• Nie Znaleziono Wyników

Potęgę nastroju wzmagał fakt, że była to pierwsza tego rodzaju manifestacja, manifestacja nielegalna w Polsce Ludowej, a dla wielu ty- sięcy uczestników tej manifestacji, pierwsza w życiu

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Potęgę nastroju wzmagał fakt, że była to pierwsza tego rodzaju manifestacja, manifestacja nielegalna w Polsce Ludowej, a dla wielu ty- sięcy uczestników tej manifestacji, pierwsza w życiu"

Copied!
27
0
0

Pełen tekst

(1)

Poznań dnia 15. X. 1956. r.

Ściśle tajne Egz. Nr 1

OŚWIADCZENIE BIEGŁEGO SOCJOLOGA CHAŁASIŃSKIEGO w dniu 15 października 1956 r.

Pyt: Pan profesor brał cały czas udział w procesie, słuchał zarówno oskarżo- nych jak i słuchanych przed sądem świadków, może pan profesor złoży orzecze- nie odnośnie wpływu tłumu, oczywiście związaną z tą sprawą. Zdanie pana pro- fesora na zachowanie się poszczególnego oskarżonego i wszystkich oskarżo- nych w konkretnych sytuacjach.

Odp: Wysoki Sądzie, odpowiadając na pytanie, czy i w jakim stopniu oskar- żeni znajdowali się pod wpływem nastroju tłumu względnie tłumów, trzeba za- cząć od stwierdzenia, że zarówno ten proces jak i inne procesy z wypadków po- znańskich wykazują w sposób niewątpliwy, iż działanie tłumów zaczęło się od razu, od pierwszej fazy manifestacji przed Zamkiem, a nawet być może jesz- cze przed tym i w różnych formach trwało aż do przywrócenia normalnego funkcjonowania władz politycznych i autorytetów społecznych w mieście.

Tłum, który się gromadził przed Zamkiem, miał w swoim charakterze wielką si- łę psychologicznego oddziaływania na jego uczestników i pozostawiania w jego psychice oddźwięku potężnego i długotrwałego. Była to bowiem manifestacja krzywdy, manifestacja powiązania z nastrojem niemal religijnym, jaki towarzy- szył w śpiewaniu hymnu „Boże coś Polskę”, „My chcemy Boga” „Rotę” i „Jesz- cze Polska nie zginęła”. Potęgę nastroju wzmagał fakt, że była to pierwsza tego rodzaju manifestacja, manifestacja nielegalna w Polsce Ludowej, a dla wielu ty- sięcy uczestników tej manifestacji, pierwsza w życiu. Na takie psychologiczne podłoże tej manifestacji już w przedpołudniowej fazie padły pierwsze strzały i idące za nimi wieści o tym, że funkcjonariusze urzędu bezpieczeństwa strzela- ją do dzieci.

Wieści te uaktywniły niewątpliwie świeżą jeszcze pamięć bezprawia i okrut- nych praktyk śledczych w Urzędach Bezpieczeństwa w niedawno minionym okresie. W tłumach, które oblegały gmach Urzędu Bezpieczeństwa, działały przy tym nie tylko wieści o zabitych i rannych, ale również widok padających od kul kobiet i dzieci6. Zaczęło się to już w godzinach przedpołudniowych. Na- strój pokrzywdzenia przeradzał się we wzburzenie moralne. W tej atmosferze

6Podczas Poznańskiego Czerwca nie zginęła ani jedna kobieta. Śmierć poniosło 15 osób w wieku od 13 do 18 lat.

(2)

u ludzi normalnych afekt wzburzenia moralnego musiał mieć wielką siłę i był trudny do opanowania przez jednostki, które mu podlegały. Wzmagającemu się ostrzeliwaniu pomiędzy obleganymi gmachu Urzędu Bezpieczeństwa, a oblega- jącymi ten gmach towarzyszyło zanikanie wspólnych więzów społecznych i ludzkich. Łącznikiem między nimi pozostali tylko lekarze i pielęgniarki, niosą- ce pomoc jednym i drugim. W takich okolicznościach gmach Urzędu Bezpie- czeństwa w świadomości oblegających go przestał być symbolem prawa, sym- bolem państwa i symbolem władzy ludowej. Okrucieństwo strzału, który trafił tramwajarkę naprzeciw Urzędu Bezpieczeństwa, jak również chłopca, który przejął z jej rąk sztandar, potęgowało wzburzenie moralne do najwyższego stop- nia i powodowało dalszą strzelaninę. Przez to nie chcę powiedzieć, że okrucień- stwo współdziałało w strzelaninie tylko po jednej stronie, zwłaszcza gdy idzie o rozpoczęcie strzelaniny. Tragizm wypadków, jaki się stąd zrodził, stał się udziałem nie tylko oblegających gmach Urzędu Bezpieczeństwa, lecz także lu- dzi obleganych w tym gmachu.

W oblężonym gmachu U.B. psychologiczna sytuacja rozwijała się również stopniowo od pokojowego oblewania zimną wodą z hydrantów do strzelania. Je- żeli moja opinia tak słabo uwzględni psychologiczną sytuację ludzi oblężonych w gmachu U.B., to wynika to stąd, że w procesie tym nie było wypowiedzi ludzi obleganych w tym gmachu przez tłum. Pod wpływem silnego afektu, wzburze- nia moralnego, w takich okolicznościach jednostka mogła zatracić zupełnie świadomość nielegalnego lub antypaństwowego charakteru swoich czynów, ta- kich jak udział w zdobywaniu broni w komisariatach M.O., od żołnierzy dla uży- cia jej przeciwko funkcjonariuszom U.B., strzelającym do ludności, nie mówiąc już o takich czynach, jak udział w przewracaniu tramwajów, lub przesuwaniu przyczepki samochodowej z cementem. Oskarżony robotnik, który wyjaśniając dlaczego chwycił za broń – mówił, że na widok rannych i trupów weszła w nie- go jak gdyby inna istota i nie miał już panowania nad sobą. Dobrze oddał siłę wstrząsu moralnego, który w takich okolicznościach pcha do chwycenia za broń przeciwko sprawcom ofiar, nie rozeznając i nie mając możności rozeznania, czy celuje do właściwego winowajcy. Przedstawionym nastrojom tłumu w jego wszystkich fazach najbardziej ulegała młodzież, a wśród niej ci, którzy ze swe- go osobistego dzieciństwa i młodości wynieśli poczucie krzywdy na skutek trud- nych warunków dzieciństwa w okresie okupacji i latach powojennych, na skutek sieroctwa, konfliktów rodzinnych lub braku życzliwej opieki wychowawczej w młodocianych konfliktach z prawem. Jak silny i udzielający się był nastrój wzburzenia, świadczy o tym zeznanie oskarżonego studenta, które przypomnę.

Wyszedł z domu około godz. 14-tej i do różnych akcji, jak przewracanie tram- waju, udział w tłumie rozbrajającym załogę czołgu, wyjazd samochodem po broń do Studium Wojskowego Szkoły Rolniczej przyłączył się w popołu- dniowej fazie nastrojów tłumów. Na zapytanie, czym się powodował przyłącza-

(3)

jąc się do tych akcji odpowiedział, iż dzień był zwariowany i działał w ferworze.

Do samochodu wiozącego młodzież nawołującą do przyłączenia się przyłączył się nie wiedząc, że jadą po broń, a na zapytanie, jak by postąpił, gdyby wiedział, że jadą po broń – odpowiedział, ż nie wie, jak by wówczas postąpił. W świetle przebiegów wypadków poznańskich stan psychiczny zawarty w tej odpowiedzi uważać należy nie za wyjątkowy, ale za typowy. Taki stan psychiczny cechował młodego studenta o starannym wychowaniu, o refleksyjnej postawie wobec swoich reakcji, wybitnego zawodnika sportowego, cieszącego się uznaniem szkoły i społeczeństwa. O ileż bardziej bezkrytyczne, impulsywne i bezreflek- syjne musiało być wzburzenie tych współoskarżonych, których kwalifikacje in- telektualne były skromniejsze, mniej staranne wychowanie, a droga życia trud- na, a nawet wyboista, na której spotykali niewiele życzliwości ludzkiej. Epizod napaści na oficera czołgistę, który zeznawał w tym procesie w charakterze świadka jest dobrą ilustracją potężnej siły wzburzenia moralnego opanowujące- go tłum, jednostki i mniejsze lub większe tłumy. Epizod miał miejsce między 4–

5 po południu. Oficera czołgistę wyciągniętego z czołgu tłum bił, szarpał, znie- ważał pod wpływem pogłoski, że on jest mordercą, który strzelał do bezbron- nych. W tłumie była młodzież i starsi, a ten, który nawoływał do strzelania do mordercy, podawał się później, jak mówił czołgista, za byłego oficera. Star- szy, siwy człowiek przeciwstawił się wzburzeniu tłumu, osłonił oficera, nie od- stąpił go na krok, zanim oficer nie znalazł się w jakimś mieszkaniu. W tym mieszkaniu ten sam człowiek, który niedawno w pasji nawoływał tłum do zabi- cia mordercy, wylegitymował oficera i kazał iść do domu. Wzburzenie moralne kierowało się tutaj nie na oficera i nie na wojsko, lecz na mordercę. Podobnie działanie tłumów przeciwko funkcjonariuszom U.B. było reakcją wzburzenia moralnego na okrucieństwo, a nie atakiem na U.B. jako urząd państwowy.

Pod wpływem tego zbiorowego afektu wzburzenia moralnego popełniano czyny nielegalne bez świadomości lub z bardzo niejasną świadomością ich nielegalne- go i antypaństwowego charakteru. Popełniano je bez zamiaru szkodzenia Polsce Ludowej.

Opinia moja oczywiście nie wyklucza istnienia zamiaru zbrodniczego w róż- nych indywidualnych przypadkach. Opinia ta podkreśla jednak z naciskiem, że działania pod wpływem nastroju tłumów w takich okolicznościach, jak wypadki poznańskie zmienia psychologię postępowania jednostki w tak zasadniczy spo- sób, że o istnieniu zamiaru zbrodniczego w takiej sytuacji nie można wniosko- wać przez analogię z formalnie podobnym postępowaniem w normalnych sytu- acjach życia społecznego, lub też na podstawie wnioskowania i domyślania się motywów postępowania z biografii oskarżonego, zwłaszcza gdy ta biografia nie ma jeszcze 20 lat, albo niewiele ponad 20. W rozbrajaniu posterunków przez bandę złoczyńców w normalnych warunkach nie trudno w sposób obiektywny ustalić zamiar zbrodniczy, natomiast w przypadkach, o jakie tutaj chodzi, może

(4)

się ono odbyć bez zamiaru zbrodniczego. Z relacji oskarżonych, a zwłaszcza świadków wynika, że ani rozbrajania czołgów, ani rewidowania mieszkań pra- cowników U.B. w poszukiwaniu za bronią, nie da się w tych okolicznościach sprowadzić do zamiarów zbrodniczych, jakkolwiek zamiary zbrodnicze mogły tu współdziałać. Z wypowiedzi Naczelnika Więzienia7słyszeliśmy, że napastni- cy ułatwili mu ucieczkę, ażeby się nie stał ofiarą tłumu. Do socjologicznej isto- ty zjawisk, o których tutaj mowa, należy właśnie to, że obok siebie występują lu- dzie o szlachetnych intencjach i ludzie o zamiarach zbrodniczych i razem popeł- niają czyny formalnie takie same. Na tym również polega społeczna groza zjawisk, nic bowiem nie jest tak groźne dla społeczeństwa jak te sytuacje zbio- rowe, w których pozytywne uczucia moralne i społeczne, jak współczucie i li- tość, poczucie obowiązku i patriotyzm mieszają się z okrucieństwem i zbrodnią w sposób trudny do rozwikłania, dlatego tyle wysiłku zawsze się wkłada w to, ażby nie dopuścić do padnięcia pierwszego strzału i do rozlewu krwi z okazji ta- kich manifestacji. Na zakończenie opinii dla uniknięcia nieporozumienia chcę stwierdzić, że przykłady z wypowiedzi oskarżonych wybierałem ze względu na ich wartość dla socjologicznego wyjaśnienia tych zjawisk, o które tutaj cho- dzi, a nie według tego, kto z oskarżonych jest bardziej lub mniej winny, czego ustalenie należy do Wysokiego Sądu, a nie do biegłego.

Pyt: Konkretnie, czy zdaniem pana profesora zdolność rozpoznania znacze- nia tego czynu, zdolność kierowania swoim postępowaniem u wszystkich oskar- żonych była zmniejszona?

Odp: Nie ulega to najmniejszej wątpliwości. W jednym wypadku można by powiedzieć, że nie była zmniejszona, jeżeli jednostka przyłączyła się do tłumu i to zostało stwierdzone, nie ulegając jego sugestii, ponieważ stwierdzono z cał- kowitą niewątpliwością, w sposób obiektywny, istnienie uprzednie zamiaru zbrodniczego, a więc dokonania rabunku, czy zabicia konkretnej osoby, czy coś podobnego. We wszystkich wypadkach, w których takiego uprzedniego zamiaru zbrodniczego nie stwierdzono, należy przyjąć, że ograniczenie zdolności roze- znania czynów było we wszystkich wypadkach posunięte do najwyższego stop- nia.

Pyt: Czy to się odnosi również do takich osób, które przez cały dzień jeździ- ły, powiedzmy od posterunku do posterunku milicji i w różnych grupach pozo- stawały, powiedzmy w grupie 10-cio, 20-to osobowej, czy większej, bądź mniej- szej, w poszczególnych fazach postępowania i działania u poszczególnego sprawcy?

Odp: Oczywiście, ponieważ, jak stwierdziłem, że działanie motywów i im- pulsów, które powstały w toku manifestacji o takim charakterze, były długo-

7Był nim starszy inspektor Marian Lewandowski, po Poznańskim Czerwcu 1956 roku zawie- szony do 1 grudnia 1956 roku za bierną postawę podczas wydarzeń.

(5)

trwałe i stale podtrzymywane, bądź to przez większe tłumy, bądź to przez mniej- sze grupy. Powiadam, że wyeliminowanie tego impulsu trwałego jest możliwe tylko pod warunkiem, że ma się z całą pewnością do czynienia z zawodowym czy kryminalnym przestępcą. Jeżeli takiego stwierdzenia nie ma, to należy przy- jąć, zgodnie ze znajomością rzeczy przez naukę, przez socjologię, że działanie to występowało przez cały okres nieistnienia hamulców przeciwdziałających.

Pyt:... że objawy, jakie dotąd były w pierwszym dniu procesu, które mia- łem zaszczyt stawiać przed sądem, były słuszne. W tym stanie rzeczy ja nie bę- dę zadawał żadnych pytań profesorowi Chałasińskiemu i wydaje mi się, co do mojego stanowiska... jeżeli były pytania, to były niezbędne, to te pyta- nia zada sąd. Ja dalszych pytań zadawać nie będę, co oczywiście nie narzu- cam...

Odp Chałasińskiego: Wysoki Sądzie, po wypowiedzi prokuratora Markowi- cza8poproszę o prawo złożenia oświadczenia: oświadczenie moje jest takie, że stanąłem wobec Wysokiego Sądu jako biegły i jako polski uczony, który po zło- żeniu przyrzeczenia i przed złożeniem przyrzeczenia ma obowiązek, który wy- konywał, obowiązek mówienia prawdy, bez zatajania niczego, obowiązek, któ- ry wykonywał według własnego sumienia, wobec własnego kraju i wobec całe- go świata uczonych polskich i nie polskich.

Pyt: Czy z tego obrazu, o którym wspominał profesor Chałasiński, nie wikła ewentualne dopuszczenie się przez poszczególnych oskarżonych co do jakichś drobniejszych czynów, w normalnych warunkach, w normalnej sytuacji określi- libyśmy jako przestępstwo...

Odp: Absolutnie nie wikła. Nie chcę konkretnie przytaczać przykładów dla- tego, że wchodziłbym wtedy w rolę poszczególnych oskarżonych – wychodząc z roli biegłego.

Pyt: Ja rozumiem, nie chodzi mi o zasadę.

Odp: Zasadniczo absolutnie nie wikła jeżeli chodzi o przestępstwa pospoli- te, wykonywane przez drobnych przestępców, kradzieże, przejęcie jakichś cu- dzych płaszczy, czy coś takiego, to absolutnie nie wikła.

Pyt: Bo o ile zrozumiałem, panie profesorze, to ta... nie odnosiłaby się tylko do takich jednostek, które świadomie by weszły w ten tłum, żeby świado- mie dokonywać przestępstw pospolitych z tej tylko motywacji, że korzystał...

Odp: Z tej tylko motywacji oczywiście.

Pyt: A wewnętrznie się nie solidaryzował?

Odp: Oczywiście.

Pyt: W takim sposobie czy wolno potwierdzenia stanowiska pana profesora, że jednostki działały pod nieodpartym wpływem tłumu, czy wolno potwierdze-

8Dr Joachim Markowicz, prokurator Prokuratury Generalnej PRL.

(6)

nia tego stanowiska szukać w tych wszystkich sytuacjach, gdzie te same jednost- ki znalazłszy się poza tłumem natychmiast zmieniają swój sposób zachowania się. Na przykład oskarżony Bulczyński9 jest w Junikowie, rozbrajano milicję, milicjanci są zdenerwowani – Bulczyński powiada „wy się nie bójcie, wy się uspokójcie, my wam nic nie zrobimy”. W mieszkaniu funkcjonariuszki U.B. lu- dzie, którzy może na zewnątrz tego mieszkania byli bardzo aktywni, natychmiast uspokajają się i jeden z napastników gładzi dziecko po głowie i powiada – „sy- nusiu, nie martw się, mamusi się nic nie stanie”. I pan profesor wykazał trzeci przykład – mianowicie ludzie, którzy chcieli tego oficera czołgistę nieomalże za- bić, skoro znaleźli się poza działającą grupą w ścianach mieszkania, natychmiast się zmienili, wylegitymowali go i wskazali mu drogę do wyjścia. Czy te przy- padki właśnie stanowią potwierdzenie tego poglądu, że inaczej działa człowiek pod bezpośrednim wpływem tłumu, a inaczej skoro tłum zostanie oddzielony?

Odp. Chałasińskiego: Niewątpliwie te wszystkie przypadki potwierdzają tylko tę zasadę i ten obraz, który tutaj przedstawiłem. Z tym, że powiadam, że nie chodzi tylko o działanie bezpośrednie tłumu, wyrażające się w tym, że tłum jest wciąż obecny. Mogą być przejawy między kształtowaniem się tłumu, ale im- puls wywołany przez początkowy tłum jest łącznikiem pomiędzy różnymi zmie- niającymi się tłumami. Trwałość impulsu wywołanego przez tłum też wchodzi w grę, trwałość, która może być u różnych jednostek i może być hamowana przez różne motywy indywidualne, trudne do przewidzenia. Tak tutaj pamiętam okoliczność jedną, że człowiek się zreflektował pod wpływem widoku człowie- ka przejechanego przez czołg. Mogły być takie okoliczności, że widok tego wy- wołuje nowy wstrząs moralny, który całkowicie zmienia psychologię działania.

Także ja nie jestem – powiadam – znachorem, który wie wszystko o duszy jed- nostki bez konieczności naukowej analizy.

Pyt: Panie profesorze, czy echa wystrzałów rozlegające się po całym mieście nie stanowiły również bodźca, który podtrzymywał jednostki w tym stanie pod- niecenia na... pierwszy impuls manifestacji?

Odp: To już wynika z mojej opinii, którą zakończyłem powiadając, że do- świadczenie historii nakazuje przedsięwzięcia wszelkich środków uniknięcia pierwszego strzału, który zmienia zasadniczo sytuację, a tym bardziej powtarza- jąca się strzelanina potęguje nieobliczalną i trudną do rozeznania dla działają- cych w samym tłumie i trudne do rozeznania dla tych, którzy się później nad tym zastanawiają, tak jak w tej chwili i biegły i Wysoki Sąd.

[ciąg dalszy po przerwie – przyp. Autora]

Pytanie sędziego: Proszę, pytania są jakieś?

9Roman Bulczyński, lat 19, konduktor Miejskiego Przedsiębiorstwa Komunikacyjnego w Po- znaniu, jeden z oskarżonych w „procesie dziesięciu”.

(7)

Głos z sali: Wysoki Sądzie, ja mam w związku z opinią pana prof. Chałasiń- skiego pytanie. Z opinii pana profesora, o ile dobrze zrozumiałem, wynikało, ze zgromadzony pod Urzędem Bezpieczeństwa tłum działał pod wpływem znacz- nego ładunku emocjonalnego. Czy w sytuacji, która tam zaistniała, wpływ był jednakowy na każdego uczestnika zgromadzonego tłumu, czy też nie. A jeśli by- ły jakieś różnice, to od jakich wyników to zróżnicowanie wynikało?

Odp: Oczywiście można stwierdzić od razu, że wpływ nie był jednakowy, ale jakie były różnice indywidualnych reakcji, to jest trudne do określenia, po- nieważ trzeba by w każdym indywidualnym przypadku to ostatecznie i gruntow- nie przeanalizować. Teoretycznie można powiedzieć, że pewne kategorie osob- ników mogły reagować inaczej niż inne. Powiedzmy to co ja powiedziałem, to jest reakcja w stosunki do normalnie działających osobników, nie obciążonych psychopatologią przestępczą, nie obciążonych jakimiś zwyrodnieniami, to jest jedna kategoria, która mogła działać inaczej. To, co powiedziałem, dotyczy nor- malnych ludzi. Jeżeli chodzi o przypadki szczególne, człowiek, który przyszedł z zamiarem zbrodniczym, reagował zupełnie inaczej, bo był głuchy na te suge- stie, on miał swój zamiar, więc to też.

Pyt: Chodzi o to, panie profesorze, czy stopień świadomości, wykształcenia, stopień umoralnienia, czy takie czynniki mają również wpływ na tłum?

Odp: Oczywiście. Dlatego twierdziłem i twierdzę, że młodzież reagowała tu- taj najsilniej i najsilniej reagowała młodzież o słabej zdolności rozeznania ogól- nej sytuacji, a więc ze słabszym przygotowaniem intelektualnym. Ta reagowała najsilniej, ponieważ reagowała bez hamulców intelektualnych, które przychodzą w pomoc takim ludziom, którzy po pierwsze znali już takie sytuacje z własnego doświadczenia, wiedzieli, jakie są konsekwencje zaangażowania się i mieli tę sytuację zanalizowaną osobiście... i mogli wobec tego reagować inaczej. Wo- bec tego ludzie ze słabszym intelektualnym przygotowaniem w takich sytu- acjach reagują impulsywniej.

Pyt: O ile zrozumiałem to te zróżnicowanie występuje i zależne jest od sze- regu czynników psychicznych?

Odp: Oczywiście, że tak, ale nie należy tych różnic zanadto wyolbrzymiać, ponieważ tutaj różnica w takiej sytuacji pomiędzy studentem, a człowiekiem, który miał 7 klas. W wypadkach, w których dla obydwóch taka sytuacja była pierwsza w życiu, z powodu różnic intelektualnych różnica może być bardzo mała, ale oczywiście teoretycznie trzeba założyć, że istnieje.

Pyt: U mnie jest jedno pytanie. Wiadomo, że na pewnych ludzi pewne zda- rzenia, zaistniałe w takich warunkach, jak pod Woj. Urz. Bez.10mogły wpłynąć na pewne bądź to dalsze podniecenia, bądź to opamiętania się. Czy na przykład

10Wojewódzki Urząd do Spraw Bezpieczeństwa Publicznego.

(8)

zjawienie się czołgów i oddziałów wojskowych mogło wpłynąć hamująco, czy mogło być takim wstrząsem, który by w tłumie przynajmniej u pewnych jedno- stek w tym tłumie spowodowało opamiętanie?

Odp: Oczywiście, że trzeba powiedzieć, że w stosunku do pewnej kategorii mogło wpłynąć hamująco w ten sposób, że zjawienie się czołgów dla ludzi, któ- rzy mają już pewne doświadczenia z tego rodzaju manifestacji z własnych oso- bistych przeżyć, to zjawienie się czołgów może być dowodem, że zacznie się strzelanina i zagraża życiu. Wobec tego elementarny strach może działać u star- szych, którzy się usuwają i chowają do bramy, a słabo to działa u młodych. Dru- ga rzecz – zjawienie się czołgów mogło uświadamiać wagę sytuacji, w którą już wojsko wkracza. No ale moment zjawienia się czołgu, z którego żołnierze wy- chodzili i mieszali się z tłumem, może dezorientować zupełnie w sytuacji, o co tu chodzi, w jakim charakterze te czołgi przyszły, po co one tu przyszły, czy one przyszły świadomie, czy nieświadomie i w jakim celu. Także ja nie mogę tutaj powiedzieć, jaka jest reakcja różnych kategorii, w tej atmosferze jest bardzo skomplikowana i napięta, jaka reakcja mogła być w czasie zjawienia się czoł- gów. Mogła być bardzo różna i odpowiedź jest bardzo trudna. Oczywiście od żadnego uczonego w takiej sytuacji trudno oczekiwać odpowiedzialnej na- ukowej odpowiedzi, jak jednostka reagowała tutaj. To, co powiedziałem tutaj, to są rzeczy, które w świetle znajomości sprawy i w nauce socjologii występują i takie prawidłowości wykazują, ale odchylenia indywidualne mogą być bardzo różne. W każdym bądź razie całe to zjawisko i cała ta sytuacja należy do najbar- dziej skomplikowanych, jakie socjologia zna.

Pyt: Ja mam inne pytanie. Pan profesor był biegłym o wypadku na dworcu.

Chodzi mi tutaj o sprawę Foltynowicza.11Znana mi jest również opinia pana pro- fesora w tej sprawie i na podstawie znajomości tej opinii stwierdzam, ż w ocenie sytuacji istnieją zasadnicze różnice. Chodzi mi o to, żeby pan profesor wyjaśnił, czy zestawiając sytuację na dworcu z sytuacją, jaka wytworzyła się przed gma- chem Woj. Urz. Bezp... w czym ta różnica się przejawia. Przecież wypadek na dworcu w swej istocie był tak okrutny, perfidny i powiedzieć można nawet po- tworny, że trudno nam było się zgodzić z tym, aby normalni ludzie mogli się go dopuścić. Niewątpliwie poważny wpływ na ich działanie miało silne podniecenie i nastrój był. Czy zatem siła ładunku emocjonalnego na dworcu i pod gmachem Woj. Urz. Bezp. zdaniem pana profesora była taka sama?

Odp: Siła ładunku emocjonalnego w obydwu wypadkach mogła być jedna- kowa. Sytuacja natomiast konkretna jest różna i stąd różność opinii. Z punktu widzenia socjologicznego zupełnie inaczej kształtuje się atak bezpośredni na konkretną żywą jednostkę od udziału w strzelaninie i takiego udziału, w któ-

11Chodzi o zamordowanie kaprala UB Zygmunta Izdebnego – patrz przypis 3.

(9)

rym nie ma twarzą w twarz w stosunku człowieka do człowieka. Przy czym trze- ba powiedzieć, że w tych wypadkach, tak jak na dworcu, gdzie podkreślałem moment wyjątkowo słabej zdolności do samokontroli i zaangażowania się w be- stialskie czyny tak, że w ogóle już nie tylko świadomość nielegalności i świado- mość antypaństwowości znika. Tam zanika w takiej sytuacji świadomość już motywów człowieka moralnych, elementarnych, które działają, zanika również.

To już z mego punktu widzenia zupełnie psychopatologiczne oczywiście socjo- logicznie... zjawisko, natomiast tutaj tego zjawiska nie można przyjąć. Strze- lanie do ludzi z odległości wtedy, kiedy już jest wzajemna wymiana strzałów jest zjawiskiem zupełnie innym aniżeli w linczowaniu człowieka. Sytuacja wy- stępuje tutaj podobna w dwóch epizodach – Foltynowicz i oficer czołgista. Gdy- by ten stary człowiek, który zdobył się na tyle odwagi, na jaką nie zdobywało się wielu ludzi, którzy woleli się z terenu odsunąć, gdyby się nie zdobył ten czło- wiek stary na tyle odwagi, że nie wykluczam, jakkolwiek nie mogę twierdzić, że tak by było, to nie wykluczam, że mielibyśmy przypadek podobny do Foltyno- wicza. Zabrakło hamulca i nie tylko hamulca moralnego, ale tu trzeba było usu- nąć tego rzekomego mordercę na moment spod obstrzału pasji ludzi, ażeby ci lu- dzie mogli otrzeźwieć. Ale to występuje w walkach wręcz, to znaczy wtedy, kie- dy już wchodzi w grę linczowanie bezpośrednie człowieka. No to ta psychologia jest zupełnie inna przy strzelaninie. Przy strzelaninie, kiedy z odległości się strzela i nie bardzo wiadomo, do kogo, wówczas psychologia jest zupełnie inna.

Także punkt ciężkości mojej opinii w wypadku Foltynowicza był zupełnie inny niż tutaj. Tutaj analiza moja doprowadziła do tego, że przestały działać elemen- tarne pulsy moralne u ludzi, przestała działać nadbudowa, która mówi o legalno- ści czy nielegalności czynu, o państwowości czy niepaństwowości. Nadbudowa, która normalnie każe rozeznać w gmachu symbol władzy państwowej, czy wła- dzy ludowej, czy symbol prawa, ta nadbudowa znikła. Natomiast wielu ludzi re- agowało wciąż pod wpływem impulsów pozytywnie moralnych. Natomiast u Foltynowicza już tego nie zakładam. Tam już było bestialstwo w postaci mści- wości i dlatego ja skłonny byłem przypuszczać i jestem skłonny przypuszczać, że tam mieliśmy do czynienia z wyjątkową skłonnością do takiego oddziaływa- nia sugestii tłumu linczującego. Tłum linczujący i tłum występujący w trakcie ostrzeliwania wzajemnego, to są zupełnie inne tłumy.

Pyt:... wypowiadając swoją opinię jako biegły socjolog pan profesor mo- że oceniać sytuację i dawać opinię w zakresie psychiatrii. O ile mi wiadomo, to są przecież różne dziedziny wiedzy wymagające odrębnych wiadomości.

Odp: Opinia moja dzisiejsza nie wkracza moim zdaniem zupełnie w zakres psychiatrii, wychodzę bowiem z założenia, że mamy do czynienia z ludźmi cał- kowicie normalnymi, młodego wieku i ewentualnie ludźmi o większej lub mniejszej pobudliwości psychicznej, czyli ta opinia obraca się w kręgu psycho- logii ludzi normalnych, a nie wariatów i nie o jakichś inklinacjach patologicz-

(10)

nych do wykonywania przestępstwa. To ta moja opinia dzisiejsza. Natomiast je- żeli chodzi o opinię Foltynowicza, to tamta opinia częściowo może wkraczać i z pewnością wkracza w zakres psychiatrii sądowej. Nowoczesny psychiatra, który by nie brał pod uwagę tych okoliczności lepiej znanych socjologowi, wy- nikających z zakresu psychologii tłumu, nowoczesny psychiatra nie mógłby kwalifikować się jako nowoczesny, bo w takich wypadkach współpraca psychia- try kryminalnego i socjologa jest rzeczą nieodzowną. Sytuacja tamta nadaje się do kwalifikacji z punktu widzenia psychiatrii sądowej, tak samo jak z punktu wi- dzenia psychologii i socjologii tłumu. Natomiast dzisiejsza moja opinia absolut- nie obraca się w kręgu normalnych reakcji ludzi. I powiedziałem, że gdybyśmy założyli, że chodzi o oddziaływanie na ludzi nienormalnych, no to trzeba by oczywiście zrewidować. Zrewidować w tym sensie, że na nienormalnych praw- dopodobnie ta sytuacja oddziaływałaby jeszcze silniej, ale ja w to już nie chcę wkraczać, dlatego że ja nie widzę tutaj powodu, dlaczego miałbym się zajmować w tej opinii nienormalnymi, ponieważ ja nie nienormalnych tutaj nie widzę. Tak- że to dotyczyło normalnych ludzi.

Pyt. adwokata: Czy pojawienie się czołgów w takich warunkach, że wie- życzka jednego z tych czołgów jest opasana wstęgą o barwach narodowych, że za wieżyczką drugiego czołgu stoi żołnierz, który właśnie trzyma sztandar i któ- ry... tego sztandaru opuszcza. Jak to mogło podziałać na tłum, czy w sensie pobudzenia... ewentualnego strachu, czy w sensie właśnie wzmożenia psychozy tłumu?

Odp: Zależy od okoliczności bardziej szczegółowych, w jakich to się stało.

Jeżeli zjawienie się czołgu nastąpiło powiedzmy po tym incydencie z tramwajar- ką i z tym chłopcem, to niewątpliwie wzmogło ekscytację w kierunku buntu, w kierunku niechęci i tych impulsów pchających do ataku. W innych okoliczno- ściach pojawienie się czołgu z flagą narodową mogłoby pobudzić do ekscytacji.

Gdyby pojawieniu się czołgu towarzyszyło wystąpienie kogoś wyjaśniającego sytuację, apelującego do tłumu, a to wcale nie było niemożliwe. było możliwe, że stary człowiek przeciwstawił się tłumowi, który był na drodze do linczowa- nia. Tutaj nikt nie dał hamulców przeciwko impulsom bardzo silnym. Także ja nie wykluczam... jakkolwiek trudno mi powiedzieć z całą pewnością, ponie- waż ta sytuacja nie jest tutaj całkiem jasna w szczegółach. Ja nie wykluczam, że pojawienie się czołgów mogło wzmocnić ekscytację tłumu oblegającego gmach U.B. w kierunku tych impulsów, które pchały do spotęgowania strzelaniny. Nie wykluczam tego.

Pyt: Czy ogólnie biorąc przejawy bratania się choćby części tylko reprezen- tantów władzy, czy milicjanci, czy żołnierze, czy czołgiści z tłumem, czy takie właśnie przejawy zaobserwowane przez tłum wpływają na jego postawę i...

Odp: Oczywiście. Dlatego powiedziałem tak ostrożnie. Powiedziałem, że nie nogę ustalić okoliczności, w których nastąpiło to bratanie się żołnierzy z tłumem

(11)

i okrzyki „Niech żyje wojsko”. Natomiast jeżeli już po tych okrzykach i po... przejawach bratania się żołnierzy z tłumem czołg wzmagał ekscy- tację w kierunku ataku, a nie hamował

Pyt: Czy ogólnie rzecz biorąc socjologowi składającemu... w tego ro- dzaju sprawie potrzebne jest szczegółowe wyjaśnienie stanu faktycznego, a zwłaszcza w zakresie kwestii oddania pierwszych strzałów, okoliczności, w ja- kich to nastąpiło... Czy to jest pomocne przy wydawaniu opinii i konkretyza- cji....

Odp: To jest niemalże niezbędne wtedy, kiedy miałby ustalić bardziej szcze- gółowo aniżeli ja to zrobiłem. Przecież we wszystkich moich wypowiedziach sprawa oddania pierwszego strzału i spowodowania strzelaniny jest ogólnie sformułowana, że pierwszy strzał i następująca po nim strzelanina odegrały ko- losalną i podstawową rolę. Natomiast nie mogłem tutaj nic na ten temat konkret- nie powiedzieć, ponieważ rozprawa nie wykazała, kto pierwszy, i w jaki sposób, i w jakich okolicznościach rozpoczął strzelać. Dla całkowitego, pełnego oświe- tlenia sprawy ta okoliczność jest podstawowej natury.

Pyt: Teraz ostatnie pytanie, raczej z pogranicza, jak mnie się wydaje, nauki.

Czy psychozy zbiorowe w naszym ujęciu, kiedy one się zdarzają raczej rzadko, czy te psychozy zbiorowe i zjawiska im towarzyszące, psychologiczne motory działania i temu podobne, praktycznie przynajmniej wchodzą w zakres psychia- trii, czy przeciętny psychiatra ma możność wypróbować swoją wiedzę praktycz- nie w zakresie zapoznania się z takimi zjawiskami, które zdarzają się na tle psy- choz masowych w wieku XX.

Odp: Niechętnie używam słowa psychoza, ponieważ ono się kojarzy z poję- ciem psychiatrii i niedostatecznie ustala i określa sytuację, o którą tutaj chodzi.

Ale z tym zastrzeżeniem muszę powiedzieć, że po pierwsze, jeżeli z tym zastrze- żeniem posługuję się pojęciem psychoza, to wcale nie można powiedzieć, że psychozy tego typu – oczywiście nie tego typu jak w Poznaniu, ale w ogóle...

wiek nasz nie sprzyja psychozom. Na... sprzyja, tylko w wielu społeczeń- stwach wyładowuje się w inny sposób, w ramach normalnych organizacji. My wiemy, że tego rodzaju psychoz doprowadzają zawody sportowe często.

I z resztą one są po to, że normalny człowiek potrzebuje wyładowania kolektyw- nego, dlatego się normalnie stwarza ludziom warunki, w których kolektywnie mogliby wyładować elementarne emocje społeczne i indywidualne. To jest jed- no. Drugie, że psychiatria w Polsce w ogóle się tym zjawiskiem nie zajmuje.

Gdzie indziej są te zjawiska gruntownie analizowane i przy współpracy psychia- trów jest... U nas, jeżeli chodzi o psychiatrię, z zjawisk zbiorowych przypominam sobie zjawisko, które było w swoim czasie przed wojną przed- miotem zainteresowań prof. Borowieckiego, ale poza tym przypadkiem, to nie znam głębszego systematycznego zainteresowania psychiatrii dla tego rodzaju zjawisk.

(12)

Pyt: Obywatel profesor zechce wyjaśnić taką rzecz... Powiedział pan profesor, że gdyby w tym momencie, kiedy pojawił się czołg, znalazł się czło- wiek z tłumu...

Odp: Nie z tłumu.

Pyt: Skąd obywatelu profesorze?

Odp: Mógł przyjechać z Warszawy.

Pyt: Pan profesor uważa, że w tłumie nie mógł się znaleźć ktoś.

Odp: Mógł się znaleźć, ale niewiele by na to pomógł, ponieważ tu potrzeba było silnej reakcji.

Pyt: Może abstrahować będziemy od tej Warszawy. Poznań jest też miasto.

Odp: Panie prokuratorze, nie posługujemy się niepoważnymi argumentami.

Pyt: Nie, nie. Ja jeszcze chcę wyjaśnić pewną rzecz, bo w wypowiedzi pana profesora jednakże było powiedziane, że musiałby to być jakiś człowiek z auto- rytetem.

Odp: Więc uzupełniam to, że powinien być człowiek z autorytetem.

Pyt: To w takim razie ja zadam inne pytanie. Niech mi pan profesor wobec tego powie, jak to się stało i dlaczego w ogóle się stało, że w tym momencie, kie- dy został zaatakowany żołnierz, który wyszedł z czołgu – mógł być dwojaki sto- sunek do tego czołgisty, mógł być stosunek ludzi, którzy go chcieli zlinczować albo że przynajmniej mogli go zlinczować i mógł się znaleźć ten stary robotnik, którego zachowanie się było wręcz odrębne. Brał w obronę go, zasłaniał go i nie dopuścił do ekscesu. Dlaczego sugestia tłumu, która się udzieliła zgodnie z opi- nią tym ludziom, którzy zajęli stanowisko agresywne, stanowisko nieprzejedna- ne w stosunku do tego żołnierza, była inna aniżeli do tego człowieka, który zna- lazł w sobie dość sił, żeby stanąć w obronie oficera. Bo to już był człowiek z tłu- mu.

Odp: Jak powiedziałem, sytuacja o tyle się różni, że tutaj mieliśmy do czy- nienia z tłumem w bezpośredniej akcji na konkretnego człowieka i jeden z tych, którzy mogli być i prawdopodobnie byli tak samo wzburzeni moralnie, tak samo starszy z doświadczeniem, który nieraz takie manifestacje widział, a który rów- nocześnie widział sytuację, w której to się działo. Podzielając to samo wzburze- nie, ale rozeznawszy, czy mając wątpliwość co do tego, czy to jest konkretny morderca, któremu przeciwstawił się. Zakładam, że wzburzenie było to samo, bo wcale nie musi być to założenie słuszne. Wzburzenie mogło być to samo, zdol- ność do pohamowania reakcji ruchowych i impulsu mściwości większa, bo czło- wiek starszy nieraz widział takie rzeczy. Sytuacja bezpośrednia, w której nie by- ło jeszcze strzelaniny, przeciwstawił się, odniósł w tym wypadku, jak słyszeli- śmy z wypowiedzi, technicznie się przesunął ten oficer do mieszkania, bo nie wiemy jak to dokładnie było, ale dzięki temu szamotaniu sytuacja się zmieniła, bo wystarczyła w takim bezpośrednim starciu chwila przerwy, ażeby nastąpiło ochłonięcie. Natomiast przed gmachem bezpieczeństwa sytuacja byłaby inna.

(13)

Przed gmachem bezpieczeństwa gdyby ktoś wystąpił z tłumu albo chciał wystą- pić, oczywiście operujemy przypuszczeniami, to nie wiadomo, ponieważ teren był już pod obstrzałem – czy by mu się udało i czy by tak samo zaryzykował ak- cję wystąpienia, jak wtedy, kiedy mamy z tą sytuacją linczu. Także tu nie trzeba zakładać, moim zdaniem nie trzeba przyjmować założenia, że działały inne im- pulsy. Impuls moim zdaniem był ogólny, wspólny i taki sam. Natomiast zdolno- ści pohamowania tego impulsu były różne. Dlaczego podkreślam to, że wystą- pienie z tłumu nic by nie pomogło? Ponieważ byłoby to wystąpienie osoby o nieokreślonym autorytecie. Ta sytuacja była już tak napięta, że jeżeli można było mieć nadzieję na jej zahamowanie, to pojawienie się na czołgu przedstawi- ciela władzy ludowej z autorytetem – to mogło zmienić sytuację. Ja mówię teo- retycznie. Natomiast wystąpienie indywidualne człowieka z tłumu bez autoryte- tu, nieznanego, o niewiadomym po prostu autorytecie dla tłumu – anonimowe- go, bo te zjawiska właśnie na tym polegają, niewiele by tu pomogło.

Pyt: Panie profesorze, z tego, co pan profesor tutaj powiedział, wyłaniają się dwa pytania. Jeżeli chodzi o pierwszą sytuację, sytuację z tym starym człowie- kiem, który się przeciwstawił młodym ludziom. Czy w tym, co pan profesor mó- wił a propos... oskarżenia... te stwierdzenia, że sugestia udziela się w roz- maity sposób, różnym jednostkom. Czy nie tkwi w tym odpowiedź na pytanie, które postawił kolega... To jest pierwsze pytanie, jeżeli chodzi o sytuację tam, gdzie mogło dojść do linczu. Teraz jeżeli chodzi o tą drugą sytuację, że gdyby się zjawił ktoś z Warszawy, czy wobec tego nie pozostaje... Oczywiście w tym pytaniu, które ja stawiam, nie kryje się żadna złośliwość. Ja tylko chcę rzecz skontrolować. Czy w tym nie kryje się pewne niezrozumienie, chociażby przez nas, tego, co pan profesor powiedział, że wzburzenie było tak silne, że w zakresie bazy nastąpiła pustka. Pan profesor powiedział tak – tam, gdzie ata- kowano gmach bezpieczeństwa, tam normalne kryteria moralne nie były znie- sione. Było zniesione tylko to, co wchodzi w zakres bazy. A więc w zakres ba- zy wchodzi pojęcie państwa, pojęcie urzędu jako symbolu ładu. Czy wobec te- go, że pan profesor powiedział, że w zakresie bazy wytworzyła się pewna próżnia... to czy można z tym pogodzić pańskie twierdzenie przed chwilą, że jednak człowiek z Warszawy, człowiek z autorytetem mógłby tam wpłynąć na postawę tych ludzi, bo to wygląda tak, że jednak pewne kryteria psycholo- giczne dotyczące bazy nie przestały działać. Więc chciałbym, żeby pan profesor jeszcze na te dwa pytania raczył odpowiedzieć.

Odp: Zacznę od drugiego. Po pierwsze, to, co stwierdziłem i to, co stwier- dzam, a mianowicie istnienie tego wzburzenia moralnego, to nie jest... i kie- dy mówię o zniknięciu i zniweczeniu świadomości prawnej nielegalnego cha- rakteru działań antypaństwowych itd. to nie jest kwestia zniknięcia bazy, to jest nadbudowa też. Rozumowanie jest proste, tłum był wzburzony moralnie, można więc było do tego wzburzenia moralnego działać i dlatego gdyby ktoś z autory-

(14)

tetem wystąpił, to właśnie to wzburzenie moralne, które było, a nie zbrodniczy zamiar. Ja już mówię zbrodniczy zamiar i to jest trudno działać w takich okolicz- nościach. Ale dlatego właśnie, że to było wzburzenie moralne, więc gdyby.... No już mówmy zupełnie rozwijając.- Gdyby przy tym wzburzeniu moralnym na gmach U.B. wjeżdżający czołg z flagą narodową miał przedstawiciela naj- wyższej władzy państwowej, to wykorzystując moralny charakter wzburzenia potrafiłby przywrócić działanie nadbudowy prawnej. Tego momentu nie było.

Teraz pierwsza kwestia– mianowicie kwestia, czy sugestia działała jednakowo.

Sugestia działała na wszystkich. Siła działania mogła być różna w zależności od wieku przede wszystkim i kwalifikacji. Sugestia udzielała się wszystkim, to jest założenie. Hamulce przeciwdziałające się wyładowaniu tych impulsów po- budzonych przez sugestię, hamulce mogły być u różnych niejednakowo aktyw- ne. Powiadam, stary człowiek miał więcej hamulców, ponieważ w jego doświad- czeniach on wiedział, że w takich manifestacjach dokonują się niesprawiedliwe, bestialskie mordy. Młody człowiek nie wiedział. Ja przy tym nie wykluczam współdziałania przestępczego elementu, przestępczego zamiaru, więc chciałbym być dobrze zrozumiany w tym wypadku. Sugestia udzielała się wszystkim, u wszystkich wywoływała moralne wzburzenie i wstrząs moralny, u wszystkich wobec tego ograniczała zdolność rozeznania sytuacji, jaka się działa. Ale u po- szczególnych jednostek były niejednakowo zahamowane te hamulce przeciw- działające i to jest istota rzeczy.

Pyt: Jeszcze mam pytanie. Skoro doszliśmy do tego, że sprecyzowane przez pana profesora dwie różne sytuacje, jedna, przy której mówiąc pospolicie, czło- wiek staje się zwierzęciem, bo nawet hamulce moralne, żadne elementarne ha- mulce nie działały, to jest skazany Foltynowicz, to jest jedna sytuacja. Druga sy- tuacja jest ta, kiedy sfera moralna jest prawie że nie zakłócona, ale odpada to, co ja tak przez omyłkę nazywałem bazą, a co nazywamy nadbudową. Czy jeśli cho- dzi o odpowiedzialność karną, to my musimy znaleźć transmisję do norm prawa karnego? Czy odpowiedzialność karna w obu sytuacjach, zdaniem pana profeso- ra, jeżeli pan profesor chce udzielić odpowiedzi, jest taka sama, czy tak samo sąd ma ustosunkować się do tych zagadnień w wypadku Foltynowicza, jak w wy- padku, który stanowi przedmiot rozważań w naszych sprawach?

[przerwany tekst w oryginale]

Prok: Otóż ja to wyjaśnię – ja nie robiłem zarzutów, bo profesora spotkałem po raz pierwszy, a zarzutów się nie robi komuś, czyjego głosu się nawet nie sły- szało. Ja miałem zastrzeżenia co do tego, czy w ogóle wzywać biegłych socjo- logów, ale skoro już pan profesor złożył swoją opinię tak daleko, to opinia pa- na profesora jak opinia każdego biegłego ma być wyjaśnieniem kwestii wyma- gających wiadomości specjalnych, które rozważy sąd jako najwyższy biegły.

(15)

My nie możemy przed progiem tego zakwalifikowania tego zagadnienia z punktu prawnego ustawiać. Ja nie pytam pana profesora po to, żeby wydał pan profesor orzeczenie, po prostu ja tego jak najmniej chcę, jak najmniej pra- gnę. Ale chodzi mi o to, że skoro znamy dwie sytuacje, jedną sytuację, gdzie człowiek działający nic nie widzi i o niczym nie myśli, tylko bije i znęca się, a druga sytuacja, kiedy człowiek, który coś działa, nie myśli o tym, że działa przeciwko władzy, przeciwko autorytetom, ale moralnie ocenia swoje postępo- wanie. Czy w tych dwóch sytuacjach wnioski, jakie może wysnuć sąd, są iden- tyczne czy różne? Mnie się zdaje, że to do orzeczenia biegłego należy. Jeżeli biegły mówi o tym, z której lufy wyszła kula, to on też nie wydaje orzeczenia w zakresie winy lub kary, ale dostarcza materiał, na podstawie którego sąd wy- da to orzeczenie. Dlatego mnie się wydaje, że bez względu na to, bez względu na moje zastrzeżenia co do potrzeby wzywania socjologów, bez względu na to, moje pytanie jest celowe i zmierza do tego, żeby opinia biegłego mogła ułatwić sądowi wydanie orzeczenia.

Prof. (Chałasiński) Od początku doceniam uprzejmość Pana Prokuratora w stosunku do mojej osoby i zresztą jestem bardzo wdzięczny, bo gdyby nie ta pierwsza wypowiedź Pana Prokuratora, to może z taką starannością i dokładno- ścią nie śledziłbym procesu od początku do końca. Sprawa, wobec której Pan prokurator teraz postawił biegłego, jest sprawą, na którą odpowiedź nie byłem przedtem przygotowany. Wobec tego w tej chwili muszę się nad nią zastanowić.

Po pierwsze Pan Prokurator powiada, że przyjmuje zdolność oceny moralnej po- stępowania tych ludzi, którzy byli zaangażowani w strzelaninę uliczną przed Gmachem Bezpieczeństwa. Ja tak nie twierdzę. Ja twierdzę, że impuls po- budzający miał charakter pozytywnie moralny, natomiast moralna ocena faktów wymaga nie tylko moralnego impulsu, pod wpływem którego człowiek działa, ale sytuacji, w jakiej działa, przeciwko komu, w jakich okolicznościach. Otóż impuls był pozytywnie moralny, rozeznanie z sytuacji i okoliczności, w jakich się działało, nie mieli nie tylko ci, którzy działali wówczas, ale nie mamy rów- nież my, dokładnie w tej chwili, kiedy dysponujemy wszystkimi elementami sy- tuacji, wszystkimi, względnie wszystkim równo, ale to jeszcze nie jest całkowi- ta odpowiedź na to pytanie, które Pan Prokurator powiedział. Wobec tego, jak z punktu odpowiedzialności karnej wyglądało, wygląda ta sytuacja, Pan proku- rator sprawę postawił – Pan Sędzia – Pan Przewodniczący nie uchylił.

Prok. To jest ostatnie pytanie – Pan profesor oparł się na okolicznościach na- leżących do stanu faktycznego. W szczególności Pan profesor przyjął, że pierw- sze strzały padły, nie mogłem zrozumieć, może nie zrozumiałem, i że ta okolicz- ność, że pierwsze strzały padły, jak i druga okoliczność, dotycząca dzieci, że to wszystko były momenty, które wpłynęły na wzburzenie tłumu. Czy Pan Profe- sor uważa, że te fakty, zdaniem Pana Profesora, nastały bez reszty niewątpliwie ustalone w toku przewodu sądowego?

(16)

Chała.- Że padły pierwsze strzały, to jest ustalone – ponieważ nie mogłyby paść następne, gdyby nie padły pierwsze.

(na sali ogólny śmiech)

Prok. Mnie chodzi o to, że pierwsze strzały, to jest przyjemny ten śmiech, ale ten śmiech wynika z tego, że nie zrozumiano, o co mnie chodzi. Cały czas jest teza obrony, zmierzająca do tego, ażeby ustalić, że pierwsze strzały padły do tłu- mu. Ja może użyłem pewnego skrótu. Chodzi o to, że pierwsze strzały nieko- niecznie musiały paść do tłumu, pierwsze strzały mogły także paść ze strony tłu- mu. Czy Pan Profesor mówiąc o reakcji tłumu przyjął jako ustaloną tezę, że pierwsze strzały padły w stronę tłumu?

Chała.- Nie, tego nie przyjąłem, ponieważ to nie było ustalone. Nie, tego nie przyjąłem. Nie. Nie.

Prok. Ja więcej pytań nie mam.

Sędzia.- Czy są pytania – proszę –

Pyt. X. Wysoki Sądzie, w związku z wyjaśnieniem biegłego na pytanie ad- wokata Waliszewskiego,12mianowicie, czy dla zupełnej oceny sytuacji, wydania wyczerpującego orzeczenia, czy nie należałoby jeszcze dokładniej wyjaśnić przebieg zajść na ul. Kochanowskiego. Z ubolewaniem Wysoki Sądzie muszę stwierdzić, że usiłowanie przeprowadzenia tego z obozu zostały obronie unie- możliwione, natomiast wszystkie tezy oskarżenia, o ile chodzi o przeprowadze- nie tych dowodów, nie znajdowały żadnych przeszkód. Jednak oświadczenie biegłego wobec jego wyjaśnień, które wymagają przeprowadzenia dalszych do- wodów, powtarzam dzisiaj jeszcze raz mój wniosek, z soboty, wniosek o powo- łanie w charakterze świadków pielęgniarki, a raczej tramwajarki Przybyłę,13któ- ra stała na wprost Gmachu Urzędu Bezpieczeństwa, pielęgniarki Kozłowskiej14 oraz Grygiera (?), aby lepiej ich okoliczności, Wysoki Sądzie, były już podane przez adwokata Waliszewskiego. Ponadto, Wysoki Sądzie, na te same okolicz- ności wnoszę o powołanie Stanisławy Sobańskiej,15zamieszkałej w Konarzewie koło Poznania. Wysoki Sądzie, – obronie nie chodzi o to, jak się wydaje ze sta- nowiska zajmowanego przez oskarżenie, żeby poniżyć w opinii publicznej taką czy inną instytucję. Obronie chodzi, Wysoki Sądzie, zgodnie z założeniami obo- wiązującymi w naszym prawodawstwie, aby wyświetlić całkowitą bez reszty prawdę materialną. I jeżeli ktokolwiek będzie winien poza tymi ludźmi, to nie-

12Obrońca Janusz Waliszewski.

13Chodzi o Helenę Przybyłek, 20-letnią konduktorkę Miejskiego Przedsiębiorstwa Komuni- kacyjnego w Poznaniu, postrzeloną w nogi pod gmachem WUd/sBP.

14Aleksandra Kozłowska, pielęgniarka ze Szpitala Miejskiego im. Franciszka Raszei w Po- znaniu.

1518-letnia konduktorka Miejskiego Przedsiębiorstwa Komunikacyjnego w Poznaniu, świa- dek postrzelenia Heleny Przybyłek.

(17)

wątpliwie Wysoki Sąd i Prokuratura wyciągnie odpowiednie wnioski, a wyraz temu da orzeczenie w swym orzeczeniu pan biegły.

X z sali-/ Waliszewski- wpis piórem/ Ja w tej kwestii jak najgoręcej popie- ram ten wniosek i uważam, że proces ten jest tego rodzaju, że prawda musi być wyjaśniona bez reszty. Są jakieś czynniki, którym ta prawda nie jest widocznie miła. Wnioski, które zgłaszaliśmy już na wstępie, spotkały się ze złym przyję- ciem, a w szczególności niemiłe jest zapoznanie się z prawdą widocznie tym, którzy w sposób nieścisły, tendencyjny, a często spaczony przedstawiają treść zeznań świadków, którzy już tu na te okoliczności zeznawali. Ponieważ chodzi nam o ugruntowanie praworządności, ponieważ nam chodzi o bezwzględne za- chowanie systemu, w którym nie wiadomo dlaczego, powstawała jakaś solidar- ność biurokratyczna, jakieś dziwne utożsamianie państwa z prestiżem poszcze- gólnych urzędników, którzy dopuścili się uchybień i naruszyli swoje obowiązki, ponieważ to właśnie zwalczamy i to jest naszym sztandarem i naszym hasłem i o tym przekonujemy społeczeństwo, że my nie chcemy mieć z tamtym szcze- blem nic wspólnego, to wobec tego musimy tępić te przeżytki dawnego systemu, które jeszcze się zachowały. Te przeżytki to nieścisła informacja, przekręcanie zeznań, jak to miało miejsce, jeżeli chodzi o prasę w odniesieniu do zeznań Lau- rentowskiej16i Lewandowskiego, obcinanie tych zeznań w stosunku jak to mia- ło miejsce do dr. Śliwińskiego,17 zatajanie tego, co istotne. My nie mogliśmy przed orzeczeniem biegłego specjalnie mocno przetrzymywać wniosku, ponie- waż Sąd był zdania, że sprawa została wyjaśniona. Stojąc na gruncie założenia, że można wyodrębnić odpowiedzialność oskarżonych od działania tłumu, mógł Sąd istotnie mieć taki pogląd i trudno było obronie się temu przeciwstawić. Stąd też biegły tworzy nierozerwalną więź między jednym a drugim, między tym, co się działo w psychice poszczególnych uczestników a tym prądem, który przebie- gał cały tłum. Skoro biegły powiada, że zasadniczym ekranem tego wszystkie- go, to były, prawda,– te wieści przenoszące się jak iskra od człowieka do czło- wieka i wytwarzające mniej więcej jednolitą postawę u wszystkich, przy takim orzeczeniu, przy takim założeniu, założeniu, które odpowiada zupełnie poglą- dom nowoczesnej nauki, staje się koniecznym zarówno dla wyjaśnienia kwestii odpowiedzialności poszczególnych oskarżonych w tym procesie, jak również dla dania wyrazu temu, że wszelkie przeżytki potępionego systemu ukrywania prawdy i wybielania za wszelką cenę jednostek, dlatego tylko, że są urzędnika- mi, uważam za konieczne przeprowadzenie zawnioskowanych.

Prok. Proszę Sadu – ja proszę o pozwolenie oświadczenia się co do wniosku pierwszego z panów obrońców. My nie oponujemy przeciwko przesłuchaniu świadków, bo nie jesteśmy tą siłą, która chce zagrodzić prawdzie. Jeżeli chodzi

16Magdalena Laurentowska, świadek w „procesie dziesięciu”.

17Bolesław Śliwiński, lekarz ze Szpitala Miejskiego im. Franciszka Raszei w Poznaniu.

(18)

o oświadczenie pana mecenasa Waliszewskiego, który uzdrowienie stosunków widzi w tym, że można na sali sądowej atakować wyraźnie Prokuraturę, bo prze- cież nie powiedział, jakim to czynnikom zależy na zagrodzeniu drogi tej praw- dzie. To mogę tylko dziękować Sądowi za to, że tu siedzą stenografowie i że te rzeczy zostaną utrwalone na taśmie. Nie dlatego, że my chcemy jakiekolwiek przykrości robić, ale że to oświadczenie zostanie dokumentem, jak się zachowa- li niektórzy przedstawiciele adwokatury w tym procesie. Nikt nie ma prawa twierdzić, że myśmy tutaj przyszli walczyć z prawdą. Prokuratura w tej sprawie, bez względu na to, co się działo w ciągu 10-ciu lat, bez względu na pewne nad- użycia, których się dopuściły pewne organy w naszym państwie, przyszła ze szczerym sercem na tę sprawę. W Poznaniu nie zapadły takie wyroki, które by upoważniły Pana Mecenasa Waliszewskiego do atakowania w ten sposób Proku- ratury. Bo przecież nie chyba dziennikarzy miał na myśli, kiedy powiedział, że są tu pewne elementy, którym zależy na tym, żeby prawda nie znalazła wyrazu.

Ja nie mogę angażować i prosić panów mecenasów, żeby się wypowiedzieli, czy solidaryzują się z tego rodzaju wystąpieniami, ale niech to zasłyszane i wygło- szone przed chwilą oświadczenie, które wcale nie było potrzebne dla wzmocnie- nia wniosku zgłoszonego w sposób właściwy i taktowny przez mecenasa Ka- czyńskiego18będzie wystarczającym dowodem, czy ktoś tutaj ubiega się o jakieś gnębienie kogoś czy nie. Chyba, chyba, że psychologia tej emocji, która się dzia- ła w dniu 28 czerwca, na pewne jednostki działają bardzo ogólnie w dniu dzisiej- szym. Inaczej tego oświadczenia pana mecenasa Waliszewskiego nie rozumiem.

Powtarzam raz jeszcze, nie sprzeciwiamy się wnioskowi, pozostawiamy do uznania Wysokiego Sądu. Po drugie, nie jesteśmy przeciwni temu, żeby wszystkie momenty zostały wyświetlone, a Sąd zadecyduje, czy są takie mo- menty, które nie zostały wyświetlone Ja jednakże nie zgadzam się także z twier- dzeniem, że uwzględnione zostały wszystkie wnioski Prokuratury, ja przypomnę ten moment, kiedy kolega Borkowski19zwrócił uwagę, że świadek, który już był wezwany przed stół sędziowski, świadek Tryniewicz, jeżeli jest, świadek Ni- klewski lekarz, miał powiedzieć o tym, że spotkano sanitarkę z kulami, że tę sa- nitarkę podziurawiono i że to jest ważny moment, jeżeli chodzi o wyjaśnienie pewnych zagadnień, to wtedy także sąd nie dopuścił tego dowodu i cały szereg innych świadków przez nas zgłoszonych nie zostało zbadanych. Można wnosić o dopuszczenie dowodów, ale nie ma w istocie świadków naszych i Waszych, bo istnieje wspólność środków dowodowych. Naganowski, wezwany przez nas, złożył pewne zeznania, które będą niewątpliwie wykorzystywane przez obronę.

Jakżeż więc można tu mówić o dowodach Prokuratury i dowodach świadków, kiedy teoria prawa karnego zna wspólne środki dowodowe. I dlatego też proszę,

18Obrońca Leon Kaczyński.

19Czesław Borkowski, wiceprokurator Prokuratury Wojewódzkiej w Poznaniu.

(19)

ażeby Sąd zajął właściwe stanowisko i proszę, ażeby do tego rodzaju striktów (?), które się imputuje Prokuraturze, jakieś intencje, odmienne od tego, które Prokuratura swojej praworządności powinna mieć na oku, zostały uniemożli- wione w późniejszych wystąpieniach.

Obrońca X – Proszę Wysokiego Sądu – jestem upoważniony przez moich kolegów współobrońców do tego, ażeby odpowiedzieć na oświadczenie pana prokuratora Markowicza, złożone w związku z wnioskiem kolegi Waliszewskie- go. Kolega Waliszewski ani jednym słowem nie mówił o Prokuraturze, nato- miast zupełnie wyraźnie i niedwuznacznie, napiętnował nieprawdziwe i tenden- cyjne sprawozdania prasowe. Pan Prokurator nie miał prawa atakować tutaj jednego z obrońców wkładając jemu w usta słowa, które nie zostały wypowie- dziane. I dlatego mam zaszczyt imieniem całej ławy obrończej oświadczyć, że my wszyscy, jak tu jesteśmy, z oświadczeniem kolegi Waliszewskiego się soli- daryzujemy.

Sędzia – Czy są jeszcze jakieś inne pytania?

Obrońca X – Chciałbym zapytać o jeden moment. Czy Sąd otrzymał pismo pani Julii Bramborg, zamieszkałej Ratajczaka 31 m. 23? Ja dostałem odpis, z tym, że podobno oryginał wpłynął do Sądu. W piśmie tym pani Julia Bram- borg oświadcza, że zgłaszała się jako świadek spontaniczny do Prokuratury, tam jakiś nie prokurator, tylko jak wynika z jej pisma, jakiś urzędnik przyjął ją bar- dzo niewłaściwie i powiedział, że takich, co mieszają się do cudzych spraw, to biją po skórze. Następnie zgłaszała się do obywateli prokuratorów, no to co już na ten temat pisze, ma zupełnie inny charakter niż to, co pisze, prawda, na temat potraktowania przez jakiegoś urzędnika prokuratury. W każdym razie zgłaszała się jako świadek spontaniczny. Jeżeli chodzi o okoliczności, które pragnie ze- znać, one są tak ujęte, że nawet nie upieram się przy tym, że są może tak bardzo ważne dla Sądu, ale z obowiązku, ponieważ otrzymałem, prawda, odpis, a na odpisie powiada się, że to pismo jest w zasadzie skierowane do ob. Sędzie- go Przewodniczącego, z obowiązku tylko i dla wyjaśnienia pozwalam sobie, prawda, wspomnieć o tym, czy rzeczywiście Sąd to pismo otrzymał.

Sędzia – Tak, takie pismo wpłynęło w przerwie do Sądu.

Obrońca X – dziękuję.

Pyt. X. Ja jeszcze Wysoki Sądzie miałbym jedno pytanie, do profesora Cha- łasińskiego.

Sędzia – proszę.

Pyt. X. Jak Pan profesor stwierdził nierozerwalność strajku i manifestacji ro- botniczej na czyny oskarżonych spomiędzy orzeczenia. Czy wobec tego wyja- śnienie sprawy przyczyn, które działały i spowodowały manifestację, bodźców oddziaływujących na ten tłum byłoby potrzebne, tych przyczyn zbadanie i wyja- śnienie, które to działały na powstanie manifestacji, które w dalszym, przez ca- ły ciąg oddziaływały.

(20)

Chałasiński- Wysoki Sądzie, dla socjologa, który chce rozpatrzyć sprawę w sposób naukowy, rozpatrzenie tych przyczyn byłoby nieodzowne, a z punktu widzenia Sądu, odpowiedzieć nie jest moim zadaniem.

Pyt. X.- Wobec tego Wysoki Sądzie, wypowiedź Profesora, jednak wypo- wiedź Profesora świadczy, że dla socjologa, ja uważam, że i dla sprawy tej by- łoby pożyteczne wyjaśnianie przyczyn oddziaływujących i wywołujących te ma- nifestacje, powołanie świadków z tej delegacji, która była wysłana do Warsza- wy. Nazwisk nie znam, ale uważam, że to by nam wyjaśniło tło całej manifestacji, tych bodźców, które oddziaływały na te manifestacje, związane ściśle z czynami oskarżonych. i dlatego proszę, Wysoki Sądzie, ustalić może te nazwiska, dla Sądu jest to łatwe, gdyż dla obrony jest to bardzo trudne.

Sędzia – Czy obywatele Prokuratorzy oświadczają coś?

Prok.- Wysoki Sądzie, ja pozwolę sobie podkreślić tylko to, co już powie- działem, kiedy były stawiane wnioski, które miały zlustrować wypadki poznań- skie. Wszystkie stawiane wnioski pozostawiamy do uznania Sądowi, z tym, że oskarżenie nie widzi potrzeby powoływania tych ludzi, tylko z tych względów, że nie chodzi tu o sądzenie ani wypadków poznańskich ani ludzi za wypadki po- znańskie, ale konkretnie ludzi, którzy weszli w kolizję z kodeksami prawa kar- nego.

Sędzia – Czy są jeszcze jakieś pytania do biegłych? Proszę-

Pyt. X. W związku z opinią pana profesora Chałasińskiego, a w szczególno- ści jego wypowiedzenia się z zakresu psychiatrii miałbym pytanie do biegłego sądowego z zakresu psychiatrii, pani doktor Kuszewskiej20, która była obecna na rozprawie. Proszę panią doktor jako biegłego sądowego z zakresu psychiatrii o opinię w następującej sprawie – może wypadki, jakie miały miejsce koło Urzę- du Bezpieczeństwa – mam na myśli sytuację biorąc pod uwagę ocenę stanu psy- chicznego oskarżonych, mogła nastąpić taka sytuacja, w której działanie oskar- żonych pozostawałoby pod wpływem (parę słów niezrozumiałych). Chodzi mi o stan przewidziany w artykule 18-tym i 17-tym.

Kruszewska – Proszę Wysokiego Sądu, mimo że medycyna nie jest matema- tyką, jednak wymaga bardzo ścisłych odpowiedzi, a zwłaszcza z mojej specjal- ności. Ja mogę mówić, ja powinnam mówić właściwie tylko o tych oskarżonych, których żeśmy z polecenia sądu badali, pod względem sądowo psychiatrycznym.

Obaj, bo to chodzi konkretnie o dwa nazwiska, obaj są psychicznie zdrowi, nie upośledzeni na umyśle i nie odpowiadają wymogom 17-tym albo 18-tym. Ja ab- solutnie się zgadzam merytorycznie z wspaniałym przemówieniem Chałasiń- skiego, które jest doskonale podbudowane naukowo, ale ośmieliłabym się zrobić pewne zastrzeżenia tylko do rozmiarów, powiedzmy co do ilości, a nie do jako-

20Dr Halina Flauta-Kruszewska.

(21)

ści tego, mianowicie profesor stoi na stanowisku zbiorowej psychozy, to znaczy nie w danym wypadku, bo zdaje się, że tutaj o psychozie mowy być nie może.

Na szczęście, jak profesor słusznie zauważył, w Polsce mało pisano o tym ostat- nimi czasy. Istotnie, bardzo mało, ale dlatego, że tych zbiorowych psychoz już nie ma. Na szczęście to, co bywało w średniowieczu, już dzisiaj u nas, w cywi- lizowanych krajach, nie istnieją psychozy zbiorowe, zresztą profesor wspomniał o te psychozie słupi (?), która była bardzo dokładnie opisywana, zresztą przez poznańskiego profesora Borowieckiego.21Więc tak – niewątpliwie hasło, które chwyta tłum, jest przez tłum podniesione, jest, ekscytuje ten tłum. Działa jako bodziec szczególny. Ale – jeśli wziąć jako najbardziej skrajny przypadek hipno- zę, która jest właściwie tą maksymalną sugestią, jaka może oddziaływać na jed- nostkę, to mimo że ta dziedzina jest znana od tylu lat, nie jest nam znany przy- padek, ażeby w hipnozie, znaczy tej maksymalnej sugestii, było popełnione ja- kieś przestępstwo. Dlaczego tak jest? To jest rzecz, którą tłumaczy się bardzo dobrze. Fizjologia najwyższego układu nerwowego i która, powiem tylko w krótkości, bo za daleko byśmy się posunęli, jakbyśmy mieli o tym mówić, je- żeli istnieją jakieś wyższe hamulce, które w hipnozie, w tym najwyższym ukła- dzie nerwowym zostają unicestwione, właściwie to byłaby odpowiedź na pyta- nie Prokuratury. Ja pozwolę sobie jeszcze dodać, iż nie jestem upoważniona do tego, by oceniać to, czy podlegają 18-tce czy 17-tce, czy całkowicie zniesio- ne czy nie, mogę powiedzieć tylko w imieniu swoim i dr Grębowiczowej,22że zarówno jeden jak i drugi mają całkowitą świadomość i zdolność rozpoznawa- nia swoich czynów i zdolność kierowania swym postępowaniem, mimo iż dzia- łali w masie, która ulegała tym czy innym impulsom.

Pyt. X. O ile zrozumiałem, to dyspozycje psychiczne obu tych oskarżonych, badanych, prawda, są tego rodzaju, że w warunkach, jakich się znaleźli, w wa- runkach ustalonych zresztą przewodem sądowym, działali oni również w stanie poczytalności.

Kruszewska – Tak jest. Indywidualnie każdy z nich w stanie poczytalności.

Chałasiński – Ja myślę, Wysoki Sądzie, że przykład – analogie tutaj za- czerpnięte z psychiatrii, zwłaszcza przykład z hipnozą, jest najbardziej niewła- ściwy. Mamy do czynienia z zupełnie innymi zjawiskami. Te zjawiska, o któ- rych ja mówiłem, są tego typu, to jest działanie pod wyjątkowo silnym afektem, nic nie mającym wspólnego z hipnozą. Zjawiska są tego typu, że jeżeli się widzi człowieka, który strzela do dziecka i to dziecko pada, a ma się przy sobie rewol- wer, to się strzela do człowieka, który dziecko zastrzelił. To jest afekt – silne działanie pod afektem. Ten afekt może wynikać z indywidualnych źródeł, w tym

21Stefan Józef Borowiecki (1881–1937), profesor psychiatrii.

22Dr Zofia Grębowicz.

(22)

wypadku afekt był dyktowany w zasadzie bo indywidualnych motywów też...

w zasadzie tą ogólną sugestią, wynikającą wzburzenia moralnego całego tłumu..

To jest afekt – typowy, silny afekt, którego jednostka działająca nie może poha- mować. I co ja bym zrobił, gdybym widział, że dziecko pada. Pierwsza reakcja jako u normalnego człowieka byłoby sięgnięcie po broń, gdybym miał, a gdy- bym nie miał, to może bym pożyczył od sąsiada. To jest działanie pod afektem, typowe działanie pod afektem, które zmniejsza odpowiedzialność, prawda, za to, co się robi. Potem następuje refleksja z tego czy innego powodu, a afekt może być podtrzymywany i tutaj był podtrzymywany przez narastanie tłumu, który wyjątkowo trwał długo. To zjawisko niesłychanie długie, ale niesłychanie długie dlatego, że nie było przeciwdziałających czynników, czy oddziaływanie autory- tetów politycznych i społecznych w mieście znikło natychmiast i to jest sytuacja, której nie można nie wziąć pod uwagę.

Sędzia – Jak Pan Profesor tłumaczy jeszcze takie zagadnienie, człowiek, któ- ry znalazł się na ulicy – powiedzmy Kochanowskiego – już w czasie, kiedy strzały padały obustronne, strzelanina już trwała, ten człowiek wyszedł z domu i znalazł się na ulicy właśnie wtedy, kiedy trwała strzelanina, jak ten człowiek reagował na działanie swoje późniejsze i jak się zachowywał wobec tłumu?

Chałasiński – No więc człowiek, który wyszedł na ulicę, znalazł się na ulicy Kochanowskiego, była już strzelanina, następnie jeżeli nic nie wiedział poprzed- nio o tej strzelaninie, bo się pytał ludzi, o co chodzi, albo też od razu powiedział:

tutaj padł taki chłopak, tutaj padła taka kobieta, tutaj w ogóle padli ludzie, jeże- li tego w ogóle nie widział. I ten człowiek reaguje tak jak powiedziałem, ten człowiek właśnie reaguje pod tym afektem.

Sędzia – Tak samo jak ci, którzy stali dłużej i byli obecni podczas dalszych zajść?

Chałasiński – No to już jest dość trudno powiedzieć. On może działać jesz- cze silniej w pewnych okolicznościach, a u winnych może działać słabiej, tak że to jest już mi bardzo trudno powiedzieć.

Pyt. X. – Może by Pan Profesor powiedział, jak można tłumaczyć tego ro- dzaju zjawisko, że na przykład mieliśmy tu możność wysłuchania świadków, których bieg kształtował się bardzo różnie. Wielu z nich było takich, którzy również byli na ulicy Kochanowskiego i z zeznań tych świadków wynikało, że mogli odejść i odchodzili, powiedzmy, że wyłączali się z tego tłumu ogranicza- jąc się do obserwacji – nie dając się porwać. Ludzie ci, powiedzmy, jak wyni- kało tu z ich wypowiedzi tutaj, swoim wykształceniem nie odbiegali specjalnie swymi kwalifikacjami od tych kwalifikacji, którymi dysponowali w tym dniu oskarżeni.

Chałasiński – Wypowiedzi tych ludzi były bardzo fragmentaryczne i trudno mi powiedzieć, w jakich sytuacjach się odłączali, w jakich sytuacjach się przyłą- czali i w jakich sytuacjach się odłączyli. Zbyt mało było relacji na ten temat,

(23)

trzeba jednak powiedzieć, generalnie, że jeden motyw, który działa natychmia- stowo w takiej sytuacji, to jest motyw strachu, który może spowodować wyłą- czenie się ludzi natychmiast. Strzelanina jest, widzimy tę sytuację, przy strzale człowiek się wahał przejść przez strefę strzału nawet ażeby nie być postrzelo- nym, więc elementarny motyw, który mógł powodować, powodować wyłącze- nie się, mógł być motywem strachu. Mogły być inne motywy, ale to jest trudno powiedzieć w tej chwili nie mając dokładnych relacji o tych wyłączających się, prawda, o tych, którzy nie wzięli udziału. Zresztą trzeba powiedzieć, że inny moment, mianowicie ci, którzy brali aktywny udział, byli pobudzani często przez tych, jak widzieliście, przez tych, którzy brali mniej aktywny udział, praw- da, bardziej nieokreślony, bo sytuacja jest tak skomplikowana, że szczegółów przecież, zwłaszcza psychologicznej natury, nie jest w stanie wyjaśnić. Dla mnie jest bardzo ważnym elementem tego wszystkiego, który decyduje o tym, czy mamy wyłączyć tę tak zwaną psychozę, bo tutaj godzimy się z Panią Doktor, że o psychozie nie możemy mówić. To jest to, czy można z całą pewnością w kon- kretnym wypadku stwierdzić działanie motywu zbrodniczego czy nie. Bo nie można wykluczyć prowokacji na różnych odcinkach, nie można wykluczyć działania ludzi, którym zależało na robieniu zamieszania, przecież tego nie jest się w stanie wykluczyć. Skutki były zaś znane.

Pyt. X.– Oczywiście, ale w związku z tym pozostała jeszcze jedna do wyja- śnienia sytuacja, że motyw strachu mógł być tym motywem decydującym, któ- ry powiedzmy spowodował, że się tak stało.

Chałasiński – No, wszyscy się chowali do bramy, do bramy się chowali wszyscy, nie wszyscy, ale większość przynajmniej.

Pyt. X. – Mnie chodzi w związku z tym jeszcze o jedną rzecz, czy wobec te- go można by wnioskować, że powiedzmy sobie u tej jednostki brak było pew- nych takich dyspozycji, którymi dysponowali na przykład oskarżeni. To znaczy się w tym wypadku chodziłoby o strach.

Chałasiński – Być może, ale tak, jeżeli Pan Prokurator pyta, czy u tej jed- nostki brak było pewnych dyspozycji, którymi dysponowali oskarżeni, no tak, może być ten chłopak, który podbiegł i chwycił sztandar. No przede wszystkim co tu jest charakterystyczne – w pewnym wieku, w pewnych sytuacjach braknie wyobraźni, no po prostu wiadomo, że narciarz czteroletni, trzyletni narciarz ro- bi wyczyny, których nie zrobi mając lat 10. On nie ma wyobraźni. I wiadomo, że w czasie działań wojennych, kiedy strzelają, ludzie, tak zwani odważni, czę- sto zawdzięczają swoją odwagę brakowi wyobraźni, która pozwala na ujęcie pewnej całości. Różne momenty wchodzą w grę i strach, i brak wyobraźni, cały mechanizm psychologiczny. No sytuacja jest...

Prok. – Mam jeszcze jedno pytanie, czy powiedzmy sobie mając na uwadze to, co tutaj usłyszeliśmy, można powiedzieć, że poza impulsywnością, powiedz- my szczególną u niektórych ludzi, poza powiedzmy pewną podatnością na wra-

(24)

żenia, mogły być jeszcze jakieś czynniki, które decydowały o tym, że jednostka nie opuszczała tłumu. I jakie spośród takich czynników ewentualnie Pan Profe- sor mógłby tutaj sądowi przykładowo przedstawić.

Chałasiński – No przede wszystkim, że nie opuszczała tłumu, to znaczy nie to, że nie opuszczała tłumu, nie opuszczała sytuacji zagrażającej życiu niebez- pieczeństwem, ot tak. Więc powiedzmy, jeżeli chodzi o jednostki wrażliwe na punkcie osobistego wyróżnienia się, jednostki powiedzmy, które chcą się za- znaczyć jakimś młodzieńczym bohaterstwem w nieokreślonych dla nich bliżej sytuacjach, takie przy tych sytuacjach mogą oczywiście działać. No ten chłopak, który w lansadach chwytał karabin, który mu dali, mieliśmy takie zeznania świadka. Dostał karabin od żołnierza i cieszył się z tego, to ten chłopak był wła- śnie – zaspakajał pewne aspiracje dotychczas utajone, prawda, dostał karabin i od dostania karabinu, jeżeli by go nauczył jeszcze w dodatku wopista strzelać z tego karabinu, do strzelania już był tylko jeden krok.

Prok. – A na przykład w związku z tym ci ludzie, którzy byli obserwatorami, przez analogię biorąc, ci ludzie, którzy byli obserwatorami, o których mówiła świadek Skałbania23tutaj, którzy widzieli te fakty, kiedy ona została ranna raz i przed samym wejściem do karetki drugi raz i kiedy został zraniony ten dwuna- sto czy trzynastoletni chłopiec przez właśnie napastników, czy ci świadkowie te- go zajścia, jak o nich można sobie wyobrazić.

Chałasiński – Nie, nie wiem – nie rozumiem kwestii Panie Prokuratorze.

Prok. – Jak to wpłynęło na otoczenie, jak to rozumieć? Czy to wpłynęło ja- koś hamująco?

Chałasiński – Zranienie chłopca kilkunastoletniego, prawda, jaki mógł być efekt? Z reguły w takiej sytuacji zranienia osoby, w ogóle ludzkiej istoty, działa pobudzająco, a zranienie dziecka działa w tym większym stopniu pobudzająco.

Rozeznanie, przez kogo był zraniony, nie wchodzi tu, nie wchodzi w grę dlate- go, że sytuacja jest nie do rozeznania. Natomiast skutek jest tego i działa pobu- dzająco i ekscytująco.

Prok. – Powiedzmy, ta sytuacja nie do rozeznania, to w związku z tym po- wiedzmy sobie, czym tłumaczyć, że akurat strzały padły w kierunku Wojewódz- kiego Urzędu, kiedy nie było tej pewności, czy powiedzmy sobie, czy ktoś zo- stał zraniony stamtąd, czy został zraniony od osób znajdujących się na innym te- renie.

Chałasiński – W opinii mojej zawarte jest to.

Pyt. X. –Jaka jednostka jest bardziej skłonna do wycofania się z tłumu, z ta- kich niebezpiecznych działań, czy jednostka o ogólnej postawie altruistycznej wobec bliźnich, prawda, czy jednostka o postawie egoistycznej?

23Maria Skałbania.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Moi rodzice wysłali mnie z warszawskiego getta na placówkę, na robotę, razem z grupą jeszcze siedemdziesięciu ludzi.. To było już przez protekcję, ojciec urządził to, że może

Integracja regionu nie jest zakończona, niemniej uwidocznia się już pewna wspólnota zachowań w wyborach prezydenckich i europejskich.. Główne pojęcia: socjologia polityki,

Kiedy wszystkiego się nauczyłem i swobodnie posługiwałem się czarami, to czarnoksiężnik znów zamienił mnie w człowieka... 1 Motywacje i przykłady dyskretnych układów dynamicz-

Tragedja miłosna Demczuka wstrząsnęła do głębi całą wioskę, która na temat jego samobójstwa snuje

Kompozytor nowator i odkrywca z początków naszego wieku świadom jest wyczerpania się możliwości formotwórczych dotychczas stosowanych technik i systemów uniwersalnych: harmonii

Zapowiedziane kontrole ministra, marszałków i woje- wodów zapewne się odbyły, prokuratura przypuszczalnie też zebrała już stosowne materiały.. Pierwsze wnioski jak zawsze:

osób na terenie Żoliborza, Bielan i Łomianek, jest dowo- dem na to, że właściwa organizacja pracy i sprawny zespół osiągający dobre efekty może skutecznie działać w modelu

Kiedy dziecko przejawia trudne zachowania zwykle odczuwamy frustrację, bezsilność, obawę, że coś jest nie tak, skoro ono się tak zachowuje.. Zdarza się, że