalerji jechał 8 pułk ułanów , żółtych", założony jeszcze przez samego księcia Józefa. Po upadku Napoleona 8 p. przebywał pod zaborem austrjackim , zachowując swój sztandar i w ybitnie polski charakter. Po ogłoszeniu niepodieg'ości przeszedł w peł­

nym składzie do a rm ji naszej i w w ieiu bitwach dał dowód, że potrafi utrzym ać tradycje; ułanów księcia. Za w ojskiem d e filo ­ wali sokoli, harcerze, szkoły i t. p organizacje. O gólną uwagę zwracała liczna banderja włościańska z Łow ickiego, na cze le 'ze swym posłem i druga la k a ż z Krakowskiego, obie w barwnych swych strojach. Dalej przes/.ły cechy, tworząc ja kb y olbrzym i las sztandarów, a za niem i udaii się do powozów Prezydent z m arszałkiem Fochem . Obaj odj#chali wśród długo n ie m ilkn ą ­ cych, entuzjastycznych okrzyków na ich cześc. —

Uroczystość była skończona. T łum y zaczęły wypływać z Saskiego placu, na ich m iejsce przybywały nowe, odbywają­

ce niejako pielgrzym ką do pom nika. —

B. Unruh.

V

Wspomnienia z frontu.

Rozglądam się na wszystkie strony, chcę coś s czegółnego zauważyć, ale dokoła panuje tylko odrażający zapach błota i krzyki ładującego się bataljonu 3-ego. Sierżant sztabowy zbiera chór i zaczynamy śpiewać. Pieśni nas.e to rostkliw iają swoją rzewnością i rozlewnością, to znów zapalają do czynu- Twarde żołnierskie tony harm onizują z elegijnością i tęsknotą. Śpiewa­

m y „W is łę ", „Czem uż ach czem uż", „Rozproszeni po wszem św iecie", „L e g u n a " i wiele innych. D okoła skupia się g io n ó cie­

kawych i żądnych pokarm u duchowego słuchaczy.

Z wagonu, tuż obok, przysłuchują s;ę śpiew om nasz dy\yizjo- ner i jego p o m o cn ik czy doradca, jakiś m abik w prost ka rło ­ waty m ajor francuski Dziwna ta fig u ika tyle posiada w §obie śmieszności, że, kiedy w Błogosławieństwie pod M odlinem , po rm zy polow ej robił przegląd pułku wraz z p u łkow nikiem -dyw i- zjonerem , m usiałem aż do krw i gryźć sobie język, aby nie wy­

buchnąć śm iechem .

Na twarzy puikow nika, nadzwyczaj sym patycznej, bardzo poważnej i. zam yślonej, widać pewne rozrzewnienie, Jakby ‘ja ­ kieś natchnienie zstępuje na jego ogorzałe oblicze, bo uśm ie­

cha się przyjaźnie i zaczyna dawąc długie objaśnienia swemu francuskiem u towarzyszowi Z okien wysokich 4-ro piętrowych kam ienic powiewają ku nam chusteczki, a białe rączki czarno­

okich przeważnie iw ow i&nek przesyłają nam. całusy. N a dw i*

(7)

godziny przed zachodem słońca wyruszam y pociągiem ze L w o ­ wa na południe. D okoła roztacza się śliczny, upajający p ię k n o ­ ścią w idok. Pociąg sunie ja kb y w śró.l dziewiczego parku, w którym jakaś m istrzow sko-tw órcza ręka usypała jeden przy d ru ­ gim niebotyczne* kom by i obsadziła je w szelkiego rodzaju d rz e ­ winą. Każde takie wzgórze zda się w ielką kopułą cerkw i, o b la ­ ną seledyno w o-ciem nym odcienie m , któ ry przybiera stopniow o barwę różową, aż wreszcie wszystkie kopuły stają w p łom ieniach i blaskach zachodzącego słońca. Jesienne zwały ciem nych ch m u r zawisły nad ziem ią znieruchom ia łe jakby w oczekiw aniu jakiegoś w ie lkie g o i dziw nego a potężnego zjawiska. W walce potw o ró w chm urnych nastąpił rozejm Zm ęczone całodziennym tru d e m zatrzym ały się w pę d zie , aby pożegnać odchodzące światło. A słońce rzuciło jeszcze raz potężne snopy złotych p ro m ie n i na zarum ienione o b ło ki. Te rozsunęły się z m istyczną czcią i ukazały ziem i św ietlistą kulę słoneczną. Posuwała się ona ku dołow i, posyłając ziem i ostatnie błogosław ieństw o, grając barw am i tęczy przecudne m elodje w błyszczących kropelkach ro- ly . Twory natury stały w skupieniu i n ie m ym zachwycie, w y­

prostow ane i odśw iętnie ubrarje w blaski, stały niby pułk pie ch o ­ ty, prezentujący broń podczas podniesienia, prz^d mającą się o d ­ być nazajutrz bitwą. Z piersi żołnierzy wyrywają się bezustanne o krzyki zachwytu. Cały plu to n zebrany w drzwiach wagonu na­

wołuje' się w zajem nie to do tych, to do przeciwnych rdrzwi, aby nasycić oczy cudow nością przyrody, skąpanej w purpurow ych blaskach. Pociąg posuwa się w olno, ślizgajac się ja k wąż po zboczach zielonych wzgórz,, Do wzgórz przytulają się schludnie zabudowane w io ski i folw arki, bielą się ich ściany z wapniaka budowane i czerwienią dachy. Przed 6-ciu laty kw itnął tu d o ­ brobyt i szczęście. Dziś zagrody przeważnie ro -b ite i zm ienione przez huragan w ojenny, a ludzie przechodzą w ylęknięci, drżący.

Żyzna ta ziemia tyle już krw i się napiła, tyle wstrząśnień prze­

żyła w ciiig u ostatnich kilku lat, tyle n ie p o ko ju o swoje ju tro , że je j bohaterscy m ieszkańcy zatracili już wesołość i radość ży­

cia. Na twarzach widać albo bezgraniczną o bojętn ość i rezygnac­

ję, albo tw ardy upór.

Przejeżdżamy kilka rozbitych stacyj bez obsługi k o le jo w e j i zwolna zbliżam y się do m iejsca przeznaczenia. W końcu staje­

m y na dość dużej stacji Chodorów. W agony z pow odu w ieczor­

nego chłodu szczelnie pozam ykano. Każdy, gdzie m ó g ł i ja k m ó g ł leżał lub siedział w półśnie. O budziłem się pierwszy i o d ­ ciągnąłem drzwi. Do w agonów kołatał ja kiś oficer, d opytują c się o dow ództw o. W łaśnie zbliżył się do naszego w agonur Co za pi^łk? — pyta. 37-m y odpow iadam y. — Klasa — woła uradow a­

ny o fice#"— właśnie czekam y na piechotę, aby wczesnym ran­

kiem zacząć ofenzywę. —

Kazano nam wysiąść z wagpnów, rozdano a m u n ig ę i w

(8)

o rd yn ku m ie liśm y stać o k o ło 2 godzin. N aturalnie, że każdy usiadł, czy też poło żył się gdzie stał i drzem ał. W końcu po długich naw oływ aniach zjawił się dow ódca k o m p a n ji i otrzy­

mawszy in stru kcję od pu łko w n ika , poprow adził oddział za m ia ­ sto. M ie liśm y czekać do rana w obszernym podw órzu jakiegoś pałacu. Sprawdzono sekcje. Ja dostałem w dow ództw o 1-szą sekcję Il-ego p lu to n u z pow odu nieobecności kaprala. Porucznik zwołał wszystkich p o d o fice ró w i zapoznał nas z obecną sytuacją na pob liskie j lin ji b ojow ej. D ow iedzieliśm y się, że przed m iastem są dwa jeziora, że m iasto b ro n ił ja kiś p u łk ułanów , którzy przed paru kozakam i dali „d ra p a ka ". P odporucznik zapowiedział, że­

by na je g o odpow iedzialność strzelać do każdego uciekającego ułana.

Ponieważ m ie liśm y jeszcze przed sobą kilka godzin nocy, a na podwórzu w skutek w ilgotneg o jesiennego pow ietrza przej­

m ow ał nas n ie m iły chłód, p o stano w iliśm y szukać lepszego schro­

nienia. Znaleziono teatr m ie jski i niezw łocznie tam się udaliśmy.

Sala teatru była niedaw no udekorow ana na ja kie ś uroczy­

ste przedstawienie. Każda sekcja musiała ułożyć się razem w pełnym rynsztunku: plecak zsunąć pod głow ę, karabin m iędzy nogi i spać Przed gm achem czuwała straż. Na godzinę przed w schodem słońca pobudzono nas i cicho w dw ójkach pom asze­

row aliśm y ku nieprzyjacielow i. S zILm y wć, wozem pom iędzy dość w yso kie m i pagórkam i. C iągnęliśm y się ja k procesja kilkunastu cicho, poważnie, w ja k im ś nadświątecznym nastroju, w jakiemś niesam ow item skupieniu ducha. N ik t nie krzyczał, nie klął. Sze­

regow cy piln o w a li sami porządku. Nad w szystkim i rozpierała swoje szare skrzydła — śm ierć. W je j obliczu wszyscy zespolili się duchem zapom nieli wraz i stali się m achiną w ręku do- wódzców. Postępow aliśm y z największą ostrożnością. Wysłano straże boczne' przednie i tylne. W eszliśm y do lasu gęsto p o d ­ szytego. W tem zagruchotał z prawej strony bolszew icki karabin maszynowy, p o te m nasz odpow iedział m u. U m ie liśm y już dobrze odróżniać głuchy, przechodzący jakby w gw ałtow ną ulewę szum bolszew ickich m aszynek, oraz pow olniejsze, m iarow e i głośniej­

sze tu rk o ta n ie naszych. Przedzieraliśm y się przez gąszcz* gęsie­

go wąsko w ydeptaną ścieżką tuż przy brzegu lasu. K ilku kole­

gów w yjrzało na pole. — Patrzcie patrzcie ja k w ieją — zawołali w tej chw ili. W sunąłem się w g łę b o ki rów, a potem wdrapałem się na drugi brzeg.

W odległo ści m oże półtora kilo m e tra kłusow ało na wzgó­

rzu k ilk u kozaków , wyjeżdżając to chow ając się za kopiec, któ­

ry w znosił się na pagórku. W yszliśm y z lasu i maszerowaliśmy w tyraljerze przez pole. Nad roztoką w krzakach -znaleźliśmy kilka siodeł ułańskich. Z bliżam y się do wsi. Dowódca k o m p a ń ji w ysłał nas czterech w celu zbadania wnętrza wsi. Idzie­

m y ostrożnie, p iln ie łow iąc uchem najmniejsze szmery. W o k o ­

(9)

ło załegła cisza, zawisła jakąś przygniatającą, siłą nad nam i wdzie­

rała się w serce i w dusze tam ow ała oddech, dzwoniła w uszach.

— Jak ty się czujesz? zapytał m nie szeptem m ó j towarzysz.

Grunt pod nogami.

Wśród ciężkich w a ru n kó w niezgody d o m o w e j, która na­

raża m ło d ą naszą Rzeczpospolitą na tyle trudności w e w n ę trz ­ nych, wśród tak często spo tyk areg D braku wielkodusznej m i ­ łości dla dobra pospolitego, smutny n ie po k ó j ogarniał umysł i aarce, a stroskana myśl s ta w a łj przed p o w a ż n e m pytaniem . Jaki będzie konie c tych szkodliwych chorób i niedomagań.

Ala ato pa długich dniach m gie ł i nie pogody zaczynają dziać aią riacay, która umysł przepełn iają otuchą i mocną wiarą w debrą przyszłość. A nie jest to płytki o p t y m i z m , zwyczajny towarzysz nadchodzącej w p rz y ro d n e wiosny, iecz szczere pneświadczenfe, że m łode nasze państwo naprawdę wraca da zdrowia.

Dwie troski n ap a w a ły szczególniej złe mi przeczuciami myśl każdego prawego o b y w a te la — Polaka: kiedy Sejm nasz zrozumie, że należy wezwać obywateli do wielkich ofiar na rzacz państwa, ążeby raz nareszcie przystąpić do uzdrawiania skarbu publicznego, a druga troska, kiedy Europa zachodnia przestania nas u ważać za twór przejściowy za .państw o se­

le n o w e ", kiedy uwierzy w nas, ja k o w ważny czynnik euro­

pejski i ustali nasze granice. W dniach ostatnich obie te tro- aki zaczynają łagodnieć, a Jedna straciła nawet bolesną a k tu ­ alność, Rząd abecny przystąpił bardzo stanowczo do pracy p aiytecznej nad sanacją skarbu i ustaleniem naszej waluty.

Praca ta będzie zaczęta, trudności piętrzą się jeszcze niesły­

chane. Ale nie można opędzić się wrażeniu, że nietylko sze­

rokie sfery ludności posiadającej zrozumiały konieczność w y­

sokich podatków lecz, że i Sejm także, tak bardzo liczący się i popularnością wśród wyborców , sprawę tę zrozumiał i za­

m yśla naprawdę położyć podwaliny pod silną budowę eko­

nomiczną najbliższej przyszłości.

Otuchą i n ową pobudką do takiej reformy powinien stać się akt międzynarodowy, najważniejszy dle naszego paflstwa od czasu Traktatu W ersalskiego, ustalający granicę Rzeczypospolitej na wschodzie. Niepodobna przecież sądzić, te rządy obce mają w ię c e jp a trjo ty z m u polskiego od nas sa­

mych. Ustalając nasze granice, ententa przejawiła nareszcie wiarę w trwałość budowy naszego państwa, wyraziła zaufanie do naszych zdolności państw otwórczych. Miałażby się za­

wieść? Nie! Przeciwnie. Należy w yrazić przekonanie, że ten tak radosny dła nas akt m iędzynarodowy rozwieje resztę

(10)

w ą tp liw o ści i ze sta n o w iska hon®ru naro d e w e g o n ą k a if.n a m ząsłużyć w caiości na zaufanie, ja k ie m o b d a rz y li naś p r ę ż n i nasi p rzyjaciele na Zachodzie. Tak się taż niewątpiiwie^stanie.

Rząd obecny, k tó re m u p o w io d ło się uzyskać tak wielką z d o ­ b y c i dla państwa, znajdzie niezaw odnie spasoby, erteby zapał dobrych sp otęgo w ać, a prywatą m ałodusznych zwalczyć i o- kiełznać. W społeczeń stw ie polskiem nie bra k grup społecz­

nych, któ re ro zu m ie ją , że ideą P o lski pow in n a być misja cy­

wilizacyjna na w schodzie i w szelkiem i siłam i powinna ona nad tam pracow ać, je śli niem a się sa rze n ie w ie rzyć swpjej przeszłości i sw o je m u o b o w ią z k o w i w obec ideałów wszech- ludzkłęh.

Zbiegiem okoliczności zdarzyło się, że dni t^k radosne przypadły niemal dokładnie w drugą rocznicę Konstytucji *ia-

»szoj z 17 marca 1921 roku. Konstytucja nasza jest dziełem n pięknem. Zapewnia wszystkim doskonałe r ó w n o p r a w n i oni a, znosi dzielące obywateli tytuły rodowe, poręcza waJność wyznań i p ra w a -k a ż d e j narodowości do swobodnego rozwoju,

« rozumie potrzebę ró wnowagi m a jątkow ej, nakazuje bezpłatne nauczanie publiczne, daje wszystkim pełną wolność .u>bywa- telską, ograniczając ją tylko o tyłe, o ile tego wymaga in te­

res i dobro całości, interes państwa. Jakże sUleko było n*m do takich swobód w półtora wie kow ej niewoli.

Dzisiaj na podstawie naszej Konstytucji możemy rozwi- a nęć pełnię energji osobistej i narodowej, m o ż e m y dążyć śmia­

ło do ogólnej szczęśliwości. ■» ».«■. ę

Zasada dem okratyczna, czyli pra worządności,'-p rzen ika Konstytucję, trzeba ją tylk o dobrze poznać i zamienić W r z e ­ czywistość. W zgodzie t jej n akazami Komisja k o d y fik a c y jn a przygotowuje kodeks jednolity dla całego państwa, którego ułożenie i w p ro w ad zen ie w życie będzie koroną naszej bodo­

wy państw owej. Teraz, gdy troska o granice państwo przesta­

je być boleśnie aktualną, gdy Sejm przystępuje do uzdrowię rfia skarbu publicznego, Konstytucja nabiera nowej 'worfości.

Przestaje być d o k u m e n te m popisowym , śtaje się czemś ży- w em , co zdolne będzie zapłodnić pracę o b y w a t e ls k ą " * s po ­ sób Jak najbardziej dobro czynny Prawdziw e to" drti pociechy i otuchy, kiedy o tern w s z y s t k i m już nie jako & fnarzoniu,

’ale jako o prawdzie polskiej mówić m ożem y.

10

■ 25/n r— 1923.

T . ‘ K ' * • I * Kr

Rozdzwonił maj...

, Rozdwonif maj,

Zielony gaj, - -

. . * Tysiącem cudnych p ie śn i. - »#

(11)

I huczy bąk Z m ajow ych łąk,

Dzwonią ptaśzkawie leśni.

Zaśpiewał bór, A ptasząt chór Odzywa się zdaleka I dzwoni m aj, I szumi gaj

A za nim szum i rzeka.

Rozdzw onił maj,

W m ej duszy raj *

Na jedną ty lk o chwilę, Bo szczęścia kwiat, O d paru lat

G inie m i, ja k m otyle.

Chwil nie trza truć!

I szczęście nuć, O! serce niespoko jne!

B o teraz aeas, A później nas

Otoczą dni ciężkie, znojne.

M IE C Z Y S Ł A W BUKI klasa III.

Włocławek, 18 maja 1922 r.

M y ś l i . ' \ n

W ybrali H. i B.

— X— !."!

. i Słowa m ają różne znaczenie — podług księgi, na której je znajdują. Te same słowa, któ re są św iętem i w piśm ie świętem, są bezbożne w księdze bezbożnej, a nieszczęścia mają dźwięk

— w księdze p ejnej nieszczęśliwych w ypadków.

SŁO W ACKI.

Nad niecofnię tą biedą utyskiwać Jestto chcieć nową biedę wywoływać.

Utarczka z losem płonnem jest szermierstwem, W ięcej w nim wskórasz sp o ko jn e m szyderstwem.

Kto się uśm iecha, będąc okradziony, T«n rabusiowi kradnie je g o plony;

A le zaprawdę sam siebie okrada, Kto się tam trapi, gdzie darem na rada.

SZEKSP4R.

(12)

ZE SZKOŁY i ŚWIATA.

D Z IA Ł S P O R T O W Y .

37 P. P. - G IM N A Z JU M DĄBRO W SKIEG O 1:1 (1:0).

Dn. 15 kw ietnia r. b. rozfegrano m iędzy powyższemi druży­

nami match na boisku sportow em w Kutnie. W o jsko w i silniejsi pod względem fizycznym i technicznym ustępow ali uczniom w zdolnościach kom binacyjnych . Przebieg gry ostry z obustronne- mi atakami na bram ki przeciw nika. Lekka przewaga 37 p. p.

K. S. .O R Z E Ł " (Łow icz) — GIMN. DĄBR O W SKIEG O 1:1 (0:0).

Dn. 22-ego kw ietnia r. b. z pow odu nie p o g o d y nasza re­

prezentacja szkolna w yjechała do Łowicza do p ie ro o godz. 3-ej p. p. Z dworca ło w ic k ie g o pom aszerow aliśm y odrazu na boisko i kilkanaście m in u t po piątej rozpoczęto match. W ie lkie kałuże wo­

dy i wogóle dość m arne boisko utrudniały grę. Do pauzy walka o b u ­ stronna ze znaczną przewagą ftutnow iakó w . Przed samym końcem pierwszej połowy w og ó ln e m zamieszaniu strzelono bram kę Ł o ­ wiczowi, której je d n a k sędzia nie uznał. Po pauzie „Orzeł" roz­

wija silne tem p o i w parę m in u t zyskuje prawą stroną ataku piehwszego goala. O tej chw ili Kutnow iacy stale cisną przeciwni­

ków aż d * Isońca gry. Grę zakończono wcześniej z powodu mroku. Rogów 8:5 dla Kutna. Sędziował p. por. Kłosowski.

Drużyna K. S „O rz e ł" powstała w jesieni r. z. przy gim ­ nazjum ło w ickie m . Je st to jedenastka silna pod względem fizycz­

nym je d n a k bez te c h n ik i i ja k ie jk o lw ie k ko m b in a c ji (wyłączając bramkarza). Szczególnie atak posiada św ietny bieg (skrzydła).

Główną cechą K. S. „O rla " jest nadużywanie siły fizycznej i niezawsze właściwe odtrącanie gracza od p iłki. Nasza drużyna grała średnio, flta k w licznych sytuacjach podbram kow ych nie mógł zdobyć się na silny strzał i m arnow ał pewne punkty. K o m ­ binacja dobra. Pow rót nastąpił w nocy o godz. 3-ej.

Ostatni numer przedwakacyjny.

O b e c n y m n u m erem z a m y k a m y ro k szkolny, a l t nie prz e ry w a m y naszego w yd a w n ictw a . M am y pewną nadzieją, ta po wakacjach zd o ła m y o żyw ić żywsze zainteresowania wśród kolegów i w śród społeczeń stw a dla idei naszago p i­

semka. N i* d a m y sią zaw stydzić ani w yprzedzić innym szko­

ło m , które latami, swe pisem ka w yd a ją , nie zrazim y się źad- nemi tru d n o ścia m i. f \ 1? wszyscy koledzy muszą nam poma*

„gać! Apelujem y do wszystkich klas, do wszystkich kolegów ,

(13)

do wszystkich organizacyj szkolnych. Z a s ra jc ie przez wakeejo materjał, próbujcie waszych sił w pisaniu nowel, opisów, wierszy i rozpraw. K a id a praca będzie ogłoszona, a za naj­

lepszą Redakcja przyzna nagrodę. Nasi przełożeni popie- raje nasze ooczynania p o zw a la ją nam wypowiedzieć nasze myśli sło wem d ru ko w a n em , wiec korzystajm y z okazji. Te­

matów nam nie powinno braknąć. T yle spraw szkolnych i p o ­ zaszkolnych m o że być przedm io tem pracy, że trzeba tylko chcieć poświecić par<» godzin na napisanie artykułu, a ten sle opłaci. Z początkiem przyszłego roku szkolnego m am y zamiar zorganizować k o m its t redakcyjny w tym duchu, by kaida klasa i k a id a organizacja szkolna m iała w nim swego przedstawiciela i w sp ó łp ra co w n ika .

fl wiąc używajcie wesoło wywczasów wakacyjnych I wracajcie z now em i siłami do p racy!

W esołych W a k a c y j ! I

18

K R O N I K A.

WIZYTACJA p. WIZYTATORA S Z U N K fl. Od dn. 15 do 19 kwietnia bawił w szkołach K utn ow skich p. w izy ta to r Szunk. .Jak uczniem dopisywał*

szczęicie te g o tru d n o się ja k o ś d o w ie d zia ł. . . . czasem ta k bywało, łe tlą nie utjeło, ale poza tem w szystko w porządku.

ZEBRANIE RODZICÓW. Dn. 8 .IV r. h. odbyło się w Gimnazjum ze­

brania rodziców na któ re m po steno w io no płacić po 50.000 miesięcznie na r ie c i budowy gm achu gim nazjalnego.

KINEM ATOG RAF W GIM NAZJO M . S taraniem p. Dyrektora zakupio­

no aparat Icinematograficzny (3.000.000 mk.), w yśw ietlający ciekawe obrazy naukowe, a także p o iw ią co n e rozrywce. Dotychczas od były się 2 przedsta­

wiania, podczas których w yśw ietlono: .G ó rę W ilsp n," „W yspy Howajskla*.

.D w a j bracia” i Topienie m ie d zi". C hwilowo aparat jest nieczynny ż powo­

du zepsucia się części wyśw ietlających.

ROZBUDOWA G IM NAZJUM . Rozpocząta niedaw no budowa nowa|

sali gimnastycznej po stępuje naprzód w szybkiem tem pie. Nowo-powstająca budowla dotyka półn ocne j s tro n y istnieją ceg o gm acha gimnazjalnego i zaj­

muje przestrzeli 17 m. długą i 6 szeroką. Budynek ten stanowi dopiero cząić projektowanej rozbudow y gim na zjum .

OSOBISTE. M iejsca red aktora odpow iedzialnego W. Blocha objął p.

prof. Urban.

EGZAMINY WSTĘPNE. D yrekcja g im n a zju m komunikuje, l i egzami­

ny wstępne do kl. wyższych, prócz pierwszej, odbywać sią będą sposobem lekcyjnym ad dnia 11 b. m. godz. 8 rano do dnia 16 włącznie

Egzam iny do kl. I rozpoczną się 18 b. m.

EGZAMINY MATURALNE W GIMN. M ĘZKIEM. Klasa ósma naszego gintnajum liczyła 18 uczniów, z k tó ryc h ostatecznie 13 zostało dopuszczo­

nych do egzaminu m atura ln ego . Nie w szystkim je d n a k było sądzone otrzy­

mać matury: z fe ra ln e | trz yn a stki odpadł jeszcze jeden kolega. Egzaminy skończyły się dnia 4 czerwca.

Maturzyści pp.; Bloch W., Bowbelskl Strzyż., Nowicki R., Stępniak L., Szulczewski Jan, liycki M., Przedpełski W., Goldszłajn B., Ciechowicz Rajm., Tom czak And., Zaczkiewicz M., Zandet Adolf.

LICEUM KOTNOWSKIE. Tegoroczna ósma klasa liceum Kutnowskie-

(14)

f

o tlczyła 7 u cra n ic. F g ra m in y m a tu ra ln e , k tó re się odbyty w tra s ie 22—

D maja, dały następujący w ynik: na 7 uczenic dopuszczonych do egzami­

nu otrzym ało świadectwo d o jrz a ło ś c i 4. D elegatem M in iste rs tw o W. R. I O. P„ był p. Weucal, d y re k to r g im n a zju m w łocław skiego.

PERJE W AKACYJNE' Rok szkolny kończy się z d n ie m 16 b. m. Ko­

legom odjeżdżającym na wywczasy le tn ie życzym y odpo czynku , k tó ry Im s i* słusznie należy.

MATCH REWANŻ. W dn iu 10 czerwca od były się na b o is ku s p o rt*- w em „P ia s k i" zawody rewertżow« p iłk i nożnei pom iędzy Tow. G im n. „Sokół"

Łę czyc* a H. K. S. „K a tn o w ia n k a ", k tó re dały w yn ik 2:2. (Rozgrywka w Ł ę ­ czycy 1:1). W pierw szej p o ło w ie przewaga „K u tn o w ia n k i", k tó ra zawzięcie a ta ku je na bra m kę „S o k o ła ", w dru giej p o ło w ie gra toczyło się ze zm ie n­

nym ik u tk ie m . „K u tn o w ia n k a " w ystąpiła w składzie rezerw ow ym .

ODPOWIEDŹ. W poruszo lej w poprzednim num erze spraw ia uwiecz­

nienia pamięci poległych l*b z n a rły c h uczniów naszego gim nazjum w cza- sia Inwazji bolszew ickiej, kom u n k u je nam D yrekcja, że o pole głych i zm ar­

łych wcala nie zap om n ian o, le :z trzeba najw pierw usta lić czas, m iejsca, i okoliczności oraz nazwiska tych. k tó rz y życie swe m ło d a złożyli na o łta rz u Ojczyzny. W obac tego, p ro sim y o podanie do R adakcji dokładnych dat śmierci tych naszych kolegów któ rzy kiedyś razem z nami się uczyli, a którzy w r. 1920 po le g li lub um .-rli.

OSTATNI NUMER. Do k ro n ik i także nalażeć będzie zawiadomienie Sz. p. czytelników, że ninie jszym num erem ko ń czym y p ra c * tegorocza*

z powodu fę ryj w akacyjnych N astępny więc „P rz e b o je m " t. zw. .w a k a ­ cyjny" ukaże się w pierwszych dniach ro k u szkolne go 1923/24.

KOMUNIKAT, P. P. Prof. K rajew ski i D rozdow ski u rz ą d za j* w salach gabinetu p rzyro dn iczeg o i fizycznego wystawę p rzyro d n iczo -ry su n ko w * na któi** zło ż* się prace rysunkow e uczniów i pre pa raty przyrodnicza, sporz*- dzona w « i*g u ro k u przez p. pro f. K rajew skieg o razem z uczn ia m i. Wysta­

wa trwać będzie od s ob oty 16 b. m. do dru giej sob oty 23 b. m. wł*«znie, od ąedz. 9 do 1 po poŁ

Spodziewamy się, źe Społeczeństw o, Intere sują ce się m łodzież* po­

spieszy tłumnie, by się przekonać, ja k uczn io w ie w ciągu roku pracowała oraz poprze czynnie staran ia p. p ro f. K rajew skieg o w celu powi*kazonla gabipetu przyrodniczego.

•* t ) - - : , v ■

Z H U F C A HARCERSKIEGO D O N O S ZĄ , ŻE W D N IA C H 17 i 18 B. M . O D B Ę D ZIE SIĘ UROCZYSTOŚĆ H A RCERSKA

Z NASTĘPUJĄCYM PROGRAM EM :

Program 2-ch dni harcerskich w Kutnie.

D N IA 16 CZERWCA 1923 R. (S O B O TA ).

Godzina 7 m in. 30 w ieczorem zbiórka Hufca K u tn o w skie ­ go na placu G im nazjalnym , przy ul. Kościuszki.

Godzina 8 wieczorem capstrzyk, przemarsz harcerzy całe­

go Hufca harcerskiego przez miaato z pochodniami i ze śpie­

wem ,

Cytaty

Powiązane dokumenty

gowym i” ze względu na występowanie ich w spągu utw orów kw arcyto- wych). Również wśród iłów niebieskawozielonkawych spotyka się przeła- wicenia iłów

zacyjnych, w których m ogłaby znaleźć rozrywką, zdrowy ruch, dopełnienie wiedzy i wreszcie oparcie w pracy samo- w ychow aw czej. A jednak młodzieży to nie

ro po dłuższym czasie dla stwierdzenia, czy chleb zapleśniał. Przynosi go gospodarzowi najdzielniejsza ze wszystkich żniwiarek, zwana przodownicą. Ten wieniec

Musiała połączyć się w najistotniejszych pierwiastkach z największemi duchami Polski minionych wieków, a narodowi przypomnieć i uprzytomnić Mickiewiczowską wiarę

niu najniezbędniejszych czynności, wraca do zajetej przez wojska pruskie Warszawy i pędzi lekki żywot prywatnego człowieka, stając się nawet przywódcą ówczesnej

chanym synem. P rzedew szystkiem um iłował pracę i poświęcenie się dla drugich, dla ogółu. Jako u ta ­ lentow any pracow nik bibljoteki gim nazjalnej, celował

Zaleca się uruchomić program zmywania przy pustej zmywarce, a następnie wyjąć wtyczkę z gniazdka, zamknąć dopływ wody i zostawić drzwi urządzenia lekko uchylone.. To zabezpie-

Dworska Więcławice