POLEMIKI I DYSKUSJE R U C H L I T E R A C K I R . X X I , 1980, Z . 3 (120) P L IS S N 0035-9602
R E P E T Y C J E I R E W IZ J E . N A D T W Ó R C Z O Ś C IĄ W A C Ł A W A B E R E N T A
MARIAN ZACZYŃSKI
I
Je śli źródłem satysfakcji pisarza jest popularność jego dzieła, w m iarę jednoznaczne uznanie k ry ty k i, w pływ n a innych tw órców — to można chyfba powiedzieć, że nie była ona udziałem W acław a B eren
ta.“ Nie był bowiem (i n ie jest) popularny, gdyfoy popularność m ierzyć njp. częstością ozy masowością w ydań jego powieści; do dzisiaj zresztą nie w szystkie u tw o ry B erenta zostały wznowione. K ry ty k a, owszem, zachw ycała się, ale też i, byw ało, całkowicie negow ała i odrzucała p isar
stw o aiutora O zim iny lufo, najczęściej, nie p o trafiła znaleźć właściwego klucza interpretacyjnego. Trudno rów nież m ówić o szkole pisarskiej B erenta, o jego trw ały m w pływ ie n a współczesnych bądź potom nych autorów . G dyby zaś obecność dorolbku pisarza w zestaw ie obo
wiązkowej le k tu ry szkolnej m iała o czymś świadczyć, to i tu B e ren t nie znaijduje się w korzystnej sytuacji — naw et w program ach polo
n isty k i uniw ersyteckiej czytany byw a .przesadnie wyfbiórczo.
Ju ż od pierw szej pow ieści (Fachowiec, 1895) tow arzyszyły B erento
wi skrajine opinie k ry ty czn e spowodowane zw yczajnym niekiedy nie
zrozumieniem'. Przygody Próchna i O zim iny, (brzemienne w rów nie sk rajn e opinie krytyczne, dotyczyły już spraw bardziej rozległych, przez ówczesną k ry ty k ę sztucznie niekiedy rozdzielanych. Chodziło o k sz ta łt stru k tu r pow ieściow ych (utw ory B erenta były istotnym argu
m en tem w dyskusjach dotyczących teo rii powieści) oraz o zawartość ideową, treść, stanow isko autora w obec przedstaw ionej rzeczywistości1 etc. Na żadnej z ty ch płaszczyzn dyskusji 'krytyka n ie zajęła zgodnego stanow iska, co zresztą nie dziwi. Dziwią n atom iast generalne nieporo
zum ienia ofbecne w późniejszej recepcji pierw szych utw orów Berenta:
niejednokrotnie pow tarza się za współczesną im k ry ty k ą zarzu ty i wą
tpliwości, staw ia się pytania nieuzasadnione charakterem , poetyką po
wieści. To co n ow atorskie, wyciskano .w sz ty w n y gorset tego, co epigon- slkde. D okładniej, w obec pow ieści polifonicznej k ry ty k a w dalszym cią
g u stosow ała n arzęd zia p rz y d a tn e do b ad an ia pow ieści h o m o fo n ic z n e j1.
Osobne zagadnienie sta n o w i n ieró w n o m iern y ro zk ład zainteresow a
nia k ry ty k i tw órczością B e ren ta: je ś li p ierw sze jego u tw o ry (do Ż y w y c h k a m ien i) po siad ają w m iarę obfitą lite ra tu rę k ry ty c z n ą (ico n ie znaczy b y n ajm n iej, że ad ek w a tn ą do ich wagi!), to ju ż N u r t, D iogenes w ko n tu szu , Z m ierzch w o d zó w (o te k sta c h dyiskursyw nych i p rzek ła
dach nie w spom inając) — nie. N ieporadność k r y ty k i w obec m iędzyw o
je n n e j tw órczości p isa rza dw óch (trzech?) epok je s t u d erzająca d zdu
m iew ająca. R ów nie zdum iew ające je s t p o w oływ anie się dzisiaj n a hi
sto ry czn e z ab y tk i lite ra tu ro z n a w stw a z la t p ię ć d z ie sią ty c h 2. A przecież w ięcej chciałoby się widzieć w polskiej lite ra tu rz e p odobnych B e re n tow i „k lerk ó w ” (Wilheämi), w ięcej chciałaby się tak ich , ja k a b y ła udzia
łem a u to ra Zrriierzchu w o d zó w , „p o m y łek ” (Budredki).
D ający się ostatnio zauw ażyć ilościow y w zro st badaw czego z a in te re sow ania tw órczością B e re n ta (m anifestow any a rty k u ła m i i ksiątżkami), u fu n d o w an y na now ym jakościow o pod ejściu m etodolagicznynn i isto t
n y m zrew id o w an iu m ery to ry czn eg o obrazu M łodej P o lsk i (a tak że k u l
tu r y i lite ra tu ry m iędzyw ojnia), jej se m an ty k i i fu n k c ji p ro w o k u je do p ostaw ienia p y ta n ia : czy m am y do czynienia ze „sp raw ą B e re n ta ” ? 3.
In n y m i słow y — czy „ b eren to lo g ia” je s t faktem}, a jeśli ta k , to w ja k im sta n ie a k tu a ln ie się zn ajd u je, jak im i a k ty w am i m oże się pochw alić, jak ie jeszcze zobow iązania w inna podjąć?
J e ś li chodzi o k w estie biograficzne, to parad o k sa ln ie (zw ażyw szy ni
k łą odległość czasową), beren to lo g ia m a sporo do zro b ien ia ;— dużo tu luk, nieścisłości, niedopow iedzeń. W praw dzie w ie lu cennych u sta le ń do
k o n a ł W ładysław Studencki, p rzecież jed n ak c u rric u lu m v ita e B e ren ta d ało b y się chyba wzlbogacić o w iele fak tó w i p recy zy jn y ch in te rp re ta c ji jego zachow ań.
P rz y k ład o w o — stosunek p isa rz a do S tan isław a Brzozowskiego. Ty
m on N iesiołow ski w spom ina:
N a itym m a ły m p la c y k u (Gdardino di Boboli), w lewo od dom u, w k tó ry m m ieszkałem , był p en sjo n at. O dw iedzałem ta m S tan isław a Brzozowskiego. P o kilku dniach k azan o m i się go w yprzeć i n ie 'odpowiadać n a w e t n a u k łon. W szyscy
1 B rak kom p letn eg o opisu recepcji pierw szych u tw o ró w B ere n ta — pew ne św iatło n a je j c h a ra k te r rz u c a ją cząstkow e u stalen ia W. S t u d e n c k i e g o (O W a
cław ie Berencie, Część I (1873— 1918), O pole 1968). J e śli chodzi o polifoniczność Próchna i O zim iny, nie zastąp io n e s ą ro zw ażan ia M. G ł o w i ń s k i e g o (P ow ieść m łodopolska. S tu d iu m z p o e ty k i h isto ryczn ej, W rocław 1969).
2 L. B u d r , e c k i , Tw órczość W acław a B erenta, m aszynopis (IBL w W arsza
wie); J . W i l h e l m i , W stęp [do:] W. B e r e n t , N u rt, W arszaw a 1956.
3 Co m am n a -myśli m ów iąc „sp raw a” por. J. S ł a w i ń s k i , S p ra w a G om brow icza, „ N u rt” 1977, n r 2 (142).
Polacy, itutaj mieszkający, . b y l i w t e n s p o s ó b s t e r r o r y z o w a n i p r z e z W a c ł a w a B e r e n i t a , któ ry przyw iózł z k ra ju ostrzeżenie, dane przez Stefana Żeromskiego — by go u n ik a ć 4.
Ten osobliwy „terroryzm ” B erenta w stosunku do polskiej kolonii we Florencji każe tu postawić pytanie o m otyw y postępowania aultora Fachowca wobec podejrzanego o zdradę, ' ale i śmierteOnie chorego czło
wieka; zresztą — tnudno wierzyć z pewnością, by alkurat Żerom ski wy
syłał z podobną m isją B erenta jako specjalnego posłańca. Słowem, — w arto spojrzeć n a ew entualne uw ikłania B erenta w organizacyjne stru k tu ry sił politycznych aktyw nych w pierw szym dziesiątku lat obecnego stulecia (uwikłania m niej luib bardziej formalinę). Jeślli Niesiołowski mówi praw dę, to chylba wykluczyć należałaby osobiste m otyw acje B e
renta: atak Czepiela-Brzozowskiego na M iriam a i. polemiczne w ystąpie
nie siedmiu pisarzy, w ty m Żeromskieigo i B erenta, nader krytyczny stosunek Brzozowskiego do Idei w ruchu rew o lu cyjn ym itd., — jedno nie ulega wątpliwości: przyszły au to r kalendarium życia i twórczości pisarza nie znajduje się w korzystnym położeniu.. Może odnajdą się jesz
cze nieznane tek sty B erenta (nie m yślę o straconej w powszechnej opi
nii powieści K redowe koło czy Z aklęte koło; chodzi o teksty -publicy
styczne 5)?
„Żerom ski należał do ludzi, o k tó ry ch mówi się niekiedy, że są «[po
litycznie naiwni». Być może nie należałoby m u powierzać redagow ania program u jakiejkolw iek p a rtii” —: pisał Rom an Zim and o autorze Sno
bizm u i p o stę p u 6. W przeciwieństw ie do' Żeromskiego B erent z pew
nością do „naiw nych politycznie” .nie naileżał, ale przecież i jem u nie należałoby „powierzać redagow ania program u jakiejkolw iek p a rtii”...
Nie dlatego bynajm niej, że był pisarzem i intelektualistą, by posłużyć się współczesną kategorią — . właśnie dlatego, że nie by ł politycznie n a
iwny, by ł natom iast zbytnim}, jak na ewentualnego polityka, m oralistą .(świadczy o tym chociażby Idea w ruchu rew o lu cyjn ym i Ozimina).
S tąd w ynika ważki, w moim przekonaniu, postulat badawczy: analiza tekstów B erenta z perspektyw y historii idei, analiza uwzględniająca pełniej k o n tek st ówczesnej polskiej m yśli politycznej i społecznej; sko
rzystać może na tym zarówno historyk idei, jak i historyk lite ra tu r y 7.
Nie może w tych uw agach brakow ać postulatu, od którego należy chylba rozpoczynać wszysltkie rozmowy- o Berencie: posituilaitu edytor
1 S. B r z o z o w s k i , L isty, opracował, przedm ową, kom entarzem i aneksam i opatrzył M. S r o k a , K raków 19.70, t. I, 1900—1908, s. 598 (przypis 7) — podkr. — M. Z.; sam Brzozowski mówił o roli B erenta w bojkocie swojej osoby w e Flo
rencji (P rzem ów ienie... na sądzie w K rakow ie 19 lutego 1909; S. Brzozowski, op.
cit., t. II, s. 7il).
5 Por. A. G r z y m a ł a - S i e d l e c k d , Nie pożegnani, K raków 1972, s. 183.
6 R. Z i m a n d , „Róża” — próba le ktu ry [w:] Szkice, W arszawa 1965, s. 33.
7 Na niektóre z powyższych w ątpliwości odpowiada J. P r o k o p w znakom i
tym arty k u le „Ozimina” a sprawa polska, „P am iętnik Literacki” 1975, z. 1.
skiego. Zważony bowiem : tylko dwie pow ieści (Próchno i Ozim ina) były w ostatnich czasach sta ran n ie, pad wziględem| edytorskim , w ydane. Nig
dy n a to m iast n ie wznowiono: Z m ierzch u w odzów , Nauczyciela, P rzy n ie dzieli oraz — Ź ródeł i u jść n ietzsch ea n izm u i Idei w ruchu re w o lu cyj
n y m . Za wiele tych braków , ja k n a w ybitnego pisarza.
iW ipnzeciąigu o sta tn ich dwóch, trzech lat, berentologia wzlboigaciła się 0 (kilka znaczących osiągnięć, a do grona znanych berentologów dołą
czyli nowi.
O pracow anie przez M ichała G łow ińskiego O zim iny W acław a B e re n ta w serii w ydaw niczej B iblioteka N arodow a jest w y d arzeniem polonistycznym . W ydarze
nie m z k ilk u 'powodów. N ajw ażniejsze z mich są n astę p u jąc e : jak o ść w stę p u e d y torskiego, w ybór pierw szego w y d an ia powieści jako podstaw y p rzed ru k u , stu d iu m m onograficzne poświęcone O zim in ie8.
Te słowa Jerzego FaszJka m ożna przeadresow ać i, zm ieniw szy ty tu ły dzieł B erenta: zam iast O zim in y — Próchno, odnieść do przygotow anej przezeń dla ossolińskiej B iblioteki N arodow ej edycji' P ró c h n a 9. W stęp P aszka d opełniają w isto tn y sposób inne jego stu d ia i ro zp ra w y ostat
nio opublikow ane: Ja k pow staw ało „Próchno” ? 10, Iryzujące aluzje
„P róchna” u , A lu zje plastyczne w „Próchnie” B e r e n ta 12 oraz prace w cześniejsze 13.
P róchno w ydaw ano w ielokrotnie. P ierw o d ru k pow ieści m iał m iejsce w „C him erze” (1901—1902 r., t. II— IV), w ydanie książkow e — w ro - kiu 1903 (II w yd. — r . 1907). Jiuż jednak następne edycje (1920 i 1933 oraz 1S56 i 1971) stanow iły „w ydania now e”, istotnie różniące się od w cześniejszych: B e ren t usu n ął m otta (z M odrzewskiego oraz — obecne w p ierw o d ru k u w „C him erze” — z N ietzschego), zredukow ał dziennik M ullera, w prow adził zm iany w kom pozycji u tw o ru (n ie -trz y lecz cztery części). W rezultacie, Próchno z ro k u 1920 (i w y d ań następnych) ibyło, ta k czy inaczej, i n n y m u t w o r e m niż Próchno z ro k u 1903.
W ybór te k stu , zaświadczonego d ru k iem w „C him erze” d w w yd an iach z 1903 1 1907 roku, je st w ięc w y b o rem in n e j w ersji Próchna, bliższej przedstaw ionej
8J . P a s z e k (rec.), W acław B erent, O zimina, opr. M. G ł o w i ń s k i , W ro
cław 1974 (Biblioteka N arodow a, S. I, 'n r 213), „P am iętn ik L itera c k i” 1975, z. 1, s. 365.
9 W a c ł a w B e r e n t , Próchno, opr. J . P a s z e k , W rocław 1979 (Biblioteka N arodow a, S. I, n r 234); w odw ołaniach i cy tatach w tekście sto su ję sk ró t W stęp lu b podaję tylko n r stro n y (cyfry rzym skie).
10 W książce zbiorowej W kręg u przem ian po lskiej prozy X X w., red. T. B uj- nicki, W rocław 1978.
11 „P am iętn ik L iterac k i” 1978, z. 4.
12 „Ruch L iterack i” 1979, z. 2.
13 S ty l pow ieści W acław a Berenta, K atow ice 1976; zob. też anaMzy stylistyczne u tw o ró w B erenta -zamieszczone w skrypcie: S ty listy ka . P rzew o d n ik m eto d yczn y, K atow ice 1974.
w uitworze epoce. W ersji swoistego dokum entu literackiego początku X X w ieku w literatu rze i kulturze. Ten aspekt spraw y przesądza o zdecydowaniu się na przedruk powieści w jej pierw otnej postaci
— pisze Je rzy Paszek -we W stępie (s. XC).
Przygotow ując oibecną edycję konfrontow ał Paszek trzy teksty: za
chowane fragm enty (irozdz. 6— 18) rękopisu powieści, pierw odruk w
„Chim erze”, książkowe w ydania z 1903 i 1907 roku. Efekty tej kon
frontacji są na różny sposób widoczne: ustalenie właściwego brzm ienia n iektórych fragm entów (niekiedy zm iany pozornie niew ielkie, li tylko literow e, ale jakże zasadniczej natury!) a także, wchodzące w skład do
łączonego A n eksu,. „niektóre ciekawsze fragm enty Próchna usunięte w trakcie d ruku w «Chimerze», oraz fragm enty pierw odruku, pom inięte we wszystkich edycjach książkowych” (s. XC). Do A n eksu włączył też Paszek uzupełnioną w ersję L istu autora „Próchna” (z zachowanego ręk o p isu )14.
D opełnieniem kom entarza edytorskiego w ossolińskimi w ydaniu Próch
na jest arty k u ł Jak powstawało „Próchno”?. Okazuje się bowiem, że oprócz B erenta Próchno _ „pisaili” także: M iriam -estetyk i teoretyk po
w ieści oraz w arszaw ska cenzura (sama, bądź ręką MMaimanredakt ora).
Skreślenia dotyczyły najczęściej m aterii politycznej, społecznej, oby
czajowej (Próchno zawierało pierw otnie m nóstw o niecenzuralnych alu zji i żartów politycznych, zwłaszcza antyrosyjskich) oraz związane 'były z „niedyskrecjam i personalnym i” i z „dygresjam i eriudycyjno-fillozoficz- nym i”.
W ykreślenia cenzury państw ow ej i cenzury w ew nętrznej M iriam a- -redaktora n ie tylko elim inowały nieprawomiyśline inform acje -politycz
ne; w ich rezultacie, ry su n ek n iektórych postaci (Borowski, Kunicki, Jelsky) w ydatnie został zulbożony.
Jakiż był cel i efekt, a także przyczyna ingerencji Miriama w tekst Berenta? Po pierw sze — artystyczny:
działalność adiustatorska i korekcjonerska Miiriama doprowadziła do bardziej jed- noiMtego k szta łtu Próchna, do stałego pow racania m iejsc niejasnych, utrzym anych w nastrojow ym półcieniu niedom ów ień i sugestii (Jak powstawało „Próchno”?, s. 15—16).
Po druigie — w ynikała niekiedy z, niestety, niezrozum ienia intencji B erenta (np. w w ypadku skreślenia obszernej p artii dialogu M üllera i H ertensteina):
usuw ając te n fragm ent, odwołujący się w yraźnie do idei Nietzschego (artysta a motłoch) — n ie rozum iał M iriam wymowy powieści: tego, że za atakiem M ul
lera na współczesne społeczeństwo n ie m usi koniecznie stać Berent... •[...] Jest te n wywód [poety -— M. Z.] w ymierzony rów nież przeciw ko całem u ,społeczeństwu, k tó re nie może znieść myślących, a szczególnie myślących inaczej głów <s. 17).
14 N a niepublikow ane fragm enty Listu... pow oływ ała się wcześniej J. G a r - b a c z o w s k a (Wacław B erent 1873— 1940 [iw:] Obraz literatury polskiej X I X i X X w., S. V, Literatura okresu M łodej Polski, T. >111, K raków 1973, s. 139).
Sam B erent rów nież dokonał istotnych .zmian (edycje książkowe w stosunku do pierw odruku w „Chim erze”), zwłaszcza w • incipi tadh i za
kończeniach irozdziołów.
Czy w kład Miriama i cenzury w powstanie ostatecznej w ersji po
wieści był proporcjonalny do w kładu Berenta? Takich, wniosków Paszek n ie sugeruje nawet. M iriam pomógł jedynie Berentow i przezwyciężyć — pisize badacz — brak „(wyczucia tego, oo w tekście jest zbędne, co po
woduje niepotrzelbne dłużyzny, niepotrzebnie zaciemnia i uitrudnia od
czytanie u tw o ru ” i(s. 25).
Efektem tej pomocy była „powieść^cud” (wyrażenie Miriama), k tó ra — podsum ow uje badacz — „stała się wielkim; w ydarzeniem w lite
ra tu rze polskiej — pierw szym arcydziełem XX w ieku” (s. 25).
Historycznoliterackie p artie znakomitego napraw dę W stępu Jerzego Paszka (Geneza..., Kom pozycja i styl..., „Próchno” — powieść m itów, Recepcja utworu), to po prostu najllepsża aktualnie m onografia tej po
wieści. Słuszne ustalenia dotychczasowych badaczy Próchna Paszek przytacza, niektóre w eryfikuje, bardzo dużo dodaje od siebie — jego w kład, co trzeba .podkreślić, trudno dopraw dy przecenić.
Co natom iast może budzić e w e n tu a ln ą . niezgodę z Paszkiem? Otóż, dwie spraw y większe, jedna m niejsza. N ajpierw — mniejsza, bez ko
m entarza: m otyw incestu. Związany jest on z Hertensteimamii i bohate
ram i średniowiecznego przekazu oraz z B'orowskim. Kazirodcze skłon
ności Borowskiego z pewnością godne są szerszej interpretacji.
Ze spraw większych:
1) Czy alby na pewno J elsky’ eg o trzeba staw iać na tej samej, co in
nych bohaterów, płaszczyźnie? Dokładnie — czy przysłuigu/je m u miano (igodność) a r t y s t y ? Co praw da wchodzi on w interakcje z artystam i (izwłaszcza z M ullerem — nawiasem mówiąc, Jerzy Paszek arcysluszmie zinterpretow ał dialektykę ich związku: jest to przecież klasyczny p rzy
k ład heglowskiego „pana i niew olnika” — Jak powstawało „Próchno”?, s. 13). Przyw ołując różne m odernistyczne mitologie a rty sty (s. LX II—
LXXIV), Paszek określa Jelsk y ’ego mianem! dandysa i kapłana (s. LXVJI). Jelsky, przykład artysty-im jproduktyw a zestaw iony jest z Y vettą Guilibert, artysitką, która odniosła sukces. Tym co ich wiąże, m a być, zdaniem Paszka, rodzaj popularnej sztuki, k tó rą Oboje upra
w iają. W ydaje się wszakże, iż Jelsky nie był arty stą — był artystów przyjacielem . I to przyjacielem , dodajm y, fałszywym. Berent, kreśląc obraz kondycji arty sty n a przełom ie wieków, pam iętał o „nietzscheań- skich diatrybach przeciwko p rasie”. W prowadzając (postać dziennikarza, ukazał go w roli swoistego pośrednika między artystam i a resztą spo
łeczeństwa. Resztą tą byli ci', których Jelsky, w rozmowie z Kunickim, określał jako posiadających „cor ranae, serce żaby” (Próchno, s. 66 )15.
15 T ekst Próchna wg w ydania z r. 1956.
Gdyfby używ ać języka epoki, reszcie społeczeństw a trzeba b y nadać m iano filistrów . Jelsky wielolkirotnie a ta k u je filistra, a rów nocześnie p racu je przecież dla jego dobrego samopoczucia. Epaitoje m ieszczaństw o sk an d alem obyczajow ym , puszcza dlań w oibieg m itologie arty sty . Po
g ard zając społeczeństw em filistrów , m ocno przecież tk w i w jeigo stru k tu rz e . W Jelskym , niczym w soczewce, sk u p ia ją się kluczow e dylem aty epoki, k tó ra zrodziła k u l t u r ę q a s o w ą. Jelsky, ro zp ięty pom iędzy ibunt i afinmację, zdaje się wiellbić Sztukę, a ta k u je filis tra — a rów no
cześnie je st jego pokornym (dobrowolnie) sługą; jest nonkonform istą 0 duszy Biildungsfilistra.
Sławo fillister [...] oznacza [...] przeciw ieństw o sy n a m uz, arty sty , człow ieka n ap raw d ę k u ltu raln e g o . F ilister w ykształcony je d n ak •[...] różni się od ogólnej id e i. „ filistra ” jednym zaboboiiem : m niem a, że sam je st synem m uz d człowiekiem k u ltu raln y m 10.
T aki filister jest najw iększym w rogiem k u ltu ry . Ja n u sz K uczyński nazyw a go k a p ł a n e m r z e c z y w i s t o ś c i , k tó ry sta ra się rzeczy
w istość tę „upiększyć” i „uspraw iedliw ić” swoim, p ełn y m zadowolenia, istnieniem . F iliste r tak i nie szuka ( s z u k a n i e , przypom nijm y, jest n a czelnym m otyw em całej tw órczości B erenta): fiüisterska in te rp re ta c ja heglow skiej zasady rozum ności .rzeczywistości, stanow iła fundam ent jego m niem ań, jakoby tylko on b y ł ty m co rzeczyw iste i m iarą ro zu m ności św iata 17. F ilister, p re fe ru ją c określony system w artości, dąży do jego rozpow szechnienia, czem u sp rzy ja u rb an izacja — „inteligentny tłu m ” jest szczególnie p o d atn y n a uniform izujące zalbiegi ówczesnych środków m asow ego kom unikow ania, k sz tałtu jąc y ch wzory zachowań.
M odernizm by ł tą epoką, która, w skali m asow ej, uczyła przeżyw ać św ia t p rze z konw encje, przez „cudze oczy” 18. Je lsk y p e łn ił w łaśnie taką funkcję, funkcję cudzych oczu (Próchno, s. 170— 171). K reu jąc d l a (odbiorcy) — kreow ał zawsze k o g o ś (artystę). Zapew niał Jelsky a rty ście sław ę, uznanie; powodował, że a rty sta m ógł z a i s t n i e ć spo
łecznie jako a rty sta w łaśnie. B ył w ięc Je lsk y szczególnym prestid ig i
tato rem : niczym ak to r w teatrze lalkow ym , m anipulow ał i jednym i, 1 id n u g im i.
<W istocie Jelsk y jest uosobieniem in sty tu cji nowoczesnego mece
n asa; m ecenasa o janusow ym Obliczu: stw arza i unicestw ia, ubezw łasno
w olnia zarów no arty stó w , ja k i konsum entów kuiltury.
18 F. N i e t z s c h e , N iew czesne rozw ażania, cyt. zą J. K u c z y ń s k i , Zm ierzch m ieszczaństw a. Im m o ra lizm -n ih ilizm -fa szy zm , W arszaw a 1967, s. 104.
17 J. K u c z y ń s k i , op. cit., s. 103—.111.
18 „[...] m odernizm je st pierw szą w naszej k u ltu rze form acją, k tó ra m usiała stw orzyć w zory zachowań się. dla społeczeństw a [...]. M odernizm je st pierw szym w P olsce m odelem n o w o c z e s n e j k u l t u r y ; łącznie z je litarn ą' i m asow ą sztuką, m asow ym i, ja k n a owe czasy, środkam i przekazu” (R. Z i m a n d, „De
ka d en tyzm ” w arszaw ski, W arszaw a 1964, s. 161).
B e re n t nie pozbaw ia przecież Je lsk y ’eg o cech Jiudzfcidh — je s t dzien
n ik a rz m ieszańcem n arodow ym i k u ltu ro w y m , składa się n a ń i to; co w zniosłe, i to, co pożałow ania 'godne. K w estią kluczow ą je s t tu jego śm ierć sam obójcza (naw iasem m ów iąc, je s t to j e d y n e sam obójstw o w Próchnie — czyn miuzyka i p o e ty m a zu p ełn ie in n y status). Czy jest to o fiara złożona na o łta rz u sztuki? Odpow iedź n a to p y ta n ie zdaje się zaw ierać list p ożegnalny i te s ta m e n t. Aile p rzecież sk ła d n ia zakończenia tego listu je st n a ty le zam azana, że tru d n o o jednoznaczny osąd, kogo i co Je lsk y m a n a m yśli: „A więc, k an alie: e v iv a I’artel” (s. 217). P y ta nie: do kogo odnosi się określenie „k an alie”, jak ą to n acją empcjonailna Obdarzony został końcow y o k rzy k (a w cześniej — czy n azw an ie a rty stó w „b raćm i” należy przyjm ow ać z dobrą w iarą? w szak w tej epoce do ło tra , zd rajcy ilp. ta k też się zw racano)?
Czas sform ułow ać do k ońca hipotezę dotyczącą in te rp re ta c ji postaci Je lsk y ’ego:
a) n ie je s t a rty stą — je st n ato m iast • p o ś r e d n i k i e m m iędzy a rty sta m i a odbiorcam i;
ib) je st B ild u n g sfilistrem i k re a to re m m aso w y ch w artości k u ltu ro wych;
o) m a n ip u lu je in n y m i — przypom ina pod tym; wziględem teo rety k ó w i p ra k ty k ó w „nowego społeczeństw a” w Fachowcu, Zanicza i K w aśniew skiego; ta k sam o jak oni, in stru m e n ta ln ie tra k tu je ludzi i w artości (sztukę, mdłość);
d) je st dek ad en tem — z ty m pojęciem zw iązane je st poczucie b rak u , d efek tu , p u s t k i 19; sam obójstw o Je ls k y ’ego w ynika z poczucia p u stk i egzystencjalnej, p o rażen ia n i ą 20.
W św ie tle takiego p rzew arto ścio w an ia postaci d zien n ik arza — n ie - - a rty sty , m odyfikacjom u lec w in ien schem at in te ra k c ji zaproponow any przez Paszka {s. X X I).
2) W tym; m iejscu m ożna już przed staw ić drugą w iększą w ątpliw ość zawiązaną z dotychczasow ym i in te rp re ta c ja m i Próchna, ograniczającym i se n sy pow ieści do jednego tyüko w y m iaru : społecznej kondycji', a r t y s t y .
W ro zd arciu w ew n ętrzn y m a rty sty — ta k ja k w ypow iada je Próchno — po
strze g a B ere n t pod ak to rsk im g rym asem s y t u a c j ę l u d z i p o z b a w i o n y c h i n t e g r a l n o ś c i [...] a d arem n ie dążących do ocalenia w dziele, k tó re osiągnie w ażność tra n sc e n d e n tn ą £...]. B erentow scy arty śc i [...] w y ra ż a ją niepokój poszuki
w a ń [...] i[podkr. — M. Z.] 21.
19 Zob. T. W a l a s , D eka d en tyzm w śró d prądów epoki, „ P am iętn ik L iterack i"
1977, z. 1.
s0 P or. V. E. F r a n k i , H om o p a tien tś, W arszaw a 1976; L. B 9 r o s, M yste riu m m ortis. Człowiek, w ob liczu ostatecznej d ecyzji, W arszaw a 1977.
21 A . ' B r o d z k a (rec.), K. R u d z i ń s k a , A r ty sta w obec k u ltu r y . D w a ty p y a u to reflek sji litera ckiej: ekspresjoniści „Z droju” i W itka cy [W roclaw 1973] „P a m iętn ik L iterac k i” 1975, z. 4, s. 240—-241.
Ta. m argines owa uw aga Ailimy Brodzkiej uśw iadam ia, jalk istotny jest postulait opisania B erentow ej antropologii (inie tylko zresztą w Próch
nie). Okazuje się bowiem, że Próchno to nie tylko powieść o artyście przełom u wieków; to także, w jakim ś sensie, t r a k t a t o c z ł o w i e k u tych czasów, to rzecz o c i e r p i e n i u nie tyllko a rty sty , ale
^ c z ł o w i e k a w ogóle.
II
„Filozof, k tó ry milczy, budzi często odrazę”. Filozofów i poetów
„uważa się za ludzi, któ rzy m a j ą c o ś d o p o w i e d z e n i a i p o w i e d z i e ć t o m iu s iz ą ” ßpodkr.— M. Z .]22.
Zastanaw iające' było milczenie Wacława B erenta w pierw szych da
tach odrodzonej państwowości polskiej. B erent zdawał się nie reagować na rzeczywistość — w chórze, na k tó ry składały się: Generał Barcz i Czarne skrzydła, Na plebanii w W yszkow ie i Przedwiośnie b rak było jego igłosu. W ydawało się, że los B erenta-pisarza dopełnił się już nie
odwołalnie: że pozostał jedynie żywymi, mMfczącym św iadectw em m inio
nej' epoki. Lata trzydzieste dowiodły, że m ilczenie pisarza było wcale nie bezpłodne: wielka dyskusja o Rzeczypospolitej rozpoczęta przez Że
romskiego, podsum ow anie swe znalazła na karitach Berentowego Zm ierz
chu wodzów.
Opowieści biograficzne (Nurt, Diogenes w kontuszu, Z m ierzch wo
dzów) nie były do tej p ory przedm iotem poważniejszego zainteresow a
nia badawczego (z w ielorakich powodów). I oto, ostatnio ukazały się aż dwie poświęcone im, obszerne książki: Zofii Mołodcówny i Włodzimie
rza Boleckiego 23. Książki znaczące nie tylko ze względu n a swój przed
m iot, ale także (przynajm niej jedna z nich — W. Boleckiego) — w alor ogólniejszej, literaturoznaw czej natury.
Różnice m iędzy nim i w ynikają z p rzy jęty ch (w w ypadku książki Mołodcówny nie sform ułow anych explicite) założeń metodologicznych.
Fundam entalne znaczenie posiada p rzy jęta koncepcja procesu historycz
noliterackiego (a więc także —- dzieła literackiego). Bolecki akceptuje stanowisko Janusza Sławińskiego:
Właściwą jednostką procesu historycznoliterackiego je st n i e s a m o d z i e ł o , zastygłe i suw erenne, lecz całość pow stała każdorazowo w w yniku zderzenia dzie
ła ze stereotypem odbioru charakteryzującym daną epokę i środowisko; całość ta k ą można by nazwać za R. E scarpit faktem literackim (Bolecki, s. 10).
22 S. C i c h o w i c z , Człowiek, któ ry m ów i, „Z nak” 1973, z. 6 (228), s. 681, 682.
23 Z. M o ł o d c ó w n a , „Opowieści biograficzne" W acława Berenta, W arszawa 1978; W. B o l e c k i , Historia i biografia. „Opowieści biograficzne” W acława Be
renta, W rocław 1978.
K siążce Mołodcówny w łaściw a je st chylba koncepcja Jerzego Ziomka:
E lem en tarn ą jed n o stk ą syntezy historycznoliterackiej jest [...] d z i e ł o . [...]
Synteza historycznoliteracka uiważa dzieło za jed n o stk ę ele m en tarn ą sw ych roz
w ażań dlatego, że ze w szystkich części, sk ład ający ch się n a proces historyczno
literacki, dzieło je st częścią n ajw y raźn iej ze stru k tu ralizo w an ą i — mimo. rozm ai
tości konkretyzacji — to ż sa m ą 24.
W rezultacie, Mołodcówna p re z e n tu je n a d w yraz rz e te ln y -opis dzieła B erenta, jego m orfologii, k o n cen tru jąc się n a takich problem ach, jak ch a ra k te ry sty k a genoioigiczma Opowieści..., zagadnienia w arszta tu p isar- s'k'ietgo i, najogólniej mówią/c, rzeczyw istość przedstaw iona. Rozważania sw e zam yka au to rk a próbą zarysow ania bardziej generalnych sensów Berentow ego cyklu i postaw y tw órczej au to ra N urtu. B eren t — pisze
Mołodcówna: N
To nie pisairz -odludek, w ęd ru jący w łasnym i drogam i dla om inięcia w spółczes
ności ja k najszerszym kołem, ale p isarz dnia bieżącego dostrzegający z rzadką bystrością zw iązki historii z chw ilą teraźn iejszą i um iejący w yciągnąć z tego ak tu aln e w nioski (s. 270—271).
Ta niew ątpliw ie słuszna ^ o n s ta ta c ja autorki, w ydaje się, nie całko
wicie została przez n ią dowiedziona. Co .prawda rz u tu je Mołodcówna Opowieści... na tło ogólnych ten d en cji k u ltu ra ln y c h m iędzyw ojnia (lite
rackich, historycznych), przecież jednak postaw a (rewizjonizm) B erenta pozostała niedookreślona... M onografista k u ltu ry literackiej tego okresu zauw aża, (w związku z przyznaniem B erentow i Państw ow ej N agrody L iterackiej za W yw łaszczenie m u z — firaigm. N u rtu — w ro k u 1932), iż
nagrodzone frag m en ty [Nurtu — przyp. M. Z.] mogły być odczytyw ane [..;] jako
„pro san ac y jn a” aluzja do losu „W odza”-iPiłsudskiego w dobie, gdy legioniści śpie
w ali pod adresem społeczeństw a „nie chcemy już od w as u zn a n ia” 25.
Istotne, były. Szkoda, że Mołodcówna nie uw zględniła takich lektur...
Auitoifea rozważa, n a ile pow ieści tego „żuraw ia czasów” b y ły nie
b an aln y m głosem w podejm ow anych wówczas próbach rew idow ania w izji przeszłości (Mołodcówna m ów i o niekw estionow anej w artości po
znaw czej Opowieści..., zwłaszcza od stro n y faktograficznej). Przecież jednak rew izjom ty m (m ającym często li tylko' in stru m en taln y charak
ter), z różnych pozycji ideologicznych dokonyw anym , różne cele p rzy
świecały,. różnymi panom służyły... Dzieło B e ren ta z całą pew nością re
24 Bolecki pow ołuje się tu n a rozpraw y J . S ł a w i ń s k i e g o : Socjologia lite
ra tu ry i p oetyka historyczna [w:] Dzieło. Język. Tradycja, W arszaw a 1974 i K ry
ty k a ja ko przedm iot badań historycznoliterackich [w:] Badania nad k r y ty k ą lite
racką, red. J. Sław iński, W rocław 1974 oraz J. Z i o m k a , O syntezie historyczno
literackiej, „N u rt” 1975, z. 3 (111(9).
25 S. Ż ó ł k i e w s k i , K u ltu ra literacka (1918—1932), W rocław 1973, s. 195.
widowało w zasadniczy sposób utrw aloną wizję przełom u XVIII i XIX stulecia oraz 'kwestionowało panujący stereotyp tradycji rom antycznej.
O tym Mołodcówna nie pisze, jakkolw iek przyw ołuje bogaty kontekst tendencji w ówczesnej historiografii i ich literackich m anifestacji (wspo
m ina nip., co praw da marginesowo, L. K ruczkow skiego)26.
K ontekst m acierzysty Opowieści... B erenta pełniej opisany został przez Boleckiego, p rzy czym jest to funkcją przyjętej przezeń m etody badawczej. Książka Boleckiego stanow i bowiem nader udaną próibę apli
k acji tych założeń metodologicznych (przede wszystkim- J. Sławińskie
go i M. Głowińskiego), które, ogólnie, można nazwać „socjologią form literackich” bądź „poetyką odbioru” (nie w znaczeniu, o czym Bolecki wspomina, Balicerzanowskim). Badając „świadectwa odbioru” Opowie
ści..., p y ta je Bolecki nie tyiLko o norm y lek tu ry będące pochodną świa- domiości literackiej; chodzi tu o spraw y bardziej generalne, sygnalizo
wane już wcześniej : „f u n k c j a k o n s t y t u u j e i s t o it ę ” (to sta
nowiło o porządku m etafizycznym np. u R. LUllusa)27. Ogląd „konste
lacji” pozwala zrekonstruow ać norm y lek tu ry i pozaliterackie uw ikła
n ia dzieła, co z kolei uzm ysławia wielorakość, redatywność sensów Be- renitowych Opowieści... Z błyskotliwie analizowanych św iadectw lek tu ry w ypreparow uje Bolecki r a m y o d b i o r u l i t e r a t u r y , „które zadecydowały o pow staniu społecznego wyobrażenia o cechach ostatnich utw orów W acława B eren ta” (s. 50) (nawiasem mówiąc: te anaildizy Bo
leckiego mogą mieć poglądową czy zgoła instruktażow ą w artość jeśli chodzi o podejście do nowatorskich, z pozoru amorficznych, utworów literackich).
Na różne sposoby dowodzi Bolecki słuszności tezy o spoistości całej twórczości B erenta (wlbrew pozorom, nie ma „'trzech B erentów ”):
całą twórczość B erenta k o n sty tu u je nieustanne przenikanie się dwóch motywów:
życia i śmierci [...], te dw a m otyw y: oziminy (dialektyka życia i śmierci) i ż y w y c h kam ieni {teraźniejszości i znieruchom iałej przeszłości) są inw ariantnym i elem entam i sem antyki wszystkich utw orów B erenta >(s. 117).
O jedności tej świadczą też, znakomicie przez, Bolleckieigo w yinter
pretow ane z całej twórczości autora Próchna, „m ity” i „rom antyzm y”
(dqpowiada w tej m ierze Bolecki i uzupełnia wieile ustaleń Mołodców- ny). Okazuje się, że Opowieści biograficzne stanowią jakoś „ciąg dal
szy” O zim iny, będąc, n a swój sposób, „odpowiedzią” pisarza na zarzuty staw iane Oziminie właśnie przez Adam a Grzymałę-Siedleckiego (R. III).
Czytając książkę Boleckiego odnosi się w rażenie ogromnej jakiejś rozrzutności i hojności autora — dużo tu jakże ciekawych pomysłów
20 S. Ż ó ł k i e w s k i pisze, że N urtem (Berent przeciw staw iał się „oficjalnem u sarmatyzmow i sanacja, jej antyintelektualizm ow i”, op. cit., s. 194.
27 A. N o w i c k i , C złow iek w świecie dzieł, W arszawa 1974, s. 16.
in terp retacy jn y c h , postulatów i propozycji badaw czych, p y tań , jakie dziełu B eren ta należałoby staw iać. N iektóre uogólnienia aiutora w ym a
gają w eryfikacji i dopełnienia, niem niej, zarysow ane ptrzezeń perspek
tyw y, w jakich m ożna twórczość B e ren ta oglądać, są niezw ykle fra p u jące. Szczególnie istotne w ydają się ibyć ta k ie zagadnienia, jak: filozo
fia życia, problem ciągłości h isto rii i k u ltu ry , rew o lu cja, katastroficzna historiozofia. W ażne są uiwagi Boleckiego o polem icznych (niekiedy m i- miowolniè) u w ikłaniach Opowieści... w d yskusje na te m a t „genealogii teraźniejszości”, w wailkę z ofensyw ą nacjonalizm u... W reszcie, co chyba najcenniejsze, książka Boleckiego zaw iera wiele istotnych u sta le ń do
tyczących B erentow ej a n t r o p o i o g i i ;(s. 137).
B y oddać spraw iedliw ość p ra c y Zofii Mołodcówny, trzeba tu dodać, że Bolecki w ielokrotnie do niej naw iązyw ał i ko rzy stał z jej sugestii i u sta le ń 28. K orzystał, ale i w n iektórych kw estiach .prostował (czyż bo
w iem n ap raw d ę zachodziła zgodność m iędzy dziełem B eren ta a ogól
niejszym i ten d en cjam i literackim i epoki, p rzy n ajm n iej zgodność prosta?
słusznie Bolecki postuiluje konieczność dokładniejszego zbadania „kon
te k stu podw ojonego” Opowieści.,., k o n te k stu lite ra tu ry pięknej i wiedzy historycznej...). Tak czy inaczej, olbie te książki w zajem nie się dopeł
niają, likw idując p rzy ty m białe p lam y nie tylko berentologii. Tylko czy aby oboje a u to rzy n ie ulegli zibyt niewolniczo B©rentowym „in
stru k cjo m k o n k rety zacy jn y m ” („Nie o l o g o s , o i b i o s h isto rii idzie zawsze w epickimi Obrazowaniu przeszłości” 29)?
Na koniec: czy w arto m anifestow ać sm u te k z pow odu z a s a d n i c z e j niepopulam ości dzieła B eren ta (a czynią ta k wszyscy autorzy)?
W szak już sam B e ren t p isa ł by ł o m echanizm ach „okropnej p u stk i w y muszonego m ilczenia”, o pow tarzających się, n aw racających epokach snu, w k tó ry ch „głucho i p u sto ” 30...
Bolecki badał w sw ojej książce konstelacje Opowieści biograficznych ograniczając się do okresu m iędzyw ojennego. W łasne odczytanie B eren
tów ego cyklu Bollecki tak, lapidarnie, p rezen tu je:
W acław B ere n t w sw ej try lo g ii staw ia p y ta n ia [...]: dlaczego P olska p rzetrw a
ła?, dzięki k o m u n a ró d zachow ał świadom ość sw ej historycznej tożsamości?, jaki je st duchow y rodow ód P o lsk i niepodległej? Przedm iotem zainteresow ań B erenta są losy pokolenia, k tó re przeżyło ro k 1795. [...] tam , gdzie in n i -doszukiwali się w yłącznie ostatecznego rozkładu, B eren t poszukiw ał zaczynu „odrodzenia w u pad
k u ”. [...] Jak o socjolog k u ltu ry w sk a zy w ał B eren t, że najw iększym zagrożeniem
28 Co p raw d a, obie książki uk azały się d ru k iem w r. 1978, n iem niej p raca M ołodcówny p ow stała w cześniej; Bolecki znał je j treść.
29 W. B e r e n t , N u rt (Od autora), W arszaw a 1958, s. 6; por. J . S ł a w i ń s k i , Spraw a Gombrowicza...
34 W. B e r e n t , Onegdaj (Mowa w ygłoszona n a in a u g u racy jn y m posiedzeniu P olskiej A kadem ii L ite ratu ry , 8 X I 1933), „Rocznik Polskiej A kadem ii L iteratu ry 1933—1938”, W arszaw a 1937, s. 17, 38.
było już dla tego pokolenia odryw anie Polski od k u ltu ry zachodniej [...]. Podm io
tem działań kulturotw órczych w Opowieściach... jest inteligencja — jedyna w a r
stw a społeczna ocalająca ciągłość świadomości h isto ry czn ej81.
Je st więc B erent 'dzisiaj żywy? czy może ibyć „zaczynem” czegokol
wiek? czy powinien być?...
81 „Z nak” 1978, z. 10—ill (>292—'293), s. 1340 (jesft to fragm ent wypowiedzi B o
leckiego w ankiecie Co czytać? Jakie tr z y ksią żki najlepiej obrazujące polską drogę do niepodległości poleciłby pan czytelnikowi-nieprofesjonaUście?).