• Nie Znaleziono Wyników

Wymagania by³y na tyle du¿e, ¿e zalicza³em przez dwa kolejne przedpo³udnia, a dopuszczenie do egzaminu „wy¿ebra³em”

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Wymagania by³y na tyle du¿e, ¿e zalicza³em przez dwa kolejne przedpo³udnia, a dopuszczenie do egzaminu „wy¿ebra³em”"

Copied!
6
0
0

Pełen tekst

(1)

WYTRZYMA£OŒÆ, TAK¯E PSYCHICZNA Sporo ciekawych wspomnieñ zacho- wa³em z przebiegu niektórych egzami- nów, które odbiega³y od przeciêtnoœci.

Najwiêkszym autorytetem miêdzynaro- dowym cieszy³ siê prof. Maksymilian Tytus Huber. Jego dziedzinê wiedzy sta- nowi³y problemy wytrzyma³oœci mate- ria³ów konstrukcyjnych. Asystentem czy adiunktem by³ póŸniejszy profesor Jerzy Rutecki. Aby zostaæ dopuszczo- nym do egzaminu, trzeba by³o zdaæ ko- lokwium z æwiczeñ, przeprowadzane przez Ruteckiego. Wymagania by³y na tyle du¿e, ¿e zalicza³em przez dwa kolejne przedpo³udnia, a dopuszczenie do egzaminu

„wy¿ebra³em”. Inna sprawa, ¿e nie by³em dobrze przygotowa- ny.Grupa zdaj¹cych egzamin by³a liczna, tak ¿e Auditorium Maximum by³o nale¿ycie wykorzystane. Wiêkszoœæ stanowili mechanicy, nas elektryków by³a tylko garstka i to rozsadzona w ró¿nych miejscach sali. Wspólne pytania podyktowa³ Rutecki.

Pierwszy temat stanowi³a „belka trójprzês³owa”, w drugim na- le¿a³o rozpatrzyæ rozrywanie pierœcienia ko³owego, zaœ w trze- cim – obliczyæ naprê¿enia w wale wykorbionym. Ten poziomy wa³, u³o¿yskowany na obu koñcach, korbê mia³ ustawion¹ po- ziomo i na ni¹ dzia³a³a si³a pionowa. Natychmiast z sali pad³o pytanie: „A gdzie ten wa³ jest utwierdzony? Przecie¿ to musi siê obróciæ!” Na to Rutecki odpowiedzia³ „Niech panowie za-

³o¿¹, ¿e siê nie obróci” i ¿adnego uzasadnienia nie przytoczy³.

Najpierw zabra³em siê do belki. Ca³¹ stronê A4 zapisa³em z³o¿onymi równaniami, ale nie by³em w stanie uzyskaæ wyniku koñcowego. Co do pierœcienia – zupe³nie nie wiedzia³em, jak ten problem ugryŸæ. Trzecie zadanie by³o dla mnie dziecinnie

³atwe, ale wyraŸnie stanowi³o pu³apkê. Wiedzia³em wiêc, ¿e egzamin mam oblany.

Czas pisania zbli¿a³ siê do koñca, gdy spostrzeg³em, ¿e sie- dz¹cy przede mn¹ mechanik zabra³ siê do przepisywania swej pracy na czysto: musia³ byæ dobrze przygotowany, skoro roz- wi¹zania zrobi³ tak szybko. Przygl¹da³em mu siê z zaintereso- waniem i stwierdzi³em, ¿e przepisuje tak¿e odpowiedŸ na to trzecie zadanie, które uzna³em za pu³apkê. Skoro jednak móg³ on zaryzykowaæ – to tym bardziej mog³em i ja. Machn¹³em obliczenia b³yskawicznie i pracê odda³em.

W holu przy Auditorium Maximum zebraliœmy siê ca³¹ gru- p¹ elektryków, by omówiæ rezultaty tych zadañ. Ka¿demu wy-

Migawki z dawniejszych lat (cd.)

sz³o coœ innego, ja zaœ milcza³em skromnie. „A jak u ciebie, Jurek?” – „Nic mi nie wysz³o” – „A jak z pierœcieniem?” – „Nie da³em rady”. Tu zdoby³em siê na odwagê i zapyta³em. „A co wam wysz³o z korb¹?” – „Ach, ty idioto, przecie¿ to jest pu³ap- ka! Tego nie wolno by³o rozwi¹zywaæ, bo to dowodzi ignoran- cji w dziedzinie mechaniki!” Zgodnie orzekli, ¿e oni maj¹ szansê na ustn¹ czêœæ egzaminu u samego prof. Hubera, ja natomiast beznadziejnie obla³em. Trudno by³o odmówiæ im racji.

Nastêpnego dnia, smutny i zak³opotany, szed³em na zajêcia.

Na ul. Narutowicza, ko³o bramy g³ównej, zagadn¹³ mnie jeden z kolegów, którzy wczoraj zdawali razem ze mn¹. „Wiesz, w wytrzyma³oœci wisi ju¿ lista wyników. Z naszej grupy ty jeden masz dostatecznie, co zwalnia z egzaminu ustnego. Henio Bitel jest wyznaczony na ustny, reszta obla³a.” Zaskoczony by³em kompletnie. Szczêœliwie indeks mia³em w teczce, wiêc natych- miast pobieg³em uzyskaæ wpisanie oceny. Ba³em siê, ¿e praca mo¿e byæ ponownie sprawdzana i ocena zostanie niekorzystnie zmieniona. Tak to w moim indeksie pod dat¹ 7 kwietnia 1948 r.

znalaz³ siê autograf prof. Maksymiliana Tytusa Hubera.

ELEMENTY, NIE TYLKO MASZYN

Prof. in¿. Adolf Polak, znany kon- struktor maszyn cieplnych, by³ te¿ wy- bitnym wyk³adowc¹. Jemu to w³aœnie powierzono zaprojektowanie t³okowej maszyny parowej, stanowi¹cej Ÿród³o napêdu dla pierw- szego zbudowanego u nas statku „So³dek”. Prof. Polak mia³ wyj¹tkowo oryginalne usposobienie, dziêki któremu sta³ siê bohaterem roz- maitych anegdot, d³ugo kr¹¿¹cych po uczelni. Podczas narady w dyrekcji stoczni na temat: „Sk¹d braæ wyszkolo- nych spawaczy do budowy kad³ubów okrêtowych” ówczesny resortowy minister Adam Rapacki zabra³ g³os, mówi¹c, i¿ star- czy zorganizowaæ pó³roczne szkolenie. Obecny na sali prof.

Polak stwierdzi³ g³oœno, ¿e „przez szeœæ miesiêcy to mo¿na wyuczyæ siê na ministra – ale nie na spawacza”. To wydarzenie, ale bez nazwiska ministra, opisa³ Jasienica w ksi¹¿ce „Zako- twiczeni ”.

W obrêbie naszej uczelni tak¿e mia³ oryginalne poci¹gniê- cia, œwiadcz¹ce o du¿ym uporze i samodzielnoœci. Tak np.

Wydzia³ Budowy Okrêtów nie chcia³ uznawaæ za pozytywne wyników egzaminu „minus minus dostatecznie”. Wobec tego studentom z tego Wydzia³u wpisywa³ ocenê „minus dostatecz- nie dla Wydzia³u Budowy Okrêtów”. Zupe³nie niezwyk³y by³

Profesor A. Polak Profesor M. T. Huber

Fragment indeksu z wpisem prof. M. T. Hubera

(2)

sposób przyjmowania studentów na egzamin; znam to z w³a- snego doœwiadczenia.

Egzaminy odbywa³y siê dwa razy w tygodniu, bodaj we wtor- ki i we czwartki. O godzinie 9.00 otwierano drzwi z korytarza do pokoju asystentów, a kandydaci sk³adali na stole swoje in- deksy, formuj¹c z nich kszta³tny stos. Dok³adnie o 9.15 otwie- ra³y siê drzwi z gabinetu profesora i podchodzi³ on do sterty indeksów. Bez wzglêdu na jej wysokoœæ – wybiera³ zawsze piêæ ksi¹¿eczek; tak wylosowani przechodzili do s¹siedniej kreœlar- ni, gdzie odbywa³ siê egzamin ustny, trwaj¹cy nieraz kilka go- dzin. Starania o wprowadzenie zapisów na listê chêtnych do zdawania pozosta³y bez ¿adnego skutku. Gie³da egzaminacyj- na okreœla³a, czy wybra³ indeksy ob³o¿one czy go³e, i w jakiej kolejnoœci. Ró¿nica by³a ³atwo dostrzegalna, bo p³ócienna ok³ad- ka naszych indeksów mia³a barwê br¹zow¹. Na pierwszy ter- min przyszed³em w momencie, gdy profesor ju¿ wybiera³ in- deksy. Nastêpnym razem zjawi³em siê o w³aœciwym czasie i przygl¹da³em siê, jak narasta sterta ksi¹¿eczek. U góry le¿a³o kilka indeksów ob³o¿onych w bia³y papier, bo na poprzednim terminie tak w³aœnie wygl¹da³a wiêkszoœæ wylosowanych. Mój indeks by³ natomiast go³y i jego grzbiet stanowi³ ciemny pasek, rozdzielaj¹cy du¿y zespó³ bia³ych ksi¹¿eczek. Dziêki temu ja

zosta³em wylosowany jako pierwszy. Przygotowany by³em so- lidnie i bez trudnoœci dosta³em ocenê „dostateczny”, cenion¹ u nas tak, jak „3+” z innych przedmiotów. W ci¹gu najbli¿szych dwu tygodni losowanie praktycznie znik³o – a to dziêki prostej sztuczce organizacyjnej.

Kolejny termin wypada³ rych³o po rozpoczêciu semestru zi- mowego, wiêc chêtnych by³o szczególnie du¿o. W pokoju asy- stentów prof. Polak znalaz³ natomiast znikomy stosik, z³o¿ony z piêciu tylko indeksów. „Ostatnio czterech obla³em, wiêc teraz boj¹ siê. Zobaczcie, ilu ich stoi w korytarzu” powiedzia³. Jeden z chêtnych otworzy³ drzwi, rozgl¹dn¹³ siê w prawo i w lewo:

„Nie ma nikogo”. Tych piêciu w³aœcicieli indeksów przyst¹pi³o do egzaminu. Taki obraz powtarza³ siê przez kilka nastêpnych terminów, co wzbudzi³o du¿e zainteresowanie profesora. A¿

nagle – ktoœ przypi¹³ do drzwi pokoju asystentów... listê zapi- sów na egzamin. Chêtni zapisywali siê na tak¹ listê, któr¹ opie- kowa³ siê ten student, który wpisany by³ jako szósty od góry. W dniu swojego egzaminu przekazywa³ j¹ nowemu „szóstemu”, który przychodzi³ przecie¿ na gie³dê.

Jerzy Sawicki Wydzia³ Elektrotechniki i Automatyki

Fragment indeksu z wpisem prof. A. Polaka

To szczêœciem...

To szczêœciem jest mieæ tak¹ duszê, Co œwiat postrzega inaczej, Gdzie prawda nie jest z retuszem I ¿ycie piêkniej t³umaczy.

To szczêœciem jest mieæ tak¹ duszê, Co radoœæ na twarzy maluje.

Bo prawa. – Bez ¿adnych wymuszeñ, Wzrok jasny w przysz³oœæ kieruje.

I bliŸni jest dla niej bratem, I zazdroœæ to obce jej s³owo, Z przyrody zwi¹zana œwiatem, Drzew siê raduje rozmow¹.

Œpiew ptaków dlañ ukojeniem, W gwiazdach szuka wolnoœci, Z czystym w œwiat idzie sumieniem, Z sercem – pe³nym mi³oœci.

Tym, którzy odeszli

Zasnêli bez krzyku boleœci, W nieznan¹ odeszli dal.

W ksiêgach zapisali swego ¿ycia treœci, Ju¿ nie powróc¹. I tego nam ¿al.

I niepotrzebne s¹ im kalendarze, Zbêdne zegary z przedok³adnym czasem,

Œwiadkami byli ciekawych wydarzeñ, Odeszli wspó³czesnoœci brzydz¹c siê ha³asem.

Nam teraz zegary tykaj¹ z³owrogo, Godzinê odmierzaj¹c jedynego koñca.

Nie ka¿dy z nas pójdzie t¹ sam¹ drog¹, Na ziemi zaciek³y swoich prawd obroñca.

Tam równi wszyscy. Tam nie ma ró¿nicy.

Tam cz³owiek dobry królem zarazem.

Fa³szywy sk³adaj¹ ho³d im teraz ¿ywi, A by³o inaczej kiedy ¿yli razem...

Marek Biedrzycki Dzia³ Wspó³pracy z Zagranic¹

(3)

Moja walka o indeks

W 1950 roku zda³am maturê. Pragnê³am studiowaæ. Stu diowaæ architekturê na Politechnice Gdañskiej. W tym celu niezbêdne dokumenty osobiœcie z³o¿y³am w dziekanacie architek- tury. Jednoczeœnie z³o¿y³am podanie na kurs przygo- towawczy. Kiedy otrzyma³am odpowiedŸ odmown¹ dotycz¹c¹ kursu przygotowawczego, nie zmartwi³am siê. Uwa¿a³am, ¿e by³o du¿o kandydatów i dlatego nie wszyscy mogli byæ uczest- nikami kursu. Jednak, kiedy nie otrzyma³am powiadomienia o dopuszczeniu do egzaminu wstêpnego na studia, a w tym cza- sie inni znajomi otrzymali, zbudzi³ siê we mnie niepokój. Po- stanowi³am pojechaæ do Gdañska i na miejscu sprawdziæ, dla- czego nie przys³ano mi powiadomienia o terminie egzaminu.

Do Gdañska przyjecha³am wieczorem, za póŸno, by iœæ na uczelniê. Spotka³am kole¿ankê poznan¹ przy sk³adaniu doku- mentów. Od niej dowiedzia³am siê, ¿e ona otrzyma³a zawiado- mienie. Nie chcia³a powiedzieæ mi, ¿e na liœcie dopuszczonych do egzaminu moje nazwisko nie figuruje. PóŸniej t³umaczy³a siê, ¿e chcia³a, abym jeszcze przez noc mia³a nadziejê, ¿e je- stem dopuszczona do egzaminu i tylko powiadomienie gdzieœ

siê zawieruszy³o. Rano by³am w dziekanacie architektury i sama przekona³am siê, ¿e na liœcie dopuszczonych do egzaminu wstêp- nego mego nazwiska nie ma. Na moje pytanie „dlaczego?”, tak zwany sekretarz techniczny, pan Rudzki odpowiedzia³, ¿e moje dokumenty „zosta³y zatrzymane w czerwonym domku” miesz- cz¹cym siê przy bramie wejœciowej na teren Politechniki. W domku tym urzêdowa³ sekretarz Partii PZPR, towarzysz Kilian.

Pobieg³am tam. Nie zasta³am Kiliana, by³ jego sekretarz – stu- dent trzeciego roku Wydzia³u Elektrycznego. Rudy jak mar- chewka. Cz³owiek o z³otym serca i pe³en dobroci. To on, pro- sz¹c, ¿ebym nikomu nie zdradzi³a, pokaza³ mi dwie opinie: z mojego liceum i KW PZPR Olsztyna.

Szko³a pisa³a: „wybitnie zdolna w przedmiotach œcis³ych i rysunku. Prowadzi³a bezp³atnie kursy dla klas równorzêdnych i ni¿szych z matematyki i fizyki, ale nie pracowa³a spo³ecznie”.

O ironio! Czyli moja praca, poœwiêcanie czasu dla kole¿anek i uczenie ich przedmiotów sprawiaj¹cych im trudnoœæ, to wed³ug ówczesnych pedagogów nie by³a praca spo³eczna. Dlaczego?

Bo nie nale¿a³am do ZMP.

W opinii z KW PZPR Olsztyn w zakoñczeniu by³o zdanie na mój temat: „wróg Polski Ludowej”. Po przeczytaniu tych opi- nii postanowi³am poczekaæ na sekretarza Kiliana i, nie zdra- dzaj¹c, ¿e je znam, zapytaæ: dlaczego nie dopuszczono mnie do egzaminu wstêpnego? Na moje stwierdzenie, ¿e maturê zda³am z ocenami dobrymi i bardzo dobrymi, jego odpowiedŸ brzmia-

³a: „Gdybyœcie byli przeciêtni, pozwolilibyœmy wam studiowaæ, ale wrogów zdolnych nam nie potrzeba. St¹d taka decyzja”. Po tej wypowiedzi w duchu postanowi³am, ¿e jednak zdam ten egzamin, a je¿eli nie skoñczê studiów, to nie dlatego, ¿e to PZPR nie chce, abym zosta³a in¿ynierem.

Powróci³am do Olsztyna. Rozpoczê³am walkê. By³am w KW, gdzie nawet nie chciano ze mn¹ rozmawiaæ. Pisa³am do prasy, ale bez efektu. Odwiedzi³am szko³ê, nie mog³am powiedzieæ,

¿e znam opiniê jak¹ mi wystawiono. Sk³amano mi, ¿e oni wy- stawili opiniê bardzo pozytywn¹. Moja wychowawczyni ju¿ nie

¿yje. Nie mam do niej ¿alu. Mo¿e musia³a tak napisaæ? (Wys³a-

³am po jej œmierci za jej duszê na msze œwiête wieczyste). Cho- dzi³am, pisa³am, p³aka³am ca³y miesi¹c. Egzaminy wstêpne odby³y siê, a ja pe³na rozpaczy zaczyna³am traciæ nadziejê na indeks. I wówczas, sp³akana, na obecnym placu Bema spotka-

³am mojego kuzyna – Napoleona Hornowskiego, który zapyta³:

„Dlaczego p³aczesz?”. Wtedy powiedzia³am mu, ¿e nie dopusz- czono mnie do egzaminu wstêpnego na uczelniê, bo w opinii KW PZPR napisano, ¿e jestem wrogiem Polski Ludowej. Jego oburzenie by³o wielkie. „Ty wróg? Ca³a twoja rodzina walczy-

³a o Polskê. Twój dziadek za dzia³alnoœæ w walce o Polskê jesz- cze za cara by³ wywieziony na Sybir. ChodŸ, idziemy do KW”

– to jego s³owa. Odpowiedzia³am mu, ¿e tam by³am i nie chcia- no nawet ze mn¹ rozmawiaæ. „ChodŸ, idziemy” – twardo po- wiedzia³. Jakie by³o moje zdziwienie, kiedy wszyscy wprost „na bacznoœæ” stawali przed Napoleonem, moim kuzynem. Sekre- tarz Partii KW na s³owa mojego kuzyna, który pokazuj¹c na mnie powiedzia³: „Co wy, nieprawdê piszecie? Ona wróg? Ta- kich patriotów, jak jej rodzina, to trudno dzisiaj znaleŸæ. Za- wsze walczyli o Polskê”, zacz¹³ go uspokajaæ, ¿e zmieni¹ opi- niê i mam nastêpnego dnia po ni¹ przyjœæ. Kiedy opuszczali-

œmy KW i prosi³am Napoleona, ¿eby jutro poszed³ ze mn¹, on powiedzia³: „Nie ma potrzeby. Zobaczysz, ¿e otrzymasz pozy- tywn¹ opiniê”. Na drugi dzieñ sekretarz Partii najpierw prze- czyta³ mi now¹ opiniê (antydatuj¹c¹ poprzedni¹, a nawet w tej nowej by³a proœba o przyznanie mi stypendium i domu akade- mickiego), a potem zapieczêtowa³ pieczêciami lakowymi i, wrêczaj¹c mi j¹, powiedzia³, ¿e mam j¹ zawieŸæ do sekretarza PZPR przy Politechnice Gdañskiej, nie mówi¹c, ¿e znam treœæ nowej opinii.

Do Gdañska jecha³am uskrzydlona. Lecz skrzyd³a zaczê³y mi opadaæ, kiedy sekretarz Kilian, po zapoznaniu siê z opini¹ zacz¹³ siê œmiaæ i wyrzuci³ z siebie wyrok: „Olsztyn mo¿e ze- zwalaæ na studia, a tu jest Gdañsk. PrzyjdŸcie jutro na godzinê 11. po ostateczn¹ odpowiedŸ”. Ze zwieszon¹ g³ow¹, z ¿alem i bólem pojecha³am do Sopotu, do przyjació³ki mojej rodziny.

Na drugi dzieñ by³am przed jedenast¹. Poprzednio poznany, przemi³y sekretarz tow. Kiliana powiedzia³: „Sekretarz Kilian w kole¿anki sprawie jest od godz. 8. w Urzêdzie Bezpieczeñ- stwa”. Co tam uzgadniano, nie wiem, ale przez kilka godzin w UB zajmowano siê moj¹ spraw¹. Po powrocie z UB towarzysz Kilian wezwa³ mnie do swego gabinetu. Najpierw kpi³ z do- gmatów chrzeœcijañstwa, milcza³am, choæ wewn¹trz buntowa-

³am siê, a potem z uœmiechem zapyta³, czy zapiszê siê do ZMP.

Odpowiedzia³am stanowczo: nie, dodaj¹c, ¿e pierwszy on plu- n¹³by mi w twarz. Bo teraz zapis mój by³by tylko po to, aby dostaæ siê na studia. I o dziwo, taka odpowiedŸ przypad³a do gustu sekretarzowi, powiedzia³ nawet: „Brawo”. W efekcie ka- zano mi pójœæ do dziekanatu architektury, zostawiæ swój adres, i czekaæ na powiadomienie o dodatkowych egzaminach wstêp- nych.

Rozpocz¹³ siê rok akademicki, a ja czeka³am. Dopiero w po³owie paŸdziernika powiadomiono mnie o dodatkowym eg- zaminie. By³o jedno miejsce na architekturê, a zdawa³o nas tro- je. Ja, kandydat z dyplomem upowa¿niaj¹cym do dostania siê na studia bez egzaminu (nie wykorzysta³ wczeœniej dyplomu, nie pamiêtam z jakiego powodu, i teraz musia³ sk³adaæ egza- min), i jeszcze jeden, w mundurze wojskowym z dobr¹ opini¹ (nale¿a³ chyba do ZMP). Ten w mundurze wojskowym fanta- stycznie rysowa³. Egzamin zda³am, i to bardzo dobrze. Na wer- dykt, kto z nas bêdzie przyjêty, mieliœmy czekaæ dwa tygodnie.

Zaproponowano mi, ¿e ju¿ mogê byæ przyjêta na Wydzia³ Me- chaniczny, a tak nie wiadomo, co bêdzie za dwa tygodnie, czy jeszcze bêd¹ tam miejsca, jeœli mnie nie przyjm¹ na architektu- rê. I wówczas moja odwaga i cierpliwoœæ pêk³y. Tym bardziej,

¿e na Wydziale Mechanicznym byli kole¿anka i kolega poznani

(4)

przeze mnie przy sk³adaniu dokumentów na architekturê. Oni zdawali w normalnym terminie bez problemów takich, jakie ja mia³am, zdali, ale z braku miejsc przerzuceni zostali na Wy- dzia³ Mechaniczny. To zadecydowa³o, ¿e i ja zgodzi³am siê byæ ju¿ na Wydziale Mechanicznym, a nie czekaæ dwa tygodnie na werdykt komisji architektury. PóŸniej dowiedzia³am siê, ¿e mia-

³am szansê byæ przyjêta na to jedno miejsce.

Skoñczy³am Wydzia³ Mechaniczny z wyró¿nieniem, dyplom wrêcza³ mi sam rektor – a tylko kilku kolegów mia³o ten sam zaszczyt.

Po latach, moja najstarsza córka zosta³a pokrzywdzona przez pedagogów. Zawsze by³a pierwsza w szkole, ale jak przysz³o do otrzymania dyplomu upowa¿niaj¹cego do dostania siê na studia, na wybrany wydzia³, bez egzaminu, to postawiono jej dobry z astronomii, bo Kiszównej, córce wielkiego dzia³acza partii, nauczyciel od fizyki powiedzia³, ¿e nigdy jej nie da oce- ny bardzo dobrej, bo dobra jest i tak za wysoka. Rada pedago- giczna orzek³a, ¿e astronomia jest wa¿niejsza ni¿ fizyka i dy- plom upowa¿niaj¹cy do wstêpu na studia bez egzaminu na wy- brany wydzia³ przyznano córce dzia³acza partyjnego. Moja córka mog³a bez egzaminu pójœæ na farmacjê lub inny wydzia³, ale ona od piêciu lat marzy³a o wydziale lekarskim na akademii

medycznej. Trzeba by³o podj¹æ decyzjê, czy bierze siê dyplom (w ci¹gu dwóch tygodni). Córka zdecydowanie odmawia³a przy- jêcia dyplomu upowa¿niaj¹cego do studiowania na wydziale innym ni¿ jej wymarzony. Chcia³a zdawaæ egzamin. Nasi zna- jomi mnie i mê¿owi mojemu radzili, abyœmy jej kazali skorzy- staæ z dostania siê na studia bez egzaminu. Ani ja, ani mój m¹¿

nie chcieliœmy zmuszaæ córki do studiowania tego, czego nie chcia³a. Zdawa³a na medycynê, na wydzia³ lekarski. Zda³a. By³a czwarta na liœcie, maj¹c dodatkowe punkty jedynie za œwiadec- two, bez punktów za pochodzenie. I wówczas powiedzia³a do mnie, ¿e ona by³a bardziej wytrwa³a ni¿ ja. £zy pop³ynê³y z moich oczu, bo ona nie musia³a toczyæ walki takiej, jak¹ ja musia³am.

Nie zosta³am architektem. Do dzisiaj mam w sercu ¿al do tych, którzy decydowali wówczas o losach ludzi. Czasami, kie- dy w telewizji s³yszê nazwisko Kilian, myœlê, czy to rodzina tamtego sekretarza PZPR, który decydowa³ o losach m³odych ludzi. Mia³am wówczas 18 lat. Czy dziœ ktoœ zechce uwierzyæ,

¿e czasami trzeba by³o toczyæ bój o indeks tak¿e z UB, bój nie tylko na stopnie.

Irena Bujko-Moszczyñska Absolwentka Politechniki Gdañskiej

W dniach 12-15 paŸdziernika uczestniczy³em, jako wys³an- nik „Pisma PG”, w warsztatach dla dziennikarzy i wydawców prasy lokalnej. Odbywa³y siê one w Wolsztynie (woj. wielko- polskie), organizatorem by³o Stowarzyszenie Prasy Lokalnej (SPL), a gospodarzem miejscowa „Gazeta Wolsztyñska”.

SPL skupia znaczn¹ czêœæ dziennikarzy i wydawców prasy lokalnej z zachodniej oraz centralnej Polski (na zachód od linii Wis³y), a siedzib¹ jego w³adz jest Rydzyna. Prasa lokalna (w odró¿nieniu od ogólnopolskiej i regionalnej) obejmuje gazety i czasopisma o zasiêgu powiatowym i gminnym. Zalicza siê do niej tak¿e prasê zak³adow¹, która jednak w ostatniej deka- dzie zmala³a liczebnie, a ponadto – podobnie jak prasa samo- rz¹dowa – uwa¿ana jest za podporz¹dkowan¹ lokalnej w³adzy („Pismo PG” wyró¿nia siê korzystnie na tym tle). Postêpuj¹cy u nas proces prywatyzacji nie omin¹³ tak¿e prasy lokalnej. Wiêk- szoœæ wydawanych tytu³ów ma prywatnych w³aœcicieli, którzy mog¹ sobie pozwoliæ na wiêksz¹ niezale¿noœæ ni¿ pisma doto- wane przez miejscowe w³adze.

Prasa lokalna pe³ni wa¿n¹ rolê w ¿yciu miejscowych spo-

³ecznoœci, przyczynia siê do ich integracji i aktywnoœci, stano- wi forum do prezentacji osi¹gniêæ oraz stwarza mo¿liwoœæ uka- zywania problemów, wysuwania postulatów i formu³owania krytyki pod adresem okreœlonych organów oraz instytucji. In- formuj¹c o dzia³aniach w³adz samorz¹dowych, mo¿e wp³ywaæ na pobudzanie poczucia obywatelskiego, wspó³gospodarzenia powiatem czy gmin¹, przejawiania aktywnoœci politycznej nie tylko z okazji wyborów. Z tych te¿ powodów prasa powiatowa i gminna stanowi wa¿ny sk³adnik rozwoju demokracji na szcze-

Dziennikarze prasy lokalnej w Wolsztynie

blu spo³ecznoœci lokalnych. W gruncie rzeczy, od tej w³aœnie demokracji lokalnej zale¿y rozwój kraju. Polityka z pierwszych stron ogólnopolskich gazet czy ekranów telewizyjnych jest mo¿e bardziej widowiskowa, ale tym, co bezpoœrednio dotyka miesz- kañca danej gminy czy powiatu, s¹ decyzje podejmowane przez w³adze lokalne. I na to, jak siê ¿yje w lokalnej spo³ecznoœci, ma on najczêœciej o wiele wiêkszy wp³yw.

Poznañskie uchodzi powszechnie za region zamieszka³y przez ludzi pracowitych, przedsiêbiorczych i zamo¿nych. My-

œlê, ¿e pod tym wzglêdem powiat i gmina Wolsztyn mog¹ byæ dobr¹ wizytówk¹ województwa wielkopolskiego. Organizato- rzy zadbali, by uczestnicy warsztatów mogli siê o tym naocznie przekonaæ. Oprócz interesuj¹cych zajêæ merytorycznych – prze- prowadzanie wywiadu, kompozycja tekstu publicystycznego, redagowanie gazety on-line, prawo autorskie itp. – przybyli z ró¿nych rejonów Polski dziennikarze mogli zapoznaæ siê z naj- ciekawszymi miejscami powiatu i miasta. Przewodnikami byli:

starosta Ryszard Kurp i burmistrz Jan S³omiñski, którzy po-

œwiêcili wiele czasu, i to ju¿ po godzinach swego urzêdowania.

Podczas popo³udniowej wycieczki autokarem pokazali oni go-

œciom uroki trzech gmin wchodz¹cych w sk³ad powiatu: Prze- mêt, Siedlec i Wolsztyn (wraz z miastem). Ka¿dy uczestnik warsztatów otrzyma³ tak¿e piêknie wydane materia³y informa- cyjne o mieœcie i powiecie.

* * *

Dzieje powiatu wolsztyñskiego siêgaj¹ XIX w. Po drugim zaborze (1793 r.) w³adze pruskie z czêœci powiatu koœciañskie- go utworzy³y powiat babimojski, którego siedzibê przeniesio-

(5)

no w 1887 r. do Wolsztyna. Obejmowa³ on 253 miejscowoœci, w tym 7 gmin miejskich (Wolsztyn, Babimost, Karogowê, Kopanicê, Kêb³owo i Rakoniewice) i 34 obszary dwor- skie. Na mocy Traktatu Wersalskiego powiat babimojski zosta³ podzielony: 741 km2 przy- znano Polsce, a 286 km2 wesz³o w sk³ad Rzeszy Niemieckiej. Z czêœci polskiej utwo- rzono powiat wolsztyñski, podzielony na ko- misariaty obwodowe, które w1928 r. nazwa- no wójtostwami obwodowymi; w 1935 r.

wprowadzono w ich miejsce gminy wiejskie i dwie miejskie. Po wyzwoleniu w 1945 r. do powiatu wolsztyñskiego przy³¹czono gminy:

Babimost, Kargowê i Ciosaniec. W nastêp- nych latach, w wyniku kolejnych reform ad- ministracyjnych, powiat nale¿a³ do woje- wództwa poznañskiego b¹dŸ zielonogórskie-

go. W 1975 r. zosta³ on podzielony pomiêdzy trzy wojewódz- twa: leszczyñskie, poz- nañskie i zielonogórskie. Od 1999 r.

obecny powiat wolsztyñski nale¿y do województwa wielkopol- skiego; zajmuje on obszar 6.875 ha i liczy 55 tys ludnoœci (w tym miasto Wolsztyn ok. 15 tys.).

Stolica powiatu liczy ponad 14 tys. mieszkañców i le¿y na trasie Poznañ – Zielona Góra, miêdzy dwoma jeziorami: Wolsz- tyñskim i Be- rzyñskim. Prawa miejskie uzyska³ Wolsztyn pod koniec XIV w. Przez nastêpne stulecia miasto przechodzi³o ró¿ne koleje losu, w tym okresy przynale¿noœci do pañstwa pruskie- go. 5 stycznia 1919 r., podczas powstania wielkopolskiego, Wolsztyn zosta³ oswobodzony przez oddzia³y powstañcze i st¹d g³ówna ulica nosi dziœ nazwê „5 stycznia”. Podczas okupacji hitlerowskiej znajdowa³ siê tu obóz jeniecki – Stalag XIXD, w którym zginê³o wielu jeñców. Przy ul. Drzyma³y le¿y g³az upa- miêtniaj¹cy ofiary tego obozu.

Wœród licznych atrakcji turystycznych Wolsztyna wymieniê tylko niektóre:

• przy ul. 5 stycznia 34 w latach 1933-39 mieszka³ i pracowa³ Marcin Ro¿ek, twórca wielu rzeŸb i pomników (m.in. po- mnika Boles³awa Chrobrego w GnieŸnie); w bogato rzeŸ- bionej willi oraz w ogrodzie znajduje siê sta³a ekspozycja rzeŸb (m.in. popiersie Micha³a Anio³a) i obrazów, obecnie siedziba Muzeum Regionalnego;

• w budynku przy ul. R. Kocha 12 mieszka³ i pracowa³ w la- tach 1872-80 dr Robert Koch (1843-1910), mikrobiolog, odkrywca pr¹tka gruŸlicy, laureat Nagrody Nobla (1905 r.);

obecnie znajduje siê tu jego muzeum, w którym zobaczyæ mo¿na m.in. oryginalne biurko i pomoce naukowe, a tak¿e

œwiadectwo maturalne póŸniejszego uczonego (widniej¹ na nim oceny z jêzyków: hebrajskiego, greckiego, ³aciñskiego, niemieckiego, francuskiego i w³oskiego!); od 1995 r. dzia³a Stowarzyszenie Naukowe im. Roberta Kocha w Wolsztynie;

• przy ul. Bohaterów Bielnika znajduje siê Skansen Budow- nictwa Ludowego Zachodniej Wielkopolski, w

tym karczma z 1706 r., stodo³a zrêbowa, stud- nia zrêbowa, domek parobka i odtworzony wia- trak koŸlak;

• przy ul. Koœcielnej 9 znajduje siê dom, w któ- rym urodzi³ siê wybitny filozof i matematyk Józef Maria Hoene Wroñski (1776-1853); jego twórczoœæ jest u nas ma³o znana, gdy¿ przeby- waj¹c na emigracji pisa³ po francusku, ale by³

to umys³ niezwyk³y: w filozofii zapisa³ siê jako przedstawiciel mesjanizmu, w matematyce wprowadzi³ w teorii równañ ró¿niczkowych operator znany dziœ jako „wroñskian”;

• najwiêksz¹ atrakcj¹ Wolsztyna jest jedy- na w Europie czynna parowozownia, gdzie mo¿na ogl¹daæ 22 parowozy i historyczne wa- gony; przyje¿d¿aj¹ tu nawet Japoñczycy.

Prê¿n¹ dzia³alnoœæ prowadzi Wolsztyñski Dom Kultury, bêd¹cy organizatorem m.in. Dni Ziemi Wolsztyñskiej (na prze³omie kwietnia i maja), w których uczstnicz¹ tak¿e delegacje miast partnerskich z Lübben (Niemcy), Domont (Francja) i Maasbree (Holandia). WDK posia- da tak¿e filiê we wsi Kêb³owo, gdzie istnieje m.in. Zespó³ Pieœni i Tañca „Kêb³owo”. Od piê- ciu lat w wolsz- tyñskim koœciele pod wezwa- niem Wniebowst¹pienia Pañskiego odbywa siê doroczny Miêdzynarodowy Festiwal Muzyki Organowej i Ka- meralnej. Od 1992 r. miasto ma w³asn¹ telewizjê kablow¹ „Stu- dio Karat”, która nadaje tak¿e w³asne programy, g³ównie infor- macyjne (ok. 1 godz. dziennie).

Od paŸdziernika w Wolsztynie dzia³a filia Politechniki Po- znañskiej; podobne plany ma Akademia Rolnicza. Radni roz- wa¿aj¹ projekt powo³ania prywatnej szko³y zawodowej im.

Roberta Kocha. Starosta i burmistrz s¹ fundatorami stypendiów socjalnych dla najzdolniejszych uczniów z rodzin ubogich.

Z atrakcji przyrodniczych powiatu wolsztyñskiego wymie- niæ nale¿y:

• rezerwat torfowiskowy „Bagno Chorzemiñskie” (na zachod- nim brzegu rzeki Dojcy, ok. 5 km od Wolsztyna);

• rezerwat czapli siwej na Jeziorze Chobienickim;

• Przemêcki Park Krajobrazowy;

• torfowisko nad Jeziorem Œwiêtym;

• s³ynn¹ Wyspê Konwaliow¹ na Jeziorze Radomierskim.

Powiat wolsztyñski rozwija prê¿nie sw¹ gospodarkê, istnie- je tu ok. 4 tys. ma³ych i œrednich przedsiêbiorstw. Pod wzglê- dem wartoœci produkcji sprzedanej zajmuje szóste miejsce w województwie. W tym roku 64 podmioty za³o¿y³y Wolsztyñ- sk¹ Izbê Gospodarcz¹ – drugi tego typu samorz¹d, jaki na ba- zie powiatu powsta³ w woj. wielkopolskim. W rejestracji jest Stowarzyszenie Gospodarstw Agroturystycznych. Zak³ad Prze- twórstwa Mleka „Mlecz” w Wolsztynie posiada certyfikat (je- den z 13 na ok. 400 mleczarni w Polsce) upowa¿niaj¹cy do eksportu produkcji na rynki europejskie; jego wyroby znajduj¹ nabywców w ró¿nych krajach œwiata. W³adze samorz¹dowe dbaj¹ o drogi, obecnie dobiega koñca budowa obwodnicy w Wolsztynie. Powiat prowadzi tak¿e wspó³pracê zagraniczn¹, m.in. z powiatem Dahme Spreewald w Niemczech.

* * *

Podczas wspomnianej wycieczki autokarem uczestnicy warsztatów zwiedzili agroturystyczne gospodarstwo Zdzis³awy Sibilskiej w Borui (gm. Siedlec), klasztor oo.

oblatów OMI w Obrze (gm. Wolsztyn) i Galeriê RzeŸby Ptaków w Górsku (gm. Przemêt).

Wójt gminy Siedlec podj¹³ goœci obiadem w miejscowej szkole. W trakcie spotkania dowie- dzieliœmy siê, ¿e szkolna sto³ówka wydaje dzien- nie trzysta obiadów, i to po bardzo niskiej cenie - 1 z³ 50 gr. Wójt, który w³odarzy tu ju¿ od 19 lat (wczeœniej by³ naczelnikiem), scharakteryzowa³

(6)

swoj¹ gminê sk³adaj¹c¹ siê z 25 wsi (12 tys. mieszk.). Miejsco- wa ludnoœæ, mieszkaj¹ca tu od pokoleñ, utrzymuje siê tu z rol- nictwa i przetwórstwa rolnego, specjalizuj¹c siê g³ównie w ho- dowli (œwinie, drób) oraz uprawie pieczarek i cebuli (produkt eksportowy). Czysta ¿ywnoœæ stanowi specjalnoœæ gminy Sie- dlec, znajduj¹c nabywców w kraju i za granic¹. Bezrobocie wynosi tu ok. 4%. Na terenie gminy jest gaz i wodoci¹gi, pra- cuj¹ trzy oczyszczalnie œcieków (w planie s¹ nastêpne). Obec- nie w³adze pracuj¹ nad rozwi¹zaniem problemu kanalizacji. Na terenie gminy znajduj¹ siê 3 oœrodki zdrowia, 2 apteki, komisa- riat policji i urz¹d pocztowy. Na szczególn¹ uwagê zas³uguj¹ sprawy oœwiaty i opieki spo³ecznej. W gminie Siedlec pracuje 5 przedszkoli, 2 gimnazja (jedno z pe³nowymiarow¹ sal¹ gim- nastyczn¹), a tak¿e jedyny tego typu w Polsce Gminny Dom Opieki Spo³ecznej... koegzystuj¹cy z przed- szkolem. Budynek, w którym mieszcz¹ siê te dwie ostatnie placówki, wydzier¿a- wiony zosta³ od sióstr zakonnych (oblatki Serca Jezusowego), które ostatnio zdecydowa³y siê odsprzedaæ go gminie. Od piê- ciu lat wydawana jest w Siedlcu gazeta „Wieœci Gminne”. W miejscowej radzie, sk³adaj¹cej siê z 22 osób, brak podzia³ów politycznych.

Cztery lata temu we wsi Tuchorza, licz¹cej ok. tysi¹ca miesz- kañców, sp³on¹³ doszczêtnie koœció³ z pocz¹tków XVIII w. Sta- raniem lokalnej spo³ecznoœci, a przede wszystkim dziêki pracy samych tuchorzan, dziœ stoi na tym miejscu nowy – niewielki, drewniany, ale pe³en dostojeñstwa, bêd¹cy dum¹ mieszkañców.

Po wizycie w Siedlcu mo¿na powiedzieæ, ¿e ta gmina z pew- noœci¹ nie musi obawiaæ siê integracji z Uni¹ Europejsk¹. Co prawda, w Borui mo¿na zobaczyæ kryte s³om¹ chaty, ale stano- wi¹ one dziœ obiekty zabytkowe i nie wolno ich rozbieraæ.

Nastêpnie uczestników wycieczki zawieziono do le¿¹cej 6 km od Wolsztyna Obry, gdzie w XIII w. za³o¿ono klasztor cy- stersów. W 1926 r. pocysterskie budynki klasztorne i póŸnoba- rokowy koœció³, wybudowane w XVIII w., przekazano misjo- narzom oblatów Maryi Niepokalanej z przeznaczeniem na wy-

¿sze seminarium duchowne, kszta³c¹ce ksiê¿y dla misji wœród ubogich na wszystkich kontynentach. W klasztornym muzeum znajduje siê wiele eksponatów kultury materialnej ró¿nych lu- dów, przywiezionych z Afryki, Azji, Ameryki, a nawet Gren- landii (m.in. buty ze skóry renifera prze¿uwanej przedtem przez tamtejsze kobiety). Zwiedziliœmy równie¿ wspomniany koœció³ pod wezwaniem œw. Jakuba Aposto³a, zagl¹daj¹c nawet do pod- ziemi, gdzie spoczywaj¹ trumny z koœæmi zas³u¿onych przeod- ków. W sali przyjêæ klasztoru oblatów Ojciec Rektor podj¹³ goœci ,,ekologicznym ciastem” upieczonym przez zakonników.

Kolejnym etapem wycieczki by³a jedyna w Europie Galeria RzeŸby Ptaków Mariana Murka w Górsku (gm. Przemêt). Ten uzdolniony samouk, który odziedziczy³ zdolnoœci po przodkach, tworzy ju¿ od dwudziestu lat, a zaczyna³ od tematyki ludowej i sakralnej. Potem jego pasj¹ sta³y siê ptaki, które wystawia od 1995 r. w przebudowanej na galeriê stodole. Zebra³ tu ponad dwieœcie rzeŸb wykonanych z drewna lipowego, przedstawia- j¹cych okazy ¿yj¹ce w Przemêckim Parku Krajobrazowym: na parterze ptaki wodne, brodz¹ce i œpiewaj¹ce, na piêtrze – ptaki drapie¿ne i bocian na gnieŸdzie. Wszystkie zosta³y wykonane w naturalnych kszta³tach i wielkoœci oraz pomalo- wane w na- turalne barwy. Zwiedzanie urozmaica œpiew ptaków (z magne- tofonu) i szmer leœnego strumyka, który przep³ywa przez gale- riê; czuæ tak¿e zapach lasu. Od roku Marian Murek rzeŸbi dzie-

³o swego ¿ycia, czyli Pana Tadeusza. Cykl obejmuje 12 ksi¹g, po trzy p³askorzeŸby o wymiarach 2×2 m ka¿da.

Po zwiedzeniu Galerii uczestnicy wycieczki przeszli na ob- szerne podwórze z drewnianymi ³awami, gdzie p. Murkowie i wójt gminy Przemêt podjêli ich dro¿d¿owym plackiem upie- czonym wed³ug starej receptury. W trakcie spotkania wójt wy- mieni³ najwiêksze osi¹gniêcia lokalnej spo³ecznoœci. Poniewa¿

35% powierzchni gminy zajmuj¹ lasy i jeziora, od pocz¹tku lat 90. priorytetem jest tu turystyka i agroturystyka. W jej tury- stycznym centrum, jakim jest Wieleñ, piêæ lat temu oddano do u¿ytku oczyszczalniê œcieków; trwa budowa gminnej kanaliza- cji sanitarnej. W ma³ej miejscowoœci Bucz (ok. 800 mieszkañ- ców) otwarto w tym roku now¹ szko³ê z gimnazjum (na 330 uczniów), jedn¹ z najnowoczeœniejszych w Polsce. S¹ tu prze- stronne klasy, wyposa¿one w telewizory i magnetowidy, telewi- zyjny monitoring szkolnych korytarzy, sto³ówka, biblioteka i wspania³a hala sportowa (ju¿ trzecia w gminie Przemêt).

Wieczorem dziennikarze podejmowani byli bankietem przez miejscowe Bractwo Kurkowe. Mogli te¿ sprawdziæ swoje umie- jêtnoœci strzeleckie, walcz¹c o puchar burmistrza i starosty.

Nastêpnego wieczoru w³odarze powiatu i miasta, dyrekcja Muzeum Regionalnego oraz dziennikarze „Gazety Wolsztyñ- skiej” z p. red. Ann¹ Domagalsk¹ na czele, podejmowali uczest- ników warsztatów w miejscowym Skansenie Budownictwa Lu- dowego. Podczas staropolskiej wieczerzy w zabytkowej karcz- mie serwowano wyroby miejscowego rzemios³a: pyszny chleb, smaczne wêdliny, surówki, tradycyjny bigos, owoce, soki oraz...

piwo z beczki. Do pó³nocy prowadzono dyskusje, dzielono siê doœwiadczeniami i opowiadano o wydawaniu i redagowaniu prasy lokalnej.

I ja tam by³em, soki i piwo pi³em, a wra¿enia wywioz³em jak najlepsze.

Stefan Zabieglik Wydzia³ Zarz¹dzania i Ekonomii

„Spotkanie na szczycie”

(z lewej burmistrz Wolsztyna, z prawej autor)

Cytaty

Powiązane dokumenty

Ka¿dy gracz jest wiêc w stanie przewidzieæ poziom inflacji w zale¿noœci od decyzji w³asnej oraz pozosta³ych graczy... W dalszej analizie zajmowaæ siê bêdziemy

(znak: DOS-II.7222.1.4.2019) – pozwolenie zintegrowane na eksploatację instalacji do składowania odpadów o zdolności przyjmowania ponad 10 ton odpadów na dobę i

Zborowo, Fiałkowo; Dopiewo: Bukowska, Dworcowa, Konarzewska, Laserowa, Leśna, Łąkowa, Niecala, Nowa, Polna, Południowa, Powstańców, Północna od Bukowskiej do Polnej, Przy

 ogólne zasady postępowania z wytworzonymi odpadami. Stosownie do zapisów art. W pozwoleniu zintegrowanym określono dla instalacji IPPC zakres i sposób monitorowania

zawiera oświadczenie Wykonawcy o udzieleniu dla Zamawiającego 36 miesięcznej gwarancji, której bieg rozpoczyna się od daty spisania pozytywnego protokołu odbioru tych robót,

Przebieg wizytacji, mimo wyżej wspomnianych odmienności dotyczących kwestii zwierzch- nictwa nad klasztorami, nie różnił się od tych, jakie przeprowadzano w zgromadzeniach w innych

Składający ofertę jest nią związany przez okres 30 dni od upływu terminu składania ofert.. Treść oferty musi odpowiadać treści zapytania. Oferta zostanie sporządzona w

Maksymalne masy poszczególnych rodzajów odpadów i maksymalne łączne masy wszystkich rodzajów odpadów, które w tym samym czasie mogą być magazynowane oraz które