• Nie Znaleziono Wyników

Motyl. Kwartał 3, nr 35 (28 sierpnia 1829)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Motyl. Kwartał 3, nr 35 (28 sierpnia 1829)"

Copied!
16
0
0

Pełen tekst

(1)

PIĄTEK DNIA 2$, SIERPNIA 1829.

O W Y C H O W A N I U

(D okoń czen ie z Nru 2 9 ).

Na czem zależy mądrość ludzka czyli droga praw­

dziwego szczęścia ? Na bezustannem równaniu chęci do możności. K iedy mówią iż człow iek słaby i n ie d o łę ­

żny, mówią to tylko względnie. Ten którego potrzeby przechodzą s iły , niechby b y ł lw e m , sło n ie m , zdobywcą, p ó łb o g iem , iest istotą słabą. Ale ten którego s iły są w iększe nad potrżeby, niechby b y ł owadem, robakiem, mu­

chą , iest istotą mocną. Chcesz więc bydź mocnym c z ło ­ w iecze, miarkuj potrzeby do s i ł , nie ma innego spósobu.

T en tylko p e łn i sw oię wolę kto nie potrzebuie cu­

dzej pom ocy. C złow iek prawdziwie rozsądny tego tylko chce czego osiągnąć m oże. T o iest podstawą całego w y­

chowania. Utrzymuj dziecię w samej zależności rzeczy a

zachowasz porządek natury w postępie iego edukacji. Do*

(2)

— 122 —

świadczenie albo niemożność niechaj będą iedynem iego prawem. Pomagaj siłom które mu brakuią tyle w łaśnie ile potrzeba iżby wolnem b yło i ażeby twoie u sługi przyj- muiąc z gatunkiem upokorzenia wzdychało do chwili w któ­

rej się bez nich obejśdź będzie m ogło i będzie m iało za­

szczyt zostania własnym sługą.

D ziecię podlega starszym z powodu tylk o swoich p o­

trzeb, ponieważ starsi wiedz% lepiej co mu iest użyteczne, co może pomagać lub szkodzić iego bytowi na św ięcie:

i n ik t , nawet o jciec, n ie ma praw a, rozkazywać mu, co mu się na nic nie zda. Nierozkazuj przeto nic podobne­

go d ziecięciu, nigdy nic, nic w świecie. N iech wie tylko i czuie że ono słabe a ty m ocny, że wypadkiem [okolicz­

ności iest na twoiej ła sce, niech zna i czuie zawczasu cięż­

k ie potrzeb iarzmo, które najnieugiętszego w nim ducha upokorzy.

Pamiętaj że nim ośmielisz się kształcić człow ieka , powinieneś w sobie znaleśdź przykład tego co zakładasz osiągnąć. Bądź poważanym i kochanym przez wszystkich niech ci się każdy stara podobać. N ic będziesz panem dziecięcia ieśli nie będziesz panem tego co ie otacza, ni­

gdy zaś twoia zwierzchność nie będzie dostateczną ieźli iest ugruntowaną na szacunku cnotyi

M łody ojcze dziwnej cię uczę sztuki rządzenia bez k a ię , umniejszenia sobie pracy dla otrzymania stokroć po^

myślniejszych wypadków. N ie ma doskonalszej pod legło­

ści iak ta co samą wolę zniewala. Biedne dziecię co nic

nie w ie, nie u m ie , nie z n a , nie m o ż e , nie iestże w iwo -

iem władaniu? N ie iestżeś panem wzbudzenia w niem ia-

kiego chfcesz uczucia ? Iego p ra ce, zabawy, rozkosze i

troski nie sąż w twoich ręk u ? Bez wątpienia powinno

robić co chce, lecz powinno chcieć co ty chcesz i chodzi

(3)

— 123 —

najbardziej oto ażebyś ie przekonał że twoie chęci ugrun­

towane są na konieczności.

Więc ieżeli cię nie ujrzy sprzeciwnickim bez racji , w ówczas bez nieufności ani boiaźni , nie oszuka c i ę , nie skłam ie przed to b ą , pokaże się takiem iakic ie s t , uła- twiaiąc ci sposobilosc kierowania sobą którego się bynaj­

mniej nie dom yśla. Staraj się ile bydź może zostać syn­

kow i twemu m agnesem nie zaś uździennicą. lak prze­

ciwnie j na swiecie ieszcże bywa pokażą niektorfc przy­

kłady.

Mamo, pójdę na in te r e s, na sekret lub na podwó­

rze , szepcze ośmioletni bajbak trzydziestoletniej matce gośćmi albo stroiami najczęściej zatrudnionej, oto nader potrzebne zw ierzenie. »Poproś niech cię wyprowadzą od­

powiada m am a: oto zaiste iesżczfe potrzebniejszy obrzą­

dek ! ieszcze się panicz sam ubrać ani rozebrać nie u- mie : a czemu ? bo mama każe wyprowadzać...

la k dziecię nie ma się uprzykrzyć rodzicom k tó ­ rzy się dzieciom codżień naprzykrzaią? Im się mniej na­

przykrzeniu starszych uchronić m oże tem w ięcej,Sądzi w prawie stawienia im oporu. Za trochę ia d ła , odzienia i pom ieszkania którego mu niedaią poznawać wartości , każą mu słuchać i pracow ać, czynności których uciążli­

wość bardzo dobrze czuie* iednakże zdrowa logika uczy że

nim

się postawiemy w zdolności

Wymagania

czego po kim k olw iek , powinniśmy wprzódy dadź mu poznać k o ­ rzyści iakie od nas o d b iera ł, odbiera i odbierać będzie.

W ięc tem wcześniej dziecięciu potrzeba dawać wyobraże­

nie tego co utrzymanie iego kosztuie, im rychlej chcemy

■własne siły iego w ykształcić. Niechaj więc ojciec zaga­

dnie często dzieci swoie w następnym sp osob ie: (Iest to

dyalog rzeczyw isty).

(4)

— 124 —

O jciec. Cobyś zrobił gdybyś nie m iał co ieść?

D z ie c ię . Mama da — A gdyby mamy niebyło*— To nia­

nia — A gdyby i tej nie b yło — To pójdę do spiżarni al­

bo do ogrodu — A kiedy spiżarnia i ogród nie twoie % a szafarz i ogrodnik nie puści ? — T obym p rosił pókiby nie dał — On się zapyta co iemu dasz za to — la teraz nic nicmam ale iak będę m iał to dam — Skądże będziesz m ia ł? — Tutaj odpowie a lb o — Zarobię s o b ie , albo, ia niewiem — Gdy się tym sposobem przyjdzie mu zastano wić nad potrzebą pracy, umiej ojcze tylko uprzyiemnić ią dziecięciu tw em u , a ia cię nudzić kończę.

Oto cały mechanizm za pomocą którego dopniemy pierwszej części założonego celu to iest uczynimy naj­

prędzej z dziecięcia, człow ieka nieuciążliwego nikom u w całej obszerności tego znaczenia* Druga część założone­

go celu, aby się człow iek stał przyiem nym i pożytecznym w szystkim , iest przedmiotem najrozleglejszej instrukcji.

Instrukcja dzieli się na przyiemną i pożyteczną to iest na trafną znaioiność tego, co się ludziom podoba , i tego co się im najczęściej przyda. Ten przeto ma najlepszą instrukcję kto w największej liczbie zdarzeń przyiem nym i pożytecznym Znaleśdź się może. Najłatwiejszy sposob dawania instrukcji obu rodzaiów iest stawienie osoby spo­

sobnej w okolicznościach potrzeby iej nabywania. Lecz gdy stan i znaiomość rodziców, gdy rozliczne rożnych wido­

k i, rozmaitych ga łęzi sztuk i nauk ludziom chwytać si-ę ka- ż ą , i gdy najrozstajniejszemi drogami użytecznym i przy- iemnym stać się można nie naszą b yłob y rzeczą zacie­

kać się we wszystkie gałęzi obszernego iej pola-.

(5)

O MIŁOŚCI RODZICIELSKIEJ.

M iłość ta tylko iest szczera , która ma za grunt szukanie dobra osoby ukochanej. Rodzice i dzieci bardziej są do wzaiemnej obowiązani, niż bliźni dla bliźniego, bo ten prawem tylko b o żk iem , ci zaś i prawem natury.

N apatrzyłem się wielu takich rodziców którzy nie na tem m iłość swą gruntuią. Póki m ałe dziecię tak bar­

dzo ie pieszczą że i opisać trudno. Przyjdzie zima ucho- uchowaj Boże żeby m ały Tomcio lub inaczej zowiący się m iał wyjśdź na dwór, a ieżeli prawie cudownym sposo­

bem wyjdzie gdzie albo iedzie

l

rodzicam i, ledwie że go w pierzynę nie uszyią.

B ędzie w ówczas mój T om cio w ia ł połow ę podo­

bieństwa ze stroiu do baby, połow ę z wzrostu i twarzy ie ­ żeli ią tylko z pod zasłon widać b ęd zie, do dziecięcia.—

N ie dziwuię się matkom bo te dla m iłości swej ' baczą mniej na poznanie co sz k o d z i, ale samym tylko ojcom z których iedni się śmieią z tego, w łaśnie iakby to nie ich dziecię b y ło , drudzy przez szpary na to patrzą żeby się pani żonie nie narazić. Cóż tego za sk u te k : oto ów Tomcio w dalszych latach b ędzie się b ał mrozu i słusznie, bo delikatniej wychowany iak dam a, nie zda się on do w ojska, nie zda się id o dw oru, chyba do szpitala. Tomciu nie iedz b arszczu, kapusty, legum iny nie puść i t. d. Aż mój Tom cio wytuczony delikatnemi potrawami, potem chyba z głodu umrze kiedy mu będzie zbywać na tych przysmakach. W leęie, Tomciu nie biegaj w dzień bo się opalisz, ięśli wyjdzie zapewno albo w masce albo iak cho­

ry chustami obwinięty: w nocy nie wychodź bo cię wilk

z je , dziad weźmie etc. Owóż Tomcio do sedenterji przy-

zwyczaia się , lalki stroi, bawi się choć iuż ma lat siedm

(6)

— 126 —

lub o śm , ieszcze nic nie umie chyba tylko przeżegnać się lub za panią matką pacierz zmówić. A gdy iuż prze­

cie Duch Święty natchnie aby Tomcia oddadź do s z k ó ł , gdybyś tam b y ł w ten czas, rozumiałbyś że iego p o ­ grzeb bydź m a , takie lamenta nic nie słychać tylko p ła ­ cze. Pani matka w p ła cz, panna siostra so b ie , Pan oj­

ciec pobudzony tą melodją akkompanjować musi. T o- muś widząc te tragedją, w du d k i, raz żałuiąc m atuli, dru­

gi raz wnosząc sobie z płaczu i mowy iej. Tam dziecko z g in ie, nie będzie tam m iał kto o to d b ać, będą b i ć , a to słab e, delikatne, nieprzyzw yczaione, chyba duszę z n ie­

go w yb iią, zobaczysz Waszeć co on tam będzie cierpieć, w łaśnie iak na stracenie. M in ie, d zień , drugi, trzeci ta­

kiego wybierania §ię w łaśnie iak za. mo.rze o. m il kilka.

Aż przecie wyieżdza mój Tom cio, a znim. liczna płaczliwa wyprowadzających i odwożących kompanja. Pęzyieżdza- iąc iuż pod miasto w którem są szk o ły , zobaczywszy ie;

pani matka zaczyna wraz z całą kompanją swoje melodje.

W Tomciu serce pik p ik ; drzy, poci s i ę , lęka choć ieszcze przed czasem. Stawaią szczęśliwie na m iejscu , sprowadzaią nauczycielów i przełożonych nad szk o ła m i, traktuią, proszą aby Tomcia nie bardzo, obciążać n au k ą, nie bić. P rzysyła X iądz Prefekt D y rek tora, pani matka zobaczywszy minę dobrą u niego w p ła c z , iużeż on mego Tomcia zabiie bo iakiś hajdamaka, iuż ty tu nieszczęśli­

wy będziesz Tomciu. W proźby Xiędza Prefekta żeby innego: on perswaduie: przyłącza się professor, Pan oj­

c ie c , i ledwie przeledwie wyperswadować mogą. D z ie ­

cię tak zastraszone, patrzy na pana Dyrektora iak krowa

na rzeźnika, iednak przy matusi ieszcze nie bardzo miny

traci. Ah! przychodzi iuz dzień odjazdu i rozłączenia

się. Zaczyna się znowu m elodja, odprowadza Iejmosą

(7)

— 127 —

dziecię z Panem D yrek torem : tam dopiero kontrakty m iędzy D yrektorem a Jejmością żeby się Torausia i pal­

cem n ie tk n ą ł, nie fu k ał na niego, nie zabraniał swawoli a to czasem że mu Iejmość oczy chyba wydrze ieśli się dowie o złam aniu kontraktu. Po tem rozłączaią s i ę : matka za T om u siem , Tom uś za matką ogląda się, p ła c z e , b eczy. Pani matka korresponduie mu. Tak całą dro­

g ę odprawiwszy Tomuś że pominę wielokrotne stawanie Pani matki i wracania się do niej Tomusia ostatecznie w y­

rusza do swego m ieszkania: spojrzy w ten kąt gdzie mat­

ka sp a ła , w p ła c z , gdzie siedziała toż sam o, co m ów iła iak p ła k a ła , ieszcze bardziej. Karessuie Pan D yrektor o- b razkam i, xiążeczk am i, ale Tomcio i obejrzeć się nie chce. Przecież pow oli zapomina o tem jwszystkiem , nad­

chodzą święta aż on i uczyć się nie chce tylko u okna sto i, wygląda, prędko przyiadą po niego. Przyieżdża do domu aż tam gala in g r a tia m iego przybycia, ledw ie z armat nie biią. Przyzwyczaiony chodzić na rekrację, zaczyna to w d o m u , alić m atka, gdzie się Tomcio p odział, w płacz rozsyła ludzi na szukanie go. Po świętach wyiazd zno­

wu iak pierwiej i tak zawśze choć iuż Tomcio wąsaty aż póki sz k ó ł nie skończy. Po skończonych, zaczyna domo­

wą niew olę. Obiaśniony cóżkolw iek zaczyna sobie przy­

krzyć bo mu nigdzie wyiechać nie k a ż ą , żeby albo nie utonął albo go wilcy nie zjedli, boią s ię . Kiedy siedzi w stan cji, Pani m atka: ot sied zisz, nie wyjdziesz n ig d zie, zobaczysz że będziesz chorował* W yjdzie g d zie, dla B o­

ga szukajcie gdzie się on p o d z ia ł, oto się chłopiec rozpiie rozhultai. N iechże to drugi i trzeci raz uczyni iużci Pa­

ni matka a hultaiu , piiaku, nic dobrego, tylko się w łóczysz

a gospodarować ci się nie chce: zaczyna przed sw oieinisą-

siady wszystkie reie w yw odzić, ganić go, płakać j na n ie­

(8)

go. Slosuie się do woli rodziców 201etni Tomcio podej- m uie się gospodarować, wyieżdza do wioski alie gdy się do nocy zabawił, tysiąc posłów aby się iak najprędzej w racał, za powrotem i ten dozorcy urząd utracił; zaczyna perswadować matce że tak nie d o b rze, i e stąd śmiech i obmowy lu d zk ie, urażona zowie go niew dzięcznikiem , wyrodkiem, pobudza m ęża: aż Pan ojciec do kiia. Zmar­

twiony syn prosi przez różne instancje aby b y ł oddany gdzie na słu żb ę. Ojciec obietnicami zb yw a: miia rok i więcej on siedzi nieużytecznie. Szcsęściem znalazł sobie służbę dosyć uczciwą. Ojciec nie chce go puścić od sie­

b ie , a widząc usilnie 'dopraszaiącego s i ę , oświadcza się że w niczem nie dopom oże, dódaiąć, ty nie masz nic u-

m nie swego, wolno mi dadź ci co albo z kwitkiem puścić.

Otże do czego przyszedł tak w ielki kochanek że tylko chyba w iednej koszuli i z torbą chcą wypuścić od siebie, gdyby zaś siedział w domu dopiero po śm ierci rodziców każą mu się spodziewać czego!' O ślepe i nierozsądne przywiązanie! Gdzie szło o udelikaceriie syna i iego.

skóry, tam nadto się troskać, a gdzie idzie o uszczęśli­

w ienie iego i pożytek ojczyzny, tam aż tak nierozsądnie przeszkadzać. Oglądajcie się ted y-rod zice iaka ma bydź*

wasza m iłość i iaka iest względem dzieci pow inność, bo iak pierwsza śle p a , tak druga niew ypełniona, bardzo iest szkodliwą uszczęśliwieniu potomstwa i ojczyzny. Dajmy nato że pieszczone dziecię z swej ochoty będzie dosyć u- czone. Góż kiedy rodzice broniąc mu wyjścia między lu ­ d z ie , są mu przyczyną zapomnienia lub niepożytkowania z tego talentu, otóż oni grseszą przeciw Panu Bogu, oj­

czyźnie i uszczęśliwieniu sy n a , również iako i ci rodzi­

ce którzy rozumieią że nie są obowiązani dzieciom dadź

dobrego wychowania, lub cząstki przypadaiącej, lecz że

(9)

—. 129 —

im wolno ią iak chcieć przemarnować, komu chcieć dadź albo też danie iej aż do śm ierci odw łoczyć, podczas gdy syn lata swe trawi z krzywdą ojca którego chleb ie da­

rem n ie, ojczyzny której powinien zasługiwać s i ę , i swo­

jego dobra którego za m łodu szukać powinien ale nie- dopiero na starość*

B A J K I

P A R Y S A .

J A Ś . Pewnego ranku Stał łaś na ganku ,

K iedy ubogi

Co może w wojnie obie stracił nogi ,

P r z y p e łz ł i aby wsparcia dadź poznać że w zy w a ł, Zaśpiewał,

łaś pieszczony P rzelękniony

Widokiem biednego człeką , Ucieka ,

I do matuli', Z płaczem się tuli.

Cóż to lasiu tobie

Zawoła matka nie przytomna s o b ie , G dzie Pan D yrektor, gdzie lokaj , kozaczek?

lak się zlą k ł mój nieboraczek.

Tak żw o ła n i,

Zbiegli się służący Pani I cała zgraia

Grami hultaia.

Podstarości się tylko po cichu odezwał

Do panny Honoraty której prawdy w e z w a ł,

(10)

— 130 —

Kto synala nazbyt kocha, Zawsze tchórza ma z pieszczocha.

Wszak tak Mościa Dobrodziko?

N iem e ta k b yło repliką.

Matki, może synek waszy Żebraka się nie przestraszy,

Lecz gdyby się na polu przeląkł nieboraczek , Zawszeż będzie D yrektor, sługa i kozaczek ?

STAŚ RYBACZEK.

Na pięknej rów ninie, Gdzie strumyk zuchwały, Zapieniony p ły n ie , R wał kwiatki Staś m ały, I z pełnym koszyczkiem -

U siadł nad strum yczkiem , Którego wody srebrzyste , L udniły rybki złociste.

0 iak świetne te stworzenia , W oła p ełen u niesienia, Ach iakże byłbym szczęśliwy,

Gdybym choć iednę p o sia d a ł, To rzek łszy Staś , chłopiec żywy, Kwiatki które p o u k ła d a ł, Iednym rzutem w wodę m iecie, K oszyk obraca na sie c ie , 1 poty ła zi i b rod zi,

Póty się pluszcze z koszykiem , Aż z głośnym szczęścia okrzykiem ,

Chęciom dogodzi.

(11)

131

Lecz iakiż koniec swawoli,

Rybka p o w o li, Z życiem kolory straciła , Kwiatki woda uniosła y Iaśiowi zaś n ie m iła ,

Nauczka urosła , Ze lepiej przy swoim zostać, N iż iedno rzucać aby drugie dostać.

S Ł O W I K . Słow ik co m iłem i tony

Nuci sk r y c ie , Sprzykrzyw szy gaj zielony

I samotne ż y c ie ,

U m yślił stan swój odmienić.

Któż tu zaw oła, potrafi Sprawiedliwie mię o cen ić, W ciemnym lesie na parafji?

Drudzy talentów nie maią i a przecie , Zyią na wielkim św iecie ,

W ięc i ia posiadacz k latk i, Opływać wolę w dostatki,

I żyć;iak w raiu.

Tak sobie m ieszkaniec gaiu , Odmianą życia głow ę zaw rócił, I nie tracąc ani ch w ili,

Gaj porzueił,

Ą chciwy światowej wrz^awy,

Rwie do Warszawy.

(12)

— 132 —

Znalazł dostatki lecz razem

1

pana , Cóż zyskał na tem ?

Klatka dróciana , B yła mu światem ;

Skacząc na prątek z prątka, Od kątka do kątka ,

Nudzić zaczął... powoli> pow oli, Choś przy zapasie,

P oznał po c za sie, Ze b y ł w niewoli.

MOTYL I POKRZYWA.

Motyl zalotny szczęśliw ie, Odziany w złota szkarłaty, Tak się podobał pokrzywie , Gdy odwiedzał inne kwiaty, Ze ta już bardziej żółta ni zielon a, Chciała iednak#e zatrzym ać,

Płochego Kupidona.

Nuż więc sztuki używać, W dzięczyć się nadym ać, Marszczki pokryw ać,

Lecz nasz Motylek i m łody i hoży, W olał się bawić przy róży, I na niewczesne zapały staruchy,

Odpowiedział bez skruchy.

Zyj sobie z innym szczęśliwa ,

Znam cię ziółko żeś pokrzywa.

(13)

— 133 —

b i o g r a f i e

.

BENN ING SEN.

Hrabia B an teln , Lćwin-A ugust-Teofil B enningsen, Generał głów no kommenderuiący wojsk Rossyjskich, uro­

d ził się w Hanowerze, w szedł wcześnie w służbę Rossyj- ską i został kolejno Brygadjerem , Dowódcą regim entu , Generałem kawalerji wreszcie Gubernatorem Litewskim.

Odznaczył się w r. 1794 w kilku zdarzeniach w Polszczę i otrzym ał wkrótce order Sgo Ierzego trzeciej klassy i Alexandra N ew skiego. Dostawszy dymissję od Cesarza Pawła I. iuż m iał G enerał Benningsen wyiechać z Peters­

burga , gdy mianowany Gubernatorem Litewskim przez;

Cesarza Alexandra, udał się do Wilna gdzie zostawał do r.

1805 to iestd o wojny z Francją. D ow odził w tej kampanji korpusem armji , lecz spóźniwszy się rta bafalję pod Au- sterlitz pow rócił do R ossji: użyty znowu w roku 1 8 0 6 , u siłow ał lecz napróżno osłonić Warszawę którą op u ścił.

O trzym ał później naczelne dowództwo po Generale Ka­

mieńskim !i pokazawszy się dzielnie pod Pułtuskiem i Preuss-Eilau , otrzym ał order Sgo Ierzego drugiej klassy.

Po bitwie Friedland 14go Iunji 1807 r. gdzie również na­

czelnie dow odził i po pokoiu Tylżyckim oddalił się ze słu żb y, lecz znowu pow rócił na teatr woienny przy koń­

cu 1813 roku i dow odził armją Rossyjsko - Polską. Ob­

jąw szy później dowództwo prawego skrzydła wojsk sp rzy ­

m ierzonych blokow ał i w ziął Hamburg przez kapitulację,

za co otrzym ał od Cesarza Alexandra order Sgo Ierzefgo

pierw szej klassy i dowództwo armji ze 120,000 ludzi z ło ­

żonej na granicy tureckiej. Król Francuzki ozdobił g;o

orderem legji honorowej. Generał Benningsen w ziął od­

(14)

— 134 —

stawkę w roku 1818 z powodu podeszłego wieku i doko«

n ał życia w swoim rodzinnym kraiu.

BESBORODKO.

Alexander Xią£e Besborodoko, Minister za panowa­

nia Katarzyny Ugiej i Pawła Igo. B y ł naprzód sekreta­

rzem Feldmarszałka Rumiańcowa któremu adjutantował w pierwszych iego Tureckich kampanjach, później użyty w kancellarji Rossyjskiej gdzie się odznaczył wielką czyn­

nością i łatwością pracy co mu naiednało miejsze sekre­

tarza gabinetowego Cesarzowej Katarzyny Ilgiej. G łów ­ nym iego talentem b yło iż znał doskonale ięzyk rossyjski że pisał nim czysto a nadewszystko że redagował z pręd­

kością nadzwyczajną. Pewnego dnia dostawszy od Kata­

rzyny Ilgiej zlecenie redakcji ukazu, zapomniał o niej i Stanął przed Cesarzową która oń go zapytała, bez pisma.

Lecz Besborodko nie tracąc przytom ności dobywa pugila­

res wyjmuie arkusz białego papieru i zaczyna czytać iak z pisanego. Cesarzowa kontenta z redakcji : chce zacyfro- wać ale mocno się zdziwiła widząc biały papier. Ta ła ­ twość takie wszakże na niej uczyniła wrażenie iż zamiast wyrzucania Sekretarzowi podejścia , dała mu miejsce w Ra- d ziei mianowała w r. 1780 Ministrem spraw wewnętrznych.

Besborodko znamionował swoią administrację w ielką czyn­

nością i ważnemi ulepszeniami. Zawarł w roku 1791 po- kój. z Porta Ottomańską z wielkiem zadowolnieniem Ce­

sarzowej która go do nowych posunęła dostoieństw: po­

padł b y ł na czas w niełaskę za powodem Platona Zuboff.

P aw eł Iszy za wstąpieniem na tron mianował go X iążę- c ie m , w yniósł do pierwszej klassy cywilnej równej sto­

pniowi Feldmarszałka i wybrał go w r. 1797 do zawarcia

traktatu z Anglją przeciw Francji. Besborodko umarł w

Petersburgu na początku 1799 r.

(15)

— 135 —

BURGER GODFRED AUGUST

(POETA NIEMIECKI).

Urodzony Igo Stycznia 1748 r. w Wolmerswende wioseczce xięztw a Halberstadt gdzie ojciec iego b y ł Pasto­

rem Ewanielickim , okazyw ał z dzieciństwa niew iele ocho­

ty do n a u k , biblja i kantyczki m iały ied y n ie dla niego pon ętę i pierw sze iego wierszowania próby b yły tylko naśladowaniem Psalmów, które iakkolwiek niedoskonałe >

pokazyw ało atoli wenę i dobre ucho. Ze szk o ły w A- schersleben gdzie m ieszkał iego d z ia d , i którę porzu­

c ił z powodu kary cielesnej za Epigrammat, posłany do Pedagogjum w Halli skąd przeszed ł do Gettyngi na uni­

w ersytet. Tam upodobał Szekspira, o g ło sił kilka próbek które znalazły pow odzenie, a przyiaźni i radom Pana Boie w inien tę poprawność i okrągłość charakteryzuiące iego p ło d y poetyczne. T en że uczony otrzym ał Burgerowi m iejsce burmistrza w A lvenglejchen xięztw ie Calenberg gdzie następnej zim y utw orzył swoią L eonorę którą ca^

ł e N iem cy z zasłu żon em uw ielbieniem p o w tó r z y ły .—*

W tym że czasie zaślubił córką burmistrza Hanowerskiego Leonhart, lecz to m ałżeństw o zostało dlań źródłem gory­

czy z powodu nam iętności iakę pow ziął ku bratow ej, nam iętności której nieszczęścia nawet niepotrafiły ugasić.

Strata summy pieniężnej którą mu dziad darował zaczęła iego maiątkowe k łop oty, które dzierżawa maiątku rządo­

wego niep om yśln a, pow iększyła do tyła że m usiał w r o ­ ku 1784 prosić o dymissję dawszy pow ody podejrzeniom swoiej wiarogodności. Ograniczony w ięc ao lichego przy­

chodu Kalendarza Muz którego b y ł wydawcą od roku 1779

udał się do Gettyngi dla dawania tam prywatnych lekcji vf

nadziei że otrzyma od Rządu Hanowerskiego katedrę li­

(16)

— 136 —»•

teratury, którę otrzym ał po latach p ięciu : i to b yło za ży­

cia całą publiczną nagrodą poety ulubionego i za młodu iuż sławnego w narodzie. Owdowiawszy z dwojgiem dzieci w krótce ożenił się z tą samą którę iego aż nadto w sław iły poezje i która zatruła życie siostry, lecz która niedługo w roku 1786 umarła. Od tej chwili wena poety zaczęła stygnąć. Iednakże zadowolnienie Uniwersytetu za dwie kantaty na obchód pięćdziesięcioletniego Iubileuszu sw e­

go założenia i mianowanie go proffesorem nadzwyczaj­

nym uniw ersytetu, ożyw iły nieco iego odwagę. List który otrzymał z Sztuttgardu, w którym m łoda osoba od­

malowawszy mu wrażenie iakie na niej iego poezje uczy­

n iły , ofiarowała mu serce i ręk ę, pow iększył ieszcze na- dzieie iego szczęścia i przyw iódł go do ożenienia się po raz trzeci z tą , która tak się czułą bydź okazy w a ła ; udał się więc do Szttugardu skąd przyw iózł iędzę która go we trzy lata do rozwodu przynagliła. Utrata zdrowia p ołą­

czyła cię z niedostatkiem i sław ny Poeta koń czył życie na obstalowanych tłumaczeniach. Um arł w dniu 8mym Czerw­

ca 1794 roku nachorobę piersiową o której niebezpieczeń­

stwie przekonanym nie b y ł.

Z A G A D K A .

Kto wie gdzie zrodzón, a pychy ma wiele , Kto w ie.gdzie żon a, rogi mą na czele y Kto wie gdzie kupił a ma dom wygodny,

Siedzi iak w kozie a zawsze swobodny! n z .

E x p l ic a tio n de la grav u re- TSfro 35 . F ig -. 1. Q obe.de rrious- seline gajenie • d e p lis brodes et bordes d\£*^file*t F i g . 2.' Ca- p ot ó ci passe d e 'p a ille lisse et f o n d de gros de N a p le s,' Robę de gros de Ncup Les.i

O bjaśnienie, rycin y N ro 34- F ig . 1. S u k n ia m u ś lin o w a ,o s z y - t a lia fto w a n e m i s z la rk a in i u d o ł u z a s s trz ę p k a m i. F ig . 2. K a p e ­ lu s z { k a p o ta ) z ro n iłe m S ło m ian em a d n e m g ro d e n a p lo W e m , S u k n ia g ro d e n a p fo w a z to rs a d k q . —Z n . prz. Z ag. M ala rz .

Cytaty

Powiązane dokumenty

[r]

szą się nauczyć ich użycia, maią potrzeby muszą się uczyć iak ie zaspokoić, wprawiaią się chodzić, pływ ać, latać, czego przykładem drobne szczenięta

Nieprzerywane szczęście czułość by sła b iło , Przy niein wyschło by szczęście 9 rozkoszy prawdzi- NaleSy cierpieć aby za to później b y ło , ( wej y Czem

cej m oże iest biblioteczek w Europie aniżeli b yło przed trzema wiekami xiąg pisanych i drukowanych, bo się ich też w ponawianych wydaniach stami tysiąców z

tniego przykładania się zachorował tak mocno £e go ze szk ó ł odebrać m iano, ale krotoiila na prędce ułożona dla przypodobania się ojcu wyiednała mu

ne udoskonalenie ogólne tak się upow szechni, że wojna Stanie się niepodobieństwem.. Dykcjonarz ludzi sławnych tak się stanie obszernym , ze stracą ludzie

Gdyby istniała funkcja dwuargumentowa S(k,n) uniwersalna, to znaczyłoby, że dla każdej funkcji jednoargumentowej F(n) istnieje takie k, że dla każdego n zachodzi

Przyjmując Kantowskie pojmowanie architektoniki, jako jednego z podstawowych kryteriów ładu przestrzeni egzystencjalnej, zgadzam się tym samym na podporządkowanie