HALEB (POWIEŚĆ)
( p r z e z P a r y s a ) .
Gdzie niedostępne sk ały strome grzbiety ieżą, Gdzie rozłożyste drzewo nie wydaie cienia ,
Gdzie role nieuprawne odłogami leżą , Gdzie ryk bydła nieznany ani ptasząt p ien ia , Gdzie wicher wichry chłonie swą paszczą rozwartą , Tworząc tumany kurzu niknące w obłoku , Gdzie pustynia z natury wdzięków iest obdartą, Gdzie niema r z e k i, r z e c z k i, strum ienia, ni stoku , Tam Haleb nieszczęśliw y zawiści ofiara,
O brał sobie schronienie od udręczeń srogich, Mniemaiąc że się skończy cierpień iego m iara, Ze mu zgon przetnie żałość tylu wspomnień drogich
Zanurzony w dumaniach oddany tęsk n ocie,
7
— 90 —
Zwracał wzrok swój ku niebios wspaniałym b łę k ito m , Przywodząc sobie na myśl zeszłych nięszczęć k ro cie, K lóre tow arzyszyły iego czczym zaszczytom ,
I kiedy w dumań swoich okolu szerok iem , Ośmielał się unosić w górnych światów k ra ie, W tem Bogini Nadziei wejrzała nań o k iem , I z najmilszą postacią przed Halebem staie , Wnet całą tę pustynię blask Słońca o ś w ie c ił, W serce Haleba promyk ukradkiem się w n ie c ił, I mimo chęci słabe w zbudził iednak drgnienia,
W tem sercu dawno sk rzep łem , przez d ługie cierpienia.
Ale n ie , znów odwrócił twarz w yschłą i zb lad łą, Na lewem ręku wsparta spoczywała g ło w a , I iakby m iał przed sobą piekła Iędzę zja d łą , Tak Haleb do Niebianki w te ozw ał się słow a: —
T yś iest Boginią p ociechy,;, ’ Lecz tych łudzisz co cię p ragn ą, Czczemi są twoie uśmiechy, Mni'e one pewno n ie nagną.
Oddal s ię , dla ciebie niema
Miejsca w tej głuchej p u sty n i,
I w mem sercu równie# niema,
Iu& w niem rozpacz rządy c z y n i,
Oddal się z wdziękiem zwodniczym
Bo iu£ dla mnie wszystko niczem .
D ługo ciebie ubóztwiałem
Goniąc postać czaruiącą,
Na ciebie się całkiem z d a łe m ,
Na ciebie marę łu d zą cą ,
P rzy wschodzie moiego życia ,
Pragnąłem łask twych nabycia ,
Ale ty iesteś kobieta,
U łu d z a ć twoim nałogiem , Nacóż mi twoia p od n ieta,
Czyliż własnym mam bydź wrogiem ? Raz zachwycasz znowu zn ik a sz, I znów zostawiasz pam iątkę, I gdy mą duszę przenikasz , Zrywasz całą życia prządkę.
Nad wszystko w świecie lubiłem 3 Mą m ałżonkę w iern ą, d rogą, Z synem się m iłym p ie ś c iłe m , Z yłein w e s ó ł, żyłem b łogo, Ż yłem życiem zachwycony, Zasypiałem w szczęścia ło n ie ? Alein nagle przebudzony$
Zbłądziwszy w puste u stro n ie, W bezludne w zgórk iy m anow ce, N apotkałem dwa grobow ce.—
W nich pód drzew płaczących j cien iem , Spóćfcywaią sercu m i li,
W nich wiecznem oni uśpieniem , Iuż się zemną ro zd zie lili!
Iuż nieprzełamana władza ^ Zasunęła śm ierci r y g le , leszcze m ię nadzieia zdradza y N ie .,, leżą martwo, ostygłe;
Ach iuż żadno z nich nieczuie*
la k mi życie rozpacz truie..
S tałem niewzruszony c a le , Podobnie iak drzewo suche , Z ziemi obwiane na skale.
Zionąc m e westchnienia głuche.
Stroskany tylko w ż a ło b ie ,
,V; < 7*
— 92 — Żądałem śm ierci ied y n ie,
A by m ię z ło ży ła w grobie , W tej wszystkich ludzi dziedzinie.
Lecz okrutna nie p rzy b y ła , By me cierpienia skończyła, W ięc w świadczeniu dobra drugim ,
W pracy... pociechy szukałem , W ówczas przestankiem nie d łu g im , Krótkiej pociechy d o zn a łem , Wnet zawiść i potwarz podła j Przeciw mnie się uzbroiły, Samych p iek ieł żywe g o d ła , Chęci moie ostudziły.
Przyiaciół liczbę zbyt małą , j W ybrałem mniemaiąc sobie , Ze ich przyiaźń będzie stałą , W tak wielkiej moiej żałobie.
Lecz mniemani przyiaciele , Zamiast by rozpacz dzielili ? Chociaż lcji b yło nie w ie le , N iewiele , wszyscy zdradzili:
Na ten czas serce ostygło, I szczęście moie rozstrzygło!
W ówczas z b r z y d ziłem świat cały*
Pustyni tylko szukałem I wiszące góry, sk a ły , Za schronienie me obrałem.
Bo ta p ustynia, te su sz e ,
Wyobi>aŻaią mą duszę —
Iuż mię moie przeznaczenie
Więcej omamiać nie b ę d z ie ,
Ani się zmniejszy cierpien ie,
Co mi towarzyszy w szęd zie.
N ietrw ałych uczuć ponęta , N ie wciągnie mnie w swoie p ę ta , N ie zniewoli rozstać z iękiem . Słow em nic mię nie pocieszy W tej niegodnej ludzi rzeszy!...
Tak się szerząc z swem cierp ien iem , P odniósł Haleb sm ętne oczy,
Ujrzy z wieszczem uniesieniem , Bóztwo, w którem w dzięk uroczy.
Litością okryte czo ło ,
C zułość w twarzy iej widniała , Postać iej b yła w e s o łą , I Bogów w dziękiem ia śn ia ła ,
Mierząc w zrokiem przestrzeń Nieba , Tak w yrzekła do H aleba:
Śm iertelniku iak m ożesz winić mą p o tę g ę , lak możesz się użalać że w twem krótkiem ż y c iu , Zamykam iuż przed tobą twych przeznaczeń x ię g ę , I niedaiąc pomocy zostaię w ukryciu ,
Gdybym stale nie miała mej pieczy nad w am i, Gdybym was opuściła nieszczęsnych, stroskanych^
Bylibyście niew dzięczni skarani k lęskam i, Wiodąc krótkie dni wasze śród chwil opłakanych , Moia siostra tęsknota rozpostarłszy w ła d z ę , Z niszczyłaby ród ludzi swoią zaw ziętością, Gdy ia śpiesząc się za nią, co z d zia ła ło g ła d z ę , Napawaiąc was przyszłą uroczą radością.
Gdybym mój w pływ na waszą wstrzymała d o lin ę,
N ie słabiąc wrażeń siostry kiedy was obarcza ,
Oto by się wasz padół obrócił w perzynę ,
Gdzieżby wasza na groty losu była tarcza,
— 94 —
N ie bądź niewdzięcznym szemrząc przeciw przezna*
N ie oskarżaj wyroków pochodzących z Nieba , (czeniu Oddaj się mej opiece , znoś wszystko w milczeniu , A ujrzysz Se ci w szczęściu dzień zaświeci Feba.
Wy macie więcej potrzeb niźli twory in n e , Więcej przeto cierpicie Se w was czucie wlane , Ale niebo w sp a n ia łe, niebo dobroczynne, Moim wdziękiem pociesza istoty stroskane, Niebo wam dało duszy szlachetnej dar d ro g i, Św ięte uczucia cnoty są waszą nagrodą , Cierpienia wznoszą duszę w Olimpijskie p r o g i, I ściślej wiąSą ludzi przyiaźni swobodą.
Dobro pochodząc z złeg o szczęście nasze tworzy, Cierpienie iest radości poprzednikiem prawej , Śm iertelni, nieraz w p o r ę , waszą dumę korzy, D umę sła b ą , przy sile litości łaskawej.
Nieprzerywane szczęście czułość by sła b iło , Przy niein wyschło by szczęście 9 rozkoszy prawdzi- NaleSy cierpieć aby za to później b y ło , ( wej y Czem się cieszyć po stratach duszy nieszczęśliwej.
Każdy w ie k , każda chwila mą swoie sło d y cze, W każdym się stanie znajdzie pociech iakieś źródło, W kaSdym stanie znajdą się momenta zw odnicze, I prawdziwego szczęścia nie nadpuste godło.
Cnotliwy starzec chociaS na łoSu śmiertelnem , IednakSe uśmiech usta iego przyodziew a,
Bohater co się w sław ił swem ramieniem dzielnem , Rad , śmiercią gardząc, innych pierś męztwem za
grzewa ;
W więzieniach nawet zwiedzam znękanego c z łe k a ,
Szczęk kajdan mię nie straszy, śm iało tam dolatam,
I gnębiąc rozpacz która przedem ną u ciek a,
leszcze gałązką róży ciernie mu przeplatam , Więc i ciebie pobudzam w ypełnić pow inność, Kochać ludzi , wspierać ich dobroczynną r ę k ą , Wrócić na św ia t, stałością okazać n iew inność, (ką.
N iech nie cnota przed z ły m i, lecz ci przed nią klę- W tym momencie Bogini przestała przem aw iać, A Haleb w zachwyceniu gorącem swej duszy,
C hciał dziękczynnem i m od ły swą w dzięczność wy - sławiać.
L ecz iuż się n ie o b iły o niebianki uszy.
P e łe n lubej nadziei co mu w sercu w z r o sła , C hciał uścisnąć iej r ę k ę ... nie dosiągł iej szaty, Bogini iuz na skrzydłach ku nieba się w zniosła ,
I uleciała nad św iaty....
On widząc tak cud w y so k i, P ośp ieszył sp ełn ić w yroki.
DYALEKT DOKTORSKI ( A r t y k u ł n a d e s ła n y J .
W domu gdzie m ieszkałem zachorowała służąca. Pa
ni domu lubiła sztukę lek a rsk ą , aze miała niedaleko sie bie mieszkaiącego ►młodego praktyka w sztuce lecz en ia , nowo ukowanego doktora, posłała natychmiast po niego.
N ie d ał się długo czek a ć, chętnie bowiem ży czy ł odbydź pierwszą próbę swoich talentów na biednej B arbarze; u-
s ły szałem rozm owę ich następuiącą :
— I cóż Barbaro rz e k ł d ok tor, co mi masz do po
wiedzenia.
— Prawdziwie sama tego nie wiem.
— Na cóż się przecie uskarżasz.
— 96 -T-
■ — Na nic się nieuskarżam ale czuię że nie iestem zu p eł
nie zdrowa.
— Potrafimy cię do zdrowia przywrócić. Niech ci puls obmacam. (W ziął w rękę zegarek wskazujący sekundy).
A c h ! iakiź p ełn y i nieregularny; iakiez w sobie czuiesz symptom a la.
r— Co ; ia k ie ... .. . ? .
— Czy niedoświadczasz drżenia, ostrości, nie czuiesz ten- sji organów, kataru lub czego podobnego?
— Czegóżbym drżała? nicem złego nie z r o b iła , a w ż y ciu moim nigdy nie grałam ani na organach ani na gita
rze iak mi to Pan powiadasz.
— Biedna nieświadom a! czyli nie iesteś skłonna do wy
m iotów, żółci lub eruktacji?
— Nic tego nie wiem. Obacz Pan raczej mój ięzyk.
■ — W idzę: w idzę: iakiź blady i w yschły, i Musisz często doświadczać gatunku prostracji, depressji rozumu.
— Wiem dobrze że nie mam w ielkiego rozumu , ale zda- ie mi się że go mam dosyć iak na służącą.
— Czy sypiamy dobrze? (b rze.
-—la nie wiem iak Pan sypiasz, ale co ią chwała Bogu do-
— Potrzebaby cię flebotomizowąć.
?— Co, iak , chlebo . . . .
— laka prostota! Chciałem mówić że ci trzeba l^rew pus'cić, prócz tego potrzebuiesz katartyków, spokojności zupełnej cessacji trudów korporalnych...
— Kapral! za kogóż mnie Pan bierzesz? Kapral nie iest wcale przyczyną moiej choroby. Wiedz Pan że iestem poczciwą dziewczyną.
— N ie gniewaj sio Barbaro; niewiadomość twoią w wyra
zach technicznych sprawuie ci ową ir a s c ib litą te m mogą--
ca powiększyć chorobę. Znaki dyagnostyczne zdaią mi
się bydź w dobrym stanie . . . . a nie masz żadnej nie- regularności ?
— luzem Panu mówiła że inoie sprawowanie się b yło za
wsze regularne.
— N ie miałaś nigdy skłonności skorbutycznych ?
— Nigdy do nikogo nie m iałem żadnych skłonności prócz do biednego la k ó b a , który dwa Jata temu iak utonął.
- —Prawdziwie zdaie mi się że masz mózg w głow ie prze
wrócony; może to bydź początkiem affekcji hydrocefa- licznych. Rozważmy dobrze rzeczy.
— Czy przynieść ważki ?
— N ie moie dziecię zostań na miejscu.
W tej chw ili Pani domu w eszła do pokoi u
— I cóż doktorze r z e k ła , iak znajduiesz tę dziew czynę?
Sądziszże ią bydź niebezpiecznie chorą?
— Nie zew szystkiem r z e k ł d ok tor, iednakowoż stan iej wymaga pilności i starań. Iest n er wista ri łatwo się irry-
*uiąca; zdaie mi się bydź skłonną do waporów hysterycz- n y c h : powinna zachować regim en . . . . .
— Co! regim ent! pow tórzyła Pani z zadziwieniem.
- —To iest dyetę którą iej zalecam. Potrzebuie też z u p e ł
nego spoczynku ciała i u m y słu , słodkich aperytywów, napoiów sudoryficznych dla sprowadzenia determinacji...
Tu cierpliwości zabrakło dobrej Damie i przerwała * mu : » Jestem pewna doktorze że twoia determinacja b ę dzie najlep szą, niepotrzebuię tylu szczegółów , dosyć mi iest mieć recep tę.” N apisał ią. Posłano do Apteka
rza po lekarstwa przepisane. Barbara wyrzuciła ie przez okno. Nazajutrz chciał iej krew p u ścić, ale gdy się te
mu op iera ła , zalecił wizykatorje które odbyły tęż samą
co i lekarstwa drogę. Iednakże wszystko poszło naj
lepiej i dla chorej i d la lekarza. Ze wszystkich zaleceń
— 9S —
jedno tylko zachowała Barbara] a tem była d y e ta , i to dla przyczyny nader prostej, to ie s t , że nie miała apetytu.
Po kilku dniach wyzdrowaiała , doktor w inszował sobie tego wyzdrowienia i odebrał swych wizyt nagrodę.
N ie uchyhiaiąc winnego uszanowania dla tej uczącej p rofessji, zdaie mi się i i bez uszkodzenia iej godności , chwalebniejszą b yłoby rzeczą ogołocić ią z wyrażeń te
chnicznych nadużywanych [i owych se sq u ip c d a lia v e r b a , aby tem samem łatwiej zastosować do poięcia innych.
Styl bowiem nabrzmiały i wyszukanie wyrażeń nakazuią m ilczenie nieświadomym i służą częstokroć do pokrycia nieum iejętności. Słabe um ysły tem się więcej dziwuią im mniej rozumieią ; podobnie iak w romansach, wypad
ki cudowne, najwięcej zatrudniaią wyobraźnię czytelników . K . L.
(A żeby ile możności łączyć z zabawą u ży tek . R e
dakcja przedsięw zięła umieszczać Bi ogra/je ludzi sław nych w rozmaitym zaw odzie, z których się okaże iż cno
ta i zbrodnia na tym nawet świecie najczęściej domierzo
ną sobie słuszność maią).
Iakiejże godzien nagrody Kto dla dobra kraiu Syie, Zyskowne miia zawody,, Iakiejzę godzien nagrody.
Dla kraiu kształci wiek młody, Gdy serce Ojczyźnie biie , Iakiejze godzien nagrody, Kto dla dobra kraiu Syie?
F austyn Chmieliński . A D E L U N G.
łan Krzysztof Adelung literat i grammatyk N iem iec
k i, U rodził się r. 1734 na Pomorzu kończył nauki w u*
niwersytecie Hallskim. W r o k u l7 5 9 mianowany profes- sorem gymnazjum w E rfu rt, po dwóch lecicch osiadł w L ip sk u , gdzie aż do roku 1787 oddał się ogromnym pra
com tak pożytecznym językowi i literaturze N iem ieckiej.
"W tym roku został mianowany Bibliotekarzem Elektora Saskiego w D reźjiie gdzie umarł dnia 10 Września 1806 roku. Adelung icden zrobił dla swego Ięzyka co Akade- mja Paryzka i Della Crusęa uczyniły dla Francuzkiego i W łosk iego. Iego D y k e j o n a r z, g r a m m a ty c zn y i k ry ty c zn y daleko iest w yższy od Dykcjonarza A ngielskiego Iohnso-
■na co do dcfinicjów i układu Etymologji. Adelung do śm ierci pośw ięcał 14 godzin codzień pracom literackim , żony nie m iał. Stolik, powiadano, to iego żona a 70 w o- luminów prac różnych, to iego dzieci. L ubił dobre życie, a najbardziej rozmaitość wina. Z w ykł b y ł nazywać pi
w nicę do czterdziestu mieszczącą ^gatunków B ib lio th eca S ę le c tis sim a .
A L F I E R I.
W iktor A lileri sław ny poeta W łoski. Urodzony r . 17 4 9 w Piem oncie z rodziców maiętnych i uczciw ych, w krotce stracił ojca. Pod opieką S try ia , odbył nauki w T u ry n ie, lecz gdy śm ierć opiekuna uczyniła go niezależ
nym , porzucił uniwersytet W 16 roku , nic prawie nie umie- iąc,d o niczego nie maiąc smaku wyjąwszy do iazdy konnej.
Pierwszą i^go namiętnością b y ły podróże nie naukowe , ale pocztow e, baw ił w Londynie, jeźd ził po całej pra
w ie Europie i w roku 1772 w rócił do Turynu. Gwał
towna lubo niewczesna m iłość do Damy dynstyngwowanej
w zbudziła w nim sk łon n ość do wierszy. Po kilku słabych
próbkach, potrafił ułożyć tragedję K le o p a tr a , która w
— 100 —
roku 1755 graną była z inną sztuczką P o e c i, gdzie autor
•sain szydził z swoiej tragedji. Powodzenie tej pracy o- . graniczyło się do dwóch tylko wystawień , ale nową w ży
ciu Alfierego uczyniło epokę. Umiał w ówczas miernie po francuzku lepiej po W łosku , po łacinie mało: pier
w szy więc ięzyk za r z u c ił, w drugim się d o sk o n a lił, nad trzecim pracował aby m ógł rozumieć klassyków . To go tak zaięło iż z gnuśnego młodzieńca stał się najpraco
witszym człow iekiem . Pierwsze iego tragedje b yły F i- lip p II. i P o lin ik , dalej A n ty g o n a , A g a m e m n o n , W ir - g i n j a , O restes , O k ta w ja , JYleropa, S a u l i t. d. Czter
naście to tragedji w ciągu lat sied m iu , prócz innych pism w ierszem , mimo przerw podróżami a najwięcej sta
łą namiętnością ku wspomnionej znakomitej damie spra
wianych. Rozdzieleni we W łoszech dla rozmaitych prze
szk ód , połączyli się w Azji gdzie Alfieri w rócił do biegu czynności. Tam skończył A g i s a y S o fo n izb g y M yrrh g , B ru tu s a Igo i B ru tu s a lig o . Przeiechał później do Pa
ryża dla druku d zieł sw oich, później w 1762 roku do An- g lj i, skąd w rócił śpiesznie do Florencji. Rząd Rewolu- cyiny Francuzki postąpił z Alfłerim iako z Emigrantem , skonfiskow ał mu x ią ż k i, ruchomości, oraz w iększą część maiątku lokowanego we Francji. Stąd poczęła się niena
wiść Poety ku temu kraiowi iaką później m iał p.orę oka
zać. W czterdziestym ósmym roku zaczął się z ogniem przykładać do greckiego ięzyka którego się u czył do śm ierci przypadłej 8go Oktobra 1803 roku.
ANCKARSTROEM.
łan Iakób Anckarstroem urodzony szlachcic Szwedz
ki j okazał z młodu namiętności żyvye i p on u re, b y ł cho*
rążym we gwardji Gustawa III. g d y Król ten w r. 1789 dokonał wywrócenia w ładzy Senatu aby rządził w całej szerokości władzy Królewskiej. Anckarstroem głośno dzie
l i ł nieukontentowanie Szlachty do czego się p rzyłączyła osobista niechęć ku królowi z powodu przegranego pro- cessu , w którym le g o zaszła d ecyzja: związał się z nie
chętnym i i przypuszczony został do narad taiemnych w których szło o przywrócenie Senatu i o zabójstwo króla.
Z trzech dobrowolnych kandydatów Hrabiów R ybbing, Horna i Anckarstroema ubiegających się o ten okropny a k t, w ypadł los na ostatniego. lu z w końcu 1791 roku kuszono się pozbawić życia Króla Gustawa, lecz różne zawady p rzed łu ży ły wykonanie do 15. Marca 1792. P o
stanowili więc s p is k o w i natrzeć na Króla w czasie Maska
rady. Anckarstroem b a ł się pomylić w takim tłu m ie.
D o te g o , rzecze mu H o rn , w ystrzelisz do którego po
wiem D z ie ń d o b ry M a s e c zk o . I tak się stało, strzelił do K róla naboiem dwóch kul i kilku ćw iek ów , gdy ten przechodził się z Hrabią E ssen. Anckarstroem zn ik ł rzu
ciwszy pistolety i puginał z których go docieczono. Za
trzymany nie w ydał wspólników i zdawał się ciągnąć chlubę z postępku. Został ścięty w Kwietniu te g o ż ro
ku.
B A G R A T I O N .
K. A. X iąże Bagration Senator i Radca tajny R os- syjski. U żyty w dwóch kampaniach Polskich roku 1792 i 1794 odznaczył się kilkokrotnie i tyleż od Cesarzowej Katarzyny nagrodzony. W roku 1799 został adjulantem Suworowa we W ło szech , tam się okazał chwalebnie w bi
twach przy Adda i Trebia. W roku 1805 mianowany do-
— 102 —
wódzcą korpusu posiłkowego dla Austrji przeciw Francu
zom , przez nich otoczony w Hollabrunn przerznął się szczęśliw ie; odznaczył się pod Austerlitz gdzie się iego dywizja najmniej niepomyślnie biła. W roku 1806 poru- czono mu utwór pułku strzelców gwardji, których otrzy
m ał dowództwo; zastąpił w roku 1807 Generała Buxhow- d e n , popisał swą waleczność w kampanji Finlandzkiej za co otrzymał dwa piękne maiątki w Gubernji Grodzieńskiej^
i został Generałem Jnfanterji. W roku 1809 otrzym ał na
czelne dowództwo armji Mołdawskiej i został ozdobiony orderem Sgo Andrzeia Isżej klassy. W roku 1812 św ie
tnie talenta swoie okazał mianowicie w bitwie przy Mos
kwie gdzie śmiertelnie [ranny zostawił po sobie sław ę b ie
głego Generała,
A T W O O D .
Ierzy Atwood Fizyk A n g ielsk i, urodzony w r. 1745 zoitał professorem fizyki w Cambridge. Sław ny Pitt u- słyszaw szy g o , takie o talencie pow ziął m niem anie i i go wnet ufcył w Ministerjum Finansów ze znaczną pensją, najznaiomsze iego d zieło iest T r a k ta t o p r o s ty m i obro- tn ym ruchu c ia ł z o pisan iem d o św ia d czeń w ty m p r z e d - m iocie. We wszystkich gabinetach fizycznych znana iest machina Atwooda okazuiąca prawa spadania ciał.
BARCLAY D E TOLLY
XiąXe Feldmarszałek Rossyjski Minister wojny i t.d.
Syn Pastora Inflanckiego który mu dał dobre wychowa
n i e , obrał zawód wojskowy, otrzym ał prędko awans i b y ł
iufc Generałem maiorem w r. 1806 w Niem czech, gdzie
spraw ił się w bitwie pod Gurką 27 Grudnia 1807 roku.
W ielki m iał udział wbataljach pod Pułtuskiem i pod Preu- sisch - E y la u , odkąd] się zaczęła iego sława wojskowa.
Pomyślnie i św ietnie odbył kampanję Finlandzką w roku 1808. Igo Kwietnia 1809 r. mianowany Genera
łem Infanterji, w 1810 Ministrem wojny, otrzym ał w ro-»
ku następnym wielką w stęgę S. W łodzim ierza. Po rejte
radzie Francuzów 1812 G enerał Barclay de T olly na
stąpił po Kutuzowie w naczelnem dowództwie armji i w roku 1813 kom m enderował pod Lipskiem. W ypadek dnia tego biegłość Generała dostatecznie o k a z a ł, za co Cesarz A lexander mianował go Hrabią. Postąpił dalej z wojskiem do Francji i dow odził pod Paryżem trzydzie
stego Marca 1814 roku. Znalezienie się iego w tym dniu zjednało mu nazaiutrz Feldmarszałkowstwo.
Skoro się Monarchowie sprzym ierzyli pow tórn ie, w r. 1815 przeciw Bonapartemu, G enerał Barclaj de T o l
ly otrzym ał rozkaz postąpienia ku R en o w i, lecz gdy b i
twa pod Waterloo rozstrzygła w szystko, udał się do bo
ku Cesarza który na rewji przy wsi Vertus mianował go X iążęciem . Król Francuzki p o sła ł mu ozdobę komman- dorji Sgo Ludwika. G enerał Barclay de Tolly um arł d . 25 Kwietnia w Insterburgu w podróży do Karlsbadu. On ieden w służbie rossyjskiej b y ł w ów czas Feldmarszałkiem.
B E C C A R I A .
Cesar Bonesana margrabia Beccaria urodził się ro
ku 1735 w Medjolanie , m iał lat 21 kiedy czytanie d zieł
Monteskjusza rozw inęło w nim naturalne usposobienie
do filozoficznych studjów. W roku 1762 w ydał pierw-
sse pism o. N ieład pieniędzy w Państwie Medjolańskiem
—