JACEK TITTENBRUN
TEORIA WYMIANY SPOŁECZNEJ GEORGE'A C. HOMANSA Przedmiot zainteresowania teorii wymiany społecznej stanowi zda-miam autora tej teorii George'a C. Homansa „zachowanie społeczne ludzi
w bezpośrednim kontakcie ze sobą nawzajem" 1. Osobliwość natomiast
podejścia opartego na koncepcji wymiany do owego stosunku wzajem nego interpersonalnego oddziaływania polega na ujęciu go jako wymia ny „nagród" i „kar". To, że „zachowanie jest społeczne — powiada Ho-mans — oznacza, że kiedy osoba działa w pewien sposób, jest ona na gradzana lub karana przez zachowanie innej osoby" 2. Zachowania prze
jawiane w ramach tak rozumianej interakcji Homans nazywa elemen-tarnymi zachowaniami społecznymi. Nagrody mogą mieć charakter ma terialny lub niematerialny i Homans nie wprowadza żadnej dodatkowej charakterystyki tego pojęcia.
Te pierwotne założenia są przez Homansa dalej rozwijane; w dość systematyczny sposób przedstawia on szereg kategorii i twierdzeń swej teorii, odwołując się do ustaleń dwóch gałęzi wiedzy: psychologii beha-wiorystycznej, zwłaszcza w jej ujęciu zaproponowanym przez B, F. Skin-nera, oraz ekonomii marginalistycznej. Jak zobaczymy, obok dwóch po wyższych, uznanych przez samego autora, istnieje jeszcze jedno, równie istotne, choć bardziej ukryte, źródło jego koncepcji. Pomińmy ocenę in spiracji amerykańskiego socjologia, jakie stanowią eksperymentalne ba dania z zakresu psychologii zwierząt czy krytykę sposobu pojmowa nia przez autora relacji między światem zwierzęcym a ludzkim przeja wiającego się między innymi w poglądzie o możliwości „ekstrapolacji" wyników obserwacji zwierząt na prawidłowości zachowania ludzi. Przyj mijmy raczej postawę życzliwą wobec Homansa, rozpatrzmy twierdze nia teorii wymiany — idąc za sugestią ich autora — tak „jak gdyby sto sowały się tylko do zachowania ludzi" 3. W ramach tego bardziej „we
wnętrznego" punktu widzenia spróbujmy zaś spojrzeć na owe tezy ho-mansowsfoiej teorii pod kątem między innymi ich logicznej
niesprzecz-1 G. C. Homans, „Social Behavior": its Elementary Forms, New Yoiik 1961, s. 3, 2 Ibidem, s. 2.
ności, precyzji pojęć, mocy wyjaśniającej i tym podobnych atrybutów naukowości, jakie mają im przysługiwać w intencji ich twórcy. Homan-sa cechują bowiem wysokie wymagania co do standardów postępowania badawczego w nauce. Jest on znany z gwałtownych wystąpień przeciw ko swym kolegom socjologom (zwłaszcza T. Parsonsowi), odmawiając ich poczynaniom miana uprawiania teorii. Homans przeciwstawia im zbiór
własnych „twierdzeń ogólnych" opartych na osiągnięciach psychologii behawiorystycznej i mających się odznaczać rzeczywistą mocą wyjaśnia jącą, pozwalającą na użycie ich do skutecznego tłumaczenia życia spo łecznego. Wykraczać one mają również poza zwykłe „jakościowe, ana tomiczne zdania o ludzkim zachowaniu" — jak z pejoratywną nutą określa je Homans; nie osiągając wprawdzie rangi twierdzeń typu:
„x=log y", stwierdzają jednak prawidłowości „x zmienia się w zależ
ności od y", które mówią, że „wartość x wzrasta wraz z każdym wzro stem wartościi y", co zakłada, że x i y mają charakter zamiennych iloś ciowych. Samo wyjaśnienie zaś — albo inaczej stworzenie teorii dane go zjawiska — polega w rozumieniu Homansa na sformułowaniu „sy stemu dedukcyjnego, takiego mianowicie, że explicandum (to co wyjaś niane — mające na ogół postać „twierdzenia orzekającego związek mię dzy przynajmniej dwoma cechami natury") wynika logicznie, może być logicznie wyprowadzone z innych, bardziej ogólnych twierdzeń syste mu" 4.
Zacznijmy zatem, zgodnie z powyższymi założeniami, naszą analizę teorii wymiany od próby zmierzenia jej własną, to jest uznaną przez autora, miarą.
Twierdzenie (1): „Jeżeli w przeszłości wystąpienie pewnej konkret nej sytuacja bodźcowej wiązało się z uzyskaniem nagrody przez człowie ka, to im bardziej podobna jest dana sytuacja bodźcowa do tej minio nej, tym bardziej prawdopodobne jest wystąpienie u niego takiego sa mego, lub podobnego działania"5. Widać od razu, że kluczowym poję
ciem w powyższym zdaniu jest pojęcie bodźca względnie „sytuacji bodź cowej" oraz podobieństwa zachodzącego między dwoma takimi sytuacja mi, które obserwator musi umieć stwierdzać, jeśli twierdzenie Homansa ma posiadać postulowaną moc wyjaśniającą. Otóż Homans nie podaje żadnych reguł mogących służyć ustaleniu podobieństwa między dwoma zespołami bodźców (tj. kojarzących się z uzyskiwaniem nagrody czyn ników); co więcej, nie mówi też nic, w jaki sposób w ogóle odróżnić bo dziec od tego, co bodźcem nie jest. Przyznaje sam, że problem rozróż niania bodźców, określania podobieństw i różnic między nimi „może być niezmiernie skomplikowany" i brak jego wyraźnego rozwiązania z wła snej strony uważa za „wielką lukę" całej koncepcji. Wyjście, jakie
pro-4 „Social... " 1961, s. 51, „Social..." 1974, s. 8. 5 „Social..." 1961, s. 53.
ponuje, jest jednak wysoce niezadowalające, a w pewnym sensie pogar szające tylko sytuację, gdyż odsłaniające pewną, jak zobaczymy, dość ge neralną cechę teorii Homansa jako całości. Autor Social Behavior su geruje mianowicie, by w przypadku „gdy tego samego rodzaju działanie
jest powtarzane, przyjąć praktycznie bodźce jako dane (for granted) i wyjaśniać zmiany w zachowaniu poprzez przyglądanie się sposobowi, w jaki jest ono wzmacniane"6. Jeśli zwróciliśmy uwagę na to zdanie,
to dlatego, iż ujawnia ono niechcąco cyrkularność „pierwszego prawa teorii wymiany". Nie dysponując kryteriami dla oznaczenia podobień stwa dwóch sytuacji bodźcowych, jak również żadną, niezależną od tego twierdzenia definicją „nagrody", jesteśmy zmuszeni — przy posługiwa niu się owym „prawem" — do odwrócenia kolejności występujących w nim członów, a co za tym idzie, odebrania mu statusu „ogólnego prawa zachowania". „Wyjaśnienie" jakie, stosując homansowskie twierdzenie, je steśmy w stanie dostarczyć, to typowy przykład wyjaśnienia ex post facto: obserwujemy wystąpienie jakiegoś zachowania i wnioskujemy, że w takim razie musiało ono być w przeszłości „nagrodzone" w pod ja
kimś względem podobnych warunkach (choć „prawo" nakazywałoby nam postępować odwrotnie — na podstawie faktu „nagrodzenia" wnosić o prawdopodobieństwie zajścia zachowania). Musimy — nie umiejąc ani stwierdzić z pewnością, że obecna sytuacja „jest podobna" do dawnej, ani wyróżnić to, co w owej sytuacji stanowi nagrodę, od tego, co nią nie jest — przyjąć na wiarę, że zachowanie „które jest bardziej praw
dopodobne w danej sytuacji" i zachowanie, o którym mówi się w pierw szej części twierdzenia, wiążące się z wystąpieniem „bodźca" i „nagro dy" to jedno i to samo zachowanie.
Przykład pawyższy stanowi zarazem dowód niebezpieczeństw, jakie łączą się z bezkrytycznym przejmowaniem przez badacza zachowania ludzkiego wniosków i metod psychologii zwierząt. Eksperymentator prze prowadzający doświadczenie z gołębiem mógł bowiem swobodnie roz wiązać wszystkie trudności, jakie napotykają jego ustalenia po prze niesieniu na teren rzeczywistości ludzkiej. W sztucznych, odizolowanych od wszelkich zewnętrznych wpływów, warunkach rzeczywiście można uzyskać podobieństwo „sytuacji bodźcowych" — na przykład wyodręb niając jako bodziec dzwonek, który rozlega się wraz z każdym dziob nięciem gołębia w cel. Podobnie wiedząc, że gołąb przed eksperymen tem nie otrzymywał przez dłuższy czas jedzenia, ma się prawo z dużą
dozą prawdopodobieństwa przyjąć, że nie co innego a „redukcja uczu cia głodu", otrzymanie pożywienia będzie stanowić nagrodę dla zwie rzęcia. Oczywiście w realnych życiowych okolicznościach społecznych sytuacje takie — możliwe do osiągnięcia w laboratorium — nie zdarzają się wcale, albo bardzo rzadko, co naturalnie podważa wartość
wania opierającego się właśnie na założeniu o możliwości ich utożsamie-nia, objęcia jednym uniwersalnym „prawem".
Te same zarzuty co powyżej można odnieść i do drugiego twierdze nia przedstawionego przez Homansa:
Twierdzenie (2): „Im częściej w ramach danego odcinka czasu dzia łanie człowieka nagradza działanie drugiego, tym częściej ten drugi bę dzie emitował nagradzane działanie"7. Także i tu jedynym wskaźni
kiem „nagradzającej" własności zachowań jednej osoby dla drugiej jest fakt podejmowania przez tę drugą działań, które domniemanie mają być efektem tej pozytywnej stymulacji. Znowu, porządek rozumowania jest przeciwny, niż zakładany przez homansowskie „prawo", i wikłający w „błędne koło"; twierdzi się, że osoba B przejawiła określone zachowa nia, takie które spotkały się z nagrodą ze strony osoby A, ale chcąc wy-kazać fakt bycia działań osoby A nagrodą dla B maże się jako jedyny tego dowód podać, że B „emituje" te zachowania.
Twierdzenie (3) teorii wymiany głosi natomiast, że „Im bardziej war tościowa dla człowieka jednostka działania, jaką daje mu drugi, tym częściej będzie on emitował działanie nagradzane przez działanie dru-giego"8 (np.: im bardziej ktoś potrzebuje pomocy, tym częściej będzie
o nią prosił i tym więcej podziękowań — stanowiących nagrodę dla dru-giego — składał po jej otrzymaniu). W przekonaniu Homansa, twierdze nie to wzmacnia bardzo siłę wyjaśniającą całej teorii, bowiem w połą czeniu z twierdzeniem (2) pozwoli zmierzyć „stopę wymiany" między działaniami (mającą być ekwiwalentem ceny w gotspodance jako okre ślającej liczbę jednostek określonego towaru, jaką można wymienić na daną liczbę jednostek innego towaru) oraz ustalić proporcję, w jakiej po zostają do siebie ilości „emitowanych jednostek działania". „Stopę wy miany" Homans definiuje jako „liczbę jednostek działania, która dana osoba emituje w ramach każdego ogranicznego okresu czasu w za mian za określoną ilość jednostek emitowanych przez drugą osobę". Autor spieszy z praktycznym zademonstrowaniem walorów swego pra wa; twierdzi, iż „na jego mocy stopa wymiany między aprobatą i po mocą [przykładowych wymienianych „towarów" — przyp. J.T.] powin na się równać stosunkowii między wartością nadawaną przez daną oso bę pomocy i wartością, jaką druga osoba nadaje aprobacie" 9. Pomijamy
moment problematyczności homansowskiego rozwiązania kwestii wyod rębnienia „jednostek działań", o które chodzi (w obu przypadkach autor prqponuje używać „minait": zarówno w odniesieniu do aprobaty, jak i pomocy; to, że „minuta pomocy" może znaczyć zupełnie co innego, niż „minuta aprobaty", nie jest dlań przeszkodą w sprowadzeniu obu
7 Ibidem.
8 „Social..." 1961, s. 55. 9 Ibidem.
tych „działań" do jednego wspólnego mianownika). Możliwość ustala nia jakichkolwiek „równości" i „proporcjonalności", o jakich mówi twier dzenie, zakłada jednak jako warunek wstępny możliwość niezależnego pomiaru, a więc i określenia występujących w nim wielkości. Tymcza sem status pojęcia „wartości" przedstawia się w teorii Homansa analo gicznie do określenia (a raczej braku określenia) „nagrody": nie da się — wbrew postulatowi Homansa — wyjaśnić za pomocą tego pojęcia (ro zumianego przez autora jako „stopień wzmocnienia lub kary, jaki czło wiek uzyskuje z danej jednostki działania" 10) faktu podjęcia takich a ta
kich działań przez jednostkę, gdyż wyłącznym dowodem bycia przez wartość motywującym je czynnikiem jest obserwacja tychże samych za chowań, które mają być przez nią wyjaśniane, a nie same służyć za pod stawę do wnioskowania o jej istnieniu. Porównaj przykład Homansa: „Naszym jedynym sposobem zmierzenia relatywnej wartości mleka i her baty dla Chińczyka jest obserwowanie, czy wykona on więcej pracy dla uzyskania jednej z tych rzeczy niż dla uzyskania drugiej 11 — „sposób
mierzenia" czynników występiujących w „prawie" to tylko inny sposób wyrażenia treści tego prawa. Wejdług Homansa wszystko może posiadać dla człowieka wartość, jako że wszystko może dlań stanowić nagrodę (wartość jest zawsze „wartością nagrody" — lub nagrody negatywnej, tj. kary). Wiadomo jednak, że jeśli coś ma wyjaśniać wszystko, to w efekcie nie tłumaczy niczego, i taką też rolę pojęć pseudowyjaśniających pełnią faktycznie te i inne kategorie jego teorii. Skoro pojęcia wartości czy nagrody nie zawierają żadnej konkretnej empirycznej treści, to włą czenie ich w Obręb teoretycznego twierdzenia nie może przydać mu wa lorów wyjaśniających, bądź czyni zeń twierdzenie pozornie wyjaśniające
— gdyż zawsze można powiedzieć, że coś stanowi „nagrodę" czy „war tość" i nie ma sposobu, by udanie to sprawdzić.
Oto wybrany jeden tylko przykład zasadniczo tautologicznego cha rakteru całej teorii wymiany. W następujący sposób Homanis tłumaczy zjawisko konformizmu grupowego: „Przypuśćmy, że dana osoba A jest człowiekiem, który uważa za wartościowe, by jego zachowanie podpo rządkowywało się normie (grupowej) i że zachowanie osoby B również się jej podporządkowuje. Jeśli osoba B uznaje te same wartości co oso ba A, tak że konformizm każdego z nich jest wartością dla drugiego, to osoba A nagradza osobę B i osoba B nagradza osobę A w mniej Wię cej tym samym stopniu. Wymiana między nimi dwoma znajduje się
w stanie równowagi"12. Cóż jednak, gdy zamiast „Osoby B" znajdzie
się taka „osoba C", która nie zechce się podporządkować normom panu-10 libidem, s. 40.
11 G. C. Romans, Contemporary Theory in Sociology, w: R. Faris (ed.), Hand
book of Modern Sociology, s. 965.
jącym w grupie? Ano widocznie, odpowiada na to teoretyk, osoba C „wystarczająco silnie ceni działanie niezgodne z konformizmem". Inny-mi słowy, jeśli ktoś się padporządkowuje, to znaczy że ceni sobie pod porządkowanie, jeśli ktoś się nie podporządkowuje — nie ma kłopotu — po prostu nie ceni on sobie podporządkowania.
Nawet wszakże zakładając rozwiązanie wszystkich trudności zwią zanych z pojęciem „wartości" jako kategorii empirycznie wyjaśniają cej, zasadne jest zapytanie, czy użyte w powyższym „systemie deduk cyjnym" jako przesłanka większa rozumowania „prawo" (3) Homansa dodaje cokolwiek do zrozumienia postępowania naszego władcy? Homan sa koncepcja wyjaśniania naukowego wywodzi się z „tych tradycji po zytywistycznych", o których pisał S. Ossowski, iż „wyjaśnienie polega według nich na wskazaniu zdania ogólnego, które stanowi logiczną rację dla zdań stwierdzających zachodzenie konkretnych zjawisk. Mówiąc ję zykiem potocznym, wyjaśnienie polegałoby tu na stwierdzeniu, że ,tak się zawsze dzieje' ". Należy też zgodzić się z Ossowskim, gdy stwierdza, że „związek pomiędzy zjawiskami nie zawsze staje się jaśniejszy, gdy podano tezę ogólną, która stanowi rację logiczną dla odpowiednich
zdań szczegółowych" 13. Program dedukcyjnego wyjaśniania w realizacji
Homansa stanowi jawne opowiedzenie się po stronie stanowiska ahisto-rycznego, rozumianego jako „tłumaczenie określonych konkretów spo łecznych poprzez wskazanie, że są one jedynie odmianą, formą jakiejś ogólnej, powszechnej kategorii lub jakiegoś uniwersalnego, pozahisto-rycznego prawa"1 4. Marks, nie negując że „istnieją określenia wspól
ne wszystkim szczeblom produkcji, które to określenia myśl ustala jako ogólne", podkreślał równocześnie: „jednakże tak zwane ogólne warunki wszelkiej produkcji to nic innego jak te abstrakcyjne momenty, które nie pro;wadzą do zrozumienia żadnego rzeczywistego, historycznego szcze-bla produkcji" 15. Nie jest to jedyny moment, w jakim przejawia się
ahi-storyzm myśli Homansa, który też nie wyczerpuje właściwości sposobu pojmowania teorii naukowej przez autora Social Behavior. Dalsze z tych cech odkrywają następne z „praw" wymiany:
Twierdzenie (4): „Im częściej w niedawnej przeszłości człowiek otrzy mywał nagradzające działania od drugiego, tym mniej wartościowa staje
się dlań każda następna jednostka tego działania", i dlatego, dodaje Ho-mans „na mocy twierdzenia (3), tym rzadziej będzie on emitował dzia łanie, które przynosi mu tę nagrodę"16. Wystarczy zestawić powyższe
zdanie z twierdzeniem (2), aby dostrzec, że orzekają one zależności do skonale sprzeczne: nagroda raz ma powodować wzrost częstości
zacho-13 S. Ossowski, Dzieła, t. IV, Warszawa 1967, s. 265.
14 S. Kozyr-Kowalski, Max Weber a Karol Marks, Warszawa 1967, s. 191 - 192.
15 K. Marks, F. Engels, Dzieła, t. XIII, Warszawa 1966, s. 708 - 709. 16 „Social...", 1961, s. 55.
wań (tw. (2)), raz, odwrotnie, jej spadek (tw. (4)). Teraz rzeczywiście teoria wymiany zyskała uniwersalność wręcz niebywałą: wprost nie ma faktu, który byłby ją w stanie podważyć, i nie ma zjawiska, jakiego nie mogłaby „wyjaśnić". Homans, co prawda, dostrzega tę sprzeczność, pi sząc, że „twierdzenie 4 może maskować prawdziwość twierdzenia 2 [...] twierdzenie to obowiązuje tylko przy pozostałych warunkach jednako wych'; wśród tych pozostałych warunków jest efekt twierdzenia (4), że nasycenie obniża stopień emisji działania". Zaznacza dalej, że „w przy padku gołębia żyjącego w stanie naturalnym brakuje eksperymentalnej kontroli, aby rozdzielić efekty (orzekane przez dwa powyższe twierdze nia)" 17. Jeśli nie można tego dokonać w przypadku gołębia, to chyba
tym bardziej w przypadku żyjącego w społeczeństwie człowieka; odpo wiednio, badaczowi zostawia się wolną rękę w wyborze „pasującego" do obserwowanego stanu rzeczy twierdzenia, wyjaśnianie" przekształca się w wyjaśnianie konstruowane ad hoc. Do teorii Homansa stosuje się więc uwaga S. Ossowskiego, iż „modny niegdyś zwrot ceteris paribus pozba wia tezę ogólną empirycznego zagrożenia i empirycznej użyteczności" 18.
Zarazem, dzięki powyższym spostrzeżeniom dotarliśmy do pewnej ogólnej a charakterystycznej cechy sposobu teoretyzowania Homansa: dla każdego niemal stanu rzeczy, do jakiego odsyła teoria wymiany, dla każdej orzekanej przez nią zależności, można bez większych trudności znaleźć kontrprzykład, przeciwstawny stan rzeczy lub odwrotną zależ ność. Godne uwagi jest ponadto to, że niejednokrotnie sam autor, w po-goni za „uniwersalnością" twierdzeń swej koncepcji, dostarcza nam świa dectw, można by rzec, polemiki z popularnym przysłowiem: „you can't eat your cake and have it" (tzn. jedno wyklucza drugie, albo — albo). W drugiej części swej książki przytacza an wyniki różnych badań i eks perymentów potwierdzających jego zdaniem trafność :założeń teorii wy miany i wykazujących ich przydatność dla rozumienia takich lub innych zjawisk czy procesów społecznych. Ten praktyczny test okazuje się jed nak w rezultacie dowodem bezpłodności koncepcji. Pokazuje, że teoria
Homansa nie spełnia wymogów nałożonych na nią przez samego autora, według którego w eksplanansie „muszą się znajdować twierdzenia, dla których przyjęcia lub odrzucenia istotne są empiryczne fakty, dane, ob serwacje, dowody" 19. Poniższe, jak i wcześniej już przytoczone przykła
dy unaoczniają bowiem — między innymi — fakt, że teoria wymiany praktycznie jest niebanalna, skoro jako potwierdzające ją występują bezpośrednio przeczące sobie fakty.
Oto rezultaty pewnych amerykańskich badań nad grupami pracowni czymi i młodzieżowymi Homans interpretuje jako zgodne z tezą będącą
17 Ibidem, s. 5, 21.
18 S. Ossowski, Dzieła, s. 328. 1 9„Social..." 1974, s. 8.
konsekwencją podstawowych aksjomatów teorii wymiany, według której „im wyższy jest szacunek, jakim cieszy się dany członek grupy, tym częstsze są interakcje podejmowane w stosunku do niego przez innych członków" 20. Nie tylko jednak intuicja czytelnika, ale i sam autor wska
zuje, że możliwa jest i prawdopodobna zależność odwrotna; często wyso kie poważanie, jakim obdarzany jest ktoś, stwarza między nim a in nymi właśnie bariery, redukuje liczbę kontaktów. Powie więc Homans
kilkadziesiąt stron dalej — i zgodnie z zasadami tej samej teorii — że cieszący się szacunkiem „przywódca grupy bywa bardzo często człowie kiem samotnym [...] jego zwolennicy są skłonni trzymać się odeń z da la" 2l.
Jedną z teoretycznych przesłanek twierdzenia opasującego pierwszą ze wspomnianych sytuacji jest wejdług Homansa teza, że „lubienie jed nej osoby przez drugą zamienia się bezpośrednio w zależności od często ści ich interakcji" 22. Aile przecież każdy mógłby z łatwością podać setki
znanych z codziennego doświadczenia przykładów, kiedy to częste kon takty z innymi nie prowadziły wcale do wzrostu pozytywnych uczuć wo bec nich, a budziły ozy to obojętność, znudzenie czy negatywne emocje. Według autora Social Behavior człowiek przejawia jednocześnie „ten dencję do wchodzenia w interakcje z ludźmi o wyższym od siebie statu sie, jak i tendencję do wchodzenia w interakcję z ludami o równym statusie" 23. Aby obraz był pełen i „uniwersalność" twierdzenia całkowi
ta, możemy dodać: „a także do nawiązywania interakcji z ludźmi o niż szym statusie" (tłumaczenie w stylu psychologii na miarę Homansow-skiej mogłoby brzmieć, że miło przecież dać odczuć komuś swoją wyż szość, być utwierdzanym w poczuciu tej wyższości przez odpowiednie zachowania maluczkich). Gdzie indziej Homans wywodzi co następuje: „Wyjaśniając zachowanie dwóch ludzi wobec siebie nawzajem musimy znać stosunek między wartościami jednego i wartościami drugiego. Cza sami tym, co czyni prawdopodobną wymianę między nimi, jest różnica między ich wartościami [...] Lecz czasami to właśnie podobieństwo mię
dzy wartościami dwóch ludzi cementuje ich stosunek" 24. Zdanie to, jak
nietrudno dostrzec, ma mniej wiecej taką samą wartość informacyjną jak oznajmienie: „Będzie padało lub nie będzie padało".
Chyba dość już przykładów na to, aby odsłonić kolejną właściwość „teorii wymiany Społecznej". Wystarczy zapytać, gdzie można napotkać podobny stan rzeczy: koegzystencji w idealnej harmonii twierdzeń naj doskonalej sprzecznych, tez wzajemnie się wykluczających? Oczywiście
20 „Social..." 1961, s. 188, 203.
21 Ibidem, s. 311. 22 Ibidem, s. 182. 23 Ibidem, s. 370. 24 Ibidem, s. 214.
na obszarze tak zwanego zdrowego rozsądku, którego charakterystycz nym znamieniem jest wszak eklektyzm, godzenie w sobie kłócących się w istocie poglądów i wyobrażeń. Jedna z prawd zdrowego rozsądku bę dzie głosić, że „nieobecność ukochanej osoby wzmaga wczucie do niej", natychmiast znajdzie się na terenie tego samego rozumu potocznego przysłowie iż „co z oczni to z serca". Można polecić jako zabawę umysło wą — ręcząc że lista będzie długa — wyszukiwanie takich funkcjonują cych na gruncie myślenia potocznego powiedzeń i maksym o zupełnie sprzecznym sensie. Spostrzeżenie nader intymnego pokrewieństwa twier dzeń „teorii wymiany" ze zdroworozsądkowymi mądrościami nie powin no nas skądinąd dziwić, a to w świetle własnych wypowiedzi Homansa, który przyznaje, iż jego twierdzenia „stanowią część tradycyjnej psycho logii zdroworozsądkowej" i że dlatego „nie byłyby zapewne czymś nieo czekiwanym nawet dla człowieka prehistorycznego" 25. Zdaniem
Homan-sa, to właśnie stanowi zaletę jego teorii wymiany że, jak uważa, „ludzie zawsze tłumaczyli swe zachowania poprzez wskazanie, co im ono daje, co ich ono kosztuje, na co dzień posługując się wyrażeniami w rodzaju: ,Stwierdziłem, że to i to jest korzystne albo: ,Uzyskałem od niego bar-dzo wiele lub nawet: ,Rozmowa z nim wiele mniej kosztowała' "2 6.
Program socjologii sprowadzający ją do poziomu świadomości potocznej, od której różnić się ma jedynie stopniem systematyzacji, jak łatwo zau ważyć, likwiduje ją właściwie jako naukę. Jaką bowiem rację bytu ma nauka, która nie wykracza poza horyzonty wiedzy dostępnej dla każdego laika? Czyż nie jest pospolitym komunałem wypowiedziane z namaszcze
niem „odkrycie" Homansa, że „rywalizacja miedzy grupami zwiększa z reguły wrogość wyrażaną przez członków jednej grupy wobec człon ków drugiej grupy"27. Czym poza quasi-naukowym sposobem wyrażenia
różni się od potocznych obserwacji inny „teoremat", według którego „po pewnej przerwie w ich interakcji człowiekiem, który prawdopodobnie wyemituje pierwsze działanie z nowej serii, będzie ten, który uznaje działanie drugiego za bardziej wartościowe"28. Książka Homansa pełna
jest podobnych prawd, czasami tak trywialnych jak ta kandydatka do miana „prawa nauki": „z dwóch osób bardziej lub mniej podobnych pod
innymi względami, osoba, która otrzymuje więcej jakiejś określonej na grody, jest osobą bardziej zadowoloną spośród nich obu" 29. „Osoba o ni
skiej pozycji nie ma ani wielu przyjaciół ami wielu wrogów; podczas gdy
25 G. C. Homans, Ogólne twierdzenia nauk społecznych (fragment The Nature
of Social Science), w: Metodologiczne podstawy socjologii, (red.), P. Sztompka,
Kraków 1975, s. 69. 26 „Social..." 1961, s. 13. 27 Ibidem, s. 144. 28 Ibidem, s. 201. 29 Ibidem, s, 269. 13*
osoba o wysokiej pozycji ma zarówno wielu przyjaciół, jak i wielu wro gów" 30 — wbrew pozorom powyższa „złota myśl" to cytat nie z kolejnej
księgi przysłów ludowych, l e c z z naukowego dzieła.
Mamy zatem pełne prawo przydać Homansowskiej socjologii miano „socjologii wulgarnej", na zasadzie analogii do „ekonomii wulgarnej", za której cechę charakterystyczną uznał Marks, że „jej działalność spro wadza się faktycznie tylko do tego, że pospolite wyobrażenia tłumaczy na język doktrynerski31. Jak pokazuje wyraźnie „teoria wymiany społe
cznej", wiedza przez nią dostarczana nie tylko pozostaje w granicach prenaukowego, potocznego myślenia, ale i nie jest nawet w stanie od tworzyć go w pełnej postaci, oddać rzeczywistego zakresu ludzkiej wie dzy o społeczeństwie, nie mieszczącej się w kilku płytkich formułkach podniesionych przez „socjologa wulgarnego" do godności nauki. Jak wy nika z powyższych cytatów i co obecnie udokumentujemy obszerniej, te oria wymiany chwyta bowiem tylko pewien wąski aspekt doświadczeń ludzkich zachowań w społeczeństwie, związany z „tłumaczeniem ich względami opłacalności". Zastęp tych „ekonomicznych" terminów wpro wadza Homans przy okazji omawiania piątego twierdzenia swej teorii, adaptując w tym celu pojęcia stworzone już wcześniej w analizie ekspe rymentu z gołębiem. „Koszt" określa Homans jako wartość utraconej na grody, którą mogło przynieść wykonanie alternatywnego wobec podję tego w rzeczywistości zachowania (gołąb dziobiąc naraża się na zmęcze nie i traci nagrodę — brak kary jest według Homansa także nagrodą polegającą na jej uniknięciu; decyzja wyboru jednego z dwu oferowa nych mi stanowisk „kosztuje" mnie poświęcenie nagród związanych ze stanowiskiem z jakiego rezygnuję). Różnicę między uzyskaną nagrodą a kosztem jej otrzymania nazywa Homans „zyskiem" i wysuwa jako tezę swej teorii twierdzenie, że „żadna wymiana nie będzie trwać, jeśli obie strony nie osiągają w niej zysku" 32. Wreszcie, formułuje ideę
„dy-strybutywnej sprawiedliwości", zgodnie z którą w każdej wymianie musi panować reguła proporcjonalności kosztów do nagród czyli praporcjonal-ności inwestycja do globalnych zysków. „Inwestycje" to pewne cechy jednostki, które upoważniają ją do większego lub mniejszego udziału w ogólnej puli nagród, we własnych oczach, jak d w oczach partnera (np. wiek, płeć). Oczywiście, zauważony, dlaczego taka „inwestycja" jak okre ślony kolor skóry jest na „interakcyjnym rynku" danego społeczeństwa ceniona niżej lub wyżej, na gruncie założeń Homansa zrozumieć nie spo sób. Samo twierdzenie 5) natomiast głosi, że „im gorzej jest realizo wana — na niekorzyść danego człowieka — reguła dystrybutywnej
spra-30 Ibidem, s. 307.
31 K. Marks, Teorie wartości dodatkowej, cz. 3, Warszawa 1966, s. 585. 32 „Social..." 1961, s. 61.
wiedliwości, tym bardziej prawdopodobne jest przejawianie przezeń emo cjonalnego zachowania zwanego złością" 33.
Że zasada dystrybutywnej sprawiedliwości w praktyce obowiązuje, musimy Homansowi wierzyć na słowo, ale niełatwo chyba wyznaczyć punkt, w którym zostaje ona przekroczona, jeśli zważyć, że żadnych proporcji między Homansowskimi pojęciami nagród, kosztów, zysków czy inwestycji nie da się oczywiście obliczyć. Jeszcze bardziej istot ne pytanie, jakie nasuwa się w związku z „piątym prawem wy miany społecznej" dotyczy genezy owego poczucia sprawiedliwości, z jakim uczestnicy przystępują do „wymiany", to jest wchodzą w jakiekolwiek bezpośrednie stosunki (gdyż, jak wiemy, każda taka interakcja daje się, według założeń Homansa, traktować jako wy miana). Ponieważ nie zostaje ona przez autora wyjaśniona, najbardziej prawdopodobną hipotezą jest, że owa zasada sprawiedliwego podziału musi być najwidoczniej czymś zakodowanym w genach, stanowić jeden z aspektów przyrodzonej natury człowieka, tak jak ją rozumie Romans. Albowiem, że ma pogląd w tym przedmiocie, co do tego nie może być żadnych wątpliwości. Zespół omówionych wyżej tez musi nieuchronnie zakładać określoną koncepcję natury ludzkiej — i to jest trzecia z prze słanek „teorii wymiany", o jakiej wspominaliśmy na początku tego szki-ciu. Z każdym pojęciem czy twierdzeniem obraz natury ludzkiej, tak jak ją widzi Homans, nabierał coraz wyraźniejszych konturów. Cała do tychczasowa analiza wykazuje dowodnie, że człowiek w ujęciu autora
Social Behavior to istota wysoce interesowna, kierująca się w swym
postępowaniu względami osobistej korzyści, istota, która „nie tylko szuka maksymalnego zysku dla siebie samej, ale sitara się o to, aby nikt w jej grupie nie miał większych od niej zysków" 34, istota kalkulująca, wybie
rająca spośród możliwych kierunków zachowania te, które mogą przy nieść największą nagrodę, to znaczy przyjemność, przy minimalnych stratach ze swej strony, zmierzająca do optymalizacji bilansu: nagroda minus koszt. Widać od razu, że jest to zachowany w niemal nie zmienio nej postaci wizerunek człowieka zakładany przez tradycyjne koncepcje hedonizmu i utylitaryzmu. Co więcej, treść homansowskiej wizji czło wieka skłania do wniosku, że ta w założeniu koncepcja „natury ludzkiej w ogóle" jest w istocie opisem pewnych cech historycznie określonego człowieka, dokładniej uczestnika kapitalistycznego rynku, członka spo łeczeństwa rządzonego zasadami gospodarki towarowo-pieniężnej.
Skłonność do nadawania statusu zjawisk ogólnoludzkich zjawiskom charakterystycznym dla stosunków burżuazyjnych czyli, ogólniej, do przekształcania tego co partykularne w to co uniwersalne i tego co
wła-33 Ibidem, s. 75.
34 G. C. Homans„ Zachowania społeczne jako wymiana dóbr, w: Elementy
ściwe pewnemu okresowi historycznemu w odwieczny składnik ludzkiej historii, to kolejny przejaw ahistoryzmu Homansa,
Zadajemy sobie obecnie pytania, czy możliwe jest na podstawie za łożeń teorii wymiany, naukowe, niezdeformowane ujęcie sfery makro struktur, wielkich struktur, a najprościej, społeczeństwa jako całości?
Dotychczas rozważane zachowanie, wraz z wszystkimi jego prawadłowościami Homans nazywa elementarnym albo inaczej s u b i n s t y t u -c j o n a l n y m . Odróżnia od niego za-chowane za-chodzą-ce na poziomie i n s t y t u c j o n a l n y m , to jest określane przez różne oficjalne nor my, formalne reguły i w ogóle wszelkie społecznie utrwalone i histo rycznie przekazywane wzory (instytucją jest dla Homansa zarówno „biu-rokracja" jak i „rola lekarza"). Różnica między zachowaniem „niefor malnym" a „formalnym" rysuje się zresztą w opisie Homansa nieostro; jako dwa główne kryteria wyróżniające ten drugi typ zachowania wska zuje on bardziej złożony, okrężny charakter wystęjpującej tam wymiany nagród i kar (np. robotnik w przedsiębiorstwie otrzymuje płacę nie z rąk nadzorującego go bezpośrednio majstra, lecz od urzędnika) oraz że same nagrody mają naturę przede wszystkim „wzmocnień uogólnionych" — takich jak pieniądz lub aprobata społeczna — stosowalnych w wielu róż norodnych sytuacjach, w odróżnieniu od wzmocnień pierwotnych odno szących się do określonego rodzaju zachowań.
Pomińmy w tej chwili kwestię możliwości zmieszczenia ogółu „poza-interakcyjnych" stosunków i procesów w społeczeństwie w ramach ho-mansowskiego zachowania „instytucjonalnego"; zainteresujemy sdę ra czej, jak w jego teorii pojmuje się relację obu wyróżnionych sfer. Pa miętamy, że dla autora Social Behavior „elementarne" znaczy zarazem pierwotne i fundamentalne; zgodnie z tym uważa on, że „jeden (instytu cjonalny) rodzaj zachowania zawsze wynika z drugiego (podinstytucjo-nalnego)" a „różnice między nimi są jedynie różnicami stopnia" 35. Twier
dzenia powyższe odpowiadają ogólnemu poglądowi Homansa, który stoi na stanowisku, jak to sam określa, redukcjonizmu psychologicznego. W jego własnych słowach polega ono na przekonaniu, że „skoro ostate cznymi elementami zachowania społecznego są ludzie i ich działania, to ogólne twierdzenia stosowane przy wyjaśnianiu zachowania społecznego muszą dotyczyć ludzi i ich działania, a zatem muszą to być twierdzenia psychologiczne". Znaczy to, że „socjologia jest pochodną psychologii, przynajmniej w tym sensie, że zjawiska społeczne wymagają dla swo jego wyjaśniania ogólnych twierdzeń psychologicznych"36. Oczywiście,
rozumowanie przedstawione w pierwszym z cytowanych zdań stanowi ty powy przykład paralogizmu: z tego, że społeczeństwo składa się z ludzi, nie wynika, że prawidłowości jego funkcjonowania i rozwoju są prawami
35 „Social..." 1961, s. 380.
indywidualnego zachowania (a dokładniej: „diadycznego", jako że pod stawową jednostką analizy jest w teorii wymiany, jak wiemy, interakcja
dwóch osobników).
Nic też dziwnego, że Homansowi nie może udać się żadna próba „wy prowadzenia" zjawisk makro ze stosunków na poziomie bezpośrednich interakcji. W tych zaś próbach, jakie w tym zakresie podejmuje, wikła się w nowe sprzeczności, odzwierciedlające chęć pogodzenia w tramach jednej koncepcji tez specyficznych dla teorii wymiany z kryjącym się za nimi, ale niekiedy, jak się okazuje, wchodzącym z nimi w konflikt mniej „oryginalnym" i mniej „naukowym" założeniem o uniwersalnej
naturze ludzkiej. Przyjrzyjmy się dla przykładu, jak Homans tłumaczy genezę zwyczajów pogrzebowych. „W każdym społeczeństwie — powia da — pewni ludzie, nie wszyscy, muszą uznać za nagradzające wydawa nie pewnego rodzaju okrzyku, gdy umiera ukochany towarzysz". Albo wiem, „gdyby talk nie było, gdyby nie była to wspólna ludzka cecha [...] na pewno nie znajdowalibyśmy żałoby po śmierci tak szeroko rozpo wszechnioną wśród ludzkości, jak w rzeczywistości ona jest. Kultury nie mogą wybrać sobie, ot tak, jakichkolwiek rodzajów zachowania i bez
dalszych ceregieli przekazywać je z pokolenia na pokolenie. To, co wy bierają, musi być zgodne z pewnymi podstawowymi cechami ludzkiej natury". Tak więc „z chwilą kiedy pewna liczba ludzi płakała pewną ilość razy przy kilku wypadkach śmierci, zaczynają oni czynić to nor mą — mówić, że to jest to, co się robi lub powinno się robić — a słow ne stwierdzenie reguły jest pierwszym krokiem do stworzenia instytu cji". Powstaje ona zaś ostatecznie dzięki wynalazkowi wtórnego wzmo cnienia: „Inni członkowie grupy, których oczy w przeciwnym razie po zostałyby suche, mogą znaleźć się także wśród płaczących, ponieważ in-ne nagrody i kary zaczęły sankcjonować ich zachowanie. Jeśli nie zapła czą, nie wykażą szacunku dla zmarłego, a więc utracą szacunek ludzi opłakujących go szczerze". W ten sposób „formalne wyrażanie żalu na pogrzebie stało się instytucją". Ten spekulatywny wywód ma odzwier ciedlać pewną generalną prawidłowość. „Bez wątpienia — pisze Homans — źródło wielu instytucji jest tego rodzaju. Zachowanie raz wzmocnio ne dla pewnych ludzi w pewien sposób, który będę nazywał pierwot nym, jest podtrzymywane u większej liczby ludzi przez innego rodzaju wzmocnienia, szczególnie przez takie ogólne wzmocnienia jak aprobata społeczna. Ponieważ dane zachawanie lnie dochodzi do tych innych dro gą naturalną, musi się im powiedzieć jak się mają zachowywać — stąd
werbalny opis zachowania, norma" 37.
Nie od rzeczy będzie postawić Homansowi na tym miejscu pytanie dlaczegóż to „natura" jednych łudzi jest taka, że skłania ich do „wła ściwej" reakcji na śmierć bliskich, podczas gdy „natura" innych
maga — w celu przyswojenia im tego zachowania — wtórnego „wzmo cnienia", dodatkowego pobudzenia? Czyżby „natura" tych drugich kryła się głębiej, była uśpiona, potrzebując dla uzewnętrznienia się ekstra--bodźców? Na pytania te przyszłoby Homansowi tym bardziej odpowie dzieć, że sam w wielu miejscach podkreślał, iż natura ludzka jest wspól-na dla wszystkich przedstawicieli gatunku homo, a więc że nie możwspól-na jej używać jako czynnika tłumaczącego r ó ż n i c e w zachowaniu ludzi. Zasady swej teorii wymiany Homans próbuje rozciągnąć również na zjawisko zróżnicowania społecznego. Wprowadza w tym celu pojęcie sta tusu społecznego: „ogólną regułą wydaje się być, że ludzie będą po strzegali daną osobę jako będącą osobą o wyższym statusie niż inna, jeśli w wymianie daje ona więcej dobra, które jest rzadkie w stosunku do popytu i może być spostrzeganie jako takie — otrzymuje natomiast wię
cej dobra, które jest stosunkowo obfite. Na odwrót, postrzegają oni osobę jako będącą osobą o niższym statusie niż inna, jeśli otrzymuje ona więcej rzadkiego dobra i daje więcej dobra obfitego" 38. Jest to więc zasadniczo
świadomościowa koncepcja zróżnicowania społecznego; względy obiek tywne, o jakich się wspomina w homansowskiej definicji, są o tyle istot ne dla wyznaczania pozycji, o ile są postrzegane jako takie. Ten zasad niczo świadomościowy charakter pojęcia statusu jest jeszcze bardziej widoczny w jego określeniu danym w pierwszym wydaniu Social Beha
vior jako „tego, co ludzie postrzegają o jednym ze swoich bliźnich. Bodź
ce składające się na status człowieka obejmują rodzaje nagród, jakie otrzymuje [...] rodzaje działania, jakie emituje [...] pod warunkiem, że bodźce te są rozpoznane i wyodrębnione przez innych ludzi [...] Status jest sprawą postrzegania [...] które zaś bodźce staną się decydujące dla determinowania statusu człowieka, zależy od tego, jakich stosunków mię-dzy różnymi formami jego zachowania jego towarzysze stali się świa domi" 39. Na przykład to — powiada Homans — że ktoś dostaje wyższą
płacę od kogoś innego, samo w sobie nie daje mu wyższego statusu; fakt ten musi być dopiero zarejestrowany w świadomości członków grupy. Homans uważa, że tak pojęta kategoria statusu służy nie tylko do bada nia hierarchii wewnątrz małych grup, ale i do analizy zróżnicowania spo łeczeństwa globalnego. Skoro bowiem „status ludzi we wszystkich uwar stwionych społeczeństwach, bez względu na to, czy odziedziczony czy osiągnięty, jest określany głównie przez ich zajęcie (occupation), w naj szerszym sensie tego słowa, i przez dochody jakie przynosi im ich zajęcie" to, jego zdaniem, oznacza to, że „status w społeczeństwie globalnym tak jak i w małych grupach jest zdobywany lub uznawany przez to, co ludzie dają i co dostają w społecznej wymianie [...] zjawiska stratyfikacji w małych grupach są tak podobne do tego, jakie te zjawiska są w
społe-38 „Social..." 1974, s. 195.
czeństwach globalnych, że musiały one zostać wytworzone w obu wy padkach przez te same procesy" 40.
Konsekwencją tej koncepcji zróżnicowania społecznego — a zarazem dowodem jej subiekty wytycznego charakteru — jest niemożność wyraź nego wyróżnienia poszczególnych „warstw", czy, jak je nazywa Romans, „klas". Autor Social Behavior używa dla oddania kształtu podziału spo łeczeństwa, jaki rysuje się na gruncie jego koncepcji metafory „widma barw w którym mogą być rozpoznane „wyższe" pasma — np. purpuro we — następnie nieco niższe, jak czerwone, i tak dalej, lecz w którym przejścia między barwami byłyby ciągłe i żadną inną linią, jak tylko li nią arbitralną można by zaznaczyć na przykład gdzie skończyła silę pur pura, a zaczęła czerwień"41. W innym, już nie metaforycznym języku
Homans stwierdza, że z punktu widzenia jego koncepcji „przypisanie jednostek do klas nie może być niczym innym jak tylko czymś ar bitralnym; niższego członka klasy wyższej moglibyśmy doskonale nazwać wyższym członkiem klasy średniej"42. Socjolog interesujący się obiek
tywnym badaniem struktur społecznych nie znajdzie więc. jak widać, w koncepcji Homansa dobrego oparcia. „Klasy" o których pisze Homans, nie mają oczywiście nic wspólnego z klasami w rozumieniu marksistow skiej teorii społeczeństwa, według której wyróżnia się je na podstawie stosunków ekonomicznej własności, kryterium umożliwiającego precy
zyjne i niezależne od świadomości danego osobnika określenie jego przy należności klasowej. Natomiast zróżnicowanie społeczne wyznaczone przez własność nie znajduje się w kręgu zainteresowań teorii wymiany; traktując jako dwa główne wyznaczniki „statusu" odpowiednio, zawód — „jako to co się daje" i dochód — „jako to co się dostaje", pozostawia ona poza swym zasięgiem zjawiska, które — jak prywatna własność środków produkcji — umożliwiają uzyskiwanie dóbr b e z e k w i w a l e n t u (własnej pracy), które nie wchodzą do wymiany (np. siły robo-czej na płacę), lecz stanowią jej warunek wstępny. Jaki jest zaś stosu nek Homansa do kategorii marksistowskiej ekonomii politycznej, niech świadczy tylko fakt, że marksowską teorię wartości dodatkowej uważa on za niedowodliwą spekulację, traktując uznawanie jej jako „sprawę gustu": „kiedy ktoś mówi, że jedna grupa wyzyskuje drugą, wszystko co oznaczają jego słowa to to, że on personalnie nie aprobuje sposobu
w jaki nagrody są rozdzielane między te dwie grupy" 43.
„Interakcjonalistyczny redukcjonizm" Homansa, jak go można nazwać, odsłania wyraźnie również jego koncepcja władzy. Definiuje on władzę następująco: „Kiedy globalna nagroda osoby A — w porównaniu, to jest
40 „Social . . . " 1974, s. 307 - 308. 41 Ibidem, s. 309.
42 Ibidem, s. 310.
z (dostępnymi jej) alternatywami— z podjęcia działania, które nagra dza osobę B jest mniejsza — przynajmniej tak postrzega ją B — niż glo balna nagroda osoby B z podjęcia działania, które nagradza osobę A i B w rezultacie zmienia swoje zachowanie w sposób korzystny dla A, to A sprawuje władzę nad B"4 4. Zdaniem Homansa, pod tę definicję
podpadają zarówno przypadki władzy „niaprzymusowej", gdzie nie sto suje się kar (osoba której mniej zależy na nagrodzie, jakiej może jej dostarczyć druga, ma nad nią, w rozumieniu Homansa, „władzę"), jak i „przymusowej" (i tu obowiązuje powyższa zasada „mniejszego intere
su", uniwersalna według Homansa podstawa władzy: bandyta ma „wła dzę" zmuszenia ofiary do oddania pieniędzy, zyskuje jednak relatywnie mniej w porównaniu z życiem, jakie wynosi z tej osobliwej „wymiany" „partner"). Władza osobnika udzielającego porad kolegom w pracy opie ra się na tym, iż „jest on jedynym, który może dostarczyć to, czego inni chcą". „Rzadką zdolnością nagradzania" dysponuje również zdaniem Ho mansa bandyta, którego przykładu użył dla ilustracji — zabicie ofiary
to kara, kara to nagroda negatywna-, a więc powstrzymanie się od zabi cia stanowo, nagrodę. Homans jednak nie zatrzymuje się na tym. Zestawia dwie sytuacje: „widzimy władzę sprawowaną przez przywódcę małej grupy nad swymi zwolennikami. Widzimy też władzę sprawowaną przez prezydenta Stanów Zjednoczonych rozkazującego żołnierzom walczyć
w Wietnamie"45. Wychodząc z założenia, że „mechanizmy zachowania
ludzi na poziomie stosunków interpersonalnych oraz w wielkich orga nizacjach są takie same, są identyczne", „konkretyzuje" je w formie twierdzenia, że „psychologiczne mechanizmy, które wytwarzają władzę w obu przypadkach są takie same". Stąd zaś wyciąga wniosek, że „wła
dza nie opiera się na konkretnych nagrodach i karach, jakie uzyskuje działanie ludzkie; opiera się na samym fakcie funkcjonowania nagród i kar"4 6.
Na gruncie koncepcji Homansa taką samą władzę ma więc ojciec nad dziećmi, nauczyciel nad uczniami, kapitalista nad robotnikami i państwo nad obywatelami. Sugeruje się tu identyczność zjawisk oddziałujących na życie i losy całych narodów z procesami rozgrywającymi się na plat formie osobistych, międzyjednostkowych stosunków i wyłącznie dla kon kretnych wchodzących w nie indywiduów mającymi znaczenie. Władza państwowa stoi na jednej płaszczyźnie z władzą rodzicielską, władza głównodowodzącego armii z władzą jednodniowego przywódcy grupy rówieśników bawiących się w wojnę. Takie podejście badawcze oczywi ście skutecznie uniemożliwia zrozumienie rzeczywistych podstaw
istnie-44 „Social..." 1974, s. 83
45 G. C. Homans, Commentary, w: Institutions and Social Exchange, (ed.)
R. Simpson, H. Turk, Indianapolis —New York 1:971, s. 371.
nia i mechanizmów funkcjonowania władzy jako zjawiska makrospołecz-nego. Jest to ze swej strony konsekwencją faktu ogólniejszego: braku szans opanowania rzeczywistości wielkich struktur narzędziami pojęcio wymi wypracowanymi w analizie bezpośrednich interpersonalnych in terakcji.
Powyższe cząstkowe i nieudane próby wyjścia poza „zaklęty krąg" interakcji za pomocą kategorii teorii wymiany "wskazują pośrednio, na fałszywość ich wyjściowego założenia, które musi zatem zostać odwró cone: nie tylko nie można zrozumieć społeczeństwa patrząc na nie przez mikroskopowy pryzmat „elementarnych" stosunków, lecz bardzo wiele z tego, co się dzieje wewnątrz, małych struktur nie da się pojąć bez uwzględnienia szerszego kontekstu społecznego. Dotyczy to, oczywiście także zjawisk tego rodzaju, do jakich odsyła koncepcja wymiany. Czy na przykład występowanie w niektórych aktorach naszego życia co dziennego zjawisk w rodzaju „wymiany" różnych rzeczowych i pozarze-czowych świadczeń będzie wytłumaczalne bez odwołania się chociażby do określonych luk na rynku uwarunkowanych z kolei trudnościami go spodarki, a więc procesów rzędu makroskali, nieredukowałnych do złej lub dobrej woli, czy intencji i życzeń poszczególnych jednostek?
THEORIE D'ECHANGES SOCIAUX DE GEORGE HOMANS R é s u m é
Le présent article contient l'analyse critique d'une théorie sociologique con temporaine en vogue, c'est-à-dire de la théorie d'échanges sociaux de G. C. Ho-mans. L'auteur prouve le caractère tautologique des idées et des thèses principales de la théorie d'échanges. A son avis cette conception est un exemple de „la socio logie vulgaire" donit le raisonnement et les constatations ne dépassent pas le cadre du bon sens. Cette conception ne prend pas en considération des notions histori ques. La théorie d'échanges sociaux a pris pour point de départ et pour l'unité de base de son analyse le rapport d'interaction entre les individus. C'est à cause de cela qu'elle ne peult pas présenter des phénomènes et des procédés macro--sociaux d'une façon adéquate, elle ne peut pas devenir la thèse scientifique de la société en sens général.