• Nie Znaleziono Wyników

"Semiotyka i struktura tekstu. Studia poświęcone VII Międzynarodowemu Kongresowi Slawistów. Warszawa 1973", praca zbiorowa pod redakcją Marii Renaty Mayenowej, Wrocław-Warszawa-Kraków-Gdańsk 1973, Zakład Narodowy imienia Ossolińskich, Wydawnictwo Polskiej

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share ""Semiotyka i struktura tekstu. Studia poświęcone VII Międzynarodowemu Kongresowi Slawistów. Warszawa 1973", praca zbiorowa pod redakcją Marii Renaty Mayenowej, Wrocław-Warszawa-Kraków-Gdańsk 1973, Zakład Narodowy imienia Ossolińskich, Wydawnictwo Polskiej"

Copied!
13
0
0

Pełen tekst

(1)

Edward Balcerzan

"Semiotyka i struktura tekstu. Studia

poświęcone VII Międzynarodowemu

Kongresowi Slawistów. Warszawa

1973", praca zbiorowa pod redakcją

Marii Renaty Mayenowej,

Wrocław-Warszawa-Kraków-Gdańsk

1973...: [recenzja]

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce

literatury polskiej 65/3, 400-411

(2)

SEMIOTYKA I STRUKTURA TEKSTU. STUDIA POŚWIĘCONE VII M IĘ­ DZYNARODOWEMU KONGRESOWI SLAWISTÓW, WARSZAWA 1973. Praca zbio­ rowa pod redakcją M a r i i R e n a t y M a y e n o w e j . Wrocław—W arszawa—K ra­ ków—Gdańsk 1973. Zakład N arodowy im ienia Ossolińskich — W ydawnictw o Polskiej A kadem ii Nauk, ss. 374 + errata na w klejce. Polska Akadem ia Nauk. In stytu t Badań Literackich.

Są okresy w życiu hum anistyki, w których form a księgi zbiorowej odgryw a rolę nie m niej inspirującą i ważną niż publikacja książkowa jednego autora. Z re­ guły tzw. „zbiorówki” — redagowane na wzór zeszytu czasopisma — w yprzedzają edycję tom ów indywidualnych: zawierają wiadom ości aktualne, z ostatniej (w m iarę m ożliwości wydawniczych) chwili. Z kolei tomy indyw idualne — raz po raz — na­ śladują kompozycję dzieła zbiorowego. Dążą nie ty le do m aksym alnej spójności w ywodu, ile do poruszenia m yśli w serii ostro, natrętnie zaatakowanych problem ów. Normą dyskursu naukowego staje się d i a l o g (czy colloquium, by posłużyć się nadzwyczaj sugestywnym określeniem gatunkow ym z podtytułu pracy Marii Ja- n io n *); związanie „głosu” badacza z „w ielogłosem ” zbiorowości naukowej każe nam pilnie śledzić funkcjonow anie takich elem entów retoryki literaturoznawczej, jak przypis, cytat, aluzja, parafraza. Celem pierwszym okazuje się tu o t w i e r a n i e perspektyw poznawczych. W tym system ie każda próba bilansu doświadczeń określa się — ostatecznie — jako p r o g n o z a dalszych poczynań: jest w artościowa, jeżeli może w yposażyć daną dyscyplinę w narzędzia, które będą przydatne w p r z y ­ s z ł o ś c i . Z pew nego punktu widzenia — np. w ed le Jurija Lotm ana — opisaną wyżej sytuację można traktować jako odpowiadającą n o r m i e funkcjonow ania w iedzy naukowej w ogóle, jeżeli zgodzimy się z tezą:

„[...] nauka nie stanow i instrum entu uzyskiw ania odpowiedzi — z chw ilą gdy to lub inne zagadnienie zostaje rozwiązane ostatecznie, w ypada z obszaru nauki, przedostaje się na teren wiedzy ponaukowej. A w ięc zadanie nauki — to p r a ­ w i d ł o w e s t a w i a n i e p y t a ń . [...] W konsekw encji: cały krąg problem ów m etodologicznych, wszystko, cokolwiek pojawia się n a d r o d z e od pytania do odpowiedzi (ale nie w obrębie samej odpowiedzi), należy do nauki” 2.

Inwazja ksiąg zbiorowych, albo szerzej: popularność takich sposobów pisania, które m agazynują i odzwierciedlają w ysiłek intelektualny całych grup, całych w spól­ not badawczych, w ydaje się św iadectw em żyw otności w iedzy pytającej, budowanej jako system otwarty, zorientowanej na dialog.

Do tego rodzaju refleksji skłania zwłaszcza — silniej bodaj niż czytanie innych „zbiorówek” — lektura S em io tyk i i struktu ry te k stu (książki, trzeba to stwierdzić od razu, w ypielęgnow anej z w ielką starannością). Autoram i poszczególnych arty­ kułów są uczeni z Bułgarii, Czechosłowacji, Polski, Związku Radzieckiego. Teksty ogłoszono w języku polskim, rosyjskim i czeskim. Spotykają się tu cztery dyscypliny:

1) sem iotyka kultury (rozważana w kategoriach ogólnoteoretycznych i w szeregu badań szczegółowych nad językam i religii, folkloru, w idow isk, m alastw a, m uzyki, poezji);

2) semantyka (teoria spójności tekstu werbalnego i teoria m etod eksplikacji zna­ czeń słów i wyrażeń m owy potocznej):

3) wersologia (porównawcza m etryka słowiańska);

1 M. J a n i o n, Rom anty zm , rewolucja, m arksizm . Colloquia gdańskie. Gdańsk 1972, s. 7—8.

2 Ю. М. Л отм ан, Анализ поэтического текста. Структура стиха. Ленинград 1972, s. 4.

(3)

4) sztuka interpretacji (realizowana jednak — w pracach Borisa Uspienskiego, Jerzego Faryny, Teresy Dobrzyńskiej i innych — raczej jako metoda pomocnicza, obsługująca problem atykę którejś z trzech pierwszych dyscyplin).

Pow iedzieć by można, iż ramy kom pozycyjne tomu znajdują się jakby „na zew nątrz”: w dziejach pew nych motywów’ badawczych, w perypetiach niektórych idei, będących (od kilku lat — czy kilkunastu) przedmiotem dociekań zorganizowa­ nych kolek tyw ów naukowych. Zróżnicowaniu geografii (dziedzin i języków) prze­ ciw staw ia się tu konsekw entna jednolitość głów nych dyrektyw metodologicznych, a także: uderzające podobieństwo t e c h n o l o g i i pracy naukowej. Oto podstawą w iększości pojęć i konceptów jest w Sem io tyce i str uktu rze tekstu imponujący em piryzm; nic — lub praw ie nic — z improwizacji; bez mała każda rozprawa znaj­ duje w sparcie w żmudnej i czasochłonnej analizie potężnych porcji m ateriału. (Choć przecież strukturalizm nie byłby strukturalizmem , gdyby nie um iał i pracowitości uczynić obiektem gry. Najbardziej „benedyktyńską” i „ludyczną” zarazem rozprawą jest w tym tom ie — Borisa U spienskiego interpretacja w arstw y brzmień jednego w iersza M ichaiła Łomonosowa.)

Zespół rudym entarnych pojęć sem iotyki — uporządkowanych dobitnie i jasno — om aw iają badacze radzieccy: W. W. Iwanow, J. M. Lotman, A. M. Piatigorski, W. N. Toporow i B. A. U spienski, w artykule Тезисы к семиотическому изучению куль­

тур (в применении к славянским текстам). Zwrócono już uw agę na rolę konfiguracji

przestrzennych w teorii kultury i literatury strukturalizmu radzieckiego. „Ignorując n iem al całkow icie te perspektyw y badawcze, jakie otwiera czasowość dzieła literac­ kiego, autor interesuje się przede w szystkim jego przestrzennością” — pisał niedawno H enryk M arkiewicz o Lotm anie 3. Istotnie, w Tezach punktem w yjścia jest w łaśnie „przestrzeń kultury” (i kultura jako przestrzeń) — w opozycji do, nieustannie ew o­ luującej i m odyfikowanej przez świadom ość ludzką, „przestrzeni n ie-kultury” (s. 9— 10). Przy tym samo pojęcie „przestrzeni” odnosi się nie tylko do geografii i obsługuje nie tylko badania nad architekturą i(s. 12— 13) czy teatrem (zob. s. 337—355), lecz rów nież pojawia się w rozważaniach na temat biologicznych zróżnicowań uczestni­ ków życia kulturalnego tej czy innej epoki (obszar kultury dziecięcej), partycypuje w rekonstrukcjach system u wyobrażeń religijnych (mit jako przestrzeń), odgranicza takie „tereny” czy „pola”, jak „świadomość—nieśw iadom ość”, „wiedza—niew iedza”, „w łasne—cudze”, „zdrowe—patologiczne” itp.

„Charakterystyczne, że w iek X X po wyczerpaniu rezerw przestrzennego [w ści­ słym znaczeniu słowa — dopisek E. B.] poszerzania kultury (cała przestrzeń geogra­ ficzna została »nasycona« kulturą, »przedpole« zniknęło) zwrócił się ku problemowi podświadom ości, konstruując now y typ przestrzeni, dającej się przeciwstaw ić kul­ turze” (s. 11).

A w ięc „przestrzenią” jest każda „struktura”. I jednocześnie w szelki „chaos” (s. 10), na tle którego w yodrębniają się byty ustrukturowane. Prawda, istnieje moż­ liw ość system ów pozaprzestrzennych, takich jak — analizow ane w cześniej przez Lotmana — abstrakcyjne, czysto m yślow e wyobrażenie św iata pozagrobowego w m i­ stycznych nurtach praw osław ia 4, niem niej jednak i kategoria „pozaprzestrzenności” znaczy w opozycji do „tego, co przestrzenne”. Stanowi naruszenie kanonu, a nie kanon sam oistny, nowy.

* H . M a r k i e w i c z , Literatu ra w świetle semio tyki. (Na marginesie prac

J. Lotmana). W zbiorze: K o n te k s ty nauki o literaturze. W rocław 1973, s. 95.

4 J. M. L o t m a n, O pojęciu przestrzeni geograficznej w średniowieczn ych t e k ­

(4)

Opisane wyżej w idzenie przedmiotu badań hum anistyki nie pow inno dziwić. (Zresztą „przedmiot” to także sw oiście w ypełniona „przestrzeń”.) Sam leksyk on term inów — od dawna: w psychologii postaci, w pracach Freuda czy Junga, w teorii pola językowego, w koncepcjach Ingardena — uruchamia tu w yobraźnię przestrzen­ ną. Pojęcia „poziomów” i „w arstw ”, „pól” i „granic”, „napięć” i „interakcji” zm u­ szają do ustawicznego określania relacji m iędzy „zam kniętym ” a „otwartym ”, „w yż­ szym ” a „niższym” (bytującym „nad” lub „pod”, lub „m iędzy”), nie m ów iąc już 0 wyrażeniach zm etaforyzowanych — w strukturze głębokiej — np. „skom plikow a­ n ie” jako „labirynt” i „ciem ność”; „prostota” jako „linia” i „ św iatło”. To, co dla innych szkół może być jednak tylko ubocznym działaniem plastyczności m ow y, którą trzeba poskromić — choćby w kodach sform alizowanych (logiki czy m atem a­ tyki), dla pięciu uczonych radzieckich stanowi istotny punkt w yjścia. Jest źródłem e n e r g i i zasilającej funkcjonow anie całej aparatury sem iotycznej.

I to z paru względów.

Po pierwsze: sem iotyka chce ujaw niać w kulturze — jej całościow ość i jed n oli­ tość, i poszukując języka, w którym są zm agazynowane odwieczne, uniw ersalne do­ św iadczenia ludzi i społeczeństw, natrafia na system rozróżnień przestrzennych (typu: góra—dół, lew y—prawy, bliski—daleki, ograniczony—bezgraniczny). Są to form y orientacji w świecie: tyleż archaiczne co i bardzo w spółczesne (kino, te le ­ w izja — zob. s. 14—15). T ezy nie kwestionują wpraw dzie analogicznej roli pom iarów czasowych, ale też czas nie angażuje jakoś wyobraźni autorów. Synchronia — w końcu — pochłania diachronię (zob. s. 18—19).

Po drugig: samo pojęcie „całości” (całości kultury) autom atycznie niejako rodzi w izję obiektu postrzeganego „od razu”, który sytuuje się w przestrzeni w łaśnie. Rzec by można, iż „struktura” to „przestrzeń”, i „całość” to „przestrzeń”. T e z y ciążą ku rozwiązaniom m o n i s t y c z n y m . Postulat prym atu tego, co jednolite, nad tym, co wielorakie, pojaw ia się tu wielokrotnie. W różnym „natężeniu”. Z dwóch dopuszczalnych sposobów czytania t e k s t u , który może być sekw encją znaków 1 m oże być/znakiem niepodzielnym ,/autorów intryguje sposób drugi. Badanie w yp o­ w iedzi dyskretnych, urzeczywistnianych w przebiegu czasowym, stanow iło atrakcję dla lingw istyki pierwszej połow y naszego stulecia. Zainteresow anie to ulega zm ianie w nurcie sem iotyki dzisiejszej i ustępuje m iejsca badaniom tek stów jako całostek znaczących (s. 14). Z kolei wiedza o kulturze, budowana dotąd w serii dyscyplin autonomicznych, powinna także wkroczyć w stadium pełnej integracji. Zrazu w praw ­ dzie, w pierwszym akapicie, T ezy uznają autonomię różnych dyscyplin — na równi z wiedzą interdyscyplinarną (s. 9). Dalej jednak am bicja ogarnięcia całokształtu form kultury (przynajmniej kultury słow iańskiej) okazuje się w ażniejsza („выдвига ется вперед” — s. 30) niż rozwój dyscyplin zajętych rekonstrukcją porządków im - m anentnych. Powtarza się sąd, że im m anentyzm należy już do przeszłości. Są to w praw dzie przygodne tylko napom knięcia, a nie dogmaty sem iologii. W szakże i w tych, rzucanych m imochodem, opiniach kryje się niebezpieczeństwo.

Niebezpieczeństwo przesady.

Oto Jerzy Faryno, badacz utalentow any i oryginalny — autor licznych kom en­ tarzy do prac sem iotyków z Tartu i M o sk w y 5, w rozprawie Некоторые вопросы те­ ории поэтического языка. (Язык как моделирующая система. Поэтический язык Цвета­ евой) rezygnuje (nagle) z poszukiwania w yznaczników sw oistości języka poetyc­

5 Zob. J. F a r y n o : Zagadnienia teorii tekstu literackiego na łamach ze szytó w

naukowych U niwersyte tu Tartuskiego. „Pam iętnik L iteracki” 1971, z. 4; Propozycje se m io ty k ó w radzieckich. „Teksty” 1972, z. 1; K u ltu ra jako s y s te m semiotyczny.

(5)

kiego. „Określenie »poetycki« — to określenie umowne, zasugerowane nie przez od­ rębną jakość danego języka, lecz jedynie przez przyjęte powszechnie dzielenie te k ­ stów na »poetyckie« i »nie-poetyckie« [...]” (s. 142—143). Wychodzi na to, że publicz­ ność literacka w ie, co jest poezją (co jest nie-poezją), podczas gdy badacz musi się zadowolić tym , co oferuje mu św iadom ość tej czy innej epoki, i żadnych u niw er­ salnych reguł sztuki poetyckiej s a m w ykryć nie potrafi? Brzmi to niew iarygodnie dzisiaj, po ustaleniach Tynianowa i Jakobsona, Ingardena, Mukarovskiego, S ław iń ­ skiego: nie, sem iotyka nie powinna — aż z taką beztroską — bagatelizować doświad­ czeń, z których sam a w yrasta. W tym wypadku: doświadczeń „autonomicznej” p oe­ tyki i „autonom icznej” teorii literatury. Jest potrzebna o b o k nauk szczegółowych, jest do pom yślenia — jako ich synteza — p o n a d nimi. Tak. A le przenigdy z a - m i a s t . (Dla sem iotyki „zam iast” oznacza już nie „przestrzeń” lecz „próżnię”.) Zwłaszcza zaś w sytuacji, gdy istnieje w iele dyscyplin, które w cale nie wyczerpały m ożliw ości badań im manentnych. Trudno np. nazwać „przestarzałą” postaw ę nau­ kową Jerzego Bartm ińskiego, który w szkicu Struktura ję zy k o w a incipitu pieśni lu ­

d o w e j domaga się słusznie, aby studia nad folklorem respektowały „to, co w nim

odrębne, sw oiste, w ynikłe z innych w arunków tworzenia tekstu i jego przekazu [...]” (s. 81).

Po^trzecie (wracam do Tez): m yślenie przestrzenne w ynika z idei badania k u l­ tury jako hierarchii system ów (zob. s. 23; tu „hierarchia” = „przestrzeń; przestrzeń zabudowana w porządku „pionowym ”). Spośród w ielu kapitalnych zagadnień, opi­ sanych lapidarnie i treściw ie, jakby w edle zasady wiersza awangardowego („mini­ mum słów — m aksimum aluzji wyobrażeniow ych”), takich jak orientacja tekstu na nadaw cę i odbiorcę (s. 15—17), m odel poetyki generatywnej tekstu (s. 20—22), rola translatologii w badaniach komparatystycznych (s. 28), „poliglotyzm” a „jed- nojęzyczność” kultury (s. 31) — m yśl o hierarchiczności przestrzeni kulturowych zasługuje na szczególne w yróżnienie.

W istocie kultura jest zawsze „pionowym ” układem wartości, i to z dwóch punktów w idzenia. Z perspektyw y badacza stanowi budowlę jakby trzypiętrową: na piętrze najw yższym znajdują się rozliczne, w ielokrotnie kom entowane, „wtórne system y m odelujące” (s. 26), a w ięc literatura artystyczna, muzyka, m alarstwo i in ne (s. 27); niżej — system języka naturalnego, i wreszcie najniżej — system y „podjęzy- k ow e”, czyli takie system y sem iotyczne (życie codziennie, technologia produkcji dóbr kultury m aterialnej, sposób poruszania się wśród przedm iotów gospodarki do­ m owej), w których każdy elem ent „jest denotatem słowa (albo związku słów) języka naturalnego” (s. 29).

Tego trzeciego pojęcia brakowało w e w cześniejszych pracach Rosjan, a w ydaje się, że dopiero w łączenie do obrazu kultury — kodów „podjęzykowych” daje ową, tak upragnioną, całość. Z perspektyw y kultury samej... hierarchie zm ieniają się z epoki na epokę! W każdej synchronii „Określony poszczególny system sem iotyczny uzyskuje rangę sytem u dominującego i jego reguły strukturalne przedostają się do innych struktur i do kultury jako całości. Tak tedy m ożna m ówić o kulturach nastaw ionych na piśm iennictwo (tekst) lub na m owę ustną, na słowo i na rysunek. Może istnieć kultura zorientowana na kulturę albo na sferę pozakulturową. N asta­ w ienie kultury na m atem atykę w dobie racjonalizmu czy (do pewnego stopnia) w początkach drugiej połow y X X w. daje się konfrontow ać z nastaw ieniem kultury na poezję w latach rom antyzm u albo sym bolizm u” (s. 32).

W tych czterech zdaniach tkw i projekt wszelkiej syntezy historycznoliterackiej. W każdym okresie nie tylko pojedyncze teksty: indyw idualne wykonania zadań założonych w tym czy innym kodzie, ale i s a m e k o d y są zorientowane w zg lę­

(6)

dem siebie hierarchicznie. Jedne, jak film przed kilkudziesięciu laty, zaw zięcie w alczą o legitym ację wstępu do Krainy Sztuki; inne (dziś operetka) staczają się ku obszarom „podsztuki”; stratyfikacja publiczności artystycznej każe nieraz tym sa­ m ym system om — choćby poezji X X -w iecznej — partycypować w kilku różnych strukturach wartości: „u góry”, ale i jakby „u dołu”; „w centrum ”, ale i „na p e­ ryferiach”. A rystoteles wartościował rozmaite form y sztuki, dając pierw szeństw o muzyce, ustanaw iając prymat tekstu literackiego nad grą aktorską i innym i „ozdo­ bam i” (scenografia) spektaklu, głosząc wyższość działania nad opowiadaniem (tra­ gedii nad eposem): można było — po w iekach — w yśw ietlić ograniczenia gustu S ta- giryty i w ystrzegać się podobnych konstatacji norm atywnych w nauce. W isto cie jednak kultura jest zawsze normatywna. Zawsze ocenia: nie tylko utwory, ale i aktualne m ożliwości system ów komunikacji m iędzyludzkiej. Precyzyjne w ypraco­ w anie reguł badania „pionowych” konfiguracji w przestrzeni kultury — inicjow ane w Tezach — w ydaje się dziś bodaj najpilniejszą koniecznością.

Ilustracją i rozw inięciem Tez są w omawianym tomie artykuły zam ieszczone na końcu książki, w części pt. Zagadnienia te k stó w se miotyczn ie niejednorodnych. J. Lotm ana Театр и театральность в строе культуры начала XIX в. to ważny głos w dy­ skusji nad teatrologią. Analizując „procesy oddziaływania św iata pozateatralnego na teatralny i odwrotnie”: mechanizm przenikania języka sceny do przestrzeni pozascenicznej (s. 337) — badacz wyodrębnia trzy sytuacje m odelowe.

1. Między norm am i czytania tekstu w idow iska a rozumieniem „życia” n ie m a analogii, przeciwnie, jest przepaść. Na każdym z tych obszarów obowiązują inne proporcje aksjologiczne (powiedzmy: odmienne kryteria „szczerości” i „zakłam ania”, „przyzwoitości” i „nieprzyzw oitości”). „Przestrzeń artystyczna i pozaartystyczna odgraniczone są lin ią tak ostrą, że pozostają zaledwie w stosunku współodniesienia, ale nie w spółprzenikania” (s. 338). W tym układzie nie tylko nieaktor, który by chciał poza sceną uprawiać aktorstwo, lecz także człowiek teatru, który by zaczął na scenie przem awiać, gestykulować, intonować w zruszenie i traktować partnerów „jak w życiu”, są skazani na zarzut nieautentyczności. Przykładem opisanej w yżej sytuacji, um ownym zresztą, pisze Lotman, może być klasycyzm .

2. Sztuka teatralna zajm uje się modelowaniem i programowaniem zachowań pozateatralnych. A ktorstw o wkracza w obyczajowość. W biografie. W sferę in tym ­ nych pragnień jednostki i w relacje m iędzyosobowe. Teatr w yznacza styl gry o w ła ­ dzę, nadto: sposób poruszania się w przestrzeni w ładzy (s. 353—355). Wprowadza m om ent reżyserii do uroczystości oficjalnych (s. 351—352). Działania wojenne — stają się „teatrem w o jn y ” (s. 344). Moda — przemienia ubiory w kostiumy. Wzmo­ żona teatralność (semiotyczność) życia nie jest już, z punktu w idzenia osób w rzu­ conych w daną kulturę, symptom em nieautentyczności. Przeciwnie: podejrzewa się 0 „pozę”, zakłam anie, konserwatyzm , niedorozwój osobowości — tych, którzy akurat nie chcą lub nie potrafią g r a ć w łasnych biografii. Tyrania teatralności zaznacza się w yraźnie w dobie romantyzmu.

3. Etykieta ukształtow ana poza sceną — zaczyna dyktować styl inscenizacjom teatralnym . Dzieje się tak, jak gdyby „życie samo” pisało partytury dla reżyserów, scenografów i aktorów. Jest to, powiada Lotman, zasada realizm u. (Chyba jednak tylko realizm u krytycznego?)

Koncepcje Lotmana w ydają się nadzwyczaj trafne. Bo w istocie: nie sposób określić funkcji teatru — poza kontekstem „teatralności” G.nieteatralności”) cało­ kształtu form kom unikacji społecznej i zarazem: form autokom unikacji wszystkich, jak by pow iedział Witkacy, Istnień Poszczególnych. Doktryny teatralne, rewolucje 1 reformy (wielkie i kameralne), opinie krytyków i recenzentów , popularność lub

(7)

krzyzys popularności z n a c z ą zarówno w odniesieniu do tradycji kultury w ido­ w iskow ej (jej a u t o n o m i i Lotman nie docenia), jak i wobec form m o w y po­ tocznej: w tym w ypadku „m ow y” synkretycznej. Teatr może obumierać, gdy oddala się od „życia”. Lub dokładniej — od aktualnych wyobrażeń na temat autentyczności „życia”. A le zerwanie z „życiem ” zagraża w równym stopniu m owie pozateatralnej, która obsługuje prywatną i oficjalną codzienność. Ratunkiem — w erze kryzysu — okazuje się teatr.

„Interesującym wskaźnikiem teatralizacji życia codziennego okazuje się to, iż szeroko rozpowszechnione w obyczajowości szlacheckiej początków X IX w . spek­ takle am atorskie i teatrzyki domowe, równie jak i ciążenie ku scenie zawodowej, odczuwano jako odejście z kraju um owności i z nieszczerze żyjącego »świata« do krainy autentyczności i bezpośredniości uczuć, to jest jako obniżenie poziomu sem io- tyczności zachowań” (s. 348).

Szkic Lotmana jest porywający; budzi też i wątpliwości.

Autor definiuje „teatralność” w sposób zbyt ogólny. O tearalności decyduje m o­ m ent, w którym człow iek i św iat przeistaczają się — i oto „rzeczy stają się znakami rzeczy” i(s. 337). W tym ujęciu ginie granica m iędzy spektaklem a tekstem m alarstw a przedstaw iającego (zob. s. 337—338), choć przecież zupełne utożsam ienie sztuki tea­ tralnej i sztuki m alarskiej — naw et w obrębie tak pojemnej definicji „teatralnoś­ ci” — byłoby niesłuszne: co zrobić z m alarstwem nieprzedstawiającym, które nie zna ani „rzeczy”, ani „znaków rzeczy”? 6 Niechęć badaczy radzieckich do „im m a- n entyzm u” daje o sobie znać w artykule Lotmana: efekt tego jest taki, że pomija się tu zagadnienie sw oistości teatru j a k o s z t u k i , którą się, mimo w szystko, produkuje w innym porządku sem iotycznym niż teksty zachowań codziennych.

W końcu każdy teatr, klasycystyczny, romantyczny czy realistyczny, zawiera w sw ej strukturze elem enty niezależne od koniunktur tej czy innej epoki. A w ięc, przykłady pierwsze z brzegu: powtarzalność przedstawień — wobec niepow tarzal­ ności (najsilniej naw et uteatralizowanych) biografii czy wojen; istnienie gotowych (najczęściej jednak) partytur dramatycznych — podczas gdy tekst zachowań jest im prow izacją (znów: najczęściej). I jeszcze: m ożliwość poprawiania d z i e ł a tea­ tralnego w serii kolejnych w a r i a n t ó w tego dzieła — nie znana widowiskom „życia”, a w każdym razie — niecharakterystyczna dla w iększości sytuacji „życio­ w ych ” (choć obecna np. w cyklu w ykładów uniw ersyteckich, w cyklu zajęć lek ­ cyjnych).

W yjściem byłoby opracowanie s k a l i t e a t r a l n o ś c i z a c h o w a ń p o z a - t e a t r a l n y c h , przy niezbędnym założeniu, iż nie każda „sem iotyczność” równa się „teatralności” sensu stricto. Na tej skali, by sięgnąć do analiz Lotmana, na p ew ­ no inaczej — bliżej teatru „jako takiego” — dałoby się usytuować defilady z czasów Paw ła I (s. 350—352), natom iast pozy i oszustwa Aleksandra I, które tylko w nar­ racji literackiej, zm etaforyzowanej, można w pisyw ać w model „teatru jednego akto­ ra” (s. 354), w istocie bowiem ich sens w ynika z reguł technologii rządzenia i w układzie tych reguł znajduje w ytłum aczenie, trzeba by um ieścić znacznie dalej od „teatralności” artystycznej. Skoro punktem w yjścia jest t e a t r , a nie zbiór w szelkich form kom unikacji synkretycznej, niechże „życie” ujaw nia w łasną „tea­ tralność” w r ó ż n y m stopniu koncentracji i rozproszenia. Na pytanie zaś, с o m ianow icie zagęszcza się, a c o się rozrzedza w takich czy innych tekstach para­

6 W dziele abstrakcjonistycznym chodzi głów nie o to — jak form ułuje R. I n - g a r d e n (O tak z w a n y m m ala rstw ie abstrakcyjnym . „Estetyka” 1960, s. 159) — aby „układ plam barwnych, stanowiących elm enty obrazu abstrakcyjnego, nie kontynuo­ w ał wyglądu jakiejś rzeczy”.

(8)

teatralnych (quasi-teatralnych, przy-teatralnych, obok-teatralnych), odpowiedzą tylko im manetne badania a r t y s t y c z n e g o j ę z y k a t e a t r u .

Fundam entalne problem y sem iotyki — m echanizm transformacji idei w struk­ turę wyobrażeń przestrzennych (s. 367) i perypetie transformacji m itu, który z jed­ nej kultury przenika do innej (s. 370) — są przedmiotem zainteresowań W. N. Topo­ rowa w pracy О семиотическом аспекте митраической мифологии в связи с рекон­

струкцией некоторых древних представлений.

T ezy głoszą, iż sem iotyka (czy cybernetyka — s. 10) stanowi aparat naukowego

poznania kultury (posługuje się m etajęzykiem ) i jednocześnie rozpoznaje sam ą siebie jako integralną część kultury naszej współczesności, będąc jednym z jej „języków ” (s. 32). Gdyby — w tym drugim aspekcie — oglądać dociekania Toporowa (aspekt pierw szy wym aga nadto już specjalistycznej ekspertyzy), zastanowić m usi sama m otyw acja wyboru tem atu. Tematem artykułu jest m it Varuny i Mitry.

„Szczególne zainteresow anie Mitrą, jeżeli traktować rzecz najogólniej, uspra­ w iedliw ia absolutnie w yjątkow y los tej postaci. W yjątkowość zaś owa, poza w szy st­ kim innym, tkw i w nadzwyczaj szerokim rozpowszechnieniu kultu M itry w c z a ­ s i e i p r z e s t r z e n i , w jego wszczepieniu bezpośrednim lub pośrednim w n a j ­ r ó ż n i e j s z e t r a d y c j e k u l t u r a l n e , w niezw ykłej zdolności w c h o d z e n i a w u g r u p o w a n i a s y n k r e t y c z n e , w jego roli szczególnej w s z t u c e , l i t e ­ r a t u r z e i j ę z y k u , w zdumiewającej w i e l o p o s t a c i o w o ś c i w c i e l e ń Mitry (bóg, bohater eposu, postać historyczna, elem ent system u kosm icznego czy społecznego, cały rozdział słownika, zawierający nazw y budowli sakralnych i rytu al­ nych atrybutów, pojęć związanych z czasem, osobliw ych stanów itd.) i, na koniec, w m a k s y m a l n e j s e m i o t y c z n o ś c i tej postaci [tj. Mitry], która pozwala w ydobyć rozliczne detale z dziejów rozwoju kultury człowieka w perspektyw ie jej znakow ości” (s. 357).

Sam tem at pracy Toporowa, obciążony, jak świadczą przypisy, w cale solidną literaturą przedmiotu, usprawiedliw ienia — oczyw iście — nie wym aga. Autorowi w yraźnie zależy nie na w ytłum aczeniu wyboru tematu, lecz na w ytłum aczeniu t a k i m w ł a ś n i e , które ujaw nić ma aktualną hierarchię wartości, respektow aną w semiotyce. A więc: seraiologię nęcą struktury o skom plikowanej ontologii, odzna­ czające się obfitością i kodów, i sensów. Kusi to, co ogromne, co olśniew a nie nad­ m iarem już, lecz wręcz przepychem inform acji. Być może, tu najw yraźniej przez X X -w ieczną naukę przeziera X X -w ieczna kultura. Jeżeli tak, to czy ta, która zro­ dziła Ulissesa Joyce’a, czy może nowsza, w której, przy nadprodukcji przekazów, w ydaje się j e s z c z e m o ż l i w e „napisanie m onografii wyczerpującej jakąś sferę prac ludzkich” 7, choć niebawem , jak przewiduje Fantastyka i futurologia, w szelkie przedsięw zięcia m onografistyczne okażą się niem ożliwością?

Некоторые аспекты семиотической ориентации вторичных моделирующих систем

В. М. Gasparowa oraz Porównanie niektórych możliw ości te k stó w słow nych i w izu ­

alnych ikonicznych Marii Renaty M ayenowej św iadczą o trwałej konieczności badań

nad specyficznym i w łaściw ościam i poszczególnych języków sztuki. Gasparow po­ stuluje typologię kodów artystycznych z punktu w idzenia dominujących w nich t y ­ p ó w znaku. N ajciekaw sze obserwacje pośw ięca — jakże problem atycznym — „znaczeniom ” języka m uzyki (s. 36—38). Ale: czy rzeczyw iście „efekt m etonim iczny w muzyce nigdy nie w ystępuje w postaci czystej” ? Są kompozycje — zajm owałem s ię kiedyś tą sprawą 8 — „polecające” słuchaczow i rozpoznanie instrum entu. Dźwięk

7 S. L e m, Fantastyka i juturologia. Т. 1. K raków 1970, s. 5.

8 E. B a l c e r z a n , Popularność literatury a „ literatura popu larna”. (Na p r z y ­

kładzie poezji i piosenki). W zbiorze: Problem y socjologii literatury. W rocław 1971,

(9)

jest m etonim ią instrum entu. Chyba jedną z „czystszych” metonim ii w ogóle. Instru­ m ent natom iast byw a także m etonim ią: środowiska (gitara, harmoszka), regionu (kobza czy bandura), społeczności „m łodszej” w sensie kulturalnym lub biologicznym (instrum enty dziecięce). Rozpoznanie tych dwóch ogniw metonimiczności (dźwięk uobecnia p iszczałkę dziecięcą — piszczałka odsyła do dziecięcej podkultury) n astę­ puje w krótkiej chw ili, w jednym „błysku”, to prawda, lecz warunkuje zarazem s ł y s z e n i e s e n s ó w tekstu muzycznego.

Mayenow a analizuje o g r a n i c z e n i a znaków ikonicznych w komunikowaniu „treści prym arnych” (s. 45). A więc: „kom unikat czysto ikoniczny nie jest w stanie przekazać inform acji m etajęzyk ow ej”, „nie pozwala na interpretację m etaforyczną” (s. 46), i jego nadaw ca (malarz) „nie m oże w prow adzać dwóch świadomości postrze­ gających ten sam przedm iot”; przekazy ikoniczne w reszcie „nie nadają się [...] do w yrażenia jakiejk olw iek w ątp liw ości” (s. 47). Autorka zastrzega, iż chodzi tu o ik o- niczność w stanie idealnym . A le co to znaczy? N ie budzi w ątpliw ości postulat, aby pom ijać w tego rodzaju ustaleniach kom unikaty „nieczyste” — „włączone w szersze struktury o m ieszanym charakterze sem iotycznym ” (s. 47) — w ięc np.: nie analizo­ w ać m alow ideł, które znaczą poprzez tytuł (tekst słowny; zob. s. 48, przypis). To jasne. Czy słuszne jest jednak oglądanie znaku poza system em reguł kultury i do­ św iadczeń adresata? Czy prymarne treści innych tekstów , z werbalnym i w łącznie, nie objaw iłyby nam sw ego ubóstwa, gdyby w yizolow ać je z kontekstów tradycji, konw encji?

Na tle system ów kultury ograniczenia w ypow iedzi ikonicznej nie przedstaw iają się aż tak radykalnie. Ikoniczność nie w yklucza komizmu. Dowcipy rysunkowe i(„bez słów ”) są chlebem powszednim prasy satyrycznej. Jak się wydaje, w szelki komizm konstytuuje się m i ę d z y językiem przedm iotow ym a m etajęzykiem . Zwłaszcza zaś: komizm parodii. Tutaj tekst atakuje inny tekst. Atakuje nadto inny język (zob.

Tezy, s. 23, punkt 6.0.1). W yspiańskiego parodia obrazu M atejki B itw a pod G run ­ w a ld em jest kom unikatem m etajęzykow ym . Podobnie trawestacja, prześm iewcze

zniekształcenie jakiegoś znanego obrazu (autoportret Salvadora Dali w projektow any w portret Monny Lisy di Giocondo). Gdy pierwowzór jest z n a n y , słowa są n ie­ potrzebne. W szelako znajom ość tradycji stanowi w arunek wszelkiej transformacji hum orystycznej. N ie tylko m alarskiej, bo i literackiej, i m uzycznej. Ponadto: istn ieje m ożliwość konfrontacji dwu św iadom ości w kom pozycji ikonicznej. Gdy Max Ernst w swych kolażach „um ieszczał elem enty posiadające sam e przez się względną n ie­ zależność” », np. rysunki z katalogów m uzealnych, świadom ość zdroworozsądkowa autora rysunków wkraczała w spór ze św iadom ością halucynacyjną 10 autora m o n ­ t a ż u . I wreszcie: dodatkow ych w yjaśnień w ym agałoby rozpatrywanie ikonu w y ­ łącznie w tek ście — by tak rzec — „jednokrotnym ” (malowidło, plakat) i nierucho­ mym. A film (niemy)? a cykl rysunkow y (bez słów)? a w spółczesne rzeźby k in e­ tyczne? W pew nym scenariuszu M ajakowskiego następują po sobie dwa kadry — 1) m alutka kobieta tuli się do ściany, 2) odjazd kamery: to nie ściana, to są plecy olbrzymiego m ężczyzny. Jak widać, ruchom y tekst ikoniczny m oże być zawieszony m iędzy „praw dą” a „nieprawdą” i, w związku z tym, m oże wyrażać jakieś w ą t­ pliwości.

• A. B r e t o n , N adrealizm i malarstwo. Przekład Z. B i e ń k o w s k i . W zbio­ rze: A rtyści o sztuce. Od Van Gogha do Picassa. W ybrały i opracowały E. G r a b ­ s k a i H. M o r a w s k a . Warszawa 1963, s. 478.

10 Zob. M. E r n s t , Jaka je st technika collage'u? Przekład Z. B i e ń k o w s k i . W: jw., s. 494.

(10)

Pozostaje nie rozstrzygnięty problem: w jakiej m ierze przykłady pow yższe n a­ leży brać pod uw agę analizując ikoniczność w „stanie idealnym ”. Cały problem u pa­ da, rzecz jasna, jeżeli uznamy, iż w om awianym szkicu chodzi o n o r m a t y w n ą definicję znaku / komunikatu ikonicznego. Nie sądzę jednak, aby tak było w istocie. Celem przedsięw zięcia badawczego M. R. M ayenowej w ydaje się raczej próba zasto­ sow ania wobec typologii znaków — reguły r e d u k c j i . Nie jest to w S e m io ty c e

i stru ktu rze tekstu w ypadek odosobniony. Analogicznie postępują: A nna W ierzbicka

w „A ktach m o w y ”, Andrzej Bogusław ski w finezyjnej rozprawce O rozczło nkowaniu

tre śc io w y m w y pow ie dze n ia i Maciej Grochowski w artykule E ksplikacje zn aczeń czasow n ików ruchu.

„W szystkie definicje znaczeń powinny być zbudowane z jak nam niejszej liczby najprostszych semantycznie, powtarzających się wyrażeń” (s. 191), czyli tzw. in d efi- n ibiliów (s. 189) — pisze Grochowski. Efekt ten osiąga się w skutek — jak obserw o­ w aliśm y w rozważaniach M ayenowej — ograniczenia cech badanego obiektu do n ie­ zbędnego m inimum. Obojętne, czy obiektem eksplikacji jest w yrażenie w erbalne czy pozawerbalny elem ent system u sem iotycznego (np. znak ikoniczny). P ow iada B ogu­ sław ski, iż k a ż d y „uznaje zasadę zwaną »brzytwą Ockhama«, zasadę »niem no- żenia bytów ponad potrzebę«. Zasada ta [...] jest pew nym w ysłow ieniem sam ego statusu nauki jako działania zmierzającego do ustalenia prawdy: zm niejszanie liczby wprowadzanych pojęć jest po prostu ucieczką przed m ożliw ym i fałszam i” (s. 70). Dopóki redukcjonizm obowiązuje w sem antyce użytkowych form m ow y potocznej i m a na celu opracowanie słownika w yrażeń elem entarnych, dopóty nie budzi za­ strzeżeń. Jakkolw iek i w tej dziedzinie jego jedynow ładztw o jest problem atyczne: jeszcze wystarcza Grochowskiemu, którego eksplikacje znaczeń czasow ników ruchu przypom inają toporne sformułowania z regulaminu musztry („»człapać« — o istocie żyw ej posiadającej nogi: poruszać się wolno, stawiając głośno nogi”; s. 192) i za­ kładają nader uproszczoną w izję św iata, w którym, dajm y na to, „podróżować” to tylko „poruszać się za pomocą pojazdu, przebywając duże odległości” (s. 195) — w jakim celu? z jaką nadzieją? w jakiej relacji do „niepodróżowania”? z jakim i wyobrażeniam i na temat przestrzeni? i j u ż nie w ystarcza W ierzbickiej, która ze zwrotów będących np. prośbą, rozkazem, pytaniem , zakazem, pozw oleniem , obietni­ cą, protestem , pozdrowieniem w ydobyw a coraz zaw ilsze „struktury głębokie”, przy­ pom inające — bez przesady! — Peiperow ski „układ rozkw itania”, usiłujące o c a l i ć w szystkie m ożliwe intencje podmiotu m ówiącego.

„A w ięc na przykład zdanie z książki kucharskiej »Rozbij cztery jajka...«, w y ­ jęte z rozdziału na tem at omletów, można przedstawić w sposób następujący:

Rozbij cztery jajka... = Zakładając, że chcesz zrobić om let, chcąc spowodować, żebyś w iedział, jak to zrobić, wyobrażając sobie, że je­

steś ze mną, mówię: chcę, żebyś rozbił cztery jajka.. (s. 215).

I pomyśleć, że w tym sam ym nurcie badań sem antycznych eksplikacja treści prym arnych „podróży” może być tak uboga, a interpretacja przepisu na om let — tak rozwibrowana odcieniami znaczeń! Wiem: m oje uwagi są wyrazem partykular­ nych interesów literaturoznawcy. I do tego zmierzam. Czy reguła Ockhama może być normą dla całej semiotyki? Nie. Badając sztukę obcujemy bow iem z takim i „w iązkam i” bytów, które w ygenerowano p o n a d p o t r z e b ę w łaśnie. Sem iotyka chce ogarniać sztukę i nie-sztukę. Musi wchłonąć też i doświadczenia (a naw et uczulenia) w iedzy o system ach kom unikacji artystycznej. Jeżeli pragnie „być sobą”. Musi zatem przem yśleć na nowo udział tendencji redukcjonistycznych. W dziejach w iedzy o sztuce trudno bowiem ustalić, co przyniosło w i ę c e j s z k ó d : nadmiar

(11)

pojęć, przed którym ostrzega Bogusław ski, czy nieobecność pew nych kategorii in ter­ pretacyjnych. Lub ich łudząca „prostota”. Poetyka dzieła literackiego w yelim inow ała w praw dzie niektóre terminy, zrezygnowała z niektórych uroszczeń (choćby psych o- logistycznych), przede wszystkim jednak rozw inęła się m n o ż ą c i k o m p l i k u - j ą с w łasne instrumentarium badawcze. Zam iast jednego „słow a” — typologia słów „jedno-” i „dwugłosow ych”. W m iejsce jednego „autora” — cała „galeria p ostaci” (dużych figur semantycznych) w układzie nadaw czym (i odbiorczym) w ew nętrznej struktury powieści. N ie „forma” i „treść” — lecz koncepcja w ielopoziom ow ości dzieła. ltd. Tutaj nakaz redukcji nie m oże być czymś „jedynie słusznym ”. B ez­ sprzeczne korzyści niesie także a m p l i f i k a c j a pola terminologicznego. Problem istotny i żmudny: jak pogodzić sprzeczne racje dyscyplin w obrębie sem iotyk i? Faworyzując kody prym ityw ne — gubimy narzędzia rekonstrukcji kodów w ysoko zorganizowanych (takie niebezpieczeństwo w idzę w koncepcji M ayenowej, która do­ brze w yjaśnia m echanizm propagandy w izualnej, ale kosztem zbyt w ielu w yrzeczeń w analizie ikoniczności artystycznej). W ychodząc od sztuki — ku nie-sztu ce — m o­ żem y, i tu Bogusław ski ma rację, „w m ów ić” przekazom użytkow ym nadto już w y ­ rafinow aną „ideologię”.

Sem iotyka szuka dróg wyjścia. Bada m ożliwości przejść.

Interesującą propozycją w tych usiłow aniach jest praca T. M. N ikołajew ej Смы­

словое членение текста и его индивидуальные варианты. ( Опыт экспериментального иссле­ дования функций пауз при чтении). W prowadzając pojęcie „strefy w olnego w yboru ”,

które określa indyw idualne rozum ienie konstrukcji tekstu werbalnego (w trakcie głośnego czytania tekstu), autorka proponuje i l o ś c i o w e różnicowanie zjaw isk „artystyczności” i „nieartystyczności” (w skrom nym , co prawda, wycinku). „N asza hipoteza brzmi przy tym następująco: w tekście nieartystycznym strefa w olnego w yboru powinna pojaw iać się rzadziej i liczba zbieżnych pauz znaczeniowych od­ w rotnie, powinna okazać się w iększa” (s. 70).

Z kolei Teresa Dobrzyńska w sugestyw nie napisanym szkicu Metafora w baśni sięga po wyróżniki j a k o ś c i o w e . Baśń to dogodny punkt w yjścia: należy rów no­ cześnie do literatury (dzieła Andersena) i do gatunków „podliterackiej” kom unikacji społecznej. „Przyjęcie baśniowej ramy gatunkowej powoduje, że wyrażenia, które w innym tekście mogłyby się pojaw ić tylko jako m etaforyczne [...], tu w baśni m ają — mimo literalnego odczytania — status norm alnych w yrażeń” (s. 175). P o­ niew aż m etafora w baśni „może kolidować z m etaforopodobnym i w yrażeniam i b aś­ niow ym i, wymaga w ięc specjalnych zabiegów asekuracyjnych — w prow adzenia kom entującego kontekstu, czyli um ożliw ienia określonego rachunku konsekw en cji” (s. 186). U stalenia powyższe nie wyczerpują się przecież w granicach samej „baśnio- logii”. Przeciw nie. Autorka zastanaw ia się dalej nad stosunkiem opowieści baśnio­ w ej do utworu poetyckiego. Podczas gdy baśń ogranicza udział m etafor, to „tekst poetycki może być traktowany albo jako m etaforycznie przedstawiony obraz zw y ­ kłych wydarzeń i zjaw isk lub też jako adekwatny opis niezwykłego, p oetyck o-b aś- niow ego św iata. »Poetyckości« przedstawienia — w pierwszym wypadku — odpo­ w iadałaby w drugim »poetyckość« w planie św iata przedstawionego” (s. 188). W ten sposób autorka znajduje „złoty środek”: opisany przez nią mechanizm pozw ala badać dwa różne kody (baśń i poezję) jako podobne do siebie i odrębne, przy czym i podo­ bieństwa, i odrębności stają się tu jednakowo w yraziste. Zwłaszcza gdy założy się jeszcze (tego założenia brakuje w pracy Dobrzyńskiej) m ożliwość lektury dw utoro­ w ej (czy dwukodowej) utworu poetyckiego, który bywa (np. w twórczości Juliana Przybosia) r o z c i ą g n i ę t y m iędzy m etaforą św iata „zw ykłego” a baśnią „unie- zw ykloną” o tym sam ym św iecie.

(12)

Jak wspom niałem , badanie struktur prym ityw nych z pozycji w iedzy o struktu­ rach w yrafinow anych — droga od kom plikacji ku prostocie — kryje w sohie za­ sadzki. Grozi „przefilozofow aniem ” powiadom ień banalnych. A le nie zaw sze. Oto Jerzy Faryno w om awianej tu już pracy o języku poetyckim wychodzi w praw dzie od kom unikacji potocznej i dociera do poezji (Maryny Cwietajewej), w istocie jed ­ nak jego tekst trzeba by oceniać w porządku „in w ersyjn ym ”, ponieważ celne inter­ pretacje wyrażeń potocznych w yrastają tu z doświadczeń badacza kom unikatów poetyckich. To poezja uczy czytania system u w w ypow iedzi (s. 143). To w poezji każdy układ słów podejrzewa się o projekt całościowej w izji świata. I przez pryz­ m at lektur poetyckich prędzej dostrzega się bogactwo treści „zw ykłych” tekstów — typu: „księżyc w schodzi”, „słońce rozjaśnia niebo” (s. 136— 141). Widzi się zwłaszcza działanie nakazów i zakazów, które obowiązują użytkow nika i określają, co wolno, a czego nie wolno m ó w i ć w granicach danego system u, ale także, i to jest n aj­ ciekaw sze, co wolno, a czego nie w olno w y o b r a ż a ć s o b i e — dopóty, dopóki użytkow nik porusza się w przestrzeni tego w łaśnie system u znaków. Szkic Faryny w ydaje się cenny nie tyle jako koncepcja języka poezji (w tym aspekcie zgłaszałem już zastrzeżenia), ile jako propozycja badania p o e t y c k o ś c i p o t e n c j a l n e j kodów n i e p o e t y c k i c h .

Bez groźnej „brzytwy Ockhama” obywa się szczęśliw ie Kareł Pala w artykule 0 kom unikaćni situaci. W cześniejsze schem aty aktu kom unikacji sem iotycznej oka­ zują się zbyt ubogie (s. 49—50). Uzupełnienia i m odyfikacje Pali są „mnożeniem bytów ”, ale w ed le faktycznych potrzeb. Najbardziej przekonyw ające w ydaje się rozróżnienie kom petencji językow ej i kom petencji „św iadom ościow ej” (s. 52—53), przy słusznej obserwacji, iż nie ma dwóch użytkow ników języka, których kom pe­ tencje — pierwsza i druga — odznaczałyby się całkow itą tożsamością. (Porozum ienie jest zawsze „oswojeniem ” nieporozum ienia; nigdy — jego absolutną anihilacją.)

Wersologię w S emio tyce i struktu rze te kstu reprezentują prace: Zdzisław y K op­ czyńskiej i L ucylli Pszczołowskiej Słownik ry tm ic z n y prozy polskiej i wiersza

polskiego, Atanasa Sław ow a Болгарский восьмисложник XIX века, K vëty Sgallovej Postaveni monosylab v ôeském sylabotônickém verëi, S tan islavy Mazâzovej Sylabickà délka v p ty v ceském trocheji a jambu, M iroslava Cervenki Cesky e p ic k y daktyl,

W. E. Chołszewnikowa Русские трёхсложеные размеры (в сопоставлении с польским), Marii Grzędzielskiej Polski jedenastozgłoskowiec jam biczn y, M. Ł. Gasparowa

Оппозиция „стих—проза’’ и становление русского литературного стиха.

Ponad stustronicow y blok w ersologiczny stanow i jakby „książkę w książce” 1 zasługiw ałby na osobną recenzję; tutaj przyjdzie się jednak ograniczyć do reko­ nesansu m etodologicznego: w jaki sposób teoria w iersza — znakomicie w yspecjali­ zowana, bardziej niż inne dziedziny literaturoznawcze herm etyczna, obdarzona w raż­ liw ą pamięcią własnej w ielow iekow ej tradycji, od dawien dawna w spółdziałająca z lingw istyką i, w skutek tego, św ietn ie zorientow ana w blaskach i cieniach inter­ dyscyplinarności — w pisuje się w sem iotykę kultury.

Po pierwsze: wciąga w orbitę swoich zainteresow ań — coraz konsekw entniej — teksty p r o z y (Kopczyńska, Pszczołowska), a także historyczne uwarunkowania świadom ości tego, co „w ierszow e”, i tego, co „prozatorskie” (Gasparow). Aby ostać się jako teoria wiersza, m usi rozwijać się rów nolegle jako teoria „nie-w iersza”. Wykracza w ięc poza własną nazwę.

Po drugie: wchodzi na teren literaturoznaw stw a porównawczego. Skąd w ynikają rozm aite niespodzianki. Oto rozpowszechnionej opinii na tem at w iększej „natural­ n ości” (zgodności z „duchem ” języka) sylabotonizm u rosyjskiego — w porównaniu z polskim — przeciw staw ia się Rosjanin, który stw ierdza, iż to polskie sylabotoniki

(13)

odznaczają się w iększą energią, m. in. dlatego, że pozwalają rozróżniać cezurę i dia- rezę (s. 306), kataleksę i hiperkataleksę (s. 313); wersologia rosyjska terminów tych nie stosuje.

Po trzecie: pieczołow icie analizuje granice sem antyczności konstrukcji w ierszo­ w ych, ich — przem ijającą — zdolność reprezentowania pewnych gatunków i p ew ­ nych pól tem atycznych (zob. Cervenka — s. 279; Grzędzielska — s. 319). Sądzę, iż w tych analizach — prędzej czy później — m usi dojść do spotkania w ersyfikacji i teorii znaku.

Po czwarte: z coraz większym upodobaniem zajm uje się klasyfikacją f u n k c j i stałych „ m i e j s c ” w strukturze wiersza; w kilku pracach m ówi się o różnicy m iędzy „półw ierszam i” (Sgallovâ — s. 252; Cervenka — s. 279), o nieidentyczności zadań i nacechowań rytm icznych członu średniówkowego i klauzulowego (Kopczyń­ ska, Pszczołowska — s. 228). Zapewne, takie są konsekwencje im manentnego rozwoju wersologii — naturalna pokusa rozbijania w ciąż m niejszych „atomów” tekstu — pośrednio jednak praca nad t o p o g r a f i ą wiersza w iąże się z nadrzędnością kategorii p r z e s t r z e n i , o czym była m owa w części wstępnej tej recenzji.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Prelegent podkreślił szczególną rolę w okre­ sie okupacji tajnego nauczania, w tym także na poziomie uniwersyteckim, oraz prasy podziemnej (gazetek), przy czym

2 ustawy o radcach prawnych, który stanowi: „Obsługa prawna wykonywana przez radcę prawnego ma na celu umacnianie porządku prawnego, ochranę prawną interesów

składającego się z kilku wybitnych znawców zagadnień popularyzatorskich, przy­ czyniły się do włączenia do planu wydawniczego wielu interesujących tematów z

Pisemne wypowiedzi zaproszonych nie mogących wziąć udziału

sw oją d obrą znajom ość języka niem ieckiego.. Przew odniczył

W yróżnienie przez konw encję te j przyczyny jest dyskusyjne.. Podmiot represji

Bathelt, Malmberg en Maskell (Bathelt et al., 2004; Malmberg et al. 2004) onderscheiden drie soorten ontmoetingen die gefaciliteerd moeten worden om kennis te verspreiden en

Removal of native decarboxylase genes eliminated growth on valine as sole nitrogen source and subsequent complementation of this growth impairment by expression of each decarboxylase