• Nie Znaleziono Wyników

Widok O smutnym losie socjologii. Czy dyscyplinie naukowej jest potrzebna tożsamość?

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Widok O smutnym losie socjologii. Czy dyscyplinie naukowej jest potrzebna tożsamość?"

Copied!
15
0
0

Pełen tekst

(1)

O smutnym losie socjologii.

Czy dyscyplinie naukowej jest potrzebna tożsamość?

1. Wprowadzenie

Tytuł tej wypowiedzi wymaga, być może, krótkiego wprowadzenia. „Smutny los” w zestawieniu z tożsamością zdaje się sugerować, że jako dyscyplina płyniemy i płyniemy, tylko portu docelowego nie widać. Nie odnajdujemy go. Sytuacja staje się coraz trudniejsza i to pod wieloma względami, a poszukiwacze — podróżnicy prze- mieszczają się w swoich nastrojach od nadziei do rezygnacji i desperacji, i na odwrót.

Takie skojarzenie wywołało we mnie zagłębianie się w kwestie tożsamości socjolo- gii. Wypłynęliśmy na bezkres mrocznych wód już w czasach protoplastów. Mówiąc niemetaforycznie, od tego czasu zadajemy sobie ten sam zestaw pytań, a udzielanie odpowiedzi na nie idzie nam coraz gorzej. Co to za pytania? Znaczna część socjo- logów zgodziłaby się z opinią, że od samego początku zajmowano się odrębnością dyscypliny, jej przedmiotem, odpowiedzią na pytania, co to jest socjologia, czym się zajmuje i jak to robi, co ją zatem wyróżnia i wyodrębnia. Zastanawia jednak i też nieco zadziwia fakt, że przyjmując taką wykładnię, dokonujemy zarazem dość pro- stych zestawień odpowiedzi kolejnych pokoleń na te pytania, nie zważając na kon- tekst i cel ich sformułowania, jakby wszystkim były one wiadome i dla wszystkich oczywiste. Ale czy na pewno tak jest? Czy może zapomnieliśmy, że czas i miejsce oraz cel wypowiedzi mają znaczenie dla jej zrozumienia i wraz z tym zapoznaniem wypowiedziom nadajemy własny sens, może nawet bardzo odległy od tego, który był udziałem piszącego i czytającego je w odmiennych okolicznościach?

2. Tożsamość socjologii: ryzyka i nadzieje

Kontrowersje związane z przedmiotem i metodą socjologii ujawniły wielość stanowisk i postawiły pytanie o podstawy integracji dyscypliny, o to co w niej

(2)

szczególne i zasadnicze. Zawartość tych dysput może nakłaniać do odwołania się do pojęcia tożsamości. Kiedy bowiem mówi się o tożsamości, dokonuje się od- niesień do tego, co jest najbardziej charakterystyczne i indywidualne. Odrębność jest jedną ze stałych składowych tego pojęcia, zatem zajmowanie się odrębnością dyscypliny może być stawianiem pytań o jej tożsamość. Rzeczywiście, podczas lektury tekstów dość szybko natrafi amy na sformułowanie „tożsamość socjologii”.

Trzeba jednak zaznaczyć, że wspomniane spory mają miejsce przynajmniej tyle lat, ile projekt zajmowania się życiem społecznym w naukowy sposób, ale przy- glądanie się im przez pryzmat tożsamości jest względnie nowe, bo też pojęcie toż- samości stało się względnie niedawno częścią socjologicznego instrumentarium.

Niniejszy tekst nie prezentuje ani całkowitego zestawu objawów, za pomocą których socjologowie opisują i diagnozują stan swojej dyscypliny, ani nie daje pełnego wglądu w kierunki, w jakich toczą się rozważania o tożsamości socjo- logii, ani tym bardziej w ich przebieg i poszczególne stanowiska. Ma on na celu wskazać istnienie takiego zagadnienia, jak tożsamość socjologii i jego względną aktualność. Jeżeli potraktować nasilenie zajmowania się tym problemem przez środowisko w postaci na przykład ilości debat, publikacji, częstości wypowiedzi, w których pytania o tożsamość socjologii są stawiane lub stwierdzane jest pozo- stawanie jej w kryzysie, środowiskowy prestiż osób, które angażują się w prob- lematyzowanie zagadnienia tożsamości socjologii, jako wskaźnik ważności tej kwestii, to jest ona ważna1. Jednocześnie trzeba mieć świadomość, że nie zajmuje ona wszystkich socjologów i jej nasilenie jest zmienne w czasie.

Zadajmy więc pytanie: jakie wnioski możemy wyprowadzić z tego nowego użycia pojęcia tożsamości? Dość często napotykamy przekonanie, iż socjologia cały czas poszukuje swojej tożsamości. Służy ono wtedy próbom diagnozowania przyczyn „permanentnego kryzysu” socjologii. Upatruje się ich w czynnikach czy to o charakterze endogennym, czy to egzogennym. Źródła tkwią albo w spo- sobie organizacji wiedzy nauk społecznych lub przyczyny są zdeponowane w sa- mej dyscyplinie, w zasadach rządzących poznaniem kultury i społeczeństwa, albo w warunkach politycznych, fi nansowych, organizacyjnych, jakie określają funkcjonowanie dyscypliny. W tych ostatnich upatruje się podstaw możliwości zbudowania jedności symbolicznej, intelektualnej i organizacyjnej dyscypli- ny, koniecznych przesłanek do osiągnięcia konsensu w kwestiach zasadniczych dla jej tożsamości. Socjologia jest, jak wszystkie dyscypliny, zależna od tych warunków, a jednocześnie być może bardziej na nie wrażliwa co do swego ist- nienia i rozwoju. Wchodzą tu w grę sprawy tak oczywiste, jak postawienie so- cjologa przed moralnym wyborem, kiedy może on uprawiać swoją dyscyplinę

1 W polskiej socjologii podejmowały to zagadnienie tak ważne postacie, jak profesorowie Zygmunt Bauman, Marian Kempy, Edmund Mokrzycki, Jerzy Szacki czy Piotr Sztompka. Artykuł nie referuje tych istotnych dla tematu stanowisk, zaledwie fragmentarycznie odwołuje się do niektórych z nich. Jednak lektura prac tych autorów jest cały czas obecna w poniższym tekście.

(3)

pod warunkiem, że bada to i pisze o tym, co akceptuje władza, i robi to w sposób przez nią określony, jak uzależnienie fi nansowania projektów badań od speł- niania wyobrażeń sponsorów, czym i jak powinna zajmować się socjologia oraz kiedy osiąga ona profesjonalny poziom, czy jak wysuwanie oczekiwań dotyczą- cych przekładalności socjologicznych dociekań na dyrektywy praktyczne i efek- tywności tych dyrektyw (dość często okazuje się, że zanim możliwe stanie się stwierdzenie ich skuteczności, niezadowolenie decydentów jakiejś społeczno- -politycznej agendy stanowi o niekontynuowaniu projektu) itp. I sprawy mniej oczywiste: środowiskowe animozje, rozbieżne wyobrażenia i interesy, wybiera- ne strategie adaptacyjne i organizacyjne polityki. Określone rozwiązania i ukła- dy stosunków traktuje się wtedy jako nieprawidłowości w rozwoju dyscypliny, które mają swoje negatywne konsekwencje (niekiedy nawet jako przyczyny dramatycznych zwrotów i różnic). Zatem z jednej strony ciążą nam braki po- wiązań między teorią a badaniami empirycznymi, teorią a praktyką społeczną, problemami społecznymi a problemami socjologicznymi, podziały socjologii na orientacje teoretyczne, metodologiczne i podziały przedmiotowe (socjologia ogólna i socjologie szczegółowe), lokalne różnicowania powodowane odmien- nością napotykanej problematyki społecznej, zróżnicowaniem kulturowym i wa- runkami organizacyjnymi, nierozwiązany dylemat ciągłości dyscypliny i zmien- ności społeczeństw. Wielokrotnie podkreślano fakt pojawienia się socjologii w momencie zmian społeczno-kulturowych, doświadczania radykalnych zmian form uspołecznienia. Zapoczątkowana wtedy dynamika jest obecna do dziś. Nie mniej kłopotliwy dla socjologów jest więc izomorfi zm ich dyscypliny. Rozumiem przez to, za Bokszańskim, możliwość potraktowania struktur refl eksji w socjo- logii jako układu izomorfi cznego wobec rzeczywistości społecznej. Pojmujemy wtedy przedsięwzięcia badawcze i organizujące je myślenie teoretyczne skła- dające się na socjologię jako „swoistą mimesis tej rzeczywistości”2. Jeśli uznać za wiążące ustalenia A. Giddensa, dotyczące późnej nowoczesności3, to rozmiar i szybkość zmian, a także ich wpływ na zastane praktyki i zachowania społeczne osiągnęły niespotykaną dotąd skalę i społeczną aprobatę. Konceptualizowanie zmian dokonujących się na płaszczyźnie egzystencjalnej jednostek i zbiorowo- ści niejednokrotnie stawia socjologię wobec konieczności poszukiwania sposo- bów ich adekwatnego wyrażenia pojęciowego i ujęcia badawczego, a tym samym w jakiejś mierze do ponownego zajmowania się i przepracowywania zagadnie- nia własnej tożsamości, zwłaszcza w wymiarze ciągłości/kontynuacji. W tej per- spektywie wszystkie ustalenia teoretyczne i empiryczne jawią się jako historycz- nie, sytuacyjnie kontyngentne konstrukty, powstające w polach zmiennych sił4.

2 Z. Bokszański, Tożsamości zbiorowe, Warszawa 2005, s. 7.

3 A. Giddens, Nowoczesność i tożsamość, tłum. A. Sulżycka, Warszawa 2002.

4 P. Bourdieu, L.J.D. Wacquant, Zaproszenie do socjologii refl eksyjnej, tłum. A. Sawisz, Warszawa 2001.

(4)

Jednocześnie trapią nas kwestie organizacyjnych i materialnych podstaw dy- scypliny, jej zewnętrznych relacji i autonomii. Co jest po części funkcją auto- nomii pola naukowego w ogóle i zajmowania zdominowanej pozycji w polu.

Za niekorzystne dla dyscypliny uznaje się więc nieumiejętność wyłączenia laików z procesu oceny tworzonej wiedzy, przenoszenie reguł działania z in- nych dziedzin aktywności do nauki oraz stałe rywalizowanie z innymi pola- mi produkcji kulturowej w procesie tworzenia wartościowej wiedzy. Zdaniem Kauff mana: „Wytwarzanie pojęć w NHS jest obecnie zdominowane przez logikę rynku. Podstawową regułą jest reguła konkurencji. Nowo przybyli muszą eli- minować swoich rywali, aby zająć odpowiednią pozycję”5. Odwołują się w tym celu do handlowych technik promowania poglądów. Taka rywalizacja, wedle tego socjologa, powoduje, że postępowanie teoretyczne jest oparte na erudycyj- nym opisie, „w którym podkreśla się odrębności występujące u każdego autora i sprzeczności między nimi, kładzie się nacisk na rozczłonkowanie”6. Wszystko to razem prowadzi do zamętu intelektualnego, infl acji koncepcji i radzenia so- bie z sytuacją za pomocą specjalizacji dziedzin. Na inny aspekt zagadnienia zwraca uwagę Bourdieu, pisząc o telewizji. Media podważają autonomię pola naukowego (także w socjologii), proponując własne, konkurencyjne mecha- nizmy wytwarzania autorytetu oraz własne, konkurencyjne modele kariery7. W związku z naciskiem na rywalizację, konkurencję, na indywidualne zaist- nienie, powstawanie zbiorowego wyobrażenia dyscypliny i zbiorowego prze- konania o tych specjalnych momentach, które oddają jej istotę i łączenie ich z określonymi działaniami, włączanie się w strategię wzmacniania poczucia toż- samości może być utrudnione.

Krzyżowanie i nakładanie się wspomnianych wyżej podziałów (czyli wie- lokrotnie wskazywana „wieloparadygmatyczność” socjologii, „przeludnienie”

systemów teoretyczno-metodologicznych czy też może dużo bezpieczniej by- łoby mówić o wielości orientacji teoretycznych i metodologicznych8) oraz okre- ślona fi lozofi a czynników zewnętrznych, wymuszających działania adaptacyjne, uważa się, dają poczucie dezintegracji. Tożsamość, twierdzi się, wymaga jakiejś zasady jedności, pewnego poziomu spójności. Zatem określony stopień hetero- geniczności uniemożliwia posiadanie tożsamości. Zwłaszcza zaczyna się tak są- dzić wtedy, gdy jedność jest utożsamiana z jednolitością. Wtedy też wielość ujęć, ich konkurencyjność, a niekiedy wzajemne wykluczanie się jest odczuwane jako problematyczne i męczące. Jawi się konieczność konsensusu wokół któregoś z ele- mentów dyscypliny dla określenia jej jedności. Zapewne różne okoliczności, a po- dany wykaz jest niekompletny, mają wpływ na stopień poczucia zintegrowania

5 J.-C. Kauff man, Ego. Socjologia jednostki, tłum. K. Wakar, Warszawa 2004, s. 99.

6 Ibidem.

7 P. Bourdieu, O telewizji. Panowanie dziennikarstwa, tłum. K. Sztandar-Sztanderska, A. Ziółkowska, Warszawa 2009, s. 92–97.

8 Wielość ujęć socjologii świadczy (czy też ma świadczyć) o heterogeniczności dyscypliny.

(5)

socjologii w różnych jej wymiarach. Jeśli warunkiem tożsamości9 jest pewien sto- pień zintegrowania, to poczucie jego braku może dawać asumpt do wysuwania tezy o kłopotach z tożsamością i do ewidencjonowania objawów tego stanu rze- czy10. Jednak zwracanie uwagi na rozmaite okoliczności wewnętrzne i zewnętrz- ne, tworzące warunki fi nansowe, organizacyjne i intelektualne, w jakich funk- cjonuje socjologia i wytwarza płaszczyzny integracji i spójności, nie jest niczym innym jak wskazywaniem (a niekiedy utyskiwaniem), że trzeba grać rozdanymi kartami. A przecież nie jest to nic niebywałego. To samo dzieje się w przypadku jednostek, zbiorowości i innych dyscyplin11.

Z interesujących nas rozważań o tożsamości dyscypliny wynika, że ma ona dla socjologów znaczną wartość, jest czymś pożądanym, traktują jej odkrycie i ustale- nie (lub też konstruowanie) jako panaceum na wiele kłopotów trapiących (w prze- konaniu przede wszystkim socjologów, ale nie tylko) tę naukę, klucz do rozwoju i pomyślności. Kryją się za tym tęsknoty za sensem, wspólnotą idei, za poukłada- niem/porządkiem, odrębnością, poczuciem kontynuacji, szacunku, przestrzenią uznania społecznego i w świecie nauki, za naukowością. Użycie pojęcia tożsa- mości w kontekście socjologii rzeczywiście odsyła nas do wszystkich związanych z nim istotnych intuicji znaczeniowych i odniesień. Dyskutowana jest odrębność dyscypliny, jej granice, ciągłość (kontynuacje) i spójność. A wszystko to, czemu przypisuje się moc nadania socjologii tożsamości: teoria, metoda, budowanie wspólnego języka czy cokolwiek innego, zdaje się być znakiem fi rmowym tych pragnień, które ukształtowały przeszłe traumatyczne doświadczenia i zarazem środkiem mającym zaradzić, niekiedy dolegliwie odczuwanemu, zagubieniu, rozczarowaniom, ale też niedocenianiu, lekceważeniu czy ignorancji. Szukanie bowiem przyczyn nieatrakcyjności socjologii, niezrozumienia jej charakteru można powiązać z ulokowaniem w niej oczekiwania rozumienia i zrozumienia świata, odtworzenia i ustabilizowania sieci sensów. Czy takie nadzieje można było spełnić? Czy tak ciężkiemu rozczarowaniu ich niespełnieniem można było zwy- cięsko stawić czoło? Kauff man zwraca uwagę na zależność odkryć naukowych od gotowości, jaką dysponuje w sprawie ich przyjęcia społeczeństwo. Ta gotowość zależy, jego zdaniem, od kategorii poznawczych, jakimi ono dysponuje, wytwa- rzanych w procesach instytucjonalizacji i uprawomocnienia12. Uprawomocnienia

9 Choć nie wiadomo, jaką treść kryje to pojęcie, bo wydaje się, że tego socjologowie nie przedyskutowali, jak to miało miejsce w przypadku tożsamości jednostki czy zbiorowości, do czego jeszcze powrócę w dalszej części artykułu.

10 Może warto przypomnieć, że punktem odniesienia często w tym przypadku są nauki ścisłe, a w zasadzie ich obraz, jako tych, które nie cierpią na zasadnicze podziały. Zapoznany zostaje fakt, iż z pewnej odległości wszystko wydaje się bardziej jednolite i spójne niż w rzeczywistości jest (nawet las), że perspektywy zewnętrzna i wewnętrzna są różne, że wreszcie niewspółmierność wyrażająca się w ontologii i epistemologii także ma znaczenie.

11 Można oczywiście utyskiwać na nierówne i niesprawiedliwe rozdanie, które jest zdolne do przynoszenia szkód i kreowania patologicznych reakcji.

12 J.-C. Kauff man, op. cit.

(6)

służą zrozumieniu i legitymizacji porządku, który tworzą instytucjonalizacje.

To one przede wszystkim „budują” kategorie określające tę gotowość. Jednak ani instytucjonalizacje, ani uprawomocnienia nigdy nie są tak „szczelne”, aby nie mogły powstać alternatywne sposoby widzenia i rozumienia świata oraz wspie- rające je uprawomocnienia. Rzadko w tym procesie główną rolę grają logiczne, racjonalne lub intelektualne argumenty. Tu świat intelektu splata się ze światem społecznym. Socjologia proponuje ogląd i zrozumienie świata w kategoriach trudnych do przyjęcia w określonych kontekstach intelektualnych: wskazywanie strukturalnych uwarunkowań i podejście deterministyczne, kiedy triumfy święci indywidualizm oraz suwerenna jednostka; powtarzalność, regularność naprzeciw oryginalności; dekonstruowanie oczywistości praktyk społecznych; relatywizm, kiedy zmienność okazuje się dokuczliwa. Jej staraniem została wytworzona, wy- dzielona i zobiektywizowana wiedza o społeczeństwie. Jednocześnie, choć różne fragmenty rzeczywistości zostały w socjologii przyporządkowane do określonego systemu miejsc, to nic tu nie jest oczywiste. Jest to przeciwieństwem wiedzy zdro- worozsądkowej, także podlegającej obiektywizacji. A kolejność jest odwrotna. To, co nazywamy zdrowym rozsądkiem, uczestniczyło w tym procesie przed nauką.

I wydaje się, iż przywilej nieabsorbowania przez problematyczność, jaką nauka wytwarza w obrębie rzeczywistości życia codziennego, jest dostępny tylko dyscy- plinom, które są odległe od codziennego, bezpośredniego, jakoś uświadamianego doświadczania jednostek i grup. W pozostałych przypadkach nie o przyjemność intelektualną chodzi, ale o panowanie nad światem, o budowanie porządku świa- ta, który jawi się jako pozbawiony porządku i niemożliwy do uchwycenia. I tu pa- radoks, bo socjologia zasadza się na zapewnianiu o porządku i prawidłowości, jednocześnie poprzez problematyzowanie tego, co oczywiste, banalne i trywialne, pokazywanie społeczno-kulturowych korzeni tego, co traktowane jako naturalne, znosi pewność, stałość, czyni jeszcze trudniejszym wysiłek zbiorowości poświę- cany scalaniu. Anamneza ze względu na swoje konsekwencje nie jest wcale mile widziana przez wszystkich.

Tożsamość dyscypliny można postrzegać w socjologii zatem jako wezwanie do powstrzymania otwarcia i niekontrolowanej różnorodności, niekontrolo- wanych podziałów, do wzmocnienia tego, co wyznacza granice przesunięciom.

Używając metafory gry w karty, można by powiedzieć, że chodzi o odkrycie lub ustanowienie takich kart, którymi trzeba grać zawsze, niezależnie od tego, ja- kie są pozostałe. To te tendencje przynoszące rozbicie, otwarcie, trudności, na ja- kie napotykamy na różnych polach, od samopoznania do zagwarantowania miej- sca w społecznym podziale pracy i wiedzy o świecie, rodzą być może to pragnienie jednoczącej jednolitości i ciągłości, wysiłek skierowany na ich urzeczywistnienie.

Ujmując to jeszcze inaczej, tendencje te rodzą inne, dążące do ograniczania, za- mknięcia, do kojącej całości i rozpoznawalności. Niewspółmierność wysiłków do efektu powoduje zaś przekonanie o kolejnych kryzysach, a nawet o perma- nencji takiego stanu. To wymaganie (czy utopia) jedności, poszukiwanie całości

(7)

nie musi być niczym złym. Wzmaga pracę nad syntezą, przeciw rozproszeniu i rozczłonkowaniu. Powstaje tylko pytanie: co powoduje w socjologii, że budowa syntetycznego obrazu dyscypliny pochłania tyle wysiłku, a daje tak słabe efekty, prowadzi do frustracji i przekonania o trapiących tę dyscyplinę kryzysach, o jej nieatrakcyjności?13

3. Próba odmiennego ujęcia zagadnienia tożsamości dyscypliny

To, co uchodzi za socjologię lub nią jest, to raczej nieokreślona mgławica, będąca wynikiem współzależności, wyborów i rozmaitych przystosowań (inter- akcyjnych, rynkowych, organizacyjnych, a nawet administracyjnych). Trudno byłoby zaprzeczyć, że połączenia między różnymi częściami socjologii czy róż- nymi socjologiami są otwarte i niepewne. Dochodzi do konfrontacji i częstych przesunięć. Rzeczywiście w takiej sytuacji narzuca się pytanie, czy dyscyplina po- zostająca w tych uwarunkowaniach dysponuje narzędziami pozwalającymi jej uniknąć arbitralności i rozbicia? Co jest lub powinno być takimi narzędziami?

A może takim narzędziem jest lub ma być sama tożsamość? Lektura wypowiedzi, które mniej czy bardziej jawnie poruszają zagadnienie tożsamości socjologii, od- wołując się do ujęcia opisowego albo normatywnego14, pokazuje, iż wiąże się z nią

13 Tak chyba można odczytać pracę Mariana Kempnego (z 1994, Antropologia bez dogmatów — teoria społeczna bez iluzji): jako próbę odpowiedzi na to pytanie (oczywiście to jedno z możliwych odczytań). Daje też świadomość trudności podjętego zadania.

14 W rozważaniach o tożsamości socjologii znajdujemy zarówno ujęcia normatywne, jak i opi- sowe. Jak już powiedziano, tożsamość dyscypliny jest dla wielu socjologów wartością, więc odwoły- wanie się do ujęcia normatywnego jest zrozumiałe, jest to bowiem taka perspektywa, w której tożsamość jest równoznaczna z „istotą”, z „esencją” i uczynieniem jej celem dążeń. Umieścić w tym miejscu można by także propozycję odróżnienia socjologii i metasocjologii, i uczynienia z tej drugiej subdyscypliny pierwszej. „Według Farfeya ta specjalna nauka jest powołana do stworzenia i zasto- sowania pryncypiów do konstruowania i krytykowania trafnej, istotnej socjologii. Ta nauka będzie zwana metasocjologią; jest ona zdefi niowana jako nauka pomocnicza, której funkcją jest wskazy- wanie socjologii kryteriów naukowej jakości i kryteriów istotności wraz z ich praktycznymi im- plikacjami. Innymi słowy, to metasocjologia [...] musi dostarczyć kryteriów rozróżnienia wiedzy naukowej od nienaukowej w obszarze funkcjonowania socjologii; kryteria te mają naukową war- tość; musi dostarczyć kryteriów do rozróżnienia tego, co istotne dla socjologii, od tego, co nie, czyli musi defi niować pole działania tej nauki; to są kryteria istotności; musi dostarczyć reguł procedur praktycznych, które mogą być zastosowane w praktyce badań socjologicznych”. F. Villa, Sociology and Metasociology, „A Journey of Over Half A Century”, http://www.crvp.org/book/Series01/I-32/

chapter-3.htm (dostęp: 7.02.2009). W dorobku socjologów są także prace, które stosują podejście opisowe. Deskrypcje tego, jak na przestrzeni minionego czasu socjologia jako dyscyplina nau- kowa instytucjonalizowała się, tworzyła swoje profesjonalne i pozaprofesjonalne podstawy, czym się zajmowała, jak to robiła i w jakich okolicznościach, jak rozumiano socjologię i jak te rozumie- nia urzeczywistniano. Za egzemplifi kację takich przedsięwzięć może posłużyć praca J.H. Turnera i S.P. Turnera o socjologii amerykańskiej (J.H. Turner, S.P. Turner, Socjologia amerykańska w po- szukiwaniu tożsamości, Warszawa 1998) czy w przypadku polskiej socjologii książka N.  Kraśko,

(8)

określone nadzieje. Poza już wymienionymi, a związanymi ze zmianami w in- stytucjonalnej i społecznej percepcji, również na większą określoność, jasność co do przedmiotu i granic socjologii. Przypisuje się jej też zdolność wykreśla- nia ciągłości w zmienności i utrzymywania spójności. Zatem tożsamość określa czy też miałaby określać ramy przesunięć, regulować to, co dzieje się na granicach z innymi dyscyplinami (zwłaszcza pokrewnymi) i społecznymi światami (poli- tycznym, ekonomicznym, życiem codziennym). Trudno też zaprzeczyć, że osiąg- nięcie tych celów dawałoby szansę na społeczną widzialność i że taka widzialność przynosi określone profi ty, których benefi cjentem byłaby sama dyscyplina i upra- wiający ją. Być może, aby tożsamość dyscypliny była zdolna do pełnienia takich funkcji, trzeba by dysponować procedurą potrafi ąca godzić spójność i ciągłość dyscypliny z jej ewolucją i otwartością, czyli działającą w warunkach podwójnego ograniczenia, przeciwstawiania „rozbitej dynamiki”, skłonności do zmian i „ko- nieczności ujednolicenia i ustabilizowania siatek lektury i zapisu”15.

Wypowiedzenie powyższych uwag wymagało założenia, że wiadomo czym jest (lub co to jest) tożsamość dyscypliny, czym jest (lub co to jest) tożsamość socjologii. I w tym problem, bo nie wiadomo. Termin ten jest używany, ale bardzo trudno o prace, w których jest on konceptualizowany, czyli między innymi określa się, co dokładnie ma się na myśli, jakie znaczenia lub treści mu przypisuje i zaj- muje się konsekwencjami teoretyczno-metodologicznymi, wynikającymi z za- stosowania tego pojęcia do dyscypliny naukowej16. W pewnym sensie trudno się temu dziwić. „Pojęcie tożsamości jest szczególnie trudne do określenia. Jego treść,

Instytucjonalizacja socjologii w Polsce 1920–1970, Warszawa 1996. Perspektywa deskrypty- wna preferuje narodowe socjologie: amerykańską, polską, francuską, niemiecką itd. I nie może być inaczej, w świecie państw i świadomości narodowych, tych specyfi cznych dla nowoczesności form uspołecznienia, istotnym elementem zaistnienia w jakiejś dziedzinie refl eksji jako dyscypliny nau- kowej jest zafunkcjonowanie w przestrzeni akademickiej i zapewnienie sobie profesjonalnego pola oraz organizacji dbających o jego ochronę i rozwój. Pociąga to za sobą konieczność uwzględnienia zarówno w działaniach, jak i w ich deskrypcjach stosunków władzy i z władzą, społecznych oczeki- wań i defi nicji sytuacji, podstaw materialnych i wielu innych czynników. Tym różnią się socjologie narodowe, określone przestrzennie granicami państw, zobligowane do liczenia się z wieloma aspek- tami otaczającego ich środowiska kulturowo-społeczno-politycznego, ale też je właśnie badające.

Cechą opisowych ujęć tożsamości socjologii jest zatem skupianie się na charakterystykach loka- lnych odmienności i odrębności. To one są po części tym, co rozumie się w tych pracach przez tożsamość. Tożsamość tutaj to często obrazy socjologii jako dyscypliny naukowej, jej przedstawie- nia tak obecne w świadomości uprawiających ją, jak i pozostających poza tym kręgiem. Obrazy te powstają jako wynik styczności z przejawami dyscypliny wykazującymi historycznie ustabilizowaną trwałość. Tak zorientowane projekty nie unikają badania materialnych i społecznych wytworów, w których zostały zdeponowane idee i wydarzenia, jako podstawy udzielenia odpowiedzi na pytanie o tożsamość socjologii.

15 Sformułowania zostały zapożyczone z pracy J.-C. Kauff mana, op. cit., s. 211, niestety, w tej chwili nie znajduję lepszych na wyrażenie podejmowanej kwestii.

16 Za to nietrudno wskazać, jakiego rodzaju problematyczność komunikuje w przypadku socjologii (co też powyżej zostało uczynione).

(9)

określająca bądź to tożsamości zbiorowe, bądź to jednostkowe i to, co w niej naj- bardziej specyfi czne, odsyłające bądź to do ramy socjalizacji, bądź to do wytwo- rów psychicznych, ulega ogromnym zmianom. [...] Jest jednak operacyjne i dla- tego obecnie stosuje się je na szeroką skalę, mimo że nie jest ściśle określone”17. Pojęcie tożsamości jest szczególnie trudne do określenia — zdanie to zostało wy- powiedziane przez znamienitego socjologa, i to po latach dyskusji nad nim, doty- czących jego prawomocności w języku teorii, kwestii defi nicyjnych, konsekwencji teoretycznych i metodologicznych18. Trzeba by zatem postawić pytanie, czy syg- nowanie puli powyższych zagadnień za pomocą terminu „tożsamość” jest fortun- nym zabiegiem. Nadanie właściwej nazwy ma duże znaczenie. Wyznacza między innymi to, na co kładzie się nacisk. W tożsamości akcent pada na całość, odręb- ność, granice i różnice, na stałość w zmienności, ciągłość, na proces wytwarza- jący określoną strukturę zdolną do określonych przekształceń, wreszcie na su- biektywność, na obrazy siebie i samoocenę, na możliwe i obecne różnice między własnymi obrazami siebie i obrazami, jakie mają inni. A to zapewne nie koniec.

Nie chcę przez to powiedzieć, że pojęcie tożsamości zostało zarezerwowane dla jednostki i zbiorowości. Jego historia pokazuje coś zupełnie odmiennego. Jest ży- wym narzędziem. Ale rozszerzenie go na kolejny obiekt, jakim jest dyscyplina na- ukowa, domaga się przedyskutowania prawomocności zabiegu i jego konsekwen- cji. Zwrócenia szczególnej uwagi na trudności, jakie za sobą to pociąga. A zdaje się przeważać jego użycie nad wspomnianą dyskusją. A trudność określenia jego treści daje mocno znać o sobie. Również konsekwencje przenoszenia treści i usta- leń dotyczących tożsamości jednostkowych i zbiorowych na nowe użycie poję- cia. Jako ilustracją tego można posłużyć się antropomorfi zacją i personifi kacją socjologii, następującą w momencie posługiwania się pojęciem tożsamości w od- niesieniu do dyscypliny naukowej. Jaka jest ich rola w rozważaniach o tożsamo- ści, czy są tylko rodzajem skrótu myślowego? I czy można tego zabiegu uniknąć?

Pewnie nie zanadto, bo im bardziej nasze sądy dotyczą czegoś abstrakcyjnego, tym bardziej on ulega nasileniu. „Socjologia w ogóle” to twór abstrakcyjny; roz- mawianie o „socjologii w ogóle” to także pomijanie jej wewnętrznej różnorodno- ści i nieoznaczoności granic19. Tyle że może to powodować przenoszenie treści, oczekiwań i strategii odnoszonych do tożsamości jednostkowych i zbiorowych.

Zabieg taki jest i mylący, i nieefektywny w odniesieniu do dyscypliny naukowej.

Możemy w tym miejscu powrócić do pierwszych akapitów tego tekstu. Do wska- zywanej tam konieczności konsensusu wokół jakiegoś elementu dyscypliny.

Docenianie jedności i unikanie konfl iktów, zakreślanie granic to jedne z wielu strategii wzmacniania tożsamości jakiejś zbiorowości, całości społecznej. Tylko

17 J.-C. Kauff man, op. cit., s. 217.

18 Zob. Z. Bokszański, op. cit.

19 Kiedy zdamy sobie sprawę, jaką różnorodność obejmujemy za pomocą terminu „socjo- logia”, zdamy sobie również sprawę z jego abstrakcyjności. Nazwa ta to unifi kująca konwencja.

Przywoływany zabieg zadaje się komunikować, że jednak to coś więcej.

(10)

czy efektywne, jeżeli chodzi dyscyplinę naukową? Zgadzam się w tym względzie z Kirsten Hastrup: „Dyscypliny akademickie i tradycje naukowe nigdy nie były przestrzenią zamkniętą; to pola wiedzy o różnie określonym środku ciężkości.

Oczywiście środek ciężkości może ulec przesunięciu w trakcie badań […]”20. Jak podkreśla autorka tych zdań, ważne jest, by dyscypliny nie były określane za po- mocą granic, a specjaliści nie stawali się strażnikami akademickich podziałów i linii demarkacyjnych, tylko byli badaczami różnych obszarów, wielokrotnie na- świetlali ten sam temat z różnych perspektyw, pozwalając na pełniejsze zrozumie- nie. Przy czym nie chodzi o naznaczenie dyscyplinarnych podziałów obecnych w życiu akademickim. Znajomość własnej dyscypliny, choćby jej jednej tradycji, tworzy punkt zerowy i to na nim opiera się spojrzenie na świat; co nie musi stano- wić ograniczenia ani wykluczać innych perspektyw.

W przypadku jednostki czy zbiorowości procedura odkrywania — budowania tożsamości21 przyjmuje formę opowiadania, które przyznaje znaczenie wydarze- niom i wpisuje jednostkę lub zbiorowość w ich przebieg tworzący historię22. Jaka forma byłaby odpowiednia w przypadku dyscypliny naukowej? To pytanie z jednej strony będzie musiało pozostać bez odpowiedzi. W nim ponownie daje znać o sobie konieczność przedyskutowania zasadności użycia pojęcia tożsamości w odniesie- niu do dyscypliny naukowej i jego zawartości w takim przypadku. Z drugiej strony socjologia jako dyscyplina istnieje, i to nie tylko w realiach akademickich. Niejako wbrew nękającym ją trudnościom i niesprzyjającym warunkom. Ale też „linie” ją tworzące są tylko wyraźne na powierzchni i lepiej widoczne z oddali. Czyniąc so- cjologię terenem badań, w miarę jak przybliżamy się do szczegółów, stają się one coraz liczniejsze, częściej urywane i zarazem zamazane, niewyraźne. Zmienność jest coraz większa. Z tego samego „terenu” różni badacze wyciągają odmienne wnioski. Na przykład dla jednych obserwatorów to, co się dzieje, to objaw nie- dojrzałości czy wręcz zapóźnienia dyscypliny, dla innych jej charakterystyczna ce- cha i motor rozwoju, nasilone zaś obserwowanie socjologii przez uprawiających ją traktowane jest jako nurt krytyczny wewnątrz dyscypliny, bez którego nie potrafi ą sobie jej wyobrazić. A uzyskanie stabilnej syntezy, obrazu dyscypliny, okazuje się niewykonalne, nie udaje się odnaleźć drogi do takiej syntezy. To może być wska- zówką, dlaczego globalna konkluzja, jaka jest zazwyczaj wyprowadzana z bada- nia takiego terenu, nie tyle mówi o wielości tożsamości czy wielości ram, w jakich przebiega wysiłek tożsamościowy (praca nad tożsamością czy jej konstruowanie), ile o kryzysie; dlaczego powstaje wrażenie, że kryzys w socjologii jest permanentny,

20 K. Hastrup, Droga do antropologii. Między doświadczeniem a teorią, tłum. E. Klekot, Kraków 2008, s. 9.

21 W dociekaniach dotyczących tożsamości można wyróżnić dwa modele tego pojęcia. Pierwszy dotyczy jej odkrywania, drugi konstruowania. Podobnie w rozważaniach o tożsamości socjologii obecne są dwa stanowiska: jedno wzywa do odkrywania tożsamości, drugie mówi o jej konstruowa- niu, czasem o wysiłku odkrywania, który ostatecznie powoduje jej budowanie.

22 J.-C. Kauff man, op. cit., s. 211–212.

(11)

że to on jest jej trwałą cechą. Jednocześnie badanie takie przynosi obraz przeciw- stawny do oczekiwanego — ruch zamiast (względnej) stałości, niepewność granic zamiast odrębności, dezintegrację zamiast spójności. Badanie socjologii za pomo- cą socjologicznych narzędzi w pewnym sensie niszczy wiarę w istnienie jakiegoś jądra socjologii i zdaje się paradoksalnie wzmacniać pragnienie jedności i spój- ności. Nie wiem i zatem nie odważę się stwierdzić, czy ideę tożsamości socjologii należy zarzucić. Chcę raczej powiedzieć, że jeśli jest potrzebna naszej dyscyplinie jakaś siatka ujednolicenia, narracja służąca uspójnieniu i zachowywaniu ciągło- ści, to chyba należałoby znaleźć sposób na wyprowadzenie poszukiwań i rozważań poza odbijanie się od ulegania hipostazie całości i jedności do rozbicia prowadzące- go do utraty zrozumiałości dyscypliny. Trzeba by też pamiętać, że sama tożsamość ulega zmianom, że zmieniają się identyfi kacje i przesuwają ich granice, zmieniają się horyzonty, w których jesteśmy zdolni się umiejscowić23. Z jednej strony nale- żałoby nie zapominać o tym, patrząc wstecz, odwołując się do wcześniejszych prób studiowania tożsamości, do wypowiedzi, które jesteśmy skłonni traktować jako ta- kie próby, zwłaszcza kiedy ich autorzy sami nie posługują się terminem i pojęciem tożsamości. Z drugiej trzeba mieć na względzie, że tożsamość pełni oczekiwane od niej funkcje tym lepiej, im bardziej zapoznawane są przez zainteresowanych ślady jej konstruowania i zmian24. Powstaje zatem kolejne pytanie: czy zatarcie śla- dów konstruowania i zmian tożsamości jest możliwe (albo/i jak bardzo jest moż- liwe) w przypadku dyscypliny naukowej, i to tak „samoświadomej” jak socjologia.

Nasilona refl eksyjność w socjologii buduje kolejny trudny obszar z perspektywy tożsamościowej. Tożsamość to nie poszukiwanie prawdy, tylko raczej jej wybie- ranie. Selekcjonowanie i przystosowywanie elementów, manipulowanie nimi.

Odrzucanie tego, co może powiększać niepokój i niespójność, adaptowanie tego, co stabilizuje lub powoduje zmianę do przyjęcia. Oczywiście selekcja nie jest prosta i ma na celu podtrzymanie już istniejącego gmachu. Można by zaryzykować w tym kontekście dwie hipotezy.

Pierwsza: refl eksyjność oparta na racjonalności naukowej nie sprzyja lub bardzo słabo sprzyja (re)konstruowaniu tożsamości, a nawet w pewnych okolicznościach może paraliżować takie poszukiwania i działania (poprzez nasilanie poczucia nie- spójności i niepokoju i paradoksalnie nasilać pragnienia spójności i pewności, nie oferując narzędzi do ich zaspokojenia). Tożsamość to nie brak refl eksyjności. Jej podstawę stanowi intensywna refl eksyjność. Tylko innego rodzaju niż naukowa.

W książce Mokrzyckiego Filozofi a nauki a socjologia znajdujemy fragment o oddzia- ływaniu fi lozofi i nauki na inne dyscypliny25. Zainteresowania i ambicje tej pierw- szej dotyczą fi zyki i dyscyplin pokrewnych, ale jej ustaleniami przejmują się nie te

23 Zob. K. Hastrup, op. cit., s. 11 i 23.

24 Bardzo dobrze pokazały to studia nad tożsamością narodową, zob. Z. Bokszański, op. cit., s. 55.

25 E. Mokrzycki, Filozofi a nauki i socjologia: od doktryny metodologicznej do praktyki badaw- czej, Warszawa 1997, s. 145.

(12)

nauki, które są przedmiotem studiów, ale dyscypliny społeczne, w tym socjologia.

Może nie jest zbiegiem okoliczności, iż nauki ścisłe nie przejawiają (co nie oznacza, że nie mają) kłopotów tożsamościowych. Jeśli wierzyć rozmaitym lekturom, słabo je ona zajmuje. Miarą poświęconej uwagi miałaby tu być refl eksja naukowa dokony- wana przez nie z tożsamościowej perspektywy. Przeciwnie jest w naukach społecz- nych i tu jesteśmy skłonni przyznać socjologii przodownictwo.

Druga: socjologia ma wiele tożsamości. A ta refl eksyjność, która towarzy- szy tożsamującej pracy jest obecna w praktykach i przekonaniach socjologów.

Można by więc badać tożsamość socjologii nie poprzez tradycyjne rozważania, polegające głównie na stawianiu pytań o istnienie lub określenie „paradygmatu”

czy na charakterystyce procesu instytucjonalizacji, tylko poprzez wymiar świado- mościowy, w którym kluczową kategorią jest nadawanie sensu formom praktyki społecznej. Każdej instytucji, także nauce, towarzyszą przekonania podzielane przez osoby ją tworzące, a w przypadku nauki zajmujące się profesjonalnym upra- wianiem danej dyscypliny naukowej. Taki punkt wyjścia nie wymaga określenia, czym jest socjologia, nie poszukuje swoistego dla niej przedmiotu, odpowiedniej organizacji dyscypliny; zadanie badacza polega na szukaniu sposobu (lub sposo- bów) nadawania sensu dyscyplinie przez jej przedstawicieli. Pojęcie tożsamości może służyć rekonstruowaniu tego sensu; byłoby ramą teoretyczną, która z jednej strony zostanie użyta do ujęcia problemu samoświadomości, z drugiej zaś po- zwoli się tej samoświadomości przyjrzeć (jej treści) i określić, w jaki sposób sens socjologii (jej istnieniu) jest nadawany. Badacz poszukiwałby subiektywnych są- dów o dyscyplinie wśród uprawiających ją i tego, jak prywatne przekonania so- cjologów, będące częścią ich samookreślenia, intersubiektywizują się. Punkt wyj- ścia nawiązuje do ujęć interakcyjnych, które głoszą, że jeśli podstawą nadawania sensu światu są interakcje, to są one na tyle mocne, że mogą nadawać sens organi- zacjom, instytucjom, grupom społecznym. Instytucji, organizacji czy grup nie da się wyjaśnić jedynie poprzez wymiar wartości, norm czy ról, ale przede wszystkim poprzez świadomościowe komponenty praktyk społecznych. Za każdą z praktyk, które składają się na organizację, instytucję czy grupę społeczną oraz kierującymi nimi normami, kryje się człowiek ze swoimi przekonaniami. To człowiek nadaje sens zachowaniom organizacyjnym. Ten sens musi być regulatywny dla praktyki społecznej (tzn. wykazywać silniejszy związek z działaniami człowieka niż inne).

Badanie takie mogłoby również pokazać sytuacje i narzędzia, które pozwalają na tworzenie holistycznych wyobrażeń oraz strategie wzmacniania tożsamości.

Za każdym razem, kiedy uprawiający socjologię stawiają granicę między tym, co socjologią jeszcze jest, a tym, co już nią nie jest, kierują się określonymi przeko- naniami i wcześniejszą praktyką, zachowując nieustanne wrażenie jednej socjo- logii26. Esencjalne wyobrażenie zakodowane w terminie lub pojęciu tożsamości,

26 Druga z hipotez i zarazem pomył na nieco odmienne badanie tożsamości socjologii pojawił się i został skonkretyzowany do przedstawionej postaci podczas dyskusji prowadzonej z doktorem Jackiem Plutą. Tym samym tą droga pragnę mu podziękować za inspirację i pomoc.

(13)

jakim posługujemy się dotychczas, być może pozostaje w małym kontakcie z rze- czywistością. Nie ma go tożsamująca praca zawarta w praktykach i przekona- niach (bo socjologia to raczej nieokreślona mgławica, wielość wyłaniających się tożsamości, ich zmienność), ale to ona daje poszukiwaną esencję (odpowiedzi na pytanie o to, co szczególne, charakterystyczne, zasadnicze), względne poczucie spójności, jednoczesną świadomość zmian, podlegania im, krytycznego ich anali- zowania i zachowywania jądra dyscypliny. Pozwala to uporać się ze sprzecznością między otwarciem, jakiego wymaga nauka, a zamknięciem, ograniczeniem (sta- wianiem czy ustanawianiem granicy), jakiego wymaga tożsamość. Innymi słowy wracamy do konieczności przedyskutowania pojęcia tożsamości i kwestii z nim związanych w odniesieniu do dyscypliny naukowej przed podjęciem studiów nad nią samą w celu zbudowania podstaw pozwalających unikać rozmaitych pu- łapek. Choćby tych, których już jesteśmy świadomi po dotychczasowych próbach.

4. Zakończenie

Zatem podsumujmy. Problematyka tożsamości socjologii uruchamia tak wiele zagadnień różnej proweniencji, że trudno nie czuć się w tym jak w labiryncie.

I kto wie, czy nie jest ona kolejnym Minotaurem, który czeka na nas w jego sercu.

Może więc być tak, że po wielu wysiłkach, frustracjach i błądzeniach nie czeka na nas nagroda, chyba że perwersyjnie jako taką potraktujemy stanie się posił- kiem dla mitycznego potwora. Pojęcie tożsamości zdaje się pozostawać w roli nici Ariadny danej Tezeuszowi. Nić ta jednak okazuje się zwodnicza. Znaczy szlak w sposób równie nietrwały i zawodny jak rzucanie okruszków chleba na leśnej ścieżce. Nie pozwala znaleźć drogi do rozwiązania dylematów trapiących socjolo- gów. Powyższy tekst jest prostą ewidencją tego, czego nie znalazłam w pracach po- dejmujących problematykę tożsamości socjologii, lub tego, co spowodowało jesz- cze większe zamieszanie i zagubienie. Zatem poznawczo nie jest wyrafi nowany.

Prostota zgłoszonych uwag może spowodować, iż dla wielu czytelników będzie prostacki. Podjęłam to ryzyko, choć bardzo się go obawiam. W naukowym ar- tykule osobiste wynurzenia są nie na miejscu, jednak jako osobie funkcjonującej w tym polu często brakuje mi tego, co w nim konieczne — przekonania, że rezulta- ty poznawcze mojej pracy są coś warte. Wskutek tego zdarza się, że czytam „włas- ne myśli” w pracach innych, i to publikowanych z takim dystansem czasowym, który sugeruje, że mogłam zachować umowne pierwszeństwo. Gouldnerowska metafora streszcza zaś moją przygodę z tożsamością socjologii: od atrakcyjności tematu do obawy przed nim27. Z każdym akapitem tego niewielkiego tekstu nara- stało we mnie wrażenie poruszania się po labiryncie, po zaminowanym terytorium

27 Zob. A.W. Gouldner, Anty-Minotaur, czyli mit socjologii wolnej od wartości, tłum. E. Morawska, [w:] E. Mokrzycki (red. nauk.), Kryzys i schizma. Antyscjentystyczne tendencje w socjologii współczesnej, Warszawa 1984.

(14)

i lęk, że nawet najbardziej ostrożny krok powoduje moje zagubienie i zgubienie.

Powyższe słowa to oczywiście jawna asekuracja, odzwierciedlająca obawę przed negatywną oceną, pomówieniem o głupotę i niekompetencję, ale też niestety od- dają prawdziwe odczucia towarzyszące zagłębianiu się w temat. Morze literatu- ry, rozproszenie wypowiedzi, przygniecenie wielością kwestii ukrywających się pod tym terminem, powiązanie zagadnienia z wieloma problemami, które dręczą socjologów od dawna, niejasność treściowa samego pojęcia są bardzo frustrujące, odkrywanie stosowanych strategii rozpracowywania tożsamości socjologii tyleż pasjonujące, co mylące, prowadzące na manowce. I narastający znak zapytania:

czy to korzystne dla dyskusji o pojęciu tożsamości w odniesieniu do dyscypli- ny naukowej, o socjologii i jej kondycji. Skończyło się więc na kilku prostych (może nawet prostackich) uwagach, które nie obronią przed niechcianymi etykie- tami braku znawstwa i kompetencji.

Bibliografi a

Bauman Z., Prawodawcy i tłumacze, tłum. A Ceynowa, J. Giebułtowski, Warszawa 1998.

Bauman Z., Socjologia, tłum J. Łoziński, Poznań 1996.

Bokszański Z., Tożsamości zbiorowe, Warszawa 2005.

Bourdieu P., O telewizji. Panowanie dziennikarstwa, tłum. K. Sztandar-Sztanderska, A. Ziółkowska, Warszawa 2009.

Bourdieu P., Wacquant L.J.D., Zaproszenie do socjologii refl eksyjnej, tłum. A. Sawisz, Warszawa 2001.

Garfi nkel H., Racjonalne cechy działalności naukowej i potocznej, tłum. D. Lachowska, [w:]

E.  Mokrzycki (red. nauk.), Kryzys i schizma. Antyscjentystyczne tendencje w socjologii współczesnej, Warszawa 1984.

Giddens A., Nowoczesność i tożsamość, tłum. A. Sulżycka, Warszawa 2002.

Gouldner A.W., Anty-Minotaur, czyli mit socjologii wolnej od wartości, tłum. E. Morawska, [w:] E.  Mokrzycki (red. nauk.), Kryzys i schizma. Antyscjentystyczne tendencje w socjologii współczesnej, Warszawa 1984.

Hastrup K., Droga do antropologii. Między doświadczeniem a teorią, tłum. E. Klekot, Kraków 2008.

Kaufmann J.-C., Ego. Socjologia jednostki, tłum. K. Wakar, Warszawa 2004.

Kempny M., Antropologia bez dogmatów — teoria społeczna bez iluzji, Warszawa 1994.

Kraśko N., Instytucjonalizacja socjologii w Polsce 1920–1970, Warszawa 1996.

Kurowski M.M., Tożsamość socjologii, http://www.is.uw.edu.pl/wp-content/uploads/tozsamosc_

socjologii.doc (dostęp: 16.01.2010).

Mokrzycki E., Filozofi a nauki a socjologia: od doktryny metodologicznej do praktyki badawczej, Warszawa 1997.

Sojak R., Paradoks antropologiczny. Socjologia wiedzy jako perspektywa ogólnej teorii społeczeństwa, Wrocław 2004.

Solla Price de Derek J., Mała Nauka — Wielka Nauka, tłum. P. Graff , Warszawa 1967.

Szacki J., Czy kryzys socjologii, [w:] J. Szacki, Czy kryzys socjologii, Warszawa 1997.

Sztompka P., Teoria socjologiczna końca XX wieku, [w:] J.H. Turner (red.), Struktura teorii socjologicznej, Warszawa 1985.

Turner J.H., Turner S.P., Socjologia amerykańska w poszukiwaniu tożsamości, tłum. E. Balcerek, Warszawa 1988.

Villa F., Sociology and Metasociology, „A Journey of Over Half A Century”, http://www.crvp.org/

book/Series01/I-32/chapter-3.htm (dostęp: 7.02.2009).

(15)

About the sad fate of sociology. Does scientifi c discipline need identity?

Summary

Th is article does not present all the symptoms used by sociologists to describe and diagnose their discipline. Its goal is to indicate the existence of such disputable issue as an identity of sociology. Th e aft erthought of the discussion about identity of this specifi c discipline indicates that it is a valuable matter for sociologists. It is desirable and it is treated as a key issue for the future progress of this sci- entifi c domain. Some see it as a solution to all the troubles faced by sociology and sociologists. One may rise a question: what causes diffi culties in the creation of synthetic picture of sociology? Is it something immanent for this discipline? Why is this process so frustrating and why do its results appear to be poor? Why can one suggest that sociology faces a crisis? Th e author considers two hypotheses possibly clarifying these concerns. Firstly, refl ectiveness based on scientifi c rational- ity does not support — or does in a very weak manner — the (re)construction of identity. It can even paralyze such exploration under certain circumstances. Secondly, sociology holds multiple identities. Th ese identities could not be examined by means of traditional deliberations relying on questioning of the “paradigm” or by characterizing the process of institutionalization, but through such dimensions like consciousness, for which the key category constitutes giving sense to various forms of social practice.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Na podstawie przeprowa- dzonego bezpośrednio po przyjęciu pokrzywdzone- go do szpitala badania tomokomputerowego głowy stwierdzono liczne obrażenia struktur głębiej poło- żonych

Specyficzne środowisko komórki jajowej, czynniki które znajdują się w cytoplazmie komórki jajowej sprawiły, że ge- nom jądra komórkowego z jelita wrócił do wczesne- go stanu

„Solidaryzm społeczny – luk- sus czy konieczność?”, zastanawiając się czy konieczne jest realizowanie solidaryzmu w prawie socjalnym oraz jak przekłada się to na gospodarkę

The sequence of events is as follows for reproducing a vicious cycle of poverty and segregation (van Ham et al. 2018 ): lower income people cluster into large housing estates;

Po dokładnej analizie zdjęć lotniczych i mapy topograficznej oraz po zaznajomieniu się z budową geologiczną terenu z literatury i map w m niejszych podziałkach

Uwzględniono również wybrane tytuły o charakterze partyjnym, a dokładnie rzecz ujmując wydawnictwa reprezentujące bieżący, wyborczy interes poszczególnych ugrupowań

celeb row anej przez

Podobnie jak Maryja musiała prze- żywać swoje macierzyństwo pod znakiem cierpienia (por. Łk 2, 34-35; J 19, 25), także Kościół – jak na to wskazuje eklezjologiczna interpreta-