Helmut Bonheim
Retoryka klasyczna - dziś
Teksty : teoria literatury, krytyka, interpretacja nr 4-5 (28-29), 177-198
H elm ut Bonheim
Retoryka klasyczna — dziś *
P róbę ak tualizacji reto ry k i kla sycznej uspraw ied liw ia w iele względów. Po p ierw sze — daw n a term inologia nastręcza w ielu kłopotów studentom . Po drugie — Lewis Carroll, Jam es Joyce i autorzy reklam w prow adzili język, którego reto ry k a klasyczna n ie p o trafiłab y zidentyfikow ać i nazw ać. W reszcie — jakikolw iek system czy m odel reto ry k i nie może ograniczyć się do reje stro w a n ia chw ytów językow ych ju ż w ypróbow anych; p o w in ien także w skazyw ać chw yty możliwe. Takie zjaw isk a reto ry cz ne, ja k g ra półsłów ek i żarto b liw a k o n tam in acja za częto w ykorzystyw ać, a p rzyn ajm niej nazw ano do piero w naszym stuleciu. Możliwości tw orzenia efek tów n a pew no n ie zostały w pełni u jaw n io n e i osta tecznie w yczerpan e 1.* Tłum. w g H. Bonheim: Bringing Classical R hetoric Up- -To-D ate. „Sem iotica” 1975 nr 4 s. 375—388.
1 Najlepszą kompilacją term inów retorycznych jest praca R. A. Langhama A H andlist of Rhetorical T erm s (Berkeley Los A ngeles U niversity of California Press 1968), zaw iera jąca typologię term inów oraz bibliografię w ybranych dzieł klasycznych i współczesnych. Jednakże Langham nie uwzględnia podstawowego źródła niem ieckiego, pracy H. .Lausberga Handbuch der Literarischen R h etorik (Miinchen
N owe zjaw iska
Przed, po i w środku
Tropy przez dodanie
Chciałbym się w niniejszej p ra cy skoncentrow ać n a tropach, tzn. n a schem atach retorycznych, k tó re pow odują przem ianę słow a 2. J e den z bardzo p rostych sposobów w yw o ływ ania ta kiej p rzem iany polega n a uzu pełnianiu słowa. Istn ie je cały szereg greckich term inó w określających tę procedurę. Poeta, k tó ry jak o pierw szy przekształcił czasow nik „bolden” w „em bolden”, zastosow ał p ro cedurę zw aną p ro th e sis: poprzedził konw encjonalne słowo dodatkow ą sylabą. Zgodnie z form alną d efi n icją prothesis oznacza u zupełnienie słow a w jednej z jego cząstek ek strem aln y ch w celu osiągnięcia efek tu retorycznego.
M ożna bow iem uzupełnić słowo także przez dodanie elem en tu n a jego końcu; n a p rzykład rzeczow nik „tro p e” przekształcić w czasow nik „tro p ify ” . W daw nej reto ry ce p roced ura ta zw ała się proparalepsis lub paragogą. M ożna także dokonać uzupełn ien ia „w ew n ątrz” słow a: przekształcić „goldlocks” w „gold- ilocks” albo reklam ow ać „lo-o-ng sausages” . W staw ka tego rod zaju zwie się epentezą. R eprezen tacją w y m ienionych tu tropów m oże być n astę p u jąc y w ykres bin arny :
I960, 2 wyd. 1973), która zawiera wyczerpującą listę po w szechnie stosowanych terminów, uzupełnioną definicjam i 1 popartą przykładami. Skrócona, popularna wersja tej pracy nosi tytuł Elem ente der Literarische R hetorik (München 1963, 4 wyd. 1971) i zawiera przykłady w języku angielskim . Jedyną, o ile mi wiadomo, próbą zestawienia term inów w y pracowanych w ciągu ostatnich dwu stuleci jest Rhétorique
Générale J. Dubois, F. Edeline, J. M. Klinkenberg, P. 'M in-
guet, F. Pire i H. Trinon (Paris 1970). Praca ta prezentu je „strukturalistyczne” ujęcie zagadnień retoryki.
2 N ie wprowadzam rozróżnienia między tropem a figurą. W edług Kwintyliana trop jest zmianą znaczenia raczej niż formy; w czasach renesansu uważano, że trop odnosi się do m yśli raczej, niż do dźwięku; ostatnio wiąże się trop ze stosunkiem paradygmatycznym (w opozycji do syntagm atycz- nego). W tej sytuacji bezpieczniej jest nie przywiązywać zbyt w ielkiej wagi do tego rozróżnienia.
179 R E T O R Y K A K L A S Y C Z N A — D Z IŚ początek
pozycje ekstremalne
dodanie^ koniec „wnętrze”
Mówi on, że gdy uzupełniam y słowo, w prow adzam y dodatkow y elem ent w jednej z pozycji ek strem alny ch lub „w ew nątrz” ; jeśli w jednej z pozycji ek strem al nych, to albo n a początku, albo n a końcu.
M echanizm tw orzenia przedstaw ionych tro pó w po k ry w a się w zasadzie z procedurą, k tó rą językoznaw cy n azyw ają afiksow aniem , a k tó ra polega n a uzupeł n ian iu w y razu prefiksem , infiksem lu b sufiksem (bądź ich kom binacją). To, co dla reto ry k i je s t pro-
thesis, proparalepsis i epenthesis, g ram aty k a nazw ie
prefiksem , sufiksem i infiksem . Można by spytać, czy oba szeregi term inologiczne są niezbędne.
W każdym razie — nie są tożsam e. Je d e n szereg od nosi się do aktów sam ow olnego p rzeinaczania języka, podczas gdy drugi określa pow szechnie uznaw ane, niew zruszone zasady zaw arte w podręcznikach g ra m atyki. Językoznaw cy u trzy m u ją, że ak ty owej sa mowoli leżą poza obrębem ich specjalności. Nie zw ra c ają w ięc uw agi n a słow a niestand ard o w e, tw orzone przez poetów i stanow iące przedm iot analizy reto rycznej, ch yb a że zdecydują się nobilitow ać tego rodzaju tw ór, kw alifikując go jako hapax legom enon. (Tu także w y stęp u je pew na niew ielka różnica zna czeń. Słowo n iestan dardow e p ow staje ze w zględu n a szczególną okazję, n ato m iast określenie hapax lego
m en o n odnosi się do słów zaledw ie raz dokum ento
w anych, z czym się spotykam y w n iek tó ry ch staro ży tn ych rękopisach; co w szakże nie w yklucza m ożli wości, iż znajd o w ały się w pow szechnym użyciu.) C harles B arb er stw ierd za w L inguistic Change, że słowo niestandardow e, obiekt zainteresow ań badacza reto ry k i, „m a niew ielkie znaczenie” dla językoznaw
-Zbliżone do afiksowania
180
Retoryka a gramatyka
N iezw ykłość w retoryce
c y 3. Nie w szyscy językoznaw cy zgodzą się z takim stw ierdzeniem , choć to m oże i praw da, że słow a te stw arzają znikom e m ożliwości k o n stru o w an ia po w szechnie stosow alnych p raw id eł językow ych. Lecz tro p y i fig u ry (może każda ich realizacja była n ie gdyś tw orem n iestandardow ym ) są jed y n ie z pozoru szalonym i, anarchicznym i m u ta n ta m i, do k tó ry ch nie sto su ją się żadne reguły. Także i one b azu ją n a pro cesach zaprogram ow anych, w ypróbow anych i sp raw dzonych. O różnicy m iędzy g ram aty k ą a reto ry k ą decyduje przede w szystkim świadomość, m otyw y działalności językow ej. Ktoś, kto tw orzy fo rm y języ kow e po to, b y się w ybijały, by stanow iły pew nego ro d zaju atrak cję, by w yróżn iały się z konw encjonal nego języka i przyciągały uw agę — je st po etą albo krasom ów cą, rez u lta tem zaś jego działalności są fi gury. Je śli jak iś jego tw ó r przyjm ie się, zostanie ado ptow any przez język i w ejdzie do słow nika — będzie m u przysługiw ał, w m yśl reg u ł filologii, sta tu s form acji słow otw órczej. J a k gdyby cały proces przebiegał autom atycznie, bez udziału jednostkow ej inw encji. W ówczas trop, k tó ry rodził się jako figura retoryczna, staje się kliszą, m artw ą m etaforą, jednym z fak tó w w h isto rii języka.
Nasza kon klu zja m a c h a ra k te r paradoksalny. O kazuje się, że re to ry k a b ada języ k w jego istniejącej postaci, ze zjaw iskam i n iestan d ardo w y m i włącznie, podczas gdy językoznaw stw o ogranicza swe zainteresow ania do tych elem entów języka, które p rzetrw ały bądź też ro k u ją n a to nadzieje. Badacz reto ryk i, posługu jący się zakurzoną grecko-łacińską term inologią, oka zuje się, w przeciw ieństw ie do językoznaw cy, niepo praw n y m w yznaw cą synchronii. Sens tego paradoksu da się chyba sprow adzić do stw ierdzenia, że reto ry k a zajm u je się zjaw iskam i jednostkow ym i i niezw ykły mi, n a to m ia st językoznaw stw o p a ra się, najogólniej
* C. Barber: L inguistic Change in P resen t-D ay English. Lon don 1964, s. 77.
181 R E T O R Y K A K L A S Y C Z N A — D Z IŚ
biorąc, zw yczajnością — tym , co przebiega zgodnie z wTzorem lub zdaje się potw ierdzać jak iś zbiór ocze kiw ań czy praw .
Zjaw iska, k tó re b ada i określa reto ry k a, ró żn ią się często od zjaw isk b adanych przez językoznaw stw o pod innym jeszcze w zględem . Przedm iotem z a in tere sowań reto ry k i jest kreacja, k tó ra p rag n ie pozostać kreacją (tzn. — słowem niestandardow ym ), zaśw iad czając to osobliwością składających się n a n ią ele m entów . Stąd, jeśli częścią słow a je s t m orfem po w szechnie używ any w danym języ k u w określonej funkcji, n p . p refik su (im-, be-, a n ti- itd. w języku angielskim ), skłonni jesteśm y pozostać przy określe n iu „p refik s” . N atom iast określenie „p ro th esis” rez e r w ujem y dla elem entów osobliwych, n o rm aln ie nie
w ystępujących w obrębie danego języka w funkcji prefiksu. P rzykładem m oże tu być słowo „ u rte x t” (w obrębie języka angielskiego) czy stw orzone przez Joyce’a słow o „ipsofacts” .
Możemy w ięc w prow adzić rozróżnienie m iędzy pro cedurą tw orzenia a ch arak terem elem entów form acji słow otw órczej stanow iącej przedm iot analizy. M ani pulacje językow e o ch arak terze reto ry czn y m resp ek tu ją w zory i norm y, lecz ich rez u lta tem b y w a często odstępstw o od n o rm w p rzy p ad k u jednego lu b kilku elem entów stanow iących przedm iot m anipulacji. T rudno sobie w yobrazić, by infiks „o” w sloganie reklam ow ym , „lo-o-ng sausages” m ógł pełnić tę sam ą funkcję w in n y m kontekście, infiks „g” zaś w zw ro cie „Fm a gnu — ag n o th er g n u !” (Flanders i Sw ann) je s t w ogóle niestan d ard o w y ; n ie je s t p rzykładem infiksacji, lecz epenthesis. P ro ced u ra je st w obu w y padkach identyczna. Różnica polega n a odm iennym charak terze elem entów , k tóre są n ią objęte.
Ale i ta k m ożna b y kw estionow ać celowość rozróż n ian ia p refik su i prothesis, in fik su i epenthesis. Róż nice, jeśli są, w y d a ją się dziś m ało istotne. Istn ieje w ięc pokusa u trz y m an ia jednego tylko szeregu te r minologicznego, k tó ry określałby zarów no
historycz-Respektow anie normy i od stępstwa
Błędne uproszczenie
n e procesy rozw oju języka, ja k i niekonw encjonalne, fun do w an e przez reto ry k ę. M ożna b y przekształcić te n szereg w sy stem użyteczny dla obu rodzajów analizy — i językoznaw czej, i reto ry czn ej. Zasób p o trzeb n y ch term in ó w uległby w te n sposób r e dukcji.
U proszczenie tego rod zaju byłoby je d n a k z dw u w zględów niew skazane. Po pierw sze — term inologia językoznaw cza tw o rzo n a b y ła jako n arzędzie analizy, podczas gdy term inologia reto ry czn a m iała (p rzy n aj m niej — m iała do niedaw na) um ożliw iać poetom i m ówcom tw orzenie now ych tropów , fig u r i schem a tów. W ażniejsze jednak, że p rzy jm u jąc ów u jedno licony system , pośw ięcilibyśm y w im ię p ro sto ty su b telność n iek tó ry ch rozróżnień, zaw arty ch w term in o logii greckiej. W arto n a p rzyk ład podkreślić, że sta ro ży tn i G recy dysponow ali bogatszym zestaw em te r m inów określających tro p y przez dodanie, w y kracza jący m poza term inologię tu przedstaw ioną. P rzy czym n iek tó re z ty ch term in ó w o k reślają procesy ję zykow e w ciąż jeszcze żywe. D aw na re to ry k a dyspo no w ała n a przykład oddzielną nazw ą dla epenthesis długiej. B rzm iała ona tm esis i była stosow ana tam zwłaszcza, gdzie w grę w chodził w y ra z złożony. W dzisiejszej Nowej Zelandii m ówi się o „ in te r- -b loody-island fe rry ”. In f iks może być jeszcze b ar dziej rozbudow any, np. „th is is m y au to - (if only th e b a tte ry w ou ld n’t go dead on cold m ornings) mo b ile ” . N ie je s t to zresztą przy kład sk rajn y . R dzenną
tm esis je s t każde złożenie przytoczeniow e, rów nież
takie, jakiego p ró b k ą je s t opis p a ry am erykańskich tu ry stó w pióra D avida T aylora: „tw o re a lly nice and rea lly soporific people, tw o genuyne, all-A m erican, m y-o h -m y , and loo k y -w h at-w e-h av e-rig h t-o v er-h ere, to u rists” 4. Jeśli przytoczone p rzy kład y ilu s tru ją zja w isk a w y stęp u jące często i jeśli zachodzi p o trz e b a ich nazw ania, a nie opisu, term in y „tm esis” i „złożenie 4 „Punch” z 5 lipca 1972 r.
183 R E T O R Y K A K L A S Y C Z N A — D Z IŚ
przytoczeniow e” b ę d ą bez w ą tp ie n ia użyteczne. To praw da, że przy n ależą o ne do tej sam ej rodziny, co
epenthesis i infiks. Ale p o w staje p y tan ie, czy isto tn ie
w a rto obstaw ać p rzy jed n y m term in ie „in fiks” dla takiej różnorodności tropów . R odzina ty c h tro p ó w je s t praw dopodobnie liczniejsza, niż się w ydaje, i w do d a tk u nie pozbaw iona p e rsp e k ty w dalszego rozw oju. M ożemy n a p rzy k ład podzielić ep en th esis n a pod gru p y : zarów no p rzez dokładniejsze określenie, co rozum iem y przez „ w n ę trz e ” słow a (przestrzeń w e w n ą trz sylaby, pom iędzy sylabam i, m iędzy elem en tam i złożenia itd.), ja k i przez klasy fik ację rodzajo w ą m ożliw ych w staw ek. In n y m i słowy, nasz w y k res b in arn y nie re p re z e n tu je zam kniętego system u, lecz rozszerzalny zestaw operacji.
Tropy przez odjęcie
Zajm ow aliśm y się dotąd tro p a m i przez dodanie. Tym czasem u su w an ie cząstki sło w a je s t rów nie pow szechnie stosow anym chw ytem . Zbiorow i tech n ik dodaw ania odpow iada podobny zbiór tech n ik odejm ow ania. F a k t te n pow inniśm y w prow adzić do naszego m odelu:
z początek dodanie /
y pozycje ekstrem alne
odjęcie y \ koniec \ „wnętrze”
Tu także pozycja cząstki podlegającej m an ip u lacji de cyduje o nazw ie zjaw iska. Jeśli u suw am y coś z „w nę trz a ” słow a (tw orząc „ p a n ts” z „p an talo n s”), jest to
s y n k o p a ; jeśli odrzucam y początek (tw orząc form ę
„b u s” ze słow a „om nib u s”), je st to afereza albo abla-
tio ; jeśli p om ijam y koniec (tw orząc „lab ” z „labora-
to ry ” albo „prom ” z „pro m enade”), je s t to apokopa, zw ana także elizją. S y m e tria w obec szeregu tropów
Ubóstwo infiksu
Symetria tropów
Słowo kadłubowe
przez dodanie sięga dalej jeszcze. T ak ja k m ożna do dać do rd zen ia w y razu jednocześnie p refik s i sufiks, tak m ożna skom binow ać aferezę z apokopą: przy k ła dem słowo „in flu enza”, w y stęp u jące także w form ie „fiu ” . W idzim y więc, że tro p y przez odjęcie zacho w u ją się tak samo, ja k tro p y przez dodanie. T riada „synkopa-afereza-ap o ko p a” odpow iada triadzie „ep en th esis-p ro th esis-p ro p aralep sis” .
Tropy przez odjęcie, podobnie ja k tro p y przez do danie, pozostają w pew nym zw iązku ze zjaw iskam i, które w ykształciły się poza sferą retory ki. Z jaw iska te określa się niek ied y tą sam ą grecką lub łacińską nazw ą, co tropy, a niek iedy są one klasyfikow ane za pom ocą term in ó w w reto ry ce nie stosow anych. Językoznaw ca n a przy k ład nazw ie synkopę pow ta rzającego się elem entu w słowie (np. „filogia” jako błędna postać „filologii”) haplografią lu b haplologią — zależnie od tego, czy chodzi o słowo pisane, czy nakże n ie są one nig d y całkow icie ekw iw alentne, m ówione. Szereg tru d n y c h do zap am iętan ia term i n ó w zastąpiono w spółczesnym i odpow iednikam i, jed - Synkopę (w rodzaju „grusical”) n azy w a się obecnie
kontam inacją („blend”). Lecz ten now y te rm in stosu
je się przede w szystkim tam , gdzie chodzi o usunięcie członów z dw u słów (lub w iększej ich liczby) i po łączenie tego, co pozostało. A pokopę („porn” zam iast „p o rn o grap h y ” , „ n a tc h ” zam iast „ n a tu ra lly ” ) określa się jako „skrócenie” (clipping) lu b „słowo kadłubo w e” (tru n k word). P odw ójną apokopę w rodzaju
W.C. zam iast „ w a ter closet” nazw alibyśm y p raw d o
podobnie skrótem eufem istycznym . Jeśli z szeregu słów w y elim in u jem y w szystko prócz pierw szych li ter, otrzym am y akronim (np. NATO), a jeśli pozosta n ą pojedyncze lite ry i cyfry (np. RUA 4N DV8? jako sk ró t zdania „are you a foreign d ev iate?”) — będzie to goldfish lingo 5. S ą to niew ątp liw ie p rzejaw y ten dencji do uw spółcześnienia reto ry k i. N iem niej zgru
185 R E T O R Y K A K L A S Y C Z N A — D Z IS
pow anie w szystkich tych term inó w w jed n y m szeregu „tropów przez odjęcie” i dokonanie zdecydow anej ich selekcji może czynić reto ry k ę znacznie bardziej pociągającym przedm iotem studiów . M iłośnika p rzy ro d y in teresu je i cieszy w szystko, co żyje. Ale co dzienna praca, n a w e t w tej dziedzinie, stw arza po trzebę system atyzacji.
Rozw ażaliśm y różne sposoby przekształcania słów — czyli m ik ro stru k tu r językow ych. Możliwość podob n y ch przekształceń dopuszcza także składnia, tzn. sfera m ak ro stru k tu r językow ych. N iektóre typy przekształceń, np. tm esis i złożenia przytoczeniow e, dadzą się odnieść do obu poziomów. K onw encjonalna reto ry k a dysponuje bardzo rozbudow anym zestaw em term in ó w dla fig u r będących w y n ikiem m anipulacji m ak ro stru k tu raln y ch . Tak w ięc nagrom adzenia spój n ików m iędzy pojedynczym i w yrazam i n ie określa się term inam i epenthesis czy infiks, lecz jako bra-
chylogię. Jeśli spójniki w iążą całe zw roty i zdania,
m am y do czynienia z ujęciem zw anym polisyndeton, a jeśli b rak spójników tam , gdzie ich m ożna oczeki w ać — m am y do czynienia z a syn d eton em (w od różnieniu od sy n ko p y , syneresis i skrócenia). K iedy usuw am y coś ze słowa, je st to synkopa. G dy jed n ak usuw am y samogłoski spom iędzy słów, przekształca jąc „do o n ” w „don” albo „do o ff” w „d o ff”, je s t to
synaloifa. Mnogość ty ch term in ó w w prow adza zamęt,
tym bardziej że zjaw iska opatrzone ta k n iep rzejrzy stym i nazw am i są n iejed n o k ro tn ie dość proste.
Binarna reprezentacja głów nych tropów
W tym m om encie trzeb a posta wić pytanie, czy om aw iane pow yżej zjaw iska reto ryczne są istotn ie n a ty le proste, by m ożna je było w sposób p rzejrzy sty usystem atyzow ać. Nasze w y k resy tropów przez dodanie i przez odjęcie sugerują, że zabieg jest w ykonalny, jakkolw iek nie m ożna li
Przekształcenia składniowe
186
czyć n a uw zględnienie w szystkich zjaw isk. W prow a dzone ju ż rozróżnienia — m iędzy (1) m an ip u lacją o ch arak terze konw encjonalnym i retoryczn ym , do k o n yw aną (2) n a poziom ie słow a lu b sk ładn i — tak że dadzą się przedstaw ić za pom ocą m odelu p rzew id u jącego serię opozycji bin arn y ch :
kon w enc j onalne
y słow o (mikrostruktura)
retoryczne
\ składnia (makrostruktura)
Nasz w yk res przew id u je n astęp u jące działania: a) p y tam y, czy d an a m an ip u lacja m a c h a ra k te r konw en cjonalny, czy reto ry czn y (co, ja k w idzieliśm y, nie zawsze je s t p y tan iem łatw ym ); b) p y tam y, czy te re nem m anip u lacji je s t słowo, czy w y k racza ona poza tę granicę. Odpow iedzi zak ładają w y b ó r z dw u prze ciw staw nych możliwości, p rzy n ajm n iej w teorii. (W rzeczyw istości p raw ie każdy w y b ó r tego rod zaju je st podw ażalny i w zględny.)
N astępnie pragn iem y stw ierdzić, jak ie są możliwości przekształcenia słowa. W iem y już, że jed n a z nich polega n a dodaniu, a d rug a n a odjęciu cząstki słowa; są to zm iany ty p u ilościowego. Ale m ożem y zm ieniać także jakość słow a:
✓ zmiany ilościow e słow o (mikrostruktura) /
\ zm iany jakościow e
M ożliwy je s t dalszy zestaw p y tań, zakładających w y bór z dw u w ykluczających się możliwości. Ich rezu l tatem je s t m odel, k tó ry obrazu je w m iarę szczegóło wo zasadnicze możliwości m anipu lacji słow nych (patrz schem at).
W te n sposób system n arzu ca pew ien ład chaosowi. Nasz m odel m oże ulec rozbudow ie w pozycji 2b — i w ted y obejm ie m anipulacje n a poziom ie składni. W iele zjaw isk, n a które nasz m odel w skazuje, m a in d y w id u aln e nazw y; znalazło w n im sw ą rep re z en
Zmiany jakoś ciow e liczn iej sze
tację około czterd ziestu znanych tropów . P o n ad to m odel re p re z e n tu je kilk a tropów jeszcze nie n a z w a nych ani przez starożytnych, ani później — choć możliwych.
Tropy rep rezen to w an e przez hasło „zm iany jakościo w e” są oczywiście liczniejsze niż te, k tóre zakodo w ano jak o „zm iany ilościow e” . J e s t tak po części dlatego, że trzeb a było w łączyć tu opozycje: „graficz n e ” — „foniczne” oraz „spółgłoska” — „sam ogłoska” . Obie te opozycje nie w y stę p u ją w e w cześniejszej p a r tii m odelu, poniew aż n ie u jaw n iały b y dalszych, ju ż zidentyfikow anych tropów . R ozbudow a dolnych p a rtii w y k resu w y raża bogatsze możliwości tech n ik tra n s feru i su b sty tu cji, k tó re zakodowano w haśle „zm ia n y jakościow e”, a k tó re o b ejm u ją takie tro p y , ja k odw rócenie „G od” w „dog” , m alapropizm („tw o n o - torious b en efactors” ko n stab la Elbo w) albo zam ianę „ genu in e” w „gen u y n e” z cytow anego opisu p a ry am ery k ań sk ich tu ry stó w (która m a oddać ich a m ery k ań sk ą wym owę). W szystko to są szczególne ro d zaje zm ian jakościow ych.
Pozycja 3b o b ejm u je zatem całokształt zjaw isk zna n y ch pod ogólną nazw ą m etaplazm . O bejm uje w ięc pozycję 4c, tj. anagram („C adenus” zam iast „D ecanus” u Sw ifta), oraz 5f, tj. m etatezę („B ird” jako w e rsja staroangielskiego słow a „b rid de” , żartobliw e p rze kształcenia ty p u „ erem itu s” zam iast „e m e ritu s”). M etateza je s t rodzajem w ew nątrzsłow nej a n a stro fy albo hysteron-proteron. Pozycje 6e i 6f m ogą obej m ować specjalne ty p y m etatezy, k tórym po zbad an iu m ożna by n adać nazw y.
M etateza w y stę p u je także n a poziomie składni. Ro dzajam i m etatezy składniow ej są: inw ersja, anastro-
fa, ka ko syn d eto n , antym etabola i hysteron-proteron.
N a poziom ie słow a m ożliwości m anipulacji są m n ie j sze, toteż p oprzestaje się tu n a term inie „m etateza” . Co p raw d a kolejność liter, n a w e t w k ró tkim słowie, zaw iera m ożliwość w iększej ilości p erm u tacji: ABCDE w ACBDE lu b w ABDCE, lub w ABCED itd. Jed n ak że p erm u tacje te nie są zbyt często w y
189 R E T O R Y K A K L A S Y C Z N A — D Z IŚ
korzystyw ane w celach reto ry czn y ch; nie m a więc p otrzeby ich id enty fik o w ania i o p a try w a n ia nazwą. Pozycja 5f uległa dalszem u podziałowi. Pozycja 7b obejm uje diastolą, tzn. rozszerzenie lu b w ydłużenie samogłoski, ja k rów nież systolę, czyli skrócenie syla by. Różne sposoby w ym aw iania tak ich słów jak „p er severance” i „com m endable” m ogą tu służyć za przykład. Pozycja 7b koduje ulu bio n y ch w y t w yko naw ców popu larn ych piosenek. Słowo szczególnie ważne, n a przykład „m iłość” , a k c en tu ją oni lub w y dłużają, albo tra k tu ją je ja k p a rtię k o loratu ry . G dy by fa k t te n uw zględniono w tekście piosenki, m ieli byśm y przy p adek przew idziany przez pozycję 6g, o b ejm ującą graficzne przekształcenia słów; nie m a jeszcze pow szechnie przy jętej nazw y dla tego tropu. Poniew aż założyliśmy, że nasz m odel m a n ad e w szy stko reprezentow ać tro p y zidentyfikow ane przez re to ryk ę klasyczną, tro p y czysto graficzne m ożem y w łaściw ie pom inąć. Z ty ch sam ych w zględów model nasz nie uw zględnia zm ian słów, m ających n a celu ich w pasow anie w określone m etru m akcentow e. W ia domo bowiem, że tra d y c y jn e term in y tw orzono dla system u iloczasowego, a nie akcentow ego. K w intylian nie m ógł znać o kreślenia „licencja poety ck a” w tym sensie, w jakim dotyczy ono w ym ogów w iersza ak centow anego.
W arto zwrócić uw agę n a pozycje 6e oraz 6f. Ta ostatn ia zaw iera fig urę zw aną antisthecon, tj. prze kształcenie słow a w celu dostosow ania go do rygorów w iersza, a w czasach now ożytnych — w celu dopa sow ania do ry m u . J e s t to ulubiony chw y t O gdena Nasha, w yznaczający głów ny dowcip licznych lim e ryk ów :
A venturesom e three-w eeks-old Chamois Strayed off in the w oods from his mamois,
And m ight have been dead, But some picknickers fed
Him with sandwiches, m ilk and salam ois 6.
6 Laundered Limericks. New York 1960, s. 16.
Przekształcenia graficzne pom ijam
190
Pozycja 6e też istnieje
Ż a rt polega n a tym , że „cham ois” w ym aw ia się ja k „sh am m y ” — i przeto m oże tw orzyć ry m z „m am m y ” . „M am ois” je s t nieoczekiw anym , n iestan d ard o w ym zapisem, w prow adzonym dla podkreślenia osob liw ości słow a „cham ois” w obrębie języ k a an g ielskie go. „M am ois” je s t specjalnym przy pad kiem tro p u
antisthecon, m anifestu jącym się tu ta j w zapisie g ra
ficznym (sam a w ym ow a n ie ulega przecież zmianie). „Salam ois” stanow i p rzykład tego sam ego chw ytu. G dyby jed n a k zm iana objęła nie tylko końcow ą część w yrazu, lecz także sam ogłoskę środkow ą (a: n a zam kniętą, przednio językow ą x), m ielibyśm y dodat kow e zjaw isko zakodow ane przez pozycję 7b. M ożna sobie w yobrazić dalszy podział pozycji 7b, stosow nie do m ożliw ych typologii sam ogłosek (np. akcentow a ne, zaokrąglone, cen traln e itp.), lecz podział ten w prow adzałby zam ieszanie, w budow ując w nasz m odel pew nego ro d zaju podsystem o w ielu try w ia l n y ch rozgałęzieniach. Pozycje 7a i 7b n ie m ają u g ru n to w an y ch nazw w łasnych. Nie m a rów nież nazw dla dalszych podziałów pozycji 6g, choć są one możliwe. Tak w ięc lepiej poprzestać n a o k reślen iu „an tisth e con”, odnosząc je zarów no do realizacji graficznych, ja k i fonicznych. Je d n ak że każdy w spółczesny opis fig u r reto ry czn y ch m usi uw zględniać w spom niane zjaw iska — skoro m ożna je odnaleźć w niezliczonej ilości żartów słow nych w lim erykach. N iektóre z nich w y k o rzy stu ją np. p rzy ję te skróty nazw stanó w am e ry k ań sk ich : „M e.” ry m u je się z „ex p lain ” , „Vt.” z „fo n t”, poniew aż rozum ie się, że sk ró ty te ozna czają „M aine” i „V erm o n t”. Pow ażni pisarze w za sadzie nie k o rzy stają z tej figury, choć E d ith Sitw ell u zyskiw ała za jej pom ocą szczęśliwe efekty.
Pozycja 6e, tj. zm iana początku słow a w celu osiąg nięcia określonych efektów , rów nież n ie m a nazwy. Je d n a k istnieje. O kreślenie „w rong b u t w ro m an tic” (Sellar i Yeatm an), odnoszące się do p a rtii rojalistów , je s t jej realizacją graficzną. A passus z Joyce’a „w h a t a m nice m ness it all m n ak es” rea liz u je ją
191 R E T O R Y K A K L A S Y C Z N A — DZlS i w płaszczyźnie zapisu graficznego, i w płaszczyźnie brzm ieniow ej. W cytow anym fragm encie osobliwe (dla angielskich oczu) rozm ieszczenie spółgłosek, w łaściw e np. słow u „m nem onic” , zostało h u rte m przeniesione do słów n ajzupełniej norm alnych. Za tem fig u ra zakodow ana jako 6e je s t ży w a i zasługuje n a w łasn ą nazw ę. Sam o zjaw isko m oże w ystępow ać nie tylko w pozycjach ek strem aln y ch słowa, lecz ta k że w e „ w n ę trz u ”, tzn. m oże być rep rezen to w ane przez pozycję 5f i jej b ifu rk a cje — 6h i 6g. T a o sta t n ia oznacza zm ianę zapisu pody kto w an ą w zględam i re to ry c z n y m i:
In m erchandise Macy’s a symbol for anything down to a thymbol;
But there is no doubt That if they are oubt,
You’ll be able to get it from G ym b ol7.
C ytow any lim ery k bazuje n a tro p ie antisthecon, chociaż przekształcenia ry m u jący ch się słów nie w p ły w ają tu w żaden sposób n a rym . Przekształcenia te o b ejm u ją „w n ę trz e ” i część końcow ą w słow ach: — „th y m b o l” zam iast „th im ble” ,
— „G ym bol” zam iast „G im ble” oraz sam ą część końcow ą w słowie — „o u b t” zam iast „ o u t” .
A n tisth ec o n je s t tropem , za pom ocą któ rego w p row a
dza się zw ykle m om ent odprężenia u słuchaczy. Po wód u tw o rzen ia form y „o u b t” je s t w szakże in n y: m a ona zwrócić uw agę n a n iefunkcjonalność zapisu sło w a „d o u b t” . Nasz m odel nie je s t je d n a k przystoso w an y do badań m otyw acji. G dyby zresztą b y ł — cóż dało b y się za jego pom ocą pow iedzieć o m oty w ach, k tó re kiero w ały Joycem , gdy tw orzył zw rot „no b ird y av ia r so ar anyw ing to eagle i t ”, odpow ied n ik zw yczajnego „nobody ev er saw an y th in g to equal it” w języ k u n ib y p tasim ? G dybyśm y zajęli się szcze gółową analizą m otyw ów , przekroczylibyśm y granicę 7 Ibidem, s. 13.
Nieznane m otyw acje Joyce’a
Przyczyny upadku retoryki
oddzielającą ling w istyk ę i reto ry k ę od psychologii — kuszącego, lecz niebezpiecznego pola gry. Nie potra fim y sporządzić pełnej listy m otyw ów leżących u pod sta w tw o rzenia tro p ó w ani określać ty c h motywów post factum . N ie p o trafim y stw ierdzić, czy dany tw ór językow y pow stał dla żartu, czy jego powstaniem rządzą p raw a ludow ej etym ologii, ani rozróżnić świa dom ie skonstruow anego neologizm u od niewłaściwego użycia słowa, w ynikłego z ignorancji. Co dla jednego je s t anastrofą, dla innego stanow i kakosyndeton. Sa m a analiza fo rm aln a fig u r reto ry czn y ch nastręcza w ystarczająco w iele trudności.
Retoryka klasyczna i nowe sy stem y
S p rób ujm y zastanow ić się nad przyczynam i u p ad k u reto ry k i klasycznej. Może to nam pomóc w n aw iązaniu k o n tak tu z jej dorobkiem, w próbie jej uw spółcześnienia.
1. P rzy taczan y o statn io lim eryk, a tak ż e passus z Jo y ce’a sp raw d zają się przede w szystkim w druku. M usim y w idzieć zapis tych tekstów ; gdybyśm y ich jed y n ie w ysłuchali, nie zdołalibyśm y uchwycić za w artego w tekstach żartu . Ję zy k pisan y v ym ag a odrębnej gałęzi retory k i. Trzeba pam iętać, że słowo „ re to ry k a ” w yw odzi się z greckiego term in u okreś lającego m owę — i że konw encjonalna reto ryk a zaj m ow ała się opisem możliwości, jakim i dysponuje m ówca. B ogata n o m enklatura, k tó rą odziedziczyliś my, odnosi się zatem do tropów fonicznych a nie graficznych. N aw et ren esans n ie zdradzał jeszcze większego zainteresow ania dla graficznych przeina czeń językow ych, k tó re z takim upodobaniem sto su ją a u to rzy lim eryków i ogłoszeń reklam ow ych. Słowni ki z czasów elżbietańskich liczyły się do pewnego sto p n ia z ortografią, ale pisarze tej epoki ni( liczyli się z n ią wcale. S ir W alter R aleigh posługiwał się siedem nastom a w ersjam i graficznym i swego n azw i
193 R E T O R Y K A K L A S Y C Z N A — D Z lS
ska, p rz y czym żadna z nich nie je s t n a ty le nie zw ykła, by m ogło istnieć podejrzenie, że chodziło 0 trop. Tw orzenie efektów w oparciu o odm ienne realizacje graficzne słowa, fig ury tak ie jak akro nim i g o ldfish lingo, zainteresow anie Lew isa C arrolla 1 G. B. S haw a p roblem atyką zapisu słów — są to zjaw iska ch araktery sty czn e dla naszych czasów. Nie m ógł ich przew idzieć ani Cycero, ani Susenbrotus, ani H e n ry Peacham , ani George P u tten h am .
T ak w ięc w czasach now ożytnych, zwłaszcza w w ieku X IX i następnym , w ykształcił się cały szereg tropów 0 c h arak terze przede w szystkim literackim . Gdy D ickensow ski Rogue R iderhood m ówi „A lfred D avid” zam iast „affid a v it”, to pełn y sens jego w ypow iedzi dotrze do nas jedyn ie przez lek tu rę. „ P a y re n ts” za m iast „ p a re n ts”, quasi-hom ofoniczny k alam b u r z S il-
vie and B runo Lew isa C arrolla rów nież z tru d e m
d o tarłb y do słuchacza, podobnie jak hom ofoniczny k a la m b u r Joyce’a „very m onkey th a n k s” ; choć te n o statn i obejm uje także przekształcenie w sferze fonii. N atom iast tw orzone przez Joyce’a personifikacje („M adges Tigh” zam iast „m ajesty ” , „W innie C arr” zam iast „v in eg ar”) z całą pew nością nie dadzą się zarejestrow ać słuchowo. Podobnie m a się rzecz z ta kim i konstrukcjam i językow ym i, ja k „goldfish lingo” 1 „w y razy dla oka” 8. Pow yższe przykłady w skazują, że g ry słów o p arte n a zapisie są w ynalazkiem póź n y m ; m ożna by podać k ilk a zaledw ie przykładów pochodzących sprzed epoki Dickensa. M alapropizm y i pgêUcloludowe etym ologie, ch arak tery zu jące język Szekspirow skich postaci z nizin społecznych, m iały tra fić do słuchacza, a nie do czytelnika. N atom iast współczesność kanonizow ała zapis. Ten zaś w ym aga odpow iednio skonstruow anej reto ry ki, k tó ra p o tra fi ła b y klasyfikow ać i nazw ać każde odstępstw o od kanonu. R eto ry k a anty czn a i renesansow a nie mogły dysponow ać m odelem analitycznym zjaw isk, k tórych w łaściw ie nie znały.
8 E. Leisi: Das Heutige Englisch. Heidelberg 1965, s. 63.
Tropy w yłącz nie literackie
Drzewa bez nazw y w lesie retoryki
2. G dybyśm y n a w e t rozw inęli sy stem atykę fig u r r e torycznych realizujących się w sferze zapisu graficz nego słów, to i tak nie bylibyśm y w stan ie nad ać nazw w szystkim tropom utw orzonym przez w spół czesnych poetów, m ężów stanu, dziennikarzy i a u to ró w reklam . U siłow ania takie w iązałyby się zresztą z koniecznością budow y ogromnego arsen ału te rm i n ów technicznych, co je st z dw u p rzy n ajm n iej w zglę dów niebezpieczne. Po pierw sze — n a z b y t rozbudo w anej term inologii nie sposób spam iętać. Po d ru gie — założenie, iż ów arsenał g w a ra n tu je nam w yczerpujący opis zjaw isk, odgrodziłoby nas sk u tecznie od zjaw isk now ych. N iebezpieczeństw o po lega nie tylko n a tym , że przestalibyśm y dostrzegać las spoza drzew , ale i n a tym , że bylibyśm y skłonni ignorow ać istnienie drzew , dla k tó ry ch brakłoby nam gotow ych nazw . R etorycy doby ren esan su w y odrębnili przytłaczająco w ielką ilość tropów . Ale i tak było ich za m ało w stosunku do niezliczonej ilości m ożliw ych zjaw isk językow ych. Pełnego opisu reto ry k i n iek tóry ch p a rtii w tek stach Szekspira nie zapew ni ani 65 figur z Rhetorica ad H erennium , ani 132 figu ry Sosenbrotusa, ani 184 figury zestaw ione przez H enry Peacham a w dziele G arden of Elo
quence 9. P rzedstaw iony tu system b in arn y rów nież
nie p rete n d u je do roli uniw ersalnego narzędzia, za pomocą którego m ożna by zidentyfikow ać każdą m ożliw ą m anipulację językow ą. Nasz system w ska zuje tego rod zaju możliwości, ale bez gw arancji, że w skazuje w szystkie. To zastrzeżenie odnosi się za rów no do zjaw isk retory czn y ch p rzejętych z tra d y cji, ja k i do tych, k tó re się jeszcze nie w ykształciły. Na obronę naszego system u m ożna powiedzieć jed y nie to, że je st prosty. G dyby było inaczej, przestałby być użyteczny jako narzędzie. Tak zaś m a jedną przy n ajm niej zaletę — że m ożna n ad nim panować.
9 Praca s. Miriam Joseph: Rhetoric in Shakespeare’s Time (New York 1962) klasyfikuje ponad dwieście figur.
195 R E T O R Y K A K L A S Y C Z N A — D Z lS
W arian ty i podsystem y, k tó re się w nim bezpośred nio nie mieszczą, m ożna opisywać, określając ich specyfikę w stosun ku do zjaw isk typow ych i u m iej scow ionych w m odelu. Rozw iązanie tak ie w y daje się lepsze niż tw orzenie w ciąż now ych nazw. R etoryka doby renesansu zw ielokrotniła term inologiczną spuś ciznę po Cyceronie, K w in ty lian ie i dziele Rhetorica
ad H erennium . P u tte n h a m opracow ał angielską w e r
sję tej powiększonej listy. Lecz ani on, ani pozostali współcześni m u znaw cy reto ry k i n ie byli w stanie zidentyfikow ać w szystkich m ożliw ych tropów . N ato m iast dorobkiem term inologicznym P u tte n h a m a nie zainteresow ał się pow ażnie żaden z późniejszych b a daczy. W ynika stąd w niosek, że term inologia re to ryczna nigdy nie obejm ie całokształtu zjaw isk, do k tó rych się odnosi.
N adm iar term in ów nie był jed y n ą słabością daw nej retoryki. Były n ią także zbyt w ąskie definicje po szczególnych tropów . W eźm y n a p rzykład proste zja w isko anafory, k tó rą P u tte n h a m określił jak o „ re p o rt” . Polega ono n a tym , że w y rażen ia — frazy, zdania, linijki, okresy — tw orzące pew n ą serię, roz poczynają się ty m sam ym słowem. Istnieje, rzecz jasna, możliwość w yróżnienia an afo ry frazow ej, zda niow ej itd., zależnie od układu, w jakim się to zja w isko pojaw i. W ten sposób tw orzym y kilka p rzy najm n iej term inó w tam , gdzie dotąd w ystępow ał jeden. Poza ty m istn ieje niezliczona ilość sposobów pow tarzania słowa, któ ry ch nie kojarzy się z poję ciem anafory. M ożemy pow tarzać całe słowo lub ty l ko jego prefiks. M ożemy pow tarzać je w nieco zm ie nionej form ie (p oliptoton albo figura etymologica). M ożemy spotkać się zatem z poliptotoniczną anaforą
frazow ą. M iędzy słow am i pow tarzanym i może nie być
żadnej przerw y (epizeuocis) albo — co częstsze — przerw ę tę może w yznaczać pew na ilość słów (dia-
kopa). Jeśli kolejne lin ijk i te k stu rozpoczynają się
system atycznie od przyim ka, p rzy m io tnika lub innej części mowy — stanow i to bez w ątp ien ia p rzypadek
Zbyt w ąskie definicje
196
Nie zdołasz wszystkiego skatalogować
an afo ry specjalnego typu. M oglibyśm y w ięc w pro w a dzić term in y „anafo ra przyim kow a”, „przym iotniko w a ” czy „przysłów kow a” . A także term in y „an afo ra sylabiczna” (jeśli kolejne lin ijki te k stu zaczynałyby się np. od słów trzysylabow ych) czy „ an afo ra ety m ologiczna” (gdyby kolejne lin ijk i rozpoczynały się od słów pow iązanych etym ologicznie). M oglibyśm y w ydłużać naszą listę an afo r w nieskończoność, w y n a jd u ją c w ciąż now e kategorie w yróżniające (imio n a w łasne, nazw y kolorów, przedm iotów ożywionych, n ie ożyw ionych i t p .) 10. Badacz, k tó ry b y nie chciał poprzestać n a określaniu w szystkich ty ch zjaw isk jed n y m term inem , skazałby się n a tw orzenie pokaź nego ich zbioru. Z biór ten dodałby oczyw iście do n a d m ia ru term in ó w znajdujących się w obiegu. Ale choćby w ykazał najw iększą n a w e t w ytrw ałość, nie zdołałby skatalogow ać w szystkich m ożliw ości: se m antycznych, syntaktycznych, syntagm atycznych, etym ologicznych, fonicznych, graficznych — i in nych. „T a droga prow adzi do szaleństw a” .
G dybyśm y chcieli rozbudow ać nasz m odel w sferze m a k ro stru k tu r (tak ja k to uczyniliśm y w sferze m ik rostru k tu r), an afo ra byłaby tylko jed n ą z figur, k tóre pow inniśm y wziąć pod uwagę. S ekto r 4 w zbo gaciłby się o tro p y pow tórzenia, w k tó rych lubow ał się renesans. M usielibyśm y um ieścić tu m. in. a n ty -
strofę, sym p lo ke, antym etabolę, epizeuocis, diaforę, ploke, poliptoton, antonom azję i correctio. Znalazły
by się tu także specjalne form y redu plik acji: epitet,
tautologia i s tin k y -p in k y . Z każdej z ty ch figur moż
n a w yłonić ty le samo subw ariantów , ilu doszukaliś m y się w anaforze. Z czego w ynika, że rozbudow a naszego m odelu poza granice w yznaczone istniejącą
10 Bardzo interesującą próbę pokazania różnorodnych m ożli wości repetycji w tekście (zwanych tam „falistościam i”) jest praca R. Guntera Structu re and S tyle in P o em s: a Paradox. Praca ukazała się w tom ie zbiorowym S tyle in English. Ed. by John Nist. Indianapolis 1969, s. 50—57. Pierwodruk w czasopiśm ie „Style” 1967 nr 1, s. 93—106.
197 R E T O R Y K A K L A S Y C Z N A — D Z IŚ
term inologią by łab y przedsięw zięciem niecelow ym . Dałoby się ów m odel w ykreślić i opisać, ale n ie dało by się go odczytać.
Tym sam ym przyznajem y, że nasz system bin arn y rów nież nie je s t w olny od pew nych ograniczeń i słabości. Pozw ala on w yznaczać w zajem ne stosunki logiczne m iędzy znaczną ilością znanych tropów i figur; id en ty fik u je tro p y istniejące, choć dotychczas nie nazw ane; su g eruje możliwość istn ienia tropów jeszcze n ie potw ierdzonych p rak ty k ą. Ale, podobnie jak konw encjonalna lista term inów , je s t szczegółowy, a m im o to niekom pletny. P o n ad to zaw iera pew ne stru k tu ra ln e słabości — jak o model.
1. W prow adzanych h ierarch ii nie w sp iera żaden n a d rzędny uk ład odniesienia. M ożna podporządkow ać podział „foniczne” — „graficzne” podziałowi „reto ryczne” — „konw encjonalne” , ale m ożna postąpić od w rotnie. J e s t to konsekw encją sprow adzenia u k ład u w ielow ym iarow ego do postaci lin earn ej. U kład ten m ógłby p rzy b rać także postać tab eli lu b m atrycy. 2. U kład b in arn y zniekształca fakty, k tó re rep rezen tu je . Albowiem rzeczyw istość językow a n ie jest w istocie b inarna. D esygnaty naszych „a” i „b” nie w ykluczają się w zajem nie praw ie nigdy. W iele zja w isk reto ry czn y ch rozgryw a się i w sferze zapisu graficznego, i w sferze fonii; ich następstw em są zm iany jakościowe, ale i ilościow e itd. Ponadto układ b in arn y u tru d n ia przedstaw ianie kom binacji. K ażdy podział „a — b ” w naszym m odelu im pliku je pięć możliwości w y b oru lub w ięcej: 1 — „a ” lub 2 — „b’*, lub 3 — „ a + b ”, lu b 4 — „ani a, ani b ” , lub 5 — „każda z ty ch możliwości z je d n ą lu b więcej a ” itd. Nasz system n ie je s t dostatecznie selektyw ny w o d riesien iu do fig u r kom binow anych, n a jtru d n ie j szych do analizy i zrozum ienia.
3. Uk-ad b in arn y w prow adza podziały w ażkie i płod n e poznawczo — ale i tryw ialne. L eksykografa in te re su ją m ożliwości p rzem iany zapisu, poetę — możli w ości foniczne słowa. Ale żaden z nich n ie będzie
Słabości systemu binarnego
198
Uwspółcześnić retorykę
się troszczył o klasyfikację m etatezy stosow nie do tego, czy obejm uje ona początek, „ w n ę trz e ”, czy koń cową część słowa.
N iem niej układ b in arn y pom aga zaktualizow ać re to ry k ę klasyczną. U m ożliw ia dokonanie red u k cji nie czytelnej, podręcznikow ej term inologii — i ty m sa m ym przyczynia się do jej uporządkow ania. Jeśli re to ry k a je s t czymś więcej niż przebrzm iałym zja w iskiem historycznym , jeśli m oże być narzędziem w spółczesnej analizy językow ej — a m yślę, że m o że — to w a rto podjąć próbę sk o n struo w an ia jej współczesnej w ersji. Takiej, k tó ra obejm ie fig ury stosow ane przez daw nych i w spółczesnych pisarzy, a także pomoże tw orzyć figury dotąd nieznane.