• Nie Znaleziono Wyników

Uwagi o uwagach prof. J. Kleinera na temat III tomu Wydania Narodowego "Dzieł" Mickiewicza

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Uwagi o uwagach prof. J. Kleinera na temat III tomu Wydania Narodowego "Dzieł" Mickiewicza"

Copied!
6
0
0

Pełen tekst

(1)

Stanisław Pigoń

Uwagi o uwagach prof. J. Kleinera na

temat III tomu Wydania Narodowego

"Dzieł" Mickiewicza

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 39, 356-360

(2)

Ks. XE, w. 642: „p o rtefeu ille“ — znowu w k rad ł się w trz e cim nakładzie b łąd d ru k a rs k i : „ p o rtö j (za m ia st: „ p o rtfö j“ ).

Ks. X I, w. 306— 9: „D em biński... D w ernicki... R óżycki“ — w o bjaśnieniu ty m jeszcze jed en b łąd d ru k a rs k i trzeciego n a k ła d u : z am iast ostatn ieg o w iersza w ydrukow ano ponow nie w iersz trzeci.

„E pilo g “ , w. 5: „zbiegi — em igranci itd .“ . N ależy d odać: „O d­ m ienna niż w „K sięgach N a ro d u i P ielg rzy m stw a“ p o sta w a M ickie­ w icza wobec em ig racji w y ra z iła się odm iennością je j o k reśle n ia : w apoteozujących ją „K sięgach“ nazw ał tu ła c zy pielgrzym am i; te ra z , w r. 1834 („K sięgi“ p isał w jesien i r. 1832) nazyw a ich i siebie s a ­ m ego w raz z nim i zbiegam i“ .

W e w skazów kach bibliograficznych należało podać, że n a j­ dokładniejsze om ówienie „ P a n a T ad eusza“ zaw iera rozdział V II i IX w części П to m u II o sta tn ie j m o no g rafii o Mickiewiczu.

Ju liu sz K leiner

U W A G I O UW AGACH PR O F. J . K L E IN E R A N A TEM A T IH TOMU W Y D A N IA NA RODOW EGO „D Z IE Ł “ M ICKIEW ICZA

Jeżeli chodzi o t e k s t „D ziadów “ , prof. K leiner n a całej p rze strz e n i cz. II, IV i I II (tzn. części ogłoszonych przez poetę) za ­ kw estionow ał jed n ą ty lk o em endację, w prow adzoną przez ostatn ieg o w ydaw cę: w w. 1113 cz. IV. Jeg o zdaniem niepotrzebnie dodano ta m

„ [cię] “ , czego ani ry tm ik a , an i budow a zd ania nie żąda.

B ronię popraw ki. Żąda je j ry tm ik a w części, a sens zdania w c a ­ łości. R y tm ik a o tyle, że p rz y całej nieregu larn ości w iersza G usta- wowego dom inu ją w nim przecież 11- i 8-zgłoskowce : inne, 13- czy 5-zgłoskowce w y stę p u ją rzad ziej, a 10-zgłoskowiec zupełnie już w y­ jątk o w o . W iersz 1113 w w y daniach a u to rsk ic h M ickiewicza je s t w łaś­ nie 10-zgłoskowcem, kulaw o rozczłonkow anym średniów ką: 3 + 7, i rozm iarem sw ym dopuszcza w ątpliw ość. Sens zaś uzasad n ia ją o ty le, że G u staw w d ram acie m im o całego swego nieporządnego to ­

k u m ow y m ówi jed n ak w yraźnie, b u d u je zdan ia ta k , że nie m a w ą t­ pliwości w ujęciu ich znaczenia. A t u ta j tym czasem w ątpliw ość za­ chodzi, i to oczyw ista.

Słuchaj ty... jeśli kiedy obaczy... Pew na nadludzka dziewica...

Przecież k aż d y czytelnik s p y ta się z a ra z : co obaczy? K ogo? Ducha G ustaw ow ego? N a m oje wyczucie p o trzeby — uzupełnienie „ [c ię ] “ , ry tm iczn ie doskonale dopuszczalne, d la sen su było tu konieczne. U ję­ to je w k la m ry w skazując, że je s t to w sta w k a w ydaw cy. Spokojnie m oże o na zostać w p rzyszłych w ydaniach.

N a to m ia st bardzo dużo zastrzeżeń zarów no co do układ u scen j a k i co do o d czytania poszczególnych w yrazów w ysunął recenzent

(3)

w g ran icach „Dziadów'* części I. Tu powiedzieć m uszę g eneralnie: A u to g raf części I czytałem w P a ry ż u d w ukrotnie w odstępie p a ro ­ letnim . A u to g ra f należy do bardzo tru d n y c h , różnice w odczytaniu s ą więc zupełnie n a tu ra ln e . Z achodzą one też m iędzy m n ą a p ro f. Kleinerem . R ozstrzy g nąć m ógłby S u p erarbiter, k tó ry by m iał te k s t przed sobą i b y ł w nim bardzo biegły. T u go nie m am y. Fotokopii ty ch k a rte k nie m a w Polsce.

Do czasu s u p e ra rb itra ż u bronię sw ych lekcji. Nie ta ję , że nie­ k tó ry ch z m niejszym przekonaniem , np. w. 199: „Pieszy ro b o tn ik ...“ Zapewne m ożna p o d iarto w y w ać na te m a t konnego k osiarza, ale p rze ­ cież i lek cja prof. K leinera: „N iecny...“ nie ta k a znowu pancern a. Dlaczegóż to k o siarz ścin ający ja k zw yczajnie łąk ę (p o stęp u jący przy ty m k ro k za krokiem , a więc „pieszy“ ) m iałby być „niecnym ro ­ botnikiem ? Deż słuszniej K ochanow ski nazyw a go ty lk o „ukw apli- w ym “ ! B ronię n aw et tam , gdzie zgadzam się z prof. K leinerem co do faktycznego s ta n u rzeczy. J e s t np. rzeczyw iście ta k , że obok w. 211 napisał p o eta na m arginesie jego alte rn a ty w ę . P rz y :

Kto raz zabłądzi! na groby

je s t odm iana:

Kto młody odwiedza groby.

Ale ani jed na, ani d ru g a w e rsja nie zo stała w a u to g ra fie p rzek reślo­ na, p o eta nie zdecydował więc w sposób oczyw isty, k tó rą z nich w y­ biera, bo przecież n a p isa n a później m ogła go rów nież nie zadowolić. W ersja m arginesow a (późniejsza) może rzeczywiście razić niepo­ trz e b n ą tau to lo g ią : t a m ł o d o ś ć była już raz, i chyba d o statecz­ nie u w y d atnio n a o 2 w iersze w stecz („K to w młodości pieśń żałoby“ ). Po cóż ją pow tarzać ? W iersz zaś z pierw szego odlewu, p rz y ję ty w w y­ daniu, m a niew ątpliw ie w iększą p o etycką w yrazistość. K w estia od­ czucia? Być może. Ale zarazem kw estia słusznej sw obody w ydaw cy. Trudność, k tó re j i S u p erarb iter nie zdoła zapew ne ro zstrzy g n ąć, p rze d staw ia sp ra w a czterow iersza : „Świeć m i...“ (w. 441—4 4 4 ). L ek cja prof. K leinera je s t tu niew ątpliw ie nie do przyjęcia. Sprzeci­ w ia się je j s ta n fak ty czn y te k s tu . W w. 442 pierw sze słowo au to­ g ra fu może być O l ś n i ć (sześć l i t e r ) , może być: O l ś n i ć , ale w żadnym razie nie : O 1 ś n i e ć. B ra k ta m najoczyw iściej siódm ej litery . N a końcu w iersza b ra k też jakiejkolw iek in terp u n k cji, k tó ra b y odcinała człon znaczeniow y zdania. T ek st więc a u to g ra fu ta k czy owak w ym aga k o niektury. P rz y ją łem ta k ą :

Św ieć mi! [scil. „samotności córo tajem nicza“] Słońca niech źrenica

Olśnię [ t z n . oślepnie]

patrząc w [czy też: marząc?] twoje lica.

(4)

P ro f. K leiner p rzy jm u je k o n iek tu rę inną. Ale za ja k ą cenę! D o p a tru je się tu ja k ie jś niesłychanej in w e rsji: Słow a: „Świeć mi słońca niech ź re n ica !“ bierze w znaczeniu: Niech słońca źrenica mi świeci! J e s t to h ipoteza zb y t ju ż ryzykow na. Sądzę, że o dk ąd po lsk a m ow a polską m ową, n ik t nigdy i nikom u nie pow iedział: P rzy n ieś m i wody niech szklankę! A coś w ty m sty lu p rzy p isu je recen zen t Mickiewiczowi. Z aakceptow ać tego niesposób *.

Co się tyczy u k ł a d u i zw iązania scen części I, nie po­ szedłem za propozycją prof. K leinera, ogłoszoną w jego „re k o n ­ s tru k c ji“ z r. 1934, dlatego że — ja k widzę — różnię się z nim w ty ch sp raw ach dość zasadniczo ju ż w sam ym założeniu. K iedy m am do czynienia z te k ste m nie w ykończonym i nie ogłoszonym przez a u to ra , poczytuję za swe zadanie filologa w w ydaniu te n s ta n niew ykończe- n ia uw ydatnić i — ile ty lk o p o s tu la t śensu to dopuszcza — nic w nim nie gospodarow ać, nie p rzestaw iać i nie przem ieniać. N aw et ten „po­ s tu la t sen su “ r a d bym rów nież zredukow ać do m inim um . W ogóle jeste m zdania, że p rzy w ydaw aniu u tw o ru zachow anego w b ru lio ­ nie — uszanow anie owej brulionow ości je s t p o stu latem zasadniczym . N ie należy w y tw arzać i poddaw ać czytelnikow i złudzenia, że p o eta w ykończył to, czego nie w ykończył. P ro f. K leiner n a to m ia st je s t zda­ nia, że w tak ic h w ypadkach trz y m an ie się ry g o ry sty czn e uk ład u w a u to g ra fie nie je s t sp ra w ą n ajw ażn iejszą; pow iada, że „w ydanie iść powinno to re m w yraźn ych lub choćby praw dopodobnych inten cji a u to ra “ . Nie podzielam tego zdania, rozum iejąc, że niechybne wyde- stylow anie z te k s tu i n t e n c j i a u to ra należy zawsze do zadań w n aszej chem ii filologicznej n a jtru d n ie jsz y c h . K ierow ać się zaś in ­ ten c jam i a u to ra „praw dopodobnym i“ ty lko — nigdy bym się nie odw ażył.

T ak rozum iejąc swe zadanie, s ta ra łe m się przy w ydaniu te k s tu „D ziadów “ części I gospodarow ać w nim ja k najm niej, w szczegól­ ności nie w prow adzać zm ian w podziale ról, nie dodaw ać nie istn ie ­ jących w a u to g ra fie w skazów ek inscenizacyjnych i możliwie ja k n a j­ m niej przetasow yw ać sceny. Rozum iem , że stanow isko „ re k o n s tru k ­ c y jn e“ , jak iego broni p ro f. K leiner, może mieć uzasadnienie, ale d o ­ piero tam , gdzie chodzi o in te rp re ta c ję utw oru. Gdzie zaś chodzi o je ­ go au tentyczne udostępnienie publiczności czytającej, ta m ponad in ­ te rp re ta c je „praw dopodobnych in te n c ji“ a rty sty c z n y c h przenoszę p ro sty pietyzm wobec p rzek azan ej p o d staw y tek stu .

Tym się tłu m aczą różnice m iędzy te k sta m i cz. I w W ydaniu N arodow ym , a w w ydaniu prof. K lein era z r. 1934.

D obrym p rzy kład em niepom iarkow anego rozpędu re k o n s tru k ­ cyjnego je s t p o ruszona w recenzji sp ra w a „C hóru strzelców “ ! P ro f. K leiner w w ydaniu sw ym cz. I „D ziadów “ z r. 1934 pom ieścił w te k ­

* Uwaga recenzenta dotyczy tutaj w yw odu prof. Kleinera wyrażonego w r. 1934 i powtórzonego w jego m onografii oraz w pierwszej redakcji recenzji; pod w pływ em dyskusji na posiedzeniu Komitetu M ickiewiczowskiego prof. Kleiner w korekcie w yw ód ten zm ienił, zastępując go uwagam i, podanymi w yżej na str. 336 obecnego rocznika. (Red).

(5)

ście głów nym red ak cję przetw o rzo n ą z w ydania „P oezyj“ 1829, n a to ­ m iast pierw o tn ą z a u to g ra fu przesu nął do odm ian. W ychodził z zało­ żenia, że Mickiewicz gdyby sam w ydaw ał część I, dałby w ersję b a r ­ dziej go zadow alającą, a więc późniejszą. Ależ p oeta może w łaśnie dlatego przerobił piosenkę, żeby ją wyłączyć z te k stu , k tó reg o d r u ­ kować już w tedy nie m yślał. Jak żeż m ożna ją ta m znowu włączać i tw orzyć łatan in ę w jed no lity m przekazie autograficznym ! P raw d o ­ podobieństw o ta k p o jętej „in ten cji“ p o ety je s t więcej niż problem a­ tyczne. Co praw d a, w dzisiejszej recenzji prof. K leiner p rzy decyzji sw ej sprzed la t 16 już ta k tw a rd o nie stoi.

P o praw kę w tekście p rzekład u „Don C arlo sa“ w. 51 („A w tem : K ról ran n y ...“ ) należy p rzy jąć. Podobnież przy w. 100, („M oje s e r­ ce...“ ), n a to m ia st bronię w. 304. T ak ja k go p rzy ję to w w ydaniu, m a on oparcie w au to g rafie, a logika o k resu to brzm ienie uzasadnia. Sam recenzent zre sz tą nie s ta w ia sp ra w y ostro, pisze: „w ydaje się“ i „może“ . W ydaw cy zaś „w ydaje się“ , że „może“ je s t inaczej.

Nie w szystkie też k o re k tu ry słowne, proponow ane do „D zia­ dów“ cz. I m ożna p rzy ją ć (np. „przy b ran e z podłogi“ , a nie „w y b ra­ ne“ w idnieje przecież naw et w w ydaniu K leinera z r. 1934, a m a do­ stateczne uzasadnienie w now ogródzkiej polszczyźnie M ickiewicza). Nie p rzy jm u ję tak że popraw ki proponow anej do przekładu „R om ea“ : zdaniem recenzenta należy jak o b y drukow ać ta m : „przym ie“ ze w zględu na ry m z: „im ię“ . Tym czasem w iersz w album ie M arii P. (I 331) dowodzi, że Mickiewicz owszem rym ow ał, przyjm ie — imię. Rym ow ał tak ż e : nóżki — pończoszki; nie m a więc powodu upodob­ niać ry m u : „dwunożne — ró żn e“ („D ziady“ cz. I, w. 470). Nie zm ie­ niłbym rów nież in te rp u n k cji w cz. IV, w. 673: W iersz „A dalibógże, k o ła ta “ znaczy ta m nie: „a rzeczywiście k o ła ta “ ale: „a rzeczyw iś­ cie, k o ła ta “ ; są to dw a znaczenia różne, a w ty m m iejscu to dru g ie je s t właściwe.

W „K o n fed eratach “ bronię tłum aczenia „ C ra p ak s“ — T a try , bo o nie tu najoczyw iściej chodzi. A kcję d ra m a tu um ieszczał Mickie­ wicz w okolicach ta trz a ń sk ic h , rozsław ionych n a em igracji przez J. B. Zaleskiego i Goszczyńskiego, k tó ry je poznał z a u to p sji i k tó ry w łaś­ nie nazw ę doliny K ościeliskiej w iązał z k lęsk ą T ataró w , co się dostało do „K onfederatów “ . Dla F rancuzów nazw ał p o eta tę okolicę g ó rsk ą ,,les C ra p a k s“ , co tłum aczyć „ K ręp ak i“ nie m iałoby dzisiaj dla P o ­ loków sensu \ „ K ręp ak “ z „P ani T w ardo w skiej“ nie m a z ty m łącz­ ności; ta m oznacza on określony szczyt, Łom nicę, a nie k rain ę g ó rsk ą T a tr. Pisząc o rogatyw ce F rancuzom nazw ałby ją p o eta zapew ne ta k ,

1 Poparcie dla tego poglądu znajduję w Staszicu. Oto co pisze: „Część zaś najogromniejsza i najwyższa, a prawie w pośrodku rozramień Gór Sar­ m ackich leżąca od niepam iętnych czasów nosi im ię Krapak lub Krępak... Póź­ niej zaś też sam e najogromniejsze Krapaki przezwano, i m y dotychczas zow ie- m y Tatrami“ (O ziem io rodztw ie gór dawniej Sarmacji a później Polski, druk. w Rocznikach Tow. Przyj. Nauk, 1806, VI 4). Widać stąd najoczywiściej, że Polacy utożsamiali Krapaki z Tatrami, bynajmniej zaś nie z Karpatami, i że nazw ę Krapaki zarzucili.

(6)

ja k oni j ą n az y w a ją : „ c h ap sk a“ ; czy z tego w ynika, że tłu m acząc n a polskie należałoby przez pietyzm zachow ać nazw ę: sz ap e k a ? N a ­ to m ia s t nie broniłbym zbyt o stro w tłum aczeniu „ Jasiń sk ieg o “ n azw y

„ k a ta ry n k a “ ; nie m am pod rę k ą encyklopedii m uzycznej, ale z d a je mi się, że nazw a t a (od ja k ie jś a rii o K atarzy n ce) p rzy ję ła się z a ­ pewne dopiero z początkiem w. X IX i z a la tu je W ied n iem 2.

W o b j a ś n i e n i a c h do „D ziadów “ cz. IV zaznaczona w w ydaniu niejasność w. 1151 polega n a ty m , że nie w iadom o d la­ czego sk ru c h a zo stała ta m zestaw io n a z „b ro n ią zabójczą“ , t a k ą ja k szty let, acz n iem aterialn ą. O bjaśnienie p ro f. K leinera tru d n o śc i w ca­ le nie usuw a. O bjaśnienie zaś w. 825 podyktow ane je s t względem n a k o n tek st. W u stępie m ow a nie o lek tu rze w pokoju, lecz o w y ­ cieczce, i to wycieczce nie do zacisznej u s tro n i n a lek tu rę, lecz w łaśnie n a m iejsce zabaw , gdzie chłopcy p rzeczytan e b itw y ł^omeryckie czy tassow skie realizow ali w zabaw ach. A zatem nie chodzi ta m ty lk o o lek tu rę.

W „D ziadów “ cz. I II jeślib y się skreśliło objaśnienie do P rolo gu w. 125 — to w iersz zostałb y n iejasn y : gdzie, ja k a ż to „b itw a “ z o sta ła stoczona“ ? N ależałoby więc może ty lk o silniej zaznaczyć w o b jaśn ie­ niu, że w yrażenie je s t niekonsekw encją p o w stałą w sk utek p rzesu n ię­ cia w układzie sceny. Ale zostać ono powinno.

O bjaśnienia do w. 154— 5 nie podano w duchu proponow anym przez recenzenta, bo w tedy zasadzałoby się ono n a in te rp re ta c ji, k tó ra nie je s t stuprocentow o pew na i może być zakw estionow ana. Do k o ­ m en ta rz a więc, k tó ry w inien daw ać w iadom ości obiektyw nie pewne — nie n ad aje się. To sam o dotyczy sc. I, w. 506 ( K r u k ) . W iąże się to ze spornym tak ż e w yrozum ieniem M ałej Im prow izacji. T u ta j s p ra ­ w a o ty le oczyw istsza, że prócz czterech dotychczasow ych in te rp re ­ ta c ji: tra d y c y jn e j, k tó re j usiłow ałem bronić, i now ato rskich p ro f. K leinera, Giergielewicza, i przeoczonej przez n as St. K om ara, zjaw ia się oto p iąta , K ubackiego, od poprzednich różna, a może też jeszcze nie ostateczna. K o m en tato r zaś pow inien objaśn ień dom niem anych unikać. Z asadę tę z re sz tą uznaje sa m p ro f. K leiner, skoro n a je j pod­ staw ie dom aga się (zapewne słusznie) usunięcia objaśnień do sc. V w. 61 ( b i a ł a s z a t a ) .

Inne uw agi i k o re k tu ry prof. K lein era n a d a ją się do przyjęcia. P ra g n ę n a koniec zaznaczyć, że spo śró d zakw estionow anych przez recenzenta nie w szystkie o b jaśn ien ia w yszły spod m ojej ręki. N iek tó re przeredagow ano ta m w o s ta tn ie j fazie bez mego udziału.

Sta nisław Pigoń

2 Szejne-katarynka znana jest u nas już w lalach dwudziestych tego wieku.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Być może, w niektórych po­ wiatach cel ten spełni utworzenie punktów konsultacyjnych, obsługiwa­ nych przez zespoły adwokackie; jest to w każdym razie sprawa

Reali­ zowanie powyższego uprawnienia będzie możliwe jedynie wówczas, gdy obrońca będzie znał zarzut stawiany (wraz z uzasadnieniem) podejrzane­ mu i treść

Zapoznaj się z kursem "Moja przygoda z prawem autorskim" znajdującym się pod linkiem: http://pa.ok.oeiizk.waw.pl/course83377/course/course83377.html Wykonaj

Senator Nowosilcow- „wileński Herod” i ofiara carskiego despotyzmu(odnieś się do Przedmowy poety i scen I, VII, VIII, VI- sen Senatora). Pokora a bunt

Odpowiadając odwołać należałoby się do orzeczenia w sprawie Nikaragui z 1968 roku, w którym to Międzyna- rodowy Trybunał Sprawiedliwości (MTS) stwierdził między innymi, że

Tajemniczość zrzeszenia zapisano w konstytucji masonerii z 1738 r., gdzie stwier- dza się, że „tajemnica jest nieodłącznie związana z samą istotą masonerii, (…) bez

In this chapter, a single molecule FRET assay was established to capture the initial steps in the target recognition process by human Ago2 loaded with a

It is observed that the differences between measured and synthesized aircraft noise audio are either small when expressed in the conventional dBAmax, SEL and