• Nie Znaleziono Wyników

Retoryka klasyczna - dziś

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Retoryka klasyczna - dziś"

Copied!
23
0
0

Pełen tekst

(1)

Helmut Bonheim

Retoryka klasyczna - dziś

Teksty : teoria literatury, krytyka, interpretacja nr 4-5 (28-29), 177-198

(2)

H elm ut Bonheim

Retoryka klasyczna — dziś *

P róbę ak tualizacji reto ry k i kla­ sycznej uspraw ied liw ia w iele względów. Po p ierw ­ sze — daw n a term inologia nastręcza w ielu kłopotów studentom . Po drugie — Lewis Carroll, Jam es Joyce i autorzy reklam w prow adzili język, którego reto ry k a klasyczna n ie p o trafiłab y zidentyfikow ać i nazw ać. W reszcie — jakikolw iek system czy m odel reto ry k i nie może ograniczyć się do reje stro w a n ia chw ytów językow ych ju ż w ypróbow anych; p o w in ien także w skazyw ać chw yty możliwe. Takie zjaw isk a reto ry cz ­ ne, ja k g ra półsłów ek i żarto b liw a k o n tam in acja za­ częto w ykorzystyw ać, a p rzyn ajm niej nazw ano do­ piero w naszym stuleciu. Możliwości tw orzenia efek­ tów n a pew no n ie zostały w pełni u jaw n io n e i osta­ tecznie w yczerpan e 1.

* Tłum. w g H. Bonheim: Bringing Classical R hetoric Up- -To-D ate. „Sem iotica” 1975 nr 4 s. 375—388.

1 Najlepszą kompilacją term inów retorycznych jest praca R. A. Langhama A H andlist of Rhetorical T erm s (Berkeley Los A ngeles U niversity of California Press 1968), zaw iera­ jąca typologię term inów oraz bibliografię w ybranych dzieł klasycznych i współczesnych. Jednakże Langham nie uwzględnia podstawowego źródła niem ieckiego, pracy H. .Lausberga Handbuch der Literarischen R h etorik (Miinchen

N owe zjaw iska

(3)

Przed, po i w środku

Tropy przez dodanie

Chciałbym się w niniejszej p ra ­ cy skoncentrow ać n a tropach, tzn. n a schem atach retorycznych, k tó re pow odują przem ianę słow a 2. J e ­ den z bardzo p rostych sposobów w yw o ływ ania ta ­ kiej p rzem iany polega n a uzu pełnianiu słowa. Istn ie ­ je cały szereg greckich term inó w określających tę procedurę. Poeta, k tó ry jak o pierw szy przekształcił czasow nik „bolden” w „em bolden”, zastosow ał p ro ­ cedurę zw aną p ro th e sis: poprzedził konw encjonalne słowo dodatkow ą sylabą. Zgodnie z form alną d efi­ n icją prothesis oznacza u zupełnienie słow a w jednej z jego cząstek ek strem aln y ch w celu osiągnięcia efek­ tu retorycznego.

M ożna bow iem uzupełnić słowo także przez dodanie elem en tu n a jego końcu; n a p rzykład rzeczow nik „tro p e” przekształcić w czasow nik „tro p ify ” . W daw ­ nej reto ry ce p roced ura ta zw ała się proparalepsis lub paragogą. M ożna także dokonać uzupełn ien ia „w ew n ątrz” słow a: przekształcić „goldlocks” w „gold- ilocks” albo reklam ow ać „lo-o-ng sausages” . W staw ka tego rod zaju zwie się epentezą. R eprezen tacją w y ­ m ienionych tu tropów m oże być n astę p u jąc y w ykres bin arny :

I960, 2 wyd. 1973), która zawiera wyczerpującą listę po­ w szechnie stosowanych terminów, uzupełnioną definicjam i 1 popartą przykładami. Skrócona, popularna wersja tej pracy nosi tytuł Elem ente der Literarische R hetorik (München 1963, 4 wyd. 1971) i zawiera przykłady w języku angielskim . Jedyną, o ile mi wiadomo, próbą zestawienia term inów w y ­ pracowanych w ciągu ostatnich dwu stuleci jest Rhétorique

Générale J. Dubois, F. Edeline, J. M. Klinkenberg, P. 'M in-

guet, F. Pire i H. Trinon (Paris 1970). Praca ta prezentu­ je „strukturalistyczne” ujęcie zagadnień retoryki.

2 N ie wprowadzam rozróżnienia między tropem a figurą. W edług Kwintyliana trop jest zmianą znaczenia raczej niż formy; w czasach renesansu uważano, że trop odnosi się do m yśli raczej, niż do dźwięku; ostatnio wiąże się trop ze stosunkiem paradygmatycznym (w opozycji do syntagm atycz- nego). W tej sytuacji bezpieczniej jest nie przywiązywać zbyt w ielkiej wagi do tego rozróżnienia.

(4)

179 R E T O R Y K A K L A S Y C Z N A — D Z IŚ początek

pozycje ekstremalne

dodanie^ koniec „wnętrze”

Mówi on, że gdy uzupełniam y słowo, w prow adzam y dodatkow y elem ent w jednej z pozycji ek strem alny ch lub „w ew nątrz” ; jeśli w jednej z pozycji ek strem al­ nych, to albo n a początku, albo n a końcu.

M echanizm tw orzenia przedstaw ionych tro pó w po­ k ry w a się w zasadzie z procedurą, k tó rą językoznaw ­ cy n azyw ają afiksow aniem , a k tó ra polega n a uzupeł­ n ian iu w y razu prefiksem , infiksem lu b sufiksem (bądź ich kom binacją). To, co dla reto ry k i je s t pro-

thesis, proparalepsis i epenthesis, g ram aty k a nazw ie

prefiksem , sufiksem i infiksem . Można by spytać, czy oba szeregi term inologiczne są niezbędne.

W każdym razie — nie są tożsam e. Je d e n szereg od­ nosi się do aktów sam ow olnego p rzeinaczania języka, podczas gdy drugi określa pow szechnie uznaw ane, niew zruszone zasady zaw arte w podręcznikach g ra­ m atyki. Językoznaw cy u trzy m u ją, że ak ty owej sa­ mowoli leżą poza obrębem ich specjalności. Nie zw ra­ c ają w ięc uw agi n a słow a niestand ard o w e, tw orzone przez poetów i stanow iące przedm iot analizy reto ­ rycznej, ch yb a że zdecydują się nobilitow ać tego rodzaju tw ór, kw alifikując go jako hapax legom enon. (Tu także w y stęp u je pew na niew ielka różnica zna­ czeń. Słowo n iestan dardow e p ow staje ze w zględu n a szczególną okazję, n ato m iast określenie hapax lego­

m en o n odnosi się do słów zaledw ie raz dokum ento­

w anych, z czym się spotykam y w n iek tó ry ch staro ­ ży tn ych rękopisach; co w szakże nie w yklucza m ożli­ wości, iż znajd o w ały się w pow szechnym użyciu.) C harles B arb er stw ierd za w L inguistic Change, że słowo niestandardow e, obiekt zainteresow ań badacza reto ry k i, „m a niew ielkie znaczenie” dla językoznaw

-Zbliżone do afiksowania

(5)

180

Retoryka a gramatyka

N iezw ykłość w retoryce

c y 3. Nie w szyscy językoznaw cy zgodzą się z takim stw ierdzeniem , choć to m oże i praw da, że słow a te stw arzają znikom e m ożliwości k o n stru o w an ia po­ w szechnie stosow alnych p raw id eł językow ych. Lecz tro p y i fig u ry (może każda ich realizacja była n ie ­ gdyś tw orem n iestandardow ym ) są jed y n ie z pozoru szalonym i, anarchicznym i m u ta n ta m i, do k tó ry ch nie sto su ją się żadne reguły. Także i one b azu ją n a pro­ cesach zaprogram ow anych, w ypróbow anych i sp raw ­ dzonych. O różnicy m iędzy g ram aty k ą a reto ry k ą decyduje przede w szystkim świadomość, m otyw y działalności językow ej. Ktoś, kto tw orzy fo rm y języ­ kow e po to, b y się w ybijały, by stanow iły pew nego ro d zaju atrak cję, by w yróżn iały się z konw encjonal­ nego języka i przyciągały uw agę — je st po etą albo krasom ów cą, rez u lta tem zaś jego działalności są fi­ gury. Je śli jak iś jego tw ó r przyjm ie się, zostanie ado ptow any przez język i w ejdzie do słow nika — będzie m u przysługiw ał, w m yśl reg u ł filologii, sta ­ tu s form acji słow otw órczej. J a k gdyby cały proces przebiegał autom atycznie, bez udziału jednostkow ej inw encji. W ówczas trop, k tó ry rodził się jako figura retoryczna, staje się kliszą, m artw ą m etaforą, jednym z fak tó w w h isto rii języka.

Nasza kon klu zja m a c h a ra k te r paradoksalny. O kazuje się, że re to ry k a b ada języ k w jego istniejącej postaci, ze zjaw iskam i n iestan d ardo w y m i włącznie, podczas gdy językoznaw stw o ogranicza swe zainteresow ania do tych elem entów języka, które p rzetrw ały bądź też ro k u ją n a to nadzieje. Badacz reto ryk i, posługu­ jący się zakurzoną grecko-łacińską term inologią, oka­ zuje się, w przeciw ieństw ie do językoznaw cy, niepo ­ praw n y m w yznaw cą synchronii. Sens tego paradoksu da się chyba sprow adzić do stw ierdzenia, że reto ry k a zajm u je się zjaw iskam i jednostkow ym i i niezw ykły­ mi, n a to m ia st językoznaw stw o p a ra się, najogólniej

* C. Barber: L inguistic Change in P resen t-D ay English. Lon­ don 1964, s. 77.

(6)

181 R E T O R Y K A K L A S Y C Z N A — D Z IŚ

biorąc, zw yczajnością — tym , co przebiega zgodnie z wTzorem lub zdaje się potw ierdzać jak iś zbiór ocze­ kiw ań czy praw .

Zjaw iska, k tó re b ada i określa reto ry k a, ró żn ią się często od zjaw isk b adanych przez językoznaw stw o pod innym jeszcze w zględem . Przedm iotem z a in tere ­ sowań reto ry k i jest kreacja, k tó ra p rag n ie pozostać kreacją (tzn. — słowem niestandardow ym ), zaśw iad­ czając to osobliwością składających się n a n ią ele­ m entów . Stąd, jeśli częścią słow a je s t m orfem po­ w szechnie używ any w danym języ k u w określonej funkcji, n p . p refik su (im-, be-, a n ti- itd. w języku angielskim ), skłonni jesteśm y pozostać przy określe­ n iu „p refik s” . N atom iast określenie „p ro th esis” rez e r­ w ujem y dla elem entów osobliwych, n o rm aln ie nie

w ystępujących w obrębie danego języka w funkcji prefiksu. P rzykładem m oże tu być słowo „ u rte x t” (w obrębie języka angielskiego) czy stw orzone przez Joyce’a słow o „ipsofacts” .

Możemy w ięc w prow adzić rozróżnienie m iędzy pro­ cedurą tw orzenia a ch arak terem elem entów form acji słow otw órczej stanow iącej przedm iot analizy. M ani­ pulacje językow e o ch arak terze reto ry czn y m resp ek ­ tu ją w zory i norm y, lecz ich rez u lta tem b y w a często odstępstw o od n o rm w p rzy p ad k u jednego lu b kilku elem entów stanow iących przedm iot m anipulacji. T rudno sobie w yobrazić, by infiks „o” w sloganie reklam ow ym , „lo-o-ng sausages” m ógł pełnić tę sam ą funkcję w in n y m kontekście, infiks „g” zaś w zw ro­ cie „Fm a gnu — ag n o th er g n u !” (Flanders i Sw ann) je s t w ogóle niestan d ard o w y ; n ie je s t p rzykładem infiksacji, lecz epenthesis. P ro ced u ra je st w obu w y ­ padkach identyczna. Różnica polega n a odm iennym charak terze elem entów , k tóre są n ią objęte.

Ale i ta k m ożna b y kw estionow ać celowość rozróż­ n ian ia p refik su i prothesis, in fik su i epenthesis. Róż­ nice, jeśli są, w y d a ją się dziś m ało istotne. Istn ieje w ięc pokusa u trz y m an ia jednego tylko szeregu te r ­ minologicznego, k tó ry określałby zarów no

historycz-Respektow anie normy i od­ stępstwa

(7)

Błędne uproszczenie

n e procesy rozw oju języka, ja k i niekonw encjonalne, fun do w an e przez reto ry k ę. M ożna b y przekształcić te n szereg w sy stem użyteczny dla obu rodzajów analizy — i językoznaw czej, i reto ry czn ej. Zasób p o trzeb n y ch term in ó w uległby w te n sposób r e ­ dukcji.

U proszczenie tego rod zaju byłoby je d n a k z dw u w zględów niew skazane. Po pierw sze — term inologia językoznaw cza tw o rzo n a b y ła jako n arzędzie analizy, podczas gdy term inologia reto ry czn a m iała (p rzy n aj­ m niej — m iała do niedaw na) um ożliw iać poetom i m ówcom tw orzenie now ych tropów , fig u r i schem a­ tów. W ażniejsze jednak, że p rzy jm u jąc ów u jedno­ licony system , pośw ięcilibyśm y w im ię p ro sto ty su b­ telność n iek tó ry ch rozróżnień, zaw arty ch w term in o­ logii greckiej. W arto n a p rzyk ład podkreślić, że sta ­ ro ży tn i G recy dysponow ali bogatszym zestaw em te r ­ m inów określających tro p y przez dodanie, w y kracza­ jący m poza term inologię tu przedstaw ioną. P rzy czym n iek tó re z ty ch term in ó w o k reślają procesy ję ­ zykow e w ciąż jeszcze żywe. D aw na re to ry k a dyspo­ no w ała n a przykład oddzielną nazw ą dla epenthesis długiej. B rzm iała ona tm esis i była stosow ana tam zwłaszcza, gdzie w grę w chodził w y ra z złożony. W dzisiejszej Nowej Zelandii m ówi się o „ in te r- -b loody-island fe rry ”. In f iks może być jeszcze b ar­ dziej rozbudow any, np. „th is is m y au to - (if only th e b a tte ry w ou ld n’t go dead on cold m ornings) mo­ b ile ” . N ie je s t to zresztą przy kład sk rajn y . R dzenną

tm esis je s t każde złożenie przytoczeniow e, rów nież

takie, jakiego p ró b k ą je s t opis p a ry am erykańskich tu ry stó w pióra D avida T aylora: „tw o re a lly nice and rea lly soporific people, tw o genuyne, all-A m erican, m y-o h -m y , and loo k y -w h at-w e-h av e-rig h t-o v er-h ere, to u rists” 4. Jeśli przytoczone p rzy kład y ilu s tru ją zja­ w isk a w y stęp u jące często i jeśli zachodzi p o trz e b a ich nazw ania, a nie opisu, term in y „tm esis” i „złożenie 4 „Punch” z 5 lipca 1972 r.

(8)

183 R E T O R Y K A K L A S Y C Z N A — D Z IŚ

przytoczeniow e” b ę d ą bez w ą tp ie n ia użyteczne. To praw da, że przy n ależą o ne do tej sam ej rodziny, co

epenthesis i infiks. Ale p o w staje p y tan ie, czy isto tn ie

w a rto obstaw ać p rzy jed n y m term in ie „in fiks” dla takiej różnorodności tropów . R odzina ty c h tro p ó w je s t praw dopodobnie liczniejsza, niż się w ydaje, i w do­ d a tk u nie pozbaw iona p e rsp e k ty w dalszego rozw oju. M ożemy n a p rzy k ład podzielić ep en th esis n a pod­ gru p y : zarów no p rzez dokładniejsze określenie, co rozum iem y przez „ w n ę trz e ” słow a (przestrzeń w e ­ w n ą trz sylaby, pom iędzy sylabam i, m iędzy elem en­ tam i złożenia itd.), ja k i przez klasy fik ację rodzajo­ w ą m ożliw ych w staw ek. In n y m i słowy, nasz w y k res b in arn y nie re p re z e n tu je zam kniętego system u, lecz rozszerzalny zestaw operacji.

Tropy przez odjęcie

Zajm ow aliśm y się dotąd tro p a ­ m i przez dodanie. Tym czasem u su w an ie cząstki sło­ w a je s t rów nie pow szechnie stosow anym chw ytem . Zbiorow i tech n ik dodaw ania odpow iada podobny zbiór tech n ik odejm ow ania. F a k t te n pow inniśm y w prow adzić do naszego m odelu:

z początek dodanie /

y pozycje ekstrem alne

odjęcie y \ koniec \ „wnętrze”

Tu także pozycja cząstki podlegającej m an ip u lacji de­ cyduje o nazw ie zjaw iska. Jeśli u suw am y coś z „w nę­ trz a ” słow a (tw orząc „ p a n ts” z „p an talo n s”), jest to

s y n k o p a ; jeśli odrzucam y początek (tw orząc form ę

„b u s” ze słow a „om nib u s”), je st to afereza albo abla-

tio ; jeśli p om ijam y koniec (tw orząc „lab ” z „labora-

to ry ” albo „prom ” z „pro m enade”), je s t to apokopa, zw ana także elizją. S y m e tria w obec szeregu tropów

Ubóstwo infiksu

(9)

Symetria tropów

Słowo kadłubowe

przez dodanie sięga dalej jeszcze. T ak ja k m ożna do­ dać do rd zen ia w y razu jednocześnie p refik s i sufiks, tak m ożna skom binow ać aferezę z apokopą: przy k ła­ dem słowo „in flu enza”, w y stęp u jące także w form ie „fiu ” . W idzim y więc, że tro p y przez odjęcie zacho­ w u ją się tak samo, ja k tro p y przez dodanie. T riada „synkopa-afereza-ap o ko p a” odpow iada triadzie „ep en th esis-p ro th esis-p ro p aralep sis” .

Tropy przez odjęcie, podobnie ja k tro p y przez do­ danie, pozostają w pew nym zw iązku ze zjaw iskam i, które w ykształciły się poza sferą retory ki. Z jaw iska te określa się niek ied y tą sam ą grecką lub łacińską nazw ą, co tropy, a niek iedy są one klasyfikow ane za pom ocą term in ó w w reto ry ce nie stosow anych. Językoznaw ca n a przy k ład nazw ie synkopę pow ta­ rzającego się elem entu w słowie (np. „filogia” jako błędna postać „filologii”) haplografią lu b haplologią — zależnie od tego, czy chodzi o słowo pisane, czy nakże n ie są one nig d y całkow icie ekw iw alentne, m ówione. Szereg tru d n y c h do zap am iętan ia term i­ n ó w zastąpiono w spółczesnym i odpow iednikam i, jed - Synkopę (w rodzaju „grusical”) n azy w a się obecnie

kontam inacją („blend”). Lecz ten now y te rm in stosu­

je się przede w szystkim tam , gdzie chodzi o usunięcie członów z dw u słów (lub w iększej ich liczby) i po­ łączenie tego, co pozostało. A pokopę („porn” zam iast „p o rn o grap h y ” , „ n a tc h ” zam iast „ n a tu ra lly ” ) określa się jako „skrócenie” (clipping) lu b „słowo kadłubo­ w e” (tru n k word). P odw ójną apokopę w rodzaju

W.C. zam iast „ w a ter closet” nazw alibyśm y p raw d o ­

podobnie skrótem eufem istycznym . Jeśli z szeregu słów w y elim in u jem y w szystko prócz pierw szych li­ ter, otrzym am y akronim (np. NATO), a jeśli pozosta­ n ą pojedyncze lite ry i cyfry (np. RUA 4N DV8? jako sk ró t zdania „are you a foreign d ev iate?”) — będzie to goldfish lingo 5. S ą to niew ątp liw ie p rzejaw y ten ­ dencji do uw spółcześnienia reto ry k i. N iem niej zgru­

(10)

185 R E T O R Y K A K L A S Y C Z N A — D Z IS

pow anie w szystkich tych term inó w w jed n y m szeregu „tropów przez odjęcie” i dokonanie zdecydow anej ich selekcji może czynić reto ry k ę znacznie bardziej pociągającym przedm iotem studiów . M iłośnika p rzy ­ ro d y in teresu je i cieszy w szystko, co żyje. Ale co­ dzienna praca, n a w e t w tej dziedzinie, stw arza po­ trzebę system atyzacji.

Rozw ażaliśm y różne sposoby przekształcania słów — czyli m ik ro stru k tu r językow ych. Możliwość podob­ n y ch przekształceń dopuszcza także składnia, tzn. sfera m ak ro stru k tu r językow ych. N iektóre typy przekształceń, np. tm esis i złożenia przytoczeniow e, dadzą się odnieść do obu poziomów. K onw encjonalna reto ry k a dysponuje bardzo rozbudow anym zestaw em term in ó w dla fig u r będących w y n ikiem m anipulacji m ak ro stru k tu raln y ch . Tak w ięc nagrom adzenia spój­ n ików m iędzy pojedynczym i w yrazam i n ie określa się term inam i epenthesis czy infiks, lecz jako bra-

chylogię. Jeśli spójniki w iążą całe zw roty i zdania,

m am y do czynienia z ujęciem zw anym polisyndeton, a jeśli b rak spójników tam , gdzie ich m ożna oczeki­ w ać — m am y do czynienia z a syn d eton em (w od­ różnieniu od sy n ko p y , syneresis i skrócenia). K iedy usuw am y coś ze słowa, je st to synkopa. G dy jed n ak usuw am y samogłoski spom iędzy słów, przekształca­ jąc „do o n ” w „don” albo „do o ff” w „d o ff”, je s t to

synaloifa. Mnogość ty ch term in ó w w prow adza zamęt,

tym bardziej że zjaw iska opatrzone ta k n iep rzejrzy ­ stym i nazw am i są n iejed n o k ro tn ie dość proste.

Binarna reprezentacja głów ­ nych tropów

W tym m om encie trzeb a posta­ wić pytanie, czy om aw iane pow yżej zjaw iska reto ­ ryczne są istotn ie n a ty le proste, by m ożna je było w sposób p rzejrzy sty usystem atyzow ać. Nasze w y ­ k resy tropów przez dodanie i przez odjęcie sugerują, że zabieg jest w ykonalny, jakkolw iek nie m ożna li­

Przekształcenia składniowe

(11)

186

czyć n a uw zględnienie w szystkich zjaw isk. W prow a­ dzone ju ż rozróżnienia — m iędzy (1) m an ip u lacją o ch arak terze konw encjonalnym i retoryczn ym , do­ k o n yw aną (2) n a poziom ie słow a lu b sk ładn i — tak że dadzą się przedstaw ić za pom ocą m odelu p rzew id u ­ jącego serię opozycji bin arn y ch :

kon w enc j onalne

y słow o (mikrostruktura)

retoryczne

\ składnia (makrostruktura)

Nasz w yk res przew id u je n astęp u jące działania: a) p y ­ tam y, czy d an a m an ip u lacja m a c h a ra k te r konw en­ cjonalny, czy reto ry czn y (co, ja k w idzieliśm y, nie zawsze je s t p y tan iem łatw ym ); b) p y tam y, czy te re ­ nem m anip u lacji je s t słowo, czy w y k racza ona poza tę granicę. Odpow iedzi zak ładają w y b ó r z dw u prze­ ciw staw nych możliwości, p rzy n ajm n iej w teorii. (W rzeczyw istości p raw ie każdy w y b ó r tego rod zaju je st podw ażalny i w zględny.)

N astępnie pragn iem y stw ierdzić, jak ie są możliwości przekształcenia słowa. W iem y już, że jed n a z nich polega n a dodaniu, a d rug a n a odjęciu cząstki słowa; są to zm iany ty p u ilościowego. Ale m ożem y zm ieniać także jakość słow a:

✓ zmiany ilościow e słow o (mikrostruktura) /

\ zm iany jakościow e

M ożliwy je s t dalszy zestaw p y tań, zakładających w y ­ bór z dw u w ykluczających się możliwości. Ich rezu l­ tatem je s t m odel, k tó ry obrazu je w m iarę szczegóło­ wo zasadnicze możliwości m anipu lacji słow nych (patrz schem at).

W te n sposób system n arzu ca pew ien ład chaosowi. Nasz m odel m oże ulec rozbudow ie w pozycji 2b — i w ted y obejm ie m anipulacje n a poziom ie składni. W iele zjaw isk, n a które nasz m odel w skazuje, m a in d y w id u aln e nazw y; znalazło w n im sw ą rep re z en

(12)
(13)

Zmiany jakoś­ ciow e liczn iej­ sze

tację około czterd ziestu znanych tropów . P o n ad to m odel re p re z e n tu je kilk a tropów jeszcze nie n a z w a ­ nych ani przez starożytnych, ani później — choć możliwych.

Tropy rep rezen to w an e przez hasło „zm iany jakościo­ w e” są oczywiście liczniejsze niż te, k tóre zakodo­ w ano jak o „zm iany ilościow e” . J e s t tak po części dlatego, że trzeb a było w łączyć tu opozycje: „graficz­ n e ” — „foniczne” oraz „spółgłoska” — „sam ogłoska” . Obie te opozycje nie w y stę p u ją w e w cześniejszej p a r ­ tii m odelu, poniew aż n ie u jaw n iały b y dalszych, ju ż zidentyfikow anych tropów . R ozbudow a dolnych p a rtii w y k resu w y raża bogatsze możliwości tech n ik tra n s ­ feru i su b sty tu cji, k tó re zakodowano w haśle „zm ia­ n y jakościow e”, a k tó re o b ejm u ją takie tro p y , ja k odw rócenie „G od” w „dog” , m alapropizm („tw o n o - torious b en efactors” ko n stab la Elbo w) albo zam ianę „ genu in e” w „gen u y n e” z cytow anego opisu p a ry am ery k ań sk ich tu ry stó w (która m a oddać ich a m ery ­ k ań sk ą wym owę). W szystko to są szczególne ro d zaje zm ian jakościow ych.

Pozycja 3b o b ejm u je zatem całokształt zjaw isk zna­ n y ch pod ogólną nazw ą m etaplazm . O bejm uje w ięc pozycję 4c, tj. anagram („C adenus” zam iast „D ecanus” u Sw ifta), oraz 5f, tj. m etatezę („B ird” jako w e rsja staroangielskiego słow a „b rid de” , żartobliw e p rze­ kształcenia ty p u „ erem itu s” zam iast „e m e ritu s”). M etateza je s t rodzajem w ew nątrzsłow nej a n a stro fy albo hysteron-proteron. Pozycje 6e i 6f m ogą obej­ m ować specjalne ty p y m etatezy, k tórym po zbad an iu m ożna by n adać nazw y.

M etateza w y stę p u je także n a poziomie składni. Ro­ dzajam i m etatezy składniow ej są: inw ersja, anastro-

fa, ka ko syn d eto n , antym etabola i hysteron-proteron.

N a poziom ie słow a m ożliwości m anipulacji są m n ie j­ sze, toteż p oprzestaje się tu n a term inie „m etateza” . Co p raw d a kolejność liter, n a w e t w k ró tkim słowie, zaw iera m ożliwość w iększej ilości p erm u tacji: ABCDE w ACBDE lu b w ABDCE, lub w ABCED itd. Jed n ak że p erm u tacje te nie są zbyt często w y ­

(14)

189 R E T O R Y K A K L A S Y C Z N A — D Z IŚ

korzystyw ane w celach reto ry czn y ch; nie m a więc p otrzeby ich id enty fik o w ania i o p a try w a n ia nazwą. Pozycja 5f uległa dalszem u podziałowi. Pozycja 7b obejm uje diastolą, tzn. rozszerzenie lu b w ydłużenie samogłoski, ja k rów nież systolę, czyli skrócenie syla­ by. Różne sposoby w ym aw iania tak ich słów jak „p er­ severance” i „com m endable” m ogą tu służyć za przykład. Pozycja 7b koduje ulu bio n y ch w y t w yko­ naw ców popu larn ych piosenek. Słowo szczególnie ważne, n a przykład „m iłość” , a k c en tu ją oni lub w y ­ dłużają, albo tra k tu ją je ja k p a rtię k o loratu ry . G dy­ by fa k t te n uw zględniono w tekście piosenki, m ieli­ byśm y przy p adek przew idziany przez pozycję 6g, o b ejm ującą graficzne przekształcenia słów; nie m a jeszcze pow szechnie przy jętej nazw y dla tego tropu. Poniew aż założyliśmy, że nasz m odel m a n ad e w szy­ stko reprezentow ać tro p y zidentyfikow ane przez re ­ to ryk ę klasyczną, tro p y czysto graficzne m ożem y w łaściw ie pom inąć. Z ty ch sam ych w zględów model nasz nie uw zględnia zm ian słów, m ających n a celu ich w pasow anie w określone m etru m akcentow e. W ia­ domo bowiem, że tra d y c y jn e term in y tw orzono dla system u iloczasowego, a nie akcentow ego. K w intylian nie m ógł znać o kreślenia „licencja poety ck a” w tym sensie, w jakim dotyczy ono w ym ogów w iersza ak­ centow anego.

W arto zwrócić uw agę n a pozycje 6e oraz 6f. Ta ostatn ia zaw iera fig urę zw aną antisthecon, tj. prze­ kształcenie słow a w celu dostosow ania go do rygorów w iersza, a w czasach now ożytnych — w celu dopa­ sow ania do ry m u . J e s t to ulubiony chw y t O gdena Nasha, w yznaczający głów ny dowcip licznych lim e­ ryk ów :

A venturesom e three-w eeks-old Chamois Strayed off in the w oods from his mamois,

And m ight have been dead, But some picknickers fed

Him with sandwiches, m ilk and salam ois 6.

6 Laundered Limericks. New York 1960, s. 16.

Przekształcenia graficzne pom ijam

(15)

190

Pozycja 6e też istnieje

Ż a rt polega n a tym , że „cham ois” w ym aw ia się ja k „sh am m y ” — i przeto m oże tw orzyć ry m z „m am ­ m y ” . „M am ois” je s t nieoczekiw anym , n iestan d ard o ­ w ym zapisem, w prow adzonym dla podkreślenia osob­ liw ości słow a „cham ois” w obrębie języ k a an g ielskie­ go. „M am ois” je s t specjalnym przy pad kiem tro p u

antisthecon, m anifestu jącym się tu ta j w zapisie g ra ­

ficznym (sam a w ym ow a n ie ulega przecież zmianie). „Salam ois” stanow i p rzykład tego sam ego chw ytu. G dyby jed n a k zm iana objęła nie tylko końcow ą część w yrazu, lecz także sam ogłoskę środkow ą (a: n a zam kniętą, przednio językow ą x), m ielibyśm y dodat­ kow e zjaw isko zakodow ane przez pozycję 7b. M ożna sobie w yobrazić dalszy podział pozycji 7b, stosow nie do m ożliw ych typologii sam ogłosek (np. akcentow a­ ne, zaokrąglone, cen traln e itp.), lecz podział ten w prow adzałby zam ieszanie, w budow ując w nasz m odel pew nego ro d zaju podsystem o w ielu try w ia l­ n y ch rozgałęzieniach. Pozycje 7a i 7b n ie m ają u g ru n ­ to w an y ch nazw w łasnych. Nie m a rów nież nazw dla dalszych podziałów pozycji 6g, choć są one możliwe. Tak w ięc lepiej poprzestać n a o k reślen iu „an tisth e­ con”, odnosząc je zarów no do realizacji graficznych, ja k i fonicznych. Je d n ak że każdy w spółczesny opis fig u r reto ry czn y ch m usi uw zględniać w spom niane zjaw iska — skoro m ożna je odnaleźć w niezliczonej ilości żartów słow nych w lim erykach. N iektóre z nich w y k o rzy stu ją np. p rzy ję te skróty nazw stanó w am e­ ry k ań sk ich : „M e.” ry m u je się z „ex p lain ” , „Vt.” z „fo n t”, poniew aż rozum ie się, że sk ró ty te ozna­ czają „M aine” i „V erm o n t”. Pow ażni pisarze w za­ sadzie nie k o rzy stają z tej figury, choć E d ith Sitw ell u zyskiw ała za jej pom ocą szczęśliwe efekty.

Pozycja 6e, tj. zm iana początku słow a w celu osiąg­ nięcia określonych efektów , rów nież n ie m a nazwy. Je d n a k istnieje. O kreślenie „w rong b u t w ro m an tic” (Sellar i Yeatm an), odnoszące się do p a rtii rojalistów , je s t jej realizacją graficzną. A passus z Joyce’a „w h a t a m nice m ness it all m n ak es” rea liz u je ją

(16)

191 R E T O R Y K A K L A S Y C Z N A — DZlS i w płaszczyźnie zapisu graficznego, i w płaszczyźnie brzm ieniow ej. W cytow anym fragm encie osobliwe (dla angielskich oczu) rozm ieszczenie spółgłosek, w łaściw e np. słow u „m nem onic” , zostało h u rte m przeniesione do słów n ajzupełniej norm alnych. Za­ tem fig u ra zakodow ana jako 6e je s t ży w a i zasługuje n a w łasn ą nazw ę. Sam o zjaw isko m oże w ystępow ać nie tylko w pozycjach ek strem aln y ch słowa, lecz ta k ­ że w e „ w n ę trz u ”, tzn. m oże być rep rezen to w ane przez pozycję 5f i jej b ifu rk a cje — 6h i 6g. T a o sta t­ n ia oznacza zm ianę zapisu pody kto w an ą w zględam i re to ry c z n y m i:

In m erchandise Macy’s a symbol for anything down to a thymbol;

But there is no doubt That if they are oubt,

You’ll be able to get it from G ym b ol7.

C ytow any lim ery k bazuje n a tro p ie antisthecon, chociaż przekształcenia ry m u jący ch się słów nie w p ły w ają tu w żaden sposób n a rym . Przekształcenia te o b ejm u ją „w n ę trz e ” i część końcow ą w słow ach: — „th y m b o l” zam iast „th im ble” ,

— „G ym bol” zam iast „G im ble” oraz sam ą część końcow ą w słowie — „o u b t” zam iast „ o u t” .

A n tisth ec o n je s t tropem , za pom ocą któ rego w p row a­

dza się zw ykle m om ent odprężenia u słuchaczy. Po­ wód u tw o rzen ia form y „o u b t” je s t w szakże in n y: m a ona zwrócić uw agę n a n iefunkcjonalność zapisu sło­ w a „d o u b t” . Nasz m odel nie je s t je d n a k przystoso­ w an y do badań m otyw acji. G dyby zresztą b y ł — cóż dało b y się za jego pom ocą pow iedzieć o m oty­ w ach, k tó re kiero w ały Joycem , gdy tw orzył zw rot „no b ird y av ia r so ar anyw ing to eagle i t ”, odpow ied­ n ik zw yczajnego „nobody ev er saw an y th in g to equal it” w języ k u n ib y p tasim ? G dybyśm y zajęli się szcze­ gółową analizą m otyw ów , przekroczylibyśm y granicę 7 Ibidem, s. 13.

Nieznane m otyw acje Joyce’a

(17)

Przyczyny upadku retoryki

oddzielającą ling w istyk ę i reto ry k ę od psychologii — kuszącego, lecz niebezpiecznego pola gry. Nie potra­ fim y sporządzić pełnej listy m otyw ów leżących u pod­ sta w tw o rzenia tro p ó w ani określać ty c h motywów post factum . N ie p o trafim y stw ierdzić, czy dany tw ór językow y pow stał dla żartu, czy jego powstaniem rządzą p raw a ludow ej etym ologii, ani rozróżnić świa­ dom ie skonstruow anego neologizm u od niewłaściwego użycia słowa, w ynikłego z ignorancji. Co dla jednego je s t anastrofą, dla innego stanow i kakosyndeton. Sa­ m a analiza fo rm aln a fig u r reto ry czn y ch nastręcza w ystarczająco w iele trudności.

Retoryka klasyczna i nowe sy ­ stem y

S p rób ujm y zastanow ić się nad przyczynam i u p ad k u reto ry k i klasycznej. Może to nam pomóc w n aw iązaniu k o n tak tu z jej dorobkiem, w próbie jej uw spółcześnienia.

1. P rzy taczan y o statn io lim eryk, a tak ż e passus z Jo y ce’a sp raw d zają się przede w szystkim w druku. M usim y w idzieć zapis tych tekstów ; gdybyśm y ich jed y n ie w ysłuchali, nie zdołalibyśm y uchwycić za­ w artego w tekstach żartu . Ję zy k pisan y v ym ag a odrębnej gałęzi retory k i. Trzeba pam iętać, że słowo „ re to ry k a ” w yw odzi się z greckiego term in u okreś­ lającego m owę — i że konw encjonalna reto ryk a zaj­ m ow ała się opisem możliwości, jakim i dysponuje m ówca. B ogata n o m enklatura, k tó rą odziedziczyliś­ my, odnosi się zatem do tropów fonicznych a nie graficznych. N aw et ren esans n ie zdradzał jeszcze większego zainteresow ania dla graficznych przeina­ czeń językow ych, k tó re z takim upodobaniem sto su ją a u to rzy lim eryków i ogłoszeń reklam ow ych. Słowni­ ki z czasów elżbietańskich liczyły się do pewnego sto p n ia z ortografią, ale pisarze tej epoki ni( liczyli się z n ią wcale. S ir W alter R aleigh posługiwał się siedem nastom a w ersjam i graficznym i swego n azw i­

(18)

193 R E T O R Y K A K L A S Y C Z N A — D Z lS

ska, p rz y czym żadna z nich nie je s t n a ty le nie­ zw ykła, by m ogło istnieć podejrzenie, że chodziło 0 trop. Tw orzenie efektów w oparciu o odm ienne realizacje graficzne słowa, fig ury tak ie jak akro­ nim i g o ldfish lingo, zainteresow anie Lew isa C arrolla 1 G. B. S haw a p roblem atyką zapisu słów — są to zjaw iska ch araktery sty czn e dla naszych czasów. Nie m ógł ich przew idzieć ani Cycero, ani Susenbrotus, ani H e n ry Peacham , ani George P u tten h am .

T ak w ięc w czasach now ożytnych, zwłaszcza w w ieku X IX i następnym , w ykształcił się cały szereg tropów 0 c h arak terze przede w szystkim literackim . Gdy D ickensow ski Rogue R iderhood m ówi „A lfred D avid” zam iast „affid a v it”, to pełn y sens jego w ypow iedzi dotrze do nas jedyn ie przez lek tu rę. „ P a y re n ts” za­ m iast „ p a re n ts”, quasi-hom ofoniczny k alam b u r z S il-

vie and B runo Lew isa C arrolla rów nież z tru d e m

d o tarłb y do słuchacza, podobnie jak hom ofoniczny k a la m b u r Joyce’a „very m onkey th a n k s” ; choć te n o statn i obejm uje także przekształcenie w sferze fonii. N atom iast tw orzone przez Joyce’a personifikacje („M adges Tigh” zam iast „m ajesty ” , „W innie C arr” zam iast „v in eg ar”) z całą pew nością nie dadzą się zarejestrow ać słuchowo. Podobnie m a się rzecz z ta­ kim i konstrukcjam i językow ym i, ja k „goldfish lingo” 1 „w y razy dla oka” 8. Pow yższe przykłady w skazują, że g ry słów o p arte n a zapisie są w ynalazkiem póź­ n y m ; m ożna by podać k ilk a zaledw ie przykładów pochodzących sprzed epoki Dickensa. M alapropizm y i pgêUcloludowe etym ologie, ch arak tery zu jące język Szekspirow skich postaci z nizin społecznych, m iały tra fić do słuchacza, a nie do czytelnika. N atom iast współczesność kanonizow ała zapis. Ten zaś w ym aga odpow iednio skonstruow anej reto ry ki, k tó ra p o tra fi­ ła b y klasyfikow ać i nazw ać każde odstępstw o od kanonu. R eto ry k a anty czn a i renesansow a nie mogły dysponow ać m odelem analitycznym zjaw isk, k tórych w łaściw ie nie znały.

8 E. Leisi: Das Heutige Englisch. Heidelberg 1965, s. 63.

Tropy w yłącz­ nie literackie

(19)

Drzewa bez nazw y w lesie retoryki

2. G dybyśm y n a w e t rozw inęli sy stem atykę fig u r r e ­ torycznych realizujących się w sferze zapisu graficz­ nego słów, to i tak nie bylibyśm y w stan ie nad ać nazw w szystkim tropom utw orzonym przez w spół­ czesnych poetów, m ężów stanu, dziennikarzy i a u to ­ ró w reklam . U siłow ania takie w iązałyby się zresztą z koniecznością budow y ogromnego arsen ału te rm i­ n ów technicznych, co je st z dw u p rzy n ajm n iej w zglę­ dów niebezpieczne. Po pierw sze — n a z b y t rozbudo­ w anej term inologii nie sposób spam iętać. Po d ru ­ gie — założenie, iż ów arsenał g w a ra n tu je nam w yczerpujący opis zjaw isk, odgrodziłoby nas sk u ­ tecznie od zjaw isk now ych. N iebezpieczeństw o po­ lega nie tylko n a tym , że przestalibyśm y dostrzegać las spoza drzew , ale i n a tym , że bylibyśm y skłonni ignorow ać istnienie drzew , dla k tó ry ch brakłoby nam gotow ych nazw . R etorycy doby ren esan su w y ­ odrębnili przytłaczająco w ielką ilość tropów . Ale i tak było ich za m ało w stosunku do niezliczonej ilości m ożliw ych zjaw isk językow ych. Pełnego opisu reto ry k i n iek tóry ch p a rtii w tek stach Szekspira nie zapew ni ani 65 figur z Rhetorica ad H erennium , ani 132 figu ry Sosenbrotusa, ani 184 figury zestaw ione przez H enry Peacham a w dziele G arden of Elo­

quence 9. P rzedstaw iony tu system b in arn y rów nież

nie p rete n d u je do roli uniw ersalnego narzędzia, za pomocą którego m ożna by zidentyfikow ać każdą m ożliw ą m anipulację językow ą. Nasz system w ska­ zuje tego rod zaju możliwości, ale bez gw arancji, że w skazuje w szystkie. To zastrzeżenie odnosi się za­ rów no do zjaw isk retory czn y ch p rzejętych z tra d y ­ cji, ja k i do tych, k tó re się jeszcze nie w ykształciły. Na obronę naszego system u m ożna powiedzieć jed y ­ nie to, że je st prosty. G dyby było inaczej, przestałby być użyteczny jako narzędzie. Tak zaś m a jedną przy n ajm niej zaletę — że m ożna n ad nim panować.

9 Praca s. Miriam Joseph: Rhetoric in Shakespeare’s Time (New York 1962) klasyfikuje ponad dwieście figur.

(20)

195 R E T O R Y K A K L A S Y C Z N A — D Z lS

W arian ty i podsystem y, k tó re się w nim bezpośred­ nio nie mieszczą, m ożna opisywać, określając ich specyfikę w stosun ku do zjaw isk typow ych i u m iej­ scow ionych w m odelu. Rozw iązanie tak ie w y daje się lepsze niż tw orzenie w ciąż now ych nazw. R etoryka doby renesansu zw ielokrotniła term inologiczną spuś­ ciznę po Cyceronie, K w in ty lian ie i dziele Rhetorica

ad H erennium . P u tte n h a m opracow ał angielską w e r­

sję tej powiększonej listy. Lecz ani on, ani pozostali współcześni m u znaw cy reto ry k i n ie byli w stanie zidentyfikow ać w szystkich m ożliw ych tropów . N ato­ m iast dorobkiem term inologicznym P u tte n h a m a nie zainteresow ał się pow ażnie żaden z późniejszych b a­ daczy. W ynika stąd w niosek, że term inologia re to ­ ryczna nigdy nie obejm ie całokształtu zjaw isk, do k tó rych się odnosi.

N adm iar term in ów nie był jed y n ą słabością daw nej retoryki. Były n ią także zbyt w ąskie definicje po­ szczególnych tropów . W eźm y n a p rzykład proste zja­ w isko anafory, k tó rą P u tte n h a m określił jak o „ re ­ p o rt” . Polega ono n a tym , że w y rażen ia — frazy, zdania, linijki, okresy — tw orzące pew n ą serię, roz­ poczynają się ty m sam ym słowem. Istnieje, rzecz jasna, możliwość w yróżnienia an afo ry frazow ej, zda­ niow ej itd., zależnie od układu, w jakim się to zja­ w isko pojaw i. W ten sposób tw orzym y kilka p rzy ­ najm n iej term inó w tam , gdzie dotąd w ystępow ał jeden. Poza ty m istn ieje niezliczona ilość sposobów pow tarzania słowa, któ ry ch nie kojarzy się z poję­ ciem anafory. M ożemy pow tarzać całe słowo lub ty l­ ko jego prefiks. M ożemy pow tarzać je w nieco zm ie­ nionej form ie (p oliptoton albo figura etymologica). M ożemy spotkać się zatem z poliptotoniczną anaforą

frazow ą. M iędzy słow am i pow tarzanym i może nie być

żadnej przerw y (epizeuocis) albo — co częstsze — przerw ę tę może w yznaczać pew na ilość słów (dia-

kopa). Jeśli kolejne lin ijk i te k stu rozpoczynają się

system atycznie od przyim ka, p rzy m io tnika lub innej części mowy — stanow i to bez w ątp ien ia p rzypadek

Zbyt w ąskie definicje

(21)

196

Nie zdołasz wszystkiego skatalogować

an afo ry specjalnego typu. M oglibyśm y w ięc w pro w a­ dzić term in y „anafo ra przyim kow a”, „przym iotniko­ w a ” czy „przysłów kow a” . A także term in y „an afo ra sylabiczna” (jeśli kolejne lin ijki te k stu zaczynałyby się np. od słów trzysylabow ych) czy „ an afo ra ety­ m ologiczna” (gdyby kolejne lin ijk i rozpoczynały się od słów pow iązanych etym ologicznie). M oglibyśm y w ydłużać naszą listę an afo r w nieskończoność, w y­ n a jd u ją c w ciąż now e kategorie w yróżniające (imio­ n a w łasne, nazw y kolorów, przedm iotów ożywionych, n ie ożyw ionych i t p .) 10. Badacz, k tó ry b y nie chciał poprzestać n a określaniu w szystkich ty ch zjaw isk jed n y m term inem , skazałby się n a tw orzenie pokaź­ nego ich zbioru. Z biór ten dodałby oczyw iście do n a d m ia ru term in ó w znajdujących się w obiegu. Ale choćby w ykazał najw iększą n a w e t w ytrw ałość, nie zdołałby skatalogow ać w szystkich m ożliw ości: se­ m antycznych, syntaktycznych, syntagm atycznych, etym ologicznych, fonicznych, graficznych — i in ­ nych. „T a droga prow adzi do szaleństw a” .

G dybyśm y chcieli rozbudow ać nasz m odel w sferze m a k ro stru k tu r (tak ja k to uczyniliśm y w sferze m ik rostru k tu r), an afo ra byłaby tylko jed n ą z figur, k tóre pow inniśm y wziąć pod uwagę. S ekto r 4 w zbo­ gaciłby się o tro p y pow tórzenia, w k tó rych lubow ał się renesans. M usielibyśm y um ieścić tu m. in. a n ty -

strofę, sym p lo ke, antym etabolę, epizeuocis, diaforę, ploke, poliptoton, antonom azję i correctio. Znalazły­

by się tu także specjalne form y redu plik acji: epitet,

tautologia i s tin k y -p in k y . Z każdej z ty ch figur moż­

n a w yłonić ty le samo subw ariantów , ilu doszukaliś­ m y się w anaforze. Z czego w ynika, że rozbudow a naszego m odelu poza granice w yznaczone istniejącą

10 Bardzo interesującą próbę pokazania różnorodnych m ożli­ wości repetycji w tekście (zwanych tam „falistościam i”) jest praca R. Guntera Structu re and S tyle in P o em s: a Paradox. Praca ukazała się w tom ie zbiorowym S tyle in English. Ed. by John Nist. Indianapolis 1969, s. 50—57. Pierwodruk w czasopiśm ie „Style” 1967 nr 1, s. 93—106.

(22)

197 R E T O R Y K A K L A S Y C Z N A — D Z IŚ

term inologią by łab y przedsięw zięciem niecelow ym . Dałoby się ów m odel w ykreślić i opisać, ale n ie dało­ by się go odczytać.

Tym sam ym przyznajem y, że nasz system bin arn y rów nież nie je s t w olny od pew nych ograniczeń i słabości. Pozw ala on w yznaczać w zajem ne stosunki logiczne m iędzy znaczną ilością znanych tropów i figur; id en ty fik u je tro p y istniejące, choć dotychczas nie nazw ane; su g eruje możliwość istn ienia tropów jeszcze n ie potw ierdzonych p rak ty k ą. Ale, podobnie jak konw encjonalna lista term inów , je s t szczegółowy, a m im o to niekom pletny. P o n ad to zaw iera pew ne stru k tu ra ln e słabości — jak o model.

1. W prow adzanych h ierarch ii nie w sp iera żaden n a d ­ rzędny uk ład odniesienia. M ożna podporządkow ać podział „foniczne” — „graficzne” podziałowi „reto­ ryczne” — „konw encjonalne” , ale m ożna postąpić od­ w rotnie. J e s t to konsekw encją sprow adzenia u k ład u w ielow ym iarow ego do postaci lin earn ej. U kład ten m ógłby p rzy b rać także postać tab eli lu b m atrycy. 2. U kład b in arn y zniekształca fakty, k tó re rep rezen­ tu je . Albowiem rzeczyw istość językow a n ie jest w istocie b inarna. D esygnaty naszych „a” i „b” nie w ykluczają się w zajem nie praw ie nigdy. W iele zja­ w isk reto ry czn y ch rozgryw a się i w sferze zapisu graficznego, i w sferze fonii; ich następstw em są zm iany jakościowe, ale i ilościow e itd. Ponadto układ b in arn y u tru d n ia przedstaw ianie kom binacji. K ażdy podział „a — b ” w naszym m odelu im pliku je pięć możliwości w y b oru lub w ięcej: 1 — „a ” lub 2 — „b’*, lub 3 — „ a + b ”, lu b 4 — „ani a, ani b ” , lub 5 — „każda z ty ch możliwości z je d n ą lu b więcej a ” itd. Nasz system n ie je s t dostatecznie selektyw ny w o d riesien iu do fig u r kom binow anych, n a jtru d n ie j­ szych do analizy i zrozum ienia.

3. Uk-ad b in arn y w prow adza podziały w ażkie i płod­ n e poznawczo — ale i tryw ialne. L eksykografa in te ­ re su ją m ożliwości p rzem iany zapisu, poetę — możli­ w ości foniczne słowa. Ale żaden z nich n ie będzie

Słabości systemu binarnego

(23)

198

Uwspółcześnić retorykę

się troszczył o klasyfikację m etatezy stosow nie do tego, czy obejm uje ona początek, „ w n ę trz e ”, czy koń­ cową część słowa.

N iem niej układ b in arn y pom aga zaktualizow ać re to ­ ry k ę klasyczną. U m ożliw ia dokonanie red u k cji nie­ czytelnej, podręcznikow ej term inologii — i ty m sa­ m ym przyczynia się do jej uporządkow ania. Jeśli re to ry k a je s t czymś więcej niż przebrzm iałym zja­ w iskiem historycznym , jeśli m oże być narzędziem w spółczesnej analizy językow ej — a m yślę, że m o­ że — to w a rto podjąć próbę sk o n struo w an ia jej współczesnej w ersji. Takiej, k tó ra obejm ie fig ury stosow ane przez daw nych i w spółczesnych pisarzy, a także pomoże tw orzyć figury dotąd nieznane.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Propozycja, żebyśmy „uniknęli kłopotu ” , porzucając „wzajemnie niezgodne wyjaśnienia ” , jest nie do przyjęcia dla kogoś, kto uznaje stany psychiczne za.. Dla

Chociaż wyznawca takiego światopoglądu nie może powiedzieć, iż wie, że Bóg nie istnieje, ma on podstawy do przypuszczenia, że tak właśnie jest - do trak ­ towania

Jeżeli jakieś dane em ­ piryczne przemawiają przeciw jednej lub drugiej teorii, powstały konflikt traktuje się jako dowód na to, że teoria nie stosuje się do sytuacji,

Der Satz vom Grund mówi o zasadzie Nihil est sine ratione, czyli, jak pisze Heidegger, o zasadzie podstawowej, albowiem człowiek zawsze i wszędzie szuka racji, dlaczego

− to w Warszawie nadal znajdowało się wiele ważnych zabytków. niemieckie władze utworzyły kilka komórek, których zadaniem miało być wywiezienie z miasta wszyst- kich

W rozdziale siódmym koncepcja zaufania odniesiona jest do dwóch ustrojów społecznych: demokracji i autokracji, przy czym A utor skupia swoją uwagę głównie na relacji:

Opuszczając warunek, że A jest lukiem, możemy zdefiniować długość dowolnego płaskiego zbioru A wzorem (4) w tych wszystkich przypadkach, gdy rozważana całka

[r]