• Nie Znaleziono Wyników

Obiektywność spleciona z męskością, czyli o języku nauki z perspektywy feministycznej

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Obiektywność spleciona z męskością, czyli o języku nauki z perspektywy feministycznej"

Copied!
21
0
0

Pełen tekst

(1)

Aleksandra Derra

Obiektywność spleciona z męskością,

czyli o języku nauki z perspektywy

feministycznej

Teksty Drugie : teoria literatury, krytyka, interpretacja nr 4 (130), 49-68

2011

(2)

Obiektywność spleciona z męskością, czyli o języku

nauki z perspektywy feministycznej1

N au k a jest przedsięw zięciem społecznym jak w szyst­ kie in n e, nie jest ani bard ziej oderw ana od spraw św iata, ani bardziej u n iw ersalna czy racjonalna.

[Stengers 2000, s. 3]

[...] w g ru n cie rzeczy now ożytna n a u k a nie została rozw inięta przez ludzkość, ale przez mężczyzn.

[Keller 1995, s. 69]

Feministyczna filozofia nauki:

podstawowe rozstrzygnięcia

N aro d zin y now ożytnej n a u k i sytuuje się najczęściej w X VII w ieku, jej ojcam i- -za ło ży c ielam i czyniąc F ra n c isa Bacona (1561-1626), G alileu sza (1564-1642), K artezjusza (1596-1650), H e n ry ’ego O ldenburga (1618-1677, pierw szego sek reta­ rza Royal Society) czy R oberta Boyle’a (1627-1691). W ich tw ierd zen iach na te ­ m at tego, czym i jaka pow inna być n au k a, bad aczk i fem inistycznej epistem ologii i filozofii n a u k i doszukują się źródła utrw alen ia charakterystycznej dla p ó źn iej­ szej n a u k i k orelacji k ateg o rii obiektyw ność-racjonalność-m ęskość [Lloyd 2005, s. 177] oraz jej typowego nastaw ienia na zdobyw anie w iedzy nieom al za w szelką cenę. Bacon postulow ał, by rozpraw ić się z n a tu rą , biorąc ją na to rtu ry i zadając gw ałt [za: Pakszys 1995, s. 87], nau k a m iała zatem uczynić z n a tu ry niew olnika, podporządkow ać ją lu d zio m [za: K eller 1987, s. 242]. O d sam ego początku cele

P ublikacja została sfinansow ana przez U niw ersytet M ikołaja K opernika w T oruniu

(3)

5

0

n a u k i nowożytnej były dookreślane nie za pom ocą m etafory w chodzenia w relację poznaw czą z n a tu rą , lecz poprzez m etaforę przejęcia n a d nią w ładzy [Keller 1995, s. 54]. Swoją m etodologię nau k a opierała zawsze na deklarow aniu bezinteresow ­ ności (poszukiw ania w iedzy dla samej wiedzy), au to n o m ii (wobec innych obsza­ rów k u ltu ry ) oraz izolow aniu się (od tego, co cielesne, em ocjonalne, osobowe), w spieranych ideą obiektyw ności, która w ym agała w yartykułow ania w naszej k u l­ tu rze kateg o rii Ja [Keller 1995, s. 70-71]. O ld en b u rg lite ra ln ie używał tu ta j przy­ m io tn ik a „m ęski”, w n astęp u jący sposób określając cel rodzącego się pro to p lasty w szystkich w spółczesnych tow arzystw naukow ych: „C elem Royal Society jest zb u ­ dow anie M ęskiej Filozofii (a Masculine Philosophy) [...], za pom ocą której Um ysł Człow ieka (the M ind o f M an) m ógłby zostać uszlachetniony znajom ością Trwałych P raw d” [za: Easlea 1980, s. 70]. N iem al od swoich początków idea b ad an ia n a u k o ­ wego była zatem sprzężona z p o stu late m upraw iania wolnej od w artości nau k i, k tó ra dotyczyć m a jedynie faktów [Longino 2005, s. 2005], czyli form ułow ania ta k ich teorii, których au to r/k a nie m oże się ujaw nić, i w których płeć, pochodze­ nie, k ulturow e zakorzenienie, status społeczny, kolor skóry etc. naukow ca/naukow ­ czyni nie pow inny m ieć w pływ u na jej poszczególne tezy. Ową n eu traln o ść n au k i b adaczki fem inistyczne zakw estionow ały od sam ego początku.

Zacząć w ypada od b anału: fem inistyczne b ad a n ia n a d n a u k ą są zróżnicow ane, zarów no p o d w zględem przyjm ow anych w n ic h poglądów na te m at samej nau k i, jak i oczekiw ań wobec podejścia fem inistycznego. Z najdziem y tu zatem p o stu laty popraw ienia obecnej n a u k i tak, by uw zględniała ona wpływ czynnika płciowego, ale zachow yw ała rozróżnienie m iędzy ta k im b ad a n ie m , w któ ry m poszukuje się praw dy, a tym zaangażow anym polity czn ie i ideologicznie, co tra k tu je się jako realne zagrożenie. W tym ujęciu, którego zw olenniczką jest m iędzy innym i Susan H aack, pow ątpiew a się w sensowność ta k ich kategorii, jak specyficznie „kobieca n a u k a ” czy „kobieca te o ria ” [Haack 1998]. Istn ie ją rów nież koncepcje, w k tórych p o stu lu je się nie tylko upraw ian ie fem inistycznej krytyki n au k i, ale stw orzenie jakościowo odm iennej n a u k i fem inistycznej. Z asadnicza różnica polegać m iałaby tu ta j na odrzu cen iu charakterystycznych dla tradycyjnej n a u k i dualizm ów (obiek­ tywność - subiektyw ność, aktyw ne - pasywne, racjonalne - em ocjonalne, egoizm - bezinteresow ność, m ęskie - kobiece) [Fee 1983, s. 12] oraz na p o rzu c en iu sztucz­ nych rozróżnień m iędzy m yślą a uczuciem , w ytw arzaniem w iedzy a jej p ó źn iej­ szym w ykorzystaniem , ek sp ertam i a la ik am i czy pod m io tem a p rze d m io te m w ie­ dzy [Fee 1983, s. 22]. Fee zaleca po n ad to , b y kobiece w artości, któ re stanow ią zasadniczy elem ent ludzkiego dośw iadczenia, wykorzystać do poszukiw ania n o ­ wych sposobów upraw ian ia n a u k i [Fee 1982]. F ran cu sk a m yślicielka M ichèle le D oeu ff chcialaby n ato m iast odpow iedzieć h isto rię n a u k i odm iennie, w ta k i jed­ n ak sposób, który zakłóciłby jej jednorodny, utrw alan y w k u ltu rz e obraz jako dzie­ dziny m ęskiej d om inacji n ad n a tu rą czy kobiecością [D oeuff 2003]. B adaczka n a ­ m aw ia, by ujaw niać te m iejsca, gdzie m ęskość ro zu m u (rozum iana m etaforycznie) zaw odzi, popełn ia błędy, podąża ślepym i uliczkam i, uparcie trw ając przy swojej w izji naukow ości i rozum ności. W podobnym d u ch u pisze Izabelle Stengers, n a ­

(4)

w ołując do upraw ian ia n a u k i „osobnej”, „radykalnie in n e j”, p raktykow ania jej z zew nątrz. U praw ianie n a u k i w tradycyjny sposób w ym usza bow iem przyjm ow a­ nie obow iązujących w niej m ęskich standardów , któ re w łaśnie trzeba sk o n stru ­ ować na nowo [Stengers 2000, s. 11]. N ie m a zatem zgody co do tego, czy istnieje „kobieca” n au k a , „kobiece” w artości, „kobiece” podejście itd., chociaż p an u je po ­ w szechne p rzekonanie, że w naszej k u ltu rz e fu n k cjo n u ją u ta rte stereotypy zarów ­ no dotyczące kobiecości, jak i m ęskości, zn ajd u jąc swoje odzw ierciedlenie także w nauce. H elen L ongino, fo rm u łu jąc swoją fem inistyczną koncepcję em piryzm u kontekstu aln eg o , pokazuje, że w fem in izm ie - m im o jego w yraźnej różnorodności - w o d n ie sie n iu do filozofii n a u k i dostrzec m ożna w spólny p o stu lat (który określa ona m ia n em zasadniczej m aksym y), by nie zagubić płci [Longino 1994]. W spólne jest rów nież p rze k o n an ie , że adekw atna epistem ologia i filozofia n a u k i m uszą uw zględnić fakt, iż każdy rodzaj w iedzy pow staje w kontekście określonych w ar­ tości i interesów , w tym tych zw iązanych z p łcią [Potter 2006, s. 12]. R uch jest dw ustronny: nie tylko utrw alone w artości, wzorce i przyw ołane już stereotypy spo­ łeczne m ają n ieb ag ateln y wpływ na w ytw arzanie w iedzy naukow ej, lecz także od­ w rotnie, sam a n au k a k sz tałtu je te w artości, wzorce i stereotypy. Tym sam ym p o d ­ m iot poznający zawsze w ypow iada się z konkretnego usytuow anego politycznie, historycznie, klasowo, płciowo itd. p u n k tu w idzenia [Potter 2006, s. 18]. E liza­ b e th A nderson p roponuje, by fem inistyczną epistem ologię czy filozofię n a u k i tra k ­ tować jako gałąź społecznej epistem ologii, w której bad a się, w jaki sposób spo­ łecznie skonstruow ane n orm y i teorie dotyczące płciow ości w pływ ają na w ytw a­ rzanie w iedzy i jej ocenę [Anderson 2005, s. 190]. Skoro n au k a jest przedsięw zię­ ciem zbiorow ym , społecznym , a nie indyw idualnym [Longino 1990, N elson 1993], żeby ją zm ienić, należy zacząć od zm iany k o n tek stu , w któ ry m jest ona upraw iana [Longino 2005, s. 217]. Zarów no w swojej w ersji em pirycznej, jak i w koncepcjach z fem inistycznego p u n k tu w idzenia, n au k a jest traktow ana jako elem ent ludzkiej k ultury, o zm ieniającej się m etodologii, stąd nie m oże rościć sobie praw a do bycia dyspozytorem uniw ersalnych, niezm ien n y ch praw d. W w iększości om aw iane p o ­ dejścia są an tyfundacjonistyczne, zasadnie m ożna je więc określić m ia n em now e­ go fallibilizm u.

D la p o rzą d k u rozw ażań fem inistyczne teorie n a u k i za S andrą H a rd in g - p io ­ n ie rk ą tego d ziału filozofii - dzieli się na em piryczne oraz koncepcje z fem in i­ stycznego p u n k tu w idzenia (feminist standpoint theories), w yróżniając dodatkow o także teorie p o stm odernistyczne [H arding 1993]. W dużym u p roszczeniu m ożna pow iedzieć, że w fem inistycznym em piryzm ie dek laru je się, iż nau k a staje się an- drocentryczna wtedy, kiedy dotychczasow e m etody i n orm y naukow ego p o stęp o ­ w ania nie są w p ełn i przestrzegane. Z godnie z te o riam i z fem inistycznego p u n k tu w idzenia (feminist standpoint theories) w iedza ludzka pozostaje na zawsze zw iązana z lokalnym i, historycznie usytuow anym i in te resa m i i w artościam i, dlatego też ist­ niejące, o parte na idei n eu tra ln o śc i i obiektyw ności sta n d ard y oraz n o rm y p ostę­ pow ania naukow ego są niew ystarczające do uzyskania praw om ocnych rezultatów bad ań . P onadto są one charakterystyczne dla gru p y dom inującej społecznie, za­

51

(5)

52

tem nie uw zględnia się w n ic h poglądów gru p y m arginalizow anej, ilustrujących faktyczne relacje pom iędzy lu d ź m i [H artsock 2001, s. 132]. A ndrocentryzm do­ strzega się, po pierw sze, w treści form ułow anych teo rii i program ów badaw czych, po drugie, na poziom ie interesów , które spraw iają, że w określony sposób k o n stru ­ ujem y b ad a n ia , zadając takie, a nie inne p ytania [Anderson 2005, s. 201].

Z ilu stru jm y to kilkom a przykładam i. Przez wiele lat biologiczne i psycholo­ giczne b ad a n ia dotyczące różnic m iędzy płciam i kształtow ało wyjściowe pytanie: „D laczego kobiety ró żn ią się od m ężczyzn?”, z góry zatem zakładano, że m ężczy­ zna jest w zorcem , kobieta stanow i elem ent różnicujący [Anderson 2005, s. 201]. W prym atologii (o której będzie jeszcze mowa) obserwacje naczelnych prowadzono, skupiając się jedynie na zachow aniu osobników m ęskich; w ekonom ii n ie uw zględ­ n iano w analizach funkcjonow ania gospodarki n ieo d p łatn ej p racy domowej k o ­ biet; w b ad a n ia ch n a d antykoncepcją stosowano różne sta n d ard y oceny skutków ubocznych badanego specyfiku w zależności od płci (redukcja libido dyskw alifi­ kowała środki przeznaczone dla m ężczyzn, obniżenie p o p ęd u seksualnego w przy­ p a d k u kobiet nie) [A nderson 2005, s. 204]. We w szystkich pow yższych p rzy k ła­ dach płeć była czynnikiem w pływ ającym zarów no na sposób prow adzenia badań, jak i na ich treść2 .

Evelyn Fox K eller p ro p o n u je posegregować istniejące w fem inistycznej filozo­ fii n a u k i podejścia w edług stopnia radykalności. P odejściem lib eraln y m (u m ia r­ kow anym ) nazywa takie, w którym w skazuje się na w ykluczenie kobiet z p rak ty k naukow ych. D otyczy to zarów no z a tru d n ie n ia kobiet w nauce, jak i ich m ożliw ości aw ansu3 . N ieco bardziej radykalne b adaczki pokazują ponadto, że wybór i zdefi­ niow anie problem ów naukow ych, w szczególności w n au k a ch biologicznych i m e­ dycznych, są zdeterm inow ane m ęskim ro zu m ien iem n a u k i i bezw iednym przy j­ m ow aniem stereotypowego spojrzenia na kobiecość. N a k ońcu tego w ektora radykal­ ności sytu u ją się stanow iska, zgodnie z k tórym i zarów no sposób konstruow ania eksperym entów , jak również ich in terp retacja podlegają powyższym m echanizm om

L ongino an alizu je teorie form ułow ane w endokrynologii, w których zak ład a się, że h o rm ony gonadalne m uszą przynależeć albo do g ru p y androgenów , albo estrogenów, przyjm ując z góry, że fu n k cjo n u ją one zgodnie z założonym (niekoniecznie udow odnionym ) dym orfizm em płciow ym [Longino 1990, s. 122-123]. D ym orfizm ten jawi się tutaj zarów no jako fakt, ja k i przyjm ow ana w artość, sam podział fakt/w artość tru d n o zatem utrzym ać [L ongino 1990, s. 167-168]. Ponadto, poniew aż w nioski przyjm ow ane w tej dzied zin ie n auki często w yprow adzane są na podstaw ie w yników b a d ań prow adzonych na szczurach, L ongino zasadnie kw estionuje łatw ość, z jaką przyjm uje się tutaj analogię m iędzy zachow aniem zw ierząt i ludzi [L ongino 1990, s. 120]. A nne F austo-S terling, prow adząc b a d an ia nad płciam i, sugeruje, że biologicznie należałoby w yróżnić pięć pici, a nie dwie [F austo-S terling 2004].

Tego ro d zaju w ykluczenie na przykładzie Polski opisuję w dalszej części tego a rty k u łu zatytułow anej „Upłciowienie” nauki po raz pierwszy. Struktura instytucji

naukowych.

2

(6)

[Keller 1987]. K eller podkreśla, że z samej h isto rii n a u k i w iem y dzisiaj, że nie jest ona an i przedsięw zięciem w yłącznie poznaw czym , an i bezosobowym , jak zw ykli­ śm y kiedyś myśleć [Keller 1995, s. 7]. B adaczka chce odpow iedzieć na pytan ie, jak sposób m yślenia o kobiecości i m ęskości wpływa na b ad a n ia naukow e, w szczegól­ ności na b ad a n ia biologiczne [Keller 1995, s. 4]. R obi to, szczegółowo analizując używ ane w n ic h m etafory zw iązane z p łcią [Keller 1995, s. 43, 75-94]4 .

Lynn H an k in so n N elson jest jed n ą z pierw szych zw olenniczek znaturalizow a- nego em piryzm u w filozofii n a u k i [Potter 2006, s. 32]. Rozwija ona niedogm atycz- ny em piryzm W illarda van O rm ana Q u in e ’a, w zbogacając go o w ątki fem inistycz­ ne. P odkreśla, że dowód na rzecz danej teo rii czy jakakolw iek hipoteza, jaką w n a ­ uce staw iam y, pow staje d zięki obserw acji, która jest skonstruow ana w ta k i sposób, w jaki pozw alają dana teoria oraz obow iązujące poglądy na te m at nau k i. Te o stat­ nie zaś siłą rzeczy zależne są od w artości i p rze k o n ań pan u jący ch w danej społecz­ ności [N elson 1996, s. 100]. Inaczej m ówiąc, na dowód składają się - poza klasycz­ ną obserw acją i te o rią - w artości oraz teorie społeczno-polityczne. W powyższym ujęciu rozróżnienie na „d o b rą” i „złą” n au k ę dokonuje się w edle dość tradycyj­ nych kryteriów , m iędzy innym i: adekw atności em pirycznej, m ocy w yjaśniającej i predyktyw nej [Potter 2006, s. 36]. N elson, p odobnie jak L ongino, a w brew tra d y ­ cyjnem u em piryzm ow i w filozofii n au k i, p odkreśla jednak, że to, co trak tu jem y jako źródła dow odu na rzecz naszych teorii, sam o nie daje n am odpow iedzi na py tan ie, dow odem na co d okładnie jest. To, czy „coś” zostanie u znane za dowód, czy nie, zależy od przyjm ow anych w cześniej p rze k o n ań i p rzyjętych założeń. Tym sam ym neopozytyw istyczny kon tek st u zasad n ien ia nie daje się oddzielić od w ar­ tości społecznych (zaliczanych do k o n te k stu odkrycia), bez których zresztą nie bylibyśm y w stanie ocenić, co w ogóle jest, a co nie dow odem [Longino 1990, s. 43­ 45]. N ie oznacza to, że w tym p odejściu do n a u k i rezygnujem y z pojęcia obiektyw ­ ności, tylko z całą pew nością zostaje ono przeform ułow ane. W artości społeczne i interesy polityczne są elem entem n o rm aln ie funkcjonującej n au k i, a fem inistycz­ nie zorientow ani badacze i badaczki wnoszą do b ad a ń nieco inne założenia i p u n k ty w idzenia [Potter 2006, s. 130]. Im b ardziej rozpoznaw alne będ ą źródła tych p u n k ­ tów w idzenia, tym bliżej będziem y p o stu la tu „obiektyw nego” upraw ian ia nauki.

In teresu jąc ą rolę p rzypisuje N elson epistem ologii jako takiej, uważa bow iem , że ta d ziedzina n a u k i nie uzasadnia adekw atności naszej wiedzy, ale w yjaśnia, w jaki sposób w iedza ta zostaje nabyta. N ie m am y w niej odpow iadać na pytanie, czym jest w iedza pew na, ale p o w inniśm y zastanaw iać się n a d tym , czy obecny sposób pow staw ania teo rii naukow ych (wraz z ich u w ikłaniem instytucjonalnym , politycznym czy m aterialnym ) daje możliwość form ułow ania najlepszych koncepcji

Szczególnie in te resu jąc e są jej rozw ażania dotyczące życia i pracy naukow ej lau reatk i nagrody N obla B arbary M cC lintock. K eller pokazuje, z jakim oporem spotkał się w świecie biologii jej p o stu lat prow adzenia b ad ań z „uczuciem wobec badanego o rg a n iz m u ” czy zalecenie, by n a u k a starała się rozum ieć, a nie

(7)

5

4

i program ów badaw czych [Nelson 1996, s. 103]. Tutaj stanow isko N elson w yraź­ n ie ró żn i się od Q u in e’owskiego, przy jm u je ona bow iem , że teorie w ytw arzane są przez k o n k retn e zbiorowości, czyli właściw ym p rze d m io te m filozofii n a u k i w inna być społeczność naukow a i jej p rak ty k i - należy zatem rozw ijać epistem ologię spo­ łeczną [Nelson 1996, s. 101]5 . Rów nież L ongino podkreśla, że potrzeba n am ep i­ stem ologii, która p o rad z i sobie z faktycznie istniejącym w spółcześnie pod m io tem poznającym , a nie takiej, w której p odm iot te n jest w yidealizow any [Longino 1990, s. 95]. N elson uważa, że an drocentryczny w ym iar w ielu te o rii naukow ych pow i­ n ie n zostać w yjaśniony dzięki odniesieniom do tego, co społeczne. U płciow ienie treści teo rii naukow ych nie bierze się stąd, że pojedynczy naukow iec św iadom ie lub nieśw iadom ie k ieru je się stereotypam i na te m at płci (co głosiliby zw olennicy epistem ologicznego indyw idualizm u), ale stąd, że fu n k cjo n u je on w usytuow anej histo ry czn ie i k u lturow o g ru p ie społecznej o określonym pro filu . Przyjm ow ane w niej prześw iadczenia na tem at płci w dużej m ierze dookreślają sposób fo rm u ło ­ w ania p rogram ów badaw czych w poszczególnych d zied z in ac h , m ięd zy in n y m i w biologii czy psychologii [Potter 2006, s. 120].

N elson ilu stru je swój sposób m yślenia przykładem . W w ydaniu z 1986 ro k u pew nego p o p u la rn e g o pod ręczn ik a z em briologii (korzystała z niego większość em briologów am erykańskich w la tac h 70.) u su n ię to n astęp u jący fragm ent: „We w szystkich system ach, któ re b raliśm y po d uwagę, m ęskość oznacza dom inację: chrom osom u Y-ek n a d X-em, rdzenia n a d korą pierw otną, and ro g en u n a d estroge­ nem . Tak więc z fizjologicznego p u n k tu w idzenia nie da się uzasadnić przek o n a­ n ia o rów ności p łc i” [Nelson 1996, s. 113]. N ie stało się ta k z pow odu nowego od­ krycia biologicznego, ale ze w zględu na wpływ, jaki m iał fem in izm i jego p ersp ek ­ tywy na stru k tu rę życia społecznego, którego jednym z elem entów jest nauka. Ba­ daczki fem inistyczne zaczęły udow adniać bow iem , że szereg sform ułow ań w b io ­ logii nie m a nic w spólnego z deklarow anym i n eu tra ln y m i odkryciam i (obserwa­ cjam i czy b ad a n ia m i), ale pow staje w w yniku utrzym yw ania określonych społecz­ nych prześw iadczeń na te m at relacji m iędzy płciam i, stanow iących w ażną część tego przedsięw zięcia społecznego, które nazyw am y nauką. N elson przedstaw ia wiele szczegółowych studiów przy p ad k u , pokazujących, w jaki sposób wiedza jest spo­ łecznie w ytw arzana (zarówno w swojej klasycznej, jak i fem inistycznie zo rie n to ­ w anej w ersji) i w jaki sposób założenia społeczno-polityczne służą do uw iarygod­ n ien ia te o rii naukow ych. P okazuje to m iędzy in n y m i w socjobiologii, odkryciach stru k tu ry p ro to n u , te o rii „m ężczyzny-m yśliw ego” w ew olucji człow ieka, kon cep ­ cji działania genów. N a tytułow e p y tan ie z jednej ze swoich pierw szych książek „Kto wie?” (Who knows. From Quine to feminist empiricism) odpow iada, że my. Owo „m y” podkreśla, że nie posiadam y w iedzy (a naw et przekonań) indyw idualnie, ale zawsze zbiorow o. P onadto, „m y” stanow i h eterogeniczną w spólnotę z niew yraźnie w yznaczonym i granicam i. W p rzy p a d k u w iedzy naukow ej jest to w spólnota n a ­

U derza podobieństw o tych p ostulatów do założeń psychosocjologii poznania naukow ego L. F lecka czy teorii aktora-sieci B runo L atoura.

(8)

ukow ców w raz z całą tra d y c ją badaw czą, m etodologią, te o ria m i, in sty tu cjam i. Z m ien n a, dynam iczna, n ie n e u tra ln a , której celem nie jest praw da (choć teorie naukow e czasem są praw dziw e), a zro zu m ien ie św iata, um ożliw iające w yjaśnie­ nie, a także przew idyw anie naszych przyszłych dośw iadczeń, co P otter określa fe­ m inistycznym pragm atyzm em [Potter 2006, s. 55].

Teorie z fem inistycznego p u n k tu w idzenia (feminist standpoint theories) odwo­ łu ją się do podstaw owych założeń przyjm ow anych w m arksistow skim ro zu m ien iu relacji m iędzy dom inującym i a zm arginalizow anym i g ru p am i społecznym i oraz do analiz osławionej relacji p a n - n ie w o ln ik 6 . N ancy H artsock opisuje je w k o n ­ tekście filozofii nau k i. P rzede w szystkim p rzyjm uje ona, że w aru n k i m a teria ln e n ad a ją form ę naszem u ro zu m ien iu relacji społecznych, tym sam ym w yznaczając określone dla tego ro zu m ien ia ograniczenia. In n y m i słowy, każda g rupa społeczna rozum ie świat częściowo w zależności od w arunków m aterialn y ch , w jakich żyje. W system ach d om inacji różne g ru p y rep rez en tu ją różne poglądy, ale k rólują, rzecz jasna, poglądy tych, którzy dom inują. Jako d om inujące stru k tu ry zu ją one relacje społeczne, w których w szystkie strony zm uszone są partycypow ać, stąd też tru d n o jest podw ażyć ich praw dziwość. P oglądy nie są jeszcze p u n k te m w idzenia, stają się n im dopiero w tedy, kiedy zdom inow ana g rupa społeczna zaangażuje się w w al­ kę polityczną, by zm ienić swoje położenie. Aby to zrobić, będzie m usiała je p rze­ analizow ać, zbadać w aru n k i, w jakich żyje, by je podważyć i zm ienić. P u n k t w i­ dzenia ro zu m ian y jest tu ta j jako coś, o co się walczy, coś, co zam ierza się osiągnąć [Potter 2006, s. 132]. H artsock podkreśla, że g rupa m arginalizow ana pow inna być reprezentow ana, poniew aż to w jej poglądach odbijają się faktyczne relacje spo­ łeczne [H artsock 2001, s. 132]. N iew olnik zna nie tylko swoją w łasną sytuację (która jest sytuacją w iększości), ale rów nież sytuację pan a (grupy d om inującej), stąd jego spojrzenie jest szersze. Kobiety, jako g rupa „niew olnicza”, m iałyby m ożliwość roz­ pozn an ia ograniczeń wiedzy, któ ra podtrzy m u je konw encjonalny system płciowy, co tym sam ym um ieszcza je w sytuacji epistem icznie uprzyw ilejow anej [Sm ith 1987]. Pośród zw olenników i zw olenniczek om aw ianych teo rii z fem inistycznego p u n k tu w idzenia przetoczyła się dyskusja n a d kobiecym p o d m io tem oraz n a d tym , czy g rupę społeczną kobiet należy rozum ieć hom ogenicznie czy raczej heteroge­ nicznie, jako g rupę o zróżnicow anych interesach i potrzebach. W ydaje się, że w raz z ewolucją tych stanow isk „zwyciężyło” drugie podejście [Potter 2006, s. 136].

W iedza w pow yższym u jęciu w yraźnie m a c h a rak te r społeczny, a czynnik m a­ te ria ln y jej pow staw ania i dystrybuow ania jest tu ta j szczególnie podkreślany. Pod­ m ioty poznające są isto tam i z krw i i kości, ucieleśnionym i, posiadają określoną

B adaczki fem inistyczne w kreatyw ny sposób rozw inęły koncepcję M arksa, odnosząc ją do relacji m iędzy k o bietam i a m ężczyznam i. Sam M arks bow iem nie uw zględniał czynnika płciowego w sw oich analizach społeczeństw a, przyjm ow ał także, że „z n a tu ry ” kobieta zajm uje się dziećm i (i w szelakiego rodzaju czynnościam i opiekuńczym i), a m ężczyzna działa w sferze p ublicznej, w szczególności

(9)

5

6

płeć, należą do jakiejś rasy i klasy, usytuow ane są w k onkretnej k u ltu rz e i w okreś­ lonym czasie, a w szystko to wpływa na sposób ich m yślenia. Jak zauw aża H ard in g , naukow y pogląd na świat m ożna traktow ać zatem jako pogląd na świat, k tó ry for­ m u łu je dom inująca g rupa społeczna now ożytnego św iata zachodniego [H arding 1993, s. 63-64], w przew ażającej m ierze składająca się z białych, dobrze sytuow a­ nych m ężczyzn. Raz jeszcze, podobnie jak w fem inistycznym em piryzm ie, n ie p o ­ stu lu je się tu ta j p o rzucenia ideału obiektyw ności, w ręcz przeciw nie, p o stu lu je się przyjęcie id eału silnej obiektyw ności. Te silniejsze sta n d ard y obiektyw ności wy­ kraczają poza przyjm ow anie klasycznych m etod em pirycznych czy naw et poza tezę, że nau k a jest przedsięw zięciem społecznym . Z godnie z n im i p rzede w szystkim m u si ona być dużo b ardziej refleksyjna, zdolna do zrew idow ania swoich w łasnych założeń. U w zględnienia tego, że w tle form ułow anych w niej teo rii często pobrzm ie­ w ają seksistow skie, rasistow skie, klasowe czy eurocentryczne założenia.

D o czego zatem m iałby przydać się nauce h eterogeniczny kobiecy p u n k t w i­ dzenia? W edle zw olenników opisyw anego stanow iska, dośw iadczenie i życie k o ­ biet w idziane oczyma ich sam ych m oże posłużyć do stw orzenia program ów b a ­ dawczych, w których postaw ione p roblem y różnić będ ą się od tych pojaw iających się w d o m inujących p arad y g m atach naukow ych. H ard in g podkreśla, że jeśli b a­ dan ia naukow e są in spirow ane p y ta n ia m i staw ianym i z p u n k tu w idzenia życia m arginalizow anych grup, w efekcie nau k a staje się b ardziej dem okratyczna, a wy­ n ik i b ad a ń b ardziej odpow iednie [H arding 1993, s. 69; P otter 2006, s. 151]. P odsu­ m ow ując, m ożna pow iedzieć, iż z p u n k tu w idzenia H ard in g czy H artsock klasycz­ na konw encjonalna teoria obiektyw ności jest za m ało rygorystyczna i polega jedy­ n ie na słabej obiektyw izacji. M ożna ją „w zm ocnić”, dom agając się, by u p raw iają­ cy n au k ę m ogli przestać być n e u tra ln i, a b ad a n ia naukow e zostały wzbogacone o w ykluczone p u n k ty w idzenia [H arding 1993, s. 50]. N ależy w obszar b ad a ń w łą­ czyć także sam p odm iot wiedzy, którym jest tu ta j, jak zostało już pow iedziane, określona społeczność, co dzieje się choćby w rozw ijanych od lat, niezw ykle p ło d ­ nych społecznych stu d iac h n a d n au k ą i technologią. Co więcej, sam o ro zróżnienie p o d m io t/p rz e d m io t w iedzy posiada w łasną h isto rię społeczną i k u ltu ro w ą i p o ­ w inno zostać p o d d an e gruntow nej analizie. Pozwoli to postaw ić nowe p y ta n ia, przekształcić cele b ad a ń , inaczej je sprofilow ać, tak, by służyły celom p o zan au k o ­ wym, celom politycznym . H a rd in g zdaje sobie spraw ę, że jej koncepcja także jest zależna od w artości k u ltu ry i czasu, w których jest form ułow ana. O dżegnuje się w szakże od relatyw izm u, tw ierdząc, że m im o tego uw ikłania m ożna uzasadniać, dlaczego pew ne in stytucje społeczne są lepsze od innych [H arding 1993].

„Upłciowienie” nauki po raz pierwszy:

struktura instytucji naukowych

Z różnicow anie stru k tu ry in sty tu cji naukow ych ze w zględu na płeć (brzydko m ówiąc: genderow a stru k tu ra tychże), o któ ry m będ zie poniżej m ow a, to jeden z n ajbardziej w idocznych w ym iarów zdom inow ania n a u k i przez m ężczyzn.

(10)

Do-m inacja ta wydaje się uw arunkow ana historyczne, w szczególności stosunkowo póź­ nym d opuszczeniem ko b iet do ed u k a cji oraz przy p isy w an iem im określonych, zw iązanych ze sferą dom ow ą ról społecznych. F em in isty czn e b ad a cz k i h isto rii n a u k i pod k reślają jednak, że w ykluczanie kobiet ze sfery b ad a ń naukow ych nie pow inno być trak to w an e jak historyczna konieczność [Shiebinger 1989]. A ktyw ­ ność badaw cza kobiet w w iekach śred n ic h i w ren e san sie [Pakszys, Sobczyńska 1997] zdaje się potw ierdzać, że dopiero u g runtow anie p rze k o n an ia o ideałach n a ­ u k i (obiektyw ności, jasności, racjonalności, ścisłości), co skum ulow ało się w n o ­ w ożytnych n aro d z in ac h ideału naukow ości [Bordo 1987]7 , w pow iązaniu z p rze­ k o n an iem o subiektyw ności, em ocjonalności i irra cjo n aln o śc i tego, co kobiece, doprowadziło do w ykluczania kobiet z tego rozwijającego się obszaru kultury. Jedną z uderzających cech stru k tu ry in sty tu cji naukow ych (placówek badaw czych, to ­ w arzystw naukow ych, uczelni wyższych itp.) jest w yraźna dysproporcja m iędzy liczbą m ężczyzn i kobiet, którzy są ich członkam i. Co istotne i uderzające, dys­ proporcja ta jest tym wyższa, z im wyższym stanow iskiem czy sto p n iem n au k o ­ wym m am y do czynienia.

N iech m i będzie w olno zilustrow ać to pew nym i d anym i liczbow ym i na przy­ k ładzie Polski. Jak p odaje Rocznik statystyczny R P za rok 2008 [dalej używ am skró­ tu RS], z a tru d n io n y ch w działalności badaw czej i rozwojowej w 2007 ro k u ogółem było 121 623 osób, w tym 51 823 kobiet [RS, s. 420]. Jeśli uw zględnim y poziom w ykształcenia, w yłania się jed n ak b ardziej spolaryzow any obraz. Ogół osób z ty tu ­ łem doktora z a tru d n io n y ch w d ziałalności badaw czej i rozwojowej w 2007 roku w ynosił 43 202 osoby, w tym 19 182 k obiety [RS, s. 420]. Z ty tu łem profesora m ie ­ liśm y odpow iednio 9593 osoby, w tym kobiet już tylko 950 [RS, s. 420]. N a u n i­ w ersytetach z a tru d n io n y ch było w 2007 ro k u 80 187 osób, w tym 35 755 kobiet, p rzy czym z ty tu łem doktora 36 932 osoby, w tym 16 594 kobiety; z ty tu łem p rofe­ sora n ato m ia st 8030 osób, w tym kobiet tylko 1616 [RS, s. 420]. U derzająca jest tu ta j znana z lite ra tu ry fem inistycznej praw idłow ość „szklanego s u fitu ”, która spraw ia, że chociaż ty tu ły d oktora są w Polsce p rzyznane nieom al po połow ie m ęż­ czyznom i kobietom (w 2007 ro k u 5616 osobom, w tym 2760 kobietom ; RS, s. 424], profesoram i zostają w przew ażającej m ierze m ężczyźni (w 2007 ro k u stopień p ro ­ fesorski otrzym ało 430 m ężczyzn, a tylko 155 kobiet). M ożna zapytać, co dzieje się z inteligentnym i, błyskotliw ym i, pełnym i pom ysłów badaw czych kobietam i z ty­ tu łe m doktora, w których rozwój w łożyliśm y wiele społecznego w ysiłku, nie w spo­ m inając o w ydaniu na ich w ykształcenie p ublicznych pieniędzy?8 Ile po ten cjału

B ordo lata 1550-1650 nazywa gynofobicznym w iekiem k u ltu ry zachodniej [Bordo 1987].

Aż kusi, by napisać, że rodzą one i w ychow ują dzieci, aby m ężczyźni, zakładając rodzinę, m ogli rozw ijać swoje k ariery naukow e. A ni we w spółczesnym św iecie pracy zawodowej, ani w św iecie n a u k i, nie m a m iejsca dla dzieci; a w ciąż nie m a także m iejsca na system owe ułatw ianie rodzicom (czytaj: najczęściej m atkom ) pogodzenia pracy zawodowej z zajm ow aniem się m ałym i dziećm i. 7

8

(11)

5

8

naukow ego m arnujem y, nie likw idując przeszkód, któ re nie pozw alają kobietom kontynuow ać ich pracy naukow ej i badaw czej?

Skoro o p rzeszk o d ach mowa. W ydaje się, że d o strzeżen ie owych p rzeszkód i podjęcie prób ich systemowego zlikw idow ania m oże się odbyć tylko w tedy, kiedy insty tu cje zarządzające n au k ą i p ełniące wobec niej funkcje doradcze b ęd ą z a in te ­ resow ane w prow adzaniem zm ian dla dobra swego w łasnego funkcjonow ania. Przyj­ rzyjm y się zatem niek tó ry m z nich. Z acznijm y od PAN-u, choć trzeba zaznaczyć, że nie należy przeceniać jego w pływ u na rozwój działalności naukow o-badaw czej, który w ydaje się być niew ielki, niem niej jed n ak wciąż p ełn i on funkcje doradcze i cieszy się dużym p restiżem pośród naukowców. W 2007 ro k u PAN zrzeszał 557 członków, z czego tylko 17 było kob ietam i [RS, s. 425], przy czym an i jedna z nich nie jest członkiem p rezydium PAN-u, n ie p ełn i funkcji przew odniczącego w ydziału czy prezesa któregokolw iek z oddziałów. PAN zdaje się zatem potw ierdzać słusz­ ność potocznego pow iedzenia, że „PAN jest dla pan-ów ”9 .

K olejną niezw ykle isto tn ą z p u n k tu w idzenia rozw oju naukow ego badaczy in ­ stytucją jest C e n traln a K om isja do Spraw S topni i Tytułów. W skład jej siedm iu sekcji w chodzi 223 członków, w tym zaledw ie 20 kobiet. Poszczególne p o d stru k tu - ry tej in sty tu cji są n iem al wzorcową ilu stracją stereotypow ego ro zk ład u płci w w aż­ nych in sty tu cjach naukow ych. A ni jedna kobieta nie jest członkiem P rezydium , najw ięcej kobiet jest w Sekcji Sztuki (4 na 16 osób), a nie m a żadnej w Sekcji N au k Technicznych. W pozostałych sekcjach wygląda to następująco: Sekcja N a u k H u ­ m anistycznych i Społecznych: na 49 osób 3 kobiety; Sekcja N au k E konom icznych: na 15 osób 2 kobiety; Sekcja N au k B iologicznych, R olniczych, L eśnych i W etery­ naryjnych: na 34 osoby 4 kobiety; Sekcja N a u k M edycznych: na 35 osób 4 kobiety; Sekcja N a u k M atem atycznych, Fizycznych, C hem icznych i N au k o Ziem i: na 36 osób 3 k o b ie ty 10. Badaczki fem inistyczne podkreślają, że n ik t z nas nie jest im- m unizow any na w pływ oddziaływ ania stereotypów kobiecości i m ęskości w swoim sposobie m yślenia. Jak p rzypom ina Keller, naw et jeśli płeć k ulturow a jest wytwo­ rzona, skonstruow ana w określonym kontekście historycznym i społecznym , w pły­ wa ona na sposób staw iania p y ta ń w nauce, na określanie problem ów w ażnym i czy błah y m i, na ocenę w yników naukow ych [Keller 1987, s. 243]. Jeśli m a ona rację, stru k tu ra płciow a in sty tu cji oceniającej w artość prac naukow ych i przyznającej na tej podstaw ie stopnie i ty tu ły m a n ie b an a ln y wpływ na to, w jaki sposób p o ­ szczególne prace są oceniane, p odobnie jak m a znaczenie płciowa tożsam ość sa­ m ych upraw iających naukę.

N iew iele kobiet dzierży najwyższą w ładzę na polskich uniw ersytetach. N a 15 członków P rezydium K onferencji R ektorów A k adem ickich Szkół P olskich przy­ p ad a tylko jedna kobieta. W ładze dziekańskie na poszczególnych uniw ersytetach są zdom inow ane przez m ężczyzn. Przykładow o na U W na 19 dziekanów m am y 2

9 W ięcej danych na ww w.pan.pl 10 W ięcej danych na www.ck.gov.pl

(12)

kobiety; na UAM w P ozn an iu na 13 dziekanów m am y jedną kobietę; na UJ w K ra­ kowie na 15 dziekanów m am y 4 kobiety; na U M K w T o ru n iu na 16 dziekanów nie m a an i jednej (sic!) k o b ie ty 11. Sytuacja wygląda podobnie w prestiżow ych kon­ k u rsach na najlepszych naukowców. W szesnastu edycjach Polskiego N obla F u n ­ dacji na rzecz N a u k i Polskiej na 57 w yróżnionych p rzy p a d ają tylko 4 kobiety; w dziesięciu edycjach p ro g ram u „M istrz” tej samej fu n d acji na 144 w yróżnionych przypada zaledw ie 19 k o b ie t12. F em inistycznie uw rażliw iony czy jak chcą n ie k tó ­ rzy, przew rażliw iony um ysł, nie zadow oli się pow iedzeniem , że m ężczyźni są po p ro stu lepsi, że lepiej zarządzają n au k ą, że m ają w iększe predyspozycje do rząd ze­ nia i sam i b ardziej tego chcą. Isto tn iejsze w ydaje się w skazanie m echanizm ów , które spraw iają, że kobiety, w ykształcone w rów nym stopniu co m ężczyźni, na równi z n im i broniące doktoratów , n ie m ają d ostępu do w yższych stanow isk i do em ble­ m atów p restiżu naukow ego. N ie bez znaczenia jest tu ta j to, co pod k reślają fem in i­ styczne bad aczk i n au k i, że grem ia przyznającego nagrody, w ybierające najwyższe w ładze, składają się z sam odzielnych pracow ników n a u k i, którzy, jak pokazuje przyw ołana statystyka, w przew ażającej m ierze są m ężczyznam i. W te n sposób system sam potw ierdza swoją w łasną praw om ocność.

„Upłciow ienie” nauki po raz drugi:

uwikłana w płeć treść teorii naukowych

Jak w spom inałam na początku tego arty k u łu , diagnoza n au k i, jaką staw iają b ad a c z k i fem in isty czn e, ró ż n i się w zależności od p rzyjm ow anego stanow iska w kw estii tego, czym pow inna być i czym jest n au k a, jaka jest jej m etodologia, jakie są jej relacje z in n y m i sferam i k u ltu ry oraz jaka jest możliwość i potrzeba stw orzenia n a u k i fem inistycznej czy kobiecej. W szystkie podejścia p rzyglądają się b acznie językowi oraz m etaforom , za pom ocą których form ułow ane są poszcze­ gólne teorie, a w których stereotypow e prześw iadczenia badaczy na te m at kobie­ cości i m ęskości oraz w zajem nych m iędzy n im i relacji najczęściej odciskają swoje piętno. N iezw ykle w ażne są tu ta j analizy tych badaczek, które sam e są naukow - czyniam i i znają m etodologię oraz sposób funkcjonow ania in sty tu cji naukow ych od podszew ki: na przy k ład neurofizjolożka R u th Bleier, biolożki: R uth H u b b ard , D onna H araw ay czy A nne F au sto -S terlin g [Schiebinger 1987].

D o b ry m p rzy k ła d em k o n tro w ersji w okół płciow ego u w ik ła n ia treśc i te o rii naukow ej jest dyskusja n a d biologiczną k o ncepcją z a p ło d n ie n ia człow ieka. P rzyj­ rzyjm y się jej nieco bliżej, pojaw ia się ona bow iem niezw ykle często w ro zm a­

11 D la u proszczenia biorę tu ta j pod uwagę tylko dziekanów „głów nych”, a nie w icedziekanów .

12 W arto w tym m iejscu dodać, że F un d a cja na rzecz N au k i Polskiej od lat stosuje zasadę u w zględniania u rlo p u wychowawczego w w ym ogach w iekow ych badaczy p rzystępujących do konkursów sty pendialnych, w swojej ofercie m a także program

(13)

0

9

itych fem inistycznych d y sp u ta ch n a d n au k ą. D yskusja ta dotyczy zasadniczo tego, czy żeńska kom órka rozrodcza, jaką jest jajo, odgrywa aktyw ną rolę w procesie z a p ło d n ie n ia , czy też zgodnie ze stereo ty p em to, co kobiece, ta k że w tym p rzy ­ p a d k u pozostaje pasyw ne. P ro b le m te n p rz e d rozw in ięciem się dojrzały ch n a u k b iologicznych rozw ażał A rystoteles, u trw alając p rze k o n an ie , zgodnie z k tó ry m to, co kobiece, jest pasyw ne, a c z y n n ik ie m odgryw ającym aktyw ną rolę w za p ło d ­ n ie n iu jest to, co m ęskie, czyli p le m n ik . Było to, rzecz jasna, k alk ą jego po g lą­ dów na te m a t rac jo n aln o ści człow ieka i społecznej o rg an izacji państw a [A rysto­ teles 1979, 729a]. P odobną m odłę m etaforyzow ania, choć w dużo b ard z iej skom ­ plikow anym języku naukow ym , rozw ijano w n a u k a c h biologicznych, w któ ry ch tacy m ięd zy in n y m i badacze, jak E d o u a rd van B enden, O scar H ertw ig, H erm a n Fol, w szczególności w la ta c h 1875-1880, za sta n aw ia li się n a d b iologią i ch em ią za p ło d n ie n ia u ssaków i lu d z i [W asserm ann 1987, s. 553]. Idea zasadniczo pozo­ staw ała n ie z m ie n n a . W ielkie, statyczne, jedno z n iew ielu (w p o ró w n a n iu z ilo ­ ścią plem ników ) jaj zostaje z a p ło d n io n e przez jed en z m ilio n a dynam icznych, ruchliw ych, aktyw nych, p e n e tru ją c y c h plem ników . Jak su g e ru ją b ad a cz k i fem i­ nisty czn e, do p iero w la tac h p óźniejszych, 70. i 80. X X w ieku, p rzy w sp arciu n o ­ w oczesnych te ch n o lo g ii (m iędzy in n y m i skaningow ego m ik ro sk o p u e le k tro n o ­ wego w trze ch w ym iarach) b a d a n ia n a d z a p ło d n ie n ie m zaczęły być prow adzone w ta k i sposób, b y dostrzec aktyw ną rolę jaja (w szczególności jego otoczki p rz e j­ rzystej zw anej zonapellucida) w p rocesie łączenia go z p le m n ik ie m [W asserm ann 1976, s. 554]. N a p rzy k ła d w 1976 ro k u b adacze G e ra rd i H ele n S ch atten p rz e k o ­ nyw ali, że procesy, k tó re zachodzą w osłonie jaja b io rą aktyw ny u d ział w u a k ­ ty w n ie n iu ro zp u szczen ia „czapeczki” akrosom alnej p le m n ik a , um ożliw iając m u w ejście w b lis k i k o n ta k t z osłoną jaja, co w efekcie p row adzi do fu zji jaja z p le m ­ n ik ie m [S chatten, S ch atten 1984, s. 51]. N ieco p ó źn iej, w p o d o b n y m to n ie, b a ­ dacze B altz, K atz, C one p isali, że zona pellucida w ychw ytuje i „przyw iązuje” p le m ­ n ik i, za n im te, jak przekonyw ano we w cześniejszych te o riach , sam e ją sp e n e tru ­ ją [Baltz, K atz, C one 1988]. N ajnow sze b a d a n ia , w k tó ry ch p ró b u je się odejść od używ ania stereotypow ego słow nika w opisyw aniu tego, co m ęskie czy kobiece, p o k az u ją , że p rocesy zachodzące w otoczce przezroczystej jaja po m ag ają u a k ­ tyw nić ów proces „ ro z p u szc zan ia”, i nieo m al „w ciągają” p le m n ik w osłonę. I n ­ n y m i słowy, jajo i p le m n ik są w rów nym sto p n iu aktyw ne i p rzy czy n iają się do sukcesu z a p ło d n ie n ia .

F em inistyczne filozofki n a u k i p odkreślają, że m etaforyka stosowana w b io lo ­ gicznych u jęciach ludzkiego zap ło d n ien ia została zaczerp n ięta z potocznego opi­ su zachow ań seksualnych kobiet i m ężczyzn, co zresztą w n a u k a ch biologicznych m a m iejsce dosyć często [M artin 2007]. I ta k p le m n ik „ p e n e tru je ” jajo, „uaktyw ­ n ia ” je, dzięki jego d ziałan io m proces zap ło d n ien ia zostaje rozpoczęty. Jak p o d ­ kreśla H u b b ard , używ anie języka, w k tó ry m sperm a zap ład n ia (aktyw nie), a jajo jest z a p ła d n ian e (pasywnie), nie opisuje praw dziw ego p rzebiegu procesów b io lo ­ gicznych (w n ic h bow iem , zgodnie z najnow szym i b ad a n ia m i, dochodzi do fuzji jaja i p le m n ik a przy aktyw nym u dziale obu „stron”), ale odzw ierciedla sposób,

(14)

w jaki m yślim y o relacji m iędzy p łciam i w naszej k u ltu rze [H ubbard 1997, s. 102]13. O ponenci powyższych ujęć fem inistycznych podkreślają, że język, w którym jajo było pasyw ne, a p le m n ik aktywny, jest językiem p rzestarzałych te o rii ro d em z fi­ lozoficznej spekulacji, których od daw na nie pod trzy m u je się we w spółczesnych n au k a ch biologicznych [Gross 1998]. Aby przy n ajm n iej częściowo przekonać się, czy faktycznie ta k jest, przyjrzyjm y się m etaforom używ anym w opisach lu d z k ie­ go zap ło d n ien ia w w ybranej lite ra tu rz e polskiej.

D o analizy arb itra ln ie w ybrałam książki z w olnego d ostępu (a więc p o p u larn e, u znane za najb ard ziej p rzy d atn e p rze cię tn em u czytelnikow i) z jednej z n ajw ięk­ szych b ib lio tek w Polsce, z b ib lio tek i U niw ersytetu W arszawskiego. W gru p ie p o d ­ ręczników z em briologii i fizjologii dla stu d en tó w m edycyny i b iologii daje się zauważyć praw idłow ość, że im starszy p o dręcznik, tym opis zapło d n ien ia bardziej stereotypow y, co w idać szczególnie w yraźnie w tych p rac ach , k tó re m ają kilka w ydań. W p o p u larn ej Fizjologii człowieka z elementami fizjologii stosowanej i klinicz­ nej z 1990 ro k u czytamy, że „z apłodnienie [...] polega na w n i k n i ę c i u p le m n i­ ka do kom órki jajowej. [...] p le m n ik p r z e b i j a osłonę przejrzystą [...], zaw arte w akrosom ie enzym y t r a w i ą w zgórek jajonośny [...], po czym p le m n ik m oże w n i k n ą ć do kom órki jajkow ej” (podkreślenie m oje - A.D.) [Traczyk, T rzebski 1990, s. 422]. W późniejszym w ydaniu w opisie zap ło d n ien ia dodane zostają tw ier­ dzenia o tym , że rów nież jajo i zachodzące w n im procesy m ają aktyw ny udział w za p ło d n ie n iu , co zauw aża się na przy k ład w now szym p o d ręc zn ik u Gaynonga: „Z ap ło d n ien ie obejm uje: chem otaksję p le m n ik a do kom órki jajowej przez sub­ stancję w y t w a r z a n ą przez kom órkę jajow ą” [Gaynong 2005, s. 433]. Jednocześ­ nie jed n ak p le m n ik p en e tru je jajo i przez nie przen ik a, a jajo niejako pasyw nie czeka na uaktyw nienie. Podobnie dw uznaczną m etaforykę zauważyć m ożna w p o ­ p u la rn y m p o d ręc zn ik u z em briologii [Bartel 2004]. Podkreśla się w n im , że b a r­ dzo w ażną rolę w s p e n e t r o w a n i u obu w arstw b łony kom órkow ej oocytu od­ grywają b iałk a pow ierzchniow e obu gam et, to jed n ak p le m n ik „przystępuje do p e n e t r a c j i osłony” i p o k o n u j e ją dzięki „glikozydazom i p rotezom zako­ tw iczonym w [jego] su b stan cji akro sm o aln ej”, tym sam ym to p le m n ik w n i k a do p rze strzen i okołożółtkowej jaja [Bartel 2004, s. 80-81]. Jajo zaś w ydaje się b iern ie oczekiwać, co będzie się działo dalej. G dzieś po drodze n ieśm iało p rzypom ina się, że do reak cji korow ej, kluczow ej dla procesu za p ło d n ien ia, niezb ęd n e są ziarna korowe „wytw arzane we w czesnych stad iach w zrostu oocytu” [Bartel 2004, s. 81].

W yraźnie p o dkreśla się n ato m ia st aktyw ną rolę p le m n ik a i b ie rn e „zachow a­ n ie ” jaja podczas zap ło d n ien ia w starszych podręcznikach. D la p rzy k ła d u w Pod­

13 H u b b a rd w skazuje, że n iezależnie od tego, czy jest to zw ierzę, algi, b ak terie, ludzie czy kom órki, kiedy spojrzym y na ich zachow anie poprzez stereotyp pasywnej kobiety i aktyw nego m ężczyzny (rodem z czasów w ik to riań sk ic h ), w szystkie sam ice zachowywać będą się pasyw nie, a samce aktyw nie. W ystarczy przyjrzeć się

rozstrzygnięciom badaw czym W olfganga W icklera (Vergleichende Verhaltensforschung, 1973) czy G eorge’a W illiam sa (Sex and Evolution, 1975) [H u b b a rd 1997, s. 98].

19

(15)

6

2

stawach embriologii człowieka w ydanych w la tac h 70. X X w ieku przeczytam y, że ze­ w nętrzna część „czapeczki akrosom alnej ulega r o z p u s z c z e n i u ”, co um ożli­ wia w niknięcie p le m n ik a w osłonę jaja. Co więcej, dow iem y się także, że dopiero „w czasie przylegania i p en e trac ji o o c y t u l e g a a k t y w a c j i ” [W illiam s, W en­ del-S m ith 1972, s. 40].

Proces zap ło d n ien ia jest też krótko opisyw any w książkach, w których pod ej­ m uje się p roblem atykę aborcji i pod ejm u je dyskusję na te m at p oczątku życia lu d z ­ kiego. Tutaj rów nież m ożna zauważyć pew ną praw idłow ość: im książka bardziej p o p u la rn a , a m niej naukow a, tym b ardziej to, co m ęskie, jest przedstaw iane jako aktyw ne, a to, co kobiecie, jako pasywne. W tych opisach p le m n ik i „ o d d z i a ł u ­ j ą na [...] ochronną błonę zew nętrzną [jaja], zaczynają ją n i s z c z y ć ”, a jeden jedyny p le m n ik sw oim i w łasnym i m ocam i „wnika do ja ja” [Horow itz, Trefil 1992, s. 57]. W w ersji b ard z iej unaukow ionej czytam y, że sp ecjalne enzym y zaw arte w akrosom ie uw alniają się, a „dzięki n im p le m n ik jest w stanie p r z e d o s t a ć s i ę przez kom órki w ieńca p rom ienistego otaczającego kom órkę jajową, a później ta k ­ że r o z p u ś c i ć osłonkę p rzejrzystą oraz m em b ran ę otaczającą kom órkę jajową i w n i k n ą ć do jej w n ętrz a” . Jajo zaś jest aktywow ane przez p le m n ik „w czasie [jego] p rze n ik an ia przez w arstw y zew nętrzne kom órki jajow ej” [M achinek 2007, s. 83]. P lem n ik działa, jajo czeka na uaktyw nienie.

Już na podstaw ie tej wybiórczej i fragm entarycznej analizy daje się zauważyć, że „now y” sposób m yślenia o roli m ęskich i żeńskich kom órek płciow ych w p ro ce­ sie zap ło d n ien ia przy jm u je się wyjątkowo opornie. Tym oporniej, im bardziej p o ­ toczny jest język, m niej uw ikłany w skom plikow aną te rm inologię naukow ego żar­ gonu biologicznego. N aw et w tym o statn im jed n ak n ie u sta n n ie pojawia się cza­ sow nik „penetrow ać”, dookreślający poczynania p le m n ik a , żyw cem n ieom al p rze­ n iesiony z opisów seksualnych zachow ań człowieka. M ożna bow iem zasadnie za­ stanaw iać się, czy p le m n ik , jako pojedyncza kom órka, faktycznie „ p e n e tru je ”, „niszczy”, „p okonuje”, „p rz eb ija”? Czy raczej, k o n stru u ją c opisy w biologii, p rze­ n osim y na nie nasze utrw alone w k u ltu rz e sposoby m yślenia o tym , co m ęskie, i o tym , co kobiece, ilekroć coś „m ęskiego” czy „kobiecego” w ogóle się w n im p o ­ jawi. O dpow iedź H u b b a rd jest jednoznaczna: n ie da się ludzkiej biologii rozw a­ żać w izolacji, jest ona częścią zbiorowego m yślenia o człow ieku, częścią tego, co nazyw am y „społecznym ” [H u b b ard 1983, s. 7]. D latego także w now szych opisach p rocesu za p ło d n ien ia, jajo, choć przedstaw iane jest jako aktyw ne, to jego aktyw ­ ność ilustrow ana jest stereotypow ą m etaforyką agresji [M artin 2007, s. 44 ]14. Po­ wyższe krytyczne, fem inistyczne analizy nie m ają na celu zdyskredytow ania n a ­ ukowej teo rii ludzkiego zapło d n ien ia, wręcz przeciw nie, m ają uśw iadom ić jedy­ nie, że nasze pow szechnie podzielane przek o n an ia na te m at seksualności zakłóca­ ją zrozum ienie opisyw anego procesu [Potter 2006, s. 144].

14 C iekaw y rodzaj an d ro cen try z m u zauw ażany jest w archeologicznych koncepcjach na tem at pojaw ienia się w k u ltu ra ch lu d zk ich rolnictw a. Raz jeszcze, kobiecość jest tam ściśle w iązana z pasyw nością [zob. P o tter 2006, s. 69-75].

(16)

Spośród licznych innych przyw oływ anych przez bad aczk i fem inistyczne przy­ kładów „upłciow ienia” treści te o rii naukow ej n iech m i będzie w olno k rótko p rze d ­ stawić jeszcze dwa. Pierwszy z n ic h pochodzi z b ad a ń n a d ewolucją i pochodze­ n ie m człow ieka, któ ry m przyglądają się zn an e w lite ra tu rz e p rz e d m io tu H elen L ongino oraz R uth D oell [Longino, D oell 1987], d ru g i z rozw ażań n a d h isto rią prym atologii, któ re szczegółowo przeprow adza niem niej znana D onna H araw ay

[H araw ay 1987].

L ongino i D oell p rzy p o m in ają , że w rozw ażaniach n a d p ochodzeniem czło­ w ieka i jego ew olucją w homo sapiens zaczęły dom inow ać dwie m etafory, „mężczy- zny-m yśliw ego” [Lee, deVore 1968] oraz „kobiety-zbieraczki” [Tanner, Z ilh m an 1976], a badacze form ułujący swoje teorie na tem at człowieka koncen tru ją się wokół któ rejś z nich. Co ciekaw e, w obu p rzy p ad k ach podstaw ow ą rolę odgrywa pojęcie narzęd zia, z tym tylko, że zw olennicy koncepcji „m ężczyzny-m yśliw ego” odnoszą się do odkryć, któ re zdają się potw ierdzać pierw otność n arz ęd zi kam iennych; zwo­ lennicy koncepcji „kobiety-zbieraczki” pod k reślają zaś, że na podstaw ie ry su n ­ ków m ożna dedukow ać, iż w cześniejsze były n arzęd zia w ykonane z m ateriałów n atu ra ln y ch , ta k ich jak paty k i czy trzcin a [Longino, D oell 1987, s. 172]. Zarów no przek o n an ie o tym , że społeczność ludzka wyewoluowała po d dyktando polow a­ nia, na któ ry m królow ał m ężczyzna, jak i prześw iadczenie, że pierw otne ludzkie zbiorow ości skupiały się wokół zapew niającej pożyw ienie i krzątającej się wokół dzieci k o b ie ty -zb ie ra cz k i są p o ch o d n ą stereotypow ego p rzy p isy w a n ia ról obu płciom . N arzędzia sam e nie dookreślają jednoznacznie, do jakiej czynności zosta­ ną przeznaczone, nie są znakiem jakiegoś określonego z góry działan ia, to b a d a ­ cze z perspektyw y w łasnej k u ltu ry w iążą je z jednoznacznie dookreślonym zacho­ w aniem [Longino, D oell 1987, s. 174]. L ongino p odkreśla w in n y m m iejscu, że określanie pow yższych ról o parte jest na m odelu zachow ania, jaki badacze znają z w spółczesnego w zorca myśliwego czy zbieraczki. Tym sam ym w krytykow anych te o riach nie uw zględnia się w pływ u czynnika kulturow ego i historycznego, k lu ­ czowego z p u n k tu w idzenia w ytw arzania w iedzy [Longino 1990, s. 109].

Kolejnym przykładem nieuchronnego przenoszenia poglądów społecznych na tem at płci na treść teorii naukow ych jest historia prym atologii. H araw ay wskazuje, że przeogrom ną rolę w b ad a n ia ch n ad naczelnym i i m etodologię w rozwijającej się po II wojnie światowej antropologii m iały poglądy C larence’a Raya C arpentera i Sher- wooda W ashburna. P rzyjęli oni darw inow ski funkcjonalizm oraz funkcjonalizm społeczny, a polityczną zasadę dom inacji przeform ułow ali w naukow o uzasadnioną właściwość świata n aturalnego nadając jej fizykalną i biochem iczną podstaw ę [Ha­ raw ay 1987, s. 231]. Teoria D arw ina nieprzypadkow o została rozebrana na czynniki pierwsze przez badaczki fem inistyczne. H u b b ard w drobiazgowych analizach frag­ m entów tekstów wykazywała, że twórca teorii ewolucji przejm uje pew ne pojęcia z teorii społecznych Spencera i M althusa, a opisyw anym przez niego św iatem zwie­ rząt rządzą dokładnie te same prawidłowości, co w iktoriańskim społeczeństwem. Stąd też m ężczyzna jako samiec jest z n a tu ry bardziej odważny, energiczny i k re­ atywny [H ubbard 1997, s. 92-96]. Zważywszy, że dom inacja jest w powyższej trady-

6

3

(17)

6

4

cji ściśle w iązana z tym , co m ęskie, badania prow adzone n ad naczelnym i nieom al całkowicie skoncentrow ały się na obserw ow aniu zachow ań samców, dokładniej sam ­ ców dom inujących. H araw ay ma ogrom ne w ątpliwości co do m etodologicznej p ra ­ wom ocności słynnego eksperym entu C arpentera, który doprow adził go do p osta­ w ienia tezy, że kiedy grupa naczelnych zostaje pozbaw iona dom inującego samca alfa, jej stru k tu ra ulega dezorganizacji, co prow adzi do w ew nętrznych konfliktów, bójek, ostatecznie zagrażając bezpieczeństw u życiow em u całej grupy. C a rp e n te r obserwował w ybraną niezakłóconą grupę naczelnych przez jeden tydzień jako gru ­ pę kontrolną. Po czym ta sama grupa stała się grupą eksperym entalną. U sunięto z niej samca alfa i prow adzono obserwację przez k olejny tydzień. N astępnie u su n ię­ to samca n u m e r dwa z grupy i ponow nie obserwowano ją przez tydzień; dalej u su­ nięto samca n u m e r trzy i jak wcześniej obserwowano grupę przez tydzień. Jak już w spom niałam , organizacja grupy - w edług obserwującego - uległa rozproszeniu i ponow nie została zrek o n stru o w an a, kied y sam ce zostały do niej przyw rócone [Haraway 1987, s. 228]. D om inacja samca alfa została wyjściowo potraktow ana jako norm a dobrego funkcjonow ania grupy, a same samce jako jedyne podm ioty, które mogą tę organizację sankcjonować. D opiero analizy kobiet-badaczek, w tym tak słyn­ nych, jak Jane Goodall, D ian Fossey, B irute G aldikas15 czy Shirley S trum , których obecność stała się w yraźnie w idoczna w prym atologii od lat 70. X X w ieku, doprowa­ dziły do odkrycia, że zbiorowa, społeczna kooperacja w grupie jest lepszą podstaw ą stabilności organizacji niż krótkoterm inow a, rzucająca się w oczy agresja. W ym ie­ nione badaczki zm ieniły także m etodologię badań. G oodall jako pierwsza nadaw ała badanym szym pansom im iona, a nie - zgodnie z u tarty m zwyczajem - num ery, p o ­ stulowała obserwowanie zw ierząt w n atu ra ln y m środow isku, zauw ażyła, że m ają różne te m p eram en ty i zachow ują się rozm aicie, naw et w podobnych sytuacjach. Fossey obaliła m it o krwiożerczej agresywności goryli, które badała; dzięki niew ia­ rygodnej cierpliw ości m ogła przebywać bardzo blisko nich (świat obiegło zdjęcie, na której goryl z własnej woli ją dotyka), angażowała się w ich ochronę, stosując nieom al każdą m etodę, w tym organizując w łasną kontrow ersyjną arm ię przeciw kłusow nikom . S trum , która przez 38 lat badała pawiany, odkryła, że nie istnieje h ierarchia dom inacji pośród samców, że posiadają one złożone zdolności społeczne i posługują się nim i, żeby przetrw ać i zapew nić grupie spójność. T rudno powiedzieć, czy nowe m etody zastosowane przez powyższe badaczki da się określić m ian em „ko­ biecych”, ale m ożna przyjąć, że fakt, iż były kobietam i, nie jest bez znaczenia dla sposobu, w jaki prow adziły swoje badania.

Zamiast podsumowania i złotych myśli

Idee, które m ożna znaleźć w fem inistycznej filozofii n auki, są dla m nie od dłu ż­ szego czasu niezm iennie fascynujące. O dkryw ają nowe światy, nieznane oblicza wie­ 15 G oodall, Fossey i G ald ik as nazyw ane są „A niołkam i L eakeya”, ich projektom

badaw czym bow iem , w których postaw iły one kluczowe dla swojej d zied zin y tezy, patronow ał archeolog i paleontolog L ouis Leakey.

(18)

dzy, każą przyjąć do wiadom ości niewygodną now inę, że nauka - najbardziej chyba pow ażane, doceniane i najpotężniej rozbudow ane przedsięw zięcie - jak każda inna dziedzina ludzkiej k u ltu ry n ie jest dobrem sam ym w sobie. Luce Irigaray, jak wiele innych badaczek, zauważa, że w dotychczasowej nauce nie m a Ja ani My, bo to, co podm iotow e, jest w niej siłą nowożytnej tradycji zakazane [Irigaray 2005, s. 283]. W ydaje się, że nie pow inno tak być. Jednocześnie jednak to, co robią fem inistyczne badaczki nauki, podkreślając jej upłciowienie, krytykując podstawowe dla niej, wspo­ m inane już dualizm y (racjonalne/irracjonalne, obiektyw ność/em patia etc.) nie uczy nas niczego konstruktyw nego o różnicy m iędzy płciam i, różnicy, której Irigaray ży­ czyłaby sobie nie zagubić. O dsłaniając autora kryjącego się za tw ierdzeniam i kon­ kretnej teorii, słusznie pokazujem y zatem , że nauka jest przedsięw zięciem ludzkim (męskim?), jednocześnie jednak odkrycie to niew praw ionem u um ysłowi może su­ gerować, iż fem inizm ow i w filozofii n au k i chodzi o to, by czynnik płciowy z niej wyeliminować. N ic bardziej mylnego. Stengers, Keller, Irigaray, Longino, Lloyd - by w ym ienić tylko kilka badaczek, do których się tutaj odwoływałam - dom agają się na różne sposoby przyw rócenia kulturze, w tym nauce, pozytywnego w ym iaru tego, co kobiece. W w achlarzu propozycji, które się tutaj przedstaw ia, m am y postulaty u praw iania n au k i „kobiecej”, a w nieco „skrom niejszej” w ersji, p ostulat wzbogace­ nia n au k i w artościam i „kobiecym i” . Lloyd podkreśla, że jeśli istniejąca nauka jest „m ęska”, przynajm niej w tym znaczeniu, że swoje cele, m etodologię i sposób pro ­ w adzenia b ad a ń kształtuje poprzez w artości w iązane w naszej k u ltu rze z tym , co m ęskie, to kobiety pow inny czuć się w spółodpow iedzialne za ta k i jej stan. Ideał racjonalności, utrw alony w tradycji upraw iania nauki, stał się bow iem także ide­ ałem kobiet [Lloyd 2005, s. 187]. In n y m i słowy, to właśnie współodpow iedzialność za k ulturę każe przyw ołanym badaczkom nam awiać kobiety do wprowadzania zm ian, do przekształcania nauki.

Czy w spółcześnie nau k a dalej narażona jest na ograniczający jej teorie wpływ stereotypow ego m yślenia o płci? Czy w czasach trzeciej już fali fem in izm u wciąż m a m ęską stru k tu rę? Być m oże p o stu laty fem inistycznej filozofii n a u k i przestały być ak tu aln e , stały się kolejną opow ieścią o m rocznych, ale m in io n y ch za k am ar­ kach naszej kultury? S tru k tu ra instytucjonalna n au k i w Polsce jest niezaprzeczalnie m ęska. N ależałoby teraz d okładnie przebadać, jaki m a to w pływ na jej fu n k cjo n o ­ w anie. Czy n ad a l stereotypow o m yślim y o kobietach w nauce? P ro p o n u ję p rz e ­ prow adzić znany, prosty, psychologiczny test z lat 80. [Paludi, Streyer 1985]. N a ­ leży tę sam ą, odpow iednio zróżnicow aną, poddaw aną testow i g rupę osób podzielić na trzy podgrupy, poprosić o p rzeczytanie tego sam ego te k stu naukow ego, p o d p i­ sanego w p rzy p a d k u pierw szej pod g ru p y „J.T. M cK ay”, drugiej - „John T. M cK ay”, trzeciej - „Joan T. M cK ay” . Czy okaże się, że ocena w artości czytanego te k stu zależy w jakiś sposób od tego, czy zasugerow ana jest płeć autora i tego jaka ta płeć jest? Jeśli tak, trzeba zbadać, jakiego to ro d zaju zależność: czy (jak pokazyw ali P alu d i i B auer w la tac h 80.) rząd zi n ią praw idłow ość: „m ężczyzna - lepszy te k s t”, „kobieta - gorszy te k st” . Jeśli tak, tezy, jakie staw iają b adaczki w fem inistycznej filozofii n au k i, zu p ełn ie nie straciły na aktualności.

6

5

(19)

9

9

Cytowana literatura przedmiotu

A rystoteles, 1979, O rodzeniu się zwierząt, W arszawa: PW N.

A lcoff L., P o tte r E., 1993, Feminist epistemologies, L ondon: Routledge.

A nderson E., 2005, Feminist epistemology: an interpretation and a defence, w: C u d d , A ndreasen 2005.

B artel, H., 2004, Embriologia. Podręcznik dla studentów, W arszawa: W ydaw nictw o L ekarskie. B artz J., K atz D., C one R., 1988, Mechanism o f sperm-egg interaction at the zona pellucida, „Bio­

physical Jo u rn a l” 54 (4), 643-654.

B ordo S., 1987, The Cartesian masculinization o f thought, w: H ard in g , O ’B arr 1987. C u d d A., A n d reasen R., 2005, Feminist theory. A philosophical anthology, Oxford: Blackwell. D o eu ff Le M ., 2003, The sex o f knowing, N ew York, L ondon: Routledge.

E aslea B., 1980, Witch hunting, magic and the new philosophy, Sussex: H arv ester Press. F au sto -S trelin g A., 2004, The fiv e sexes: why male and female are not enough, w: H eldke, Lisa,

O ’C onnor, Peg (ed.) Oppression, privilege and resistance. Theoretical perspectives on ra­

cism, sexism and heterosexism, N ew York: Basic Book.

Fee E.. 1982, A fem inist critique o f scientific objectivity, „Science for the People” 14 Ju ly/A ugust. Fee E., 1983, Women’s nature and scientific objectivity, w: H u b b a rd , Lowe 1983.

G aynong W., 2005, Fizjologia, W arszawa: W ydaw nictw o L ekarskie PZW L.

G ross P., 1998, Bashful eggs, macho sperm and tonypandy, w: Koertge, N o retta (ed.) House built

on sand. Exposing postmodernist myths about science, Oxford: O xford U niv ersity Press.

G u ttin g G., 2005, Continental philosophy o f science, O xford: Blackwell.

H aack S., 1998, Knowledge and propaganda. Reflections o f an old fem inist, w: Manifesto o f a passio­

nate moderate, C h icag o -L o n d o n : T h e U niv ersity o f C hicago Press.

H araw ay D., 1987, A nim al sociology and a natural economy o f the body politic, p a rt 1: A political

physiology o f dominance, w: H a rd in g , O ’B arr 1987.

H araw ay D ., 1991, „Płeć” do marksistowskiego słownika, h ttp ://w w w .ek o lo g ia sztu k a .p l/p d f/ f0013haraw ay1.pdf [dostęp 2.02.2010].

H a rd in g S., 1993, Rethinking standpoint epistemology: w hat is ‘strong objectivity’?, w: Alcoff, P o t­ ter 1993.

H ard in g S., O ’B arr J. (ed.), 1987, Sex and scientific inquiry, Chicago: T he U niv ersity o f C h ica ­ go Press.

H artso ck N .C .M ., 2001, The nature o f a standpoint, w: L o rb er J. (ed.) Gender. Inequality. Femi­

nist theories and politics, Los Angeles: R oxbury P u b lish in g Com pany, 131-135.

H orow itz H., Trefil J., 1992, J a k powstaje człowiek. N auka i spór o aborcję, W arszawa: PIW. H u b b a rd R., 1983, Social effects o f some contemporary myths about women, w: H u b b a rd , Lowe

1983.

H u b b a rd R., 1997, Have only men evolved, w: tejże The politics o f women’s biology, N ew B ru n ­ swick: R utgers U niv ersity Press.

H u b b a rd R., Lowe M. (ed.), 1983, Women’s nature. Rationalization o f inequality, N ew York, Oxford: P ergam on Press.

Irig aray L., 2005, In science, is the subject sexed?, w: G u ttin g 2005. K eller E., 1987, Feminism and science, w: H ard in g , O ’B arr 1987.

K eller E., 1995 Reflections on gender and science, L ondon: Yale U niv ersity Press. Lee R., deVore I. (ed.), 1968, M an the hunter, Chicago: A ldine P u b lish in g CO. L lyod G., 2005, The man o f reason, w: C u d d , A dreasen 2005.

L ongino H., 1990, Science as social knowledge, N ew York: P rin ceto n U niv ersity Press. L ongino H., 1994, In search o f fem inist epistemology, „M o n ist” 77.

(20)

L ongino H., D oell R., 1987, Body bias and behaviour. A comparative analysis o f reasoning in two

areas o f biological science, w: H ard in g , O ’B arr 1987.

M a c h in e k M., 2007, Spór o status ludzkiego embrionu, Olsztyn: W ydaw nictw o U niw ersytetu W arm ińsko-M azurskiego.

M a rtin E., 2007, Jajo i plemnik. Naukowy romans, w: G ry ciu k R., K ościańska A. (red.) Gender,

perspektywa antropologiczna. Kobiecość, męskość, seksualność, W arszawa: Wyd. UW.

N elson J., H an k in so n L., 1993, Epistemological communities, w: Alcoff, P o tter 1993.

N elson J., H an k in so n L., 1996, Empiricism w ithout dogmas, w: N elson J., H a n k in so n L. (ed.)

Feminism, Science and philosophy o f science, D o rd re c h t, L ondon: K luw er A cadem ic

Publishers.

Pakszys E., 1995, Płeć a rozwój nauki. Problemy epistemologii fem inistycznej, w: Pakszys E. (red.)

Humanistyka i płeć. Studia kobiece z psychologii, filozofii i historii, Poznań: W ydaw nic­

two N aukow e UAM, 85-99.

Pakszys E., Sobczyńska D. (red.), 1995, Humanistyka i płeć. Kobiety w poznaniu naukowym wczoraj

i dziś, Poznań: Wyd. N auk. UAM.

P aludi M ., S trayer L., 1985, W hat’s in an author’s name. Differential evaluations o f performance as

a function o f author’s name, „Sex ro les” vol. 12.

P o tter E., 2006, Feminism and philosophy o f science. A n introduction, L ondon: Routledge.

Rocznik statystyczny R P 2008, W arszawa: Z ak ład W ydaw nictw Statystycznych.

S chatten G., S ch atten H., 1984, The energetic egg, „M edical W orld N ew s” 23.

S chiebinger L., 1987, The history and philosophy o f women in science. A review essay, w: H ard in g , O ’B arr 1987.

S chiebinger L., 1989, The mind has no sex. Women in the origin o f modern science, C am bridge: H arv ard U niversity Press.

S m ith D., 1987, The everday world as problematic. A fem inist sociology fo r women, Boston: N o r­ th ea stern U niv ersity Press.

S tengers, Isabelle 2000, The Invention o f Modern Science, M inneapolis: U niversity o f M in n e ­ sota Press.

T an n er N., Z ilh m an A., 1976, Women in evolution, „S igns” 1.

Traczyk W., Trzebski A. (red.), 1990, Fizjologia człowieka z elementami fizjologii stosowanej i kli­

nicznej, W arszawa: Państwow y Z ak ład W ydaw nictw L ekarskich.

W asserm an P.M., 1987, The biology and chemistry o f fertilization, „Science” vol. 235.

W illiam s P., W en d ell-S m ith C.P., 1972, Podstawy embriologii człowieka, W arszawa: Państwow y Z ak ład W ydaw nictw L ekarskich.

6

(21)

6

8

Abstract

Aleksandra DERRA

Nicolaus Copernicus University (Toruń)

Objectiveness intertwined with masculinity, or, the language of science from a feminist perspective

A p re sen ta tio n o f th e m ain assum ptions and objectives o f feminist philosophy o f science, as fo rm u lated in th e feminist em piricism and feminist stan d p o in t th e o ries . U nderlined is th e ir s h a re d starting point: sc ie n c e -b a s e d k n o w le d g e bein g a p p ro a c h e d as a socially­ -c o n stru cted collective p ro ject in w hich th e values a c c ep te d in o u r culture m ay b e found. Feminist (and fem ale) scholars ask qu estio n s o f h o w science reinforces configurations o f th e basic categ o ries (e.g. rationality - objectivity - masculinity), and h o w g e n d e r s te re o ty p e s inform o r affect scientific th eo ries . T h e ‘g e n d e r-re la te d status' o f science m anifests itself in its institutional stru c tu re (with a p rev alen ce o f th e m ale e le m e n t) as well as in th e language and m e ta p h o rs o f scientific th eo rie s . T h e sc h o lar takes a c lo ser look at th e g e n d e r stru c tu re o f th e m ajo r Polish scien ce-related institutions, along w ith th e form ulations assu m e d by selected scientific th e o rie s (e.g. biological c o n c e p ts o f insem ination, evolutionary research o n th e origins o f hum ans).

Cytaty

Powiązane dokumenty

Wybierzmy uniwersum oraz jakie´s relacje na nim okre´slone (np.: ´ liczby naturalne wraz z relacjami mniejszo´sci, podzielno´sci, itd.).. Obliczmy, czym b˛ed ˛ a wyniki

Ka˙zda własno´s´c niesprzeczno´sci charakteru sko´nczonego jest domkni˛eta na podzbiory2. Ka˙zda własno´s´c niesprzeczno´sci domkni˛eta na podzbiory mo˙ze zosta´c roz-

Dostrzega związek pomiędzy posiadaną wiedzą a możliwościami rozwiązywania problemów, potrafi podać kilkanaście przykładów.. Bejgier W., Ochrona osób i mienia,

Z jednej strony mamy szpitale kliniczne, które są zadłużone i notorycznie wykazują straty, z drugiej strony takie, które nie tylko nie generują zobowiązań wymagalnych,

Rozumie potrzebę uczenia się przez całe życie oraz konieczność ciągłego rozwoju osobistego i zawodowego z zakresu stosowania systemów informatycznych w

P2 Cele i zakres prowadzonej działalności, zasady funkcjonowania, tryb pracy, metody i formy pracy poszczególnych wydziałów czy też wyodrębnionych komórek

Krzywe lepkości deserów na bazie skrobi ziemniaczanej niemodyfikowanej (SZ) i deserów na bazie skrobi ziemniaczanej acetylowanej (SA) słodzonych sacharozą (odpowiednio SZ/S100

dują się ciała różną gęstość posiadające, prócz tego każda warstw a współśrodkowa ziemi różni się od innych nad nią i pod nią leżących także swoją